rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Czegoś takiego właśnie szukałam! Na książkę wpadłam przypadkiem, na wyprzedaży w Matrasie, a jako że cena była bardzo niska, od razu ją wzięłam. Historia i klimat bardzo mnie urzekł, a ilustracje wewnątrz są po prostu cudowne!! <3 Sceptycznie patrzę na okładkę... nie podoba mi się ani trochę, co może odrzucić kilku czytelników. Postanawiam zakupić całą serię, bo fabuła jest bardzo dobra.

Czegoś takiego właśnie szukałam! Na książkę wpadłam przypadkiem, na wyprzedaży w Matrasie, a jako że cena była bardzo niska, od razu ją wzięłam. Historia i klimat bardzo mnie urzekł, a ilustracje wewnątrz są po prostu cudowne!! <3 Sceptycznie patrzę na okładkę... nie podoba mi się ani trochę, co może odrzucić kilku czytelników. Postanawiam zakupić całą serię, bo fabuła jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Witajcie na Nowej Ziemi, w świecie, w którym została zniesiona przemoc, a wszelkie konflikty rozstrzygane są na wirtualnej arenie gry Epic, która dla mieszkańców jest tam niczym chleb powszedni. To właśnie w tej fikcyjnej krainie ciężko harujesz, by zdobyć kilka miedziaków i to właśnie tam zdobywasz sławę i uznanie.
Eric od dawna interesował się postacią jego ojca w legendarnej grze. Na co dzień niczym nie różnił się od swoich rówieśników i sąsiadów – pracował na polu i jako szara, nijaka postać, szukał sposobu na szczęście w Epicu. Aż do czasu, kiedy spontanicznie stworzył i wcielił się w postać pięknej awanturniczki i odnalazł sposób, jak wraz z przyjaciółmi zabić smoka i zdobyć bogactwo, o którym marzy każdy gracz.
Kiedy jego ojciec zostaje zdemaskowany i wygnany przez Biuro Alokacji, Eric postanawia zacząć walczyć. Wraz z przyjaciółmi wyrusza na misję, której celem jest obalenie rządzących zarówno realnym światem, jak i Epicem. Nie wie jednak, że kiedy coś pójdzie nie tak nie tylko zginie jego postać, ale także on, w prawdziwym życiu.
Książka dosyć specyficzna. Zawsze, czytając cokolwiek, często trzymam się jednego punktu w danej lekturze – tutaj zainteresowałam się tłem samego Epica (za dużo Sword Art Online). Nie zwracałam uwagi na postaci, ani na całą fabułę utworu. Pomysł był naprawdę dobry, ale cała akcja… przeciętnie zakreślona. Kostick za mało wypełnił luki szkieletu powieści. Tu gdzieś został mi w pamięci dwuzdaniowy wątek o sympatii Erica i jego przyjaciółki, tam zaś utkwiła mi w pamięci postać niezwyciężonego Kata… Podobało mi się także, że co jakiś czas wpadaliśmy do samego Biura Alokacji i przysłuchiwaliśmy się planom i zamierzeniom legendarnych zabójców smoka. Mam mieszane odczucia wobec tej książki.
Sam pomysł był naprawdę godny zapamiętania, lecz jeśli chodzi o całokształt… Kostick nie zaszalał, nie stworzył czegoś niesamowitego, a tutaj naprawdę można by było wykreować coś zapierającego dech każdego fana fantastyki.

Witajcie na Nowej Ziemi, w świecie, w którym została zniesiona przemoc, a wszelkie konflikty rozstrzygane są na wirtualnej arenie gry Epic, która dla mieszkańców jest tam niczym chleb powszedni. To właśnie w tej fikcyjnej krainie ciężko harujesz, by zdobyć kilka miedziaków i to właśnie tam zdobywasz sławę i uznanie.
Eric od dawna interesował się postacią jego ojca w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Od razu po przeczytaniu 1 tomu zapragnęłam obejrzeć anime. Nie zawiodłam się ani trochę, gdyż akcja powoli wciąga nas w świat tej mangi i pozwala na przywiązanie się do postaci. Nie mogłam się oderwać. Pierwszy raz w życiu, czytając czy oglądając, popłakałam się na końcu i w nocy przeżywałam kryzys - co ja teraz zrobię, kiedy wszystko się skończyło?

Niektórym może się wydawać, że właściwa fabuła i akcja została lekko zakryta relacjami pomiędzy Shionem i Nezumim. Mnie się osobiście wszystko okrutnie podobało. Mogę jedynie wszystko wychwalać. Nawet kocham No.6 za sam design postaci, a w szczególności Shiona.

Manga jest naprawdę godna przeczytania, a anime także polecam obejrzeć. Można się bardzo przywiązać do postaci, a sama kreska jest miła dla oka.

Od razu po przeczytaniu 1 tomu zapragnęłam obejrzeć anime. Nie zawiodłam się ani trochę, gdyż akcja powoli wciąga nas w świat tej mangi i pozwala na przywiązanie się do postaci. Nie mogłam się oderwać. Pierwszy raz w życiu, czytając czy oglądając, popłakałam się na końcu i w nocy przeżywałam kryzys - co ja teraz zrobię, kiedy wszystko się skończyło?

Niektórym może się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Intruz" to moja pierwsza styczność z powieściami Stephenie Meyer. Miałam mieszane uczucia biorąc do ręki tę książkę - zdania o bestsellerze sagi "Zmierzch" są podzielone. Nie zawiodłam się jednak - "Intruz" mnie wprost zachwycił.

Ziemię opanowali najeźdźcy - i to nie byle jacy. Nie mają oni żadnych złych zamiarów, nie chcą siać zagłady ani niszczyć planety - pragną, aby ich gatunek przetrwał. Pasożytują na ludzkich ciałach, przejmując kontrolę nad ich umysłem i wolną wolą i żyją nadal, przejmując ich zwyczaje i tryb życia.
Jedynymi, którym udało się uniknąć zawładnięcia przez duszę są uchodźcy, do których zalicza się Melanie. Nie ma jednak ona tak ogromnego szczęścia i do jej ciała wszczepiona zostaje dusza o imieniu Wagabunda. Jednak jest pewien problem - Melanie walczy. Dusze pragną ją zlikwidować, lecz Wagabunda ucieka łowcom i trafia do kryjówki ostatnich uchodźców. Jak zareagują, kiedy będą musieli żyć z wrogiem u boku?
"Intruz" jest opowieścią o akceptacji i więzi, która łączy na dobre i na złe. Pokazuje nam, że pozory mylą i ktoś, kogo nienawidzimy może okazać się zupełnie inną osobą. Powieść Meyer skupia się głównie na emocjach, co jest ogromnym plusem, gdyż często właśnie wyrzeczenie się przyjaciela jest tym najsłabszym punktem. Podoba mi się także, że historia została umieszczona w naszych realiach, niedalekiej przyszłości - nie ma tutaj kombinowania z technologią czy innymi sprawami tego typu. Najważniejszą rolę odgrywają bliscy ludzie, za których się walczy. Każdy z nas doskonale wie, jak trudno odwrócić się od swoich, zaprotestować i zacząć zupełnie inne życie.

