Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Twierdzenie, z którym się nie zgadzam.
"Myślę, że potrzebują czasu na zrozumienie, dlaczego wróciłeś i jak to wpłynie na ich życie. (...) Założę się, o co chcesz, że odkąd wróciłeś, codziennie ze sobą rozmawiają i zastanawiają się, jak sobie z tym poradzić."
Powiedzmy sobie szczerze: nie. W samej książce Amerykanie nie sprawiają wrażenia osób taktownych, wrażliwych, podchodzących do życia serio (a zwłaszcza matka byłej dziewczyny głównego bohatera, że o dyrektorce i nauczycielu nie wspomnę).

Co mnie lekko zażenowało.
"-Travis, to co zrobiłeś... Twoja historia jest dla nas wszystkich taka... inspirująca!
Dyrektorka uroniła kilka łez i otarła je wierzchem lewej dłoni. (...)
- Może zrobimy sobie zdjęcie, co? - Ożywiła się, wciąż ocierając łzy i prychając przy nabieraniu powietrza.
(...)
Wtedy dyrektorka zaprosiła gestem wszystkich - pracowników sekretariatu, kilku przypadkowych uczniów i nauczyciela WF'u, zeby się do nas przyłączyli.
(...)
- Spóźnię się na lekcje - powiedziałem, próbując przedostać się do drzwi.
- Odprowadzę cię, kochanie - zaoferowała się dyrektorka."

" Travis Coates. Boże miłosierny. Travis Coates. Kocham cię. Wiesz o tym?" - mama Cate.

" - Dziewczęta i chłopcy, mam nadzieję, że rozumiecie, jaki spotkał was zaszczyt. Wszyscy jesteście świadkami jednego z największych cudów nowoczesnej nauki, tu w liceum Springfield. Cóż za wspaniały dzień!"
Nie jest to realistyczne. Dorośli zazwyczaj trzymają pewne rzeczy dla siebie, nie są tak wybuchowi, bezpośredni, nie traktują innych tak wyraźnie poza regulamin dla szeregu. Byłam więc trochę rozczarowana.

Cóż, kręcę głową, lecę dalej.

"Cholera, nawet pierdzenie z taką łatwością i tak niewielkim bólem wydawało mi się zachwycające. Po tym możecie poznać, że sprawy przyjmują dziwny obrót: kiedy zachwycają was własne pierdnięcia."
Szczere, bezpośrednie, realistyczne. Głupio gada, ale... ma rację xD

" - Wyluzuj, żyje się tylko dwa razy". xD

Coś, przez co przechodziłam raz, ale kilka razy sama zauważyłam u chłopaków.
"Moja dziewczyna była zaręczona z innym facetem. Należało z tym zrobić porządek. Facet musiał odejść. A Cate prędzej, czy później spojrzy na to tak jak ja. Nie miałem co do tego wątpliwości."
"Nie było mnie wystarczająco długo, żeby zdążyła sobie ułożyć życie na nowo i pożałować, że tak się stało. Turner? Jaki znowu Turner? Może go kochała. Nie spodziewałem się, że od razu go porzuci. To nie było w jej srtlu. Ale ja naprawdę wróciłem. A ona wiedziała, podobnie jak ja, że to wszystko zmienia. Nie było przed tym ucieczki."
Rozumiem go aż za dobrze. Kompletne opętanie i oderwanie od rzeczywistości, żeby psychicznie przetrwać. Brak sił na pogodzenie się. Fałszywa rzeczywistość, tworzenie bezpiecznej iluzji i nadziei. Usilne uparcie, które pełni dla nas wówczas rolę energetyku.
Wszystko to rozumiem, z autopsji znam, potwierdzam i... jest mi niesamowicie przykro. Zawalający się cały świat.
Było mi przykro to czytać. W krótkim okresie czasu zostać doszczętnie pozbawionym jednak nadziei.
Więc książka nadrabia. Bo emocjonalnie jest dość realistyczna. Naiwna w swym rodzaju, ale... realistycznie naiwna. W takim bajzlu emocjonalnym mógł być każdy z nas i każdy mógł tak zareagować. Stworzyć bezpieczną fikcję.

Realistyczne pod względem emocjonalnym.
Nie wiem, czy polecić, zależy od gustu. Jak dla mnie jedna z wielu, żaden fenomen, jednak zła nie jest, nadrabia wymienioną wcześniej zaletą.

Twierdzenie, z którym się nie zgadzam.
"Myślę, że potrzebują czasu na zrozumienie, dlaczego wróciłeś i jak to wpłynie na ich życie. (...) Założę się, o co chcesz, że odkąd wróciłeś, codziennie ze sobą rozmawiają i zastanawiają się, jak sobie z tym poradzić."
Powiedzmy sobie szczerze: nie. W samej książce Amerykanie nie sprawiają wrażenia osób taktownych, wrażliwych,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

- Dokąd idziemy?
- Złożyć komuś wizytę.
- Komu?
- Imperator zakazał mi mówić.
- A co ze wskazówkami? Czy imperator zabronił ci również dawać mi wskazówki? Nawet drobne? (...) A co z potwierdzeniem przypuszczeń? Na przykład (...) domyślam się, że idziemy do więzienia, prawda?
- To było łatwe, pani.
- Och powinnam spróbować czegoś trudniejszego? Twoje dłonie są czyste, ale buty brudne. Upstrzone czymś... Ślady wciąż jeszcze połyskują, niedawno wyschły. Krew? (...) Widzę, że wstałeś dziś wcześniej ode mnie (...) I byłeś zajęty. Muszę jednak przyznać, że dość niestosowne wydaje mi się połączenie krwi na butach i zapachu, który wyczuwam. To subtelna woń. Wetiweria? Piękna i droga. Odrobinka ambry. Co jeszcze... Dyskretna nuta pieprzu. Och, kapitanie. Nie wierzę, czyżbyś pożyczył perfumowane olejki od imperatora?
(...)
Kapitan westchnął.
- Zabieram cię do herrańskiego więźnia.
(...)
- Dlaczego to takie ważne, żebym go zobaczyła?
(...)
- Tego imperator nie powiedział.
- Kim on jest?
Mężczyzna przestąpił z nogi na nogę.
- Nie lubię niespodzianek. - oznajmiła Kestrel. - A imperator nie lubi dzielić się olejkami." - spryt, umiejętność znalezienia niedoskonałości, słabych punktów.

"Słowa brzmiały jak seplenienie i dopiero po chwili do dziewczyny dotarło, że tak mówi ktoś, kto nie ma zębów." - wyciąganie wniosków.

"- (...) Chciałbym poradzić się ciebie, pani, odnośnie kilku spraw w Herranie. Ale jestem starym człowiekiem i podróż dała mi się we znaki. Z chęcią odpocząłbym trochę od zgiełku w pałacu w moich prywatnych pokojach. Byłabyś łaskawa wskazać mi drogę?
Kestrel odczytała ukrytą wiadomość. Nie była ani głucha, ani ślepa. Bez trudu zrozumiała sugestię, że w tym miejscu ich rozmowa zostałaby podsłuchana, oraz dostrzegła zakodowane zaproszenie do swobodnej dyskusji w jego apartamentach." - inteligencja, wyczytuje intencje między wierszami.

"Kestrel zauważyła, jak młode damy weryfikują w myślach swoje poglądy (...)" - spostrzegawczość, inteligencja społeczna, uważny obserwator.

Nie chcąc psuć zabawy, dotrwajcie do strony 108. Kestrel popisuje się sprytem i kreatywnością.

I wiele, wiele innych punktów, które z przyjemnością bym wymieniła, ale znajmy umiar. Czytanie książki było dla mnie niecodzienną przyjemnością, szacunkiem wobec pary, jednak w tym tomie nie mamy okazji przyjrzeć się Arinowi tak uważnie, jak w części poprzedniej. Nie mniej jednak i on nie raz, nie dwa błyśnie inteligencją.

Subiektywnie napiszę, że mimo wszystko postacie główne nie wzbudzają we mnie sympatii. Wydają mi się być dość ponure, czasami pozbawione współczucia.
Jednak zignorowałam to i większą uwagę poświęciłam fabule.

Nie jest to wciągająca historia akcji, ale naprawdę sporo punktów zbiera inteligencją i prezentowanym poziomem. Swego rodzaju klasa fabularna.
Polecam każdemu, kto szuka niegłupiej fabuły z bystrymi postaciami na pierwszym planie.

- Dokąd idziemy?
- Złożyć komuś wizytę.
- Komu?
- Imperator zakazał mi mówić.
- A co ze wskazówkami? Czy imperator zabronił ci również dawać mi wskazówki? Nawet drobne? (...) A co z potwierdzeniem przypuszczeń? Na przykład (...) domyślam się, że idziemy do więzienia, prawda?
- To było łatwe, pani.
- Och powinnam spróbować czegoś trudniejszego? Twoje dłonie są czyste,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pierwszy raz od długiego czasu jestem zirytowana działalnością redakcji, która dopuszcza do tego, o czym zaraz wspomnę, oraz osób, publikujących tam artykuły, tyczące się aktualnych wówczas spraw.
Artykuł zmierza w stronę propagandową politycznie, deklarując swoje otwarte ramiona dla imigrantów, tymczasem w Polaków rzucając "ksenofobami", "rasistami" i "zacofanymi".
Cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że w kolejnych szczególnie marcowych i sierpniowych artykułach Charakterów, nastąpiło oświecenie.
W przeciwnym razie... Cóż, pozostaje mi jedynie zadeklarować swoje niezadowolenie z pomocą kredy i ulicy...

