Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Pierwotnie zwierciadło, w którym przejrzeć się mogli francuzi. Obecnie jest to zwierciadło, w którym przeglądać możemy się my wszyscy.
Barwnie, żywo napisana powieść z absurdalnie komiksowymi bohaterami. W trakcie lektury zastanawiałem się tylko, czy my sami, jako ludzie żyjący w XXI wieku, nie jesteśmy tak samo, albo nawet bardziej, absurdalni.

Pierwotnie zwierciadło, w którym przejrzeć się mogli francuzi. Obecnie jest to zwierciadło, w którym przeglądać możemy się my wszyscy.
Barwnie, żywo napisana powieść z absurdalnie komiksowymi bohaterami. W trakcie lektury zastanawiałem się tylko, czy my sami, jako ludzie żyjący w XXI wieku, nie jesteśmy tak samo, albo nawet bardziej, absurdalni.

Pokaż mimo to

Okładka książki Wiedźmin. Szpony i kły Nadia Gasik, Katarzyna Gielicz, Przemysław Gul, Piotr Jedliński, Sobiesław Kolanowski, Beatrycze Nowicka, Andrzej W. Sawicki, Michał Smyk, Barbara Szeląg, Jacek Wróbel, Tomasz Zliczewski
Ocena 6,8
Wiedźmin. Szpo... Nadia Gasik, Katarz...

Na półkach:

Jak dla mnie niestety jest to skok na kasę. Gdyby napisali wprost, że książka zawiera opowiadania debiutantów, wyłonione w konkursie zorganizowanym przez Nową Fantasykę to inaczej zostałoby to przeze mnie odebrane (mimo że doskonale wiedziałem co ta książka zawiera). Zamiast tego mamy wielkie nazwisko Sapkowskiego, drobny napis "Przedstawia" (niczym w tej marnej serii, którą kiedyś wydawał MAG), tytuł i dopisek "Wiedźmin".
Rozumiem zamysł konkursu. Miło, że pojawiło się kilka opowiadań, które wzbiły się ponad etykietę "przeciętne fan fiction", tyle, że ta etykietka dotyczy 80% treści. Zastanawiam się, ilu z autorów opowiadań będzie w stanie za jakiś czas wpisać do cv coś więcej niż tylko "opowiadanie w unierwsum wiedźmin wyłonione w konkursie" - oczywiście życzę powodzenia.
Na dokładkę dostajemy notkę od Sapkowskiego, na którego patrzy znacząco Hollywood (bo Netflix i Hollywood to to samo, zapamiętajcie) oraz przedmowę pana redaktora, który się chwali jakich to opowiadań nie czytał. Zero pokory. I broń boże nie wspominać o grach.

Gdyby to się ukazało jako specjalne wydanie Nowej Fantastyki, które nie kosztowałoby 49 zł (bo tyle to cudo kosztuje w oficjalnej dystrybucji, mimo braku ceny na okładce) to byłoby to bardziej do przełknięcia. A tak - Autorzy opowiadań mogą się poczuć wyróżnieni, że zostali opublikowani, niemniej cały zbiór jest średni co najwyżej i rzadko wzbija się ponad przeciętne opowiadania na bazie gotowych szablonów postaci Geralta, Jaskra, Merigold, Lamberta i całej tej zgrai. Już lepiej kupić Sezon Burz.

Jak dla mnie niestety jest to skok na kasę. Gdyby napisali wprost, że książka zawiera opowiadania debiutantów, wyłonione w konkursie zorganizowanym przez Nową Fantasykę to inaczej zostałoby to przeze mnie odebrane (mimo że doskonale wiedziałem co ta książka zawiera). Zamiast tego mamy wielkie nazwisko Sapkowskiego, drobny napis "Przedstawia" (niczym w tej marnej serii,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Grudzień czytając kawałki, które podsyłał zespołowi autor uznał, że "szału nie ma". Niestety jest to po części prawda. Niemniej i tak przyjemna lektura.

Miłośników Riverside przekonywać nie trzeba, bo i tak kupią i przeczytają. Sam co prawda żadnym wielkim psychofanem nie jestem, ale przeczytałem, bo akurat miałem ochotę na jakąś monografię. Napisana całkiem nieźle, autor nie popełnia na szczęście wykroczeń jakimi są np. nadużywanie wielokropków (a który to zabieg uwielbia wielu polskich redaktorów muzycznych). Muzycy Riverside nie są jakimiś słynącymi z ekscesów celebrytami, przez co raczej za dużo historyjek z przytupem tu nie ma. Nie zmienia to faktu, że i tak się dobrze czyta.

