-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2020-10-12
2020-10-03
Zarówno słowo "piekło", jak i "Ebola" niosą ze sobą olbrzymi ładunek znaczeniowy. Autor - poprzez ich zestawienie w tytule książki - rozmyślnie lub też nie, przyczynił się do powiększenia tego ciężaru. Na tej podstawie można byłoby oczekiwać, że treści zawarte w tym reportażu wywołają niepokój, wstrząsną, zaabsorbują umysł, przełamią ludzką codzienność do tego stopnia, że trudno będzie się pozbierać. Bynajmniej... nic takiego nie ma miejsca. Zapiski T. Biedzkiego stanowią jedynie relacje z podróży, jaką odbył z żoną do miejsc (nie wszystkich) naznaczonych piętnem Eboli. Sam ogranicza się do nakreślenia tła historycznego, wyliczenia podtypów choroby, wskazania miejsc dotkniętych ostatnią epidemią (przełom 2013 i 2014 r. r. oraz czasy późniejsze), wyliczenia ofiar śmiertelnych, opisania ogólnych objawów, a także roli białych lekarzy i postaw, jakie wobec zagrożenia przyjmują tubylcy.
Zarówno słowo "piekło", jak i "Ebola" niosą ze sobą olbrzymi ładunek znaczeniowy. Autor - poprzez ich zestawienie w tytule książki - rozmyślnie lub też nie, przyczynił się do powiększenia tego ciężaru. Na tej podstawie można byłoby oczekiwać, że treści zawarte w tym reportażu wywołają niepokój, wstrząsną, zaabsorbują umysł, przełamią ludzką codzienność do tego stopnia, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09-25
"Karawana kryzysu" zadziałała na mnie jak środek przeczyszczający. Zabrzmiało dosadnie. Ale to nieprzyjemne doświadczenie, szczególnie wtedy, kiedy głowę* ma się napakowaną wieloma szlachetnymi ideami. Na szczęście są jeszcze na świecie ludzie, którzy potrafią wylać na ten przybytek myśli kubeł zimnej wody, dzięki czemu można ochłonąć, nabrać dystansu i na nowo spojrzeć na problematykę pomocy humanitarnej. W wymianie zdań m.in. na ten temat z jednym z użytkowników portalu LC - @mrzokonimow - padło z jego strony sformułowanie: "Myślę, że dobra w ogóle jest więcej na świecie, tylko ono jest ciche i nie pcha się przed kamerę, skutkiem czego może się wydawać, że jest odwrotnie... ". Chłop ma dużo racji.
* Skoro środek przeczyszczający, to powinien być brzuch a nie głowa, ale brzuch i idee - takie połączenie odpada, choć niektórzy naukowcy wskazują na olbrzymi wpływ, jaki wywiera flora bakteryjna na pracę mózgu; zjawisko to znane jest jako oś jelita-mózg.
"Karawana kryzysu" zadziałała na mnie jak środek przeczyszczający. Zabrzmiało dosadnie. Ale to nieprzyjemne doświadczenie, szczególnie wtedy, kiedy głowę* ma się napakowaną wieloma szlachetnymi ideami. Na szczęście są jeszcze na świecie ludzie, którzy potrafią wylać na ten przybytek myśli kubeł zimnej wody, dzięki czemu można ochłonąć, nabrać dystansu i na nowo spojrzeć na...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-12
Cisza. Co przychodzi mi do głowy, kiedy czytam, że ofiary należy "anihilować, eksterminować, zgładzić, zlikwidować, zmiażdżyć, zetrzeć, wymazać, wytępić, wytłuc, stracić, ściąć, pociąć, uciąć, wyciąć, unicestwić, usunąć, ukatrupić, ostatecznie rozwiązać raz na zawsze, definitywnie zakończyć, zatłuc, zasiekać, posiekać, zarżnąć, zarąbać, zmasakrować, zastrzelić, zamordować, zabić, ...ać na śmierć..."? Tylko cisza. Brak słów.
W kilku miejscach relacje ocalałych czytałem nie raz i nie dwa razy, by choć starać się zrozumieć, dlaczego? Nie zrozumieć, bo to za wiele, ale przynajmniej postarać się zrozumieć, dlaczego wyrządzono tyle krzywdy i to w taki sposób. Nie dałem rady.
