Osiołkiem
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Poza serią
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2016-10-26
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-10-26
- Liczba stron:
- 200
- Czas czytania
- 3 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380493780
- Tagi:
- Ukraina Rosja Azja samochód
Ukraina, Rosja, Azja. Narrator napotyka ludzi, duchy i policjantów. Ale przede wszystkim opowiada o swojej miłości do samochodów. Snuje sowizdrzalską elegię na odejście silnika spalinowego. Niezwykle aktualne, ponieważ nasza ojczyzna ma się wybitnie przyczynić do owego odejścia.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Myśli, które przychodzą, gdy nic się nie dzieje…
Andrzej Stasiuk pojechał zdobywać Azję. Ale prawda jest taka, że finalny cel nie był wcale najważniejszy, czego znakiem choćby to, że książka się skończyła, a on… ciągle jedzie. Co więc się liczy? Tylko to, na co można patrzeć w czasie, gdy się jedzie: „Kurz, światło, kształty, cień”. Dlaczego? Bo tylko tak, widzeniem, można po ludzku próbować ocalić świat przed erozją.
„Osiołkiem”, najnowsza powieść, sowizdrzalska elegia, jak ją nazwało wydawnictwo, jest – o czym piszą wszyscy – peanem wyrosłym z miłości do samochodów na cześć samochodu. Dlaczego sięgnęłam po książkę, skoro w gruncie rzeczy taka motoryzacyjna miłość niewiele mnie interesuje? Wystarczy krótki opis testowanej ciężarówki: chłopaki raz czy dwa dodawały gazu i odzywał się ten podziemny, tektoniczny gulgot. Jakby się jakieś chtoniczne bydlę budziło. Jakby wstawało na łapy, strząsało z siebie ziemię, piach, skalny rumosz i ruszało w świat. Nie do zatrzymania. Wszystko jasne, prawda? Oczywiście, te wymiany śrubek, spawania, silniki dolnozaworowe, przygotowania karoserii do ekstremalnego wyjazdu, te sentymentalne wspomnienia o wołdze, o fiacie, o lublinie, o pierwszych przejażdżkach, to dalej niekoniecznie w pełni na mnie działa. Ale takie zdania: Daleko jest i w gruncie rzeczy donikąd. Przestrzeń się przesuwa. O karoserię ociera, a jak okno uchylisz, to i na ciele czuć. W głąb się jedzie. Żeby się rozstępowało i zaraz zasklepiało. Prawie się nie da o tym opowiedzieć, a z jakiegoś względu nie można się od tego uwolnić – już tak! Od Stasiukowego pisania można się uzależnić, choćby niektóre wątki wracały już jako znane.
Najważniejszym tematem jest, oczywiście, wielonarodowa i przestrzenna Rosja, fascynacja nią przeciwstawna do znudzenia Zachodem, ale i swego rodzaju przerażenie, bo podróż do Rosji to podróż do „ciemnego źródła”, do otchłani, w której można zniknąć. Do przestrzeni, w której nie przywiązuje się zbytniej wagi do szczegółu, jakim np. może być pojedynczy człowiek. Dlatego jest borykanie się z celnikami, są policjanci z krwi i kości, jest fantomowy batiuszka, z którym się snuje wyimaginowane (lub nie?) rozmowy przy butelce o relacjach rosyjsko-polskich, o traumach narodowych, kompleksach, lękach i snach o potędze. Są miasta, w których można się zgubić, pomniki dawnej imperialnej wielkości i znaki podboju kosmosu. Jest człowiek, z którym się zamienia ledwie kilka zdań, a jakby to nie było ot tak, tylko głębiej, o ludzkim losie. Jest Dostojewski i Płatonow. A za Rosją – Azja. Zaskakujące autostrady i przeszłość, która co chwila przypomina, że świat jest tylko łupem, a życie okazją.
To, o czym opowiada Stasiuk, znajome, ale i jednocześnie ciągle świeże. Powleczone tym razem lekką nutą refleksji o Bogu, który posyła, bym oglądał Jego stworzenie. Pobrzmiewa w tym pisaniu wewnętrzna prawda, bo wielka Rosja rzucała i wciąż rzuca cień na Polskę, która jest przecież stałym punktem odniesienia.
