-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2023-07-09
2021-05-01
2019-08-21
2014-06-28
2014-08-25
Niesamowita. Najlepsza manga, jaką dotąd miałam w rękach. Posiada wszystko, co lubię, a kreska jest obłędna. Uwielbiam to napięcie i pragnienie, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. A sceny walki!... :3 Nie mogę się doczekać następnych tomów.
miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Niesamowita. Najlepsza manga, jaką dotąd miałam w rękach. Posiada wszystko, co lubię, a kreska jest obłędna. Uwielbiam to napięcie i pragnienie, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. A sceny walki!... :3 Nie mogę się doczekać następnych tomów.
miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
2014-08-25
Niesamowita. Najlepsza manga, jaką dotąd miałam w rękach. Posiada wszystko, co lubię, a kreska jest obłędna. Uwielbiam to napięcie i pragnienie, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. A sceny walki!... :3 Nie mogę się doczekać następnych tomów.
miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Niesamowita. Najlepsza manga, jaką dotąd miałam w rękach. Posiada wszystko, co lubię, a kreska jest obłędna. Uwielbiam to napięcie i pragnienie, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. A sceny walki!... :3 Nie mogę się doczekać następnych tomów.
miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
2014-08-26
2014-08-26
Z pozoru głupie i naiwne, ale czyta się bardzo dobrze. Przyjemne i urocze.
miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Z pozoru głupie i naiwne, ale czyta się bardzo dobrze. Przyjemne i urocze.
miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
2014-08-26
Niesamowita. Najlepsza manga, jaką dotąd miałam w rękach. Posiada wszystko, co lubię, a kreska jest obłędna. Uwielbiam to napięcie i pragnienie, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. A sceny walki!... :3 Nie mogę się doczekać następnych tomów.
Chociaż w tym akurat trochę mało się działo.
miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Niesamowita. Najlepsza manga, jaką dotąd miałam w rękach. Posiada wszystko, co lubię, a kreska jest obłędna. Uwielbiam to napięcie i pragnienie, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. A sceny walki!... :3 Nie mogę się doczekać następnych tomów.
Chociaż w tym akurat trochę mało się działo.
miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
2014-09-01
Pierwsza część znacznie lepsza - ta zbyt kiczowata i mniej śmieszna. Ale dodatek o kaktusie uroczy <3
miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Pierwsza część znacznie lepsza - ta zbyt kiczowata i mniej śmieszna. Ale dodatek o kaktusie uroczy <3
miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
2015-07-03
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi szkoły. Ale kiedy przez przypadek pozna jej sekret, da to początek jednej z najdziwniejszych przyjaźni oraz masie kłopotów...
Tak, to jest jedna z tych rzeczy, których o mnie mogliście nie wiedzieć. Bo się nie złożyło. W zeszłe lato "spróbowałam" pierwszy mang i bardzo mi się spodobało. Potem miałam jednak kryzys recenzencki i tak się złożyło, że niczego nie zrecenzowałam. Teraz jednak znów są wakacje, a ja znów dostałam dostęp do półki przyjaciółki, a wkrótce może i jej kuzynki [trzymajcie kciuki!].
Do Toradory! z początku podchodziłam ostrożnie. No bo temat jak temat. O życiu szkolnym napisano [i narysowano] już chyba stanowczo zbyt wiele. Wzięłam więc zaledwie jeden tom i wieczorem się za niego wzięłam. A zaraz po skończonej lekturze napisałam do przyjaciółki, że następnego dnia po śniadaniu przychodzę po resztę. Bo się zakochałam.
Toradora! to nie jest może najambitniejsza manga wszech czasów, ale czyta się ją naprawdę świetnie. Najmocniejszym elementem są z pewnością charakterystyczni bohaterowie. Mimo że nieco przejaskrawieni, to jakimś cudem bardzo dobrze wpasowali się w tę historię. Moje serce zdobyła oczywiście Taiga [pewnie dlatego, że mamy ze sobą przerażająco dużo wspólnego...], ale cała reszta też bardzo mi się spodobała.
