-
ArtykułyCzytamy w majówkę 2024LubimyCzytać106
-
ArtykułyBond w ekranizacji „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak jako serialAnna Sierant1
-
ArtykułyNowe „Książki. Magazyn do Czytania”. Porachunki z Sienkiewiczem i jak Fleming wymyślił BondaKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyKrólowa z trudną przeszłościąmalineczka740
Biblioteczka
2024-02-13
2023-08-31
2023-07-07
2023-03-23
Książka „More Happy Than Not” Adama Silvery jest dla mnie bardzo niewygodna. Przede wszystkim fabuła w swojej mrukliwej i chropowatej szarości jest jednocześnie przezroczysta. Czytając pierwsze rozdziały mamy do czynienia z płaską rzeczywistością jednego z blokowisk Bronksu, gdzie niby-dzieci, niby-dorośli starają się przeżyć w świecie, który ich nie oszczędzał. Nasza pierwszoplanowa postać w głównej mierze opowiada rzeczywistość tak jak ją bezpośrednio widzi, a niekoniecznie postrzega myśląc o niej w innych wymiarach czy kontekstach, przez co nie miałam nawet szansy na wyobrażenie sobie jakiejkolwiek głębi jej istnienia. Bohater jest smutny, przeżywa samobójstwo swojego ojca, lubi spędzać czas ze swoją dziewczyną, ale często czuje się przy niej niezręcznie, no i czyta komiksy. Kropka. Postaci drugoplanowe funkcjonują na zasadzie jednowymiarowego opisu „ten agresywny”, „ten co diluje”, „ten co będzie miał dziecko”. Początek historii mocno bazuje na obecności dwóch postaci towarzyszących głównemu bohaterowi. Kiedy jedna z nich znika i pojawia się druga, o tej pierwszej nie dowiadujemy się prawie niczego, mimo tego, że według fabuły mijają trzy tygodnie. W dwóch pierwszych częściach książki dosadnie da się odczuć, iż kręgosłup narracji jest chuderlawy, natomiast okazuje się niespodziewanie zgrabny, gdy docieramy do segmentu nazwanego przez autora „Częścią zerową”. To niewątpliwie najlepszy moment w książce. Dowiadujemy się, że nie wiedzieliśmy wszystkiego, nie mieliśmy pełnej perspektywy i dopiero teraz możemy poznać fabularny świat z innego kąta. Tyle, że szerszy kąt nie jest w stanie zmienić koloru i faktury. Wracamy do punktu wyjścia. Wszystko znowu jest szare, chropowate i bez nadziei.
„More Happy Than Not” Adama Silvery w moim odbiorze jest jak próba opisania prototypu komiksu rysowanego ołówkiem. Tylko odcienie szarości i płaskie, jednowymiarowe postaci. O zakończeniu cisza, bo okropnie boli i tę pustkę trzeba zapełnić na własną rękę. Zostawię tylko cytat z książki.
„Nie ma nic złego w tym, że niektóre historie nie mają zakończenia. Życie nie zawsze kończy się tak, jak się człowiek tego spodziewa.”
Książka „More Happy Than Not” Adama Silvery jest dla mnie bardzo niewygodna. Przede wszystkim fabuła w swojej mrukliwej i chropowatej szarości jest jednocześnie przezroczysta. Czytając pierwsze rozdziały mamy do czynienia z płaską rzeczywistością jednego z blokowisk Bronksu, gdzie niby-dzieci, niby-dorośli starają się przeżyć w świecie, który ich nie oszczędzał. Nasza...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-26
„Krew elfów” Andrzeja Sapkowskiego jest powieścią, której nie da się łatwo opisać. Jest ucieczką, gonieniem za bezpieczeństwem, za tym co przeznaczone, ale nieznane. Czasami pachnie zimnymi, wilgotnymi murami Kaer Morhen, czasami agrestem i bzem, ale gdy wracają wspomnienia zawsze wybija się duszący smród spalonego, upadłego miasta. Kiedy Cirilą opiekuje się Geralt czy Yennefer można poczuć lekki czar spokoju i ciepła. Z drugiej strony kryje się sucha, polityczna kalkulacja władców szykujących się na wojnę, gdzie zwycięstwo liczone jest w litrach przelanej krwi wroga. Z pewnością jest to niesamowity wstęp do sagi o Białym Wilku i Lwiątku z Cintry. Szalenie polecam.
