Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„Wszechświaty - Pamięć” („Multiversum – Memoria”), tom drugi trylogii Leonardo Patrignaniego, tłumaczyła Bożena Topolska, wydawnictwo Dreams 2014
1. Dlaczego? Spojrzenie na półkę z nowościami w bibliotece (a to przecież książka sprzed dziesięciu lat!).
2. I jak? Lubię filmy i książki ukazujące motyw Multiversum, to nie najgłupsza zabawa i okazja do jakiejś jednak refleksji. Tom drugi cyklu to rozważania na temat funkcji i sposobów działania pamięci oraz apokalipsy. Apokalipsa w takich tekstach to często coś w rodzaju oczywistego chwytu fabularnego podtrzymującego romansową historię. Apokalipsa, zagłada – dziś to się tak zbanalizowało, już nie brzmi zbyt strasznie. No, dobra – czytamy sobie – no już, apokalipsa, a teraz co stało się z tą parą zakochanych młodych ludzi? Jak się uratowali i co dalej? W filmach dodają jeszcze psa, żeby publiczność trochę reagowała, bo zagłada Ziemi już nie budzi żadnych emocji… Tekst Patrignaniego napisany sprawnie i ładnie. Autor sprawnie prześlizguje się po trudniejszych motywach, to fantastyka, która naukowość traktuje jak listek figowy.
3. Dokąd mnie to prowadzi? Ale czuję, że ciekawszy będzie tom trzeci – rozprawienie się z utopia, która oczywiście jest dystopią. Przeczytałam drugi tom, jeśli będzie okazja – sięgnę po trzeci. Ale bez spinki.

„Wszechświaty - Pamięć” („Multiversum – Memoria”), tom drugi trylogii Leonardo Patrignaniego, tłumaczyła Bożena Topolska, wydawnictwo Dreams 2014
1. Dlaczego? Spojrzenie na półkę z nowościami w bibliotece (a to przecież książka sprzed dziesięciu lat!).
2. I jak? Lubię filmy i książki ukazujące motyw Multiversum, to nie najgłupsza zabawa i okazja do jakiejś jednak refleksji....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Stroiciel fortepianów” Chiang-Sheng Kuo, przełożyła Katarzyna Sarek, ArtRage 2024
1. Dlaczego? Bo ciągle ktoś to czyta, a do fortepianu mam jakąś słabość.
2. I jak?
Książka uruchomiła wspomnienie. W 2017 roku wybraliśmy się całą rodziną na koncert: "Fortepianowy romans" - to tytuł koncertu, który odbył się w piątek wieczorem w studiu S1 Radia Szczecin. U boku Baltic Neopolis Orchestry wystąpiła japońska pianistka Ingrid Fujiko Hemming. Artystka ma 85 lat.” (Wydarzenia w S-1 - Fortepianowy romans w Radiu Szczecin [WIDEO, ZDJĘCIA] - Studio S-1 - Radio Szczecin) Kto czytał, ten wie. Ostatni, dwunasty rozdział, bardzo popularnej powieści tajwańskiego pisarza – to właśnie historia Ingrid Fujiko Hemming, zwiedzanie domu Światosława Richtera i rozważania o Glennie Gouldzie. Tajwan, Japonia, Szczecin… Jak to się czasem łączy. Sama książka – boję się, że to jeden z tych chwilowych przebojów, tekst bardzo dobry, bardzo popularny i szybko odchodzący w zapomnienie. Tytułowy stroiciel fortepianów i biznesmen Lin Sang łączą swoje losy przez przypadek. Jeden przegrał (?) życie, drugi odniósł zawodowy sukces, ale ze szczęściem jednakowo im nie po drodze. Wątek romansowy wiążący się z osobą żony Lin Sanga, Emily, w ogóle nas nie obchodzi. Emily? Jaka Emily, u diabła? Ale ten steinway… i jak to z tymi młoteczkami? Są takie książki, w których warstwa fabularna gra drugoplanową rolę, o wiele bardziej interesują nas szczegóły dotyczące pracy głównego bohatera. Nieudane małżeństwo Stonera… No tak, ale jak prowadził zajęcia? Jak mówił / pisał o literatorze / o tekstach o literaturze? To ciekawe. Więc, Emily, znikniesz z mojej pamięci, jedyną Emily, którą będę pamiętać, będzie Emily St. John Mandel. Będę pamiętać mieszkanie Richtera, śnieg (dwa razy), młotek, magazyn pełen fortepianów.
3. Dokąd mnie to prowadzi? Jeszcze raz przeczytam ostatni rozdział.

„Stroiciel fortepianów” Chiang-Sheng Kuo, przełożyła Katarzyna Sarek, ArtRage 2024
1. Dlaczego? Bo ciągle ktoś to czyta, a do fortepianu mam jakąś słabość.
2. I jak?
Książka uruchomiła wspomnienie. W 2017 roku wybraliśmy się całą rodziną na koncert: "Fortepianowy romans" - to tytuł koncertu, który odbył się w piątek wieczorem w studiu S1 Radia Szczecin. U boku Baltic...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Przez błękitne pola” („Walk the Blue Fields”) Claire Keegan, przełożył Dariusz Żukowski, Wydawnictwo Czarne 2023, przeczytane Legimi
1. Dlaczego? Na spotkanie NKC.
2. I jak? Najpierw dystans, potem ocena pozytywna. Może nie totalny entuzjazm, ale bardzo pozytywnie.
Tom składa się z ośmiu smutnych opowiadań o współczesnej (mniej niż więcej) Irlandii. W każdym razie – to czasy sprzed Internetu i telefonów komórkowych, a w jednym z tekstów wspomniana jest pierwsza płyta „Abby”. Tematyka – lżejsza niż na lekcjach języka polskiego (dziś pierwszy dzień matur, można tak sobie o tym zagadać), gdzie tylko „same patologie”, jak mówią uczniowie. Mamy tu niedobrane małżeństwa, romansujących księży, samotne dzieci, kłopoty finansowe, pedofilię i generalnie przegrane życia w maksymalnym stężeniu. A wszystko to napisane tak bardzo po prostu, bez fajerwerków, ale jednak przy użyciu różnych subtelnych pisarskich sztuczek. Jak w opowiadaniu „Przez błękitne pola”, w których banalne teksty wypowiadane przez nader licznych bohaterów zawsze maja drugie, ukryte znaczenie (jak „Niczego nie czuję” panny młodej na przykład). Generalnie teksty zyskują w drugiej lekturze. W zeszłe wakacje akurat o „Drobiazgach” Keegan rozmawiałam z dziewczyną, która stwierdziła, że nigdy nie czyta nic drugi raz. Ja na ogół też. Tyle świetnych albo modnych książek czeka, tyle list „do przeczytania”; kiedy wracać do przeczytanego? Keegan dowodzi, że warto.
Początkowo brakowało mi w tych opowiadaniach choć odrobiny poczucia humoru – ale i ono się znalazło. Pozdrowienia dla superkury z tekstu „Powolna i bolesna śmierć”! I w ogóle – jaki tu supertytuł na opowiadanie. Chcecie czytać? To macie. „Powolna i bolesna śmierć”. Zapamiętuje się z tego tomu znaczące szczegóły, drobiazgi. Jak szczecina (w sensie: gryzący zarost), na którą reakcja bohaterki mówi wiele, właściwie wszystko, na temat jej okropnej przeszłości i trudnej przyszłości. Sznur pereł („Bardzo mi przykro” mówi ksiądz). Krzewy róż z „Córki leśnika” (i tu Deegan jakoś tak blisko Keegan, przypadek?). Koza – „opiekująca się sąsiadem” w kapitalnej „Nocy jarzębin”. Podoba mi się też, że wszyscy tu mają przegrane, nawet przemocowi, niewrażliwi, czasem po prostu zdegenerowani mężczyźni.. Mężczyźni zostają, zająć się ziemią, zapić się na śmierć, pogrążyć się z brudzie i smutku (jakoś to się tu łączy, odnośnie mężczyzn). Na szczęście niektórzy mają Josephine do opieki i wsparcia (koniecznie trzeba o niej przeczytać!). A kobiety znajdują (nie wszystkie niestety) siłę, by odejść, wyrwać się. To jednak też smuci. Zmiana wymaga odejścia.
3. Dokąd mnie to prowadzi? Wrócę do „Drobiazgów…” Keegan, które mnie jakoś nie przekonały. Może właśnie zabrakło tej drugiej lektury?

