-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyNigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń? 100-letnia pisarka właśnie wydała dwie książkiAnna Sierant3
-
Artykuły„Chłopcy z ulicy Pawła”. Spacer po Budapeszcie śladami bohaterów kultowej książki z dzieciństwaDaniel Warmuz7
-
ArtykułyNajlepszy kryminał roku wybrany. Nagroda Wielkiego Kalibru 2024 dla debiutantkiKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2015-09-24
2015-09-23
2014-04-17
2014-04-18
2015-07-03
2015-07-29
2015-07-16
Ok, robi się coraz ciekawiej. Powtórzę się: jeśli chcecie solidnego cyklu urban fantasy ze złożoną fabułą to polecam. Wątki z poprzedniej części zostają pociągnięte, bo Rachel została wplątana w intrygę, która najwyraźniej sięga tysięcy lat w przeszłość. Podoba mi się, jak autorka wykorzystuje pomysł z magiczną genetyką i jak rozwija się wątek choroby, na którą Rachel cierpiała w dzieciństwie. Ciągle mamy parę tajemnic do rozwikłania i przypuszczam, że jeszcze ich przybędzie.
Śmierć Kistena zrobiła cyklowi dobrze. Autorka nie czuje się już zobowiązana raczyć nas scenami romansowymi. Rachel niby próbuje się z kimś umawiać, ale szybko schodzi to na plan dalszy (i dobrze, bo nowy potencjalny obiekt uczuć jest jeszcze nudniejszy od poprzedniego). Ciekawszy wątek miłosny pojawia się na planie drugim i ten mi się podoba, tym bardziej, że takiej kombinacji emocjonalnej (i genetycznej...) się nie spodziewałam. Przy okazji postać żeńska, której wątek dotyczy nie została (przynajmniej na razie, odpukać, oby nie została nigdy) zredukowana do zakochanej kobietki oczekującej potomka.
Szkoda, że Ivy poszła nieco w odstawkę, ale wampirza walka o władzę chyba dopiero nas czeka. Podoba mi się, że fabuła cyklu rozgrywa się na kilku płaszczyznach i wyraźnie została zaplanowana.
Ok, robi się coraz ciekawiej. Powtórzę się: jeśli chcecie solidnego cyklu urban fantasy ze złożoną fabułą to polecam. Wątki z poprzedniej części zostają pociągnięte, bo Rachel została wplątana w intrygę, która najwyraźniej sięga tysięcy lat w przeszłość. Podoba mi się, jak autorka wykorzystuje pomysł z magiczną genetyką i jak rozwija się wątek choroby, na którą Rachel...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-07-12
Stwierdzam, że to chyba jeden z najlepszych cykli urban fantasy, na jakie natrafiłam. Harrison goni w moim rankingu Butchera i Aaronovicha, idąc łeb w łeb z Griffin. Inni dawno zostali w tyle...
Tak, Rachel i Harry Dresden mogliby sobie ręce podać, Rachel ma dokładnie tę samą tendencję do pakowania się w kłopoty i wydobywania się z nich przy pomocy wdeptywania w większe. A świat dookoła niej nie jest milutki, oj nie jest... Cykl zaczyna mnie wciągać coraz bardziej i cieszę się, że się do niego dobrałam. Jak psiałam wcześniej: świetne postaci, dużo świetnie napisanych kobiet, co wcale nie jest takie częste, nawet u piszących kobiet. Wątek romantyczny... ok, myślałam, że dopisano go na siłę, ale nie. To, jak został rozwiązany... Kiwam głową i popieram. Harrison serca mi nie złamała, bo Kistena nie lubiłam. Znaczy, facet był nudny i między nim a Rachel nie było żadnej chemii... Więcej chemii Rachel ma z Ivy i naprawdę byłoby miło, gdyby autorka jednak poszła w tym kierunku... taka miła odmiana po wszystkich romansach paranormalnych, gdzie napięcie seksualne istnieje - a przynajmniej autorki bardzo by chciały, aby istniało - między bohaterką a bucowatym nadnaturlanym typem który dodatkowo bohaterkę molestuje (brrr)... Tu mam masę napięcia seksualnego między bohaterką i jej przyjaciółką, takwięcejproszę.
W każdym razie, o ile mnie śmierć Kistena emocjonalnie nie ruszyła, o tyle bardzo ją doceniam jako czynnik poniewierający Rachel. Bo w tej roli był to zabieg przemyslany.
Poza tym... no, czy ja mogę wyznać moją miłość do Ceri? I do Newt? I poprosić o więcej Ellasabeth, bo na razie biedactwo zaniedbane jest w roli niekochanej, zazdrosnej narzeczonej... I och, wątki elfio-demonie są naprawdę mniam.