Osiołkiem nazywa Stasiuk swój samochód, ale przecież to on sam – niczym zwierzę – z uporem i cierpliwie brnie w ten Wschód, próbując żarłocznie, a jednocześnie ze swoistą pokorą wgryźć się w duszę tej części świata.
Czytajcie Stasiuka!
Justyna Radomińska
Oceny
Książka na półkach
- 487
- 273
- 124
- 11
- 10
- 6
- 6
- 5
- 3
- 3
OPINIE i DYSKUSJE
„Droga biegła prosto. Nie musiała niczego omijać” – pisze Stasiuk o nieco szaleńczej wyprawie starą terenówką do Kazachstanu. Największe wrażenie wywarła na mnie jednak prowokacja w kwestii „Polska a Rosja” - choć czytana po agresji na Ukrainę, nieco zmienia perspektywę.
W zasadzie ten jeden z moich ulubionych autorów niemal zawsze pisze o tym samym. Potrafi imponować swymi odważnymi refleksjami, dzięki czemu zajmuje własne miejsce w światku polskiej literatury. Ta osobność polega przede wszystkim na odwróceniu wzorku, słuchu i uwagi od tego, co opisuje mainstream, produkujący tak lekkostrawną, jak i mdłą papkę popkulturową, łatwo przyswajalną, acz kompletnie bez smaku i wyrazu.
Dlatego od zawsze Stasiuk poświęca czas i pióro tej „gorszej” Europie, nieinteresującej główny nurt, zwłaszcza Bałkanom. W tej książce z 2016 r. idzie, a raczej jedzie, o wiele dalej, bo na Wschód i to daleki. To zresztą kolejna rzecz Autora o Drodze, która ważniejsza jest dla niego od Celu.
Ale po drodze jest Rosja. I to głównie jednak o niej jest ta opowieść, a raczej o naszym do niej stosunku w kontekście kulturowo-historycznym. Parę cytatów da pojęcie o przewrotności Stasiuka.
„Rosja leżała martwa. To znaczy tamta stara. Nowa miała być trochę podobna do nas, więc żaden szał. Miała tylko przeprosić i obiecać, że już nigdy więcej”.
„Można nie lubić tego kraju, można się w nim nudzić, można się go bać. (…) Za Katarzynę można nie lubić, jednego i drugiego Mikołaja, za obu Aleksandrow, za Paskiewicza i Murawjowa Wieszatiela, za Lenina, Stalina i Breżniewa i w ogóle za wszystko, ale za jedno ten kraj trzeba cenić: benzyna jest circa po dwa pięćdziesiąt”.
„Właściwie to dopiero po Smoleńsku zrobiło się ciekawie. Polecieli i się zabili. Mogli siedzieć w domu. Ale nie. Polecieli jak ćmy, jak lemingi poszli. Na terytoria zagłady. (…) Więc wsiedli do postsowieckiego paździerza i już. Ponieważ jak ginąć, to od rzeczy większych i bardziej niezrozumiałych niż my sami”.
„+Nie posiadacie horyzontów. Polska wam wszystko zasłania. Przejebane macie z racji ograniczoności waszej + (…) No i w sumie ma rację Losza bo nas nic nie obchodzi poza tym, żebyśmy zdrowi byli”.
„Ja cię rozumiem. Ale od czasów Katarzyny wam to powtarzaliśmy, a wy nic, tylko ta wolność i wolność. Jaka może być wolność między nami i Germanią? No jak? To nie jest wolność, tylko pech”.
„I ten cały Katyń też se wykopcie i przesadźcie w jakieś eleganckie miejsce. Także może być w Łódzkie. Bo się znowu jakieś nieszczęście stanie. Bo jak trupa swojego gdzieś wypatrzycie, to jak ćmy do światła, jak pszczoły do miodu zaraz się pchacie, na warunki atmosferyczne nie bacząc, żeby jeszcze jedną warstwę umarlaków dołożyć”.
„Chciałbym od tego odpocząć. Od tego wyglądania, oczekiwania oraz tradycyjnego rozczarowania. Zostałbym Ruskim i miał wszystko w dupie”.
