Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Okładka wygląda nieco bardziej zachęcająco niż to warte, ale od początku.
Manga składa się z czterech historii, których tematem przewodnim są zasłyszane miejskie legendy. Pierwsza z nich jest o rzeźbie w kształcie jaja oraz dwóch przyjaciółkach z dzieciństwa i w zasadzie nie jest szczególnie ciekawa. Druga historia o chłopcu, który ze względów rodzinnych musiał się przeprowadzić jest o wiele lepsza, jednak jest też typowo, i to naprawdę TYPOWO, japońska (motywy wody, kobiety itp.). Trzecia z nich to jest to, w czym osobiście gustuję najbardziej, czyli światy alternatywne. Problemy rodzeństwa i ich znajomych są tu niesamowicie opisane. Ostatnia, najkrótsza historia która miała chyba co nieco wyjaśnić jest - przynajmniej dla mnie - najmniej zrozumiała.
Dodatkową gwiazdkę daję za historię nr 3, jednak tak, jak pisałam wcześniej sama manga jakoś mocno wybitna nie jest. Polecam fanom gatunku.

Okładka wygląda nieco bardziej zachęcająco niż to warte, ale od początku.
Manga składa się z czterech historii, których tematem przewodnim są zasłyszane miejskie legendy. Pierwsza z nich jest o rzeźbie w kształcie jaja oraz dwóch przyjaciółkach z dzieciństwa i w zasadzie nie jest szczególnie ciekawa. Druga historia o chłopcu, który ze względów rodzinnych musiał się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam tą pozycję ok. tydzień temu i zdążyłam już zapomnieć większość historii... Manga ta jest dobrym, jednak absolutnie powtarzalnym zapychaczem czasu - jeżeli ktoś w swoim życiu miał już styczność z japońskim horrorem to wie, jakiego klimatu się spodziewać.
Całość składa się z pięciu rozdziałów. Pierwsza historia jest chyba najbardziej nijaka i byłaby tak naprawdę bezsensowna, gdyby nie jej późniejsza kontynuacja. Opowieść o nauczycielu i uczennicach jest chyba najbardziej godna zapamiętania, następna o rodzeństwie też wydaje się ciekawa (chociaż wg mnie tutaj realizacja pozostawia trochę do życzenia). Plusem mangi jest niewątpliwie to, że ostatni rozdział wyjaśnia podstawowe pytania.
Podsumowując, jeżeli lubisz horrory i nie masz co robić to jak najbardziej można to przeczytać. Ogólnie jednak nie można się po tej pozycji spodziewać za dużo. Jest to bardziej horror psychologiczny niż typowy horror, jednak ze względu na krótkość przedstawionych historii ciężko się jest wczuć w uczucia bohaterów, którzy często wydają się jacyś płascy. Szkoda...

Przeczytałam tą pozycję ok. tydzień temu i zdążyłam już zapomnieć większość historii... Manga ta jest dobrym, jednak absolutnie powtarzalnym zapychaczem czasu - jeżeli ktoś w swoim życiu miał już styczność z japońskim horrorem to wie, jakiego klimatu się spodziewać.
Całość składa się z pięciu rozdziałów. Pierwsza historia jest chyba najbardziej nijaka i byłaby tak naprawdę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z początku byłam nastawiona sceptycznie, jednak po dłuższej chwili przekonałam się do tej pozycji. Ale od początku...
Już na 21. stronie napotykamy fragment skręcający z nerwów jelita osobom, które chociaż w minimalnym stopniu znają się na traktowaniu zabytków: "Prowadzeni przez wysokiego białobrodego Mistrza, TRZYMAJĄCEGO W jednym RĘKU bardzo stary zwój papirusu, a w drugiej bardzo współczesny sonograf (...)". Niezrażona tym jednak przebrnęłam przez niedorzeczność i czytałam dalej. Na stronie 31 dowiadujemy się, czym są "przywry Mansona". Zaintrygowana spróbowałam to wgooglować, jednak dosłownie takiego hasła brak. Czyżby błąd w tłumaczeniu? Tyle jeżeli o schody, dalej bowiem zaczyna robić się ciekawie. Czytelnik ma nieodparte wrażenie, że książka stałaby się świetną kanwą do filmu akcji - najlepiej takiego z Indianą Jonesem, bo właśnie to porównanie przychodziło mi najczęściej na myśl. Potwierdza to sam autor w wywiadzie opublikowanym na końcu książki, w którym mówi "Niemniej Kod <<<Leonarda da Vinci>>> nie miał istotnego wpływu na <<<Siedem cudów starożytności>>>. Większy wpływ miały pewnie filmy z Indianą Jonesem." Chętnie obejrzałabym taki film, chociaż - niestety - byłby on kolejnym, w którym przygoda z zabytkami ogranicza się albo do pójścia na łatwiznę, albo do posiadania jakiejś super złożonej wiedzy o skomplikowanych rzeczach, której tak naprawdę nikt się nie uczy.
Pod sam koniec książki dosłownie urzekły mnie ogrody Babilonu. Nawet bez dodatkowego schematu wyglądały one w mojej wyobraźni, dzięki opisom autora, fantastycznie.
Ostatnią rzeczą wartą wspomnienia są ryciny przedstawiające schematy różnych miejsc, które przeważnie uważam za bardzo przydatne (choć zdarzyło się, że nie wnosiły absolutnie niczego gdyż nawet średnio rozgarnięty czytelnik mógły daną rzecz wyobrazić sobie po opisie).
Podsumowując, od strony merytorycznej książka jakichś górnych lotów nie jest. Przedstawia minimalną wiedzę potrzebną do zrozumienia danego zabytku, nie uwzględnia jednak szerzej kontekstu jego powstania. Niemniej jednak, stanowi ono świetne źródło rozrywki na parę-paręnaście godzin (włącznie z wywiadem to 463 strony), gdyż styl pisania jest naprawdę lekki. Suma sumarum - polecam.

