-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać311
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński19
-
Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński15
Biblioteczka
Życie Brooklyn skończyło się w chwili, gdy doszło do poważnego wypadku. Może zapomnieć o swoich marzeniach i tańcu, który był dla niej wszystkim. Dziewczyna nie może się pogodzić ze swoim losem do dnia, w którym przeszłość o której miała zapomnieć, powróciła.
Matt jest najlepszym przyjacielem Brooklyn z dzieciństwa, jednak lata temu przysięgli sobie, że zapomną o sobie na zawsze.
"Na zawsze i na wieczność" to poruszająca powieść o tym, aby nigdy się nie poddawać, nawet w momencie, kiedy całe Twoje dotychczasowe życie ulegnie zmianie i już nic nie będzie takie samo. Warto wstać z podniesioną głową i pokazać światu na co Cię stać, choć możesz nie mieć na to sił i może się wydawać, że wszystko się skończyło i nie masz o co więcej walczyć.
Niestety nasza główna bohaterka Brooklyn chciała się poddać, ponieważ jej marzenia o karierze tanecznej legły w gruzach, a taniec był dla niej całym światem i nie miała już szans do jego powrotu. Nie było co się z resztą dziwić, każdy na jej miejscu by się załamał, ale na szczęście jej bliscy ją poskładali. Brooklyn była niesamowicie silną dziewczyną, która dodała mi wiary w marzenia i to, że zawsze może być jeszcze dobrze, wystarczy zaakceptować swój los.
Matt był na swój sposób uroczym już mężczyzną, który miał dobre serce i potrafił się zatroszczyć o swoich bliskich. Był najlepszym tatą dla Bess, dzięki której wielokrotnie pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Ten duet był wspaniały, rozczulał moje serce, a ich teksty mnie rozwalały.
Byłam ciekawa co się w przeszłości takiego stało, że najlepsi przyjaciele, którzy ze sobą spędzali niemal każdą wolną chwilę, tak nagle postanowili o sobie raz na zawsze zapomnieć. Ich historia była smutna i jednocześnie piękna zarazem. Piękne było to, kim dla siebie byli. Autorka wstawiła zmianki z ich przeszłości, dzięki czemu lepiej poznajemy ich relację i to jak ważni dla siebie byli. Było mi przykro patrzeć na to, co się z nimi stało. Na całe szczęście istnieje jeszcze coś takiego jak przeznaczenie, które sprawiło, że ich obietnica poszła w niepamięć i po latach znowu stali się sobie bliscy. Byłam podekscytowana ich ponownym spotkaniem i przebiegiem rozwoju ich relacji. Wszystkie skrywane dotąd tajemnice wyszły na jaw, niektóre mnie zaskoczyły, ale też wiele wyjaśniły.
"Na zawsze i na wieczność" to piękna, emocjonalna historia o marzeniach, miłości oraz przyjaźni. Na zawsze i na wieczność pozostanie ona w moim sercu, polecam 💜
Życie Brooklyn skończyło się w chwili, gdy doszło do poważnego wypadku. Może zapomnieć o swoich marzeniach i tańcu, który był dla niej wszystkim. Dziewczyna nie może się pogodzić ze swoim losem do dnia, w którym przeszłość o której miała zapomnieć, powróciła.
Matt jest najlepszym przyjacielem Brooklyn z dzieciństwa, jednak lata temu przysięgli sobie, że zapomną o sobie na...
W Sopocie w jednym z wynajmowanych mieszkań, znalezione zostają zwłoki Błażeja Konarskiego, który prowadził szkołę uwodzenia. Mężczyzna miał podcięte żyły, jednak ślady wskazują na to, że nie było to samobójstwo. Prokurator Leopold Bilski wraz z policjantami Pająkiem i Kitą prowadzą śledztwo w tej sprawie. Na jaw wychodzą nieciekawe tajemnice skrywane przez Błażeja oraz jego bliskich.
Nie spodziewałam się, że Sobczak powróci do mojej ukochanej serii "Kolory zła" i była to niespodzianka z której ogromnie się ucieszyłam.
"Żółć" zdecydowanie trzyma jej poziom. Autorka przygotowała intrygującą fabułę z wieloma niewiadomymi, zaczynając od morderstwa, które mną wstrząsneło. Przedstawione zostało nam jak one wyglądało i jak w tej chwili czuł się Błażej, który do samego końca był świadomy. Wiedział, że zaraz umrze, jednak nie był w stanie zupełnie nic zrobić. Nie mógł się nawet ruszyć, tylko musiał przyglądać się swojej śmierci. Było to okropne doświadczenie.
Podczas śledztwa poznajemy bliżej naszych bohaterów, którzy zmagali się z traumą z dzieciństwa przez co nieźle w życiu namieszali, w szczególności nasz zamordowany nie był tym, kim go na samym początku miałam. Ludzka psychika jest nieobliczalna i nigdy nie wiadomo kto jest zdolny do jakich czynów, trzeba być z tym szczególnie ostrożnym.
Akcja przez cały czas trzyma w napięciu, trudno odgadnąć co się za chwilę wydarzy, a tymbardziej kto zabił. Miałam swoich kilku podejrzanych, jednak były one dalekie od prawdy. Zakończenie mocno mnie zaskoczyło.
Przyjemnością było móc towarzyszyć Bilskiemu w kolejnym śledztwie, uwielbiam tego typa. Prokurator również ma swoje życiowe problemy, którym musi podołać. Największe emocje wywołała we mnie jedna wiadomość, która początkowo mnie ucieszyła, a na samym końcu zabolała.
Autorka w swojej książce zawiera wiele pojęć, informacji, co z jednej strony było na plus - możemy poznać wiele nowych zagadnień i jeszcze bardziej wkręcić się w śledztwo, z drugiej natomiast troszkę ciężko było mi się na tym skupić i to mnie przytłaczało. Oczywiście polecam, niech i Was zaleje Żółć 💛
W Sopocie w jednym z wynajmowanych mieszkań, znalezione zostają zwłoki Błażeja Konarskiego, który prowadził szkołę uwodzenia. Mężczyzna miał podcięte żyły, jednak ślady wskazują na to, że nie było to samobójstwo. Prokurator Leopold Bilski wraz z policjantami Pająkiem i Kitą prowadzą śledztwo w tej sprawie. Na jaw wychodzą nieciekawe tajemnice skrywane przez Błażeja oraz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Matka Ember po śmierci męża wpadła w depresję i nie jest w stanie funkcjonować. Wszystkie codzienne obowiązki spadają na dziewczynę, musi zatroszczyć się o najbliższych.
Na jej drodze staje Josh Walker, gwiazda hokeja, który stara się wspierać Ember w trudnej rzeczywistości.
