-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński4
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1158
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać413
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński23
Biblioteczka
2015-07-03
2015-07-04
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi szkoły. Ale kiedy przez przypadek pozna jej sekret, da to początek jednej z najdziwniejszych przyjaźni oraz masie kłopotów...
Tak, to jest jedna z tych rzeczy, których o mnie mogliście nie wiedzieć. Bo się nie złożyło. W zeszłe lato "spróbowałam" pierwszy mang i bardzo mi się spodobało. Potem miałam jednak kryzys recenzencki i tak się złożyło, że niczego nie zrecenzowałam. Teraz jednak znów są wakacje, a ja znów dostałam dostęp do półki przyjaciółki, a wkrótce może i jej kuzynki [trzymajcie kciuki!].
Do Toradory! z początku podchodziłam ostrożnie. No bo temat jak temat. O życiu szkolnym napisano [i narysowano] już chyba stanowczo zbyt wiele. Wzięłam więc zaledwie jeden tom i wieczorem się za niego wzięłam. A zaraz po skończonej lekturze napisałam do przyjaciółki, że następnego dnia po śniadaniu przychodzę po resztę. Bo się zakochałam.
Toradora! to nie jest może najambitniejsza manga wszech czasów, ale czyta się ją naprawdę świetnie. Najmocniejszym elementem są z pewnością charakterystyczni bohaterowie. Mimo że nieco przejaskrawieni, to jakimś cudem bardzo dobrze wpasowali się w tę historię. Moje serce zdobyła oczywiście Taiga [pewnie dlatego, że mamy ze sobą przerażająco dużo wspólnego...], ale cała reszta też bardzo mi się spodobała.
Zaskoczył mnie też język. Niby jest prosty, młodzieżowy, ale mam wrażenie, że w tłumaczeniu zyskał bardzo wiele: nawiązania do przysłów, powiedzonek czy nawet polskich piosenek. Jako że w dotychczas czytanych przeze mnie mangach warstwa ta nie wyróżniała się zbyt pozytywnie, to Toradora! pod tym względem naprawdę mnie zaskoczyła.
Kreska jest bardzo przyjemna dla oka, aczkolwiek nie podobały mi się "wykropkowane" szarości.
Całość jest niezwykle zabawna i urocza. Pomimo pewnej cukierkowości świetnie ilustruje problemy nastolatków. Nie mogłam się oderwać. Na uwagę zasługuje też fakt, że poszczególne tomy są bardzo równe [nie licząc 3., który nieco mnie irytował, ale to wyjątek potwierdzający regułę ;)]. Polecam.
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi...
2015-07-04
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi szkoły. Ale kiedy przez przypadek pozna jej sekret, da to początek jednej z najdziwniejszych przyjaźni oraz masie kłopotów...
Tak, to jest jedna z tych rzeczy, których o mnie mogliście nie wiedzieć. Bo się nie złożyło. W zeszłe lato "spróbowałam" pierwszy mang i bardzo mi się spodobało. Potem miałam jednak kryzys recenzencki i tak się złożyło, że niczego nie zrecenzowałam. Teraz jednak znów są wakacje, a ja znów dostałam dostęp do półki przyjaciółki, a wkrótce może i jej kuzynki [trzymajcie kciuki!].
Do Toradory! z początku podchodziłam ostrożnie. No bo temat jak temat. O życiu szkolnym napisano [i narysowano] już chyba stanowczo zbyt wiele. Wzięłam więc zaledwie jeden tom i wieczorem się za niego wzięłam. A zaraz po skończonej lekturze napisałam do przyjaciółki, że następnego dnia po śniadaniu przychodzę po resztę. Bo się zakochałam.
Toradora! to nie jest może najambitniejsza manga wszech czasów, ale czyta się ją naprawdę świetnie. Najmocniejszym elementem są z pewnością charakterystyczni bohaterowie. Mimo że nieco przejaskrawieni, to jakimś cudem bardzo dobrze wpasowali się w tę historię. Moje serce zdobyła oczywiście Taiga [pewnie dlatego, że mamy ze sobą przerażająco dużo wspólnego...], ale cała reszta też bardzo mi się spodobała.
Zaskoczył mnie też język. Niby jest prosty, młodzieżowy, ale mam wrażenie, że w tłumaczeniu zyskał bardzo wiele: nawiązania do przysłów, powiedzonek czy nawet polskich piosenek. Jako że w dotychczas czytanych przeze mnie mangach warstwa ta nie wyróżniała się zbyt pozytywnie, to Toradora! pod tym względem naprawdę mnie zaskoczyła.
Kreska jest bardzo przyjemna dla oka, aczkolwiek nie podobały mi się "wykropkowane" szarości.
Całość jest niezwykle zabawna i urocza. Pomimo pewnej cukierkowości świetnie ilustruje problemy nastolatków. Nie mogłam się oderwać. Na uwagę zasługuje też fakt, że poszczególne tomy są bardzo równe [nie licząc 3., który nieco mnie irytował, ale to wyjątek potwierdzający regułę ;)]. Polecam.
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi...
2015-07-04
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi szkoły. Ale kiedy przez przypadek pozna jej sekret, da to początek jednej z najdziwniejszych przyjaźni oraz masie kłopotów...
Tak, to jest jedna z tych rzeczy, których o mnie mogliście nie wiedzieć. Bo się nie złożyło. W zeszłe lato "spróbowałam" pierwszy mang i bardzo mi się spodobało. Potem miałam jednak kryzys recenzencki i tak się złożyło, że niczego nie zrecenzowałam. Teraz jednak znów są wakacje, a ja znów dostałam dostęp do półki przyjaciółki, a wkrótce może i jej kuzynki [trzymajcie kciuki!].
Do Toradory! z początku podchodziłam ostrożnie. No bo temat jak temat. O życiu szkolnym napisano [i narysowano] już chyba stanowczo zbyt wiele. Wzięłam więc zaledwie jeden tom i wieczorem się za niego wzięłam. A zaraz po skończonej lekturze napisałam do przyjaciółki, że następnego dnia po śniadaniu przychodzę po resztę. Bo się zakochałam.
Toradora! to nie jest może najambitniejsza manga wszech czasów, ale czyta się ją naprawdę świetnie. Najmocniejszym elementem są z pewnością charakterystyczni bohaterowie. Mimo że nieco przejaskrawieni, to jakimś cudem bardzo dobrze wpasowali się w tę historię. Moje serce zdobyła oczywiście Taiga [pewnie dlatego, że mamy ze sobą przerażająco dużo wspólnego...], ale cała reszta też bardzo mi się spodobała.
Zaskoczył mnie też język. Niby jest prosty, młodzieżowy, ale mam wrażenie, że w tłumaczeniu zyskał bardzo wiele: nawiązania do przysłów, powiedzonek czy nawet polskich piosenek. Jako że w dotychczas czytanych przeze mnie mangach warstwa ta nie wyróżniała się zbyt pozytywnie, to Toradora! pod tym względem naprawdę mnie zaskoczyła.
Kreska jest bardzo przyjemna dla oka, aczkolwiek nie podobały mi się "wykropkowane" szarości.
Całość jest niezwykle zabawna i urocza. Pomimo pewnej cukierkowości świetnie ilustruje problemy nastolatków. Nie mogłam się oderwać. Na uwagę zasługuje też fakt, że poszczególne tomy są bardzo równe [nie licząc 3., który nieco mnie irytował, ale to wyjątek potwierdzający regułę ;)]. Polecam.
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi...
2015-07-04
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi szkoły. Ale kiedy przez przypadek pozna jej sekret, da to początek jednej z najdziwniejszych przyjaźni oraz masie kłopotów...
Tak, to jest jedna z tych rzeczy, których o mnie mogliście nie wiedzieć. Bo się nie złożyło. W zeszłe lato "spróbowałam" pierwszy mang i bardzo mi się spodobało. Potem miałam jednak kryzys recenzencki i tak się złożyło, że niczego nie zrecenzowałam. Teraz jednak znów są wakacje, a ja znów dostałam dostęp do półki przyjaciółki, a wkrótce może i jej kuzynki [trzymajcie kciuki!].
