rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Od dawna nie spotkałam się z tak lekko napisaną, przyjemną książką, która porusza poważne tematy. W humorystyczny sposób autorka przedstawia złotą klatkę, problem rasizmu i szaleństwa i zaburzeń psychicznych.

Od dawna nie spotkałam się z tak lekko napisaną, przyjemną książką, która porusza poważne tematy. W humorystyczny sposób autorka przedstawia złotą klatkę, problem rasizmu i szaleństwa i zaburzeń psychicznych.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy różnimy się od naszych przodków? Jak bardzo okres w którym żyjemy ma wpływ na nasze emocje, doświadczenia i życie?

"Mezalians" to pierwsza część sagi. Osadzona w XIX wieku opowieść przedstawia nam historię sprytnego bankiera Złotkiewicza. Choć dziś jest chrześcijaninem, jeszcze niedawno był Żydem o czym wszyscy skwapliwie pamiętają. Ma jedyną córkę Emilię. Jak wiemy w tamtych czasach córka nie była najlepszym spadkobiercą, dlatego jej ociec usilnie poszukuje jej męża. Trzeba przyznać, że celuje wysoko. Poznajemy również rodzinę pewnych arystokratów - Długopolskich. Ze starego splendoru pozostał im tylko tytuł i długi. Co łączy te dwie rodziny? Pewna tajemnica.

Kluczowe postacie to Leon Złotkiewicz, Emilia Złotkiewiczówna, Henryk Długopolski, jego ojciec Alfred Długopolski i pewna aktoreczka Izabela. W pierwszym tomie autorka zaledwie uchyla nam rąbka tajemnicy co do naszych bohaterów. Przedstawia ich w nieco stereotypowym świetle. Nie szczędzi komplementów arystokracji, ale w sposób trafny punktuje ich przywary. Pokazuje również starania mniej szczęśliwie urodzonych, ale szalenie pracowitych i inteligentnych, którzy dążą do polepszenia sytuacji swojej rodziny.

Język, którym napisana jest powieść należy uznać za przystępny. Jest on uwspółcześniony, co znacząco ułatwia odbiór. Litery są duże dzięki czemu czytelnik się nie męczy. To istotne atuty powieści. Fabuła jest ciekawa, co istotne nie jest to typowy romans, a powieść obyczajowa. Odczuwałam pewien niedosyt powodowany dość pobieżnym przedstawieniem kluczowych postaci. Wynika z to faktu ich mnogości, jak również planowanymi kontynuacjami.

Ciekawa jestem jak dalej potoczą się losy Emilii i Henryka, ale nie ukrywam, że chciałabym aby często na kartach pojawiał się Leon Złotkiewicz. Moim zdaniem to najciekawsza postać - bankier, który zna cenę ciężkiej pracy. Jest również osobą inteligentną i wnikliwą. Sprawca całego zamieszania, świadom jak trudno osiągnąć sukces, ale nie boi się po niego sięgać. To ciekawe spojrzenie na tło społeczno- obyczajowe.

Książkę otrzymałam z wydawnictwa celem sporządzenia recenzji.

Czy różnimy się od naszych przodków? Jak bardzo okres w którym żyjemy ma wpływ na nasze emocje, doświadczenia i życie?

"Mezalians" to pierwsza część sagi. Osadzona w XIX wieku opowieść przedstawia nam historię sprytnego bankiera Złotkiewicza. Choć dziś jest chrześcijaninem, jeszcze niedawno był Żydem o czym wszyscy skwapliwie pamiętają. Ma jedyną córkę Emilię. Jak wiemy w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wigilijne opowieści Tomasz Betcher, Jacek Galiński, Karolina Głogowska, Jagna Kaczanowska, Agnieszka Lis, Agnieszka Litorowicz-Siegert, Magdalena Majcher, Katarzyna Berenika Miszczuk, Martyna Raduchowska, Alek Rogoziński, Małgorzata Oliwia Sobczak, Milena Wójtowicz
Ocena 6,8
Wigilijne opow... Tomasz Betcher, Jac...

Na półkach:

Przepiękne, pełne humoru i wzruszeń opowieści. Każdy autor pokazuje swój pazur, dzięki czemu każda opowieść ma swój charakter. Ciekawym rozwiązaniem jest przepis wieńczący kolejne historie.

Przepiękne, pełne humoru i wzruszeń opowieści. Każdy autor pokazuje swój pazur, dzięki czemu każda opowieść ma swój charakter. Ciekawym rozwiązaniem jest przepis wieńczący kolejne historie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdy z nas niemal codziennie osądza. Swoje czyny, słowa sąsiada czy najnowszą kurtkę przyjaciółki. Wydaje nam się, że wiemy lepiej, że możemy oceniać. To takie proste, niemal wpojone z mlekiem matki.

Graham Moore pokazuje nam prawdziwą władzę sądowniczą. Dwunastu obcych sobie ludzi ma osądzić i ustalić czy czarnoskóry nauczyciel zabił swoją uczennicę. Stawką jest jego życie.

Fabuła opiera się na przemyśleniach i ocenach. Poznajemy sposób myślenia przysięgłych, targające nimi wątpliwości, bolączki związane z podjętą decyzją o byciu ławnikiem.

Bardzo dobrą decyzją jest umiejscowienie fabuły w dwóch osiach czasu. Poznajemy ławników w trakcie procesu, ale widzimy ich życie również po dziesięciu latach od wydanego werdyktu. Ta sytuacja i podjęta decyzja została z nimi na lata. Czy wymierzanie sprawiedliwości jest łatwe? Nie, choć wydaje się to zgoła odmienne. Konsekwencje jednej decyzji zaważyły na życiu i przyszłości wielu.

Powieść pochłonęłam w jedno popołudnie. Czyta się ją lekko. Ma w sobie magnetyzm nie pozwalający na przerwanie. Naprawdę chcesz wiedzieć co będzie dalej. Skupienie fabuły na psychice a nie meandrach prawa to bardzo dobre rozwiązanie. Odczuwalne jest to, że autor pracuje w świecie filmu - powieść to idealny scenariusz i chyba nie jest potrzebne wiele przeróbek.

Mimo swoistej lekkości pozostawia ona szereg wątpliwości. Czytelnik zastanawia się jaką decyzję on by podjął. A nie jest to proste. Choć końcówka jest dość przewidywalna uważam, że nie ma tu ani dobrego, ani złego zakończenia. Jest to po prostu proza życia - decyzje powodują konsekwencje z którymi musimy żyć.