"Intruz" to moja pierwsza styczność z powieściami Stephenie Meyer. Miałam mieszane uczucia biorąc do ręki tę książkę - zdania o bestsellerze sagi "Zmierzch" są podzielone. Nie zawiodłam się jednak - "Intruz" mnie wprost zachwycił.

Ziemię opanowali najeźdźcy - i to nie byle jacy. Nie mają oni żadnych złych zamiarów, nie chcą siać zagłady ani niszczyć planety - pragną, aby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Igrzyska Śmierci stały się fenomenem za sprawą filmu. Gratulacje dla autorki, jest ogromną szczęściarą, że wybrano ją spośród tłumów i napisano scenariusz na podstawie jej twórczości. Nie jestem jakąś zagorzałą fanką serii, ale składam ukłony wobec pomysłu na fabułę, miejsca, postacie i wydarzenia.
Pierwszoosobowa narracja jest często używana w powieściach młodzieżowych i krytykowana przez niektórych. Z własnego doświadczenia wiem, że jednak tak jest najłatwiej budować akapity pełne przemyśleń, a czytelnikowi zwykle łatwo jest się połapać o co chodzi, gdyż przez wszystkie strony widzimy oczami głównego bohatera.
Katniss została wykreowana dosyć prawdziwie, miewa swoje słabości, ale tutaj nie ma użalania się i nieustannego płaczu. Chodzi przede wszystkim o życie twoje i twoich najbliższych. Pokazuje, że czasem warto się poświęcić i zaryzykować.
Nie zwracałam uwagi na wątek miłosny, który miał przecież w serii jakieś znaczenie, ale jakość akcji tak bardzo mną zawładnęła, że nie byłam w stanie myśleć o problemach romantycznych.
Pierwsza część jest chyba moją ulubioną. Całe to wprowadzenie i niepewność co nas czeka bardzo się mi podoba.

Igrzyska Śmierci stały się fenomenem za sprawą filmu. Gratulacje dla autorki, jest ogromną szczęściarą, że wybrano ją spośród tłumów i napisano scenariusz na podstawie jej twórczości. Nie jestem jakąś zagorzałą fanką serii, ale składam ukłony wobec pomysłu na fabułę, miejsca, postacie i wydarzenia.
Pierwszoosobowa narracja jest często używana w powieściach młodzieżowych i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z samego początku już okładka wydawała mi się zagadkowa. Co znaczy ten motyl?

Zabrałam się za czytanie. Powitało mnie zdanie, które od zawsze wprowadza mnie w stan zachwytu:


"Zawsze marzyłem o lataniu"


Ilu ludzi o tym nie marzy? Kto z nas nie śnił o tym, aby choć na chwilę wznieść się ku górze i zobaczyć świat z lotu ptaka?

Pomińmy wstęp. Czas pomyśleć bardziej przyziemnie.

Cała historia opisana w książce opowiada o tym, jak neurochirurg Eben Alexander z niewiadomych powodów zachorował i zapadł w śpiączkę - jego kora mózgowa została zaatakowana przez pałeczkę okrężnicy. Po niemalże tygodniu spędzonym w szpitalnym łóżku, zniknęły szanse na to, że mężczyzna wyzdrowieje. My jednak zagłębiamy się w świat, który utworzył się w głębi jego umysły - który działał, a wcale nie miał działać. Eben Alexander przedstawia nam niesamowitą krainę, w której nie posiadał własnych wspomnień, a i tak doczekał się szczęścia i zaskoczył wszystkich swoją kondycją po przebudzeniu.

"Dowód" nie jest książką dla każdego. Można zaniechać się skończenia jej poprzez fakt, że to nie jest książka SF i że jako napisana została przez doświadczonego neurochirurga, zawiera wiele akapitów tłumaczących sprawy od strony naukowej - przez co lekko poczułam się, jak gdybym otworzyła podręcznik do biologi na pewnym temacie o układzie nerwowym, ale pomińmy to ;)

Książka chciała nam uświadomić, abyśmy pomyśleli nad tym, co sądzimy o życiu po śmierci. Przypadek Ebena Alexandra zapewne uświadomił mu, że po śmierci także doszukamy się szczęścia, jeśli uwierzymy. Historia może zachęcić nas do wielu rozważań...

"Dowód" przeczytałam mechanicznie. Pomimo tego, co powiedziałam powyżej, nic szczególnego nie zostało w mojej pamięci. Życie pisze najlepsze historie, ale tutaj lepiej by było, gdybyśmy już nawet dodali tu te elementy SF. Cóż mogę więcej dodać? Zapewne "Dowód" nie utrzyma się długo w mojej pamięci, gdyż nie wywoływał u mnie żadnych skrajnych emocji, ani nie zawierał w sobie nic, co mogłoby zafascynować czytelnika.

Z samego początku już okładka wydawała mi się zagadkowa. Co znaczy ten motyl?

Zabrałam się za czytanie. Powitało mnie zdanie, które od zawsze wprowadza mnie w stan zachwytu:


"Zawsze marzyłem o lataniu"


Ilu ludzi o tym nie marzy? Kto z nas nie śnił o tym, aby choć na chwilę wznieść się ku górze i zobaczyć świat z lotu ptaka?

Pomińmy wstęp. Czas pomyśleć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Na rozstaju dróg" to druga część serii "Dzienniki pisane w drodze". Kiedy wpadniesz w klimat Evansa, często wiesz na co się przygotować. Ta książka, jak wiele innych tego autora ma dla nas coś do przekazania. Tym razem w cudowny sposób pokazuje nierozerwalną miłość, dla której zrobi się wszystko, rzuci to co się ma i wybierze w podróż, która odmieni życie.