Pierwszy raz od długiego czasu jestem zirytowana działalnością redakcji, która dopuszcza do tego, o czym zaraz wspomnę, oraz osób, publikujących tam artykuły, tyczące się aktualnych wówczas spraw.
Artykuł zmierza w stronę propagandową politycznie, deklarując swoje otwarte ramiona dla imigrantów, tymczasem w Polaków rzucając "ksenofobami", "rasistami" i "zacofanymi".
Cóż,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

NIE, dziewczyny, NIE, naprawdę nie. Nie warto, nie bierzcie tego w ciemno. Wbijcie to sobie dobrze do głowy raz na zawsze, że naprawdę n i e warto po to sięgać.
Bohaterki są nieprawdopodobnie naiwne jak nigdy dotąd. Fabuła jest paskudnie schematyczna, a co za tym idzie - przewidywalna.
Schemat I - co chwila podoba im się nowy chłopak, bo poprzedni je zostawił: pozwolił się odbić/oskarżył, nie czekając na wytłumaczenie. (Hanna, Aria)
Schemat II - powrót do przeszłości, która znika równie szybko, jak się pojawiła. (Aria, Emily)
Schemat III - są lekceważone i nierozumiane przez całą rodzinę, nowych znajomych, ignorowane i raz na ruski rok ktoś okazuje im zainteresowanie. (wszystkie)
Szantaż emocjonalny Emily... Emily, zrób to, wepchaj się między wrony i kracz tak jak one, nieważne co się z Tobą stanie, zrób co proszę, muszę udowodnić, że one to złodziejki, mogę na Ciebie liczy? Emily biedna musi pokazać, że zasługuje na miłość matki, oszukując i wchodząc w nieswoje towarzystwo. Syndrom sztokholmski, jak nic. A już najbardziej rozwaliło mnie, jak spodobała się jej ta impreza i uznała te - szydzące z niej laski - za przyjaciółki.
Naiwna Hanna oczywiście od razu znajduje sobie naiwnie przyjaciółkę i pcha się w stronę pierwszego lepszego faceta.
Przeciwko Spencer są wszyscy - szczególnie jej kochana siostrunia, która oczekuje, że zastraszana, nękana przez Iana, Spencer, nie powinna pisnąć słówka na jego temat! Co tam, że siostra o mało nie dostała zawału, nie trafiła do psychiatryka, ważne, że chłopak Melissy jest na wolności.
Aria... Yapierdolę, najgłupsza ze wszystkich fabuła, o dawnym znajomym, który przyleciał z kosmosu (a dokładnie ze Skandynawii), z którym ona rozmawia drugi dzień i proponuje mu małżeństwo, chcąc ratować mu skórę i zapewnić wizę w Ameryce. I serio to robi. A potem baaaach! jak chce odejść, bo okazuje się, że to psychopata, wystarczy, że jakaś pani unieważni jej dokumenty. Nie wspominając, że koleś wydostał z klatek dzikie zwierzęta xD

Mózg rozjebany. Po tej książce można śmiało jeździć, skakać, latać. Aż żal drzew, które poświęcono na wydruk takich bzdur w postaci schematyczności i szczytującego debilizmu głównych bohaterek.

Zamiast czytać taki śmieć, obejrzyjcie sobie Trudne Sprawy. W porównaniu z tym, to serial o bardzo prawdopodobnej fabule.

NIE, dziewczyny, NIE, naprawdę nie. Nie warto, nie bierzcie tego w ciemno. Wbijcie to sobie dobrze do głowy raz na zawsze, że naprawdę n i e warto po to sięgać.
Bohaterki są nieprawdopodobnie naiwne jak nigdy dotąd. Fabuła jest paskudnie schematyczna, a co za tym idzie - przewidywalna.
Schemat I - co chwila podoba im się nowy chłopak, bo poprzedni je zostawił: pozwolił się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Wiem, doskonale rozumiem, że dział "młodzieżowe" mówi momentami sam za się. Wiem, doskonale rozumiem, że pewna grupa wiekowa nie zwraca uwagi na niektóre rzeczy. Jednak takie myślenie i usprawiedliwianie naiwności i momentami głupoty niektórych lektur, jest błędnym zezwoleniem na reklamowanie banałów, na zaniżanie poziomu dzisiejszej literatury i ogłupianie "dorosłych dzieci". Ogłupianie? Czy książka ogłupia? Otępia? Momentami owszem. Jeśli nie - zdecydowanie nie rozwija (i nie chodzi mi tu o propagowanie konkretnych wzorców, skłanianie do przemyśleń, poruszanie ciężkich wątków, ale o s z a n o w a n i e l u d z k i e j i n t e l i g e n c j i), a - jak to powiedział pewien mądry człowiek - "któż stoi w miejscu, ten się cofa".


Książka cuchnie banałami i naiwnością od pierwszej do ostatniej strony. Od razu rzuca się w oczy najgłupszy z możliwych powód do samobójstwa. Sama w sobie przyjaciółka bohaterki prezentuje swój poziom niskich lotów. "Rozumiesz to?! Założył się z kumplami, że mnie zaliczy!" NO ROZUMIECIE TO, TRAUMA NA CAŁE ŻYCIE, ŻYCIE JEST BEZ SENSU, JA NIE MAM DALEJ SIŁY, OCH, ZARAZ SAMA SIĘ ZABIJĘ, NA MYŚL O TAKIEJ PERSPEKTYWIE ODECHCIEWA MI SIĘ ŻYĆ. MUSZĘ PRZESTAĆ TO CZYTAĆ, NIM DOPADNIE MNIE GŁĘBOKA DEPRESJA.
Postacie są bardzo jednoznaczne - M jest zły, matka jest zła, ojciec był taki suuuuuuper, kochający ich och-jak-mam-bez-niego-żyć, przyjaciółka, dla której dziewczyna poświęca się, niemalże jakoby łączył je lesbijski związek.
Mama dzwoniąca do dziewczyny, że umarła jej córka? Serio? I płącząca do słuchawki do uszu przyjaciółki swej nieżyjącej córki? Serio?
Dziewczyna zdecydowanie nie panuje nad emocjami. Zarówno na początku zetknięcia się z Danielem, jak i na komisariacie. Rzuca zbędnymi komentarzami, jest niedojrzała, nie rozumie realiów, układów. (zgniłaby w polityce bardzo szybko xD)
Ech, i te naiwne pocałunki z Michaelem. Byłam święcie przekonana, że się w nim zakocha. Przyznajta, która z Was nie >D
Wkurzający obraz dziewczyny plastic fantastic.
Strona 93. Trzecia linijka. Oczy do niebios. Serio? Już t e r a z zaczęła coś do niego coś czuć, "bo tak"?
"Jego słowa raniły mnie jeszcze bardziej, niżbym tego chciała" - Niżbyś chciała być raniona? Wut? (str. 100)
"Z jednej stronie śmiertelnie się go bałam i wolałam trzymać się od niego z daleka, z drugiej jednak ciągnęło mnie do niego strasznie, tęskniłam za jego uśmiechem i dotykiem" - syndrom sztokholmski jak nic (str. 125).
"- N-n-naprawdę? - Z nerwów zaczął się jąkać" - rany, jaka naciągarnia! To n-n-naprawdę był ten sam koleś, który wyciął numer jej i jej przyjaciółce? (173)
" - Co on Ci takiego zrobił? - dopytywał się Jamie. - Złość na Daniela jestem w stanie w stanie zrozumieć. Ale dlaczego mścisz się na jego kumplach?" - może dlatego, że oni w s z y s c y brali w tym udział? (180)
" - Pamiętaj, żenie warto zadawać pytań, jeśli odpowiedzi, mogą ci się nie spodobać" - qrva, czy ktoś to w ogóle czyta po tłumaczeniu? :) (189)

A najlepsze są chwile typu "Nie wiem, co mnie do tego skłoniło, lecz chwilę potem ciasno spleceni kołysaliśmy się w rytm muzyki. Ciepło jego ciała, gorący oddech na mojej szyi i delikatny wiaterek rozwiewający moje włosy sprawiły, że na tę jedną chwilę wszystko przestało istnieć" (271) XD
"Kocham go, choć jest najgorszy na świecie, kocham go, choć on jest agresywny, nachalny, despotyczny, ogranicza mnie, kocham go, choć często mnie rani, bo... b o t o m i ł o ś ć o d p i e r w s z e g o w a r k n i ę c i a/k ł ó t n i/ p r z y k r o ś c i".
"Ach, choć jeszcze przed chwilą się z nim kłóciłam/miałam do niego żal/zamierzałam wszystko mu wygarnąć/bałam się go niezmiernie, poczułam jego dotyk na swojej skórze, jak wszystko, co miałam mu za złe odchodzi w niepamięć. Moje ciało przeszyło lekkie, przyjemne mrowienie, ogarnęła mnie chęć posmakowania jego pięknych warg..." (itp. itd.)

Ludzie, dajcie sobie na wstrzymanie i wywalcie to do śmieci/wykasujcie z listy/pamięci.

Wiem, doskonale rozumiem, że dział "młodzieżowe" mówi momentami sam za się. Wiem, doskonale rozumiem, że pewna grupa wiekowa nie zwraca uwagi na niektóre rzeczy. Jednak takie myślenie i usprawiedliwianie naiwności i momentami głupoty niektórych lektur, jest błędnym zezwoleniem na reklamowanie banałów, na zaniżanie poziomu dzisiejszej literatury i ogłupianie "dorosłych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Książka bez skutecznej reklamy, za to wybijająca się przez chwilę nieprzewidywalnością, która dla mnie(!) była aż przesadzona.
Na pierwszy rzut fabuły spodziewałam się kolejnej tragedii życiowej, śmierci na końcu, motywu kruchości życia, tego jak wielkie szczęście mają osoby zdrowe, inne spojrzenie na świat chorego.
Ale nie, okazuje się, że problemy z oddychaniem biorą się z faktu, że dziewczyna jest ptakiem xD
Z początku ciekawa, żywa, osobowa narracja poleciała na łeb na szyję i z subiektywnego punktu widzenia Azy, w drugiej połowie dostajemy podane suche fakty, przez co miałam wrażenie, że czytam z punktu widzenia pustego narratora. "Piszę, bo muszę".
Zniknęły "nienawidzę", "mam dość", "jestem zmęczona", "uwielbiam", "pragnę", "chciałabym", "spodziewam się", zastąpione przez "stało się", "dostrzegłam", "ujrzałam", "widziałam".
Czas teraźniejszy zupełnie nie podpasował mi do prędkości wydarzeń. Zamiast trybem przeszłym ukazywać ułamki chwili i nadać fabule szybkie tempo, słowa chwili obecnej sprawiają, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie.

Czy polecam? Kwestia gustu. Fabuła miała być nietypowa, ale przesadzono z oryginalnością, sięgając do zmiany słownictwa, a co za tym idzie - jakości świata przedstawionego, jak i czasem.
Jeśli komuś nie przeszkadza zwolnione tempo i zmiana jakości klimatu, droga wolna. A ci, którzy nie lubią, być oszukiwani takimi "zmianami" fabularnymi lub lubią tempo od średniego w górę, mogą sobie podarować ten tytuł.

Książka bez skutecznej reklamy, za to wybijająca się przez chwilę nieprzewidywalnością, która dla mnie(!) była aż przesadzona.
Na pierwszy rzut fabuły spodziewałam się kolejnej tragedii życiowej, śmierci na końcu, motywu kruchości życia, tego jak wielkie szczęście mają osoby zdrowe, inne spojrzenie na świat chorego.
Ale nie, okazuje się, że problemy z oddychaniem biorą się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Nudny, oklepany przeciętniak, bez żadnego nowego motywu - tak pokrótce można opisać przygody Elizabeth Grey.
Na tle całego dotychczasowego dorobku literatury młodzieżowej "Łowczyni" nie wybija się absolutnie niczym. Oklepany motyw goni oklepany motyw, a książka własnostronnie zjada swój ogon.
Oklepane tematy:
*dotychczasowy przyjaciel po stronie wroga, (Algnoah Zero, Code Geass)
*źli okazują się być dobrzy i na odwrót,
*główny bohater ma przeogromnie decydujący wpływ na losy świata, (wszystkie shoneny xD Ichigo, Son Goku, Lelouch, Yoh Asakura, Edward Erlick)
*bunt grupy społecznej, walka o jej wolność, (kiedyś - Polacy, Ukraińcy, afroamerykanie, Chińczycy, dziś - muzułmanie, homoseksualiści, zwolennicy aborcji, w literaturze i mandze ostatnio -> seria Suzanne Young, Tokyo Ghoul, Atak Tytanów, PsychoPass, No.6, Code Geass)
*osierocona główna bohaterka (Naruto, Sasuke, Winry Rockbell, Orihime Inoue, Lelouch, Lawliet, Rin Okumura, Arslan, Anri Sonohara, Ciel, Ken Kaneki, Yuki Cross, Kirigaya Kazuto, Eren Yeager, Gilbert Nightray, Nezumi i Inukashi, Yukiteru Amano i tak w nieskończoność)
*sierota odnaleziona na ulicy (Pandora Hearts - wersja mangowa, Kurosh, Tokyo Ghoul, Kamisama Hajimemashita)
*naiwny motyw "pokonując strach - pokonujesz wroga", równie oklepany, naiwny jak "przyjaźń/miłość/ciężka praca pokona wszystko", "uwierz w siebie".