Odnoszę wrażenie, że autor z kolei ma ciśnienie na Stevena Wilsona i Porcupine Tree. Sam prywatnie wyżej cenię jego twórczość wyżej niż Riverside (i chętniej bym sięgnął po opracowanie na jego temat), ale tutaj przy każdej okazji Wilson jest nadmieniany.
Przy okazji jest trochę błędów w tytułach - "The Sky Moves Sideways" figuruje tutaj jako "The Sky Move Sideways", a "Halo" z płyty "Deadwing" jest tutaj przemianowane na "Hello". Nie jest to jakiś wielki błąd, niemniej to jest kwestia pięciu minut, by taką informację zweryfikować.

Grudzień czytając kawałki, które podsyłał zespołowi autor uznał, że "szału nie ma". Niestety jest to po części prawda. Niemniej i tak przyjemna lektura.

Miłośników Riverside przekonywać nie trzeba, bo i tak kupią i przeczytają. Sam co prawda żadnym wielkim psychofanem nie jestem, ale przeczytałem, bo akurat miałem ochotę na jakąś monografię. Napisana całkiem nieźle, autor...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oficjalna, przez to momentami odnosi się wrażenie, że zbyt wygładzona i grzeczna biografia. Mimo to i tak przeczytałem z zainteresowaniem do końca, mimo dominacji Harrisa w przytaczanych wypowiedziach członków zespołu.

Oficjalna, przez to momentami odnosi się wrażenie, że zbyt wygładzona i grzeczna biografia. Mimo to i tak przeczytałem z zainteresowaniem do końca, mimo dominacji Harrisa w przytaczanych wypowiedziach członków zespołu.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Mimo wszystko niezła biografia z dużą ilością przytoczonych wywiadów i anegdot o zespole, którego dorobek katowałem w czasach licealnych (nie licząc Mr. Bungle).
Jeśli chodzi o te -3 gwiazdki to kilka uwag:
- korekta i edycja momentami chyba coś przespała. W ramach dwóch akapitów jednego rozdziału (nie pamiętam którego) było kilka takich samych zdań (bodaj, że "The Real Thing" było płytą, która trafiła pod strzechy). Chyba jeszcze raz albo dwa gdzieś ten sam błąd był - takie same konstrukcje zdaniowe w ramach dwóch następujących po sobie akapitów. Zapewne przeoczenie.
- chwalenie Metaliki, jak to silniejszy pomaga słabszemu - mogło się obyć bez tego prawdę mówiąc, trochę nie pasuje to do kompozycji całości.
- w pierwszej połowie nieco nadużywane są wielokropki, w drugiej na szczęście już nie ma ich tyle.
- wtręty o staszewskim jakoś w pierwszej połowie też odrobinę mi nie pasowały, ale to mogą być jedynie moje personalne odczucia. podobnie jak wtręt z Janerki też średnio pasował.
- plus za polecenie "Streetcleanera" formacji Godflesh :)
- swoją drogą, w dość obszernej sekcji dotyczącej dalszej działalności muzyków po rozpadzie (albo byciu wywalonym z zespołu) autor nie wspomniał o występie Jima Martina (i Hetfielda swoją drogą też, co tymbardziej dziwi biorąc pod uwagę to, że autor poświęca ich znajomości całkiem spory kawałek tekstu) w utworze "Eclectic Electric" Primusa z płyty "Anitpop" z 1999 roku.

ogólnie dobrze, ale trzebaby parę błędów edytoskich poprawić. i ewentualnie (przynajmniej moim zdaniem) wywalić kilka niepotrzebnych kawałków, które trochę psują cały obraz kompozycji tekstu. tak czy inaczej dobra biografia, zasługująca na miejsce na półce każdego fana.

Mimo wszystko niezła biografia z dużą ilością przytoczonych wywiadów i anegdot o zespole, którego dorobek katowałem w czasach licealnych (nie licząc Mr. Bungle).
Jeśli chodzi o te -3 gwiazdki to kilka uwag:
- korekta i edycja momentami chyba coś przespała. W ramach dwóch akapitów jednego rozdziału (nie pamiętam którego) było kilka takich samych zdań (bodaj, że "The Real...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Monty Python. Autobiografia według Monty Pythona Graham Chapman, John Cleese, Terry Gilliam, Eric Idle, Terry Jones, Bob McCabe, Michael Palin
Ocena 7,8
Monty Python. ... Graham Chapman, Joh...

