rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Tak zła książka zdarza się naprawdę rzadko. D;
Tym bardziej zaskakuje mnie hype jaki był na nią te 11 lat temu.

Tak zła książka zdarza się naprawdę rzadko. D;
Tym bardziej zaskakuje mnie hype jaki był na nią te 11 lat temu.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie sądziłam, że Panu Remigiuszowi się to uda, ale ta część była jeszcze gorsza od poprzedniej. Smuteczek.

Nie sądziłam, że Panu Remigiuszowi się to uda, ale ta część była jeszcze gorsza od poprzedniej. Smuteczek.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Była to najbardziej naciągana historia ever o tym jak uciec od męża kata.

Jest to moje pierwsze spotkanie z Remigiuszem Mrozem i niestety jestem nim bardzo zawiedziona. Postacie płaskie, infantylne i irytujące. Fabuła jest bardzo mocno naciągana, a czasami miałam wrażenie, że na siłę wymyślane zostały zwroty akcji, aby "się działo".
No i język. Jestem pokoleniem dzieciaków, które w latach kiedy blogi były szalenie modne, czytało opowiadania pisane przez siebie nawzajem. Wymyślanie "ksywek" będącymi pierwszą sylabą imienia lub nazwiska, posługiwanie się wyszukanym słownictwem, aby pokazać jacy to nie jesteśmy elokwentni i obeznani mimo że nasi bohaterowie to zwykłe dzieciaki z osiedla, i wrzucanie do dialogów tekstów z filmów, które przeczytane na głos powodują taki "cringe", że człowiek aż chowa się do środka siebie. Wszystko to przerobiliśmy. Na szczęście żadne z nas nie brało za to pieniędzy, w przeciwieństwie do autora "Nieodnalezionej"

Niestety książce nie pomógł także dobór czytających aktorów. Jak kocham Dawida Ogrodnika, tak niestety za czytanie książek brać się nie powinien (może dlatego zrezygnował z czytania kolejnej części), a Pani Agnieszka Dygant robiła co mogła, ale nie uratuje źle rozpisanych dialogów i postaci.

Była to najbardziej naciągana historia ever o tym jak uciec od męża kata.

Jest to moje pierwsze spotkanie z Remigiuszem Mrozem i niestety jestem nim bardzo zawiedziona. Postacie płaskie, infantylne i irytujące. Fabuła jest bardzo mocno naciągana, a czasami miałam wrażenie, że na siłę wymyślane zostały zwroty akcji, aby "się działo".
No i język. Jestem pokoleniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Największe zastrzeżenie z mojej strony to to, że (moim zdaniem) tytuł nijak się ma do tematyki reportaży.

Największe zastrzeżenie z mojej strony to to, że (moim zdaniem) tytuł nijak się ma do tematyki reportaży.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia bardzo mocna fabularyzowana, ale słucha się jej fantastycznie. Krzysztof Czeczot jako lektor jest po prostu fenomenalny.

Historia bardzo mocna fabularyzowana, ale słucha się jej fantastycznie. Krzysztof Czeczot jako lektor jest po prostu fenomenalny.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomimo tego, że tematyka bardzo ciekawa z każdą kolejną stroną czytelnik nabiera niechęci do autora który bardziej opowiada o sobie w pracy niż o swojej pracy. Pan Roman przed stawia siebie jako osobę, która wie wszystko, wszystko widziała oraz ma prawo do oceniania i lrytykowania innych, siebie stawiając w większości sytuacji na piedestale i mając usprawiedliwienie na większości swoich spraw i wyborów. Przez większość książki miałam wrażenie, że było to przechwalanie się, że "pracowałem w takim hard core'owym miejscu, ale ludzie to ch**e wiec odszedłem, a sobie nie mam nic do zarzucenia". Być może autor taki nie jest, ale książka została napisana właśnie w takim tonie, przez to ciężko się ja czyta nie nabierając dystansu do samej historii.

Co do samej treści to niemniej jednak rzuca ona światło na wiele spraw, zwłaszcza tych związanych z działaniem 112. Przede wszystkim najważniejsze jest żeby pamiętać, że po drugiej stronie też są ludzie, którym należy się szacunek oraz, że ich praca jak każda ma swoje ograniczenia.

