-
ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać247
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-02-26
2023-02-24
Już z góry wiedziałem, że ponowne spotkanie ze Stephenem Kingiem będzie niczego sobie, chociaż ta książka odrobinę mnie zaskoczyła. Jestem już w miarę zapoznany z literaturą autora i nie było dla mnie wielkim zaskoczeniem, że książka będzie z pewnością ciekawa i wciągająca. W przypadku "Lśnienia" spotkałem się jednak z pewną niespodzianką, nowością, która niezwykle mnie zaskoczyła.
Otóż pierwsze strony książek były stosunkowo żmudne. Rzadko się tak zdarza w przypadku Kinga. Od początku pisze niezwykle ciekawie i potrafi przyciągnąć czytelnika właśnie interesującym, intrygującym początkiem. W przypadku "Lśnienia" tak nie było. Pierwsze strony czytałem z niezwykłym trudem i nie jednokrotnie decydowałem się na odniesienie książki do biblioteki. Tylko cud sprawił, że jednak pozostała u mnie ona na biurku i doczytałem ją w całości (z resztą dzięki Bogu).
Po przejściu przez pierwsze strony, które okazały się niezwykle mozolne, zacząłem się powoli wciągać w fabułę. Każdą kolejną stronę zacząłem przerzucać z coraz większą ciekawością i ostatecznie zostałem pochłonięty całkowicie. Wzrost napięcia, oddziaływujące na wyobraźnie treści, które naprawdę przerażały, choć byłem świadom, że są zmyślone. To jest właśnie jedna z naprawdę cennych umiejętności Kinga. Umiejętne wplatanie elementów fantastycznych w realia, co tworzy zatrważająco spójną całość. Mogłem czytać bez końca, jednak kiedyś musiał nadejść koniec. Jestem naprawdę zadowolony, że książka nie została przeze mnie odstawiona. Teraz będę pamiętał, aby przynajmniej zmusić się do odczytania kolejnych kilku stron, które ostatecznie mogą okazać się bardziej atrakcyjne.
W przypadku Stephena Kinga wszystko jest w miarę jasne. Niepodważalny mistrz horroru i grozy. Kontynuacja "Lśnienia" - "Doktor Sen" już leży na moim biurku i czeka na swoją kolej.
Już z góry wiedziałem, że ponowne spotkanie ze Stephenem Kingiem będzie niczego sobie, chociaż ta książka odrobinę mnie zaskoczyła. Jestem już w miarę zapoznany z literaturą autora i nie było dla mnie wielkim zaskoczeniem, że książka będzie z pewnością ciekawa i wciągająca. W przypadku "Lśnienia" spotkałem się jednak z pewną niespodzianką, nowością, która niezwykle mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Stephen King należy już do klasyki horroru mimo, że nadal pisze i to z niezwykle dużym sukcesem. Sięgnięcie po kolejną książkę mistrza grozy było właściwie gwarancją przyjemnie spędzonego czasu z kawałkiem porządnej książki w ręku. Nie żałuje mojego wyboru i z pewnością oddam się kolejnej powieści jaką napisał. Na półce już leży: "Lśnienie" oraz "Doktor Sen" ;)
"Ręka mistrza" została napisana podobnym stylem jak reszta powieści, ale nie za bardzo mi to przeszkadzało. Na tyle zakochałem się w prozie Kinga, że czytanie kolejnej książki w tym samym stylu nie było żmudne. Wręcz przeciwnie - ponownie dałem się porwać fabule, która od pierwszych stron okazała się niezwykle atrakcyjna. Sam pomysł na treść niezwykle mi się spodobał. Jest on raczej nietuzinkowy, a motyw nie powtarza się w innych książkach.
Obszerność powieści jest jedynie odrobinę przytłaczająca, ale da się przeżyć, szczególnie jeżeli treść nas porwie. Strony jakoś same się przewracają, a czas spędzony z książką w ręku zdaje się być niezwykle krótki.
Jak wspomniałem wcześniej kolejne dwie ksiażki Kinga czekają na swoją kolej, która z pewnością nastąpi niebawem. Już rośnie mi uśmiech na twarzy, gdy pomyślę, że będę miał okazję ponownie spędzić czas w towarzystwie wybitnego pisarza.
Stephen King należy już do klasyki horroru mimo, że nadal pisze i to z niezwykle dużym sukcesem. Sięgnięcie po kolejną książkę mistrza grozy było właściwie gwarancją przyjemnie spędzonego czasu z kawałkiem porządnej książki w ręku. Nie żałuje mojego wyboru i z pewnością oddam się kolejnej powieści jaką napisał. Na półce już leży: "Lśnienie" oraz "Doktor Sen" ;)
"Ręka...
