Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Alice Lindstedt, zapalona dokumentalistka, decyduje się na stworzenie dokumentu o legendarnym szwedzkim mieście duchów. Zdeterminowana dziewczyna postanawia udać się do Silvertjarn — opuszczonej górniczej osady, w której wychowała się jej babcia — i bliżej przyjrzeć się nierozwiązanej sprawie sprzed sześćdziesięciu lat. To właśnie tam w sierpniu 1959 roku wszyscy mieszkańcy przepadli bez wieści. Dokąd się udali? Dlaczego tak nagle opuścili swoje domy? I najważniejsze — co musiało się wydarzyć, aby dziewięćset osób w pośpiechu porzuciło dorobek życia?

Alice wraz z niewielką ekipą postanawia rozwikłać tajemniczą sprawę. Zamierza spędzić pięć dni w odizolowanej od świata osadzie i odnaleźć przyczynę zaginięcia setek osób. 

Wkrótce okazuje się, że przeszłość nie daje o sobie tak łatwo zapomnieć. Ekipa przyjaciół szybko orientuje się, że emocjonująca przygoda wkrótce może zmienić się w walkę o przetrwanie. 

Uwielbiam historie o opuszczonych posiadłościach i tajemnicach kryjących się wewnątrz murów. Czuję satysfakcję, gdy bohaterowie powoli odkrywają kolejne elementy układanki i łączą porozrzucane wątki w jedną całość. Po "Osadę” sięgnęłam bez wahania, licząc na angażującą rozrywkę. Zaciekawił mnie motyw miasteczka, z którego w niewyjaśnionych okolicznościach nagle znikają wszyscy mieszkańcy. Taka historia daje naprawdę ogromne pole do popisu. Liczyłam, że otrzymam rozwiązanie, które wbije mnie w fotel i nie da o sobie zapomnieć przez kilka kolejnych dni. 

Autorka świetnie przedstawiła opuszczoną osadę, w której natura powoli, lecz sukcesywnie odzyskuje władzę. Silvertjarn jawi się jako urokliwe, niegdyś zadbane miasteczko, które przez kolejne dekady zostało skazane na zapomnienie i degradację. Szczegółowe opisy opuszczonych domów, szkoły czy kościoła nadają historii odpowiedniego klimatu. Czuć tajemnicę, niepokój i zdezorientowanie. Stworzenie tak wciągającego otoczenia zasługuje na spore uznanie, a autorce naprawdę się to udało. 

Choć sam pomysł na fabułę i towarzyszący jej nastrój przekonał mnie do siebie w stu procentach, to szkic bohaterów pozostawia wiele do życzenia. Ani jedna z postaci nie wyróżnia się niczym szczególnym. Mam wrażenie, że piątka bohaterów została zaledwie zarysowana i to stanowi poważny problem. Bez bliższego poznania postaci trudno którejś z nich kibicować lub choćby przejąć się jej losem.

Irracjonalne decyzje dokonywane przez bohaterów zaczynają po czasie irytować. Dorośli ludzie nie ignorują przecież poważnych oznak niebezpieczeństwa. Zwłaszcza w miejscu budzącym szereg wątpliwości. 

Uważam, że “Osada” wnosi coś świeżego i ciekawego. Nie mogłam oderwać się od fabuły i z zainteresowaniem podążałam śladem bohaterów. Historia z przeszłości moim zdaniem jest bardziej angażująca i niepokojąca, ale wydarzenia z teraźniejszości też jak najbardziej się bronią. Ogólnie wychodzi z tego całkiem dobra rozrywka.

Alice Lindstedt, zapalona dokumentalistka, decyduje się na stworzenie dokumentu o legendarnym szwedzkim mieście duchów. Zdeterminowana dziewczyna postanawia udać się do Silvertjarn — opuszczonej górniczej osady, w której wychowała się jej babcia — i bliżej przyjrzeć się nierozwiązanej sprawie sprzed sześćdziesięciu lat. To właśnie tam w sierpniu 1959 roku wszyscy mieszkańcy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dwudziestodziewięcioletniej Mirandzie Wood postawione zostały poważne zarzuty — zabójstwo Richarda Tremaina, bajecznie bogatego właściciela redakcji. Młoda kobieta usiłuje przekonać wszystkich do swojej niewinności. Niestety wszystko świadczy przeciwko niej. W końcu były kochanek został znaleziony w jej łóżku. Mało tego - został zadźgany jej nożem. Czy mając na uwadze takie fakty, trzeba dodać coś jeszcze?

Miranda nie przyznaje się do winy i decyduje się na własną rękę przeprowadzić małe śledztwo. Nieoczekiwanie z pomocą rusza jej Chase Treiman — młodszy brat Richarda. Mężczyzna pragnie odkryć prawdę i wsadzić bezdusznego mordercę za kratki. Rozpoczyna się wyścig z czasem. W cieniu bowiem czai się ktoś, kto wyraźnie nie życzy sobie, aby prawda wyszła na jaw. I w tym celu nie cofnie się przed niczym. 

Spodobał mi się koncept fabuły. Mamy bohaterkę, której trudno dowieść swojej niewinności. Wszystkie fakty świadczą przeciwko niej, co nie ułatwia sprawy. Miranda stara się robić wszystko, aby odkryć prawdziwego mordercę ekskochanka i oczyścić swoje imię. 

Mam pewien problem z główną bohaterką. Wydaje się dość naiwną i łatwowierną osobą — taką, którą bardzo łatwo owinąć sobie wokół palca. Miranda nie budziła też we mnie żadnych większych emocji. Ot, po prostu jest to płaska postać pozbawiona charakteru i własnego zdania. Podobnie jest z resztą drugoplanowych bohaterów, którzy stapiają się w jedno tło.

Sama historia nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle powieści kryminalnych. Opiera się na znanych schematach i bazuje na standardowej kreacji bohaterów. Jednocześnie jest poprowadzona w prosty i przyjemny sposób, dzięki czemu samą książkę pochłania się błyskawicznie. Myślę, że jako rozrywka sprawdzi się bardzo dobrze. Nawet jeśli brakuje tutaj powiewu świeżości. 

Dwudziestodziewięcioletniej Mirandzie Wood postawione zostały poważne zarzuty — zabójstwo Richarda Tremaina, bajecznie bogatego właściciela redakcji. Młoda kobieta usiłuje przekonać wszystkich do swojej niewinności. Niestety wszystko świadczy przeciwko niej. W końcu były kochanek został znaleziony w jej łóżku. Mało tego - został zadźgany jej nożem. Czy mając na uwadze takie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kapitan Hastings korzysta z zaproszenia dawnego przyjaciela i udaje się do wiejskiej rezydencji Styles Court, aby spędzić tam urlop. Wkrótce okazuje się, że między domownikami panuje napięta atmosfera. A wszystko to za sprawą dziwnego i tajemniczego Alfreda Inglethropa. Mężczyzna niedawno został mężem seniorki rodu, Emilii Cavendish, i wszystko wskazuje na to, że to jemu będzie przysługiwać prawo do objęcia posiadłości. 

Wkrótce sprawdzają się przeczucia domowników — starsza pani zostaje otruta. Rozpoczyna się śledztwo. Rodzina jest przekonana, że za śmiercią seniorki stoi nie kto inny jak Alfred Inglethrop. Trzeba tylko znaleźć odpowiednie dowody. 
Na scenę wkracza dawny przyjaciel Hastingsa. Niski, jajogłowy Belg oferuje swoją pomoc w rozwiązaniu skomplikowanej sprawy. Herkules Poirot, światowej sławy detektyw, bacznie przygląda się miejscu zbrodni oraz mieszkańcom Styles Court. Okazuje się, że cała sprawa jest mocno skomplikowana, a liczba podejrzanych gwałtownie wzrasta. Aby wskazać sprawcę, Poirot będzie musiał wykazać się nie tylko bystrym spojrzeniem, ale całą swoją wiedzą i intuicją. 