Zaskoczył mnie też język. Niby jest prosty, młodzieżowy, ale mam wrażenie, że w tłumaczeniu zyskał bardzo wiele: nawiązania do przysłów, powiedzonek czy nawet polskich piosenek. Jako że w dotychczas czytanych przeze mnie mangach warstwa ta nie wyróżniała się zbyt pozytywnie, to Toradora! pod tym względem naprawdę mnie zaskoczyła.
Kreska jest bardzo przyjemna dla oka, aczkolwiek nie podobały mi się "wykropkowane" szarości.
Całość jest niezwykle zabawna i urocza. Pomimo pewnej cukierkowości świetnie ilustruje problemy nastolatków. Nie mogłam się oderwać. Na uwagę zasługuje też fakt, że poszczególne tomy są bardzo równe [nie licząc 3., który nieco mnie irytował, ale to wyjątek potwierdzający regułę ;)]. Polecam.
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi szkoły. Ale kiedy przez przypadek pozna jej sekret, da to początek jednej z najdziwniejszych...
2015-07-04
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi szkoły. Ale kiedy przez przypadek pozna jej sekret, da to początek jednej z najdziwniejszych przyjaźni oraz masie kłopotów...
Tak, to jest jedna z tych rzeczy, których o mnie mogliście nie wiedzieć. Bo się nie złożyło. W zeszłe lato "spróbowałam" pierwszy mang i bardzo mi się spodobało. Potem miałam jednak kryzys recenzencki i tak się złożyło, że niczego nie zrecenzowałam. Teraz jednak znów są wakacje, a ja znów dostałam dostęp do półki przyjaciółki, a wkrótce może i jej kuzynki [trzymajcie kciuki!].
Do Toradory! z początku podchodziłam ostrożnie. No bo temat jak temat. O życiu szkolnym napisano [i narysowano] już chyba stanowczo zbyt wiele. Wzięłam więc zaledwie jeden tom i wieczorem się za niego wzięłam. A zaraz po skończonej lekturze napisałam do przyjaciółki, że następnego dnia po śniadaniu przychodzę po resztę. Bo się zakochałam.
Toradora! to nie jest może najambitniejsza manga wszech czasów, ale czyta się ją naprawdę świetnie. Najmocniejszym elementem są z pewnością charakterystyczni bohaterowie. Mimo że nieco przejaskrawieni, to jakimś cudem bardzo dobrze wpasowali się w tę historię. Moje serce zdobyła oczywiście Taiga [pewnie dlatego, że mamy ze sobą przerażająco dużo wspólnego...], ale cała reszta też bardzo mi się spodobała.
Zaskoczył mnie też język. Niby jest prosty, młodzieżowy, ale mam wrażenie, że w tłumaczeniu zyskał bardzo wiele: nawiązania do przysłów, powiedzonek czy nawet polskich piosenek. Jako że w dotychczas czytanych przeze mnie mangach warstwa ta nie wyróżniała się zbyt pozytywnie, to Toradora! pod tym względem naprawdę mnie zaskoczyła.
Kreska jest bardzo przyjemna dla oka, aczkolwiek nie podobały mi się "wykropkowane" szarości.
Całość jest niezwykle zabawna i urocza. Pomimo pewnej cukierkowości świetnie ilustruje problemy nastolatków. Nie mogłam się oderwać. Na uwagę zasługuje też fakt, że poszczególne tomy są bardzo równe [nie licząc 3., który nieco mnie irytował, ale to wyjątek potwierdzający regułę ;)]. Polecam.
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi...
2015-07-04
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi szkoły. Ale kiedy przez przypadek pozna jej sekret, da to początek jednej z najdziwniejszych przyjaźni oraz masie kłopotów...
Tak, to jest jedna z tych rzeczy, których o mnie mogliście nie wiedzieć. Bo się nie złożyło. W zeszłe lato "spróbowałam" pierwszy mang i bardzo mi się spodobało. Potem miałam jednak kryzys recenzencki i tak się złożyło, że niczego nie zrecenzowałam. Teraz jednak znów są wakacje, a ja znów dostałam dostęp do półki przyjaciółki, a wkrótce może i jej kuzynki [trzymajcie kciuki!].