„Przez błękitne pola” („Walk the Blue Fields”) Claire Keegan, przełożył Dariusz Żukowski, Wydawnictwo Czarne 2023, przeczytane Legimi
1. Dlaczego? Na spotkanie NKC.
2. I jak? Najpierw dystans, potem ocena pozytywna. Może nie totalny entuzjazm, ale bardzo pozytywnie.
Tom składa się z ośmiu smutnych opowiadań o współczesnej (mniej niż więcej) Irlandii. W każdym razie – to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Niewidzialni” („De usynlige”) Roya Jacobsena, przełożyła Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Poznańskie 2018
1. Dlaczego? Wciąż potykam się o ten tytuł.
2. I jak? Można, ale są lepsze. Opowieść o skomplikowanej norweskiej rodzinie, trudach życia na wysepkach, postępie cywilizacji, o świecie, w której susza oznacza zarzynanie zwierząt. Bardzo ładne postaci kobiet, jak w każdej porządnej książce dwie ciekawe kocie postaci. Świetne dzieci. Dla zwolenników realistycznych skandynawskich sag rodzinnych. Ale mnie nie porwało. Pamiętacie „Rodzinę Rasków”? Jeśli nie, to, naprawdę, zamiast „Niewidzialnych” wybierzcie książkę Vilhelma Moberga. Bogatszy świat, ciekawsze postaci i odrobina poczucia humoru.
3. Dokąd mnie to prowadzi? Na pewno nie do kolejnego tomu „Niewidzialnych”.

„Niewidzialni” („De usynlige”) Roya Jacobsena, przełożyła Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Poznańskie 2018
1. Dlaczego? Wciąż potykam się o ten tytuł.
2. I jak? Można, ale są lepsze. Opowieść o skomplikowanej norweskiej rodzinie, trudach życia na wysepkach, postępie cywilizacji, o świecie, w której susza oznacza zarzynanie zwierząt. Bardzo ładne postaci kobiet, jak w każdej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Czas zmierzchu” („Sumierki”), Dmitry Glukhovsky, przełożył Paweł Podmiotko, Insignis 2011
1. Dlaczego?
Fantastyka, buszowanie po półkach w bibliotece, spontan, próba ratowania kolejnej martwej książki (a zapytajcie swoich bibliotekarzy, jaki jest los umarłych książek…), magia nazwiska i research: Glukhovsky ścigany w Rosji listem gończym, dobra rekomendacja.
2. I jak?
Zombie.
To znaczy ta książka zostanie martwa. Zmęczony życiem mieszkający w Moskwie tłumacz dostaje przypadkowo nadzwyczajne zlecenie – przełożenie z hiszpańskiego historii wyprawy pewnego mnicha (XVI wiek, Jukatan). Tłumacz ożywa, a świat zaczyna się kończyć. Historia mnicha wpleciona w historię tłumacza męcząca w czytaniu i nie aż tak fascynująca, jak tłumacz stara się nam wytłumaczyć. Obie historie, pełne na pozór dramatycznych wydarzeń, nie budzą emocji. Koniec świata jak to koniec świata, tu kilkaset tysięcy ofiar, tam kilkadziesiąt, tyle się tego czytało… Autor i narrator tez nie za bardzo się tym przejmują. Przejąć może historia sprawcy tego „zamieszania” ujawniona prawie na końcu powieści, ale napisać coś więcej – to już byłby spoiler. Historia dobra do jakiejś antologii może, do zbioru dziwnych opowieści, jako powieść – nieznośnie przeciągnięta. Gdyby to napisał Umberto Eco… O, to pewnie byłoby i mądre, i ciekawe, i filozoficzne.
Zombie. A obiecałam sobie, że koniec ze słabymi książkami. Tyle na temat postanowień noworocznych.
3. Dokąd mnie to prowadzi?
Dziś „Kruk”. I „nothing more”.

„Czas zmierzchu” („Sumierki”), Dmitry Glukhovsky, przełożył Paweł Podmiotko, Insignis 2011
1. Dlaczego?
Fantastyka, buszowanie po półkach w bibliotece, spontan, próba ratowania kolejnej martwej książki (a zapytajcie swoich bibliotekarzy, jaki jest los umarłych książek…), magia nazwiska i research: Glukhovsky ścigany w Rosji listem gończym, dobra rekomendacja.
2. I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Żona nazisty” Sylwii Trojanowskiej, Wydawnictwo Marginesy 2013
1. Dlaczego? Na wszelki wypadek, może wybiorę się na spotkanie z autorką.
2. I jak? I źle. Temat trudny, dramatyczny, skłaniający do trudnych etycznie rozważań spisany w sposób porażająco banalny i prosty. Polka, II wojna, mąż Niemiec, zagrożenie… Oj, mogło być kontrowersyjne, mroczne, ciekawe. Jest nudno. Żeby bohaterka była ciekawa, nie wystarczy pisać, że jest nieprzeciętna. Żeby załapać się na „szczecińskość”, nie wystarczy wrzucić w tekst kilku niemieckich nazw miejscowych i zdania na temat rozległych parków. Banał. Ckliwość. Brak pogłębienia. Zamieńmy w tytule „nazistę” na „mafiosa”, a w tekście Hitlera na Dona Corleone – i będzie też dobrze. Bo brak tła, brak wiedzy, brak szczegółów. Czytam teraz „Niewłaściwą dziewczynkę” brytyjskiego pisarza Davida Hewsona. I jest wszystko, szczegóły osobistych historii, wstawki na temat historii, tło społeczno-obyczajowo-polityczne. Po książce Trojanowskiego „Niewłaściwą…” czyta się jak jakąś „Zbrodnię i karę”.
3. Dokąd mnie to prowadzi? Na spotkanie z autorką nie wybiorę się, jeśli inni chcą, niech czytają, dobrze, że czytają, nie będę psuć zabawy. Ale może lepiej sięgnąć po taką „Pasażerkę”? Książkę i film? Posmysz i Munk?

