Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

"Oto końcowy fragment przemówienia [George'a] Darwina [precesja Królewskiego Towarzystwa naukowego z okazji przyznania Złotego Medalu Towarzystwa Henriemu Poincarému]:
'Najważniejszą charakterystyką twórczości Pana [Henriego] Poincarégo jest dla mnie niezmierny zasięg uogólnień, dzięki którym obfitość możliwych ich ilustracji jest czasem oszałamiająca. Ta zdolność pojmowania zasad abstrakcyjnych jest oznaką intelektu prawdziwego matematyka. Ktoś przyzwyczajony do rozważań konkretów znajduje jednak czasami trudność w tak zupełnym panowaniu nad rozumowaniem; dla umysłów tego typu łatwiej jest rozważać najpierw prosty przypadek konkretny, a dopiero później przejść do ogólniejszych aspektów zagadnienia. Wydaje mi się, że myśl Pana Poincarégo biegną innym szlakiem, że łatwiej jest mu rozważać najpierw zagadnienia szerokie, a potem od nich przechodzić do przypadków bardziej specjalnych. Posiadanie tej umiejętności nawet w małym stopniu jest rzadkością, toteż nie możemy się dziwić, że obdarzony nią uczony powinien zgromadzić wspaniałą spuściznę [...]" (35).

"[...] nie przecząc doświadczeniu, można uważać, że Wszechświat jest zawarty w przestrzeni hiperbolicznej (pseudosferycznej) o promieniu krzywizny większym 4 000 000 razy od promienia orbity Ziemi, albo w przestrzeni skończonej, eliptycznej o promieniu krzywizny przewyższającym 100 000 000 razy promień orbity Ziemi, zakładając w ty ostatnim przypadku, że absorpcja światła przy jednym obiegu tej przestrzeni wynosi 40 wielkości gwiazdowych" (38) (Schwarzschild K., Vierteljahrsschrift der Astronomischen Gesellschaft, 35, 337, 1900)

"C. Easton (Holandia) ogłosił właśnie swą słynną hipotezę, według której Droga Mleczna jest w rzeczywistości galaktyką spiralną o środku odległym dość znacznie od Słońca. Hipoteza Eastona została od tego czasu [początku XX wieku] mocno zrewidowana. Dla przykład, Easton sądził, że środek Drogi Mlecznej leży w kierunku gwiazdozbioru Łabędzia, gdy tymczasem naprawdę leży on w kierunku gwiazdozbioru Strzelca, 75[stopni] bardziej na południe" (40, 42).

"W dniu 9 września 1892 roku Bernard odkrył piąty księżyc Jowisza. Była to prawdopodobnie najwybitniejsza obserwacja kiedykolwiek wykonana" (50).

"Doppler był zatem przekonany, że światło gwiazdy czerwienieje, gdy jej odległość od Ziemi rośnie i fioletowieje - gdy odległość maleje. Taki efekt nie występuje jednak, gdy prędkość ruchu względnego wynosi dziesiątki czy nawet setki kilometrów na sekundę. [...] W 1913 r. W. W. Campbell stwierdził w swej słynnej książce 'Ruchy Gwiazd', że Doppler popełnił błąd, natomiast rację miał francuski fizyk i astronom H. Fizeau, który w roku 1848 podkreślił, że w wyniku ruchu radialnego widmo ciągłe. Campbell utrzymywał, że przesunięcie Dopplera można zauważyć jedynie w położeniach linii widmowych emisyjnych i absorpcyjnych. [...] Ale jeśli chodzi o gwiazdy należące do Drogi Mlecznej, to ich prędkość ruchu względem Ziemi nie przekracza nigdy kilkuset kilometrów na sekundę, toteż przesunięcie rozkładu energii widma ciągłego jest niemożliwe do wykrycia" (64-65, 66).

"Pierwsze pewnie wyznaczone prędkości radialne otrzymał około roku 1890 J. E. Keeler z obserwacji wizualnych w Obserwatorium Licka. Keeler był nie tylko wprawnym obserwatorem, ale miał też silny teleskop o średnicy 92cm, dobry spektroskop i idealne warunki atmosferyczne" (66).
"Jedną z pierwszych prób fotografii widm gwiazd na kliszach podjął w roku 1863 Huggins. W Stanach [...] Draper uzyskał widma gwiazd w roku 1972, również na kliszach mokrych. Obaj uczeni z radością powitali rozwój klisz suchych, ale ich prace z tymi kliszami miały wiele poważnych błędów. Tak więc okres dokładnych pomiarów prędkości radialnych rozpoczął się od pracy astronomów niemieckich H. C. Vogela i J. Scheinera w Obserwatorium w Poczdamie w latach 1888-1891. Średni błąd prawdopodobny ich pomiarów wynosił tylko 2,6 km/sek, co w stosunku do pomiarów dawniejszych stanowiło prawie dziesięciokrotny wzrost dokładności" (68-69).
"Adam wyznaczył prędkości radialne Arktura z dokładnością 0,01 km/sek, używając nowoczesnego spektrografu coudé z dyspersją 3Å/mm. [...] Dyspersja określa wielkość rozdzielenia światła różnych barw przez spektrograf. Na przykład dyspersja równa 3Å/mm oznacza, że dwie linie absorpcyjne, których długości fali różnią się o 3Å, są zarejestrowane na kliszy fotograficznej w odległości 1 mm" (78, 76).

"Ze wzoru Dopplera wynika, że przesunięcie długości linii widmowej jest proporcjonalne do długości fali. Dyspersja siatki jest stała, toteż gdy widmo jest wytwarzane przez siatkę, to przesunięcie mierzone w ułamkach milimetra jest również proporcjonalne do długości fali, i jest dwukrotnie większe przy 7500 A (światło czerwone) niż przy 3750 A (światło fioletowe). [...] zdumiewająco dokładne pomiary prędkości radialnych na podstawie linii absorpcyjnej lub emisyjnej wodoru o długości fali 21 cm [...] są co najmniej 10 razy dokładniejsze od pomiarów w widmie optycznym" (80).

"Już dawno temu spektroskopiści odkryli korelację między średnią prędkością radialną a typem widmowym. Mianowicie gorące gwiazdy typu B mają ruchy powolniejsze od tych chłodniejszych gwiazd ciągu głównego o typach K i M, które mają stosunkowo małe jasności i są nazywane karłami dla odróżnienia od jasnych olbrzymów K i M. Natomiast bardzo gorące gwiazdy typu O rzadko mają duże prędkości radialne [...] w wyniku ruchu po różnych orbitach galaktycznych. [...] Ponieważ prędkość ruchu gwiazd w przestrzeni jest zawsze większa od jej prędkości radialnej, więc bardzo duża wartość prędkości radialnej (np. 100 do 500 km/sek) oznacza, że gwiazda porusza się z prędkością przewyższającą prędkość ucieczki z Drogi Mlecznej. Gwiazda o tak szybkim ruchu stała by się gwiazdą międzygalaktyczną" (80-83).

"Zgadzają się ze zdaniem A. C. B. Lovella, dyrektora Laboratorium Radioastronomicznego w Jodrell Bank (Anglia):
'Dzisiejsze nasze teleskopy są tak potężne, że sięgają przypuszczalne do granic obserwowalnego wszechświata. Możemy być zatem blisko kresu naszej wiedzy o wszechświecie, jeśli chodzi o jego rozciągłość w czasie i w przestrzeni i implikacje kosmogoniczne obserwacji obecnie dokonywaniach osiągają bezprzykładne znaczenie" (103) (Alfred Charles Bernard Lovell, The Individual and the Universe. The BBC Reith Lectures, New York, 1958).

"Dla wszystkich gwiazd maksimum natężenia promieniowania przypada w obszarze światła widzialnego lub w jego pobliżu, a krzywa rozkładu natężenia spada najpierw gwałtownie, a potem wolniej, przy przesuwaniu się ku większym długościom fali" (110).

"Poziom podstawowy wodoru jest rozszczepiony w budowie nadsubtelnej na dwa stany odległe o 0,047 cm (do minus 1). W jednym z tych stanów spiny elektronu i protonu są równoległe, a w drugim - antyrównoległe. Przy spontanicznym odwróceniu spinu emitowany jest kwant o długości 21,2 cm (114-115) (H. C. van de Hulst [w:] Source Book in Astronomy, 1900–1950, Edited by Harlow Shapley, Cambride 1960, str. 292).

"W przeciwieństwie do tego, co mamy w źródłach termicznych, natężenie promieniowania synchrotronowego rośnie ze wzrostem długości fali w zakresie fal centymetrowych i decymetrowych. Przy jeszcze większych długościach fali musi istnieć obcięcie, ale dotychczas do nie zaobserwowano" (129).

"Zagadnienie istnienia życia inteligentnego lub innych form życia na ciałach planetopodobnych nie jest nowe. Zostało obszernie omówione już w XVIII wieku, w książce którą napisał Francuz Bernard Le Bovier de Fontenelle. [...] Ale jednak możliwości istnienia inteligentnego życia we wszechświecie nie można pominąć. Liczba gwiazd podobnych do Słońca w Drodze Mlecznej i w innych galaktykach jest bardzo wielka, a życie zdaje się być istotną własnością pewnych typów złożonych cząsteczek" (129-130).

"Już w 1905 roku Lowell, na podstawie perturbacji w ruchach Urana, przewidział pozycje planety transneptunowej, nazwanej wtedy 'planetą X'. Z bogatym materiałem obserwacji ruchów Urana i ulepszonymi metodami obliczeń Lowell nieustannie korygował przewidzianą pozycję planety. W dniu 13.I1915 roku jego końcowa praca 'Studium o planecie transneptunowej' została odczytana w Amerykańskiej Akademii Sztuk i Nauk. [...] jak pisze brak Pecivala, A. L. Lowell: 'Fakt, że planeta X nie została odkryta, był największym rozczarowaniem w jego życiu. [...] Po usilnych poszukiwaniach w dniu 13. III 1930 roku ogłoszono o odkryciu planety w miejscu bliskim pozycji przewidzianej" (175).
"W grudniu 1930 roku H. N. Russell, najsławniejszy i najbardziej szanowany astronom amerykański w tym okresie, tak komentował tę sprawę:
'Znaleziona obecnie orbita jest tak podobna do orbity przewidzianej przez Lowella, na podstawie obliczeń sprzed 15 lat, że jest zupełnie niewiarygodne, by zgodność ta była dziełem przypadku'.
Kilka lat później jednak [...] E. W. Brown, po wykonaniu drobiazgowych obliczeń i analizie danych używanych przez Lowella, doszedł do wniosku, że dane te nie wystarczały do obliczenia poprawnych elementów orbity. Russel pisał wówczas do A. L. Lowella [brata Percivala]:
[...]
'Nieuniknionym wydaje się być wniosek, że ta zgodność jest przypadkowa. Zaistnienie takiego szeregu koincydencji jest prawie niewiarygodne, ale wyniki uzyskane przez Browna nie dopuszczają innej możliwości'" (176-177).

"Spencer Jones wyciągnął wniosek [w kontekście pływowej teorii powstania Układu Słonecznego]:
Układ Słoneczny musiał mieć jakiś początek. Jeżeli nie umiemy wyjaśnić jego pochodzenia inaczej jak tylko przez wprowadzenie wielu specjalnych i do pewnego stopnia sztucznych hipotez, to musimy stąd wyciągnąć wniosek, że prawdopodobieństwo posiadania planet przez inne gwiazdy jest bardzo małe" (207) (H. Spencer JonesLife on Other Worlds: Life on Other Worlds, New York, 1940, s. 269).
"[...] a można przypuszczać, że zostaną odkryte dalsze planety w odległościach dziesiątek i może setek j.a. (220).

### SPEKTROSKOPIA ###

"Słoneczne linie absorpcyjne powstają w różnych warstwach fotosfery, ale głównie w warstwie górnej, zwanej warstwą odwracającą. [...] Najwyraźniejsze z tych linii [Fraunhofer] oznaczył literami, rozpoczynając od czerwieni, gdzie najwyraźniejszą linię oznaczył literą A; C jest tak zwaną linią alfa wodoru (Halfa). D są to dwie słynne bliskie siebie linie sodu w żółtej części widma, a H i K są liniami zjonizowanego wapnia, o długości fali odpowiednio 3968 A i 3933 A" (136-137).
"Linie absorpcyjne w widmie nie są nieskończenie wąskie, lecz maja pewną szerokość, przy czym w środku linii absorpcja jest maksymalna i spada powoli ku brzegom (skrzydłom) linii" (139).

"Jednym z problemów, które intrygowały astronomów w obecnym stuleniu, jest zagadnienie temperatury korony. Temperatura ta musi być bardzo wysoka, przypuszczalnie wynosi milion stopni. Świadczy o tym istnienie w widmie korony linii odpowiadających bardzo wysokim stopniom jonizacji. Co prawda, stopień jonizacji zależy zarówno od temperatury, jak od gęstości gazów i wysoka jonizacja może być wynikiem małej gęstości, a nie wysokiej temperatury. Ale takie wyjaśnienie nie tłumaczy istnienia korony słonecznej, albowiem gęstość potrzebna do wytworzenia takie stanu jonizacji przy temperaturze kilku tysięcy stopni byłaby tak mała, że korona nie byłaby w ogóle zauważalna" (163-164).

"Przy przejściu do nadfioletu natężenie widma ciągłego maleje najpierw stopniowo, a potem dość nagle, natomiast zwykłe linie Fraunhoffera pojawiają się jako utwory emisyjne na słabym tle widma ciągłego. [...] Gazy słoneczne zawierają różne rodzaje atomów i cząsteczek i wytwarzają linie emisyjne, gdy tło widma ciągłego jest słabe" (165).

"Jak trafnie powiedział W. S. Adams: 'Jakże mogliśmy mieć nadzieję zrozumienia się materii w odległych gwiazdach, skoro wciąż nie znaliśmy zupełnie mechanizmu światła dawanego przez płomień świecy" (225). "[...] w roku 1913 A. Fowler pisał w artykule przeglądowym 'Fotosfery Słońca i gwiazd', że nada '... chemia i fizyka fotosfery pozostają dla nas zagadką" (253) (Fowler A., 'Obserwatory', 36, 183, 1913).

"[...] Sir Norman Lockyer podkreślał ważność wpływu temperatury atmosfery na wygląd widma. Wnioski te były oparte częściowo na doświadczeniach laboratoryjnych, w których obserwował on różnice między widmem łukowych i iskrowym tego samego pierwiastka (temperatura w iskrze jest wyższa niż w łuku). Lockyer wyobrażał sobie przejście od widma iskrowego do łukowego jako dysocjację znanych pierwiastków na protopierwiastki" (226).

#klasyfikacjadwuwymiarowa | "Pani A. C. Maury [...] zwróciła uwagę na wyraźne różnice w szerokości linii widmowych i oznaczała je literami a, b i c, odpowiadającymi odpowiednio liniom szerokim, średnim i wąskim" (233). '[...] grupa c wyróżnia się silnie zarysowanymi liniami i wydaje się, że gwiazdy tej grupy bardziej zdecydowanie różnią się w swej budowie od gwiazd grupy a niż od gwiazd z grupy b' (Maury A. C. 'Harvard Annals', 28, 1897). "Znaczenie różnic zauważonych przez panią Maury zrozumiał wyraźnie E. Hertzsprung w 1905 roku. [...] Obliczył on tzw. zredukowany ruch własny, jaki miałaby gwiazda w odległości, z której byłaby widziana jako gwiazda zerowej wielkości. [...] znalazł, że gwiazdy z grupy c mają niezwykle małe zredukowane ruchy własne, co oznacza wielkie odległości, a zatem bardzo duże jasności absolutne. Ocenił on, że gwiazdy grupy c mają jasności absolutne co najmniej tak duże, jak gwiazdy Oriona, które są bardzo jasnymi gwiazdami [...] (233-235) [ZOBACZ str. 234].

"Doskonały opis atmosfery słonecznej, według wyobrażeń z roku 1900, znajduje się w książce 'Słońce' C. A. Younga:
[...]
'Bezpośrednio ponad atmosfera leży tak zwana 'warstwa odwracająca', w której powstają linie Fraunhofera. Trzeba jednak zaznaczyć, że gazy tworzące tę warstwę nie leżą po prostu ponad fotosferą, ale wypełniają również wolne miejsca miedzy obłokami fotosferycznymi, tworząc atmosferę, w której te obłoki się unoszą. [...] Na górnej powierzchni fotosfery... i w istocie w całej jej objętości, gazy nieskondensowane są ciemne w porównaniu z kropelkami i kryształkami, które tworzą obłoki fotosferyczne. Tutaj [w ciemnych gazach nieskondensowanych] ciśnienie i temperatura są obniżone, tak że pary - kiedy mamy sposobność obserwować je na tle nieświecącym - nie dają już widma ciągłego, lecz widmo z linii jasnych [emisyjne]. Gdy silniejsze światło od cząstek ciekłych i stałych fotosfery prześwieca przez te pary, pochłaniają one odpowiednie promienie i wytwarzają dobrze znane widmo słoneczne z ciemnymi liniami (251-252) (C. A. Young, 'The Sun', New York, 1895, s. 325, 333). To wyjaśnienie było zgodne z prawami promieniowania Kirchhoffa. "Prawa analizy widmowej, sformułowane przez [...] Kirchhoffa w połowie XIX wieku, można streścić jak następuje: Widmo ciągłe jest wytwarzane przez świecące ciało stałe, ciecze lub gazy pod wysokim ciśnieniem; widmo emisyjne liniowe - przez świecący gaz pod niskim ciśnieniem; widmo absorpcyjne przez chłodniejszy gaz znajdujący się między źródłem widma ciągłego a obserwatorem" (253).

"Ponieważ gaz pod wysokim ciśnieniem również może wytwarzać widmo ciągłe, C. G. Abbot z Obserwatorium Astrofizycznego Instytutu Smithsona wysunął w roku 1911 przypuszczenie, że fotosfera może nie zawierać ciał stałych lub ciekłych, ale może składać się wyłącznie z gazów" (253).

"A Fowler zauważa, że:
'Zmiana stanu gazu od stanu gającego widmo ciągłe do stanu wytwarzającego ostre linie (jakie występują w warstwie odwracającej) musi następować stopniowo, toteż zamiast ostrych linii moglibyśmy się spodziewać raczej linii o daleko większej różnorodności. [...] Widać z tego, że mamy jeszcze bardzo dużo do nauczenia się o naturze fotosfer Słońca i gwiazd albo równoważnych im obszarów promieniujących. Większość obserwatorów zjawisk słonecznych będzie niewątpliwie nadal uważać fotosferę za powierzchnię rzeczywiście złożoną z obłoków. Dalszy rozwój naszej wiedzy o strukturze fotosfery zdaje się zależeć od postępów w fizyce" (254) (A. Fowler, 'Obserwatory', 36, 1913, s. 185).

"W swych dwóch pracach (1902 i 1905) Schuster wysunął sugestię, że promieniowanie pochodzące z wnętrza gwiazdy jest w jej warstwach zewnętrznych częściowo pochłaniane przez atomy i następnie reemitowane izotropowo z tą samą długością fali (proces rozpraszania), jednakże równocześnie część promieniowania wnętrza jest pochłaniania przez atomy, a potem reemitowana we wszystkich długościach fali, zgodnie z prawem Plancka (proces czystej absorpcji) (254).

"Oto końcowy fragment przemówienia [George'a] Darwina [precesja Królewskiego Towarzystwa naukowego z okazji przyznania Złotego Medalu Towarzystwa Henriemu Poincarému]:
'Najważniejszą charakterystyką twórczości Pana [Henriego] Poincarégo jest dla mnie niezmierny zasięg uogólnień, dzięki którym obfitość możliwych ich ilustracji jest czasem oszałamiająca. Ta zdolność...

więcej Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach: ,

"[...] współcześni historycy astronomii uważają, że ich zadanie polega nie tyle na przyznawaniu medali tym dawnym astronomom, których opinie pokrywają się z obecną wiedzą, ale na zabieraniu czytelnika w fascynującą podróż" (10).

"Opisany przez Hezjoda sposób, w jaki dawni greccy rolnicy wykorzystywali heliakalne wschody gwiazdozbiorów (ich pojawianie się po kilkutygodniowej nieobecności na tle zorzy porannej) do określania czasu siewu, jest przykładem prostych prognoz i podobne metody są stosowane w niektórych częściach Europy po dziś dzień" (21-22).

"Począwszy od później starożytności do XVII wieku astronomia miała dwa związane ze sobą cele: wykazać, że ruchu planet nie są przypadkowe, lecz regularne, a tym samym przewidywalne; i umieć je wystarczająco dokładnie prognozować. Wszystko inne miało marginalne znaczenie" (29). #planety

"[...] Hipparcha [...] przez wielu uważanego za największego greckiego astronoma" (29). #hipparch

"Monumentalne dzieło Ptolemeusza wzbudzałoby podziw, nawet gdyby wszystkie wcześniejsze pisma, które wykorzystywał - zwłaszcza autorstwa Hipparcha - się zachowały" (30). #hipparch #ptolemeusz
"Niektórzy historycy astronomii utrzymują, że Ptolemeusz po prostu wziął współrzędne gwiazd z katalogu Hipparcha i zredukował je dla swojej epoki, dodając do długości ekliptycznej 2 2/3 [stopnia], wynikające z precesji. Wylano morze atramentu, prowadząc dyskusje na ten temat, i obecnie wiemy, że zwykły plagiat jest zbyt uproszczonym wyjaśnieniem tej zagadki" (49). #hipparch #ptolemeusz

"Nasz podział godzin na 60 minut, które składają się z 60 sekund, i podobny podział stopnia w mierze kątowej to pozostałość po notacji babilońskiej" (31).
"Sześćdziesiątkowy system liczbowy – pozycyjny system liczbowy o podstawie 60. Był używany w Babilonie ok. 1750 p.n.e., skąd dotarł do Europy. Babilończycy zapożyczyli system od Sumerów".

"Platon (jak utrzymuje go późniejszy komentator) rzucił wyzwanie współczesnym mu astronomom, że ruchy planet są tak naprawdę równie regularne, jak [ruchy] innych ciał niebieskich (choć, oczywiście, nie tak proste). Poprawne rozwiązanie tego problemu musiało spełniać jasno określone warunki: ruchy gwiazd są jednostajne i koliste, a zatem natura ruchu planet powinna być taka sama; innymi słowy, muszą się one składać z jednostajnych ruchów po okręgu" (39). #platon #planety

"[...] zakreślając ósemkę - hippopede, czyli końskie pęta, krzywą nazwaną tak ze względu na swe podobieństwo do więzów zakładanych na przednie nogi konia, gdy nie chciano, by się oddalił (39). #eudoksos

"Eudoksos potrzebował zatem 27 sfer; po 4 dla każdej z 5 mniejszych planet; po 3 dla Słońca i księżyca i jedną dla gwiazd. Osiem sfer - po jednej z każdego przypadku - odtwarzało po prostu taki sam dobowy obrót sfery niebieskiej, a więc złożoność tego modelu nie była zbyt wielka. Nie wiemy, jaka naturę Eudoksos przypisywał swym sferom; nie można jednak wykluczyć, że uważał je za matematyczne rozwiązanie problemu gwiazd błądzących. Stanowiłyby równoważnik równań, którymi opisujemy ruch ciał" (40-41). #eudokos

"Wykorzystując babilońskie źródła i parametry astronomiczne do budowy ilościowych modeli geometrycznych, opisujących ruchy Słońca i Księżyca (co pozwalało przewidywać zaćmienia obu ciał), Hipparch pokazał, jak niezwykle owocne może być połącznie dwóch różnych tradycji uprawiania astronomii" (46). #hipparch

"Hipparch był zagorzałym obserwatorem i zestawił katalog gwiazd zapewne dlatego, że podejrzewał, iż gwiazdy mogą się poruszać; chciał pozostawić następnym pokoleniom dane, na których podstawie dałoby się ewentualne zmiany położeń gwiazd wyznaczyć" (48). #hipparch

"Ptolemeusz napisał także streszczenie 'Almagestu' noszące tytuł 'Hipotezy planetarne', w którym [...] nadał geometrycznym modelom 'Almagestu' znaczenie fizyczne" (49). #ptolemeusz

"Okręgi mimośrodowe, epicykle i deferenty Ptolemeusz odziedziczył po Apollonosie i Hipparch" (40). #hipparh #ptolemeusz

"Kiedy planeta na swej orbicie znajduje sie najdalej od Słońca (i porusza się w przestrzeni fizycznej najwolniej), jej odległość od obserwatora w pustym ognisku jest najmniejsza; a zatem mniejsza prędkość zostaje 'ukryta' przez bliskość planety w stosunku do obserwatora [ekwantu]. Podobnie, gdy planeta znajduje się najbliżej Słońca (i biegnie przez przestrzeń kosmiczną najszybciej), fakt ten skrywa przed obserwatorem [w ekwancie] większy dystans, dzielący go od planety. Innymi słowy, obserwowana z pustego ogniska planeta wydaje się poruszać na niebie z niemal stałą prędkością [tak dobrany jest ekwant]" (51).
"Widzimy więc, że ekwant Ptolemeusza okazał się użyteczny ze względu na swój bliski związek z pustym ogniskiem keplerowskiej orbity [ale żeby nie popełniać błędu anachronizmu, nie należy omawiać teorii Ptolemeusza, stosując pojęcie pustego ogniska]. Nie ulega wątpliwości, że Ptolemeusz był przygotowany do posłużenia się konstrukcją, która naruszała wiekową zasadę, iż ruchy ciał niebieskich są jednostajne, ponieważ bardziej zależało mu na dokładności i matematycznej wygodzie, niż na ustaleniu prawdy" (51-52). #ekwant

"Inny problem brał się z faktu obserwacyjnego. Dwie planety - Merkury i Wenus - nigdy nie oddalają się na niebie od Słońca: wschodzą i zachodzą razem z nim, inaczej niż Mars, Jowisz czy Saturn, które można obserwować o każdej porze nocy. Ptolemeusz odtworzył to zachowanie, łącząc środki epicykli Wenus i Merkurego ze Słońcem średnim, dzięki czemu wszystkie trzy planety miały ten sam, roczny okres obiegu" (53). #ptolemeusz

"Umożliwiło to Ptolemeuszowi w jego późniejszych 'Hipotezach planetarnych' połączenie modeli ruchów planet w jednolity i fizyczny system [...]. Znając porządek planet, Ptolemeusz założył, że została między nie rozdzielona cała przestrzeń nieba; innymi słowy, że każda planeta okupuje określony przedział odległości od Ziemi i że przedziały te ani na siebie nie zachodzą, ani nie ma między nimi przerw. [...] W ten sposób Ptolemeusz określił promień wszechświata, który wynosił 19 865 promieni ziemskich, czyli około 120 milionów kilometrów. Niektórzy współcześni badacze odrzucają tę wartość jako beznadziejnie błędną, zwracając uwagę, że jest ona mniejsza od rzeczywistej odległości dzielącej Ziemię od Słońca, lecz myślenie takie jest ahistoryczne. To za sprawą Ptolemeusza wszechświat po raz pierwszy stał się za duży, by mógł go ogarnąć ludzki umysł" (54). #ptolemeusz #wielkośćwszechświata
"Wszechświat Brahego był przyjaźnie zwarty: jego promień wynosił około 14 tysięcy promieni Ziemi. Nawet wszechświat Ptolemeusza miał o połowę większy promień" (109). #brahe

"Od około 1000 r. p.n.e. zarówno moralny, jak i naturalny porządek kosmosu ucieleśniał nieco bezosobowy byt Tian, Niebiosa, którego wolą było, by świat ziemski był dobrze rządzony. Gdyby władca źle administrował swymi włościami lub źle się prowadził, powodowałoby to zakłócenia w przyrodzie, będą wyrazem niezadowolenia Niebios" (57). (Christpher Cullen).

"Al-Battani [....] przepracował on większość swojego życia w mieście Rakka nad Eufratem. Zidż Al-Battaniego, z ulepszoną orbitą Słońca, dotarła do chrześcijańskiej Europy poprzez muzułmańską Hiszpanię [...] korzystał z niego Kopernik, który na kartach 'O obrotach' wspomina jego autora co najmniej 23 razy" (66-67).

Awerroes akceptował, że "przewidywania modeli Ptolemeusza rzeczywiście mogą poprawnie opisywać zjawiska, lecz uważał, iż prawdziwy wszechświat musza tworzyć sfery współśrodkowe" (68). Był rzecznikiem Arystotelesa.

"Wielu astronomów błędnie przyjmowało, że tempo precesji ulega zmianie, i wprowadzało trzeci ruch, nazywany trepidacją. Aby wytworzyć te trzy ruchu, często postulowano istnienie trzech sfer. Na przykład Albert z Saksonii [...] w typowy sposób przypisywał precesję ósmej sferze, trepidację dziewiątej, ruch dobowy zaś - dziesiątej" (83).

"Jean Buridan i Mikołaj Oresme zgadzali się z Arystotelesem, że musi działać jakaś siła, ale przypisywanie powietrzu roli źródła tej siły uważali za absurd. Zaproponowali natomiast, że miotach [...] może przekazywać pociskowi niematerialny impuls, tak zwany impetus. [...] Mikołaj z Oresme zwrócił uwagę, że gdyby Ziemia wirowała wokół własnej osi, łucznik poruszałby się razem z nią. A zatem trzymając strzałę przed jej wystrzeleniem, łucznik dzieliłby z nią ruch, tym samym nadając jej impetus" (90).

"Krzysztof Kolumb zabrał na swoją czwartą wyprawę egzemplarz jednej z książek Regiomontanusa i wykorzystał zapowiadane w niej na 29 lutego 1504 roku zaćmienie Księżyca, by zastraszyć wrogo usposobionych tubylców Jamajki" (92).

"Retyk określił ekwant jako rzecz sprzeczna z naturą" (93) #ekwant

"Peurbach pisał: 'Nie ulega wątpliwości, że każda z sześciu planet w swym ruchu dzieli coś ze Słońcem i że ruch Słońca jest, by tak rzec, wspólnym zwierciadłem dla ich ruchów i ich miarą" (95). #ptolemeusz

"W astronomii Ptolemeusza Słońce krążyło wokół Ziemi z okresem wynoszącym rok; ponieważ planety Wenus i Merkury dotrzymywały towarzystwa Słońcu, również musiały dzielić z nim roczny okres orbitalny" (97) #ptolemeusz

"Tycho Brahe [...] wolny dzięki swemu pochodzenia od konieczności myślenia o odpowiedniej karierze" (101).

"Tycho zestawił również katalog 777 gwiazd [...] zmierzone z dokładnością do około minuty kątowej, co było standardem Tychona" (106).

"Brahe oszacował, że [w przypadku słuszności kopernikanizmu] gwiazdy musiałyby leżeć w odległości 700 razy większej niż najdalsza planeta. Między planetami i gwiazdami powstałaby zatem niezrozumiała przerwa, a gwiazdom należałoby przypisać kolosalne rozmiary, skoro mimo to można je widzieć. Dla Tychona taki wszechświat był bezsensowny" (107) sfera unosząca Marsa przecinała się u Tychona ze sferą Słońca, ale nie przeszkadzało mu to, bo Tycho uzmysłowił sobie, że bezkolizyjne przejście komety z 1577 orku przez obszar planet oznacza nieistnienie sfer (108). #brahe

"Poza Merkurym, którego bliskość względem Słońca bardzo utrudniała obserwacje, Mars ma orbitę najbardziej różniąca się od okręgu; z tego powodu jego ruch opornie poddawał się opisowi w kategoriach tradycyjnych ruchów kolistych" (112).

"[...] nawet Kopernik zadowolił się opracowaniem jednego modelu dla ruchu w długości i innego (niełączącego się z pierwszym) dla ruchów w szerokości" (113).

"Zjawiska tego [faz Wenus] nie można było wytłumaczyć w kategoriach modelu Ptolemeusza, gdyż zakładał on, że Wenus zawsze znajduje się między Ziemią i Słońcem. A zatem nigdy cała oświetlona przez Słońce półkula planety nie zwracała się ku obserwatorowi i nigdy nie mógłby on zobaczy jej pełnej tarczy, imitującej księżyc w pełni" (120).

"Niemniej Galileusz nigdy nie docenił intelektualnego oręża, jakie Kepler przygotował dla zwolenników Kopernika. [...] Całe życie Galileusz nie potrafił wyzwolić się z pułapki ruchów po okręgach" (123).

"[...] człowieka niezależnego, żyjącego poza systemem uniwersyteckim [...]" - o Kartezjuszu (124).

"Newton wierzył, że budowa Układu Słonecznego stanowi dowód na zapobiegliwość opatrzności, która stworzyła stabilny, precyzyjnie skonstruowany wszechświat: orbity planet leżały w niemal równoległych płaszczyznach, wszystkie planety poruszały się w tym samym kierunku, a dwie najbardziej masywne z nich (a więc będące potencjalnie największym zagrożeniem dla całości systemu) zostały ulokowane na peryferiach. Niemniej nawet takie staranne planowanie (według Newtona) nie wykluczało kolapsu Układu Słonecznego. Aby zapobiec takiej katastrofie, opatrzność musi co jakiś czas interweniować, usuwając niebezpieczne skutki spowodowane przez perturbacje. Dla tych, którzy potrafią czytać Księgę Natury, jest to znak, jak bardzo Bóg troszczy się o stworzony przez siebie świat" (146-147).
"W ten sposób Newton podtrzymywał swoją wiarę w Boga, który jest wielkim zegarmistrzem i którego wszechświat był działającą nieustannie maszynerią. Newton czuł do Boga wdzięczność, że pozwolił mu i innym badaczom księgi Natury zrozumieć, w jaki sposób - opatrznościowo interweniował, utrzymując w dobrym stanie maszynerię systemu gwiazdowego, podobnie jak to czynił w stosunku do maszynerii planet. Newton wierzył, że Bóg zawarł ze swym stworzeniem kontrakt na wieczne doglądanie" wszechświata (191). #newton #bóg
"Leibniz podzielał pogląd, że Bóg jest zegarmistrzem. Niemniej doskonały zegarmistrz, jak dowodził w słynnej korespondencji z rzecznikiem Newtona, Samuelem Clarkiem, wykonałby doskonały zegar, niewymagający napraw i doglądania. Boskie interwencje były dla Leibniza cudami Boga [...] dlatego też uznał pogląd Newtona za całkowicie nieodpowiedni. Dla zwolenników Newtona jednak interwencje Opatrzności [...] stanowiły część boskiego planu, zamierzonego od samego początku" (193).

"Herschel zaproponował, by nowy rodzaj ciał niebieskich nazwać asteroidami", gdyż nie można było dojrzeć przez teleskop ich tarcz; tym samym przypominały gwiazdy. Obecnie w języku polskim funkcjonują dwa używane zamiennie określenia: asteroida i planetoida (163) #herschel

"Wkrótce po odkryciu Urana w 1781 Bode stwierdził, że planeta została zaobserwowana w 1756 roku przez Tobiasa Mayera, a nawet w 1690 roku przez Johna Flamsteeda" (164).

"[...] albo na dużych dystansach prawo powszechnego ciążenia nie stosuje się do zasady proporcjonalności siły do odwrotności kwadratu odległości, albo na orbitę Urana ma wpływ przyciąganie zewnętrznej planety, jeszcze niedostrzeżonej" (165).

Anglicy nie dysponowali dokładnymi mapami tego obszaru nieba, gdzie należało szukać Neptuna. "Opóźnienie kosztowało Adamsa utratę palmy pierwszeństwa, Le Verrier bowiem namówił do podjęcia poszukiwań astronomów z Obserwatorium Berlińskiego, którzy mieli szczęście dysponować odpowiednimi mapami - jeszcze nierozpowszechnianymi - nowego atlasu nieba Berlińskiej Akademii Nauk. Po kilki minutach od rozpoczęcia obserwacji 23 września 1846 roku berlińscy astronomowie dostrzegli 'gwiazdę', której nie było na mapie - brakującą planetę" (166).

"Pigot od razu wysunął przypuszczenie, że 'wahania jasności mogą być spowodowane przez planetę, mniej więcej o połowę mniejszą od niego, która go obiega i czasami częściowo przesłania'. Pigot nawet wyliczył hipotetyczne okresy orbitalne planety. [...] Pigot zgodził się łaskawie, by Goodrickie [głuchoniemy] wystąpił jako jedyny autor przedłożonego artykuły" (173-174). #goodricke #pigot

"W 1748 roku na łamach 'Philosophical Transactions' Bradley [...] podkreślał, że obserwowane ruchy [własne gwiazd] są względne i mogą brać się albo z ruchów samych gwiazd, albo z ruchu Układu Słonecznego, albo z połączenia obu ruchów" (176). #ruchywłasne
"[...] rozbiegać, czyli poruszać wzdłuż wielkich kół sfery w kierunku punktu leżącego po przeciwnej stronie sfery (antyapeksu)" (176-177). #ruchywłasne

Huygens na podstawie porównania jasności widomej i założenia, że jasność absolutna Słońca i Syriusza jest jednakowa, "doszedł do wniosku, że Syriusz znajduje się 27 664 jednostki astronomiczne od nas", czyli tyle razy dalej od Słońca (180) #huygens #jasnośćwidoma #syriusz
James "Gregory oszacował odległość Syriusza na 83 190 jednostek astronomicznych. Wyraźnie jednak zaznaczył, że dla Układu Słonecznego posługiwał się skalą odległości, która jest zaniżona, co sprawi, że poprawny wynik będzie trochę większy. Zmodyfikowaną skalę odległości przyjął w 1685 roku Newton, gdy szkicował swój 'System świata' i zastosował ją w metodzie Gregory'ego, uzyskując [...] odległość do Syriusza: milion jednostek astronomicznych" (181). "[...] odwoływały się one jednak do niesprawdzonego założenia o fizycznej identyczności gwiazd [...]" (181). #syriusz #newton #jasnośćwidoma

"Wkrótce przebieg ruchów gwiazd [w tym szczególnie γ Draconis] stał się jasny: osiągały one największe wychylenie, gdy przechodziły przez zenit o godzinie szóstej i osiemnastej; poruszały się ku południu, gdy przejście odbywało się za dnia, a w kierunku północnym - gdy dochodziło go niego w nocy" (184). #aberacjarocznaświatła #bradley

#paralaksa #struve #bessel #henderson (187-189).

"William Whiston, następca Newtona w Cambridge, zauważył, że 'rozumnie będzie uznać, iż jakiś stały porządek występuje także wśród gwiazd. Może istnieć pewna uporządkowana i harmonijna skłonność samych gwiazd stałych, kiedy spojrzy się na nie z jakiegoś innego właściwego miejsca, chociaż nie widzimy tego porządku, patrząc na nie z Ziemi" #galaktyka #rotacja?

Thomas Wright. "Podejmowane przez Wrighta próby przedstawienia tej koncepcji zaowocowały rysunkami, które jako jedne z pierwszych ukazują gwiazdy w ruchu. [...] Gdyby gwiazdy pozostawały w bezruchu, system zapadłby się pod wpływem własnej siły ciążenia, spadając na Siedzibę Boga. [...] Słońce i inne gwiazdy musza nieustannie poruszać się po orbitach. [...] Boskie Centrum (czy raczej, ponieważ w tej wersji [drugiej] istniało wiele takich systemów i środków, nasze lokalne Boskie Centrum). [...] Wright zauważył, że istnieje alternatywny model, który tłumaczy wygląd Drogi Mlecznej: nasz system mógłby tworzyć spłaszczony pierścień, otaczający Boskie Centrum. Wówczas obserwowane przez nas gwiazdy zajmowałyby obszar o kształcie przypominającym dysk, będący wycinkiem pierścienia" (196-197). "Wright zaproponował wszechświat z niezliczonymi boskimi centrami, otoczonymi systemami gwiazd. [...] przedstawił dwa modele: jeden z gwiazdami występującymi w sferycznej otoczce i drugi z gwiazdami w płaskim pierścieniu. [...] Kant [...] przekształcił pierścień [Wrighta] w dysk" (199). "Kant wierzył, że we wszechświecie istnieją inne podobne systemy i że kilka z nich udało sie dostrzec (Francuzowi Pierre-Louisowi M de Maupertuisowi); były eliptyczne. Gdy na dysk spoglądamy pod pewnym kątem, widzimy eliptyczny kształt, podczas gdy obraz sfery zawsze jest okrągły. Dlatego systemy zaobserwowane przez Maupertuisa miały raczej kształt dysku, a nie sfery; cechę te musi w takim razie posiadać również nasz system gwiazd, czyli Galaktyka. NA DRODZE TAKIEGO WŁAŚNIE ROZUMOWANIA POWSTAŁ PIERWSZY POPRAWNY MODEL GALAKTYKI!" (200). #wright #rotacjagalaktyki #drogamleczna #kant

"Wszechświat Lamberta miał strukturę hierarchiczną [...] Drogę Mleczna tworzyły grupy gwiazd; każda z nich obiegała (ciemne) centralne ciało Drogi Mlecznej, na podobieństwo planet wędrujących wokół Słońca" (200). #lambert #rotacjagalaktyki

"[...] uznali, że kwalifikuje się na pensjonariusza Domu Wariatów" (203).

"Później Herschel odrzucił oba [błędne] założenia, które doprowadziły do powstania jego ryciny" (208).

Halley napisał: Obłoki Magellana "oddają dokładnie mleczność Galaktyki i, badane przez teleskop, ukazują tu i ówdzie niewielkie obłoki oraz gwiazdy, których nagromadzeniu zawdzieczają białą barwę, podobnie jak Galaktyka, zgodnie z obecnymi poglądami" (213). #galaktyka #jednazwielu

"Po kilku tygodniach Rosse mógł ogłosić ważne odkrycie: mgławica M51 ma spiralny kształt" (214). #mgławicespiralne

"Przed ukazaniem się w 1672 roku rozprawy 'New theory about light and Colours' ('Nowa teoria światła i kolorów') Izaaka newtona sądzono, że światło białe jest czymś prostym i podstawowym, kolory zaś to jego modyfikacje [...]" (221). #spektroskopia #newton

"W 1802 roku chemik William Hyde Wollaston powtórzył część doświadczenia Newtona, nieco je udoskonalając: okrągły otwór zastąpił wąską szczeliną o szerokości zaledwie 1 mm" (222).

Fraunhoffer "zdumiał się, gdy zobaczył nie 7, jak chciał Wollaston, lecz wiele setek linii [na widmie]. Naliczył ich około 600 [...]" (222). #spektroskopia

"Fraunhofer był praktykującym optykiem, a nie uczonym. Zwrócił uwagę, że linia D w żółtym obszarze widma odpowiada dokładnie jasnej linii, która występuje w świetle wielu płomieni" (222). #spektroskopia

"Spoglądał on na widmo Słońca przez żółty płomień sodu, oczekując, że jasne światło płomienia zamaskuje ciemną linię słoneczną - tymczasem stała się ona jeszcze ciemniejsza. [...] Kirchhoff wywnioskował [...] że ciemna linia D Fraunhofera powstaje dlatego, że sód istnieje w rozświetlonej atmosferze otaczającej Słońce i że absorbuje on promieniowanie o tej szczególnej długości fali. Linie takie zostały nazwane liniami absorpcyjnymi" (224). #spektroskopia Fizyka Słońca narodziła się w 1859, kiedy Kirchhoff w laboratorium dokona słynnych odkryć (224-226). #spektroskopia

"Andersowi J. Angstromowi z Uppsali, którego monumentalne dzieło Recheechese sur le spectre normal du Soleil (Badani zwyczajnego widma Słońca) z 1868 roku podawało dokładne długosci fali dla około tysiąca linii Fraunhofera" (224). #spektroskopia

"[...] odkrycia, że jasna pomarańczowa linia, uważana dotąd za linię D sodu, ma trochę mniejszą długość fali i nie odpowiada żadnej linii w widmach laboratoryjnych. Przypisano ją więc nieznanemu pierwiastkowi, który nazwano helem - od greckiego określenia Słońca. Pierwiastek wyizolował w 1895 roku szkocki chemik William Ramsay [...]. [...] linie w widmie korony okazały się bardziej zagadkowe: przypisano je nieznanemu koronium, ale ich tajemnica została wyjaśniona dopiero w 1941 roku" (230). #spektroskopia #koronium #helium #nebulium
"W 1927 roku Ira S. Bowen [...] wykazał, że linie, które przypisywano nieodkrytemu pierwiastkowi o nazwie nebulium, należą w rzeczywistości do tlenu w niezwykłym stanie jonizacji; w podobny sposób [...] w 1941 [Walter Grotrian i Bengt Edlén udowodnili] że za linie koronium odpowiada żelazo" (261).