Do Toradory! z początku podchodziłam ostrożnie. No bo temat jak temat. O życiu szkolnym napisano [i narysowano] już chyba stanowczo zbyt wiele. Wzięłam więc zaledwie jeden tom i wieczorem się za niego wzięłam. A zaraz po skończonej lekturze napisałam do przyjaciółki, że następnego dnia po śniadaniu przychodzę po resztę. Bo się zakochałam.
Toradora! to nie jest może najambitniejsza manga wszech czasów, ale czyta się ją naprawdę świetnie. Najmocniejszym elementem są z pewnością charakterystyczni bohaterowie. Mimo że nieco przejaskrawieni, to jakimś cudem bardzo dobrze wpasowali się w tę historię. Moje serce zdobyła oczywiście Taiga [pewnie dlatego, że mamy ze sobą przerażająco dużo wspólnego...], ale cała reszta też bardzo mi się spodobała.
Zaskoczył mnie też język. Niby jest prosty, młodzieżowy, ale mam wrażenie, że w tłumaczeniu zyskał bardzo wiele: nawiązania do przysłów, powiedzonek czy nawet polskich piosenek. Jako że w dotychczas czytanych przeze mnie mangach warstwa ta nie wyróżniała się zbyt pozytywnie, to Toradora! pod tym względem naprawdę mnie zaskoczyła.
Kreska jest bardzo przyjemna dla oka, aczkolwiek nie podobały mi się "wykropkowane" szarości.
Całość jest niezwykle zabawna i urocza. Pomimo pewnej cukierkowości świetnie ilustruje problemy nastolatków. Nie mogłam się oderwać. Na uwagę zasługuje też fakt, że poszczególne tomy są bardzo równe [nie licząc 3., który nieco mnie irytował, ale to wyjątek potwierdzający regułę ;)]. Polecam.
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi...
2015-07-05
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi szkoły. Ale kiedy przez przypadek pozna jej sekret, da to początek jednej z najdziwniejszych przyjaźni oraz masie kłopotów...
Tak, to jest jedna z tych rzeczy, których o mnie mogliście nie wiedzieć. Bo się nie złożyło. W zeszłe lato "spróbowałam" pierwszy mang i bardzo mi się spodobało. Potem miałam jednak kryzys recenzencki i tak się złożyło, że niczego nie zrecenzowałam. Teraz jednak znów są wakacje, a ja znów dostałam dostęp do półki przyjaciółki, a wkrótce może i jej kuzynki [trzymajcie kciuki!].
Do Toradory! z początku podchodziłam ostrożnie. No bo temat jak temat. O życiu szkolnym napisano [i narysowano] już chyba stanowczo zbyt wiele. Wzięłam więc zaledwie jeden tom i wieczorem się za niego wzięłam. A zaraz po skończonej lekturze napisałam do przyjaciółki, że następnego dnia po śniadaniu przychodzę po resztę. Bo się zakochałam.
Toradora! to nie jest może najambitniejsza manga wszech czasów, ale czyta się ją naprawdę świetnie. Najmocniejszym elementem są z pewnością charakterystyczni bohaterowie. Mimo że nieco przejaskrawieni, to jakimś cudem bardzo dobrze wpasowali się w tę historię. Moje serce zdobyła oczywiście Taiga [pewnie dlatego, że mamy ze sobą przerażająco dużo wspólnego...], ale cała reszta też bardzo mi się spodobała.
Zaskoczył mnie też język. Niby jest prosty, młodzieżowy, ale mam wrażenie, że w tłumaczeniu zyskał bardzo wiele: nawiązania do przysłów, powiedzonek czy nawet polskich piosenek. Jako że w dotychczas czytanych przeze mnie mangach warstwa ta nie wyróżniała się zbyt pozytywnie, to Toradora! pod tym względem naprawdę mnie zaskoczyła.
Kreska jest bardzo przyjemna dla oka, aczkolwiek nie podobały mi się "wykropkowane" szarości.
Całość jest niezwykle zabawna i urocza. Pomimo pewnej cukierkowości świetnie ilustruje problemy nastolatków. Nie mogłam się oderwać. Na uwagę zasługuje też fakt, że poszczególne tomy są bardzo równe [nie licząc 3., który nieco mnie irytował, ale to wyjątek potwierdzający regułę ;)]. Polecam.
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi...
2015-07-08
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co chciałby robić w życiu.
Po lekturze pierwszego tomu Silver spoon moim głównym zarzutem był brak większego wątku przewodniego. Coś tam dopiero się zarysowywało, ale był to tylko zbiór przygód w nowej, nietypowej szkole. Na szczęście w kolejnych częściach się to zmieniło. Hachiken, mimo że zdecydował się pójść do szkoły rolniczej, wciąż nie wie, co tak naprawdę chce robić w życiu. Wychowany w mieście, wciąż napotyka przedziwne różnice kulturowe pomiędzy sobą a jego przyjaciółmi wychowanymi na wsi. Autorka najwięcej miejsca poświęca dylematowi moralnemu, jakim jest zabicie zwierzęcia, które przecież hodowało się z taką troską i miłością. Prawdę mówiąc, poświęca temu chyba jednak trochę za dużo miejsca, bo choć sama w pełni rozumiem rozterki Hachikena, to naprawdę miałam ich w pewnym momencie dosyć.
Hiromu Arakawa skonstruowała wielu bohaterów o bardzo różnych charakterach. To zaleta akcji dziejącej się w szkole, która umożliwia, a nawet wymusza, natłok postaci. Każde z nich ma jednak swoją historię, która przedstawia inny aspekt życia na wsi w Japonii. Tu warto zastanowić się nad różnicami i podobieństwami sytuacji tam, a w Polsce. Hmm... Różni się to, i to mocno. Głównie, jeśli chodzi o wykorzystanie technologii. W liceum rolniczym przekazuje się uczniom, którzy od strony technicznej doskonale znają pracę w gospodarstwie, fachową wiedzę naukową i sposoby, jak unowocześnić pracę w rolnictwie. Nie pochodzę ze wsi, ale wydaje mi się, że u nas to tak do końca nie wygląda...
Autorka, tworząc swoją mangę, wykonała naprawdę porządny research. Chociaż nie wiem do końca, ile tu "przeczytania", a ile doświadczenia, ponieważ Arakawa wychowała się właśnie na farmie mleczarskiej. Tutaj pomiędzy opisami szkolnych perypetii dostajemy sporą dawkę "naukowego bełkotu" w dobrym znaczeniu tego słowa. Poza tym nadal podziwiam pomysł. Ile przeczytaliście powieści w przystępny sposób opisujących pracę we współczesnym gospodarstwie? No właśnie.
Na koniec mam dwie uwagi:
a) Autorka zarąbiście rysuje zwierzaczki ;3
b) Dlaczego Srebrna łyżeczka?!
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co...
2015-07-09
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co chciałby robić w życiu.
Po lekturze pierwszego tomu Silver spoon moim głównym zarzutem był brak większego wątku przewodniego. Coś tam dopiero się zarysowywało, ale był to tylko zbiór przygód w nowej, nietypowej szkole. Na szczęście w kolejnych częściach się to zmieniło. Hachiken, mimo że zdecydował się pójść do szkoły rolniczej, wciąż nie wie, co tak naprawdę chce robić w życiu. Wychowany w mieście, wciąż napotyka przedziwne różnice kulturowe pomiędzy sobą a jego przyjaciółmi wychowanymi na wsi. Autorka najwięcej miejsca poświęca dylematowi moralnemu, jakim jest zabicie zwierzęcia, które przecież hodowało się z taką troską i miłością. Prawdę mówiąc, poświęca temu chyba jednak trochę za dużo miejsca, bo choć sama w pełni rozumiem rozterki Hachikena, to naprawdę miałam ich w pewnym momencie dosyć.