Do Toradory! z początku podchodziłam ostrożnie. No bo temat jak temat. O życiu szkolnym napisano [i narysowano] już chyba stanowczo zbyt wiele. Wzięłam więc zaledwie jeden tom i wieczorem się za niego wzięłam. A zaraz po skończonej lekturze napisałam do przyjaciółki, że następnego dnia po śniadaniu przychodzę po resztę. Bo się zakochałam.
Toradora! to nie jest może najambitniejsza manga wszech czasów, ale czyta się ją naprawdę świetnie. Najmocniejszym elementem są z pewnością charakterystyczni bohaterowie. Mimo że nieco przejaskrawieni, to jakimś cudem bardzo dobrze wpasowali się w tę historię. Moje serce zdobyła oczywiście Taiga [pewnie dlatego, że mamy ze sobą przerażająco dużo wspólnego...], ale cała reszta też bardzo mi się spodobała.
Zaskoczył mnie też język. Niby jest prosty, młodzieżowy, ale mam wrażenie, że w tłumaczeniu zyskał bardzo wiele: nawiązania do przysłów, powiedzonek czy nawet polskich piosenek. Jako że w dotychczas czytanych przeze mnie mangach warstwa ta nie wyróżniała się zbyt pozytywnie, to Toradora! pod tym względem naprawdę mnie zaskoczyła.
Kreska jest bardzo przyjemna dla oka, aczkolwiek nie podobały mi się "wykropkowane" szarości.
Całość jest niezwykle zabawna i urocza. Pomimo pewnej cukierkowości świetnie ilustruje problemy nastolatków. Nie mogłam się oderwać. Na uwagę zasługuje też fakt, że poszczególne tomy są bardzo równe [nie licząc 3., który nieco mnie irytował, ale to wyjątek potwierdzający regułę ;)]. Polecam.
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi...
2015-07-04
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi szkoły. Ale kiedy przez przypadek pozna jej sekret, da to początek jednej z najdziwniejszych przyjaźni oraz masie kłopotów...
Tak, to jest jedna z tych rzeczy, których o mnie mogliście nie wiedzieć. Bo się nie złożyło. W zeszłe lato "spróbowałam" pierwszy mang i bardzo mi się spodobało. Potem miałam jednak kryzys recenzencki i tak się złożyło, że niczego nie zrecenzowałam. Teraz jednak znów są wakacje, a ja znów dostałam dostęp do półki przyjaciółki, a wkrótce może i jej kuzynki [trzymajcie kciuki!].
Do Toradory! z początku podchodziłam ostrożnie. No bo temat jak temat. O życiu szkolnym napisano [i narysowano] już chyba stanowczo zbyt wiele. Wzięłam więc zaledwie jeden tom i wieczorem się za niego wzięłam. A zaraz po skończonej lekturze napisałam do przyjaciółki, że następnego dnia po śniadaniu przychodzę po resztę. Bo się zakochałam.
Toradora! to nie jest może najambitniejsza manga wszech czasów, ale czyta się ją naprawdę świetnie. Najmocniejszym elementem są z pewnością charakterystyczni bohaterowie. Mimo że nieco przejaskrawieni, to jakimś cudem bardzo dobrze wpasowali się w tę historię. Moje serce zdobyła oczywiście Taiga [pewnie dlatego, że mamy ze sobą przerażająco dużo wspólnego...], ale cała reszta też bardzo mi się spodobała.
Zaskoczył mnie też język. Niby jest prosty, młodzieżowy, ale mam wrażenie, że w tłumaczeniu zyskał bardzo wiele: nawiązania do przysłów, powiedzonek czy nawet polskich piosenek. Jako że w dotychczas czytanych przeze mnie mangach warstwa ta nie wyróżniała się zbyt pozytywnie, to Toradora! pod tym względem naprawdę mnie zaskoczyła.
Kreska jest bardzo przyjemna dla oka, aczkolwiek nie podobały mi się "wykropkowane" szarości.
Całość jest niezwykle zabawna i urocza. Pomimo pewnej cukierkowości świetnie ilustruje problemy nastolatków. Nie mogłam się oderwać. Na uwagę zasługuje też fakt, że poszczególne tomy są bardzo równe [nie licząc 3., który nieco mnie irytował, ale to wyjątek potwierdzający regułę ;)]. Polecam.