"Percival Lowell przeprowadził analizę perturbacyjną, podobną do tej, która wykonali Le Verrier oraz Adams, i w 1915 roku opublikował wyniki, wskazując miejsce, gdzie mogła znajdować się owa planeta" (245). Odkryto ją w 1930 roku w jego obserwatorium i nazwano od jego inicjałów P. L. - Plutonem. #pluton #pl #Lowell

"Zauważmy, że teorie mgławicowe implikowały powszechność systemów planetarnych wokół gwiazd, podczas gdy bliskie spotkania gwiazd należały do rzadkich zjawisk. Problem wszechobecności życia na planetach typu ziemskiego, zapełniających wszechświat, lub unikalności życia na Ziemi nieodłącznie towarzyszył publikowanym pracom i chociaż rzadko był formułowany wprost, zapewne w taki czy inny sposób wpływał na wybory dokonywane przez teoretyków" (248).

"Do 1868 roku Huggins przebadał widma około 70 mgławic o różnych kształtach i rozmiarach. Mniej więcej 1/3 z nich okazała się gazowa; 2/3 dawało słabe widma ciągłe, będące zapewne skumulowanym światłem gwiazd" (252). #hugginsa udało mu się to, co wcześniej nie do końca udawało się Herschelom, ojcowi i synowi.

"Zjawisko Dopplera istnieje, ale Doppler [...] błędnie je interpretował, znacznie przeceniając prędkości gwiazd [...]. Poprawną interpretację przedstawił Fizeau i niezależnie w 1860 fizyk Ernst Mach. Typowa względna prędkość gwiazdy (powiedzmy 20 km/s) jest tak mała w porównaniu z prędkością światła, że nie sposób dostrzec wpływu tego zjawiska na kolor gwiazdy. Można jednak zmierzyć nieduże przesunięcia dobrze zdefiniowanych cech widma, takich jak ciemne linie absorpcyjne, i uzyskać w ten sposób informację o szybkości gwiazdy, z jaką zbliża się ona ku Ziemi lub od niej oddala. [...] Pierwsze pomiary spektralne, których wyniki zgadzają się ze współczesnymi wartościami, wykonali około 1890 roku w stosunku do małej liczby jasnych gwiazd Vogel i Julius Scheiner z Poczdamu oraz James E. Keeler z Obserwatorium Licka w Kalifornii. rezultaty były obarczone błędem kilku km/s. [...] Niedokładność pomiaru wynoszaca zaledwie kilka tysięcznych milimetra powoduje błąd wyniku sięgający kilku km/s" (253). #przesunięcieliniwidmowych

Walter s Adams i Arnold Kohlschutter zauważyli, że "istnieją subtelne różnice między widmami gwiazd tego samego typu spektralnego, ale leżącymi na ciągu głównym i gałęzi olbrzymów. Różnice dotyczyły względnego natężenia określonych pra linii" (259).

"[...] w 1934 roku Baade i Zwicky ustalili, że istnieją dwa różniące się typy nowych; zwyczajne pojawiające się w galaktyka, które przypominają naszą w liczbie 10-20 rocznie, i o wiele rzadsze, bardziej spektakularne supernowe, których blask niekiedy dorównuje łącznej jasności wszystkich innych gwiazd galaktyki" (266). #supernowa

#spiralnośćgalaktyki
"W 1845 roku lord Rosse odkrył za pomocą swojego olbrzymiego teleskopu zwierciadlanego spiralną strukturę jednej z mgławic. [...] w 1852 roku Stephen Alexander [...] opublikował dysertację zatytułowaną The Milky Way - a Spiral ( Droga Mleczna - mgławica spiralna). W galaktyce spiralnej M99, drugiej rozpoznanej przez Rosse'a, z centralnej gromady wybiegały cztery zakrzywione odnogi. Alexander Dowodził, że gdyby Słońce oraz jaśniejsze gwiazdy tworzyły centralną gromadę w obiekcie tego rodzaju i gdyby cztery odnogi miały odpowiedni kształt, mieszkańcy Układu Słonecznego widzieliby mniej więcej takie niebo, jakie obserwujemy z Ziemi. [...] Na przełomie wieków holenderski dziennikarz i miłośnik astronomii Cornelis Easton opublikował zbiór rycin, które reprezentowały spiralną Galaktykę en face i które zostały zauważone. Przedstawić szczegółowo złożoność obserwowanej Drogi Mlecznej usiłował również Richards Proctor. [...] Jak kiedyś zauważono, jego model z 1869 roku 'przypominał powyginany i pęknięty pierścień, z długimi, tasiemkowatymi brzegami owiniętymi po obu stronach otworu;" (270-271). #spiralnośćgalaktyki
Choć przypuszczano wiele, dominowało przekonanie, jak to przytacza Hoskin: "nie mamy pewności, czy gwiazdy [...] tworzą pewien rodzaj cienkiej, płaskiej, rozciągłej warstwy, czy może są one ułożone w pierścień lub zwoje, ze stosunkowo pustym obszarem, w którym znajduje się Słońce" (272). #spiralnośćgalaktyki

Założenia statystyczne podobne u Shapleya i u Hubble'a.
Shapley. Pierwsze założenie: że znając okres i jasność obserwowalną cefeidy w gromadzie kulistej określa się odległość do gromady kulistej. Drugie założenie: w dalekich gromadach nie widać cefeid, ale widać najjaśniejsze gwiazdy, więc założył, że najjaśniejsze gwiazdy w każdej gromadzie maja pobodną jasność absolutną i w ten sposób szacował odległość. "Ostatecznie, dla odległości, na których nikły nawet najjaśniejsze gwiazdy, Shapley poczynił jeszcze jedno założenie: same gromady kuliste stanowią jednorodną grupę obiektów. Dzięki temu pomiar odległości odbywa się poprzez porównanie średnicy kątowej dalekich gromad ze średnią kątowa gromady o znanym oddaleniu" (275-276).

"W 1909 roku [...] Karl Bohlin rzucił myśl, że gromady kuliste tworza system, który otacza centrum galaktyki, leżące z tego powodu daleko w kierunku Strzelca, w olbrzymiej odległości od Słońca" (274).
"Shapley uważał siebie za współczesnego Kopernika, który zdetronizował człowieka i wygnał go na rubieże Galaktyki" (277).

"W Układzie Słonecznym planety wewnętrzne nie tylko mają do pokonania znacznie krótszą drogę w porównaniu z planetami zewnętrznymi, ale poruszają się w przestrzeni z większymi prędkościami. To samo prawo dynamiki stosuje się do gwiazd" (277). #orbitacjagalaktyki

"Trumpler określił ekstynkcję ogólną, uśrednioną po różnych kierunkach w Galaktyce, na około 1 wielkość gwiazdowa na 5 000 lat świetlnych; to niewiele mniej od obecnie przyjmowanej wartości" (280).

"[...[ nieoczekiwanie w 1885 roku w Wielkiej Mgławicy Andromedy rozbłysła gwiazda. jej blask rósł, aż osiągnął dziesiątą część jasności całej mgławicy. Jeżeli rzeczywiście była ona galaktyką, zawierającą miliony gwiazd, to czyż ta jedna gwiazda mogła w ciągu kilku dni zwiększyć jasność tak, że dorównała ona skumulowanemu światłu setek tysięcy gwiazd. [...] Poglądy wyznawane w 1890 roku przez większość astronomów podsumował w książce 'The System od the stars' ('System gwiazd') Agnes C. Clerke, bardzo poważny historyk astronomii: 'Problem, czy mgławice są leżącymi na zewnątrz galaktykami, nie wymaga dalszej dyskusji. [...] Żaden kompetentny myśliciel w świetle wszystkich zgromadzonych dowodów, nie może teraz, jak sądzę, utrzymywać, że jakakolwiek mgławica jest systemem gwiazd porównywalnym rangą z Drogą Mleczną. Udało się osiągnąć na drodze doświadczenia pewność, że cała zawartość, gwiezdna i mgławicowa, sfery [niebieskiej] przynależy do jednego wielkiego skupiska" (282). #mgławicespiralne

Adriaan van Maanen, pracując z komparatorem błyskowym, "doszedł do wniosku, że mgławica się obraca. A skoro tak, to trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z odległą galaktyką o wielkiej średnicy; jeśli bowiem mgławica spiralna wiruje, zewnętrzne części hipotetycznej galaktyki musiałyby poruszać się z niewiarygodnie dużą prędkością" (284). #mgławicespiralne

Wcześniej od Hubble'a "w 1920 roku John C. Ducan [...] zauważył na zdjęciach [...] trzy słabe gwiazdy zmienne w mgławicy spiralnej M33" (285-286).
"[...] ale przecież ta gwiazda w maksimum osiągała najwyżej 18 wielkość gwiazdową [...]. Ponieważ miała dużą jasność absolutną, a mimo to bardzo małą jasność obserwowalną, jej oddalenie - i odległość do mgławicy, do której należała - musiały być ogromne, sięgające miliona lat świetlnych. Nawet biorąc pod uwagę oceny Shapley, ta mgławica leżała daleko poza granicami Galaktyki. Co więcej cefeida stanowiła dowód, że mgławica nie zawiera tylko gwiazdopodobnych obiektów wątpliwej natury, lecz prawdziwą gwiazdę, która zmienia blask w znajomy sposób. [...] zanim Hubble zyskał wystarczającą pewność, by przełamać milczenie w liście do Shapleya z 19 lutego, znalazł drugą zmienną, jak również 9 gwiazd nowych" (289). #andromeda #mgławicaspiralna

Ernst Julius Öpik – estoński astronom - oszacował odległość do Andromedy na około 1,5 miliona lat świetlnych, opierając się na zjawisku rotacji różnych części mgławicy, określonych przez Francisa G. Pease'a, oraz założeniu porównywalnego jak w Drodze Mlecznej stosunku masy galaktyki do jej jasności absolutnej (291). Pierwsze dokładne wyznaczenie odległości do pozagalaktycznego obiektu (Messier 31) w 1922 roku. #andromeda #odległość #mgławicaspiralna

"W 1944 roku Baade ogłosił, że istnieją dwa rodzaje gwiazd. Gwiazdy populacji I występują w płaszczyźnie Galaktyki. Należą do nich takie gwiazdy jak Słońce i większość jego bliskich sąsiadów oraz gwiazdy z gromad otwartych, w rodzaju Hiad i Plejad. Narodziły się one z materii międzygwiazdowej - gazu i pyłu - która także znajduje się w płaszczyźnie Galaktyki [...] Najjaśniejsze błękitne olbrzymy z górnego końca ciągu głównego utworzyły się niedawno z materii międzygwiazdowej i wszystko porusza się po niemal kołowych orbitach wokół centrum Galaktyki. Natomiast gwiazdy populacji II są gwiazdami starszymi, znajdującymi się w pozbawionych gazu i pyłu galaktykach eliptycznych, w również niezawierających pyłu gromadach kulistych powiązanych z galaktykami spiralnymi i w zgrubieniach centralnych tych ostatnich. W naszej Galaktyce gromady kuliste i pojedyncze gwiazdy populacji II wędrują po orbitach eliptycznych, nachylonych pod najróżniejszymi kątami do płaszczyzny galaktycznej. Gwiazdy populacji II nie uczestniczą, średnio rzecz biorąc, w szybkim kołowym ruchu w płaszczyźnie Galaktyki, charakterystycznym dla Słońca i innych gwiazd populacji I. Dlatego kiedy orbita gwiazdy populacji II doprowadzi ją w pobliże Słońca, jej względna prędkość okazuje się duża" (293). #rotacjadrogimlecznej

"Pobliskie cefeidy, które Shapley wykorzystał do wykalibrowania zależności okres-jasność, znajdowały się w ramionach spiralnych Galaktyki, a więc należały do populacji II; okazały się jaśniejsze - czyli bardziej odległe - niż wcześniej sądzono. Podobnie rzecz się miała z dalekimi cefeidami, które Hubble wykrył w ramionach spiralnych Wielkiej Mgławicy w Andromedzie; a zatem i je trzeba było 'przesunąć' na większą odległość. Ale cefeidy, którymi Shapley posłużył się do wyznaczenia odległości do gromad kulistych i tym samym - średnicy Galaktyki, należały do populacji II i ich jasność została oszacowana poprawnie. Wynikało stąd, że średnica Galaktyki pozostawała bez zmian, natomiast odległość do Wielkiej Mgławicy w Andromedzie, a więc i jej średnica, ulegała podwojeniu" (294). #andromeda #mgławicaspiralna

"Prowadzi nas to z powrotem do obserwacji dużych prędkości radialnych mgławic spiralnych mierzonych przez Sliphera w 1912 roku. Nie ulega wątpliwości, że początkowo Einstein nie wiedział o pracach Sliphera. W 1925 roku znano 45 prędkości radialnych mgławic, wyznaczonych głównie przez Sliphera. [...] Największe prędkości przekraczały 1000 km/s, co sugerowało, że mgławice są niezależnymi obiektami, niepodlegającymi grawitacyjnej kontroli Galaktyki; pogląd taki pozostał w zgodzie z niedawno sformułowaną przez Hubble'a teorią wszechświatów wyspowych" (296). #andromeda #mgławicaspiralna

"Carl Wirtz [...] im dalej mgławica się znajdowała, z tym większą prędkością uciekała" (297).

"Pierwszy ważny triumf radioastronomii polegał na wykazaniu, że Galaktyka rzeczywiście ma strukturę spiralną. [...] Przewidywania te udało się potwierdzić w 1951 roku, najpierw w Harvardzie [...] później w Holandii i Australii. Dwie ostatnie dupy podjęły współpracę, tworząc mapę natężenia i prędkości linii 21 centymetrów w różnych kierunkach w Galaktyce. Praca była żmudna - zespół z Lejdy wykorzystywał starą niemiecką antenę radaru, która przez blisko 2 lata należało co 2,5 minuty ustawiać w innym kierunku za pomocą ręcznej korby - ale na sporządzonej w końcu mapie pojawiły się wreszcie ramiona spiralne Galaktyki" (307). #słynnamapaniesymetryczna

Na koniec cytat upiorny i karygodny:
"Przepaść, jaka dzieli dzisiejszego astronoma od zwykłego członka społeczeństwa, nie jest niczym nowym. Ci, którzy prowadzą badania astronomiczne i dysponują wiedzą, pozwalającą im zrozumieć niebiosa, zawsze należeli do elity; odseparowani od społeczeństwa, do którego ra ezoteryczna wiedza docierała powoli w znacznie ograniczonej postaci. Tak działo się w czasach prehistorycznych, z całą pewnością w Chinach i kulturze mezoamerachmeamerykańskich, na przykład u Majów. W średniowieczu 'Almagest' Ptolemeusza, z jego epicyklami, deferentami i ekwantami, pozostawał księgą dostępna dla nielicznych. Dzieło Kopernika [...] okazało się równie niedostępne, a odkrycia Keplera zostały niedocenione przez umysły kalibru Galileusza czy Descartes'a. Konsekwencje wynikające z 'Proncipiów' Newtona przyciągały uwagę niewielkiej liczby błyskotliwych matematyków. Za sprawą Einsteina przepaść się poszerzyła: w roku 1920 C. G. Abbot, organizator Wielkiej Debaty, stwierdził: 'Modlę się do Boga, aby postęp nauki wyekspediował teorię względności do jakiegoś obszaru poza czwartym wymiarem, skąd już nigdy nie mogłaby nas nękać'. A od tamtych czasów bariery techniczne i pojęciowe, przed którymi staje każdy, kto pragnie zgłębić astronomię, tylko rosły" (318).

"[...] współcześni historycy astronomii uważają, że ich zadanie polega nie tyle na przyznawaniu medali tym dawnym astronomom, których opinie pokrywają się z obecną wiedzą, ale na zabieraniu czytelnika w fascynującą podróż" (10).

"Opisany przez Hezjoda sposób, w jaki dawni greccy rolnicy wykorzystywali heliakalne wschody gwiazdozbiorów (ich pojawianie się po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Powiedzenie Whiteheada, że 'religia jest tym, co człowiek robi ze swoją samotnością', jest głęboko prawdziwe" (23).

"Teologia nauki ma wzbogacić teologię, a nie nauki" (40).

"Konfrontacja człowieka z wszechświatem sama w sobie ma coś poetyckiego, nawet wtedy, gdy wyrażamy ją dziś przy pomocy pojęć matematycznych" (58).

"Obraz świata ewoluuje dalej i to w strasznie szybkim tempie. Mechanistyczny obraz świata już dawno przeszedł do historii, skutecznie wyparty przez jego kwantowe i relatywistyczne uogólnienia, które, choć nadzwyczaj wiarygodnie osadzone w bazie obserwacyjnej, same w sobie zawierają zalążki przyszłych przeobrażeń" (66-67).

"[...] ślepą grą z wszechświatem - grą, o której z góry nie wiadomo, czy w ogóle ma jakieś 'rozwiązanie'" (72).

"Wprawdzie dotychczasowe sukcesy nauki nasuwają mocne przypuszczenie, że Zagadnienie to ma rozwiązanie, ale ostatecznie nie jest wykluczone, że gdzieś na samym jego dnie nic się nie kryje, lub kolejne łańcuchy wyjaśnień plączą się beznadziejnie, ostatecznie nie wyjaśniając niczego" (72).

"Nie jest to Tajemnica Rozpaczy, kiedy człowiek bije głową mur, nic nie rozumiejąc, lecz Tajemnica Racjonalności: wszystko jest tak, jak powinno być, choć Zamysł, jaki leży u podłoża wszystkiego, nie musi być przykrojony na miarę naszych możliwości" (73).

"[...] naczelnej zasadzie jego [uczonego] metodologii, głoszącej, że nigdy nie można rezygnować z wyjaśniania świata samym światem [...]" (73).

"Na początku nauki nowożytnej jej twórcy, oczarowani racjonalnością i pięknej odkrywanego przez siebie świata, upatrywali w jego strukturze i działaniu argument na rzecz istnienia Stwórcy. [...] Potem nazwano to strategią 'Boga od zapychania dziur'" (74). "Argumenty, wówczas bardzo przekonujące, traktuje się dzisiaj jako rozumowania typu God of the gaps (Boga od zapychania dziur) [...]" (106).

"Co więcej, przypadki 'bardzo, bardzo mało prawdopodobne' (zwane przez zwolenników Inteligentnego Projektu 'nieredukowalnymi') miałyby świadczyć o bezpośredniej ingerencji Stwórcy" (75-76).

"Współczesna matematyka i fizyka 'oswoiły przypadek', to znaczy - głównie za sprawą rachunku prawdopodobieństwa i teorii układów dynamicznych - pokazały miejsce tzw. przypadków w siatce praw przyrody" (76).

"Ocenia się, że co piąta gwiazda typu naszego Słońca ma planetę o masie zbliżonej do Ziemi i znajdującą się w ekosferze swojej gwiazdy macierzystej, czyli w takim obszarze wokół gwiazdy, w którym panują warunki fizyczne umożliwiające istnienie wody. Ponieważ w naszej Galaktyce istnieje 200 miliardów gwiazd (co do rzędu wielkości), można przyjąć, że istnieje w niej 11 miliardów planet o wielkości zbliżonej do Ziemi i leżących w ekosferach swoich słońc. Szacuje się, że istnieje 2 tryliony galaktyk w obserwowanym wszechświecie" (78-79).

"Ale żadna z tych cząstek [materialnych, tworzących materię] nie jest 'kawałkiem materii'. Fizyk powie, że są one kwantami rozmaitych pól fizycznych. O polach fizycznych dowiadujemy się dzięki abstrakcyjnym konstrukcjom matematycznym, a gdy cząstkę elementarną chcemy jakoś uchwycić, to zamiast niej mamy do czynienia z nakładającymi się na siebie falami prawdopodobieństwa (także twór matematyczny) i jeżeli te fale odpowiednio nałożą się na siebie, mówimy, że istnieje takie to a takie prawdopodobieństwo, iż gdzieś w tym obszarze znajduje się cząstka. Ale czy w ogóle coś, poza falami prawdopodobieństwa, istnieje, nikt nie wie" (90).

"Co więcej, świat makroskopowy, który tak dobrze znamy i kontrolujemy naszymi zmysłami [...] jest tylko 'pochodną' świata kwantowego. Świat kwantowy jest możliwy tylko dlatego, że istnieje pewien 'mechanizm' umożliwiający wyłanianie się świata makroskopowego z kwantowych prawdopodobieństw. Mechanizm ten nazywa się dekoherencją i jest związany z oddziaływaniem układu kwantowego ze swoim środowiskiem (środowiskiem takim dla układów kwantowych może być tło termiczne fotonów obecne we wszechświecie). A więc to nie nasz makroskopowy świat jest tym, co jest 'samo z siebie'; on jest, ponieważ pozwala mu na to świat kwantowy" (90-91).

"Tymczasem współczesna fizyka pokazała, że czas i przestrzeń nie są jakąś nieruchomą sceną lub tłem dla procesów fizycznych, lecz są czynnymi uczestnikami gry zwanej fizyką" (91).

"Odkrycia nauki, takie jak przykładowo wymieniane powyżej, nazywamy tajemnicami nauki. Nie dlatego, że są jakoś irracjonalne; przeciwnie - są to 'tajemnice racjonalności', ponieważ doszliśmy do nich bardzo racjonalną drogą. Zasługują one na miano tajemnic tylko w tym sensie, że wydają się przeczyć myślowym nawykom naszego umysłu, wspieranego codziennym poznaniem zmysłowym" (92).

"[...] istota Tajemnicy [u nas: przypadku] polega na tym, że stajemy wobec niej rozumowo bezradni [...]" (94).

"Nauka opiera się na założeniu, że świat daje się badań. Gdyby zakładano coś przeciwnego, nie byłoby sensu podejmować badawczego wysiłku. Świat daje się badać, to znaczy posiada pewna cechę, dzięki której jego badanie przynosi rezultaty. Badanie naukowe musi być racjonalne; na nieracjonalne pytania świat nie odpowiada. [...] Ale czy postulat racjonalne uzasadniania twierdzeń można uzasadnić racjonalnie? Oczywiście, jest to niemożliwe bez popadnięcia w błędne koło. A zatem decyzja kierowania się racjonalnością jest swoistym wyborem" (100-101).

"Wdawanie się w polemiki kompetencyjne nie miałoby większego sensu, tym bardziej, że nie ma nigdzie powiedziane, iż dyscypliny teologiczne nie powinny ze sobą współpracować" (103).

"Powiedzenie Whiteheada, że 'religia jest tym, co człowiek robi ze swoją samotnością', jest głęboko prawdziwe" (23).

"Teologia nauki ma wzbogacić teologię, a nie nauki" (40).

"Konfrontacja człowieka z wszechświatem sama w sobie ma coś poetyckiego, nawet wtedy, gdy wyrażamy ją dziś przy pomocy pojęć matematycznych" (58).

"Obraz świata ewoluuje dalej i to w strasznie...

więcej Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach: ,

"Jej [astronomii etc.] ogólne znaczenie filozoficzne polega między innymi na tym, że dając prawidłowy pogląd na budowę świata, wskazuje ona, jakie miejsce zajmuje Ziemia, a wraz nią człowiek we wszechświecie" (20).

"Na przykład już około r. 2000 p.n.e. w starożytnym Egipcie wprowadzono pojęcie godziny, dzieląc dzień na 12 godzin dziennych i noc na 12 godzin nocnych. System ten był również stosowany w Grecji, skąd go przejęli Rzymianie i Arabowie, a od nich narody europejskie czasów średniowiecza" (42-43). Uwaga: godziny miały różną długość (sic!). "[...] w starożytnym Egipcie [...] w III tysiącleciu p.n.e., już stosowano kalendarz słoneczny z podziałem roku na 12 miesięcy. W starożytnym Egipcie wiedziano, że długość roku zwrotnikowego wynosi 365 1/4 dnia. [...] Kalendarz egipski był kalendarzem słonecznym, związanym ściśle z okresowością wylewów Nilu" (50).

"Zauważmy, że gwiazdozbiory położone w pobliżu równika niebieskiego i dostrzegane o zmierzchu na zachodniej stronie nieba, zbliżają się ku Słońcu, znikają następnie w jego promieniach, by zjawić się następnie o świcie nad wschodnią stroną horyzontu. Oznacza to, że Słońce systematycznie przesuwa się na tle gwiazd z zachodu na wschód, okrążając całe niebo w ciągu roku" (34).

Precesja. Hipparch.
"Stwierdził on mianowicie, przy porównywaniu zaobserwowanych przez siebie długości ekliptycznych z analogicznymi długościami wyznaczonymi w poprzednich stuleciach, że długości te wzrosły, a szerokości ekliptyczne gwiazd nie uległy zmianie. Odkryte więc przez Hipparcha zjawisko precesji polega na obrocie osi układu równikowego dokoła osi układu ekliptycznego sprawiającym przesuwanie się punktu równonocy ze wschodu na zachód, czyli w kierunku przeciwnym rocznemu ruchowi Słońca. Punkt równonocy wiosennej jak gdyby przesuwał się na spotkanie Słońca, stąd też pochodzi łacińska nazwa praecessio, co znaczy wyprzedzanie" (37).

"Odstęp czasu między kolejnymi kulminacjami górnymi punktu równonocy wiosennej nosi nazwę doby gwiazdowej. Gdyby kierunek ku punktowi ku punktowi równonocy wiosennej nie ulegał zmianom, to doba gwiazdowa byłaby jednocześnie okresem obrotu Ziemi dokoła osi. Wskutek jednak zjawiska precesji, sprawiającego, że punkt równonocy przesuwa się na niebie ze wschodu na zachód, doba gwiazdowa jest nieco krótsza (o około 1/120 s) od okresu obrotu Ziemi dokoła osi" (42). "Gdyby kierunek ku punktowi równonocy wiosennej był niezmienny w przestrzeni inercjalnej, związanej z gwiazdami, to okres obrotu Ziemi dookoła osi byłby ściśle równy dobie gwiazdowej. Wskutek ruchu precesyjnego punkt równonocy wiosennej przesuwa się na tle gwiazd z prędkością około 50'' rocznie ze wchodu na zachód i z tego powodu okres obrotu jest o 0,009 sekundy dłuższy od doby gwiazdowej i wynosi 23 godziny 56 minut 4 1/10 sekund średnich słonecznych" (90-91). "Już [...] w XIX wieku znane było systematyczne powolne zmniejszanie prędkości ruchu obrotowego Ziemi sprawiające, że doba gwiazdowa wzrasta o 0,001 na sekundę. Tłumaczymy to tarciem wód przypowierzchniowych o lądy, w wyniku czego wywiązuje się energia cieplna kosztem energii ruchu obrotowego Ziemi" (99).

"Odstęp czasu między kolejnymi kulminacjami dolnymi Słońca średniego [idealnego] nazywamy dobą średnią słoneczną" (w odróżnieniu od doby prawdziwej słonecznej, bo Słońce nie porusza się jednostajnie po ekliptyce) (45). amplituda różnicy słonecznego czasu rzeczywistego i średniego wynosi w ciągu roku około 7,7 min; w równaniu czas uwzględnia się jeszcze tak zwaną "redukcję na równik", bo równym łukom ekliptyki nie odpowiadają równe łuki na równiki z racji nachylenia płaszczyzny ekliptyki względem płaszczyzny równika niebieskiego; amplituda wynosi 9,5 min; zaś okres jest w tym przypadku nie roczny, lecz półroczny, bo różnica ta przybiera wartość zerową nie tylko w momentach równonocy, ale również w momentach stanowisk, przesileń, i wówczas różnica słonecznego czasu rzeczywistego i średniego wynika wyłącznie z niejednostajnego ruchu Ziemi) (45).

Dowody ruchu obrotowego (nie: orbitalnego) Ziemi: wahadło i żyroskop Leona Foucaulta.

"Ruch obrotowy Ziemi dokoła osi wywołuje w okresie doby również niewielkie przesunięcia w położeniach gwiazd na niebie. Zjawisko to nosi nazwę aberracji dziennej. Ponieważ prędkość ruchu obrotowego Ziemi na równiku wynosi 464 m/s, więc stała aberracji dziennej wynosi zaledwie 0,32''" (zob. więcej ss. 108-109).

"Nierówność pór roku wykrył już Hipparch w II wieku p.n.e., stwierdzając, że od chwili równonocy wiosennej do równonocy jesiennej upływa 186 dni, od równonocy zaś jesiennej do wiosennej tylko 179 dni" (110).

"Zjawisko to otrzymało nazwę libracji (od łac. livra - waga), bo księżyc zdaje się kołysać, ważyć w stosunku do prostej łączącej środek Ziemi ze środkiem księżyca" (128-129).

Selena - od selene, księżyc.

"Znane są nieliczne przypadki, że tarczy księżyca podczas centralnej fazy całkowitego jego zaćmienia nie widziano. [...] Obserwując całkowite zaćmienie księżyca dostrzegamy, że na ogół nie przestaje on być widzialny, lecz świeci czerwonawo-miedzianym światłem. Widzialność jest spowodowana tym, że do księżyca docierają promienie słoneczne załamane w atmosferze ziemskiej" (144-145).

Graniczna szerokość ekliptyczna księżyca, przy której mogą zdarzyć się zaćmienia księżyca, przy średniej odległości Słońca i księżyca od Ziemi wynosi 56' (sekund łuku). Znając nachylenie orbity księżyca do ekliptyki, obliczyć możemy największą i najmniejszą wartość kąta odpowiadającego długości ekliptycznej dla powyższej szerokości ekliptycznej. Lmin= 9 stopni 30 minut; Lmax=12 stopni 15 minut, czyli zaćmienie księżyca musi nastąpić (sic!), jeśli podczas pełni długość ekliptyczna księżyca różni się mniej niż 9 stopni 30 minut od długości ekliptycznej węzła jego orbity, i nie może nastąpić, jeśli różnica ta jest większa od 12 stopni 15 minut (151-152).

"Osobliwością ruchu widomego planet jest zakreślanie przez nie na niebie pętli w pobliżu opozycji przez planety górne, a w pobliżu złączenia dolnego przez planety dolne" (159).

"Występowanie okresu rocznego w ruchach planet dolnych i górnych było w teorii Ptolemeusza czymś niedającym się wytłumaczyć, jak gdyby przypadkiem. Natomiast w teorii Kopernika był to konieczny skutek ruchu ziemi dokoła Słońca w okresie rocznym" (163).

"Należy jednak zaznaczyć, że masa planety [Neptuna] okazała się znacznie mniejsza niż przewidywano. Podczas gdy z rachunku Leverierra wynikało, że masa planety pozauranowej powinna wynosić 32 masy Ziemi, a z rachunku Adamsa wynikało, że masa ta jest jeszcze większa (45 mas Ziemi), to rzeczywista jej masa obliczona z III prawa Keplera po odkryciu satelity Neptuna już w r. 1846, okazała się tylko 17 razy większa od masy Ziemi. Orbita Neptuna nie spełniała poza tym reguły Titusa-Bodego, bo [...] połowa wielkiej osi tej orbity wynosi 30 jednostek astronomicznych, a nie 38,8, jak się tego spodziewano. Fakt, że perturbacja w ruchu Urana tylko częściowo mogła być spowodowana przyciąganiem ze strony Neptuna, skłonił astronomów XIX wieku do wyrażenia przypuszczenia, że poza Neptunem istnieje jeszcze dalsza planeta. [....] Nowo odkryta planeta [Pluton] okazała się [jednak] obiektem [...] o masie znacznie mniejszej niż sie tego spodziewano, a więc nie mogła wywołać znaczniejszych perturbacji w ruchu Urana i Neptuna. [....] Wysuwane były [wobec tego] przypuszczenia, co do możliwości istnienia pozaplutonowej planety, ale próby jej wykrycia nie doprowadziły dotychczas do pozytywnego wyniku" (197).

Precesja.
"Na to nabrzmienie [na równiku] działa siła perturbacyjna ze strony Słońca i księżyca, dążąca do ustawienia równika ziemskiego w płaszczyźnie ekliptyki w przypadku przyciągania wywieranego przez Słońce i w płaszczyźnie orbity Księżyca w przypadku siły przyciągania wywieranej z jego strony. Wskutek tego, że Ziemia ma dość szybki ruch obrotowy, wspomniane siły perturbacyjne nie zmieniają nachylenia równika do ekliptyki, lecz powodują ruch obrotowy osi ziemskiej dokoła osi prostopadłej do ekliptyki i dokoła osi prostopadłej do orbity księżyca, podobnie jak siła ciężkości działająca na wirujący bąk wywołuje ruch precesyjny jego osi. [Jednak sama oś płaszczyzny orbity księżyca obiega oś ekliptyki w czasie o wiele krótszym od okresu precesji, więc więc ruch wokół osi płaszczyzny księżyca pomija się jako zlewający się z ruchem wokół osi ekliptyki - NUTACJA]. Podobnie jak w przypadku sił przypływowych działanie sił precesyjnych ze strony księżyca jest silniejsze niż ze strony Słońca [...]. Łączne bowiem oddziaływanie Słońca i księżyca sprawia, że precesja w długości ekliptycznej wynosi 50'', w tym 34'' przypada na działanie księżyca, a 16'' na działanie Słońca. [...] Na wzajemne położenie ekliptyki i równika wpływają jeszcze planetarne siły perturbacyjne, które dodają się do sił perturbacyjnych wywołujących [precesję lunisolarną]. [...] Po geometrycznym dodaniu precesji lunisolarnej i precesji planetarnej otrzymujemy precesje ogólną [z tym że precesja planetarna jest bardzo niewielkim ułamkiem całej precesji]" (206-207).
"Choć księżyc ma maskę około 27 milionów razy mniejsza od masy Słońca, jednakże wobec tego, że w wyrażeniu na siłę przypływową w mianowniku występuje trzecia potęga odległości, działanie księżyca na wody oceanów jest silniejsze niż działanie Słońca. [stosunek siły przypływowej wywieranej przez księżyc do siły przypływowej wywieranej przez słońce jest proporcjonalny do stosunku masy księżyca do masy Słońca, ale również proporcjonalny do trzeciej potęgi stosunku odległości Słońca do odległości księżyca]. Stosunek wynosi 2,18 [czyli jest ponad 2 razy większy ze strony księżyca mimo wszystko]" (205).

"Te okresowe ruchy noszą nazwę nutacji. Największa taka perturbacja okresowa powstaje na skutek ruchu węzłów orbity księżyca w okresie 18,6 lat. Mówiąc o nutacji, mamy często na myśli tę właśnie perturbacje, mającą okres 18,6 lat. Może ona być przedstawiona jako ruch równikowego bieguna prawdziwego po elipsie, w której środku znajduje się równikowy biegun średni, poruszający się ruchem precesyjnym na małym kole sfery niebieskiej, odległym od bieguna ekliptyki o kąt równy nachyleniu ekliptyki do równika. [...] Wskutek nakładania się ruchu nutacyjnego na ruch precesyjny rzeczywista droga bieguna niebieskiego na tle gwiazd dokoła bieguna ekliptyki jest linią z lekka wężykowatą" (208).

PERTURBACJE a PROTUBERENCJE.

Widmo Słońca.
"Najciaśniejsze siatki [dyfrakcyjne] Rowlanda zawierały 17 000 linii na 1 cm. Za pomocą wklęsłej siatki dyfrakcyjnej Rowland objął pod koniec XIX w. całość dostępnego z Ziemi widma słonecznego w zakresie 2980 A do 7330 A, co doprowadziło do ułożenia atlasu zawierającego położenia i względne natężenia około 20000 linii w widmie Słońca" (262-263).
"Interpretacja widma Słońca i gwiazd datuje się od r. 1859, gdy Kirchhoff i Busen wykryli prawo analizy spektralnej. Podstawowe to prawo ma następujące brzmienie: każdy pierwiastek chemiczny w określonych warunkach wysyła promieniowanie dające zupełnie określone i tylko dla niego charakterystyczne widmo. Jednocześnie Kirchhoff stwierdził, że gaz rozżarzony pochłania z promieniowania wysyłanego przez źródło światła o wyższej temperaturze promieniowanie o tych samych długościach fal, które sam wysyła. Oba te prawa stały się fundamentem, na którym oparła się analiza widmowa. [...] Brak jednak linii jakiegoś pierwiastka w widmie Słońca nie oznacza [...] że pierwiastka tego na Słońcu nie ma. Linie spektralne mogą bowiem występować w dalekim nadfiolecie, który dostępny jest do badań tylko z rakiet, lub może dawać widmo mało jeszcze zbadane w laboratoriach ziemskich. Należy tu przypomnieć, że widmo bardzo obficie reprezentowanego na Słońcu pierwiastka helu było poznane z widma słonecznego, zanim pierwiastek ten został wykryty na Ziemi" (263).
"Zjawisko rozszczepiania linii absorpcyjnych w widmach plam [słonecznych] wyjaśnione zostało przez G. E. Hale'a w 1908 r. jako wynik działania pól magnetycznych wewnątrz plamy. Rozszczepienie linii widmowych wewnątrz palmy w polu magnetycznym odkryte zostało przez [....] P. Zeemana, który umieszczał w polu silnego elektromagnesu źródło promieniowania dające widmo liniowe i obserwował je zarówno w kierunku linii pola magnetycznego, jak i w poprzek nich. Okazało się na podstawie tych doświadczeń, że przy obserwacji widma w kierunku linii pola magnetycznego występują w tym widmie dwie składowe rozszczepionych linii, spolaryzowane kołowo w przeciwnych kierunkach (tak jak w plamach słonecznych w środku tarczy słonecznej) przy obserwacji zaś widma w poprzek linii magnetycznych występują tryplety z polaryzacją liniową (tak jak w plamach słonecznych na brzegach tarczy słonecznej). Stąd wniosek, że w plamach słonecznych występują pola magnetyczne, których linie są prostopadłe do powierzchni Słońca. [...] W nowoczesnym ujęciu teorii budowy atomu poziomy energetyczne elektronów w atomie znajdującym się w polu magnetycznym ulegają rozszczepieniu, wskutek czego przeskoki elektronów w obecności pola magnetycznego prowadza do emitowania lub pochłaniania kwantów promieniowania o nieco innej energii niż w przypadku braku pola magnetycznego. [...] W silnym polu magnetycznym elektrony w atomie mogą wykonywać drgania bądź wzdłuż linii pola magnetycznego, bądź opisywać kołowe drgania dokoła linii sił zarówno w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, jak i w kierunku przeciwnym. Gdy patrzymy na promieniujące [ze Słońca] atomy wzdłuż [linii] pola magnetycznego [tak jak to ma miejsce, gdy patrzymy na środek tarczy słonecznej], t drgań elektronów w kierunku linii magnetycznych zaobserwować nie możemy [nie dlatego, że atomy nie drgają w tym kierunku, ale dlatego, że jest to kierunek naszego patrzenia], natomiast możemy to uczynić w stosunku do promieniowania elektronów opisujących orbity kołowe dokoła linii pola magnetycznego. Dlatego biorąc pod uwagę fakt, że linie pól magnetycznych na Słońcu są prostopadłe do jego powierzchni, w widmie plam widocznych w środku tarczy słonecznej, widzimy tylko składniki spolaryzowane kołowo (dublety). Natomiast patrząc prostopadle do linii pola magnetycznego [tak jak to czynimy, gdy patrzymy na brzegi tarczy słonecznej] można zaobserwować promieniowanie elektronów drgających wzdłuż pola magnetycznego. Orbity elektronów, okrążające linie sił, będą miały płaszczyzny równoległe do promienia widzenia i dlatego kołowy ruch elektronów w tych płaszczyznach da taki sam efekt obserwacyjny jak gdyby elektrony drgały wzdłuż linii prostej, co da dwa składniki spolaryzowane liniowo w płaszczyźnie prostopadłej do płaszczyzny polaryzacji centralnej (tryplety), jak to obserwujemy w widmach plam na brzegu tarczy słonecznej" (266-267).

"Już w połowie XVII wieku filozof niemiecki Immanuel Kant wypowiedział sąd, że wstęga Drogi Mlecznej odgrywa w świecie gwiazd tę samą rolę, co ekliptyka w układzie planetarnym" (wiadomo, że w starożytności gwiazdowym układem odniesienia był układ ekliptyczny; o tyle Kant jakby przewidział wprowadzenie galaktycznego układu odniesienia dla gwiazd) (352).

"[Tego rodzaju badania były przeprowadzane jeszcze w XIX wieku i doprowadziły do stwierdzenia, że linia centralna Drogi Mlecznej stosunkowo nieznacznie odbiega od koła wielkiego sfery niebieskiej. Z tego powodu koło wielkie najbardziej zbliżone do tej linii na niebie wśród gwiazd wybrano za podstawowe do określenia układu współrzędnych galaktycznych. Koło to nazwano równikiem galaktycznym" (352).

"W XVII wieku Jan Heweliusz opracował katalog gwiazd, w którym po raz pierwszy dał ich współrzędne równikowe, a nie ekliptyczne" (353).

"Roczny ruch własny gwiazdy jest kątem, pod którym widzimy przestrzenne przesunięcie gwiazdy względem Słońca w ciągu roku, innymi słowy, jest to składowa jej ruchu przestrzennego prostopadła do kierunku widzenia i wyrażona w jednostkach kątowych. Gdybyśmy znali odległość gwiazdy, to moglibyśmy obliczyć tę składową jako prędkość w kilometrach na rok, dzieląc zaś ją przez liczbę sekund w roku, otrzymalibyśmy składową prędkości gwiazdy prostopadłą do kierunku widzenia w km/s. Taką prędkość nazywamy prędkością tangencjalną (lub styczną). Z przesunięć linii w widmie gwiazdy przy zastosowaniu zasady Dopplera-Fizeau obliczyć możemy drugą składową prędkości gwiazdy, tzw. prędkość radialną bezpośrednio w km/s [...]" (358).

"Wyznaczanie prędkości radialnych wymaga bardzo starannych obserwacji, dokładnych pomiarów i stosowania metod opracowywania pomiarów, dających możliwie dużą dokładność, chodzi bowiem o uzyskanie w ostatecznym wyniku przesunięć linii wynoszących około 0,00001 mierzonej długości fali, czyli mniej niż 10 do minus dziewiątej cm. [Tylko przy użyciu mikroskopu zaopatrzonego w śrubę mikrometryczną; dzisiaj oczywiście przy użyciu techniki cyfrowej i komputerowej]. Wartość taką otrzymujemy oczywiście biorąc średnia z wielu linii na spektrogramie gwiazdy, jednak i to wymaga wielkiej dokładności pomiarów. [...] Wyprowadzone bezpośrednio z pomiarów położeń linii w spektrogramach prędkości radialne odnoszą się do położenia obserwatora na Ziemi. Zależą więc od prędkości obserwatora i kierunku jego ruchu. Z tego powodu prędkości radialne należy poprawiać na ruch obrotowy i obiegowy Ziemi, czyli sprowadzać prędkość radialną do Słońca, jako punktu odniesienia obserwowanego ruchu gwiazd. Poprawka na ruch obrotowy Ziemi jest nieznaczna [jednak większa dużo jest na ruch obiegowy]. [...] Największą poprawkę mają prędkości radialne gwiazd położonych na ekliptyce" (359). "Zaobserwowane prędkości radialne odnoszą się do Ziemi i wskutek tego wykazują, jak wspomniano wyżej, zmiany w okresie rocznym, wynikające ze zbliżania się ku gwiazdom i oddalania od nich obserwatora w wyniku ruchu orbitalnego Ziemi. Ze zmian tych może być obliczona odległość Słońca bezpośrednio w kilometrach. Najbardziej do tego celu nadają się gwiazdy położone blisko ekliptyki, gdyż wykazują one największe zmiany w prędkości radialnej w ciągu roku. Otrzymana w ten sposób odległość Słońca zgodna jest z otrzymywaną metodami trygonometrycznymi" (362). "Przy badaniu tych przesunięć [paralaktycznych] uwzględniamy zawsze to, że gwiazdy są obdarzone ruchem własnym, który sprawia, że środek elipsy paralaktycznej przesuwa się na niebie ruchem jednostajnym, przy czym przesunięcie roczne tego środka równe całkowitemu ruchowi własnemu gwiazdy bywa zazwyczaj większe od przesunięć paralaktycznych" (364).