Uważam, że popularność tej powieści to nie jest przypadek. Jest ona bardzo dobrze napisana. Autor wie kto jest jego grupą docelową. Nie sili się na wywody filozoficzne, nie epatuje krwią. Dobra proza sama się obroni.

Muszę przyznać, że to jedna z lepszych pozycji ostatnich miesięcy. Pozwala ona również odpocząć umysłowi, szczególnie, gdy ktoś ma męczącą i stresującą pracę.

Jeśli szukać czegoś do poczytania w przerwie świątecznej - sięgnij po tę powieść. Nie pożałujesz.

Każdy z nas niemal codziennie osądza. Swoje czyny, słowa sąsiada czy najnowszą kurtkę przyjaciółki. Wydaje nam się, że wiemy lepiej, że możemy oceniać. To takie proste, niemal wpojone z mlekiem matki.

Graham Moore pokazuje nam prawdziwą władzę sądowniczą. Dwunastu obcych sobie ludzi ma osądzić i ustalić czy czarnoskóry nauczyciel zabił swoją uczennicę. Stawką jest jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zaskoczyło mnie, że to debiut literacki- nazwisko autorki było mi znajome. Miało być strasznie i mrocznie. Nie wyszło, bo początek był po prostu nudny. Florence objawiała się jako aspirująca pisarka, która zna swoją wielkość, ale okazało się, że to złudzenia. Pochodząca z małej mieściny dziewczyna wiedziała, że osiągnie sukces. Jednak Nowy York zawiera w sobie o wiele więcej osobistości niż można sobie wyobrazić. Wybicie się nie jest łatwe. Początkowe strony przedstawiają nam nieco mroczniejszą wersję Florence. Kiedy dostaje propozycję objęcia posady asystentki wielkiej pisarski z największą przyjemnością po nią sięga.

I tu zaczyna się opowieść o ambicjach. Bo właśnie o tym jest "Pozorantka". To historia ogromnych aspiracji, potężnych pragnieniach oraz emocjach, które targają ludźmi. Spotykamy tam obsesje, zazdrość. Jednak mimo prób nie potrafimy poznać bohaterów. Są oni nijacy. Wiemy, że Florence jest młoda i żądna sławy. Wiemy, że Helen jest zblazowana i osiągnęła sukces. Ale bohaterowie nie wzbudzają w nas większych emocji. Są nijacy, tak jak ich życie. Choć autorka usilnie pragnie byśmy myśleli inaczej.

Ta powieść nie jest zła. Sam pomysł jest naprawdę intrygujący i miał potencjał. Zabrakło "tego czegoś", co pozwala wsiąknąć w powieść i poczuć jej klimat. Tu narzuca się nam nasze odczucia. Pamiętam jak pierwszy raz czytałam powieść pewnego polskiego pisarza. Mrok i strach otulały mnie tak mocno, że w ciemności widziałam zagrożenie. Tu tego nie doświadczyłam. Choć końcówka daje pewien potencjał wydaje mi się, że autorka nie do końca zdecydowała się co chce stworzyć. Thrillery są modnym gatunkiem więc wiedziała, że to się sprzeda. Ale nie jestem pewna czy czuła to co pisze.

Żeby nie był jedynie surowym Czytelnikiem przyznam, że miło spędziłam czas. Pomimo początkowego zawiedzenia, dalsza część powieści wciągnęła mnie. Zapewne nie będę pamiętała jej za kilka tygodni, ale to miało być mile czytadło na wieczór. Swoją rolę spełniło. Jednocześnie jestem nieco zawiedziona okładką. Nie była ona przyciągająca uwagę. Była po prostu nijaka.

Zaskoczyło mnie, że to debiut literacki- nazwisko autorki było mi znajome. Miało być strasznie i mrocznie. Nie wyszło, bo początek był po prostu nudny. Florence objawiała się jako aspirująca pisarka, która zna swoją wielkość, ale okazało się, że to złudzenia. Pochodząca z małej mieściny dziewczyna wiedziała, że osiągnie sukces. Jednak Nowy York zawiera w sobie o wiele...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moją recenzję celowo zatytułowałam dość popularnym w ostatnich miesiącach hasłem "Włącz myślenie!". Pojawia się ono w wielu dyskusjach - często jako wyraz sceptyzmu i krytyki względem popularnych teorii. Chciałabym uspokoić - ta książka nie reprezentuje poglądy tak zwanych szurów, nie jest również biblią fanów teorii spiskowych.

Hans Rosling to niezwykle ciekawa osoba. Jest lekarzem, badaczem społecznym. Swoje życie poświęcił na to by pomagać ludziom. Przeżył wiele, dzięki czemu zrozumiał, że obecny świat zmienia się w sposób przekraczający możliwości zrozumienia postronnych obserwatorów. Nadmiar bodźców i informacji, ciągły rozwój - wszystko to sprzyja tendencji wyolbrzymiania zdobyczy ludzkości, jak również przedstawiania faktów tak by zaintrygowały odbiorcę. Niestety częściej słyszymy o tragediach i kryzysach. Czy to oznacza, że świat chyli się ku upadkowi?

Osobiście jestem osobą, która łatwo podchwytuje różne stwierdzenia. Brak mi wiedzy by samodzielnie ocenić jak obecnie funkcjonuje świat lecz staram się interesować otoczeniem. Często jestem przerażona i boję się przyszłości. Dlatego sięgnęłam po tę książkę. Autor w kilku rozdziałach przedstawia nam badania pozwalające na niego inne spojrzenie na otaczający nas świat i otrzymywane informacje. Pokazuje również możliwości weryfikacji codziennych newsów.

Nie jest to książka zachwalająca rozwój świata i mówiąca, że czeka nas wieczne Eldorado. Hans Rosling przestrzega przed współczesnymi trudnościami i problemami. Jednoczenie obala wiele mitów - pokazuje nam dlaczego tak a nie inaczej media kreują świat. Autor, w oparciu o badania i osobiste doświadczenia uczy czytelnika by obiektywnie odbierał rzeczywistość.

Książkę tę polecało wiele znanych osób. Nie była to reklama nachalna - wspominały o niej i przedstawiały swoje odczucia. Wielokrotnie podkreślali jak zmieniała ich postrzeganie świata. Zaryzykowałam i sięgnęłam po książkę w trudnym czasie, gdy świat stoi przed kolejnymi kryzysami i wyzwaniami. I, może to lekki spojler, autor przewidział je. Informował, że naszym celem powinno być dążenie do zapobieżenia im. Przedstawił również możliwie działania, które pozwolą na zmniejszenie kryzysu.