Już od jakiegoś czasu miałam ochotę poznać twórczość Rebeccy Yarros o której ostatnio jest dosyć głośno i w końcu nadarzyła się taka okazja. Po przeczytaniu jej debiutu "Każdym skrawkiem duszy" również pokochałam jej twórczość i pragnę jeszcze więcej.
Motywem przewodnim jest tutaj wojsko i radzenie sobie z żałobą. Po utracie bliskiej osoby niezwykle ważne jest, aby w tych ciężkich chwilać nie być samemu i mieć wsparcie w innych. Każdy na śmierć bliskiej osoby reaguje zupełnie inaczej i radzi sobie z nią na swój możliwy sposób. Już na początku książki w moich oczach pojawiły się łzy, choć o danej sytuacji dowiadujemy się już z opisu. Nie spodziewałam się, że autorka podejdzie do tego w tak emocjonalny sposób i będzie w stanie poruszyć moje serce.
Bardzo polubiłam Ember, która była niesamowicie silna. Sama znalazła się w żałobie, ale nie mogła jej przeżywać. Musiała szybko stanąć na nogi i zadbać o swoją rodzinę, wszystkie obowiązki niespodziewanie spadły na nią i nie miała nawet chwili dla siebie. Dobrze, że w jej życiu pojawił się Josh, który jako jedyny dbał o dziewczynę i przypominał jej, że musi myśleć także o sobie, a nie tylko o innych. Nie może zatracić w tym wszystkim siebie.
Ich relacja była nieco pokręcona. Ciągnęło ich nawzajem do siebie, byli dla siebie ważni, ale Ember obawiała się tej znajomości. Bała się mu w pełni oddać i zaufać, jak się niestety pózniej okazało, słusznie. Chłopak skrywał tajemnice, która ogromnie mnie zaskoczyły i zadały ból. Po informacjach, które otrzymaliśmy nie byłam pewna, jak to się wszystko zakończy. Nie wiedziałam jakbym postąpiła na miejscu dziewczyny i to mnie najbardziej emocjonalnie wstrząsnęło i poruszyło. Zakończenie również wywołało nie małe wrażenie.
"Każdym skrawkiem duszy" to piękna i wartościowa historia, która porwie wielu czytelników. Polecam 💜
Matka Ember po śmierci męża wpadła w depresję i nie jest w stanie funkcjonować. Wszystkie codzienne obowiązki spadają na dziewczynę, musi zatroszczyć się o najbliższych.
Na jej drodze staje Josh Walker, gwiazda hokeja, który stara się wspierać Ember w trudnej rzeczywistości.
Już od jakiegoś czasu miałam ochotę poznać twórczość Rebeccy Yarros o której ostatnio jest dosyć...
Randal Korn jest prokuratorem okręgowym w Alabamie i nic go nie satysfakcjonuje tak jak kara śmierci.
Andy Dubois zostaje oskarżony za okrutne zabicie swojej koleżanki i choć wiele dowodów świadczy o jego winie, to jednak jest niewinny. Po jego stronie staje Eddie Flynn, który ma zaledwie siedem dni na to, aby ocalić chłopaka.
Głównym motywem tej historii jest kara śmierci, która jako jedyna satysfakcjonuje Randa Korna i zrobi dosłownie wszystko, aby taki werdykt spotkał oskarżonych. Im większy ból i cierpienie ich spotka, tym lepiej. Nie ma nic bardziej ekscytującego jak przyglądanie się osobie z której powoli ulatnia się życie, a najlepsze w tym wszystkim jest fakt, że to Ty ją na to skazałeś.
Korn wywołuje w czytelniku wiele emocji, a z każdą kolejną stroną coraz silniejsze. Byłam na niego wściekła i poirytowana. W myślach go wyzywałam, dawno tak żadna osoba nie działała mi na nerwy i liczyłam, że w końcu spotka go surowa kara. Chciałam, żeby zdychał tygodniami w cierpieniu i poczuł się chociaż przez chwilę jak osoby, które skazał na karę śmierci, chociaż były niewinne - o czym doskonale wiedział i go to nawet w najmniejszym stopniu nie obchodziło. Wulgaryzmów na jego określenie nie brakuje. Korn to zło w ludzkiej postaci, jeden z najgorszych. Bez problemu mógłby konkurować z samym diabłem, który go chyba zesłał.
"Adwokat diabła" to thriller prawniczy z udziałem adwokata Eddie Flynn, którego mieliśmy przyjemność już poznać we wcześniejszych książkach Cavanagh. Jest to zdecydowanie silny bohater i jeden z moich ulubieńców. Niczego się nie boi, zawsze walczy o osoby, które ma bronić, nawet jeżeli stawka jest ogromnie wysoka i może za to zapłacić nawet życiem. Niejednokrotnie bałam się o niego i jego przyjaciół, było naprawdę mrocznie i niebezpiecznie. Już na starcie autor wprowadza nas bez ostrzeżenia w budzący strach świat i jest naprawdę mocno. Napięcie nie schodzi z nas nawet na chwilę. Pełno w nim przerażających zwrotów akcji oraz emocji. Mamy tutaj walkę dobra ze złem. Wierzyłam, że dobro w końcu zwycięży i Andy zostanie uniewinniony, mimo, że to była jedna z trudniejszych spraw z jaką przyszło się Eddiemu zmierzyć. Tutaj tak naprawdę mogło się wydarzyć wszystko, co chwilę byłam zaskakiwana i niestety nie zawsze było po mojej myśli.
Zakończenie było co prawda trochę pogmatwane, jednak przybrało taki obrót sprawy, którego totalnie się nie spodziewałam i chcę jeszcze więcej. Mój mąż również jest pozytywnie zaskoczony tą historią i oboje czekamy na kolejne przygody Eddiego.
Randal Korn jest prokuratorem okręgowym w Alabamie i nic go nie satysfakcjonuje tak jak kara śmierci.
Andy Dubois zostaje oskarżony za okrutne zabicie swojej koleżanki i choć wiele dowodów świadczy o jego winie, to jednak jest niewinny. Po jego stronie staje Eddie Flynn, który ma zaledwie siedem dni na to, aby ocalić chłopaka.
Głównym motywem tej historii jest kara...
Waldemar Wilski znika zaraz po swoim weselu, nie ma z nim żadnego kontaktu. Komisarz Sonia Kranz szybko znajduje dowód na to, że ktoś stoi za jego zaginięciem.