Pierwsze strony - Alan jest w szpitalu. Nie tak planował swoją podróż. Po brutalnej napaści i kilku ciosach nożem w brzuch boi się, że nie wytrzyma. Czuje się tak, jakby musiał od nowa się wszystkiego uczyć. Kiedy jego stan wydaje się być bardziej stabilny, kobieta, którą spotkał po drodze, proponuje mu, aby został u niej aż do czasu pełnego wyleczenia. Alan nie jest pewny na co się zdecydować - chce iść dalej. Jego życie to teraz nieustanna wędrówka. Obrał sobie cel, który musi jak najszybciej wypełnić...

Alan odkrywa kolejne tajemnice Angel. Kobieta jest zamknięta w sobie i wydaje się być czasami opryskliwa, lecz główny bohater wie, że coś ją trapi. Angel nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo pomoc drugiego człowieka może odmienić życie każdego... Niestety wszystko co dobre z czasem się kończy - Alan wyrusza w dalszą drogę.

Historie Evansa w żadnym stopniu nie są takie jak te miłosne bajeczki z kart młodzieżowych książek. Autor potrafi wspaniale ukazać to, czym tak naprawdę jest miłość - to nie tylko wygląd i powierzchowna ocena, ale i prawdziwe emocje, poświęcenie i zrobienie wszystkiego dla tej drugiej osoby.

Powieści Evansa wydają się być proste, ale naprawdę potrafią zapaść się głęboko w nasze serca. Każda z nich odzwierciedla inną stronę miłości, jednego z najtrudniejszych i najbardziej potrzebnych uczuć. "Na rozstaju dróg" opisuje determinację, walkę i poświecenie nawet wtedy, gdy tej kochanej osoby nie ma już z nami i istnieje teraz tylko w naszych snach i marzeniach.

"Na rozstaju dróg" to druga część serii "Dzienniki pisane w drodze". Kiedy wpadniesz w klimat Evansa, często wiesz na co się przygotować. Ta książka, jak wiele innych tego autora ma dla nas coś do przekazania. Tym razem w cudowny sposób pokazuje nierozerwalną miłość, dla której zrobi się wszystko, rzuci to co się ma i wybierze w podróż, która odmieni życie.

Pierwsze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oto moja pierwsza styczność z twórczością Schmitta - książka na chybił trafił. Naprawdę wcześniej nie kojarzyłam tego autora i bardzo się zdziwiłam, skąd znam tyle jego pozycji. Teraz stawiam go na półce blisko książek Evansa.

Do "Marzycielki..." brałam się z mieszanymi uczuciami, gdyż jakoś nie myślałam jakiego typu będzie to literatura. Czekało mnie miłe zaskoczenie - w książce czeka na nas pięć opowiadań, głównie z miłością w motywie przewodnim. Bywałam zawiedziona, kiedy przywiązałam się do postaci i żal mi było kiedy kończyłam ostatnią stronę "rozdziału". Każde opowiadanie ma w sobie coś co motywuje do rozważań. Zawiera swoje osobiste problemy.

1. Tytułowe opowiadanie wprowadza nas w świat wspomnień starszej kobiety, zaczytanej w klasykach, kiedy to wreszcie otwiera się by wyznać sekrety swojej przeszłości. Poznała księcia z bajki i musiała zawalczyć z przeciwnościami losu... Możliwe? Wszyscy twierdzili, że to wszystko bujdy i bajki zmyślone w samotności - ta kobieta nie mogła mieć żadnego doświadczenia w tych sprawach! Jednak warto było uwierzyć - wszystko za sprawą jednej, mało znaczące, a mającej tak dużą cenę rękawiczki...

2. "Zbrodnia doskonała" - tak wspaniale zaplanowane i rozegrane morderstwo. Aktorstwo, kłamstwa - lepiej mówić same dobre rzeczy i starać się pomijać te złe - oby tylko wyjść na zaplanowaną drogę. Kiedy wszystko się już wypełni i zbrodniarka wyjdzie na czysto, wszystko się odwraca... Coś ją tknęło. Z początku nie mogła w to uwierzyć. Nie, to niemożliwe - niemożliwe, aby to ona sama zafundowała sobie TO cierpienie i obwiniała najbliższej sercu osobę...

To opowiadanie doskonale uświadamia nam, jakie krzywdy potrafimy wyrządzić innym i samym sobie - czasami nawet przez własna głupotę. Konsekwencje czekają na nas dopiero później...

3. "Ozdrowienie" było opowiadaniem, które przypadło mi do gustu najbardziej, jednak zakończenie mogło popsuć stosunek czytelnika do tego "rozdziału". Pełna kompleksów pielęgniarka słyszy codziennie wiele komplementów od ślepego pacjenta. Z początku tego nie rozumie, ale z czasem zaczyna zauważać, że każda kobieta jest piękna i powinna pozwalać temu pięknu wypływać na wierzch. Coś takiego pozwoli nam na wielkie zmiany w życiu...

4. "Kiepskie lektury" były zaskoczeniem. Zupełne oderwanie od tradycyjnej tematyki. Mężczyzna, który twierdzi, że najbardziej istotne jest czytać literaturę faktu - ostro krytykuje powieści i zmyślone historie. Aż do pewnego wakacyjnego wyjazdu... Opowiadanie zawiera w sobie dreszczyk emocji oraz wstydliwą tajemnicę mężczyzny, który opętany nią przypadkowo doprowadza do straszliwego czynu...

Mnie to opowiadanie pokazało, że niekiedy nie warto krytykować czegoś, nie próbując tego. Zapewne każdy z nas ma już to doświadczenie.

5. "Kobieta z bukietem" - opowiadanie zamykające książkę. Jest ono tak skonstruowane, że każdy może zinterpretować je inaczej. Schmitt przedstawia nam peron kolejowy. Niby jak każdy, ale wyróżnia się jednym - od trzydziestu lat, nieprzerwanie, stoi na nim starsza kobieta, trzymająca w ręku bukiet. Czeka na pociąg? Nie. Ona czeka właśnie na tego "kogoś". Uśmiecha się do przejezdnych, wita ze stale przebywającymi tam ludźmi, a każdy z nich ma w głowie swoje własne wyjaśnienie, dlaczego ona tyle czeka, na kogo? Kobieta się doczekała. Wręczyła bukiet...

Następnego dnia już jej nie było.


Książkę czyta się naprawdę szybko i trudno się od niej oderwać. Plusem tego, ze skonstruowana jest z opowiadań jest to, że zadowoli czytelnika, który łatwo się nudzi postaciami i wydarzeniami. Naprawdę godna polecenia.