W moim odczuciu warto sięgnąć po tę książkę. Pozwoli ona na inne spojrzenie, wyciągnięcie wniosku. Jednocześnie może pomóc w codziennym życiu. I choć to brzmi patetycznie, może pomóc w stworzeniu lepszego świata dla kolejnych pokoleń. Naprawdę - to prostsze niż myślimy.

Moją recenzję celowo zatytułowałam dość popularnym w ostatnich miesiącach hasłem "Włącz myślenie!". Pojawia się ono w wielu dyskusjach - często jako wyraz sceptyzmu i krytyki względem popularnych teorii. Chciałabym uspokoić - ta książka nie reprezentuje poglądy tak zwanych szurów, nie jest również biblią fanów teorii spiskowych.

Hans Rosling to niezwykle ciekawa osoba....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Od wieków ludzi pociąga to co złe. Mimo negatywnego wpływu przestępców na nasze życie ogromnym zainteresowaniem cieszą się opowieści z dreszczykiem, kryminały, seriale o zbrodni oraz sensacyjne nagłówki. Życiorysy przestępców osiągają milionowe wyświetlenia. Bezpieczni w domu rozkoszujemy się poznawaniem nieznanego. Chcemy lepiej zrozumieć sposób myślenia i motywy największych zwyrodnialców. A może sami, w głębi ducha, chcielibyśmy złamać prawo, ale boimy się konsekwencji?

David Wilson swoje życie spędził w więzieniach. Jako element sprawiedliwości pracował z różnymi przestępcami. Najpierw był naczelnikiem więzienia, potem kryminologiem. Wykorzystując swoje wykształcenie oraz możliwość rozmowy z pozbawionymi wolności badał ich psychikę. Co może dziwić, zawarł z tymi ludźmi przyjaźnie (nawet był gościem na weselu jednego z nich). Swoje doświadczenia przelał na papier. W ten sposób powstało dzieło "Mordercy". Już sam tytuł obiecuje nam możliwość zagłębienia się w najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy. Zapewniam, że będzie to doświadczenie nietuzinkowe.

Sama książka napisana jest przystępnym językiem. Podzielona jest na dziesięć rozdziałów, które omawiają inne zagadnienie. Padają tu nazwiska, opisy przestępstw. Jest analiza psychologiczna, która pozwala nam na rozważanie - czy ten człowiek o którym mowa faktycznie jest zły? Autor naprawdę jest specjalistą - widać to po sposobie przedstawienia postaci i zdarzeń. Nie chce on zszokować czytelnika, dba jednak by nie było nudy. Mimo iż porusza tematykę akademicką użyte słownictwo jest tłumaczone tak by laik mógł zrozumieć. David Wilson przeprowadził również wywiady z mordercami, ich bliskimi, świadkami zdarzeń. Pozwala to na poznanie różnych perspektyw i obserwacji.

Dużym atutem jest również rozdział dodatkowy, w którym autor poleca wszystkim zainteresowanym dalszą lekturę. Jest to nietypowe, ale bardzo przydatne rozwiązanie. Krótki opis polecanych pozycji pozwala na wybór tego co najbardziej jest przydatne lub umożliwi rozwój wiedzy najciekawszej dla czytelnika. Uważam, że "Mordercy" to ciekawa pozycja, która zainteresuje każdego kto lubi czuć dreszczyk strachu.

Recenzja powstała dzięki współpracy z wydawnictwem FILIA.

Od wieków ludzi pociąga to co złe. Mimo negatywnego wpływu przestępców na nasze życie ogromnym zainteresowaniem cieszą się opowieści z dreszczykiem, kryminały, seriale o zbrodni oraz sensacyjne nagłówki. Życiorysy przestępców osiągają milionowe wyświetlenia. Bezpieczni w domu rozkoszujemy się poznawaniem nieznanego. Chcemy lepiej zrozumieć sposób myślenia i motywy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miałam ogromne oczekiwania względem tego dzieła. Tematyka którą porusza od niedawna była bardziej popularna. Choć trzeba przyznać, że pamięć o zbrodniach Mansona nigdy nie minęła. Nikki Meredith postanowiła skupić na kobietach, które brały w nich udział. Szukała odpowiedzi na pytanie: dlaczego dobrze urodzone panny, które miały ciekawą perspektywę na życie skończyły w więzieniu.

Zamysł był świetny. Kto z nas nie chciałby zanurzyć się w psychice przestępcy. Poznać motywów, odczuć. Mroczna strona życia od zawsze intrygowała. Szczególnie, że zło spotykamy codziennie. W mniejszym lub większym zakresie.

Dlaczego tak niska ocena? Autorka nie potrafiła wyciągnąć z tej historii tego co najlepsze. Skupiła się za to na swoich przemyśleniach, wspomnieniach i odczuciach dotyczących jej życia. Nie tego oczekiwałam, nie to mi obiecywano. Szczerze mówiąc jej historia zupełnie mnie nie interesowała. Dlaczego zamiast obiecanej historii kobiet morderczyń dostaję opowieść przeciętnej Amerykanki o żydowskich korzeniach? Podkreślam pochodzenie autorki albowiem sama na tym się skupia przez ogromną część reportażu.

Opowieść prowadzona nie na temat irytuje, ale i nudzi. Ciężko było przez to przebrnąć. Kobieta, która rozmawiała z bohaterkami reportażu godzinami (ba nawiązała z nimi relacje towarzyskie) zupełnie je pomija i skupia się na sobie. Nie tędy droga.

Jako czytelnik czuję się oszukana. Nieładnym jest chwytanie się modnego tematu, by mówić o czymś zgoła odmiennym. "Ludzkie potwory. Kobiety Mansona i banalność zła." czytałam kilka tygodni. Czuję, że to czas zmarnowany. O wiele lepiej radziłam sobie czytając dostępne w Internecie artykuły. Odczuwam też, że autorka zmarnowała lata. Spłodziła coś słabego, co zawodzi czytelników. Czy o to jej chodziło? Zapewne nie.

Osobiście, gdy zobaczę pozycję napisaną przez nią - mimo chwytliwego opisu i ciekawej tematyki nie wiem czy zaryzykuję. Za bardzo cenię swój czas. Mam też szacunek to zachowania tematu. Są lepsze pozycje na temat psychiki ludzi i zbrodni. Warto po nie sięgnąć, a nie po taką wydmuszkę.