„Krew elfów” Andrzeja Sapkowskiego jest powieścią, której nie da się łatwo opisać. Jest ucieczką, gonieniem za bezpieczeństwem, za tym co przeznaczone, ale nieznane. Czasami pachnie zimnymi, wilgotnymi murami Kaer Morhen, czasami agrestem i bzem, ale gdy wracają wspomnienia zawsze wybija się duszący smród spalonego, upadłego miasta. Kiedy Cirilą opiekuje się Geralt czy...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07-28
„Miecz przeznaczenia” Andrzeja Sapkowskiego jak na zbiór opowiadań jest niesamowicie pełną historią. Każdy rozdział daje nam poznać istotę, która w poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia zachowuje się swoiście. Oczy Geralta rozjaśniają nam ich drogę, motywacje, obawy, dzięki czemu możemy ich traktować ze zrozumieniem i sympatią. Jaskier wciąż jest wesołkowatym, lubieżnym romantykiem, a mała Cirilla okazuje się nad wyraz pyskata i harda. Z relacji Yennefer i Geralta wśród ciągłych rozstań i powrotów buchają intensywne iskry namiętności. W okresach samotności tęsknota pozostawia po sobie smugę, która świadczy o niewypowiedzianej i absolutnie nieświadomej miłości. Bezwarunkowo najpiękniejszym punktem książki w moich oczach są wydarzenia na wzgórzu przy pomniku poległych czarodziejów. Spotkanie ze śmiercią oraz wyczuwalny strach, nerwowość i ogromne napięcie odwlekania informacji czy Ona też umarła. Książka jest pełna emocji wiedźmina, który po transformacji nie powinien za wiele czuć, a jednak to się dzieje. Szalenie polecam.
„Miecz przeznaczenia” Andrzeja Sapkowskiego jak na zbiór opowiadań jest niesamowicie pełną historią. Każdy rozdział daje nam poznać istotę, która w poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia zachowuje się swoiście. Oczy Geralta rozjaśniają nam ich drogę, motywacje, obawy, dzięki czemu możemy ich traktować ze zrozumieniem i sympatią. Jaskier wciąż jest wesołkowatym, lubieżnym...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07-13
"Ostatnie życzenie" Andrzeja Sapkowskiego w swojej niesamowitości jest książką niewydumaną i lekką. Autor nie sili się na wyszukany język, czy perfekcyjne budowanie zdań. Fabuła płynie strona po stronie w melodyjnym rytmie walk, rozmów i namiętnych uniesień. Pisarz znakomicie plastycznie buduje postaci. Nawet te epizodyczne wydają się pieczołowicie utkane, bez jakichkolwiek szans na znalezienie luki w życiorysie. Geralt szczególnie roztacza wokół siebie niezwykłą aurę spokoju, stanowczości, nieugiętości i poczciwości. Komponując to z jego fantastycznym poczuciem humoru, nie da się nie polubić tego bohatera. Książkę pochłania się błyskawicznie, dlatego od razu należy zaopatrzyć się w następne części. Szalenie polecam..
"Ostatnie życzenie" Andrzeja Sapkowskiego w swojej niesamowitości jest książką niewydumaną i lekką. Autor nie sili się na wyszukany język, czy perfekcyjne budowanie zdań. Fabuła płynie strona po stronie w melodyjnym rytmie walk, rozmów i namiętnych uniesień. Pisarz znakomicie plastycznie buduje postaci. Nawet te epizodyczne wydają się pieczołowicie utkane, bez jakichkolwiek...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-25
„Kiedy odszedłeś” autorstwa Jojo Moyes jest książką najgłębszej ciszy wśród obojętnego hałasu. Głównie to dźwięk bezsilności i apatii w czterech ścianach gwarnego Londynu, albo poczucie bezsensowności , które błyszczy jak zielony lureks, a pachnie orzeszkami i piwem. Ta historia jest też najgłębszym hałasem wśród obojętnej ciszy. Samotność tonie wśród krzyków rozpieszczonych dzieci albo długich, nocnych imprez.