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi...
2015-07-04
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi szkoły. Ale kiedy przez przypadek pozna jej sekret, da to początek jednej z najdziwniejszych przyjaźni oraz masie kłopotów...
Tak, to jest jedna z tych rzeczy, których o mnie mogliście nie wiedzieć. Bo się nie złożyło. W zeszłe lato "spróbowałam" pierwszy mang i bardzo mi się spodobało. Potem miałam jednak kryzys recenzencki i tak się złożyło, że niczego nie zrecenzowałam. Teraz jednak znów są wakacje, a ja znów dostałam dostęp do półki przyjaciółki, a wkrótce może i jej kuzynki [trzymajcie kciuki!].
Do Toradory! z początku podchodziłam ostrożnie. No bo temat jak temat. O życiu szkolnym napisano [i narysowano] już chyba stanowczo zbyt wiele. Wzięłam więc zaledwie jeden tom i wieczorem się za niego wzięłam. A zaraz po skończonej lekturze napisałam do przyjaciółki, że następnego dnia po śniadaniu przychodzę po resztę. Bo się zakochałam.
Toradora! to nie jest może najambitniejsza manga wszech czasów, ale czyta się ją naprawdę świetnie. Najmocniejszym elementem są z pewnością charakterystyczni bohaterowie. Mimo że nieco przejaskrawieni, to jakimś cudem bardzo dobrze wpasowali się w tę historię. Moje serce zdobyła oczywiście Taiga [pewnie dlatego, że mamy ze sobą przerażająco dużo wspólnego...], ale cała reszta też bardzo mi się spodobała.
Zaskoczył mnie też język. Niby jest prosty, młodzieżowy, ale mam wrażenie, że w tłumaczeniu zyskał bardzo wiele: nawiązania do przysłów, powiedzonek czy nawet polskich piosenek. Jako że w dotychczas czytanych przeze mnie mangach warstwa ta nie wyróżniała się zbyt pozytywnie, to Toradora! pod tym względem naprawdę mnie zaskoczyła.
Kreska jest bardzo przyjemna dla oka, aczkolwiek nie podobały mi się "wykropkowane" szarości.
Całość jest niezwykle zabawna i urocza. Pomimo pewnej cukierkowości świetnie ilustruje problemy nastolatków. Nie mogłam się oderwać. Na uwagę zasługuje też fakt, że poszczególne tomy są bardzo równe [nie licząc 3., który nieco mnie irytował, ale to wyjątek potwierdzający regułę ;)]. Polecam.
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi...
2015-07-05
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi szkoły. Ale kiedy przez przypadek pozna jej sekret, da to początek jednej z najdziwniejszych przyjaźni oraz masie kłopotów...
Tak, to jest jedna z tych rzeczy, których o mnie mogliście nie wiedzieć. Bo się nie złożyło. W zeszłe lato "spróbowałam" pierwszy mang i bardzo mi się spodobało. Potem miałam jednak kryzys recenzencki i tak się złożyło, że niczego nie zrecenzowałam. Teraz jednak znów są wakacje, a ja znów dostałam dostęp do półki przyjaciółki, a wkrótce może i jej kuzynki [trzymajcie kciuki!].
Do Toradory! z początku podchodziłam ostrożnie. No bo temat jak temat. O życiu szkolnym napisano [i narysowano] już chyba stanowczo zbyt wiele. Wzięłam więc zaledwie jeden tom i wieczorem się za niego wzięłam. A zaraz po skończonej lekturze napisałam do przyjaciółki, że następnego dnia po śniadaniu przychodzę po resztę. Bo się zakochałam.
Toradora! to nie jest może najambitniejsza manga wszech czasów, ale czyta się ją naprawdę świetnie. Najmocniejszym elementem są z pewnością charakterystyczni bohaterowie. Mimo że nieco przejaskrawieni, to jakimś cudem bardzo dobrze wpasowali się w tę historię. Moje serce zdobyła oczywiście Taiga [pewnie dlatego, że mamy ze sobą przerażająco dużo wspólnego...], ale cała reszta też bardzo mi się spodobała.
