rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Przeczytałam i nie wiem, co napisać. Książka jest... niezwykła. Ostrożnie podchodzę do pozycji "utytułowanych". O "Baśni..." usłyszałam na dobrą sprawę dopiero, gdy przyznano jej Nike. Zamówiłam, a zaraz gruchnęła wieść, że powieść otrzymała też Zajdla.

Te dwie nagrody plus Nagroda Wielkiego Kalibru, to w sumie jedyne polskie wyróżnienia literackie, które śledzę (na pewno nie wyczekuję z zapartym tchem, ale zawsze sprawdzę, kto wygrał, bo a nuż coś dla siebie znajdę). Przejrzałam trochę internet i o Radku i jego książce zrobiło się naprawdę głośno, dopiero po ogłoszeniu wyników Nike. Wcześniejsza kampania promocyjna praktycznie nie istniała. Zresztą któryś komentator zauważył, że jest to zwycięstwo dobrej książki, która obroniła się sama. Nie popularnością, rzeszą fanów, skandalem czy dyskursem, który się wokół niej toczył. Z ciekawości zajrzałam też do Laudacji, jaką wygłosił przewodniczący jury prof. Paweł Próchniak:

"Ta książka to klechda. Jak każda klechda jest triumfem wyobraźni, ale zarazem dotyka twardej rzeczywistości, prawdziwego świata. Snuje historię nie z tej ziemi i jednocześnie opowiada o czymś, co drzemie w realnej historii, w naszej wspólnej podświadomości, w podglebiu języka, którym mówimy. W tym paśmie realności, z którym mierzy się "Baśń o wężowym sercu", jest coś poruszającego i okrutnego zarazem – coś, co powinno zostać opowiedziane i być może nie ma na to innego języka, niż dziwna, niedzisiejsza dykcja poetyckiej klechdy."

W Czasie Kultury jest głęboka analiza motywów i porównanie Rakowego Szeli do wizerunków bohatera w innych tworach kultury. Wszystkie te mądre wypowiedzi podkreślają, że jest w tej historii więcej, że trzeba tam poszukać głębiej, by docenić kunszt i wartość.

Nie wiem, czy ja się stałam szczególnie mądrzejsza (XD), ale na pewno mi się ta książka podobała. Sama nie dostrzegłabym tyle, co mądre głowy, więc podzielę się po prostu moim prostym odczuciem.

Gdy zaczęłam czytać, pierwszym, co mi pozytywnie kliknęło, był styl. Archaiczny, trochę sienkiewiczowski (choć w treści zupełnie antysienkiewiczowski), ale bardzo przyswajalny. Nie było tu konstrukcji składniowych, które miałby wywoływać sztuczną atmosferę jakiejś przeszłości. Wyszło naturalnie, czułam się, jakbym czytała ludową baśń. Ten folklor, szczególnie na początku, był bardzo wyczuwalny.

Już podtytuł "Wtóre słowo o Jakubie Szeli" może wskazywać, że osią będzie życie Jakuba Szeli i faktycznie, powieść jest zbudowana, jak pewna relacja z życia kogoś, kto znany jest jedynie jako przywódca rabacji galicyjskiej. Więc najpierw jest on biednym chłopem, szabesgojem, musi odrabiać pańszczyznę na łąkach szlachcica Wiktoryna Bogusza, niewiele wie o świecie i życiu. Potem dojrzewa do tego, by stać się przywódcą rabacji. Jeszcze jako młodzieniec zakosztuje okrucieństwa pana i rozczarowania miłością, czyli jak to w bajce. A że okazuje komuś słabemu życzliwość, spotyka go nagroda. Otrzymuje wskazówkę, jak spełnić swoje marzenie, bo Szela nie chce być dłużej "chamem", chce być "panem". I tu wkrada nam się znów folklor, ponieważ jego początkową tułaczkę poznajemy poprzez swoiste przypowieści, nieodmiennie opatrzone "ludzie powiadali". Więc nie wiemy, czy faktycznie Szela tego wszystkiego dokonał, czy tak po prostu obrosła jego legenda (a z historii wiemy, czego dotyczyła).

I dochodzimy do momentu, w którym książka zaczęła mi przypominać Mistrza i Małgorzatę. Szela zawarł znajomość z wieloma nadnaturalnymi postaciami: gadającym kotem - Kocmołuchem, dobrymi-niedobrymi czartami, czarodziejskimi wężami, Złym Człowiekiem, rusałką, wiedźmą, wężowymi ludźmi. Zaczął poznawać ten magiczny świat, by wreszcie zejść do Podziemi. Jak to w bajkach bywa - uważaj, czego sobie życzysz. Ta część podobała mi się najbardziej, mimo że była klasyczną podróżą protagonisty ku Graalowi. Nie będę dalej spoilerować, ale od tego momentu już domyślałam się, jak zakończy się powieść. Nie myliłam się.