"Tajemnicza historia w Styles" to pierwsza powieść detektywistyczna Agathy Christie i jednocześnie początek cyklu z Herkulesem Poirotem w roli głównej. Uwielbiam postać nietuzinkowego belgijskiego detektywa i cieszę się, że wreszcie miałam okazję zapoznać się z pierwszą historią z jego udziałem. 

Sprawa morderstwa jak zawsze jest złożona i mocno skomplikowana. Liczne, pozornie nic nieznaczące poszlaki, potrafią skutecznie wyprowadzić w pole. Agatha Christie wodzi czytelnika za nos niemal do samego końca. A rozwiązanie intrygi jest jak równie nieoczekiwane, co genialne. Herkules Poirot świetnie łączy ze sobą wszystkie kropki i przedstawia rozwiązanie niemal nierealne. Dobra robota i świetna rozrywka!  

Kapitan Hastings korzysta z zaproszenia dawnego przyjaciela i udaje się do wiejskiej rezydencji Styles Court, aby spędzić tam urlop. Wkrótce okazuje się, że między domownikami panuje napięta atmosfera. A wszystko to za sprawą dziwnego i tajemniczego Alfreda Inglethropa. Mężczyzna niedawno został mężem seniorki rodu, Emilii Cavendish, i wszystko wskazuje na to, że to jemu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Aby uratować dziecko, rodzic jest w stanie zrobić wszystko. Choćby miało oznaczać to zejście do samego piekła... 

Wielki, drewniany dom w Ludlow wydaje się spełnieniem marzeń rodziny Creedów. Piękna posiadłość, okolica zapierająca dech w piersi i życzliwe sąsiedztwo — czyż potrzeba czegoś więcej do pełni szczęścia? Okazuje się, że pozory mogą mylić. A to, co wydaje się szczęśliwym zbiegiem okoliczności, szybko może obrócić się w prawdziwy koszmar. I to taki, z którego nie w żadnym wypadku nie da się obudzić.

Louis wraz z żoną, dwójką dzieci i domowym kocurem przybywają do Ludlow, aby rozpocząć nowy rozdział w życiu. Wszystko zmierza w dobrym kierunku, a rodzina Creedów zaczyna doceniać swoje miejsce zamieszkania. Piękne lasy, malownicze widoki i ogromne łąki dodają okolicy uroku. Tylko jeden obszar może budzić pewne zastrzeżenia i wątpliwości — Cmętarz Zwieżąt, położony dość blisko posiadłości.  To właśnie w nim okoliczne dzieciaki od wielu pokoleń chowały swoich domowych pupili. Miejsce równie intrygujące co wywołujące niepokój. Przesycone magią, tajemnicą i... mrokiem. Jednocześnie święte i przeklęte... I oczywiście potwornie niebezpieczne. 

Książka porusza ważny temat lęku przed bezpowrotną stratą bliskich. Opowiada też o cienkiej granicy między życiem a śmiercią. Granicy, której przenigdy nie powinno się przekraczać, ponieważ od pewnych decyzji nie ma już odwrotu. Myślę, że Stephen King przedstawił świetny rys psychologiczny głównych bohaterów. Każdy z nich radzi sobie ze stratą na swój sposób i dokonuje własnych decyzji — czasem trafnych, a czasem zupełnie odklejonych od rzeczywistości. 

Historia budzi niepokój i powoduje obrzydzenie. Dzięki obszernym opisom można łatwo wczuć się w daną sytuację i spojrzeć na świat oczami bohaterów. Co ciekawe, King nie zaznacza, co jest dobrym postępowaniem a co złym. Ukazuje zamiast tego różne punkty widzenia i pozwala przyjrzeć się konsekwencjom samolubnych, irracjonalnych czynów. Dzięki temu sami możemy wysnuć własne wnioski. 

Myślę, że "Cmętarz Zwieżąt" idealnie wpasowuje się w typową powieść grozy. Nie ma tutaj mnóstwa potworów czy czyhających za każdym rogiem zagrożeń, a mimo to atmosfera bazuje na niepokoju i tajemniczości. Nie brak tutaj niebezpieczeństw oraz niewytłumaczalnych zjawisk, choć są one raczej tłem całej historii, a nie jej podstawą. Książka sprawdzi się dla osób lubiących dreszczyk emocji, jak i dla tych spragnionych głębszych, poważniejszych rozważań o stracie i przemijaniu. 

Aby uratować dziecko, rodzic jest w stanie zrobić wszystko. Choćby miało oznaczać to zejście do samego piekła... 

Wielki, drewniany dom w Ludlow wydaje się spełnieniem marzeń rodziny Creedów. Piękna posiadłość, okolica zapierająca dech w piersi i życzliwe sąsiedztwo — czyż potrzeba czegoś więcej do pełni szczęścia? Okazuje się, że pozory mogą mylić. A to, co wydaje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cudowna, ciepła i wzruszająca historia. Jedna z najpiękniejszych książek, które czytałam! 

Historia rudowłosej sierotki jest pełna wzruszeń, pięknych momentów i uniwersalnych nauk o życiu.  Uwielbiam postać Ani Shirley. Ta nietuzinkowa i niezwykle interesująca osóbka, obdarzona bujną wyobraźnią i wrodzonym optymizmem, wnosi ze sobą tyle radości i ciepła. Jest nie tylko bujającą w obłokach nastolatką, ale też dorastającą kobietą - pełną marzeń, ambicji i niesłabnącej determinacji. 

Jestem zachwycona opisami przyrody stworzonymi przez Lucy Maud Montgomery. Autorka przedstawiła Avonlea w taki sposób, że natychmiast chciałam się tam przenieść i na własne oczy zobaczyć Jezioro Lśniących Wód, Aleję Zakochanych, Ścieżkę Brzóz czy budzący wiele emocji Las Duchów.
Dzięki nadanym przez Anię nazwom wszystkie te na pozór zwyczaje miejsca zyskały miano prawdziwych dzieł sztuki. Każdy, nawet najmniejszy kwiat, w oczach błyskotliwej Ani stawał się najpiękniejszym darem natury. 
I choć sama nie przepadam za rozwleczonymi fragmentami opisującymi każdy skrawek otoczenia, to w "Ani z Zielonego Wzgórza" nie mogłam doczekać się kolejnych, niesamowitych opisów przyrody.
Coś niesamowitego i wartego zapoznania :)

Cudowna, ciepła i wzruszająca historia. Jedna z najpiękniejszych książek, które czytałam! 

Historia rudowłosej sierotki jest pełna wzruszeń, pięknych momentów i uniwersalnych nauk o życiu.  Uwielbiam postać Ani Shirley. Ta nietuzinkowa i niezwykle interesująca osóbka, obdarzona bujną wyobraźnią i wrodzonym optymizmem, wnosi ze sobą tyle radości i ciepła. Jest nie tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dziewiętnastoletnia Feyre wiedzie niełatwe życie. Robi wszystko, co w swojej mocy, aby zapewnić starszym siostrom i niezdolnemu do pracy ojcu wyżywienie oraz dach nad głową. Dziewczyna każdego dnia, niezależnie od pogody, zmęczenia czy uczucia głodu, wyrusza na polowanie. Tylko w ten sposób jest w stanie dotrzymać obietnicy, którą przed ośmioma laty złożyła umierającej matce. 