"Chronologicznie biorąc, pierwszeństwo w pomiarze paralaksy gwiazdowej należy do Struvego, paralaksa jednak 61 Cygni wyznaczona przez Bessela [który wybrał lepszą gwiazdę] okazała się znacznie dokładniejsza [...]" (365). Bessel korzystał z heliografu o przepołowionym obiektywie skonstruowanym przez Fraunhofera. "W. Struve przy pomiarach przesunięć paralaktycznych Wegi zastosował metodę pomiarów za pomocą nitkowego mikrometru pozycyjnego. Mikrometr taki zawiera prócz siatek nitek pajęczych nieruchomych b, c, jeszcze nitkę ruchomą a (jedną lub więcej), którą przesuwamy za pomocą dokładnej śruby mikrometrycznej C. [...] z różnic w nastawieniu nitki ruchomej znajdujemy odległość kątową miedz gwiazdami, a z położenia siatki nitek nieruchomych, którą możemy obracać dokoła osi wizowania lunety, znajdujemy z odczytani na kole E kąt pozycyjny. Struve odnosił pomiary położenia Wegi do słabej gwiazdy 10m, co do której można było założyć [zgodnie z jego założeniem] że jest to gwiazda bardzo odległa o tak małej paralaksie heliocentrycznej, że można ja pominąć wobec paralaksy Wegi" (365-366).
"Najszczęśliwszy był widok Hendersona, bo przypadkowo natrafił na najbliższą gwiazdę spośród gwiazd widocznych gołym okiem. Henderson mierzył odległość zenitalną a centaurii kwadrantem ściennym w Capetown [...]" (366). Metody heliometryczne okazały się skuteczne i zostały wyparte dopiero przez metody fotograficzne. Po metodzie heliograficznej stosowano metodę fotograficzną; dzisiaj oczywiście używa się sprzężonej z teleskopem aparatury cyfrowej. "Bezpośrednio z obserwacji otrzymujemy paralaksy względne, obliczane przy założeniu, że gwiazdy odniesienia mają paralaksę równą zeru, czyli że leżą nieskończenie daleko. Metodami statystycznymi można obliczyć najprawdopodobniejsza paralaksę gwiazd odniesienia, przez jej dodanie zaś do paralaksy względnej danej gwiazdy otrzymujemy jej paralaksę absolutną" (367).
"Obliczenia tego rodzaju przeprowadzane są przy założeniu, że ruchy własne gwiazd w przestrzeni są rozmieszczone bezładnie, to znaczy że żaden kierunek ruchu gwiazd nie jest uprzywilejowany. [...] założenie to nie jest słuszne dla dużych obszarów przestrzennych układu gwiazdowego [bo przecież w skali całej galaktyki gwiazdy ewidentnie, jak dziś wiadomo, poruszają się w konkretnych kierunkach] jednakże dla stosunkowo niewielkich ugrupowań gwiazd stanowić może pożyteczne przybliżenie. [...] Na podstawie analizy wielu tysięcy ruchów własnych i prędkości radialnych gwiazd z otoczenia Słońca obliczono, że apeks ruchu Słońca ma współrzędne: a = 271 stopni; delta = +30 stopni, prędkość zaś Słońca wynosi 20 km/s. Oznacza to, że Słońce przemieszcza się wraz z całym układem planetarnym w kierunku apeksu o 4,2 j. a. rocznie. Kierunek ruchu Słońca i prędkość zależy oczywiście od doboru [grupy] gwiazd" (370).

Widma gwiazd.
"Pionierem właściwej klasyfikacji widm gwiazdowych był A. Secchi, który stosując do obserwacji wizualny spektroskop przeprowadził klasyfikację widm około 4000 gwiazd, dzieląc je na cztery klasy. [...] Astronom niemiecki H. C. Vogel pogłębił tę klasyfikację, dzieląc klasy Secchiego na podklasy i umieszczając je w kolejności, którą uważał za ciąg ewolucyjny. W r. 1876 H. Draper w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej zdołał uzyskać pierwszą udaną fotografię widma gwiazdy. [...] W r. 1886 amerykański astronom E. C. Pickering zainicjował regularne obserwacje widm gwiazd w obserwatorium astronomicznym uniwersytetu Harvarda (Cambridge, USA). W badaniach tych wzięli udział pracownicy tego obserwatorium, przede wszystkim Mi.. A. J. Cannon, której zawdzięczamy przyjętą dziś ogólnie klasyfikację widmową, opartą na ocenach natężeń względnych wybranych linii widmowych, charakterystycznych dla rozmaitych linii widmowych, jak np. linie wodorowe serii Balmera, występujące w widmach wszystkich prawie gwiazd, linie helu i niektórych metali" (374).
"Gwiazd klasy O0 nie znamy. Byłyby to gwiazdy tak gorące, że nawet hel byłby całkowicie zjonizowany, to znaczy atomy helu rozpadałyby się na jądra atomowe i elektrony. [Wówczas zjonizowany byłby też oczywiście wodór, wobec czego znacząca większość gazu składającego się na gwiazdę byłaby nieprzepuszczalna dla (znaczącej większości) światła i gwiazda stanowiłaby coś na podobieństwo pierwotnej kuli gorącego wszechświata, nieprzepuszczalnego dla światła. Gwiazda gnieździłaby w sobie promieniowanie, więc na skutek ciśnienia promieniowania musiałaby spuchnąć, tworząc większą powierzchnię do wypromieniowywania energii, co pozwoliłoby jej obniżyć zewnętrzna temperaturę i w tej warstwie stać się przepuszczalną dla światła]. Znane z obserwacji widma ciągu O ...M zaczynaja się o d klasy O5, którą charakteryzuje największe natężenie linii He II pojedynczo zjonizowanego i brak linii helu neutralnego niezjonizowanego. [...] Stopień jonizacji oznaczamy przez dodanie liczby rzymskiej do symbolu pierwiastka chemicznego. Tak np. Fe I oznacza [raczej nieintuicyjnie; uwaga!] żelazo w stanie niezjonizowanym, Fe II - pojedynczo zjonizowane, Fe III - podwójnie zjonizowane itd." (374-375).
Obserwujemy linie absorpcyjne albo pierwiastków częściowo zjonizowanych (co dotyczy pierwiastków cięższych niż wodór, bo takie pierwiastki mają większą liczbę elektronów) albo pierwiastków niezjonizowanych (co oczywiście dotyczy wodoru, ale nie tylko wodoru).
"Temperatura gwiazd klasy O5 dochodzi do 70 000 K. Teoretyczna granicą ciągu widmowego stanowiłyby gwiazdy klasy O0 o temperaturze atmosfery powyżej 100 000 K. W tak wysokiej temperaturze jonizacja wszystkich pierwiastków byłaby posunięta bardzo daleko i zjonizowane atomy nie dawałyby w widzialnej części widma żadnych linii absorpcyjnych, gdyż zasadniczo linie absorpcyjne wysoko zjonizowanych pierwiastków występują w dalekim nadfiolecie, niedostępnym z obserwacji z powierzchni Ziemi. Gwiazdy klasy O0 miałyby widmo bez linii absorpcyjnych" (379).
"Do obserwatora na Ziemi dochodzi promieniowanie wysyłane przez zewnętrzne warstwy gwiazdowe, noszące nazwę atmosfery gwiazdy. Wraz z głębokością przezroczystość warstw gazowych w atmosferach gwiazdowych maleje, aż wreszcie na pewnej głębokości stają się one całkowicie nieprzepuszczalne dla promieniowania wychodzącego z warstw głębiej położonych. Atmosfera gwiazdowa przechodzi tu stopniowo w niedostępnego do bezpośredniej obserwacji wnętrze gwiazdy" (423). STAN JONIZACJI JEST FUNKCJĄ TEMPERATURY I FUNKJĄ TEMPERATURY JEST TEŻ ROZKŁAD LINII ABSORBCYJNYCH.
"[...] w r. 1920 przez fizyka hinduskiego Megh Nad Saha, który rozpatrywał warunki stanu równowagi między neutralnymi a zjonizowanymi atomami poszczególnych pierwiastków chemicznych. [...] Temperatura niektórych gwiazd chłodnych może spadać nawet poniżej 1000K. [...] Charakter widma gwiazdy, a więc i jej promieniowanie jest oczywiście funkcja składu chemicznego gwiazd. Jednakże gwiazdy stosunkowo nieznacznie różnią się między sobą pod względem składu chemicznego, a ciąg spektralny [...] można zasadniczo wyjaśnić temperaturą i ciśnieniem gazu, z którego zbudowane są warstwy zewnętrzne gwiazdy" (428-429).
"Dolnym ograniczeniem atmosfer gwiazdowych są warstwy wystarczająco przezroczyste, aby z nich mogła wydobywać się na zewnątrz energia promienista, dająca się bezpośrednio zaobserwować. Przejście od warstw wewnętrznych, skąd zupełnie nie dociera do nas promieniowanie, do warstw zewnętrznych jest oczywiście stopniowe. DOLNE JEJ PIĘTRO STANOWI FOTOSFERA BĘDACA ŹRÓDŁEM PROMIENIOWANIA CIĄGŁEGO. PIERWOTNIE PRZYPUSZCZANO, ŻE LINIE ABSORPCYJNE POWSTAJĄ W CHŁODNIEJSZEJ WARSTWIE POŁOŻONEJ NAD FOTOSFERĄ, W TZW. WARSTWIE ODWRACAJĄCEJ. OBECNIE SĄDZIMY, ŻE ZARÓWNO WIDMO CIĄGŁE, JAK I LINIE ABSORPCYJNE POWSTAJA W JEDNEJ I TEJ SAMEJ WARSTWIE ATMOSFERY GWIAZDOWEJ. Przez atmosferę gwiazdy z dołu do góry płynie strumień energii promienistej, wskutek czego temperatura atmosfery maleje od warstw dolnych ku zewnętrznym. Maleje również gęstość materii, a więc i cieśnienia. Temperatura wraz z ciśnieniem, zgodnie ze wzorem jonizacyjnym Sahy, określa stan jonizacji gazów w atmosferach" (429-430).
"[...] prostsze związki chemiczne rozpadające się następnie na poszczególne atomy, które z kolei przy dalszym wzroście temperatury ulegają najpierw wzbudzeniu, a potem jonizacji. Sprawia to, że charakter widma gwiazdy ulega zmianom, choć nie zmienia się wcale jej skład chemiczny. [...] Na skutek przeskoku elektronów z poziomów niższych na wyższe powstają w widmie ciemne linie absorpcyjne, choć pochłonięciu kwantu towarzyszy niemal natychmiast jego emisja. Dzieje się tak dlatego, że energia pochłaniana, płynąca z warstw wewnętrznych ku zewnętrznym, ma określony kierunek. Natomiast atomy po pochłonięciu kwantu wysyłają energie w najrozmaitszych kierunkach w stosunku do kierunku pochłanianego kwantu, co wywołuje osłabienie w strumieniu energii wypływającej z gwiazdy w określonej przez linię absorpcyjną długości fali i staje się przyczyną powstawania w widmie gwiazd ciemnych linii absorpcyjnych" (430-431).
"Przy takim szybkim przemieszczaniu wystąpi adiabatyczne rozszerzenie elementu, a więc i jego oziębienie" (437).

Do Ptolemeusza i Wielkości Gwiazdowych.
"Zdarza się, że ciemniejsza gwiazda ma rozmiary znacznie większe niż gwiazda jaśniejsza" (415).

"W. Baade na podstawie badań gwiazd zmiennych w Wielkiej Mgławicy Andromedy , zarówno cefeid, jak i innych gwiazd, doszedł w 1949 r. do wniosku, że wielkość absolutna gwiazdy typu RR Lyrae została oceniona przez Shapleya prawidłowo (z drobną stosunkowo dla niej poprawką), natomiast wielkość cefeid klasycznych na krzywej okres-wielkość absolutna okazały się błędne o 1,5 magnitudo w tym sensie, że w rzeczywistości gwiazdy te było o 1,5 magnitudo jaśniejsze niż przyjmowano. Wskutek tego punkt zerowy krzywej okres-wielkość absolutna należy [należało] dla cefeid klasycznych przesunąć o 1,5 magnitudo, co jest równoznaczne podwojeniu odległości obliczanych z zależności okres-wielkość absolutna" (460).

"Symbol 'p' oznacza osobliwość - peculiaris" (469).

"Nazwa gwiazda nowa sięga jeszcze czasów starożytnych, kiedy w II w. p.n.e. Hipparch dostrzegł w gwiazdozbiorze Skorpiona gwiazdę, której nikt przedtem nie widział. Po pewnym czasie gwiazda stała się niewidoczna. Podobno zjawisko to zachęciło Hipparcha do ułożenia katalogu gwiazd" (470).
Dwa wieki później rzymski filozof przyrody Pliniusz Starszy (ok. 23–79) wyraził wyraźną krytykę katalogu gwiazd Hipparcha – a zarazem dowodu na jego metody pracy . [19]

„Nawet Hipparch… odkrył nową gwiazdę i inne, które pojawiły się w jego czasach i było spowodowane jej ruchem… aby zastanowić się, czy zdarzało się to częściej i czy gwiazdy, które naszym zdaniem były przymocowane [do sfery niebieskiej], również się poruszały . I dlatego rozpoczął bezbożną pracę, mianowicie liczenie gwiazd dla swoich potomków i zapisywanie konstelacji według ich nazw za pomocą wyimaginowanych narzędzi, aby oznaczać położenie i rozmiary poszczególnych gwiazd... Być może wśród jego duchowych spadkobierców znajdzie się być kimś, kto będzie monitorował ich wzrost [lub utratę wagi]”.

Z jednej strony oskarżenie Pliniusza o bezbożność pokazuje, że założenie, że gwiaździste niebo można skatalogować i zmatematyzować, jest sprzeczne z religijnym założeniem, że gwiazdy są wyrazem woli bóstw. Tutaj nauka i religia są przeciwstawione jako nie do pogodzenia, ponieważ według religii zmiana na gwiaździstym niebie byłaby dla ludzi znakiem spowodowanym przez bóstwo i przy tym sposobie myślenia byłaby poza kalkulacją nauki.

Z drugiej strony, fragment ten ukazuje odmienny styl myślenia Hipparcha, który stworzył katalog gwiazd, „aby późniejsze pokolenia mogły z niego wywnioskować przemieszczanie się gwiazd…” [ 20] Ptolemeusz podejmuje tę myśl i opisuje przemieszczenia gwiazd (które dziś nazywamy precesją ), cytując dosłownie dzieło Hipparcha i dodając własne uzupełnienia.

Nadal nie jest jasne , czy zmiany na gwiaździstym niebie zaobserwowane przez Hipparcha ograniczały się do obserwacji gwiazdy zmiennej Mira , czy też zaobserwował nową. Mira zmienia jasność z 10,1 mag (niewidoczna dla oka) do 2 mag (widoczna i mniej więcej tak jasna jak nasza Gwiazda Polarna) w ciągu 11 miesięcy. Gdyby Hipparch to zauważył, mogłoby to wyjaśniać jego życzenie, aby „wśród jego duchowych spadkobierców był ktoś, kto mógłby obserwować ich wzrost [lub upadek]”. Ale jeśli zaobserwował także nową lub supernową , nie wiemy, co widział. Źródła chińskie odnotowują tylko jedną „gwiazdę gościnną” z omawianego okresu w II wieku, a mianowicie w roku 135 p.n.e. BC, Aleksander v. Humboldt zasugerował jako możliwą obserwację Hipparcha. [21] Chińską gwiazdę gościnną widziano w (współczesnym) konstelacji Skorpiona, co wyklucza supernową (nie są znane żadne pozostałości po supernowej ), ale może wskazywać na (prawdopodobnie powtarzającą się) nową. [22]

"[...] Przez długi czas nie udawało się utożsamić ich ze znanymi liniami jakichkolwiek pierwiastków i dlatego przypisywano je [określone linie absorpcyjne] hipotetycznemu pierwiastkowi chemicznemu nebulium, jaki miał znajdować się w gazach mgławic. Dopiero w 1927 r. fizyk amerykański I. S. Bowen wykazał, że obserwowane linie nebularne są liniami wzbronionymi tlenu, przy czym pierwsza para lini pochodzi od tlenu pojedynczo zjonizowanego (O II), a druga para - od tlenu podwójnie zjonizowanego (O III) [sic!]" (482). "Mimo występowania w widmach mgławic galaktycznych bardzo intensywnych linii tlenu, nie oznacza to bynajmniej, aby pierwiastek ten występował w nich obficie [najobficiej]. Najobficiej reprezentowany jest tak, tak jak w gwiazdach, wodór, którego [np.] w mgławicy Oriona jest blisko 10 000 razy więcej niż tlenu, linie zaś tlenu są dlatego tak intensywne, że atomy tego pierwiastka przy przejściu ze stanów metatrwałych mogą wysyłać w dziedzinie widzialnej więcej kwantów energii niż wodór" (484).

"W r. 1904 niemiecki astronom J. Hartmann stwierdził, że w widmie gwiazdy spektralnie podwójnej d Orionis (klasa B1) linia K zjonizowanego wapnia (K II) nie bierze udziału w okresowych przesunięciach innych linii, spowodowanych ruchem orbitalnym składników układu. Z faktu tego Hartmann wyciągnął wniosek, że ta 'stacjonarna' linia K powstaje nie w atmosferze gwiazdy, lecz w wyniku pochłaniania w chmurze gazowej położonej w przestrzeni międzygwiazdowej między gwiazda a nami" (488-489).
"Ocenia się, że w płaszczyźnie Drogi Mlecznej promień światła przechodzi średnio przez siedem obłoków [gazu; nie: pyłu!] na każde 1000 parseków [1 kparsek]" (490).

Długość 21 centymetrów, wodór neutralny.
"Astronom holenderski H. C. van de Hulst przewidział w r. 1945, że wodór neutralny w stanie podstawowym może znajdować się na dwóch blisko siebie położonych poziomach energetycznych. Z fizyki atomowej wiemy, że zarówno elektrony, jak i protony w atomie wodoru obdarzone są momentem ruchu obrotowego noszącym nazwę krętu lub spinu. Otóż w atomie wodoru spin protonu i elektronu może występować w dwóch konfiguracjach, w jednej kierunki ruchu są jednakowo skierowane (spin równoległy), albo skierowane przemiennie (spiin antyrównoległy). Energetycznie konfiguracje te nieco się różnią między sobą i przy przejściu atomu z poziomu energetycznego wyższego do niższego emitowany jest kwant energii o częstości 1420 MHz, co daje linię spektralną o długości 21, 1 cm. Przejście między poziomami należy do przejść wzbronionych, lecz gęstość wodoru w przestrzeni międzygwiazdowej jest tak mała, że może następować spontaniczna emisja promieniowania o częstości 1420 MHz. Obserwacje z r. 1951 potwierdziły przewidywania van de Hulsta" (490).

PYŁ MIĘDZYGWIAZDOWY.
"Możliwość istnienia ogólnej absorpcji przez materię międzygwiazdową była wypowiadana już na przełomie XVII i XIX wieku, lecz dopiero astronom rosyjski W. Struve opracował w r. 1847 matematyczną teorię takiego ogólnego osłabiania światła gwiazd, oceniając, że wynosi ono około 1 magnitudo [wielkości gwiazdowej] na 1000 parseków. Badania te rozwinęły się na większą skalę w XX wieku, a definitywny dowód istnienia takiej ogólnej absorpcji dostarczony został w r. 1930 przez astronoma amerykańskiego R. J. Trumplera" (491). "[...] Trumpler otrzymał niemożliwy do przyjęcia wynik, że rozmiary gwiazdowych gromad otwartych rosną wraz z ich odległością od nas. Stąd wywnioskował, że wzrost średnich tych gromad wraz z odległością jest tylko pozorny, bo zjawisko to jest spowodowane ogólną ekstynkcją międzygwiazdową, która osłabia światło bardziej odległych gwiazd. Odległości przeto gromad otwartych były przeceniane" (492). "Zależnie od położenia względem Drogi Mlecznej wartość średniej ekstynkcji międzygwiazdowej waha się od 0,25 magnitudo na 1000 parseków w kierunku biegunów galaktycznych do 2 magnitudo na 1000 parseków, a lokalnie do 5 magnitudo na 1000 parseków na równiku galaktycznym" (493). "Wynika stad, że do obliczenia wielkości absolutnej M gwiazdy (ze zmierzonej wielkości fotometrycznej i odległości D) konieczna jest jeszcze znajomość wartości ekstynkcji międzygwiazdowej" w danym kierunku (tzw. poprawka na ekstynkcję międzygwiazdową" (494).

"Rewolucyjne poglądy Shapleya na budowę Galaktyki i położenie w niej Słońca okazały się w zasadzie słuszne, jedynie uwzględnienie ekstynkcji międzygwiazdowej sprawiło, że oceniane pierwotnie rozmiary należało znacznie zmniejszyć. Ocenia się obecnie, że środek Galaktyki odległy jest o 10 000 parseków (33 000 lat świetlnych), a średnica Galaktyki wynosi około 30 000 parseków (około 100 000 lat świetlnych" (510).
"Jest pewna analogia między I populacją i składową płaską, jak również II populacją i składową sferyczną [gwiazd]. Należy tu zaznaczyć, że obiekty tworzące populację I grupują się blisko ramion spiralnych galaktyk, gwiazdy zaliczane do niej uważane są za młode, gwiazdy zaś zaliczane do populacji II należą do grupy gwiazd starszych" (510-511).
Uprzywilejowane kierunki ruchu gwiazd.
"Zauważył do najpierw około r. 1890 astronom niemiecki H. Kobold, a potem zajęli się tym zagadnieniem w XX wieku J. C. Kapteyn, C. V. L. Chalier, A. S. Eddington i K. Schwarzschild. Kapteyn [...] doszedł do wniosku, że ruchy te najlepiej można wyjaśnić, jeżeli się przyjmie istnienie dwóch prądów gwiazdowych poruszających się w przeciwnych kierunkach, przy czym kierunki ruchów gwiazd byłyby równoległe do równika galaktycznego. Dokładniejszą teorię dwóch prądów gwiazdowych opracował Eddington w latach 1906-1915. Inne stanowisko zajął w tej sprawie K. Schwarzchwild, tłumacząc zaobserwowany rozkład ruchów własnych gwiazd nie istnieniem dwóch przenikających się prądów, lecz elipsoidalnym rozkładem prędkości polegającym na tym, że najbardziej uprzywilejowanym kierunkiem ruchów gwiazd jest kierunek równoległy do osi wielkiej elipsoidy utworzonej z końców wektorów przedstawiających ruchy przestrzenne gwiazd i poprowadzonych z jednego punktu. W latach 1925-1926 [...] G. B. Stromberg i [...] J. H. Oort wykryli inny rodzaj asymetrii w ruchach gwiazd. Oort stwierdził, że kierunki ruchów gwiazd z prędkością powyżej 60 km/h wykazują wyraźną asymetrię, a Stromberg wykazał występowanie asymetrii w ruchach rozmaitych grup gwiazdowych. [...] asymetryczne ruchy gwiazd znalazły należyte wytłumaczenie dopiero wtedy, gdy założono, że Galaktyka obdarzona jest ruchem obrotowym. Już spłaszczony kształt Galaktyki nasuwać mógł przypuszczenie, że jest on wynikiem ruchu obrotowego [...]. W r. 1859 Marian Kowalski, astronom polski pracujący w Kazaniu [...] wysunął hipotezę o możliwości ruchu obrotowego Galaktyki i opracował teorię matematyczną tego ruchu. Szczupłość danych obserwacyjnych [...] nie dała mu możliwości należytego sprawdzenia słuszności teorii [...] i z tego powodu praca jego popadła w zapomnienie. W r. 1913 [...] C. V. L. Charlier czynił próby wykrycia zjawiska ruchu obrotowego Galaktyki w oparciu o znane ruchy własne gwiazd, dopiero jednak w latach 1925-1927 B. Lindblad w Szwecji i J. H. Oort w Holandii, niezależnie od siebie sformułowali zasadę teorii ruchu obrotowego Galaktyki. Lindblad założył, że obracająca się dokoła osi Galaktyka składa się z podsystemów obracających się dokoła wspólnej osi z różną prędkością. Oort zaś pierwszy podał obserwacyjny dowód istnienia ruchu obrotowego Galaktyki. [...] Z badań tych [Oorta] wynikało, że prędkość liniowa gwiazd maleje, gdy wzrasta ich odległość od środka układu, to znaczy że w Galaktyce występuje koncentracja masy w pobliżu środka układu. [...] Teoria ruchu obrotowego Galaktyki dała możliwość wyjaśnienia asymetrii ruchu gwiazd wynikającej stąd, że grupa gwiazd, do której należy słońce, o orbitach prawie kołowych, prześciga gwiazdy, mające powolniejsze ruchy dokoła Słońca. Do takich powolniejszych gwiazd należą gwiazdy wchodzące w skład II [starszej] populacji [...]. Gwiazdy więc poruszające się z dużymi widomymi prędkościami w kierunku przeciwnym niż porusza się Słońce dokoła środka Galaktyki, czyli tzw. GWIAZDY SZYBKIE są w istocie GWIAZDAMI POWOLNYMI względem tego środka. Wśród tych szybkich gwiazd znajdujemy gwiazdy, które poruszają się dokoła środka Galaktyki po orbitach eliptycznych bardzo wydłużonych z perygalksium [...] blisko środka Galaktyki, a z apogalaksium daleko od tego środka, w odległości od niego rzędu 10 000 parseków. W apogalaksium ruch tych gwiazd jest zgodnie z II prawem Keplera powolny, a więc względem Słońca biegnącego z dużą prędkością dokoła Galaktyki będą to gwiazdy szybkie. W ten sposób teoria ruchu obrotowego Galaktyki czyni zbędnym założenie istnienia dwóch [przenikających się] prądów gwiazdowych" (511-514). Od przeszkód dystynkcji międzygwiazdowej "wolne są obserwacje radioastronomiczne i z tego powodu ramiona spiralne dają się wyróżniać najlepiej na mapach charakteryzujących rozmieszczenie wodoru neutralnego wysyłającego promieniowanie radiowe o długości fali 21 cm" (514).

"[...] już w latach 1894-1900 holenderski miłośnik astronomii C. Easton przypisywał Galaktyce strukturę spiralną ze Słońcem położonym w jednym z ramion spiralnych. Sugestie stanowił tu kształt spiralny obserwowany u wielu mgławic" (514).

"W ruchu obrotowym Galaktyki biorą udział nie tylko gwiazdy, lecz i materia międzygwiazdowa. W ruchach tych uczestniczy i neutralny wodór, który wysyła promieniowanie o długości fali 21 cm. Obserwacje położeń linii tego promieniowania dają możność wyznaczania ruchu wodoru w różnych częściach Galaktyki i przez to są źródłem podstawowych wiadomości o jej ruchu obrotowym" (514).

"Pogląd, że mgławice pozagalaktyczne mogą być zbiorowiskami gwiazdowymi położonymi na zewnątrz Galaktyki, czyli wszechświatami-wyspami, jak to w połowie XIX wieku wypowiedział A. Humboldt, znajdował wielu zwolenników wśród astronomów. Do tego samego czasu odnoszą się odkrycia W. Parsonsa (Lord Rosse) w Irlandii spiralnej postaci u 10 mgławic pozagalaktycznych" (518).

GRUPA LOKALNA
"Należy do niej około 30 galaktyk przeważnie karłowatych, gdyż 90% masy całej Grupy zajmują obie gigantyczne galaktyki: Mgławica Andromedy i nasza Galaktyka" (531).
Maffei I (Maffei 1, UGCA 34) – duża galaktyka eliptyczna w gwiazdozbiorze Kasjopei, znajdująca się w odległości ok. 9,3 miliona lat świetlnych od Ziemi. Jest najbliższą Drodze Mlecznej tak dużą galaktyką eliptyczną.
"Wydaje się, że skupianie się galaktyk w gromady jest regułą i że zaledwie kilka procent galaktyk może nie być związanych z gromadami. Istnieje przypuszczenie, że gromady galaktyk łączą się w układy złożone z wielu gromad. W szczególności przypuszcza się, że Lokalna Grupa [...] stanowi część takiej gromady gromad noszącej nazwę Supergromady Virgo" (534).

Huggins. Widma galaktyk są ciągłe, w przeciwieństwie do widm mgławic wewnątrzgalaktycznych, które dają widma złożone z jasnych linii emisyjnych (534).

Hubble. Przesunięcie ku dłuższym falom wykazują też obserwacje promieniowania radiowego galaktyk w linii wodoru o długości fali 21 cm (535). Głównie linii H i K zjonizowanego wapnia w dziedzinie optycznej oraz linii 21 cm w dziedzinie radiowej (536).

Ekliptyka - równik heliograficzny.

"W rozważaniach kosmologicznych zakładamy, że podstawowe prawa fizyki są ważne powszechnie i nie zmieniają się ani w przestrzeni, ani w czas" (565). Jest to założenie filozoficznie idealistyczne.

"Leukipp i Demokryt uważali, że wszechświat zajmuje przestrzeń nieskończoną, zawierając nieskończoną liczbę niepodzielnych cząstek, czyli atomów, które poruszają się we wszystkich kierunkach" (566).

"W zasadzie Kopernik uważał, podobnie jak i Ptolemeusz, świat za skończony, ograniczony sferą gwiazd stałych, choć wyraził się w pewnym miejscu swego dzieła, że zagadnienie, czy świat jest skończony, czy nieskończony, pozostawia filozofom natury" (567).

"Olbers [...] założył, że średnia gęstość rozmieszczenia gwiazd w przestrzeni nie ulega zmianom w czasie i że nie występują duże systematyczne ruchy gwiazd. [..]. W przypadku nieskończonej masy wszechświata newtonowskie prawo grawitacji nie dawało określonych skończonych wartości na przyspieszenie siły ciężkości (paradoks Seeligera)" (568).

"Efekt ucieczki galaktyk będziemy nazywać w skrócie efektem rozszerzania się wszechświata, mają na myśli nie rozszerzanie się wszechświata jako całości, lecz tylko tego obszaru, który jest dostępny do obserwacji" (570).

"[...] doskonałej zasady kosmologicznej, przyjmowanej w zasadzie przez liczne teorie i orzekającej, że obserwator umieszczony w danej chwili w dowolnej galaktyce widzi wszechświat takim samym, jak i my go widzimy. Twierdzenie to sprowadza się do wspomnianej wyżej zasady kosmologii kopernikańskiej, mówiącej, że nie ma uprzywilejowanych obszarów w przestrzeni kosmicznej" (571).

"W. de Sittera, znajdujemy wprawdzie rozwiązanie zasadniczych równań pola grawitacyjnego, uwzględniających systematyczne ruchy galaktyk, jednak dla wszechświata o gęstości równej zeru, czyli pozbawionego materii. Mówiąc obrazowo, rozwiązanie A. Einsteina odnosiło się przeto to 'materii bez ruchu', a W. de Sittera do 'ruchu bez materii'. Były to przeto rozwiązania skrajne i dlatego należało szukać rozwiązań pośrednich" (571).

"Byłoby niedopuszczalnym uproszczeniem, gdybyśmy przyjmowali, że moment t=0 był momentem powstania wszechświata. Najwyżej mógłby to być moment, dla którego słuszne stałyby się nasze pojęcia czasu i przestrzeni, służące do odpisywania zachowywania się materii we wszechświecie. Być może jednak, i to jest bardzo prawdopodobne, że wartość R(t)=0 powstała w wyniku braków lub zbyt daleko idących uproszczeń teorii matematycznych. Wielu badaczy wszakże sądzi, że możliwy jest w odległej przeszłości moment tak ogromnej gęstości materii, że ani gwiazdy, ani galaktyki nie mogły wówczas istnieć jako samodzielne obiekty" (572-573).

"[...] model niejednorodnego izotropowego wszechświata, to jest wszechświata, w którym w różnych obszarach przestrzeni rozmieszczenie mas może być różne (niejednorodność) i ruchy systematyczne nie byłyby wtedy jednakowe we wszystkich kierunkach (anizotropowość). [...] Anizotropia może sprawiać, że rozszerzanie się jednego obszaru wszechświata może towarzyszyć kurczeniu innego sąsiedniego obszaru, oczywiście występującemu w skali kosmicznej i niedostępnemu do stwierdzenia za pomocą będących w naszej dyspozycji środków instrumentalnych. Z tego powodu obserwowane rozszerzanie się Metagalaktyki niekoniecznie musi być rozpatrywane jako rozszerzanie się całego wszechświata" (573).

"Mówiąc o skończoności czy nieskończoności wszechświata należy mieć na uwadze skończoność czy też nieskończoność czasu i przestrzeni. Zagadnienie przedstawiało się prosto w przedrelatywistycznym ujęciu newtonowskim, gdy zarówno przestrzeń, jak i czas uważano za substraty niezwiązane z materią. W ujęciu tym nieeuklidesowa przestrzeń mogła się rozciągać w nieskończoność, czas również mógł mieć charakter nieskończony. Problem się skomplikował, gdy trzeba było zastosować do teorii budowy wszechświata czaso-przestrzenne continuum ogólnej teorii względności uwarunkowane rozmieszczeniem mas" (577).

"Trudności [...] występują przy teoretycznych rozważaniach nad różnymi modelami wszechświata, w których pojęcia czaso-przestrzenne sa pojęciami złożonymi. Pojęcia te można wprawdzie wyrazić za pomocą wzorów matematycznych, lecz nie można ich sobie wyobrazić. W tym matematycznym ujęciu czaso-przestrzeni samo pojęcie skończoności i nieskończoności ma charakter względny. [...] zagadnienie skończoności lub nieskończoności przestrzeni zależy od wyboru układu odniesienia, a więc jest pojęciem względnym. [...] Dla rozciągłego i zmieniającego się obiektu, jakim jest Metagalaktyka, traci znaczenie pojęcie jedynego układu fizycznego, ponieważ w czasie, jaki światło zużywa na przejście między oddalonymi częściami tego obiektu, mogą w nim występować istotne zmiany" (577). Irracjonalizm = czasoprzestrzeń jest jednocześnie skończona i nieskończona, to jednak oznacza, że nie-skończona jest Forma. Wychodząc poza horyzont naukowego substancjalizmu, należy więc pytać, nie czy skończona lub nieskończona jest czaso-przestrzeń, lecz czy skończona lub nieskończona jest sama Forma, Treść. Autor książki rozpatruje kwestię skończoności/nieskończoności świata tylko jako kwestię skończoności/nieskończoności czaso-przestrzeni.

"Byłoby niedorzecznością przypuszczać, że tylko na Ziemi mogła powstać w wyniku działalności istot rozumnym cywilizacja techniczna. Niewątpliwie cywilizacje takie istnieją na planetach przy wielu gwiazdach, jedynie środki techniczne, którymi obecnie dysponujemy, są jeszcze niewystarczające, by z cywilizacjami takimi nawiązać kontakt" (578).

"Na razie czynione są próby porozumienia się radiowego z gwiazdami Epsilon Eridani (Ran, ε Eri) i Tau Ceti (τ Cet) przez wysyłanie w kierunku tych gwiazd sygnałów o długości fali 21 cm, takiej samej, jaka jest wysyłana przez[neutralny] wodór międzygwiazdowy" (579).

"Regiomontanus wydał streszczenie działa Ptolemeusza pod nazwą Epitome in Almagestum, z którego wiele korzystał Kopernik" (583).

"Jej [astronomii etc.] ogólne znaczenie filozoficzne polega między innymi na tym, że dając prawidłowy pogląd na budowę świata, wskazuje ona, jakie miejsce zajmuje Ziemia, a wraz nią człowiek we wszechświecie" (20).

"Na przykład już około r. 2000 p.n.e. w starożytnym Egipcie wprowadzono pojęcie godziny, dzieląc dzień na 12 godzin dziennych i noc na 12 godzin nocnych. System...

więcej Pokaż mimo to video - opinia

Okładka książki Astronomia popularna Stefan Piotrowski, praca zbiorowa
Ocena 7,7
Astronomia pop... Stefan Piotrowski, ...

Na półkach: ,

Praca zbiorowa. Olbrzymia księga: w zasadzie kilka książek w jednej.

###

Jan Godomski.

"[...] w 1966 odkrył planetę astronom polski K. Rudnicki" (83).

"Jeszcze za czasów Kopernika wielki popłoch w Europie spowodowały 3 jasne komety z lat 1531, 1532, 1533, zwłaszcza, że ostatnia z nich przemierzyła firmament ruchem wstecznym, a więc z zachodu na wschód. Dla uspokojenia umysłów zorganizowano wówczas dysputę z udziałem najwybitniejszych astronomów, a wśród nich figurował również 'Wrocławianin' Kopernik. Kopernik napisał wówczas obszerny traktat o kometach, który niestety zaginął. Wiadomo tylko, że uważał on ciała te za 'gwiazdy szybkie', krążące poza sferą księżyca. Był to na owe czasy znaczny postęp w poglądach" (84).

Teoria J. Jeansa, który "założył, że w dalekiej przeszłości jakaś obca gwiazda minęła Słońce w dostatecznie małej odległości, by siły przypływowe oderwały odeń olbrzymią smugę gazów (tzw. cygaro Jeansa), z której po podziale powstały poprzez kondensację globy planet. Lecz i ta teoria została odrzucona. Wobec pustki dominującej w Galaktyce spotkanie dwóch gwiazd jest mało prawdopodobne i cała Galaktyka [nawet] po 20 mld lat istnienia mogłaby się stać areną powstania [w taki sposób] zaledwie kilku systemów planetarnych" (89).

###

Jan Jerzy Mergentaler

Efekt Zeemana
"Opieramy się tu na zjawisku odkrytym w 1897 przez P. Zeemana w laboratorium fizycznym w Lejdzie w Holandii, a dotyczącym zmian w sposobie wysyłania lub pochłaniania promieniowania przez atomy znajdujące się polu magnetycznym. I tak, jeśli przez promieniujący gaz nie przechodzi pole magnetyczne, emituje on światło w poszczególnych liniach widmowych. Linia taka w emisji wygląda jak jednobarwny prążek, najjaśniejszy w środku; w absorpcji będzie to pasek, najciemniejszy w środku. W polu magnetycznym sytuacji ulega zmianie. Pojedynczy prążek ciemny (w widmie Słońca brak w widzialnej dziedzinie widma linii jasnych) rozszczepia się na dwa lub trzy prążki ciemne - zależnie od kierunku lokalnego pola magnetycznego panującego w miejscu, z którego zostało wysłane światło. I tak w polu, którego linie przebiegają równolegle do linii promieniowania świetlnego, otrzymujemy dwie składowe, natomiast w polu poprzecznym - trzy
(186-187).

"A jaka jest rola Słońca we wszechświecie? W chwili obecnej jest ono niczym niewyróżniającym się członkiem naszej Galaktyki. Gdyby je oddalić na 10 parseków (około 33 lat świetlnych), świeciłoby jak gwiazda około 5 wielkości [gwiazdowej]. [...] Ta zwyczajność Słońca jest może pewną pociecha dla ludzi. Skoro gwiazda centralna naszego układu planetarnego jest tak bardzo pospolita, to może i planety podobne do Ziemi są równie pospolite, może więc nie jesteśmy aż tak samotni we wszechświecie, jak w naszym układzie planetarnym. [...] Wszak gwiazdy są rzadziej rozsiane w przestrzeni niż kilka pszczół latających samotnie w kuli o objętości równej całej Ziemi. W takich warunkach ich wzajemne spotkanie byłoby całkowicie nieprawdopodobne w jakimś określonym przedziale czasu, wynoszącym miliardy lat" (214).

###

Józef Smak

Spektroskopia
"To, czy obserwować będziemy główne linie atomów obojętnych, czy też jonów, zależy od tego, czy atomy danego pierwiastka występują w atmosferze w stanie obojętnym, czy też zjonizowanym, co z kolei zależy przede wszystkim od temperatury. [...] Ponieważ znakomita większość gwiazd nie różni się między sobą składem chemicznym, przeto różnice wyglądu widm (typy widmowe) gwiazd są głównie wynikiem różnic w temperaturach" (220-221).

"Otóż z określonej ilości materii o określonym składzie chemicznym można zawsze 'zbudować' gwiazdę tylko w jeden sposób. [...] Jeśli zatem w chwili obecnej jakiś obłok materii międzygwiazdowej zaczyna się kurczyć, by za wiele milionów lat stać się gwiazdą, to wprawdzie niewiele wiemy o tym, jak będzie przebiegał sam proces narodzin tej gwiazdy, ale już teraz orientujemy się, jaka to będzie gwiazda" (239-240).

"Okazuje się, że zapasy helu, wyczerpane w wyniku tworzenia się węgla, tlenu, neonu i magnezu, mogą ulec odnowieniu, jeśli tylko temperatura (wskutek dalszego kurczenia się gwiazdy) dojdzie do miliarda stopni. W takiej temperaturze jądra neonu rozszczepiane są z powrotem przez promieniowanie [gamma] na tlen i hel; w niższych temperaturach mieliśmy reakcję 'odwrotną'. Teraz, w wysokich temperaturach, ponowne 'pojawienie się' helu doprowadzi do dalszych reakcji polegających na przyłączeniu jąder helu do jąder coraz do cięższych pierwiastków i produkcji następnych pierwiastków - krzemu, siarki, argonu i wapnia" (258).

"I tak, wiemy już, że cefeidy długookresowe reprezentują prawdopodobnie przejściowe stadium ewolucji gwiazd o znacznych masach (równych kilku lub kilkunastu masom Słońca) podczas przechodzenia przez nie ze stadium ciągu głównego do stadium czerwonego nadolbrzyma. [...] Jeszcze inne zmienne pulsujące - gwiazdy typu RR Lyrae - identyfikowane są z zaawansowanymi stadiami ewolucji gwiazd o małych masach (bliskich masom Słońca), należących do populacji II. Są to gwiazdy bardzo stare, występujące licznie w gromadach kulistych" (267).

###

Stanisław Grzędzielski

"Panna Leavitt oparła wyznaczanie punktu zerowego skali jasności absolutnej swoich cefeid na porównaniu ich jasności z tymi cefeidami w naszej Galaktyce, których odległości wyznaczone zostały metodą paralaks trygonometrycznych i pokrewnymi. Istotnym punktem w tym postępowaniu było założenie, że cefeidy o tym samym okresie mają tę samą jasność absolutną, niezależnie od tego, czy leżą w naszej Galaktyce, czy w którymś z Obłoków Magellana" (289).
"W początku XX w. nie zdawano sobie sprawy, że cefeidy nie stanowią jednorodnej grupy gwiazd, lecz mieszaninę kilku typów. Tak więc można je z grubsza podzielić na cefeidy klasyczne, o okresach dłuższych niż jeden dzień, i cefeidy krótkookresowe (od najjaśniejszej przedstawicielki zwane RR Lyrae), o okresach krótszych niż jeden dzień. Jest oczywiście tylko zbiegiem okoliczności, że granica ta odpowiada jednej dobie ziemskiej. Okazało się, że każda z tych grup cefeid ma 'własny' punkt zerowy skali jasności, nie pokrywający się z drugim. [...] Ponieważ panna Leavitt nie zdawała sobie sprawy z różnic między cefeidami, jeśli chodzi o punkty zerowe, nie wiedziała również, że to, co wyznaczyła, nie jest właściwym punktem zerowym, lecz ale wielkością średnią [skali jasności] z danych dla dwu grup" (290).
"Była to jedna z większych sensacji w astronomii i dała asumpt do niemałej liczby uszczypliwych uwag" (291).

Ruch gwiazd
"Ruch jakiegoś obiektu w przestrzeni, rozpatrywany z Ziemi [...] można zawsze rozłożyć na dwa ruchy: na ruch ku obserwatorowi i na ruch w kierunku prostopadłym do linii łączącej obserwatora z danym obiektem. Ruch ku obserwatorowi nazywamy ruchem radialnym, a więc ruchem wzdłuż promienia widzenia, ruch w kierunku prostopadłym nazywamy ruchem tangencjalnym, czyli stycznym (od wyimaginowanego sklepienia nieba). Odpowiednie prędkości obu ruchów nazywamy prędkością radialną i prędkością styczną. [...] Przesuwanie się gwiazd na sklepieniu nieba może zatem być wynikiem - jeśli abstrahować od ruchu naszego globu - posiadania przez obiekt jakiejś prędkości stycznej. Obserwacje przesunięć gwiazd na sferze niebieskiej informują przeto tylko o prędkościach stycznych. Prędkości radialne trzeba wyznaczać na innej drodze" (294).

"W 1783 roku wspomniany [...] William Herschel znał ruchy własne tylko 13 gwiazd. [...] Słońce jest wszakże również jedną z gwiazd, można więc przypuszczać, że ma także jakiś 'własny' ruch w przestrzeni. Otóż Herschel podjął próbę wyznaczenia ruchu Słońca w stosunku do grupy tych 13 gwiazd. Innymi słowy, przyjął on, że chociaż porusza się każda z tych 13 gwiazd, to grupa jako całość jest nieruchoma. Analogicznie można np. uznać za nieruchomy tłum zalegający plac, mimo iż jednostki wchodzące w skład owego tłumu poruszają się bez przerwy. Jeśli ktoś będzie przechodził przez taki plac, zauważy nie tylko indywidualne przemieszczenia ludzi, ale również zwróci uwagę na fakt, że tłum jako całość przesuwa się podczas jego ruchu do tyłu. [...] Wyznaczenia te ponawiane są stale i w dobie obecnej. Stale bowiem dochodzą nowe gwiazdy o znanych prędkościach przestrzennych, a posługiwanie się maksymalnie dużą liczbą gwiazd decyduje o dokładności wyznaczania" (307).