Wątek główny "Pastwy" dosyć mocno mnie zaintrygował, byłam ciekawa co się stało z zaginionym Waldemarem i kto za tym stoi. Mężczyzna nie był ideałem, o czym szybko się przekonujemy. Długo był kawalerem z czego korzystał pełnią życia, nawet tuż przed samym ślubem i najwidoczniej nie zamierzał się zmienić. Powoli poznajemy historię życia całej rodziny Wilskich, którzy skrywają niejedne sekrety i na jaw wychodzi, że tak naprawdę każdy mógł mieć motyw, aby chcieć się pozbyć Waldemara. Czy to pieniądze, zdrada, czy nawet chęć zemsty. Motywów było wiele, a prawda okrutna i niejednoznaczna.
Cała akcja poprowadzona jest stopniowo, z ich zwrotami, które często mnie zaskakiwały i mieszały w głowie. Czasami nawet czułam obrzydzenie do tego, co się aktualnie działo. Poruszony jest nawet wątek kanibalizmu i to doszczętnie.
Autorka nie skupiła się jednak w głównej mierze na wątku kryminalnym, ale także na życiu Sonii, która jest świeżo po rozwodzie i samotnie wychowuje nastoletnią córkę. Jej prywaty niestety jak dla mnie było za dużo, co robiło się już niekiedy nużące. Poznajemy jej wszystkie rozterki, problemy i także użalanie się nad sobą. Brakowało mi trochę więcej zbrodni i śledztwa w tym wszystkim.
Waldemar Wilski znika zaraz po swoim weselu, nie ma z nim żadnego kontaktu. Komisarz Sonia Kranz szybko znajduje dowód na to, że ktoś stoi za jego zaginięciem.
Wątek główny "Pastwy" dosyć mocno mnie zaintrygował, byłam ciekawa co się stało z zaginionym Waldemarem i kto za tym stoi. Mężczyzna nie był ideałem, o czym szybko się przekonujemy. Długo był kawalerem z czego...
Alexander Blakemore przejmuje władzę po ojcu, jednak szybko się okazuje, że wyobrażał sobie to wszystko zupełnie inaczej.
Zoe jest policjantką i pragnie zbliżyć się do Alexa, aby odkryć jego najskrytsze tajemnice i móc wsadzić całą jego rodzinę do więzienia. Sprawy się komplikują, kiedy poznaje prawdziwą twarz swojego celu.
Autorka z każdą kolejną częścią coraz bardziej mnie zaskakuje, ewidentnie widać, że ma plan dla każdego z bohaterów i świetnie się bawi tworząc dla nich historię. Wydawać by się mogło, że tworząc dłuższą serię z czasem może już zabraknąć pomysłu do dalszej fabuły, ale Kinga tak naprawdę z każdą kolejną częścią pokazuje, że dopiero się rozkręca. Alexander to już piąty bohater z rodziny Blakemore i zdecydowanie dorównuje swojemu rodzeństwu, nie ma z nimi nudów. Jest niebezpiecznie, intrygująco i z pewnością nie brakuje emocji. Z każdą kolejną stroną jest budowane napięcie, którego z czasem będzie już ciężko udźwignąć.
Alexander nie chce być taki jak jego ojciec. Jest przekonany, że za jego panowaniem wiele się zmieni na lepsze i uda mu się naprawić wyrządzone krzywdy, co wcale nie jest takie łatwe. Na jaw wychodzą kolejne sekrety skrywane przez jego ojca, które zrzucają na niego ogromną bombę i będzie musiał zachować je dla siebie.
Zoe jest ambitną policjantką, która szybko traci dla Alexa głowę. Będzie musiała podjąć decyzję co jest dla niej ważniejsze i podjąć walkę samej ze sobą. Pojawia się coraz więcej wątpliwości, przez co będzie mogła stracić dosłownie wszystko, na co do tej pory udało jej się zapracować. Między tą dwójką wystąpi istny wulkan i oboje muszą podjąć ogromne ryzyko.
Samo zakończenie jest mało rozbudowane, ale już się nie mogę doczekać kolejnego spotkania z tą pokręconą rodzinką. Polecam!
Alexander Blakemore przejmuje władzę po ojcu, jednak szybko się okazuje, że wyobrażał sobie to wszystko zupełnie inaczej.
Zoe jest policjantką i pragnie zbliżyć się do Alexa, aby odkryć jego najskrytsze tajemnice i móc wsadzić całą jego rodzinę do więzienia. Sprawy się komplikują, kiedy poznaje prawdziwą twarz swojego celu.
Autorka z każdą kolejną częścią coraz bardziej...
Na wieść o śmierci Lili Malczewskiej do Runowa wraca Sambor, jej brat bliźniak. Mężczyzna nie utrzymywał kontaktu z siostrą od trzydziestu lat i nie miał pojęcia co się z nią dzieje. Kobieta była nielubiana na wsi i uznawana za nawiedzoną. Były policjant podejmuje się rozwiązania zagadki i coraz więcej szokujących informacji dowiaduje się na jej temat.
Z bólem serca muszę przyznać, że "Polana" jest najmniej przeze mnie lubianą książką Marcela. Niestety ciężko mi się ją czytało i było na niej skupić. Mamy tu co prawda tajemnicze morderstwo, wstrząsające zaginięcie i wiele tajemnic, czyli coś co mnie najbardziej pociąga w tego typu lekturach, jednak to nie było dla mnie. Polityka, legenda i działanie sekty to raczej nie moje klimaty i to mi chyba najbardziej nieodpowiadało i przez to trudno było mi się skupić na fabule i śledztwie, które długo się rozwijało. Dodatkowo otrzymujemy sporo informacji, które nie wnosiły zbyt wiele do fabuły, a wręcz nużyły.
Na szczęście polubiłam Sambora, głównego bohatera, który był byłym policjantem, miał co prawda swoje za uszami, ale jednocześnie zmagał się z traumą z dzieciństwa, która przełożyła się również na jego dalsze życie. Z łatwością przyszło mi zrozumienie jego, choć w przeszłości był przez to nawet i wyśmiewany, było mi z tego powodu przykro.
Zakończenie jak to przeważnie u Mossa bywa, jest pogmatwane, ale zaskakuje i to jest najważniejsze.
Na wieść o śmierci Lili Malczewskiej do Runowa wraca Sambor, jej brat bliźniak. Mężczyzna nie utrzymywał kontaktu z siostrą od trzydziestu lat i nie miał pojęcia co się z nią dzieje. Kobieta była nielubiana na wsi i uznawana za nawiedzoną. Były policjant podejmuje się rozwiązania zagadki i coraz więcej szokujących informacji dowiaduje się na jej temat.
Z bólem serca muszę...
Nancy wraca do Kornwalii, gdzie jedynaście lat temu zaginęła jej młodsza siostra Lola. Dziewczyna do dziś nie ma pojęcia, co się z nią stało, jednak znajduje coś, co może pomóc w jej odnalezieniu. W tym samym czasie policja znajduje w jaskini szkielet młodej osoby, nie wiadomo jak długo tam leżał.
