Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Powieść Petry Soukupovej to niezwykły zapis trudnych rodzinnych relacji oraz osobistych utrapień bohaterów (głownie bohaterek; raczej nie poznajemy odczuć obecnych tam mężczyzn). A niezwykły również pod kątem formy. Dialogi ukryte w strumieniu zdań. Myśli przeplatające się z rozmowami. Wrażenie, że intencje i uczucia są niemal na wierzchu, albo przeciwnie — totalnie schowane czają się na czubkach języków, na koniuszkach palców w najmniej spodziewanym geście. A wszystko takie autentyczne, znajome. Oczekuje się tylko jakiejś ważnej puenty, która nie przychodzi. Rozczula kot w ramionach ojca, nocna wędrówka Oliny, miłość, której nie widać, bo Soukupová szepcze nam cichą prawdę — miłością też można się zmęczyć.

więcej: https://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2018/02/pod-sniegiem.html

Powieść Petry Soukupovej to niezwykły zapis trudnych rodzinnych relacji oraz osobistych utrapień bohaterów (głownie bohaterek; raczej nie poznajemy odczuć obecnych tam mężczyzn). A niezwykły również pod kątem formy. Dialogi ukryte w strumieniu zdań. Myśli przeplatające się z rozmowami. Wrażenie, że intencje i uczucia są niemal na wierzchu, albo przeciwnie — totalnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mocny, elektryzujący thriller Karen Dionne aż kipi od wrażeń i emocjonalnego przekazu. Barwne opisy przyrody, silnie zarysowane charaktery (postać ojca Helen jest na swój sposób niesamowita) i dramat, który rozegrał się gdzieś w środku głuszy. Wydarzenia z chaty poznajemy z urywanych wspomnień dorosłej już Heleny, która w pewnym momencie po raz pierwszy sprzeciwia się ojcu i ucieka z mokradeł. To jednak nie będzie koniec historii i Helenę czeka jeszcze konfrontacja z przeszłością. Autorka, trochę na kształt baśni Córka króla moczarów Hansa Christiana Andersena, którą to baśń często przytacza — stworzyła niezwykłą opowieść o ojcu i córce, o survivalowym dorastaniu, o sile autorytetu, złożonej miłości, a przede wszystkim o nietypowej próbie odnalezienia szczęścia, gdzie zło miesza się z dobrem, a wiele spraw wymyka poprawnemu wartościowaniu.

Mocny, elektryzujący thriller Karen Dionne aż kipi od wrażeń i emocjonalnego przekazu. Barwne opisy przyrody, silnie zarysowane charaktery (postać ojca Helen jest na swój sposób niesamowita) i dramat, który rozegrał się gdzieś w środku głuszy. Wydarzenia z chaty poznajemy z urywanych wspomnień dorosłej już Heleny, która w pewnym momencie po raz pierwszy sprzeciwia się ojcu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niebywały pomysł umieścić akcję powieści na... cmentarzu, i choć jest to historia trochę o duchach, trochę o żywych, z uwzględnieniem naprawdę mrocznych akcentów, to żaden z niej horror. Ale przecież mówimy o Neilu Gaimanie, tak dobrze znanym z plątania się w świat fantasy. Dlatego w Księdze cmentarnej nie brakuje wymiany elementów rzeczywistych z magicznymi, śmiertelnej powagi z irracjonalnym dowcipem, a nawet groteską. To również ciekawy przykład czarnej komedii.

więcej: https://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2017/11/ksiega-cmentarna.html

Niebywały pomysł umieścić akcję powieści na... cmentarzu, i choć jest to historia trochę o duchach, trochę o żywych, z uwzględnieniem naprawdę mrocznych akcentów, to żaden z niej horror. Ale przecież mówimy o Neilu Gaimanie, tak dobrze znanym z plątania się w świat fantasy. Dlatego w Księdze cmentarnej nie brakuje wymiany elementów rzeczywistych z magicznymi, śmiertelnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sharon Bolton udowadnia, że potrafi chwytać się wielu różnych motywów, ale jeszcze nigdy nie zgromadziła takiej ich ilości w jednej książce. Mamy tu istny miszmasz. Armia zakonnic, skorumpowana policja, tajemnica z przeszłości, nielegalny handel organami, Cyganie. Oczywiście wszystko trzyma się kupy i żaden wątek nie pozostaje bez wyjaśnienia. A jednak nawet teraz nie wiem, co myśleć o najnowszej książce Sharon Bolton. To całkiem dobry thriller, który można połknąć w błyskawicznym tempie (jeśli ma się na to czas). Nie wlecze się i nie dłuży, a do tego gwarantuje zgrabne (może trochę za bardzo zgrabne ) rozwiązania.