Cisza. Co przychodzi mi do głowy, kiedy czytam, że ofiary należy "anihilować, eksterminować, zgładzić, zlikwidować, zmiażdżyć, zetrzeć, wymazać, wytępić, wytłuc, stracić, ściąć, pociąć, uciąć, wyciąć, unicestwić, usunąć, ukatrupić, ostatecznie rozwiązać raz na zawsze, definitywnie zakończyć, zatłuc, zasiekać, posiekać, zarżnąć, zarąbać, zmasakrować, zastrzelić, zamordować,...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-04
Ciekawym doświadczeniem okazało się spotkanie z książką A. F. Ossendowskiego "Gasnące ognie". Po raz pierwszy została ona wydana w 1931 przez nieistniejące już Wydawnictwo Polskie Rudolfa Wegnera. Opisaną podróż na Bliski Wschód autor odbył w latach 20. XX w., uprzednio przygotowując się do niej skrupulatnie poprzez zebranie wielu różnych materiałów. Z tej też perspektywy czasowej (to jest tu bardzo ważne) opisuje Ossendowski to, co widział w trzech ujęciach:
a) ukazanie ukształtowania terenu, krajobrazu, zabytków danego terenu / miasta;
b) przedstawienie napotkanych po drodze ludzi;
c) prezentacja tła gospodarczego, politycznego, historycznego i mitologicznego oraz innych ciekawostek.
W roztoczonych obrazach widzę m.in. trudną organizację życia społecznego Żydów i Arabów w Palestynie przed powołaniem do życia Państwa Izrael czy wspaniałą Palmirę przed zniszczeniem jej wielu bezcennych zabytków przez bojowników Państwa Islamskiego w 2015 i 2016 r. Ta perspektywa czasowa - kiedy czytelnik wie więcej niż autor - albo przynajmniej powinien wiedzieć - jest istotna i dlatego też polecam tę książkę.
Ciekawym doświadczeniem okazało się spotkanie z książką A. F. Ossendowskiego "Gasnące ognie". Po raz pierwszy została ona wydana w 1931 przez nieistniejące już Wydawnictwo Polskie Rudolfa Wegnera. Opisaną podróż na Bliski Wschód autor odbył w latach 20. XX w., uprzednio przygotowując się do niej skrupulatnie poprzez zebranie wielu różnych materiałów. Z tej też perspektywy...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-17
Pod dojrzałym, sierpniowym słońcem postanowiłem sięgnąć po "Niewolników słońca" A.F. Ossendowskiego. Razem z pisarzem przeniosłem się do Francuskiej Afryki Zachodniej (w książce są to obecne: Senegal, Gwinea, Mali, Burkina Faso i Wybrzeże Kości Słoniowej) i podróży, jaką odbył wraz z żoną na przełomie lat 1925-1926. Ah, cóż to była za uczta... . Ossendowski wspaniale operuje słowem. Spod jego pióra wyszły urzekające opisy miast, wiosek i krajobrazów. Napotkanych ludzi - Europejczyków i tubylców różnych szczepów i grup etnicznych (Diola, Susu, Fulani, Mossi, Diula, Bambara, Guro i innych) ubiera w słowa i ożywia niczym bóg dżungli czy potoku. Ale nigdy nie wydaje osądu.
Ossendowski odbył podróż w różnorakiej scenerii. Panorama miast, takich jak Dakar, Konakry, Dinguiraye, Bamako, Wagadugu, Bobo-Dioulasso, Abidżan czy Grand Bassam poprzecinana jest dżunglą, buszem i sawanną. To, co widział - wzbogaca dygresjami religijnymi, społecznymi i filozoficznymi. Polecam wszystkim zainteresowanym tematem.
Pod dojrzałym, sierpniowym słońcem postanowiłem sięgnąć po "Niewolników słońca" A.F. Ossendowskiego. Razem z pisarzem przeniosłem się do Francuskiej Afryki Zachodniej (w książce są to obecne: Senegal, Gwinea, Mali, Burkina Faso i Wybrzeże Kości Słoniowej) i podróży, jaką odbył wraz z żoną na przełomie lat 1925-1926. Ah, cóż to była za uczta... . Ossendowski wspaniale...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-29
Autor podzielił wywiady przeprowadzone z lekarzami i innymi pracownikami, w tym urzędnikami, na odrębne części, tj. Pacjenci, Marzenia, Początek, Codzienność, Frustracja, Strach, System, Boskie życie, ale w sumie dla mnie - jako czytelnika - wszystko zlało się w jedną całość.