Co mnie rozbawiło, a co świadczy o totalnej naiwności i głupoty głównej bohaterki:
*"promienie słońca malują horyzont kremowymi barwami pierwiosnków" BEKA XD (str. 176)
*"Przeklęci idioci! Mielą ozorami jak krowy na pastwisku! Powinnam ich była wykończyć, zanim się odezwali!" (str. 200)
*"Otóż według mnie mamy do czynienia z jednym wielkim oszustwem. Myślę, że to nie jest prawdziwa gra i nikt nie zna jej zasad. Podejrzewam, że ten, kto wymyślił szachy, zrobił to, by inni uznali go za szalenie mądrego. I taki stan rzeczy trwa od tak dawna, że nikt nie chce jako pierwszy ogłosić odważnie: Słuchajcie, panie i panowie, ta gra nie ma krzty sensu, a zatem nie jest prawdziwa" XD (str.228)
*"Jakaś... kuchenna ta cała magia. Na szczęście, chyba nieszkodliwa" (str. 261)
*okolicy strony 257 - zbędny wątek dla fabuły,
*"policzek spływa mu krwią", "rany spływają krwią" - z ran lub policzka spływa krew. U Was w domu też kran spływa wodą? ;D Butelka spływa sokiem? Butelka spływa? Czy Z butelki coś spływa?

Książka winna nosić tytuł "czego możesz spodziewać się w literaturze młodzieżowej" lub "jakie wątki musisz mieć, żeby nie wyjść przed szereg i nie stworzyć odstającego od norm dziwadła".
Lektura zdecydowanie uwielbiana przez osoby, niemające wyrobionego gustu i smaku, robiące pierwsze kroki w literaturze. Czytelniczki dźwigają za sobą leciutki bagaż 200-300 tytułów (niech Was nie zmylą te tysiące, które mają w swojej biblioteczce, bo więcej tu marzeń niż dorobku), ze 4 osoby z doświadczeniem 600-900-książkowym i ok. 5-które mają porządnie wyrobiony gust literacki dzięki czterocyfrowej liczbie przerobionych czytadeł. Lubiana przez nowicjuszy.
Nie pogardzę, ale naprawdę... n i e p o l e c a m. Już lepiej poczytać zwykłą fantastykę, to lepiej robi na wyobraźnię.

Więcej bzdur już nie pamiętam, za wszystkie serdecznie dziękuję, postanawiam się poprawić i lepiej dobierać lektury.

Nudny, oklepany przeciętniak, bez żadnego nowego motywu - tak pokrótce można opisać przygody Elizabeth Grey.
Na tle całego dotychczasowego dorobku literatury młodzieżowej "Łowczyni" nie wybija się absolutnie niczym. Oklepany motyw goni oklepany motyw, a książka własnostronnie zjada swój ogon.
Oklepane tematy:
*dotychczasowy przyjaciel po stronie wroga, (Algnoah Zero, Code...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

W moich oczach Courtney DiLaurentis została niemalże oczyszczona z wszelkich zarzutów.

Kiedyś przyjaciółki, siostry-bliźniaczki zaczęły różnić się już w dzieciństwie zachowaniem, stosunkami, a co za tym idzie - pozycją społeczną. Alison, choć odrobinkę ładniejsza, nie dorównywała swojej uwielbianej przez wszystkich siostrze. Courtney była deserem towarzyskim za swoją naturalność i życzliwość. Zakompleksiona Alison coraz to bardziej zaczęła jej nienawidzić aż w końcu zrujnowała jej życie, detronizując swoją bliźniczkę, odbierając jej wszystko, co miała.

Rodzice naszej psychopatki są zmuszeni wynieść się i uciąć część swego nazwiska, by móc zacząć nowe życie. Nieznana nikomu w Rosewood Courtney jednak pewnego dnia odwiedza rodzinę i za sprawą ogromnego szczęścia natyka się na nasze główne bohaterki serii. Rozmowę dostrzega zbliżająca się do domu jej matka, biorąc córkę za Alison.
Prawdziwa Ali trafia do zakładu psychiatrycznego w Zaciszu, a Courtney-Fałszywa Ali zaczyna nowe życie.
Przywłaszcza sobie jej pierścionek, jej szkołę, klasę, jej złośliwość, szyderstwo i poczucie wyższości. Wymienia jedynie część pokoju i... przyjaciółki.
Mimo to, można przeczytać, jak wiele znaczą dla niej cztery dziewczyny, które wybrała na swoje przyjaciółki.
W chwili słabości popełnia jednak najgorszy błąd w swoim życiu, stawiając nad nim krzyżyk, przybijając gwóźdź do swej trumny, powierzając Nickowi sekret nt. Prawdziwej Ali.
Prawdziwa Alison przedstawia mu się jako Courtney, zabija "problematyczną, toksyczną, chorą" siostrę z zimną krwią.


Courtney... Udało mi się ją oczyścić i zrozumieć. W moich oczach nie była suką - była zmuszona ją udawać za cenę swojego normalnego życia. Kreowanie się na kogoś innego, gorszego, i trzymanie się tych wszystkich mitów było znacznie mniej kosztowne, a bardziej korzystne niż lata spędzone w psychiatryku w poczuciu bycia wstydem, odludkiem rodzinnym, do którego nikt nie zaglądał nawet i w Święta.
Courtney należy się odrobina współczucia.
Z kolei nad rodzicami dziewcząt stawiam czerwony krzyżyk. Wszak nie potrafili odróżnić swych córek i - gdy była taka możliwość - zniszczyć Alison. "Że była ich córką?" Sorry, ale ten argument nie przejdzie. Nie w przypadku tak obojętnych, nieznających swych córek, płytkich rodziców.
Wstydzili się Courtney.
A to, co zrobili, pozwoliło Psychopatce niszczyć i doprowadzać do tragedii, śmierci, ran na całe życie.
W słowniku tych ludzi słowo "miłość" to utopia.

W moich oczach Courtney DiLaurentis została niemalże oczyszczona z wszelkich zarzutów.

Kiedyś przyjaciółki, siostry-bliźniaczki zaczęły różnić się już w dzieciństwie zachowaniem, stosunkami, a co za tym idzie - pozycją społeczną. Alison, choć odrobinkę ładniejsza, nie dorównywała swojej uwielbianej przez wszystkich siostrze. Courtney była deserem towarzyskim za swoją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Sara Shepard wróciła na prostą i z ckliwych gadek, gdzie każdy jest przeciwko bohaterkom, co moment zmieniającym swoich partnerów. Fabuła idzie do przodu, a dziewczyny wreszcie zaczynają myśleć.
Niestety, pozostały tanie zagrywki, w stylu ucieczki przed kimś, kto - wedle urojeń jednej z nich - jest A. i uniknięcie usłyszenia tego, co ta osoba może mieć (jak się najczęściej później okazuje) niemalże kluczowego do powiedzenia.
Mówię Wam, na nowo zaczęłam zakochiwać się w tej książce.
Nieciężko było domyślić się, któż może być A. po niedawnym przeczytaniu "Sekretów Ali". Zresztą, bądźmy szczerzy, ciężko było nie odgadnąć;)
Po tej książce na nowo pokochałam dziewczyny i całą fabułę. Zaczęły mądrzeć, kombinować, pytać i szukać.

Sara Shepard wróciła na prostą i z ckliwych gadek, gdzie każdy jest przeciwko bohaterkom, co moment zmieniającym swoich partnerów. Fabuła idzie do przodu, a dziewczyny wreszcie zaczynają myśleć.
Niestety, pozostały tanie zagrywki, w stylu ucieczki przed kimś, kto - wedle urojeń jednej z nich - jest A. i uniknięcie usłyszenia tego, co ta osoba może mieć (jak się najczęściej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Zanim przytoczę poniższe fragmenty, przyjrzyjcie się uważnie klimatowi ze wstępu.
"Jesteście na to gotowi?
Na romans i namiętność, zdradę, stratę, ból...
Na koniec?
(...) Straciłam matkę, ojca i ukochaną siostrzyczkę w wypadku samochodowym - to nie los, lecz panika.
Czworo z moic przyjaciół zastrzelono w ciągu jednej nocy, a dwoje innych zabito wkrótce potem - to nie los, lecz ZŁO!"
Ojej, jakie to mroczne, klimatyczne, dramatyczne, smutne, zapierające dech w piersiach.
Z kolei kilka stron dalej mamy rozmowy na poziomie:
"- Hej! - zawołała Reeve. - Nikt się ze mną nie pożegnał.
Pomachałam, wołając przez ramię.
- Cześć, kochamy Cię!"
"Pytanie: Gdybym wypatroszyła go jak jakiegoś zombi, czy ktoś naprawdę oskarżyłby mnie o zbrodnię?
Odpowiedź: Nie! Każdy by mi podziękował."
Moje myśli: Rany boskie, spoważniej, dziewczyno. Niektóre jej komentarze były co najmniej idiotyczne, kompletnie psuły atmosferę i nastrój. Były typowymi komentarzami typowego świeżo upieczonego gimbusa, który nie do końca zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, w jakiej się znalazł.

Drażniła mnie też osobowość Cole'a, Szrona. Generalnie nie gustuję w samcach alfa. Ich zaborczość była i jest co najmniej niezdrowa, nazwanie którejkolwiek z nich swoją groziło długą, bolesną śmiercią, a ta reakcja po wizji Gavina i Ali... "Wyjście z pomieszczenia uratowało mu życie"
Zachowanie Cole'a gwarantowało huśtawkę emocjonalną, fochy za wizje, krzyk, milczenie, strach - szantaż emocjonalny.
"zmuszając mnie"
"-Zrób, co trzeba"
" - I nawet nie próbuj się spierać. To ja dowodzę zabójcami. Tym samym dowodzę tobą. Podejmuję decyzje, a ty robisz to, co mówię"
" - Nie będziesz zwracała się do Rivera w żadnej sprawie. - Był dziki, nabuzowany. - Będziesz się zwracała do mnie."
"Wrzasnął mi prosto w twarz:
- A ile razy ja mam ci powtarzać, że nie możesz być tego pewna? Że nie chcę cię stracić?
(...) - Dokonam wymiany, Cole.
- Nie. - Pokręcił zdecydowanie głową. - Nawet jeśli jesteś "tą", nie pozwolę na to. Nikt z nas nie pozwoli. Ani słowa więcej. Weź broń. (...)"
- Cole...
- Ani słowa więcej! (...)
Nie panując prawie nad sobą, odszedł, obrzuciwszy mnie pełnym złości spojrzeniem."
Tak, wchodzi jej w słowo na stronie 336. Przerzućcie dwie strony dalej jak mówi "jeszcze nie skończyłem".
Gdy ryknął Ali w twarz, stracił u mnie resztki szacunku. I nie, dziewczyny, takiego zachowania nie tłumaczą żadne dobre intencje a la opiekuńczość, troska.