Miałam ogromne oczekiwania względem tego dzieła. Tematyka którą porusza od niedawna była bardziej popularna. Choć trzeba przyznać, że pamięć o zbrodniach Mansona nigdy nie minęła. Nikki Meredith postanowiła skupić na kobietach, które brały w nich udział. Szukała odpowiedzi na pytanie: dlaczego dobrze urodzone panny, które miały ciekawą perspektywę na życie skończyły w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Jak nakarmić dyktatora" miałam na swojej półce do przeczytania od dawna. Uwielbiam historię, chcę poznawać życie znanych ludzi. Każdego z nas ciekawi jakimi osobami byli Ci, których poznajemy w podręcznikach. Witold Szabłowski przybliża historię pięciu dyktatorów. Jednakże głos oddaje ludziom z ich bliskiego otoczenia - kucharzom. Często zagłębiając życiorysy "wielkich" zapominamy, że mieli oni takie same potrzeby jak my.

Dzięki tej pozycji poznajemy również życiorysy kucharzy. Opowiadają jak zaczęła się ich praca. Przybliżają nam jak wiele zmieniło się w ich życiu, gdy zaczęli gotować głowom państwa. I wbrew pozorom są to ludzie, których moglibyśmy spotkać w pobliskim sklepie. Cudownym jest poznawać historię od naocznych świadków. Niezwykle jest poznawać kulturę i przepisy innych państw. Tak zaskakującym jest proste stwierdzenie "Wiedziałem, że może być nieobliczalny, dlatego gotowałem z uwzględnieniem jego humorów. Starałem się by moja kuchnia radowała go i uspokajała. Chciałem uratować swoje życie, ale może pomogłem innym" (moja własna parafraza).

Mnie jako czytelnika przeraziło to, że poznając tą prywatną stronę dyktatorów (wiem, że byli przedstawieni w sposób subiektywny przez ludzi, którzy często ich lubili) zapominałam jak krwawe były ich rządzy. Widziałam w nich polityków, którzy często byli mili, dbali o swoich. Uświadamiałam sobie, że z tej perspektywy mogłabym ich polubić.

Za ciekawą uważam kompozycję. Zaczynaliśmy przyjemniej, a kończyliśmy takim ogromnym "bum". Czytając opowieść o Kambodży miałam gęsią skórkę. Uświadomiłam sobie jak wielkie rzezie spowodował ten "miły człowiek o czarującym uśmiechu". Zrozumiałam, że to nie są mili panowie, którzy dbali o przyjaciół - marzyciele i wizjonerzy. Przypomniałam sobie, że czytam o zbrodniarzach dla których ludzkie życie było niewiele warte.

Uważam ten reportaż za naprawdę fantastyczne dzieło. Jest świetnie opracowany, bardzo dobrze przygotowany. Czyta go się lekko. A jednocześnie to bardzo porządna lekcja historii. Także tej kulinarnej.

"Jak nakarmić dyktatora" miałam na swojej półce do przeczytania od dawna. Uwielbiam historię, chcę poznawać życie znanych ludzi. Każdego z nas ciekawi jakimi osobami byli Ci, których poznajemy w podręcznikach. Witold Szabłowski przybliża historię pięciu dyktatorów. Jednakże głos oddaje ludziom z ich bliskiego otoczenia - kucharzom. Często zagłębiając życiorysy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Mister, Mister" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Mikołaja Milcke. Nie da się ukryć, że czasami lubię zajrzeć za kulisy i zobaczyć jak powstaje show. A o tym jest omawiana powieść.

Główny bohater to Miłosz- trener personalny. Niczym się nie wyróżnia oprócz tego, że jest inteligentny i przystojny. Jego mama Dorota doskonale wie jak te talenty wykorzystać. Namawia (niemal zmusza) go do udziału w Man of Poland. Wraz z rozpoczęciem kwalifikacji poznajemy blaski i cienie zgrupowania. Mamy tu bohaterów odważnych, zdesperowanych, kontrowersyjnych - każdy znajdzie postać, która przykuje uwagę. Niewątpliwie Mikołaj Milcke wykreował osoby, które da się polubić i kibicuje im się.

Uważam, że autor ma szalenie kąśliwe poczucie humoru i błyskotliwy styl pisania. Przeczytałam tę powieść w jeden wieczór. Nie mogłam się od niej oderwać i chciałam wiedzieć co było dalej. Moim zdaniem mamy tu dwie opowieści - początek to sielskie przygody przystojnych mężczyzn walczących o tytuł najpiękniejszego. Im dalej zagłębiamy się w akcję spotykamy ogromny mrok towarzyszący walce o wygraną. Nikomu nie można ufać, a Ci których uważamy za przyjaciół okazują się wrogami.

Cieszy mnie, że tematyka dotyczy męskiego konkursu piękności. To ciekawe oderwanie pozwalające na zmianę perspektywy. O kobietach było wiele książek i filmów. Autor udowadnia, że mężczyźni to równie wdzięczny temat. Porusza również tematykę LGBT. Nie zaskoczyło mnie, że to dość istotny element opowieści. Są tu ludzie, którzy nie potrafią tego zrozumieć (jedna postać mnie zaskoczyła), ale są też osoby, które walczą o innych. Osobiście uważam, że jednym z ciekawszych bohaterów jest Borys - konkursowy przyjaciel Miłosza.

Mamy również opisane prywatne perypetie naszych bohaterów. Jest to miły przerywnik, ale pozwala także pokazać jak walka o tytuł najpiękniejszego zmienia całe życie. Zakończenie jest świetną podstawą do kolejnych części - na co liczę.

Osobiście wydaje mi się, że powieść miejscami może być uznana za przydługą, ale uważam, że warto po nią sięgnąć.

Egzemplarz otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa.

"Mister, Mister" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Mikołaja Milcke. Nie da się ukryć, że czasami lubię zajrzeć za kulisy i zobaczyć jak powstaje show. A o tym jest omawiana powieść.

Główny bohater to Miłosz- trener personalny. Niczym się nie wyróżnia oprócz tego, że jest inteligentny i przystojny. Jego mama Dorota doskonale wie jak te talenty wykorzystać. Namawia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czyta się szybko, mamy fajne zaskoczenie na koniec. Ale takiej ilości stereotypów to się nie spodziewałam.