Jest sroga zima. Coraz mniej zwierzyny kręci się w okolicach ludzkich osad. Zdesperowana i przeraźliwie głodna Feyre zapuszcza się więc w głąb lasu, podchodząc w stronę magicznego muru oddzielającego ludzki świat od Prythianu. Magiczna kraina zamieszkana przez piękne i potężne faerie jest śmiertelnie niebezpiecznym miejscem. To właśnie w niej mieszkają czarodziejskie istoty, które przed wiekami rządziły całym światem, czyniły z ludzi niewolników lub mordowały dla zabawy. 

Feyre darzy ogromną nienawiścią każdą wzmiankę o magicznej krainie i jej nieśmiertelnych mieszkańcach. Dziewczyna zdaje sobie sprawę jak bardzo kruchy jest pokój zawarty między ludźmi a fearie. Dlatego podczas polowania ostrożnie wypatruje jakichkolwiek śladów magii. Kiedy na jej drodze staje ogromny wilk Feyre szybko podejmuje decyzję. Nie wie, że tak naprawdę pozbawiła życia jednego z fae. A za taki czyn przyjdzie jej srogo zapłacić.

Kiedy do chaty przybywa bestia, Feyre wie, że jest zgubiona. Pochodzący z Wysokiego Rodu Tamlin domaga się zadośćuczynienia za śmierć przyjaciela. Proponuje zszokowanej dziewczynie układ - albo ta zginie, albo uda się do Prythianu, gdzie zostanie do swojej śmierci. Młoda łowczyni decyduje się wyruszyć do świata fearie i zamieszkać na Dworze Wiosny.

Bardzo podoba mi się pomysł zaczerpnięcia motywu ze znanej baśni o "Pięknej i Bestii". Mam sentyment do tamtej klasycznej wersji, więc byłam bardzo ciekawa, jak Sarah J. Maas poradzi sobie z umieszczeniem bohaterów w świecie fae. Wyszło naprawdę dobrze — Prythian jest krainą zdecydowanie wartą bliższego poznania. Szczególnie podoba mi się podzielenie świata fae według poszczególnych pór roku i pór dnia. Jest to genialne w swojej prostocie, a jednocześnie intrygujące. Dwór Wiosny jest przedstawiony w taki sposób, że sama chciałabym się w nim znaleźć :) 

Lubię postaci dwóch Fea Wysokiego Rodu - Tamlina i Luciena. Szczególnie rudowłosy dyplomata przypadł mi do gustu. Jego rozwaga, złośliwość i poczucie humoru sprawiało, że cała gęsta atmosfera od razu się rozluźniała. 

Mam mały problem z główną bohaterką. Z jednej strony jestem w stanie zrozumieć lub chociaż wytłumaczyć część jej występków czy lekkomyślnych zachować. Ale niektóre kwestie, przerabiane przez dziesiątki razy, zaczynały mnie nużyć i frustrować. Czasami miałam ochotę porządnie potrząsnąć bohaterką, która w kółko powtarzała te same zdania. Choć koniec końców Feyre wypada i tak zaskakująco dobrze w moich oczach :) Mam nadzieję, że bohaterka przejdzie jeszcze jakąś konkretną przemianę i jej postać tylko na tym zyska. 

Podsumowując - mamy ciekawy i barwny świat fae, intrygujących i dość wyrazistych bohaterów oraz mnóstwo ciekawych wydarzeń. Myślę, że spokojnie można zagłębić się w lekturze i spędzić z nią miło czas :)

Dziewiętnastoletnia Feyre wiedzie niełatwe życie. Robi wszystko, co w swojej mocy, aby zapewnić starszym siostrom i niezdolnemu do pracy ojcu wyżywienie oraz dach nad głową. Dziewczyna każdego dnia, niezależnie od pogody, zmęczenia czy uczucia głodu, wyrusza na polowanie. Tylko w ten sposób jest w stanie dotrzymać obietnicy, którą przed ośmioma laty złożyła umierającej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Charlie Jordan wie, że nie wytrzyma kolejnego dnia na Uniwersytecie Olyphant. Od zabójstwa Maddy każdy kolejny dzień naznaczony jest rozpaczą, żalem i męczącymi wyrzutami sumienia. Charlie nie może znieść myśli o tym, że w pewnym stopniu przyczyniła się do zabójstwa najlepszej przyjaciółki. Że niechcący ułatwiła Kampusowemu Zabójcy zadanie. Zrozpaczona dziewczyna jest pewna, że demony przeszłości wciąż będą ją prześladować. 

Studentka postanawia jak najszybciej uciec w rodzinne strony i nigdy nie wracać do miejsca, w którym straciła przyjaciółkę. Przypadkiem natrafia na Josha, który oferuje pomoc z transportem. I choć oboje nigdy wcześniej się nie spotkali, decydują się na wspólną podróż w stronę Ohio. Charlie wie, że wspólna wyprawa z nieznajomym może się źle skończyć. A zwłaszcza teraz, gdy Kampusowy Zabójca wciąż przebywa na wolności. 
Ale dziewczyna nie widzi innego wyjścia. Jeśli chce jak najszybciej uciec od przeszłości musi zaufać nieznajomemu. 

W trakcie drogi Charlie ogarniają wątpliwości. Josh wydaje się mężczyzną skrywającym wiele mrocznych tajemnic. Z każdym kolejnym zamienionym zdaniem studentka coraz bardziej podejrzewa, że Josh nie jest tym, za kogo się podaje. Czyżby Charlie z własnej woli podróżowała z niebezpiecznym mordercą? Czyżby czekał ją taki sam koniec, jaki spotkał Maddy? 

Wcześniejsza książka autora, "Wróć przed zmrokiem" oczarowała mnie na tyle, że z entuzjazmem sięgnęłam po "Tylko przetrwaj noc". Miałam dość wysokie oczekiwania, którym niestety ta historia nie do końca sprostała. Przez pierwszą połowę książki śledziłam fabułę z umiarkowanym zainteresowaniem — ani bohaterowie mnie nie przyciągali, ani klimat (który przecież miał zbudować całe niezbędne napięcie). Dopiero następne rozdziały sprawiły, że zaczęłam uważniej przyglądać się wątkom i z napięciem wyczekiwałam następnych rozdziałów.

Pierwszego zwrotu akcji naprawdę się nie spodziewałam, dzięki czemu cała historia sporo zyskała. Niestety samo zakończenie i odkrycie zabójcy było przewidywalne i jakieś takie nijakie. Ktoś, kto przeczytał kilka thrillerów w swoim życiu łatwo odgadnie, kto jest tym złym bohaterem i jakie motywy nim kierują. 

Charlie Jordan wie, że nie wytrzyma kolejnego dnia na Uniwersytecie Olyphant. Od zabójstwa Maddy każdy kolejny dzień naznaczony jest rozpaczą, żalem i męczącymi wyrzutami sumienia. Charlie nie może znieść myśli o tym, że w pewnym stopniu przyczyniła się do zabójstwa najlepszej przyjaciółki. Że niechcący ułatwiła Kampusowemu Zabójcy zadanie. Zrozpaczona dziewczyna jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Mała Księżniczka" to jedna z tych książek, która pozostawia po sobie ciepłe wspomnienia i wnosi wiele radości. Choć sama historia jest prosta, nieco wyidealizowana i dość przewidywalna to nie można odmówić jej pięknego przesłania, niejednokrotnie ukrytego między wierszami. Podczas czytania bawiłam się świetnie, a każdy kolejny rozdział przyciągał mnie coraz bardziej.