Na półkach:

Jedyne, do czego można się przyczepić to to, że jest to przekład książki z 2003 roku, a zatem nie ma nic na temat ostatnich występów w O2 Arena. Poza tym jest to pozycja dość wyczerpująca, każdy fan Pythona powinien ją mieć na półce.

Jedyne, do czego można się przyczepić to to, że jest to przekład książki z 2003 roku, a zatem nie ma nic na temat ostatnich występów w O2 Arena. Poza tym jest to pozycja dość wyczerpująca, każdy fan Pythona powinien ją mieć na półce.

Pokaż mimo to

Okładka książki Ulrike Meinhof. Terror, seks i polityka Przemysław Słowiński, Danuta Uhl-Herkoperec
Ocena 6,5
Ulrike Meinhof... Przemysław Słowińsk...

Na półkach:

Nie doczytałem do końca, wymiękłem na dygresji na temat świata bez boga z jakimiś losowymi cytatami z gościa niedzielnego, wg mojego czytnika to było jakieś 43%, a czytałem to dość długo.
Komuś się chyba formy literackie pokićkały. Autor wpycha bardzo dużo swojego światopoglądu, przemycając go w formie dygresji. Jako eseje można by było to zaakceptować, jednak przy pisaniu czyjejś biografii wrzucanie jakichś swoich osobistych mądrości (poparte jeszcze przytoczeniem jakiegoś bełkotu z jakiejś gazety, nieważne już jakiej) jest dla mnie nieakceptowalne. I z tą myślą skończyłem lekturę, niezależnie czy się zgadzam z autorem czy nie w jego przemyśleniach. Czytając biografię chcę poznać sylwetkę osoby przedstawianej, złote myśli autora mnie najmniej obchodzą w tym momencie, bo z punktu widzenia gatunku nie ma prawa ich tam być.
Zaskakuje rozwodnienie treści (właśnie przez te liczne dygresje, niemające nic wspólnego z tematem) oraz opisy scen, które autor ewidentnie rozpisał w swojej wyobraźni. Bo niby skąd wiedział w jaki sposób bohaterowie uprawiali seks - to też zostało udokumentowane gdzieś w jakimś wiarygodnym źródle, że z taką dokładnością zostało to opisane?
Mega rozczarowanie. Ani to powieść sensacyjna, ani biografia, ani eseje czy felietony.

Nie doczytałem do końca, wymiękłem na dygresji na temat świata bez boga z jakimiś losowymi cytatami z gościa niedzielnego, wg mojego czytnika to było jakieś 43%, a czytałem to dość długo.
Komuś się chyba formy literackie pokićkały. Autor wpycha bardzo dużo swojego światopoglądu, przemycając go w formie dygresji. Jako eseje można by było to zaakceptować, jednak przy pisaniu...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Prawie 48 stron - Kij Bij Robert Adler, Tobiasz Piątkowski
Ocena 4,7
Prawie 48 stro... Robert Adler, Tobia...

Na półkach:

Pamiętam jak za młodu lekturę "Resetu" zaczynało się właśnie od komiksu. Wówczas kupowałem wszystko z "48 stron" co tylko ukazało się na rynku, wliczając w to bardzo przeciętne zeszyty o Frankym Krovie i Maćku. Z jakiegoś powodu nie miałem tylko ostatniego zeszytu.
Po latach odnalazłem jeden egzemplarz w pewnym sklepie komiksowym. Uznałem, że uzupełnię zbiory, jak jest okazja.
I niestety, albo ja się zestarzałem, albo komiks stracił urok. Część bardzo średnia, żeby nie powiedzieć, że kiepska. Trochę szkoda, że nie było ciągu dalszego, ale też może i dobrze. Widać, że autorom ewidentnie skończyły się pomysły.