"Nie odwracaj wzroku" to historia przede wszystkim o trudnym dzieciństwie, poczuciu winy oraz krzywdach, których piętno może ponieść poważne konsekwencje i trwać nawet już do końca życia. Nie sądziłam, że aż tak się wciągnę w opowieść Nancy, tymbardziej, że początek był ciężki i dopiero jakoś w połowie tak naprawdę się porządnie rozkręciła. Autorka zadbała przede wszystkim o świetny klimat Kornwalii, abyśmy mogli poznać to piękne miejsce i bez problemu się w nim odnaleźć. Mamy tutaj zagadki nie tylko związane z zaginięciem piętnastoletniej Loli, ale również z odnalezionym w jaskini szkieletem. Obie te sprawy przejęła Stephanie King i można było spodziewać się najgorszego. Niejednokrotnie zostałam zaskoczona, moje podejrzenia zmierzały w zupełnie innym kierunku, niż rzeczywiście było. "Nie odwracaj wzroku" to intrygujący, trzymający w napięciu kryminał w którym jak się okazuje nic nie jest takie, jak mogłoby się wydawać. Dużo się działo, nie było czasu na nudę. Z przyjemnością śledziłam całe śledztwo i odkrywałam nowe, potworne fakty, które tylko rodziły kolejne tajemnice.
Poznajemy także relację rodzinne sióstr, dzięki czemu lepiej możemy je poznać i zrozumieć. Niestety prawda, która w końcu wyjdzie po tylu latach okazuje się być przerażająca, traumatyczna i smutna jednocześnie.
Niektóre wątki, w szczególności związane z zakończeniem są mało prawdopodobne, jednak to mnie nie zniechęciło. Nie jest to idealna pozycja, ale dobrze się przy niej bawiłam, co jest najważniejsze. Polecam
Nancy wraca do Kornwalii, gdzie jedynaście lat temu zaginęła jej młodsza siostra Lola. Dziewczyna do dziś nie ma pojęcia, co się z nią stało, jednak znajduje coś, co może pomóc w jej odnalezieniu. W tym samym czasie policja znajduje w jaskini szkielet młodej osoby, nie wiadomo jak długo tam leżał.
"Nie odwracaj wzroku" to historia przede wszystkim o trudnym dzieciństwie,...
Seila jest najstarsza z rodzeństwa i to ona ma się teraz zająć rodzinnym pensjonatem z winnicą. Kobieta jest w trakcie rozwodu i bardzo to przeżywa, jednak wielkiem wsparciem jest dla niej Ryan, jeden z pracowników rancza.
"Desire" oznacza pragnienie, pożądanie i to ono wysuwa się zdecydowanie na pierwszy plan. Między dwójką głównych bohaterów jest osiem lat różnicy i w tym przypadku to ona jest od niego starsza i bardziej doświadczona życiowo, jednak im to nie przeszkadza, idealnie się uzupełniają, mimo przeszkód, które stają na ich drodze. Oboje świetnie się ze sobą dogadują, on jest dla niej wsparciem oraz ukojeniem w trudnych dla niej chwilach, lecz i on może na nią liczyć. Od początku czuć, że coś więcej pomiędzy nimi jest, a ta chemia jest nie do opisania. Niestety Ryan wkrótce ma wyjechać na studia, a Seila wrócić do Nowego Jorku. Oboje są świadomi, że ich znajomość jest tylko chwilowa i nie ma szans, żeby wyszło z tego coś poważnego, jednak postanawiają się sobą jak najdłużej nacieszyć i w pełni korzystają z czasu, który im pozostał. Kibicowałam im z całego serca i cieszyłam się, że w końcu zaczęło się im układać. Cieszyłam się ich szczęściem i było mi przykro patrząc na ich rozterki.
Cudownie było móc wrócić na ranczo, gdzie panuje wyjątkowy, spokojny i rześki klimat oraz poznać bliżej kolejną osobę z rodzeństwa Tumbler. Chciałabym się znaleźć w tak wspaniałym miejscu, gdzie każdy się odnajduje i spędza miło czas.
Autorka niespodziewanie zrzuca na bohaterów bombę, która zmienia wszystko, co mnie mega zaskoczyło. Był to jak cios w policzek z którym trzeba było się zmierzyć i pogodzić. Nie sądziłam, że Nana, aż tak namiesza w życiu wszystkich bohaterów i zada im tak ogromny ból. Niestety z przeszłością trzeba umieć się zmierzyć i ponieść jej konsekwencje. Seila i Ryan pokazali, że różnica wieku nie ma większego znaczenia, a prawdziwa miłość jest w stanie przezwyciężyć dosłownie wszystko, wystarczy się postarać i pokazać, że obu stronom na tym zależy.
Kocham tę serię i polecam 💚
Seila jest najstarsza z rodzeństwa i to ona ma się teraz zająć rodzinnym pensjonatem z winnicą. Kobieta jest w trakcie rozwodu i bardzo to przeżywa, jednak wielkiem wsparciem jest dla niej Ryan, jeden z pracowników rancza.
"Desire" oznacza pragnienie, pożądanie i to ono wysuwa się zdecydowanie na pierwszy plan. Między dwójką głównych bohaterów jest osiem lat różnicy i w...
Aleksander Zamojski jest byłym policjantem, obecnie prywatnym detektywem. Aktualnie zajmuje się sprawą sprzed 24 lat, kiedy to Ewa Ostaszewska wyszła na spotkanie z przyjaciółką, a następnego dnia jej ciało zostało znalezione w trzcinowisku. Rodzice dziewczyny od lat próbują poznać tożsamość jej mordercy, jednak bez efektu. Ostatnią ich nadzieją jest Zamojski.
"Trzcinowisko" to naprawdę dobry kryminał, w którym przez cały czas się coś dzieje, a napięcie nie schodzi nawet na moment. Pojawia się wiele tropów oraz podejrzanych i w końcu po tylu latach śledztwo rusza do przodu. Aleksander Zamojski zna się na swojej robocie jak mało kto, widać, że zależy mu w równym stopniu, co rodzicom zamordowanej dziewczyny na odkryciu prawdy i zrobi dosłownie wszystko, aby poznać mordercę. Sprawa nie jest łatwa, ponieważ w śmierć Ewy zamieszani byli policjancji, a ewentualni świadkowie zdarzenia zginęli w podejrzanych okolicznościach. Gdy kolejne fakty wychodziły na jaw, wszystko się mocno komplikowało. Mamy co prawda plotki i domysły, ale mordercą może okazać się tak naprawdę każdy. Zbrodnia była zaplanowana, czy przypadkowa?