Czyta się szybko, mamy fajne zaskoczenie na koniec. Ale takiej ilości stereotypów to się nie spodziewałam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W swoim życiu kieruję się zasadą - najpierw książka, potem film (serial). W tym przypadku ją złamałam, ale tylko dlatego, że nie wiedziałam iż serial inspirowany jest powieścią. Dopiero teraz sięgnęłam po powieść i na szczęście okazało się, że znajomość serialu nie odbiera przyjemności z czytania.

Kate i Tully pozornie nie pasują do siebie. Różni je pochodzenie, osobowość, marzenia. Łączy ogromna przyjaźń, która rozpoczęła się, gdy były nastolatkami. Są dla siebie niczym siostry. I choć ich drogi nieco się rozeszły zawsze mają dla siebie czas. Kto z nas nie marzy o takiej przyjaźni? Wydaje się być ona idealna - masz kogoś kto jest dla Ciebie bratnią duszą. Idziecie razem przez życie i pokonujecie przeciwności. Brzmi pięknie? Niestety tylko pozornie.

Nie chcę spojlerować, ale uwierzcie mi - wielokrotnie czytelnik zastanawia się nad relacją głównych bohaterek. Poznajemy ich myśli, bolączki i radości. Poznajemy blaski i cienie sukcesu zawodowego oraz wady i zalety poświęcenia się dla rodziny.

Słyszałam opinie, że niektóre fragmenty powieści dłużą się - ja tego nie odczułam. Każdy moment i opis moim zdaniem miał sens i uzasadnienie. Książkę przeczytałam dość szybko, bo język jest lekki i przyjemny. Jednocześnie nie nazwałabym tego lekkim czytadełkiem. Jest to powieść obyczajowa. W bohaterkach znajdujemy swoje cechy. Reprezentują one kobiece bolączki, obawy i pragnienia. Przez to dotyka czytelnika do głębi. Nie jest jej celem zaskoczenie czytelnika lecz pokazanie codziennego życia.

Największym atutem tej książki jest szczerość. Bo możemy utożsamiać się z Kate matką, ale i z Tully, która poświęciła dla sukcesu wiele. Obie zastanawiają się czy podjęły dobre decyzje i czy są szczęśliwe.

Dlatego wszystkim, którzy obejrzeli serial i zastanawiają się czy jest sens sięgać po książkę - zdecydowanie jest! To nieco inna opowieść. A dla tych którzy przeczytali książkę i rozważają serial - warto poświęcić na niego czas. Uważam, że bohaterki zostały idealnie dobrane. To uczta zarówno dla czytelnika, jak i serialomaniaka.

W swoim życiu kieruję się zasadą - najpierw książka, potem film (serial). W tym przypadku ją złamałam, ale tylko dlatego, że nie wiedziałam iż serial inspirowany jest powieścią. Dopiero teraz sięgnęłam po powieść i na szczęście okazało się, że znajomość serialu nie odbiera przyjemności z czytania.

Kate i Tully pozornie nie pasują do siebie. Różni je pochodzenie, osobowość,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każda kolejna część historii Leny Rudnickiej obrazuje ogromny progres autorki. Nadto to uczta czytelnicza - ciekawa fabuła, świetne pomysły.

Każda kolejna część historii Leny Rudnickiej obrazuje ogromny progres autorki. Nadto to uczta czytelnicza - ciekawa fabuła, świetne pomysły.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Opis na obwolucie książki jest intrygujący. Grudniowego popołudnia zaginęła Monika - siostra, córka i żona. Wyszła na chwilę i nie wróciła. Nie wiemy czy uciekła (związek w którym żyła był szczęśliwy), nie wiemy czy miała wypadek. Przerażające hipotezy nie pozwalają nam na odpoczynek.

Historię poznajemy z perspektywy młodszej siostry Magdy. Choć nie powie tego głośno zawsze czuła się gorsza od siostry, ale kochała ją. Cała rodzina żyje owładnięta potrzebą szukania Moniki. Nikt nie dostrzega tragedii osób trzecich, które cierpią.

Katarzyna Misiołek sięgnęła po ciekawy temat i próbowała ukazać go w sposób przystępny dla czytelnika. Nie podołała. Przez chaotyczne przedstawienie postaci, poruszanie tysięcy wątków jednocześnie, nawarstwienie emocji - traktowanych po macoszemu odbiorcy dostali po prostu nużącą papkę. Nie sposób było poczuć więzi z bohaterami. Mogłam domyślać się ich tragedii, ale nie odczuwałam jej. Magda była bohaterką irytującą, której zachowanie było niezrozumiałe. Nie było ono również tłumaczone. Być może taki był zamiar - nie zrozumie tej tragedii nikt kto jej nie przeżył.

Autorka, w mojej opinii, nie przyłożyła się do napisania swojego dzieła. Zdawać się mogło, że było ono wymuszone, pisane na kolanie. Przeskoki czasowe, niewyjaśnione okoliczności. Powiem szczerze - przeczytałam książkę w jedno popołudnie, ale niezmiernie wymęczyła mnie ona.

I to zakończenie, które jest uwieńczeniem marności tej powieści. Jest ono szybkie, nieco odklejone. Choć jak rozumiem miało być ono otwarte sprawia, że czytelnik czuje się poniżony. Kilkaset stron i dostajemy takie ochłapy.

Przeraża również cena tego dzieła. Czterdzieści dwa złote za coś tak słabego. Gdyby nie fakt, że otrzymałam tę książkę w jakiejś akcji - byłabym po prostu zła. Uznałabym te pieniądze za zmarnowane.

Czasami mam wrażenie, że autorzy piszą byle jak dążąc jedynie do jak największej sprzedaży i zysku. Rozumiem chęć zarobku, ale szanujmy proszę czytelników. Książki są drogie, dlatego sprawmy by były one ucztą dla ducha. A przynajmniej dajmy z siebie wszystko.

To moje pierwsze (chyba) spotkanie z tą autorką. Widzę, że ma ona wiele pozycji na swoim koncie. Może sięgnę po następną dając drugą szansę. Ale nie jestem pewna.

Opis na obwolucie książki jest intrygujący. Grudniowego popołudnia zaginęła Monika - siostra, córka i żona. Wyszła na chwilę i nie wróciła. Nie wiemy czy uciekła (związek w którym żyła był szczęśliwy), nie wiemy czy miała wypadek. Przerażające hipotezy nie pozwalają nam na odpoczynek.