Najgłupszy cytat lektury (kto nie wierzy, niech sięga na stronę 315, 3. akapit, 8. wers!) - "słońce wciąż paliło je niczym ogień szynkę na Wielkanoc" XDD

Błędy typu "oboje detektywi" zamiast "obaj/obydwaj detektywi". (193) DWOJE mężczyźni, czy DWAJ mężczyźni? Rany... Czy też "oto chodziło". "Oco" chodziło? Ano "oto".
Reszty nie chciało mi się szukać, a parę rzeczy jeszcze by się znalazło.

Na koniec pozostawiam fragment recenzji jednej z mang:
"(...) zaczęła dręczyć mnie masochistyczna ciekawość, co autorka jeszcze wymyśli, bo jeśli zamierza rozbudowywać historię (...) w takim tempie i stylu, to w najbliższych rozdziałach prawdopodobnie pojawi się zła siostra bliźniaczka (1), rozdzielona z Idealną w dzieciństwie. Ktoś dozna amnezji (2). Zostanie odkryta straszliwa tajemnica z przeszłości (3). Zdarzy się wypadek samolotu (4), a potem ktoś powstanie z martwych (5). Młody szejk arabski zostanie przeniesiony do klasy któregoś z głównych bohaterów. Ktoś popełni widowiskowe samobójstwo. Pojawi się gwiazda j-popu. Idealny okaże się własnym ojcem. Przylecą kosmici (4). A jak muzyczka zostanie pilotem mecha, niech ktoś da mi znać."
Przereklamowane bagno dla nieoczytanych góra 14-latek.

Zanim przytoczę poniższe fragmenty, przyjrzyjcie się uważnie klimatowi ze wstępu.
"Jesteście na to gotowi?
Na romans i namiętność, zdradę, stratę, ból...
Na koniec?
(...) Straciłam matkę, ojca i ukochaną siostrzyczkę w wypadku samochodowym - to nie los, lecz panika.
Czworo z moic przyjaciół zastrzelono w ciągu jednej nocy, a dwoje innych zabito wkrótce potem - to nie los,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po pierwsze, kolejny magiczny cytat, który natychmiast mnie urzekł:
"Historie nigdy nie mają końca, choć książki nam to sugerują. Nie kończą się na ostatniej stronie ani nie zaczynają na pierwszej". W moich oczach, świetnie wpisuje się w rolę zakończenia literackiego tasiemca.
Po drugie, ten jeden potoczny fragment na tle bogatego, różnorodnego i pomysłowego słownictwa - "dała mu kosza" XD (99)
Po trzecie... "Czy może być coś wspanialszego od historii, która za każdym razem, gdy jej słuchamy, wkłada inną suknię? Od historii, które rosną i rozkwitają, jak coś żywego? A co można powiedzieć o tych, które wciska się między okładki? Owszem, może i żyją dłużej, ale oddychają tylko wówczas, gdy człowiek otiera książkę. Są dźwiękiem sprasowanym między kartami i dopiero głos ludzki budzi je do życia! Wtedy dopiero sypią skrami, Balbulusie! Rozwijają skrzydła jak ptaki i wyfruwają w szeroki świat!"

Po pierwsze, kolejny magiczny cytat, który natychmiast mnie urzekł:
"Historie nigdy nie mają końca, choć książki nam to sugerują. Nie kończą się na ostatniej stronie ani nie zaczynają na pierwszej". W moich oczach, świetnie wpisuje się w rolę zakończenia literackiego tasiemca.
Po drugie, ten jeden potoczny fragment na tle bogatego, różnorodnego i pomysłowego słownictwa -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Podczas pobieżnego przeglądania wielu recenzji trafiłam na kilka zarzutów, że szanowna kiedyś Kiera Cass powinna zostać przy tradycyjnym, choć oklepanym ostatnio, modelu trylogii, i zdecydowanie nie zaczynać z nową serią o córce niegdysiejszej Piątki Americi Singer.

Co w książkach jest dla mnie najistotniejsze? Fabuła. Ciekawa, wciągająca historia, budowana za pomocą języka i jak zostanie ona ukształtowana, czy będzie cechowała się dynamiką, emocjonalnym słownictwem, które pomoże utożsamić się z bohaterami, zależy od samego autora.

Kiera Cass sprostała takowym wymaganiom i książce nie można odmówić odrobiny ciekawości i skutecznie umilałaby ona wieczory, gdyby nie... Sama narratorka.

Poniżej zamieszczam listę wszystkich cytatów, które doskonale charakteryzują narratorkę, które niby mówią same za się, lecz zdecydowałam, że żeby zapobiec nieścisłościom, powiem, dlaczego ich użyłam.

DLACZEGO OSIEMNASTOLETNIA EADLIN SCHREAVE JEST DZIECINNA

"- Eliminacje? - wybuchnęłam. - To jakieś szaleństwo!
- Eadlyn, zachowujesz się irracjonalnie. (America Singer-Schreave)
Spojrzałam na nią z wściekłością.
- Obiecaliście... Obiecaliście, że nigdy nie wydacie mnie za mąż dla jakiegoś sojuszu. W czym niby to ma być lepsze?
- Wysłuchaj nas. (...)
- Nie! (...) Nie zrobię tego.
- Uspokój się, kochanie.
- Nie mów tak do mnie! Nie jestem dzieckiem!
Mama westchnęła.
- Z całą pewnością zachowujesz się dziecinnie.
- Niszczycie moje życie! (...) Chcecie mnie przykuć do obcego faceta!
- Powiedziałam ci, że z pewnością się uprze - mruknęła mama do taty.
- Ciekawe, po kim to ma - odparował z uśmiechem.
- Nie mówcie jakby mnie tu nie było!"

"- Wynoście się! Wynoście się stąd!"

"Mama znowu mnie objęła, pocałowała w głowę i powiedziała, że jest dumna z tego, jak trafiłam w piłkę"

DLACZEGO EADLYN SCHREAVE JEST W WYBITNIE AROGANCKĄ, BEZCZELNĄ PROSTACZKĄ POZBAWIONĄ SZACUNKU WOBEC KOGOKOLWIEK

RODZICE: "- Wynoście się! Wynoście się stąd!"

POKOJÓWKA NEEENA:
"- A może w którymś z gwardzistów? [by się zakochała] Pokojówkom często się to zdarza (...)
Skrzywiłam się.
- Może pokojówkom, ale ja nie jestem w końcu aż tak zdesperowana."

KILE: "Nie wiedziałam, za kogo się bardziej wstydzić: za niego, że wygląda tak niechlujnie, czy za moją rodzinę, że musi pokazywać się w towarzystwie kogoś takiego.", "A miałam właśnie zapytać, czy rzeczywiście się kąpał, bo wyglądał, jakby uciekał od wszystkiego, co przypominało kostkę mydła."

UCZESTNICY ELIMINACJI: "(...) nikt nie uwiąże mnie, dopóki nie będę gotowa, a ja zamierzałam dopilnować, żeby ci naiwniacy zrozumieli, na co się porywają."

KILE I JOSIE: "Wiedziałam, że lady Marlee jest dla mamy najdroższą przyjaciółką, więc nie zdradzałam się z tym, żę moim zdaniem jej dzieci były po prostu koszmarne. Kile (...) Słowo daję, gdybym kiedyś zaczęła cierpieć na przewlekłą bezsenność, zatrudniłabym go, żeby siedział u mnie w pokoju i gadał. (...) A Josie... nie potrafię znaleźć słów, by opisać, jak okropna jest ta dziewucha."

JOSIE:
"- Bardzo ekscytujesz się tymi Eliminacjami?
(...)
Josie nigdy nie zwracała się do mnie tak, jak powinna.
- Oczywiście.
- Ja też! To będzie niesamowite, mieć takie towarzystwo.
- Ty nie będziesz miała zadnego towarzystwa - przypomniałam jej. - Ci chłopcy będą m o i m i gośćmi."

"Josie była kimś z pospólstwa"

WOBEC JEDNEGO Z KANDYDATÓW:
"- Zastanawiałam się, czy zechciałbyś mi towarzyszyć przy deserze po obiedzie dziś wieczorem.
- Tylko ty i ja?
Westchnęłam.
- Czy chciałbyś, żebym zaprosiła jeszcze kogoś? Ty także potrzebujesz tłumacza?"

"- Jest nas trzech chłopców.
- Ojej, żal mi waszej matki."

"Ale (...) proszę przekaż pozostałym, że takie narzekanie nie poprawia mojej opinii o was. Jeśli już, wydaje mi się odrobinę dziecinne, więc lepiej, żeby była to najlepsza randka w życiu."


IGNORANCJA EADLYN SCHREAVE:
"Popatrzyłam na malutką konstrukcję, niewiele większą od mojej łazienki, przylegającą do identycznego pudełka. Każde z nich miało drzwi i okno po drugiej stronie. Mała rynna na dachu zbierała deszczówkę i odprowadzała ją do wiaderka przy drzwiach. Na dachu znajdowały się także otwory wentylacyjne, a nad każdymi drzwiami był oceniający je mały daszek.
- Wydają się maleńkie.
- Jeśli ktoś jest bezdomny, wydadzą mu się prawdziwym luksusem.
Westchnęłam, wiedząc, że to może być prawda."


KRYTYKA EADLYN SCHREAVE (KADEN I BADEN):

"- To sprawy dorosłych. Nie zrozumiesz.
Kaden przewrócił oczami.
- Nie mów tak do mnie, Eadlyn, mam czternaście lat, a nie cztery. Czytam wszystkie gazety i śledzę "Biuletyn". Zbam więcej języków niż ty i uczę się wszystkiego tego, co ty, chociaż nikt mnie do tego nie zmusza. Nie zachowuj się, jakbyś była ode mnie lepsza. Jestem księciem.
Westchnęłam.
- Tak, ale ja będę królową. (...)
- Owszem, twoje imię znajdzie się kiedyś w podręcznikach historii, a jakiś znudzony dziesięciolatek nauczy się go na klasówkę, a potem całkiem o tobie zapomni. Masz pracę tak, jak każdy na świecie. Przestań się zachowywać, jakbyś dzięki temu była mniej lub więcej warta od innych."

"- Zamierzasz mnie zastraszyć? Najpierw mnie odtrącasz, potem używasz mnie dla dostarczenia chwili rozrywki w "Biuletynie", a teraz spędzam ranem na poszukiwaniu ciebie, po tym, jak po śniadaniu powiedziałaś mi, że się ze mną spotkasz.
- Jesteś jednym chłopakiem z dwudziestu! Ja mam swoją pracę. Jak możesz być tak zapatrzony w siebie?
(...)
- Jesteś arogancka! Jesteś samolubna! Co ja sobie myślałem?!"