Ja swój typ miałam właściwie od początku i okazał się słuszny, choć po drodze nachodziły mnie pewne wątpliwości. Ta osoba wydawała mi się wyjątkowo podejrzana i mieć swoje za uszami, jednakże im więcej tropów przybywało, tym bardziej wskazywało, że mordercą może być jednak ktoś inny. W całym śledztwie zostałam kilkakrotnie zaskoczona i wiedziałam, że dosłownie nikt nie zasługuje na zaufanie. Każdy kłamał i coś ukrywał. Polubiłam naszego głównego bohatera, detektywa Zamojskiego i już nie mogę się doczekać, aż przeprowadzę z nim kolejne śledztwo.
Jedynym moim problem w całej historii, była spora ilość bohaterów i nazwisk, przez co mi się mieszali i po kilku wątkach nie wiedziałam o kim mowa w danym momencie.
Aleksander Zamojski jest byłym policjantem, obecnie prywatnym detektywem. Aktualnie zajmuje się sprawą sprzed 24 lat, kiedy to Ewa Ostaszewska wyszła na spotkanie z przyjaciółką, a następnego dnia jej ciało zostało znalezione w trzcinowisku. Rodzice dziewczyny od lat próbują poznać tożsamość jej mordercy, jednak bez efektu. Ostatnią ich nadzieją jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Emilia Ward jest pisarką kryminałów i właśnie rozpoczyna pracę nad ostatnim tomem serii. Jej życie zamienia się w koszmar, kiedy doświadcza to, co napisała, na własnej skórze. Wkrótce umiera jej bliska osoba w dokładnie taki sam sposób jaki opisała w książce, którą właśnie pisze.
Pomysł na fabułę był naprawdę świetny i niecodzienny, jednak wykonanie już niestety nieco słabsze, liczyłam na więcej. Na więcej emocji oraz mroku. To co się działo wokół Emili powinno wzbudzać niepokój oraz niepewność. Oczywiście sama bohaterka była przerażona tym wszystkim, obawiała się nie tylko o samą siebie, ale również swoją rodzinę, jednak mnie to do końca nie przekonało. Nie poczułam w tym żadnych emocji, ani większego zainteresowania. Całość jest napisana w lekki, niewymagający sposób, czasami miałam wątpliwości, czy aby na pewno czytam thriller, a nie obyczajówkę jedynie z jego elementami. Jak dla mnie za mało się działo i brakowało napięcia, którego po opisie tak bardzo się spodziewałam i liczyłam na kawał dobrej, świeżej lektury. Przypuszczałam jakie będzie zakończenie, jednak nie miałam pojęcia jaki może być motyw i tym historia nieco zapunktowała, bo mnie zaskoczyła.
Podobał mi się także sposób w jaki autorka przedstawiła życie światowej pisarki - oczywiście jest człowiekiem jak każdy i może mieć chwilę załamania, czy też zwątpienia i nie zawsze musi towarzyszyć jej przypływ ogromnej weny. Nawet najlepszy pisarz potrzebuje doradzić się kogoś innego i czerpać pomysły od innych osób i również nie każdy jest stworzony do tego, aby pisać.
Emilia Ward jest pisarką kryminałów i właśnie rozpoczyna pracę nad ostatnim tomem serii. Jej życie zamienia się w koszmar, kiedy doświadcza to, co napisała, na własnej skórze. Wkrótce umiera jej bliska osoba w dokładnie taki sam sposób jaki opisała w książce, którą właśnie pisze.
Pomysł na fabułę był naprawdę świetny i niecodzienny, jednak wykonanie już niestety nieco...
Choć minęło już kilka lat to matka Emery wciąż nie może otrząsnąć się po śmierci jej siostry bliźniaczki, przez co nie dogadują się najlepiej. Nastolatka przeprowadza się do ojca, aby tam skończyć szkołę, jednak nie snuje dalekich planów na przyszłość. Najlepszym przyjacielem dziewczyny staje się jej przyrodni brat Kaiden, który nie jest świadomy tego, że ona choruje na to samo co jej zmarła siostra.
"Pod drzewem sykomory" nie wywołała we mnie ani jednej łzy, choć zdecydowanie jest to smutna powieść, która jednocześnie buduje i daje nadzieję. Trudne rodzinne oraz przyjacielskie relacje, radzenie sobie z żałobą i chorobą, nic przyjemnego. Emery każdego dnia cierpiała, bo tak naprawdę była sama, nie miała nikogo bliskiego przy sobie, do póki nie zaprzyjaźniła się z Kaidenem z którym początek znajomości również nie był łatwy, ale dzielnie walczyła. Walczyła o siebie i oto, aby przetrwać. Mimo wszystko chciała żyć i snuć plany na przyszłość.
Najbardziej irytowała mnie matka dziewczyny, która od lat żyła w żałobie i zapomniała, że nie tylko ona cierpi. Miałam wrażenie, że nawet nie chce wyjść na prosto i Emery się dla niej nie liczy, choć za chwilę mogła stracić i ją. Nie byłam w stanie zrozumieć jej zachowania. Wiedząc, że została jej jeszcze jedna córka, która w każdej chwili także może umrzeć, pozwoliła jej odejść. Powinna być cały czas przy niej i się o nią troszyć, cieszyć wspólnymi chwilami, przynajmniej ja tak to widzę. Szczerze współczuję jej takiej rodzicielki.
Emery walczyła o każdy dzień i chciała się nim cieszyć, normalnie funkcjonować i żyć jak każda nastolatka. Zasługuje na podziw, bo nie jedna osoba na jej miejscu już by się dawno poddała i użalała tylko nad sobą, lecz nie ona. Była osobą z którą śmiało mogłabym się zaprzyjaźnić, szybko się z nią polubiłam i cieszę się, że Kaiden również to zrobił i miała przynajmniej jego, choć może nie do końca był dla niej najlepszą osobą.
W tej smutne historii mamy także momenty, które dawają nadzieję, że jeszcze może być dobrze, wszystko się może poprawić, wystarczy tylko tego mocno chcieć i oto się starać. Każdy także zasługuje na drugą szansę, a najgorszym sprzymierzeńcem jest czas, którego tak naprawdę nie mamy.
Najbardziej zabolało mnie zakończenie, którego spodziewałam się już od prologu, jednak po cichu liczyłam, że może autorka postawi jakimś cudem na happy end.
Co prawda liczyłam na odrobinę więcej emocji, ale i tak cieszę się, że mogłam poznać historię Emery.