Pomimo tego, że tematyka bardzo ciekawa z każdą kolejną stroną czytelnik nabiera niechęci do autora który bardziej opowiada o sobie w pracy niż o swojej pracy. Pan Roman przed stawia siebie jako osobę, która wie wszystko, wszystko widziała oraz ma prawo do oceniania i lrytykowania innych, siebie stawiając w większości sytuacji na piedestale i mając usprawiedliwienie na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Janusz Chabior jako lektor na początku nie do zniesienia (trzeba go było popędzić), ale po godzinie jak się człowiek przyzwyczai to robi robotę. ♡

Janusz Chabior jako lektor na początku nie do zniesienia (trzeba go było popędzić), ale po godzinie jak się człowiek przyzwyczai to robi robotę. ♡

Pokaż mimo to


Na półkach:

O ile sama książka jest ciekawa, to lektorka psuje całą przyjemność z lektury. Nie da się jej słuchać dłużej niż pół godziny.

O ile sama książka jest ciekawa, to lektorka psuje całą przyjemność z lektury. Nie da się jej słuchać dłużej niż pół godziny.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pięknie napisana opowieść o kolejnych pokoleniach koreańskich imigrantów, którzy szukają w Japonii nie tyle szczęścia, co zwykłego... spokoju - niestety bezskutecznie. Jednak kwitesencją losów bohaterów zdaje się być powtarzane wciąż zdanie, że "przeznaczeniem kobiety jest cierpienie" z czym zdecydowanie z perspektywy obecnych czasów o wiele trudniej się pogodzić.

Pięknie napisana opowieść o kolejnych pokoleniach koreańskich imigrantów, którzy szukają w Japonii nie tyle szczęścia, co zwykłego... spokoju - niestety bezskutecznie. Jednak kwitesencją losów bohaterów zdaje się być powtarzane wciąż zdanie, że "przeznaczeniem kobiety jest cierpienie" z czym zdecydowanie z perspektywy obecnych czasów o wiele trudniej się pogodzić.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pod koniec czytania kolejnej części, uświadomiłam sobie, że brnę w to wszystko tylko po to, żeby wyciągnąć jak najwięcej słowiańskich smaczków.
Żałuję, że znów nie mam 12 lat - na pewno byłabym wtedy tą serią zachwycona.

Pod koniec czytania kolejnej części, uświadomiłam sobie, że brnę w to wszystko tylko po to, żeby wyciągnąć jak najwięcej słowiańskich smaczków.
Żałuję, że znów nie mam 12 lat - na pewno byłabym wtedy tą serią zachwycona.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Miało być pięknie, miało być fajnie, a wyszła saga Zmierzch osadzona w realiach polskiej wsi... niestety. Szkoda, bo wykorzystanie religii, obrzędów i kultury słowiańskiej pobudza wyobraźnię.

Miało być pięknie, miało być fajnie, a wyszła saga Zmierzch osadzona w realiach polskiej wsi... niestety. Szkoda, bo wykorzystanie religii, obrzędów i kultury słowiańskiej pobudza wyobraźnię.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pomimo mojej gigantycznej sympatii do osoby Donalda Tuska, z żalem stwierdzam, że sama Pani Małgorzata - a przynajmniej jest książka - jest bezbarwna, nijaka i nieciekawa. Sama autorka sprawia wrażenie, jakby mentalnie zatrzymała się w wieku nastoletnim, a ze swojego naprawdę ciekawego życia potrafi sprzedać popularne mądrości i frazesy z tak zwanych pism kobiecych.
Najbradziej absurdalne wydają się sypane z rękawa rady od osoby, która tak naprawdę niezawiele zrobiła i niewiele ma czytelnikowi do zaproponowania.

Jedyne co ratuję tę książkę to naprawdę duża ilość ciekawych prywatnych zdjęć rodzinnych.

Pomimo mojej gigantycznej sympatii do osoby Donalda Tuska, z żalem stwierdzam, że sama Pani Małgorzata - a przynajmniej jest książka - jest bezbarwna, nijaka i nieciekawa. Sama autorka sprawia wrażenie, jakby mentalnie zatrzymała się w wieku nastoletnim, a ze swojego naprawdę ciekawego życia potrafi sprzedać popularne mądrości i frazesy z tak zwanych pism...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lekka książka o kraju sprzeczności. Joanna Bator w piękny i prosty sposób opisuje swoje doświadczenia z pobytu w Kraju Kwitnącej Wiśni, wywołując tym samym delikatny uśmiech w kąciku ust lub od czasu do czasu wzniesienie brwi.

Dla tych co nic nie wiedzieli o Japoni - cenny przewodnik odnalezienia się w tym dziwnym świecie i może początek nowej fascynacji.

Dla osób które swoją przygodę z kulturą japońską rozpoczęły już jakiś czas temu jest potwierdzeniem tego, co przez cały czas wydawało się niewiarygodne i traktowało z przymrużeniem oka.

Niestety - jeżeli po przeczytaniu ksiązki nie planuje się wyjazdu do tego dziwnego świata - Japoński Wachlarz pozostawia gigantyczny niedosyt i uczucie porzucenia na tyle mocne, że samemu chce się przekonać jak to tak na prawdę wygląda.