Jeśli przyjęlibyśmy przedstawione w książce założenia za normę - to ta książka powinna stanowić obowiązkową lekturę dla decydentów w naszym kraju. Co do samych lekarzy - po jednej stronie są Ci, którzy pracując ponad miarę - ryzykują utratą zdrowia lub wprost umierają na dyżurach, a po drugiej Ci, którzy potrafią pogodzić obowiązki zawodowe i rodzinne, są zadowoleni z życia, niektórzy prowadzą badania, piszą artykuły i książki. Sam znam takich wielu. Zazwyczaj, zbyt łatwo ulegamy pokusie wystawienia oceny drugiemu człowiekowi. Ta reguła dotyczy nie tylko stanu lekarskiego, ale także innych profesji i zawodów lub po prostu Kowalskiego spotkanego na ulicy.
Autor podzielił wywiady przeprowadzone z lekarzami i innymi pracownikami, w tym urzędnikami, na odrębne części, tj. Pacjenci, Marzenia, Początek, Codzienność, Frustracja, Strach, System, Boskie życie, ale w sumie dla mnie - jako czytelnika - wszystko zlało się w jedną całość.
Jeśli przyjęlibyśmy przedstawione w książce założenia za normę - to ta książka powinna stanowić...
2018-09-09
Rosja i Rosjanie - kraj i naród niemożliwych możliwości. Pogańskie wierzenia i sekty, wiedźmy i uroki, pijaństwo i maltretowanie kobiet, w końcu zaaranżowany rozlew krwi z powodu kilku nie w porę wypowiedzianych słów lub wykonanych gestów lub dokonanych czynów. Nigdzie indziej chyba profanum nie przeniknęło życia ludzi tak dogłębnie jak w Rosji? Ale coż jest w Niej takiego, że tak przyciąga? Kontrasty. Dzień i noc. Życie i śmierć. Człowiek i zwierzę. Nieprzyzwoite bogactwo i skrajna bieda. Napisane po rosyjsku - od Sachalina po Sankt Petersburg.
Rosja i Rosjanie - kraj i naród niemożliwych możliwości. Pogańskie wierzenia i sekty, wiedźmy i uroki, pijaństwo i maltretowanie kobiet, w końcu zaaranżowany rozlew krwi z powodu kilku nie w porę wypowiedzianych słów lub wykonanych gestów lub dokonanych czynów. Nigdzie indziej chyba profanum nie przeniknęło życia ludzi tak dogłębnie jak w Rosji? Ale coż jest w Niej takiego,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-20
Chylę czoła za odwagę i sposób relacjonowania wydarzeń. Mimo olbrzymich odległości dzielących Polskę i Angolę oraz znacznego upływu czasu od przedstawionego na stronach tej książki konfliktu - nie sposób nie zatopić się w świat, w którym jutro nie istnieje, woda jest tyle warta co złoto, a stan posiadania jest mierzony wielkością skrzyń. Cykle wszelkiej aktywności - codziennej, ludzkiej, ale także bojowej podporządkowane są odwiecznym prawom natury - następującej po sobie porze suchej i deszczowej, wschodowi i zachodowi słońca czy księżycowi w nowiu, który zapowiada noc naprawdę ciemną, ale nie na tyle, by móc przysłonić wszelkie niegodziwości, jakich dopuszczono się przez wieki na tej umęczonej ziemi.
Chylę czoła za odwagę i sposób relacjonowania wydarzeń. Mimo olbrzymich odległości dzielących Polskę i Angolę oraz znacznego upływu czasu od przedstawionego na stronach tej książki konfliktu - nie sposób nie zatopić się w świat, w którym jutro nie istnieje, woda jest tyle warta co złoto, a stan posiadania jest mierzony wielkością skrzyń. Cykle wszelkiej aktywności -...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02-13
Krzyk bezradności wybrzmiewa w tej książce dosadnie, przenika przez powłoki ciała, pędzi z krwią by eksplodować w głowie jak ładunek wybuchowy. Obietnice kolejnych ekip rządzących - zrobimy to, zniwelujemy tamto, usuniemy kolejki, stworzymy pakiety, przeznaczymy więcej pięniędzy na - łamią się jak szyldy na wietrze. Droga i drzwi do kolejnego etapu życia są zniszczone. Próbuję usunąć przeszkody, odrzucić to, czego nie da się już przywrócić do życia, ale czuję, że brakuje mi sił... .