Takie rozwiązanie i przedstawienie Szeli miało go chyba w pewien sposób odczarować, ponieważ zwykle jest on przedstawiany albo jako zdrajca Polaków, który mordował szlachtę, duchowieństwo, kobiety i dzieci, albo jako jedyny wyzwoliciel chłopów. Natomiast u Radosława Raka nie jest ani jednym, ani drugim albo i jednym, i drugim, zależy, jak my to odczytamy. Na początku mnie to trochę rozczarowało, bo pomyślałam - jak to? Nie ma przemiany złego w dobrego, dobrego w złego, nie ma nauczki, nie ma wyzwolenia, nie ma jakiejkolwiek zmiany? Więc po co ta cała rabacja, po co te życzenia? Dochodzimy do wniosku, że wszystko dotyczyło zemsty, odpłacenia. Mordy, okrucieństwa rabacji nie są po to, by coś zmienić, by wymusić na kimś reformy. Prowadzą do prywatnych, bezlitosnych vendett przeciwko tym, którzy wcześniej bywali okrutni. Rabunek za rabunek, gwałt za gwałt, okaleczenie za okaleczenie. Nie ma tu romantycznej rewolucji, a przywódca nie jest Janosikiem - szlachetnym zbójem. Napadnięta szlachta na początku ukazywana jest jako zepsuta, skostniała, bezwzględna. I znów możemy współczuć i jednym, i drugim albo żadnym. Nasze sympatie się odwracają. Szela też chce zostać panem, nie dlatego by pomóc swoim ziomkom, ale by wziąć odwet, odzyskać dziewczynę.

I to trochę smutne, ale jak się dobrze zastanowić, to życzenie Szeli zostało spełnione, a co się z tym dalej wiązało, to sprawdźcie sami.

Przeczytałam i nie wiem, co napisać. Książka jest... niezwykła. Ostrożnie podchodzę do pozycji "utytułowanych". O "Baśni..." usłyszałam na dobrą sprawę dopiero, gdy przyznano jej Nike. Zamówiłam, a zaraz gruchnęła wieść, że powieść otrzymała też Zajdla.

Te dwie nagrody plus Nagroda Wielkiego Kalibru, to w sumie jedyne polskie wyróżnienia literackie, które śledzę (na pewno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze, co mnie uderzyło po rozpakowaniu to objętość... Książka ma 123 strony i bardzo szerokie marginesy. To jeszcze nie jakiś duży minus, nie wszystko musi być biblijnym klockiem, by mieć wartość literacką.

Fabułę "Sztormowych ptaków" określa enigmatyczna zapowiedź: "Rozpaczliwa walka islandzkich rybaków z bezlitosnymi siłami natury." To, co mnie przekonało do zakupu, to blurb, a szczególnie dwa fragmenty: "Na pełnym morzu ludzie nie mają zbyt wielu możliwości ratunku. Ze statków przebywających na tych samych łowiskach [co kuter, na którym przebywają nasi bohaterowie] docierają do nich sygnały s.o.s. Wszyscy walczą o życie." oraz "Dzięki gęstej i pełnej napięcia narracji (...)". Uwielbiam książki, w których autorzy przywiązują wagę do narracji, zdają sobie sprawę, że jest ważna, że jest integralnym elementem historii, a nie tylko narzędziem do jej opowiedzenia.

W życiu prywatnym rzadko robię rzeczy ekstremalne. Nie obawiam się ryzykownych aktywności, ale takich, w których znacznie utrudnione lub wręcz niemożliwe byłoby przyjście mi z pomocą przez innych ludzi. Dlatego bardzo wstrząsnęła mną śmierć Mackiewicza. Nie potrafię sobie wyobrazić, co czuł, siedząc w tym namiocie z przeświadczeniem, że nikt go nie uratuje. Albo turyści uwięzieni w zalanej wodą jaskini w Tatrach... Nikt po ciebie nie przyjdzie, bo od służb ratowniczych oddziela cię woda, pogoda, przepaść, ogień itp. Brrr... Mam ciarki. I ten fragment z okładki o tym, że islandzcy rybacy znaleźli się w rozpaczliwym położeniu podczas sztormu i że nikt nie może im pomóc, bo wszyscy wokół są w takiej samej sytuacji, że oni nie będą mogli nikogo uratować, odpowiedzieć na wezwanie, bo sami mają problemy, związało mi żołądek w supeł. I takich emocji oczekiwałam po tej lekturze, że będę przeżywać dokładnie to samo, co ci marynarze i borykać się z tą samą beznadzieją i dylematami, że będę się bała tego, co na następnej stronie.

Karasonowi udaje się to wszystko. To na pewno nie jest książka, którą, mimo jej niewielkiej objętości, przelecicie raz dwa. Mimo że to taka miniatura, to wymaga skupienia i zaangażowania. Ja czułam się, jakbym wpadła do tego oceanu, który tak niezwykle Karason opisuje, i musiała się utrzymywać na powierzchni, rozgarniać gęste, przytłaczające słowa.

Historia trawlera Mewa, który w środku zimy wyrusza na łowiska i zostaje na nich uwięziony przez brutalny, lodowaty sztorm, przedstawiona jest jakby na trzech płaszczyznach: po pierwsze, załogi walczącej z żywiołem o swoje życie, po drugie, statku, który jest pułapką, ale jednocześnie jedynym ratunkiem, i po trzecie, natury, która karmi, jest znajoma, oswojona, ale potrafi być śmiertelnie niebezpieczna, nieprzewidywalna i nieubłagalna. Na pokładzie znajdują się marynarze z ogromnym doświadczeniem, dla których nie jest to pierwsza wyprawa na łowiska, którzy przeszli i widzieli niejedno, którzy znają morze, jego humory i ryzyko. A gdy nadchodzi sztorm stają do pojedynku z naturą, pragnąc za wszelką cenę pozostać na powierzchni.

