-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2024-05-06
2024-04-16
2024-04-04
2024-03-31
2024-03-20
Ktoś stwierdził, że napisze sobie anime. Jako książkę. Inny ktoś powinien wybić autorce ten pomysł z głowy, bo nie wyszło to dobrze. Anime i mangi powinny pozostać tym, czym są, bo w tym tkwi ich urok, a próby przelania tego na papier wypadają żenująco i niezręcznie. Dosłownie skręcało mnie przy dialogach, wtrącanych japońskich słówkach, które zaraz potem były tłumaczone, co było kompletnie bezsensowne, czy zachowaniach bohaterów. W połowie stwierdziłam, że nie chce mi się tego czytać, książka jest nieciekawa, bez polotu i zbyt przerysowana. W dodatku sztampowa, bo to motyw z anime, który przewijał się x razy. Szkoda mi na to czasu, a i tak mam poczucie, że zmarnowałam go zbyt wiele. Nie polecam.
Ktoś stwierdził, że napisze sobie anime. Jako książkę. Inny ktoś powinien wybić autorce ten pomysł z głowy, bo nie wyszło to dobrze. Anime i mangi powinny pozostać tym, czym są, bo w tym tkwi ich urok, a próby przelania tego na papier wypadają żenująco i niezręcznie. Dosłownie skręcało mnie przy dialogach, wtrącanych japońskich słówkach, które zaraz potem były tłumaczone,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-25
2024-03-14
2024-01-10
Pierwszy i zarazem dość mocny DNF w tym roku. Wyczuwałam go noskiem już od kilku pierwszych stron, ale usilnie dawałam szansę i brnęłam dalej w tę "historię". Niestety, poległam. Pokonała mnie. I to dobitnie.
Dosłownie poległam w momencie, gdy główna bohaterka z tak błyskotliwym tekstem:
,,- Jestem jedną z was! - krzyknęłam, wyrzucając ramiona w górę. - I nawaliłam się w trzy dupy!"
Tak, to był fragment, w którym powiedziałam sobie "Pierdolę, nie dam rady". Przepraszam za wulgaryzmy, ale tak właśnie było.
I może to nie był jakiś super mocny, ogromnie żenujący czy obrzydliwy tekst, ale on przelał czarę goryczy, która zbierała się już od samego początku.
A jeśli o początku mowa - ta książka jest OBRZYDLIWIE NUDNA. Od pierwszych stron ona opowiadała dosłownie o niczym, w żaden sposób nie próbowała mnie sobą zainteresować, zachęcić do czytania i wgłębiania się w tę historię, bo ja już wiedziałam, co będzie się działo.
Główna bohaterka przyjeżdża do dziwnego miasteczka na "wezwanie" swojego dziadka, którego nigdy nie spotkała, ale jest jej jedynym żyjącym krewnym. "Wezwanie", bo gdy przyjeżdża na miejsce, okazuje się, że ten wcale jej tam nie chce, ale w sumie chce i właśnie tu zaczyna się już moja frustracja, gdy autorka stara się stworzyć pseudozabawne-burkliwe-alekochającecałymsercem postaci. No bo ten dziadek niby jej nie zapraszał, ale w liście dawał znać, że jest samotny i potrzebuje pomocy i w sumie dla niego to ona może sobie jechać, ale ma już dla niej przyszykowane miejsce pracy, miejsce do spania i wszystko inne. Nieźle.
No i oczywiście, już pierwszego dnia po wyjściu na klify spotyka dziwnego nieznajomego w masce, który jest burkliwy (nowość!!) i nieprzystępny, i generalnie wcale nie chce gadać z naszą główną bohaterką, która i tak go zagaduje, a on odpowiada, MIMO ŻE WCALE NIE CHCE TEGO ROBIĆ, co podkreśla. No i ja już wiem, co będzie dalej, zresztą, moje przypuszczenia się sprawdzają, bo co nasza główna bohaterka go widzi, to on przykuwa jej spojrzenie (a propos spojrzenia, pod koniec wstawię wam kilka niesamowicie malowniczych i błyskotliwych cytatów z książki, zapamiętajcie sobie te spojrzenia), budzi w niej pożądanie (po jednym spotkaniu, pamiętajcie, po zaledwie paru wymienionych zdaniach), no generalnie dziewczyna dostaje fioła na jego punkcie, wszędzie go wyszukuje i wypytuje o niego.
Nawet gdy chłop ZABIJA KOZŁA NA JEJ OCZACH, podrzyna mu gardło, to ona zwraca uwagę tylko na to, jak pot cieknie po mięśniach jego brzucha. Uroczo.