Oto moja pierwsza styczność z twórczością Schmitta - książka na chybił trafił. Naprawdę wcześniej nie kojarzyłam tego autora i bardzo się zdziwiłam, skąd znam tyle jego pozycji. Teraz stawiam go na półce blisko książek Evansa.

Do "Marzycielki..." brałam się z mieszanymi uczuciami, gdyż jakoś nie myślałam jakiego typu będzie to literatura. Czekało mnie miłe zaskoczenie -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia fantasy z tradycyjnymi elementami tego gatunku - nowy, magiczny świat, złe postaci, które należy zlikwidować, tajemniczy przedmiot i wybraniec, który wszystko naprawi. Postanowiłam zignorować fakt iż to kolejna taka powieść, nawet z elementami, które pojawiają się zawsze w młodzieżowych fantasy.

Na wstępie poznajemy młodego chłopca, Arthura Penhaligona, który przeniósł się do nowej szkoły i już na jego pierwszej lekcji WFu musiał zmierzyć się z przebiegnięciem ogromnego dystansu, nauczyciel nawet nie zważał na to, czy ma strój czy nie. Główny bohater, którego nazwiska nienawidzę, dostał koszmarnego napadu astmy i, tracąc przytomność myślał, że ma przewidzenia - oto jego pierwsze spotkanie z Panem Poniedziałkiem, który wręcza mu Klucz w kształcie wskazówki zegara.Chłopiec ląduje w szpitalu i kiedy w pełni świadomości odkrywa, że nadal ma ze sobą Klucz, zaczyna wierzyć w tajemnicze spotkanie.

Arthura zaczynają prześladować bardzo dziwne stwory - czatują wszędzie i próbują dostać się do szkoły, do której chodzi chłopiec. Główny bohater staje twarzą w twarz z jednym z pracowników Pana Poniedziałka, jednak udaje się mu uciec. Miasto zostaje objęte kwarantanną - tylko Arthur wie, co wywołało tajemniczą chorobę i postanawia temu zapobiec. Decyduje się dostać do Domu i znaleźć sposób na unicestwienie choroby, na którą lekarze nie potrafią znaleźć ratunku. Nie spodziewał się jednak, że coś poszło nie tak i Pan Poniedziałek będzie chciał odebrać mu Klucz, gdyż chłopiec wcale nie miał przeżyć...

Wątek o chorobie to tylko tło - czuje się, że w książce chodzi o coś innego - o samo unicestwienie Pana Poniedziałka. Nie zauważyłam, żeby był on jakimś bardzo złowieszczym antagonistą. Chłopiec ma ze sobą jakąś kompankę, osobę... w tym przypadku żabę, która często pomoże mu swoją wiedzą, a akcja nie wlecze się jak ślimak i z każdym rozdziałem wpadamy w coś nowego. Czytając parę recenzji zauważyłam, że niektóre osoby uznają serię na personifikację dni tygodnia. No cóż, bardzo chętnie się przekonam, czy to autorowi wyszło. Bynajmniej książka nie jest dla wszystkich, fabuła nie ma żadnych zawiłości ani trudnych zagadek, a do najlepszych książek fantastycznych nie należy.

~WB

Historia fantasy z tradycyjnymi elementami tego gatunku - nowy, magiczny świat, złe postaci, które należy zlikwidować, tajemniczy przedmiot i wybraniec, który wszystko naprawi. Postanowiłam zignorować fakt iż to kolejna taka powieść, nawet z elementami, które pojawiają się zawsze w młodzieżowych fantasy.

Na wstępie poznajemy młodego chłopca, Arthura Penhaligona, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam okładkę książki, pomyślałam "Czemu by jej nie kupić?" i następnego dnia po szkole była już moja. Czytałam wiele pochlebnych opinii na temat twórczości Quicka i sukcesów jego powieści - opisy do mnie nie przemawiały, z samego początku ani trochę nie przypuszczałam, że ta książka będzie mieć związek z koszykówką! Zaintrygował mnie sam tytuł i kolorystyka okładki, ponieważ szaleję na punkcie astronomii i kosmosu, no cóż... Nie oceniaj książki po okładce, w tymże przypadku.

Wiele osób mówi o tym, jak wiele emocji ukazała im książka, tak samo z tyłu napotykamy bardzo dobre opinie. Powieść postanowiła pokazać nam, jak ważne są uczucia, emocje i przyjaźń i nie należy zważać na to kim się jest. Należy dążyć za swoimi marzeniami, nawet jeśli na drodze stają nam wysokie przeszkody, które na pierwszy rzut oka wydają się nie do pokonania - należy się nie poddawać i dawać z siebie wszystko, nawet jeśli musimy coś poświęcić. Być może z początku uznamy to za niedorzeczne, ale wytrwałość jak najbardziej się nam opłaci i zobaczymy, co zastaniemy na samym końcu. Do mnie jednak książka ani trochę nie przemówiła! Być może ten lekki, prosty język i szybka lektura nie skłoniły mnie do szukania tutaj czegoś głębszego. Bynajmniej historia mnie nie zraziła - czytało się dosyć przyjemnie i wręcz frunęło przez kolejne, króciutkie rozdziały.

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam okładkę książki, pomyślałam "Czemu by jej nie kupić?" i następnego dnia po szkole była już moja. Czytałam wiele pochlebnych opinii na temat twórczości Quicka i sukcesów jego powieści - opisy do mnie nie przemawiały, z samego początku ani trochę nie przypuszczałam, że ta książka będzie mieć związek z koszykówką! Zaintrygował mnie sam tytuł i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Nie ciesz się za wcześnie. To jeszcze nie koniec."

-A.

Rosewood to miasto bez skazy. Tak samo jak cztery śliczne dziewczyny. Jest to jednak tylko powierzchowna opinia.

Akcja toczy się tuż po zakończeniu wydarzeń w części pierwszej. Druga część ani trochę nie straciła poziomu w porównaniu do pierwszej. Powieść czyta się niesamowicie szybko i ciekawie! Ciągle towarzyszy nam dreszczyk emocji, a po skończeniu książki czuje się ogromny niedosyt i od razu ma się ochotę sięgnąć po następną część.

W miasteczku pojawia się kolejny podejrzany w sprawie A. - tajemniczy Toby, z którym związane są wydarzenia z przeszłości - kolejny temat wielu kłamstw i intryg. W wielu prostych książkach pewnie bylibyśmy świadkami tego, że dawna przyjaźń dziewczyn od razu odradza się na nowo - tu jednak tylko na chwilę złączyły ich tajemnicze treści wiadomości, z czego jestem bardzo usatysfakcjonowana.