Hiromu Arakawa skonstruowała wielu bohaterów o bardzo różnych charakterach. To zaleta akcji dziejącej się w szkole, która umożliwia, a nawet wymusza, natłok postaci. Każde z nich ma jednak swoją historię, która przedstawia inny aspekt życia na wsi w Japonii. Tu warto zastanowić się nad różnicami i podobieństwami sytuacji tam, a w Polsce. Hmm... Różni się to, i to mocno. Głównie, jeśli chodzi o wykorzystanie technologii. W liceum rolniczym przekazuje się uczniom, którzy od strony technicznej doskonale znają pracę w gospodarstwie, fachową wiedzę naukową i sposoby, jak unowocześnić pracę w rolnictwie. Nie pochodzę ze wsi, ale wydaje mi się, że u nas to tak do końca nie wygląda...
Autorka, tworząc swoją mangę, wykonała naprawdę porządny research. Chociaż nie wiem do końca, ile tu "przeczytania", a ile doświadczenia, ponieważ Arakawa wychowała się właśnie na farmie mleczarskiej. Tutaj pomiędzy opisami szkolnych perypetii dostajemy sporą dawkę "naukowego bełkotu" w dobrym znaczeniu tego słowa. Poza tym nadal podziwiam pomysł. Ile przeczytaliście powieści w przystępny sposób opisujących pracę we współczesnym gospodarstwie? No właśnie.
Na koniec mam dwie uwagi:
a) Autorka zarąbiście rysuje zwierzaczki ;3
b) Dlaczego Srebrna łyżeczka?!
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co...
2015-07-09
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co chciałby robić w życiu.
Po lekturze pierwszego tomu Silver spoon moim głównym zarzutem był brak większego wątku przewodniego. Coś tam dopiero się zarysowywało, ale był to tylko zbiór przygód w nowej, nietypowej szkole. Na szczęście w kolejnych częściach się to zmieniło. Hachiken, mimo że zdecydował się pójść do szkoły rolniczej, wciąż nie wie, co tak naprawdę chce robić w życiu. Wychowany w mieście, wciąż napotyka przedziwne różnice kulturowe pomiędzy sobą a jego przyjaciółmi wychowanymi na wsi. Autorka najwięcej miejsca poświęca dylematowi moralnemu, jakim jest zabicie zwierzęcia, które przecież hodowało się z taką troską i miłością. Prawdę mówiąc, poświęca temu chyba jednak trochę za dużo miejsca, bo choć sama w pełni rozumiem rozterki Hachikena, to naprawdę miałam ich w pewnym momencie dosyć.
Hiromu Arakawa skonstruowała wielu bohaterów o bardzo różnych charakterach. To zaleta akcji dziejącej się w szkole, która umożliwia, a nawet wymusza, natłok postaci. Każde z nich ma jednak swoją historię, która przedstawia inny aspekt życia na wsi w Japonii. Tu warto zastanowić się nad różnicami i podobieństwami sytuacji tam, a w Polsce. Hmm... Różni się to, i to mocno. Głównie, jeśli chodzi o wykorzystanie technologii. W liceum rolniczym przekazuje się uczniom, którzy od strony technicznej doskonale znają pracę w gospodarstwie, fachową wiedzę naukową i sposoby, jak unowocześnić pracę w rolnictwie. Nie pochodzę ze wsi, ale wydaje mi się, że u nas to tak do końca nie wygląda...
Autorka, tworząc swoją mangę, wykonała naprawdę porządny research. Chociaż nie wiem do końca, ile tu "przeczytania", a ile doświadczenia, ponieważ Arakawa wychowała się właśnie na farmie mleczarskiej. Tutaj pomiędzy opisami szkolnych perypetii dostajemy sporą dawkę "naukowego bełkotu" w dobrym znaczeniu tego słowa. Poza tym nadal podziwiam pomysł. Ile przeczytaliście powieści w przystępny sposób opisujących pracę we współczesnym gospodarstwie? No właśnie.
Na koniec mam dwie uwagi:
a) Autorka zarąbiście rysuje zwierzaczki ;3
b) Dlaczego Srebrna łyżeczka?!
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co...
2015-07-09
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co chciałby robić w życiu.
Po lekturze pierwszego tomu Silver spoon moim głównym zarzutem był brak większego wątku przewodniego. Coś tam dopiero się zarysowywało, ale był to tylko zbiór przygód w nowej, nietypowej szkole. Na szczęście w kolejnych częściach się to zmieniło. Hachiken, mimo że zdecydował się pójść do szkoły rolniczej, wciąż nie wie, co tak naprawdę chce robić w życiu. Wychowany w mieście, wciąż napotyka przedziwne różnice kulturowe pomiędzy sobą a jego przyjaciółmi wychowanymi na wsi. Autorka najwięcej miejsca poświęca dylematowi moralnemu, jakim jest zabicie zwierzęcia, które przecież hodowało się z taką troską i miłością. Prawdę mówiąc, poświęca temu chyba jednak trochę za dużo miejsca, bo choć sama w pełni rozumiem rozterki Hachikena, to naprawdę miałam ich w pewnym momencie dosyć.
Hiromu Arakawa skonstruowała wielu bohaterów o bardzo różnych charakterach. To zaleta akcji dziejącej się w szkole, która umożliwia, a nawet wymusza, natłok postaci. Każde z nich ma jednak swoją historię, która przedstawia inny aspekt życia na wsi w Japonii. Tu warto zastanowić się nad różnicami i podobieństwami sytuacji tam, a w Polsce. Hmm... Różni się to, i to mocno. Głównie, jeśli chodzi o wykorzystanie technologii. W liceum rolniczym przekazuje się uczniom, którzy od strony technicznej doskonale znają pracę w gospodarstwie, fachową wiedzę naukową i sposoby, jak unowocześnić pracę w rolnictwie. Nie pochodzę ze wsi, ale wydaje mi się, że u nas to tak do końca nie wygląda...
Autorka, tworząc swoją mangę, wykonała naprawdę porządny research. Chociaż nie wiem do końca, ile tu "przeczytania", a ile doświadczenia, ponieważ Arakawa wychowała się właśnie na farmie mleczarskiej. Tutaj pomiędzy opisami szkolnych perypetii dostajemy sporą dawkę "naukowego bełkotu" w dobrym znaczeniu tego słowa. Poza tym nadal podziwiam pomysł. Ile przeczytaliście powieści w przystępny sposób opisujących pracę we współczesnym gospodarstwie? No właśnie.
Na koniec mam dwie uwagi:
a) Autorka zarąbiście rysuje zwierzaczki ;3
b) Dlaczego Srebrna łyżeczka?!
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co...
2015-07-15
RECENZJA TOMÓW 3-9
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/150-dogs-bullets-carnage-3-9-wszystko.html
W Dogs zakochałam się rok temu i teraz, po lekturze kolejnych tomów, moje uczucie w ogóle nie zmalało.
Przyszłość, Europa. Miasto gigant podzielone jest na część nadziemną i podziemną. W Podziemiu królują gangi, przemoc oraz nielegalne modyfikacje genetyczne. Giną dzieci, by zasilić armię potworną armię szalonej Matki, która hoduje coraz to nowsze generacje posłusznych sobie psów. Części jednak udaje się uciec i to oni stają się ostatnią linią obrony przed własną Rodziną.
Pierwszą, największą i niezaprzeczalną zaletą Dogsów jest atmosfera i to, co się na nią składa. A więc przede wszystkim kreska. Jest obłędna. Na pierwszy rzut oka cienka i minimalistyczna, ale chwila, chwila. Odniosłam wrażenie, że pod względem warsztatu mangi przyjęło się traktować jako niższy podgatunek komiksu - bo to to się prawie tylko na postacie składa. Shirow Miwa potrafi kilkoma "machnięciami" świetnie oddać ogólny zarys i detale otoczenia. Ale nie o tym chciałam pisać. Tylko o scenach walki, których w Dogs nie brakuje. Taki na przykład tom 2, to prawie sama nawalanka była. W dalszych tomach na szczęście otrzymaliśmy nieco więcej treści. Rysunek jest niesamowicie dynamiczny i ekspresyjny. Żałuję, że nie mogę wam pokazać najlepszych przykładów, ale ktoś koniecznie musiał dostać swoje mangi z powrotem, a Internety widać na czym innym się skupiają. Czasami trzeba dłużej się przyjrzeć, by wyłapać wszystkie niuanse albo, wręcz przeciwnie, ogarnąć co się dzieje - bohaterowie poruszają się naprawdę szybko :) Atmosferę świetnie budują też puste kadry, a sama manga sprawia wrażenie gotowego szkicu ujęć do filmu. Właśnie to lubię we wszelkiego rodzaju komiksach. Czy mam jakiś zarzut? Maleńki. Czcionka szeryfowa w "okienkach" narracyjnych. Zadziwiająco mocno mi przeszkadzała i psuła efekt.