Podoba mi się, no!
Stwierdzam, że to chyba jeden z najlepszych cykli urban fantasy, na jakie natrafiłam. Harrison goni w moim rankingu Butchera i Aaronovicha, idąc łeb w łeb z Griffin. Inni dawno zostali w tyle...
Tak, Rachel i Harry Dresden mogliby sobie ręce podać, Rachel ma dokładnie tę samą tendencję do pakowania się w kłopoty i wydobywania się z nich przy pomocy wdeptywania w większe. A...
2015-07-08
2015-04-28
Okeeej, plus dla autorki za to, że risercz zrobiła. To co pisze o alchemii zgadza się z moją wiedzą. Genetyka na oko jako tako też się zgadza - acz tu wiedzy raczej nie mam. Jest... fabuła. Znaczy, próba stworzenia fabuły. Niestety, w momencie, gdy już, już myślę, że zaraz coś będzie się dziać, dostaję kilkustronnicowy opis przygotowania kolacji... Bohaterowie nie przekonują, podobnie jak ich relacja, a Ogólna Heteronorma (musi być ślub a celem musi być dziecko... poważnie?!?) straszy. Potencjał i solidny risercz zarżnięte nudą.
Okeeej, plus dla autorki za to, że risercz zrobiła. To co pisze o alchemii zgadza się z moją wiedzą. Genetyka na oko jako tako też się zgadza - acz tu wiedzy raczej nie mam. Jest... fabuła. Znaczy, próba stworzenia fabuły. Niestety, w momencie, gdy już, już myślę, że zaraz coś będzie się dziać, dostaję kilkustronnicowy opis przygotowania kolacji... Bohaterowie nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-04-26
2015-03-16
To ja tylko spytam, skąd ta mania na starożytną Grecję i nie robienie riserczu? Like seriously, taki brak zrozumienia dla słowa "daimon"...
Poza tym niestety kolejna chała. Wszystkie te książki przeczytane ostatnio zlewają mi się w jedno, bo i ich fabuła jest właściwie taka sama: demoniczny mężczyzna wpada na piękną kobietę, pała do niej żądzą, ona pała żądzą do niego, uprawiają seks, po drodze ktoś próbuje ich zabić i książka udaje, że ma fabułę. Na koniec w ramach propagowania heteronormy biorą ślub i pragną potomstwa. Plus różny stopień zróżnicowania rzeczy następujących: wampiryzmu, starożytnej Grecji, paranormalnych mocy bohaterki, bierności bohaterki, dziewictwa bohaterki, syndromu sztokholmskiego...
Nie myślałam, że romanse paranormalne to taka czarna otchłań rozpaczy. Zaczynam dochodzić do wniosku, że jednak dzieło pani Meyer nie było aż tak tragiczne...
Jutro czytam "Brasyl" Iana McDonalda. Muszę się odstresować.
To ja tylko spytam, skąd ta mania na starożytną Grecję i nie robienie riserczu? Like seriously, taki brak zrozumienia dla słowa "daimon"...
Poza tym niestety kolejna chała. Wszystkie te książki przeczytane ostatnio zlewają mi się w jedno, bo i ich fabuła jest właściwie taka sama: demoniczny mężczyzna wpada na piękną kobietę, pała do niej żądzą, ona pała żądzą do niego,...
2015-03-16
Wiem, że są gorsze książki, które zasługują na mniej gwiazdek niż ta. Ale te książki zasługują chyba na stworzenie odrębnej skali i są otchłanią. A to dzieło tutaj to otchłani krawędź. Poniżej jest już płacz i zgrzytanie zębów (czyli, jak przypuszczam, Michalak i Szyndler).
Moja praca naukowa bywa bolesna :(
Przepraszam za formę recenzji. Naprawdę moja psychika wysiada po tym, co czytam ostatnio i bardziej mam ochotę się wyżyć niż napisać coś merytorycznego.
Dobrze, że zawsze są jakieś Mroczne Pomioty do zabicia.
Jeśli wiesz, czym są Mroczne Pomioty i czemu zabijanie ich jest takie fajne, możesz dodać mnie do znajomych :)
Wiem, że są gorsze książki, które zasługują na mniej gwiazdek niż ta. Ale te książki zasługują chyba na stworzenie odrębnej skali i są otchłanią. A to dzieło tutaj to otchłani krawędź. Poniżej jest już płacz i zgrzytanie zębów (czyli, jak przypuszczam, Michalak i Szyndler).