2023-02-07
To już dziesiąta część tomu z serii z Joanną Chyłka i na wstępie mogę jedynie powiedzieć, że zdecydowanie chciałbym przeczytać co będzie dalej. Remigiusz Mróz poprowadził swą fabułę zdecydowanie w rejony, w które żaden czytelnik nie spodziewał się, że doprowadzi. A najwspanialsze w tym jest to, że autor zawsze tak kończy kolejne tomy, aby miał dalsze pole do popisu. Wychodzi mu to świetnie i oby nadal mu tak wychodziło...
Samą treść można właściwie podsumować dwoma wyrazami... Remigiusz Mróz. Treść pociągająca, nieszablonowa i bardzo charakterystyczna. Przeczytałem już sporo książek autora i wszędzie rozpoznałbym jego pióro, w którym zakochałem się od pierwszej powieści. Przyjemnie czyta się sarkastyczne dialogi Chyłki oraz pokrętne wymiany zdań. Z wielkim zaangażowaniem przerzuca się kolejne strony powieści czekając na więcej fabuły i akcji.
Trochę zdziwiła mnie końcówka. Nie spodziewałem się, że dwójka głównych bohaterów postanowi rzeczywiście zerwać relację. Remigiusz Mróz już kilkakrotnie wodził czytelnika za nos w tej kwestii, jednak zawsze Chyłka i Zordon jakoś się dogadywali. Tymczasem obecna sytuacja skłania czytelnika ku myśli, że prawdopodobnie ich drogi się rozeszły i tym razem szansa na powrót jest praktycznie znikoma. Tutaj doświadczyłem niespodzianki, aczykolwiek nazwałbym ją raczej miłą.
Książka naprawdę znakomita. Z pewnością będę teraz polował na jedenasty tom jak tylko pojawi się w bibliotece. Remigiusz Mróz zawsze będzie mile widziany na moich półkach. Jest po prostu geniuszem.
To już dziesiąta część tomu z serii z Joanną Chyłka i na wstępie mogę jedynie powiedzieć, że zdecydowanie chciałbym przeczytać co będzie dalej. Remigiusz Mróz poprowadził swą fabułę zdecydowanie w rejony, w które żaden czytelnik nie spodziewał się, że doprowadzi. A najwspanialsze w tym jest to, że autor zawsze tak kończy kolejne tomy, aby miał dalsze pole do popisu....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-02-04
Remigiusz Mróz od zawsze mnie mile zaskakiwał choć jego książek naczytałem się już sporo. I to właśnie jest najlepsze w jego literaturze. Możesz czytać bez końca, przerzucać tysiące stron, ale nadal będziesz odnajdywał jakąś niespodziankę oraz stałą przyjemność z czytania. Mam wrażenie, że autor jest niewyczerpalnym źródłem pomysłów, których nie tylko jest dużo, ale i są niezwykle interesujące. Jest to już jedenasta część z serii o Joannie Chyłce i jej Zordonie ;), a ja już czytam dwunastą i to nadal z wielką przyjemnością i brakiem znudzenia.
W tej książce chyba najlepsze co było, to stałe zamiany napięcia i wodzenie czytelnika za nos. Remigiusz Mróz w tej książce nie raz rozpalał we mnie nadzieję, a później wprowadzał w stan beznadziei. I tak w kółko i w kółko. Właściwie do ostatniej strony nie miałem pojęcia co się wydarzy i niecierpliwie przerzucałem kolejne strony. A kiedy już byłem czegoś pewien, nagle okazywało się, że .... no nie do końca tędy droga.
Zaskoczył mnie zdecydowanie koniec, choć jeżeli ktoś od pierwszego tomu zapoznaje się z dziejami Zordona i Chyłki, czyli jest osobą taką jak ja, to raczej spodziewał się takiej sytuacji prędzej czy później. Tutaj autor znów zastosował swój sprytny wybieg, nie kończąc sytuacji, która zakończyła książka, a co najgorsze, przeczytałem około 150 stron następnej części i nadal nic nie wiadomo. To jest ten moment kiedy potrafisz znienawidzić autora, choć w głębi duszy go wręcz kochasz ;).
"Ekstradycja" się skończyła, a właściwie książka, bo treść mocno zapadła mi w pamięć i jest swego rodzaju historią, która miała miejsce, ale w innym wymiarze rzeczywistości. Teraz nadszedł czas na 12 tom, "Precedens", który jak wspomniałem wcześniej, jest w drodze ;).
Remigiusz Mróz od zawsze mnie mile zaskakiwał choć jego książek naczytałem się już sporo. I to właśnie jest najlepsze w jego literaturze. Możesz czytać bez końca, przerzucać tysiące stron, ale nadal będziesz odnajdywał jakąś niespodziankę oraz stałą przyjemność z czytania. Mam wrażenie, że autor jest niewyczerpalnym źródłem pomysłów, których nie tylko jest dużo, ale i są...
więcej Pokaż mimo to