„Żona nazisty” Sylwii Trojanowskiej, Wydawnictwo Marginesy 2013
1. Dlaczego? Na wszelki wypadek, może wybiorę się na spotkanie z autorką.
2. I jak? I źle. Temat trudny, dramatyczny, skłaniający do trudnych etycznie rozważań spisany w sposób porażająco banalny i prosty. Polka, II wojna, mąż Niemiec, zagrożenie… Oj, mogło być kontrowersyjne, mroczne, ciekawe. Jest nudno. Żeby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Legendy i Latte. Opowieść heroiczna o sprawach przyziemnych” (Legends and Lattes. A Novel of High Fantasy and Low Stakes”) Travisa Baldree`ego, przełożył Piotr W. Cholewa, Wydawnictwo Insignis 2023, wysłuchane Legimi
1. Dlaczego?
Ładny tytuł, spora popularność, zamiłowanie do fantastyki, szukanie nowości.
2. I jak?
Faktycznie latte. Absolutnie bezpretensjonalna i cieplutka historia ogrzycy Viv, oparta na tradycyjnym w fantasy schemacie zbierania drużyny na wyprawę. Tu – podejmują próbę prowadzenia kawiarni. Prościutka fabułka, kilka sympatycznych postaci (kocham Zgodę i Naparstka), miło. Nie czytajcie, jeśli jesteście na diecie.
Obrzydliwość, z której mam wrażenie, w końcu zdała sobie sprawę główna bohaterka – to sposób zdobycia cennego klejnotu, zmieniającego życie jego posiadacza. Kara jej się należała. I tak miała dużo szczęścia.
3. Dokąd mnie to prowadzi?
Och, przypomniała mi się najfajniejsza kawiarnia w Ciechocinku (jak to zabawnie brzmi, ten Ciechocinek), kawiarnia „Pola”>

„Legendy i Latte. Opowieść heroiczna o sprawach przyziemnych” (Legends and Lattes. A Novel of High Fantasy and Low Stakes”) Travisa Baldree`ego, przełożył Piotr W. Cholewa, Wydawnictwo Insignis 2023, wysłuchane Legimi
1. Dlaczego?
Ładny tytuł, spora popularność, zamiłowanie do fantastyki, szukanie nowości.
2. I jak?
Faktycznie latte. Absolutnie bezpretensjonalna i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Chłopki. Opowieść o naszych babkach” Joanny Kuciel-Frydryszak, Marginesy 2023 (kupione, jest i autograf) – i trochę film taki jeden
1. Dlaczego?
Trzeba. A dodatkowa okoliczność to spotkanie w ZCDN w Szczecinie – otwarte dla wszystkich, nie tylko dla nauczycieli. Na Festiwalu czytania nie mogłam być na spotkaniu z autorką, to nadrobienie zaległości.
2. I jak?
To nie recenzja, ale refleksje zapisane/zasłyszane/stworzone na spotkaniu. I wciąż mi do głowy przychodziły „Biedne istoty” (BI) (na razie tylko film, książka niedługo). Wniosek: oba teksty to teksty uniwersalne, jeśli jakoś uda się je łączyć. Tak myślę, że to dla nich dobrze. Dla tych tekstów. Co usłyszałam, co pomyślałam?
Autorka stwierdziła, że główny motyw opowieści to nie przemoc, lecz praca i wyzwania stawiane przed tytułowymi chłopkami, a także ich samotność – mimo funkcjonowania w bardzo obecnej w życiu każdej z nich wspólnoty. Jak często ta wspólnota miała charakter opresyjny! Bohaterki były uprzedmiotowiane – i to doświadczenie wspólne, uniwersalne (BI właśnie). Brało się to z polityki ekonomicznej rodziny właściwej nie tylko ludowi, ale wszystkim rodzinom dysponującym jakimiś zasobami materialnymi, bo to dysponowanie nie może być przecież zależne od czegoś tak chwiejnego jak uczucie. Zmienia się to w czasie formowania się klasy robotniczej ze względu na brak opresyjnej kontroli rodzin, wspólnot, które robotnicy musieli porzucić przenosząc się do miasta. Zaczyna się mówić o małżeństwie z miłości. Ja bym do tego dodała rozwój popkultury (romanse, film, te fotosy w gablotach przed kinami…). Siła rodziny sięgnęła w jednej z opisanych w „Chłopkach” historii – Kanady. Narzucanie swojej woli córkom przez rodziców miało w sumie pozytywne założenia – wynikało także z dbałości o przyszłość, o bezpieczeństwo dziewczyny.
W uczeniu kobiet posłuszeństwa w stosunku do męża, rodziny, wspólnoty znaczącą rolę odegrał kościół katolicki. I znowu „Biedne istoty” – w życiu głównej bohaterki, w jej wychowaniu nie ma religii. Czy to właśnie daje jej szansę na emancypację ciała i umysłu? A wcale to nie przeszkadza w funkcjonowaniu w związku (byle mężczyzna miał odpowiednie cechy i wartości).
Nie było mowy o tym na spotkaniu, ale jakoś tak skojarzyłam uwagi autorki na temat seksualności chłopów, te jednoizbowe domy, to napastowanie seksualne podczas pasionki – i tu można to zestawić np. z zajęciami Belli Baxter w Paryżu, ale nie będę spolerować.
Bella Baxter twierdzi, że świat trzeba naprawić, zmienić, a niektórzy jej tłumaczą, że to niemożliwe. Ależ możliwe – dowodzi tego dyskusja na temat wymuszonej sytuacją ekonomiczna wielodzietności chłopskich rodzin, umieralności niemowląt i kobiet po porodzie. Postęp cywilizacyjny może to zmienić i zmienia. Kobiety się emancypują, zdobywają wykształcenie. Czyżby świat był zły (albo chociaż gorszy), ponieważ mężczyźni nie pozwalali kobietom na wolność, rozwój, naukę? Wiem, że to nie do końca tak, ale na pewno można zmieniać (nie wiem, czy zmienić) świat.
I jeszcze skojarzenie jedno – ktoś z sali zwrócił uwagę na to, że kobiety nazywano np. Bolkowa. A nie pani Zofia. Cóż, „Opowieść podręcznej” to żadna fantastyka.
Bardzo mi się spodobało, że w tej opowieści każdy znajduje coś dla siebie. Że rozmowa nie musi polegać na powtarzaniu, że tak ciężko miały, takie biedne były, tak ciężko. Że sporo fajnych rozmów działań bierze się z lektury „Chłopek”. Nie jest to książka ściśle naukowa. Ale jej przystępna forma, klarowny, elegancki język, wyraźnie słyszalny głos narratorki / opowiadaczki – to zalety, nie wady. Opowieść powinna być czytana, słuchana, przeżywana, a nie studiowana na kolanach (jakie tp trudne – to nie zaleta tekstu).
3.
Dokąd mnie to prowadzi?
„Kapitał kobiet” Lindy Scott i „Biedne istoty” Alasdaira Graya