Historię poznajemy z perspektywy młodszej siostry Magdy. Choć nie powie tego głośno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Otwierając tę książkę byłam oczarowana. Przepięknie wydana, w twardej oprawie. W środku grafiki. Wersja wizualna tej powieści to majstersztyk. Sam wygląd obiecywał przepiękną podróż w nieznane. Choć czy na pewno?

O wojnie napisano wiele. O Żydach, o walkach, o bolączkach cywili. Napisano o stracie, miłości. Czy można dodać cokolwiek do tej długiej listy? Od dłuższego czasu ograniczam czytanie o wojennych losach. Przytłacza mnie ten ból, niepewność, zezwierzęcenie w obliczu zagrożenia. Żyjemy we względnie spokojnych czasach. Czy aby na pewno?

Mario Escobar przedstawia nam młodą parę: bibliotekarka i policjant. Właśnie biorą ślub i jadą do Paryża. Tam dowiadują się, że Niemcy najechały na Polskę. Nie są jeszcze świadomi co to oznacza. Choć fabuła powieści oparta jest o wojenne przeżycia i siłą rzeczy jest w niej krew, strach, tęsknota - można śmiało ją odnieść do dzisiejszych czasów. Bo i dziś walczymy o tolerancję, możliwość rozwoju. Codziennie walczymy o szacunek dla innych ludzi, którzy są innej rasy lub religii. I to sprawia, że nie jesteśmy w stanie przerwać czytania aż do ostatniej strony.

Głównym miejscem akcji jest biblioteka - piękna, bogato zaopatrzona. Miejsce, gdzie każdy może poznać dalekie krainy, inne spojrzenie na świat i niecodzienne teorie. Zawsze zastanawiało mnie dlaczego podczas wojny tak walczono z kulturą i nauką? Przecież tzw. nauki humanistyczne są tak nisko cenione- językiem nie tworzysz broni, sztuką teatralną nie możesz nikogo zabić. Książki nadają się jedynie do palenia, chyba, że to białe kruki. Dlaczego więc główna bohaterka walczy z cenzurą, chroni autorów zakazanych? Dlaczego z narażeniem życia nie opuszcza miejsca pracy. Mario Escobar przypomina nam jak wielkie znaczenie ma kultura. Naród inteligentny, obyty jest świadomy. Naród mający tożsamość jest silny. Siłą ludzi są uczucia- miłość, lęk, tęsknota.

Dlatego uważam, że to powieść ponadczasowa. Przedstawia nam ludzi, którzy zmagają się z tym co od nich niezależne. Tak jak my. Dlatego to powieść o nas.

Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Otwierając tę książkę byłam oczarowana. Przepięknie wydana, w twardej oprawie. W środku grafiki. Wersja wizualna tej powieści to majstersztyk. Sam wygląd obiecywał przepiękną podróż w nieznane. Choć czy na pewno?

O wojnie napisano wiele. O Żydach, o walkach, o bolączkach cywili. Napisano o stracie, miłości. Czy można dodać cokolwiek do tej długiej listy? Od dłuższego czasu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem człowiekiem dorosłym. Ale czasami lubię sięgać po opowieści snute niczym baśń. "Była sobie rzeka" to jedna z tych pozycji, które idealnie wpasowują się w ten nurt (skojarzenia zamierzone). Diane Setterfield zabiera nad nad Tamizę do gospody, gdzie dzieje się cud. Ranny mężczyzna przynosi małą dziewczynkę, która najprawdopodobniej się utopiła. Wtedy dzieje się cud - dziecko zmartwychwstaje i zmienia życie grupy osób.

Niecodzienne wydarzenie odbija się echem po okolicznych domach. W gospodzie pojawia się małżeństwo, które w nieznajomej dziewczynce rozpoznaje swoją zaginioną córkę. Przybywa również farmer, który widzi w niej swoją wnuczkę. Przybywa również kobieta, która twierdzi, że to jej siostra. Kim jest ta cudowna dziewczynka? Nie wie tego nikt. A ona milczy.

Świat wykreowany w "Była sobie rzeka" to miejsce, gdzie żyją normalni ludzie. Choć na pierwszy rzut wydają się nie mieć tajemnic, każdy z nich skrywa demony przeszłości. Czytelnik zadaje sobie pytanie jaki jest cel w przybyciu dziewczynki do tej gospody. Czy faktycznie jest kimś realnym? A może to zjawa, która ma pomóc w odnalezieniu spokoju.

Powieść jest gruba i przepięknie wydana. Choć dla wielu jej rozmiar może być problemem (ciężko się trzyma i sporo waży), kiedy zaczniesz czytać utoniesz w kolejnych zdaniach zapominając o niedogodnościach. Już okładka obiecuje nam przygodę niczym w dzieciństwie - pięknie dobrane barwy, duże litery. Patrząc na nią miałam wrażenie, że sam błękit chłodzi mnie w te upały. Polubiłam bohaterów choć początkowo było ich zbyt wielu bym się nie gubiła w ich historii.

"Była sobie rzeka" daje dużo nadziei. Bo choć na jej stronach dużo cierpienia, jest to cierpienie, które może spotkać każdego z nas. I zagłębiając się w fabułę razem z bohaterami odnajdujemy ukojenie. Idealnie pasuje tu stwierdzenie, że często wydaje nam się, że wiemy czego potrzebujemy, a tak naprawdę tracimy czas dążąc do tego. W tej powieści to rzeka pomaga ludziom odkryć co tak naprawdę dla nich dobre.

Mam mieszane uczucia co do tej powieści. Nie wiem czy będę chciała do niej wracać, ale wiem, że ta baśniowość sprawi, że nie zapomnę o nieznajomej dziewczynce i innych bohaterach.

Jestem człowiekiem dorosłym. Ale czasami lubię sięgać po opowieści snute niczym baśń. "Była sobie rzeka" to jedna z tych pozycji, które idealnie wpasowują się w ten nurt (skojarzenia zamierzone). Diane Setterfield zabiera nad nad Tamizę do gospody, gdzie dzieje się cud. Ranny mężczyzna przynosi małą dziewczynkę, która najprawdopodobniej się utopiła. Wtedy dzieje się cud -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Agata Kołakowska zaprasza Czytelników do nietypowej pracowni krawieckiej. Leonard Kittay to prawdziwy mistrz krawiectwa. Jego zakład jest wyjątkowy - szyje wyłącznie sukienki. Ktoś mógłby uznać, że to dyskryminacja. Jednak inspirują go tylko takie kreacje. Każda sukienka to małe dzieło sztuki w którym zaklęte jest jedno życzenie nabywcy. A warto wiedzieć, że marzenia te się spełniają. Naiwna opowieść dla dzieci?