Lekka książka o kraju sprzeczności. Joanna Bator w piękny i prosty sposób opisuje swoje doświadczenia z pobytu w Kraju Kwitnącej Wiśni, wywołując tym samym delikatny uśmiech w kąciku ust lub od czasu do czasu wzniesienie brwi.

Dla tych co nic nie wiedzieli o Japoni - cenny przewodnik odnalezienia się w tym dziwnym świecie i może początek nowej fascynacji.

Dla osób które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Żadne słowa chyba nie oddadzą wrażenia, jakie robi ta opowieść na czytelniku.
Z niecierpliwością czekam na odważnego, który podejmie się zekranizowania tej historii.

Żadne słowa chyba nie oddadzą wrażenia, jakie robi ta opowieść na czytelniku.
Z niecierpliwością czekam na odważnego, który podejmie się zekranizowania tej historii.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Imigranci" Załuskiego kuszą obietnicą, że są "jednym z najbardziej drastycznych i pesymistycznych tekstów, jaki w ostatnich latach ukazał się na polskim rynku wydawniczym..." Niestety po przeczytaniu pierwszych kilkunastu opowiadań, książka stała się jedynie pesymistyczną zapowiedzią powtarzanego na kolejnych stronach schematu, który niczym nie zaskakuje.

"Imigranci" Załuskiego kuszą obietnicą, że są "jednym z najbardziej drastycznych i pesymistycznych tekstów, jaki w ostatnich latach ukazał się na polskim rynku wydawniczym..." Niestety po przeczytaniu pierwszych kilkunastu opowiadań, książka stała się jedynie pesymistyczną zapowiedzią powtarzanego na kolejnych stronach schematu, który niczym nie zaskakuje.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niewiarygodnie przygnębiający obraz polskiej "elity" sprawiający, że słowo "lekarz" już wcale nie brzmi tak dumnie.

Zdecydowanie warto przeczytać, chociażby dlatego, aby zrozumieć nie tyle system, co siebie nawzajem.

Niewiarygodnie przygnębiający obraz polskiej "elity" sprawiający, że słowo "lekarz" już wcale nie brzmi tak dumnie.

Zdecydowanie warto przeczytać, chociażby dlatego, aby zrozumieć nie tyle system, co siebie nawzajem.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Wielki powrót jednej z największych osobowości telewizyjnych po 1989 roku w Polsce"

Szczera spowiedź - czy największej osobowości? Nie wiem. Na pewno człowieka, który stał się twarzą dobrze sprzedawanych informacji, czym z resztą sam Kamil Durczok się chwali - i słusznie. Czy szczera do bólu? Nie. Nie mogłaby być - to za co szanujemy autora najbardziej to fakt, że o niektórych rzeczach się nie mówi, nieważne jak dobrze by się sprzedały. Mimo, że po przeczytaniu - z czystej ludzkiej ciekawości - wciąż chce się wiedzieć, co było i co jest z Panią Marianną, czy też kim była tajemnicza T., to po zamknięciu książki docenia się żelazną konsekwencję, z jaką Durczok o pewnych rzeczach osobistych po prostu nie mówi.

Zdecydowanie nie jest to książka na ocieplenie wizerunku. Ten kto stał za (byłym) redaktorem naczelnym Faktów - będzie stał dalej. A ci, co już dawno go przekreślili, tylko utwierdzą się w swoim przekonaniu. Bo Pan Kamil jest człowiekiem konkretnym, z charakterem - a przez to dla większości ludzi trudnym i nie do przyjęcia. "Przerwa w emisji" ukazuje go we wszystkich odcieniach szarości.

Warto przeczytać - niezależnie od osądu - z dwóch powodów.
Pierwszym jest poznanie subiektywnej historii z drugiej strony - można by zaryzykować stwierdzeniem, że o wiele bardziej wiarygodnej, bo jako jedynej podpisanej z imienia i nazwiska.
Drugim powodem jest ujrzenie w człowieku z ekranu telewizora człowieka pogrążonego w depresji, samolubnego chama dla jednych i najlepszego przyjaciela dla drugich, ojca, szefa, męża, chłopaka z podwórka. Nas samych.

"Wielki powrót jednej z największych osobowości telewizyjnych po 1989 roku w Polsce"

Szczera spowiedź - czy największej osobowości? Nie wiem. Na pewno człowieka, który stał się twarzą dobrze sprzedawanych informacji, czym z resztą sam Kamil Durczok się chwali - i słusznie. Czy szczera do bólu? Nie. Nie mogłaby być - to za co szanujemy autora najbardziej to fakt, że o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie warto.

