Mam ogromny problem z oceną tej serii. Pierwsze dwa tomy strasznie mnie irytowały - drażnili mnie główni bohaterowie - naiwność jednego, buta drugiego - i łącząca ich relacja, naturalnie naszpikowana yaoistycznymi podtekstami, ku uciesze pryszczatych fujoshi. Kolejne dwa tomy jednak okazały się zaskakująco dobre - relacja między Shionem i Szczurem zyskała niespodziewaną głębię, zaczęła autentycznie fascynować; yaoi przestało być zbędnym dodatkiem, a stało się nieodłącznym elementem opowiadanej historii. Tomy od 5. do 9. są z kolei pełne akcji i niestety są też przy tym do bólu sztampowe i infantylne - wszystko tu, od wizyty bohaterów w tajnej grocie pod zakładem karnym, przez podróż na ostatnie piętro tegoż zakładu, aż po starcie z głównymi złymi - jest tak nieznośnie niewiarygodne, że zwyczajnie trudno brać to na poważnie. Także rozwiązanie głównej zagadki okazuje się kompletnie od czapy, bo oto w antyutopijne sci-fi zostaje nagle - kompletnie nieumiejętnie - wpleciony wątek metafizyczny rodem z taniego fantasy. Ostatecznie jednak - daję siedem gwiazdek. Bo polubiłem tych bohaterów. Bo podobał mi się pacyfistyczny i proekologiczny wydźwięk całości. I dlatego, że zakończenie - mimo wielu, wielu głupotek po drodze - naprawdę bardzo mnie usatysfakcjonowało.
Więcej o komiksach piszę na fb.com/polishpopkulture
Po sięgnięciu po drugą część mangi poczułem kolejne pozytywne zaskoczenie. W pierwszej poznaliśmy nowoczesny świat idealny, w którym zaczęło dziać się coś niepokojącego. W drugiej z kolei przeskakujemy na drugą stronę lustra i znajdujemy się już w kompletnie odmiennym środowisku. Jest brudno, brutalnie i zaskakująco. Mam już całkowitą pewność, że chcę kontynuować przygodę z mangą No.6.