Z początku byłam nastawiona sceptycznie, jednak po dłuższej chwili przekonałam się do tej pozycji. Ale od początku...
Już na 21. stronie napotykamy fragment skręcający z nerwów jelita osobom, które chociaż w minimalnym stopniu znają się na traktowaniu zabytków: "Prowadzeni przez wysokiego białobrodego Mistrza, TRZYMAJĄCEGO W jednym RĘKU bardzo stary zwój papirusu, a w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Strasznie ociągałam się z lekturą tej książki, gdyż chociaż ilustracje są w większości ładne, to całość wydaje się dość depresyjna.
Komiks dzieli się na części dość jasno podzielone (mijające wątki zaznaczają "spadające krople"), chociaż autor nie stworzył z nich oficjalnie "rozdziałów". Na początku widzimy poznanie się Lucii oraz Piera; przewija się często znajomy Piera, który jest kobieciarzem i ma zupełnie inne podejście do życia niż swój kolega. Następnie związek dwójki głównych postaci ma jakieś trudności - Lucia, już jako studentka, rozstaje się korespondencyjnie (a w zasadzie pisze list, który wysyła dopiero następnego dnia...) z Pierem, gdyż uważa, że przez to stanie się panią własnego losu. Przebywając tymczasowo w Norwegii jeszcze tego samego wieczoru puszcza się po pijaku z synem kobiety, u której wynajmuje pokój. Kolejna "spadająca kropla" i widzimy... Egipt! Jesteśmy z Pierem w Egipcie i już od pierwszych kadrów słyszymy typowe "Welcom in Cairo" wymówione łamanym angielskim. W zasadzie to chyba najbardziej życiowy rozdział komiksu, jaki zdarzyło mi się kiedykolwiek czytać. Dziewczyna obchodzi "miesięcznice" znajomości zamiast rocznic, egiptolog nie jest w stanie powiedzieć znajomym ile będą trwały wykopaliska (a oni mają do niego o to pretensje, tak jakby to od niego zależało...), modlitwy zagłuszają wszystko a Lucia ciągle jest tchórzem i nie potrafi stawić czoła wyzwaniom. Podróż pociągiem mija na wspominkach dawnych czasów w postaci majaków. Widać też ten aspekt, gdzie sporo miejscowych się narzuca i wszyscy kaleczą angielski - kolejne punkty do realizmu. Kolejny fragment pokazuje, że Lucia wcale tak dobrze nie dogaduje się ze Svenem, na dodatek oboje nie potrafią się komunikować. Ona jak zwykle chce uciec przed problemami... Następny fragment, tym razem znowu z życia Piera, to kolejna ekspedycja. Dowiaduje się on *telefonicznie*, że ma zostać ojcem; w konsekwencji mają mu zostać odebrane ważne funkcje na wykopach ze względu na "niedyspozycyjność". Niemalże jednocześnie dzwoni Lucia, a podczas rozmowy oboje rozmawiają jak starzy przyjaciele. Rozmowa pod gwiazdami i pięknie rozrysowane sceny naprawdę robią wrażenie. Na samym końcu jest podsumowanie - spotkanie po latach, picie wina (i chamskie przetrzymywanie obsługi w pracy po nocy...) oraz krótki wypad do kibelka na (nieudaną) zdradę. Potem bohaterowie idą nad morze zastanawiać się, możnaby rzec, nad sensem życia.
Jak już wspomniałam na początku, komiks jest dość depresyjny. Opowiada o losach ludzi, którzy uciekają od odpowiedzialności i/lub wyrażeniem siebie, którzy ranią innych ze względu na swój egoizm i kórzy rozwalają sobie i innym życie z powodu podejmowanych decyzji. Widać tu upływ lat i skutki tych złych decyzji, a scena końcowa (a w zasadzie końcowa przed retrospekcją) po prostu... dobija. Żal mi Piera, Lucia okazała się osobą która niszczy wszystko...
Od strony graficznej nie ma tu ferii kolorów, ale też nie ma takiej potrzeby. Sceny włoskie są bardzo żółte i słoneczne (mega plus za sposób narysowania żaru lejącego się z nieba!), egipskie - brązowawe, inne - niebieskie ("I'm blue, da ba dee da ba die..."). Mimika jest genialnie odwzorowana za pomocą w zasadzie dość prostych rysunków. Nawet cieniowanie kolorami jest takie nietypowe.
Podsumowując, komiks jest narysowany dobrze i jest całkiem niezły, jednak zupełnie nie jest w moim guście. Podana ocena jest więc całkiem subiektywna (sporo zawyżył ją realizm), bo gdyby ocenić go za kunszt przekazania historii to na pewno byłaby sporo wyższa.
4,5 / 10.

Strasznie ociągałam się z lekturą tej książki, gdyż chociaż ilustracje są w większości ładne, to całość wydaje się dość depresyjna.
Komiks dzieli się na części dość jasno podzielone (mijające wątki zaznaczają "spadające krople"), chociaż autor nie stworzył z nich oficjalnie "rozdziałów". Na początku widzimy poznanie się Lucii oraz Piera; przewija się często znajomy Piera,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Na samym początku widzimy... drzewo - to miła odmiana po oglądaniu samych ścian. W samym tomiku Mitsuki jest nadal upierdliwa (zupełnie jak w pierwszym), Hajime piekielnie inteligentny :> a Yuu jest tak przeciętny, jak to tylko możliwe.
Pierwszy rozdział pokazuje nowe komplikacje dla ludzi, którzy najwidoczniej nie potrafią zrobić użytku z siekiery... Drugi to w większości "potyczka" między chłopakami, a trzeci to po prostu rozwinięcie akcji. Czwarty rozdział przedstawia szukanie jednej osoby oraz naprawdę kiepsko rozrysowaną scenę walki, jednak ciekawa retrospekcja to rekompensuje. Ostatni w tym tomiku rozdział ukazuje "wilka", natomiast nadal niczego nie wyjaśnia trzymając czytelnika w napięciu.
Swoją drogą, autor nie umie rysować miejsca na ubraniu, za które ktoś ciągnie drugą osobę ;_; Tak samo, gdy w trzecim rozdziale dwóch bohaterów jest obok siebie, to nagle jeden "znika" z kadrów, co jest zupełnie nieuzasadnione w treści :/ , tak samo jak póżniejsze zdjęcie okularów jest nielogiczne. Ech, ech, ech. Pod tymi względami - średniawo.

Na samym początku widzimy... drzewo - to miła odmiana po oglądaniu samych ścian. W samym tomiku Mitsuki jest nadal upierdliwa (zupełnie jak w pierwszym), Hajime piekielnie inteligentny :> a Yuu jest tak przeciętny, jak to tylko możliwe.
Pierwszy rozdział pokazuje nowe komplikacje dla ludzi, którzy najwidoczniej nie potrafią zrobić użytku z siekiery... Drugi to w większości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejny tomik z serii. Tym razem nie uświadczymy tu gmatwaniny pokoi. W zamian za to widzimy, że zapowiedzi z poprzedniego tomiku zostały celowo zmodyfikowane tak, żeby tak naprawdę niczego nie zapowiadały :D Powstaje wiele podejrzeń co do różnych osób (zarówno jeśli chodzi o bohaterów względem siebie, jak i czytelnika względem nich) oraz nadal nie sposób dojść kto zabija wyłącznie po podpowiedziach. Zarówno w poprzednim, jak i tym tomiku niby mamy jakieś hint'y (a to widać rękę, a to but), jednak gdy człowiek cofa się parę stron wstecz to mimo, że było mnóstwo kadrów z daną częścią ciała u innych osób, to tak naprawdę i tak nic nie widać. Oczywiście można obstawiać swojego "faworyta", ale pewnym być się nie da.
Tomik ten podoba mi się bardziej od poprzedniego pod wględem położenia większego nacisku na psychologię postaci. Prawie każda z nich zachowuje się podejrzanie, a jednocześnie widać obawy innych. Świetna sprawa! Do tego gra świateł (i cieni) tam, gdzie trzeba oraz mnóstwo niejasnych wątków tworzą atmosferę tajemnicy. Rysunki też są niezłe - scena pełni czy też wyraz oczu u niektórych są klimatyczne. Na minus niestety logika niektórych scen - pomijając już "zablokowanie połączeń wychodzących" (a co z 112?), to wystarczyłoby przecież przeczytać tą głupią teczkę... Chyba jedynie Hajime trochę więcej się nią zainteresował :/ Minusem jest również polskie wydanie jako takie - skasowano część napisów (chociażby komentarz pod koniec tomiku, który jest praktycznie w każdej mandze czy też napisy na kartach tytułowych rozdziałów) - nic dziwnego, że wszystko wydawało mi się jakieś "łyse" :/ Nie pojmuję, dlaczego ktoś je skasował, bo zwykłe lenistwo w wypadku paru zdań raczej nie jest wytłumaczeniem...
Tak czy siak, tomik zakończył się w tak strategicznym momencie, że nie mogę się doczekać kolejnego :)
7,5 / 10
P.S. Ah, jeden rozdział nazywa się "Disaprear"... Niestety nie wiem, czy to błąd autorski czy tłumaczy... Liczyłam na jakieś cztery litery albo cokolwiek w temacie, jednak to zwyczajny, nudny błąd :P

Kolejny tomik z serii. Tym razem nie uświadczymy tu gmatwaniny pokoi. W zamian za to widzimy, że zapowiedzi z poprzedniego tomiku zostały celowo zmodyfikowane tak, żeby tak naprawdę niczego nie zapowiadały :D Powstaje wiele podejrzeń co do różnych osób (zarówno jeśli chodzi o bohaterów względem siebie, jak i czytelnika względem nich) oraz nadal nie sposób dojść kto zabija...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tomik jest maleńki i czyta się go błyskawicznie... rozumiem już jednak, czemu w tym samym czasie w Polsce mogły wychodzić dwie mangi kryminalne - "Kindaichi" stawia bardziej na morderstwa, tymczasem tutaj widzimy raczej sprawy związane z życiem codziennym. Jak zresztą jest wspomniane we wstępie, jest to nie typowy kryminał, a bardziej manga z gatunku gekiga (dotykająca raczej tematy socjologiczne czy politykę). Tomik zawiera kilka historii:

Wprowadzenie - Agencja Akatsuka - wstęp do całości, przedstawia nam bohaterów. Swoją drogą, jedna rzecz nie daje mi spokoju... właścicielka biura ma 28 lat i jest... wdową? Serio? Ech, Japonio, Japonio... Główny bohater zresztą też mi nie przypadł do gustu - 25-latek zachowujący się jak typowy młokos, który włóczy się po barach ze striptizem albo obija się w pubie. Już prędzej można zrozumieć alkoholizm Kahoru niż jego niedojrzałość.

