-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
Artykuły„Rok szarańczy” Terry’ego Hayesa wypływa poza gatunkowe ramy. Rozmowa z autoremRemigiusz Koziński1
-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz4
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
Biblioteczka
2019-07-10
2019-03-06
2018-05-01
2018-04-11
2018-04-07
Ja tej książki nie przeczytałam, ja ją w dwa dni pochłonęłam.
Ja tej książki nie przeczytałam, ja ją w dwa dni pochłonęłam.
Pokaż mimo to2018-04-03
2018-01-11
2017-12-23
Polski tytuł ssie. Gdyby nie to, że na "The Song of Achilles" natknęłam się przypadkiem w wersji oryginalnej, nigdy nie zabrałabym się za coś, co polski wydawca postanowił nazwać "Achilles. W Pułapce przeznaczenia". Pochłonęłam w dwa dni. I niczego nie żałuję. Świetna postać Tetydy, bezbłędny Odyseusz i pięknie zakończony wątek wypełnionego przeznaczenia (zawsze lubiłam czytać o rozpaczy bohaterów), który szczególnie zasługuje na pochwałę, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że Achilles i Patroklos przez pierwsze 200-250 stron potrafią mocno wkurzać (a właściwie dopiero pod Troją da się ich naprawdę polubić).
"When he died, all things soft and beautiful and bright would be buried with him." (Tak mi mów, tak mi rób.)
Polski tytuł ssie. Gdyby nie to, że na "The Song of Achilles" natknęłam się przypadkiem w wersji oryginalnej, nigdy nie zabrałabym się za coś, co polski wydawca postanowił nazwać "Achilles. W Pułapce przeznaczenia". Pochłonęłam w dwa dni. I niczego nie żałuję. Świetna postać Tetydy, bezbłędny Odyseusz i pięknie zakończony wątek wypełnionego przeznaczenia (zawsze lubiłam...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-07
2017-12-04
2017-11-06
Moja frustracja osiągnęła apogeum po koło 500 stronach. I ostatnie 100, choć uratowało całą historię, a nawet uczyniło niektórych bohaterów (Rajski, na ciebie patrzę) bardziej znośnymi (albo jeszcze bardziej irytującym, ekhem), nie robi sprawiedliwości. Wikantiejew jest spoko. Marfińka - kochana i szkoda, że cały czas tylko głupio się o wszystko dopytuje albo płacze (imo okrutnie zmarnowana postać). Tuszyn to jest gość. A Wiery to się nawet człowiekowi po zakończeniu książki nie chce już widzieć.
Ciężko przebrnąć przez te 817 stron polskiej wersji, więc polecam rosyjski oryginał (670), przynajmniej durne wybryki Rajskiego i Wiery w krzakach wokół Malinówki szybciej zlecą.
Jeśli chcecie czytać któreś z trzech "ob" Gonczarowa to zdecydowanie celujcie w Obłomowa. Tam przynajmniej bywa zabawnie i Olga nie jest idiotką.
Moja frustracja osiągnęła apogeum po koło 500 stronach. I ostatnie 100, choć uratowało całą historię, a nawet uczyniło niektórych bohaterów (Rajski, na ciebie patrzę) bardziej znośnymi (albo jeszcze bardziej irytującym, ekhem), nie robi sprawiedliwości. Wikantiejew jest spoko. Marfińka - kochana i szkoda, że cały czas tylko głupio się o wszystko dopytuje albo płacze (imo...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-10-25
Dlaczego ja to sobie zrobiłam?
Dlaczego ja to sobie zrobiłam?
Pokaż mimo to