Zaskoczył mnie też język. Niby jest prosty, młodzieżowy, ale mam wrażenie, że w tłumaczeniu zyskał bardzo wiele: nawiązania do przysłów, powiedzonek czy nawet polskich piosenek. Jako że w dotychczas czytanych przeze mnie mangach warstwa ta nie wyróżniała się zbyt pozytywnie, to Toradora! pod tym względem naprawdę mnie zaskoczyła.
Kreska jest bardzo przyjemna dla oka, aczkolwiek nie podobały mi się "wykropkowane" szarości.
Całość jest niezwykle zabawna i urocza. Pomimo pewnej cukierkowości świetnie ilustruje problemy nastolatków. Nie mogłam się oderwać. Na uwagę zasługuje też fakt, że poszczególne tomy są bardzo równe [nie licząc 3., który nieco mnie irytował, ale to wyjątek potwierdzający regułę ;)]. Polecam.
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/145-toradora-1-6-moja-pierwsza-recenzja.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 1-6
Ryuji Takasu zaczyna naukę w drugiej klasie liceum. Trafia do klasy z obiektem swoich uczuć, Minori. Jednak jest zbyt nieśmiały, by do niej zagadać, a na domiar złego pierwszego dnia naraża się Taidze Aisace, "Tyciemu Tygrysowi" i postrachowi...
2015-07-08
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co chciałby robić w życiu.
Po lekturze pierwszego tomu Silver spoon moim głównym zarzutem był brak większego wątku przewodniego. Coś tam dopiero się zarysowywało, ale był to tylko zbiór przygód w nowej, nietypowej szkole. Na szczęście w kolejnych częściach się to zmieniło. Hachiken, mimo że zdecydował się pójść do szkoły rolniczej, wciąż nie wie, co tak naprawdę chce robić w życiu. Wychowany w mieście, wciąż napotyka przedziwne różnice kulturowe pomiędzy sobą a jego przyjaciółmi wychowanymi na wsi. Autorka najwięcej miejsca poświęca dylematowi moralnemu, jakim jest zabicie zwierzęcia, które przecież hodowało się z taką troską i miłością. Prawdę mówiąc, poświęca temu chyba jednak trochę za dużo miejsca, bo choć sama w pełni rozumiem rozterki Hachikena, to naprawdę miałam ich w pewnym momencie dosyć.
Hiromu Arakawa skonstruowała wielu bohaterów o bardzo różnych charakterach. To zaleta akcji dziejącej się w szkole, która umożliwia, a nawet wymusza, natłok postaci. Każde z nich ma jednak swoją historię, która przedstawia inny aspekt życia na wsi w Japonii. Tu warto zastanowić się nad różnicami i podobieństwami sytuacji tam, a w Polsce. Hmm... Różni się to, i to mocno. Głównie, jeśli chodzi o wykorzystanie technologii. W liceum rolniczym przekazuje się uczniom, którzy od strony technicznej doskonale znają pracę w gospodarstwie, fachową wiedzę naukową i sposoby, jak unowocześnić pracę w rolnictwie. Nie pochodzę ze wsi, ale wydaje mi się, że u nas to tak do końca nie wygląda...
Autorka, tworząc swoją mangę, wykonała naprawdę porządny research. Chociaż nie wiem do końca, ile tu "przeczytania", a ile doświadczenia, ponieważ Arakawa wychowała się właśnie na farmie mleczarskiej. Tutaj pomiędzy opisami szkolnych perypetii dostajemy sporą dawkę "naukowego bełkotu" w dobrym znaczeniu tego słowa. Poza tym nadal podziwiam pomysł. Ile przeczytaliście powieści w przystępny sposób opisujących pracę we współczesnym gospodarstwie? No właśnie.
Na koniec mam dwie uwagi:
a) Autorka zarąbiście rysuje zwierzaczki ;3
b) Dlaczego Srebrna łyżeczka?!
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co...
2015-07-09
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co chciałby robić w życiu.