Przyjazd starej matki - jedna z moich ulubionych historii. Jest bardzo życiowa i łatwo się identyfikować z obojgiem bohaterów. Dodatkowo starsza pani używa furoshiki - czegoś, co we współczesnych mangach (pomijając Youkai Watch) jest już głównie wspomnieniem...

Biały szatan - opowieść o striptizerce uzależnionej od narkotyków. O ile można zrozumieć jej postawę i zachowanie, o tyle detektyw wykazał się tu zupełnym brakiem profesjonalizmu.

Człowiek, który zaginął - o tym, jak można bez wyrzutów sumienia rzucić wszystkich bliskich ludzi w diabły. Oczywiście nie wszystko jest aż tak jednoznaczne, jednak mi osobiście nie spodobała się taka postawa - zawsze cenię sobie konfrontację niż unikanie odpowiedzialności. Nie do pomyślenia, że w tamtych czasach co roku 7 tysięcy ludzi uznawano za "zaginionych"... Ponownie dość "japońskie" opowiadanie, niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu.

Tylko 20 lat - tym razem dostajemy mega romantyczną historię, która ma chyba za zadanie osłodzić nastrój po poprzedniej... Mi się podobała, nie jest przesłodzona i łatwo się identyfikować z bohaterami :3

Preludium lat 17-tu - opowieść o tym, jak nietypowa znajomość może pomóc po wypadku. Pesymistyczno-pozytywne.

Trudy podróży - dwoje studentów realizuje swoje pasje, chociaż też niezbyt odpowiedzialnie.

W zasadzie większość historii pokazuje bycie nieodpowiedzialnym na róóóżne sposoby bądż też metody, jakimi można sobie poradzić ze smutkiem. Nie ma tu za dużo radosnych scenek. Co do kreski, to ciągle wydaje mi się, jakby oryginał był wydany w kolorze - to przez cieniowanie, które jest naprawdę unikatowe. Zgodnie z gatunkiem mangi, wszędzie jest pełno szczegółów, chociaż osobiście wolę Kindaichi'ego, gdzie też można je uświadczyć.

Komu polecam? Na pewno osobom lubiącym powieści obyczajowe ze szczyptą dramatu. Nie wiem jeszcze, czy sięgnę po następny tomik - chociaż manga jest wybitnie nie w moim guście, to jednak aż taka zła nie jest, a jej innowacyjność dla polskiego czytelnika przyciąga.
6,5 / 10.

Tomik jest maleńki i czyta się go błyskawicznie... rozumiem już jednak, czemu w tym samym czasie w Polsce mogły wychodzić dwie mangi kryminalne - "Kindaichi" stawia bardziej na morderstwa, tymczasem tutaj widzimy raczej sprawy związane z życiem codziennym. Jak zresztą jest wspomniane we wstępie, jest to nie typowy kryminał, a bardziej manga z gatunku gekiga (dotykająca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ten tomik jest... dziwny. I nie chodzi mi tylko o treść, ale także o jego sposób wydania - dlaczego obwoluta jest wydana na takim mało błyszczącym i niemal "oficjalnym" papierze? Co więcej, dlaczego pierwsze kolorowe strony są tak grube i sztywne jak okładka?! To wszystko już na dzień dobry sprawia strasznie dziwne wrażenie, jakby ilustracja z okładki nie było wystarczająco creepy.
Jeśli chodzi o bohaterów, to najbardziej chyba podobała mi się osoba z "głową królika" na głowie - najbardziej, w mojej opinii, ciekawa i nietypowa. Yuu - brunet - absolutnie niczym się nie wyróżnia, jest najbardziej zwykły jak tylko można to sobie wyobrazić. Na dodatek jego sposób bronienia innych to wystawianie swojej twarzy na niebezpieczeństwo zamiast np. ręki czy jakiegoś przedmiotu :/ Mitsuki z tym swoim kocim uchem jako dodatek (?) jest po prostu irytująca. Eiji to stereotypowy "bad boy", a Haruka z zachowania przypomina Harukę z SM skrzyżowaną z "bad boy'em". Rei jest uosobieniem słodkiej i niewinnej dziewuszki w negatywnym tego słowa znaczeniu (chociaż, jak potem się dowiadujemy, na szczęście jest chociaż trochę ciekawszą osobą). Hajime jest tak naprawdę najbardziej zagadkową postacią (no i megane! megane!), chociaż jeszcze nie zaskarbił sobie mojej sympatii - na chwilę obecną nieco brakuje mu charakteru.
Co do treści samej mangi, to czytając ją przypomniało mi się od razu "Duds hunt", chociaż różnice są naprawdę znaczące. Tak naprawdę fabuła stanowi skrzyżowanie powyższego z "Piłą" i grą typu "Escape the room" dla psychopatów. Tomik łyknęłam jednym tchem i zapowiada się naprawdę ciekawa akcja, także nie mogę się doczekać drugiej części.
Jedyny minus to tak naprawdę sposób przemieszczania się - ciężko połapać się w tych wszystkich pokojach. Na szczęście autor dodał na sam koniec mapkę (a nawet dwie) żeby czytelnik miał rozeznanie co i jak, jednak obawiam się że dla osób które nie mają dobrej orientacji w przestrzeni lub po prostu czytają ten tomik będąc zmęczonym poskutkuje to tylko potrzebą ponownej lektury.
Inna sprawa to - znowu - błędy w tłumaczeniu, a w zasadzie w używaniu języka polskiego. Już któryś raz w mangach JPF znalazłam zwrot "Nie bierz do głowy!" mające oznaczać "Nie bierz tego do serca." Czy korektorka, która rzekomo tam pracuje, śpi?
Mimo wszystko - polecam, jest to miła odmiana na polskim rynku m&a :)

Ten tomik jest... dziwny. I nie chodzi mi tylko o treść, ale także o jego sposób wydania - dlaczego obwoluta jest wydana na takim mało błyszczącym i niemal "oficjalnym" papierze? Co więcej, dlaczego pierwsze kolorowe strony są tak grube i sztywne jak okładka?! To wszystko już na dzień dobry sprawia strasznie dziwne wrażenie, jakby ilustracja z okładki nie było wystarczająco...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cieniutki tomik, który śmiało można "łyknąć" w jeden wieczór.
Hmm, cóż więc można o nim napisać? Na pewno jest nietypowy... i chyba łatwiej będzie wszystko ująć w punktach.
Na początek minusy:
- papier - ŚLISKI I BŁYSZCZĄCY, gładki, gruby papier. Przez niego cała manga sprawia, szczególnie na samym początku, wrażenie jakiegoś amerykańskiego komiksu (potem pojawiają się już salony gier, gachapon'y i inne). Moim zdaniem - niepotrzebna fatyga i strata drzew. Oprócz ciężaru w gramach opowieść nic na nim nie zyskała;
- zbyt szybkie rozwinięcie i przejście od razu do "profesjonalizmu". Nie ma pokazanego etapu przejścia, a szkoda, bo mógłby być naprawdę ciekawy;
- gdyby tylko tomik był grubszy ciekawe byłoby zagłębienie się chociaż w minimalnym stopniu w życie innych graczy. Ponieważ jednak tego nie mamy, dość łatwo domyślić się przynajmniej części niewiadomych;
- błąd na ostatniej stronie pierwszej historii ("Do you want to entry?") - pamiętajcie, drogie dzieci - nigdy nie uczcie się języka angielskiego z mang :P
Przejdźmy zatem do plusów:
- nietypowa fabuła (szczególnie, że manga została wydana w Japonii w 2004 roku, nie ma więc tu mowy o "zgapieniu pomysłu" z Hollywood) - nadal nie wiem tak do końca, co mam myśleć o tej pozycji. Pewne jest jedno - taka tematyka, i do tego pokazana w bądź co bądź dość szokujący sposób niesamowicie mi się podoba. Co do zakończenia, a konkretnie wytłumaczenia genezy historii, to sama bym lepszego nie wymyśliła;
- rysunki - chociaż nie są w moim guście, to jednak swobodnie oscylują między miękką a twardą kreską kiedy trzeba - zdecydowany plus.
Neutralnie oceniam historię dodatkową - sam jej przebieg nie jest niestety czymś niezwykłym, jednak została ona ciekawie poprowadzona.
Podsumowując daję 7,5 / 10 - bomba i miła odmiana w czytanych przeze mnie mangach, na pewno wypożyczę inne dzieła tego autora!
P.S. Manga nie nadaje się dla młodszego czytelnika. Zdecydowanie sporo w niej brutalnych scen, szczególnie jedna (z butlą gazową) jest... mocna, naprawdę mocna i dość szokująca. Mało co jest na mnie w stanie wywrzeć mocne wrażenie, a tym paru kadrom to się udało.