Moja praca naukowa bywa bolesna :(
Przepraszam za formę recenzji. Naprawdę moja psychika wysiada po...
2015-02-05
Ja wiem, że to nieładnie i nieprofesjonalnie oceniać książkę na podstawie swoich oczekiwań i dissować to, co się z oczekiwaniami nie zgadzało. Ale problem w tym, że przy pierwszych tomach wyłapałam sobie kilka rzeczy, które bardzo mi się podobało i które chciałabym widzieć bardziej rozwinięte, niż postanowiła autorka. Ostatecznie okazało się, że chciałam przeczytać inny cykl, niż autorka napisała. Zdarza się, niestety.
O, na przykład relacje Rose: fajnie rozpisane, ale... naprawdę liczyłam, że więź z Lissą okaże się dla Rose najważniejsza. Nie. Choć były fajne momenty (finał czwartego tomu!!!), to jednak ostatecznie ważniejszy okazał się Dymitr i tru loff, a więź z Rose została zerwana (pewnie żeby nie bruździć tru loff z Dymitrem). Nie, nie żebym nie lubiła Dymitra, w tym problem. To fajna postać a miłość między nim i Rose jest ładnie rozpisana, ale pójście nieco dalej, zerwanie tego związku (choćby przez tragiczną śmierć Dymitra), rozwinięcie relacji z Adrianem albo zrobienie z Rose osoby w 100% zaangażowanej w chronienie Lissy... to byłoby złamanie pewnej kliszy. Niestety, autorka wolała kliszę. Pierwsza miłość to ta prawdziwa, z innym facetem nawet seksu nie można uprawiać, bo to zniszczy tru loff (Btw, czy Rose i Adrian nie wiedzieli, czym jest seks oralny? Edukacja seksualna młodych moroi i dhampirów leży i kwiczy.). Klisza, klisza.
Albo: problem wampirzego społeczeństwa, całego napięcia na lini moroi-strigoi, pozycji dhampirów, rozwarstwienia społecznego. To wszystko było zarysowane, naszkicowane i... prozucone. Nie mówiąc już o braku głębszej metafizyki, ale to już za wiele bym chciała, prawda? (Tak samo za dużo bym chciała pytając "A po cholerę im właściwie król/królowa?")
Albo: papierowa rosyjskość. Brak pewnych klisz (w rodzaju "moroi wyemigrowali z Rosji boreżym") ale też brak riserczu. Fasada, fasada, fasada. "Dam imiona rosyjskie bo to fajne, ale więcej o rosyjskości nie pomyślę." Aha.
Albo: grubymi nićmi szyta intryga z morderstwem Tatiany. Czemu NIKT poza przyjaciółmi Rose nie spytał "Ok, ale kto miał POLITYCZNE powody?"
Ok, daję jednak te pięć gwiazdek. Bo postaci są fajnie skonstuowane, i nawet, jeśli tło jest papierowe miejscami, to one nie są. Relacje zbudowane ładnie. Pozytywnie zaskoczył mnie powrót Dashkova, który wydawał mi się papierowym villainem na jeden raz. Mile się zawiodłam. Całość nie jest głupia (mimo durnego do kwadratu tytułu) i generalnie czyta się przyjemnie, polecam jako odmużdżacz/guilti pleasure/materiał do badań nad romansami paranormalnymi (to ostatnie to mój przypadek :P)
Ja wiem, że to nieładnie i nieprofesjonalnie oceniać książkę na podstawie swoich oczekiwań i dissować to, co się z oczekiwaniami nie zgadzało. Ale problem w tym, że przy pierwszych tomach wyłapałam sobie kilka rzeczy, które bardzo mi się podobało i które chciałabym widzieć bardziej rozwinięte, niż postanowiła autorka. Ostatecznie okazało się, że chciałam przeczytać inny...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-02-04
2015-01-02
2014-09-27
Watts mniej zaskakujący, niż w "Ślepowidzeniu", ale dojrzalszy, niż w "Trylogii ryfterów"
Recenzja tutaj:
http://an-nah.blogspot.com/2014/09/bez-woli-i-swiadomosci.html
Watts mniej zaskakujący, niż w "Ślepowidzeniu", ale dojrzalszy, niż w "Trylogii ryfterów"
Recenzja tutaj:
http://an-nah.blogspot.com/2014/09/bez-woli-i-swiadomosci.html
2014-12-09
2014-12-03
Mam taką teorię dotyczącą tej książki...