Patrzę na ten wszędobylski bajzel i zastanawiam się - czy ja mogę coś zrobić...? Mam ambicje, zdolności i chęci, ale system już niedługo złamie mi kręgosłup.
Krzyk bezradności wybrzmiewa w tej książce dosadnie, przenika przez powłoki ciała, pędzi z krwią by eksplodować w głowie jak ładunek wybuchowy. Obietnice kolejnych ekip rządzących - zrobimy to, zniwelujemy tamto, usuniemy kolejki, stworzymy pakiety, przeznaczymy więcej pięniędzy na - łamią się jak szyldy na wietrze. Droga i drzwi do kolejnego etapu życia są zniszczone....
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-27
W moim odczuciu zabrakło pogłębionego studium polityczno-historycznego, na którym można byłoby oprzeć przedstawione w książce historie ludzi naznaczonych piętnem ludobójstwa w Kambodży. Liczba ofiar, metody działania Czerwonych Khmerów, głód, choroby psychiczne i syndrom złamanej odwagi - to wszystko poraża. Chciałbym jednak dowiedzieć się, czy w ogóle musiało do tego dojść? I z tym pytaniem - póki co - pozostanę.
W moim odczuciu zabrakło pogłębionego studium polityczno-historycznego, na którym można byłoby oprzeć przedstawione w książce historie ludzi naznaczonych piętnem ludobójstwa w Kambodży. Liczba ofiar, metody działania Czerwonych Khmerów, głód, choroby psychiczne i syndrom złamanej odwagi - to wszystko poraża. Chciałbym jednak dowiedzieć się, czy w ogóle musiało do tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09-08
Heban. W tym krótkim słowie, w jego różnych odcieniach, zapachu i fakturze spotykają się doświadczenia podróżnicze Autora zdobyte wzdłuż południków i równoleżników jak Afryka długa i szeroka. Afrykańskie słońce jest wszędzie. Zagląda ludziom do posiłku, o ile mają szczęście go spożyć, odbija się w kanistrach pełnych wody, o ile nie ma suszy, staje się świadkiem gwałtów i przemocy, o ile powstanie silniejszy przeciw słabszemu. W końcu jest wciąż głuche na wołanie najbardziej potrzebujących - umierających z głodu i pragnienia.
Heban. W tym krótkim słowie, w jego różnych odcieniach, zapachu i fakturze spotykają się doświadczenia podróżnicze Autora zdobyte wzdłuż południków i równoleżników jak Afryka długa i szeroka. Afrykańskie słońce jest wszędzie. Zagląda ludziom do posiłku, o ile mają szczęście go spożyć, odbija się w kanistrach pełnych wody, o ile nie ma suszy, staje się świadkiem gwałtów i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Postanowiłem pozostać pod baobabem (może bardziej w jego cieniu), ale szkołę - "Szkoła pod baobabem" B. Rybałtowskiej zamieniłem na sen - "Sen pod baobabem" T. Biedzkiego. Stanowi to zabawny zbieg okoliczności i wyraz potrzeby chwili.
Wydaje się, że "Sen pod baobabem" nie był głęboki i regenerujący, a taki właśnie lubię, a był to raczej sen płytki, przerywany od czasu do czasu nieoczekiwanym przebudzeniem. Oczywiście, opowieści T. Biedzkiego stanowią relacje z podróży - tego nie mogę Autorowi odmówić, są jednak pozbawione większego polotu, zacięcia podróżniczego i charakteru, które wespół stopniowo wzmagają ciekawość Czytelnika.
Postanowiłem pozostać pod baobabem (może bardziej w jego cieniu), ale szkołę - "Szkoła pod baobabem" B. Rybałtowskiej zamieniłem na sen - "Sen pod baobabem" T. Biedzkiego. Stanowi to zabawny zbieg okoliczności i wyraz potrzeby chwili.
więcej Pokaż mimo toWydaje się, że "Sen pod baobabem" nie był głęboki i regenerujący, a taki właśnie lubię, a był to raczej sen płytki, przerywany od czasu do...