„Chłopki. Opowieść o naszych babkach” Joanny Kuciel-Frydryszak, Marginesy 2023 (kupione, jest i autograf) – i trochę film taki jeden
1. Dlaczego?
Trzeba. A dodatkowa okoliczność to spotkanie w ZCDN w Szczecinie – otwarte dla wszystkich, nie tylko dla nauczycieli. Na Festiwalu czytania nie mogłam być na spotkaniu z autorką, to nadrobienie zaległości.
2. I jak?
To nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Nie odwracaj wzroku” Rachel Abbott, wysłuchane na Legimi – nawet nie mam ochoty na porządny opis, standardowy kryminał z nadmorskiej miejscowości, odkrywane po latach tajemnice nieszczęśliwej rodziny i wszystkie możliwe współczesne problemy, może bez nielegalnej transplantacji organów chyba, mam wrażenie, że autorce tak się nudziło ze stworzonymi przez siebie postaciami, że wpakowała do książki co tylko je wpadło do głowy, nudna nuda

„Nie odwracaj wzroku” Rachel Abbott, wysłuchane na Legimi – nawet nie mam ochoty na porządny opis, standardowy kryminał z nadmorskiej miejscowości, odkrywane po latach tajemnice nieszczęśliwej rodziny i wszystkie możliwe współczesne problemy, może bez nielegalnej transplantacji organów chyba, mam wrażenie, że autorce tak się nudziło ze stworzonymi przez siebie postaciami,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Gambit lisa. Mechanizmy Imperium. Księga Pierwsza” („Ninefox Gambit. Machineries of Empire – Book One”) Yoon Ha Lee, przełożył Wojciech Szypuła, Wydawnictwo Mag 2023, Legimi
1. Dlaczego? Nominacje, nagrody, chciałam być znowu bardziej na bieżąco w fantastyce.
2. I jak? Same grube tomiszcza o imperiach ostatnio mi wpadają w ręce (Herbert, Martine…). Przypadek czy taka forma funkcjonowania świata wydaje się twórcom właściwa (albo trwała?). A może opisywanie sposobu, w jaki funkcjonuje imperium daje szanse na kreowanie świata w pewnym sensie bajkowego, wymyślania fajnych nazw urzędów? Mamy imperium, mamy rozgrywki o władzę, mamy próby obalenia imperium (żaden spoiler, jeśli jest imperium, zawsze musi być bunt). Odgadujemy kto jest po czyjej stronie, śledzimy fintę wewnątrz finty w fincie. Główna bohaterka, Cheris, nie jest bardzo fascynująca, ale jej współlokator (tak to ujmę) – jest interesujący. Schemat fabularny jak w każdej książce wojennej – coś ci nie poszło, dostajesz szanse rehabilitacji w straceńczej misji. Ciekawe dla czytelnika takiego jak ja są dwie rzeczy: fantastycznie wymyślone (brawa dla tłumacza) nazwy urządzeń służących do walki (młockarnie progowe!) i koncepcja serwitorów. Lektura chwilami bywa bardzo nużąca. Pomysł wrzucenia czytelnika w świat przedstawiony bez odrobiny wyjaśnień - super. Jeśli się czytało coś Jacka Dukaja, Yoon Ha Lee to nie jest jakiś superszyfr. Ciekawe są motywy wywodzące się z innej niż europejska kultury, ale… Byłam na „Czerwonych makach”. Nie żeby to był dobry film. Ale i w Europie, jeśli trzeba wysyła się żołnierzy na misje wręcz samobójcze. „Tak trzeba” mówi dowódca. We wschodnich kulturach nazywa się to pragmatyzmem, w polskiej – romantyzmem. Ale bohaterowie „Gambitu lisa” mają przynajmniej wyliczone, ilu żołnierzy dla osiągnięcia jakich celów należy poświęcić. Czytajcie, jeśli macie dużo czasu i ochotę na wielkie imperialno-kosmiczne widowisko wojenne.
3. Dokąd mnie to prowadzi?

„Gambit lisa. Mechanizmy Imperium. Księga Pierwsza” („Ninefox Gambit. Machineries of Empire – Book One”) Yoon Ha Lee, przełożył Wojciech Szypuła, Wydawnictwo Mag 2023, Legimi
1. Dlaczego? Nominacje, nagrody, chciałam być znowu bardziej na bieżąco w fantastyce.
2. I jak? Same grube tomiszcza o imperiach ostatnio mi wpadają w ręce (Herbert, Martine…). Przypadek czy taka forma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

61 (w tym roku) / 52 (założenie roczne) / 126 (od początku w grupie, wrzesień 2023)
„Władca dżinnów” („A Master of Djinn”) P. Djeli Clark, przełożyła Małgorzata Strzelec, Wydawnictwo Mag 2022, wypożyczone z lokalnej biblioteki
1. Dlaczego? Nadrabianie zaległości fantastycznych, wg nominacji i nagród.
2. I jak? Czytać, raczej tak. Wciągnęło mnie co prawda od 300. strony, ale to raczej moja wina. Lektura nie za trudna, mnóstwo egzotyki, smaki, zapachy, kolory. Miła książka eksplorująca temat różnorodności na różnych poziomach, seks, naród, sposób rozwijania cywilizacji, historiozofia, władza, religie. Mamy steampunkową rzeczywistość, mamy Egipt, który znowu stał się imperium, agentki policji, które muszą mierzyć się ze światem dominacji mężczyzn, wątki krytyki postkolonialnej… Wątek kryminalny, trudne śledztwo. Bardzo ładne opisy strojów. Ładne wątki różnorodności kulturowej, obyczajowej. Można żyć razem. Jak zawsze – jest zawsze ktoś, coś poza oficjalną widoczną władzą, społeczności i państwa podlegają manipulacji, a czy to magia, czy jakieś socjotechniki – to w zasadzie bez różnicy. Bardzo fajne kobiece postaci – Hadia i jej kuzyni i kolekcja hidżabów, Fatma i jej kolekcja garniturów, tajemnicza Siti i … Ramzesowi stanowczo za mało miejsca tu poświęcono.
3. Dokąd mnie to prowadzi? Kiedyś, być może, opowiadania tego autora?