"Z reguły więc w Galaktyce spełniony jest warunek, że najbliższe sąsiadki gwiazdy są tak daleko, iż siły przyciągania od nich pochodzące są nieporównywalnie mniejsze od siły przyciągania Galaktyki jako całości. [...] Gwiazda musi krążyć wśród swych sąsiadek przez długie biliony lat, aby w końcu z którąś się zderzyć. Ponieważ wiek galaktyki [...] ocenia się na kilkanaście miliardów lat, zatem większość gwiazd nie miała dotychczas szans zderzenia się i na pewno nie ulegnie zderzeniu w ciągu następnych kilkunastu miliardów lat. Sytuacja jest zatem taka, że każda gwiazda w Galaktyce krąży jako całość niezależnie od swoich sąsiadek, 'nie wiedząc' w ogóle, że istnieją inne gwiazdy" (311).

"W szczególności Stromberg badał rozkład prędkości gwiazd. [...] Definitywne rozstrzygnięcie przyniosły w 1926 roku prace Oorta" (312-313).

"Było to wynikiem głęboko zakorzenionego przekonania, że w przestrzeni między gwiazdami panuje 'doskonała próżnia'. Pogląd ten dotrwał w zasadzie aż do XX wieku. W 1904 roku astronom niemiecki Hartmann, badając spektroskopowo ruchy składników gwiazdy podwójnej gwiazdozbiorze Oriona, stwierdził, że podczas gdy linie widmowe pierwiastków takich, jak wodór, hel, magnez i innych przesuwały się periodycznie do ku czerwieni, to ku fioletowi [...] to linie wapnia nie wykazywały najmniejszych ruchów. [...] linie wapnia nie powstają w atmosferze gwiazdy, ale w jakimś obłoku gazu niezwiązanym z gwiazdą i leżącym między nami a badanym układem [...]. [...] Przełomowe znaczenie miały tu prace [...] Trumplera. [...] Rezultat tych praw był niespodziewany. Okazało się mianowicie, że im dalej od Słońca, leży dana gromada [gwiazd], tym przeciętnie większa jest jej średnica. Ponieważ Słońce nie zajmuje w przestrzeni żadnego uprzywilejowanego położenia, zaobserwowany efekt musi być efektem pozornym. Najprościej można go wytłumaczyć, jeśli przyjąć, że wyznaczone metodą paralaks fotometrycznych odległości są przeceniane, i to tym bardziej, im dalej od nas dana gromada leży. [...] powodem może być np. wygaszanie światła dalekich gwiazd przez materię międzygwiazdową. Gwiazdy są wtedy pozornie słabsze i metoda paralaksy fotometrycznej daje odległości stale za duże, i to tym bardziej, im większy jest wypływ wygaszania, czyli im dalej gwiazda leży. [...] Trumpler doszedł do wniosku, że przestrzeń międzygwiazdowa jest wypełniona materią wygaszającą promieniowanie gwiazd. Zjawisko wygaszania gwiazd przez materię międzygwiazdową nazwano 'ekstynkcją międzygwiazdową' (od łac. etinguare - zgasić, wygaszać). Rozprzestrzenił się też bardzo termin 'absorpcja międzygwiazdowa'. Jest on o tyle niesłuszny, że wygaszanie następuje na skutek rozpraszania światła, nie zaś pochłonięcia (absorpcji) przez materię" (319-321).

Poprawki na ekstynkcję światła.

Pył międzygwiazdowy (ale nie gaz międzygwiazdowy - to co innego).
"Ziarenka pyłu składają się z maleńkiego jądra grafitowego (o rozmiarach rzędu 10 do minus szóstej) otoczonego płaszczem lodowym o kilkakrotnie większej grubości. [...] [Jego gęstość] jest niezwykle mała. W objętości zajmowanej przez Pałac Kultury i Nauki w Warszawie znajdowałoby się przeciętnie jedno takie mikroskopijne ziarenko. Jednak odległości do gwiazd są tak wielkie, że światło, nim dobiegnie od nich z Ziemi, napotka olbrzymią ilość takich ziarenek. Przeciętnie na drodze 1 kps w pobliżu płaszczyzny równika galaktycznego osłabienie światła [ekstynkcja światła] wywołane rozpraszaniem na pyle jest kilkakrotne, co oznacza, że z tej odległości dociera do Ziemi tylko 20-30% światła wysyłanego przez gwiazdę, Reszta rozprasza się 'na boki' i błąka w przestrzeni, powodując niezmiernie słabe świecenie warstw pyłu jako całości. [...] gęstość jego maleje wraz z odległością od płaszczyzny. [...] pył występuje w postaci skupisk (obłoków) i gęstość pyłu w tych skupiskach jest 10-20 razy większa od gęstości średniej. Przeciętny rozmiar takich obłoków jest rzędu kilku parseków" (326-327).

Gaz międzygwiazdowy (ale nie pył - to co innego). Wyróżnia się obłoki gazu H I (niezjonizowane) oraz obłoki gazu H II (zjonizowane).
"Stwierdzono, że skład chemiczny gazu międzygwiazdowego jest podobny do składu chemicznego przeciętnej gwiazdy" (328).
"[...] rozległe przestrzenie wokół jasnych, gorących gwiazd wczesnych typów widmowych świecą światłem odpowiadającym (co do długości fali) wodorowej linii widmowej H-alfa, leżącej w czerwonej części widma. [...] Bengt Georg Daniel Strömgren podał interpretację teoretyczną zjawiska. [...] Świecenie wodoru wyjaśnić można efektem jonizacji atomów wodoru przez promieniowanie krótkofalowe jasnych gorących gwiazd [...]. krótkofalowe promieniowanie gwiazdy będzie wybijać elektron z atomów wodoru (jonizacja). [...] W czasie łączenia się jąder i swobodnych elektronów emitowana jest energia promienista, w szczególności pojawia się linia wodorowa H-alfa. [...] Nazywamy je obszarami H II [dwa]. Obłoki wodorowe, które nie leżą w pobliżu jasnych gorących gwiazd nie będą zjonizowane i nie będą emitować linii wodorowej H-alfa. Nazywamy je obszarami H I [jeden]. Nie możemy ich oczywiście tak łatwo zaobserwować, jak obszarów H II" (328-329).
"Cała przestrzeń w pewnym pasie wokół płaszczyzny jest wypełniona gazem i pyłem międzygwiazdowym, na ogół niewidocznym, a tylko te spośród obłoków gazowo-pyłowych, które przypadkowo znajdą się w pobliżu dostatecznie jasnej gwiazdy - będą świeciły jako jasne mgławice" (330).
Linie wodoru 21-centymetrów.
"Ilość energii niesionej przez pojedynczy kwant tego promieniowania jest tak mała (około 10 do minus piątej elektronowolna), że może je wysyłać wodór w temperaturze niemal zera bezwzględnego. Tak więc w praktyce [nawet] chmury niezjonizowanego wodoru zawsze powinny 'świecić' w linii 21 cm, niezależnie od tego, jak niska byłaby ich temperatura" (331).
"Szerokość warstwy wodoru w okolicy Słońca ocenia się na około 300 ps, a średnia jego gęstość wynosi około 1 atom/cm3, co odpowiada mniej więcej masie jednego miligrama rozprowadzonej w sześcianie o boku 80 kilometrów. Warstwa neutralnego wodoru nie zalega przestrzeni równomiernie. Podobniej jak pył międzygwiazdowy [...] występuje w przestrzeni w postaci mniejszych lub większych chmur, między którymi rozciąga się rozrzedzony ośrodek międzyobłoczny o gęstości prawdopodobnie 10 razy mniejszej od średniej gęstości materii międzygwiazdowej" (331).
"Jeśli przyjąć [istnieje taka możliwość] że gros wodoru jest związana w praktycznie nieobserwowalnych cząstkach H2, to wszystkie oszacowania masy materii międzygwiazdowej, oparte na pomiarach lini 21 cm, byłyby błędne: naprawdę materii międzygwiazdowej byłoby znacznie więcej niż przypuszczamy" (333).
"[...] jasne i gorące gwiazdy oraz obszary H II występują zawsze wzdłuż ramion spiralnych. Efekt ten jest tak widoczny, że może stanowić wyróżnik przebiegu ramienia spiralnego" (367).
"[...] materia międzygwiazdowa układa się przede wszystkim wzdłuż ramion spiralnych" (368).
"Okazało się, że istotnie wodór neutralny układa się w naszej Galaktyce wzdłuż wydłużonych 'rękawów' przypominających ramiona spiralne innych galaktyk" (369). Rotacja różniczkowa.
"Stało się to dzięki temu, że promieniowanie radiowe [np. 21 centymetrów] nie jest praktycznie pochłaniane przez materie międzygwiazdową i drogą jego analizy możemy wnioskować o rozmieszczeniu obszarów zupełnie niedostępnych obserwacjom wykonanym w świetle widzialnym" (370).

"Na pewno za 100 lat hipotezy te wydadzą się czymś prymitywnym, pocieszmy się jednak, że są one koniecznym krokiem na drodze poznania" (380).

###

Włodzimierz Zonn

Kopernik "zapewne sam dostrzegał te argumenty, bo pisząc o sferze gwiazd stałych, w pewnym miejscu dodaje: 'A zatem pytanie, czy świat jest skończony, czy nieskończony, zostawmy do dyskusji filozofom'. Dyskusja ta trwa do dzisiaj, i to nie wśród filozofów, lecz astronomów, którzy mają niezbędne dane "z pierwszej ręki". Do nich też należy zapewne ostatnie słowo w tym sporze" (382-383).

"Bo prawa fizyki czy chemii [raczej matematyczne odzwierciedlenia takich praw] nie są absolutnie nieomylne, po pierwsze dlatego, że formułują je ludzie, nie bogowie, po drugie zaś i dlatego, że odkrywa je się je najczęściej w laboratoriach ziemskich, a więc w warunkach odmiennych od tych, jakie panują we wszechświecie" (384).

"[...] astronomowie starożytni wykorzystali pewne twierdzenie, którego słuszność udowodniono dopiero w XIX wieku, mianowicie słynne twierdzenie Fouriera. Orzeka ono, że każdy ruch periodyczny można przedstawić w formie sumy nieskończenie wielu ruchów jednostajnych kołowych. [...] które głosi, że każdą krzywą okresową można przedstawić jako sumę nieskończonej liczby sinusoid, oczywiście odpowiednio dobranych. Inaczej mówiąc, ruch każdej planety, obserwowany z Ziemi, można przedstawić jako sumę ruchów kołowych o różnych okresach i różnych promieniach kół. Liczbę ruchów uzależniamy od dokładności obserwacji" (388-389).

"Współczesna dynamika nie wyróżnia żadnego układu we wszechświecie (wbrew temu, co twierdził Newton i do czego jeszcze powrócimy). Wolno nam zatem i dziś uczynić Ziemię początkiem układu współrzędnych, tworząc geocentryczną dynamikę ruchów ciał w układzie planetarnym, tak jak Newton w swoim czasie stworzył dynamikę heliocentryczną. Nie bylibyśmy wcale w błędzie, mielibyśmy jedynie znacznie więcej kłopotów i trudności matematycznych niż w przypadku dynamiki heliocentrycznej. [...] Ta krótka dygresja nie ma oczywiście na celu jakiejś rehabilitacji modelu geocentrycznego, której moim zdaniem wcale on nie potrzebuje. Chodzi jedynie o to, żeby na tę sprawę mieć pogląd współczesny, a nie osiemnastowieczny, który dominował i niestety niekiedy dominuje jeszcze w szerokiej opinii publicznej" (391-392).

Dlatego wiara w istnienie pewnych przez naturę uprzywilejowanych układów odniesienia jest po prostu grzechem antropocentryzmu. W dziedzinie kinematyki grzech ten zmazano jeszcze za czasów Galileusza. W innych dziedzinach dokonał tego Einstein" (393).

Wszechświat hierarchiczny.
"Nie sposób było przecież wyobrazić sobie wszechświata skończonego, przynajmniej w normalnej geometrii trójwymiarowej. Podział nieskończonej przestrzeni na pewien obszar, w którym coś jest, i drugi obszar, w którym wszechświata nie ma, jest w istocie czymś tak dalece zaprzeczającym zdrowemu rozsądkowi, że myśl te należało odrzucić. [...] C. W. Charlier. [...] Idee Chariela są znane pod nazwą modelu wszechświata hierarchicznego. Zakłada się w nim, że gwiazdy tworzą układy [...] które noszą nazwę galaktyk. Z kolei owe układy [...] tworzą układy trzeciego rzędu - gromady galaktyk. Układy trzeciego rzędu wchodzą w skład układów jeszcze wyższego rzędu, a więc gromad [gromad] galaktyk, i tak w nieskończoność. Najistotniejsze w tym modelu jest założenie, że układach coraz to wyższego rzędu średnia gęstość materii [...] stale maleje, a zatem gęstość wszechświata nieskończonego dąży do zera, aczkolwiek ani wewnątrz żadnego z układów niższego rzędu, ani wewnątrz układów wyższych nigdy tej wartości nie osiąga. [...] Wiemy też, że w tym małym zakresie naszych danych spełniony jest warunek, o którym przed chwilą była mowa. Istotnie, średnia gęstość materii w gwiazdach przewyższa setki tysięcy razy średnia gęstość materii w przeciętnej galaktyce, równą około 10 do -24 g/cm3. Natomiast średnia gęstość materii w gromadach galaktyk jest jeszcze o kilka rzędów wielkości mniejsza, wynosi bowiem [między] 10 do -28 - 10 do -29 g/cm3. Możemy zatem powiedzieć, że to, co dzisiaj wiemy o budowie wszechświata, nie przeczy idei Charliera" (400-401).

"[...] prędkości oddalania się galaktyk od naszej Galaktyki muszą być proporcjonalne do odległości, w przeciwnym bowiem wypadku nasze miejsce we wszechświecie byłoby miejscem wyróżnionym, co jest sprzeczne z naszymi podstawowymi wyobrażeniami o wszechświecie" (403).

"Istnieje jeszcze sprawa wzbudzająca czasami pewne nieporozumienie. Otóż proporcjonalność prędkości ucieczki galaktyk do zmiany długości fali ich światła jest tylko pierwszym przybliżeniem opisującym efekt Dopplera, stosowanym w fizyce klasycznej. Przy dużych prędkościach efekt Dopplera ma inną postać, wynikająca z teorii względności. Nie wolno zatem wprost ekstrapolować zależności v=Hr [dla olbrzymich odległości], z której wynikałoby, że przy dużych r prędkość ucieczki galaktyki mogłaby przewyższyć prędkość światła" (406).

"Jeżeli istotnie nasze domysły w tym względzie są słuszne, ucieczka (oddalanie się od siebie) galaktyk powinna 'likwidować' paradoks grawitacyjny, podobnie jak grawituje paradoks fotometryczny. Oddalanie się galaktyk musi wywoływać zmniejszenie natężenia pola grawitacyjnego ([...]energii każdego grawitonu), a zatem dalsze obszary wszechświata będą przyciągały każdy punkt materialny z siłą mniejszą, niż to wynikało z rozważań dawnych, nie uwzględniających ucieczki galaktyk" (412).

H. Bondie: "[...] proces nieustannego tworzenia się, wymagany przez teorię stanu trwałego [stacjonarnego] przewiduje powstanie w przestrzeni o objętości równej normalnemu pokojowi tylko jednego atomu wodoru w ciągu kilku milionów lat. Jasne, że taki proces nie przeczy doświadczeniom, na których oparto zasadę zachowania materii. Zaprzecza jedynie temu, co uważamy za najprostsze sformułowanie tej zasady, orzekające, iż suma masy i energii jest zachowana w sposób absolutny" (Bondi, H; Bonnor, W.B; Lyttleton, R.A. & Whitrow, G.J., RIVAL THEORIES OF COSMOLOGY, Published by Oxford University Press, United Kingdom, 1960) (419-420).

"Istnieją przy tym przypuszczenia, że poczerwienienie należy tłumaczyć pewnymi zmianami stałej Plancka. Owa stała występuje w związku między energią E kwantu a jego częstością v: E=hv, gdzie h jest właśnie stałą Plancka. Jeśli istotnie wartość h maleje z czasem, ten sam kwant energii wypromieniowany dzisiaj będzie miał większą częstość niż wypromieniowany przed iluś milionami lat. Promieniowanie galaktyk odległych musiało powstać znacznie wcześniej niż bliskich i wobec tego częstości promieniowania tych galaktyk powinny być mniejsze niż bliskich" (420-421).

"E. A. Milne [...] nie jest wykluczone, że nasz czas grawitacyjny przebiega w sposób niejednostajny w stosunku do czasu atomowego. [...] Ponieważ galaktyki widzimy takimi, jakimi były one przed milionami lat, różnica dwóch czasów sprawi, że równania [...] słuszne dla czasu np. grawitacyjnego, ulegną pewnej modyfikacji wtedy, gdy ten czas grawitacyjny zastąpimy czasem atomowym. To, co inni uważają za zmianę stałej Plancka w czasie, jest w istocie tylko zmianą tej wartości w wyniku zastąpienia w odpowiednim równaniu czasu grawitacyjnego odpowiednim odstępem czasu atomowego" (421).

"Oto udało się wyznaczyć poczerwienienie galaktyk również dla fal o długości znacznie większej niż długość fal widma widzialnego. Chodzi tu o linię 21 cm wodoru neutralnego [...]. Badając to promieniowanie przychodzące od dalekich galaktyk, przekonano się, że przesunięcie w kierunku fal dłuższych jest dokładnie takie samo [...] jak i w dziedzinie widzialnej. W całym interwale przesunięcie ma charakter dopplerowski, co niewątpliwie jest bardzo poważnym argumentem na rzecz interpretacji poczerwienienia jako wyniku ekspansji wszechświata" (427).

"Jeśli więc idzie o gwiazdy absolutnie najjaśniejsze [...] dzielą się one na dwie wyraźne grupy - niebieskie olbrzymy i nadolbrzymy, należące do I populacji i będące niewątpliwie gwiazdami bardzo młodymi, oraz czerwone olbrzymy i nadolbrzymy, znacznie od nich starsze i będące gwiazdami populacji II" (439).

###

Marcin Kubiak i Kazimierz Stępień

"Gaz składa się ze swobodnych atomów, których jądra otaczają elektrony na określonych poziomach energetycznych. Rozkład poziomów energetycznych w atomie jest charakterystyczny dla każdego pierwiastka i różnice między poziomami [energetycznymi] są na ogół różne dla różnych pierwiastków. Aby przeskoczyć z niższego poziomu na wyższy, elektron musi pochłonąć ilość energii równą różnicy poziomów energetycznych, a przy przeskoku z wyższego poziomu na niższy wysyła tę ilość energii w postaci kwantów światła o określonej długości fali. Wśród powodzi kwantów o różnych długościach fal, oświetlających [...] gaz, znajdują się również i takie, których energia jest równa dokładnie różnicy określonych dwóch poziomów energetycznych. Jeżeli więc w gazie istnieją atomy , w których elektrony znajdują się na niższym z dwu poziomów, mogą one pochłonąć te kwanty i elektrony przeskoczą na wyższe z poziomy energetyczne. Oczywiście atom nie będzie długo trwał w stanie wzbudzonym; za chwilę elektron przeskoczy znów na dolny poziom, emitując taki sam kwant. Pozornie nic się nie zmienia; tak jednak nie jest. Atomy wychwytują kwanty ze strumienia światła biegnącego w jednym kierunku [...] emisja kwantów odbywa się natomiast w sposób losowy - atom może wysyłać kwant światła w dowolnym kierunku. [...] Ilość kwantów wysyłanych w [konkretnym kierunku] będzie [...] znacznie mniejsza niż w świetle [bezpośrednim: bez pośrednictwa gazu]. [...] w miejscu odpowiadającym tej właśnie długości fali zauważymy deficyt kwantów, wyrażający się obecnością ciemnej linii na tle jasnego paska. Taką linię nazywamy linią absorpcyjną. Podobny mechanizm występuje w atmosferach gwiazd, z tym że wskutek istnienia szeregu innych procesów, a przede wszystkim zderzeń między cząstkami gazu, część energii zostaje wypromieniowana również w innych długościach, głównie w postaci promieniowania w widmie ciągłym, i w efekcie sumaryczna ilość aktów emisji w danej linii widmowej (we wszystkich kierunkach) jest mniejsza niż ilość aktów absorpcji" (498).
"[...] linia absorpcyjna powstaje wtedy, gdy gaz obserwujemy na tle źródła wysyłającego promieniowanie o różnych długościach fal (widmo ciągłe), a linia emisyjna wówczas, gdy obserwujemy gaz oświetlony z boku źródłem emitującym widmo ciągłe" (499).
"Oczywiście im więcej atomów pierwiastka znajduje się w atmosferze, tym silniejsze powinny być linie charakterystyczne dla niego. Tak też sadzono przez długie lata i ponieważ widma różnych gwiazd różnią się między sobą, astronomowie sadzili, że skład chemiczny gwiazd jest również bardzo różnorodny. Dopiero w 1924 hinduski uczony M. N. Saha ogłosił swoją słynną teorię jonizacji, z której wynikało, że różnice w wyglądzie widm wynikają przede wszystkim z różnic w temperaturach. [...] [Jeżeli atomy nie mają elektronów na skutek jonizacji] nie będziemy wówczas obserwowali danej linii absorpcyjnej, mimo ze pierwiastek [jego jon] jest obecny w atmosferze [gwiazdy]. Dla przykładu: przejścia z drugiego poziomu na wyższe w atomie wodoru dają kolejne linie serii Balmera - linie o długościach fal z zakresu widzialnego. Jeżeli jednak wszystkie lub prawie wszystkie elektrony znajdują się na jeszcze niższym, pierwszym [podstawowym [...] poziomie energetycznym, linie Balmera powinny być bardzo słabe lub wręcz nie powinno ich być. [...] ale przecież przejścia z pierwszego poziomu energetycznego na wyższe powinny dać inne linie, które powinniśmy wykryć. To prawda. Tylko że przejścia z pierwszego poziomu wymagają kwantów o większej energii i odpowiadające im linie (tzw. seria Lymana) leżą daleko w nadfiolecie, w części widma nieobserwowalnej z Ziemi. A co będzie, jeśli elektrony nie będą się znajdować na żadnym z poziomów energetycznych, tylko będą niezwiązane w ogóle z atomem? Wodór będzie wówczas zjonizowany i oczywiście nie zaobserwujemy żadnych linii absorpcyjnych [mimo że będzie on jako taki w atmosferze gwiazdy]. [...] NATĘŻENIE DANEJ LINII WIDMOWEJ JEST ZALEŻNE NIE TYLKO OD ZAWARTOŚCI DANEGO PIERWIASTKA, ALE TEZ OD PARAMETRU RZĄDZĄCEGO OBSADZANIEM KOLEJNYCH POZIOMÓW ENERGETYCZNYCH I STANEJ JONIZACJI. TYM PARAMETREM JEST TEMPERATURA. W bardzo wysokiej temperaturze (np. dla wodoru w t. rzędu kilkudziesięciu tysięcy stopni) wszystkie atomy danego pierwiastka są zjonizowane. W widmie gwiazdy będziemy więc obserwowali tylko linie pierwiastka, który wymaga do całkowitej jonizacji jeszcze wyższej temperatury (np. helu) (500).

Jan Gadomski

"Oczywiście astronautyka rozwija się nie dla osiągnięcia jakichś cudownych celów w oderwaniu od macierzystej planety. Chodzi tu zawsze przede wszystkim o korzyści dla nas, ludzi. Nadzwyczaj ważne jest rozszerzanie wiedzy o materii, o otaczającym wszechświecie. Wiedza stanowi przecież podstawę techniki. W istocie jednak wiedza nie jest celem samym w sobie. Chodzi o to, by człowiek mógł żyć jak najlepiej i doskonalej, by w coraz większym stopniu zdobywał władzę nad otaczającą go materią" (693-694).

Praca zbiorowa. Olbrzymia księga: w zasadzie kilka książek w jednej.

###

Jan Godomski.

"[...] w 1966 odkrył planetę astronom polski K. Rudnicki" (83).

"Jeszcze za czasów Kopernika wielki popłoch w Europie spowodowały 3 jasne komety z lat 1531, 1532, 1533, zwłaszcza, że ostatnia z nich przemierzyła firmament ruchem wstecznym, a więc z zachodu na wschód. Dla uspokojenia...

więcej Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach: ,

"A tę odwróconą czaszę nazywam Niebem
Stłoczeni pod nim żyjemy i umieramy
Nie wznoś rąk do niego po pomoc - bo Ono
Tak bezsilnie się toczy jak ty i ja".
Omar Chajjam, 'Rubajat' (15).

"Twój horyzont przecina obraz sfery niebieskie na połowę. [...] Na półkuli północnej - północny biegun niebieski znajduje się nad horyzontem w kierunku północnym na wysokości równej szerokości geograficznej miejsca obserwacji. [...] Przez twój zenit przechodzi okrąg na sferze niebieskiej, na którym gwiazdy mają taką samą deklinację, jak szerokość geograficzna twego miejsca obserwacji" (26).

"Każdej nocy o tej samej porze te same gwiazdy widać trochę dalej na zachód. Każda gwiazda wschodzi codziennie około 4 minut wcześniej niż poprzedniego dnia. Cztery minuty dziennie razy 30 dni to dwie godziny w ciągu miesiąca. [...] Po 12 miesiącach te [około] cztery minuty dziennie złożą się na 24 godziny i niebo znów będzie wyglądało jak rok wcześniej. Za zmiany obrazu nieba w ciągu roku odpowiedzialny jest ruch Ziemi wokół Słońca. Ziemia obiega Słońce przez rok" (29).
"Doba gwiazdowa jest około czterech minut dłuższa od doby gwiazdowej, ponieważ Ziemia, wirując dookoła własnej osi, jednocześnie przesuwa się po orbicie dookoła Słońca. Aby Słońce mogło znów pojawić się na [...] [danym] południku niebieskim, Ziemia musi się więc obrócić w przestrzeni trochę więcej niż jeden raz" (33).

"Każdy pierwiastek ma swój własny niepowtarzalny układ dozwolonych orbit elektronowych, czyli poziomów energetycznych. Najmniejsza możliwą energie ma atom niezaburzony, czyli atom w stanie podstawowym. Jeśli do atomu dostarczymy odpowiednią porcję energii, elektron przeskoczy na wyższy poziom energetyczny. Wtedy atom znajduje się w niestabilnym stanie wzbudzonym. Gdy elektron spada z powrotem w dół, atom wysyła energię w postaci paczki światła zwanej fotonem. [...] Jasne kolorowe linie emisyjne powstają wtedy, gdy elektrony przeskakują z wyższych poziomów energetycznych z powrotem na niższe. Długość fali emitowanego światła jest odwrotnie proporcjonalna do energii między poziomami energetycznymi. Ponieważ każdy rodzaj neutralnego czy zjonizowanego atomu ma własny niepowtarzalny układ poziomów energetycznych, każdy pierwiastek chemiczny ma charakterystyczny układ kolorowych linii emisyjnych" (69-70).

"W roku 1872 amerykański astronom-amator Henry Draper (1837-1888) jako pierwszy sfotografował widmo gwiazdy" (71).

"Uczona amerykańska Annie J. Cannon, która przeanalizowała i sklasyfikowała widma 225 300 gwiazd, zmodyfikowała system klasyfikacji do jego obecnej postaci ciągu liter: O B A F G K M (Oh, Be A Fine Girl/Gay Kiss Me). [...] Uczona amerykańska Cecilia Payne-Gaposhkin wykazała, że główną przyczyną różnic w układzie ciemnych linii absorpcyjnych poszczególnych gwiazd są niezwykle zróżnicowane temperatury powierzchniowe gwiazd" (72-73).

"Dla każdego pierwiastka istnieją charakterystyczne poziomy temperatury i gęstości, przy których wytwarzanie widzialnych linii absorpcyjnych jest najbardziej efektywne. W krańcowo wysokich temperaturach, jak w gwiazdach typu O, atomy gwiazdy ulegają jonizacji, czyli tracą elektrony. Ponieważ w takich temperaturach mogą przetrwać tylko atomy o najsilniejszych wiązaniach między jądrem a elektronami, takie jak pojedynczo zjonizowany hel, w widmie dominują linie atomów zjonizowanych. Przy temperaturze ok 5800K, jak w gwiazdach typu G, np. na Słońcu, atomy takich metali jak żelazo i nikiel nie ulegają rozerwaniu i pozostają neutralne. W temperaturach poniżej 3500K, w gwizdach typu M, mogą istnieć nawet cząsteczki, jak np. tlenek tytanu. [Brak linii absorpcyjnej danego pierwiastka nie oznacza więc automatycznie, że gwiazda nie zawiera tego pierwiastka. Ważne są warunki]. [...] Gęstość gazu, czyli masa jednostki objętości, uwidocznia się poprzez poszerzenie zderzeniowe linii [widma]. W gwiazdach o większej gęstości dochodzi do częstszych zderzeń atomów, co powoduje wzrost szerokości linii. Poszerzenie rotacyjne linii [na widmie] jest efektem rotacji osiowej, czyli obrotu gwiazdy wokół własnej osi. Poszerzona linia może posłużyć do określenia dolnej granicy prędkości obrotowej. W obecności pola magnetycznego, obszaru występowania sił magnetycznych, linie widmowe ulegają rozszczepieniu lub poszerzeniu. Jest to efekt Zeemana. Wielkość rozszczepienia zależy od natężenia pola magnetycznego. [Dokładne pomiary kształtu linii widmowych mogą więc służyć także pomiarom gęstości, rotacji osiowej i natężenia pola magnetycznego]" (75-77).

"Głęboko wewnątrz Słońca temperatura rośnie prawdopodobnie do 15 mln K, ciśnienie do 200 miliardów atmosfer, a gęstość staje się ponad 100 razy większa od gęstości wody. [...] W przepełnionej strefie równowagi promienistej fotony są, na przemian, absorbowane i wypromieniowywane jako fotony o niższej energii. [...] Aby energia wyprodukowana w rdzeniu dotarła na powierzchnię i stała się światłem słonecznym, potrzeba około 20 milionów lat" (97).

"Chociaż osiągnięcie mocy promieniowania Słońca wymaga zmiany w hel prawie 5 milionów ton wodoru na sekundę, w ciągu miliarda lat w energię świetlną zmienia się mniej niż jedna setna procenta całkowitej masy Słońca" (119).

"Średnia odległość pomiędzy sąsiadującymi gwiazdami wynosi około 5 lat świetlnych" (136).

"Liczba galaktyk powyżej określonego poziomu jasności, znajdujących się w obrębie gromady, nosi nazwę bogactwa gromady" (155).

"Gromada galaktyk w gwiazdozbiorze Panny (Virgo) obejmuje tysiące galaktyk, włącznie z grupą Lokalną na peryferiach. Jest to najbliższa bogata gromada galaktyk, odległa o około 50 milionów lat świetlnych. [...] Grupa Lokalna z naszą Drogą Mleczną należy do gromady w Pannie i jest częścią Supergromady Lokalnej. Supergromady tworzą cienkie warstwy ograniczające pustki, czyli obszary, gdzie obserwuje się niewiele galaktyk. Pustki są jak olbrzymie bąble z gromadami galaktyk [supergromadami] na powierzchni. Obserwowalny wszechświat składa się głównie z przeogromnych pustek między supergromadami" (156).

"Oszacowania wieku wszechświata wykazywały tendencję wzrostową od biblijnych kilku tysięcy aż do milionów, a potem miliardów lat. Standardowe oceny wieku wszechświata opierają się na wartości stałej Hubble'a" (180).

Once in a blue moon (187).

Syzygia (196).

"Niektóre asteroidy regularnie zbliżają się do Ziemi. Orbity asteroid z grupy Aten leżą wewnątrz orbity ziemskiej. Asteroidy Apollo przecinają orbitę ziemi i przechodzą wewnątrz niej w drodze do swojego perihelium, zbliżając się na na odległość kilku milionów kilometrów do Ziemi. Asteroidy grupy Amor, z orbitami rzędu 1-1,3 j.a., pozostają poza orbitami Ziemi" (202).

"Na powierzchni Wenus wszystkie charakterystyczne obiekty noszą imiona sławnych kobiet (nieżyjących co najmniej od trzech lat) lub bogiń miłości" (214).

"Jonathan Swift wspomina o dwóch księżycach marsa w 'Podróżach Guliwera, wydanych w roku 1726, na długo przed faktycznym odkryciem tych księżyców w 1877 roku przez amerykańskiego astronoma Asapha Halla (1829-1907)" (229).

"Astronomowie odkryli podstawowe atomy i molekuły życia w naszym Układzie Słonecznym, w gwiazdach i w obłokach pyłu międzygwiazdowego. Znaleźli także meteoryty zawierające aminokwasy i związki chemiczne podobne do lipidów. [...] Uczeni, oddziaływująca energetycznie na mieszankę składająca się z wodoru, węgla, tlenu i azotu o takich proporcjach, jakie występowały w najwcześniejszej atmosferze ziemskiej, zdołali wytworzyć cząsteczki organiczne, w tym aminokwasy, podstawowe molekuły życia" (288-289).

"W roku 1983 po raz pierwszy zaobserwowano w podczerwieni dysk okołogwiazdowy - rój gazów i cząsteczek krążących wokół gwiazdy. Pierwsze bezpośrednie potwierdzenie fotograficzne uzyskano dla pobliskiej gwiazdy Beta Pictoris, odległej o około 50 lat świetlnych. Przypuszcza się, że grubsze dyski wokół młodszych gwiazd są układami planetarnymi we wczesnym stadium formowania, a cieńsze dysku wokół starszych gwiazd stanowią tylko pozostałości po planetach już uformowanych" (293).

"Częstotliwości uważana za najbardziej prawdopodobne dla "pierwszego kontaktu" to 1400-1700 MHz, często nazywane 'waterhole' (wodopój), gdzie wszyscy mieszkańcy Galaktyki powinni się spotkać. Modulowany sygnał z tego zakresu mikrofal powinien być niezakłócony, gdyż ciała niebieskie wysyłają promieniowanie elektromagnetyczne o wyższej lub niższej częstotliwości. Ponadto nadajnik takich fal potrzebowałby stosunkowo małej mocy, aby wytworzyć sygnał silniejszy od naturalnego szumu tła" (300).

"A tę odwróconą czaszę nazywam Niebem
Stłoczeni pod nim żyjemy i umieramy
Nie wznoś rąk do niego po pomoc - bo Ono
Tak bezsilnie się toczy jak ty i ja".
Omar Chajjam, 'Rubajat' (15).

"Twój horyzont przecina obraz sfery niebieskie na połowę. [...] Na półkuli północnej - północny biegun niebieski znajduje się nad horyzontem w kierunku północnym na wysokości równej szerokości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Max Gerstenberger, dawny wydawca znanego kalendarza "Das himmelsjahr" (Rok niebieski), powiedział: 'Tego, kto się zajmuje gwiazdami, obserwuje je i uważnie śledzi, kto wnika w różnorodność zjawisk i pozwala od czasu do czasu tak po prostu na oddziaływanie na siebie piękna nocnego nieba, tego nie może ogarnąć ludzka pycha, ani przerost ambicji'. Z kolei Hans Joachim Störig [...] [His most successful book, Kleine Weltgeschichte der Philosophie (A Small World History of Philosophy)] powiedział tak: 'Czy jest do pomyślenia, by człowiek zajmujący się tajemnicami kosmosu pozostał małym egoistycznym człowieczkiem, zachłannym i pozbawionym miłości do ludzi? Uważam, że kosmiczna perspektywa musiałaby go wydźwignąć ponad przeciętność'. [...] Bruno Hans Bürgel, astronom i pisarz, napisał w zakończeniu swojej książki 'Aus feren Welten' (Z dalekich światów): Sens świata i naszego małego istnienia jest ukryty, lecz któż odważyłby się nie przyznać, że głęboka doniosła myśl w istnieniu naszym i całego świata tkwić musi, że ta nieskończoność przestrzeni i czasu pełna jest światłości i uroku, niepojęta i uszczęśliwiająca'" (9-8).

Błąd: "Ptolemeusz wprowadził ponadto system okręgów zwanych epicyklami (z gr. epicyklos = okrąg), których środek [środki] poruszał się jednostajnie po innym okręgu" (13).

"W bieżącym stuleciu [XX] dowiedzieliśmy się o Kosmosie więcej niż w ciągu wszystkich poprzednich stuleci" (32).

"Wszechświat rozciąga się aż do nieskończoności i tak daleko, jak tylko możemy sięgnąć, jego struktura okazuje się być uporządkowana" (43).

"Przypuszcza się, że nasza Grupa Lokalna wraz z innymi gromadami galaktyk należy do supergromady, której środek znajduje się w gromadzie Virgo" (52).
"Najnowsze obserwacje pokazują, że gigantyczne supergromady galaktyk łączą się w struktury wyższego rzędu, grupując się na powierzchni[ach] jakby komórek czy też pęcherzyków 'piany mydlanej' w Kosmosie" (153).

"Obliczono, że w ciągu każdej sekundy 657 mln ton wodoru przekształcane jest w 653 mln ton helu. Różnica masy, 4 mln ton na sekundę, została [zostaje] po prostu zamieniona w energię" (63).

"Największym znanym meteorytem znalezionym na Ziemi jest ważący 60 ton meteoryt Hoba, leżący na terenie jednej z farm w Afryce Południowej (Namibia). Jest to meteoryt żelazny, zbudowany ze stopu niklowo-żelazowego" (95).

"Tylko niewielka część spośród 300 000 gwiazd, dla których znane są obecnie ruchy własne [początek lat 90' XX wieku], ma je większe niż 1'' (jedna sekunda łuku) na rok (obwód koła na sferze niebieskiej ma 1 296 000 sekund łuku!) (105).

"Opracowano już nawet systemy porozumiewania się, które z prostych znaków (kresek i kropek na podobieństwo kodu Morse'a) układają logiczne i matematyczne wypowiedzi. Należy do nich między innymi język "Lincos" (łac. Lingua cosmica = język kosmiczny) holenderskiego matematyka Hansa Freudenthala" (157).

PS. Najpierw zakazuje się mowy nienawiści, potem postawy niechęci, a nawet dystansu, a na końcu miłość powszechna jest obowiązkowa. I żyli długo i szczęśliwie.

Max Gerstenberger, dawny wydawca znanego kalendarza "Das himmelsjahr" (Rok niebieski), powiedział: 'Tego, kto się zajmuje gwiazdami, obserwuje je i uważnie śledzi, kto wnika w różnorodność zjawisk i pozwala od czasu do czasu tak po prostu na oddziaływanie na siebie piękna nocnego nieba, tego nie może ogarnąć ludzka pycha, ani przerost ambicji'. Z kolei Hans Joachim Störig...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wigilia nowego roku wg. tradycyjnego japońskiego kalendarza księżycowego!

"Pełny obrót sfery niebieskiej następuje w czasie równym obrotowi Ziemi wokół osi, to znaczy w czasie doby gwiazdowej, która jest około 4 minut krótsza od doby średniej używanej w życiu codziennym" (19).

"W przeciwieństwie do zjawisk astronomicznych ujętych przestrzennie w fizycznie określonym układzie odniesienia, zjawiskami widomymi nazywamy zjawiska obserwowane przez obserwatora znajdującego się w danym miejscu na Ziemi (lub innego ciała niebieskiego) i wykonującego zraz ze swoim miejscem obserwacji pewne (nie prostoliniowe na ogół) ruchy. Teoria sfery niebieskiej jest teorią zjawisk widomych" (19).

"Maksymalny czas trwania całkowitego zaćmienia [Księżyca] wynosi 1 godzinę i 40 minut" (52).

"Ponieważ [...] orbita Księżyca jest nachylona do płaszczyzny orbity Ziemi (mniej więcej o 5 stopni), więc w czasie obiegu Księżyc najczęściej przechodzi obok stożka cienia Ziemi i na odwrót - stożek cienia Księżyca na ogół mija z boku kulę ziemską" (57).

"Zagadnienie interpretacji widomych ruchów planet na sferze niebieskiej było od najdawniejszych czasów jednym z głównych problemów astronomicznych, a począwszy od wieku XVI stało się dziedziną ścierania się nie tylko poglądów astronomicznych, ale i światopoglądów filozoficznych" (59).

"Widzimy, że okres rośnie szybciej niż średnia odległość, a co za tym idzie - średnia prędkość liniowa planety w miarę wzrostu średniej odległości malenie. Najszybciej poruszają się planety bliskie Słońca" (63).

"Drugie Prawo Keplera [...] jest szczególnym przypadkiem znanego z mechaniki prawa zachowania momentu pędu. [...] wartość momentu pędu planety jest stała" (65).

"W Indiach np. uważano, że Ziemia wraz z ludzkością jest tylko pyłkiem w niezmierzonym dziele bogów; przyjmowano, że oprócz Ziemi istnieją niezliczone, podobne, zamieszkałe światy" (73).

Widma gwiazd - ss. 81, 89, 118.

"[...] prawo malenia natężenia światła proporcjonalnie do kwadratu odległości obowiązuje tylko w próżni. Przestrzeń międzygwiazdowa nie jest idealną próżnią [...]" (127).

Ruchy własne a prędkości radialne - s. 135.

"Galaktyk podobnie dużych jak nasza trafia się zaledwie jedna na wiele dziesiątek" (138).
"Wydaje się, że nasza Galaktyka leży na peryferiach jednej z większych gromad galaktyk rozciągających się na przestrzeni wielu setek trylionów kilometrów. Niektórzy nazywają ją Supergalaktyką" (141).

"[...] całkowita siła ciążenia, pochodząca z dowolnego kąta bryłowego i działająca na dane ciało niebieskie S jest nieskończenie wielka. [...] Ponadto nieskończenie wielkiemu przyciąganiu wywieranemu na dane ciało z jakiegoś kierunku przeciwstawiałoby się również nieskończenie wielkie przyciąganie wszechświata wywierane z kierunku przeciwnego. Wiemy z matematyki, że nieskończoność minus nieskończoność jest wyrazem nieoznaczonym. Rozumując w sposób ścisły, można wykazać, że przy tego rodzaju nieskończonym, wzajemnie przeciwdziałającym przyciąganiu ze wszystkich kierunków, ruch ciał powinien by się odbywać w sposób dowolny, to znaczy tak, jakby prawo ciążenia powszechnego w ogóle nie istniało. Ponieważ w rzeczywistości prawo ciążenia powszechnego rządzi ruchem ciał niebieskich [...] należy przyjąć, że któreś z założeń przeprowadzonego [...] rozumowania jest niesłuszne. Przytoczone rozumowanie nosi nazwę paradoksu grawitacyjnego [...] Paradoks zostanie [...] usunięty, jeśli założymy, że średnia gęstość materii we wszechświecie jest równa zeru. Wtedy sumowanie nawet do nieskończoności nie da w wyniku wartości nieskończonej" (144-145).

"Jest to hierarchiczny model budowy wszechświata. Daje się udowodnić ściśle, że w takim modelu, mimo że żadne miejsce we wszechświecie nie jest wyróżnione, średnia gęstość materii może się równać zero" (146).

"Jak już mówiliśmy, jeszcze kilkaset lat temu Ziemia uważana była za środek wszechświata. [Tym, którzy uważali się za rządców świata, w szczególności papieżowi rzymskiemu, dawało to niezmierzoną władzę nie tylko na Ziemi, lecz i we wszechświecie (słynne twierdzenie, że papież ma władzę nawet nad aniołami)]. Mikołaj Kopernik twierdził, że środkiem wszechświata jest Słońce. Wraz z poznaniem budowy Galaktyki ten środek przesunął się w świadomości uczonych do środka Galaktyki. Wraz z odkryciem innych galaktyk i ich gromad dowiedzieliśmy się, że mówienie o środku wszechświata w ogóle nie ma sensu. Zasada kosmologiczna wymaga dziś wprost, aby wszechświat nie miał środka, punktu wyróżnionego, aby oglądany z każdego punktu widzenia wyglądał tak samo" (76, 149).

"Wszechświat podlega jednolitym prawom przyrody dla całego swego obszaru - choćby był on nieskończenie wielki. Gdyby tak nie było, musielibyśmy stracić nadzieję na rozwiązanie problemów jego budowy, a nawet nie moglibyśmy ich w ogóle sensownie sformułować" (152).

Wigilia nowego roku wg. tradycyjnego japońskiego kalendarza księżycowego!

"Pełny obrót sfery niebieskiej następuje w czasie równym obrotowi Ziemi wokół osi, to znaczy w czasie doby gwiazdowej, która jest około 4 minut krótsza od doby średniej używanej w życiu codziennym" (19).