Myślę, że historia małej Sary Crewe jest idealną opcją na jesienne/zimowe wieczory - otula niczym puchaty kocyk i wnosi wiele ciepła :) 

"Mała Księżniczka" to jedna z tych książek, która pozostawia po sobie ciepłe wspomnienia i wnosi wiele radości. Choć sama historia jest prosta, nieco wyidealizowana i dość przewidywalna to nie można odmówić jej pięknego przesłania, niejednokrotnie ukrytego między wierszami. Podczas czytania bawiłam się świetnie, a każdy kolejny rozdział przyciągał mnie coraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Allhallows Hall z pewnością w pełni zasłużyło na miano "nawiedzonego domu". Ogromna, zaniedbana rezydencja od lat budziła nie tylko wstręt, ale przede wszystkim przerażenie wśród lokalnej społeczności. Miejscowe legendy i niewyjaśnione zdarzenia sprawiały, że niewielu śmiałków odważyło się postawić stopę na mrocznych i złowieszczych wrzosowiskach. 

Przed wieloma laty rodzeństwo Russell wyprowadziło się z Allhallows Hall, aby rozpocząć życie z dala od domu przepełnionego strachem, smutkiem i grozą. Teraz — po śmierci ojca, emerytowanego naczelnika więzienia - Rob, Martin i Grace niechętnie wracają do podupadającej posiadłości, aby poznać ostatnią wolę Herberta Russella. Treść testamentu szokuje wszystkich. 

Atmosfera z każdą kolejną godziną staje się coraz bardziej napięta. Allhallows Hall przepełnione jest dziwną, nieprzyjemną energią, od której włos jeży się na głowie. Kiedy rodzeństwo zgodnie decyduje się raz na zawsze opuścić przeklętą rezydencję, znika pięcioletni Timmy - wnuk Herberta i przyszły właściciel majątku. Rozpoczynają się gorączkowe poszukiwania. Jakim cudem pięciolatek mógł przepaść bez śladu? Co tak naprawdę czai się w murach posiadłości? Czyżby miejscowe opowieści o okrutnych demonach zawierały w sobie ziarnko prawdy? 

"Dom stu szeptów" od razu przykuł moją uwagę. Uwielbiam opowieści o nawiedzonych domach i dlatego szybko zabrałam się za czytanie. Początek był naprawdę obiecujący. Skrzypiące podłogi, tajemnicze szepty, dziwne hałasy - te wszystkie elementy tworzyły atmosferę grozy i niepokoju. Niestety im dalej, tym bardziej monotonnie. Autor ciągle powtarza takie same zabiegi, przez co cierpi tempo całej historii. Już po połowie książka zaczęła mnie nużyć i denerwować (bo ileż można czytać w kółko o tym samym!).  

Najbardziej zawiodłam się na zakończeniu. Przez ponad 300 stron mamy do czynienia z nieznanym, lecz potężnym złem, czyhającym w murach posiadłości, żeby pod koniec po prostu pozbyć się go w bzdurny i nieprawdopodobny sposób. Samo rozwiązanie sprawy jest nieangażujące i przede wszystkim nużące. Nastawiłam się na klimatyczną powieść grozy, a dostałam średnio ciekawą, wtórną historię z kiepskim zakończeniem, dość bezbarwnymi postaciami i nijaką atmosferą. I tak zamiast zachwytu jest lekkie rozczarowanie.

Allhallows Hall z pewnością w pełni zasłużyło na miano "nawiedzonego domu". Ogromna, zaniedbana rezydencja od lat budziła nie tylko wstręt, ale przede wszystkim przerażenie wśród lokalnej społeczności. Miejscowe legendy i niewyjaśnione zdarzenia sprawiały, że niewielu śmiałków odważyło się postawić stopę na mrocznych i złowieszczych wrzosowiskach. 

Przed wieloma laty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy szanowany zegarmistrz i zapalony wynalazca zarządza przeprowadzkę w nieznane, rodzina Carverów nie jest zachwycona tą nagłą decyzją. Zwłaszcza trzynastoletni Max ubolewa nad tym, że będzie musiał opuścić ukochany dom i zamieszkać w małej rybackiej osadzie położonej u wybrzeży Atlantyku.

Dom, do którego przeprowadzają się Carverowie, wydaje się prawdziwą perłą. Trudno się temu dziwić – w końcu niegdyś posiadłość należała do szanowanego i zamożnego londyńskiego chirurga – Richarda Fleischmanna oraz jego uroczej małżonki.  Niestety już po kilku godzinach spędzonych w nowym domu Max nie może pozbyć się dziwnego przeczucia, że wkrótce wydarzy się coś złego. Chłopiec coraz częściej zauważa, że w jego otoczeniu dzieją się naprawdę dziwne i niepokojące rzeczy. A wisienką na torcie jest dziwny i nieco mroczny ogród, w którym ustawione są posągi artystów cyrkowych. A wśród nich posąg upiornego klauna, który zmienia swoje położenie…

„Książę Mgły” jest jedną z tych historii, które równocześnie wywołały u mnie zaciekawienie i wniosły sporą dawkę niepokoju. Uwielbiam intrygujące, mroczne wątki, poczucie rosnącego napięcia i właśnie tym kupiła mnie ta książka. Nie brakuje tutaj również mrożących krew w żyłach miejskich legend, obecności czarnej magii i czyhających na każdym rogu niebezpieczeństw.

Nie chciałam przerywać czytania, a jednocześnie nie mogłam znieść myśli o nadchodzącym, nieuniknionym finale. Polubiłam głównych bohaterów i szczerze im kibicowałam. Wnieśli do historii mnóstwo młodzieńczego wigoru, odwagi i determinacji godnej pozazdroszczenia.

Słyszałam, że „Książę Mgły” jest specyficzną historią i zdecydowanie się z tym zgadzam. Myślę, że część czytelników całkowicie „odbije się” od tej książki i uzna ją za zbyt pokręconą, dziwną i nieciekawą. Natomiast ja jestem naprawdę oczarowana zdolnościami autora i chętnie sięgnę po jego kolejne powieści :)

Kiedy szanowany zegarmistrz i zapalony wynalazca zarządza przeprowadzkę w nieznane, rodzina Carverów nie jest zachwycona tą nagłą decyzją. Zwłaszcza trzynastoletni Max ubolewa nad tym, że będzie musiał opuścić ukochany dom i zamieszkać w małej rybackiej osadzie położonej u wybrzeży Atlantyku.

Dom, do którego przeprowadzają się Carverowie, wydaje się prawdziwą perłą. Trudno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trzydziestosześcioletnia Imogen Reid po wielu latach życia w Londynie z wielką niechęcią wraca do swojego rodzinnego miasteczka. Okazuje się, że w ciągu dwudziestu lat Lichota niewiele się zmieniła – wciąż panuje tutaj dziwna, nieco klaustrofobiczna atmosfera a ludzie nadal kierują się dziwnymi przesądami i uprzedzeniami.

Imogen rozpoczyna nowy rozdział w życiu i podejmuje się pracy w instytucji szerzącej pomoc psychologiczną w szkołach. Doświadczona pani psycholog od razu dostaje niełatwy orzech do zgryzienia. Pod jej opiekę trafia Ellie Atkinson — dziewczynka uznana przez mieszkańców za czarownicę. Jedenastolatka cudem uniknęła śmierci w pożarze, w którym zginęli jej rodzice i brat. Od tamtej pory Ellie musi mierzyć się z wrogością nie tylko ze strony swoich rówieśników, ale również nauczycieli i większości dorosłych. Nikt nie chce mieć do czynienia z niebezpiecznym dzieckiem. Podejrzenia ciągle się gromadzą a wrogość mieszkańców jest wręcz namacalna. Imogen musi dotrzeć do sedna sprawy. Czyżby jedenastolatka naprawdę mogła być mściwą czarownicą? Przecież takie oskarżenia są absurdalne! Ale czy na pewno Ellie jest takim niewiniątkiem na jakie się kreuje? I dlaczego wszyscy, którzy nadepnęli jej na odcisk, zostali srodze ukarani?