Shirow Miwa stworzyła ciekawy, pełen szczegółów świat. Współczesny schemat półświatka świetnie odnalazł się w przyszłości. Ciekawie pokazano ewolucję psów i różnice między pokoleniami, a mutanci są wspaniale narysowani. Chociaż z niesamowitą kreską autorki, aż prosiłoby się o kilka kadrów miasta... *.*
Drugim ogroomnym plusem są postacie. Bardzo ciekawe i bardzo niezapomniane. Moim ulubionym jest przedstawiony poniżej Badou. Dziwaczny humor i zamiłowanie do fajków [tak, w tej odmianie, i to naprawdę najlepsza akcja marketingowa przeciwko paleniu :]]. Uwielbiam też Michaiłowa [na okładce], Bishopa [niestety, jeszcze nie było nam dane zobaczyć walki z jego udziałem] oraz Piekielne Bliźniaczki. Wysuwający się na pierwszy plan Heine i Naoto za to mnie niemiłosiernie irytują, ale wynagradzają mi ich świetni bohaterowie drugoplanowi. Niemal każda postać posiada historię z przeszłości, która w znaczący sposób wpływa na teraźniejsze wydarzenia. Tu warto zwrócić uwagę na retrospekcje, które znajdziemy chyba w każdym tomie. Autorka zauważyła, że najmocniej zapamiętujemy te drastyczniejsze, dlatego fragmenty wydają się nieco poszarpane logicznie i przez to bardziej realistyczne.
Dogs przypominają najlepszy film akcji sf, którego nigdy nie obejrzałeś. Dialogów nie ma za dużo, więc czyta się szybko, ale jednocześnie samemu chce się zatrzymać na dłużej i przyjrzeć szczegółom. Shirow Miwa powoli wydziela na fragmenty układanki, mocno podkręcając napięcie. A co najlepsze sama manga niesamowicie stymuluje moją wyobraźnię tak, że po zakończeniu każdego tomiku mogłabym usiąść do komputera i pisać przez następne kilka godzin. Ale nie mam takiej cierpliwości, więc połykam na raz :D Ukazał się jeszcze tom 10., ale lojalnie poinformowano mnie, że kończy się w środku akcji, a kolejnych jeszcze nie wydano, więc... wytrzymam. Wytrzymam, bo muszę.
RECENZJA TOMÓW 3-9
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/150-dogs-bullets-carnage-3-9-wszystko.html
W Dogs zakochałam się rok temu i teraz, po lekturze kolejnych tomów, moje uczucie w ogóle nie zmalało.
Przyszłość, Europa. Miasto gigant podzielone jest na część nadziemną i podziemną. W Podziemiu królują gangi, przemoc oraz nielegalne modyfikacje...
2015-07-15
RECENZJA TOMÓW 3-9
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/150-dogs-bullets-carnage-3-9-wszystko.html
W Dogs zakochałam się rok temu i teraz, po lekturze kolejnych tomów, moje uczucie w ogóle nie zmalało.
Przyszłość, Europa. Miasto gigant podzielone jest na część nadziemną i podziemną. W Podziemiu królują gangi, przemoc oraz nielegalne modyfikacje genetyczne. Giną dzieci, by zasilić armię potworną armię szalonej Matki, która hoduje coraz to nowsze generacje posłusznych sobie psów. Części jednak udaje się uciec i to oni stają się ostatnią linią obrony przed własną Rodziną.
Pierwszą, największą i niezaprzeczalną zaletą Dogsów jest atmosfera i to, co się na nią składa. A więc przede wszystkim kreska. Jest obłędna. Na pierwszy rzut oka cienka i minimalistyczna, ale chwila, chwila. Odniosłam wrażenie, że pod względem warsztatu mangi przyjęło się traktować jako niższy podgatunek komiksu - bo to to się prawie tylko na postacie składa. Shirow Miwa potrafi kilkoma "machnięciami" świetnie oddać ogólny zarys i detale otoczenia. Ale nie o tym chciałam pisać. Tylko o scenach walki, których w Dogs nie brakuje. Taki na przykład tom 2, to prawie sama nawalanka była. W dalszych tomach na szczęście otrzymaliśmy nieco więcej treści. Rysunek jest niesamowicie dynamiczny i ekspresyjny. Żałuję, że nie mogę wam pokazać najlepszych przykładów, ale ktoś koniecznie musiał dostać swoje mangi z powrotem, a Internety widać na czym innym się skupiają. Czasami trzeba dłużej się przyjrzeć, by wyłapać wszystkie niuanse albo, wręcz przeciwnie, ogarnąć co się dzieje - bohaterowie poruszają się naprawdę szybko :) Atmosferę świetnie budują też puste kadry, a sama manga sprawia wrażenie gotowego szkicu ujęć do filmu. Właśnie to lubię we wszelkiego rodzaju komiksach. Czy mam jakiś zarzut? Maleńki. Czcionka szeryfowa w "okienkach" narracyjnych. Zadziwiająco mocno mi przeszkadzała i psuła efekt.
Shirow Miwa stworzyła ciekawy, pełen szczegółów świat. Współczesny schemat półświatka świetnie odnalazł się w przyszłości. Ciekawie pokazano ewolucję psów i różnice między pokoleniami, a mutanci są wspaniale narysowani. Chociaż z niesamowitą kreską autorki, aż prosiłoby się o kilka kadrów miasta... *.*
Drugim ogroomnym plusem są postacie. Bardzo ciekawe i bardzo niezapomniane. Moim ulubionym jest przedstawiony poniżej Badou. Dziwaczny humor i zamiłowanie do fajków [tak, w tej odmianie, i to naprawdę najlepsza akcja marketingowa przeciwko paleniu :]]. Uwielbiam też Michaiłowa [na okładce], Bishopa [niestety, jeszcze nie było nam dane zobaczyć walki z jego udziałem] oraz Piekielne Bliźniaczki. Wysuwający się na pierwszy plan Heine i Naoto za to mnie niemiłosiernie irytują, ale wynagradzają mi ich świetni bohaterowie drugoplanowi. Niemal każda postać posiada historię z przeszłości, która w znaczący sposób wpływa na teraźniejsze wydarzenia. Tu warto zwrócić uwagę na retrospekcje, które znajdziemy chyba w każdym tomie. Autorka zauważyła, że najmocniej zapamiętujemy te drastyczniejsze, dlatego fragmenty wydają się nieco poszarpane logicznie i przez to bardziej realistyczne.
Dogs przypominają najlepszy film akcji sf, którego nigdy nie obejrzałeś. Dialogów nie ma za dużo, więc czyta się szybko, ale jednocześnie samemu chce się zatrzymać na dłużej i przyjrzeć szczegółom. Shirow Miwa powoli wydziela na fragmenty układanki, mocno podkręcając napięcie. A co najlepsze sama manga niesamowicie stymuluje moją wyobraźnię tak, że po zakończeniu każdego tomiku mogłabym usiąść do komputera i pisać przez następne kilka godzin. Ale nie mam takiej cierpliwości, więc połykam na raz :D Ukazał się jeszcze tom 10., ale lojalnie poinformowano mnie, że kończy się w środku akcji, a kolejnych jeszcze nie wydano, więc... wytrzymam. Wytrzymam, bo muszę.
RECENZJA TOMÓW 3-9
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/150-dogs-bullets-carnage-3-9-wszystko.html
W Dogs zakochałam się rok temu i teraz, po lekturze kolejnych tomów, moje uczucie w ogóle nie zmalało.
Przyszłość, Europa. Miasto gigant podzielone jest na część nadziemną i podziemną. W Podziemiu królują gangi, przemoc oraz nielegalne modyfikacje...