Cieniutki tomik, który śmiało można "łyknąć" w jeden wieczór.
Hmm, cóż więc można o nim napisać? Na pewno jest nietypowy... i chyba łatwiej będzie wszystko ująć w punktach.
Na początek minusy:
- papier - ŚLISKI I BŁYSZCZĄCY, gładki, gruby papier. Przez niego cała manga sprawia, szczególnie na samym początku, wrażenie jakiegoś amerykańskiego komiksu (potem pojawiają się już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo broniłam się przed przeczytaniem tego tytułu, gdyż już po opisie z tyłu wątpiłam, czy mi się spodoba. Zwyciężyła jednak ciekawość i chęć przeczytania wszystkich dostępnych w Polsce tytułów z serii BL, tak więc już teraz mogę przyznać że częściowo miałam rację - na szczęście tylko częściowo.

Tak więc po kolei:
NightS - historia "z okładki" co do której miałam słuszne wątpliwości. W zasadzie rozwinięcie i zakończenie nie jest najgorsze (szczególnie motyw z pochodzeniem jednego z bohaterów), ale sam początek któremu brakuje logiki i płynności wydarzeń pozostawia wiele do życzenia i skutecznie zraża do całości. Moim faworytem jest tu blond przemytnik - przynajmniej okazuje jakieś emocje w przeciwieństwie do niemal robotycznego bruneta. Swoją drogą trzeba przyznać, że całość jest dość dyskusyjna - nie wyobrażam sobie spotykać się z kimś starszym (lub młodszym) o 10 lat...

Spektrum uczuć - sam pomysł na opowiadanie nie jest zły, nestety całość dość szybko da się zapomnieć. "Komedia (a w zasadzie bardziej... romans?) pomyłek" - to chyba najlepsze określenie na tą historyjkę.

Reply - część 1 jest opowiedziana z perspektywy mechanika, a część druga z perspektywy sprzedawcy. Autorka ładnie podzieliła tutaj rozwój fabuły. Mi osobiście o wiele bardziej podobała sie druga część, może to dlatego że mniej w niej spraw dotyczących samochodów, a więcej jest o relacjach międzyludzkich i ich psychologii. Z kolei Reply - Odpowiedź na odpowiedź - to zaledwie 5-stronnicowa, lecz ładnie wydzielona część relacji opowiadająca o niepewności. Moim zdaniem to uczucie zostało tu bardzo ładnie pokazane. Ostatnia część -
Reply - Odpowiedź po trzech miesiącach - to w dużej mierze fanservice. Podobał mi się sposób ukazania myśli mechanika, jednak - niestety - nie zostało to rozwinięte. Na plus humorystyczne "aua" i brak elementarnej wiedzy bruneta :P

Night one month after - zakończenie pierwszej historii, krótkie lecz całkiem udane (i nawet dość zabawne).

Słysząc, że - podobno - jest to drugi tytuł tego samego mangaki wydany w Polsce sprawdziłam to i faktycznie czytałam już wcześniejszy tomik. Gdy jednak teraz o nim myślę to nic a nic nie pamiętałam z "Labiryntu uczuć" (aż do momentu przeczytania recenzji), mimo że oceniłam go dość wysoko. Sporo to mówi o historiach tu przedstawianych. Są tytuły, które zapadają tak mocno w pamięć, że nie sposób ich zapomnieć. Są natomiast tytuły, które - na pozór ciekawe - szybko popadają w otchłań niepamięci. Wygląda na to, że dzieła tej autorki należą do drugiej grupy. Być może wynika to z faktu ich schematyczności - przeważnie dwóch chłopaków skrajnie róznych poznaje się. Jeden jest poważny, odpowiedzialny i dość zamknięty w sobie, a drugi jest nieco bardziej otwarty, wyluzowany, i po jakimś czasie zakochany w tym pierwszym. Po jakimś czasie ten pierwszy zaczyna się trochę uśmiechać i/albo jest zdezorientowany tym, co się dzieje. Tym sposobem chociaż postacie da się polubić, to jednak po jakimś czasie schemat zwyczajnie nudzi.
Na plus oryginalna otoczka fabularna całego tomiku - przemytnicy czy warsztat samochodowy to dość nietypowe środowiska dla mang yaoi, chociaż na początku tematyka może odpychać.
Swoją drogą - co drugi bohater w tej mandze pali, czyżby autorka myślała, że to wygląda cool? :/ Przez to bohaterowie, którzy wydają się tymi najbardziej kompetentnymi w róznych historiach naprawdę tracą na charakterze :/ Manga została narysowana w 2013 roku, a tu nadal takie trendy są promowane... żałosne.
Od strony wizualnej podobała mi się bardzo okładka, a konkretnie kolorowe światła portu odbijające się na tle czarnej, "nocnej" wody w zatoce. Poza tym w zasadzie szału nie ma. Wszystkie męskie postacie mają taki sam kształt twarzy, taką samą budowę ciała oraz wzrost i tak naprawdę gdyby zamieniły się jedynie fryzurami to nikt nie zauważyłby podmiany. Być może zwracam na to uwagę ze względu na świeżą jeszcze lekturę "Kindaichi'ego" w którym wygląd bohaterów jest mistrzowsko różnorodny, są jednak jakieś granice rysowania "na jedno kopyto"...
Podsumowując - są plusy i minusy. Manga wybitna nie jest, natomiast sympatykom gatunku na pewno chociaż w jakimś stopniu przypadnie do gustu.
5,5 / 10

Długo broniłam się przed przeczytaniem tego tytułu, gdyż już po opisie z tyłu wątpiłam, czy mi się spodoba. Zwyciężyła jednak ciekawość i chęć przeczytania wszystkich dostępnych w Polsce tytułów z serii BL, tak więc już teraz mogę przyznać że częściowo miałam rację - na szczęście tylko częściowo.

Tak więc po kolei:
NightS - historia "z okładki" co do której miałam słuszne...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zapiski Detektywa Kindaichi t. 7 Yozaburo Kanari, Fumiya Sato
Ocena 7,8
Zapiski Detekt... Yozaburo Kanari, Fu...