Otóż mam wrażenie, że autorka pisała solidny kryminał urban fantasy - idąc zdecydowanie drogą, którą wytyczył Jim Butcher. Ale oto zjawił się agent autorki i zaczęło się:
Agent: Ale wiesz, piszesz urban i jesteś kobietą. I piszesz o kobiecie. Wiesz co z tego wynika?
Autorka: Nie?
Agent: Kobiety to czytają! Kobiety chcą mocnego romansu!
Autorka: Um, ale ja jestem kobietą i chcę pisać o lasce która odkrywa tajemnice i próbuje się uwolnić od demona.
Agent: Ale piszesz o wampirach! Jak możesz pisać o wampirach i nie wprowadzić romansu z wampirem?!
Autorka: No, jest Ivy...
Agent: Ale Rachel jest hetero, prawda? Musi być! Jeśli nie będzie hetero, stracimy heteronormatywny target! Niech się Rachel zakocha w Kistenie! A i jeszcze niech będzie jakieś napięcie między nią i Trentem! Target tego pragnie!
Autorka: Um, no dobra...
I to jest moje wytłumaczenie dla tego wątku "romansowego" z Kistem, który zupełnie jest tu zbędny. Poważnie, olać Kista! Olać "przystojnych, niebezpiecznych facetów" (Choć lubię Nicka a Trent to ciekawa osoba)! W tym cyklu są świetnie napisane postaci (Czy wymieniłam Jenksa? Nie, to wymieniam!), w tym rewelacyjne kobiety (Rachel, Ivy, Ceri. Ellasabeth! "Zazdrosna narzeczona" z doktoratem z genetyki? Tak, poproszę! Ile razy autorka odhaczyła test Bechdel - przestałam liczyć!), ciekawy zarys świata, złożona intryga, interesujące rozgrywki między postaciami i to, co najwyraźniej będzie stopniowo odsłaniane w kolejnych tomach. Poważnie, mili moi, jeśli wam ktoś wmawia, że to romans paranormlany, to nie słuchajcie, widać czytał wybiórczo! Wy też możecie czytać wybiórczo, ale na szczęście scen randek i seksu niewiele (w skali od zera do Hammilton: Patricia Briggs) Wreszcie znalazłam mój wymarzony kryminał urban fantasy z ciekawą kobietą w roli głównej! Życzę sobie, żeby ten cykl dorównał w końcu "Aktom Dresdena", bo ma potencjał.
Mam taką teorię dotyczącą tej książki...
Otóż mam wrażenie, że autorka pisała solidny kryminał urban fantasy - idąc zdecydowanie drogą, którą wytyczył Jim Butcher. Ale oto zjawił się agent autorki i zaczęło się:
Agent: Ale wiesz, piszesz urban i jesteś kobietą. I piszesz o kobiecie. Wiesz co z tego wynika?
Autorka: Nie?
Agent: Kobiety to czytają! Kobiety chcą mocnego...
2014-12-01
Oficjalnie: tym tomem Jim Butcher złamał mi serce. Owszem, miałam spoilera i wiedziałam, co się stanie na samym końcu, wiedziałam też, że będzie ciąg dalszy. Wiedziałam, że mogę się spodziewać paskudnych śmierci, serii nieszczęść, nowych wrogów, power-upów osiągniętych okropnym kosztem, zdrad (Ciągle czekam na moment, kiedy zdradzi Thomas, bo nie wierzę, żeby to się nie stało. Kocham tę postać, ale po tym, co zrobili Thomasowi w "Turn Coat" jestem pewna, że młody pan Raith długo "dobry" już nie pobędzie), okaleczeń i brudnych rodzinnych sekretów. I tak mam złamane serce. Autor jest potworem, a ja pragnę ciągu dalszego.
Nie ogarniam, czemu polski wydawca reklamuje "Akta Dresdena" jako fantasy humorystyczną. Chyba, że ironiczne podejście Harry'ego do życia niweluje wszystkie okropności, które spadają mu na głowę. Ok, ok, daleko Butcherowi do Martina, to nie ten poziom okrucieństwa, ale autor i tak nie ma dla postaci taryfy ulgowej.
Choć jeśli zabije kiedyś Murphy, pójdę zabić jego.
Oficjalnie: tym tomem Jim Butcher złamał mi serce. Owszem, miałam spoilera i wiedziałam, co się stanie na samym końcu, wiedziałam też, że będzie ciąg dalszy. Wiedziałam, że mogę się spodziewać paskudnych śmierci, serii nieszczęść, nowych wrogów, power-upów osiągniętych okropnym kosztem, zdrad (Ciągle czekam na moment, kiedy zdradzi Thomas, bo nie wierzę, żeby to się nie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to