Poza tym ta książka jest tak... bezsensowna. Chyba że główna bohaterka ma jakieś problemy, o których nic nie jest wspomniane, jakieś zaniki pamięci, wczesny Alzhaimer czy może powinna mieć wniosek o niepełnosprawność umysłową, BO INACZEJ JEST JEDNĄ Z NAJGŁUPSZYCH BOHATEREK JAKIE SPOTKAŁAM.
Dziewczyna po tym, jak spotkany chyba dzień wcześniej dziennikarz powypisywał jakieś bzdury w gazecie zabiera się i wyjeżdża z miasta. No a przynajmniej taki ma zamiar, bo to miasto jest takie złowrogie, nikt z niego nie może wyjechać - no i ona też. Nie może. Kiedy z niego wyjeżdża pojawia się przy wjeździe do miasta. Spotykałam się już z takim motywem, okej. Tylko że ona w jakiś sposób nagle wjeżdża w drzewo, rozwala auto, następnie na pieszo idzie do domu swojego dziadka i ostatecznie decyduje się zostać, na następny dzień idzie normalnie do pracy błagać o przebaczenie, że w nocy (kiedy próbowała wyjechać) nie przyszła do pracy i... koniec.
Temat tego, że ona nie może się stamtąd wydostać nie jest poruszony. Ona nie jest przestraszona, przerażona, skonfundowana, zaniepokojona CZY NAWET ZACIEKAWIONA, O CO CHODZI. Nie. ONA PO PROSTU PRZECHODZI Z TYM DO PORZĄDKU DZIENNEGO. XDDDDD
O nic nie pyta, niczego nie próbuje dociec, ten wątek jest po prostu zamknięty. A nawet nie zamknięty, on W OGÓLE NIE JEST ZACZĘTY. Ot, nie mogę wyjechać z miasta, no spoko, to wracam do nowego życia.
Przecież to jest absurd. ABSURD.
NIE PAMIĘTAM KIEDY OSTATNIO MUSIAŁAM TYLE NADUŻYWAĆ CAPSLOCKA W JAKIEJŚ OPINII, ALE POTRZEBUJE TEGO, JA WEWNĘTRZNIE KRZYCZĘ NA TĘ KSIĄŻKĘ, AAAA.
Beznadziejna, frustrująca, głupia. Podejrzewam, że im dalej, tym gorzej, ale o tym się nie przekonam, bo ja nie mam sił do tej książki. Nie chce mi się z nią bawić.
A teraz, gdybyście jeszcze czuli się zachęceni do tej książki, to przejdźmy do kącika cytatowego! Bo tu trafiły się prawdziwe perełki.
,,Miał na twarzy czarną maskę, za to jego oczy koloru srebrnych niebios były równie uderzające jak śnieg podczas chłodniej zimowej nocy." Już pomijam fakt, że ona widzi jego oczy Z ODDALI, BO ONA KRZYCZY DO NIEGO NA TYCH KLIFACH, to KTO NORMALNY TAK MÓWI. Rozumiem opisowość, rozumiem piękne porównania w książkach, kiedy są one opisywane z trzeciej osoby, z perspektywy narratora. A NIE Z PIERWSZEJ OSOBY, TO SĄ JEJ MYŚLI. CZY KTOŚ Z WAS KIEDYŚ POMYŚLAŁ, ŻE KTOŚ MA OCZY KOLORU SREBRNYCH NIEBIOS?
Lecimy dalej, to jest ta sama strona.
,,Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Tkwiliśmy w bezruchu, nie zamieniając ani słowa. Wpatrywał się we mnie, jakbym go przyłapała na jakiejś intymnej czynności - jakby właśnie kochał się z porankiem." Nie wiem jak wy, może będę teraz trochę obleśna, ale większość osób myśląc, że przyłapała kogoś na jakiejś "intymnej czynności" prędzej pomyślałaby o... dobra, ujmę to łagodniej - o masturbacji. Nie o "kochaniu się z porankiem". Chyba że ten poranek jest jakąś dziwną metaforą dłoni i on... Hm. HM.
,,Chłód jego spojrzenia kojarzył mi się z mentolem, zdawał się mrozić mnie od środka, przykuwając do miejsca."
,,Powinnam była na widok Juliana odczuwać strach - w końcu na własne oczy widziałam, jak składa ofiarę z kozła - lecz nie potrafiłam go w sobie rozbudzić." Może już rozumiecie, czemu uważam, że ona jest turbo-kosmicznie-głupia.