Jak na mój gust, trochę tu jednak za dużo mowy o samochodach. Choć jeden wątek niezapomniany: o kultowym w latach 70. filmie „Znikający punkt”, z głównym bohaterem Kowalskim, uniwersalnym symbolem wolności. „Papież, proszę bardzo, Wałęsa owszem, ale to on jest najsłynniejszym Polakiem” – z czym się zgadzam się, bo film oglądałem mniej więcej wtedy, co i Stasiuk.
Dowiedziałem się zaś ważnej rzeczy: od 1984 Autor nie ma telewizora. Ja dopiero od 2005 - jednak o te parę ładnych lat jestem od niego młodszy…
I jeszcze nieco cytatów:
„Gdy jest mi dobrze, zawsze wyobrażam sobie Sokołów w sześćdziesiątym dziewiątym albo w siedemdziesiątym pierwszym”.
„Nie obchodzi mnie, dokąd jadę. Obchodzi mnie tylko to, co widzę”.
„Im dalej na wschód, tym głębsze melancho. Ledwo ludzkim przyprószone”.
„Szare rosyjskie niebo było wielkie jak kontynent”.
„W głąb nocy się jechało. W głąb ciemności bez końca. Prosto jak strzelił, na wschód. Bez żadnych świateł po drodze. Bez niczego”.
„Co mają zrobić kraje, których bohaterowie wsławili się jedynie klęskami?
„Most był w remoncie i puszczali na przemian. Cwaniacy wciskali się na przód kolejki. Zupełnie jak u nas. Te same zacięte gęby bez wyrazu. Trzy minuty to był zysk. Nie znali niczego poza łupem albo strata. I o to walczyła Maria Spiridonowa?” (Chodzi o zapomnianą dziś w Rosji prawdziwą bohaterkę walki z caratem, nie przypadkiem zamordowaną za Stalina).
„Droga biegła prosto. Nie musiała niczego omijać” – pisze Stasiuk o nieco szaleńczej wyprawie starą terenówką do Kazachstanu. Największe wrażenie wywarła na mnie jednak prowokacja w kwestii „Polska a Rosja” - choć czytana po agresji na Ukrainę, nieco zmienia perspektywę.
więcej Pokaż mimo toW zasadzie ten jeden z moich ulubionych autorów niemal zawsze pisze o tym samym. Potrafi imponować...
Andrzej Stasiuk wybrał się swoim wysłużonym autem terenowym w głąb Azji Środkowej i ta wędrówka stała się inspiracją do napisania niniejszej książki. Tak, inspiracja to adekwatne słowo, bo narrator tej historii nie wydaje mi się być do końca tożsamy z autorem, a i samej podróży odbytej ku stokom Tien-Szanu nie jest w książce aż tak wiele, nawet jeśli stanowi ona główną oś narracji. To raczej pretekst do rozmyślań nad rzeczami zarówno prozaicznymi, jak i zagadnieniami o charakterze kulturowo-cywilizacyjnym, a wszystko to okraszono przepiękną polszczyzną. Typowe przygotowania pojazdu do takiej eskapady dla narratora książki są punktem wyjścia do przemyśleń na tematy motoryzacyjne. Litania poprawianych przed wyjazdem części - normalna sprawa przed taką podróżą - miesza się z szeregiem wspomnień samochodowych autora-narratora i rozważaniami nad rolą aut w doli człowieczej. Gdy w końcu Stasiuk wyrusza na wschód, w jego przemyślenia zaczynają wplatać się wydarzenia, ale wciąż nie są dominantą całości. Autor-narrator krąży bokami, mija ostentacyjnie ważne punkty turystyczne,a wraz z upływem kilometrów opowieść pogrąża się w onirycznych oparach surrealizmu. Z nierzeczywistych rozmów i nierealistycznych spotkań tka wykład, jaki to Wchód jest Wschodni, a Polacy (i reszta Europejczyków w sumie też, ale to Polacy mają jakieś złudzenia na temat swojej wiedzy o Wchodzie) malutcy i jak to te Cywilizacje nie dadzą radę nigdy się spotkać. Na Zachodzie życie jest więcej warte, ale to na Wschodzie lepiej wiedzą ma czym polega istota życia i jedynie Polacy próbują trzymać dwie sroki za ogon, co się kończy tym, że ani nie żyją na poziomie Zachodu, ani nie rozumieją życia jak Wschód i żyją w stworzonej przez siebie ułudzie.
