-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński3
-
Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus9
Biblioteczka
2016-12-01
2015-02-17
Jestem swiezo po relekturze "Drwala". Kiedys ksiazka bylam oczarowana, teraz - po przeczytaniu jeszcze innych dziel Witkowskiego - troche mnie zawodzi i smuci. Nie moge sie oprzec, ze miala posluzyc glownie podreperowaniu sytuacji finansowej autora, co oczywiscie samo w sobie nie jest niczym zlym, ale po drodze zabraklo pomyslu, szlifu, checi? i autor ukonczyl ja na etapie szkicu, opisujac swoj wyjazd do zimowych Miedzyzdroi w poszukiwaniu inspiracji. Jezyk nie jest juz tak cudownie gietki i plastyczny, jak w "Barbarze...", a watek glowny zostal bezlitosnie zgilotynowany przed rozwiazaniem. Przeogromna zaleta jest obrazek listopadowych Miedzyzdroi, cudowna mieszanka niekielznanego piekna baltyckiego wybrzeza i nieco zmrozona i podlana lodowatym deszczem kiczowata pstrokacizna nadmorskich miasteczek. Plener ten chwyta mnie za dusze i sam generuje 2 dodatkowe gwiazdki
Jestem swiezo po relekturze "Drwala". Kiedys ksiazka bylam oczarowana, teraz - po przeczytaniu jeszcze innych dziel Witkowskiego - troche mnie zawodzi i smuci. Nie moge sie oprzec, ze miala posluzyc glownie podreperowaniu sytuacji finansowej autora, co oczywiscie samo w sobie nie jest niczym zlym, ale po drodze zabraklo pomyslu, szlifu, checi? i autor ukonczyl ja na etapie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Muszę przyznać, iż ogromnie zirytowała mnie ta pozycja! Nie mogę ścierpieć marketingowego zabiegu powielającego obiegowy wizerunek rodziny Beksińskich i żerowania na koncepcie "mroku" czy tragedii" okalającym tą postać. W efekcie dostajemy grobowcową i niepokojącą okładkę z dramatycznym podtytułem - "Dzień po dniu kończącego się życia", które to elementy nijak nie licuję z treścią książki!
A cóż w środku? Rozmowa z Wiesławem Banachem, dyrektorem sanockiego muzeum Beksińskiego i przyjacielem zarazem. Jest to portret artysty nieco laurkowy, mdły i pisany na modłę akademii szkolnej, co znającego losy Beksińskiego zmierzi, a nieobeznanego nie zachęci, no ale pójdźmy dalej.
Dzienniki. Jako, że jestem po lekturze "Portretu Podwójnego" Magdaleny Grzebałkowskiej, bardzo chętnie poznawałam codzienność malarza i jego zmagania, nawet jeśli trzeba było przedzierać się przez opisy pogody i perypetie zaopatrzeniowe. Jednak wybór tych fragmentów jest absolutnie skandaliczny! W dziennikach zieją ogromne luki, które często winny być wypełnione ważnymi wydarzeniami z rodziny Beksińskich, które często jawią się jedynie jako drobne wzmianki w późniejszych wpisach!
Jestem zła. Mam wrażenie, że autor w ogóle nie znając specyfiki tematu, nie znając tak na prawdę samego malarza (poznali się 5 lat przed śmiercią artysty), dorwał się do jakiś fragmentów dzienników i naprędce wydał, nawet nie czytając uprzednio, bo BEKSIŃKI i MHROK i SIĘ SPRZEDA. Gardzę
Muszę przyznać, iż ogromnie zirytowała mnie ta pozycja! Nie mogę ścierpieć marketingowego zabiegu powielającego obiegowy wizerunek rodziny Beksińskich i żerowania na koncepcie "mroku" czy tragedii" okalającym tą postać. W efekcie dostajemy grobowcową i niepokojącą okładkę z dramatycznym podtytułem - "Dzień po dniu kończącego się życia", które to elementy nijak nie licuję z...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to