2015-07-16
RECENZJA TOMÓW 3-9
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/150-dogs-bullets-carnage-3-9-wszystko.html
W Dogs zakochałam się rok temu i teraz, po lekturze kolejnych tomów, moje uczucie w ogóle nie zmalało.
Przyszłość, Europa. Miasto gigant podzielone jest na część nadziemną i podziemną. W Podziemiu królują gangi, przemoc oraz nielegalne modyfikacje genetyczne. Giną dzieci, by zasilić armię potworną armię szalonej Matki, która hoduje coraz to nowsze generacje posłusznych sobie psów. Części jednak udaje się uciec i to oni stają się ostatnią linią obrony przed własną Rodziną.
Pierwszą, największą i niezaprzeczalną zaletą Dogsów jest atmosfera i to, co się na nią składa. A więc przede wszystkim kreska. Jest obłędna. Na pierwszy rzut oka cienka i minimalistyczna, ale chwila, chwila. Odniosłam wrażenie, że pod względem warsztatu mangi przyjęło się traktować jako niższy podgatunek komiksu - bo to to się prawie tylko na postacie składa. Shirow Miwa potrafi kilkoma "machnięciami" świetnie oddać ogólny zarys i detale otoczenia. Ale nie o tym chciałam pisać. Tylko o scenach walki, których w Dogs nie brakuje. Taki na przykład tom 2, to prawie sama nawalanka była. W dalszych tomach na szczęście otrzymaliśmy nieco więcej treści. Rysunek jest niesamowicie dynamiczny i ekspresyjny. Żałuję, że nie mogę wam pokazać najlepszych przykładów, ale ktoś koniecznie musiał dostać swoje mangi z powrotem, a Internety widać na czym innym się skupiają. Czasami trzeba dłużej się przyjrzeć, by wyłapać wszystkie niuanse albo, wręcz przeciwnie, ogarnąć co się dzieje - bohaterowie poruszają się naprawdę szybko :) Atmosferę świetnie budują też puste kadry, a sama manga sprawia wrażenie gotowego szkicu ujęć do filmu. Właśnie to lubię we wszelkiego rodzaju komiksach. Czy mam jakiś zarzut? Maleńki. Czcionka szeryfowa w "okienkach" narracyjnych. Zadziwiająco mocno mi przeszkadzała i psuła efekt.
Shirow Miwa stworzyła ciekawy, pełen szczegółów świat. Współczesny schemat półświatka świetnie odnalazł się w przyszłości. Ciekawie pokazano ewolucję psów i różnice między pokoleniami, a mutanci są wspaniale narysowani. Chociaż z niesamowitą kreską autorki, aż prosiłoby się o kilka kadrów miasta... *.*
Drugim ogroomnym plusem są postacie. Bardzo ciekawe i bardzo niezapomniane. Moim ulubionym jest przedstawiony poniżej Badou. Dziwaczny humor i zamiłowanie do fajków [tak, w tej odmianie, i to naprawdę najlepsza akcja marketingowa przeciwko paleniu :]]. Uwielbiam też Michaiłowa [na okładce], Bishopa [niestety, jeszcze nie było nam dane zobaczyć walki z jego udziałem] oraz Piekielne Bliźniaczki. Wysuwający się na pierwszy plan Heine i Naoto za to mnie niemiłosiernie irytują, ale wynagradzają mi ich świetni bohaterowie drugoplanowi. Niemal każda postać posiada historię z przeszłości, która w znaczący sposób wpływa na teraźniejsze wydarzenia. Tu warto zwrócić uwagę na retrospekcje, które znajdziemy chyba w każdym tomie. Autorka zauważyła, że najmocniej zapamiętujemy te drastyczniejsze, dlatego fragmenty wydają się nieco poszarpane logicznie i przez to bardziej realistyczne.
Dogs przypominają najlepszy film akcji sf, którego nigdy nie obejrzałeś. Dialogów nie ma za dużo, więc czyta się szybko, ale jednocześnie samemu chce się zatrzymać na dłużej i przyjrzeć szczegółom. Shirow Miwa powoli wydziela na fragmenty układanki, mocno podkręcając napięcie. A co najlepsze sama manga niesamowicie stymuluje moją wyobraźnię tak, że po zakończeniu każdego tomiku mogłabym usiąść do komputera i pisać przez następne kilka godzin. Ale nie mam takiej cierpliwości, więc połykam na raz :D Ukazał się jeszcze tom 10., ale lojalnie poinformowano mnie, że kończy się w środku akcji, a kolejnych jeszcze nie wydano, więc... wytrzymam. Wytrzymam, bo muszę.
RECENZJA TOMÓW 3-9
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/150-dogs-bullets-carnage-3-9-wszystko.html
W Dogs zakochałam się rok temu i teraz, po lekturze kolejnych tomów, moje uczucie w ogóle nie zmalało.
Przyszłość, Europa. Miasto gigant podzielone jest na część nadziemną i podziemną. W Podziemiu królują gangi, przemoc oraz nielegalne modyfikacje...
2015-07-16
RECENZJA TOMÓW 3-9
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/150-dogs-bullets-carnage-3-9-wszystko.html
W Dogs zakochałam się rok temu i teraz, po lekturze kolejnych tomów, moje uczucie w ogóle nie zmalało.
Przyszłość, Europa. Miasto gigant podzielone jest na część nadziemną i podziemną. W Podziemiu królują gangi, przemoc oraz nielegalne modyfikacje genetyczne. Giną dzieci, by zasilić armię potworną armię szalonej Matki, która hoduje coraz to nowsze generacje posłusznych sobie psów. Części jednak udaje się uciec i to oni stają się ostatnią linią obrony przed własną Rodziną.
Pierwszą, największą i niezaprzeczalną zaletą Dogsów jest atmosfera i to, co się na nią składa. A więc przede wszystkim kreska. Jest obłędna. Na pierwszy rzut oka cienka i minimalistyczna, ale chwila, chwila. Odniosłam wrażenie, że pod względem warsztatu mangi przyjęło się traktować jako niższy podgatunek komiksu - bo to to się prawie tylko na postacie składa. Shirow Miwa potrafi kilkoma "machnięciami" świetnie oddać ogólny zarys i detale otoczenia. Ale nie o tym chciałam pisać. Tylko o scenach walki, których w Dogs nie brakuje. Taki na przykład tom 2, to prawie sama nawalanka była. W dalszych tomach na szczęście otrzymaliśmy nieco więcej treści. Rysunek jest niesamowicie dynamiczny i ekspresyjny. Żałuję, że nie mogę wam pokazać najlepszych przykładów, ale ktoś koniecznie musiał dostać swoje mangi z powrotem, a Internety widać na czym innym się skupiają. Czasami trzeba dłużej się przyjrzeć, by wyłapać wszystkie niuanse albo, wręcz przeciwnie, ogarnąć co się dzieje - bohaterowie poruszają się naprawdę szybko :) Atmosferę świetnie budują też puste kadry, a sama manga sprawia wrażenie gotowego szkicu ujęć do filmu. Właśnie to lubię we wszelkiego rodzaju komiksach. Czy mam jakiś zarzut? Maleńki. Czcionka szeryfowa w "okienkach" narracyjnych. Zadziwiająco mocno mi przeszkadzała i psuła efekt.
Shirow Miwa stworzyła ciekawy, pełen szczegółów świat. Współczesny schemat półświatka świetnie odnalazł się w przyszłości. Ciekawie pokazano ewolucję psów i różnice między pokoleniami, a mutanci są wspaniale narysowani. Chociaż z niesamowitą kreską autorki, aż prosiłoby się o kilka kadrów miasta... *.*
Drugim ogroomnym plusem są postacie. Bardzo ciekawe i bardzo niezapomniane. Moim ulubionym jest przedstawiony poniżej Badou. Dziwaczny humor i zamiłowanie do fajków [tak, w tej odmianie, i to naprawdę najlepsza akcja marketingowa przeciwko paleniu :]]. Uwielbiam też Michaiłowa [na okładce], Bishopa [niestety, jeszcze nie było nam dane zobaczyć walki z jego udziałem] oraz Piekielne Bliźniaczki. Wysuwający się na pierwszy plan Heine i Naoto za to mnie niemiłosiernie irytują, ale wynagradzają mi ich świetni bohaterowie drugoplanowi. Niemal każda postać posiada historię z przeszłości, która w znaczący sposób wpływa na teraźniejsze wydarzenia. Tu warto zwrócić uwagę na retrospekcje, które znajdziemy chyba w każdym tomie. Autorka zauważyła, że najmocniej zapamiętujemy te drastyczniejsze, dlatego fragmenty wydają się nieco poszarpane logicznie i przez to bardziej realistyczne.