Cała ta walka mnie jednocześnie fascynowała i przerażała, z każdą stroną rósł mój szacunek do tych ludzi i ich niezłomnej siły. Nie potrafiłam nie wyobrażać sobie siebie na ich miejscu, czy byłoby mnie stać na taki hart, czy to że się nie poddawali, wynikało z ich "zaprawienia", czy każdy z nas, ja też, w chwili takiej próby potrafiłby zmusić się do wyjścia na zalewany lodowatą wodą pokład, śliski od lodu, kolebiący się na boki, i odłupywać metalową rurą lód, by zmniejszyć zanurzenie statku? Musiałam odłożyć na chwilę książkę, gdy załoga stanęła przed trudną decyzją - nie będę wam psuć przyjemności, mówiąc jaką - która mogła ich uratować lub okazać się później tragiczną w skutkach. Czułam atawistyczny lęk przed tym, że trzeba się bardziej narazić, by się uratować.

Karason pokazuje nam fizyczne i psychiczne reakcje na zagrożenie. Jest przy tym bardzo łagodny w ocenie poszczególnych postaw, z pewną czułością wypowiada się o potędze morza.

To opowieść o islandzkich rybakach, którzy świadomie wybierają taką pracę, bo nie potrafią nic innego, ale nie są z tego powodu nieszczęśliwi. Tak już musi być, bo tak było od wieków i tak będzie dalej. Przyjmują to z wszystkimi zaletami i wadami, konsekwencjami, z którymi muszą zmierzyć się na lądzie. Niezwykle do mnie to przemówiło, a pewne rzeczy, jak choćby poniższy cytat zostaną ze mną na dłużej: "A zresztą, co ona tam wie o pracy na morzu czy niebezpieczeństwach czających się na wodach oceanu; matka nigdy nie trudniła się marynarskim fachem, choć przecież straciła ojca, brata i dziadka na morzu."

Mimo emocjonującej treści rytm powieści jest spokojny, a pełną napięcia walkę o przetrwanie spowalniają retrospekcje. Nie mamy jednak uczucia, że książka jest statyczna, że tempo jest zbyt wolne. Wręcz przeciwnie ani akapity rozciągające się na całe strony, ani długie rozbudowane zdania nie wpływają negatywnie na zaangażowanie. Mam wrażenie, że ta pozorna "powolność" potęguje poczucie obawy, co będzie dalej.

Z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę tym, którzy szukają czegoś innego. To zupełnie inny sposób przedstawienia opowieści - w sposób skondensowany, z pełnowymiarową treścią i jakimś takim minimalizmem (?), który jednak w ogóle nie robi wrażenia niedostatku stylistycznego.

Polecam!

Pierwsze, co mnie uderzyło po rozpakowaniu to objętość... Książka ma 123 strony i bardzo szerokie marginesy. To jeszcze nie jakiś duży minus, nie wszystko musi być biblijnym klockiem, by mieć wartość literacką.

Fabułę "Sztormowych ptaków" określa enigmatyczna zapowiedź: "Rozpaczliwa walka islandzkich rybaków z bezlitosnymi siłami natury." To, co mnie przekonało do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ta książka to dla mnie ogromny misz masz odczuć. Zaczyna się brutalną zbrodnią i porwaniem dzieci, które wychowywane są następnie przez mordercę ich rodziców. Brzmi strasznie, prawda? To świetny zaczynek do zbudowania złożonych postaci - trzy porwane dziewczynki mogą mieć traumę, mogą nienawidzić kogoś, kto je wychowuje, dba o nie, kocha je; mogą go też polubić, czy mogą mu wybaczyć?

Fabułę śledzimy oczami Jude, która wraz z siostrami musi odnaleźć się w krainie elfów, co człowiekowi pozbawionemu zdolności magicznych nie przychodzi łatwo. Czuje się inna, słabsza a i elfy nie dają jej zapomnieć o tym, że nie pochodzi z ich świata i traktują ją jak kogoś gorszego sortu. Jest dobrze zarysowana, widać, że trudne dzieciństwo odcisnęło na niej piętno - ma swoje wady i słabości. Nie ma być osobą do lubienia. Może wkurzać, może zadziwiać i może oburzać. Nie jest krystaliczna i taka nie miała być. Choć gdzieś tam obok i tak cały czas jej kibicujemy.

Naprawdę dobrze mi się czytało tę książkę - okrucieństwo pięknych elfów, polityczne intrygi i wiele zwrotów, które pokazywały i nam, i Jude, że nic nie jest takie, jak może się wydawać.

Chyba jedyne moje zastrzeżenia są do tego, że przewidziałam element romantyczny, choć chemia między bohaterami jest naprawdę dobrze zbudowana, oraz do znikomo zarysowanego świata przedstawionego. Jude i Camden - ach! Nie są cukierkowi, ich nienawiść nie jest wydumanym wymysłem autorki, który ogranicza się do sporadycznych "nienawistnych spojrzeń" i wymieniania infantylnych epitetów.

Nie będę się skupiać na poszczególnych częściach, ale cykl jako całość przykuł mnie do siebie i w sumie szybko sięgałam po kolejne tomy (wszystkie za darmo w empikGo - fuck yeah!).

Czasami zdarzały się wątki czy sceny nie do końca przemyślane, jakby autorka nagle wpadła na jakiś pomysł i go dołożyła do opowieści, na zasadzie - o fajnie będzie. A czasami wątki istotne dla całej powieści czy z perspektywy osobowości bohaterów, ich przemian czy sylwetki psychologicznej były przedstawione powierzchownie i ledwo wzmiankowane.

Z młodzieżówek, które ostatnio czytałam jedna z lepszych. Jeszcze jej trochę do ideału brakuje, ale jest dobrze!