Oczywiście, z tej historii można wywieść zupełnie inne wnioski i nie będą kolidowały z powyższymi, gdyż z każda kolejną stroną ta powieść drogi traci oparcie w faktach i trzeba we własnym zakresie wypełniać luki własnymi przemyśleniami i historiami. Zdecydowanie polecam.
Andrzej Stasiuk wybrał się swoim wysłużonym autem terenowym w głąb Azji Środkowej i ta wędrówka stała się inspiracją do napisania niniejszej książki. Tak, inspiracja to adekwatne słowo, bo narrator tej historii nie wydaje mi się być do końca tożsamy z autorem, a i samej podróży odbytej ku stokom Tien-Szanu nie jest w książce aż tak wiele, nawet jeśli stanowi ona główną oś...
więcej Pokaż mimo toLubię skręcać na wschód. W pewnym momencie mojego życia dokonał się skręt na zachód, choć to bardziej za głosem serca aniżeli rozumu. Teraz jednak z tej zachodniej perspektywy najchętniej patrzę w kierunku wschodnim. Bo tam jest jakoś inaczej, bardziej tajemniczo. I ciągnie mnie tam, po prostu. A z Andrzejem Stasiuka to ja – idąc za jego słowami – „jak skręcę na wschód, to właściwie aż do Kamczatki mogę jechać”.
Stasiuka nie czyta się dla frapującej narracji, nagłych zwrotów akcji, emocjonalnych huśtawek i głębokich myśli. Stasiuka czyta się dla czytelniczej satysfakcji i czystej przyjemności z lektury. Po to by poczuć się jak autostopowicz, któremu trafił się życzliwy i inteligentny kierowca. Ta książka to specyficzna elegia dla motoryzacji, przekładni, opon i wałów koronowych. To hołd dla przesuwającego się za szybą wiekowego osiołka krajobrazu i płynącej sobie mimochodem rzeczywistości. „Osiołkiem” to kokieteryjna książka, podszczypująca czytelnika chwytami literackimi i podgryzająca naszą narodową mentalność. Jak mówi do narratora jego rozmówca, Losza „nie posiadacie horyzontów. Polska wam wszystko zasłania. Przejebane macie z racji ograniczoności waszej […]” No i w sumie ma rację Losza bo nas „[…] nic nie obchodzi poza tym, żebyśmy zdrowi byli”. Stasiuk prowokuje czytelnika, gra z nim w przepychanki, puszcza oko i pruje dalej na wschód. „Osiołkiem” traktuje o rytuale, jakim jest podróż, o niepewności, jaka towarzyszy każdej wyprawie, o trudach, które są nieodłączną częścią każdej przygody, o nudzie pejzażu, ale i o wielkiej pasji zmierzania przed siebie.
Stasiuk to nie jest pisarz skrojony pod wymogi nowoczesnego rynku wydawniczego. I zapewne dlatego tak wysoko go cenię.
Lubię skręcać na wschód. W pewnym momencie mojego życia dokonał się skręt na zachód, choć to bardziej za głosem serca aniżeli rozumu. Teraz jednak z tej zachodniej perspektywy najchętniej patrzę w kierunku wschodnim. Bo tam jest jakoś inaczej, bardziej tajemniczo. I ciągnie mnie tam, po prostu. A z Andrzejem Stasiuka to ja – idąc za jego słowami – „jak skręcę na wschód, to...
więcej Pokaż mimo toPoetyczna proza, czy może prozatorska poetyka? To moja pierwsza lektura Stasiuka i widzę, ze zostanę jego fanem. Wreszcie po latach trafiłem na klimat znany mi z Tadeusza Nowaka. I liczę na więcej.
Poetyczna proza, czy może prozatorska poetyka? To moja pierwsza lektura Stasiuka i widzę, ze zostanę jego fanem. Wreszcie po latach trafiłem na klimat znany mi z Tadeusza Nowaka. I liczę na więcej.
Pokaż mimo toPewna maniera autora sprawia, że książka jest sztuczna i to w taki sposób, że mimo skromnej objętości ledwo skończyłam.