Pamiętam jak za młodu lekturę "Resetu" zaczynało się właśnie od komiksu. Wówczas kupowałem wszystko z "48 stron" co tylko ukazało się na rynku, wliczając w to bardzo przeciętne zeszyty o Frankym Krovie i Maćku. Z jakiegoś powodu nie miałem tylko ostatniego zeszytu.
Po latach odnalazłem jeden egzemplarz w pewnym sklepie komiksowym. Uznałem, że uzupełnię zbiory, jak jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyjemna w czytaniu literatura popularnonaukowa. Warto przeczytać, by dowiedzieć się czegoś więcej o wszechświecie, w którym żyjemy.
Jedyne wady jakie znalazłem to za dużo rzeczy, które odwracają uwagę, mianowicie komentarzy i eksperymentów myślowych jest momentami za dużo i potrafią odciągnąć od głównego tekstu. A i poza tym niestety zdjęcia z teleskopu Hubble'a lepiej się prezentują na kredowym papierze, a nie na szorstkim, tak jak tutaj.

Przyjemna w czytaniu literatura popularnonaukowa. Warto przeczytać, by dowiedzieć się czegoś więcej o wszechświecie, w którym żyjemy.
Jedyne wady jakie znalazłem to za dużo rzeczy, które odwracają uwagę, mianowicie komentarzy i eksperymentów myślowych jest momentami za dużo i potrafią odciągnąć od głównego tekstu. A i poza tym niestety zdjęcia z teleskopu Hubble'a lepiej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wszystko zależy od przyimka Jerzy Bralczyk, Andrzej Markowski, Jan Miodek, Jerzy Sosnowski
Ocena 7,7
Wszystko zależ... Jerzy Bralczyk, And...

Na półkach:

Z wyjątkiem ciut przeciągniętej końcówki jest to pozycja, którą każdy świadomy użytkownik języka polskiego przeczytać powinien. Inteligencja i błyskotliwość aż się wręcz momentami wylewa z dialogów trzech przesympatycznych i znanych językoznawców. Przy okazji można spojrzeć na nasz język z innej strony. Polecam.

Z wyjątkiem ciut przeciągniętej końcówki jest to pozycja, którą każdy świadomy użytkownik języka polskiego przeczytać powinien. Inteligencja i błyskotliwość aż się wręcz momentami wylewa z dialogów trzech przesympatycznych i znanych językoznawców. Przy okazji można spojrzeć na nasz język z innej strony. Polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak ciekawa to była powieść, że musiałem sobie robić dwie przerwy na coś ciekawszego w trakcie czytania. W rezultacie czytałem ją cztery miesiące.
Znowu Tiffany ściga jakieś coś sprzed wieków, znowu Feegle wszystko psują, Roland okazuje się być durniem, a jego teściowa jest jeszcze gorsza. Pewnie gdybym był młodszy to bym był bardziej entuzjastyczny, ale niestety - książka jest nudna, po prostu. Przy dwóch powieściach jeszcze te powtarzane w kółko panteny nie bolą. Kiedy autor pisze trzecią powieść z cyklu, która jest taka sama prawie jak dwie poprzednie, zaczyna to zahaczać o lenistwo.
Wygląda na to, że cykl o czarnownicach się skończył, bo Pratchett nie wiedział jak go dalej ciągnąć. Cykl o Tiffany też powinien się skończyć, bo tak naprawdę jest to po raz kolejny ta sama powieść, z minimalnymi zmianami.

Tak ciekawa to była powieść, że musiałem sobie robić dwie przerwy na coś ciekawszego w trakcie czytania. W rezultacie czytałem ją cztery miesiące.
Znowu Tiffany ściga jakieś coś sprzed wieków, znowu Feegle wszystko psują, Roland okazuje się być durniem, a jego teściowa jest jeszcze gorsza. Pewnie gdybym był młodszy to bym był bardziej entuzjastyczny, ale niestety - książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Samą oryginalną trylogię przeczytałem, była w porządku czytadłem bez udziwnień, ale daleko mi było do hiperentuzjazmu. Po skończeniu drugiego tomu "nowego" cyklu z kolei nasuwają mi się inne myśli.
Otóż pisanie kontynuacji w innym stylu niż ten, który pierwotnie się przyjęło niekoniecznie jest dobrym pomysłem. Oczywiście trzeba docenić Ziemiańskiego, że próbuje eksperymentować. Tyle tylko, że te eksperymenty są tylko połowicznie udane.
Idąc dalej - w dalszym ciągu nie wiem jaki cel przyświeca autorowi przy okazji wprowadzenia polaków. Starcie dwóch kultur? No dobrze, to wypada nawet nieźle. Szkoda, że ciężko się utożsamić z wizją Polski z kart tej powieści, a z postaciami polskimi też ciężko sympatyzować.
Same spiski nie porwały mnie jakoś. Książka do przeczytania, ale nie porwała mnie w ogóle.