Nie chcąc używać dwukrotnie cytatów, których chciałam użyć jako dowodu na wybitną arogancję tej dziewczyny, zamieściłam je dla efektu kontrastu w poniższej kategorii:

HIPOKRYZJA, DOWODZĄCA JAWNEJ AROGANCJI I ZAROZUMIALSTWA EADLYN SCHREAVE:
"Czy nie wiedzieli, kim jestem, do czego jetem przygotowywana? Byłam Eadlyn Schreave. Nie było nikogo potężniejszego ode mnie."
"A na świecie nie było nikogo potężniejszego ode mnie."
<->
Obrzucona zgniłym jedzeniem:
"- Ratunku - jęknęłam i wybuchnęłam płaczem."
"To zawsze będę ja, a ja już nie mam siły. Mam wrażenie, że się tym wszystkim duszę."
"Dzisiejszy program musiał zrobić wrażenie, ale ja nie byłam pewna, jak to osiągnąć."
"(...) powtarzałam, że nikt nie jest ode mnie potężniejszy. Było to oczywiście zgodne z prawdą, ale gdyby Jack przycisnął mnie do ziemi, albo gdyby Burke podniósł na mnie rękę, korona na mojej głowie przydałaby się dopiero później. Mogłabym ich ukarać, ale nie mogłabym ich powstrzymać."
"To Jack. (...) Złapał mnie za ramię. Dotknął mnie."
Reakcja po bójce chłopaków podczas gotowania:
"Uświadomiłam sobie, że obejmuję się ramionami, jednocześnie wściekła i przerażona."
I tym samym: "Uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia, co należałoby robić"
"- Gdybyś był na moim miejscu, wiedziałbyś, jakie to trudne." -> Ahren. (co zaznacza niejednokrotnie, nie tylko przy, młodszym o 4 lata, bracie"
"Miałam poczucie, że cały wszechświat spiskuje przeciwko mnie, wyciągając ręce, by cisnąć mną o ziemię." (AKURAT TU DOBRZE PRZECZUWAŁA)

W JAKI SPOSÓB WYCHOWYWANO EADLYN SCHREAVE?
"Tata nigdy nawet nie dał mi klapsa"
"Eadlyn, gdyby zaszła taka potrzeba, umiałabyś rządzić całym światem." - Maxon.
"Bardzo dobrze umiałam sobie radzić z dostawaniem tego, czego chciałam."
"Zanim cokolwiek będzie kontynuowane, oczekuję dokładnego sprawdzenia każdego z kandydatów. Zróbcie to dyskretnie i użyjcie wszelkich możliwych środków. Jeśli ktoś wdał się w bójkę choćby w podstawówce, ma wyjechać." - OZNAJMIŁ MAXON SCHREAVE, KTÓRY 20 LAT TEMU NIE ODESŁAŁ UCZESTNICZKI BÓJKI, A CO GORSZA, POJĄŁ JĄ ZA ŻONĘ.

JAK EADLYN SCHREAVE KRYJE SIĘ POD MASKĄ

"Chciałam dzisiaj być silna (...) i udowodnić chłopcom, że wydarzenia zeszłego wieczoru nie wystarczą, żeby mnie złamać. Ale słowa Kadena sprawiły, że wszystkie moje wysiłki wydawały się bezwartościowe, podobnie jak ja sama."
"Nikt nie mógł dowiedzieć się, jak bardzo zabolały mnie jego słowa."



PODSUMOWANIE
Eadlyn to rozpieszczona do szpiku kości, zadufana w sobie gówniara, która mianuje się niemalże wszechpotężną władczynią świata, choć nie zdołała zrobić nawet ułamka tego, czego dokonał jej ojciec.
W rzeczywistości to bezbronne dziecko, trzymane pod kloszem nadopiekuńczych rodziców, niewidzących poza nią świata.
America i Maxon do reszty zdurnieli. Nie widzą poza nią świata i niezwykle delikatnie wypowiadają się na temat jej chamstwa, buty i braku szacunku do kogokolwiek poza rodzią. Resztki rozsądku posiadają jej bracia, z których ten najstarszy ucieka od jej toksycznego zachowania i manipulacji, a młodszy stawia się i mówi, jak jest.
Dziewczyna ma ze sobą wyraźny problem. Otóż nie potrafi dopuścić do swojego serca kogokolwiek. Nadal jest małym dzieckiem mamusi, która obejmuje ją czule i swóją córcię ogłasza geniuszem, choć to sama matka napisała za nią pierwszą literkę.
Eadlyn za swoje zachowanie może winić wyłącznie swoich rodziców, którzy wykształcili ją na bezradne, zależne emocjonalnie od nich, mentalne 13-letnie dziecko, wypinające dumnie pierś, że może mieć konto w banku i kartę rowerową.
Jej arogancja sięga zenitu, gdy przyjrzymy się jej reakcji na list brata, w którym wyraźnie widać, że byłaby w stanie zmanipulować go tak, by tańczył, jak ona mu zagra, dla jej własnej wygody, osobistego poczucia bezpieczeństwa. Po całym tym, wyczerpującym dla chłopaka liście, jej reakcja ogranicza się do: "Zostawił mnie". Ani przez moment nie przejdzie jej zastanowić się nad swoim zachowaniem.
Nie widzi świata poza rodziną, choć niedaleko wieku, w którym powinna założyć swoją własną.
Jak nie mam nic do zarzucenia fabule, tak nieprzyjemnie było czytać narrację tak rozwydrzonego do szpiku zakompleksionego narcyza, kryjącą się pod apodyktyczną maską.

Na koniec wrzucam link, który bardzo dobrze opisuje jej charakter.
http://pasion.com.pl/pl/profile-osobowosci/51-szef-8

Teraz pada tylko pytanie, drogą którego Szefa podąży nasza rozpieszczona, arogancka córeczka Maxona? Drogą manii prześladowczej Stalina, drogą ofiary medialnej propagandy Kaczyńskiego, czy może drogą empatycznego obrońcy wszelkich praw człowieka Martina Luthera Kinga?

Podczas pobieżnego przeglądania wielu recenzji trafiłam na kilka zarzutów, że szanowna kiedyś Kiera Cass powinna zostać przy tradycyjnym, choć oklepanym ostatnio, modelu trylogii, i zdecydowanie nie zaczynać z nową serią o córce niegdysiejszej Piątki Americi Singer.

Co w książkach jest dla mnie najistotniejsze? Fabuła. Ciekawa, wciągająca historia, budowana za pomocą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Piąta lub szósta książka o... wampirach, a jak. Oszczędziłam sobie wysiłku, nie przeczytałam "ni adnoj" recenzji. Żałuję. Moja wina, moja bardzo wielka wina. Mam więc teraz za swoje.

O czym jest, polecam przeczytać w recenzjach poniżej. Dla smakoszy działu młodzieżowego, będzie to oklepana papka. Motyw zmiany życia, utraty bliskiego, sieroty o fantastycznych mocach, która poznaje swe magiczne możliwości! NOWOŚĆ. Nie dość, że nie ma rodziców, jak mało który główny bohater, to jeszcze po latach okazuje się, że dysponuje magiczną, potężną (a jakże!) mocą. Schwytać ją pragnie wielu, a pomagać pomaga jej... magiczny przedmiot, związany z jej nieżyjącymi rodzicami! PROSZĘ PAŃSTWA, MAMY DO CZYNIENIA Z LITERACKIM PRZEŁOMEM, NOWYM NURTEM XXI WIEKU, LEGENDY TRZECIEGO TYSIĄCLECIA.

Tia...
Ja się generalnie na postaciach nie znam. Rzadko kiedy dostrzegam, że jakaś postać jest inteligentna, wpisuje się w jakiś model bohatera, czy ma kompleks na jakimś punkcie.
Rhys jest jedną z niewielu postaci, które wsadzone są kompletnie z d**y. Bohaterka go kocha. I on ją kocha. Bo miłość od pierwszego wejrzenia. Bo zakazana miłość. Dziesiątki zdań na temat tego, jak wzajemnie rozpalają własne ciała i umysły. Och, cóż za magia... Dosłownie, bo to zjawisko jest kompletnie pozbawione sensu.
Ona - ponoć silna - ulega mu w ramionach, poddaje się jak potulna owieczka. Modelowana na silną (tak opisywana przez niektórych bohaterów), traci rezon w jego obecności.
Kocha go... BO? BO TAK. Kocha go bo tak. On też ją kocha bo tak. Nieważne, że nie wiedzą nic o sobie nawzajem. Że on nie zna jej wad, zalet, pasji, charakteru, zamiłowań, uraz, słabości, nawyków. Że ona nie zna jego przeszłości, nie wie, jak nazywają się jego rodzice, kim jest, co go interesuje, jak spędza czas.
Nie, ona go kocha, bo go spotkała na ulicy. I potem znowu go spotyka, najczęściej gdy ma problemy. Za to go kocha. Kocha go bo tak, bo on sobie jest. On, oczywiście, odwzajemnia to nierealne uczucie, wyglądające prędzej jak psychiczna klątwa, wzajemne emocjonalne więzienie, a nie miłość.

Druga rzecz... Po jaką cholerę imiona postaci, które pojawiają się jednorazowo? Że już nie wspomnę o tych paskudnie sztucznych dialogach, gdzie postaci wypowiadają swoje imiona tylko po to, by czytelnik zapomniał o nich po 5 minutach.

Trzy... Nastolatkowie naprawdę chcą być nazywani "małymi" w liceum? Serio?

Zdecydowanie za dużo opisów myśli bohaterów. I śmieciowych informacji, jak to, co się jakiemu bohaterowi z czym kojarzy. Guzik mnie to obchodzi.

Sama autorka nie wybija się zbytnią inteligencją. Czy to jeśli chodzi o powtórzenia, słownictwo, czy sens niektórych wypowiedzi bohaterów jak i zabiegi składniowe. Pod tym względem jest niezła tragedia-komedia. W tym celu przytoczyłam kilka przykładów.