Dogs przypominają najlepszy film akcji sf, którego nigdy nie obejrzałeś. Dialogów nie ma za dużo, więc czyta się szybko, ale jednocześnie samemu chce się zatrzymać na dłużej i przyjrzeć szczegółom. Shirow Miwa powoli wydziela na fragmenty układanki, mocno podkręcając napięcie. A co najlepsze sama manga niesamowicie stymuluje moją wyobraźnię tak, że po zakończeniu każdego tomiku mogłabym usiąść do komputera i pisać przez następne kilka godzin. Ale nie mam takiej cierpliwości, więc połykam na raz :D Ukazał się jeszcze tom 10., ale lojalnie poinformowano mnie, że kończy się w środku akcji, a kolejnych jeszcze nie wydano, więc... wytrzymam. Wytrzymam, bo muszę.
RECENZJA TOMÓW 3-9
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/150-dogs-bullets-carnage-3-9-wszystko.html
W Dogs zakochałam się rok temu i teraz, po lekturze kolejnych tomów, moje uczucie w ogóle nie zmalało.
Przyszłość, Europa. Miasto gigant podzielone jest na część nadziemną i podziemną. W Podziemiu królują gangi, przemoc oraz nielegalne modyfikacje...
2015-07-16
RECENZJA TOMÓW 3-9
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/150-dogs-bullets-carnage-3-9-wszystko.html
W Dogs zakochałam się rok temu i teraz, po lekturze kolejnych tomów, moje uczucie w ogóle nie zmalało.
Przyszłość, Europa. Miasto gigant podzielone jest na część nadziemną i podziemną. W Podziemiu królują gangi, przemoc oraz nielegalne modyfikacje genetyczne. Giną dzieci, by zasilić armię potworną armię szalonej Matki, która hoduje coraz to nowsze generacje posłusznych sobie psów. Części jednak udaje się uciec i to oni stają się ostatnią linią obrony przed własną Rodziną.
Pierwszą, największą i niezaprzeczalną zaletą Dogsów jest atmosfera i to, co się na nią składa. A więc przede wszystkim kreska. Jest obłędna. Na pierwszy rzut oka cienka i minimalistyczna, ale chwila, chwila. Odniosłam wrażenie, że pod względem warsztatu mangi przyjęło się traktować jako niższy podgatunek komiksu - bo to to się prawie tylko na postacie składa. Shirow Miwa potrafi kilkoma "machnięciami" świetnie oddać ogólny zarys i detale otoczenia. Ale nie o tym chciałam pisać. Tylko o scenach walki, których w Dogs nie brakuje. Taki na przykład tom 2, to prawie sama nawalanka była. W dalszych tomach na szczęście otrzymaliśmy nieco więcej treści. Rysunek jest niesamowicie dynamiczny i ekspresyjny. Żałuję, że nie mogę wam pokazać najlepszych przykładów, ale ktoś koniecznie musiał dostać swoje mangi z powrotem, a Internety widać na czym innym się skupiają. Czasami trzeba dłużej się przyjrzeć, by wyłapać wszystkie niuanse albo, wręcz przeciwnie, ogarnąć co się dzieje - bohaterowie poruszają się naprawdę szybko :) Atmosferę świetnie budują też puste kadry, a sama manga sprawia wrażenie gotowego szkicu ujęć do filmu. Właśnie to lubię we wszelkiego rodzaju komiksach. Czy mam jakiś zarzut? Maleńki. Czcionka szeryfowa w "okienkach" narracyjnych. Zadziwiająco mocno mi przeszkadzała i psuła efekt.
Shirow Miwa stworzyła ciekawy, pełen szczegółów świat. Współczesny schemat półświatka świetnie odnalazł się w przyszłości. Ciekawie pokazano ewolucję psów i różnice między pokoleniami, a mutanci są wspaniale narysowani. Chociaż z niesamowitą kreską autorki, aż prosiłoby się o kilka kadrów miasta... *.*
Drugim ogroomnym plusem są postacie. Bardzo ciekawe i bardzo niezapomniane. Moim ulubionym jest przedstawiony poniżej Badou. Dziwaczny humor i zamiłowanie do fajków [tak, w tej odmianie, i to naprawdę najlepsza akcja marketingowa przeciwko paleniu :]]. Uwielbiam też Michaiłowa [na okładce], Bishopa [niestety, jeszcze nie było nam dane zobaczyć walki z jego udziałem] oraz Piekielne Bliźniaczki. Wysuwający się na pierwszy plan Heine i Naoto za to mnie niemiłosiernie irytują, ale wynagradzają mi ich świetni bohaterowie drugoplanowi. Niemal każda postać posiada historię z przeszłości, która w znaczący sposób wpływa na teraźniejsze wydarzenia. Tu warto zwrócić uwagę na retrospekcje, które znajdziemy chyba w każdym tomie. Autorka zauważyła, że najmocniej zapamiętujemy te drastyczniejsze, dlatego fragmenty wydają się nieco poszarpane logicznie i przez to bardziej realistyczne.
Dogs przypominają najlepszy film akcji sf, którego nigdy nie obejrzałeś. Dialogów nie ma za dużo, więc czyta się szybko, ale jednocześnie samemu chce się zatrzymać na dłużej i przyjrzeć szczegółom. Shirow Miwa powoli wydziela na fragmenty układanki, mocno podkręcając napięcie. A co najlepsze sama manga niesamowicie stymuluje moją wyobraźnię tak, że po zakończeniu każdego tomiku mogłabym usiąść do komputera i pisać przez następne kilka godzin. Ale nie mam takiej cierpliwości, więc połykam na raz :D Ukazał się jeszcze tom 10., ale lojalnie poinformowano mnie, że kończy się w środku akcji, a kolejnych jeszcze nie wydano, więc... wytrzymam. Wytrzymam, bo muszę.
RECENZJA TOMÓW 3-9
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/150-dogs-bullets-carnage-3-9-wszystko.html
W Dogs zakochałam się rok temu i teraz, po lekturze kolejnych tomów, moje uczucie w ogóle nie zmalało.
Przyszłość, Europa. Miasto gigant podzielone jest na część nadziemną i podziemną. W Podziemiu królują gangi, przemoc oraz nielegalne modyfikacje...
2015-07-16
RECENZJA TOMÓW 3-9
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/150-dogs-bullets-carnage-3-9-wszystko.html
W Dogs zakochałam się rok temu i teraz, po lekturze kolejnych tomów, moje uczucie w ogóle nie zmalało.
Przyszłość, Europa. Miasto gigant podzielone jest na część nadziemną i podziemną. W Podziemiu królują gangi, przemoc oraz nielegalne modyfikacje genetyczne. Giną dzieci, by zasilić armię potworną armię szalonej Matki, która hoduje coraz to nowsze generacje posłusznych sobie psów. Części jednak udaje się uciec i to oni stają się ostatnią linią obrony przed własną Rodziną.