Niestety wydaje mi się, że Bolton pierwszy raz podeszła do sprawy bardzo pobieżnie. Wiele, zwłaszcza tych szczególnie intrygujących wątków nie zostało nawet rozwiniętych (sytuacja sprowadzanych ludzi, warunki, w jakich byli przetrzymywani, za szybko porzucony motyw z balonem, mało informacji o życiu rodziny Faa). Autorka skupiła się na wartkiej akcji oraz na pokrętnych koncepcjach i pisarskich sztuczkach, z którymi, jako niewątpliwa mistrzyni suspensu, tym razem trochę przesadziła.

więcej: https://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2017/11/juz-jestes-martwa.html

Sharon Bolton udowadnia, że potrafi chwytać się wielu różnych motywów, ale jeszcze nigdy nie zgromadziła takiej ich ilości w jednej książce. Mamy tu istny miszmasz. Armia zakonnic, skorumpowana policja, tajemnica z przeszłości, nielegalny handel organami, Cyganie. Oczywiście wszystko trzyma się kupy i żaden wątek nie pozostaje bez wyjaśnienia. A jednak nawet teraz nie wiem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zmieścić w niecałych dwustu stronach historię jednego człowieka, którego życie bynajmniej nie było szczególne, i zrobić to w tak cichy, ujmujący sposób, jak ciche i ujmujące było życie Andreasa Eggera. Wpleść w nie historię cywilizacyjnego postępu, wojnę, krótką historię wielkiej miłości, trzy na krzyż dialogi, tak mocne, że rozchodzą się po kościach, a równocześnie wcale nie cudować, nie udziwniać treści, nie porywać się na wielkie przemyślenia (które i tak dzieją się między wierszami) — na to wszystko potrzeba czegoś więcej niż pisarskiego talentu lub dobrego pomysłu. Potrzeba wrażliwości. Robert Seethaler zdobył się na literacką prostotę i minimalizm, by mówić o rzeczach trudnych i wielkich. Zdecydował postawić na bezpretensjonalność. Nie uczynił ze swojego bohatera nikogo ponad tym, kim był. To człowiek, który na koniec swojego życia potrafił ująć je jednym spojrzeniem. Nie dlatego, że było przeciętne i mało urozmaicone. Ale głównie dlatego, że spędził je tak jak czuł, a może raczej tak jak umiał. Nie potrzebował mierzyć wysoko — wystarczyły mu wyprawy w góry. Nie szukał wielkiej miłości, więc gdy pojawiła się po raz pierwszy, uczynił z niej tą jedyną. Pod koniec swojego życia złapał się na tym, że sam nie wie, czego jeszcze mógłby chcieć, dokąd jechać, co zobaczyć, skoro wszystko już miał. To porusza. Mimowolnie. Nawet jeśli niewiele tam radości, to z całej książki przebijają się przeczucie optymizmu i wielka życiowa mądrość.

więcej: https://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2017/10/cae-zycie.html

Zmieścić w niecałych dwustu stronach historię jednego człowieka, którego życie bynajmniej nie było szczególne, i zrobić to w tak cichy, ujmujący sposób, jak ciche i ujmujące było życie Andreasa Eggera. Wpleść w nie historię cywilizacyjnego postępu, wojnę, krótką historię wielkiej miłości, trzy na krzyż dialogi, tak mocne, że rozchodzą się po kościach, a równocześnie wcale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nazwałabym to poezją spalin. Zaworów, błotników i przegrzanej gumy. Niebywała umiejętność literackiego opisu i duchowego chwytania bardzo fizycznego świata. Świata dróg i przydroży. Andrzej Stasiuk znów wraca do nas ze swoją prozą podróżną, która przylgnęła mi do niego na stałe. Ta z Fado i ta z Jadąc do Babadag. Ta z Dziennika pisanego później. I teraz cała ta proza podróżna, cały ten Stasiuk zmieścił się w tej żółtej książce. Zmieścił swoje nazwy miast, których nie powtórzę z pamięci, zmieścił swoją podróżną chemię, która wytwarza się w głowie z każdym przejechanym kilometrem. Najlepiej w głąb i w pustkę. W niewiadome, bo tam najciekawiej i tylko tam można spotkać prawdziwych ludzi. Tylko tam można sobie opowiadać trochę błazeńsko o czymś, co wydarzyło się gdzieś na granicy snu i jawy. Jedziesz z tym Stasiukiem jego starym autem i zatracasz dotychczasowe kontury. Na Wschodzie wszystko jest wyraźniejsze, ale gorączkowość stasiukowego opisu może Cię zmylić. Przez moment poczujesz się jak w delirium.