Str. 426 - "Między tą dwójką płynie zła krew"- SERIO XD
Str. 426 - "Nie chciała, by zapędzili ją w ten ciemny kąt korytarza bez możliwości ucieczki" - to poproś, żeby zapędzili Cię w ten, z którego możesz uciec. Spróbuj, może się zgodzą.
Str. 427 - "weszła pierwsza, zwinnie i lekko jak zwykle" - po co to "jak zwykle"? Nic mi nie wiadomo, o zgrabności i zwinności drugoplanowej postaci. A że jest drugoplanowa tym bardziej po cholerę podkreślać "codzienność" tego. Bo to brzmi tak, jakbyśmy nie raz, nie dwa i nie siedem razy słuchali o tym jaka to ona zwinna i lekka w ruchu. Jakby to kogoś obchodziło.
Str. 427 - "muru śmierdzącego (...) wilgocią" - yup, wcześniej jest też, że grzybem, ale sama zależność rzeczownika od imiesłowiu dowodzi, że jest związek między tymi słowami. Mur śmierdzący wilgocią? Serio?
Str. 427 - schodzić po stopniach schodów -...cofając się do tyłu? A po jakich stopniach mogła schodzić? Szkolnych?
Str. 427 -...których istnienia zupełnie nie podejrzewała - postać doznała olśnienia, istnieje coś takiego jak schody!
Str. 427 - "zaczęli okrążać budynek, szukając wejścia" - imiesłów "szukając" służy do pokazania, że dwie czynności działy się równocześnie. Tu guzik prawda. Oni okrążali budynek, ŻEBY szukać wejścia. Klapa stylistyczna.
Str. 429. - "Zawisła nad przepaścią między jednym biegiem schodów a drugim" - serio? A nie lepiej stylistycznie napisać "między dwoma biegami schodów"?
Dalsze fragmenty po tym zdaniu świadczą o wybitnym ubóstwie językowym. Zdania są pojedyncze, mimo że można je skleić, wzbogacając opowieść.
Str. 429 "echa swojego własnego głosu" - "swój" i "własny" są synonimami, pisarzyno.
Str. 429 - "Nie znajdując podparcia, poczuła pustkę pod stopami" - serio? A myślałam, że grunt, skoro nie stoi na niczym.
Str. 431 - "Nie mam zamiaru asystować dzisiaj przy twojej śmierci" - Rly? To może jutro?
"Oni są w niebezpieczeństwie!" - NO CO TY.

Str. 430. - "Skoczył na nich pierwszy wampir, Eleri musiała zrobić krok w tył, żeby uniknąć jego szponów" - brzmi jak reportaż, to raz. Dwa, brak napięcia totalny. Zbudować można je zmieniając składnię. Zamiast tego:
"Wampir rzucił się na nich. Eleri natychmiast/szybko/od razu/gwałtownie wykonała krok w tył. [bez tłumaczenia, co za imbecyl nie domyśli się po co]"
I zaraz po tym koszmarne zdanie:
"Zawył przeraźliwie, natychmiast zwracając na siebie całą uwagę" - SERIO? A wcześniej co robili obok, skoro napadł na wszystkich? Grali w karty, czy patrzyli jak trawa rośnie?


Str. 432 - "Jej ciało zaczęło DRŻEĆ w niekontrolowany sposób. Czuła, że już długo nie wytrzyma" - czaicie? Ledwo zaczeło, a ona już nie wytrzyma.

Str. 433 "walka toczyła się na śmierć i życie" - SERIO??? Myslałam, że tak dla jaj, żeby na YouTube'a wrzucić.

Str. 433 - "poleciała do tyłu, plecami wpadając na konar drzewa" - jak do tyłu poleciała to myślałam, że wyląduje brzuchem, kolanem, twarzą i/lub piersią...

Str. 434 - "Gareth uchylił się przed uderzeniem przeciwnika" - serio? myślałam, że towarzysza.

Str. 434 - "Myśląc tylko o tym, że jego siostra i Winter są w niebezpieczeństwa" - ZAJMIJ SIĘ WALKĄ IDIOTO.

I tutaj, na stronie 434 zwrócę uwagę na jego koszmarne zdanie, ukazujące niemały problem stylistyczny autorki, którego jest idealnym przykładem.
"Gareth legł obok niego umazany błotem"
Po prostu koszmar pod względem kolejności. Chcąc zainteresowac czytelnika, zaczynamy od informacji mniej istotnych, by zakończyć zdanie tymi które mają wzbudzić zainteresowanie. Tutaj autorka pokazuje, że najistotniejsze było umazanie się błotem.
"Umazany błotem Gareth, legł obok niego" - brzmi zdecydowanie ciekawiej. Zgodna jest kolejność istotnych informacji.
Tak jak "wampir oszalały z bólu" zamienić na "oszalały z bólu wampir" na początku zdania.
Czy też "że aż głowa podskoczyła jej do tyłu" (436) na "że głowa Madison podskoczyła do tyłu" (zmienić "jej" na "Madison", bo na początku zdania również mamy "jej", następuje potwórzenie)

Rozmowa ze strony 435... Krótko. Zadawaj teraz pytania, opinia tego typa zmieni cały przebieg historii. Użalaj się nad sobą zamiast ratować przyjaciółkę.

Str. 436 "zaczęła wspinać się po stopniach prowadzących w górę" - A nie w dół? Stopnie nie prowadzą w dół, naprawdę? Zmieniłaś mój światopogląd.

Str. 439 - "Czas ruszył i to szybciej niż przedtem" - czas sie zawsze rusza, jezus.

Str. 440 - "Każda taka Madison Winston to tylko rezerwa krwi przechadzająca się w jeansach i potrzepująca warkoczykami na głowie. Żywi, jak Serum, ale nic więcej" - przykład fragmentu, który czytelnika guzik obchodzi.

Str. 442 - "Bez zastanowienia skoczył w górę, zaciskając palce na śliskiej rynnie. Postanowił dostać się do środka przez dach" - nudne takie wytłumaczenie intecji na końcu, po dokonaniu. Bo po dokonaniu to i najgłupszy czytelnik może się domyślić. Do tego ta kolejność... Znów zaburza ciekawość czytelnika.

Str. 444 - dwa framenty niedaleko siebie "musi coś zrobić albo umrze", "stawką było jej życie".

Str. 446 - "To zrozumiałe, że teraz sie boisz, Winter. Ale zapewniam Cię, że nie masz czego" - aha, nie ma czego się bać, ale da się pojąć, że się boi, gdy nie ma się czego bać? Logika!

Str. 446 - "Wpatrywał się w nią oczami" - muszę komentować? :)

Str. 446 - "Winter usłyszała dźwięk otwieranego zamka i opuściły ją siły" - WTF?!

Str. 448 - "Mieli już nigdy nie zapomnieć tego widoku" - marna próba podkreślenia wagi sytuacji.

JASPISOWE OCZY ROZWALIŁY SYSTEM *-*

Str. 450 - "Wiedziała, że WInter była potworem. Wiedzieli też o tym Gareth, Eleri i państwo Chiplinowie. Griffith i Morwenna nie byli zachwyceni" - OJEJ, NIE BYLI ZACHWYCENI xD Nie zadowalało ich że Winter jest potworem? To szkoda...


Niestety, te zabiegi powyżej jak "spoglądać na kogoś oczami" świadczą o wybitnej głupocie i niskim poziomie inteligencji autorki. Greenhorn dysponuje naprawdę ubogim słownictwem, do tego nie potrafi się nim posługiwać. Nie umie obracać zwinnie składnią. Nie "czuje" brzmienia słów. Nie dostrzega powtórzeń, błędów stylistycznych, bezsensownych tłumaczeń, zbędnych dodatkowych słów. To wszystko sprawia, że czytelnik się męczy. Śmieciowe informacje, zbędne, niepotrzebne tłumaczenia, głupie pytania męczą inteligentnego człowieka. Nawet nie tyle zniechęcają, bo książka ma potencjał, ile... mieszają w głowie. Czytelnik nie wie, co jest priorytetem. Znudzony poszczególnymi informacjami, zapomina o tych naprawdę istotnych elementach.
A może jestem wybitnym imbecylem, że myliły mi się jaki dorosły jaką funkcję pełni?


Myślcie co chcecie. Dowody chłamstwa i dziadostwa powyżej. Jakby ktoś chciał, z chęcią dopiszę.
LUDZIE INTELIGENTNI NIECH UNIKAJĄ TEGO ZA WSZELKĄ CENĘ!
Miłego wieczoru.

Piąta lub szósta książka o... wampirach, a jak. Oszczędziłam sobie wysiłku, nie przeczytałam "ni adnoj" recenzji. Żałuję. Moja wina, moja bardzo wielka wina. Mam więc teraz za swoje.

O czym jest, polecam przeczytać w recenzjach poniżej. Dla smakoszy działu młodzieżowego, będzie to oklepana papka. Motyw zmiany życia, utraty bliskiego, sieroty o fantastycznych mocach, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Powstająca cały czas genialna książka z pewnością nie zakończy się na drugiej, wydanej w tym roku, części. Spodziewam się za to modnej ostatnio formy trylogii. Której zakończenia nie mogę się wprost doczekać!
Lektura... Lektura?! Ten świat mnie pochłonął. Brutalny, przebiegły, krwawy i okrutny. Bezlitosny, chciwy, rządzony przez nadludzi.

Bohaterka, nasza pierwszoosobowa narratorka, to wymarły już w dzisiejszych chłamach młodzieżowych (w sumie nie tylko) typ z krwi i kości. Wybitnie inteligentna nie jest, za to wyróżnia się niesamowitą zaradnością, do nauczenia się której zmusiło ją codzienne okrucieństwo, głód i bieda. Potrafi wykryć kłamstwo, w porę potrafi opanować emocje, żeby przeżyć. Nie jest idealna, nie wybawia wszyskich pokrzywdzonych, ma swoje priorytety i osoby, o które chce dbać.

Król i królewicz również święci nie są, nie są też bezwzględnymi idiotami (przynajmniej do czasu, ale więcej nie zdradzę). Mają swoje zasady i wartości, których starają się trzymać, często mieszają je z uczuciami.

Wątek romantyczny co prawda pojawia się, ale zajmuje on może jakieś 10% fabuły, za co na stojąco klaszczę autorce!!! To bardzo istotny element, dzięki temu widać, że mamy do czynienia z dobrą lekturą, mocną akcją i przygodą, a nie realizmem magicznym, jakąś pseudo akcją będącą jedynie ubarwieniem dla zwykłego romansidła (np. trylogia "Rywalki", czy wszelkie gówna stworzone słownictwem nastolatki, o wampirach, wilkołakach itp., Zmierzchy, Pamiętniki, Niebezpieczne istoty, Mroczne bohaterki, Sabiny Kane). Gorące gratulacje dla autorki!

Zamiast Zmierzchu dała nam porządne, książkowe Shingeki no Kyojin - walka dwóch ras, zapach krwi na każdym kroku, śmierć czyhająca za rogiem oraz dramat, brutalizm, brak litości, współczucia, przebiegłość, chciwość, okrucieństwo, które w tej perełce osiągają taki poziom, że atmosfera sięga granicy niemalże melodramatu, jednak skutecznie zachowuje dobry smak.

Nasza wyobraźnia zasmakuje wiele charakterystyk i opisów, których momentami jest jak dla mnie zbyt wiele, lecz podkreślam, że to już moje osobiste zdanie, gdyż mam w zwyczaju samodzielnie wyobrażać sobie akcję, czy zewnętrzny wygląd bohaterów. (przez co czasami, wiecie, następuje ten moment, - choć wyobrażacie sobie, że postać jest blondynką - okazuje się, że włosy ma rude jak lisie futro...)
I właśnie owe opisy świadczą o priorytetach pisarki - najważniejszy jest świat i los ludzkości, nie miłość Czerwonej i następcy tronu o srebrnej krwi, czy też jego młodszego brata, pomija także możliwy trójkącik z Kilornem.
Polecam każdemu, kto rzyga romansami mizernie chowającymi się za maską thrillera, czy powieści akcji. Dla ceniących sobie inteligentny język pełen metafor, ubarwień, nietypowych określeń, bohaterów z krwi i kości, potężnych wrogów, zawiłe intrygi, lektura obowiązkowa!