"Nowy" cykl jest gorszy niż "stary". Po prostu. Jak się pojawi okazja to sięgnę po kolejne części, jednak nie czekam na nie z niecierpliwością.

Samą oryginalną trylogię przeczytałem, była w porządku czytadłem bez udziwnień, ale daleko mi było do hiperentuzjazmu. Po skończeniu drugiego tomu "nowego" cyklu z kolei nasuwają mi się inne myśli.
Otóż pisanie kontynuacji w innym stylu niż ten, który pierwotnie się przyjęło niekoniecznie jest dobrym pomysłem. Oczywiście trzeba docenić Ziemiańskiego, że próbuje...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przygody Gala Asteriksa René Goscinny, Albert Uderzo
Ocena 7,7
Przygody Gala ... René Goscinny, Albe...

Na półkach:

Klasyka komiksu. Przy okazji klasyka mojej młodości.

Klasyka komiksu. Przy okazji klasyka mojej młodości.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie czyta się tego jednym tchem, ale jest w miarę przyjemnie, jak w sumie wszystkie książki o Tiffany.

Nie czyta się tego jednym tchem, ale jest w miarę przyjemnie, jak w sumie wszystkie książki o Tiffany.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Miałem ochotę na jakąś powieść, w której byłaby i przygoda i akcja, plus trochę dobrych dialogów. A że miałem również ochotę na klimaty sf, lepiej trafić nie mogłem.
Sam początek książki nieco męczący, w tym względzie, że od razu czytelnik jest rzucany w wir wojny między ludźmi, a jakąś enigmatyczną rasą, której nazwy wymienić nawet nie idzie. Wkrótce jednak wszystko staje się coraz bardziej klarowne, a wizja przyszłości wyłaniająca się z kart powieści jest bardzo przekonująca.
Jest tu jak wspomniałem akcja i przygoda, ale jest też trochę filozofii. Dokąd zmierza ludzkość, religia i dokąd doprowadzić nas może postęp cywilizacyjny. I niekoniecznie jest to dobre miejsce.
Chętnie sięgne po następne odsłony serii. Pierwsza mi się bardzo spodobała.

Miałem ochotę na jakąś powieść, w której byłaby i przygoda i akcja, plus trochę dobrych dialogów. A że miałem również ochotę na klimaty sf, lepiej trafić nie mogłem.
Sam początek książki nieco męczący, w tym względzie, że od razu czytelnik jest rzucany w wir wojny między ludźmi, a jakąś enigmatyczną rasą, której nazwy wymienić nawet nie idzie. Wkrótce jednak wszystko staje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedno z największych osiągnięć literackich w historii ludzkości.

Jedno z największych osiągnięć literackich w historii ludzkości.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Warto się zapoznać z tą pozycją. Orliński może nieco przesadnie, ale mimo wszystko przystępnie opisuje w jaki sposób wielkie korporacje internetowe zarabiają na treści niestworzonej przez siebie. Przy okazji rozprawia się z wieloma mitami na temat "demokratycznego" internetu, w którym to prywatne firmy wzbogacają się na czymś, czego fundamenty wylali politycy za pieniądze podatników.
Przy okazji kilka faktów przeoczył. Jest w książce obszerny rozdział na temat tego jak wielkie firmy internetowe unikają płacenia podatków, przez rozliczanie się na Cyprze czy Kajmanach. W innym rozdziale atakuje platformę Steam, proponując GOG.com jako lepszą alternatywę, nie uwzględniwszy jednak, że GOG rozlicza się właśnie na Cyprze...
Gubi się kilka razy w swojej argumentacji, kilka razy gada po prostu głupoty (obrona Apple podczas krytyki Amazona czy Google jest dość niedorzeczna).
Niemniej nie pozostawia obojętnym. Można się z Orlińskim w wielu kwestiach nie zgadzać, jednak pan redaktor z Wyborczej swoje zadanie osiągnął. Mimo że wytknąłem trochę wad w rozumowaniu WO, tak książkę polecam i polecać będę.
Wojtek Orliński bowiem sprawił, że każdy kto przeczyta zacznie się zastanawiać na ile jest w sieci anonimowy. Jeśli ta książka przyczyni się do jakiejkolwiek debaty czy dyskusji, będę ją śledził z ciekawością.