Pewna maniera autora sprawia, że książka jest sztuczna i to w taki sposób, że mimo skromnej objętości ledwo skończyłam.
Pokaż mimo toBardzo ładna opowieść.
Bardzo ładna opowieść.
Pokaż mimo toNie wiem co się stało ze Stasiukiem, ale chyba ma jakiś kryzys tożsamości i własnej wartości. Ciagle się w tej książce sam wyzywa od idiotów, że on to nic nie wie i nie potrafi, a syf lubi mieć w samochodzie w ramach stylówy (zamiast się przyznać, że z lenistwa się nie chce myć fury - czysty samochód to wbrew temu co w tej książce sugeruje Stasiuki NIE jest oznaka maczystowskiego prężenia muskułów, tylko higiena). Uparcie nie przyznaje się do bycia Polakiem będąc na Środkowym Wschodzie, za bardzo nie wiadomo z jakich powodów - ale może dlatego bo mu się wydaje, że Polak to dla Rosjan czy Kazachów mieszkaniec cywilizacyjnego bogatego Zachodu, a on przecież jest w tej podróży incognito, mimo że polski wielki pisarz. Za to ciągle jedzie po tych Rosjanach czy Kazachach, jacy to oni jednak zaciemnieni i buraczani. A jak go wybajerzone cruisery mijają na kazachskich drogach to nawet pada komentarz w kierunku tych ich nowobogackich właścicieli, że oni i tak tu zostaną w tym buraczanym Kazachstanie z tymi ich drogimi furami, a Andrzej mimo że gołodupiec w 12-letnim struclu sobie wróci do europejskiej cywilizacji. Andrzeju, co się stało z Twoją wrażliwością? Apeluję, Andrzeju wróć!
Acha, w Kazachstanie dwójka w hotelu, ichniowym airbnb czy innej kwaterze kosztuje takie grosze, że to Stasiuka razem z biznesmenem Z. spanie po motelach dla tirowców (gdzie i tak biorą osobny pokój żeby się od tirowców odgrodzić) zakrawa na ten rodzaj bieda podróżnictwa, które stoi już blisko wykorzystywania gościnności lokalsów i spania im na chacie i obżerania bez płacenia, co jest mocno słabą domeną pożal się Boże backpackerów z Zachodu (Polaków też). Chociaż to obżeranie i opijanie też miało miejsce - wtedy kiedy Andrzej spotkał Losze od polskich duchów umarlaków.
No nie wiem, nie podeszła mi ta książka. Równie dobrze mógł ją napisać jakiś szczylek backpacker od siedmiu boleści z kompleksem white savior - a takich książek jest na pęczki i niestety nadają się tylko do przeczytania przez mamę rzeczonego backpakera jako jego pamiętniczek z podróży.
Nie wiem co się stało ze Stasiukiem, ale chyba ma jakiś kryzys tożsamości i własnej wartości. Ciagle się w tej książce sam wyzywa od idiotów, że on to nic nie wie i nie potrafi, a syf lubi mieć w samochodzie w ramach stylówy (zamiast się przyznać, że z lenistwa się nie chce myć fury - czysty samochód to wbrew temu co w tej książce sugeruje Stasiuki NIE jest oznaka...
więcej Pokaż mimo toCałkiem zgrabnie o człowieku, podróży, życiu ...
Całkiem zgrabnie o człowieku, podróży, życiu ...
Pokaż mimo toJedna z lepszych książek Stasiuka. Duża dawka humoru, bardzo ciekawie poprowadzona - nie jest to typowa 'powieść drogi'. Poszczególne historie, i te rzeczywiste i te wyimaginowane, na długo zapadają w pamięć. Książka naprawdę warta polecenia.
Jedna z lepszych książek Stasiuka. Duża dawka humoru, bardzo ciekawie poprowadzona - nie jest to typowa 'powieść drogi'. Poszczególne historie, i te rzeczywiste i te wyimaginowane, na długo zapadają w pamięć. Książka naprawdę warta polecenia.
Pokaż mimo toCiekawe podejście do poznawania świata, trochę mnie razi nadmiar wulgaryzmów 😏
Ciekawe podejście do poznawania świata, trochę mnie razi nadmiar wulgaryzmów 😏
Pokaż mimo to