Po lekturze pierwszego tomu Silver spoon moim głównym zarzutem był brak większego wątku przewodniego. Coś tam dopiero się zarysowywało, ale był to tylko zbiór przygód w nowej, nietypowej szkole. Na szczęście w kolejnych częściach się to zmieniło. Hachiken, mimo że zdecydował się pójść do szkoły rolniczej, wciąż nie wie, co tak naprawdę chce robić w życiu. Wychowany w mieście, wciąż napotyka przedziwne różnice kulturowe pomiędzy sobą a jego przyjaciółmi wychowanymi na wsi. Autorka najwięcej miejsca poświęca dylematowi moralnemu, jakim jest zabicie zwierzęcia, które przecież hodowało się z taką troską i miłością. Prawdę mówiąc, poświęca temu chyba jednak trochę za dużo miejsca, bo choć sama w pełni rozumiem rozterki Hachikena, to naprawdę miałam ich w pewnym momencie dosyć.
Hiromu Arakawa skonstruowała wielu bohaterów o bardzo różnych charakterach. To zaleta akcji dziejącej się w szkole, która umożliwia, a nawet wymusza, natłok postaci. Każde z nich ma jednak swoją historię, która przedstawia inny aspekt życia na wsi w Japonii. Tu warto zastanowić się nad różnicami i podobieństwami sytuacji tam, a w Polsce. Hmm... Różni się to, i to mocno. Głównie, jeśli chodzi o wykorzystanie technologii. W liceum rolniczym przekazuje się uczniom, którzy od strony technicznej doskonale znają pracę w gospodarstwie, fachową wiedzę naukową i sposoby, jak unowocześnić pracę w rolnictwie. Nie pochodzę ze wsi, ale wydaje mi się, że u nas to tak do końca nie wygląda...
Autorka, tworząc swoją mangę, wykonała naprawdę porządny research. Chociaż nie wiem do końca, ile tu "przeczytania", a ile doświadczenia, ponieważ Arakawa wychowała się właśnie na farmie mleczarskiej. Tutaj pomiędzy opisami szkolnych perypetii dostajemy sporą dawkę "naukowego bełkotu" w dobrym znaczeniu tego słowa. Poza tym nadal podziwiam pomysł. Ile przeczytaliście powieści w przystępny sposób opisujących pracę we współczesnym gospodarstwie? No właśnie.
Na koniec mam dwie uwagi:
a) Autorka zarąbiście rysuje zwierzaczki ;3
b) Dlaczego Srebrna łyżeczka?!
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co...
2015-07-09
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co chciałby robić w życiu.
Po lekturze pierwszego tomu Silver spoon moim głównym zarzutem był brak większego wątku przewodniego. Coś tam dopiero się zarysowywało, ale był to tylko zbiór przygód w nowej, nietypowej szkole. Na szczęście w kolejnych częściach się to zmieniło. Hachiken, mimo że zdecydował się pójść do szkoły rolniczej, wciąż nie wie, co tak naprawdę chce robić w życiu. Wychowany w mieście, wciąż napotyka przedziwne różnice kulturowe pomiędzy sobą a jego przyjaciółmi wychowanymi na wsi. Autorka najwięcej miejsca poświęca dylematowi moralnemu, jakim jest zabicie zwierzęcia, które przecież hodowało się z taką troską i miłością. Prawdę mówiąc, poświęca temu chyba jednak trochę za dużo miejsca, bo choć sama w pełni rozumiem rozterki Hachikena, to naprawdę miałam ich w pewnym momencie dosyć.
Hiromu Arakawa skonstruowała wielu bohaterów o bardzo różnych charakterach. To zaleta akcji dziejącej się w szkole, która umożliwia, a nawet wymusza, natłok postaci. Każde z nich ma jednak swoją historię, która przedstawia inny aspekt życia na wsi w Japonii. Tu warto zastanowić się nad różnicami i podobieństwami sytuacji tam, a w Polsce. Hmm... Różni się to, i to mocno. Głównie, jeśli chodzi o wykorzystanie technologii. W liceum rolniczym przekazuje się uczniom, którzy od strony technicznej doskonale znają pracę w gospodarstwie, fachową wiedzę naukową i sposoby, jak unowocześnić pracę w rolnictwie. Nie pochodzę ze wsi, ale wydaje mi się, że u nas to tak do końca nie wygląda...