Wciągnęłam się w tę historię niemal od początku. Przede wszystkim dałam się oczarować klimatowi – nie brakuje tutaj mrocznych tajemnic, momentów niepewności i chwil prawdziwej grozy. Postać Ellie została świetnie wykreowana. Coś w tej dziewczynce mnie intrygowało i przerażało jednocześnie. Taka mieszanka sprawiała, że z rosnącym zaciekawieniem zagłębiałam się w kolejne rozdziały. Chciałam dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest Ellie i co dzieje się w jej umyśle. Starałam się przewidzieć jej następny ruch. Zrozumieć jej tok myślenia. A to wcale nie było takie łatwe.

Druga postać pierwszoplanowa, Imogen, niespecjalnie zdobyła moją sympatię. To jedna z tych kobiet, które najpierw robią a potem dopiero myślą, analizują i przeżywają. Jak na super inteligentną panią psycholog, Imogen czasami zachowywała się  nieracjonalnie i  to chyba najbardziej przeszkadzało mi podczas czytania. O wiele przyjemniej śledziło mi się historię z perspektywy jedenastoletniej dziewczynki niż dojrzałej kobiety.

Samo zakończenie z pewnością zostało dokładnie przemyślane i zaplanowane. Autorka umiejętnie domknęła wszystkie najważniejsze wątki, tworząc spójną i ciekawą całość. Im bliżej zakończenia książki, tym więcej spraw nabrało sensu. Cieszę się, że sama końcówka nie była przesłodzona, ale wniosła niepokój i trochę mroku. Jak dla mnie jest to ogromny plus i świetne zwieńczenie historii.

Trzydziestosześcioletnia Imogen Reid po wielu latach życia w Londynie z wielką niechęcią wraca do swojego rodzinnego miasteczka. Okazuje się, że w ciągu dwudziestu lat Lichota niewiele się zmieniła – wciąż panuje tutaj dziwna, nieco klaustrofobiczna atmosfera a ludzie nadal kierują się dziwnymi przesądami i uprzedzeniami.

Imogen rozpoczyna nowy rozdział w życiu i podejmuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czy dziecko z natury może być złe?

Po wielu latach spędzonych w Ameryce Beth wraz z mężem i dwoma córkami wraca na stałe do Australii. Przeprowadzka na drugi koniec świata wydaje się szansą na rozpoczęcie nowego rozdziału. I choć Beth i Dan są podekscytowani powrotem do ojczyzny, to Lucy i Charlotte (a zwłaszcza ona) nie są zachwycone nagłą decyzją rodziców. Na szczęście nastolatki szybko przyzwyczajają się do nowego życia, szkoły i rówieśników.

Sielanka nie trwa jednak zbyt długo. Kiedy okazuje się, że jedna z rówieśniczek Charlotte usiłowała odebrać sobie życie, na jaw wychodzą szokujące informacje. Jedenastoletnią Charlie czekają poważne oskarżenia – ponoć to właśnie ona była jednym z największych agresorów, nękających bezbronną i przerażoną Sophie.

Dziewczynka nie chce przyznać się do winy i odcina się od tematu. Beth nie wie, jak ma dotrzeć do własnej córki. Czyżby jej ukochane dziecko mogło umyślnie doprowadzić do tragedii? Ale przecież to niemożliwe. Jedenastolatka nie może być zła z natury. A w dodatku Charlie nigdy nie sprawiała większych kłopotów, prawda?

Mam mieszane uczucia w stosunku do tej książki. Na pewno podoba mi się to, że autorka porusza temat nękania oraz cyberprzemocy. Są to bardzo ważne i aktualne problemy, którym warto bliżej się przyjrzeć. Zwłaszcza teraz, kiedy w dobie social mediów coraz trudniej uchronić się przez wszechobecnym hejtem, anonimowymi obelgami czy kąśliwymi uwagami.

Okropne jest to, że tak łatwo jest zniszczyć czyjeś życie. Wystarczy zaledwie kilka niemiłych słów, znaczących gestów i wrednych zachowań, aby całkowicie podkopać pewność siebie i sprawić przykrość drugiej osobie. A jeśli nękanie przeniesie się do wirtualnej rzeczywistości może być jeszcze gorzej – w końcu, jeśli coś raz znalazło się w sieci to nigdy z niej nie zniknie. Ta historia może być cenną lekcją dla rodziców – w końcu podobne przypadki naprawdę dzieją się na świecie.

Jakoś nie przekonała mnie narracja. Chyba osobiście wolałabym poznawać historię z perspektywy bohaterów, a nie tylko być obserwatorem. W dodatku, ku mojemu zaskoczeniu, nie zżyłam się z żadną z postaci – wszystkie zlewały mi się w jedną i praktycznie się od siebie nie różniły. Przez to, że bohaterowie średnio mnie interesowali, książka momentami strasznie mi się dłużyła. Czegoś mi po prostu zabrakło.

Podsumowując – pomysł i przesłanie bardzo ciekawe, ale samo wykonanie do mnie nie przemawia. Myślę, że to nie była książka dla mnie, choć nie odmawiam jej tego, że porusza ważne tematy.

Czy dziecko z natury może być złe?

Po wielu latach spędzonych w Ameryce Beth wraz z mężem i dwoma córkami wraca na stałe do Australii. Przeprowadzka na drugi koniec świata wydaje się szansą na rozpoczęcie nowego rozdziału. I choć Beth i Dan są podekscytowani powrotem do ojczyzny, to Lucy i Charlotte (a zwłaszcza ona) nie są zachwycone nagłą decyzją rodziców. Na szczęście...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dawno nie siedziałam jak na szpilkach podczas czytania książki. Jest tutaj wszystko to, co lubię w horrorach – rosnące napięcie, wyraziści bohaterowie oraz zagrożenie, o którym niewiele wiadomo. Od razu wciągnęłam się w mrożącą krew w żyłach historię i z każdym kolejnym rozdziałem coraz mocniej kibicowałam garstce ocalałych.

COŚ nagle pojawiło się na świecie i w jednej chwili przewróciło go do góry nogami. Wystarczy jedno spojrzenie na tajemnicze istoty, aby marzyć o popełnieniu samobójstwa. Świat jest w rozsypce. Ludzie masowo giną w okropnych okolicznościach. Nie można nikomu ufać. Nie można na nikogo patrzeć. Nigdy.

Ciężarna Malorie przeżywa prawdziwy koszmar. Świat pogrąża się w coraz większym chaosie. Brakuje jedzenia, leków, wody i informacji ze świata. Umiera coraz więcej ludzi. COŚ przerażającego czai się za zasłoniętymi oknami. Wystarczy zaledwie jedno spojrzenie, aby zginąć. Czy to są okoliczności, w których młoda kobieta będzie musiała urodzić dziecko?

Malorie trafia na garstkę ocalałych. Każdego dnia muszą mierzyć się z potężną siłą, o której nic nie wiadomo. Jak stanąć do walki z czymś, na co nie można patrzeć? Jak polegać wyłącznie na słuchu, kiedy całe życie posługiwano się wzrokiem? Zapasy stopniowo się kurczą. Co stanie się, gdy ocaleni będą zmuszeni wyjść z ukrycia, aby zdobyć coś do jedzenia?

W książce pojawiają się dwie linie czasowe. Pierwsza z nich dotyczy czasów sprzed pięciu lat, kiedy to na świecie dopiero pojawiło się śmiertelne zagrożenie. Druga przedstawia czasy obecne – Malorie i dwójka jej małych dzieci próbują dotrzeć do bezpiecznego miejsca. Kobieta decyduje się na dokonanie praktycznie niemożliwego – musi na ślepo przepłynąć łódką trzydzieści kilometrów. Jej jedyną pomocą są dzieci – ich wyczulony słuch wskazuje dobrą drogę i wykrywa zagrożenie.