Ta książka to dla mnie ogromny misz masz odczuć. Zaczyna się brutalną zbrodnią i porwaniem dzieci, które wychowywane są następnie przez mordercę ich rodziców. Brzmi strasznie, prawda? To świetny zaczynek do zbudowania złożonych postaci - trzy porwane dziewczynki mogą mieć traumę, mogą nienawidzić kogoś, kto je wychowuje, dba o nie, kocha je; mogą go też polubić, czy mogą mu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ta książka była dla mnie klasycznym guilty pleasure. Przeczytałam ją szybko i stanowiła dobry "zapychacz czasu" podczas pandemii.

Pierwsze co mi nie do końca odpowiadało to trochę "śmieszkowy" styl. Lubię jak narracja i bohaterowie wypowiadają się ironicznie, często z gorzką, dowcipną autoironią, ich riposty są celne i zabawne. Nie wiem, czy to kwestia wieku i już wyrosłam z takiego "sarkastycznego" (ale też trochę infantylnego) humoru, czy po prostu stylu autorki, ale momentami się krzywiłam. W kolejnych książkach jest trochę lepiej nadal jest "arcydowcipnie", ale już niektóre teksty tak nie kłują po oczach.

Fabuła ma potencjał, ale tak niespodziewanie się urywa. Brakowało mi wielkiej epickiej sceny - punktu kulminacyjnego. Było tak - dzieje się, dzieje się, napięcie rośnie, problemy, akcja i potem buch - koniec. I w sumie nie wiadomo jak i dlaczego się skończyło.

Miałam też problem z bohaterami, jakoś się nie przywiązałam i nie ujęli mnie niczym. Miałam wrażenie, że ich głównym zadaniem było przerzucanie się "tekstami". Sytuację dla mnie ratował Ramzes z Matyldą i ich relacja - tak!

Taka sobie młodzieżówka.

Ta książka była dla mnie klasycznym guilty pleasure. Przeczytałam ją szybko i stanowiła dobry "zapychacz czasu" podczas pandemii.

Pierwsze co mi nie do końca odpowiadało to trochę "śmieszkowy" styl. Lubię jak narracja i bohaterowie wypowiadają się ironicznie, często z gorzką, dowcipną autoironią, ich riposty są celne i zabawne. Nie wiem, czy to kwestia wieku i już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie wiem, czy to książka na miarę Pulitzer'a, ale przeczytałam ją dość szybko i bez zgrzytów. Co prawda miałam na początku problem ze wgryzieniem się w historię i ciągle czekałam na to wielkie WOW, a ono nie nadchodziło.

Mimo to uważam, że to była interesująca lektura. Trochę o przemijaniu, trochę o współczesnych dorosłych, którzy nie umieją lub nie chcą umieć byś dorosłymi, nawet o tym, kiedy przestaje się być "młodym" a kiedy staje "dorosłym". Oczekiwałam opowieści "drogi", w której bohater napotykając różne punkty podróży zmienia się, doświadcza, ale tu jakby podróż nie była tak istotna.

Co naprawdę mi się podobało to narracja. Początkowo bezosobowa, w miarę czytania i zagłębiania się w lekturę nabiera emocjonalności i barw, byśmy na końcu mogli odkryć, że narrator ma imię i to w dużej mierze on przechodzi przemianę. Narrator towarzysząc protagoniście, odkrywa swoje uczucia, zagłębia we wspomnienia, by podjąć pewne decyzje. Jednak nie od razu wiemy, kim jest narrator, skąd się wziął. I takie płynne przejścia z obojętności w emocjonalność, zaangażowanie narratora bardzo mi się podobały. Choć sama historia nie jest szczególnie odkrywcza, a Marny mnie odrobinę irytował.

Za tę narrację dam 7, choć to raczej solidna 6.

Nie wiem, czy to książka na miarę Pulitzer'a, ale przeczytałam ją dość szybko i bez zgrzytów. Co prawda miałam na początku problem ze wgryzieniem się w historię i ciągle czekałam na to wielkie WOW, a ono nie nadchodziło.

Mimo to uważam, że to była interesująca lektura. Trochę o przemijaniu, trochę o współczesnych dorosłych, którzy nie umieją lub nie chcą umieć byś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytałam tę książkę na dwa razy. Za pierwszym podejściem miałam problem z zaangażowaniem, fabuła toczy się powoli, a głównym wątkiem jest przemiana tytułowej Kirke - z zaszczutej, nieśmiałej i pogardzanej młodej córki boga Heliosa, w... No własnie w kogo?

Książka odleżała jakiś czas i sięgnęłam po nią, dając jej drugą szansę, i tym razem przeczytałam ją w dwa wieczory. Początkowa niechęć chyba wynikła z tego, że Kirke nie przypadła mi do gustu, była taka "bezwolna". Nawet dla ukochanego brata była popychadłem, ważna wtedy gdy była potrzebna. Strasznie mnie irytowała ta jej niemoc, choć czułam, że to się zaraz zmieni, bałam się, że stanie się przerysowana w drugą stronę - silna i niepokonana. Po tym powolnym wstępie, historia mnie pochłonęła, a autorka tak wiarygodnie wplotła postać Kirke w historię Dedala, Odyseusza, Prometeusza i innych, że aż musiałam sobie odtwarzać w głowie, co pamiętam z mitologii i ile dołożyła od siebie Madeline Miller. Całość wypada naprawdę wiarygodnie, a fabuła pasuje idealnie do "mitów". To nie jest zapożyczenie postaci z mitologii dla współczesnej historii. To tak naprawdę opowiedzenie mitu o Kirke od nowa. Przy czym jej problemy wcale nie nieaktualne. Bogini musi stawić czoło przeciwnościom i losowi, z którym czasem przegrywa, który daje jej nauczki, ale brnie naprzód. Nie jest idealna, jest "boska" i zarazem bardzo "ludzka". To postać, z którą bardzo łatwo się utożsamić, z jej bezsilnością, zranionym sercem, zazdrością i jednocześnie siłą, którą w sobie odkrywa.