Na półkach:

Ostatni w wydaniu polskim, siódmy tomik przygód młodego detektywa...
W zasadzie tomik 7 różni się jedną zasadniczą cechą od swoich poprzedników - nie jest on zbiorem dwóch połówek opowiadań (końcówką jednego i początkiem drugiego), a stanowi długie zakończenie jednej historii. Ciekawej i zakręconej historii, trzeba przyznać.
Pod względem wydawniczym jak zwykle plusy i minusy. Plusy za to, co zawsze - normalną ruchomą obwolutę, przyjemny w dotyku papier, głębię czerni. Minusy także są powtarzalne - reklamy w środku tomiku, brak tłumaczenia dopisków od autorów, brak tłumaczenia niektórych onomatopei, a w tym tomiku zupełnie jako bonus - wyjaśnienie zaprzestania wydawania serii na małym rogu obwoluty z tyłu tomiku. Dość to lekceważące dla czytelników, chociaż wtedy i czasy były inne, a i - być może - zmiana została szerzej skomentowana gdzie indziej (może np. na stronie wydawnictwa?). Pod kątem edytorskim dopatrzyłam się jednego bardzo rzucającego się w oczy złego tłumaczenia zdania, gdzie odmiana przez przypadki jest wyrażona w radosnym chaosie mowy postaci. Pod koniec tomiku znalazłam też dwa "kwiatki" - tłumacz postanowił nam chyba przypomnieć nad podejściem Japończyków do liter "r" oraz "l" pisząc dwukrotnie "deska Kalneadesa". Czyżby z powodu braku kontynuacji postacie zaczęły seplenić?
Sposób rysowania jak zwykle mistrzowski - przykładem jest chociażby scena wyrwania się mordercy dwóm bohaterom, gdzie widzimy podeszwy jednego z nich :D lub trzymanie wazy z pandą przez zestrachanego i zmartwionego przewodnika. Jedynym wyjątkiem jest tu rozdział, w którym emocje mordercy w masce ukazane są za pomocą... emocji pokazanych (?) na masce. Tak mało czytelnego przekazu już dawno nie widziałam. Moim ulubionym bohaterem w tej historii jest chyba jednak - o dziwo - reporter (głównie chyba jednak ze względu na jego bogatą i rozbrajającą mimikę).
Wszyscy bohaterowie byli niesamowicie realistyczni. Wielka szkoda, że Waneko zdecydowało się zaprzestać wydawania tej serii...

Ostatni w wydaniu polskim, siódmy tomik przygód młodego detektywa...
W zasadzie tomik 7 różni się jedną zasadniczą cechą od swoich poprzedników - nie jest on zbiorem dwóch połówek opowiadań (końcówką jednego i początkiem drugiego), a stanowi długie zakończenie jednej historii. Ciekawej i zakręconej historii, trzeba przyznać.
Pod względem wydawniczym jak zwykle plusy i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdybym miała określić tą mangę jednym zdaniem, to napisałabym że jest to pozycja idealna dla fanów "Z Archiwum X". Myślę jednak, że warto dodać coś jeszcze, szczególnie że oprócz typowego "the monster of the week" są tu przedstawione także inne wątki.

Chociaż wszystkie rozdziały tworzą jedną całość, to jednak każdy z nich ma nieco inny charakter - balansują gdzieś między typowym horrorem, gore i surrealizmem.

"Mania spirali" - cz.1 -
"Mania spirali" - cz.2 -
"Blizna" -
"Aberracja wypaleniowa" -
"Poskręcani ludzie" -
"Loki" -
"Pajacyk" -
"Homo gastropodus" -
"Słup komarów" -
"Pępowina" -
"Tajfun nr 1" -
"Diabeł mieszka w szeregowcu" -
"Motyle" -
"Chaos" cz.1 -
"Chaos" cz.2 -
"Ucieczka" -
"Labirynt" -
"Ruiny" -
"Galaktyka" (dodatek) -


Jeśli chodzi o wady wydania polskiego, to już jakiś czas temu zauważyłam, że niektórych "mega mang" pozbawia się kolorowych stron na początku... Dlaczego? Po tylu latach wydawania japońskiego komiksu w Polsce JPF nadal nie ogarnia podstaw? :/

[recenzja do dokończenia]

Gdybym miała określić tą mangę jednym zdaniem, to napisałabym że jest to pozycja idealna dla fanów "Z Archiwum X". Myślę jednak, że warto dodać coś jeszcze, szczególnie że oprócz typowego "the monster of the week" są tu przedstawione także inne wątki.

Chociaż wszystkie rozdziały tworzą jedną całość, to jednak każdy z nich ma nieco inny charakter - balansują gdzieś między...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zapiski Detektywa Kindaichi t. 6 Yozaburo Kanari, Fumiya Sato
Ocena 7,9
Zapiski Detekt... Yozaburo Kanari, Fu...

Na półkach:

Czytając ten tom ponownie znałam już obie historie z wersji anime, choć na szczęście nie pamiętałam już zbyt dobrze szczegółów. W zasadzie posiada on podobne wady, jak poprzednie (brak tłumaczenia komentarza od autorów oraz reklama wydawnictwa w środku mangi - chociaż teraz przynajmniej przedziela obie opowieści zamiast być pośrodku niczego...), jednak fabuła to wynagradza. Zakończenie pierwszej historii, jak i cała jej treść jest świetnie przemyślana, postacie są "głębokie", nie ma w niej zbędnego dramatyzmu i bardzo mi się podoba :) Druga historia ciekawie oddaje psychikę dwóch głównych bohaterów. Generalnie obie z nich posiadają typowo japońskie wątki (onsen, w którym kobieta w średnim wieku podchodzi do licealisty - WTF?, kurczenie-się-pewnych-narządów-czyli-Japończycy-uczą-biologii, "marnowanie ciała", "zaczepienie się" na moście czy bycie "obdarzonym temperamentem" a kształt uszu xD) których jest tutaj wybitnie dużo i aż człowiek się dziwi, że nadpobudliwa polska cenzura z czasów wydawania tytułu w Polsce się za to nie zabrała :P
Nadal ubóstwiam kreskę - początkujący rysownicy powinni obowiązkowo zapoznać się z pokazanym tu sposobem wyrażania mimiki oraz kształtów twarzy! Może wtedy 99% nowoczesnych mang nie miałoby kopiuj-wklej jednego kształtu czaszki dla wszystkich bohaterów, co jest bolączką szczególnie gatunku shoujo...

Czytając ten tom ponownie znałam już obie historie z wersji anime, choć na szczęście nie pamiętałam już zbyt dobrze szczegółów. W zasadzie posiada on podobne wady, jak poprzednie (brak tłumaczenia komentarza od autorów oraz reklama wydawnictwa w środku mangi - chociaż teraz przynajmniej przedziela obie opowieści zamiast być pośrodku niczego...), jednak fabuła to wynagradza....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Manga, mimo że wspólnym mianownikiem dla niej jest omawianie losów klanu Poe, składa się z kilku osobnych historii:

"Dziewczę o błyszczących srebrem włosach" - ckliwa i stereotypowa historia o pierwszej miłości. Temat nie jest zbyt ambitny, ale nie czyta się jej jakoś strasznie nudno. Całość bardziej przypomina wiersz niż mangę z fabułą, wszystko sprawia wrażenie swoistej delikatności.

"Wioska Poe" - opowieść o tym, jak szlachcic trafił przez przypadek do wioski... "wampanelli". Trochę jak sen, trochę jak bajka czytana dzieciom, posiada swoisty urok. Jedyne co drażni to brak użycia powszechnie przyjętego słowa "wampir" i zastąpienie go innym. Młody chłopaczek jest dość irytujący i wyniosły, ale ujdzie.

"Pamiętnik Glena Smitha" - z tytułowym pamiętnikiem niewiele ma wspólnego, opowiada głównie losy dzieci i wnuków Glena. Trochę to jak powieść obyczajowa z dwiema wojnami światowymi w tle. W większości dość smutna opowieść.

"Klan Poe" - swoisty trening "jak zachowywać się jak żywy człowiek" podobał mi się chyba najbardziej, a "odbicie w lustrze siłą woli" wymiata :D (przez przypadek scena ta wygląda bardziej jak parodia wszystkich horrorów niż jak całkowicie poważna :P). Mimo wszystko jest to chyba najdojrzalsza opowieść w tym tomie - porusza tematy takie, jak samotność nieśmiertelnego, samotność i fałszywe przyjaźnie dziedzica fortuny, cel w życiu lub jego brak, wydarzenia które prowadzą nieubłaganie do drugich, ludzie którzy próbują wywrzeć na nas presję... Ciekawe choć smutne zakończenie i cała historia bardzo mi się podobały. Interesujące jest również obserwowanie, jak stopniowo zmienia się relacja między Edgarem a Allanem.