Pierwszą, największą i niezaprzeczalną zaletą Dogsów jest atmosfera i to, co się na nią składa. A więc przede wszystkim kreska. Jest obłędna. Na pierwszy rzut oka cienka i minimalistyczna, ale chwila, chwila. Odniosłam wrażenie, że pod względem warsztatu mangi przyjęło się traktować jako niższy podgatunek komiksu - bo to to się prawie tylko na postacie składa. Shirow Miwa potrafi kilkoma "machnięciami" świetnie oddać ogólny zarys i detale otoczenia. Ale nie o tym chciałam pisać. Tylko o scenach walki, których w Dogs nie brakuje. Taki na przykład tom 2, to prawie sama nawalanka była. W dalszych tomach na szczęście otrzymaliśmy nieco więcej treści. Rysunek jest niesamowicie dynamiczny i ekspresyjny. Żałuję, że nie mogę wam pokazać najlepszych przykładów, ale ktoś koniecznie musiał dostać swoje mangi z powrotem, a Internety widać na czym innym się skupiają. Czasami trzeba dłużej się przyjrzeć, by wyłapać wszystkie niuanse albo, wręcz przeciwnie, ogarnąć co się dzieje - bohaterowie poruszają się naprawdę szybko :) Atmosferę świetnie budują też puste kadry, a sama manga sprawia wrażenie gotowego szkicu ujęć do filmu. Właśnie to lubię we wszelkiego rodzaju komiksach. Czy mam jakiś zarzut? Maleńki. Czcionka szeryfowa w "okienkach" narracyjnych. Zadziwiająco mocno mi przeszkadzała i psuła efekt.
Shirow Miwa stworzyła ciekawy, pełen szczegółów świat. Współczesny schemat półświatka świetnie odnalazł się w przyszłości. Ciekawie pokazano ewolucję psów i różnice między pokoleniami, a mutanci są wspaniale narysowani. Chociaż z niesamowitą kreską autorki, aż prosiłoby się o kilka kadrów miasta... *.*
Drugim ogroomnym plusem są postacie. Bardzo ciekawe i bardzo niezapomniane. Moim ulubionym jest przedstawiony poniżej Badou. Dziwaczny humor i zamiłowanie do fajków [tak, w tej odmianie, i to naprawdę najlepsza akcja marketingowa przeciwko paleniu :]]. Uwielbiam też Michaiłowa [na okładce], Bishopa [niestety, jeszcze nie było nam dane zobaczyć walki z jego udziałem] oraz Piekielne Bliźniaczki. Wysuwający się na pierwszy plan Heine i Naoto za to mnie niemiłosiernie irytują, ale wynagradzają mi ich świetni bohaterowie drugoplanowi. Niemal każda postać posiada historię z przeszłości, która w znaczący sposób wpływa na teraźniejsze wydarzenia. Tu warto zwrócić uwagę na retrospekcje, które znajdziemy chyba w każdym tomie. Autorka zauważyła, że najmocniej zapamiętujemy te drastyczniejsze, dlatego fragmenty wydają się nieco poszarpane logicznie i przez to bardziej realistyczne.
Dogs przypominają najlepszy film akcji sf, którego nigdy nie obejrzałeś. Dialogów nie ma za dużo, więc czyta się szybko, ale jednocześnie samemu chce się zatrzymać na dłużej i przyjrzeć szczegółom. Shirow Miwa powoli wydziela na fragmenty układanki, mocno podkręcając napięcie. A co najlepsze sama manga niesamowicie stymuluje moją wyobraźnię tak, że po zakończeniu każdego tomiku mogłabym usiąść do komputera i pisać przez następne kilka godzin. Ale nie mam takiej cierpliwości, więc połykam na raz :D Ukazał się jeszcze tom 10., ale lojalnie poinformowano mnie, że kończy się w środku akcji, a kolejnych jeszcze nie wydano, więc... wytrzymam. Wytrzymam, bo muszę.
RECENZJA TOMÓW 3-9
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/150-dogs-bullets-carnage-3-9-wszystko.html
W Dogs zakochałam się rok temu i teraz, po lekturze kolejnych tomów, moje uczucie w ogóle nie zmalało.
Przyszłość, Europa. Miasto gigant podzielone jest na część nadziemną i podziemną. W Podziemiu królują gangi, przemoc oraz nielegalne modyfikacje...
2015-07-17
RECENZJA TOMÓW 3-9
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/150-dogs-bullets-carnage-3-9-wszystko.html
W Dogs zakochałam się rok temu i teraz, po lekturze kolejnych tomów, moje uczucie w ogóle nie zmalało.
Przyszłość, Europa. Miasto gigant podzielone jest na część nadziemną i podziemną. W Podziemiu królują gangi, przemoc oraz nielegalne modyfikacje genetyczne. Giną dzieci, by zasilić armię potworną armię szalonej Matki, która hoduje coraz to nowsze generacje posłusznych sobie psów. Części jednak udaje się uciec i to oni stają się ostatnią linią obrony przed własną Rodziną.
Pierwszą, największą i niezaprzeczalną zaletą Dogsów jest atmosfera i to, co się na nią składa. A więc przede wszystkim kreska. Jest obłędna. Na pierwszy rzut oka cienka i minimalistyczna, ale chwila, chwila. Odniosłam wrażenie, że pod względem warsztatu mangi przyjęło się traktować jako niższy podgatunek komiksu - bo to to się prawie tylko na postacie składa. Shirow Miwa potrafi kilkoma "machnięciami" świetnie oddać ogólny zarys i detale otoczenia. Ale nie o tym chciałam pisać. Tylko o scenach walki, których w Dogs nie brakuje. Taki na przykład tom 2, to prawie sama nawalanka była. W dalszych tomach na szczęście otrzymaliśmy nieco więcej treści. Rysunek jest niesamowicie dynamiczny i ekspresyjny. Żałuję, że nie mogę wam pokazać najlepszych przykładów, ale ktoś koniecznie musiał dostać swoje mangi z powrotem, a Internety widać na czym innym się skupiają. Czasami trzeba dłużej się przyjrzeć, by wyłapać wszystkie niuanse albo, wręcz przeciwnie, ogarnąć co się dzieje - bohaterowie poruszają się naprawdę szybko :) Atmosferę świetnie budują też puste kadry, a sama manga sprawia wrażenie gotowego szkicu ujęć do filmu. Właśnie to lubię we wszelkiego rodzaju komiksach. Czy mam jakiś zarzut? Maleńki. Czcionka szeryfowa w "okienkach" narracyjnych. Zadziwiająco mocno mi przeszkadzała i psuła efekt.
Shirow Miwa stworzyła ciekawy, pełen szczegółów świat. Współczesny schemat półświatka świetnie odnalazł się w przyszłości. Ciekawie pokazano ewolucję psów i różnice między pokoleniami, a mutanci są wspaniale narysowani. Chociaż z niesamowitą kreską autorki, aż prosiłoby się o kilka kadrów miasta... *.*
Drugim ogroomnym plusem są postacie. Bardzo ciekawe i bardzo niezapomniane. Moim ulubionym jest przedstawiony poniżej Badou. Dziwaczny humor i zamiłowanie do fajków [tak, w tej odmianie, i to naprawdę najlepsza akcja marketingowa przeciwko paleniu :]]. Uwielbiam też Michaiłowa [na okładce], Bishopa [niestety, jeszcze nie było nam dane zobaczyć walki z jego udziałem] oraz Piekielne Bliźniaczki. Wysuwający się na pierwszy plan Heine i Naoto za to mnie niemiłosiernie irytują, ale wynagradzają mi ich świetni bohaterowie drugoplanowi. Niemal każda postać posiada historię z przeszłości, która w znaczący sposób wpływa na teraźniejsze wydarzenia. Tu warto zwrócić uwagę na retrospekcje, które znajdziemy chyba w każdym tomie. Autorka zauważyła, że najmocniej zapamiętujemy te drastyczniejsze, dlatego fragmenty wydają się nieco poszarpane logicznie i przez to bardziej realistyczne.
Dogs przypominają najlepszy film akcji sf, którego nigdy nie obejrzałeś. Dialogów nie ma za dużo, więc czyta się szybko, ale jednocześnie samemu chce się zatrzymać na dłużej i przyjrzeć szczegółom. Shirow Miwa powoli wydziela na fragmenty układanki, mocno podkręcając napięcie. A co najlepsze sama manga niesamowicie stymuluje moją wyobraźnię tak, że po zakończeniu każdego tomiku mogłabym usiąść do komputera i pisać przez następne kilka godzin. Ale nie mam takiej cierpliwości, więc połykam na raz :D Ukazał się jeszcze tom 10., ale lojalnie poinformowano mnie, że kończy się w środku akcji, a kolejnych jeszcze nie wydano, więc... wytrzymam. Wytrzymam, bo muszę.