Zaintrygował mnie pomysł na fabułę – mamy zagrożenie, o którym nic nie wiadomo. W zasadzie nawet nie da się z nim walczyć. Jedynym celem bohaterów staje się przetrwanie w tym chaotycznym świecie.

Wykonanie również zasługuje na ogromny plus. Ciągłe dawkowanie napięcia sprawiało, że nie mogłam się oderwać od czytania. Akcja nie zwalniała tempa i trudno było, choć na chwilę odsapnąć. Dzięki temu książkę czyta się naprawdę błyskawicznie – nie ma tutaj zbędnych przestrojów, bo każdy kolejny wątek do czegoś prowadzi. Cieszę się, że sięgnęłam po „Nie otwieraj oczu”. Właśnie takiej historii oczekiwałam :)

Dawno nie siedziałam jak na szpilkach podczas czytania książki. Jest tutaj wszystko to, co lubię w horrorach – rosnące napięcie, wyraziści bohaterowie oraz zagrożenie, o którym niewiele wiadomo. Od razu wciągnęłam się w mrożącą krew w żyłach historię i z każdym kolejnym rozdziałem coraz mocniej kibicowałam garstce ocalałych.

COŚ nagle pojawiło się na świecie i w jednej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na Herkulesa Poirota czeka nie lada wyzwanie. Belgijski detektyw musi zmierzyć się z wieloma zagmatwanymi sprawami. Wszystkie ślady prowadzą do Wielkiej Czwórki – tajnej organizacji, której celem jest objęcie władzy nad światem. Szybko okazuje się, że nad Poirotem i kapitanem Hastingsem gromadzą się ciemne chmury. Przywódcy Wielkiej Czwórki są zdecydowani pozbyć się nieproszonych gości. I zdecydowanie nie przebierają w środkach…

Z początku dość sceptycznie podchodziłam do „Wielkiej Czwórki”. Osobiście wolę skupiać się na jednej zawiłej sprawie, niż skakać po różnych śledztwach. Jednak tym razem taka była koncepcja całej fabuły – skupiamy się na wielu pozornie niezwiązanych ze sobą wydarzeniach i powoli odsłaniamy wszystkie karty. A jednocześnie wcale nie odchodzimy od głównego tematu. Cieszę się, że autorka w tak prosty i przyjemny sposób połączyła ze sobą wszystkie wątki. Stworzyła świetną historię z solidnym zakończeniem, którego się nie spodziewałam. Jak zawsze jestem pod dużym wrażeniem!

Mój ulubiony Herkules Poirot robi co może, aby znaleźć powiązanie między różnorodnymi sprawami kryminalnymi a tajną, przestępczą organizacją. I, chyba to nikogo nie dziwi, idzie mu zaskakująco dobrze. Jak zwykle jestem pełna podziwu, dla małych szarych komórek Poirota.

Również postać kapitana Hastingsa zasługuje na pochwałę. Jest to bohater, z którym łatwiej jest mi się utożsamić ;) To mężczyzna, który robi co może, aby dorównać genialnemu przyjacielowi. Naprawdę świetna postać, którą szczerze polubiłam.  

Na Herkulesa Poirota czeka nie lada wyzwanie. Belgijski detektyw musi zmierzyć się z wieloma zagmatwanymi sprawami. Wszystkie ślady prowadzą do Wielkiej Czwórki – tajnej organizacji, której celem jest objęcie władzy nad światem. Szybko okazuje się, że nad Poirotem i kapitanem Hastingsem gromadzą się ciemne chmury. Przywódcy Wielkiej Czwórki są zdecydowani pozbyć się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Jedno po drugim” od początku przyciągało mnie do siebie jak magnes. Lubię, gdy mamy do czynienia z wąskim gronem podejrzanych, przebywających w jakimś odizolowanym od świata miejscu. O wiele bardziej interesuje mnie powolne odsłanianie kart i odkrywanie ukrytych motywów niż bieganie za potencjalnym mordercą. Dlatego do książki Ruth Ware podeszłam z ogromnym entuzjazmem i równie dużymi oczekiwaniami.

Historia zaczyna się dość standardowo – do położonego w Alpach luksusowego domku przybywa dziesięciu gości. Każda z osób jest powiązana z popularną aplikacją Snoop. Służbowy wyjazd zapowiada się naprawdę dobrze – przynajmniej do czasu, kiedy współzałożycielka start-upu nie wraca ze stoku narciarskiego. Pogoda w górach jest coraz bardziej kapryśna, a ryzyko wystąpienia lawiny rośnie z każdą kolejną minutą. Wkrótce okazuje się, że luksusowy kurort na dobre zostaje odizolowany od świata. Brak prądu, internetu oraz zasięgu to tylko część problemów, z którymi muszą borykać się mieszkańcy. Wkrótce okazuje się, że część współpracowników jeszcze nie wyłożyła wszystkich kart na stół… Stawką okazuje się nie tylko przetrwanie okropnej burzy śnieżnej, ale ujście z życiem z prawdziwego koszmaru.

Przyznam, że początek historii w ogóle mnie nie porwał. Ani styl pisania mnie nie zachwycił, ani wykreowani bohaterowie. Coś wyraźnie mi zgrzytało, ale nie byłam pewna, jaka jest tego przyczyna. Dlatego pomału zagłębiałam się w fabułę, licząc, że wydarzenia nabiorą tempa. I koniec końców się nie zawiodłam.

Autorka stworzyła piękne, klimatyczne miejsce. Bez trudu wyobraziłam sobie sytuację, w której domek w górach zostałby odizolowany od świata – a to dodaje całej historii realizmu. Klimat książki zachwycił mnie chyba najbardziej. Naprawdę dobra robota.

Z każdą kolejnym rozdziałem widać rosnące napięcie wśród mieszkańców kurortu. Jedni bohaterowie zrzucają przybrane maski i odkrywają swoją prawdziwą naturę. Z kolei inni postępują wręcz przeciwnie – stają się nienaturalnie zobojętniali na rozgrywające się w międzyczasie wydarzenia. Cieszę się, że postaci tak się od siebie różnią – dzięki temu mogłam zapamiętać, kto jest kim. Co przy takiej grupce mieszkańców okazało się bardzo pomocne.

Obawiałam się, że finał historii mnie rozczaruje, a motyw mordercy będzie trochę „od czapy”. Na szczęście zabójca ma dość sile powody, które prowadzą do popełnienia zbrodni. Cieszę się, że kluczowe wątki nie zostały potraktowane po macoszemu i wszystko zostało dokładnie wyjaśnione i rozwiązane. Finał sprawił, że bardziej przekonałam się do książki. Choć z pewnością „Jedno po drugim” nie jest powieścią, do której będę często wracała myślami.

„Jedno po drugim” od początku przyciągało mnie do siebie jak magnes. Lubię, gdy mamy do czynienia z wąskim gronem podejrzanych, przebywających w jakimś odizolowanym od świata miejscu. O wiele bardziej interesuje mnie powolne odsłanianie kart i odkrywanie ukrytych motywów niż bieganie za potencjalnym mordercą. Dlatego do książki Ruth Ware podeszłam z ogromnym entuzjazmem i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Asterope (Star) jest trzecią z sióstr D’Apliese. Nieśmiała i skryta w sobie kobieta jest uwikłana w dość toksyczną relację ze swoją żywiołową siostrą, CeCe. Od najmłodszych lat we dwie spędzały ze sobą najwięcej czasu i najbardziej się zżyły. Nawet teraz, po wielu latach, siostry wciąż mieszkają razem, śpią w jednym pokoju i praktycznie nie odstępują się na krok. Star jest zmęczona takim życiem – chciałaby rozpocząć nowy rozdział i uwolnić się od wpływu dominującej CeCe. Jednak jak mogłaby zranić najbliższą osobę? Jak CeCe miałaby poradzić sobie z funkcjonowaniem w pojedynkę?