Nietuzinkowa opowieść, idealna na leniwe popołudnie w słoneczny dzień. Ładny styl i narracja. Mi się podobało!

Czytałam tę książkę na dwa razy. Za pierwszym podejściem miałam problem z zaangażowaniem, fabuła toczy się powoli, a głównym wątkiem jest przemiana tytułowej Kirke - z zaszczutej, nieśmiałej i pogardzanej młodej córki boga Heliosa, w... No własnie w kogo?

Książka odleżała jakiś czas i sięgnęłam po nią, dając jej drugą szansę, i tym razem przeczytałam ją w dwa wieczory....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czarny kryminał noir Chabona jest napisany językiem giętkim i elastycznym. Stylem przypomina Raymonda Chandlera, ale jego narracja przesiąknięta jest "żydowskością". Autor porusza się w tym zamkniętym świecie sprawnie, a wiarygodność stoi na tak wysokim poziomie, że aż musiałam sprawdzić, czy nie wykorzystał jakiś prawdziwych, nieznanych mi epizodów z historii narodu żydowskiego. Stworzył alternatywną rzeczywistość, w której po II wojnie światowej uciekinierzy z Palestyny i Żydzi, którzy przetrwali Holokaust osiedlają się w USA. Jest ich tak wielu, że Kongres, chcąc im pomóc, przyznaje im tymczasowo okręg Sitka na Alasce we władanie. "Tymczasowość" rozciąga się na 60 lat, a Sitka staje się ich ojczyzną.

Akcja rozpoczyna się trupem, a głównym bohaterem jest, jak to w kryminałach hard boiled, policjant-detektyw, z przeszłością, nieudanym małżeństwem, alkoholizmem i ciągotami do autodestrukcji. Jego towarzyszem jest ogromny pół-Żyd, pół-Indianin, oraz była żona, która nagle zostaje jego szefem. Trup też nie jest byle kim. A wszystko pływa w ciężkiej zupie ironii, cynizmu, sceptycyzmy, czarnego humoru, zepsucia i końca pewnej epoki dla Żydów z Sitka, którzy lada moment mają zostać wysiedleni.

Nie każdemu może podpasować ta książka. Nie jest to lekka lektura, styl jest ociekający wręcz bon-motami, zdaniami gwoździami, a wypowiedzi bohaterów są naszpikowane ripostami. Wszystko jest karykaturalne i jakby przerysowane, ale Chabon świetnie sobie radzi z tą konwencją i choć musiałam czasem odłożyć książkę na chwilę, bo czułam się przytłoczona, to jednak polecam, by spróbować czegoś "innego".

Jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić to fabuła. Cała intryga kryminalna została skrojona lokalnie i w skali okręgu Sitka wypadała wiarygodnie i interesująco, nawet ingerencja wszechwładnych agentów pasowała do tej wizji. Niestety w momencie kiedy wykraczamy nie tylko poza Alaskę, ale również poza USA i kontynent, akcja wydała mi się szyta trochę za grubymi nićmi. Gdyby nie aspirowała do międzynarodowej afery, wypadłaby zdecydowanie lepiej.

Nie dla każdego, ale warto przeczytać.

Czarny kryminał noir Chabona jest napisany językiem giętkim i elastycznym. Stylem przypomina Raymonda Chandlera, ale jego narracja przesiąknięta jest "żydowskością". Autor porusza się w tym zamkniętym świecie sprawnie, a wiarygodność stoi na tak wysokim poziomie, że aż musiałam sprawdzić, czy nie wykorzystał jakiś prawdziwych, nieznanych mi epizodów z historii narodu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam odrobinę mieszane uczucia. Od wielu lat na pierwszym miejscu w klimatach fantastycznej starożytnej Azji/Japonii jest u mnie saga Rodu Otorii Lian Hearn, Wojnie Makowej nie udało się jej zdetronizować, ale książka wywarła na mnie pewne wrażenie.

Po pierwsze, to naprawdę świetny debiut. Po drugie, książkę przeczytałam w dwa wieczory. Jeśli chodzi o poziom zaangażowania, to książka trzyma przy sobie. Poza opisem masakry, nie było dłużyzn, przynajmniej ja ich nie odczułam. Akcja jest wartka i lekka, choć czasami zbyt szybka? Wątki i sceny przeskakują. gwałtownie, szczególnie to widać pod koniec - kamienne więzienie, doktor Shiro i wyspa. Nie mieliśmy szans dokładnie poznać tych miejsc i zastanowić się nad wydarzeniami, a już zostawaliśmy wyrwani i wrzuceni w następne.

Dla mnie dużo bardziej interesujący byli bohaterowie drugoplanowi i trochę mi było żal, że tak mało czasu im poświęcano. Prym zdecydowanie wiedzie Rinn, a szkoda.