"Marybell i srebrna róża" - pierwsza część historii opowiadająca o "babci" Hannie i dzieciństwie rodzeństwa bardzo mi się podobała. Druga, która ukazuje tak różnych braci i zawirowania rodzinne ich rodu jest co prawda ciekawa, lecz przeraźliwie smutna. Generalnie opowieść sama przed siebie byłaby naprawdę nieźle stworzona gdyby nie to, że fakty w niej ukazane kłócą się z tym, co wiemy z wcześniejszych rozdziałów :/ Niesamowicie zmarnowany potencjał... Swoją drogą, jeden z chłopaków ma prawie zawsze oczy narysowane tak, jakby były zamknięte... czyżby to taki Brock z Pokemonów w wersji shoujo? :P Trochę irytujące. Ja rozumiem, że ma wyglądać jak "książę", ale trochę logiki też by się przydało...

"Gniazdo małych ptaków" - hmm, kolejna historia ze szkołą w tle. Ciekawy jest wątek zegarka i śmierci Robina, natomiast wszystko inne... tak jakby rozpływa się w morzu braku faktów... Po kiego dwoje wampirów podróżowało przez pół Europy tak naprawdę nie zostało wytłumaczone (obsesja czy zwykły upór?). Niby część wątków łączy się z wcześniejszymi opowiadaniami, z drugiej jednak strony Allan jest tu predstawiony jak jakaś ciamajda życiowa, co - biorąc pod uwagę jego długie życie - nie wróży mu najlepiej. Wydaje mi się, że pojawiają się tu leciutkie wątki shounen - ai, są one jednak na tyle łagodnie przedstawione że mogą umknąć i w zasadzie nie mają większego znaczenia dla fabuły. Cóż, z drugiej strony ukazanie przygotowań do święta w całkowicie męskiej szkole jest na plus.

Na pewno sięgnę po część drugą, chociażby po to żeby wyjaśniło się dlaczego fakty się ze sobą nie zgadzają, jdnak w ogólnym odczuciu ciężko jest tak naprawdę powiedzieć, o czym dokładnie jest ta manga. Określiłabym ją jako "dramat o wampirach" - często poruszany jest problem sensu życia, samotności i opuszczenia przez bliskich, stąd też ten "dramat". Nie wiem jednak czy komukolwiek poleciłabym tą pozycję, zła natomiast nie jest.

Manga, mimo że wspólnym mianownikiem dla niej jest omawianie losów klanu Poe, składa się z kilku osobnych historii:

"Dziewczę o błyszczących srebrem włosach" - ckliwa i stereotypowa historia o pierwszej miłości. Temat nie jest zbyt ambitny, ale nie czyta się jej jakoś strasznie nudno. Całość bardziej przypomina wiersz niż mangę z fabułą, wszystko sprawia wrażenie swoistej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Manga składa się z trzech historii - "Gyo - odór śmierci" (362 str. podzielone na 19 rozdziałów), "Dramat pod głównym filarem" (4 str. ...) oraz "Uskok na górze Amigara" (32 str.). Z nich wszystkich najbardziej podobała mi się ostatnia z nich, chociaż pierwsza też jest niesamowita. Ale o tym za chwilę.
Jeśli chodzi o kreskę, to postacie są rysowane bardziej stylem przypominającym wiele mang seinen - dość małe oczy, proporcjonalne ciała i całkiem niezłe tła. Praktycznie nie ma tu pustych kadrów - zdecydowany plus. Niekiedy okolice oczu są narysowane tak, jakby ludzie mieli je wklęśnięte, myślę że śmiało można to jednak zrzucić na karb gatunku, jakim jest horror.
Pod kątem fabuły trochę "zepsułam" sobie pierwszą opowieść zerkając w bibliotece, czy warto ją wypożyczyć. Mimo wszystko cała historia "Gyo" jest opowiedziana w ciekawy sposób. Sceny "połowu" czy też zabicia "ryby" w pokoju mogą wywołać ciarki u co wrażliwszego czytelnika. Na minus charaktery głównych bohaterów - Kaori jest histeryczką, a Tadashi z kolei nie ma w sobie chyba żadnych emocji (a smutku to już w szczególności). Czytając całą mangę to właśnie ich postawa wobec dziejących się wokół nich wydarzeń najbardziej mi przeszkadzała. Opowieść o cyrku też była dość niedorzeczna... Całość jednak pozostawia pozytywne (o ile można tak powiedzieć...) wrażenie.
Opowieść o filarze jest najgorszą z trzech tu przedstawionych. Jak, po co i dlaczego - nie ma w niej odpowiedzi na żadne z tych pytań. Fabuła nie ma ani początku ani końca, ani tym bardziej logiki i przypomina bardziej japońskie urban legends niż konkretną historię.
"Uskok..." jest z kolei świetnym, naprawdę świetnym horrorem. Mangaka mistrzowsko kreuje atmosferę oraz stan umysłu, w jaki popadają ludzie. Zdecydowanie mój faworyt.
[recenzja do dokończenia]

Manga składa się z trzech historii - "Gyo - odór śmierci" (362 str. podzielone na 19 rozdziałów), "Dramat pod głównym filarem" (4 str. ...) oraz "Uskok na górze Amigara" (32 str.). Z nich wszystkich najbardziej podobała mi się ostatnia z nich, chociaż pierwsza też jest niesamowita. Ale o tym za chwilę.
Jeśli chodzi o kreskę, to postacie są rysowane bardziej stylem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tomik (objętościowo w zasadzie tomiszcze, ale nieważne...) składa się z kilku historii, tak więc lepiej jest omówić każdą z nich z osobna:

1) "Kruki, dziewczyna i Yakuza" - hmm... W zasadzie to dość ciężka opowieść... Poruszony tu temat kruków jest dość popularny w literaturze japońskiej i nie tylko i w zasadzie nie ma tu pod tym kątem nic odkrywczego. Z drugiej jednak strony główna bohaterka oraz bohater oraz nietypowa więź jaka się między nimi nawiązała jest ciekawa. Bardzo podobała mi się historia o uratowanym ptaku (i porównanie do osób słabszych), scena empatii i przytulenia drugiej osoby oraz opieki nad zwłokami (bo nie da się tego inaczej ująć) pod koniec historii. Z drugiej strony jest parę dłużyzn i powtórek oraz jakichś literackich porównań silących się na górnolotność, za którymi nie przepadam. Mimo swoich wad jest to jedna z nielicznych opowieści w tym tomiku która mi się podoba, nawet kreska jest jakaś taka bardziej dynamiczna niż w pozostałych.

2) "Na pewno jest bardzo ładna" - opowieść o dziewczynie z zaburzeniami osobowości, której brakuje rodziny (lub raczej powiedzmy sobie wprost - jest zaniedbywana - matka i siostra zmarły, dziadek po długiej chorobie też, ojciec nie bywa w domu) i która daje upust swoim emocjom. Trochę przerażające, choć z drugiej strony myślę, że przynajmniej częściowo można zrozumieć bohaterkę. Odnosząc się do psychologii można wręcz powiedzieć, że jeśli ktoś zaniedbuje swoje role w rodzinie to prędzej czy później będą z tego jakieś skutki. Kolejna ciekawa choć smutna historia. Zresztą można się było spodziewać podobnego obrotu spraw - ktoś, kto czyta dobrowolnie Levi-Straussa nie może być tak do końca normalny (książki widać w jednym z pierwszych kadrów).