Choć minęło już kilka lat to matka Emery wciąż nie może otrząsnąć się po śmierci jej siostry bliźniaczki, przez co nie dogadują się najlepiej. Nastolatka przeprowadza się do ojca, aby tam skończyć szkołę, jednak nie snuje dalekich planów na przyszłość. Najlepszym przyjacielem dziewczyny staje się jej przyrodni brat Kaiden, który nie jest świadomy tego, że ona choruje na to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Laure dowiaduje się, że jej mąż ma dziecko z inną i bez chwili zastanowienia, odwiedza przyjaciół na których zawsze może liczyć. Mijają tygodnie, mąż kobiety się nie odzywa, a atmosfera nieufności i wzajemnych podejrzeń się wyostrza.
"Przyjaciółka" należy do thrillerów, którego mimo że akcja rozgrywa się bardzo powoli to swoją wyjątkowością zachęca do dalszego czytania. Główną bohaterką jest nie Laure, tylko jej najlepsza przyjaciółka Iris, która przedstawia nam całą historię ze swojego spostrzeżenia. Na początku cieszyła się, że ma przyjaciółkę tylko dla siebie i może być dla niej wsparciem, ale gdy tylko ta przedłużała swój pobyt w nieskończoność i śledziła każdy jej ruch, chodziła w jej ubraniach, z czasem stało się to uporczywe. Nie miała ani chwili wytchnienia dla siebie, a w jej małżeństwie również nie układało się najlepiej. Ciekawym wątkiem był dla mnie Pierre z którym żadne z nich nie miało kontaktu, jakby zapadł się pod ziemię. Był dla mnie wielką zagadką, intrygował mnie i wyczekiwałam momentu, aż w końcu się odezwie i wszystko się wyjaśni. Jego zaginięcie było największą tajemnicą, to od niego wszystko się zaczęło i jako jedyny, a przynajmniej tak się mogłoby wydawać, zna odpowiedzi na wszystkie rodzące się pytania. W pewnym momencie już się niestety domyśliłam.
"Przyjaciółka" zawiera w sobie wiele rodzinnych sekretów, zawiłych relacji oraz podejrzeń. Napięcie budowane jest stopniowo, a zwrot akcji, który pojawia się tak nagle, dosłownie wszystko burzy i tworzy fabułę od początku.
Autorka poruszyła również motyw depresji i radzeniem sobie ze śmiercią, którego było się świadkiem.. chyba nie ma nic bardziej bolesnego.
Zakończenia nie udało mi się rozszyfrować, po drodze zostałam kilka razy zaskoczona, ale po analizie uważam, że jest to w sumie do przewidzenia i niektórzy mogą od razu się domyśleć o co tutaj chodzi. Spędziłam dobrze czas z "Przyjaciółką", chociaż Paris ma w swoim dorobku lepsze propozycje.
Laure dowiaduje się, że jej mąż ma dziecko z inną i bez chwili zastanowienia, odwiedza przyjaciół na których zawsze może liczyć. Mijają tygodnie, mąż kobiety się nie odzywa, a atmosfera nieufności i wzajemnych podejrzeń się wyostrza.
"Przyjaciółka" należy do thrillerów, którego mimo że akcja rozgrywa się bardzo powoli to swoją wyjątkowością zachęca do dalszego czytania....
Tuż przed swoimi czterdziestymi urodzinami, Emme dopada bezsenność i zaczyna tracić zmysły. Dzieje się to, czego tak bardzo się obawiała. Zmienia się w swoją matkę, która w tym wieku popadła w obłęd i zrobiła coś okropnego.
"Insomnia" to zakłócenie stanu zdrowia przez brak odpowiedniej ilości snu oraz zmęczenia z którym zmaga się nasza główna bohaterka, Emma. Sen odgrywa ważną rolę w życiu każdego człowieka, bez niego nie jesteśmy w stanie normalnie funkcjonować, a jego brak może doprowadzić nawet do pogorszenia sprawności intelektualnej, zaburzenia pamięci oraz problemów ze skupieniem, dlatego wysypianie się jest tak istotne. To wszystko niestety przytrafiło się Emmie, która nie była w stanie z tym walczyć, choć obawiała się tego od lat. Współczułam kobiecie, ale również przerażało mnie jej zachowanie. Ciężko było ocenić, co się dzieje naprawdę, a co jest tylko wymysłem jej samej. Człowiek w takim stanie nie myśli racjonalnie, wręcz przeciwnie - popada w obłęd, dlatego nie brałam jej na poważnie. Autorka niesamowicie wcieliła się w umysł skrajnie chorej osoby i przedstawiła nam z jakimi problemami się zmaga i jak to wygląda, sama się przez to wszystko czułam zmęczona. Akcje, które działy się wokół Emmy wywoły strach, szok, ale również i zwątpienie. Nie wiedziałam w co mam wierzyć, ani komu. Jedynym minusem tej historii jest dla mnie zakończenie, którego w połowie się domyśliłam, a jego motyw wziął się właściwie znikąd.
Tuż przed swoimi czterdziestymi urodzinami, Emme dopada bezsenność i zaczyna tracić zmysły. Dzieje się to, czego tak bardzo się obawiała. Zmienia się w swoją matkę, która w tym wieku popadła w obłęd i zrobiła coś okropnego.
"Insomnia" to zakłócenie stanu zdrowia przez brak odpowiedniej ilości snu oraz zmęczenia z którym zmaga się nasza główna bohaterka, Emma. Sen odgrywa...
Paulina Wilczyńska pracuje w prokuratorze, ale również jest samotną matką pięcioletniego chłopca z autyzmem. Podczas jednego z dyżurów, zostaje wezwana do mieszkania, gdzie zostało zamordowane roczne dziecko, także niepełnosprawne.
"Confessio" to kryminalny debiut napisany przez prokurator, która codziennie spotyka się ze złem tego świata. Autorka pokazuje jak w rzeczywistości wygląda jej praca i czym się na co dzień zajmuje, a to tylko dodaje autentyzmu tej historii i potęguje nią zainteresowanie.
Życie prokurator nie jest łatwe, każdego dnia patrzy śmierci prosto w oczy i spotyka się z bólem oraz cierpieniem innych osób. Fabuła "Confessio" jest w szczególności trudna, ponieważ zamordowane zostaje niewinne dziecko, które nie jest jeszcze w stanie samemu się bronić. Zdane jest tak naprawdę na drugiego człowieka. Ciężko czytało mi się o śmierci niepełnosprawnego chłopca, a autorka nie szczędziła szczegółów. Były nawet momenty, że musiałam przerwać czytanie, aby dojść do siebie i pogodzić się z tym, co przed chwilą przeczytałam.
Prokurator Paulina była obarczona ogromną odpowiedzialnością, od niej tak naprawdę zależało, czy zabójca poniesie należytą karę. Podejrzanych tak naprawdę było wielu, choć w moim odczuciu od samego początku była nim jedna osoba, która dobrze grała na ludzkich emocjach.