Są takie książki, które sprawiają wrażenie nieżyciowych. Ta taka nie jest. Autorka stworzyła idealną liczbę wątków, które mogły się przeplatać, znikać i powracać, więc fabuła nie może przytłoczyć (niektórzy uznają to za nudne prowadzenie akcji). Jest też dużo głosów, że pierwsza część serii było dużo lepsza i na spokojnie na niej można było poprzestać. Myślę, że taki odbiór opiera się o kompletną niezwykłość historii Willa i tęsknotę za tą postacią. Druga część jest diametralnie inna, zwyczajna. Z jednej strony jeszcze krwawiąca, ale język zupełnie tego nie oddaje. Szarość wybija się jednocześnie korzystając z delikatnego kamuflażu, że przecież kiedyś będzie lepiej.
„Kiedy odszedłeś” jest naprawdę dobrze zbudowaną powieścią, jednak mam w sobie pewnego rodzaju niedosyt, którego nie potrafię wyartykułować. Uważam jednak, że to potrzebna książka i nie da się ukryć, że chyba każdego pociągnie w stronę kontynuacji, jeżeli pierwsza część tak wbiła się pamięć. Dlatego też serdecznie ją polecam.
„Kiedy odszedłeś” autorstwa Jojo Moyes jest książką najgłębszej ciszy wśród obojętnego hałasu. Głównie to dźwięk bezsilności i apatii w czterech ścianach gwarnego Londynu, albo poczucie bezsensowności , które błyszczy jak zielony lureks, a pachnie orzeszkami i piwem. Ta historia jest też najgłębszym hałasem wśród obojętnej ciszy. Samotność tonie wśród krzyków...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-20
2021-05-17
"Wieża milczenia" jako debiut literacki Remigiusza Mroza jest dla mnie bardzo ciekawym zjawiskiem. Z jednej strony nie czuję, żeby to była wielka książka, a z drugiej wszystko się ładnie splata i nie widzę braków, które mogłyby świadczyć o przeciętności tej pozycji. Wręcz uważam, że to fantastyczny poziom jak na pierwszą publikację.
Przede wszystkim wydaje mi się, że nie spotkałam się nigdy z tak dokładnym wpisywaniem postaci w realne miejsca. Poprzez Mapy Google zawitałam na East Elm Street, postałam sobie na moście, oparta o barierkę, mając za plecami boisko do baseballu. Odwiedziłam też stację benzynową na której pracowała Heather. Na tym poprzestałam, ale czytając opis podróży bohaterów singapurskim metrem, uzmysłowiłam sobie jak skrupulatnie autor przeczesał te wszystkie miejsca. Kolejną cegiełką są postaci. Słyszałam już wcześniej w jaki sposób Remigiusz je buduje, ale dopiero wtapiając się w tekst książki poczułam jaki to roztacza klimat. "Człowiek w białej bluzie" przez długi czas nie potrzebował imienia, żeby wiedzieć o kim mowa. Jeden charakterystyczny punkt stworzył postać. Można dyskutować czy bohaterowie charakterologicznie są naturalni, ale koncentracja na ich zachowaniu, a nie wyglądzie, roztacza magnetyzm, przez który chce się więcej. No i przede wszystkim język. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy doceni jego smak, ale mnie osobiście wtrącenia o zakresie jurysdykcji policji stanowej, albo umowie międzynarodowej warunkującej ekstradycję, bardzo ucieszyły.