3) Dla nas, niewierzących w Boga - długie i nudne... Zaczęłam czytać po czym przerwałam przechodząc do następnego opowiadania... Jako że staram się nie porzucać raz zaczętych książek tutaj też zmusiłam się do dokończenia historii - mówiąc w skrócie jest to opowieść o przemocy domowej, "seryjnym mordercy" i poszukiwaniu szczęścia, jednak brzmi to o wiele lepiej niż opisano te historie. W dodatku całość jest okraszona wulgaryzmami - jak dla mnie ani trochę nie sprawiło to, że historia jest bardziej realistyczna, gdyż nadal - mimo przekleństw - postacie prawie nie okazują emocji i wydają się jakieś takie bezbarwne. Dodatkowo wszyscy bohaterowie męscy wyglądają prawie tak samo - ciężko jest poznać kto co właściwie powiedział jeśli nie ma kontekstu :/ Na plus nawiązanie do "Sailor Moon" oraz Rei z "Evangeliona".

4) Hang - fantastyczny świat z nowoczesną technologią oraz dwójka (trójka?) zagubionych emocjonalnie ludzi. Pełna niepotrzebnej erotyki historyjka, w której totalnie pominięto ciekawy motyw lądu uczepionego pośrodku nieba na hakach, pokazując zamiast tego ekshibicjonistkę, zboczeńca i zwykłego chłopaka zagubionego wśród tych dziwaków. Zmarnowany potencjał na naprawdę fantastyczną opowieść i tyle, może dlatego tak mnie ona drażni.

5) Licealistka 2000 - teoretycznie opowieść o kolesiu, który chce "zażyć młodości" kupując sobie motor, ale w praktyce historyjka albo o niczym, albo ewentualnie o fetyszu do licealistek i - jak sami bohaterowie przyznają - "o robieniu wszystkiego za późno". Średnie i mało zapadające w pamięć.

6) Peron (część 1 & 2) - jedno z lepszych opowiadań w tym tomiku. Mamy tu wreszcie opowiedzianą jakąś konkretną historię, chociaż tak jak w innych rozdziałach wielowątkową. Głównego bohatera, podobnie jak dziewczynę z opowieści o krukach, można wreszcie polubić. Ma on swoje przekonania, swoje zasady i cele, swoje wątpliwości i mimo tego wszystkiego - co nietypowe dla tej mangi - niepopaprany charakter. Opowieść o yakuzie mówi o sile i władzy, podporządkowywaniu się innym oraz samotności, lojalności i zdradzie o oraz o podejmowaniu decyzji. Prawie wszystkich jej bohaterów wysłałabym jednak od razu do psychologa, a w szczególności główną bohaterkę i ojca głównego bohatera. Jeśli ta historia miała wywołać smutek i niesmak to się jej udało. Obrzydliwe.

7) Chłopaki nie płaczą - mega krótka, dziwna, zboczona i nieco zabawna rozmowa pomiędzy homoseksualną dziewczyną i homoseksualnym chłopakiem. Nie wiem jaki był zamysł napisania jej, ale przypuszczam że po prostu zostało parę wolnych kartek i trzeba było coś z nimi zrobić.

Ogólnie w tomiku jest mnóstwo scen erotycznych, z których większość nie ma żadnego znaczenia dla fabuły :/ Autor przytacza też parokrotnie teorie Junga, co nie dodaje uroku dziełu, a przekleństwa sypią się nawet wtedy, kiedy w życiu codziennym raczej nikt by ich nie użył. Większość wątków jest niesmacznych, a niektóre są wręcz obrzydliwe. Nie wiem, jak można cenić sobie twórczość tego mangaki - sądząc po treści opowiadań ma on mnóstwo niespełnionych dewiacji seksualnych i kompleksów, z których większość jest mocno kontrowersyjna i ma duuużo wspólnego z niezdrowymi relacjami w rodzinie. Od strony estetycznej postacie są rysowane "na jedno kopyto", a tła albo przeraźliwie puste albo napakowane szczegółami. Na palcach jednej ręki można policzyć sceny faktycznie pięknie narysowane.

Nie polecam nikomu - osobom jeszcze niedojrzałym emocjonalnie manga autentycznie może wyrządzić szkody w psychice, z kolei starszy czytelnik nawet jeśli momentami się utożsami z bohaterami nie znajdzie tu nic niebanalnego... a już zdecydowanie nie polecam osobom mającym skłonności do depresji, gdyż wszystko jest tu szare, bure, złe, okrutne, niesprawiedliwe i smutne i tylko jeszcze bardziej człowieka zdołuje. Jestem pewna, że po żadne "dzieło" tego autora już nie zamierzam sięgnąć :/ Jeśli koniecznie chcemy czuć niesmak łatwiej jest zjeść kilo soli i zwymiotować żeby poczuć wstręt niż przeczytać to coś. 3,5 / 10 gwiazdek.

Tomik (objętościowo w zasadzie tomiszcze, ale nieważne...) składa się z kilku historii, tak więc lepiej jest omówić każdą z nich z osobna:

1) "Kruki, dziewczyna i Yakuza" - hmm... W zasadzie to dość ciężka opowieść... Poruszony tu temat kruków jest dość popularny w literaturze japońskiej i nie tylko i w zasadzie nie ma tu pod tym kątem nic odkrywczego. Z drugiej jednak...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zapiski Detektywa Kindaichi t. 5 Yozaburo Kanari, Fumiya Sato
Ocena 8,1
Zapiski Detekt... Yozaburo Kanari, Fu...

Na półkach:

Po pierwsze - okładka. Tym razem także doświadczymy zmian, ale dla odmiany na lepsze. Zamiast lichej jakości papierowej obwoluty jak w poprzednim tomiku dostaliśmy od wydawnictwa już typowo "mangową", błyszczącą i dobrej jakości.
Ponadto wyjaśnia się wreszcie w przypisku od autorów, czemu każdy rozdział ma własny wstęp - manga ukazywałą się cotygodniowo w odcinkach w "Shonen Magazine", więc autorzy niejako musieli przypominać czytelnikom skomplikowaną fabułę.
Ponownie mamy tu nieproporcjonalne długości obu historii - większość tomiku zajmuje, genialne zresztą, zakończenie pierwszej, a tylko ostatnie 40-parę stron zajmuje druga opowieść. Ta pierwsza zresztą ma swoje smaczki - jaki autor dopisuje tekst "a kuku! <3" przy szkielecie zamordowanej osoby i jeszcze dorysowywuje mu minki xD? No serio... Drugi "smaczek" to piękny art na str. 153 narysowany inną techniką niż normalnie stosuje się w mangach (przypomina bardziej fragment kredkowanego artboooka).
Jeśli chodzi o "Zabójstwa na wyspie Hiho", to te 40-parę stron w zasadzie zdążyło już bardzo dobrze zarysować fabułę. Opowieść zaczyna się zabawnym, krótkim podstępem matki w stosunku do swojego syna :> , potem z kolei jest krótka "wymiana zdań" między Kindaichim... a kurą. Generalnie mam wrażenie, że manga jest momentami nieco bardziej zabawna niż anime.
Szkoda, że w Polsce tytuł ten nie odniósł sukcesu i wydano tylko 7 tomików. Byłby to naprawdę świetny kąsek dla fanów mangi, tym bardziej że przez całe lata krymninał to chyba gatunek, który najrzadziej jest u nas wydawany...

Po pierwsze - okładka. Tym razem także doświadczymy zmian, ale dla odmiany na lepsze. Zamiast lichej jakości papierowej obwoluty jak w poprzednim tomiku dostaliśmy od wydawnictwa już typowo "mangową", błyszczącą i dobrej jakości.
Ponadto wyjaśnia się wreszcie w przypisku od autorów, czemu każdy rozdział ma własny wstęp - manga ukazywałą się cotygodniowo w odcinkach w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zapiski Detektywa Kindaichi t. 4 Yozaburo Kanari, Fumiya Sato
Ocena 7,9
Zapiski Detekt... Yozaburo Kanari, Fu...