Poruszająca także była rola Pauliny, która na co dzień była także samotną matką pięcioletniego Aleksa z autyzmem, który przez swoją chorobę był odrzucany i nierozumiany przez innych. Było widać ile ją to kosztuje, ale w jego wychowanie wkładała ogrom miłości, był dla niej wszystkim i mimo trudu nie poddawała się. Oczywiście miała również swoje gorsze dni i wątpliwości, ale wiedziała, że syn ma tylko ją i w pełni mu się oddawała. Była dla niego doskonałą matką, dlatego tymbardziej ciężko było jej patrzeć na śmierć innego bezbronnego dziecka i jej głównym celem była odnaleźć jego zabójcę. Polecam.
Paulina Wilczyńska pracuje w prokuratorze, ale również jest samotną matką pięcioletniego chłopca z autyzmem. Podczas jednego z dyżurów, zostaje wezwana do mieszkania, gdzie zostało zamordowane roczne dziecko, także niepełnosprawne.
"Confessio" to kryminalny debiut napisany przez prokurator, która codziennie spotyka się ze złem tego świata. Autorka pokazuje jak w...
Marianna jest malarką, której kariera się rozwija. Maciek jest podróżnikiem, kocha zwiedzać świat. Przyjaźnią się od lat, jednak w pewnym momencie los rozdziela ich drogi. Lata upływają, a ona wciąż o nim nie zapomniała.
"Róża wiatrów" niesie ze sobą wiele pięknych przesłań. To historia zarówno o przyjaźni jak i o utraconej miłości. To historia o odnajdywaniu siebie i pokazuje, że przeznaczenie prędzej, czy później każdego z nas odnajdzie. Nie zawsze jest ta odpowiednia chwila, ale jeżeli ktoś jest nam naprawdę przeznaczony to będziemy z nim choćby i za kilkanaście lat. Życie nie zawsze jest kolorowe, przyspaża wiele bólu i cierpienia, ale w końcu to wynagradza. Niestety, ale trzeba być cierpliwym i dać temu czas.
Autorka w swojej powieści zawarła sporo emocji, wzlotów i upadków. Pokazała jak wygląda życie w samotności, coś czego każdy z nas się obawia. Poruszyła również wiele ciekawych wątków, jednak uważam, że nie do końca zostały one rozwinięte, nie wszystko zostało wyjaśnione i tego mi niestety zabrakło. Mało w tym wszystkim również było Maćka, niezbyt wiele wiemy na jego temat, choć dla głównej bohaterki i fabuły ma ogromne znaczenie. Nie wiemy, co się działo z nim przez te wszystkie lata, co robił. Był i się zmył, a potem ponownie się pojawił nie wiadomo nawet skąd. Powieść Sary bardzo mi się spodobała mimo paru niedociągnięć, jednak warto się z nią zapoznać.
Marianna jest malarką, której kariera się rozwija. Maciek jest podróżnikiem, kocha zwiedzać świat. Przyjaźnią się od lat, jednak w pewnym momencie los rozdziela ich drogi. Lata upływają, a ona wciąż o nim nie zapomniała.
"Róża wiatrów" niesie ze sobą wiele pięknych przesłań. To historia zarówno o przyjaźni jak i o utraconej miłości. To historia o odnajdywaniu siebie i...
Evie sześć lat temu została znaleziona w domu, w którym dokonano morderstwo i nie wiadomo jak wiele czasu tam spędziła. Pewne jest tylko, że została skrzywdzona. Teraz jest agresywną nastolatką bez tożsamości, bezbłędnie rozpoznaje, kiedy ktoś kłamie.
Cyrus Haven pracuje jako policyjny psycholog. Zostaje zaangażowany do sprawy zamordowanej młodej mistrzyni łyżwiarstwa. Razem z talentem Evie ma szansę odkryć przerażającą prawdę na temat Jodie.
"Dobra dziewczyna, zła dziewczyna" to thriller psychologiczny, w którym autor dogłębnie przedstawia ludzką psychikę i wiele ciekawych spostrzeżeń na świat. Nasi główni bohaterowie to intrygujące postacie z traumatyczną przeszłością. Oboje wiele w życiu przeszli i ich pięczęć odbija się, aż do dziś. Cyrus, dzięki temu, że sam zmaga się z urazem i emocjami z nim związanym, jako jedyny jest w stanie zaprzyjaźnić się z Evie. Dziewczyna tylko jemu ufa i wierzy, że jest jeszcze dla niej nadzieja. Jej postać z pewnością zapada w pamięć, jest wyjątkowa. Jeszcze nie spotkałam się z osobą, której tożsamość jest dla wszystkich jedną wielką tajemnicą. Nie wiadomo jak ma naprawdę na imię, ile ma lat i skąd pochodzi. Z resztą nie wiele pamięta ze swojego dzieciństwa i nie ułatwia fakt, że nie chce o sobie mówić. Nie ukrywam, że sama jestem jej ciekawa i liczę, że przy kolejnych tomach poznamy całą prawdę o niej.
Mamy również wątek śmierci młodej dziewczyny Jodie, wschodzącej gwiazdy łyżwiarstwa, która w tajemniczych okolicznościach w brutalny sposób została zamordowana. Sprawa jest mocno skomplikowana, w szczególności, gdy na jaw wychodzą sekrety dziewczyny i wyraźnym okiem widać, że jej rodzina coś ukrywa i nie mówi całej prawdy. Podejrzanych jest wielu, jednak sprawca tylko jeden. To była ciężka do rozwiązania zagadka, ale Cyrus z pomocą Evie dał radę w końcu odkryć przerażającą prawdę, która wszystkich zaskoczyła. Policyjny psycholog dostrzegał znacznie więcej, niż policja i udowodnił, że znajduje się na odpowiednim miejscu.
Mam jedno ale, co do zwrotu akcji - dzieje się co prawda wiele, jednak jego tempo nie jest zawrotne przez co czytanie mi się trochę dłużyło.
Evie sześć lat temu została znaleziona w domu, w którym dokonano morderstwo i nie wiadomo jak wiele czasu tam spędziła. Pewne jest tylko, że została skrzywdzona. Teraz jest agresywną nastolatką bez tożsamości, bezbłędnie rozpoznaje, kiedy ktoś kłamie.
Cyrus Haven pracuje jako policyjny psycholog. Zostaje zaangażowany do sprawy zamordowanej młodej mistrzyni łyżwiarstwa....
Olivia wyrusza na luksusowy rejs statkiem na Antarktydę, gdzie ma się odbyć licytacja dzieł sztuki nieżyjącego już artysty, którym chłopak dziewczyny się opiekował. Statek wyrusza, a Aarona nigdzie nie ma i nie daje żadnych znaków życia. Olivia z każdym dniem jest coraz bardziej przerażona, w szczególności, gdy na pokładzie odnalezione zostają zwłoki.