"W przeciwieństwie do zjawisk astronomicznych ujętych przestrzennie w fizycznie określonym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

### Wstęp

"[...] tych, którzy najbardziej może na szczęście zasługują, wszystko, co uszczęśliwia zwykłych śmiertelników, przyprawia o wymioty" (23).

"Bo czyż autorowi potrzeba do szczęścia, by jego książkę zrozumiał ktokolwiek, poza tym jednym albo tą jedną, dla którego bądź której ją pisał? Nawet więcej: czy to w ogóle konieczne, by pisał ją dla kogoś? Jeśli zaś chodzi o mnie, to mam tak mało sympatii dla współczesnych, że [...] najchętniej pisałbym wyłącznie dla siebie" (23).

### Poemat o haszyszu

"Pod wpływem haszyszu mózg i organizm nie zadziałają inaczej niż zwykle; to prawda, że ich reakcje nasilą się i wyostrzą, lecz pozostaną wierne swoim źródłom. Człowiek nie wymknie się fatalizmowi swojej fizycznej i duchowej osobowości: haszysz będzie powiększającym lustrem jego codziennych wrażeń i myśli, lustrem i niczym więcej" (35).

"Ten nowy stan to 'kief', jak mówią ludzie wschodu. To już nie wir i tumult, to bezwładny, cichy błogostan, majestatyczna rezygnacja. Od wieków nie jesteś już panem siebie, ale przestało cię to obchodzić. Cierpienie i poczucie czasu znikły, a jeśli czasem ośmielą się pokazać, to całkiem odmienione przez aktualny nastrój; wobec swej zwykłej postaci są teraz tym, czym poetycka melancholia wobec ostrego bólu" (51).

"Jednak dla ludzi wysublimowanych ważniejsza będzie, jak sądzę, wiedza o wpływie trucizny [haszyszu] na sferę duchową człowieka, a więc o spotęgowaniu, spaczeniu i przejaskrawieniu zwykłych uczuć i pojęć moralnych, ulegających w tej wyjątkowej atmosferze zjawisku swoistej refrakcji. W każdym, kto po długim poddaństwie u opium lub haszyszu, choć osłabiony tą niewolą, znalazł w sobie energię niezbędną, by się uwolnić, widzę zbiegłego więźnia. Budzi we mnie więcej podziwu niż ktoś, kto dotąd nie upadł, gdyż zawsze starannie omijał pokusy. Mówiąc o opiożercach, Anglicy często używają słów, które za przesadę wziąć mogą tylko niewinne istoty, co nigdy się tak ohydnie nisko nie stoczyły: enchained, fettered, enslaved! W rzeczy samej kajdany i to takie, przy których wszelkie inne - kajdany obowiązku czy nieślubnego stadła - to ledwie przewiązki z pajęczyn i koronek!" (52-53).

"Jeśli wola, weźcie te słowa za przesadną metaforę, wyznam jednak, że ekscytujące trucizny miałem zawsze nie tylko za jeden z najstraszniejszych i najpewniejszych środków, jakich używa Duch Ciemności, aby zwerbować i ujarzmić żałosną ludzkość, ale wręcz za jedno z jego najdoskonalszych wcieleń" (54). "Czyż nie miałem racji, twierdząc, że umysł prawdziwie filozoficzny dostrzega w haszyszu poręczne narzędzie szatana? Wyrzut sumienia, osobliwa przyprawa szczęścia, rozpływają się niebawem w błogiej kontemplacji tychże wyrzutów, w ich rozkosznej analizie; analizie tak wartkiej, że człowiek, diabeł z natury, by użyć języka swedenborgistów, nie pojmuje, jak bardzo jest mimowolna i jak szybko, z chwili na chwilę, zbliża się do diabelskiej doskonałości" (60).

"[...] wybrana dusza, odpowiednik tego, co wiek XVII zwał człowiekiem czułym, szkoła romantyczna człowiekiem niezrozumiałym, zacne zaś rodziny i masa mieszczańska piętnowały zawsze mianem oryginała. Temperament na pół nerwowy, na pół żółciowy wydaje się najprzychylniejszy ewolucjom haszyszowego upojenia; dołóżmy umysł wyszkolony, wyćwiczony w badaniach kształtów i kolorów; serce wrażliwe, znękane nieszczęściem, lecz jeszcze gotowe odżyć; pozwolimy sobie nawet na domysł o jakich dawnych błędach oraz ich typowych u istot pobudliwych skutkach: wyrzutach sumienia lub przynajmniej żalu za zmarnowanym i sprofanowanym czasem [jeszcze przez Proustem]. Upodobanie do metafizyki i znajomość rozmaitych hipotez filozoficznych tyczących przeznaczenia człowieka nie będą na pewno zbędnym dodatkiem - nie będzie nim także umiłowanie cnoty, cnoty abstrakcyjnej, stoickiej, bądź mistycznej [...]. Jeśli dorzucę wielkie wysubtelnienie zmysłów, które uważam jednak za cechę nadprogramową, otrzymam, jak sądzę, ogólna charakterystykę nowoczesnego człowieka czułego, czegoś, co można by nazwać pospolitą formą oryginalności" (55).

"Łatwo dostrzec podobieństwo satanicznych kreacji poetów do ludzi oddanych środkom pobudzającym. Człowiek chciał zostać bowiem i niebawem, mocą niepojętych praw moralnych, stoczył się niżej swego naturalnego miejsca. [...] Mimo nieocenionych usług, jakie oddały eter i chloroform, uważam, że z punktu widzenia filozofii spirytualistycznej wszystkie nowoczesne wynalazki zmierzające do zmierzające do zmniejszenia zarówno wolności, jak i niezbędnego cierpienia jednako zasługują na potępienie. [...] Po wszystkich tych rozważaniach zbędne byłoby podkreślanie niemoralnego charakteru haszyszu. Jeśli porównamy go z powolnym samobójstwem [Jaszczur Balzaca], z ostrzem, co wciąż ocieka krwią i wciąż gotowe jest ranić, żaden rozsądny umysł nie zaprotestuje. Jeśli skojarzę go z magią, z czarnoksięstwem, co zniewalając materię swymi arkanami [...] próbują dać ludziom władzę zakazaną, a raczej dostępną tylko jej godnym, żadna filozoficzna dusza nie przygani takiemu porównaniu" (64-65).

"Kto użyje trucizny, aby myśleć, zatraci niebawem zdolność myślenia bez trucizny. Czyż można w ogóle pojąć okropność losu człowieka, którego sparaliżowana wyobraźnia nie potrafi funkcjonować bez pomocy haszyszu bądź opium?" (67).

### Wino i haszysz jako środki potęgujące osobowość

"Pewien bardzo sławny człowiek, a przy tym wielki dureń - co jak się zdaje, często idzie w parze i czego przykłady pewno jeszcze nieraz będę miał bolesną przyjemność demonstrować [...]" (155).

"Myślę sobie, że gdyby Jezus Chrystus stanął dziś przed sądem, z pewnością jakiś prokurator uznałby recydywę za okoliczność obciążającą. Wino jest niepoprawnym recydywistą. Dzień w dzień obdarza nas łaskami" (158-159).

"Wydaje mi się, że gdyby ludzkość zarzuciła produkcję wina, w mózgach i ciałach naszej planety powstałaby próżnia, pustka, ułomność potworniejsza niż wszystkie przypisywane winu ekscesy i zdrożności. Czyż nie ma podstaw by sądzić, że ludzie, co nigdy nie piją wina, prostacy i pedanci, to głupcy lub hipokryci? Głupcy - ludzie nie znający ani człowieka, ani natury, artyści odrzucający tradycyjne recepty sztuki, majstrzy urągający prawom mechaniki; hipokryci - wstydliwi opilcy, samochwalcy trzeźwości, co popijają ukradkiem i tają jakiś sekretny grzech. Człowiek, który pija jedynie wodę, skrywa coś przed światem" (160).

"Wino pobudza wolę, haszysz ją unicestwia. Wino jest fizyczną podporą, haszysz samobójczym narzędziem. Wino czyni dobrym i towarzyskim, haszysz izoluje. [...] Wino jest pożyteczne, przynosi owocne skutki. Haszysz jest groźny i niebezpieczny" (174-175).

### Wstęp

"[...] tych, którzy najbardziej może na szczęście zasługują, wszystko, co uszczęśliwia zwykłych śmiertelników, przyprawia o wymioty" (23).

"Bo czyż autorowi potrzeba do szczęścia, by jego książkę zrozumiał ktokolwiek, poza tym jednym albo tą jedną, dla którego bądź której ją pisał? Nawet więcej: czy to w ogóle konieczne, by pisał ją dla kogoś? Jeśli zaś chodzi o...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Człowiek poznaje wszechświat Zdeněk Horský, Miroslav Plavec
Ocena 0,0
Człowiek pozna... Zdeněk Horský, Miro...

Na półkach: ,

Już słowo 'model' oznacza, że próbujemy przez pewne uproszczenie osiągnąć jak największą zgodność z rzeczywistością. [...] Nie twierdzi [się np.] że za pomocą [...] równań albo tabel opisuje [się] rzeczywistą atmosferę gwiazdy, lecz [astronom] mówi, że skonstruował model, ponieważ dobrze wie, że nie może w pełni oddać całej bogatej rzeczywistości. W naszym przypadku trzeba zwrócić uwagę na fakt, że [...] model kosmologiczny nie opisuje Wszechświata, a tylko metagalaktykę; nie możemy więc rozszerzać stosowalności takiego modelu na cały Wszechświat. [...] Zagadnienie wieku i skończoności wszechświata pozostaje przede wszystkim zagadnieniem filozoficznym, możemy tylko stwierdzić, że obserwacje w niczym nie przeczą materialistycznemu wyobrażeniu o wszechświecie nieskończonym w przestrzeni i w czasie (481-483).
"Właśnie astronomia stawia przed nami szerokie zagadnienia filozoficzne dotyczące budowy i rozwoju Wszechświata (513).

###

"W społeczeństwie klasowym - klasy społeczne pojawiły się w ustroju niewolniczym, który zastąpił dawną wspólnotę pierwotną - kapłani należeli do klasy panującej. Nie brali udziału w produkcji i jednym z uch nielicznych obowiązków - a raczej przywilejem - było obserwowanie gwiazd. [...] Posiadali w ten sposób siłę dająca im przewagę nad pozostałą częścią społeczeństwa i czyniącą z nich wydzieloną sektę oświeconych. Tak więc wiadomości astronomiczne nabrały nowego znaczenia: stały się bronią klasy panującej w walce z klasami wyzyskiwanymi" (20).
"Klasą panującą jest tu nieliczna warstwa kapłanów i wolnych obywateli z władcą na czele. Produkcją zajmują się niewolnicy. Społeczeństwo takie potrzebuje dobrej i rozwiniętej administracji organizującej pracę niewolników, potrzebuje matematyki. Był to warunek sprzyjający rozwojowi astronomii. Nauka ta znajdowała się w rękach wolnych kapłanów, którzy mogli się jej w pełni poświęcić" (24-25).

"Ekliptyka leży ukośnie w obszarze ograniczonym zwrotnikami i przecina równik w dwóch punktach, przez które Słońce przechodzi w okresie wiosennego i jesiennego zrównania dnia z nocą" (24).

"Egipcjanie wykorzystywali do obserwacji ruchu Słońca tzw. heliakalne wschody gwiazd, przede wszystkim jasnej gwiazdy Syriusza [Sothis]. Na skutek wędrówki Słońca wśród gwiazd Syriusz dostaje się w zasięg blasku Słońca i pewnego dnia można go zaobserwować rano, na krótko przed wschodem Słońca. Heliakalny wschód Syriusza wyprzedza o jeden dzień początek przyboru wód Nilu, najważniejsze wydarzenie roku egipskiego. Obserwacja heliakalnego wschodu Syriusza doprowadziła do powstania już w 3 tysiącleciu p.n.e. kalendarza liczącego 365 dni" (26).

"Już najstarsze (to znaczy co najmniej z połowy II tysiąclecia p.n.e.) źródła podają, że w Chinach istnieje kalendarz, dzielący rok na 365,25 dnia. Jest to w czasach starożytnych najbardziej precyzyjne określenie długości roku zwrotnikowego, równej według dzisiejszych obliczeń 365,2422 dnia, Chińczycy osiągnęli [więc] dokładność kalendarza juliańskiego, którego używano w Europie aż do końca XXVI stulecia" (28).

Ruch Słońca i księżyca dale podstawowe dane do prowadzenia kalendarza.

"Miesiącem synodycznym nazywamy w astronomii okres czasu, po jakim Księżyc znajduje się ponownie w określonym położeniu w stosunku do Słońca, inaczej jest to okres dzielący dwie kolejne pełnie lub dwa kolejne nowie. Od miesiąca synodycznego należy odróżnić miesiąc syderyczny, tzn. okres, po upływie którego księżyc zajmuje to samo położenie w stosunku do gwiazd. Ponieważ Słońce przesuwa się wśród gwiazd w tym samym kierunku co i Księżyc, który musi je wobec tego doganiać, miesiąc synodyczny jest dłuższy od miesiąca syderycznego" (32).

"[...] nawet Demokryt [...] wyobraża sobie Ziemię jako walec, a raczej misę. [...] że podobnych światów jest we wszechświecie nieskończona ilość, że ciągle powstają nowe, a stare zamierają i rozpadają się. Pogląd ten poparł uczeń Demokryta Metrodor z Chios. Twierdził on, że gdyby w nieskończonej przestrzeni istniał tylko jeden świat, byłoby to tak samo dziwne, jak gdyby na dużym polu wyrósł tylko jeden kłos" (39).

"Pod względem filozoficznym pitagoreizm był kierunkiem idealistycznym; jednym z jego podstawowych błędów było oderwanie ilości oraz stosunków geometrycznych od realnego świata materii i uznanie ich za zasadę bytu. Jest to podejście do badań przyrody typowe dla ludzi należących do innej warstwy społecznej niż przedstawiciele pierwszych greckich szkół filozoficznych. Jest to stanowisko charakterystyczne dla tych, którzy nie mają bezpośredniej styczności z produkcją i materią. Z materią mają do czynienia niewolnic; pitagorejczyków interesuje tylko jej kształt geometryczny oraz stosunki ilościowe. Ich praca jest tylko teoretyczna, nie brudząca rąk" (41-42). Według Platona "przyroda poznawana przez zmysły jest jedynie zniekształconym i niepełnym odbiciem świata idealnego. To podstawowe założenie znajduje również swoje odbicie w mniemaniu, że obserwowany ruch planet jest tylko niedoskonałym odbiciem prostego i regularnego ruchu rzeczywistego" (46).

"Pogląd, że Ziemia może obracać się dookoła własnej osi pod wpływem pitagorejczyków przejął nawet Platon, o czym świadczą niektóre wzmianki w jego dziełach i co wyraźnie potwierdza Arystoteles" (43).

"Istnienie ognia centralnego pitagorejczycy wywnioskowali prawdopodobnie z faktu, że w miarę przesuwania się na południe temperatura na powierzchni Ziemi wzrasta" (44).

"Do zbudowania całego systemu Eudoksos potrzebował 27 sfer. [...] Arystoteles posługiwał się już 59 sferami" (47).

"Błędy w liczbach są nieistotne, jeśli uprzytomnimy sobie, że Arystarch pierwszy wykazał, że Słońce jest znacznie większe niż Ziemia, podczas gdy 100 lub 200 lat przed nim wysnuwano przypuszczenie, że Słońce jest wielkim rozżarzonym kamieniem albo że jest ono tak wielkie jak półwysep Peloponez" (60).
"Szukając powodów, którymi kierował się Arystarch, rozwiązując problem, czy Słońce krąży wokół Ziemi [...] nie możemy nie brać pod uwagę jego pomiarów wielkości Ziemi i Słońca. Stwierdziwszy, że średnica Słońca jest 7 razy większa niż średnica Ziemi (dziś wiemy, że jest większa 100 razy), Arystarch musiał dojść do kolejnego logicznego wniosku, że małe ciało krąży dookoła większego" (66).

"Twierdzenie to oparł Heraklides na obserwacji, że obie planety nigdy nie oddalają się od Słońca bardziej, niż o pewien stały kąt w obie strony. [...] Merkury jest widoczny co najwyżej godzinę przed Wschodem lub godzinę po zachodzie Słońca, Wenus zaś - co najwyżej cztery godziny i kwadrans przed wschodem lub po zachodzie Słońca. [...] Heraklides z Pontu jest pierwszym twórcą teorii heliocentrycznej, chociaż stosuje ją do ruchu tylko dwóch planet" (64-65).

"Błędność teorii sfer homocentrycznych została ostatecznie wykazana, gdy Archimedes, a po nim jeszcze dokładniej Hipparch, zmierzyli, że pozorne średnice księżyca i Słońca nie są stałe lecz zmienne. [...] odległość Słońca i księżyca od Ziemi jest zmienna [...]" (69).

Hipparch. "Hipparch stworzył właściwie dwie równowartościowe teorie ruchu Słońca. W jednej posłużył się epicyklem poruszającym się w przeciwnym kierunku niż deferens, jednak o takim samym okresie obiegu, w drugim umieścił Ziemię ekscentrycznie wewnątrz kołowej drogi Słońca, przy czym odległość Ziemi od środka koła Słońca była równa promieniowi epicykla w pierwszym przypadku. [...] Ponownie zbadał szczegółowo fakt, który stwierdził już astronom Meton pod koniec V stulecia p.n.e., że między przesileniami dnia z nocą oraz równonocami nie upływa jednakowy okres czasu. Zaobserwował on, że od równonoc wiosennej do letniego przesilenia dnia z nocą upływa 94,5 dnia, a od przesilenia letniego do równonocy jesiennej 92,5 dnia. Jeżeli długość całego roku odpowiada 360stopni koła, to długość wiosny, 94,5 dnia, odpowiada 93 stopni i 9' (minut), a długości lata, 92,5 dnia, odpowiada 91 stopni i 11' (minut). Stąd można było wywnioskować, gdzie poza środkiem drogi Słońca należy umieścić Ziemię, żeby jednostajny ruch Słońca sprawiał sprażenie niejednostajnego ruchu po ekliptyce. Hipparch doszedł do wniosku, że Ziemia leży o 1/24 promienia drogi Słońca poza jej środkiem i że apogeum Słońca leży w odległości 5,5 stopnia w gwiazdozbiorze Bliźniąt. Ptolemeusz przejął ten wynik bez zmian i tak pozostało aż do czasów Kopernika" (78-79).

Hipparch, precesja. "[...] różnicę tę określił na 14 minut 48 sekund, dziś wiemy, że wynosi ona 20 minut i 24 sekundy [...] wywnioskował więc, że punkt równonocy przesuwa się równomiernie po ekliptyce w przeciwnym kierunku niż Słońce, a więc w ten sposób w ciągu jednego roku zakreśli 36 sekund łuku, to znaczy w ciągu 36 000 lat obiegnie całe koło ekliptyki. Poprawna wartość tego okresu jest równa 26 000 lat" (79).

"Nowa gwiazd, która pojawiła się w gwiazdozbiorze Skorpiona w 134 roku p.n.e. [...] nasunęła mu prawdopodobnie myśl opisania znanych gwiazd stałych oraz pomierzenia ich położeń. Opracował więc bardzo dokładny katalog gwiazd stałych, zawierający ponad 800 obiektów. Ptolemeusz [...] powiększył tę liczbę o dalszych 200 gwiazd" (80).

"Dziś trudno dojść, co zawdzięcza on [Ptolemeusz] swoim poprzednikom, a co jest wynikiem jego własnych badań" (82). "Nie zachowało się [...] dzieło Hipparcha. Nie wiemy wobec tego, czy Ptolemeusz w Almageście tylko systematyzuje wyniki jego obserwacji, czy też opiera się tylko na wynikach własnych" (90).

Stosując ekwant "Ptolemeusz uzyskał duże podobieństwo ruchu wypadkowego do ruchu po ekliptyce keplerowskiej, nie mając zresztą o niej najmniejszego pojęcia. Jego sposób opisu ruchu udowodnił, że żądanie tylko jednostajnego ruchu kołowego jest zbyteczne i tym samym obalił tezę Platona o regularnym ruchu planet, jeżeli przez regularność rozumieć złożenie jednostajnych ruchów kołowych" (82). "Nie chodziło mu tylko o wyliczenie ruchów poszczególnych planet, ale o stworzenie obrazu całego wszechświata i geometryczne opracowanie schematu całego Układu Planetarnego" (84).

Zasada, że im dalsza orbita, tym dłużej trwa obieg, pochodzi od Pitagorejczyków.

U Ptolemeusza "rok, okres obiegu Słońca wokół Ziemi [wedle teorii geocentrycznej] wyraźnie występowała w obiegach wszystkich planet z wyjątkiem księżyca [albo jako okres obiegu po deferencie albo jako okres obiegu po epicyklu]. [...] Ptolemeusz wyraźnie podkreślał, że aby przejść do wyjaśnienia ruchów planet, musiał rozpocząć 'Almagest' od wyłożenia ruchów Słońca. Wyjątkowa rola Słońca w Układzie Planetarnym była wyraźnie widoczna. [...] Nic nie stało na przeszkodzie, aby Ptolemeusz - nie naruszając istoty systemu geocentrycznego - przyjął twierdzenie Heraklidesa, że Merkury i Wenus obiegają wokół Słońca. Sugerowała to również zasada, według której Ptolemeusz rozmieścił pozostałe planety. Jeżeli większe koło odpowiada większemu okresowi obiegu [zasada jeszcze pitagorejska] to równym okresom obiegu powinny odpowiadać jednakowe koła. Zgodnie z tym Merkury i Wenus powinny mieć deferes wspólny ze Słońcem, ponieważ ich obieg po deferensie trwa, tak samo jak obieg Słońca, prawie jeden rok, a ich epicykle powinny mieć środki w Słońcu ["'egipski' model Heraklidesa]. Z zasady tej płynie również dalszy wniosek: ponieważ okresy obiegu Saturna, Jowisza i Marsa trwają prawie rok (względem gwiazd stałych), ich epicykle powinny być jednakowe i równe drodze Słońca. Przyjęcie tych możliwości doprowadziłoby nie tylko do poznania bezwzględnych rozmiarów całego układu, ale również do teorii heliocentrycznej. Okazałoby się bowiem, że w takim układzie planety zmieniałyby odległości od Ziemi, pozostając jednak w stałej odległości od Słońca. [...] [W takim przypadku] obraz ten nie ulegnie zmianie, jeżeli Słońce będzie spoczywać, a obiegać go będzie Ziemia i planeta" (87-89).

Średniowiecze. "[...] obowiązujące w tym okresie były poglądy kosmologiczne Kosmy Indikopleusa zawarte w księdze 'Chrześcijańska topografia' pochodzącej z VI wieku. Rezultaty osiągnięte przez naukę starożytną zostały zupełnie przeinaczone. Kosma powraca do prymitywnych poglądów, że Ziemia jest płaskim szczytem wysokiej góry, wokół której obraca się całe niebo z planetami i gwiazdami" (94).

"Al-Fargani - zwany w europejskiej łacińskiej literaturze Alfraganiuszem - [...] wychodząc z poglądu, że każda planeta posiada sferę wystarczająco szeroką, by pomieścić wszystkie epicykle lub inne koła pomocnicze [...] doszedł do wniosku, że sfera księżyca odległa jest o 64 1/6 promieni ziemskich; Merkurego - 167 [promieni ziemskich]; Wenery 1120; Słońca 1220; Marsa 8867; Jowisza 14406; Saturna 20110 [promieni ziemskich] od środka wszechświata (to znaczy od Ziemi). [...] ukazuje od wszechświat znacznie większy niż przyjmowano powszechnie" (98-99).

"Przeświadczenie o ruchach Ziemi podzielał [...] Omar Chajjam pt. 'Czterowiersze' zaliczany jest do najlepszych dzieł literatury światowej" (100).

"Uczeni Aryabhatta i Warachamichara (VI w. n.e.) przezwyciężyli wyobrażenie o nieruchomości Ziemi, tłumacząc ruch gwiazd ruchem obrotowym Ziemi wokół własnej osi" (100-101). Również Kuzańczyk (120). Leonardo da Vinvi "był przekonany o istnieniu ruchu obrotowego Ziemi wokół własnej osi" (130).
"Skoro już przyjęto, że wszechświat jest nieskończony i wypełniony gwiazdami [...] obrót Ziemi był wnioskiem koniecznym, ponieważ nie można było przypuści, by nieskończony wszechświat [...] mógł obracać się wokół nieruchomej Ziemi bez zmian we wzajemnym położeniu gwiazd" (121). I odwrotnie.

Z kolei o obiegach Merkurego i Wenus wokół Słońca: Marcjan Capella z V wieku n.e. "Nieco wyraźniej ujmuje do zagadnienie Chalcidius w swoim komentarzu do dzieła Platona 'Timajos'" (107). Również Szkot Eriugena (108).

Dwaj uczeni włoscy: Girolamo Fracastoro i Giovanni Battista Amici próbowali wskrzesić system Eudoksosa.

"Krytykę szczegółów układu Ptolemeusza przeprowadzili przede wszystkim Peuerbach i Regiomontanus (XV wiek). Pogląd o nieruchomości Ziemi był krytykowany w szkole nominalistycznej na uniwersytecie w Paryżu, później w dziełach M. Kuzańczyka i Leaonarda da Vinci. Poglądy te zwiastują już nowy etap w rozwoju astronomii" (518-519).

"Żeby wyjaśnić nierówność interwałów między przesileniami a równonocami, Kopernik umieścił Słońce wewnątrz tego koła ekscentrycznie, w odległości od środka koła 1/31 jego promienia" (138). "Obcy był mu jeszcze pogląd, że zmiany w szerokości planet [w odróżnieniu od zmian w długości] można wytłumaczyć w prosty sposób, zakładając nachylenie ich kół w stosunku do ekliptyki" (140). "Wprawdzie Kopernik nie potrafił jeszcze dać odpowiedzi na pytanie, jakie są absolutne rozmiary dróg planet, jednak zmuszony został do ustalenia, w jakim wzajemnym stosunku pozostają promienie dróg planet" (141).

"Według Kopernika rozmiary sfery gwiazd stałych musiały być od rozmiarów przyjętych przez Ptolemeusza co najmniej tyle razy większe, ile razy większa jest średnica drogi ziemskiej do średnicy Ziemi" (143).

"Zwolennicy poglądów Arystotelesa potwierdzili, że w przypadku ruchu Ziemi chmury byłyby zganiane w kierunku zachodnim, tak samo zresztą jak i lecące ptaki. Pocisk wystrzelony w kierunku zachodnim doleciałby dalej niż w kierunku wschodnim; kamień puszczony swobodnie z wysokiej wieży nie opadałby pionowo, lecz odchylałby się nico na zachód itp. Według tych poglądów w wyniku ruchu Ziemi budowle rozpadłyby się natychmiast w ruiny, a oceany przelałyby się przez lądy, podobnie jak krople wody spływają z obracającego się szybko koła. Wspólną cechą wszystkich tych zarzutów jest fałszywe rozumienie prawa bezwładności" (170).

Galileusz "opierając się na wynikach swoich badań składani ruchów, sformułował zasadę niezależności ruchów i doszedł do wniosku, że jedno i to samo ciało może jednocześnie wykonywać kilka różnych ruchów bez naruszania przebiegu żadnego z nich. [...] Dopiero fizyka pogalileuszowa wyznaczyła właściwe granice jej stosowalności [tej zasady] i postawiła znak równania między stanem spoczynku i jednostajnym ruchem prostoliniowym. [...] Również niejasno została sformułowana [...] zasada bezwładności. [...] Jest charakterystyczne, że właśnie brakło u niego wzmianki o prostoliniowości ruchu. [...] Uczony obstaje przy bezwładnym ruchu kołowym, aby móc wyjaśnić, dlaczego chmury oraz cała atmosfera nie oddalają się [...] w kierunku zachodnim" (171-172).

Demokryt uważał, że "Droga Mleczna nie jest jakimś pasem pary, ale że tworzy ja ogromna liczba bardzo odległych gwiazd, które dla nieuzbrojonego oka zlewają się w jedno jasne pasmo" (175).

"Gdy w latach 1577 i 1580 pojawiły się jasne komety, zastosowano od razu sprawdzoną poprzednio metodę pomiaru ich paralaksy. Wśród uczonych, którzy się tym problemem zajęli, spotykamy tych samych, którzy zajęli się nową. Nie brakuje ani Tychona Brahe, ani Hajka. Wyniki pomiaru paralaksy były tym razem różne od wyników Rogiomontaniusa: posługując się dokładnymi przyrządami dla każdej z tych dwu komet paralaksy nie znaleziono. Znaczyło to, że również komety są bardziej oddalone od Ziemi niż księżyc" (182).
"W tym czasie nastąpiło również pierwsze odkrycie gwiazdy zmiennej: w sierpniu 1596 roku Fabricius obserwował w gwiazdozbiorze Wieloryba (Cetus) gwiazdę trzeciej wielkości, ale już dwa miesiące późnie nie udało mu się jej odnaleźć. Gdy w roku 1609 przypadkowo zwrócił ponownie uwagę na ten obszar nieba, odnalazł znowu gwiazdę, której na próżno szukał 1596. W ten sposób przypadkowo odkryto gwiazdę zmienną znaną dzisiaj powszechnie pod nazwą Mira (co znaczy 'dziwna') Ceti" (184).

"Cassini [...] w latach 1671-1682 odkrył cztery następne księżyce Saturna. W roku 1675, również jako pierwszy, dostrzegł Cassini w pierścieniu Saturna ciemną, wąską przerwę, zwaną od jego nazwiska 'przerwą Cassiniego'" (194).

Huygens "opracował sposób połączenia wahadła z mechanizmem zegarowym: powoli opuszczający się ciężar przekazywał wahadłu za pośrednictwem mechanizmu delikatne, ale regularne impulsy, tak iż zegar nie zatrzymywał się tak często, a z drugiej stronny mechanizm zegara służył jednocześnie za licznik wahnięć, wskazują bezpośrednio czas na tarczy" (201).

"W matematyce prędkość chwilową nazywamy pochodną drogi względem czasu. Odwrotnie, przez dodawanie małych odcinków otrzymujemy całą drogę,, przy wyborze nieskończenie (infinityzemalnie) małych odcinków, dodawanie przechodzi w tak zwane całkowanie" (214).

"Odosobnionym przypadkiem jest już astronom papieski Claviusz, zastanawiający się, czy świat został stworzony na jesieni, kiedy w raju dojrzewały jabłka" (226).
Był jednym z dwóch astronomów zaproszonych przez papieża Grzegorza XIII do grupy uczonych zajmujących się reformą kalendarza, gdzie odegrał bardzo ważną rolę.
mimo że nigdy nie uznał prawdziwości głoszonych przez niego teorii. Przedstawiał wiele obserwacji i wyliczeń, potwierdzających teorię geocentryczną. Bazował głównie na argumentach Arystotelesa, ale odwoływał się także do Biblii. Nie uważał jednak że teoria Kopernika jest zagrożeniem dla wiary chrześcijańskiej, jak robiło to wielu innych, ówczesnych uczonych.

"Huygens w swoim wydanym pośmiertnie dziele 'Cosmotheoros' (1698) podobnie jak Giordano Bruno sądził, że zamieszkałe są liczne światy, a gwiazdy są oddalonymi Słońcami. [...] Zakładając, że oba ciała wysyłają jednakową ilość światła, wywnioskował, że Syriusz położony jest 27 tysięcy razy dalej niż Słońce. [...] Huygens był więc pierwszym, kto choćby w przybliżeniu zdawał sobie sprawę z ogromu wszechświata" (228).

"Laplace poświęcił całe swoje życie wielkiemu celowi - rozstrzygnięciu, czy układ planetarny jest stabilny [...]" (251).
"Lagrange badał początkowo kąty nachylenia dróg planet i w roku 1774 wykazał, że perturbacje w kątach odchyleń są periodyczne, co oznacza, że orbity planet wahają się koło pewnej średniej wartości. Rok później Laplace wykazał to samo dla mimośrodu: orbity planet, czy księżyca, nie mogą nigdy różnić się zasadniczo od kształtów obserwowanych obecnie. Dla stabilności Układu Słonecznego, czy chodzi o zderzenia, czy o jego rozpad, najistotniejsze znaczenie ma zachowanie się wielkich półoś. W szeregu prac opublikowanych w roku 1784 obydwaj autorzy dowiedli, że wielkie półosie nie podlegają zmianom sekularnym, tzn. nie wzrastają, ani nie maleją w sposób stały, lecz co najwyżej wahają się wokół wartości średnich. W ten sposób wykazano, że Układ Słoneczny jest stabilny. (Ściślej mówiąc, wykazano, że stabilność jest wysoce prawdopodobna. Nie można było podać dokładnego rozwiązania, ponieważ trzeba było zaniedbać wyrazy wyższego rzędu w rozwinięciach, które zgodnie z ogólnymi założeniami uznano za nieistotne)" (253).

Ruch własny gwiazd. Halley "zwrócił uwagę na niewielką zmianę pozycji czterech jasnych gwiazd - Aldebarana, Syriusza, Arktura oraz Beltegeuze. Syriusz zmienił pozycję w widoczny sposób nawet od czasów Tychona Brahe. Zmiany tej nie można było wytłumaczyć ani błędami pomiarowymi ani zmianą pozycji ekliptyki", precesją. "Halley właściwie usunął pojęcie 'gwiazdy stałe' przypisując kosmosowi nie tylko przestrzeń, ale również ruchy" (254-255).
"Jeśli istniały co do tego jakieś wątpliwości [co do ruchu własnego gwiazd] to rozwiał je ostatecznie w roku 1756 Tobias Mayer, który opublikował listę 57 gwiazd ze stwierdzonym ruchem własnym" (295).
"Tobias Mayer doszedł do wniosku, że ruch Słońca musi odbić się w ruchach gwiazd, podobnie jak podczas jazdy przez las drzewa przed nami rozstępują się, zaś za nami las się zamyka" (304).
"W roku 1783 Herschel zbadał ruch własny siedmiu jasnych gwiazd i znalazł jakieś ślady systematycznego ruchu. Zauważył na przykład, że Arktur i Wega oddalają się od siebie, a Syriusz i Aldebaran zbliżają się ku sobie. Uznał więc, że Słońce porusza się w kierunku gwiazdozbioru Herkulesa. [...] Został on [wniosek Herschela, co do jakości] potwierdzony w roku 1837 przez Argelandera w oparciu o bogatszy materiał 39 gwiazd. W ten sposób okazało się ponownie, że Słońce nie różni się niczym od innych gwiazd. Jednocześnie pojawiły się pierwsze sugestie, że Droga Mleczna jest układem dynamicznym" (304-305).
"Okazało się zresztą, że ruch Słońca musimy określać w stosunku do pewnej grupy gwiazd, ponieważ w przestrzeni nie ma nieruchomych punktów odniesienia" (336-337).
"[...] fizyka teoretyczna [...] podobny problem napotkała w teorii kinetycznej gazów, w której również trzeba było odstąpić od pierwotnego założenia, że wszystkie cząsteczki poruszają się danej temperaturze z jednakowa szybkością. Lord Kelvin jako pierwszy wskazał na to, że gwiazdy w układzie gwiazdowym można uważać - pod względem rozkładu prędkości - za cząsteczki gazu. W ten sposób powstała statystyka gwiazdowa, nowa dziedzina astronomii, którą stworzyli około roku 1898 niezależnie od siebie dwaj astronomowie: Jacobus C. Kapteyn w Holandii i Hugo v. Seeliger w Niemczech" (469).
"[...] Kapteyn odkrył zjawisko ogólniejsze: w 1904 roku stwierdził on, że wszystkie gwiazdy są unoszone przez jeden z dwóch ogromnych prądów, płynących do przeciwległych końców przestrzeni, wzajemnie się przecinających i ujawniających się w postaci systematycznej składowej w ruchach własnych swoich członków; przy tym każda gwiazda posiada również swój własny ruch przypadkowy. W roku 1907 Karl Schwarzschild korzystając z lepszych metod statystycznych poprawił to stwierdzenie w ten sposób, że istnieje tylko jeden kierunek, w którym większość gwiazd porusza się z większą szybkością średnią niż w kierunkach prostopadłych (elipsoidalny rozkład prędkości). [...] od tego odkrycia prowadzi prosta droga do odkrycia rotacji Galaktyki. Można więc powiedzieć, że na początku naszego wieku było jasne, że Galaktyka nie jest tylko przypadkowym skupieniem gwiazd, przeciwnie, jest ona tworem dynamicznym. Powstaje wiec nowa dziedzina astronomii gwiazdowej - dynamika układów gwiazdowych" (470).

Aberracja roczna. "Już w grudniu [1725] Bradley zaobserwował zmianę położenia gwiazdy, nie była to jednak zmiana w tym kierunku, co spodziewane przesuniecie paralaktyczne. Ku zdziwieniu obu obserwatorów, na początku marca gwiazda przeszła o 20'' [sekund] dalej na południe od zenitu niż w chwili rozpoczęcia obserwacji. Następnie znów zaczęła wracać, na początku czerwca znajdowała się w tym samym miejscu co w grudniu, na początku września była prawie o 20'' bardziej na północ, aż wreszcie w grudniu 1726 roku powróciła do położenia początkowego. Gwiazda w ciągu roku opisała na niebie w przybliżeniu koło o średnicy 39'', ale [co istotne] posuwała się zupełnie inaczej niż odpowiadałoby to przesunięciu paralaktycznemu. Bradley obserwował potem kilka gwiazd w różnych miejscach sfery niebieskiej i stwierdził, że wszystkie posuwają się w tym samym kierunku, zakreślając elipsy o takiej samej półosi wielkiej, przy równoczesnym zmniejszeniu się małej półosi od 39'' do zera zależnie od tego, czy gwiazda leżała w biegunie ekliptyki, czy w ekliptyce. Przesuwanie się gwiazd było zależne od ruchów Ziemi, lecz nie zależało od odległości gwiazdy!" (257). Bradley odkrył też nutację.

"[...] kąt, pod którym widać promień Ziemi z średniej odległości księżyca (tzw. dzienna paralaksa horyzontalna księżyca) [...]" (264). "Wielkość kątowa półosi wielkiej [ruchu paralaktycznego gwiazd po elipsie] jest jednocześnie kątem, pod którym widać z gwiazdy promień drogi Ziemi [dookoła Słońca] i nosi nazwę paralaksy rocznej" (318). ODKRYCIE PIERWSZYCH PARALAKS ROCZNYCH. "W grudniu 1838 roku ogłosił wynik: paralaksa gwiazdy [podwójnej 61 Łabędzia w stosunku do otaczających ją gwiazd] była równa 0'',314, czyli gwiazda znajdowała się w odległości 600 tysięcy razy większej niż Słońce. A była to przecież jedna z najjaśniejszych gwiazd! [...] Bessel za pomocą ulepszonego przyrządu dokonał w 1840 roku kolejnego pomiaru, otrzymując wynik zgodny z poprzednim, 0'', 348. Potwierdziło to sukces Bessela [...] pierwsza paralaksa została znaleziona" (318-319). Friedrich Struve "pod wpływem panującego wówczas poglądu, że najbliższe gwiazdy są z reguły najjaśniejsze, wybrał przypadkiem gwiazdę dość odległą, dlatego też ocena paralaksy Wegi 0'', 261 różni się dość istotnie od dziś przyjmowanej wartości 0'', 124. Thomas Henderson [...] badając alfa Centaura, odkrył jej dość duży ruch własny (3,''6 w ciągu roku) i zdał sobie równocześnie sprawę, że spełnione są tu dwa kryteria jasności gwiazdy; jest ona jasna, pierwszej wielkości, i posiada duży ruch własny. Dlatego rozpoczął poszukiwania jej paralaksy i w roku 1839 stwierdził, że paralaksa alfa Centaura wynosi niemal 1''. Pomiary Hendersona nie dorównywały dokładnością pomiarom Bessela czy Struvego, miał jednak szczęście, że badał gwiazdę znajdującą się rzeczywiście blisko; była ona drugą najbliższą gwiazdą. Jej paralaksa wynosi 0'',754, jest więc oddalona od nas 270 tysięcy razy dalej niż Słońce" (320-321).

Uran. "Wreszcie [...] Laplace pokazał, że droga tego ciała jest elipsą i że krąży ono w odległości prawie 20 jednostek astronomicznych od Słońca" (267). "[...] Uran był obserwowany i mierzony przez wielu astronomów już dawniej - pierwszym z nich był Flamsteed w roku 1960 - chociaż żaden z nich nie zdawał sobie sprawy, że obserwuje planetę" (270).

"[...] kosmogonia zawsze była i jest po dziś dzień polem walki między materializmem a idealizmem" (278).

"[...] Immanuel Kant stworzył jedną z najwybitniejszych w historii hipotez kosmogonicznych. Jeżeli po Kancie zabierają głos w kosmogonii raczej astronomowie, to wszyscy swymi rozważaniami płacą daninę nie tylko astronomii, lecz w znacznej mierze i filozofii" (279).
Kant i Swedenborg, ss. 284-285, 295-296.
Kant "wierzył w słuszność prawa, że ekscentryczność dróg planet zwiększa się wraz ze wzrostem odległości od Słońca; Merkurego i Wenus, które mają wielką ekscentryczność, uważał za wyjątki. Doszedł do wniosku, że za drogą Saturna muszą istnieć planety o drogach jeszcze bardziej ekscentrycznych i że kiedyś zostanie odkryte ciało, o którym nie będzie można stanowczo powiedzieć, czy jest to planeta, czy kometa. [...] Dalszy rozwój astronomii potwierdził częściowo te wniosku, chociaż założenia, z których Kant je otrzymał nie były słuszne" (286).
"Swedenborg "stwierdził, że widzialne gwiazdy tworzą system dynamiczny i że takich systemów jest we wszechświecie wiele" (295).
"Według poglądów Kant prawo grawitacji Newtona jest spełnione w całym wszechświecie i właśnie grawitacja utrzymuje gwiazdy w poszczególnych systemach. Według Kanta w środku Drogi Mlecznej musi istnieć ciało o wyjątkowo dużej masie: uważał on, że mógłby nim być Syriusz. Natrafił tu jednak na przeszkodę, ponieważ Syriusz nie znajduje się w zasadniczej płaszczyźnie Drogi Mlecznej. Aby to wyjaśnić wprowadził do tego niesłusznego poglądu słuszne twierdzenie, że system słoneczny sam leży poza płaszczyzną symetrii naszego systemu gwiezdnego" (296).

"Pogląd o strukturalnej nieskończoności wszechświata rozwinął Johann Heinrich Lambert [...]. W roku 1761 wydał on dzieło 'Kosmologische Briefe', w którym twierdzi, że Wszechświat jest nieskończonym ciągiem geometrycznym układów kosmicznych" (296).

"Jak się dowiadujemy z zachowanej korespondencji, [Newton] widział w uporządkowaniu [planet] wpływ wyższej woli boskiej, która to przy tworzeniu świata nadała Układowi Słonecznemu taką harmonijną postać" (283). "Newton i jego następcy utrzymywali, że od czasu do czasu konieczny jest wgląd Boga w Układ Słoneczny, żeby się jego skomplikowana maszyneria nie popsuła" (290).