Przy książce się uśmiałam, zdziwiłam, drżały we mnie emocje. Wciągająca, okrutnie. W przeciwieństwie do wielu innych serii, czasem nawet druga część zaczyna mi się już nudzić, mimo iż pierwsza była spektakularna. Zaczynam odczuwać nudę z powodu niektórych postaci, a tutaj ciągle jeszcze nie poznaliśmy wszystkich cech czterech kłamczuch. Dodatkowo, przy końcu każdej książki, pojawia się "Co będzie dalej..." i jest to bardzo ciekawe podsumowanie dotychczasowych przygód dziewczyn.

Niespodziankę z późniejszego odkrycia kim tak naprawdę jest A. już sobie zepsułam przez przeglądanie fanpage'a PLL na Facebooku i bardzo żałuję, że tak się stało...

"Nie ciesz się za wcześnie. To jeszcze nie koniec."

-A.

Rosewood to miasto bez skazy. Tak samo jak cztery śliczne dziewczyny. Jest to jednak tylko powierzchowna opinia.

Akcja toczy się tuż po zakończeniu wydarzeń w części pierwszej. Druga część ani trochę nie straciła poziomu w porównaniu do pierwszej. Powieść czyta się niesamowicie szybko i ciekawie! Ciągle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu pierwszej części nie mogłam się doczekać kolejnej wycieczki do biblioteki, aby wypożyczyć "Czarną operację". Wiele recenzji twierdzi, że "Kiedy zegar..." było lepsze, jednak ta książka wcale nie jest zła! Styl pisania autorki naprawdę ma swój urok, mimo że niektórzy mogą szybko znudzić się bardziej rozbudowanymi opisami. Akcja bynajmniej nie rozgrywa się szybko, ale widać, że wszystko zostało starannie zaplanowane - fałszywe tropy, niepewność, luki w informacjach... Niemniej jednak autorka potrafi zaskakiwać - przeskoki w akcji są tak udane, że nigdy bym nie przypuszczała, że dwa światy tak łatwo wplączą się w ten sam obieg wydarzeń!

Na samym początku czytelnik może się nudzić. Przeprowadzka, Kuba poznaje Warszawę - tak jak wcześniej Janek zaznajamiał się z Kazimierzem Dolnym. Jeśli chodzi o szajkę przestępców, jak zawsze myliłam się z nazwiskami postaci! Nie mam pojęcia jak to u mnie jest, ale nigdy nie mogę zapamiętać, która postać jest którą. Dopiero kiedy bohaterowie dowiadują się o jaką stawkę chodzi tym razem, wpadamy w wir ciekawych pomysłów, użytych by zapełnić luki w informacjach.



Ja sama nie mogłam czytać ją jednym ciągiem. Odstawiłam ją na parę dni i wzięłam się za inną pozycję, zanim skończyłam "Czarną operację". Nie jest to książka dla tych, którzy lubią wartką akcję - powieść dla cierpliwych, którzy ukończą każdą książkę. Mimo tego jest naprawdę dobra i urzekł mnie styl pisania autorki.

~WB

Po przeczytaniu pierwszej części nie mogłam się doczekać kolejnej wycieczki do biblioteki, aby wypożyczyć "Czarną operację". Wiele recenzji twierdzi, że "Kiedy zegar..." było lepsze, jednak ta książka wcale nie jest zła! Styl pisania autorki naprawdę ma swój urok, mimo że niektórzy mogą szybko znudzić się bardziej rozbudowanymi opisami. Akcja bynajmniej nie rozgrywa się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Co mogę o sobie powiedzieć?
Nazywam się John Cleaver. Mieszkam w Clayton, w zakładzie pogrzebowym na obrzeżach miasta. Mam mamę, siostrę i ciotkę. Mam szesnaście lat. Lubię czytać, gotować i lubię też dziewczynę, która ma na imię Brooke. Chcę postępować słusznie, bez względy na wszystko. Pragnę być dobrym człowiekiem.

Całe życie starałem się trzymać moją mroczną naturę pod kluczem, gdzie nikogo nie może skrzywdzić. Jednak pojawił się demon i aby go powstrzymać, musiałem ją uwolnić.A teraz nie bardzo wiem, jak nad sobą zapanować. Tę mroczną stronę nazwałem Panem Potworem. To on śni o ociekających krwią nożach i wyobraża sobie, jak wyglądałaby czyjaś głowa wbita na pal. Nie cierpię na rozszczepienie osobowości, nie słyszę głosów, ani nic w tym stylu, tylko... Trudno to wyjaśnić.

Można też ująć to inaczej:
Jestem Panem Potworem. Moje zachowania zdradzają wiele objawów charakterystycznych dla seryjnych morderców, a poza tym fantazjuję na temat przemocy i śmierci. Czuję się bardziej swobodnie w otoczeniu zwłok aniżeli ludzi. Zabiłem demona i każdego dnia odczuwam rosnącą potrzebę, by zabić po raz kolejny. To jak bezdenna otchłań w środku mej duszy."


John próbuje ujarzmić Pana Potwora, jego ciemną stronę, która po ostatnich wydarzeniach wydostaje się na zewnątrz. Chłopak usiłuje zapomnieć o wszystkim co się stało, lecz nieustanne interwencje mediów i setki przesłuchań robią się coraz bardziej uciążliwe. Dodatkowo nikt oprócz niego nie zna prawdziwego przebiegu wydarzeń.
Przez jakiś okres czasu w miasteczku panuje spokój. John zaprasza Brooke na imprezę - jest jednak przerażony tym faktem. Co z tego, że najbliżsi ich swatają, kiedy on stara się trzymać od niej z daleka, aby przestać fantazjować o tym, jak dziewczyna wyglądałaby na łożu tortur...
W Clayton pojawia się nowy morderca - panika wybucha na nowo, mieszkańcy boją się, że poprzedni zabójca powrócił... John jednak wie, że to ktoś inny. Przecież własnoręcznie zabił Demona. Próbuje nie angażować się w śledztwo, lecz tym razem to on jest tutaj najbardziej poszukiwaną ofiarą. Zostaje uprowadzony przez samego mordercę, który jednak ma jakiś związek z Demonem... John stara się uratować siebie oraz kilka uprowadzonych kobiet, o których trąbiły media. Jest zszokowany tym, co zrobił z nimi psychopatyczny morderca. Mimo, że nowy morderca kusi Pana Potwora, John usiłuje nadal stać po dobrej stronie... Chłopak postanawia zabić po raz drugi, dla dobra miasteczka.