Na półkach:

Pierwszy z tej serii mangowej tomik, którego obwoluta została zamieniona na typowo "japońską". W związku z tym zamiast dotychczasowej solidnej kartonowej oprawy z zagiętymi bokami z przodu i z tyłu otrzymaliśmy miękką kartonikową okładkę z papierową, cienką obwolutą lichej jakości.
Kolejna "gratka" w wersji polskiej to brak przetłumaczenia noty od autorów (i jednoczesnego zostawienia małego obrazka na dole strony, przez co całość wygląda dość pustawo). Z kolei w połowie mangi jakiś geniusz uznał, że to dobre miejsce na podanie informacji o zmianach w sprzedaży wysyłkowej :/
Kreska, jak zwykle, urzeka. Już sam art na okładce jest niesamowity, zupełnie jakby był narysowany i pokolorowany na papierze o specjalnym rodzaju nieco szorstkiej powierzchni. W rogu kadru na jednej ze stron jest też narysowana nocna lampka witrażowa, która dodaje "smaczku" i oddaje klimat tamtych czasów :)
Jeśli chodzi o historie, to zdecydowanie dłuższe w tym tomiku jest dokończenie zaległej niż rozpoczęcie nowej. Zastanawia mnie w niej tylko jedno... skoro most był zniszczony to na jaki most wszedł Kindaichi? Znalazłam też niestety ewidentny minus pierwszej opowieści - jest w niej kolejna nieuzasadniona śmierć, zupełnie jakby seria była jakąś mroczną wersją "50 twarzy samobójstwa w kryzysowych okolicznościach"... Co do drugiej opowieści, to znałam już ją z anime i fakt ten zdecydowanie popsuł przyjemność z czytania. Mimo wszystko fabuła jest bardzo ciekawie poprowadzona i chętnie przeczytam jej dalsze rozwinięcie w wersji mangowej.

Pierwszy z tej serii mangowej tomik, którego obwoluta została zamieniona na typowo "japońską". W związku z tym zamiast dotychczasowej solidnej kartonowej oprawy z zagiętymi bokami z przodu i z tyłu otrzymaliśmy miękką kartonikową okładkę z papierową, cienką obwolutą lichej jakości.
Kolejna "gratka" w wersji polskiej to brak przetłumaczenia noty od autorów (i jednoczesnego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zapiski Detektywa Kindaichi t. 3 Yozaburo Kanari, Fumiya Sato
Ocena 8,0
Zapiski Detekt... Yozaburo Kanari, Fu...

Na półkach:

Jak zwykle tomik opowiada dwie historie. Cóż, mimo, że znając "The Tokyo Zodiac Murders" mogłam się domyślić mniej-więcej chociaż części tricków z pierwszej opowieści, to jednak zakończenie okazało się zaskakujące. Z kolei motyw z "rajskim jabłkiem" uważam za całkowicie zbędny, w zasadzie możnaby na jego miejsce wstawić cokolwiek innego. Być może kiedyś miał on być szokujący, lecz teraz, w 2016 roku, nie jest to nic szczególnego. W niektórych scenach bardzo podobają mi się dialogi oraz wytłumaczony sposób dedukcji. Na minus niepotrzebna śmierć paru osób na sam koniec... W każdym bądź razie póki co jest to jeden z moich ulubionych odcinków.
Jeśli chodzi o drugą historię, to aż wieje od niej japońskością ("Dokkiri camera", anyone?). Początek jest, szczerze powiedziawszy, dość nudny, po czym fabuła się rozwija. Strój "śnieżnego demona", jak również pojawienie się nadinspektora jak najbardziej na plus.
Od strony graficznej nadal kocham zamiłowanie do rysowania szczegółów w tle przez autorów <3 Ach, no i cieniowanie! Jest wspaniałe, szczególnie gdy w pewnych scenach postacie są oświetlone przez mocne źródło światła.
Na minus - ponownie - polski sposób wydania. Wszystko zostało odwrócone na europejską modłę, przez co uważny czytelnik zauważy w drugiej historii (a raczej nie zauważy...) sztuczki z lustrem, które w "naszej" wersji... nie są wcale pokazane, a obrazy patrzą się raz w lewo, raz w prawo :/
Cóż, tomik nr 4 pochłonęłam od razu po tym, także mimo tych paru wad polecam lekturę :3

Jak zwykle tomik opowiada dwie historie. Cóż, mimo, że znając "The Tokyo Zodiac Murders" mogłam się domyślić mniej-więcej chociaż części tricków z pierwszej opowieści, to jednak zakończenie okazało się zaskakujące. Z kolei motyw z "rajskim jabłkiem" uważam za całkowicie zbędny, w zasadzie możnaby na jego miejsce wstawić cokolwiek innego. Być może kiedyś miał on być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to mój drugi komiks nie będący mangą (nie licząc przeczytanych za dzieciaka) po który sięgnęłam, jednak zdecydowanie bardziej porywa niż jego poprzednik.
Mamy tutaj przedstawione pięć historii, z których każda reprezentuje inny typ opowieści i nieco inny (moim zdaniem) poziom:
1. "Dziewczynka" - historia spinająca wszystko razem z ciekawym zakończeniem, jednak nic ponadto. [Edit: Przeczytałam początek jeszcze raz i wtedy wszystko nabrało sensu (bądź też nie, zależy jak na to spojrzeć...), także polecam gorąco ponowne przeczytanie tej historii po ukończeniu całej książki - historia nagle staje się o wiele lepsza!]
2. "Hotel" - najbardziej surrealistyczna i moja ulubiona opowieść z tu przedstawionych, chociaż ciężko się w niej doszukać "drugiego dna" bez głębszego (i może nieco naciąganego) zastanowienia. Mimo wszystko końcowa ilustracja powala.
3. "Czempion" (strasznie nie podoba mi się takie spolszczenie, bleh...) - razem z "Prorokiem" "najgłębsze" opowieści w książce. Końcówka nakłania do przemyśleń.
4. "Eksperyment" - gdzieś w połowie tej historii domyśliłam się, jakie będzie zakończenie. Nie wiem czy miał na to wpływ brak innowacyjności autora czy raczej fakt, że sama nosząc okulary patrzę na pewne sprawy inaczej (:P) i nic mnie już chyba nie zaskoczy pod względem, co można zrobić z "oczami" w fikcji. Sposób narysowania ostatniej ilustracji budzi mój niesmak, choć raczej z innych powodów niż autor zaplanował.
5. "Prorok" - razem z eksperymentem najbardziej wnikliwe opowiadanie, choć mam wrażenie że podobną historię już gdzieś widziałam albo czytałam.
Przechodząc do ogółów, sposób rysowania autora kojarzy mi się mocno z drzeworytami i mimo, że lubię tą technikę, to momentami sposób rysowania oczu jest dość odpychający.
Dość ciekawym rozwiązaniem kreującym atmosferę są czarne tła, a konkretnie czarne kartki z "białymi" rysunkami. Cóż, jest to jakiś pomysł na wytworzenie nastroju w medium nie niosącego dźwięku. Równie ciekawym rozwiązaniem jest brak dialogów, dlatego też tym bardziej jestem zniesmaczona spolszczeniem jednego z rozdziałów - nie dość, że tłumacz się nie napracował to jeszcze odwalił fuszerkę. Co prawda SJP wyróżnia takie słowo, jednak chyba prawie nikt nie używa tej wersji pisowni. W każdym bądź razie zarówno czarno-białe rysunki, jak i brak dźwięku (dialogów) przywodzą na myśl kino nieme oraz sprawiają, że książkę połyka się dosłownie w kilkanaście minut.
Mimo, iż pozycja ta nie jest może jakaś wyszukana, to jednak na pewno sięgnę po inny komiks autora jeśli nadarzy się taka okazja :)

Jest to mój drugi komiks nie będący mangą (nie licząc przeczytanych za dzieciaka) po który sięgnęłam, jednak zdecydowanie bardziej porywa niż jego poprzednik.
Mamy tutaj przedstawione pięć historii, z których każda reprezentuje inny typ opowieści i nieco inny (moim zdaniem) poziom:
1. "Dziewczynka" - historia spinająca wszystko razem z ciekawym zakończeniem, jednak nic...

więcej Pokaż mimo to