Z zawodu krytyk filmowy, z zamiłowania domator nihilista. Urodził się w 1971 roku. Publikował m.in. w: "Filmie", "Przekroju", "Tygodniku Powszechnym", "Dialogu", "Aktiviście" i "Ha!arcie". Jest współautorem książek Homofobia po polsku i Autorzy polskiego kina. W 2005 zadebiutował w wydawnictwie Sic! jako prozaik powieścią Trzech panów w łóżku, nie licząc kota.
Co za kontrowersyjna biografia!
Niepoprawna wręcz!
Warta jednak poznania. Poznania innego spojrzenia na kogoś, kto cieszył się nieskazitelną reputacją.
Przyznam, że mi Bogusław Kaczyński w dużej mierze kojarzy się Koncertem noworocznym, który oglądam co roku od bardzo bardzo dawna. Zawsze jawił mi się jako wielki pasjonat muzyki i sztuki.
Pamiętam, że kiedy ciężko zachorował spotkało się to z powszechnym zdumieniem.
Przecież tacy ludzie jak on nie chorują.
A kim był i jaki był naprawdę?
Zdecydowanie był osobowością telewizyjną wtedy kiedy jeszcze nie było to modne. Barwnym ptakiem. Swoim kwiecistym językiem trafiał do mas, i rozkochiwał ją w sobie. Postacią pomnikową. Nietykalną.
Natomiast Bartosz Żurawiecki bierze na tapet życie Bogusława Kaczyńskiego i nie przebiera w środkach ukazując go w innym, niezbyt pochlebnym świetle, jako mistrza autokreacji i mistyfikacji. Megalomana i mitomana, który był niebywale świadomy powiedzenia “jak cię widzą, tak cię piszą”. Kreował swój życiorys tak, by wypaść w jak najlepszym świetle. Idealizował swoje dzieciństwo, romantyzował czasy szkolne. Gładził wszystkie powodujące niezręczne pytania wyboistości. Myślę, że gdyby żył w świecie social media doskonale by się w nim odnalazł.
Autor nie bawi się w subtelności. Dość bezpośrednio daje do zrozumienia, że megalomania Kaczyńskiego miała konkretne podwaliny. Rozpościera przez czytelnikiem fasadowość jego wizerunku, odsłania to co skrzętnie skrywał przez całe życie. W sposób dość prześmiewczy i złośliwy. Stroni od poprawności i jest dość stronniczy.
Przyznam, że czyta się piekielnie dobrze. Lektura okazała się być dla mnie sporym zaskoczeniem.
Jednak czy taka biografia ma rację bytu, czy tak nieobiektywną publikację można nazwać biografią? Tu mam pewne wątpliwości. Jest jednak przełomowa, bo zrywa z wyidealizowanym wizerunkiem Bogusława Kaczyńskiego tak skrzętnie kreowanym przez dziesięciolecia w wywiadach, książkach i autobiografiach.
Myślę, że dla tej perspektywy warto sięgnąć po “Primadonnę”. Nawet jeśli głównego zainteresowanego jedynie kojarzycie z telewizji. Ta książka skutecznie podburzy ten obraz.
Doskonale napisana, ciekawa i dogłębnie zresearchowana biografia kultowej postaci polskiej kultury.
To nie Żurawiecki ściągnął Kaczyńskiego z pomnika - to sam Boguś swoją małostkowością, megalomanią i mitomanią spadł z cokołu. Bartosz jedynie zebrał w całość i w wartki sposób opisał tę brzydszą, mniej pochlebną stronę Kaczyńskiego. Przyprawił tym o palpitacje tę grupę społeczną, do której Boguś trafiał najbardziej: gospodynie domowe z małych miast, które bezkrytycznie podchodzą do swojego idola. Nie dopuszczając do siebie myśli, że miał on wiele ludzkich cech, z których zawiść i skłonność do przekłamywania rzeczywistości wysuwają się na pierwszy plan, obrończynie kultu Bogusława oburzają się na samą myśl, że ktoś mógł o nim źle pomyśleć.
Primadonna, to wspaniała historia nie tylko Bogusława, ale i ciekawie opisane kulisy telewizji oraz festiwali operowych. Gorąco polecam każdemu, kto Kaczyńskiego kojarzy.