Aktualnie żyję serią od Dana Wellsa. Nie wiem dlaczego chciałam tutaj umieścić tego Besta: http://besty.pl/3104324, ale to prawda. Druga część jest drastyczniejsza niż pierwsza. Jest inna. Wells ukazał nam kilka obrazów, które można określić masakrą. W moim przekonaniu nie jest tak trudno opisywać psychopatycznego mordercę, który wyżywa się na swoich ofiarach i trzyma je w nieludzkich warunkach. Temat bardzo łatwy, jeśli chcesz wprowadzić do swojej opowieści trochę creepypasty, mam to już dawno za sobą, kiedy nałogowo czytałam i pisałam tego rodzaju twórczość. Nie jest to dla ludzi o słabych nerwach, którzy wychowali się na delikatnych miłosnych historyjkach, chociaż nie ma tutaj jeszcze poziomu mistrza makabry.
Z początku można się trochę ponudzić. Same wspominki wydarzeń z pierwszej części, jedni uznają Johna za wariata, jedni za bohatera (nie mam pojęcia za co, skoro nikt nie zna prawdziwej wersji wydarzeń i ludzie nadal myślą, że pierwszy morderca nadal żyje). Zagłębiamy się umysł głównego bohatera. Kiedy nas już trochę wynudzi, idziemy z Johnem i Brooke na imprezę i wyławiamy z jeziora pokaleczonego topielca, czytamy o ich wspólnych wyjściach, chłopak czuje się coraz lepiej, aż nagle dostajemy całkowitą odmianę - pewien bohater, na którego mało zwracałam uwagę, a pojawiał się często, ujawnia Johnowi swoje prawdziwe oblicze, zaciąga nas do swojego domu, przerobionego na więzienie i szczegółowo oprowadza nas o pomieszczeniach. Tutaj nie ma żadnego geniuszu. Jeśli jesteś napalony na takie historie, przebrniesz przez wszystko szybko, zbyt szybko (jak ja). To nie jest żadna urodziwa creepypasta - to tylko leciutki zaczątek, który można wydrukować i postawić na półce dla młodzieży.
Po przeczytaniu chciałam więcej. Po prostu moje klimaty, bez większego myślenia. Według mnie powieść zawiera o wiele mniej zadziwiających zwrotów akcji niż chociażby młodzieżowe powieści A. Błotnickiej. Język autora jest zrozumiały i prosty. Powieść jest podzielona dwie części - spokojną i dynamiczną. Są w tym jednak zalety. Po przeczytaniu pierwszej części, w żadnym stopniu nie spodziewałam się, że w "Panu Potworze" tak zadziwi mnie ta dynamiczna partia! Zakończenie wręcz zachęca do zdobycia ostatniej części, jednak nadal tym minusem jest drobny wątek fantastyczny.

Schemat książki w mojej głowie wyglądałby tak:
Wpierw cisza... potem coraz mocniej, baardzo mocno i nagły opad... a na sam koniec...

"Co mogę o sobie powiedzieć?
Nazywam się John Cleaver. Mieszkam w Clayton, w zakładzie pogrzebowym na obrzeżach miasta. Mam mamę, siostrę i ciotkę. Mam szesnaście lat. Lubię czytać, gotować i lubię też dziewczynę, która ma na imię Brooke. Chcę postępować słusznie, bez względy na wszystko. Pragnę być dobrym człowiekiem.

Całe życie starałem się trzymać moją mroczną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mama wysyła dwunastoletniego Janka i jego tatę na wakacje do Kazimierza Dolnego - uroczej miejscowości, gdzie wynajmują mieszkanie w pewnym pensjonacie. Ma to na celu zmobilizować Janka do lepszej nauki, który nic tylko ciągle biega na boisko z kolegami, co odbija się na jego świadectwie oraz oderwać jego tatę pracoholika od ciągłych myśli o pracy.

Janek jest z tego faktu bardzo niezadowolony, jednak właścicielka pensjonatu zapoznaje go z jej synem - trzynastoletnim Kubą. Tacie udaje się przemycić laptopa i uradowany przesiaduje przed nim całymi dniami.

Chłopcy wybierają się na pierwszą wspólną wycieczkę po Kazimierzu - nie są zadowoleni ze swojego towarzystwa - Kuba najchętniej przesiedziałby całe wakacje z podręcznikiem od matematyki, zaś Janek jest wysportowany, żywiołowy i myśli tylko o tym, czy jego drużynie uda się wygrać mecz. Po jakimś czasie zaczynają się przekonywać do siebie i mimo tylu różnic, zaprzyjaźniają się.

Pewnego dnia chłopcy z nudów trafiają na trop szajki handlującej podrobionymi obrazami. Wszystko przewraca się do góry nogami i teraz każdy spacer nie jest już byle jakim wypadem - opracowują plan, który ma pomóc im wpaść na więcej tropów.



Nie mogłam oderwać się od lektury. Mimo iż z początku jest nieco nudna, akcja powoli się rozkręca i nabiera tempa. Powieść jest dosyć spokojna - nie zawiera przemocy ani żadnej brutalnej gry - mimo to zaistniało w niej wiele sytuacji, które mnie zaskakiwały! Postacie chłopców są inteligentne i dobrze wykreowane. Oprócz akcji śledczej jesteśmy w trakcie wyścigów oraz wielu rywalizacji pomiędzy Jankiem a kolegami Kuby. Przeskakiwanie od akapitów z beztroskim życiem chłopców po tajemnicze zagrania członków szajki są naprawdę nieźle wpasowane i czytelnik ciągle jest ciekawy, co też odkryje na następnych stronach.

Naprawdę, nie doszukałam się tutaj żadnych minusów! Lektura bardzo przyjemna - nie jest trudna, pomoże zabić nudę. Godna polecenia.

Mama wysyła dwunastoletniego Janka i jego tatę na wakacje do Kazimierza Dolnego - uroczej miejscowości, gdzie wynajmują mieszkanie w pewnym pensjonacie. Ma to na celu zmobilizować Janka do lepszej nauki, który nic tylko ciągle biega na boisko z kolegami, co odbija się na jego świadectwie oraz oderwać jego tatę pracoholika od ciągłych myśli o pracy.