Autorka, tworząc swoją mangę, wykonała naprawdę porządny research. Chociaż nie wiem do końca, ile tu "przeczytania", a ile doświadczenia, ponieważ Arakawa wychowała się właśnie na farmie mleczarskiej. Tutaj pomiędzy opisami szkolnych perypetii dostajemy sporą dawkę "naukowego bełkotu" w dobrym znaczeniu tego słowa. Poza tym nadal podziwiam pomysł. Ile przeczytaliście powieści w przystępny sposób opisujących pracę we współczesnym gospodarstwie? No właśnie.
Na koniec mam dwie uwagi:
a) Autorka zarąbiście rysuje zwierzaczki ;3
b) Dlaczego Srebrna łyżeczka?!
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co...
2015-07-09
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co chciałby robić w życiu.
Po lekturze pierwszego tomu Silver spoon moim głównym zarzutem był brak większego wątku przewodniego. Coś tam dopiero się zarysowywało, ale był to tylko zbiór przygód w nowej, nietypowej szkole. Na szczęście w kolejnych częściach się to zmieniło. Hachiken, mimo że zdecydował się pójść do szkoły rolniczej, wciąż nie wie, co tak naprawdę chce robić w życiu. Wychowany w mieście, wciąż napotyka przedziwne różnice kulturowe pomiędzy sobą a jego przyjaciółmi wychowanymi na wsi. Autorka najwięcej miejsca poświęca dylematowi moralnemu, jakim jest zabicie zwierzęcia, które przecież hodowało się z taką troską i miłością. Prawdę mówiąc, poświęca temu chyba jednak trochę za dużo miejsca, bo choć sama w pełni rozumiem rozterki Hachikena, to naprawdę miałam ich w pewnym momencie dosyć.
Hiromu Arakawa skonstruowała wielu bohaterów o bardzo różnych charakterach. To zaleta akcji dziejącej się w szkole, która umożliwia, a nawet wymusza, natłok postaci. Każde z nich ma jednak swoją historię, która przedstawia inny aspekt życia na wsi w Japonii. Tu warto zastanowić się nad różnicami i podobieństwami sytuacji tam, a w Polsce. Hmm... Różni się to, i to mocno. Głównie, jeśli chodzi o wykorzystanie technologii. W liceum rolniczym przekazuje się uczniom, którzy od strony technicznej doskonale znają pracę w gospodarstwie, fachową wiedzę naukową i sposoby, jak unowocześnić pracę w rolnictwie. Nie pochodzę ze wsi, ale wydaje mi się, że u nas to tak do końca nie wygląda...
Autorka, tworząc swoją mangę, wykonała naprawdę porządny research. Chociaż nie wiem do końca, ile tu "przeczytania", a ile doświadczenia, ponieważ Arakawa wychowała się właśnie na farmie mleczarskiej. Tutaj pomiędzy opisami szkolnych perypetii dostajemy sporą dawkę "naukowego bełkotu" w dobrym znaczeniu tego słowa. Poza tym nadal podziwiam pomysł. Ile przeczytaliście powieści w przystępny sposób opisujących pracę we współczesnym gospodarstwie? No właśnie.
Na koniec mam dwie uwagi:
a) Autorka zarąbiście rysuje zwierzaczki ;3
b) Dlaczego Srebrna łyżeczka?!
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/07/silver-spoon-2-5.html
RECENZJA WSPÓLNA DLA TOMÓW 2-5
Yugo Hachiken nie dostaje się do elitarnego liceum. Gdy rodzice nieustannie okazują mu, jak bardzo ich zawiódł, chłopak ucieka do Liceum Rolniczego w Oezo. Tam poznaje sens pracy na roli i ze zwierzętami, zawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie i wciąż szuka tego, co...
Moje pierwsze spotkanie z mangą, ale bardzo miłe. Może częściej będę po to sięgać.
miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Moje pierwsze spotkanie z mangą, ale bardzo miłe. Może częściej będę po to sięgać.
Pokaż mimo tomiedzysklejonymikartkami.blogspot.com