Sceptycznie nastawiona do całej historii jest dziennikarka Dagna. Jej życie nie przypomina bajki, a ona sama wyrosła z opowieści o czarach. Postanawia obnażyć oszustwo rzemieślnika .Czy możliwym by wszywka w sukience miała magiczną moc? A może pan Kittay po prostu żeruje na pragnieniach i problemach innych osób? Śledztwo będzie wymagające, a odpowiedzi zaskakujące. Czy jednak wszystko da się racjonalnie wyjaśnić? Nie zawsze.

"Szczęście na miarę" to wzruszająca opowieść o ludzkich bolączkach. Każdy chciałby znaleźć sposób na spełnienie marzenia... Bohaterowie powieści szukają sposobu na osiągnięcie radości, wewnętrznego spokoju. Mimo przeciwności losu nie poddają się i walczą o swoje dobro. Czasami wystarczy jedynie nadzieja i dobre słowo. Innym razem potrzebna jest wytrwałość.

Agata Kołakowska w sposób niezwykle subtelny przedstawia Czytelnikom odwieczne prawdy. Powieść jest wciągająca, bardzo dobrze napisana. Pochłonęłam ją niemal za jednym zamachem. Warto przygotować sobie chusteczki, bo historie bohaterów wzruszają. Bez obaw - jest również kilka momentów humorystycznych, które idealnie uzupełniają główny wątek.

Uważam, że "Szczęście na miarę" to idealny materiał na serial, który porwałby tłumy widzów na całym świecie. Odnosząc się do wydania książki - delikatność okładki idealnie odzwierciedla fabułę. Uważam, że powieść ta spodoba się zarówno naszym przyjaciółkom, mamom i babciom. Książka idealna - nie patrzy na wiek Czytelnika. Zaręczam jednak, że kończąc powieść Czytelnicy nabiorą ochoty na odwiedzenie najbliższej pracowni krawieckiej.

Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawcy.

Agata Kołakowska zaprasza Czytelników do nietypowej pracowni krawieckiej. Leonard Kittay to prawdziwy mistrz krawiectwa. Jego zakład jest wyjątkowy - szyje wyłącznie sukienki. Ktoś mógłby uznać, że to dyskryminacja. Jednak inspirują go tylko takie kreacje. Każda sukienka to małe dzieło sztuki w którym zaklęte jest jedno życzenie nabywcy. A warto wiedzieć, że marzenia te się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nowy Rok powitałam czytelniczym dreszczykiem zaniepokojenia. Choć wiedziałam, że powieść "Trzynaście" to kolejna część serii Eddie Flynn - opis mnie zaintrygował na tyle, że zaryzykowałam ewentualne spoilery.

Robert Solomon- Hollywoodzki gwiazdor ma wszystko o czym można marzyć. Dzięki talentowi i wytrwałej pracy jest znany, ma podpisany wielomilionowy kontrakt z agencją filmową oraz tworzy wspaniałe małżeństwo z inna gwiazdą Ariellą. Idealny przykład, że Amerykański Sen może osiągnąć każdy, kto nie boi się o niego zawalczyć. Problem jest jeden - jego żona i jej kochanek zostali znalezieni w łóżku. Są martwi, a głównym i jedynym podejrzanym jest właśnie Robert Solomon. Wszystko świadczy przeciwko niemu. Jednym z jego obrońców jest Eddie Flynn. Wierzy w niewinność swojego klienta, choć wydaje się ona wątpliwa. My, jako Czytelnicy wiemy jednak, że morderca to ktoś inny. Poznajemy jego perspektywę, sposób działania i to jakim inteligentnym jest przeciwnikiem. Wszystko to ze względu na fakt, że książka pisana jest z perspektywy Eddie Flynna oraz anonimowego mordercy. Wiemy więcej, ale czy wszystko? Stawka to życie niewinnych ludzi. Bo nasz zbrodniarz nie zamierza przestać zabijać.

Atutem książki jest fabuła - pomysł jest nietuzinkowy. Pisanie z dwóch perspektyw sprawia, że nie sposób się nudzić. Im dalej zagłębiamy się w mroczną postać mordercy tym większy odczuwamy strach. Spodobał mi się główny bohater serii Eddie Flynn. Jak zaznaczyłam na początku, świadomie rozpoczęłam cykl od czwartego tomu - wiele rzeczy mogło być wyjaśnione wcześniej. Eddie Flynn jak każdy główny bohater kryminałów ma swoje problemy - praca zniszczyła jego związek, próbuje przetrwać i nie zdradzić swoich ideałów. Jednak jego problemy są dodatkiem i nie zajmują połowy akcji. Nie ma nic gorszego, gdy sięgasz po kryminał, a autor oferuje Ci słabą obyczajówkę. Eddie Flynn to twardy gracz. By pokazać swoją siłę nie potrzebuje tony wulgaryzmów i obrażania innych (jak pewna bohaterka polskiego czytelniczego tasiemca - lekkiego i przyjemnego na odmóżdżenie, ale powinien on się dawno skończyć). Jest inteligentny, ma wsparcie przyjaciół. Kibicujemy mu i myślimy "fajny facet, co ta jego baba od niego chce".

Wadą powieści jest fakt, że całość została potraktowana tak pobieżnie. Początek to przygotowania do morderstwa, potem procesu. Podzielenie perspektyw sprawia, że czujemy pewien niedosyt. Mimo niemal pięciuset stron ja odczuwam lekki niedosyt. Bohaterowie poboczni są zaledwie nakreśleni. Może to celowy zabieg?

Ogromną zaletą jest to, że autor nas zaskakuje. Motywacja co do zabójstw i klucz doboru ofiar mnie zaskoczył. Duży plus dla autora.

Uważam, że początek roku czytelniczego rozpoczęłam bardzo dobrze. Tego samego życzę Wam.

Nowy Rok powitałam czytelniczym dreszczykiem zaniepokojenia. Choć wiedziałam, że powieść "Trzynaście" to kolejna część serii Eddie Flynn - opis mnie zaintrygował na tyle, że zaryzykowałam ewentualne spoilery.