O, a tutaj mam cytat, już nie jest taką perełką jak tamte, ale pokazuje poziom dialogów i rozmowy między DOROSŁYMI ludźmi.
,,- Fable kiedyś zadurzyła się w Phoeniksie - wyszeptała do mnie Monday. - Myślała, że przemówi mu do rozumu.
- Co ty opowiadasz? - Fable przewróciła oczami. - Ale jesteś, już nigdy ci się nie zwierzę." Nie wiem jak dla was, ale dla mnie brzmi to jak jęczenie dziewczynki w wieku 14 lat, gdy koleżanka wyda jakiś jej głupiutki sekret, a nie dorosłej, pełnoletniej kobiety.
Nie polecam tej książki. Jest zła. Źle napisana. Głupio. Nudna. Nieciekawa. Banalna. Sztampowa. I podejrzewam, że część, którą sobie odpuściłam, wcale nie była lepsza. Ja odradzam.
Bez odbioru.
Pierwszy i zarazem dość mocny DNF w tym roku. Wyczuwałam go noskiem już od kilku pierwszych stron, ale usilnie dawałam szansę i brnęłam dalej w tę "historię". Niestety, poległam. Pokonała mnie. I to dobitnie.
Dosłownie poległam w momencie, gdy główna bohaterka z tak błyskotliwym tekstem:
,,- Jestem jedną z was! - krzyknęłam, wyrzucając ramiona w górę. - I nawaliłam się w...
2023-11-21
2023-11-10
2023-10-29
Wszystko, co złe, zostało już o tej książce powiedziane.
Ja dodam tylko:
XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Ona była zbyt głupia, by w ogóle ją kończyć.
Wszystko, co złe, zostało już o tej książce powiedziane.
Ja dodam tylko:
XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Ona była zbyt głupia, by w ogóle ją kończyć.
Nie dam rady. Próbowałam. Naprawdę. Wracałam do tej książki x razy, w formie papierowej, na legimi, za każdym razem dosłownie po paru przeczytanych słowach moje myśli odlatują. I nie jest to kwestia jakiegoś zastoju czytelniczego, o czym myślałam za pierwszym razem - nie, zdecydowanie nie, bo inne książki jestem w stanie czytać normalnie.
Tym bardziej mi żal, widząc tyle pozytywnych opinii, wyjątkowo mam wrażenie, że może to ze mną jest coś nie tak, skoro kompletnie nie potrafię wgryźć się w tę książkę i docenić jej potencjału.
Z reguły staram się przeczytać książkę chociaż do połowy, lub chociażby z te dwieście stron - tutaj nie jestem w stanie. Chyba pierwszy raz w życiu porzucam jakąkolwiek książkę tak szybko, ale to zwyczajnie nie ma sensu, więcej się namęczę i zmarnuję czas, który mogę poświęcić na inną lekturę.
Nie wiem czy jest zła, nie wiem, czy jest dobra, wiem jedynie tyle, że mnie przeokropnie nudzi, nie potrafię się na niej skupić, jest w niej dla mnie zbyt wiele polityki, której nienawidzę i nie potrafię się wkręcić. Będzie dla mnie małą zadrą w moim książkowym serduszku, bo i dostałam ją w prezencie (więc tym bardziej źle mi z tym, że nie dobrnęłam nawet do połowy, ale ile można próbować), i ma piękną okładkę, i nasłuchałam się o niej dużo dobrego.
Ale trudno, muszę to przeżyć.
Nie dam rady. Próbowałam. Naprawdę. Wracałam do tej książki x razy, w formie papierowej, na legimi, za każdym razem dosłownie po paru przeczytanych słowach moje myśli odlatują. I nie jest to kwestia jakiegoś zastoju czytelniczego, o czym myślałam za pierwszym razem - nie, zdecydowanie nie, bo inne książki jestem w stanie czytać normalnie.
Tym bardziej mi żal, widząc tyle...
2023-10-09
2023-07-27
2020-09-23
Nie podołałam, choć bardzo chciałam.