Nazwałabym to poezją spalin. Zaworów, błotników i przegrzanej gumy. Niebywała umiejętność literackiego opisu i duchowego chwytania bardzo fizycznego świata. Świata dróg i przydroży. Andrzej Stasiuk znów wraca do nas ze swoją prozą podróżną, która przylgnęła mi do niego na stałe. Ta z Fado i ta z Jadąc do Babadag. Ta z Dziennika pisanego później. I teraz cała ta proza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeszcze nie tak dawno Ilona Wiśniewska pisała do nas z zimnego Spitsbergenu (Białe. Zimna wyspa Spitsbergen), a teraz pisze z Norwegii. A my znowu wchodzimy w ten zimowy świat z kobietą, która nie boi się odmrożonych palców i przypalonego mięsa renifera. Tyle że tym razem nie wiemy, czego boi się Wiśniewska. W odróżnieniu od Białego, Hen nie jest opowieścią o niej. Ona tylko zachodzi na kawę, wita się i żegna na zawsze z Saamami, słucha joików i zamyka usta, dając przemówić rdzennym mieszkańcom. Tym czekającym na swoje dzieci, które nigdy tutaj nie wrócą. Tym, którzy nie chcieli być znorwegizowani. Którzy uleczają, mówiąc do krwi. Miejsca, gdzie jeszcze kiedyś wierzyło się w magię, a nie wierzyło w Boga, gdzie nie joikuje się w kościele, bo joikowanie to był w końcu rytuał szamański. Piękny, wymierający folklor surowej Północy. Tak cudownie wywleczony na wierzch, tak bardzo przez Wiśniewską zrozumiany.

Jeszcze nie tak dawno Ilona Wiśniewska pisała do nas z zimnego Spitsbergenu (Białe. Zimna wyspa Spitsbergen), a teraz pisze z Norwegii. A my znowu wchodzimy w ten zimowy świat z kobietą, która nie boi się odmrożonych palców i przypalonego mięsa renifera. Tyle że tym razem nie wiemy, czego boi się Wiśniewska. W odróżnieniu od Białego, Hen nie jest opowieścią o niej. Ona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Urocza, choć naiwnie prosta. Z niesamowitymi ilustracjami, które wypełniają całe kartki! Raczej dla młodszych dzieci, bo cała rymowana, ale nawet ja nie mogłam oderwać wzroku od sowich oczu, od ciemnych drzew. Jesienny, nieco mroczny leśny klimat i te olbrzymie zwierzęta, przypominające trochę powklejane wycinanki. Autorką książeczki jest fińska ilustratorka Réka Király, która w dość nieskomplikowany sposób stara się wytłumaczyć małemu odbiorcy, czym jest JUTRO. Bo czy jest to dla dziecka takie oczywiste?

Urocza, choć naiwnie prosta. Z niesamowitymi ilustracjami, które wypełniają całe kartki! Raczej dla młodszych dzieci, bo cała rymowana, ale nawet ja nie mogłam oderwać wzroku od sowich oczu, od ciemnych drzew. Jesienny, nieco mroczny leśny klimat i te olbrzymie zwierzęta, przypominające trochę powklejane wycinanki. Autorką książeczki jest fińska ilustratorka Réka Király,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piekara stworzył niesamowicie udany zbiór opowiadań, a w nim bardzo pozytywną postać. To Arivald łączy wszystkie teksty w całość, zaś każdy z nich jest na tyle odmienny, ale i na tyle jednolity, że ani się przy nim nudzić, ani ubolewać, że któryś lepszy od drugiego. Wszystkie teksty utrzymują podobny poziom i Ani słowa prawdy czyta się jak równą powieść fantasy.