Warto się zapoznać z tą pozycją. Orliński może nieco przesadnie, ale mimo wszystko przystępnie opisuje w jaki sposób wielkie korporacje internetowe zarabiają na treści niestworzonej przez siebie. Przy okazji rozprawia się z wieloma mitami na temat "demokratycznego" internetu, w którym to prywatne firmy wzbogacają się na czymś, czego fundamenty wylali politycy za pieniądze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę całkiem ciekawej wiedzy na temat Berlina, która tonie w pretensjonalności i przesadnej niby-elokwencji. Autorka bardzo często chwali się jakiego to wielkiego artysty nie poznała, w jakiej luksusowej restauracji z nim nie była (nie wiem czy można nazwać artystą kogoś kto w ramach swojej "sztuki" przybija krowie serca do desek). Dodatkowo strasznie przejaskrawia i dorabia mnóstwo rzekomo metafizycznych znaczeń strasznie banalnym rzeczom, jak np. pójście na kebaba (z - a jakże - znanym artystą). Momentami odniosłem wrażenie, jakoby pani Autorka trochę żyła w innym świecie, w którym każdy przypadek albo losowe zdarzenie było częścią jakiegoś wielkiego planu, którego oczywiście ona sama jest najważniejszą częścią.
Zastanawia mnie jeszcze jedno, być może to mnie jakoś w tej książce ominęło - jakim cudem w 1981 roku pani Dorota przedostała się z rodziną z Poznania do Berlina Zachodniego i cała rodzina otrzymała pozwolenie ot tak na wyjazd z PRLu na zachód. Odniosłem wrażenie, iż fakt ten został przemilczany.
Kupując tę pozycję liczyłem na to, że dostanę całkiem przyjemne wspomnienia z Berlina (miasta, które prywatnie polubiłem, stąd chciałem do niego wrócić choćby za sprawą lektury). Dostałem rozdmuchane wspomnienia pełne nadinterpretacji błahych zdarzeń z pewną ilością przeintelektualizowania typowego dla środowisk nazywających się artystycznymi.

Trochę całkiem ciekawej wiedzy na temat Berlina, która tonie w pretensjonalności i przesadnej niby-elokwencji. Autorka bardzo często chwali się jakiego to wielkiego artysty nie poznała, w jakiej luksusowej restauracji z nim nie była (nie wiem czy można nazwać artystą kogoś kto w ramach swojej "sztuki" przybija krowie serca do desek). Dodatkowo strasznie przejaskrawia i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałem wersję angielską, więc nie będzie tym razem nic o koszmarnym przekładzie pana Jakuszewskiego. Nawiasem mówiąc to czytało mi się tę książkę lepiej niż którąkolwiek, którą przełożył pan J.

Jeśli chodzi o samą ocenę powieści to niestety, nie dorównuje ani pierwszej ani trzeciej odsłonie Pieśni Lodu i Ognia. Dzieje się za mało, fabuła ledwo co jest popychana do przodu, niby coś tam w drugiej połowie się dzieje, ale i tak jest rozwlekle.
Powiedziałbym, że jest niewiele lepiej niż w poprzedniej części.
całość kończy się kilkoma cliff-hangerami, jak już niektórzy nadmienili.
Jeśli chodzi o moje zdanie na ten temat to ciężko nazwać to brakiem szacunku dla czytelnika czy kogokolwiek, skoro na tym polega urok cykli. Nie ma co się spodziewać, że wszystkie wątki będą natychmiast rozwiązane tak ot, trzeba odpowiednio podbudować nastroje czy fabułę, by dojść do momentu kulminacyjnego.

Którego niestety tutaj nie ma. Może w następnej albo w jeszcze następnej części. Martin musi się nieco bardziej postarać następnym razem.

Przeczytałem wersję angielską, więc nie będzie tym razem nic o koszmarnym przekładzie pana Jakuszewskiego. Nawiasem mówiąc to czytało mi się tę książkę lepiej niż którąkolwiek, którą przełożył pan J.



Jeśli chodzi o samą ocenę powieści to niestety, nie dorównuje ani pierwszej ani trzeciej odsłonie Pieśni Lodu i Ognia. Dzieje się za mało, fabuła ledwo co jest popychana do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ależ bieda w porównaniu do innych opowieści o Wiedźmach. Słabo, panie Pratchett, słabo.

Ależ bieda w porównaniu do innych opowieści o Wiedźmach. Słabo, panie Pratchett, słabo.

Pokaż mimo to