"Słońce o północy" to drugi thriller jaki miałam okazję poznać, gdzie akcja rozgrywa się na statku, na zamkniętym morzu. Lubię motywy zamkniętych przestrzeni, jednak tu wszystko dzieje się powoli, do takiego stopnia, że połowa książki mnie wynudziła. Autorka skupiła się bardziej na opisywaniu krajobrazów zwiedzanych miejsc, co nie ukrywam, że były one pięknie przedstawione, ale trochę za dużo oraz na traumach i przeszłości głównej bohaterki Olivii. Dziewczyna marzyła, aby przeżyć taki rejs, jednak dawne przeżycia i obecna sytuacja sprawiły, że dziewczyna nie czuła się tam bezpiecznie. Martwiła się nie tylko o swojego chłopaka, ale również walczyła o przetrwanie. Sama wsród obcych ludzi, nie wiedziała komu tak naprawdę może ufać. Zbrodnie dokonane na statku, no cóż.. nie poruszyły mnie. Najbardziej zaintrygował mnie jednak Aaron i to co się z nim stało. Byłam ciekawa dlaczego zniknął w ostatniej chwili i się nie odzywa. W końcu to on był odpowiedzialny za licytację obrazów i zaprosił Olivię do wspólnej podróży. Miałam kilka swoich wyobrażeń i nawet niektóre były bliskie prawdy, więc finalnie nie byłam zaskoczona. Na koniec akcja przyśpieszyła, ale zrobiło się chaotycznie, co niezbyt mi się spodobało.
Olivia wyrusza na luksusowy rejs statkiem na Antarktydę, gdzie ma się odbyć licytacja dzieł sztuki nieżyjącego już artysty, którym chłopak dziewczyny się opiekował. Statek wyrusza, a Aarona nigdzie nie ma i nie daje żadnych znaków życia. Olivia z każdym dniem jest coraz bardziej przerażona, w szczególności, gdy na pokładzie odnalezione zostają zwłoki.
"Słońce o północy" to...
Camille zamienia się życiem ze swoją siostrą bliźniaczką Amber. Na co dzień jest pielęgniarką w Londynie, teraz ma się udać na staż lekarski do najlepszego szpitala w Seattle. W samolocie poznaje Michaela, który wkrótce okaże się jej mentorem na oddziale chirurgii.
"Dziewczyna ze stetoskopem" to krótki romans medyczny, który bardzo przypadł mi do gustu. Autorka w świetny sposób pokazuje jak wygląda życie lekarzy i jak ogromna leży na nich odpowiedzialność. W końcu nie tylko mają pomagać innym, ale również w ich rękach spoczywa ludzkie życie i dla nich w pełni się poświęcają. Polubiłam główną bohaterkę Camille, która była nie tylko doskonałą pielęgniarką, ale także lekarką. Doskonale poradziła sobie na nowym stanowisku, miała odpowiednią wiedzę i była w stanie pocieszyć swoich podopiecznych i o nich zadbać. Nie była przemądrzała, wręcz przeciwnie. Potrafiła się zaprzyjaźnić nawet z osobami, których powinna brać za rywali i ich wesprzeć. Uważam, że w przeciwieństwie do siostry, była odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku i muszę przyznać, że niestety takich ludzi brakuje. Nie każdy oddaje się swojej pracy z pasją, tak jak robiła to Camille. Było wyraźnie widać, że szpital to całe jej życie. Podobnie było z Michaelem, najlepszym chirurgiem. Ich relacja była urocza i w naturalny sposób poprowadzona, chociaż oczywiście nie mogło być pomiędzy nimi za kolorowo. Autorka wprowadziła również w swoją powieść humor i niespodziewane zwroty akcji, które sprawiły, że serce biło mi jak oszalałe.
Kamila Kur napisała naprawdę niesamowity debiut, na najwyższym poziomie. Widać, że zdaje sobie sprawę o czym pisze i nie leje wody, choć medycyna nie jest prostym tematem. Polecam 💜
Camille zamienia się życiem ze swoją siostrą bliźniaczką Amber. Na co dzień jest pielęgniarką w Londynie, teraz ma się udać na staż lekarski do najlepszego szpitala w Seattle. W samolocie poznaje Michaela, który wkrótce okaże się jej mentorem na oddziale chirurgii.
"Dziewczyna ze stetoskopem" to krótki romans medyczny, który bardzo przypadł mi do gustu. Autorka w świetny...
Piper od dziecka jest zakochana w najlepszym przyjacielu swojego brata, Lucasie Knighcie. Chłopak wraz z przyjaciółmi gra w hokeja i na pewno nie jest zainteresowany dziewczyną, jednak co chwilę swoją postawą pokazuje zupełnie co innego.
"Zasady gry" to romans, który miał naprawdę potencjał, jednak mam wrażenie, że nie został on w ogóle wykorzystany. Podobnych historii na rynku wydawniczych mamy wiele i to z pewnością lepszych. Tutaj dostajemy sporo wątków, które potraktowane są pobieżnie i zostają w połowie ucięte, autorka jakby o nich zapomniała i leci dalej. Wszystko dzieje się w błyskawicznym tempie, przez co książka traci na swojej autentyczności i emocji, które powinna nam dostarczyć. Na dodatek na temat głównego bohatera - Lucasa, nie jestem w stanie nic dobrego powiedzieć. Denerwował mnie jak mało kto. Niby już dorosły mężczyzna, a zachowywał się jak dziecko, które nie wie, czego chce. Jedno myślał, drugie mówił, a jeszcze trzecie robił i przy tym ranił bliskie mu osoby. Zachowanie Piper wcale nie było lepsze, niestety. Ciągle raniona przez chłopaka, nic tylko cały czas się za nim uganiała i wykorzystywała każdą możliwą sytuację, aby tylko być blisko niego. Ich relacja była naprawdę na niskim poziomie, nie przypominam sobie, żeby chociaż raz ze sobą normalnie porozmawiali jak dorośli ludzie i wyjaśnili zaistniałą sytuację.
Przykro mi, ale ciężko mi w tej historii odnaleść chociaż jeden plus. Książka na szczęście nie jest gruba, ale i tak zajęło mi jej przeczytanie znacznie więcej czasu, niż powinno.
Piper od dziecka jest zakochana w najlepszym przyjacielu swojego brata, Lucasie Knighcie. Chłopak wraz z przyjaciółmi gra w hokeja i na pewno nie jest zainteresowany dziewczyną, jednak co chwilę swoją postawą pokazuje zupełnie co innego.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Zasady gry" to romans, który miał naprawdę potencjał, jednak mam wrażenie, że nie został on w ogóle wykorzystany. Podobnych historii na...