61 (w tym roku) / 52 (założenie roczne) / 126 (od początku w grupie, wrzesień 2023)
„Władca dżinnów” („A Master of Djinn”) P. Djeli Clark, przełożyła Małgorzata Strzelec, Wydawnictwo Mag 2022, wypożyczone z lokalnej biblioteki
1. Dlaczego? Nadrabianie zaległości fantastycznych, wg nominacji i nagród.
2. I jak? Czytać, raczej tak. Wciągnęło mnie co prawda od 300. strony,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Krótko i szczęśliwie. Historie późnych miłości” Agaty Romaniuk, Wydawnictwo Poznańskie 2022, wysłuchane w Legimi (czyta autorka)
1. Dlaczego? na spotkanie DKK (na który ostatecznie jednak się nie wybrałam).
2. I jak? To druga książka autorki, którą czytałam. Czytać? Sądzę, że tak. Niedostatki (ewentualne) literackie równoważy tematyka, zbyt rzadko poruszana w literaturze (bo „Spóźnienie kochankowie” Whartona to nie ten sama temat, może trochę początek „Jak zawsze” Miłoszewskiego?). Większość tekstów z tomu to historie właśnie późnych miłości. Mam wrażenie, że spora ich część została podkręcona (jeśli nie - to szczerze przepraszam, ale jak to sprawdzić? Zweryfikować?), tak ładnie (co nie znaczy dobrze) wszystko się układa. Najsłabiej wypada tekst z zacięciem lekko sensacyjnym „Wogle nie płaczą”). Wszystko jednak wybaczam za historię kota Tigrika (a przy okazji jego właścicieli). Kiedy myślę o wojnie, myślę o swoich czterech kotach…
3. Dokąd mnie to prowadzi? Do czegoś, co nie będzie takie słodko-słodko-gorzkie, do „Niewidzialnych Jacobsena.

„Krótko i szczęśliwie. Historie późnych miłości” Agaty Romaniuk, Wydawnictwo Poznańskie 2022, wysłuchane w Legimi (czyta autorka)
1. Dlaczego? na spotkanie DKK (na który ostatecznie jednak się nie wybrałam).
2. I jak? To druga książka autorki, którą czytałam. Czytać? Sądzę, że tak. Niedostatki (ewentualne) literackie równoważy tematyka, zbyt rzadko poruszana w literaturze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Prawda. Krótka historia wciskania kitu” („Truth. A Brief History of Total Bullsh*t”) Toma Phillipsa, przełożyła Maria Gębicka-Frąc, wydawnictwo Albatros, wysłuchane Legimi
1. Dlaczego? Mąż planuje przeczytać, ściągnęłam na półkę Legimi i to był pierwszy z brzegu audiobook, który wpadł mi w ręce.
2. I jak? Lekkie, łatwe, przyjemne, doskonałe do słuchania, bo tak napisane – w tonie interesującej opowie-ści z licznymi zwrotami do czytelnika. „Wszyscy kłamią” – twierdził najsłynniejszy lekarz w historii telewizji. Phillips dodaje, że tak, że nie dość, że wszyscy, to jeszcze – zawsze. Daje ładną kolekcję cytatów (Monteskiusz i inni). Trochę przypomnień: w 2016 roku Oxford Dictionaries ogłosiła postprawdę słowem roku. Parę rozkosznych anegdot historycznych (ach, ten niedobry Benjamin Franklin i jego gra w almanachy!). Kłamstwo w biznesie. Kłamstwo w prasie. Kłamstwo w polityce. Kłamstwo w kontaktach towarzyskich. Kłamstwo prowadzące do polowań na czarownice, prześladowań słabszych i ksenofobii. Kłania się Girard i „Kozioł ofiarny”. Kłamstwo w geografii. Wychodzi na to, że nie da się bez kłamstwa, a bez prawdy owszem. Zaczynam nie tylko na teksty informacyjne i publicystyczne spoglądać podejrzliwiej, ale i atlasy geograficzne stały się mocno podejrzane. Szacunek dla Wikipedii – za nieustanną walkę o prawdę, mimo jakże licznych porażek na tym polu. Jak sprawdzić, co jest prawdą? Uczniów czasem proszę o odpowiedź na pytanie: co oznaczają słowa „kocham cię”, które jakiś bohater kieruje do jakiejś bohaterki. Miłość? Być może. A może liczy na seks? Albo chce, żeby podżyrowała mu kredyt? A może wszystko naraz? Phillips daje proste przykłady na kłamstwa zwierząt. Nie tylko ludzie są tak bystrzy, no bo kukułki, wiadomo. Może takie ćwiczenie: spróbować przez jeden dzień zapisywać wszystkie swoje kłamstwa, półkłamstwa czy przemilczenia… Zazdroszczę tym, którzy daliby radę. Zresztą każdy z nas wytwarza codziennie tyle informacji, tyle informacji do nas codziennie dociera, że czy tak naprawdę mamy czas i możliwości, żeby wszystko weryfikować? Za swoje słowa raczej powinniśmy brać odpowiedzialność, ale – cóż – pewnie też często powtarzamy kłamstwa. Jak w ostatnio przeczytanej przeze mnie książce Tomasza Bonka „Ludzie na mydło” – historii fake newsa powtarzanego przez wszystkich. Cudna jest historia mowy Polly Baker, wędrującej między Ameryką, Europą, Ameryką i wykorzystywanej przez obrońców wolności człowieka, zwolenników deizmu, przeciwników wszechwładzy Kościoła. Jaką ogromną siłę miał ten tekst, jakiż zasięg, a wziął się z… a, to już sami przeczytajcie. Nie ma co się śmiać, że też ludzie potrafią uwierzyć w takie rzeczy… Uwielbiam zagłębiać się w odmęty Internetu i odkrywać cudowne akty wiary w… nie będę cytować, niech wierzą, ale po cóż dodawać im jeszcze kilku czytelników? Zabójca Kotów, kultura disco, ludzie na Księżycu, zabójczy ogon komety, wanna. Często na lekcjach przypominam jakieś anegdotki, ciekawostki. Teraz „z tyłu głowy” będę miała podejrzenie, że może to kolejna nieprawda?
Co robić? Sprawdzać? Wszystko sprawdzać? Życia nie starczy. Bo gdzie sprawdzać? Zajrzyjcie do kilku wydań „Procesu” Kafki, sprawdźcie, kto tłumaczył… Zdać się na zdrowy rozsądek? Nie wystarczy, na-prawdę, przetestowałam na sobie. Przeraża myśl, że musimy się pogodzić z jakiś brakiem stuprocentowej pewności co do prawdy czegoś tam. Koati czy mrównik brazylijski? Póki go nie krzywdzę, pewnie nie robi mu żadnego problemu jak go zwę.
3. Dokąd mnie to prowadzi? Nie odpowiem, nie będę kłamać.