Cokolwiek mówiono ostatnio o Jacku Piekarze, wymazuję sobie z głowy Arivaldem.

Piekara stworzył niesamowicie udany zbiór opowiadań, a w nim bardzo pozytywną postać. To Arivald łączy wszystkie teksty w całość, zaś każdy z nich jest na tyle odmienny, ale i na tyle jednolity, że ani się przy nim nudzić, ani ubolewać, że któryś lepszy od drugiego. Wszystkie teksty utrzymują podobny poziom i Ani słowa prawdy czyta się jak równą powieść fantasy.

Cokolwiek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wystarcza prolog. Jak przeczytasz prolog będziesz już w środku. Jakbyś od dawna wiedział, o co chodzi. Jakby ta książka była swojego rodzaju déjà vu. A Ty tylko przeglądasz łapczywie strony, bo też na niego polujesz. Polujesz na Cordovę, reżysera W nocy wszystkie ptaki są czarne. Będziesz miał wyraźne przekonanie, że oglądałeś któryś z jego filmów. Że uczestniczyłeś w podziemnym seansie grozy i potem nie mogłeś w nocy spać. Stanislas Cordova wkroczy w Twoje życie jak cień. Będziesz szukał jego filmografii w starych pudłach z kasetami VHS, będziesz przypominał sobie nieistniejące kadry. Chociaż wiesz, że wszystko to fikcja, nie dasz tego po sobie poznać. Takie oddziaływanie ma ta książka! Uwierzysz jej, bo to coś więcej niż wytwór literackiej wyobraźni. To moment, w którym odwracasz głowę, bo czujesz, że ktoś za Tobą stoi. To spojrzenie, którego odbicie widziałeś w witrynie sklepowej. Muśnięcie płaszcza nieznajomego w zatłoczonym metrze. Oddech na szyi. Scenariusz filmu, w którym już kiedyś grałeś. Pamiętasz?

więcej: http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/12/nocny-film_21.html

Wystarcza prolog. Jak przeczytasz prolog będziesz już w środku. Jakbyś od dawna wiedział, o co chodzi. Jakby ta książka była swojego rodzaju déjà vu. A Ty tylko przeglądasz łapczywie strony, bo też na niego polujesz. Polujesz na Cordovę, reżysera W nocy wszystkie ptaki są czarne. Będziesz miał wyraźne przekonanie, że oglądałeś któryś z jego filmów. Że uczestniczyłeś w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Opowieści tajemnicze i szalone Gris Grimly, Edgar Allan Poe
Ocena 7,8
Opowieści taje... Gris Grimly, Edgar ...

Na półkach: ,

Makabryczna bajka, a może komiks grozy? Z pewnością to osobliwe wydanie opowiadań Edgara Allana Poe'go w wersji ilustrowanej nie zostało przeznaczone dla niewinnego, dziecięcego oka. Mamy tu śmierć i szaleństwo. Mamy zarazę, zło w czystej postaci i niewyjaśnioną grozę. Nie tylko treść ma prawo budzić w czytelniku przestrach i niepokój. Ilustracje, których autorem jest Gris Grimly przerażają! Wnoszą nastrój iście grobowy. Lęk bije z kanciastych, ostrych krawędzi, upiornych postaci, które za sprawą swojego dynamizmu wydają się za moment wypełznąć z kartki! Powykrzywiane w złości twarze, zmarszczki szaleństwa, usta wysadzane pożółkłymi zębami — zastygłe w krzyku. To straszy. To wywołuje porządne ciarki na plecach! Obraz perfekcyjnie dostosowany do treści. Treść zgrabnie skrojona do obrazu. Wszystko leży jak ulał.

więcej: http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/12/opowiesci-tajemnicze-i-szalone.html