Za to wielkie wrażenie zrobiły na mnie opisy walk, starć, pojedynków, sztuk walk oraz cała ta otoczka "Wschodu" i orientalizmu. Klimat jest i choć cały ten "szamanizm" i magia nie zawsze były zrozumiałe, to wszystko razem tworzy bardzo przyjemną całość.

Dobra i lekka lektura. Nie czuję, bym czytając traciła czas, dobrze się bawiłam!

Mam odrobinę mieszane uczucia. Od wielu lat na pierwszym miejscu w klimatach fantastycznej starożytnej Azji/Japonii jest u mnie saga Rodu Otorii Lian Hearn, Wojnie Makowej nie udało się jej zdetronizować, ale książka wywarła na mnie pewne wrażenie.

Po pierwsze, to naprawdę świetny debiut. Po drugie, książkę przeczytałam w dwa wieczory. Jeśli chodzi o poziom zaangażowania,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trochę się rozczarowałam. Niby nie spodziewałam się wiele, ale gdzieś mi się tliła nadzieja na powtórkę z emocji towarzyszących pierwszemu spotkaniu z Zielonym Wzgórzem. Pewnie nie dałoby się tego przywołać, nawet wtedy gdyby książka była rewelacyjna, ale chciałam znów powrócić do Avonlea.

Moim głównym zarzutem do tej książki jest dołożenia bohaterów, którzy byli na tyle istotni w tej historii i życiu Mateusza i Maryli, że powinni być choćby wzmiankowani w Ani z Zielonego Wzgórza. Wiem, że to miała być "wariacja" na temat życia Maryli, ale jestem wielkim zwolennikiem wierności kanonom. W tej opowieści autorka mocno rozszerzyła tę historię i choć sama w Podziękowaniach tłumaczy, że jej powieść to jej własna interpretacja właściwie kilku zdań na temat przeszłości Maryli, które padają w jednym z rozdziałów Ani z Zielonego Wzgórza, to odczułam pewien zgrzyt.

Maryla jest tu młoda, chodzi do szkoły, i jest bardzo podobna do Ani. Dużo bardziej niż można by to wnioskować na podstawie książek oryginalnych. Zdarza jej się marzyć, popełniać błędy i łamać zasady. Dotykają ją również nieszczęścia, które prowadzą ją do miejsca, w którym poznajemy ją w Ani. Całość ładnie się przenika, choć nadal uważam, że przeszłość Maryli stworzona przez Sarę McCoy jest dużo odważniejsza niż ta, którą mogłaby dla niej wymyślić Lucy Maud Montgomery.

Jest to jednak dość udana wycieczka do Avonlea. Można się uśmiechnąć pod nosem, śledząc dojrzewanie Małgorzaty, wkrótce Lind, poznając ojca Gilbertha, czy postacie o nazwiskach znanych z sagi o Ani. A Zielone Wzgórze nadal jest piękne, ciepłe, rodzinne i uzależniające.
Warto choćby z sentymentu.

Trochę się rozczarowałam. Niby nie spodziewałam się wiele, ale gdzieś mi się tliła nadzieja na powtórkę z emocji towarzyszących pierwszemu spotkaniu z Zielonym Wzgórzem. Pewnie nie dałoby się tego przywołać, nawet wtedy gdyby książka była rewelacyjna, ale chciałam znów powrócić do Avonlea.

Moim głównym zarzutem do tej książki jest dołożenia bohaterów, którzy byli na tyle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ta książka mnie urzekła. Było w niej wszystko, co uwielbiam w literaturze. Śmiało mogę powiedzieć, że została skrojona idealnie dla mnie.

Historia jest nieoczywista, przez cały czas nie wiadomo, kim jest odnaleziona dziewczynka, a roszczenia wysuwają aż trzy rodziny. Choć muszę przyznać, że trochę podejrzewałam, jaki będzie finał, to wcale nie odbiera to nic fabule, która trzyma w napięciu.

Bohaterowie przykuwają do siebie, aż chce się im kibicować lub życzy się im jak najgorzej. Książka jest świetna przez cały czas, nie miałam problemu z zaangażowaniem.

Zazdroszczę autorce stylu, który pięknie wprowadzał nas w mroczny, lekko baśniowy klimat. To pozycja do czytania w listopadowy wieczór, gdy za oknem szumi deszcz, a w kominie wyje wiatr. To opowieść o opowiadaniu, o tym jak ważne jest snucie opowieści i jaką może być sztuką. W pewnym momencie któryś z bohaterów porównuje słabe opowiadanie historii do zupy na kościach, możesz zjeść nawet siedem talerzy, a i tak wstaniesz od stołu głodny. Ta książka to prawdziwa uczta, sycąca największe czytelnicze apetyty. Mną zawładnęła - nastrojem, balansowaniem na granicy nadprzyrodzonego i rzeczywistego. Polecam!

Ta książka mnie urzekła. Było w niej wszystko, co uwielbiam w literaturze. Śmiało mogę powiedzieć, że została skrojona idealnie dla mnie.

Historia jest nieoczywista, przez cały czas nie wiadomo, kim jest odnaleziona dziewczynka, a roszczenia wysuwają aż trzy rodziny. Choć muszę przyznać, że trochę podejrzewałam, jaki będzie finał, to wcale nie odbiera to nic fabule,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jestem zauroczona! Postać Asha i jego losy wciągnęły mnie i utknęłam we wszystkich 4 tomach na cały tydzień! Barwne Indie, tygiel religii, narodowości i postaw wobec życia, problemy bohatera, który czuje się częścią każdego ze światów i jednocześnie nie należy w pełni do żadnego. Do tego bohaterstwo, Korpus Zwiadowców i miłość! Choć zawiódł mnie koniec tomu 4 i miałam wrażenie momentami przeciągania akcji, pochłonęłam całą opowieść bardzo szybko i czuję niedosyt, bo ostatnie zdanie nie jest żadną odpowiedzią na to, jaki los spotkał głównych bohaterów. Baaardzo niekonkretne zakończenie, choć taki chyba miał być jego urok.