„Prawda. Krótka historia wciskania kitu” („Truth. A Brief History of Total Bullsh*t”) Toma Phillipsa, przełożyła Maria Gębicka-Frąc, wydawnictwo Albatros, wysłuchane Legimi
1. Dlaczego? Mąż planuje przeczytać, ściągnęłam na półkę Legimi i to był pierwszy z brzegu audiobook, który wpadł mi w ręce.
2. I jak? Lekkie, łatwe, przyjemne, doskonałe do słuchania, bo tak napisane –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Wartka śmierć” („The Running Grave”) Roberta Galbraitha, przełożyła Anna Gralak, Wydawnictwo dolnośląskie 2023, wysłuchane: Legimi
1. Dlaczego?
Bardzo lubię ten cykl.
2. I jak?
Naprawdę dobrze. Nie będę spolerować, ale naprawdę fajnie prowadzony jest wątek Robin i Cormorana Strike`a. Nieczytającym cyklu wcześniej: charyzmatyczny prywatny detektyw o skomplikowanej przeszłości, co najmniej oryginalnej rodzinie i trudnym życiu osobistym wraz z partnerką z agencji prowadzi kolejne skomplikowane śledztwo. Komplikują sobie też na okrągło życie prywatne. Autorka cudownie znęca się nad Robin (to nawet na okładce jest napisane), wrzucając ją w centrum wydarzeń, wprost do serca sekty. Do tego angielskie wyższe sfery, drastyczne obrazy ukazujące ludzi wykorzystywanych / niszczonych przez guru sekty, zmagania Cormorana z konieczną dietą. Świetne postaci drugo- i trzecioplanowe, pracownicy agenci. Miłość i jej różne odmiany, oblicza. „Sir Colin czeka w pokoju kawiarnianym – powiedział kelner we fraku…” Jak rozpoznać coś prawdziwego? Jak odróżnić prawdę od fałszu? Naprawdę dobrze.
3. Dokąd mnie to prowadzi?
Czekam na ekranizację tej części cyklu!

„Wartka śmierć” („The Running Grave”) Roberta Galbraitha, przełożyła Anna Gralak, Wydawnictwo dolnośląskie 2023, wysłuchane: Legimi
1. Dlaczego?
Bardzo lubię ten cykl.
2. I jak?
Naprawdę dobrze. Nie będę spolerować, ale naprawdę fajnie prowadzony jest wątek Robin i Cormorana Strike`a. Nieczytającym cyklu wcześniej: charyzmatyczny prywatny detektyw o skomplikowanej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Siedemnaście miłych pań” („Little Tales of Misogyny”) Patricii Highsmith, przełożył Krzysztof Obłucki, Noir sur Blanc 2023, wysłuchane i przeczytane Legimi
1. Dlaczego?
Zadane na spotkanie listopadowe NCK. Do kompletu doczytałam dwa pierwsze tomy historii Toma Ripleya.

2. I jak?
Och, Ripley nie, ale spotkanie ze wszystkimi siedemnastoma miłymi paniami to była naprawdę jazda! Oryginalne, brutalne, złośliwe, świetnie napisane, zaskakujące, niebanalne. Nic, tylko czytać.
Uwaga! Angielski tytuł to spoiler! Najpierw byłam trochę zła – och, znów ktoś poprawił tytuł? Angielski nie był dość dobry? Teraz wiem, że ta zmiana mojej lekturze tekstu Highsmith wyszła na dobre. Czytałam te opowiadania bez żadnych założeń, bez kontekstów żadnych (nawet blurba z okładki nie znałam, nigdy ich nie czytajcie!). I tekst, czysty, surowy, świeży zagrał świetnie.
SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER SPOILER
Jaki spoiler? Ano, to co Dalek wszystko wyjaśnia. Kiedy czyta się teksty Highsmith literalnie, dosłownie brzmią trochę jak nowy film Polańskiego, występek przeciw kulturze kancelowania – jej, kobieta tak o kobietach? Można tak? Ale czytam dalej… Tak, to tekst o: 1. O tym, jak mężczyźni wyobrażają sobie kobiety, jak widzą je jako niebezpieczne zagrażające im siły; 2. O kobietach, które walczą o swoje miejsce w świecie, o utrzymanie się na powierzchni (czasem dosłownie….), używając narzędzi, metod, środków dostępnych im tu i teraz; 3. O nieszczęśliwych, często chorych, często dręczonych kobietach. 4 o tym, czego boja się mężczyźni, kiedy myślą o kobietach.
Po prostu, o kobietach w męskim świecie, w którym koledzy pytają: „Myślisz, że jest inwalidką?”, a nagrodą dla mężczyzny jest dziewczyna, „która uwielbiała gotować, była pełna energii i lubiła też z nim chodzić do łóżka” („Nawet włosy na głowie Philippe`a zaczęły odrastać”). Męska wizja raju. A „suka” to chora żona. Bo chora. To „suka”.
Kobiety wchodzą w zaproponowane im? Narzucone? Wybrane przez nie same? Role społeczne i nie ma w tym szczęścia czy happy endu. Za co się nie wezmą, czeka je klęska, z jednym może wyjątkiem. Nawet jeśli mężczyźni cię nie dopadną, nie ciesz się! Inne kobiety dopadną cię na pewno.
Wszystkie historie „miłych pań” pełne są przemocy i gwałtu, dosłownych i symbolicznych. Wszystkie kończą się tragicznie! Ale jakie zabawne są przy tym!

3. Dokąd mnie to prowadzi?
Brak pomysłu. Ale cieszę się z takich olśnień. A książka z 1977 roku.

„Siedemnaście miłych pań” („Little Tales of Misogyny”) Patricii Highsmith, przełożył Krzysztof Obłucki, Noir sur Blanc 2023, wysłuchane i przeczytane Legimi
1. Dlaczego?
Zadane na spotkanie listopadowe NCK. Do kompletu doczytałam dwa pierwsze tomy historii Toma Ripleya.

2. I jak?
Och, Ripley nie, ale spotkanie ze wszystkimi siedemnastoma miłymi paniami to była naprawdę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„William” Elizabeth Strout, tł. Ewa Horodyska, Wielka Litera 2021, czytała Dorota Landowska, audiobook Legimi
1.Dlaczego?
Kocham Olive Kitteridge, uwielbiam Lucy Burton, ale to proza tak intensywna, że musiałam trochę odczekać, zanim sięgnęłam po kolejny utwór Elizabeth Strout.
2. I jak?
Zacytuję Ryszarda Koziołka (w czytaniu właśnie!): „Czytać, dużo czytać”. Koniecznie – Elizabeth Strout.
Z Lucy Barton spotkaliśmy się w tomie zatytułowanym „Mam na imię Lucy” – dziewczyna wychowana (duże słowo) w najgorszych z możliwych warunkach (bieda, nadpobudliwy seksualnie ojciec z zespołem stresu pourazowego) dzięki wsparciu szkoły ma szansę na naukę w college`u i awans społeczny. Szansę wykorzystuje. Jak to brzmi, w sposób tak oczywisty, a problemem jest nawet brak telewizora (o czym rozmawiać ze znajomymi, brak kontekstów popkulturowych, pogłębianie poczucia obcości) czy kwestie natury higienicznej. Jasne, mądrzy ludzie napiszą, że w każdych warunkach można, że schludność i higiena. Powiedzcie to dziecku. „William” to opowieść już starszej Lucy, poświęcona jej pierwszemu mężowi, jego i jej kolejnym małżeństwo. Odkrywanie prawdy o bliskich, obieranie cebuli z kolejnych warstw. Zawsze jest jeszcze jedna warstwa, zawsze jest tajemnica. Nawet o samej sobie Lucy ciągle się czegoś dowiaduje. Coś sobie przypomina, cos zaczyna rozumieć.
Za dużo czytam. Niewiele książek budzi we mnie silniejsze uczucia. Jak narkoman potrzebuję coraz mocniejszych bodźców. Elizabeth Strout dokonuje czegoś niesamowitego – opowieścią o ludziach, z ich śmiesznostkami, słabościami, sekretami trafia do moich uczuć. Nigdy nie zawiodła. To czwarta jej książka przeczytana przeze mnie. Poprzednie czytałam po dwa razy, do tej też wrócę.
3. Dokąd mnie to prowadzi?
Do wprowadzenia koniecznych zmian w przyznawaniu Nobla w dziedzinie literatury. Musi być komplet! Strout + McDormant.
4. Ale.
Ale mam wrażenie, że Lucy nie ma poczucia humoru.