Makabryczna bajka, a może komiks grozy? Z pewnością to osobliwe wydanie opowiadań Edgara Allana Poe'go w wersji ilustrowanej nie zostało przeznaczone dla niewinnego, dziecięcego oka. Mamy tu śmierć i szaleństwo. Mamy zarazę, zło w czystej postaci i niewyjaśnioną grozę. Nie tylko treść ma prawo budzić w czytelniku przestrach i niepokój. Ilustracje, których autorem jest Gris...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zanieczyszczone powietrze? Codzienność. Metody stosowane w Monarze — temat narkomanii dawno wyszedł z mody. Nic nowego. O tym się już gdzieś słyszało i czytało — i to wiele lat temu. I takie trochę są te reportaże autora. Z wierzchu przeterminowane jak tochmanowe Bóg zapłać. Ale w środek szybko się wsiąka. Myślę, że Olszewski zaczął bardzo dobrze, inaczej; spokojnie, chociaż z grubej rury. Sprawy z naszego podwórka, do tego duże tematyczne urozmaicenie. Styl Olszewskiego nie jest agresywny; autor nie rzuca w nas drastycznymi faktami. Mocne słowa gubią się między stonowanym, płynnym głosem reportera, który nie ocenia. Nie słychać krzyku, jaki dudnił u Kopińskiej, choć i ona zachowała odpowiednio zimną krew. Rozdziały nie kończą się z rozmachem, nie wbijają w w fotel, nie przyspieszają tętna. Bo i nie muszą.

więcej: http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/10/najlepsze-buty-na-swiecie.html

Zanieczyszczone powietrze? Codzienność. Metody stosowane w Monarze — temat narkomanii dawno wyszedł z mody. Nic nowego. O tym się już gdzieś słyszało i czytało — i to wiele lat temu. I takie trochę są te reportaże autora. Z wierzchu przeterminowane jak tochmanowe Bóg zapłać. Ale w środek szybko się wsiąka. Myślę, że Olszewski zaczął bardzo dobrze, inaczej; spokojnie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wielka Wojna Dwustuletnia. Najpierw pokonano Głód. Później pokonano Miłość. Zorganizowano nas w numery, w pokoje o przezroczystych ścianach, zamknięto w Godzinach Osobistych, kiedy to możemy zbliżać się do innych, ale nie za blisko. Zresztą, tego "za blisko" już dawno nie ma. Nie odczuwamy miłości. "Pomyśleć tylko: tutaj ludzie kochali tak po prostu (...) Jak można było tak niedorzecznie, nieopatrznie tracić energię". Dlatego, jeśli jakaś emocja przeszywa nasze życie, nie umiemy sobie z nią poradzić. Pracujemy w imię Dobroczyńcy, w imię Państwa, budujemy Integral, myślimy jednomyślnie w Dzień Jednomyślności. Naszym obowiązkiem jest zdrowie. Nawiązujemy płytkie relacje, które sprawiają, że w momencie dysonansu nie wiemy jak się zachować. Zresztą, nie wpadamy w dysonanse i nie okazujemy emocji. Ale jeśli ktoś spytałby nas o szczęście, prawdopodobnie nie odpowiemy. "U nas także nie podano jeszcze absolutnie dokładnego rozwiązania kwestii szczęścia".


więcej: http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/08/my.html

Wielka Wojna Dwustuletnia. Najpierw pokonano Głód. Później pokonano Miłość. Zorganizowano nas w numery, w pokoje o przezroczystych ścianach, zamknięto w Godzinach Osobistych, kiedy to możemy zbliżać się do innych, ale nie za blisko. Zresztą, tego "za blisko" już dawno nie ma. Nie odczuwamy miłości. "Pomyśleć tylko: tutaj ludzie kochali tak po prostu (...) Jak można było tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie ulega wątpliwości, że Sebastian Fitzek doskonale wie, jak przyciągnąć uwagę czytelnika — i to już na samym wstępie. Proponuje mocne wejście, interesujące tło wydarzeń i niesłabnące tempo akcji. Rejs luksusowym wycieczkowcem, na którego pokładach (lub pod pokładami) dzieją się niepokojące rzeczy. Ktoś kogoś ćwiartuje, ktoś popełnia samobójstwo, ktoś inny znika bez śladu.


Nie przypuszczałam, że w tej — z pozoru banalnej historii Fitzek poruszy niezwykle trudny psychologiczny problem, który okaże się motorem całej sprawy.

więcej: http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/09/pasazer-23-audiobook.html