Jestem zauroczona! Postać Asha i jego losy wciągnęły mnie i utknęłam we wszystkich 4 tomach na cały tydzień! Barwne Indie, tygiel religii, narodowości i postaw wobec życia, problemy bohatera, który czuje się częścią każdego ze światów i jednocześnie nie należy w pełni do żadnego. Do tego bohaterstwo, Korpus Zwiadowców i miłość! Choć zawiódł mnie koniec tomu 4 i miałam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To nie jest książka Karola Maya! Ta i kilka innych zostało wydanych w Polsce w dwudziestoleciu wojennym pod pseudonimem K. May. Do dziś nie wiadomo, kto się pod nim ukrywał, ale nie jest nim Karl Friedrich May, czyli autor m.in. Winnettou. Dobrze by było to poprawić!

To nie jest książka Karola Maya! Ta i kilka innych zostało wydanych w Polsce w dwudziestoleciu wojennym pod pseudonimem K. May. Do dziś nie wiadomo, kto się pod nim ukrywał, ale nie jest nim Karl Friedrich May, czyli autor m.in. Winnettou. Dobrze by było to poprawić!

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Najsłabsza z trzech części, a zakończenie mnie nie usatysfakcjonowało. Bohaterka przyjęła wiadomości o swoim pochodzeniu jak informację, co będzie na obiad. Na dodatek zagmatwałam się w wyjaśnieniach, kto był czyim bratem, wujkiem, ojcem i kuzynem. A może po prostu już mnie to nie interesowało? W sumie przeczytałam do końca, jedynie by zamknąć serię. Nie polecam.

Najsłabsza z trzech części, a zakończenie mnie nie usatysfakcjonowało. Bohaterka przyjęła wiadomości o swoim pochodzeniu jak informację, co będzie na obiad. Na dodatek zagmatwałam się w wyjaśnieniach, kto był czyim bratem, wujkiem, ojcem i kuzynem. A może po prostu już mnie to nie interesowało? W sumie przeczytałam do końca, jedynie by zamknąć serię. Nie polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jeszcze gorsza niż poprzednia. Zwrot akcji z końcowej sceny przewidziałam na samym początku. Nie polecam.

Jeszcze gorsza niż poprzednia. Zwrot akcji z końcowej sceny przewidziałam na samym początku. Nie polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo kiepska. Motyw wybranki, przystojny elf przeznaczony jej w księdze przepowiedni, przemiana brzydkiego kaczątka, problem z pewnością siebie, no i wyczesane umiejętności, których nie ma nikt inny. Brzmi jak milion innych powieści tego typu i nie znalazłam nic, co by wyróżniało tę na ich tle. Przeczytałam tę i następne części, bo były dostępne w empik go za darmo, a ja w pandemii mam sporo czasu wolnego. Jak ktoś woli coś ambitnego, niech omija szerokim łukiem.

Bardzo kiepska. Motyw wybranki, przystojny elf przeznaczony jej w księdze przepowiedni, przemiana brzydkiego kaczątka, problem z pewnością siebie, no i wyczesane umiejętności, których nie ma nikt inny. Brzmi jak milion innych powieści tego typu i nie znalazłam nic, co by wyróżniało tę na ich tle. Przeczytałam tę i następne części, bo były dostępne w empik go za darmo, a ja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zwykle do literatury młodzieżowej podchodzę z pewną taryfą ulgową, choć w sumie nie powinnam, bo młodzież to taka sama grupa czytelnicza jak inne i również zasługuje na dobre pozycje. Coraz rzadziej sięgam po literaturę młodzieżową, bo rzadko trafia się coś, co nie jest zarówno powielonym miliony razem schematem albo nie jest płytkie i powierzchowne jak kałuża.

Do Przewodnika podeszłam zachęcona pozytywnymi recenzjami i... nie rozczarowałam się. Przeczytałam książkę w jedno popołudnie. Forma mi się spodobała, relacja między głównymi bohaterami również, podobnie z intrygą, choć wytypowałam prawidłowo rozwiązanie morderstwa po kilkunastu stronach. Wrócić do niej nie wrócę, ale jak ktoś szuka czegoś lekkiego na jeden raz, to pozycja idealna!

Zwykle do literatury młodzieżowej podchodzę z pewną taryfą ulgową, choć w sumie nie powinnam, bo młodzież to taka sama grupa czytelnicza jak inne i również zasługuje na dobre pozycje. Coraz rzadziej sięgam po literaturę młodzieżową, bo rzadko trafia się coś, co nie jest zarówno powielonym miliony razem schematem albo nie jest płytkie i powierzchowne jak kałuża.