RECENZJA TOMÓW 3-9
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/150-dogs-bullets-carnage-3-9-wszystko.html
W Dogs zakochałam się rok temu i teraz, po lekturze kolejnych tomów, moje uczucie w ogóle nie zmalało.
Przyszłość, Europa. Miasto gigant podzielone jest na część nadziemną i podziemną. W Podziemiu królują gangi, przemoc oraz nielegalne modyfikacje...
2015-10-09
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/10/173-kuroshitsuji-mroczny-kamerdyner-1.html
Wszyscy już chyba wiecie, że mam fioła na punkcie epoki wiktoriańskiej. Uwielbiam powieści z tego okresu, powieści o tym okresie i opracowania naukowe o tymże. Uwielbiam zasypywać przyjaciółki ciekawostkami o tym okresie [taaak, wiem że one ziew, ziew]. Wiecie w ogóle, że na anglojęzycznej Wikipedii znajduję się obszerne artykuły o modzie każdego dziesięciolecia XIX w.? *.* No mówiłam, że fioł.
Tak więc skoro w liceum mam nieograniczony dostęp do koleżanek z dużyymi kolekcjami mang, nic dziwnego, że mój pierwszy wybór padł Kuroshitsuji [którego nazwę ogarnęłam tylko na potrzeby tej recenzji, bo jest tragiczna do zapamiętania]. I teraz w głowę zachodzę: czy lekturę zepsułam sobie elementarną wiedzą o epoce [bo naprawdę, przymknęłabym oko na te włosy i/lub kucharza snującego się po domu, przysięgam...] czy to jest aż tak debilne?!
Sebastian to kamerdyner w domu arystokratycznej rodziny Phantomhive. Jest utalentowany, wykształcony, dystyngowany, zna się na gotowaniu i sztukach walki. Słowem, jest doskonały w każdym calu. Jednak odziany w czarny frak kamerdyner zaczyna drżeć ze wzburzenia, gdy jego dwunastoletni pan wydaje rozkazy...
[źródło opisu: Waneko]
Dobra, najpierw musiałam upewnić się, czy to aby na pewno jest epoka wiktoriańska. Tak, cały Internet twierdzi, że tak. [Oddychaj]. Czyli teraz przechodzimy do swoistego "posłowia", które pojawia się w każdej mandze i które z zasady bardzo lubię. I tutaj dostajemy z liścia w twarz stwierdzeniem, że autorka nie wiedziała wcześniej za dużo o Anglii. I tu obrazek jej zakopanej w książkach. A ja śmiem twierdzić, że chyba Wikipedia do końca nie przeczytała. Bo jak inaczej wyjaśnić pojawienie się samochodu? Nie, nie żartuję. Tam był samochód. I aranżowane w niemowlęctwie małżeństwa [WTF?!]. Za krótkie sukienki. I piątka [?] służby na całą ogromną rezydencję. I o ile się nie mylę, to wspomniano coś o ulubionym programie Ciela. Tego nie jestem pewna, bo od pewnego momentu starałam się nie zagłębiać. Zbyt mnie to przerażało.
Wszyscy zachwycają się postaciami, ale mnie one również jakoś nie przekonały. Każda otrzymała jedną silną cechę i autorka trzyma się jej kurczowo cały czas. Ciel mnie irytował. Dzieciak z traumą zachowuje się jak dzieciak z traumą, a nie jak stetryczały sześćdziesięciolatek. Być może po pierwszym tomie nie powinno się oceniać charakterów, ale skoro nie zamierzam czytać kolejnych, to uznaję to za swój obowiązek.
Sebastian jest... znośny. Nie, nie zakochałam się. I nie, nie mam z tego powodu poczucia winy. Bo chociaż sam pomysł uczynienia demona kamerdynerem uważam za genialny, to sama postać jest tak idealna, że aż mdła. Oczywiście na tyle, na ile idealny może być demon.
Fabuła również nie powala. Po spisie treści* oczekiwałam czegoś dynamicznego, zabawnego i przede wszystkim przyjemnego. A tu o ile początkowa prezentacja "zdolności" Sebastiana była w miarę miła, to przy porwaniu byłam już na tyle zirytowana całością, że akcję "przeleciałam" tylko wzrokiem ze zmarszczonymi brwiami. Nie wciągnęło mnie to do tego stopnia, że nawet nie wiem, dlaczego go porwano [i wydaje mi się, że dla autorki nie był właśnie najważniejszy powód, a sama nawalanka].
Kreska jest całkiem ładna, aczkolwiek nie wyróżnia się na tle innych mang. Kuroshitsuji da się czytać, aczkolwiek nie bardzo wiem, po co. To jest zwyczajnie głupie. Przez takie mangi opinia o nich wygląda tak, jak wygląda. Przez wszystko przebija ignorancja i płytkość autorki. A szkoda, bo fabułę dało się poprowadzić całkiem ciekawie. Absolutnie nie polecam.
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/10/173-kuroshitsuji-mroczny-kamerdyner-1.html
Wszyscy już chyba wiecie, że mam fioła na punkcie epoki wiktoriańskiej. Uwielbiam powieści z tego okresu, powieści o tym okresie i opracowania naukowe o tymże. Uwielbiam zasypywać przyjaciółki ciekawostkami o tym okresie [taaak, wiem że one ziew, ziew]. Wiecie w ogóle, że na...
2015-11-22
2015-11-22
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi szkoły. Ale kiedy przez przypadek pozna jej sekret, da to początek jednej z najdziwniejszych przyjaźni oraz masie kłopotów...
Tak, to jest jedna z tych rzeczy, których o mnie mogliście nie wiedzieć. Bo się nie złożyło. W zeszłe lato "spróbowałam" pierwszy mang i bardzo mi się spodobało. Potem miałam jednak kryzys recenzencki i tak się złożyło, że niczego nie zrecenzowałam. Teraz jednak znów są wakacje, a ja znów dostałam dostęp do półki przyjaciółki, a wkrótce może i jej kuzynki [trzymajcie kciuki!].
Do Toradory! z początku podchodziłam ostrożnie. No bo temat jak temat. O życiu szkolnym napisano [i narysowano] już chyba stanowczo zbyt wiele. Wzięłam więc zaledwie jeden tom i wieczorem się za niego wzięłam. A zaraz po skończonej lekturze napisałam do przyjaciółki, że następnego dnia po śniadaniu przychodzę po resztę. Bo się zakochałam.
Toradora! to nie jest może najambitniejsza manga wszech czasów, ale czyta się ją naprawdę świetnie. Najmocniejszym elementem są z pewnością charakterystyczni bohaterowie. Mimo że nieco przejaskrawieni, to jakimś cudem bardzo dobrze wpasowali się w tę historię. Moje serce zdobyła oczywiście Taiga [pewnie dlatego, że mamy ze sobą przerażająco dużo wspólnego...], ale cała reszta też bardzo mi się spodobała.
Zaskoczył mnie też język. Niby jest prosty, młodzieżowy, ale mam wrażenie, że w tłumaczeniu zyskał bardzo wiele: nawiązania do przysłów, powiedzonek czy nawet polskich piosenek. Jako że w dotychczas czytanych przeze mnie mangach warstwa ta nie wyróżniała się zbyt pozytywnie, to Toradora! pod tym względem naprawdę mnie zaskoczyła.
Kreska jest bardzo przyjemna dla oka, aczkolwiek nie podobały mi się "wykropkowane" szarości.
Całość jest niezwykle zabawna i urocza. Pomimo pewnej cukierkowości świetnie ilustruje problemy nastolatków. Nie mogłam się oderwać. Na uwagę zasługuje też fakt, że poszczególne tomy są bardzo równe [nie licząc 3., który nieco mnie irytował, ale to wyjątek potwierdzający regułę ;)]. Polecam.
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toRyuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi szkoły. Ale kiedy przez przypadek pozna jej sekret, da to początek jednej z najdziwniejszych...