Janek jest z tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trzy lata temu, gdy Hanna, Emily, Spencer, Aria i Alison były jeszcze najlepszymi przyjaciółkami, po błahej kłótni ginie ostatnia z nich. Całe miasto Rosewood przerażone jest zaginięciem popularnej dziewczyny.
Po latach (opis okładkowy jest chyba błędny), gdy wszystko wraca do normy, cztery dziewczyny, które jako ostatnie widziały Alison, nie zamieniają już ze sobą ani słowa. Zachowują się tak, jak gdyby tamta przyjaźń stała się już niczym. Każda obcuje w innym towarzystwie, Hanna kradnie i za każdym razem, dzięki pomocy mamy, udaje jej się jednak uniknąć kary; Aria wraca z Irlandii do USA i poznaje przystojnego mężczyznę, który później okazuje się być jej nauczycielem; Spencer udaje się dostać do wymarzonej szkoły, lecz rodzina nie podziela jej entuzjazmu odkąd ukradła chłopaka siostrze; do starego domu Alison wprowadza się nowa rodzina i Emily uświadamia sobie, że znacznie bardziej podobają się jej pocałunki z dziewczynami.
Jakby tego wszystkiego było mało, do każdej z nich zaczynają przychodzić SMSy, e-maile i różne inne wiadomości od tajemniczego nadawcy -A, który chce zemścić się za ich nieodpowiednie uczynki. Na samym początku dziewczyny myślą, że to wszystko wybryki Alison, która jakimś cudem żyje i nadal przebywa w Rosewood, gdyż treść tajemniczych liścików zawiera informacje, o których wiedziała tylko i wyłącznie Ali. Jednak później sprawa robi się coraz bardziej skomplikowana...

Kiedy widzę książkę, w której mowa będzie o szkolnych gwiazdach czy tych popularnych z liceum, od razu odechcewa mi się tego brać nawet do ręki. Ale tutaj zostałam mile zaskoczona... Genialnie czytało mi się tę książkę i z wielkim żalem odwracałam ostatnie jej strony, gdyż od razu kiedy ją skończyłam, miałam ochotę sięgać po następną (wypożyczyłam tylko jeden tom, gdyż nie byłam jeszcze pewna co do tej serii). Czytałam parę recenzji PLL i jestem teraz jeszcze bardziej zaciekawiona losami dziewczyn, jednak nie chcę sięgać po serial.
Może i z początku myliły mi się poszczególne postaci, bowiem każdy krótki rozdział opowiadał o kolejnych losach jednej z nich, ale dzięki temu książka nie emanowała nudą i co chwilę tylko nie mogłam się doczekać, aż dowiem się, co zrobiła tamta, a co wydarzyło się u tej. Tajemnicze wiadomości od -A. na razie nie były tutaj tak bardzo istotne i tak jakby w pierwszej części były tylko wstępem do głównych wydarzeń.

Po przeczytaniu pierwszej części nie jestem jeszcze w stanie powiedzieć, czy naprawdę polecam tę serię, ale już jestem zachwycona. Minusem, który mogę nakreślić na siłę, bo nie był tak bardzo istotny, jest wydarzenie, po którym zaginęła Alison - bardzo błaha kłótnia z jedną z głównych bohaterek, po której z pewnością łatwo doszłyby do porozumienia...

Trzy lata temu, gdy Hanna, Emily, Spencer, Aria i Alison były jeszcze najlepszymi przyjaciółkami, po błahej kłótni ginie ostatnia z nich. Całe miasto Rosewood przerażone jest zaginięciem popularnej dziewczyny.
Po latach (opis okładkowy jest chyba błędny), gdy wszystko wraca do normy, cztery dziewczyny, które jako ostatnie widziały Alison, nie zamieniają już ze sobą ani...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Eliana, młoda, amerykańska malarka poznaje przystojnego Maurizio Ferrini, który wydaje się być mężczyzną ze snu - kochający, uczuciowy i do tego pochodzi z Włoch! Eliana bierze z nim ślub i oboje zamieszkują w cudownym domu na półwyspie Apenińskim. Po latach jednak wszystko się odwraca - Maurizio wiecznie nie ma w domu, w dodatku zdradza swoją żonę z innymi kobietami, mimo tego, że ona doskonale zdaje sobie ze wszystkiego sprawę! Eliana siedzi uwięziona w domu i samotnie opiekuje się chorym na astmę kilkuletnim synkiem, Alessio. Alessio bardzo tęskni za ojcem i rozpaczliwie pragnie jego towarzystwa, lecz nieczuły Maurizio jedynie przywozi mu prezenty i uważa, że to mu wystarczy. Eliana co dzień zmaga się ze strachem o małego synka i żalem niekochanej już kobiety.
Pewnego dnia do Włoch przybywa Ross, który od dawna marzył o zamieszkaniu w tym kraju. Młody mężczyzna stara się o posadę przewodnika w jednym z pobliskich muzeów, a jako że doskonale zna historię każdego eksponatu szybko zdobywa tę pracę. Później zaczyna poszukiwania miłego mieszkania, które utrzymane jest we włoskim klimacie - wynajmuje mieszkanko w willi, której właścicielem jest Maurizio Ferrini. Rossowi od razu przypada do gustu Eliana i oboje czują do siebie sympatię. Zaprzyjaźniają się, a po jakimś czasie rodzi się między nimi coś więcej. Alessio także bardzo polubił Rossa, który zgadzał się spędzać z nim czas, w odróżnieniu od jego ojca.
Maurizio staje się zazdrosny o Rossa i nie pozwala Elianie na wyjazd z Włoch, czy chociażby wyprowadzkę i rozwód. Wygania młodego amerykanina ze swojej willi, naciskając na Elianę, aby już nigdy się z nim nie spotkała, gdyż tak naprawdę ma on za sobą bardzo mroczną przyszłość, o której napisano wiele artykułów. Ross wyjeżdża z Włoch, a Eliana jest załamana - w dodatku jej ukochany syn dostaje kolejnego ataku, a sprawy zaczynają toczyć się zupełnie inaczej...

Twórczość Evansa jest zapewne bardzo znana. Ja i moje koleżanki z klasy postanowiłyśmy zrobić "Dzień Evansa" i ogołociłyśmy bibliotekę ze wszystkich jego powieści.
Książka wita nas przyjemnym prologiem, w którym autor opisuje swój przyjazd do Włoch. Rozkłada się nad basenem i poznaje tam prawdziwą Elianę, która opowiada mu swoją historię - według której została napisana cała powieść. Już na początku zaciekawiło mnie to, że książka jest historią, która wydarzyła się naprawdę. W dodatku te cudowne włoskie przysłowia przy każdym rozdziale! Evans naprawdę przepięknie przedstawił Włochy, Florencję, Toskanię... - naprawdę zaczęłam kochać ten kraj. Niektóre słowa nie były tłumaczone, ich polski odpowiednik powtórzony zostawał po kropce, więc to wszystko zachęcało do nauki tego języka (przynajmniej mnie - mam stary podręcznik mamy, ćwiczenia, ale brak motywacji być znaleźć nauczyciela! ;>). Jest powieść o dosyć przewidywalnym, szczęśliwym zakończeniu i popularnej fabule - nieszczęśliwa kobieta, zdradliwy mąż, przystojny nieznajomy. Ale książkę bardzo miło się mi czytało - nie często sięgam po takie propozycje, ale teraz już wiem, że mogę spokojnie przeczytać całą twórczość Evansa i po każdej z pewnością odczuję pewną pustkę.