Gwiazdy podwójne / zmienne zaćmieniowe
"Ważne było przede wszystkim odkrycie [przez Herschela] gwiazd zmiennych zaćmieniowych (które udowodniły uniwersalność prawa grawitacji [zasad mechaniki]) i nieznanych dotąd mgławic i gromad gwiazd. [...]
"Z dokładnych obserwacji Bradleya i Pounda z lat 1718-1759 wynikało, że składniki gwiazdy podwójnej, Kastora, znajdującej się w gwiazdozbiorze Bliźniąt, zmieniły przez ten czas położenie tak, że linia łącząca je obróciła się o 30 stopni. W roku 1776 Christian Mayer [...] oznajmił, że u wielu jasnych gwiazd zaobserwował 'trabanty', tzn. słabszych przewodników, i twierdził, że są to pary związane ze sobą fizycznie. [...] [...] angielski ksiądz John Michell dowiódł, że dających się obserwować gwiazd podwójnych jest zbyt dużo, aby można tłumaczyć fakt ich istnienia przypadkowym znalezienia się obok siebie na sferze niebieskiej dwu gwiazd w rzeczywistości od siebie odległych w przestrzeni. Trzeba było dopiero systematycznej pracy Herschela [twórcy astronomii gwiazd] [...]" (297-298).
"John Goodrice zwrócił w roku 1782 uwagę na zmienną jasność Algola i w odróżnieniu od swych poprzedników z XVII wieku, rozpoczął jego systematyczną obserwację. W ciągu jednego sezonu [obserwacyjnego] stwierdził systematyczność tych zmian, gwiazda przez większość czasu zachowywała stałą jasność, ale zawsze po upływie 2 dni i 21 godzin zaczynała słabnąć, po 5 godzinach była najsłabsza, potem następował symetryczny wzrost jasności. Młody Goodricke" co do zasady słusznie przypuszczał, że powoduje to inne ciało, które obiega wokół niego (300-301).
William Herschel szukał na niebie gwiazd podwójnych, żeby zmierzyć paralaksę gwiazdy bliższej, bo sądził - zakładając, że wszystkie gwiazdy są jednakowo jasne - że pozornie jaśniejsza gwiazda musi być bliższa. Herschel znalazł setki gwiazd położonych obok siebie na sferze niebieskiej w odległościach zaledwie sekund łuku, ale znów nie wiedział, co odkrył, tak jak w przypadku Urana, bo błędnie zakładał, że wszystkie gwiazdy są w przybliżeniu de facto tak samo jasne, zaobserwowane miały zaś najczęściej różne jasności - co przy jego założeniu musiało oznaczać, że znajdują się w różnej odległości. Trwające pomiary wykazywały jednak, że wzajemne przesunięcia gwiazd są inne niż oczekiwane przesunięcie jaśniejszej gwiazdy względem ciemniejszej (to właśnie mniejsza gwiazda ciemniejsza poruszała się bardziej widocznie wokół środka ciężkości). W roku 1802 Herschel nie miał już wątpliwości: przeważająca większość gwiazd podwójnych, które odkrył, były to rzeczywiste układy dwu ciał. U 50 z nich stwierdził dającą się stwierdzić zmianę położenia w okresie nie dłuższym niż 30 lat i było oczywiste, że u wielu innych gwiazd podwójnych zmiany były małe, ponieważ czas obiegu jednej gwiazdy w stosunku do drugiej był bardzo długi i wynosił nieraz setki i tysiące lat. Nie ulegało wątpliwości, że siłą która łączy te gwiazdy, jest grawitacja. Herschel wyraził się, że gwiazdy podwójne "są trwale związane mocnymi pętami wzajemnego przyciągania ku sobie". Formalny dowód podał dopiero w roku 1827 francuz F. Savary, wyliczając z prawa grawitacji drogę [gwiazdy] Wielkiego Wozu" (297-301).
"William Herschel odkrył i skatalogował 806 gwiazd podwójnych i 2500 mgławic. [...] [John Herschel] wraz z Jamesem Southem badał systematycznie gwiazdy podwójne. Do roku 1833 odkryli ich 3347" (306-307).

Herschel - teoria galaktyki i wszechświata.
Herschel założył nieprawidłowo, że wszystkie gwiazdy, które znajdują się w danym kierunku, są w zasięgu jego lunety. Przede wszystkim jednak przyjął 2 błędne założenia: że wszystkie gwiazdy są w przybliżeniu tak samo jasne oraz że gwiazdy są równomiernie rozmieszczone w przestrzeni. Herschel wnioskował, że "gwiazdy wokół nas tworzą układ silnie spłaszczony, który w płaszczyźnie Drogi Mlecznej ma średnicę 950 "syriuszometrów", a w prostopadłej do tego kierunku tylko 150 "syriuszometrów" (302-303).

SPEKTROSKOPIA. "W połowie XVIII wieku młody szkot t. Melvill eksperymentował, rozszczepiając światło lampy spirytusowej. Kolejno sypał do płomienia sól, salmiak, potas, saletrę itp. i za każdym razem zauważał, że płomień staje się intensywnie żółty. W roku 1802 W. H. Wollaston udoskonali metodę rozszczepiania światła, przepuszczając promień światła nie jak Newton przez dziurkę, lecz przez szczelinę szerokości 0,1mm. [...] Józef Fraunhofer [...] zestawił pierwszy atlas widna słonecznego, umieszczając w nim 324 linie. Linie podstawowe zmierzył, używając teodolitu i oznaczył je kolejnymi, dużymi literami alfabetu" (330-331). "Dalszy postęp należy zawdzięczać pracom Gustava Roberta Kirchhoffa i jego współpracownika Roberta Bunsena. [...] W roku 1859 przeprowadzili próbę, która miała stwierdzić, czy ciemna podwójna linia D widma słonecznego odpowiada rzeczywiście swym położeniem żółtemu dubletowi, który wykazuje każdy płomień w obecności pary sodu. Przepuścili więc promienie słoneczne przez palnik Bunsena, do którego nasypali soli kuchennej, następnie przez szczelinę i przez pryzmat i obserwowali powstałe widmo. [...] [Doszedł do wniosku, że] każdy pierwiastek pochłania światło takich długości fal, jakie sam wysyła. Wynikało z tego, że słoneczna atmosfera zawiera sód. [...] każdy pierwiastek posiada charakterystyczne dla siebie widmo [...]. [...] W ten sposób Kirchhoff odkrył obecność na Słońcu żelaza, magnezu, wapnia, chromu i innych pierwiastków" (331-332). "Pierwsi spektroskopiści byli przede wszystkim eksperymentatorami i obserwatorami. Z interpretacją wyników było gorzej. Kirchhoff stwierdził doświadczalnie, że każdy gaz wysyła charakterystyczne dla siebie widno - jednak nie wiedział dlaczego. Poważnym problemem była temperatura gwiazd. Aczkolwiek obserwatorzy rozwiązanie tego problemu mieli pod ręką - było nim widmo ciągłe - musieli czekać do czasu rozwoju termodynamiki oraz teorii promieniowania" (414-415). "[...] linie widmowe określają skład chemiczny źródła albo ośrodka przez które to światło przeszło (Kirchhoff i Bunsen w 1859 roku). W ten sposób powstała analiza widmowa, dająca możliwość badania składu chemicznego materii poprzez analizę światła, a przez to i badań składu chemicznego odległych obiektów kosmicznych. Okryto, w jaki sposób na podstawie widma można określać składową radialną ruchu gwiazd (Doppler, Fizeau).
Angelo Secchi "w roku 1868 opublikował katalog 400 widm gwiezdnych. Podczas obserwacji zauważył, że wszystkie widma można podzielić na cztery kategorie. [...] Secchi był więc twórcą klasyfikacji widmowej" (333-334). "Doppler zastosował tę zasadę do światła, twierdząc, że różnice w barwach [...] można wytłumaczyć w ten sposób, że czerwony składnik oddala się od nas a bladoniebieski do nas przybliża. Było to mylne twierdzenie, co udowodnił w roku 1484 Francuz W. Fizeau. Zmiana długości fali zależy od stosunku szybkości źródła do szybkości światła, który jest tak mały, że zmiana barwy jest niedostrzegalna; ponadto w widmie ciągłym efekt ten by się nie ujawnił. [...] Nieoczekiwanie astronomia dostała w ręce sposób pomiaru bezpośrednio w km/sek [...] prędkości względnej ciała niebieskiego wzdłuż promienia widzenia. Dopiero teraz stało się możliwe badanie ruchu gwiazd w przestrzeni. To, co nazwaliśmy ruchem własnym gwiazd, było tylko składową ruchu przestrzennego, prostopadłą do promienia widzenia. Okazało się zresztą, że ruch Słońca musimy określać w stosunku do pewnej grupy gwiazd, ponieważ w przestrzeni nie ma nieruchomych punktów odniesienia" (336-337).
"W roku 1869 Lockyer i Frankland udowodnili doświadczalnie, że widma gazów zależą od ich ciśnienia i temperatury. Był to ważny krok naprzód w porównaniu z wyobrażeniami Kirchhoffa: pozostało dalej prawdą, że KAŻDY PIERWIASTEK POSIADA CHARAKTERYSTYCZNE DLA SIEBIE WIDMO, okazało się jednak, że intensywność, a także obecność linii w badanych widmach zależy również od warunków fizycznych, w których gaz świeci. [...] Lockyer zwrócił uwagę na to, że przy niskich temperaturach możemy zaobserwować dosyć złożone widmo pasmowe cząsteczek, ale ze wzrostem temperatury pasma giną, zastępuje je prostsze widmo liniowe. Przyczyna tego jest rozpacz cząsteczka. [...] Dlatego też astronomowie nie przyjęli teorii "kosmicznej dysocjacji" Lockeyera, choć tkwiła w niej zdrowa myśl - możliwość istnienia jonizacji pierwiastków" (360).

"Dla filozofii powstanie astrofizyki oznaczało ważne stwierdzenie jedności materii i poznawalności świata. Newton rozszerzył zakres stosowalności praw ziemskiej mechaniki nieba na cały [...] [Układ Słoneczny], a XVII wiek wykazał, że prawa te [prawa mechaniki] są wspólne dla Ziemi i całego wszechświata. XIX wiek zrobił następny krok w przód. Fakt, że przez porównanie widm gwiazd z widmami laboratoryjnymi można określić skład chemiczny gwiazd [...] udowodnił materialną jedność wszechświata tak samo, jak słuszność wszystkich praw fizyki ziemskiej we wszechświecie (a więc nie tylko praw mechaniki)" (379).
Herschel w latach 1783-1787 uległ złudzeniu, że widzi na księżycu wybuchy wulkaniczne (w rzeczywistości było to odbicie światła ziemi na wierzchołkach gór [...])" (388).

"Jednakże hipoteza Kanta-Laplace'a nie mogła się już dłużej utrzymać. W roku 1861 francuski fizyk J. Babinet wysunął zastrzeżenie nie do obalenia. Pozostawało ono w zawiązku z zasada zachowania momentu pędu przy obrocie. W rzeczywistości największy moment pędu ma Jowisz. Słońce obraca się dookoła własnej osi bardzo wolno. Z chwilą, kiedy astronomowie uświadomili sobie wagę tego zastrzeżenia, nie pozostawało nic innego jak zrezygnować ze sławnej hipotezy mgławicowej" (408).

"[...] nauczyliśmy się rozróżniać od gwiazd nowych gwiazdy supernowe, których rozbłyski są poniekąd wolniejsze, ale za to silniejsze. U gwiazd supernowych rozrywa się przypuszczalnie cała gwiazda. Wybuch supernowej jest przypuszczalnie zjawiskiem rzadszym; w naszej galaktyce zanotowano tylko dwa: były to 'nowe gwiazdy', które obserwowali Tycho i Kepler. Gwiazdą supernową była też gwiazda nowa w mgławicy M31 w Andromedzie [...]" (434-435).

Struktura kosmosu. "[...] wnioskowano, że system mgławic i system gwiazd zazębiają się i że ich środki łączą się, choć system mgławic ma kształt kulisty. [...] Nasza Galaktyka według wyobrażeń z końca [...] stulecia [XIX] wypełniała [...] cały wszechświat. [...] w drugiej połowie XIX stulecia astronomia nie wdarła się głębiej w przestworza. Przedmiotem jej badań była tylko nasza Galaktyka [...]" (378).
"W kategorii rzeczywistych mgławic pozostały w zasadzie tylko dwa rodzaje obiektów należące w sposób oczywisty do naszego układu gwiezdnego: mgławice planetarne, odznaczające się wysoką symetrią kształtów i mgławice dyfuzyjne, całkowicie pozbawione wszelkiej symetrii" (438).
DLA FILOZOFII NIEZWYKLE WAŻNA JEST TEORIA POWSTANIA I ROZWOJU UKŁADU SŁONECZNEGO.
"W roku 1901 geolog amerykański T. C. Chamberlin oraz astronom F. R. Moulton wysunęli tzw. hipotezę planetyzymalną: według niej gdy do Słońca zbliżyła się inna gwiazda, w wyniku sił przypływowych doszło do wyrwania małej cząstki materii słonecznej, która skupiła się w małe planetyzymale, rozwijające się następnie w planety. W roku 1916 hipotezę tę poprawił James H. Jeans, zakładając, że od Słońca oderwał się twór w kształcie wrzeciona, co by tłumaczyło, dlaczego największe planety, znajdują się w środku układu planetarnego. [...] W tej wersji teoria ta święciła sukcesy w latach dwudziestych i trzydziestych. Drobne poprawki zaproponowane np. przez H. Jeffreysa nie wniosły żadnej zmiany do pierwotnego założenia filozoficznego: ponieważ spotkanie dwu gwiazd jest zjawiskiem tak rzadkim, że powstanie Układu Słonecznego jest wynikiem przypadku, który w przyrodzie zdarza się niezwykle rzadko. Wyobrażenie to dobrze odpowiadało nastrojom panującym w owym czasie: wątpiono powszechnie w możliwość istnienia życia na jakimkolwiek innym ciele niebieskim, a z drugiej strony odkrycie rozszerzającego się wszechświata potęgowało wrażenie, że życie w kosmosie jest przypadkiem bez znaczenia, 'pleśnią na jednej z nic nieznaczących planet'. Ten pogląd jest dziś przezwyciężony, a koncepcja Jeansa obalona. N. N. Parijski F. Nolke i inni stopniowo dowiedli, że planety w ogóle nie mogły zrodzić się z 'wrzeciona' Jeansa: utwór taki uległby rozproszeniu i nigdy nie stałby się początkiem planet" (463).
"Ważnym argumentem na korzyść poglądu, że układy planetarne są w kosmosie zjawiskiem powszechnym, było w latach trzydziestych odkrycie niewidocznych towarzyszy niektórych gwiazd bliższych, którego dokonali E. Holmberg oraz K. A. Strand; towarzysze ci mają masy niewiele większe niż planety, świadczą one o tym, że mogą istnieć ciała jeszcze mniejsze - planety" (464).
"[...] lata trzydzieste były okresem sceptycyzmu i coraz powszechniejsze było przeświadczenie, że Ziemia jest jedyną nosicielką życia w Układzie Słonecznym. Teoria Jeansa o przypadkowym powstaniu Układu Słonecznego prowadziła do filozoficznych wniosków, że kosmos nie sprzyja życiu, a biosfera Ziemi jest we wszechświecie czymś wyjątkowym. Po dwudziestu - trzydziestu latach poglądy uległy znacznej zmianie" (465).
"Galaktyka miała według niego [Kapteyna]średnicę około 40 000 lat świetlnych. [Słońce było umieszczone prawie w środku]. Za potwierdzenie tego wyniku można było uważać pracę Seeligera, który niezależnie doszedł do takich samych wniosków, lecz otrzymał układ mniejszy, o średnicy około 23 000 lat świetlnych. Porównajmy te wyniki z układem Herschela: [...] średnica równa się około 1000 odległości Syriusza, czyli około 9 000 lat świetlnych. Jest to związane z fałszywym przekonaniem Herschela, że jego teleskop pokazuje nawet najodleglejsze gwiazdy Galaktyki. Kapteyn i Seeliger [dwaj ojcowie statystyki gwiazdowej] powiększyli zasadniczo nasz układ gwiazd, nie powiększyli jednak w porównaniu z Herschelem całego wszechświata, podczas gdy dla Herschela liczne mgławice były 'odległymi wyspami gwiezdnymi', układami podobnymi do naszej Galaktyki, Kapteyn i Seelinger zgodnie uważali naszą Galaktykę za cały Wszechświat. Wliczali do Galaktyki również mgławice spiralne; dowodu słuszności swego poglądu upatrywali w tym, że mgławice spiralne wykazywały zadziwiającą symetrię w stosunku do płaszczyzny Drogi Mlecznej, chociaż była to symetria odwrotna niż w przypadku gwiazd; mgławice spiralne unikały pasa Drogi Mlecznej i były najliczniejsze koło biegunów galaktycznych" (471).
W oparciu m.in. o obserwacje cefeid "Hertzsprung i Shapley stwierdzili, że Mały Obłok Magellana leży w odległości 100 000 lat świetlnych. Była to odległość znacznie przewyższająca rozmiary wszechświata Kapteyna. [...] [gromady kuliste] zawierają duże ilości cefeid o krótki okresie (LL Lyrae). Właśnie za ich pośrednictwem określił on odległości gromad kulistych na 30 000 - 150 000 lat świetlnych. Dla gromad bardzo odległych, w których nie sposób rozróżniać poszczególnych gwiazd, odległości określał ze średnic pozornych, uwzględniając fakt, że dla bliskich gromad kulistych stwierdził prawie jednakowe rozmiary rzeczywiste. W ten sposób Shapley w roku 1918 ogłosił, że gromady kuliste tworzą system sferyczny o promieniu około 150 000 lat świetlnych. Lecz ponieważ większość z nich skupia się na niebie w kierunku gwiazdozbioru Strzelca, wypływa stąd wniosek, że środek systemu gromad kulistych leży w kierunku tego gwiazdozbioru; Shapley ocenił jego odległość na 50 000 lat świetlnych. Shapley zauważył również, że w gwiazdozbiorze tym występują najjaśniejsze obłoki Drogi Mlecznej i że są tam skupione również inne obiekty; wysunął więc przypuszczenie, że środek systemu gromad kulistych jest też centrum naszego układu gwiazd. Słońce znajdowałoby się wówczas daleko od centrum Galaktyki, w miejscu niczym nie wyróżnionym" (473).
Curtis. "Różnice [między nim a Shapleyem] tę można dobrze pokazać na przykładzie znanej wielkiej gromady M 13 w gwiazdozbiorze Herkulesa: Shapley określił je odległość na 36 000 lat świetlnych, Curtis tylko na 8 000. Dziś wiemy, że rację miał Shapley, ponieważ gwiazdy czerwone sa olbrzymami o dużo większej jasności absolutnej niż zakładał Curtis, a odległość tej gromady jest równa 25 000 lat świetlnych. Około roku 1920 trudno było rozstrzygnąć, czy lepszy jest model Shapleya czy Curtisa, który przypisywał mniejsze rozmiary Galaktyce i umieszczał Słońce w jej środku. Rozstrzygnięcie przyniósł postęp dynamiki gwiezdnej" (474).
"Shapley twierdził, że [mgławice spiralne] nie mają cech gwiazd, że są to rzeczywiste mgławice otaczające poszczególne gwiazdy, są to obiekty o małych rozmiarach zgrupowane wokół Galaktyki. Fakt, że nie obserwujemy ich w Drodze Mlecznej tłumaczył siłą odpychającą Galaktyki; w ten sposób tłumaczył też wyniki pierwszych obserwacji prędkości radialnych, które w większości świadczyły o tym, że mgławice te się od nas oddalają. Shapley pozostawał pod silnym wpływem swego wyniku, że średnica galaktyki wynosi 300 000 lat świetlnych. Gdyby Mgławica M 31 była podobnie wielka, to sądząc z jej rozmiarów obserwowanych, powinna być oddalona o 10 milionów lat świetlnych; ale wówczas nowa zaobserwowana w 1885 roku byłaby o wiele jaśniejsza niż nowe zaobserwowane w Galaktyce, co wydawało się niemożliwe. Curtis zwracał uwagę, że widma mgławic spiralnych odpowiadają widmom gwiazd zaobserwowanych w Galaktyce, nie mogą być więc chmurami gazu. Posłużył się też zasadą 'przybliżonej równości rozmiarów', którą Shapley zastosował do Gromad Kulistych; z [tego] założenia, że mgławice spiralne są formacjami podobnymi do Galaktyki wynikała mu odległość większości z nich ponad 20 milionów lat świetlnych. [...] Dla Shapley, jak również dla Capteyna, galaktyka była równoznaczna z wszechświatem; Curtis powracał do wyobrażenia wszechświata Herschela zawierającego wiele galaktyk" (477).
Nie znano różnicy między nowymi i supernowymi, między supernowymi typu I i supernowymi typu II.
"W roku 1926 Szwed Bertill Lindblad, a w roku 1927 niezależnie od niego Holender Henryk Oort odkryli rotację galaktyki. Lindblad jako pierwszy doszedł do wniosku, że układ tak bardzo symetryczny powinien, ze względów dynamicznych, obracać się. Oort, w oparciu o ruchy własne gwiazd w okolicy Słońca, wykazał, że gwiazdy leżące między Słońcem a centrum Galaktyki Shapleya wyprzedzają gwiazdy leżące w większej odległości od centrum niż Słońce, i wywnioskował stąd, że rotacja jest szybsza w kierunku do środka Galaktyki oraz że szybkość rotacyjna w pobliżu Słońca wynosi około 250km/sek; stąd okres obiegu słońca 200-300 milionów lat. Obydwaj autorzy byli zgodni w tym, że dynamika Galaktyki żąda, by środek leżał w galaktyce Strzelca, ale w odległości mniejszej niż zakładał Shapley, a mianowicie około 30 000 lat świetlnych. Różnice w odległościach wytłumaczył w roku 1930 Szwajcar R. J. Trumpler w obserwatorium Licka. Badał on otwarte gromady gwiazd, układy o mniejszej symetrii, liczące setki i tysiące gwiazd, skupione w pobliżu Drogi Mlecznej. Dla bliskich gromad otwartych stwierdził, że ich średnice są mniej więcej jednakowe; był jednak zaskoczony, gdy stwierdził, że pozorne średnice gromad odległych nie były tak małe, jak można było oczekiwać. Ponieważ odległość określił na podstawie jasności obserwowalnych pewnych typów gwiazd, których jasność absolutną wyznaczył w okolicach Słońca, uznał, że błąd tkwi w tym, że gwiazdy te wydają się nam słabsze, niż są w rzeczywistości [raczej: są w rzeczywistości słabsze niżby to wynikało z jasności pozornej]. Przyczyny tego szukał w pochłanianiu światła przez przestrzeni międzygwiazdowej. W ten sposób astronomowie uświadomili sobie ostatecznie istnienie ciemnej materii międzygwiazdowej [...]. Odkrycie Trumplera potwierdziło się i okazało się, że wszystkie odległości trzeba zmniejszyć z uwagi na absorpcję; podana przez Shapleya odległość do centrum Galaktyki zmniejszyła się z 50 000 do 30 000 lat świetlnych. Model dynamiczny zgodził się z modelem Shapleya i wyjaśniona została ogólna budowa Galaktyki: jest to spłaszczony układ o średnicy około 100 000 lat świetlnych, Słońce odległe jest około 2/3 od środka, lecz leży blisko płaszczyzny galaktycznej" (475-476).
"[...] w latach 1923-1924 udało mu się rozdzielić brzegi mgławicy M 31 w Andromedzie na poszczególne gwiazdy; był więc to jednak układ gwiazd; co więcej udało mu się zaobserwować kilka cefeid, z których mógł ustalić odległość na 800 000 lat świetlnych" (477).
"W odległości 7-10 milionów lat świetlnych odkrył Hubble gniazdo galaktyk w gwiazdozbiorze Panny, liczące kilka tysięcy członków. Z nich mógł wywnioskować, jaka jest przeciętna typowa jasność i rozmiary galaktyk i na tej podstawie określić odległość galaktyk jeszcze dalszych. W ten sposób około roku 1925 dotarł do odległości około 500 milionów lat świetlnych i ocenił, że w przestrzeni ten znajduje się około 100 milionów układów gwiazd podobnych do naszej Galaktyki (478).
"Tak więc za życia jednego pokolenia Wszechświat powiększył się z 20 000 - 30 000 lat świetlnych Kapteyna, co stanowiło promień jego Galaktyki, a zarazem całego wszechświata, do 500 000 milionów lat świetlnych [tu raczej poważny błąd: powinno być chyba 500 milionów lat świetlnych], przy czym było zupełnie jasne, że granica ta jest tylko granicą możliwości teleskopu" (478).
"Tylko jedno było dziwne: nasza Galaktyka wydawała się dużo większa niż pozostałe, aczkolwiek oceny masy uzyskane za pomocą widmowych badań rotacji odległych galaktyk prowadziły do mas tego samego rzędu wielkości co masa naszej Galaktyki. Wielka Galaktyka w Andromedzie miała według wyników Hubble'a średnicę około 40 000 lat świetlnych, natomiast w owym czasie (1925) dla naszej Galaktyki przyjmowano wartość Shapleya 300 000 lat świetlnych. Astronomowie pouczeni błędami przeszłości [...] nie chcieli zgodzić się na uprzywilejowanie naszej Galaktyki. Pierwszym istotnym krokiem prowadzącym do usunięcia tej sprzeczności było, jak już wiemy, odkrycie absorbcji międzygwiazdowej w roku 1930, które zmniejszyło rozmiary Galaktyki do 100 000 lat świetlnych; równocześnie zaszła konieczność poprawienia nieco odległości innych galaktyk, na przykład M 31 na 750 000 lat świetlnych. Odległości galaktyk nie uległy zasadniczej zmianie, ponieważ materia międzygwiazdowa pochłania silne promieniowanie tylko w płaszczyźnie drogi mlecznej, gdzie mgławic spiralnych nie obserwujemy. W tym tkwiło tez wyjaśnienie zagadkowego rozkładu mgławic pozagalaktycznych: są one wszędzie w przestrzeni, niezależnie od położenia Galaktyki, w okolicy płaszczyzny Galaktyki nie widać ich po prostu dlatego, że obecna tak materia międzygwiazdowa pochłania ich słabe światło (479).
"W roku 1930 A. S. Eddington próbował wytłumaczyć ucieczkę galaktyk tym, że wszechświat się rozszerza. Tym samym upadło jakiekolwiek uprzywilejowanie Galaktyki: wszystkie układy [tak samo] nawzajem się od siebie oddalają" (480).
"Z istnieniem dwu populacji gwiazd związany jest [...] wniosek Baadego z roku 1952, że odległości galaktyk trzeba w przybliżeniu podwoić. Baade szukał [...] cefeid krótkookresowych (RR Lyrae) w galaktyce M 31 w Andromedzie. Zgodnie z zależnością okres-jasność absolutna i przy założonej odległości 750 000 lat świetlnych powinny one mieć jasność obserwowalną 22,4m, Baade otrzymał na zdjęciach gwiazdy 22,8m, ale cefeid krótkookresowych nie znalazł. Znalazł tylko czerwone nadolbrzymy, które są cztery razy jaśniejsze; wyciągnął stąd wniosek, że galaktyka M 31 jest widocznie dwa razy dalej. Zwrócił przy tym uwagę na sprzeczność, którą dostrzegł K. Lundmark już w roku 1946: jasność nowych, gromad kulistych itd. w M 31 obliczone z poprzedniej wartości odległości były systematycznie dwa razy mniejsze niż w naszej Galaktyce; co więcej Lundmark wykazał, że wszystkie kryteria prócz cefeid świadczyły, że odległość Galaktyki jest dwa razy większa niż zakładano. Błąd tkwił w punkcie zerowym zależności okres-jasność absolutna. Został on określony poprawnie tylko dla krótkookresowych cefeid populacji II. Przy ich pomocy została określona odległość środka Galaktyki i gromad kulistych, pozostał więc bez zmian. Natomiast cefeidy o dłuższym okresie należą do populacji I i są o 1,5 wielkości gwiazdowej jaśniejsze. Wszystkie odległości galaktyk opierały się na błędnym punkcie zerowym, należało je więc podwoić. Według dzisiejszych danych galaktyka M 31 w Andromedzie jest odległa o 1,5 miliona lat świetlnych, a jej średnica wynosi 150 000 lat świetlnych. Jest więc większa niż nasza Galaktyka. Znikły zatem niepokoje związane z nadzwyczajnymi rozmiarami naszej Galaktyki" (487-488).
"Również nasza galaktyka należy wg. G. de Vaucouleura do wielkiego obłoku [galaktyk], który składa się z kilku tysięcy galaktyk, ma średnicę około 50 milionów lat świetlnych i jest silnie spłaszczony, co świadczy o rotacji całej supergalaktyki, jak nazywa się ten wyższy układ" (486).

Już słowo 'model' oznacza, że próbujemy przez pewne uproszczenie osiągnąć jak największą zgodność z rzeczywistością. [...] Nie twierdzi [się np.] że za pomocą [...] równań albo tabel opisuje [się] rzeczywistą atmosferę gwiazdy, lecz [astronom] mówi, że skonstruował model, ponieważ dobrze wie, że nie może w pełni oddać całej bogatej rzeczywistości. W naszym przypadku trzeba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Przymiotnik 'stały' pochodzi stąd, że rozmieszczenie gwiazd na niebie istotnie wydaje się niezmienne. Każdej nocy widzimy na nim te same konfiguracje gwiazd, które wprawdzie - jako całość - przesuwają się, wzajemne rozmieszczenie gwiazd pozostaje jednak bez zmian; w każdy razie starożytne metody obserwacji nie umożliwiały takich zmian. Wiemy dziś, że gwiazdy 'stałe' nie są nieruchome względem siebie. Ich przesunięcia są jednak tak małe - poniżej 1'' na rok - że nawet dziś w wielu zagadnieniach astronomicznych traktujemy je jako nieruchome" (12-13).
"Aby odkryć tak drobne przesunięcia gwiazd na niebie, należy się posługiwać znacznie subtelniejszymi metodami obserwacyjnymi niż te, jakie stosowali astronomowie przed wiekiem XIX. Astronomowie starożytni znali zatem jedynie ten drugi ruch gwiazd - ruch obrotowy 'wynikający' z obrotu Ziemi dookoła osi. A że przy tym ruchu wzajemne odległości kątowe gwiazd się nie zmieniają, nic też dziwnego, że wszystkie gwiazd umieszczono na powierzchni jednej tylko kuli, obejmującej sobą deferenty wszystkich planet i wszystkie ich epicykle" (43).

"Chwile te musiały jednak dobrze wryć [...] się w pamięci, jeśli całą drogę Słońca wśród gwiazd nazywali ekliptyką, od greckiego słowa 'ekleipsis' oznaczającego właśnie zaćmienie" (19).

Heliakalny wschód gwiazdy. "Ten moment, kiedy gwiazda daje się zaobserwować nad ranem po raz pierwszy, nazwano jej heliakalnym wschodem (od helios - Słońce). [...] Niemniej już w starożytnym Egipcie wiedziano, że rok trwa około 365 dni. Heliakalny wschód Syriusza był tam uważany za początek roku (około 21 lipca w dzisiejszej rachubie czasu)" (20-21).

"Nic w przyrodzie ani w ludzkim społeczeństwie nie przebiega w sposób ściśle zgodny ze znanymi nam wzorami matematycznymi. Nie ma ruchu po linii prostej, ani ruchu po kole czy innej krzywej matematycznej. Nie ma też zjawisk, których przebieg odpowiadałby dokładnie jakiemukolwiek równaniu lub zespołowi równań algebraicznych czy różniczkowych, opisujących dane zjawisko. Wszystkie jednak zjawiska są mniej lub bardziej zbliżone do tego, co wynika z odpowiednio pomyślanych tworów matematycznych: swobodny spadek ciała - do ruchu prostoliniowego; rzut ukośny - do ruchu po paraboli. Linia prosta lub parabola spełniają zatem rolę idei zastępującej (oczywiście w naszym myśleniu) rzeczywisty ruch ciała. Ideę taką lub ich zespół nazywamy często modelem jakiegoś zjawiska lub zespołu zjawisk. Dobranie takiego czy innego modelu jest zadaniem przyrodnika" (34-35).

"[...] dwa różne model mogą prowadzić do jednakowych lub prawie jednakowych wniosków i wtedy sprawa wyboru jednego z nich staje się trudna i kontrowersyjna" (35).

"Otóż wybór tego czy innego układu odniesienia przy opisie ruchu jakiegoś ciała jest rzeczą dowolną; wprawdzie od tego zależy czytelność opisu i sposób wyciągania z tego dalszych wniosków; niemniej wszystko to są rzeczy na wskroś 'ludzkie'. Przyroda sama nie daje nam żadnych wskazówek co do wyboru tego czy innego układ odniesienia, jako że jej prawa nie liczą się z tym, iż na jednej z planet mieszkają istoty rodzaju ludzkiego mające taki właśnie, a nie inny sposób myślenia. Przyjęcie zatem przez astronomów środka Ziemi jako układu odniesienia nie było bynajmniej ani czymś dogmatycznym, ani tym bardziej błędnym, jako to twierdzą autorzy niektórych książek popularnonaukowych. [...] Można by rzec, że reforma heliocentryczna, obalająca system geocentryczny, w dalszych swoich konsekwencjach przyniosła poważne argumenty rehabilitujące w dużym stopniu ów system; nie w takim jednak, aby ów system na stałe przywrócić; [...] w tym też sensie żaden z układów, ani heliocentryczny, ani geocentryczny, nie jest 'prawdziwy' ani 'lepszy' od innych. W wielu czysto kinematycznych zagadnieniach astronomii układ geocentryczny jest niewątpliwie dogodniejszy i bardziej czytelny od układu heliocentrycznego i dlatego w pewnych dziedzinach astronomii chętnie się nim posługujemy" (36-37).

"Wypadkowy ruch będzie się odbywał po krzywej zwanej epicykloidą" (40).

"Dostosowując rozmiary epicykli tak, by dane teoretyczne zgadzały się z obserwacją, astronomowie starożytni potrafili objąć swym modelem również i te przypadki, gdy bieg planety był niejednostajny, nie odstępując jednak od owego dogmatu, o którym tyle razy już była mowa [o ruch jednostajnych po okręgu]. Wymagało to dodawania coraz do nowych epicykli, przy tym np. w przypadku księżyca dodawanie epicyklu wywoływało duże zmiany w odległości księżyca od Ziemi, niż to w rzeczywistości mam miejsce" (46).

"Dzieła jego [Ptolemeusza] noszącego grecki tytuł Megale syntaxis, czyli Wielkie dzieło, przed XVI w. nikt nie przełożył na łacinę" (47).

Hipparch. Metoda wyznaczania odległości do Słońca i księżyca wykorzystująca zaćmienia księżyca.

Rok ma dokładnie 365,2422 dnia.

"Ponieważ czasy obiegu Ziemi wokół Słońca i księżyca wokół Ziemi oraz czas obrotu Ziemi (wokół osi) nie są ze sobą związane (są niewspółmierne) każdy kalendarz jest z reguły pewnym kompromisem, chyba że go oprzemy na jednym tylko zjawisku, np. na ruchu obrotowym Ziemi" (62).

"W 100 lat później [po Laktancjuszu] biskup Gabali również doszedł do wniosku, że Ziemia jest płaska, odwołując się do 'Starego Testamentu', w którym czytamy, iż niebiosa nie są kuliste, lecz mają kształt szałasu lub namiotu okrywającego Ziemie" (84).

"[...] psychika człowieka i jego działalność szukają wokół siebie elementów zdeterminowanych, i to zarówno ze względów praktycznych (planowanie), jak i metafizycznych (rozumienie sensu zdarzeń)" (85).

"Chociaż starożytni potrafili dość dokładnie ustalić kształt i rozmiary Ziemi, w czasach Kolumba przypisywano Ziemi rozmiary prawie dwukrotnie mniejsze niż rzeczywiste. [...] 'W 1500 r. Europa wiedziała mniej niż Archimedes, który zmarł w roku 212 p.n.e.', pisze E. Whittaker w 'Space and Spirit'" (86).

"System kopernikański był miejscami niezmiernie konserwatywny i naiwny" (89).

"Dzięki Kopernikowi naukę zaczęto traktować jako proces stopniowego dochodzenia do prawdy, jako ciąg współzawodniczących ze sobą teorii, sugerujących coraz to inne, nowe doświadczenia i obserwacje. Nie jako proces statyczny, doskonalący wciąż jedną tylko teorię i - co gorsza - starający się tak zinterpretować każde nowe doświadczenie czy obserwację, by udowodnić ich zgodność z teorią. Było to słynne 'ratowanie' zjawisk [...] [Od czasów Kopernika] 'ratuje się' nie zjawiska, lecz teorię" (89).

"Mechanizm powstawania nowych teorii jest czymś bardzo skomplikowanym, niezrozumiałym nawet dla samych twórców tych idei" (90-91).

"W czasach Kopernika nie zastanawiano się nad przyczynami ruchu, szło jedynie o ich możliwie wierny opis, przyczyn zaś wszelkich zjawisk należało szukać wyłącznie w zamysłach Stwórcy wszechrzeczy" (95).

Paralaksa. "Bessel w Królewcu otrzymał na paralaksę 61 Łabędzia 1/3'' [sekundy], W. Struve w Pułkowie otrzymał na paralaksę Vegi wartość 1/4'' [sekundy], a T. Henderson na Przylądku Dobrej Nadziei wyznaczył paralaksę α Centaura, otrzymując 1'' [sekundę] [...] Zwróćmy uwagę, że 0'', 001 jest kątem, pod jakim widzimy włos ludzki z odległości 20 km. Paralaksie 0'',001 odpowiada odległość ok. 3000 lat światła" (98).

"[...] W. Herschel (który również usiłował odkryć paralaksy gwiazd) stwierdził, że wśród kilku bliskich sobie na niebie gwiazd [...] daje się obserwować ruch jednej względem drugiej [gwiazdy podwójne] po orbicie eliptycznej, lecz bynajmniej nie z okresem jednego roku (jak przewiduje zjawisko paralaksy), ale w czasie znacznie dłuższym rzędu dziesiątków lat. Herschel odkrył w ten sposób obieg dwóch gwiazd wokół siebie (wokół wspólnego środka masy); odkrył układ podobny do układu Ziemia-Słońce, z tą różnicą, że zamiast Ziemi występują w nim inne gwiazdy" (99).
"Okazało się [...] że prawo ciążenia powszechnego jest prawdziwe również w świcie gwiazd, a więc istotnie jest ono prawem powszechnym [...]. [...] nie byłoby przesadą powiedzenie, że od chwili dokonania przez Herschela opisanego odkrycia Kosmos stał się swego rodzaju laboratorium fizycznym, w którym każde prawo fizyki poddaje się próbie, zanim przyzna mu się przymiotnik 'powszechne'" (182).
"Pierwszym, który odkrył tego typu ciasny układ podwójny [...] był słynny Pickering w obserwatorium harvardzkim. Była to gwiazda podwójna ζ z Wielkiej Niedźwiedzicy [Mizar (Zeta Ursae Majoris, ζ UMa) – gwiazda w konstelacji Wielkiej Niedźwiedzicy. Wchodzi w skład asteryzmu Wielkiego Wozu. Jest oddalona o około 86 lat świetlnych od Słońca] o okresie obiegu składników wynoszącym 104 dni. Tego typu obiekty nazwano gwiazdami podwójnymi spektroskopowymi w odróżnieniu od gwiazd, które obserwujemy bezpośrednio jako podwójne i które dlatego nazwano podwójnymi wizualnymi" (212).

"Pojęcie to [punkt materialny] wprowadził Newton jako pierwszy w dziejach fizyki twór fikcyjny (wyidealizowany)" (116).

"[...] trzy zasady dynamiki nie są słuszne w każdym układzie odniesienia. [...] zasady dynamiki newtonowskiej odnoszą się do pewnego wyidealizowanego układu odniesienia, którego nie tylko nie spotykamy w przyrodzie, lecz którego właściwie nie da się zdefiniować inaczej, niż tworząc błędne koło logiczne: ów wyidealizowany układ - zwany inercyjnym - jest tym, w którym są słuszne zasady dynamiki newtonowskiej" (128).

Systematyczne ruchy gwiazd stałych.

"Pojęciem podstawowym w mechanice newtonowskiej była siła i dla niej Newton wprowadził ów układ inercyjny; w tym i tylko w tym układzie można było ją zdefiniować [...] i tym pojęciem rozsądnie się posługiwać. Próbując usnąć jedno z tych pojęć, usuwało się drugie. Otóż tak właśnie postąpił Einstein. Usunął ze swojej mechaniki pojęcie siły" (149).

"W świetle tych idei [Einsteina] każdy układ poruszający się ruchem bezwładnym jest ruchem inercjalnym" (151).

"Halley odkrył, że trzy jasne gwiazdy - Arktur, Syriusz, Aldebaran - znajdują sie o pół stopnia dalej od ekliptyki (w kierunku południowym), niż to wynikało z pomiarów starożytnych. Oznaczało to, że ruch własny tych gwiazd wynosi w przybliżeniu 1'' [sekundę] na rok [1800''/2000lat]" (183).

Z greckiego 'gala' - mleko.

U Herschela - Słońce w centrum galaktyki z powodu słabych założeń dla jego metody pomiarowej.

"Im jaśniejsza cefeida, tym dłuższy okres jej pulsacji" (198).

"Pierwszych pomiarów przesunięć dooplerowskich w widmach gwiazd dokonał w 1868r. W. Huggins. Przekonał się on, że istotnie przesunięcia te występują w widmie większości gwiazd, z czego wywnioskował, że np. Syriusz oddala się od Słońca z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na sekundę. Pomiary Hugginsa były jednak mało dokładne, ponieważ w spektrografie, który skonstruował, występowały deformacje i zmiany, wywołane wahaniami temperatury. Erę dokładnych pomiarów prędkości radialnych zapoczątkowali w 1887 r. H.C. Vogel i J. Scheiner w obserwatorium w Poczdamie, konstruując spektrograf zabezpieczony od zmian temperaturowych. Ich pomiary prędkości radialnych gwiazd były tak dokładne, że można z nich było wyznaczyć periodyczne zmiany położeń linii widmowych gwiazd wywołane ruchem orbitalnym obserwatora na Ziemi" (210).

"Nie byłoby przesadą stwierdzenie, że heliofizyka narodziła sie w chwili, gdy Fraunhofer po raz pierwszy spojrzał na widmo słoneczne i dostrzegł w nim ciemne linie" (232).
(W 1814 wynalazł spektroskop, a w 1821 ulepszył siatkę dyfrakcyjną. Zaobserwował, że widma gwiazd różnią się, czym zapoczątkował spektroskopię astronomiczną).

Herschel uważał, że Słońce jest dużą zamieszkałą planetą.

H. C. van de Hulst. "Fale długie mogą powstawać tylko wtedy, gdy zmiany stanów energetycznych atomu są bardzo małe, znacznie mniejsze niż przy przeskoku elektronów z jednej orbity na drugą. Ewentualnych źródeł fal długich należy zatem szukać w zmianach tzw. spinu, czyli w zmianach kierunku obrotu jądra lub elektronu w atomie. Z obliczeń van de Hulsta wynikało, że samorzutne zmiany spinu jedynego elektronu niezakłóconego atomu wodoru powinny powodować emisję o długości fali 21 cm. Zmiany te w jednym atomie występują niezwykle rzadko, średnio raz na milion lat. Jeśli jednak obserwuje się duże masy gazu, promieniowanie 21 cm powinno dochodzić, praktycznie biorąc, nieustannie ze wszystkich obszarów wszechświata, gdzie znajdują się obłoki silnie rozrzedzonego wodoru" (246).
WSTAWKA Z KSIĄŻKI POWYŻSZEJ:
"W roku 1945 młody astronom holenderski van de Hulst zwrócił uwagę na fakt, że neutralny wodór międzygwiazdowy powinien emitować promieniowanie monochromatyczne na fali 21 centymetrów. Szczegółowe rozważania przeprowadził w roku 1949 Szkłowski, a samo promieniowanie zostało odkryte w 1951 w Australii, Holandii i w USA. Ponieważ promieniowanie to prawie nie jest pochłaniane w przestrzeni międzygwiazdowej i ponieważ chmury wodoru są rozmieszone w ramionach spiralnych udało się, przede wszystkim w Holandii i w Australii, stwierdzić istnienie struktury spiralnej Galaktyki. Astronomowie radzieccy w Pułkowie, obserwując na fali 21 cm, określili rzeczywiste jądro Galaktyki i zbadali obszary wokół centrum Galaktyki; donieśli o tym J. M. Parijski i B. M. Malumin w 1959 roku. Holendrzy natomiast odkryli wypływ gazu z centralnych obszarów Galaktyki, czego do dziś nie potrafimy jeszcze wyjaśnić" (499).

SETI. "Wiemy, że w tym zakresie promieniowania gwiazdy są ciałami 'ciemnymi', a zatem ich promieniowanie NIE może 'zagłuszyć' wysyłanych sygnałów w takim stopniu, w jakim zagłuszałoby każdy sygnał optyczny" (247).

"Nie każdemu faktowi lub zjawisku musimy podporządkować twór matematyczny, ponieważ rzeczywistość jest z reguły bogatsza, bardziej urozmaicona niż wszystko, co wymyślił mózg ludzki i co się znajduje w arsenale środków matematycznych, jakimi dotychczas rozporządzamy. [...] We współczesnej kosmologii [...] pomija się fakt niejednostajnego rozmieszczenia galaktyk i gromad galaktyk w przestrzeni. Wydaje się, że już dziś takie uproszczenie jest lekkomyślnością" (251).
"Ślepe trzymanie się praw fizyki mogłoby uniemożliwić nam w ogóle stworzenie modelu [...] Z drugiej strony, całkowite lekceważenie praw fizyki jest też niedopuszczalne, między innymi i dlatego, że uniemożliwiałoby nam to dokonywanie subtelniejszych ekstrapolacji, o których poprzednio była mowa. I tutaj ostateczną instancją pozostaje intuicja uczonego, wybierającego spośród praw fizyki te, które mu się wydają najbardziej uniwersalne i 'niezłomne' i lekceważącego prawa mające jego zdaniem charakter partykularny" (252-253).