Star, podobnie jak reszta sióstr D’Apliese, otrzymuje od zmarłego ojca list ze wskazówkami dotyczących swojego pochodzenia. W ten sposób młoda kobieta natrafia na stary, londyński antykwariat pełen bezcennych białych kruków. To właśnie tam Star poznaje ekscentrycznego i nieco zwariowanego właściciela księgarni. Orlando obiecuje, że opowie kobiecie o jej niezwykłej przodkini – Florze MacNichol. Z każdą kolejną opowieścią Star coraz bardziej fascynuje się młodą, niezależną i silną kobietą.

„Siostra Cienia” to jedna z tych ciepłych i wzruszających historii, przez które praktycznie się płynie. Zwłaszcza rozdziały z perspektywy Flory MacNichol czytało mi się bardzo szybko. Uwielbiam wątki związane z brytyjską arystokracją, dawnymi posiadłościami czy dworską etykietą, więc wyszło na to, że to historia idealnie dopasowana dla mnie :)

Postać Star jest solidnie zbudowana, a przez to staje się o wiele bardziej wiarygodna. Wierzę w jej historię i motywację do zmiany życia. Cieszę się, że autorka podjęła się przedstawieniu skomplikowanej relacji Star z CeCe. Obie siostry nie potrafią się rozstać, mimo że powinny już prowadzić własne życie. Jest w tym coś smutnego i ujmującego – fakt, że kobiety nie są w stanie zaufać nie tylko komuś z zewnątrz, ale przede wszystkim sobie.

Pomimo tego, że książka bardzo mi się podobała to mam do niej pewien zarzut. Często dialogi między bohaterami są zbyt cukierkowe lub oderwane od rzeczywistości. Podczas czytania przyłapywałam się na myśli, że przecież w realnym świecie ludzie w taki sposób ze sobą nie rozmawiają.

W niektórych momentach na scenę wkraczają szczęśliwe zbiegi okoliczności lub dziwne „przypadki”, których celem jest popchnięcie fabuły do przodu. Jest to coś, co niekoniecznie mi się podobało. Na szczęście takich momentów nie było za dużo.

Podsumowując - "Siostra Cienia" to bardzo dobra, ciepła opowieść o odkrywaniu swoich korzeni. I o przydatnej umiejętności odkrycia własnego ja :)

Asterope (Star) jest trzecią z sióstr D’Apliese. Nieśmiała i skryta w sobie kobieta jest uwikłana w dość toksyczną relację ze swoją żywiołową siostrą, CeCe. Od najmłodszych lat we dwie spędzały ze sobą najwięcej czasu i najbardziej się zżyły. Nawet teraz, po wielu latach, siostry wciąż mieszkają razem, śpią w jednym pokoju i praktycznie nie odstępują się na krok. Star jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Z przykrością Was informuję, że musiałam odebrać sobie życie” – takimi słowami Meg Garcia rozpoczyna swój pożegnalny list. Decyzja dziewczyny szokuje wszystkich. Przecież Meg była najbardziej żywiołową, kreatywną i pomysłową nastolatką! Jak to się stało, że pełna życia, młoda dziewczyna nagle postanowiła popełnić samobójstwo? Co musiało się wydarzyć, żeby myśl o zakończeniu  życia zmieniła się nie tylko w plany, ale również w faktyczne działania?

Osiemnastoletnia Cody Reynolds jest zdruzgotana śmiercią najbliższej przyjaciółki. Nie może sobie wybaczyć, że odsunęła się od Meg na kilka miesięcy przed jej samobójstwem.  Cody gromadzi w sobie mnóstwo bólu i goryczy. Wie, że wraz z odejściem przyjaciółki straciła nie tylko lepszą połowę siebie, ale również chęci do życia. Bez Meg nic już nie ma sensu. Przecież zawsze były Zestawem. One dwie przeciwko całemu światu. Nikt więcej się nie liczył. Tak było od wielu lat.

Cody decyduje się poprowadzić własne śledztwo. Odkrywa, że Meg skrywała wiele tajemnic. Informacje, które wychodzą na światło dzienne, mrożą krew w żyłach…

Nawet nie wiem, co sensownego mogę powiedzieć o tej książce. Autorka podjęła się poruszenia bardzo delikatnego tematu i zrobiła to w bardzo przekonywający i ujmujący sposób. Bardzo zaangażowałam się w całą historię. Czułam ból, rozgoryczenie i smutek Cody. „To nie ma nic wspólnego z wami” – tak Meg próbowała uspokoić zrozpaczonych najbliższych. Ale Cody jest przekonana, że częściowo ponosi winę za śmierć przyjaciółki. Wyrzuca sobie, że nie zauważyła żadnych sygnałów. Ciężar, który nastolatka nosi na swoich barkach, jest wręcz niemożliwy do udźwignięcia.

Jestem pełna podziwu, jak autorka zabrała się do tak  ważnego tematu. Jak pokazała, że najbliżsi zmarłej osoby borykają się ze stratą i palącym poczuciem winy. Co czują osoby, które decydują się na podjęcie tak radykalnej decyzji.

Świetna książka, którą błyskawicznie się pochłania. Choć sam temat wcale nie należy do najprzyjemniejszych.

„Z przykrością Was informuję, że musiałam odebrać sobie życie” – takimi słowami Meg Garcia rozpoczyna swój pożegnalny list. Decyzja dziewczyny szokuje wszystkich. Przecież Meg była najbardziej żywiołową, kreatywną i pomysłową nastolatką! Jak to się stało, że pełna życia, młoda dziewczyna nagle postanowiła popełnić samobójstwo? Co musiało się wydarzyć, żeby myśl o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na wstępie zaznaczę, że takiego zakończenia na pewno się nie spodziewałam! Świetne domknięcie wątków. Jestem pod dużym wrażeniem :)

Piękna Jane Wilkinson ma dla Herkulesa Poirota nietypowe zadanie. Aktorka za wszelką cenę pragnie pozbyć się swojego męża, nieprzyjemnego czwartego lorda Edgware. Uparty i bezwzględny mężczyzna konsekwentnie odmawia żonie rozwodu. Zdeterminowana kobieta, nie bacząc na otaczających ją ludzi, grozi, że własnoręcznie pozbędzie się męża-tyrana.

Ku zdziwieniu Poirota tak właśnie się dzieje. Lord Edgware zostaje zamordowany, a wszystko wskazuje na to, że stoi za tym jego żona. Wszystko świadczy przeciwko Jane Wilkinson – w końcu to ona, jak nikt inny, żarliwie pragnęła śmierci lorda. I to ona publicznie wygłaszała groźby w kierunku znienawidzonego męża.  Coś jednak się nie zgadza. Na Poirota czeka nie lada wyzwanie! Czyżby zabójca chciał wyprowadzić detektywa w pole?

Przyznam, że historia z początku w ogóle mnie nie porwała. Ale z każdym kolejnym rozdziałem sprawa kryminalna stawała się coraz bardziej zawiła i intrygująca. Pojawiały się kolejne tropy, które pozornie wcale się ze sobą nie łączyły. Jestem pełna podziwu, że Poirotowi udało się skleić skąpe strzępki informacji w jedną, solidną całość.

Nie spodziewałam się aż tak zawiłej intrygi. Starałam się wytypować mordercę, ale oczywiście mi się nie udało ;) Autorka naprawdę sprytnie splotła ze sobą wszystkie wątki, tak, że moja ciekawość została zaspokojona. Wszystko ułożyło się w ciekawą historię o solidnych podstawach. Nie było zbytniego przekombinowania – jeśli się nad tym dobrze zastanowić, to wszystko było dziecinnie łatwe. Tylko żeby do tego dojść, należało patrzeć we właściwym kierunku.