~WB

Eliana, młoda, amerykańska malarka poznaje przystojnego Maurizio Ferrini, który wydaje się być mężczyzną ze snu - kochający, uczuciowy i do tego pochodzi z Włoch! Eliana bierze z nim ślub i oboje zamieszkują w cudownym domu na półwyspie Apenińskim. Po latach jednak wszystko się odwraca - Maurizio wiecznie nie ma w domu, w dodatku zdradza swoją żonę z innymi kobietami, mimo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W miasteczku Clayton żyje sobie niejaki John Wayne Cleaver. Gdyby nie wszystkie wytłumaczenia w książce, pewnie nie zwróciłabym uwagi na to, że jego imiona, to także imiona pewnego seryjnego zabójcy, a jego nazwisko ot tak tłumaczy się jako tasak. Jego rodzina prowadzi zakład pogrzebowy, w którym odbywane są szczegółowo opisane rytuały, tak zwane balsamowanie ciał i inne takie. Dodatkowo John, odkąd skończył siedem lat, ma obsesję na punkcie seryjnych morderców. Nie żeby chciał nim zostać, oj nie. Po prostu czasem ma takie myśli i zostało u niego zdiagnozowane wiele przypadków, które mogą na to wskazywać. Całkiem normalna rodzinka.
W miasteczku wszystko ok, ludzie żyją cudownie, spokojnie, John regularnie odwiedza swojego terapeutę (który wydaje mi się jest jakimś marnym terapeutą... być może tylko przez czytanie innych recenzji ;p. Ale znam intencje autora), aż tu nagle w mieście pojawia się tajemniczy morderca, który zabija i masakruje swoje ofiary! Oczywiście, że John jest w swoim żywiole, jednak stara się opanować i trzymać od wszystkiego jak najbardziej z dala - nie potrafi jednak być taki jak inni, trząść się ze strachu i nie wychodzić z domu po ciemku. To przecież jedyna okazja dla chłopca, który wszystko co nie idzie mu na rękę tłumaczy faktem, że możliwe iż jest socjopatą.
John stara się rozwikłać zagadkę. Ginie kolejny człowiek. On już jednak wie, co tak naprawdę się dzieje - teraz stara się temu wszystkiemu zapobiec i samodzielnie załatwić mordercę. Pojawia się motyw, który uwielbiam - podsyłanie podejrzanej osobie tajemniczych, anonimowych karteczek. John stara się także, aby pod wpływem odpowiednich zasad, zatrzymać jego drugą jaźń, którą uroczo zwie Panem Potworem, na cześć pewnego seryjnego mordercy. Pan Potwór jest jednak coraz bardziej głodny - to on doprowadza do tego, że John ma ochotę robić wszystkie karalne czyny, ma mordercze myśli i miewa okropne koszmary. Wkrótce nadchodzi ta noc, kiedy staje oko w oko z Demonem...


Od dawna miałam w planach tę książkę. Stała sobie w szkolnej bibliotece, wypożyczyły ją ze dwie osoby (czy tylko ja jestem maniakiem oglądania samych kart książek?). Przyjaciel, który czytał przede mną nie skrytykował, nie pochwalił, a z jego opinii uznałam, że to będzie 'creepy'. Zaintrygował mnie sam tytuł. Będę mieć sentymenty do polskich (widział ktoś polską okładkę trzeciej części?) okładek serii (Niestety nie mam bladego pojęcia o 'Dexterze', więc nie będę się wypowiadać na temat porównań.). Najbardziej do drugiej części - zapałki, mój obsesyjny przedmiot. Ale o tym w opisie kolejnej części.

Nie powiem, że mi się nie podobała, bo była całkiem, całkiem... podobała mi się. Jeśli ktoś lubi takie typy młodzieżówek. Osoby wokół mnie szukają opowieści o miłości, więc za bardzo nie mam z kim rozmawiać o powieściach innego typu.
Książka do czytania bardzo dobra - głównie rozwinięcie akcji. Mimo tego, że wydawało mi się, iż zachowanie naszego socjopaty Johna było z lekka przerysowane... Poza swoim umysłem był w miarę normalny - pomijając pisanie wypracowań o mordercach i rozmawianie o nich przy każdej możliwej okazji. Rozumiem intencje autora - z resztą jak zawsze - trudno niekiedy uzyskać zamierzony efekt, zam to na własnym przykładzie. Tak samo nie mam pojęcia, czy terapeuta w jakikolwiek sposób mu pomagał - niekiedy wydawało mi się, że John sam by do wszystkiego dochodził.
Akcja toczyła się ciekawie, nie było żadnych niepotrzebnych zawiłości - choć niektórym może nie spodobać się szczegółowy opis balsamowania ciał. Dla mnie tam dobrze, że nie zostało to pominięte - uznałabym, że autor nie za bardzo ma pojęcie o tym, co pisze.
Minusem, który zapewne został tutaj dodany, by zachęcić młodego czytelnika, jest dodana paranormalna postać, która kompletnie mnie zirytowała... Morderca-dziwny stwór to bardzo łatwy chwyt, ale mnie kompletnie nie spasował do klimatu tej powieści. Ale przymknęłam na to oko i było całkiem nieźle.
Powieść z mojego punktu widzenia ma w sobie coś... innego. Ale być może to mój umysł tak na nią zareagował.

W miasteczku Clayton żyje sobie niejaki John Wayne Cleaver. Gdyby nie wszystkie wytłumaczenia w książce, pewnie nie zwróciłabym uwagi na to, że jego imiona, to także imiona pewnego seryjnego zabójcy, a jego nazwisko ot tak tłumaczy się jako tasak. Jego rodzina prowadzi zakład pogrzebowy, w którym odbywane są szczegółowo opisane rytuały, tak zwane balsamowanie ciał i inne...

więcej Pokaż mimo to