"[...] dokonane w 1912 r. przez amerykańskiego astronoma V.M. Sliphera. Odkrył on, że widma wszystkich gwiazd są przesunięte ku czerwieni (w stronę fal długich) i że przesunięcie to jest proporcjonalne do odległości galaktyki od nas. Ponieważ jedynym powodem wywołania takiej zmiany w widmie może być [...] efekt Dopplera, wynikający z oddalania się źródła światła od obserwatora (lub odwrotnie: obserwatora od źródła) owo 'poczerwienienie' wszystkich galaktyk zaczęto tłumaczyć tym, że istotnie galaktyki oddalają się od siebie z prędkościami proporcjonalnymi do odległości danej galaktyki od obserwatora" (253-254).

I zasada kosmologiczna - dotycząca jednorodności i izotropowości przestrzennej. II zasada kosmologiczna - czasowej.

"W myśl hipotezy stanu trwałego [stacjonarnego] najbardziej nawet odległe od nas galaktyki nie powinny niczym się różnić od galaktyk z naszego bezpośredniego otoczenia. Tymczasem z hipotez ewolucyjnych wynika, że wszystkie dalekie galaktyki są młodsze niż bliskie, muszą zatem, po pierwsze, być gęściej rozmieszczone w przestrzeni, bo w okresie bliskim ich narodzinom zagęszczenie przestrzenne galaktyk musiało być znacznie większe niż dziś. Ponadto, muszą się składać z gwiazd znacznie młodszych niż np. gwiazdy w naszej Galaktyce, aczkolwiek to twierdzenie nie musi być słuszne; w galaktykach starych mogą się również masowo rodzić gwiazdy" (258).

Experimentum crucis.
Ruch radialny i ruch transwersalny.

Kwazary. "Jeśli najdalsze latarnie naszego miasta są oddalone od obserwatora o kilka lat światła, najbliższe zaś o kilka sekund, nie zaobserwujemy w nim żadnych dostrzegalnych zmian, ponieważ nastąpi superpozycja zmian jasności o różnej fazie i końcowy wynik będzie równy zeru. Jasność kwazaru jako całości może się zatem zmienić tylko wtedy, gdy okres zmian jest znacznie większy od ilorazu rozmiarów kwazaru przez prędkość światła: t>>d/c. W kwazarze prawa strona tej nierówności wynosi co najmniej kilka tysięcy lat!" (264).

"Przymiotnik 'stały' pochodzi stąd, że rozmieszczenie gwiazd na niebie istotnie wydaje się niezmienne. Każdej nocy widzimy na nim te same konfiguracje gwiazd, które wprawdzie - jako całość - przesuwają się, wzajemne rozmieszczenie gwiazd pozostaje jednak bez zmian; w każdy razie starożytne metody obserwacji nie umożliwiały takich zmian. Wiemy dziś, że gwiazdy 'stałe' nie są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Czasy Kopernika stanowiły jeszcze w Polsce epokę rozwiniętych wszechstronnie swobód w zakresie wiary i przekonań, swobód nieznanych gdzie indziej" (15).

"[...] w początkach XVI w. młody szlachcic portugalski, Ferdynand Magellan, potwierdził empirycznie kulistość Ziemi, fakt uznawany dotąd jedynie przez grupę uczonych, a z trudem torujący sobie drogę ku świadomości społecznej" (21).

"Właśnie te czasy wydały znakomitego poetę o międzynarodowej sławie, urodzonego w chłopskiej chacie Klemensa Janickiego. Jego kariera dowodzi, że wieś nie została zupełnie odcięta od kultury" (35).
"Wojciech z Brudzewa [...] Przypuszcza się, że to on pierwszy stwierdził, analizując plamy pokrywające powierzchnię księżyca, iż nasz satelita jest zwrócony do Ziemi zawsze w tę samą stronę oraz że porusza się zawsze po linii owalnej" (140).

"Tu, w Krakowie, zapoczątkowany został bez wątpienia proces krytyki, pojawiły się pierwsze wątpliwości na temat logicznej zawartości obu królujących ówcześnie systemów astronomicznych: arystotelesowskiej teorii sfer homocentrycznych i ptolemejskiego mechanizmu ekscentryków i epicykli. Ich zakwestionowanie, początkowo nieśmiałe i czysto teoretyczne, skierowało dociekliwy umysł młodego badacza na drogę wieloletnich, konstruktywnych już poszukiwań w zakresie nowego rozwiązania modelu budowy wszechświata" (141-142).

"Wystarczy wspomnieć, że ludzie tej epoki wyobrażali sobie istnienie jednego wielkiego oceanu, oblewającego zewsząd bryłę trzech kontynentów, zagubionych w tej masie wód bez kresu" (176).

"Najtęższe umysły epoki [Odrodzenia], włącznie z Kopernikiem, godziły swą wiedzę i odkrycia naukowe z wiarą w istnienie najwyższej istoty Boga. Ale ów Bóg nie był już wówczas tak wszechobecny, nie dominował nad wszystkimi przejawami życia, jak w średniowieczu. Dużą rolę odegrała tu Reformacja, która podkopała autorytet Kościoła i niweczyła jego monopol w wielu dziedzinach. Gorset wiary, narzucony przez Kościół społeczeństwu średniowiecznemu, zaczęły pękać" (157).

"[...] stanowiły punkt docelowy licznych peregrynacji [...]".

"W XII. szeroką krytykę odziedziczonego ze starożytności systemu ptolemejskiego, geocentrycznego, dał znakomity filozof arabski Awerroes" (211).

"[...] Jan Regimontanus [...] wykorzystujący do refleksji astronomicznych swe studia trygonometryczne, budowniczy licznych przyrządów ułatwiających śledzenie planet" (211).

"Lektury Cicerona i Plutarcha [raczej Pseudo-Plutarcha] zwróciły następnie uwagę Kopernika na zapomniane i odrzucone teorie pitagorejczyków (Hiketas, Ekfantos, po części także Heraklides), którzy byli zdania, że Ziemia się porusza" (213).

"Najtęższe umysły epoki nie potrafiły pogodzić się z detronizacją ziemi (a więc pośrednio i człowieka), nie umiały akceptować heliocentryzmu. Był to problem nie tyle ściśle naukowy, astronomiczny, lecz przede wszystkim filozoficzny, z ogromnymi konsekwencjami światopoglądowymi, jakie pociągnąć musiało za sobą opowiedzenie się po stronie Kopernika" (216).

"Jakże trafnie ocenił te szamotania się współczesnych Kopernikowi wielki poeta dziewiętnastowieczny Goethe, pisząc: 'Może nigdy nie żądano od ludzkości czegokolwiek bardziej wielkiego; przez przyjęcie bowiem tego poglądu [o niecentralnym położeniu Ziemi] tak wiele rzeczy znikło w prochu i dymie'" (217).

"Czasy Kopernika stanowiły jeszcze w Polsce epokę rozwiniętych wszechstronnie swobód w zakresie wiary i przekonań, swobód nieznanych gdzie indziej" (15).

"[...] w początkach XVI w. młody szlachcic portugalski, Ferdynand Magellan, potwierdził empirycznie kulistość Ziemi, fakt uznawany dotąd jedynie przez grupę uczonych, a z trudem torujący sobie drogę ku świadomości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ogromne jest tej materii pomieszanie...

###

"Obecnie wiemy, że oprócz precesji gwiazdy wykonują tak zwane ruchy własne" (102).

Babilończycy sporządzili tablicę ruchu Wenus Ammi-saduki (29). Ammi-saduqa (Ammī-ṣaduqa). https://pl.wikipedia.org/wiki/Ammi-saduqa

"Astronomia matematyczna [...] zawdzięcza prawie wszystko Babilończykom" (37).
"[...] Babilończycy używali tylko metod arytmetycznych" (nie geometrycznych) (40).

"Grecy rozwinęli własną metodę geometryczną, co w późniejszych czasach stanowiło nadzwyczajne osiągnięcie. Stworzyli zatem model niebios jako sfery z Gwiazdami" (49).

"Przypuszcza się, że Tales przewidział zaćmienie Słońca, które miało miejsce podczas bitwy między Lidejczykami a Persami. Datę tę przewiduje się obecnie na dzień 28 maja 585 r. p.n.e." (50-51).

"Spośród największych starożytnych astronomów i matematyków greckich Eudoksos pochodził z Knidos, Apoloniusz z Pergi, Arystarch z Samos, a Hipparch z Nikei - wszystkie te miejscowości leżą w Azji Mniejszej lub na jej wybrzeżu; Euklides i Ptolemeusz nauczali Aleksandrii, chociaż dzielą ich ponad cztery stulecia, natomiast Archimedes żył i pracował w Syrakuzach na Sycylii" (51).

"Odkrycie, że Ziemia jest kulą tradycyjnie przypisuje się Parmenidesowi" (53).

O systemie homocentrycznym Eudoksosa: "[...] z powodu przypadku - przyjęcia jej przez Arystotelesa - była przez dwa tysiące lat instrumentem w kształtowaniu poglądów filozoficznych o Wszechświecie jako całości" (54).

"Eudoksos głosił, że najwyższym dobrem jest przyjemność i to chyba jego miał na myśli Platon, kiedy pisał o tym w swoim Filebie" (55).

"Bardzo narzucające się w tym micie [Era] jest to, że został stworzony model fizyczny wszechświata, a nie jedynie jego opis. Chcąc opisać taki wszechświat, jak przedstawił go Er, należało z pewnością wprowadzić pełne powłoki sferyczne; jakiekolwiek te spirale były, musiały być odsłonięte od góry, żeby pozwolić na wgląd w działający kosmos. [...] To, co tam opisał, stanowi prosta sferę armilarną - model sfery niebieskiej astronomów, wykonanej z obręczy" (56).

"Nie przetrwały żadne pisma Eudoksosa, lecz jego układ może być odtworzony z pism dwóch innych uczonych - niemal współcześnie żyjącego Arystotelesa oraz Simpliciusa. [....] [Simpicius] opisuje kształt krzywej wynikającej z konstrukcji Eudoksosa jako HIPOPEDĘ, figurę w postaci ósemki, oraz wspomina o ataku na Eudoksosa z powodu rozległości, jaką przez to nadał drodze planety. [....] Jest to wszechświat matematyczny, w których różnice ich rozmiarów są pomijane. [...] przyjmuje się, że do opisu Słońca potrzebne było co najmniej dwie sfery [...] W rzeczywistości zarówno dla Słońca, jak i dla księżyca Eudoksos dodał trzecią sferę. [...] Zagadkowe wydaje się, że Eudoksos dodał trzecią sferę także dla ruchu Słońca w przekonaniu, iż podczas równonocy wiosennej i jesiennej Słońce nie zawsze wschodzi w tym samym punkcie na horyzoncie. [...] Z jego wyjaśnień ruchów prostych i wstecznych planet wynikało, że obroty sfer Eudoksosa następowały same z siebie. Starał się on pokazać, jak punkt mógłby opisywać figurę ósemki, która z kolei mogła być przemieszczana wokół nieba z długookresowym ruchem planety [...] Chcąc utworzyć taką [...] HIPOPEDĘ, Eudoksos po prostu przyjął parę sfer - jedną obracającą się w jednym kierunku i drugą obracającą się z tą samą prędkością w przeciwnym kierunku wokół osi, która była unoszona przez pierwszą sferę (lecz nie pokrywała się z osią tej sfery). [...] Do tych trzech ruchów dodawało się obrót dobowy nieba, 'obrót gwiazd stałych' [po co?!]" (56-57).

HIPOPEDA JAKO PRZECIĘCIE SFERY I CYLINDRA
"Niestety bez dodania większej liczby sfer model ma tylko dwa parametry, które mogą być zmienne - względne prędkości na hipopedzie oraz rozmiar hipopedy (który zależy od nachylenia obracanej sfery). Jest to po prostu niewystarczające do zastosowania do rzeczywistych ruchów Marsa, Wenus i Merkurego. Jeśli prędkości są z grubsza poprawne, to długość łuku ruchu wstecznego będzie zdecydowanie nieodpowiednia, i na odwrót" (19).

"Istnieje wiele pytań dotyczących schematów Eudoksosa, na które nie ma odpowiedzi, i nie mniej pytań dotyczących przyczyn, dla których Eudoksos wymyślił te schematy" (61).
"Czy Eudoksos miał, czy też nie, motywy tego rodzaju, które obecnie skłonni bylibyśmy uznawać za czysto intelektualne, nie możemy rozważać jego osiągnięć jako ukończonych w sensie późniejszych ambicji astronomicznych, To, że potrafimy dopasować zachowanie Jowisza i Saturna do jego modelu, nie oznacza, że Eudoksos ocenił problem tak samo starannie. To, że my potrafimy łatwo zmieniać schemat, na przykład przez zmianę prędkości unoszonych i unoszących sfer, nie oznacza, że czyniono to w starożytności" (62).

"Kallipos był - jak widomo - uczniem Polemarcha, który z kolei był uczniem Eudoksosas; Kallipos był też następcą Polemarcha w Atenach, gdzie przebywał razem z Arystotelesem 'poprawiając i uzupełniając z jego pomocą odkrycia Eudoksosa'. Tak mówi Simplicius, który przekazuje nam, że Kallipos zwiększył liczbę sfer dwukrotnie dla Słońca i Księżyca i dodał po jednej sferze dla każdej planety - oprócz Jowisza i Saturna. Świadczy to o tym, że były to jedyne planety, które można było dobrze dopasować do systemu Eudoksosa. [...] Zazwyczaj podaje się, że całkowita liczba sfer Eudoksosa wynosiła dwadzieścia sześć, a Kalliposa - trzydzieści trzy, lecz z cytowania wszystkich w ten sposób nie wynika, że był to jednolity schemat - jedyny schemat" (62-63).

"Tak długo, jak to możliwe, ci dwaj uczeni byli zwolennikami oddzielnych schematów dla każdej z planet bądź świateł (niebiańskich). Jakiegokolwiek postępu dokonał Kallipos, dobrze wiemy, że Arystoteles rozszerzył jego idee i zmienił to, co przypuszczalnie było zbiorem abstrakcyjnych teorii geometrycznych, w jednolity system mechaniczny. Jeśli tak było, to teoria zajęła ważne miejsce w naturalnej filozofii na przeciąg dwóch tysięcy lat" (63).

"Wydaje się, że przyjął w niej [Arystoteles] teorię Kalliposa, lecz oświadcza też, że 'jeśli wszystkie sfery zestawić razem', żeby wytłumaczyć to, co widzimy, wtedy dla ciał planetarnych [...] musi istnieć inna nieobracająca się sfera, aby przeciwdziałać efektom pochodzącym od wyżej położonych sfer i nie należącym do omawianej planety. Dla Jowisza, na przykład, jego własna sfera wystarczała do wyjaśnienia jego ruchu, poza sferą gwiazd. Dzieje się tak, ponieważ wszystkie sfery do Saturna są na zewnątrz jego własnej, które muszą być zneutralizowane przez dodanie Jowiszowi przeciwdziałających sfer z biegunami właściwymi dla sfery Saturna, lecz o równej i przeciwnej prędkości kątowej. Kiedy dotrzemy do Marsa, powinniśmy neutralizować sfery Jowisza, lecz nie Saturna, które już uprzednio zostały wzięte pod uwagę; i tak samo postępujemy z pozostałymi planetami. Sfery według Kalliposa są następujące, wraz z wymaganą liczbą przeciwdziałających sfer (w nawiasach): SATURN - CZTERY (TRZY); JOWISZ - CZTERY (TRZY), MARSA - PIĘĆ (CZTERY), MERKURY - PIĘĆ (CZTERY), SŁOŃCZE - PIĘĆ (CZTERY), KSIĘŻYC - PIĘĆ (ZERO). Razem wynosi to pięćdziesiąt pięć sfer i Arystoteles cytuje taką właśnie liczbę. Dodając zagadkową uwagę, która nigdy nie została przekonywająco wyjaśniona, o efekcie, że opuszczenie dodatkowych ruchów Słońca i Księżyca stanowi razem czterdzieści siedem sfer. Podejrzewam, że najwcześniejszym etapem etapie dodał Księżycowi cztery przeciwdziałające sfery, żeby zachować nieruchomość Ziemi" (64-65).

U Arystotelesa "ruchy nie były już [tylko] postulowane, jakby były zaledwie pozycjami w podręczniku do geometrii [...] lecz wyjaśniane w kategoriach fizyki ruchu, fizyki przyczyny i skutku. [...] Niektórzy późniejsi komentatorzy twierdzą, że pierwszy sprawca ruchu najbardziej zewnętrznej sfery jest wystarczający dla całego układu. Niemniej jednak Arystoteles mówi, że każdy ruch planetarny Eudoksosa ma własnego pierwszego sprawcę, tak iż istnieje ich razem pięćdziesiąt pięć (albo czterdzieści siedem) - i wydaje się, że Arystoteles uznał je za bóstwa" (65).

HERAKLIDES

"Herakleid [...] był człowiekiem, którego rozgłos w historii astronomii przypuszczalnie daleko przewyższa jego osiągnięcia" (65). Skąd ta niechęć?

ARYSTARCH Z SAMOS

"Z tego centrum kultury jońskiej [z Samos] pochodził w następnym wieku inny astronom i matematyk, Konon z Samos, który z kolei był przyjacielem Archimedesa. To od Archimedesa dowiadujemy się o teorii heliocentrycznej Arystarcha, ponieważ przetrwała tylko jedna praca samego Arystarcha" (66).
"Dziwne jest to, że znamy tylko jednego astronoma w starożytności, który podtrzymuje tę ideę - Seleukosa z Seleucji. Mówi się, że Seleukos próbował udowodnić tę hipotezę. [...] Seleucja leży nad Tygrysem [...] uprawiał astronomię w stylu babilońskim. Nie był człowiekiem niewiele znaczącym, ponieważ Staborn powiedział o nim, że odkrył okresowe zmiany przypływów na Morzu Czerwonym i uświadomił sobie, iż odnoszą się one do położenia Księżyca w zodiaku" (67).

APOLONIUSZ Z PERGI

"Uczynił w geometrii dla przekrojów stożkowych (parabola, hiperbola, para prostych, okrąg, elipsa) to, co Euklides dla geometrii elementarnej" (68).
"Jeden z autorów opowiada, że Apoloniusz był znany jako Epsilon, ponieważ ta litera grecka swym kształtem przypomina księżyc, bardzo wnikliwie przezeń obserwowany" (68).
"[...] Apoloniusz jest kluczową postacią na wczesnym etapie rozwoju pojęcia ruchu po epicyklu" (69).

HIPPARCH
Był "pierwszym astronomem greckim, o którym wiemy, że systematycznie stosował metody arytmetyczne [Babilończyków] do modeli geometrycznym modeli astronomicznych" (71).
"[...] postępując zgodnie z praktyką babilońską podzielił obwód na 360 stopni, każdy stopień na 60 minut łuku [...]" (72).
"Wydaje się, że jesteśmy dłużni Hipparchowi ten wynalazek [astrolabium i teorię rzutu stereograficznego]" (73).
"Wreszcie wiemy, że miał globus nieba z narysowanymi na nim gwiazdozbiorami" (74).
PRECESJA
"W naszych czasach wypowiedziano wiele nonsensów o odkryciu przez tzw. Panbabilończyków na Bliskim Wschodzie precesji. W pewnym sensie wiedza o precesji była w posiadaniu jakichś prehistorycznych obserwatorów, którzy stwierdzili, że wschody i zachody słońca nie następowały w miejscach określonych przez ich przodków. W tym sensie były one znane astronomom babilońskim, którzy pierwsi uświadomili sobie istnienie różnicy między zwrotnikową a gwiazdową długością (ekliptyczną) Słońca. Lecz nie da się powiedzieć, że owi dawni obserwatorzy mogli uzgodnić różnicę, jak to uczynił Hipparch. Jest w tym miejscu niezwykle istotne, że Hipparch osiągnął zrozumienie uniwersalności powolnego dryfu gwiazd [...]" (76).
"Istnieje powolny ruch ziemskiej osi zataczającej stożek w przestrzeni, co powoduje, iż wydaje się, że punkty równonocy przemieszczają się wzdłuż ekliptyki ze wchodu na zachód. Jak wiemy, ta precesja punktów równonocy wynosi nieco ponad 50'' na rok na jeden stopień na stulecie. Hippar przyjął, że wynosi ona co najmniej jeden stopień na stulecie, co było bardzo wybitnym odkryciem" (75).
"Ustalił z wysoką dokładnością długość roku zwrotnikowego na 365 1/4 dnia minus 1/300 doby" (75).
"Pouczające jest zobaczenie, jak nieświadomi jesteśmy następstwa, a stąd i motywacji tak wielkiej pracy astronomicznej Czy był to problem długości roku, czy położenia gwiazd, czy pomiaru czasu w nocy - co ostatecznie naprowadziło Hipparcha na trop zjawiska precesji?" (75).
"Przyjął, że wynosi ona [paralaksa Słońca] siedem minut łukowych, lecz naprawdę jest bliska ośmiu sekundom łuku" (77).
"Hipparch był odpowiedzialny za zmianę w ukierunkowaniu astronomii greckiej - od jakościowego opisu geometrycznego do w pełni empirycznej nauki. [...] współczesna opinia, że Ptolemeusz był nikim więcej jak tylko plagiatorem dzieł Hipparcha, jest trudna do podważenia" (77).
"Metody zastosowane [...] przez Hipparcha były mieszaniną elementów geometrycznych i arytmetycznych" (89).

PTOLEMEUSZ
"'Ptolemeusz' było imieniem wszystkich królów macedońskich w Egipcie" (79).
"Jego nazwisko 'Ptolemeusz' wskazuje, że był Egipcjaninem greckiego pochodzenia, lub przynajmniej miał zhellenizowanych przodków, natomiast imię 'Klaudiusz' wskazuje, iż otrzymał obywatelstwo rzymskie" (80).
"Nadzwyczaj mało wiemy o rozwoju astronomii greckiej pomiędzy czasami Hipparcha a Ptolemeusza i ponieważ Ptolemeusz traktuje Hipparcha, jak gdyby był on jego jedynym znaczącym poprzednikiem w astronomii, możemy tylko przypuszczać, że dokonał się niewielki postęp teoretyczny w ciągu tego długiego okresu" (79-80).
"Prawdopodobnie Kleomedes był odkrywcą tego bardzo ważnego zjawiska [refrakcji promieni świetlnych] i wydaje się, że Ptolemeuszowi ten autor nie był w ogóle znany" (81).
"Ci, którzy pamiętają o greckiej obsesji ruchów po okręgu, powinni zauważyć sposoby [i docenić?] dzięki którym Ptolemeusz znajdował możliwość, aby wznieść się ponad narzucone ograniczenia" (84).
"Dokładność pomiarów Ptolemeusza była długo niezrównana" (85).

EKWANT
"[...] uprzednio uważano, że epicykl porusza się jednostajnie wokół środka deferentu (nie jest wykluczone, że Apolloniusz uważał inaczej, lecz to kwestia sporna)" (85).
"Wprowadzenie pojęcia ekwantu był ze wszech miar chwalebne, gdyż oznaczało zerwanie z tradycyjnym dogmatem, że wszystko musi być wyjaśnione w dziedzinie jednostajnych ruchów po okręgu. Ptolemeusz wprowadził okrąg ekwantu [...] na którym punkt biegnie ze stałą prędkością [...]. [Opracowując model orbity Merkurego] on po praz pierwszy dostarczył astronomii planetarnej owalu jako orbity" (86). owal ściśnięty "w talii" i dla niewielkich mimośrodów nie odbiegał zbytnio od elipsy
"Astronomia ma wiele innych aspektów, lecz w tym najpoważniejszym względzie Ptolemeusz nie miał sobie równych, dopóki Johannes Kepler nie przystąpił do analizy danych astronomicznych Tychona Brahego" (88).
"Wraz z Ptolemeuszem kończy się astronomia starożytna" (89).
"[...] Hipotezy Planetarne [Ptolemeusza] stanowiły znacznie bardziej wyrafinowaną wersję kosmologii arystotelesowej. Opierała się na założeniu, że we wszechświecie nie ma pustej przestrzeni, ale materia nie może nakładać się na siebie, tak iż najbardziej zewnętrzny punkt osiągany przez planetę na jej epicyklu musi być równy najmniejszej odległości osiąganej przez następną planetę. To założenie odwróciło oddzielne modele planetarne Ptolemeusza w uniwersalny system" (89).
ARMILLA znaczy po łacinie pierścień - sfera armilarna
"Ptolemeusz w swoim Amalgeście wyjaśnił, jak sporządzić globus nieba, aby pokazać precesję. [...] Chociaż wydaje się, że Hipparch był wynalazcą astrolabium, najstarszy zachowany traktat systematycznie wykładający teorię projekcji stereograficznej pochodzi stanowiła 'Planisfera' Ptolemeusza
Astrolabium jako prototyp cyferblatu zegara: "[...] był prostą konsekwencją chęci przedstawienia obracających się niebios w wizualnej postaci. [...] Astrolabium było namacalną spuścizną greckiego geniuszu, który połączył astronomię z geometrią" (96).
"Almagest Ptolemeusza zawiera pełny zestaw tablic, które pozwalają zajmować się astronomom [...] wykonywaniem prawie wszystkim obliczeń potrzebnych im w codziennej praktyce" (129).

CHINY, KOREA I JAPONIA
"Najstarszy zachowany chiński opis niebios jako całkowicie sferycznych pochodzi Czanga Henga z I w. p.n.e. Ich obwód był podzielony na 365 1/4 jednostki, każda z nich wyrażała odległość (kątową) przebytą przez Słońce w ciągu doby, co odpowiadało długości roku znanej co najmniej od XIII w. p.n.e. Istniała szkoła [...] zgodnie z którą niebiosa były nieskończenie rozciągłe [...]" (100).
"Na początku czwartego stulecia [naszej ery] astronom Jii Hsi [...] odkrył zmiany długości ekliptycznej gwiazd, czyli precesję punktów równonocy - zdaje się, że niezależnie od datującej się od czasów Hipparcha wiedzy Zachodu o niej" (101).
"Plamy słoneczne odkryte w Europie przez teleskop w XVII wieku były już [w Chinach] odnotowane w czasach Liu Hsianga w roku 28 p.n.e. i być może o wiele wcześniej. Między tą datą a rokiem 1638 istniało znacznie ponad sto odwołań do obserwacji lam słonecznych odnotowywanych w historii oficjalnej, a jeszcze więcej w lokalnych zapiskach. Chińczycy znali sztukę patrzenia na Słońce przez kryształ mleczny, a mogli również w tym celu wykorzystywać mgłę burze pyłowe" (101).

MISJE JEZUICKIE W JAPONII
"Już w 1552 r. Franciszek Ksawery nauczał w Japonii o kulistości Ziemi i innych ideach arystotelesowskich" (107).
"Jezuicka astronomia planetarna wywodziła się z systemu Tychona Brachego z Ziemią pośrodku, ale zawierała wiele osiągnięć wcześniejszego systemu kopernikańskiego" (110).

AMERYKA PRZEKOLUMBIJSKA
"Rzeczywiście Aztecy byli znani ze składania ofiar z garbusów podczas zaćmień Słońca" (112).
"Historyk brat Bernando Sahagun opowiada, jak Aztekowie składami Wenus ofiarę z jeńców, tryskając krwią w kierunku gwiazdy" (113).

ASTRONOMIA WEDYJSKA
"Wraz z opowieścią Siddhanta z III lub IV wieku pojawia się doktryna precesji - i ponownie przyjęto tę samą długość roku zwrotnikowego, co u Hipparcha" (119).

ISLAM ORIENTU
Abu Ma'szar, Al-Chwarizmi, Al-Battani, As-Sufi, Abu'l Wafa, Ibn Junis, Ibn Al-Hajsam, Nasir ad-Din at-Tusi, Ibn Asz-Szatir
O astronomii niekosmologicznej. "Dziś w podobny przypadkach zazwyczaj odwołuje się nie do wglądu w to, co naprawdę istnieje, lecz do estetyki lub prostoty teorii dającej żądane wyniki. W przeszłości mniej kontrowersyjna teoria była zazwyczaj wysuwana przez tego, kto akceptował dla siebie pogląd arystotelesowski o tym, co istnieje, i nie życzył sobie z nim polemizować" (141).
1022 GWIAZD W 'ALMAGEŚCIE' PTOLEMEUSZA.
Przypis tłumaczy: "Autor nie wspomina o jeszcze jednym wybitnym uczonym perskim. Był nim [...] hakim Omar ibn Ibrahim Abu'l-fath Gijas ad-Din, który przyjął przydomek Chajjam" (142).
"Prawdopodobnie żaden film o Koperniku jako wybitnej osobowości nigdy nie wspomni na przykład o teorii przyrostu i ubytku [podwójnej teorii precesji], choć bawił się on tą ideą i choć to dobrze ilustruje dawną słabość do okazywania głębokiego szacunku przodkom" (156).
"Rola Hiszpanii w przetrwaniu astronomii Zachodu była dalece ważniejsza niż impuls, jaki nadszedł wprost z Bizancjum [jako łącznika Europy z Bliskim Wschodem]. [...] ostatecznie Bizantyjczycy nie zdołali tak oddziaływać na rozwój astronomii, jak to uczynili astronomowie Andaluzji" (156-157).

ŚREDNIOWIECZE
"Słowianie stosowali podział na trzy i dziewięć. Żydowski tydzień siedmiodniowy wprowadzono wraz z chrześcijaństwem" (159).
"Od pisarza łacińskiego Prokopiusza wiemy, że kiedy na północnych obszarach poza kręgiem arktycznym Słońce znikało na (jak on to ujmuje) czterdzieści dni w ziemie, to te dni były odliczane, aż nastał czas, żeby posłać obserwatorów w góry, aby na pięć dni wcześniej uprzedzili ludzi o powrocie wschodzącego Słońca, na cześć którego przygotowywano wielkie święto" (159).
"Jest to mit [...] że Kolumb odkrył, że Ziemia jest okrągła" (159).
"W istocie Boska komedia Dantego na pewno pomogła upowszechnić źródła oraz poglądy Arystotelesa. Nie jest przypadkiem, że największy ze średniowiecznych alegoryków, Dante, dostarczył moralnej osnowy dla kosmologii arystotelesowskiej. [...] Jego wszechświat to zmodyfikowany świat Arystotelesa o harmonii rozmaitego rodzaju, wbudowanego w niego, a przez cały poemat przewija się pogląd, że pomyślność ludzka jest nierozerwalnie związana z tą harmonią" (161-162).

UNIWERSYTETY
"Ostatecznym celem uniwersytetów było w istocie dostarczenie Kościołowi wykształconego kleru, ale nie można powiedzieć, że miały one te same zajęcia religijne, co dawne szkoły przyklasztorne. [...] Uniwersytety dostarczały elity z wiedzą potrzebną w służbie kościoła i państwa. Pierwszymi uczelniami zasługującymi da tę nazwę były - w kolejności założenia - uniwersytet w Bolonii, Paryżu i Oksfordzie" (164).
Albion - 'all in one', wszystko w jednym.
"To roku 1380 w Europie działało ponad trzydzieści przeważnie małych i istniejących od dawna uniwersytetów. Do roku 1500 powstało blisko pięćdziesiąt nowych uniwersytetów" (173).

[Epicykle]. Henryk z Langensteinu. "Jego 'Traktat obalający mimośrody i epicykle' (napisany w 1364 r. w Paryżu) [...] zawiera [...] krytykę dzieła 'Teoria planetarna' [Ptolemeusza]. Jego ważniejszym celem było pokazanie, że okręgi w astronomii Ptolemeusza nie mogą być rozważane jako istniejące fizycznie realne mechanizmy na niebie. [...] okręgi było po prostu konstrukcją matematyczną usprawiedliwioną jedynie opartym na niej przewidywaniem zjawisk. Henryk nie był zadowolony z dokonanych przez Ptolemeusza obliczeń odległości i rozmiarów planetarnych, czuł niechęć do ekwantu [...]" (174).

"Obecnie w ogóle nie byłoby warte wspominania, że Mikołaj [...] wyciągnął wnioski, iż skoro punkt zawiera w sobie cały wszechświat, to nie może istnieć ani ustalony środek, ani kres wszechświata. W szczególności nie można powiedzieć, że Ziemia zajmuje środek wszechświata. [...] Co się tyczy ruchu, zależy on od zasady względności: położenie czegokolwiek jest względne wobec obserwatora. Stąd wynika, że można powiedzieć, iż Ziemia się porusza. [...] Dość osobliwe z punktu widzenia świata platoników jako opisywanego matematycznie, wydaje się to, że Mikołaj z Kuzy doszedł do całkiem innych wniosków. Z obserwacji, że nic w naszym doświadczeniu nie jest dokładnie matematyczne [...] wywnioskował, iż matematyczny opis Przyrody nie jest możliwy" (175-176).
[Jeden z poprzedników Kopernika]. "Najoryginalniejsza praca d'Oresme'a dotyczyła fizyki ziemskiej i możemy na tym poprzestać, mówiąc tylko o jego sugestii, że Ziemia może nie być umieszczona w centrum wszechświata, chociaż jej centrum grawitacji dąży do tego miejsca. Rozważał starannie całość zagadnienia ruchu Ziemi. [...] W swych 'Pytaniach o Niebiosa' oraz 'Pytaniach o sferę' d'Oresme podkreślał względność zjawiska ruchu: zjawiska, które obserwujemy obecnie, mogłyby być właśnie wyjaśnione zarówno przez dobowy obrót Ziemi, jak i przez obrót niebios - dowodził. W końcu opowiedział się za tradycyjnym poglądem, że to niebo się obraca, co jest raczej sprawą przekonania niż dowodu" (184).
[Powót do Eudoksosa]. Girolamo Fracastori próbował wskrzesić astronomię Eudoksosa-Arystotelesa. "[...] w swoich 'Homocentrycznych [sferach] albo w sprawie gwiazd' [...] zaproponował metodę astronomiczną, która się nie przyjęła. [...] rozważał przejście planet przez pewien ośrodek w przestrzeni o rozmaitej gęstości [...] jako wyjaśnienie zmian ich jasności - problem dla każdego, kto propagował model stałych [...] odległości planet" (190-191).

KOPERNIK
"Ten wspólny środek nie leżał dokładnie w Słońcu, ale w centrum orbity Ziemi" (193).
"[...] każdy model jest odnoszony nie do Słońca prawdziwego, lecz do środka orbity Ziemi" (199).
"[...] jego teoria nie jest dostatecznie heliocentryczna. Ustalił, że płaszczyzny planet leżą na płaszczyznach przechodzących przez środek orbity Ziemi, a nie przez fizyczne Słońce [...]" (202).
"System kopernikowski brał się z tego, że w każdych oddzielnych modelach ptolemeuszowskich dla ruchu planet istniała pewna prosta, która przedstawiała sobą tę samą realną rzecz; z grubsza biorąc, linię łączącą Ziemię ze Słońce. Dla tych, którzy nie byli nieodwołalnie przesiąknięci filozofią Arystotelesowską, musiało to się wydawać samo w sobie bardziej wiarygodną zasadą. Rozwiewało przynajmniej tajemnice tego, o czym połowicznie wiedziano od czasów Ptolemeusza - mianowicie dlaczego średnie Słońce odgrywa ważną rolę w ruchu księżyca i planet" (196).
"[...] proporcji geometrycznych ukrytych przez czternaście wieków, niedocenionych w astronomii ptolemeuszowskiej
"[...] pomimo, że był niemal pod każdym względem kontynuatorem tradycji ptolemeuszowskiej: usunął zasadę ekwantu" (196).
"Nadal był to raczej system geometryczny niż układ fizyczny, który wyjaśnia zjawiska w kategoriach praw fizyki" (202).

PO KOPERNIKU
Digges. William Gilbert. Jego prace zawierają odniesienia kosmologiczne - promują np. ideę nieskończoności świata (203).

TYCHO BRAHE / URANIBORG / STJERNBORG
Odnośnie systemu Brahego. "[...] ponieważ orbita Marsa wydawała się krzyżować z orbitą Słońca, więc [...] sfery powinny umożliwiać przenikanie materii" (208). Albo w ogóle nie istnieć.
"[...] wielu uczonych znajdowało jakby azyl w układzie [modelu] Tychona lub pokrewnych" (208).
"W 1578 roku Tycho wpadł na pomysł, że planety dolne krążą wokół Słońca, a w 1584 doszedł do wniosku, że górne zachowują się podobnie" (208).

KEPLER
"[...] znacznie wyraźniej niż ktokolwiek inny uświadomił, jak dla ówczesnego wzrostu teorii naukowych pilna była potrzeba złączenia w jedną całość astronomii matematycznej i fizyki - filozofii przyrody. Poszukiwał przyczyn ruchów planetarnych, nie tylko zaś geometrii tych ruchów" (213).
"Do [swojego nauczyciela] Mästlin napisał, że był 'astrologiem luterańskim odrzucającym plewy, a zachowującym ziarno'" (214). "Kepler miał silną awersję do astrologii jako teorii o znakach i trochę wpłynął na zmniejszenie jej popularności w kręgach naukowych" (217).
Williama Giberta teoria magnetyzmu - kosmologia magnetyczna wprowadzona przez Keplera.
"Starożytne chińskie i średniowieczne europejsie kroniki odnotowywały plamy widoczne gołym okiem na Słońcu; Kepler zaś w 1607 r. widział dzięki camera obscura coś, co wziął za przejście Merkurego przed tarczą Słońca" (225).

GALILEUSZ
Model Ptolemeusza nie przewiduje pełni fazy Wenus. Galileusz zaobserwował ją dzięki swojemu teleskopowi i traktował jako potwierdzenie hipotezy Kopernika. Ale Kepler wyjaśnił dobrze, że równie dobrze przewiduje ją model Tychona Brahego.
"To, że komety znajdują się znacznie dalej niż księżyc, zostało starannie i prawdziwie ustalone dopiero po bardziej dokładnych pomiarach dokonanych przez Heweliusza" (230).
Simon Mayr rościł sobie pretensje do tego, że pierwszy dostrzegł księżyce Jowisza, ale nawet jeśli tak było, to nie rozpoznał on ich prawdziwego charakteru; dopiero Galileusz stwierdził, że są to satelity Jowisza (232).
"Fazy MERKUREGO [nie Wenus] zostały przypuszczalnie po raz pierwszy dostrzeżone przez jezuitę włoskiego Ionnesa Zupo w 1639 r." (233).
Co do Tytana dostrzeżonego przez Huygensa: "Jan Heweliusz i Christoper Wren widzieli go wcześniej, ale uznali że to zwykła gwiazda". Huygens zrozumiał też, że "uszy Saturna" to jego słynne pierścienie: "Otoczony pierścieniem cienkim i płaskim, nigdzie nie dotykającym, nachylonym względem ekliptyki [słowa Huygensa]" (234).


"Najbardziej wpływową z prac tego rodzaju była 'Astro-teologia' (1714) Williama Derhama. William Peley wiele jej zawdzięczał w swych mających nawet większe znaczenie pismach pochodzących z końca XVIII wieku. Dla współczesnych Newtonowi uporządkowany wszechświat niebios dawał świadectwo istnienie Boga" (256).

Flamsteed. "Jego pomiary kątów miały bezprecedensową dokładność: błąd pomiaru wynosił zazwyczaj jedną dziesiątą, a nawet jedną dwunastą błędu pomiarów Tychona" (257).

"Bradley został następcą Haleya na stanowisku astronoma królewskiego".
Wcześniej prowadził badania z Bradleyem Samuel Molyneux.
"Bradley podjął obserwacje i w 1727 r. rozszerzył je na inne gwiazdy, używając mniejszego teleskopu zenitalnego Grahama. Wysunął różne przypuszczenia; właściwą hipotezę postawił, obserwując proporzec na grotmaszcie w czasie rejsu statkiem wycieczkowym po Tamizie. Zmiana położenia gwiazd jest spowodowana [...] łącznym efektem ruchu orbitalnego Ziemi i ogromnej, lecz skończonej prędkości światła dochodzącego od gwiazd" (259).

Nutacja. "Nutacja pojawia się, gdy wirująca bryła nie ma osi symetrii, nie wiruje wokół osi symetrii bądź moment sił działających na bryłę (względem punktu zamocowania) nie jest równy zeru. Drgania nutacyjne występują np. w żyroskopach. Poddana jest im również oś Ziemi. Nutację naszej planety odkrył w 1728 roku angielski astronom James Bradley, którego to zjawiska nie wyjaśniono przez kolejnych 20 lat. Wywoływana jest głównie przez działanie Księżyca. Ponieważ dynamika planet jest bardzo dobrze znana, nutacja obliczana jest w sekundach łuku na przestrzeni wielu dekad. Wartości nutacji są przeważnie dzielone na składowe równoległe oraz prostopadłe do ekliptyki. Składowa zgodna z płaszczyzną ekliptyki (równoległa do płaszczyzny) nazywana jest nutacją na długości, a prostopadła znana jest jako nachylenie nutacji. Systemy o współrzędnych astronomicznych bazują na pojęciach równik oraz równonoc, oznaczających wielki okrąg zakreślany na niebie przez równik Ziemi, oraz linię, równonocy wiosennej przecinającą ten okrąg i określającą początkowy punkt przy obliczaniu rektascensji. Na elementy te wpływa zarówno precesja równonocy, jak i nutacja, więc zależą od teoretycznych podstaw odnoszących się do precesji i nutacji, a także od daty odniesienia względem systemu astronomicznego. Mówiąc prościej, wartości nutacji (oraz precesji) są ważne dla obliczania pozornych pozycji obiektów astronomicznych podczas obserwacji prowadzonych z powierzchni Ziemi" (Wikipedia).