Byłam bardzo pozytywnie nastawiona na tę książkę i w ogóle całą serię. Planowałam ją kupić, ale szczęśliwie trafiłam na nią w bibliotece i od razu wypożyczyłam. Chwilę poczekała, aż przeczytałam resztę, wreszcie nadszedł jej czas, zaczęłam czytać i... dostałam tak wielkiej blokady czytelniczej, że leczę ją aż do teraz. Niestety, nie dałam rady dobrnąć do końca, choć przyrzekam! naprawdę próbowałam. Czytałam ją na siłę, choć moje myśli cały czas uciekały w inną stronę, nie mogłam się skupić, bo tekst był tak tragicznie nudny. Widziałam opinię, że historia rozkręca się nieco po 80 stronie. Nie rozkręca się. Dobrnęłam do większej połowy i dałam sobie spokój.
,,Księga luster" dla mnie jest książką bardzo nieciekawą, bardzo nieinteresującą i bardzo nudną. To jeden z niewielu przypadków, gdy muszę powiedzieć, że to literatura, z której ja zdecydowanie wyrosłam i która skierowana jest do o wiele młodszych czytelników, choć dalej będę murem stała za pozycjami "dla młodzieży", które w dalszym ciągu uwielbiam i uważam, że w dużej części są uniwersalne i powinny nie być przypisane do żadnej grupy wiekowej. O tym powiedzieć tego nie mogę.
Historia jest powolna, coś się tam dzieje, ale nie jest to nic wielkiego. Nic nie sprawia, by książkę chciało się dłużej czytać, nic nie zachęca do przewracania stron, bohaterowie są, ale średni i wyjątkowo niedojrzali, choć główna bohaterka ma 17 lat!!! 17. Nie 10, nie 12, nie 15, ale 17 i to już jest dla mnie próg, w którym takie głupoty, o jakich pisane było w książce, powinny jej dawno nie dotyczyć.
Nie mogę nawet powiedzieć nic więcej o tej książce, bo nie działo się tam absolutnie nic. Jedyne, co jest w stanie zapewnić ta książka, to blokadę czytelniczą, którą będziecie leczyć długi czas. Dojrzalszym czytelnikom serdecznie odradzam, młodszym... nie wiem, nawet w młodszym wieku nie poświęciłabym jej nawet zerknięcia.
Nie podołałam, choć bardzo chciałam.
Byłam bardzo pozytywnie nastawiona na tę książkę i w ogóle całą serię. Planowałam ją kupić, ale szczęśliwie trafiłam na nią w bibliotece i od razu wypożyczyłam. Chwilę poczekała, aż przeczytałam resztę, wreszcie nadszedł jej czas, zaczęłam czytać i... dostałam tak wielkiej blokady czytelniczej, że leczę ją aż do teraz. Niestety, nie...
2022-09-14
Przyznaję - poległam.
Naprawdę bardzo starałam się doczytać tę książkę do końca, ale nie dałam rady, w momencie im bardziej próbowałam na siłę się przez nią przedrzeć, tym mniej chciało mi się czytać cokolwiek, a chyba nie na tym powinno to polegać.
Cały problem tkwi prawdopodobnie w fakcie, że bardzo napaliłam się na tę książkę, niekoniecznie sprawdzając jej opis, zresztą, jak zwykle, i byłam przekonana, że jako głównego bohatera dostanę jakiegoś intrygującego, niebezpiecznego, cynicznego rzezimieszka pokroju Kylara z trylogii Nocnego Anioła Brenta Weeksa, jednego z moich ulubionych bohaterów - i, o matko, bardziej się mylić nie mogłam.
Zamiast fajnego głównego bohatera dostałam mamałygę pozbawioną wiedzy o świecie, emocjach, uczuciach i najbardziej podstawowych rzeczach oraz regułach rządzących światem, pozbawioną poczucia humoru, jakichś większych uczuć oraz kierowanego zupełnie nieracjonalnymi, niezrozumiałymi pobudkami.
I ja jestem w stanie zrozumieć w jaki sposób Rezkin został wychowany, rozumiem, że jako dziecko, którego nikt nie nauczył jak skonstruowany jest świat ciężko jest dorosłemu człowiekowi w nim funkcjonować, ale... rany, to było tak męczące. Tak naiwne, głupie i niezrozumiałe. Nie wiem, co jego nauczanie miało na celu - nie doczytałam tej książki do końca, bo głupota na każdym kroku skutecznie mnie rozpraszała i nie zachęcała do poznania powodów. Minimum ciekawości, jaką potrafiłam rozkrzesać rozbijała się o coraz bardziej rosnące poczucie zażenowania oraz fabułę, która też specjalnie ciekawa i rozbudzająca czytelnicze zmysły nie była - na myśl przywodziła mi serię o Benjaminie Ashwoodzie - nudna, toporna, nieciekawa, podkopywana jeszcze beznadziejnymi bohaterami, niezrozumiałymi zachowaniami i bezbrzeżną głupotą.