Do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka mocno mnie rozczarowała. Bohaterka jest irytująca, mimo że zapewne taki był zamysł autora - stworzyć postać, która budzi sprzeczne emocje - to mnie ciężko było wykrzesać wobec niej pozytywne. Na plus były momenty, w których bohaterka w sposób cięty, dowcipny i bezlitosny opowiadała o starości czy o tym, jak postrzegani są ludzie starsi. Niestety te autentyczne obserwacje trochę ginęły w takiej "śmieszkowej" narracji, która często w ogóle nie śmieszyła. Zdarzyło mi się uśmiechnąć, ale przy większości gagów się krzywiłam. Do tego miałam problem z punktem kulminacyjnym, albo ja czytałam za mało uważnie, albo rozwiązanie z ostatnich stron książki nie miało logicznego uzasadnienia w fabule. Raczej nie sięgnę po kolejne części.

Książka mocno mnie rozczarowała. Bohaterka jest irytująca, mimo że zapewne taki był zamysł autora - stworzyć postać, która budzi sprzeczne emocje - to mnie ciężko było wykrzesać wobec niej pozytywne. Na plus były momenty, w których bohaterka w sposób cięty, dowcipny i bezlitosny opowiadała o starości czy o tym, jak postrzegani są ludzie starsi. Niestety te autentyczne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka przyjemnie mnie zaskoczyła. Dopiero w połowie zorientowałam się, że to relacja prawdziwego księgarza o jego własnych perypetiach związanych z prowadzeniem księgarni, a nie fikcja literacka. Wygooglowałam sobie autora i obecnie śledzę na FB jego dowcipne wpisy.

Forma książki również opiera się na krótkich wpisach dot. wydarzeń każdego dnia z jednego roku z życia właściciela księgarni. Znajdziemy tam irytujących klientów, niesubordynowanych pracowników, najróżniejsze katastrofy - od wizyt kotów, po przeciekające dachy. Autor próbuje odkłamać stereotyp antykwariusza, który w co drugim domu znajduje białe kruki, ma mnóstwo czasu na czytanie klasyków przy kominku i prowadzi intelektualne dysputy z kulturalnymi klientami. Polecam, na wieczór, by wywołać uśmiech i odpocząć od pracy w sam raz!

Książka przyjemnie mnie zaskoczyła. Dopiero w połowie zorientowałam się, że to relacja prawdziwego księgarza o jego własnych perypetiach związanych z prowadzeniem księgarni, a nie fikcja literacka. Wygooglowałam sobie autora i obecnie śledzę na FB jego dowcipne wpisy.

Forma książki również opiera się na krótkich wpisach dot. wydarzeń każdego dnia z jednego roku z życia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Początkowo ciężko mi było wgryźć się w fabułę, ale z czasem wsiąkłam. Jest to powieść wielowątkowa, ale w gruncie rzeczy wszystko sprowadza się do głównej bohaterki, tytułowej kapłanki w bieli. Mimo początkowego problemu z zaangażowaniem, czerpałam dużą przyjemność, a jak tylko skończyłam, od razu zamówiłam kolejne części.

Jest to przyjemna i lekka lektura, raczej taka niezobowiązująca. Nie znajdziemy tu długich opisów czy wnikliwych przedstawień emocji bohaterów, a szkoda. Najwięcej spojrzenia w psychikę dostajemy jednak Leirarda i Emerahl, czy Danjia, ale tego też jest, przynajmniej dla mnie, odrobinę za mało. Akcja jest warta i kogoś, kto lubi, jak sporo się dzieje, na pewno zadowoli.

Mnie też się podobała i mogę spokojnie polecić na wieczór czy wakacje, nie jest to jednak lektura wyjątkowa pod względem językowym czy stylistycznym, ale intrygująca i spójna fabuła po części to wynagradzają.

Początkowo ciężko mi było wgryźć się w fabułę, ale z czasem wsiąkłam. Jest to powieść wielowątkowa, ale w gruncie rzeczy wszystko sprowadza się do głównej bohaterki, tytułowej kapłanki w bieli. Mimo początkowego problemu z zaangażowaniem, czerpałam dużą przyjemność, a jak tylko skończyłam, od razu zamówiłam kolejne części.

Jest to przyjemna i lekka lektura, raczej taka...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Donnerjack Jane Lindskold, Roger Zelazny
Ocena 7,4
Donnerjack Jane Lindskold, Rog...

Na półkach: , ,

Zaczynałam ją kilka razy, nim ostatecznie się do niej przekonałam, przez rozwlekły i trochę przegadany początek. Od pierwszych stron się dzieje, ale czułam się trochę zagubiona wziąć zmieniającymi się perspektywami i tym jak długo kreowała się główna oś fabularna. Przez większość książki miałam wrażenie chaosu, mimo że perspektywy i wydarzenia przenikały się, to nie mogłam tych wszystkich nitek poskładać, łamałam się w domysłach, co wreszcie połączone dadzą. I to jest zaleta tej książki, brak oczywistości, zwroty akcji, nieustający niedosyt dalszych wydarzeń.
Do tego piękny plastyczny świat i ciekawa stylistycznie narracja. Pierwiastek science tak mocno nie przytłacza, to jednak fantasy z bóstwami, wierzeniami, herosami i walką na śmierć i życie, ale osadzoną w dwóch światach Verite i Virtu, rzeczywistym i wirtualnym. Polecam przebrnąć przez początek, warto!

Zaczynałam ją kilka razy, nim ostatecznie się do niej przekonałam, przez rozwlekły i trochę przegadany początek. Od pierwszych stron się dzieje, ale czułam się trochę zagubiona wziąć zmieniającymi się perspektywami i tym jak długo kreowała się główna oś fabularna. Przez większość książki miałam wrażenie chaosu, mimo że perspektywy i wydarzenia przenikały się, to nie mogłam...

więcej Pokaż mimo to