Nie ulega wątpliwości, że Sebastian Fitzek doskonale wie, jak przyciągnąć uwagę czytelnika — i to już na samym wstępie. Proponuje mocne wejście, interesujące tło wydarzeń i niesłabnące tempo akcji. Rejs luksusowym wycieczkowcem, na którego pokładach (lub pod pokładami) dzieją się niepokojące rzeczy. Ktoś kogoś ćwiartuje, ktoś popełnia samobójstwo, ktoś inny znika bez śladu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To było mocne! — moja pierwsza myśl po przeczytaniu wstrząsającego reportażu Justyny Kopińskiej. A przecież podobnych reportaży czytałam już sporo. Polskich też. Przypomnę tu choćby "Bóg zapłać" Tochmana. Od czego zależy, że pewne wydarzenia naprawdę uderzają, a inne przestają robić na nas wrażenie? Oczywiście od przekazu. Justyna Kopińska naprawdę... kopie! Dobitnie i bezwzględnie. Nie patrzy, czy boli (a boli bardzo!). Chociaż chowa się gdzieś z tyłu i oddaje głos innym, to panuje nad tym, aby kopnięcie było dosadne. Jak to robi? Nie pisze przecież o niczym nowym. Dociera jednak do spraw, które zostały wyciszone i ponownie wyciąga je na światło dzienne, prowokując nie tylko do myślenia (czytelników), ale również do działania (odpowiednie służby, policję, prokuraturę). Przedstawia je z tak nieoczekiwanych perspektyw, że rzuca na nie zupełnie inne światło. Owszem, przeczytacie tu o słynnych polskich mordercach, gwałcicielach i sadystach, ludziach na wysokich stanowiskach, którym "się upiekło" — ale bardziej o ludzkiej głupocie i obojętności. Co ciekawe, Kopińska nie komentuje, ogranicza się do minimum opisu, a mimo to czytelnik sam wszystko widzi. I nie, niestety nie ma szans... odwrócić oczu.

To było mocne! — moja pierwsza myśl po przeczytaniu wstrząsającego reportażu Justyny Kopińskiej. A przecież podobnych reportaży czytałam już sporo. Polskich też. Przypomnę tu choćby "Bóg zapłać" Tochmana. Od czego zależy, że pewne wydarzenia naprawdę uderzają, a inne przestają robić na nas wrażenie? Oczywiście od przekazu. Justyna Kopińska naprawdę... kopie! Dobitnie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jako historia jest całkiem w porządku. Jednak efekt wizualny w moich oczach wypada słabo.

więcej: http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/08/kopot.html

Jako historia jest całkiem w porządku. Jednak efekt wizualny w moich oczach wypada słabo.

więcej: http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/08/kopot.html

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Głos nocy nie zaskoczy nas żadnymi nadprzyrodzonymi zjawiskami, nie będzie w nim też krwawych scen, ani dociekania tożsamości mordercy. To, co może przerażać w Głosie nocy, to czyste ludzkie zło. Szaleństwo. Chora obsesja.

więcej: http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/08/koontz-na-sierpien-gos-nocy.html

Głos nocy nie zaskoczy nas żadnymi nadprzyrodzonymi zjawiskami, nie będzie w nim też krwawych scen, ani dociekania tożsamości mordercy. To, co może przerażać w Głosie nocy, to czyste ludzkie zło. Szaleństwo. Chora obsesja.

więcej: http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/08/koontz-na-sierpien-gos-nocy.html

Pokaż mimo to


Na półkach:

Poza mapą. Utracone przestrzenie, niewidzialne miasta, zapomniane wyspy, dzikie miejsca. 47 lokalizacji. Wymarłe miasta, miejsca-widma, kartograficzne pomyłki, plamy, nieukończone przestrzenie. Publikacja Bonnetta pęka od rozmaitych przykładów, a każdy nowy zdaje się być bardziej zaskakujący od poprzedniego. Niektóre były mi znane — na przykład Prypeć (wymarłe miasto po katastrofie w elektrowni jądrowej), czy Leningrad (wcześniej Petersburg). O reszcie nie miałam pojęcia. Nie słyszałam o wyspie Sandy, która nie istniała, ale widniała na mapach. Ani o wyspie New Moore, która wyłoniła się nagle i po kilku latach zaczęła znikać, zanim jeszcze ustalono jej przynależność. A dalej... Podziemne aglomeracje, miasta zamknięte przed światem, jak Żeleznogorsk. Ogromne cmentarne miasta z pełną infrastrukturą, gdzie ludzie żyją w grobowcach obok zmarłych. Wyizolowane plemiona, ziemie pomiędzy granicami (jak ta między Senegalem i Gwineą; jej obszar to 27 km!). A może Birławil — miejsce o tak złej opinii, że nikt go nie chce. Burzone i na nowo odbudowane beduińskie wioski, trójkąty na jezdni wyłączone z ruchu ("coś zostało ucięte"). "Krajobrazoluki". Skażone ziemie, tajne więzienia, miejsca z zakazami wstępu, enklawy. Platforma, która stała się odrębnym Królestwem Sealand. Miejsca niedokończone, albo ulotne, jak obozy uchodźców, czy festiwale.