Mogłabym powymieniać konkretne przykłady, ale, szczerze? nawet mi się nie chce do tego wracać myślami. Dla mnie jest to bardzo średnia książka. Może nie zła, może nie tragicznie beznadziejna, ale tak rozczarowująca, ciężka i nie do ogarnięcia, że nie mogę jej dać nawet tych dwóch gwiazdek. Nie ma za co. Nawet za okładkę, bo jest bardzo zwodnicza.
Nie polecam, bez odbioru.
Przyznaję - poległam.
Naprawdę bardzo starałam się doczytać tę książkę do końca, ale nie dałam rady, w momencie im bardziej próbowałam na siłę się przez nią przedrzeć, tym mniej chciało mi się czytać cokolwiek, a chyba nie na tym powinno to polegać.
Cały problem tkwi prawdopodobnie w fakcie, że bardzo napaliłam się na tę książkę, niekoniecznie sprawdzając jej opis, zresztą,...
2022-11-05
2022-11-28
Piszę tę recenzję drugi raz, bo za pierwszym strona lc stwierdziła, że to idealny moment, by przy zapisywaniu opinii mnie wylogować. :)
W takim razie jeszcze raz...
Było mi bardzo przykro, że tak piękna okładka nie zagości na moich półkach, a jednocześnie bardzo się cieszę, że tak zła książka ich nie zbezcześci.
A byłam o krok od jej kupna i choć serce wołało tak, kupmy ją, jest piękna, na pewno nie będzie tak źle, to rozum logicznie wytoczył mi wszystkie argumenty za tym, by tego nie robić i jeszcze trochę poczekać. Z pomocą przyszło mi legimi i kolejny raz uratowało mnie przed kupnem, którego bym żałowała.
Bo choć ta książka nie jest zła, nie jest tragiczna, obrzydliwa czy obleśna, to porzuciłam jej czytanie dlatego, że nie miało to sensu. Tak po prostu.
Nie pamiętam czy zdarzyła mi się w przeszłości sytuacja, bym rzuciła książkę z takiego powodu, więc niejakie podium jako jedyna w swoim rodzaju zajmuje. Nie wnosi nic do naszego czytelniczego życia, absolutnie. Są historie, które po zakończeniu niejednokrotnie mogłam podsumować w ten sam sposób, ale dalej były one do przeczytania - ta już na samym etapie tej czynności przekonała mnie, że to marnotrawienie czasu i naszą przygodę zakończyłam dość szybko.
Opisy w tej książce nie istnieją, a ona sama składa się ze zdań typu "zrobiłam to, zobaczyłam to, przestraszyłam się tego, uśmiechnęłam się, byłam zaskoczona", oczywiście pisane w tej przeklętej, okropnej pierwszej osobie. Bohaterowie są płascy, bezpłciowi, nijacy, nie mają charakterów, a ich nastroje potrafią zmienić się na przestrzeni kilku zdań od wielkiego, potężnego gniewu do szybkiego zrozumienia i wybaczenia, chwilowa złość i rozczarowanie za chwile znikają, bo druga postać powiedziała coś "śmiesznego", więc wszystko jest już okej. Postaci są niestałe w swoich uczuciach, wszystko bardziej wskazuje na to, że autorka chciała zabawić się w anime, niestety, to, co w anime czy mangach wygląda na miejscu, w książkach nie przejdzie.
I to kolejny zarzut, tutaj po prostu widać, jakby wielka miłośniczka anime, która obejrzała trzy tytuły na krzyż, usilnie próbowała napisać książkę. I próbowała to w tym przypadku słowo klucz, bo nie mogę tego dobrym debiutem nazwać. Styl jest do bólu prosty, prostolinijny, infantylny, ba, nie można tego nawet nazwać stylem, bo całość brzmi jak streszczenie lub bardzo słaby opis książki. Zdania są proste, wręcz robotyczne. Świat w ogóle nie istnieje, wiemy, że jest jakaś wioska, jakaś świątynia, las. Postaci nie podróżują - one się teleportują, bo, niestety, opis podróży najwidoczniej przerósł autorkę, więc wraz z bohaterami przeskakujemy z miejsca w miejsce.