Nie warto.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Duży zawód. Zdecydowanie za duży jak na (niemałą) cenę książki. Miało być śmiesznie, ale chyba nie wyszło, chociaż Saramonowicz starał się jak mógł, wciskając przekleństwo na każdą możliwą stronę - często usprawiedliwiając się słowami "Mówiłem, że czasami nie da się nie przeklinać?" Panie kochany... żeby te przekleństwa chociaż coś wnosiły, jakieś szczątkowe poczucie humoru, cokolwiek.

Co prawda jedenaście lat miałam jedenaście lat temu - więc mogę słabo pamiętać - ale nie przypominam sobie abyśmy w tym wieku przede wszystkim mieli tak bogaty zasób przekleństw, jak dzieci ukazane w książce, a poza tym nie wydaje mi się również, aby moi koledzy mówili czyją matkę kto "wyrucha" i jak bardzo. Postać chłopca jest przez to kompletnie nieautentyczna i czytelnik nawet gdyby chciał znowu przenieść się w czasy dzieciństwa, to nie bardzo wie, czyje by to miało być dzieciństwo.

Nie jestem do końca pewna, czy czytając książkę miałam to samo na myśli co jej autor, ale jeżeli tak... to zdecydowanie coś poszło nie tak, i to bardzo. Pomimo tego, że historia jest opisana niesamowicie lekkim językiem i zdecydowanie łatwo i szybko można się przez nią przedrzeć to pod koniec czytania ma się wrażenie, że wie się dokładnie tyle samo na samym początku - nic.
Opowieść zdecydowanie straciła na podzieleniu historii między ojca i syna, którego co czwarte słowo to przekleństwo, a pozostałe kompletnie nie pokrywają się z mentalnością małego chłopca. Z drugiej strony, gdyby podziału nie było to myślę, że sam autor nie bardzo by wiedział o czym właściwie pisze.

Jeżeli patrzyć na książkę jako na obraz współczesnych rodzin (oczywiście w krzywym zwierciadle) to wciąż mam wrażenie że i ja i autor żyjemy w zupełnie odmiennych światach... z czego świat Andrzeja Saramonowicza jest po prostu smutny i płaski, jak jego "Chłopcy".

Zdecydowanie nie polecam. Nuda, zmarnowane pieniądze i czas. Nawet się pośmiać porządnie nie można. A miało być tak pięknie.

Duży zawód. Zdecydowanie za duży jak na (niemałą) cenę książki. Miało być śmiesznie, ale chyba nie wyszło, chociaż Saramonowicz starał się jak mógł, wciskając przekleństwo na każdą możliwą stronę - często usprawiedliwiając się słowami "Mówiłem, że czasami nie da się nie przeklinać?" Panie kochany... żeby te przekleństwa chociaż coś wnosiły, jakieś szczątkowe poczucie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Zapamiętajcie te dwa groźne dla polskiego geja słowa: Madagaskar i tolerancja. Odrzucenie i fałszywa życzliwość. Z jednej strony przekonanie, że tylko jeden model życia jest prawidłowy, prowadzące do stawiania się w pozycji sędziego, a z drugiej - protekcjonalne poklepywanie sprowadzające gejów do roli antropologicznej ciekawostki. W obu przypadkach traktuje się ich jako dziwaczną grupę odmieńców naruszających ogólnie przyjęte standardy, tyle że pierwsi na to się nie zgadzają, a ci drudzy dają przyzwolenie.
Ale jest jeszcze trzeci, znacznie uczciwszy sposób odnoszenia się do gejów: traktowanie ich jako oczywistości - biologicznej, społecznej i kulturowej, mającej naturalne prawo do istnienia." - Tomasz Raczek.

Zarówno "Berek" jak i "Bierki" to swego rodzaju osobisty rachunek sumienia każdego czytelnika. Marcin Szczygielski daje nam niepowtarzalną możliwość sprawdzenia, czy jesteśmy bliżej Madagaskaru, życzliwej tolerancji czy może w ogóle jest nam to wszystko obojętne, całość okraszając niebanalnym poczuciem humoru i polskimi realiami, przez co historia staje się o wiele bliższa sercu.

Niestety, zakończenia obu części są rozczarowujące. Nie czułam żalu skończonej historii odkładając książki na półkę.

"Zapamiętajcie te dwa groźne dla polskiego geja słowa: Madagaskar i tolerancja. Odrzucenie i fałszywa życzliwość. Z jednej strony przekonanie, że tylko jeden model życia jest prawidłowy, prowadzące do stawiania się w pozycji sędziego, a z drugiej - protekcjonalne poklepywanie sprowadzające gejów do roli antropologicznej ciekawostki. W obu przypadkach traktuje się ich jako...

więcej Pokaż mimo to