Powstająca cały czas genialna książka z pewnością nie zakończy się na drugiej, wydanej w tym roku, części. Spodziewam się za to modnej ostatnio formy trylogii. Której zakończenia nie mogę się wprost doczekać!
Lektura... Lektura?! Ten świat mnie pochłonął. Brutalny, przebiegły, krwawy i okrutny. Bezlitosny, chciwy, rządzony przez nadludzi.

Bohaterka, nasza pierwszoosobowa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Tytuł posiada tyle wad i niedoskonałości, że nie zadziwia średnia ocena, wystawiona przez czytelników. A krytykować lubię.
Co prawda nie jest to chłam, przepełniony nudziarstwem i okruchami życia uporządkowanymi bez ładu i składu (jak to mają do siebie najnudniejsze na świecie książki Ewy Nowak).
Jest sobie Sabrina, której kiedyś tam umarł brat. Rozumiem, że wzmianka o tym służyła za usprawiedliwienie wystawienia na piedestał jej szefa, którego nazywała "bratem", i uświęcenia jak Karola Wojtyłę. Żeby miała dla kogo żyć?
Ona oczywiście do reszty zmanipulowana jak trzynastoletnia gimnazjalistka, w głowie ma siano, wierzy we wszystko, co tylko szef powie. Niczego nie podważa, nie krytykuje, nie poddaje wątpliwościom, refleksjom, a wszystko przyjmuje do serca jak maszyna. Jest postacią naiwną i łatwowierną, kompletnie ślepą na otaczającą ją rzeczywistość.
Desire to utopia. A - jak wiemy z wielu filmów - pod każdą utopią kryją się najgorsze zakamarki. Książka "Deklaracja", anime "No.6", "Psycho Pass", "Death Note". Wszystko to już było.
Ludzie dają sobie zrobić pranie mózgu, niczym Polacy w 2007 i 2011 roku.
Pozytywna energia, porządek rzeczy, atrakcyjność... Korzysta masa, pochłania wszystko niczym świeże bułeczki, podczas gdy pracownicy zaharowują się jak współcześni Japończycy w korporacjach, a szef szefów zaciera ręce, z hipokryzją godną pochwały bagatelizując problemy i udając przyjaciela dla każdego.
Do tego Max, którego intencje nie zostały nawet wyjaśnione. Max, który zachowywał się jak gdyby nigdy nic, żeby potem z zimną krwią zamordować prezesa Desire. Co? Dlaczego? Skąd wzięła się ta potrzeba? Jak długo to planował? Dlaczego jego rodzina wcześniej nie dawała o sobie znać?
Dlaczego Sabrina się nie uczy? Jak radzi sobie z finansami? Co z jej rodzicami? (a może coś przegapiłam...)
Z postaciami ciężko się zżyć. Myśli i odczucia bohaterów zostały opisane w sposób bardzo oszczędny, można powiedzieć, że szczątkowy. Zamiast tego dostajemy porządną porcję suchych, podstawowych faktów, niczym z reportaża.
Nic nie wiemy o nikim, nie wiadomo co skąd, dlaczego, w jakim zamiarze, kiedy był początek, a gdzie koniec.
Książka kończy się na tym, że Sabrina włącza procesor i rezygnuje z pracy w firmie, a na jej miejsce wchodzi koleś, z którym miała romans, który zabił jej szefa bez mrugnięcia okiem, uznany za niepoczytalnego. Ba, ona po tym nawet nie czuje, że straciła kogoś, kto był jej pędem do życia po stracie brata. Umarł sobie, smutek, smutek, a ja Maxa się nie boję, przechodzę sobie obok niego jak gdyby nigdy nic na zakończenie.
Autorka nie ma zielonego pojęcia, jak napisać dobrą książkę, jak pozwolić zżyć się z postaciami, jakich informacji udzielić, a jakie pominąć. Nie ma "poczucia psychiki" i "logiki". Z zawodu pisarza powinna zrezygnować.

Tytuł posiada tyle wad i niedoskonałości, że nie zadziwia średnia ocena, wystawiona przez czytelników. A krytykować lubię.
Co prawda nie jest to chłam, przepełniony nudziarstwem i okruchami życia uporządkowanymi bez ładu i składu (jak to mają do siebie najnudniejsze na świecie książki Ewy Nowak).
Jest sobie Sabrina, której kiedyś tam umarł brat. Rozumiem, że wzmianka o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Jest ch*jowo. Spence ma u siostry absolutnie przewalone. Dramatyzm musi być. Melissa musi być wściekła na siostrę, żeby było klimatycznie i tak FAJNIE pokazywało, jak to one mają w życiu trudno. Więc Melissa musi być ZŁA na Spence za to, że wywaliła prosto z mostu, że gdyby nie ich ojciec, Alison i Courtney nie pojawiłyby się na tym świecie.
I co z tego, że to wina ojca, a winy Spencer w tym tyle, ile wody na Saharze. Bo Spence powinna trzymać język za zębami, żeby ich matka nigdy nie dowiedziała się, z kim mieszka. Przynajmniej byłoby fajnie, bo święty spokój, mama o niczym by nie wiedziała, więc wszyscy byliby szczęśliwi. SPÓJRZ CO NAROBIŁAŚ SPENCER! PRZEZ CIEBIE MAMA POZNAŁA PRAWDĘ.
Melissa, jakaś Ty kochana i troskliwa o tę mamę i tatę, ale krzty poczucia winy nie miałaś, gdy doprowadziłaś swoją młodszą siostrę do takiego stanu, przez który w finale wyzerowano jej oszczędności na studia. NOSZ BRAWO DZIEWCZYNO. Za to, gdy w ramach miłości doprowadziłaś Spencer do załamania, braku bezpieczeństwa i poczucia przynależności do rodziny, samotności, byłaś wspaniałą, kochaną siostrą.
Ta dziewczyna mnie rozbraja.

I nie, Aria. Jason nie leczył się w klinice tylko dlatego, że Emily wyczytała tam jego nazwisko.

Nie rozumiem, dlaczego Hanna nie zmiażdżyła butem tego telefonu Masona. Po prostu jej nie rozumiem.

Str. 60-61 Nie musisz. I bez tego jesteś żałosnym psychicznie mięczakiem, który tańczy, jak społeczeństwo zagra.


I OCZYWIŚCIE ZARAZ PO TYM, GDY ALI ZNIKNĘŁA, WSZYSTKO ZACZĘŁO SIĘ UKŁADAĆ.
Mama Arii zerwała z Xavierem, rodzina Spencer zaczęła normalnie zachowywać się w trakcie wspólnych posiłków (ba! rodzice postanowili dać sobie szansę), Emily pogodziła się ze stratą, a ta wiecznie zależna emocjonalnie od społeczeństwa Hanna (wow!) NAGLE stała się zadowolona z tego, co posiada.

Gdy jest Ali - one są głupie, wyciągają pochopne wnioski, które potem uważają za niepodważalną prawdę. Do tego mają ciężko w życiu, bo to się porzuciło brata Arii, abo to brat Ali je wkopał, a bo to ojciec ma nową kobietę, a bo to facet matki się przystawia, a bo to przybrana siostra i macocha odbierają ukochanego tatusia...
Ale gdy nie ma Ali, to przybrana siostra i macocha wynoszą się z domu, facet matki się z nią rozstaje, odzyskujemy swoich chłopaków, nasi rodzice są normalni i dają sobie szansę, a ja wreszcie pogodziłam się z tym, że Ali nigdy nie wróci!

Jakie to sztuczne, nadziubdziane, plastikowe, niewiarygodne.

Ale i tak zajebiście się czyta.

Jest ch*jowo. Spence ma u siostry absolutnie przewalone. Dramatyzm musi być. Melissa musi być wściekła na siostrę, żeby było klimatycznie i tak FAJNIE pokazywało, jak to one mają w życiu trudno. Więc Melissa musi być ZŁA na Spence za to, że wywaliła prosto z mostu, że gdyby nie ich ojciec, Alison i Courtney nie pojawiłyby się na tym świecie.
I co z tego, że to wina ojca, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Nie jestem absolutnie zakochana w fabule, nie jestem wyznawczynią tej ksiązki, ale jestem zadowolona. Ogólnie i fabularnie czytało mi się ją bardzo dobrze, pod koniec przestałam zwracać uwagę na ilość przeczytanych stron.
Fabułę podgrzewa działanie bandy idiotek, które - jak zawsze - skrywają wszystkie wiadomości od A., ukrywają, odpowiadają zdawkowo, nic się nie stało, nikt ważny nie pisze sms'a, wszystko w porządku, tak, na pewno, a gdy sytuacja robi się poważna, krzyczą:
- Widziałam Ali!
- To Iris zabiła Ali!
- Ciało Ali to ciało byłej dziewczyny Wildena!

Milczu, milczu a potem w ryk. Na koniec najczęściej płacz.
To raz.
Dwa - nie odróżniają faktów od opinii. To, co mówią, to tylko wnioski często wyciągnięte pochopnie. Wnioski, będące elementami układanki, które - jak im się wydaje, w co z czasem zaczynają wierzyć, bo "tak, to ma sens! nie może być inaczej!" - są szczerą prawdą. A w rzeczywistości nie powtarzają rzeczy prawdziwych.
Wystarczy odnieść się chociażby do przykładu Arii, która "Ali zabiła Ali" OD RAZU zrozumiała jako samobójstwo i przedstawiła jako WŁASNĄ informację, że coś WIE.
Ile z nas po prostu przekazałoby DOKŁADNĄ treść informacji? Nope, one wolą same zbadać teren, widocznie mają wysokie mniemanie o sobie.

A potem płacz do poduszki, że ludzie biorą je za psychopatki XD

Przepraszam za pojazd waszej najwspanialszej książki na świecie, hitu na skalę światową, ale dostrzegam pewne... niedoskonałości. Jednych to wkurza, inni są w stanie to zignorować, o ile w ogóle dostrzec (niczego nie insynuuję, ja również podświadomie pomijam wiele cech książki, które innych wręcz rażą).

Dobrze się bawiłam, jak zawsze zresztą. Nie mogę się doczekać aż wreszcie poznają prawdę o dawnej przyjaciółce Iris, prawdziwym, zamkniętym w zakładzie psychiatrycznym właścicielu nazwiska DiLaurentis (przepraszam, właścicielce!) oraz o znaczeniu słów, że Ali zabiła Ali.

Robię herbatę i biorę się za ósmą część. Bez tych idiotek nie byłoby tak długo trwającej zabawy.