więcej: http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/07/poza-mapa.html

Poza mapą. Utracone przestrzenie, niewidzialne miasta, zapomniane wyspy, dzikie miejsca. 47 lokalizacji. Wymarłe miasta, miejsca-widma, kartograficzne pomyłki, plamy, nieukończone przestrzenie. Publikacja Bonnetta pęka od rozmaitych przykładów, a każdy nowy zdaje się być bardziej zaskakujący od poprzedniego. Niektóre były mi znane — na przykład Prypeć (wymarłe miasto po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na początku nas sparaliżuje! Tak, to będzie mocny wstęp i jeszcze długo utrzyma w napięciu. Wybierając Obce dziecko nie zaznajamiałam się dokładnie z fabułą, wiedziałam jedynie, że to jakiś niezły thriller. Ale ten początek... Pusta szosa. Mgła. Młoda kobieta jedzie samochodem ze swoją 6-letnią córeczką i widzi w oddali stojący wzdłuż drogi samochód. Nagle dzwoni jej telefon, a na ekranie wyświetla się numer zastrzeżony. Dzwoniący przestrzega ją, by za żadne skarby nie zatrzymywała się przy obcym samochodzie, jednak ona go nie słucha, sądząc, że pasażerowie mogą potrzebować pomocy. Tej nocy mała Natasha znika w tajemniczych okolicznościach. Po kilku latach w kuchni Emmy pojawia się nieznajome dziecko. I odtąd nic już nie będzie takie jak dawniej, a domem Emmy i Dawida zawładnie panika i strach.

więcej: http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/08/obce-dziecko-audiobook.html

Na początku nas sparaliżuje! Tak, to będzie mocny wstęp i jeszcze długo utrzyma w napięciu. Wybierając Obce dziecko nie zaznajamiałam się dokładnie z fabułą, wiedziałam jedynie, że to jakiś niezły thriller. Ale ten początek... Pusta szosa. Mgła. Młoda kobieta jedzie samochodem ze swoją 6-letnią córeczką i widzi w oddali stojący wzdłuż drogi samochód. Nagle dzwoni jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O nieudacznikach, alkoholikach, nieszczęśliwych kochankach, ludziach zderzających się ze smutną rzeczywistością, ale także o dziwacznych cudach, które często wcale na cuda nie wyglądają. Terzijski łuska z nich jakieś niewiarygodne strzępki nadziei. Na przykład w opowiadaniu Miłość, w którym nieszczęśliwa dziewczyna postanawia otruć obiekt swoich uczuć, nagle okazuje się... Albo czterdziestolatek ze Świątecznego tryptyku, który rozstał się z żoną i chce skoczyć z mostu. Częstym spoiwem tekstów naszego bułgarskiego autora jest alkohol i potrzeba miłości. I chociaż bohaterowie ani nie uwalniają się od alkoholu, ani tej miłości (na ogół) nie znajdują, to ich nałogi i niespełnienia w pewien szalony sposób ich samych wyzwalają. Bo i niedosłownie należy interpretować opowiadania Terzijskiego. Jest w nich coś jeszcze. Coś nieokreślonego, co należy sobie dopowiedzieć, przemyśleć, przewartościować. Alegoryczne i okrutnie dosłowne. Opowiadania ze zbioru Czy jest ktoś, kto cię kocha wsiąkają w czytelnika z przewrotną przyjemnością.

więcej: http://przestrzenie-tekstu.blogspot.com/2016/08/czy-jest-ktos-kto-cie-kocha.html

O nieudacznikach, alkoholikach, nieszczęśliwych kochankach, ludziach zderzających się ze smutną rzeczywistością, ale także o dziwacznych cudach, które często wcale na cuda nie wyglądają. Terzijski łuska z nich jakieś niewiarygodne strzępki nadziei. Na przykład w opowiadaniu Miłość, w którym nieszczęśliwa dziewczyna postanawia otruć obiekt swoich uczuć, nagle okazuje się......

więcej Pokaż mimo to