„William” Elizabeth Strout, tł. Ewa Horodyska, Wielka Litera 2021, czytała Dorota Landowska, audiobook Legimi
1.Dlaczego?
Kocham Olive Kitteridge, uwielbiam Lucy Burton, ale to proza tak intensywna, że musiałam trochę odczekać, zanim sięgnęłam po kolejny utwór Elizabeth Strout.
2. I jak?
Zacytuję Ryszarda Koziołka (w czytaniu właśnie!): „Czytać, dużo czytać”. Koniecznie –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Odwiedź nas w Ameryce” („Why Visit America. Stories”) Matthew Bakera, przełożyła Elżbieta Janota, Relacja 2022, ebook zakupiony w: ebookpoint.pl
1. Dlaczego? Na spotkanie NKC, po raz kolejny jestem wdzięczna za inspirację.
2. I jak? Abonenci Amazon Prime, szykujcie się, prawa do wielu tekstów Bakera zostały sprzedane, filmy się kręcą pewni. Jeśli lubicie „Black Mirror” – warto czytać Bakera! Bardziej zaawansowani mogą się czasem nudzić ciut. Generalnie myśl, że wszystko już gdzieś tam było towarzyszy czytelnikowi przez całą lekturę. Czytelnikowi zaawansowanemu oczywiście. Książka Bakera to cykl zręcznie napisanych opowiadań o przyszłości, czasem niezwykle bliskiej naszej teraźniejszości „Tranzycja”, czasem bardziej odległej w czasie („Zły dzień w Utopii”). Och, czy zawsze odnośnie tomu opowiadań trzeba rzucać uwagę, że zbiór jest bardzo nierówny? Jednak zawsze. Bardzo podobały mi się opowiadania „W trasie” i „Rytuał”, dobre były „Odwiedź nas w Ameryce” i „Tranzycja”, ale „Zły dzień w Utopii” – raczej pomyłka. Najsłabsze – „Zjawisko” (już tyle razy to czytałam).
Czytając tom w całości, miałam wrażenie, że młody pisarz chciał rzucić na kolana Amerykę. To ja, nowy wieszcz, powiem wam, jaka jest Ameryka! I wypalił ze wszystkich armat naraz. Co tam się teraz dzieje, piszę o tym, jakie to jest teraz, piszę o tym, jakie to będzie już niedługo. No, i z czego się śmiejecie? To wasz świat, jeden krok tylko dzieli was od… rytuału. „Rytuał”, bardzo ładnie skonstruowane, napisane, przerażające i bliskie. Taki nowoczesny, taki liberalny i tolerancyjny świat, taki straszny świat. Koniecznie muszę tu wrzucić pozdrowienia dla ZUS-u. Ale często Baker wybiera łatwe cele i atakuje je tak, żeby wszyscy odbiorcy byli zadowoleni. A to pojechał po bogatych. A po kobietach, ho, ho! Blisko mu często do takiego felietonowego tonu, często ślizga się gdzieś po powierzchni zjawisk. Wkurza maniera pisarska, nadużywanie anafor i wyliczeń, jakże rozbudowanych.
Ale jest taka „Tranzycja” i pojawia się myśl, że Dukaj i Tokarczuk lepiej o tym napisali, ale… ten tekst czyta się świetnie, zyskuje nową jakość, kiedy nie czytamy go jako tekstu o tranzycji, tylko jako tekst opisujący pewną rodzinę, pewnego w jakiś sposób niedostosowanego człowieka.
Więc: tak, czytać, ze świadomością tego, że autor jest bardzo młodym człowiekiem i chyba bardzo się jara (to słowo to celowa stylizacja) swoim zaglądaniem w przyszłość. Dać mu szansę.
Bonus: mąż jednej z bohaterek w ramach niezwykle cenionego w opisywanym świecie wolontariatu kąpie koty w schronisku. Moje koty udawały, że tego nie słyszą.

3. Dokąd mnie to prowadzi? Do czytania.

„Odwiedź nas w Ameryce” („Why Visit America. Stories”) Matthew Bakera, przełożyła Elżbieta Janota, Relacja 2022, ebook zakupiony w: ebookpoint.pl
1. Dlaczego? Na spotkanie NKC, po raz kolejny jestem wdzięczna za inspirację.
2. I jak? Abonenci Amazon Prime, szykujcie się, prawa do wielu tekstów Bakera zostały sprzedane, filmy się kręcą pewni. Jeśli lubicie „Black Mirror” –...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kwestia charakteru. Bojowniczki z getta warszawskiego Sylwia Chutnik, Monika Sznajderman
Ocena 7,1
Kwestia charak... Sylwia Chutnik, Mon...

Na półkach:

57 / 122 / 52
„Kwestia charakteru. Bojowniczki z getta warszawskiego” pod redakcją Sylwii Chutnik i Moniki Sznajderman, Czarne – Polin 2023
1. Dlaczego? Spotkania z Książką Biograficzną w ZCDN w Szczecinie. Kupiłam, żeby przeczytać. Na spotkaniu dostałam. To mam dwie. Będzie dla jakiejś miłej osoby.
2. I jak? Dla zainteresowanych. To kilkanaście historii uczestniczek, bojowniczek, bohaterek powstania w getcie warszawskim. Niektóre znałam już wcześniej – np. Mirę, ze „Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanny Krall (Anielewicz i słynna, tragiczna historia bunkra przy Miłej). Historie innych autorki kolejnych opowieści (zacne nazwiska) rekonstruują, ratują, przypominają. To czasem historie bardziej potencjalne, zapowiadane, rozważane. Tak mogło być. Często powracają znane nam z najsłynniejszych tekstów o getcie motyw i nazwiska (Edelman, bunkier przy Miłej). Bywa, że rozmówcy, źródła informacji sobie przeczą (Mira w obrębie dwóch stron ma wygląd „młodej Polki” i „nie ma dobrego wyglądu”). Oszałamia Niuta – na zdjęciu ma zabawną broszkę w kształcie słonika, w tekście wyrasta na jakąś Judytę z Betulii. Zresztą popełniane przez nią morderstwa są rozgrzeszone słowami profesora Ariego Kruglanskiego: „już nie morderstwo, a walka o godność”. Zresztą historie bohaterek zmieniają się, są zależne od czasów, w których się je opowiada, od kraju, w którym żyją opowiadający… To przykład historii Dorki - widać, że pamięć oparta jest na politycy historycznej. Dorka nikogo nie obchodziła, ważne było dla różnych narratorów, że to kobieta, Żydówka, komunistka. W książce historie te opowiadają kobiety, „Tak, musiało tak być” stwierdziła Sylwia Chutnik. Ale tytuł mógłby być inny. Na przykład Hanka Grupińska wolałaby słowo „obrończynie”, a nie „bojowniczki”, bo to słowo patriarchalne, militarne, stanowczo nieodpowiednie. Herstories – to też podobno już przestarzałe określenie w Stanach Zjednoczonych, co jest związane z odejściem od binarnego postrzegania płci itd.).
3. Dokąd mnie to prowadzi? Organizatorzy spotkania mówili, że konieczne jest poruszanie tych zagadnień w przestrzeni szkolnej, że o pewnych zagadnieniach można mówić, wykorzystując historie bojowniczek. Można. Ale się nie da. Właśnie trafił do społecznych konsultacji projekt nowej podstawy programowej. Lektur zostaje tyle, że hej. Tekst za tekstem, nuda za nudą, na bojowniczki na polskim miejce nie bardzo się znajdzie. Chociaż…

57 / 122 / 52
„Kwestia charakteru. Bojowniczki z getta warszawskiego” pod redakcją Sylwii Chutnik i Moniki Sznajderman, Czarne – Polin 2023
1. Dlaczego? Spotkania z Książką Biograficzną w ZCDN w Szczecinie. Kupiłam, żeby przeczytać. Na spotkaniu dostałam. To mam dwie. Będzie dla jakiejś miłej osoby.
2. I jak? Dla zainteresowanych. To kilkanaście historii uczestniczek,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Kobieta z biblioteki” Gentill Sulari, wydawnictwo Mova 2023, wysłuchane Legimi
1. Dlaczego? Ciągle szukam czegoś, co pozwoli mi zająć się pracami domowymi itd., nie obciąży za bardzo, ale też dostarczy mi jakichś emocji, pobudzi ciekawość.
2. I jak? OK., bez znaczenia. To rozgrywająca się w środowisku naukowo-pisarskim powieść, której młodzi bohaterowie próbują rozwiązać zagadkę morderstwa w bibliotece. Do tego ckliwy wątek miłosny. Opuściłam co najmniej 10 losowych rozdziałów i jakoś się nie zgubiłam. Czy redaktor prowadzący to słyszy? To do czego te rozdziały były? Do nabijania objętości? Na plus: bardzo zgrabny wątek doradcy głównej bohaterki (narratorki i pisarki). A, pod koniec coś się tam dzieje, jest trochę akcji, ale w sumie bez emocji.

„Kobieta z biblioteki” Gentill Sulari, wydawnictwo Mova 2023, wysłuchane Legimi
1. Dlaczego? Ciągle szukam czegoś, co pozwoli mi zająć się pracami domowymi itd., nie obciąży za bardzo, ale też dostarczy mi jakichś emocji, pobudzi ciekawość.
2. I jak? OK., bez znaczenia. To rozgrywająca się w środowisku naukowo-pisarskim powieść, której młodzi bohaterowie próbują rozwiązać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

55 / 120 / 52
„Sierotka” Marcina Świetlickiego (wiersze 2019 – 2022), Wydawnictwo Wolno 2023, zakupione przed koncertem w „Krzemieniu” (Podjuchy, Szczecin) i opatrzone autografem Mistrza, który akurat wracał z papierosa… (kolejny autograf zdobyty w ten sposób)

1. Dlaczego? Kupione, to trzeba przeczytać (wiadomo, taki nieśmieszny żart, moje półki są pełne kupionych i nieprzeczytanych książek, one są na końcu, wypożyczone maja oczywiste pierwszeństwo, w końcu takie wysokie kary są w bibliotekach za przetrzymywanie tych jakże cennych i wyczekiwanych przez tłumy chętnych arcydzieł).

2. I jak? Graficznie piękne. Podoba mi się bardzo, że współcześnie książki są także po prostu pięknymi przedmiotami. Zawartość poetycka: Książka pięknie się zaczyna, tekstami z płyty, której słuchałam w pandemii, spacerując po lesie. „Jimi Czeczen” (piosenka o śmierci, jak została zapowiedziana podczas koncertu) – jako tekst broni się, takie ładne zabawy śmiertelno-gramatyczne-mickiewiczowskie, och ten tryb rozkazujący od czasownika „być”! I, niestety, wszystko mi się kojarzy (no tak, „Złe misie”…). Mickiewicz i Stachura nawet (szyk zdania to na pewno nawiązanie!). Dobrze się czyta te wiersze. Krótkie, treściwe i smutne. I takie na temat. Jutro pewnie w klasie wywieszę tekst „Szkoła poezji”, kulturę trzeba proponować (tak, to nie przejęzyczenie, promowanie do poezji nie pasuje, lepiej trochę subtelniej). Dobrze się tego wciąż słucha. Koncert-performance. Tylko zabawa podszyta takim niepokojem, na ile to zgrywa, na ile alkohol? Zostają ze mną jeszcze „Nie otwieraj nikomu” (ze wspomnianej płyty), „Popsuty kryminał” (akurat jestem po czytaniu „Procesu”) i „11 listopada 2022”. I „Sierotka” naturalnie.

3. Dokąd mnie to prowadzi? Jeśli nie zrobią tego wyższe szarże, to przywrócę Świetlickiego kanonowi lektur. Nawet jeśli tylko jako tzw. wybraną przez nauczyciela lekturę uzupełniającą. Bo czyż uzupełniające nie są ważniejsze od obowiązkowych? Bo uzupełniają to, czego nam brakuje. Czynią nas czułością, dążą do pełni. Pozwalają na zastanowienie się nad odpowiedzią na pytanie: „Jaki jest profil żywieniowy twojego stada?”

55 / 120 / 52
„Sierotka” Marcina Świetlickiego (wiersze 2019 – 2022), Wydawnictwo Wolno 2023, zakupione przed koncertem w „Krzemieniu” (Podjuchy, Szczecin) i opatrzone autografem Mistrza, który akurat wracał z papierosa… (kolejny autograf zdobyty w ten sposób)

1. Dlaczego? Kupione, to trzeba przeczytać (wiadomo, taki nieśmieszny żart, moje półki są pełne kupionych i...

więcej Pokaż mimo to