Nie jestem absolutnie zakochana w fabule, nie jestem wyznawczynią tej ksiązki, ale jestem zadowolona. Ogólnie i fabularnie czytało mi się ją bardzo dobrze, pod koniec przestałam zwracać uwagę na ilość przeczytanych stron.
Fabułę podgrzewa działanie bandy idiotek, które - jak zawsze - skrywają wszystkie wiadomości od A., ukrywają, odpowiadają zdawkowo, nic się nie stało,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Piąta część mnie nie urzekła. Nie wiem, czy to na skutek tego, że wydoroślałam przez te półtora roku, czy zmienił mi się może gust przez poprzednie książki, a może stałam się bardziej wymagająca? Któż to wie, jak nie ja.

Nie zostałam oczarowana. Spodziewałam się kolejnych, nieprawdopodobnych komplikacji. Otoczenie głównych bohaterek to ludzie najgorsi z najgorszych, kompletni egoiści, emocjonalni ignoranci, ślepi na uczucia dziewczyn. Ma być dramat, one mają mieć w życiu ciężko, więcej w tym życiu porażek niż jakichkolwiek sukcesów i niekoniecznie doprowadza do nich A.

Rodzice zachowują się jakby nienawidzili Spencer. Jedynie czasami jej starsza siostra wykazuje jakieś resztki współczucia i troski.
Z następnego faceta mamy Arii zrobiono idiotę, klejącego się do wszystkiego i wszystkich na zasadzie "bo tak", bo całuje sobie kogo chce i kiedy chce.
Ojciec Hanny postępuje wręcz jak kretyn, niszcząc jej życie, wybierając jej towarzystwo, traktując jak przedmiot, utrudniający życie Kate. Innymi słowy, robi z Hanny maszynę do umilania życia córki jego kobiety.
Tylko Emily ma wielkie szczęście, spotykając na swojej drodze tak kochającego, wyrozumiałego mężczyznę, w całości ją akceptującego. Nie licząc jego matki, która zachowuje się jakby Emily jej babcię pierogiem zabiła.

Miało być mrocznie, zagadkowo i w ogóle, a jest tylko w połowie. Większość bohaterów dramatyzuje w sposób zdecydowanie przesadzony, szczególnie rodzice, z których robi się niemalże katów, którzy jedyne, co potrafią to wymagać, by dziecko jakieś było. Albo czysto heteroseksualne, działające zgodnie z najdrobniejszymi zasadami chrześcijaństwa, akceptowało swoją jeszcze nie przyrodnią siostrę, choćby ta kopała i w twarz pluła, żeby było najdoskonalsze w każdej istniejącej dziedzinie, niepokonane i idealne do porzygu lub też... siedziało cicho, akceptowało każdy związek, nie posiadało prawa do wytłumaczenia się ze swoich intencji, myśli, uczuć.
Do tego nie mają kompletnego wsparcia w sprawie śmierci Allie "Courtney" (spojler na Wikipedii na waszą odpowiedzialność).
Nie przypominam sobie ANI JEDNEJ rozmowy w stylu "przepraszam, myliłam/-em się, zrozumiałam/-em Ciebie i Twoje intencje, dziękuję Ci, też postąpił(a)bym tak na Twoim miejscu" ze strony rodzica.

Z młodych dziewcząt zrobiono osoby rozsądne, realistyczne (może ciut poza Hanną, lecz jest to wytłumaczone racjonalne jej przeszłością, która ukształtowała takie, a nie inne jej podejście do życia i sposób radzenia sobie z problemami) i świadome tego, co dzieje się wokół. Ukazane są wręcz jako te które powinny wziąć do salonu swoich rodziców, sprawić im kilkugodzinny monolog, poinformować o wymierzonej karze i wysłać do pokoi.

Meh, czytałam w każdym razie lepsze rzeczy. To moja osobista opinia(!), ale słynna, skandynawska trylogia (wydana również u nas nad Wisłą) autorstwa osób o nazwisku Strandberg i Elfgren, prawdopodobnie inspirująca się tym szesnastotomowym tasiemcem, jest o wiele lepszym tego odpowiednikiem.
To taka moja mała uwaga, dostrzegłam wyraźne podobieństwo ^^
Cóż... Mona Monie nie równa, Hanna Marin Annie-Karin, Engelsfors Rosewood, ale ja swoje wiem.

Piąta część mnie nie urzekła. Nie wiem, czy to na skutek tego, że wydoroślałam przez te półtora roku, czy zmienił mi się może gust przez poprzednie książki, a może stałam się bardziej wymagająca? Któż to wie, jak nie ja.

Nie zostałam oczarowana. Spodziewałam się kolejnych, nieprawdopodobnych komplikacji. Otoczenie głównych bohaterek to ludzie najgorsi z najgorszych,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Niebezpieczne złudzenie Kami Garcia, Margaret Stohl
Ocena 6,6
Niebezpieczne ... Kami Garcia, Margar...

Na półkach: , , , , ,

1. Gdzie Rid była kapryśna?
2. Rid nikogo nie oszukała. Wzięła Linka na swoją pierdołowatość, uczuciowość i roztargnienie.
3. Że Rid twarda babka? Na pewno nie taka, której faceci lecą z pomocą przy każdej okazji.
4. Twarda babka nie pozwala zwracać się do siebie "mała" (choćby dlatego, że czuje, że w ten sposób odbiera się jej dumę)
5. Mówi do siebie w myślach, wspiera psychicznie (str. 51), co wcale nie świadczy o jej sile psychicznej, a jej zaprzecza.
6. Drzwi się nie "otwarły", a "otworzyły", a komuś nie może zrobić się "mocno niewyraźnie", a co najwyżej niedobrze.
7. Prawdziwą twardzielką jest tutaj przebiegła, sprytna, piekielnie inteligentna, spostrzegawcza ze sporą wiedzą i umiejętnością dedukcji Liv, która nie przyjmuje sprzeciwu. Jeśli coś sobie postanowi, nie da się wybić jej tego z głowy i nawet błagalny ton John'a nie zrobił na niej wrażenia.
8. Strona 86. Nie "walnęła" a "uderzyła". Chyba, że uzasadnimy to jako myśli postaci, co z drugiej strony uzasadnia użycie języka potocznego, skrótów, wulgaryzmów i wszelkich zwrotów, zawierających błędy stylistyczne, składniowe i/lub językowe. Należy jednak zauważyć, że wspomniany wcześniej zwrot "otwarły" użyty przez trzecioosobowego narratora dowodzi, że nie ma to w owej książce większego, niestety, znaczenia.
9. Ktoś twardy nie mówi "sorki". Generalnie nie zdrabnia i - zamiast bawić się w tanią, dziecinną, słodką ironię - wali ostrymi konkretami.
10. Cytat Linka, str. 158...
- Ale czy iluzjoniści i sztukmistrze to nie to samo w jakimś sensie? Rozumiecie, jak lwy i tygrysy?
11. Końcówka... Więc ona jednak była słodką dziewczyną? A nie twardzielką? WTF. Jeśli ktoś ma zamiar rzucić argumentem, że była słodka tylko przy nim, chcąc okazać swoją kruchą stronę, jakoś tego nie dostrzegałam. W takim razie byłaby również "słodka" wobec jego matki, czy też ludzi go otaczających.
12. "Aresztujecie mnie?" - zapytała praktycznie wszechmocna, wszechpotężna istota.

Dżizys, autorzy chyba nie mają pojęcia, jaką rolę ma odgrywać ich postać! Teoria to jedno, rzeczywistość to drugie. Mam nieodparte wrażenie, że zapisali sobie na kartkach model danej postaci, lecz "na skutek" wyobraźni plan "troszkę" wyszedł im spod "kontroli".

Ale przynajmniej jest z Noxem. Facetem. A nie półgłówkiem, którego stać jedynie na "kolczyki z supermarketu" (część pierwsza serii). I to jedyny powód, dla którego daję temu tytułowi jedną gwiazdkę więcej niż jego poprzednikowi.

Oszczędzajcie swój cenny czas. Jeśli go sobie cenicie, nie marnujcie go na ten kicz. I z ręką na sercu wam powiem, że ubolewam nad faktem, że kilku godzin spędzonych nad tym ścierwem nikt mi nie zwróci. Teraz zamieszczane na tej stronie słowa "link do opinii" kojarzą mi się bardzo źle po niektórych tekstach pewnego półgłówka...

Melduję zakończenie oceny.
Dziękuję za uwagę.

1. Gdzie Rid była kapryśna?
2. Rid nikogo nie oszukała. Wzięła Linka na swoją pierdołowatość, uczuciowość i roztargnienie.
3. Że Rid twarda babka? Na pewno nie taka, której faceci lecą z pomocą przy każdej okazji.
4. Twarda babka nie pozwala zwracać się do siebie "mała" (choćby dlatego, że czuje, że w ten sposób odbiera się jej dumę)
5. Mówi do siebie w myślach, wspiera...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Niebezpieczne istoty Kami Garcia, Margaret Stohl
Ocena 6,4
Niebezpieczne ... Kami Garcia, Margar...

Na półkach: , , , , , ,

Generalnie to przeczytać się dało...
Ale co z tego, skoro pobieżnie. Może jestem zbyt "tępa" na styl autorów, ale treść kompletnie do mnie nie docierała. Wydaje mi się, że znaczna jej większość była zupełnie zbędna i służyła jedynie do zapełnienia stron, pogrubienia książki.
Dwa - wydaje mi się, że postaci są kompletnie naciągane. Szczególnie główna bohaterka, która ma (teoretycznie) być chodzącą potęgą, groźną lwicą - ma budzić szacunek i autorytet, być niepokonaną twardzielką, a jakoś tego po niej nie widać, skoro najczęściej trzeba jej pomagać. Nie jest samodzielna, łatwo na nią wpłynąć. Do tego te gadki o jej bezczelności i zadziorności. Może mnie ktoś oświecić, gdzie ona komu się jeszcze postawiła? Gdzie groźby, gdzie bójki, gdzie wulgaryzmy, gdzie agresja? A kij z tym, ma być twarda tylko w teorii.
A może ja czegoś nie zauważyłam? Może na moją ślepotę wpłynął styl, w jaki ubrany została ta książka?
A, i jak każda książka z tej kategorii (Pamiętniki Wampirów, Rudowłosa, Kolacja z wampirem - przerabiałam gówna tego typu), gdzie facet jest "niedoskonałym" (i tak bardzo delikatne określenie) palantem, ma być mrocznie, tajemniczo i w ogóle... A to zwykły chłam-romans, udający thriller.
Boże, skąd się takie bezmózgowce w tej Ameryce biorą, co za bezmózg wydaje, co za bezmózg to pisze...
Przeciętne dla przeciętnych nastolatek, wygrywających konkursy przeciętności. Dla mentalnych gimnazjalistów. Reszta niech trzyma się od tego z daleka.

Generalnie to przeczytać się dało...
Ale co z tego, skoro pobieżnie. Może jestem zbyt "tępa" na styl autorów, ale treść kompletnie do mnie nie docierała. Wydaje mi się, że znaczna jej większość była zupełnie zbędna i służyła jedynie do zapełnienia stron, pogrubienia książki.
Dwa - wydaje mi się, że postaci są kompletnie naciągane. Szczególnie główna bohaterka, która ma...

więcej Pokaż mimo to