Na wstępie zaznaczę, że takiego zakończenia na pewno się nie spodziewałam! Świetne domknięcie wątków. Jestem pod dużym wrażeniem :)

Piękna Jane Wilkinson ma dla Herkulesa Poirota nietypowe zadanie. Aktorka za wszelką cenę pragnie pozbyć się swojego męża, nieprzyjemnego czwartego lorda Edgware. Uparty i bezwzględny mężczyzna konsekwentnie odmawia żonie rozwodu....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Czarodziejki W.I.T.C.H. Księga 5 Francesco Artibani, Federico Bertolucci, Paolo Campinoti, Giulia Conti, Bruno Enna, Elisabetta Gnone, Paola Mulazzi, Gianluca Panniello, Giada Perissinotto, Manuela Razzi, Daniela Vetro
Ocena 8,0
Czarodziejki W... Francesco Artibani,...

Na półkach: , , ,

Na Strażniczki Kondrakaru czeka kolejne niełatwe zadanie. Tym razem dziewczęta muszą rozmówić się z władcą Arkhanty. Młody Ari podważył autorytet Wyroczni i zignorował jej dotychczasowe upomnienia. Strażniczki muszą położyć kres jego zuchwałości.  

Okazuje się, że w rękach Ariego spoczywa ogromna moc. Przed laty mężczyzna podstępem schwytał i uwięził jedną z najpotężniejszych istot – groźną banshee. Teraz mściwy duch musi spełniać zachcianki zwykłego człowieka. Z każdym kolejnym wykonanym rozkazem banshee o imieniu Yua coraz bardziej nienawidzi swojego pana. A paląca nienawiść może przerodzić się w niszczącą siłę, niemożliwą do okiełznania. Strażniczki muszą nakłonić Ariego do uwolnienia ducha. Mężczyzna ma jednak zupełnie inne plany…

WITCH stoi przed poważnym problemem. Nie tylko Arkhanta jest powodem do zmartwień. Taranee, strażniczka ognia, decyduje się na jakiś czas odejść z grupy. Jej miejsce zajmuje Orube, dawna wychowanka Luby. Wojowniczka nie zamierza zaprzyjaźniać się ze Strażniczkami. Jest przekonana, że młode dziewczyny nie mają w sobie wystarczająco dużo odwagi, aby stawić czoła kolejnemu wyzwaniu.  

Bardzo podobała mi się koncepcja całej fabuły. Cieszę się, że wreszcie wspomniane zostają inne miejsca niż Meridian czy dobrze już znany Kondrakar. Nowy świat - Arkhanta — wydaje się  barwną i ciekawą krainą, dlatego szkoda, że nie dowiedziałam się czegoś więcej o jej przeszłości oraz mieszkańcach. Myślę, że historia tylko by na tym zyskała. Władca krainy jest dobrze wykreowaną postacią – ma jakąś przeszłość, konkretny charakter i przede wszystkim ma cel, do którego dąży. Myślę, że w Ari jest takim bohaterem, któremu mimo wszystko chce się kibicować. Jestem naprawdę ciekawa, jak potoczą się jego losy.  

Autorzy poruszają bardzo ważne tematy. Kilkutygodniowa rozłąka przyjaciółek, odejście z grupy jednej z dziewczyn, asymilowanie się Orube – to wszystko sprawia, że historia nabiera charakteru i pewnej głębi. Nie ma tutaj wyidealizowanego życia; za to są momenty, które łapią za serce. Fajnie obserwować, jak dziewczęta zmieniają swoje podejście do siebie nawzajem, jak dorastają i nabywają nowych, cennych doświadczeń.

Już nie mogę doczekać się kolejnego tomu!

Na Strażniczki Kondrakaru czeka kolejne niełatwe zadanie. Tym razem dziewczęta muszą rozmówić się z władcą Arkhanty. Młody Ari podważył autorytet Wyroczni i zignorował jej dotychczasowe upomnienia. Strażniczki muszą położyć kres jego zuchwałości.  

Okazuje się, że w rękach Ariego spoczywa ogromna moc. Przed laty mężczyzna podstępem schwytał i uwięził jedną z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Tajemnica gwiazdkowego puddingu” to zbiór sześciu opowiadań wybranych przez samą Agathę Christie. Z początku założyłam, że wszystkie historie będą rozgrywać się w świątecznym okresie. Tymczasem okazało się, że tylko tytułowe opowiadanie miało w sobie nutkę Bożonarodzeniowego klimatu. Troszkę szkoda – liczyłam na wprowadzenie świątecznego nastroju ;)

Pierwsze trzy opowiadania najbardziej przypadły mi do gustu – miały w sobie ciekawe kryminalne zagadki, interesujących bohaterów i porywające zakończenia. Pozostałym historyjkom nie mogę odmówić lekkości i pomysłowości, ale mimo to zabrakło mi tego „czegoś”. Dlatego przedstawię opisy tylko pierwszych, najciekawszych według mnie, trzech opowiadań 😉

1. „Tajemnica gwiazdkowego puddingu” 6/10

Herkules Poirot otrzymuje bardzo ważne i delikatne zadanie – musi odzyskać zaginione klejnoty i uchronić królewską rodzinę przed głośnym skandalem. W  tym celu detektyw niechętnie udaje się na kolację wigilijną do jednej z  angielskich wsi. Dzień przed Bożym Narodzeniem mężczyzna otrzymuje dziwną karteczkę. „Nie jedz ani jednego kęsa puddingu. Ktoś, kto ci dobrze życzy”. Kto mógłby ją zostawić? I o co właściwie chodzi?

Akcja nabiera tempa, gdy w grę wchodzi nieoczekiwane morderstwo… A może ustawka?

2. „Zagadka hiszpańskiej skrzyni” 7/10

Tym tragicznym wydarzeniem żyją wszystkie angielskie gazety!

Na kameralnym przyjęciu majora Richa pojawiło się czworo jego przyjaciół: pani Clayton, kapitan McLaren oraz pan i pani Spence. Jak to zwykle bywa, wieczór mija na miłych pogawędkach i tańcach.

Jednak następnego dnia służba odkrywa, że tuż obok bawiących się gości, w pięknej, hiszpańskiej skrzyni, znajdowały się zwłoki pana Claytona. Skąd mężczyzna się tam wziął? Przecież miał tego dnia udać się w ważną podróż. I kto chciałby jego śmierci? Wydaje się, że wąskie grono podejrzanych ułatwi wytypowanie mordercy. Ale Poirot z ekscytacją odkrywa, że mniejsza liczba potencjalnych zabójców wcale nie ułatwia odkrycia zbrodniarza…

3. „Popychadło” 7/10

Porywczy i nieprzyjemny sir Reuben Astwell zostaje zamordowany w swoim gabinecie. Sprawa wydaje się dość prosta – oskarżony Charles Leverson miał i motyw i sposobność, aby pozbyć się wuja. Jednak ekscentryczna pani Astwell nie zgadza się z wyrokiem policji. Jest święcie przekonana, że mordercą jest ktoś inny. Ktoś, kto świetnie potrafi wtapiać się w otoczenie…

„Tajemnica gwiazdkowego puddingu” to zbiór sześciu opowiadań wybranych przez samą Agathę Christie. Z początku założyłam, że wszystkie historie będą rozgrywać się w świątecznym okresie. Tymczasem okazało się, że tylko tytułowe opowiadanie miało w sobie nutkę Bożonarodzeniowego klimatu. Troszkę szkoda – liczyłam na wprowadzenie świątecznego nastroju ;)

Pierwsze trzy...

więcej Pokaż mimo to