Robert Solomon- Hollywoodzki gwiazdor ma wszystko o czym można marzyć. Dzięki talentowi i wytrwałej pracy jest znany, ma podpisany wielomilionowy kontrakt z agencją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść Joanny Bator przykuwa uwagę już po pierwszym spojrzeniu na okładkę. Jest ona piękna, niezwykle elegancka, tajemnicza i kusząca. Dopracowana w każdym calu powłoka obiecuje wyjątkową podróż. I nie jest to czcza obietnica.

Autorka przedstawia nam historię czterech kobiet. Berta, Barbara, Violetta i Kalina. Łączą je więzy krwi. To kobiety naznaczone piętnem historii. Choć w ich życiu brak jest mężczyzn, nie oni są w tej historii najważniejsi. Najważniejsze jest poznanie prawdy i uzyskanie odpowiedzi na nurtujące pytania. Bo historia tej rodziny pełna jest luk. Kalina, najmłodsza bohaterka tej historii, chce odkryć prawdę. Czytelnicy razem z nią układają elementy układanki.

Każdy rozdział opowiada część historii każdej z bohaterki. Przeplatają się one wzajemnie, co dla jednych może być wadą, dla innych zaletą. Na pewno sprawia, że historia nie jest monotonna. Uwzględniając fakt, że w ponad sześćset stronicowej powieści dialogów mamy niewiele - nie lada wyzwaniem było zainteresowanie czytelnika. Joannie Bator się to udaje.

Historia Berty moim zdaniem była zdecydowanie najciekawsza. Może wynika to z faktu, że opowiada ona o czasach około wojennych. A może dlatego, że gdyby nie Berta nie byłoby pozostałych bohaterek? Kim była ta nieco zapomniana kobieta? Czego pragnęła?

Historia Barbary jest nieco inna. Poznajemy bohaterkę silną, która potrafi walczyć z przeciwnościami losu.

Violetta (przez dwa t) to kobieta zagubiona. Poszukuje szczęścia, choć nie potrafi go zdefiniować.

Kalina to kobieta, która zbiera skrawki w historii w całość. To jej towarzyszymy przez całość opowieści. Ale odkrywa ona przed nami część swojej historii. Jest ona równie ciekawa co pozostałych bohaterek.

Joanna Bator stworzyła niezwykłą opowieść. Po jej przeczytaniu bezspornie stwierdzam, że tytuł "Gorzko, Gorzko" jest idealnie dobrany. Bo życie bohaterek jest gorzkie. Choć przeplatane słodyczą. To historia kobiet jakie znamy, mogą być naszymi sąsiadami. Ta powieść to bardzo dobry prezent - pięknie wydana, niezwykle ciekawa.

Miałam przyjemność ją zrecenzować dzięki uprzejmości wydawnictwa "Znak".

Powieść Joanny Bator przykuwa uwagę już po pierwszym spojrzeniu na okładkę. Jest ona piękna, niezwykle elegancka, tajemnicza i kusząca. Dopracowana w każdym calu powłoka obiecuje wyjątkową podróż. I nie jest to czcza obietnica.

Autorka przedstawia nam historię czterech kobiet. Berta, Barbara, Violetta i Kalina. Łączą je więzy krwi. To kobiety naznaczone piętnem historii....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ostatnie lata polskich Kresów Sławomir Koper, Tomasz Stańczyk
Ocena 7,6
Ostatnie lata ... Sławomir Koper, Tom...

Na półkach: ,

Czytelniku, niech nie przerazi Cię objętość tego dzieła. Jeżeli nie znasz jego autorów, czeka Cię najwspanialsza historyczna uczta ostatnich miesięcy. Dodam, że są jeszcze inne ich utwory, więc na tej jednej pozycji się nie zakończy. Jeżeli nie jest to Twoje pierwsze spotkanie z tym duetem - nie muszę Cię zachęcać. Sam wiesz, że jest każda minuta poświęcona na zaznajomienie się z historią Kresów - jest czasem dobrze spędzonym.

"Ostatnie lata Polskich Kresów" to świetnie napisana opowieść o nieco zapomnianych osobach i wydarzeniach pięknej kresowej krainy. Rozdziały są krótkie, ale wciągające. Jest to zasługą świetnego języka, humorystycznych opisów i ogromu ciekawostek. Wszystko to jest ozdobione przepięknymi zdjęciami i rysunkami. Uczta dla ducha? Niewątpliwie.

Jako zapalona historyczka z zapałem sięgnęłam po tę pozycję. Przez parę godzin nie byłam w stanie oderwać się od kresowych historii. Każda kolejna zachwycała mnie coraz bardziej. Bardzo podobało mi się to urozmaicenie fabularne. Autorzy wyszukali prawdziwe perełki i jednocześnie, bez zbędnych opisów, przedstawili nam kawał polskiej historii. Bez patosu, z dużym humorem (i powagą, gdy było to potrzebne) sięgnęli po tę część historii naszego kraju o której niewiele się wspomina. A szkoda, bo naprawdę warto.

Uważam, że Ci, którzy nie są fanami historii - bo w szkole było nudno, z przyjemnością odnajdą tu coś dla siebie. Bo lekkość opowieści sprawia, że czytelnik czuje się jak na najlepszym wykładzie, a nie jak w szkolnej ławie.

Ogromną zaletą jest też jakość wydania. Książka wykonana jest porządnie, okładka przykuwa uwagę. Strony są grube, zdjęcia starannie wyselekcjonowane. Sprawia to, że każdy kto szuka pomysłu na drobny upominek powinien rozważyć tę propozycję.

Osobiście pochłonęłam te dzieło w kilka dni. Był to idealny sposób na relaks, który mimo pewnej lekkości stylistyki i tematyki, pozwolił na odświeżenie pewniej posiadanej wiedzy, wzbogacenie jej i pogłębienie. I ktoś może uznać to za głupie, ale poczułam lekką nostalgię za minionym czasem. Mimo iż nie mogłam żyć w tamtych latach - poczułam klimat tamtej epoki.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Czytelniku, niech nie przerazi Cię objętość tego dzieła. Jeżeli nie znasz jego autorów, czeka Cię najwspanialsza historyczna uczta ostatnich miesięcy. Dodam, że są jeszcze inne ich utwory, więc na tej jednej pozycji się nie zakończy. Jeżeli nie jest to Twoje pierwsze spotkanie z tym duetem - nie muszę Cię zachęcać. Sam wiesz, że jest każda minuta poświęcona na zaznajomienie...

więcej Pokaż mimo to