Gideon z Dziewiątego Tamsyn Muir 7,6
ocenił(a) na 824 tyg. temu “Gdyby dało się umrzeć z osamotnienia, umarłaby tu i teraz, natychmiast, a tak mogła tylko leżeć i obserwować dym unoszący się ze zgliszcz własnego serca.”
Gideon nienawidzi swojego życia i otaczających ją wyjątkowo zimnych, ożywionych zwłok. Planuje porzucić wszystko to, co dotychczas znała i poszukać szczęścia, zasilając szeregi swego rodzaju armii. Pakuje cały swój dobytek, do którego wlicza się miecz i sprośne gazetki, i postanawia uciec podstawionym statkiem. Niestety, Harowhark, odwieczna nemezis, krzyżuje plany Gideon i stawia jeden warunek - pozwoli jej opuścić Dom Dziewiąty, gdy zostanie jej kawalerem i pomoże osiągnąć nieśmiertelność, pokonując inne Domy podczas niebezpiecznych prób. To jedyna szansa, by wywalczyć drogę do upragnionej wolności.
“Gideon z Dziewiątego” to wymagająca lektura, która nie każdemu przypadnie do gustu. Mroczny klimat i wysoki poziom skomplikowania fabuły stanowi spore wyzwanie dla czytelnika i albo porwie Was już od pierwszych stron, albo niesamowicie wynudzi. Początkowo miałam dość duży problem z tą książką, a głównym tego powodem była właśnie zawiłość i nierówne rozłożenie akcji. Przez pierwsze kilka rozdziałów poznajemy oryginalny świat i panujące w nim zasady, niespotykany system magiczny w głównej mierze oparty na nekromancji oraz złożone powiązania między bohaterami. Książka zaskakuje swoją świeżością i zupełnie innym niż zazwyczaj podejściem do tematu nekromancji, który w tym wypadku został bardzo dobrze zgłębiony i wyczerpany. Nie spotkałam się wcześniej w literaturze z tak dokładnym podzieleniem jej na konkretne dziedziny, odpowiadające za zupełnie inny odłam działania magii. Akcja wydaje się być osadzona w kosmosie, gdzie odległe planety stanowią osobne Domy z własnymi zasadami i rodzajem nekromancji. Ogrom informacji i stonowane wydarzenia sprawiają, że początek jest trudny do przebrnięcia i wymaga od czytelnika ciągłego skupienia. Wielokrotnie zastanawiałam się, czy nie odłożyć tej książki, bo być może po prostu nie jest dla mnie, ale gdy tylko to robiłam, moje myśli nieustannie wracały do mrocznego świata Gideon. I cieszę się, że za każdym razem do niej wracałam, bo przez drugą połowę płynie się z zapartym tchem, obserwując poczynania bohaterów. Akcja przenosi się do jednego z Domów, gdzie nekromanci wraz ze swoimi kawalerami zostają zamknięci w zrujnowanym budynku i zmuszeni do rywalizowania ze sobą podczas rozwiązywania mrocznych zagadek. Gdy wydawało mi się, że wiem, dokąd wszystko zmierza, akcja robiła się jeszcze bardziej wielowymiarowa i ostatecznie nie wiedziałam już nic. W trakcie czytania pojawia się wiele pytań, na które czytelnik tylko częściowo dostaje odpowiedź. Autorka wykreowała nie tylko historię z ciekawą fabułą, ale i intrygującymi bohaterami. Nie do samego końca nie miało się pewności, komu można ufać, gdyż każdy z nich kierował się własnymi, dobrze ukrytymi motywami. Jedynym jasnym punktem w panującym mroku, wśród żywych trupów, była tytułowa Gideon. Sarkastyczna, czasem głupiutka, ale także nieustraszona i z wielkim sercem. Jej komentarze, sprośne gazetki i droczenie się z Harowhark niejednokrotnie przywołały uśmiech na moją twarz. Emocjonalne i zaskakujące zakończenie pozostawia pustkę w sercu i wynagradza wszelkie trudy, jakie trzeba było pokonać podczas czytania. Odczuwałam również niedosyt, bo nie wszystko zostało wyjaśnione, ale mam nadzieję, że kolejny tom zaspokoi moja ciekawość.
“Gideon z Dziewiątego” to książka zupełnie inna niż wszystkie, jakie do tej pory czytałam. Mroczna, intrygująca, skomplikowana i nieco specyficzna, ale zdecydowanie warta uwagi. To trudna lektura, wymagająca od czytelnika maksymalnego skupienia i łączenia zawiłych faktów. Oprócz wartkiej akcji i frapujących bohaterów ma do zaoferowania oryginalny system magiczny, mrożące krew w żyłach pojedynki i zbrodnie, a także zagadki wpływające na dalszy rozwój wydarzeń. A jeśli to jeszcze Was nie przekonało, na pewno zrobi to wyszukany sarkazm oraz sprośne gazetki Gideon.