Niestety, całość brzmi jakby była napisana przez zapaloną nowym odkryciem w postaci świata animacji dziesięciolatkę, max dwunastolatkę opowiadaniem, ni mniej, ni więcej. Opowiadaniem. Nie książką. Bo to zdecydowanie nie jest materiał na książkę. I zupełnie szczerze, nie wywyższając się, podejrzewam, że w tym momencie nawet ja, gdzie pisania nie praktykuję już od x lat, byłabym w stanie napisać coś lepszego, a z całą pewnością o wiele głębszego i rozwiniętego. Bo tu kuleje wszystko. Autorka chciała napisać coś inspirowanego kulturą japońską, ale nie wie o niej nawet paru rzeczy ponad podstawę, przy opisie święta była w stanie wymienić tylko jabłka w karmelu, zamiast próby wymienienia chociaż kilku potraw, opisania ich zapachów, smaków, natomiast opisy duchów czy demonów wyglądają niczym kopiuj-wklej z wikipedii lub przypisy z książek. Przypisy jako część tekstu literackiego, no błagam. XD Ten duch to to i tamto, ten demon cechuje się tym i tym. Straszne.
I stąd moje ogromne rozczarowanie, mój żal i zarzut.
Bo nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego jakiekolwiek szanujące się wydawnictwo uznaje, że to jest dobry pomysł, by wydać taką historię jako książkę. I oczywiście, możecie powiedzieć mi, że gusta są różne - pewnie, zgadzam się, każdy odbiera książki inaczej, ale litości, niech to dalej będą KSIĄŻKI, a nie spełnianie czyichś ambicji, bo tak, bo to się sprzeda. Ja czuję się oszukana, a gdybym w dodatku wydała na to moje pieniądze, na które ciężko zarabiam, czułabym się oszukana do kwadratu. Że ktokolwiek był w stanie wydać coś tak miernego, uznać to w ogóle za warte wydania i wydania tego CZYTELNIKOM. Dla mnie to jak splunięcie w twarz. Czytam książki po to, by czytać książki, a nie czyjeś raczkujące opowiadania polegające w połowie na skopiowanych opisach potworów czy duchów.
I tak, każdy zaczyna, oczywiście. Tylko nie zaczynajmy od wydawania naszych początków, dajmy sobie czas na wypracowanie stylu, na pogłębienie wiedzy, nawet na cholerny research. Ja czuję, że dostałam historyjkę w pięknym opakowaniu, bo i tak się sprzeda.
Jestem zadziwiona ilością pozytywnych opinii, nie jestem nawet w stanie ich zrozumieć i ustosunkować się do tego, że gusta są różne, bo to jest zwyczajnie słabe i nie zasługujące na miano książki. Opowiadania rodem z bloga czy wattpada - owszem, ale do książki? do tego jeszcze przed autorką długa, dłuuga droga.
Dawno się aż tak nie sfrustrowałam.
Piszę tę recenzję drugi raz, bo za pierwszym strona lc stwierdziła, że to idealny moment, by przy zapisywaniu opinii mnie wylogować. :)
W takim razie jeszcze raz...
Było mi bardzo przykro, że tak piękna okładka nie zagości na moich półkach, a jednocześnie bardzo się cieszę, że tak zła książka ich nie zbezcześci.
A byłam o krok od jej kupna i choć serce wołało tak, kupmy...
2022-12-29
2023-01-08
Nieprawdopodobne jak bardzo nudna jest to książka. Nie wiem jakim cudem udało mi się dotrzeć do ponad 400 stron, czytając ją z zaangażowaniem i zaciekawieniem na poziomie zerowym. Przysięgam. Wszystko w tej książce było takie mdłe, przewidywalne, nieinteresujące, że w końcu, gdy zaczęłam przewijać strony już kompletnie pozbawiona nadziei, że ta książka jeszcze mnie wciągnie, stwierdziłam, że nie chce mi się z nią dłużej bawić. I tak poświęciłam jej zbyt dużo mojego czasu. I choć boli mnie ilość ostatnich DNF-ów, tak równie mocno boli mnie czas poświęcany na książki, które nie są go warte. Przede mną na półce jeszcze jedna książka tej autorki - ponoć lepsza, ale na ten moment czuję się dość zniechęcona do jej twórczości.
Nieprawdopodobne jak bardzo nudna jest to książka. Nie wiem jakim cudem udało mi się dotrzeć do ponad 400 stron, czytając ją z zaangażowaniem i zaciekawieniem na poziomie zerowym. Przysięgam. Wszystko w tej książce było takie mdłe, przewidywalne, nieinteresujące, że w końcu, gdy zaczęłam przewijać strony już kompletnie pozbawiona nadziei, że ta książka jeszcze mnie...
więcej Pokaż mimo to