"Wieża milczenia" była pierwszym krokiem do kapitalnej kariery pisarza i myślę, że trzeba doceniać takie książki, nawet jeżeli z perspektywy czasu nie wydają się już spektakularne. Uważam, że tak pewne zarysowanie swojego stylu w debiucie jest absolutnie wyjątkowe. Nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kolejną pozycję, a tę szalenie polecam.
"Wieża milczenia" jako debiut literacki Remigiusza Mroza jest dla mnie bardzo ciekawym zjawiskiem. Z jednej strony nie czuję, żeby to była wielka książka, a z drugiej wszystko się ładnie splata i nie widzę braków, które mogłyby świadczyć o przeciętności tej pozycji. Wręcz uważam, że to fantastyczny poziom jak na pierwszą publikację.
Przede wszystkim wydaje mi się, że nie...
2021-03-05
Książka "Bez słowa" Rosie Walsh bardzo mnie zawiodła. Nie mam już do niej serca. Po 60 stronach zapchałam się suchymi słowami, które nie proponowały zupełnie żadnego smaku czy koloru. Wałkowanie bez końca tych samych myśli w głowie głównej bohaterki doszczętnie odebrało mi głód poznawania tej historii. Zachowania porzuconej kobiety roztoczyły chmurę, swoistą mgłę infantylności, która co i rusz przybierała na intensywności. Opadała tylko przy zmianach narracyjnych. Niby ulga i mniejsza gęstość powietrza, ale kiedy nie wiadomo kto właśnie opowiada swoją historię to się tego nie docenia. Było kilka takich momentów, gdzie, mimo zrozumiałej koncepcji narracyjnej, nie potrafiłam się zorientować kogo słucham. A oprócz tych jęków gdzie jest sedno mojego żalu? To jest bardzo dobra historia, ale kompletnie źle napisana. Bardzo bym chciała przeżywać to wszystko z Sarah, ale nie czułam się na tyle wygodnie w tej powieści. Odrobinę lepiej było z perspektywy Eddiego, pojawiło się też więcej dynamizmu w fabule, ale już do samego końca brnęłam na oślep bez apetytu.
"Bez słowa" było dla mnie przede wszystkim męczącym procesem. Wiem, że zwroty akcji będą dla niektórych ciekawe i nie oczywiste, dlatego zachęcam do lektury, jednakże prewencyjnie życzę też sporo cierpliwości.
Książka "Bez słowa" Rosie Walsh bardzo mnie zawiodła. Nie mam już do niej serca. Po 60 stronach zapchałam się suchymi słowami, które nie proponowały zupełnie żadnego smaku czy koloru. Wałkowanie bez końca tych samych myśli w głowie głównej bohaterki doszczętnie odebrało mi głód poznawania tej historii. Zachowania porzuconej kobiety roztoczyły chmurę, swoistą mgłę...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Czas pogardy” Andrzeja Sapkowskiego ma w sobie wiele wyniosłości i niepohamowanej dumy. Chłód iluzji skrzętnie prowadzonych konceptów politycznych aranżowanych przez władców, szpiegów oraz kapitułę czarodziejów dominuje fabułę, lecz nie jest w stanie przykryć ciepła pewności wyznanych już uczuć. Nie zasłoni też zawziętości i nieśmiale rodzącej się odwagi młodej wiedźminki, rzuconej przez swoje przeznaczenie w piekącą nicość. Przywiązanie wraz z nieposkromioną troską wypełniają bohaterów wytracając z nich strach i czułość na ból. Pięknie się to obserwuje, więc niech podróż trwa. Szalenie polecam.
„Czas pogardy” Andrzeja Sapkowskiego ma w sobie wiele wyniosłości i niepohamowanej dumy. Chłód iluzji skrzętnie prowadzonych konceptów politycznych aranżowanych przez władców, szpiegów oraz kapitułę czarodziejów dominuje fabułę, lecz nie jest w stanie przykryć ciepła pewności wyznanych już uczuć. Nie zasłoni też zawziętości i nieśmiale rodzącej się odwagi młodej wiedźminki,...
więcej Pokaż mimo to