RUCHY WŁASNE GWIAZD
Halley studiował m.in. Ptolemeusza i porównywał współczesne obserwacje z greckimi. "Wtedy doszedł do wniosku, że precesja i błędy obserwacji nie wyjaśniają w pełni rozbieżności. Był przekonany, że udowodnił ruch w stronę południową dla jasnych gwiazd: Aldebarana, Arktura i Syriusza; że istnieją ruchy własne słabszych gwiazd, co mogła świadczyć o tym, że [takie] gwiazdy nie znajdują się tak daleko" (266).
"W 1871 r. astronom szwedzki Hugo Gyldén pracujący w Sztokholmie [...] [badając ruchy własne gwiazd] odkrył, że [gwiazdy] nie są symetrycznie rozmieszczone, lecz zdają się gromadzić w jednej połowie nieba, oraz że biegną tam w z grubsza podobnym kierunku. Pod kątem prostym go największych ruchów gwiazdy wykazują zaniedbywalne ruchy. Zinterpretował to jako oznakę rotacji w Galaktyce. Całkowicie niezależnie od tego odkrycia Benjamin Boss, Walter S. Adams i Arnold Kohlschutter - badając spektroskopowo ruchy gwiazd, to jest wykorzystując efekt Dopplera - stwierdził podobną asymetrię w rozmieszczeniu gwiazd o dużej prędkości radialnej. W 1914 r. odłosił odkrycie, że trzy czwarte zarejestrowanych gwiazd wydaje się zbliżać do Słońca" (334).
"Co do idei, że [...] układ słoneczny porusza się poprzez system gwiazd pozostających we względnym spoczynku, Bradley sugerował - w tym samym czasie, kiedy odkrył zjawisko nutacji - że upłynie wiele stuleni, nim pojawi się dowód umożliwiający dokonanie odpowiedniego wyboru. W tym się jednak pomylił. [...] [Tobias] Mayer [który opublikował dane o ruchu własnym ośmiu gwiazd] jasno wyraził konsekwencje ruchu Układu Słonecznego wśród gwiazd: położone w ogólnym kierunku, do którego dążymy (kierunek apeksu Słońca) zdają się coraz bardziej rozbiegać - i rzeczywiście wydaje się jakby promieniowały z apeksu. Natomiast gwiazdy obecne w kierunku, od którego się oddalamy (antyapeks Słońca), wydają się zbliżać zbliżać do siebie i zbiegać w kierunku antyapeksu" - STANOWIŁO TO NOWĄ PERSPEKTYWĘ DLA ROZWAŻANIA WIELKOSKALOWEJ BUDOWY WSZECHŚWIATA (267). POCZĄTEK CAŁKIEM NOWEJ FAZY W POGLĄDACH KOSMOLOGICZNYCH.
Ruch Słońca wśród gwiazd odzwierciedla się w ich ruchach własnych; "apeks Słońca jest punktem, od którego z dala drobne ruchy wydają się jakby promieniować (promieniować); i jak antyapekt stanowi punkt, do którego gwiazdy z drugiej półkuli wydają się jakby zbiegać. Istnieje prosta zależność między ruchami własnymi [gwiazd] będących tego efektem ([...] w sekundach łuku na stulecie) a prędkością Słońca i odległością. Ruchy własne mogą być zmierzone, prędkość Słońca może zostać wyznaczona, jeśli znamy odległości gwiazd; w każdym razie jednak prędkość gwiazd i kierunek mają wyjątkowe wartości względem układu gwiazd jako całości. Pomijając ruchy lokalne, można wyobrazić sobie, że wszystkie gwiazdy muszą dawać tę samą odpowiedź na pytanie o prędkość. [...] Odwracając ten argument, dla danej prędkości Słońca można pokusić się o wyprowadzenie odległości z ruchów własnych gwiazd. [...] [Jednak] istnieją jasne gwiazdy - można spodziewać się, że są blisko położone - które nie wykazują ruchów własnych i które powinny zatem znajdować się bardzo daleko" (277). Jak wiadomo, należy raczej zakładać, że pewniejsza oznaką sąsiedztwa gwiazdy względem Ziemi jest duży ruch własny, a nie duża jasność.
"Herschel i późniejsi astronomowie znali ruch Słońca w przestrzeni oraz jego kierunek. To nadaje sąsiednim gwiazdom duży ruch własny, a odległym - mniejszy, rozpatrywany względem bardzo odległych gwiazd, tak jak obiekty bliskie, widziane z pociągu, wydają się poruszać szybciej niż odległe. Oczywiście rozpatrywane obiekty, takie jak gwiazdy, mogą mieć inne ruchy właściwe, ale jeśli użyjemy odpowiednich procedur uśredniających, a także niezależnych dociekań, jakie te inne ruchy mogłyby być, to potrafimy ocenić odległość z ruchów własnych, określanych prędkością Słońca. Ta ostatnia metoda, ze względu na konieczność uśredniania nazywana jest metodą paralaks statystycznych" (w odróżnieniu od tradycyjnej paralaksy trygonometrycznej oraz jeszcze bardziej wyszukanej paralaksy spektroskopowej) (323).
"Ruchy [własne gwiazd] są po większej części odbiciem ruchu Słońca w przestrzeni i ogólnie zakłada się, że przeciętnie nie zależą od niczego więcej, tj. że ruchy gwiazd mają przypadkowy charakter podobnie jak molekuły gazu

BUDOWA GALAKTYKI.
Jak długo niepewny był status gromad kulistych i mgławic spiralnych, otwarta kwestią pozostawała kwestia rozmiarów wszechświata i jego postać: hierarchiczna lub niehierarchiczna.
"[...] istniało silne przekonanie, że Droga Mleczna jest unikatowym obiektem we Wszechświecie. Podawano co najmniej pięć argumentów popierających ten pogląd. Po pierwsze - rozmiary mgławic były, jak myślano, nieznaczne w porównaniu z rozmiarami Drogi Mlecznej. Po drugie - gwiazdopodobne widma białych mgławic [...] mogły być wyjaśnione odbiciem światła gwiazd od mgławic dyfuzyjnych [...]. Po trzecie - dla tych, którzy byli gotowi pogodzić się z hipotezą Shapleya, Droga Mleczna była wystarczająco wielka, by zawierać w sobie co najmniej kilka białych mgławic, zgodnie z oceną ich odległości ustaloną w tym czasie. Po czwarte - białe mgławice wydawały się unikać płaszczyzny Drogi Mlecznej, sugerując tym samym, że są symetrycznie rozmieszczone względem niej. I wreszcie po piąte - nowe świadectw co do ich prędkości (radialnych) doprowadziło do podobnej sugestii występowania symetrii" (331-332).
"Wyspy wszechświata" - to wyrażenie zawdzięczamy Aleksandrowi von Humboldtowi, który posłużył się nim w książce 'Kosmos' z 1850 roku (332).
"Odległe układy gwiezdne zostały nazwane galaktykami dopiero względnie niedawno, kiedy zdobyliśmy pewność, że przypominają układ, wewnątrz którego się znajdujemy. Droga do tej wiedzy była długa i żmudna" (270).
Ptolemeusz opisywał mgławice jako obłokopodobne lub mgliste.
"Thomas Wright [...] był przekonany, że Układ Słoneczny znajduje się w ruchu względem ciała centralnego" (268).
"Nie wcześniej niż w 1743 r. [...] [Wright] utożsamił boski środek wszechświata ze środkiem grawitacyjnym, wokół którego [...] Słońce i inne gwiazdy poruszają się po orbitach. Ten ruch, dla którego ruchy własne gwiazd odkryte przez Halleya wydawały się dostarczać świadectwa, dawał pomysłowe wyjaśnienie, dlaczego wszechświat nie zapada się w sobie pod wpływem grawitacji; problem ów dręczył Bentleya" i Newtona (272).
Johann Lambert. "[...] przyjął, że Droga Mleczna ma soczewkopodobną (wypukłą) budowę, lecz także uznał, że Słońce i gwiazdy w jego sąsiedztwie stanowią jeden z wielu podukładów pewnej całości. Analogicznie zaproponował, że Droga Mleczna jest składnikiem systemu dróg mlecznych wyższego rzędu. W odróżnieniu od Wrighta i Kanta Lambert był dobrym matematykiem. [...] To zachęciło go do wizji hierarchicznego wszechświata. Choć była to wizja czysto spekulatywna, Lambert stanowi wczesny przykład astronoma próbującego wprowadzić wielkoskalowy rozkład mas we wszechświecie dzięki analizie specyficznych efektów lokalnych" (274).
"Herschel sądził, iż w środku układu drogi mlecznej znajduje się Syriusz, najjaśniejsza gwiazda na naszym niebie" (przypis, s. 329).
Shapley obstawał przy ogromnych rozmiarach Galaktyk i znacznej odległości Słońca od jej centrum.
"W 1918 r. Shapley [...] ogłosił, iż typowa gromada kulista znajduje się w odległości rzędu 50 000 lat świetlnych. Odkrył, że nie są jednak symetrycznie rozmieszczone i uznał, iż środek układu gromad kulistych jest prawdopodobnie identyczny z jądrem układu gwiazd - Drogi Mlecznej, odległego od nas o dziesiątki tysięcy lat świetlnych. Ten wynik umieszczający Słońce na skraju układu [...] wzbudził niechęć wielu astronomów [...] - z tego powodu, że odległości wydawały się źle dopasowane do istniejących założeń. Hugo von Seeliger [...] uzyskał model Drogi Mlecznej w postaci spłaszczonego dysku. Najogólniej kształt ten był podobny do modelu Herschela ze Słońcem niezbyt odległym od jego środka. W 1901 r. Kapteyn użył swej metody statystycznej do ruchów własnych gwiazd, aby dostarczyć skali odległości dla pracy Seeligera, uzyskując system o średnicy około 10 kiloparseków i grubości 2 kpc. [...] Ogólny kształt jego schematy [modelu Kapteyna] to elipsoida - raczej spłaszczona sfera niż piłka do rugby - z osiami pozostającymi w stosunku 5:1 i wielką osią liczącą około 16 kpc. [...] Słońce umieścił w odległości około 0,65 kpc od środka układu i poza płaszczyzną główną, lecz dla udogodnienia często przyjmował, że Słońce jak gdyby było w centrum układu" (329).
Harlow Shapley "zauważył, że [...] gromady kuliste, dla których uzyskał przybliżone odległości, nie są symetrycznie rozmieszczone na niebie. Wziął też pod uwagę ideę wysuniętą bez wyraźnego dowody przez Bohlina w 1909 r. Owa idea, która po prostu głosi, że położenie Słońca nie jest centralne, wydawała się wyjaśniać tę asymetrię. Nie pasowała jednak do dokonanych przez Shapleya ocen ich odległości, przyjmowanych co najmniej wraz z typową wiedza o rozmiarach Drogi Mlecznej. Do 1916 r. odkrył on dzięki pomiarom dla cefeid, że gromada kulista Messier 13 znajduje się 30kpc od Słońca, znacznie dalej niż granice Galaktyki Kepteyna. W rok później z lepiej potwierdzonymi danymi dla innych gromad kulistych powrócił do idei Bohlina i przyjął, że wszystkie gromady są związane z Galaktyką (Drogą Mleczną), a środkiem ich układu jest niewidoczne jądro Galaktyki gdzieś w kierunku gwiazdozbioru Strzelca. [...] Doszedł do wniosku, że Galaktyka musi być dziesięć razy większa niż powszechnie sądzono" (330).
"[...] Herbert D. Curtis z Obserwatorium Licka w 914 r. rozpoczął badania nad mgławicami spiralnymi; już uprzednio podejrzewał, że stanowią 'nieprawdopodobnie odległe galaktyki gwiazd lub oddzielne wszechświaty gwiezdne'. W 1917 r. odkrył gwiazdę nowa w jednej z mgławic spiralnych. [...] bardzo słabych w porównaniu z nowymi w Drodze Mlecznej. [...] doprowadziło go to do wniosku, że mgławice sto razy odleglejsze i znajdują się daleko poza granicami Galaktyki, ustalonymi czy to przez Kapteyna, czy dzięki innym przyjmowanym wtedy modelom. [...] Zatem istniały w owym czasie dwie wyraźnie różne opinie na temat mgławic spiralnych. Shapley i van Maanen umieszczali je tak blisko Słońca, że mogły być traktowane jako składniki Galaktyki. Curtis umieścił je tak daleko, że ich rozmiary fizyczne , wywnioskowane z obserwowalnych rozmiarów, musza być porównywalne z naszą Galaktyką. [...] Każdy z nich miał na ogół rację w swych ogólnych tezach: Shapley w sprawie Galaktyki, a Curtis w sprawie mgławic spiralnych" (333).
"William W. Morgan z Obserwatorium Yerkesa oraz Jason J. Nassau z Obserwatorium Warnera w Swaseya [...] ogłosili, że na podstawie 49 ocen odległości [...] wydaje się, iż nasze Słońce znajduje się na zewnętrznym skraju ramienia spiralnego Galaktyki" (338).

HUBBLE I JEGO POPRZEDNICY / UCIECZKA WSZECHŚWIATA
Hubble "do 1923 r. [...] mógł rozróżnić gwiazdy w zewnętrznych obszarach galaktyki spiralnej M31 oraz M33, spośród których ogółem 34 zmieniały jasność tak jak cefeidy. Stało się jasne, że M31 leży bardzo daleko od granic naszej Galaktyki. Pod koniec 1924 r. przyjął odległość równą 285 kpc - dziesięć razy większą od największej średnicy Galaktyki, jaką wtedy przyjmowano. [Obecnie odległość M31 określa się na 2,2 miliona lat świetlnych, tj. 675 kpc]" [341-342]
"Huggins [...] w roku 1868 dzięki temu odkrył po raz pierwszy prędkość gwiazd: ustalił prędkość oddalania się Syriusza od Słońca na 47,3 km/s (oddalania się, ponieważ stwierdził przesunięcie widma ku czerwieni, wykazywane przez zmniejszenie się częstości lub wydłużenie długości fali)" (303).
"Vesto Melvin Slipher [...] wykonał pierwsze pomiary prędkości radialnej. [...] Odkrył podówczas, że M31, Wielka Mgławica Andromedy, zbliża się do Słońca z prędkością 300 km/s - z największą prędkością radialną, jaką wtedy zarejestrowano. Do 1914 r. Slipher uzyskał trzynaście wartości prędkości lub przesunięć w widmach [...] a pod koniec roku
1925 miał już spektrogramy 45 widm. Oprócz zaledwie kilku przesunięć ku fioletowi, wskazujących na zbliżanie się, wszystkie pozostałe widma były 'poczerwienione'. Niektóre wykazywały tak wielkie prędkości, że tym, którzy zastanawiali się nad mechaniczną stroną tego przypadku, zdało się oczywiste, iż rzeczone mgławice muszą znajdować się poza zasięgiem grawitacyjnego wpływu układu naszej Drogi Mlecznej. [...] W pracy [...] Howarda Robertsona w 1928 r. znajdujemy twierdzenie o istnieniu zależności liniowej pomiędzy wyznaczonymi prędkościami a odległościami mgławic pozagalaktycznych. Jeszcze wcześniej Georges Lemaître wpadł na podobny pomysł" (351).
"Milton Humason [...] uzyskał mnóstwo nowych przesunięć ku czerwieni i - zakładając, że oznaczają naprawdę prędkości - otrzymał wartości aż do jednej siódmej prędkości światła [...]" (353).
Hubble popełnił pomyłkę w ocenie odległości galaktyk.

EINSTEIN / TEORIA WZGLĘDNOŚCI
"Centralny punkt obu teorii stanowi idea, że prawa fizyki rządzące układem ciał powinny być istotnie niezależne od sposobu, w jaki obserwator w ruchu śledzi te ciała. [...] Wszystkie te zasady zostały przewidziane w większym lub mniejszym stopniu przez dawniejszych fizyków [Fitzgeralda, Lorentza, Poincarego] lecz to Einstein połączył je w jeden zgodny system fizyczny" (343).
Równania pola stanowią ogniwo między materią a geometrią.
"W teorii grawitacji Einsteina swobodna cząsteczka podąża po geodetyce w zakrzywionej czasoprzestrzeni, równoważnej linii prostej w przestrzeni Euklidesa, najkrótszej odległości pomiędzy dwoma punktami. Stosując tu pojęcie Feynmana sum po historiach, odpowiada to wyraźnej historii pojedynczej cząstki, która dotyczy całej czasoprzestrzeni, całej historii wszechświata. W klasycznej ogólnej teorii względności opracowano rozmaite modele, które opisywały historię wszechświata następującą po jego stanie początkowym. W nowej teorii kwantowej grawitacji Hawkinga nie możemy ściśle określić sposobu zaistnienia wszechświata, chociaż prawdopodobieństwo pewnych dalszych wyników będzie większe od innych" (411).

"Hierarchiczna budowa wszechświata oznaczała, że układ niższego rzędu wchodził w skład układu wyższego rzędu, którego przeciętna gęstość była mniejsza od gęstości niższego rzędu, tak iż w granicy (w nieskończonym wszechświecie) średnia gęstość materii dążyła do zera. Pewnym odzwierciedleniem tego typu budowy mógłby być ciąg: gromady gwiazd, - galaktyki - gromady galaktyk - gromady gromad galaktyk - Metagalaktyka" (346).
"To, że występuje znaczna niejednorodność w rozkładzie gromad galaktyk, nie może ulegać wątpliwości [...]. Galaktyki w naszym sąsiedztwie znajdują się w odległości kilku milionów lat świetlnych. W 1975 G.G. Chincarini i H.R. Rood wykryli grupowanie się materii w jednostce ponad dwudziestu milionów lat świetlnych. [Natomiast] Na sympozjach Międzynarodowej Unii Astronomicznej w 1977 r. kilku astronomów donosiło o istnieniu pustych przestrzeni, bez galaktyk, o rozmiarach kilkuset milionów lat świetlnych. W rok później S.A. Gregory i L.A. Thomson podali dowód istnienia zgrupowania galaktyk znanego jako supergromada Coma, otoczonego względnie pustą przestrzenią. Stopniowo wyłaniał sie obraz świata galaktyk, który rzeczywiście jest bardzo bryłowaty. Pod koniec lat osiemdziesiątych zaczęło się wydawać, że rozkład wygląda tak, jak piana z baniek mydlanych - jednych dużych, drugich małych, każda z galaktykami na ich powierzchni i względnie pusta przestrzenią pomiędzy zgrupowaniami galaktyk" (412).

Model de Sittera. Uznał, że jego model powinien być izotropowy oraz statyczny. [...] Zarówno gęstość, jak i ciśnienie było zerowe [...]" (349-350).
"Rozwiązanie de Sittera opisuje sytuację, gdy stała kosmologiczna jest dodatnia, a gęstość materii równa zero.
W przypadku rozwiązania de Sittera nie ma miejsca na Wielki Wybuch – według tego modelu Wszechświat rozszerza się w sposób wykładniczy (gwałtowny), bez początku i bez końca.
Hipotetyczna epoka inflacji może być w przybliżeniu opisywana rozwiązaniem de Sittera" (Wikipedia).
"Ten model był oczywiście pozbawiony materii, ale Lemaître nie uznał go z innego powodu: ponieważ przestrzeń w tym modelu nie miała, by rozciągała się do nieskończoności" (352).
Rozszerzający się wszechświat wydaje się czymś bardzo naturalnym, nawet jeśli jest to rozumiane w klasyczny sposób.
Teoria stanu stacjonarnego - by ocalić doskonałą zasadę kosmologiczną. Przeciętna gęstość materii i promieniowania pozostaje ta sama oraz że rozkład wielu galaktyk pozostaje stały. Gold wpadł na pomysł, że jeśli istnieje proces ciągłej kreacji materii, to stanie się możliwe trwanie wszechświata w stanie stacjonarnym pomimo jego ekspansji, tak iż zniknąłby problem wieku i niejednorodności w czasie. (Później twierdzono, że istniejące cząstki zmieniają masę, a nie że materia powstaje).

"Edward Barnard był między innymi odkrywcą piątego księżyca Jowisza, Amaltei, a także gwiazdy mającej największy ruch własny, zwanej Strzałą albo Gwiazdą Barnarda (307).
"[...] James Jeans [...] myślał, że stosunek gwiazd nieobieganych przez planety do gwiazd posiadających planety wynosi jak sto tysięcy do jednego. W tym samym okresie Eddington poszedł nawet dalej i zaryzykował stwierdzenie, że nasz świat wraz z żyjącymi istotami mógłby być jedyny" (311).
Richard Carrington "odkrył, że okres ruchu wirowego zwiększa się z odległością plam [słonecznych] od równika słonecznego" (313).
"Wiadomo obecnie, że istnieje zawiła trójwymiarowa spiralna struktura słonecznego pola magnetycznego , która zawiera w sobie cały układ planetarny. (Kepler byłby z tego zadowolony)" (317).
Jako kuriozalne postscriptum odnotujmy: Uranos był ojcem Saturna i dziadkiem Jowisza. / Urbain Leverrier i John Adams. "Bywa to często przedstawiane jako przykład pewnej mistycznej synchroniczności" (288).
Trudności z odkryciem Plutona nie powinny być niedocenione. "Jego rozmiary widoczne z Ziemi stanową mniej niż jedną trzecią sekundy łuku, znacznie poniżej dostrzegalności jakichkolwiek szczegółów powierzchni. A istnieje na niebie dwadzieścia milionów gwiazd tak samo jasnych jak Pluton" (291). "[...] rozpatruje się to odkrycie [Plutona] jako teoretycznie przypadkowe i jako wynik zwykłych systematycznych. Obecnie wyznaczana masa Plutona okazała się po prostu zbyt mała, żeby wywołać przewidywane perturbacje w ruchu Urana i Neptuna. Masa Neptuna jest faktycznie dziesięć razy większa niż masa Plutona [...]" (290).

ZASADA ANTROPICZNA
"Brandon Carter nadał nazwę silnej zasady antropicznej regule, że wszechświat musi być poznawalny i musi na pewnym etapie dopuścić do stworzenia w nim obserwatora. Ci, którzy popierali tę silną zasadę, często starali się opisać ją szeroko, lecz w przyjętych kategoriach fizycznych wszystkich możliwych światów - niektóre bez nieuchronności życia, a niektóre zdolne do podtrzymania życia. Idea jest zatem próbą określenia z maksymalną dokładnością strukturalnych jakości koniecznych po to, aby obserwatorzy zaistnieli. Musimy koniecznie zamieszkiwać w jednej wąskiej grupie tak opisywanych możliwych światów" (417).

Ogromne jest tej materii pomieszanie...

###

"Obecnie wiemy, że oprócz precesji gwiazdy wykonują tak zwane ruchy własne" (102).

Babilończycy sporządzili tablicę ruchu Wenus Ammi-saduki (29). Ammi-saduqa (Ammī-ṣaduqa). https://pl.wikipedia.org/wiki/Ammi-saduqa

"Astronomia matematyczna [...] zawdzięcza prawie wszystko Babilończykom" (37).
"[...] Babilończycy używali tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Koestler piszę tę książkę jako literat z pasją do historii filozofii przyrody. W kwestii Platona za bardzo ufa Popperowi. Co to geocentrycznych modeli astronomicznych jest często niesprawiedliwy. Popełnia też błędy.

Ze wstępu (jako motto książki):

"Tymczasem we wszystkich systemach kosmologicznych, od pitagorejczyków po Kopernika i Eddingtona, znajdują odzwierciedlenie nieświadome uprzedzenia, filozoficzne, a nawet polityczne poglądy ich autorów. Żadna dziedzina nauki, od fizyki pod fizjologię, nie może twierdzić, że jest wolna od takich czy innych nachyleń metafizycznych. Postęp nauki zazwyczaj postrzega się jako regularny, racjonalny marsz wzdłuż prostej wznoszącej się lini. Zwłaszcza historię teorii kosmologicznych można bez przesady nazwać historią zbiorowych obsesji i kontrolowanych zchizosfernii, sposób zaś, w jaki dokonały się jedne z najwazniejszych odkryć, kojarzy się raczej z zachowaniem lunatyka, niż elektronicznego mózgu" (11).

###

"Szóste stulecie przedchrześcijańskie - niezwykłe stulecie Buddy, Konfucjusza, Lao-Cy, filozofów jońskich i Pitagorasa - było punktem zwrotnym w dziejach gatunku ludzkiego. Wiosenny wiatr zdawał się ciągnąć przez naszą planetę od Chin do Samos, rozbudzając świadomość człowieka, niczym tchnienie w nozdrzach Adama" (22).

Napisać o kosmologii przedsokratyków!

Pitagoras z Samos, "którego wpływ na idee, a przeto na losy rodzaju ludzkiego, był prawdopodobnie większy niż jakiegokolwiek innego człowieka w dziejach. [...] W swym długim życiu zmieścił, mówiąc słowami Empedoklesa, 'wszystkie rzeczy, które są zawarte w dziesiędziu, a nawet dwudziestu pokoleniach ludzi'" (25-26).

"Pitagoras tak się ma do Talesa, jak filozofia Gestalt do dziewiętnastowiecznego materializmu. Wahadło zostało puszczone w ruch. Jego tykanie będzie słyszane przez całą historię, gdy tarcza przeskakuje między skrajnymi pozycjami 'wszystko jest ciałem' i 'wszystko jest umysłem'; gdy akcent przenosi się z 'substancji' na 'formę', ze 'struktury' na 'funckję', z 'atomów' na 'schematy', z 'cząstek' na 'fale' i z powrotem" (29).

"Herodot wspomina pogłoskę, że na północy żyją ludzie, którzy śpią przez sześć miesięcy w roku, co dowodzi, że niektóre implikacje kulistości Ziemi, takie jak noc polarna, były już rozumiane" (43).

Palenisko wszechświata.

"Wokół ognia centralnego krążyło zatem po koncentrycznych orbitach dziewięć ciał: po najmniejszech antichton, potem Ziemia, księżyc, Słońce i sześć planet. Dalej była sfera unosząca wszystkie gwiazdy stałe. [...] Słońce służyło jedynie za rodzaj przezroczystego okna bądź soczewki, przez którą światło było filtrowane i rozprowadzane. Obraz ten przypomina nieco dziury w wypełnionej ogniem oponie Anaksymandra" (44-45).

"Pitagorejczycy nie zarzucili idei centralnego ognia, lecz przenieśli go do wnętrza Ziemi, przeciwziemię utożsamili zaś po prostu z ksieżycem" (46).

"Jak się zdaje, pierwszą osobą, która orzekła, że Phōsphóros i Hésperos, to jedna i ta sama planeta, był Pitagoras" (49).

"Są jednak sytuacji, kiedy dostrzeżenie oczywistości wymaga wielkiej siły wyobraźni połączonej z brakiem respektu dla tradycyjnego sposobu myślenia" (49).

"Nie wiemy, czyjego autorstwa jest hipoteza o obrocie Ziemi wokół własnej osi. Wymienia się w tym kontekście dwa nazwiska: Hikatesa (niektóre źródła nazywają go Hiketasem) oraz Ekfantosa, obu mających pochodzić z Syrakuz. Nic jednak o nich nie wiemy. Nie znamy nawet daty ich narodzin i śmierci" (549).

Wg przypisywanego Plutarchowi traktatu Placita Philosophorum 3,11: Filolaos Pitagorejczyk umieszcza ogień w środkowym miejscu, i jest to ogniskiem Wszechświata; na drugim miejscu Przeciwziemię; na trzecim Ziemię, na której mieszkamy, która obraca się, przez co nie można zobaczyć tamtej strony. (tekst gr., przekład ang.).

Seleukos "opracował teorię przypływów i odpływów morza opartą na obrocie Ziemi" (549).

"Nie istnieją żadne dowody na poparcie tej hipotezy [że Heraklides głosił już pogląd taki, jak Tycho Brahe]" (549).

"Arystarch, ostatni z astronomów pitagorejskich, pochodził, podobnie jak mistrz, z Samos. Najprawdopodobniej urodził sie w 310 roku p.n.e., roku śmierci Heraklidesa [...]. Zachowała się tylko jednak jego krótka rozprawa 'O wielkości i odległości Słońca i Księżyca'. [...] Archimedesa 'O rachubie ziarn piasku'. [...] Równie ważna jest wzmianka Plutarcha [...]. W jego rozprawie 'O obliczu na tarczy księżyca' jedna z postaci wymienia Arystarcha z Samos, "który uważał, że niebiosa spoczywają, Ziemia zaś krąży po pochyłej orbicie, jednocześnie kręcąc się wokół własnej osi". A zatem Arystarch doprowadził linię myślenia zapoczątkowaną przez Pitagorasa i kontynuowaną przez Filolaosa i Heraklidesa do logicznej konkluzji: wszechświata ześrodkowanego na Słońcu" (50-51).

O systemie geocentrycznym: "monstrualnego systemu astronomicznego, który wydaje nam się dzisiaj obrazą dla ludzkiej inteligencji, a który panował przez półtora tysiąca lat" (51).

O Platonie.

"Zasowane dialogi Platona o potwierdzonej autentyczności złożyłyby się na tom grubości Biblii" (54).

"<Zmianofobia> wydanie się głównym czynnikiem odpowiedzialnym za odstręczające aspekty platonizmu. Pitagorejska synteza religii i nauki, podejścia mistycznego i empirycznego, rozsypała się. Mistycyzm pitagorejczyków został doprowadzony do jałowej skrajności, podczas gdy nauki empiryczne spotyka szyderstwo i lekceważenie. Bractwo pitagorejskie uległo przekształceniu w przewodników do totalitarnej utopii. Wędrówka dusz do Boga została zdegradowana do postaci potrzebnym do celów wychowawczych pogadanek o tym, że tchórze zostaną ukarani wcieleniem w kobietę; orficki system przeszedł w nienawiść do ciała i pogardę dla zmysłów. Badając naturę, nie można uzyskać prawdziwej wiedzy, albowiem <jeśli chcemy kiedykolwiek poznac coś w sposób czysty, to musimy od ciała się oddzielić i samą duszą oglądać rzeczy same w sobie>. [...] Kiedy rzeczywistość staje sie nieznośna, umysł musi sie z niej wycować i stworzyć świat sztucznej doskonałości, platoński świat czystych idei i form, który jako jedyny można uznać za rzeczywisty, podczas gdy postrzegany przez nas świat natury jest tylko jego tanią i kiepską imitacją, a życie w nim to ucieczka w złudzenie. Intuicyjna prawda zawarta w alegorii jaskini zostaje tu doprowadzona do absurdu przez nadmierne ukonkretnienie - jakby autor sformułowania <ten świat jest łez padołem>przystąpił do badania rzeczywistego rozkładu łez w padole. [...] Jeśli powyższe słowa sprawiają wrażenie surowego i jednostronnego osądu filozofii Platona, to dlatego, że tak właśnie, jak to przedstawiłem, była ona rozumiana przez długi szereg przyszłych pokoleń - mówię tu o jednostronnym cieniu, który rzucał ten myśliciel" (57-58).

"Można zaryzykować stwierdzenie, że to Platon spowodował upadek filozofii, który uczynił spadkobierców autora 'Państwa' głuchymi na harmonię natury. Grzechem, który doprowadził do upadku, było zerwanie pitagorejskiej jedności między filozofią przyrody a religią, zanegowanie nauki jako sposobu oddawania czci, rozszczepienie substancji wszechświata na nikczemne niziny i eteryczne wyżyny, składające się z różnej materii, rządzące się różnymi prawami. Ów 'rozpaczliwy dualizm', jak moglibyśmy to nazwać, został przez neoplatończyków przeniesiony na grunt filozofii średniowiecznej" (85).

"Platon twierdził, że wiedzę prawdziwą można uzyskać tylko intuicyjnie, za pomocą oka duszy, a nie ciała. Arystoteles podkreślał znaczenie doświaczenia - empiria - przeciwstawionego intuicyjnej aperia" (107).

Przypis na str. 550.

"W celu wyjaśnienia ruchu siedniu planet Arystoteles użył aż pięćdziesięciu czterech sfer" (66).

"Powody, dla któych [Arystoteles] dołożył dodatkowe dwadzieścia sfer, są bardzo interesujące. Eudoksos i Kallippos nie mieli ambicji stworzenia modelu, któy byłby fizycznie możliwy. [Nie byli kosmologami]. Nie obchodził ich rzeczywisty mechanizm niebios. Skonstruowali system czysto geometryczny, który, o czym wiedzieli, mógł istnieć tylko na papierze. Arystoteles zapragnął więcej, chciał przekształcic ich system w zdolny do działania model fizyczny. Trudność polegała na tym, że wszelkie sąsiednie sfery muszą być ze sobą mechanicznie połączone, lecz indywidualny ruch poszczególnych planet nie może być przekazywany innym planetom. Arystoteles próbował rozwiązać ten problem przez włożenie pewnej liczny sfer 'neutralizujących', obracających się w kierunku przeciwnym do sfer 'roboczych', pomiędzy warstwy związane z poszczególnymi planetami. Dzięki temu wpływ ruchów, na przykład Jowisza na ruchy Marsa, był eliminowany i 'cebulę' Marsa można było rozpatrywać niezależnie. Co się wszak tyczy odtworzenia rzeczywistych ruchów planet, to model Arystotelesa nie wniósł żadnego usprawnienia.
Ponadto pozostała jeszcze jedna trudność. Podczas gdy każda sfera uczestniczyła w ruchu otulającej ją większej sfery, potrzebowała jednak specjalnej siły, która nadawałaby jej niezależny ruch obrotowy wokół własnej osi. Oznaczało to, że potrzeb było aż pięćdziesięciu pięciu 'nieruchomych poruszycieli', czyli duchów, aby system funkcjonował" (66-67).

"System Ptolemeusza ma w sobie coś głęboko odpychającego. Jest to dzieło pedanta obdarzonego olbrzymią cierpliwością i znikomą oryginalnością, z uporem maniaka dokładającego kolejne kręgi. [...] Była to monumentalna i przygnębiająca tapiseria, wytwór zmęczonej filozofii i dekadenckiej nauki" (71-72).

"Hipparch zastosował je [epicykle] jednak tylko do skonstruowania orbit Słońca i Księżyca" (71).

Cytaty z autorów supremujących Słońce - s.73.
Dowód na to, że nie zapomniano nauki o centralnej roli Słońca, mimo panowania teorii Ptolemeusza. (Umieścić zaraz po pitegorajczykach).

"Ta kontrolowana schizofrenia trwała przez całe średniowiecze", jak powiedziałby Koestler.

"Astronomia po Arystotelesie stała się abstrakcyjną geometrią nieba, niezwiązaną z rzeczywistością fizyczną. [...] Służyła celom praktycznym jako metoda układania tablic ruchów Słońca, Księżyca i planet, lecz na temat rzeczywistości fizycznej nie miała nic do powiedzenia. [...] ponieważ ciała niebieskie, obdarzone boską naturą, posłuszne są innym prawom niż te, które znamy na Ziemi. Nie istnieje między nimi żaden związek, wobec czego nie możemy nic wiedzieć o fizyce nieba. [...] rozwód między czterema elementami regionu podksiężycowego i piątym elementem w niebiosam wiedzie bezpośrednio do oddzielenia geometrii od fizyki, a stronomii od rzeczywistości" (76).

"W późniejszej i krótszej pracy, zatytuowanej Zasady ruchu planet, Ptolemeusz bez przekonania podjął próbę nadania swemu systemowi pozorów wiarygodności fizycznej, przedstawiajac każdy epicykl jako sferę lub dysk ślizgajacy się pomiędzy dwoma powierzchniami sferycznymi, jak w łożysku kulkowym. Próba nie powiodła się jednak" (553).

"W VI wieku p.n.e. ludzie wykształceni wiedzieli, że Ziemia jest kulą; w VI wieku n.e. sądzili, że jest krążkiem, czy też przypomina kształtem święte tabernakulum" (81).

"Makrobiusz, Chalcydiusz, Martianus Capella, trzej encyklopedyści z okresu rozpadu Cesarstwa Rzymskiego (IV - V w. n.e. [...] byli zwolennikami systemu Heraklejdesa. Został on podjęty w IX weku przez Jana Szkoda, który uczynił nie tylko planety wewnętrzne, lecz wszystkie z wyjątkiem dalekiego Saturna satelitami Słońca. [...] Posłuchajmy co ma w tej kwestii do powiedzenia największy autorytet: 'Większość ludzi, którzy między IX i XII wiekiem pisali o astronomii i tórych dzieła się zachowały, znali i uznawali za prawdziwą teorię autorstwa Heraklejdesa z Pontu" (101).

"Istnieją zaburzenia umysłowe, których ofiary odczuwają przymus, aby nie następować na krawędzie płyt chodnikowych lub policzyć zapałki w pudełku przed położeniem się slać, co odgrywa rolę rytuału chroniącego przed lękiem. [...] Średniowieczne życie w swych typowych aspketach przypimina rytualne zachowania osoby cierpiącej na nerwicę natręct, które służą ochronie przed wszechobejmującą zarazą ziemniaczaną, grzechu, winy i duchowych cierpień" (103). Czyżby Koestler czerpał tę wiedzę z własnego doświadczenia?

O tym jak bardzo upadła astronomia w śrdniowieczu może świadczyć choćby to, że niejaki Laktancjusz uważał ziemię za płaską, a modelem wszechświata, który funkcjonował przez jakiś czas był, jak przekonuje Koestler, nawet nie model wulgarnie sferyczny, ale prostokątny.

Kopernik
„Pierwszy z pionierów nowej epoki nie należał do niej, lecz do poprzedniej. Chociaż urodził się w czasach odrodzenia, był człowiekiem średniowiecza: gnębionym średniowiecznymi lękami, trawionym średniowiecznymi kompleksami, który wbrew swej woli zapoczątkował rewolucję” (114).
„Kopernik jest być może najbardziej bezbarwną postacią spośród wszystkich, które siłą swych zasług bądź okoliczności wpłynęły na bieg losów ludzkości. Na rozświetlonym niebie renesansu jawi się jako jedna z tych ciemnych gwiazd, o których istnieniu zaświadcza tylko silne promieniowanie” (124).
"W istocie Kopernik doprowadził ortodoksję kół i sfer jeszcze dalej niż Arystoteles i Ptolemeusz (192).
"Kopernik był ostatnim arystotelikiem pośród wybitnych naukowców. W swym stosunku do natury tacy ludzie jak Roger Bacon, Mikołaz z Kuzy, William Ockham i Jean Buridan, żyjący sto lub dwieście lat wcześniej w porównaniu z Kopernikiem byli 'nowożytnikami'" (195).
"Istnieje znane powiedzenie, że Marks 'postawił Hegla na głowie'. To samo uczynił Kopernik z Ptolemeuszem. W obu przypadkach tkwiący w tej niewygodnej pozycji autorytet przyniósł swemu uczniowi zgubę" (207).
"[...] upchnął ogromną liczbę epicykli i deferetów w najbardziej niestrawnej spośród książek, które wpłynęły na bieg historii" (198).
Posłuszeństwo autorytetom odbierało Kopernikowi „niezależność postępowania i niezależność myślenia, trzymało w narzuconej sobie samemu niewoli i czyniło z niego ascetyczny relikt średniowiecza pośród humanistów renesansu” (173).
„Zaiste określenie ‘stary zgred’ nie jest tu chyba przesadzone” (181).
"Kopernik wraz ze starożytnymi uważał oś ziemską za quasi-mechanicznie przytwierdzoną do obręczy orbity (znalogicznie do Księżyca, zawsze zwracającego się ku Ziemi tą samą stroną) i dlatego musiał wprowadzić specjalne ruch, któy sprawiał, że oś Ziemi była równoległa do siebie w przestrzeni" (565).
"Przyczyny, dla których Kopernik musiał zwiększyć liczbę epicykli, są następujące:
a) aby zrekompensować usunięcie ekwantów Ptolemeusza;
b) aby wyjaśnić wyimaginowane wahania prędkości precesji i nachylenia ekliptyki;
c) aby wyjaśnić stały kąt osi ziemskiej;
d) ponieważ koniecznie chciał rozłożyć oscylacje prostoliniowe na ruchy kołowe, o co nie dbał Ptolemeusz, który nie był aż takim purystą (566).
"Kopernik doszedł do błędnego wniosku, że szybkość precesji punktów równonocy nie jest jednostajna, i próbował wyjaśnić jej wyimaginowane działania, a także równie wyimaginowane fluktuacje nachylenia ekliptyki, za pomocą dwóch niezależnych od siebie ruchów oscylacyjnych osi Ziemi" (566-567).

„W dialekcie frankoński köpperneksch do dziś oznacza mało wiarygodne, niestworzone bajanie” (183).
And for many people the Sun-centred model was still too radical even to be contemplated, so much so that Copernicus’s work may have resulted in a new meaning for an old word. One etymological theory claims that the word ‘revolutionary’, referring to an idea that is completely counter to conventional wisdom, was inspired by the title of Copernicus’s book, ‘On the Revolutions of the Heavenly Spheres’. And as well as revolutionary, the Sun-centred model of the universe also seemed completely impossible. This is why the word köpperneksch, based on the German form of Copernicus, has come to be used in northern Bavaria to describe an unbelievable or illogical proposition. All in all, the Sun-centred model of the universe was an idea ahead of its time, too revolutionary, too unbelievable and still too inaccurate to win any widespread support.
„To, co mazywamy rewolucją Kopernikańską, nie dokonało się za sprawą kanonika Mikołaja. Wszczęcie rewolucji nie było jego zamiarem. Wiedział, że znaczna część jego ksiażki jest nie do obrony, sprzeczna z doświadczeniem, główne zaś jej założenia nie do udowodniena. Sam wierzył w nie tylko połowicznie […] Brakowało mu cech proroka: świadomości misji, oryginalności spojrzenia, odwagi głoszenia swych przekonań” (147).

„Fascynacja Kopernika pitagorejskim kultem tajemnicy [który Koestler nazywa aroganckim i antyhumanistycznym (!)] pojawiła się u niego wcześnie, wyrasta z samych korzeni jego osobowości. Szczególną rolę odgrywa tu […] list Lizysa”, który Kopernik przetłumaczył z greki na łacinę (jest to falsyfikat powstały podobno w II w. n.e.) (148). „Istnieje dziwna konsekwencja między charakterem Kopernika a skromnym, wręcz ukradkowym sposobem, w jaki rewolucja Kopernikańska weszła tylnymi drzwiami historii poprzedzona przepraszającą uwagą [Osiandra]: ‘Proszę nie traktować tego poważnie – to tylko zabawa, wyłacznie dla matematyków, rzecz wysoce nieprawdopodobna” (169).
Astronom niemiecki Ernst Zinner jest pewien, że Kopernik zdążył zobaczyć przedmowę Osiandra – o czym zapewnia w liście do Koestlera (s. 168).

„Kopernik wierzył, że Ziemia się porusza. Niemożliwe jest jedna, aby wierzył, że Ziemia lub planety poruszają się tak, jak to opisał w swym systemie epicykli [mniejszych] i deferentów, które były geometrycznymi fikcjami” (169).
„Tajemnica przedmowy [Osiandra] która przetrwałą trzy stulecia, współgra oczywiście ze skrytością obyczajów kanonika Mikołaja, z jego pitagorejskim kultem tajemniczności i ezoterycznym mottemjego dzieła: ‘tylko dla matematyków’. […] [Jej autor, Osiander] powtarzał tylko klasyczną doktrynę, w myśl której fizyka[czy kosmologia] i geometria nieba [astronomia] to osobne dziedziny” (166).
Na całej Warmii nie było nikogo, z kim Kopernik mógłby porozmawiać o astronomii.

Zdradził swego młodego ucznia Retyka (poniżej trzydziestki), nie wspominając o nimw przedmowie, co prawdopodobnie spowodowało, że Retyk po wydanie dzieła Kopernika przestał o nim myśleć i zajął się innymi sprawami. Dopiero po przyjeździe do Krakowa…

O 'De Revolutionibus'

Tak więc razem wystarczy zbiorowisko trzydziestu czterech kół - 'Komentarzyk'.

"W rzeczywistości Kopernik posługuje się czterdziestoma ośmioma epicyklami - jeśli dobrze policzyłem. Co więcej, Kopernik zawyżył liczbę epicykli w systemie Ptomelejskim [względem systemu Ptolemejskiego]. W zaktualizowanej piętnastowiecznej wersji Peurbacha system Ptolemejski wymagał nie osiemdziesięciu epicykli, jak twierdził Kopernik, lecz czterdziestu. Innymi słowy, wbrew panującemu przekonaniu [...] Kopernik nie zmniejszył, lecz zwiększył liczbę epicykli (z czterdziestu do czterdziestu ośmiu) (188).

"Ziemie nie krąży [...] wokół Słońca, lecz wokół punktu oddalonego od słońca mniej więcej o trzy jego średnice. Również planety nie krążą u Kopernika wokół Słońca, choć tak nas wszystkich uczono w szkole. [...] System Kopernikański nie był prawdziwie heliocentryczny, lecz, jeśli można tak powiedzieć, vacuocentryczny. [...] Co więcej, środek orbity Saturna leży poza sferą Wenus, a środek orbity Jowisza blisko sfery Merkurego. Jak to możliwe, aby sfery te funkcjonowały, nie zderzając się i nie przeszkadzając sobie nawzajem? Ponadto Merkuremu [...] trzeba było przypisać ruch oscylacyjny po linii prostej. A przecież zarówno Arystoteles, jak i sam Kopernik uważali, że ciału niebieskiemu nie może przysługiwać ruch prostoliniowy. Należało to zatem rozwiązać za pomocą złożonego ruchu dwóch dodatkowych sfer - jednej obracającej się wewnątrz drugiej. [...] Ruch Ziemi składał się teraz z aż dziewięciu niezależnych ruchów kołowych (190-191).

Tutaj Koestler chyba nie ma racji: "Z kolei przeniesienie centrum wszechświata do punktu w okolicy Słońca sprawia, że w system znacznie truniej było uwierzyć. Do tej pory wszechświat miał materialne łożysko, a teraz zawieszony był na punkcie w pustej przestrzeci" (190).

Regiomontanus, właśc. Johannes Müller

"Wiemy [...] że szczególnie interesował się systemem heliocentrycznym Arystarcha, na co wskazuje notka na jednym z jego rękopisów. Znacznie wcześniej [od Kopernika] także on twierdził, że ruchami planet rządzi Słońce. Pod koniec życia na kartce papieru napisał słowa: 'Trzeba nieco zmienić ruch gwiaz z powodu RUCHU ZIEMI'. [...] Innymi słowy Regiomontanus przypuszczalnie doszedł do tych samych wniosków co Arystarch i Kopernik, lecz przedwczesna śmierć uniemożliwiła mu dalsza pracę na tą koncepcją. Zmarł w wieku czterdziestu lat, trzy lata po przyjściu na świat Kopernika" (205). Można przypuszczać, że gdyby żył dłużej to on, a nie Kopernik zapisałby się na kartach historii jako człowie, któy "poruszył Ziemię". Nie wszyscy mają jednak tyle szczęścia, by dożyć choćby sześćdziesiątki.

"NIe twierdził, że wszechświat jest przestrzennie nieskończony. [...] Niechcący jednak zmienił podświadomy schemat myślowy, zamiast niebu, każąc obracać się Ziemi. [...] Niebo zostało pozbawione granic, nieskończoność rozwarła swą ziejącą paszczę i Pascalowski 'libertyn', w przypływie kosmicznej agrofobii, miał sto lat później wykrzyknąć: Le silence eternel des ces espaces infinis m'effraie! Nieskońcona przestrzeń nie należy do systemu Kopernikańskiego, lecz z niego wynika; nieodparcie popychał on myśl w tym kierunku" (212-213).

„Kopernik przystąpił do reformowania systemu ptolemejskiego, ponieważ był niezadowolony z faktu, że u Ptolemeusza planeta poruszała się z jednostajną prędkością nie wokół środka swej orbity, lecz wokół punktu położonego w pewnej odlełości od środka. […] Rzeczywiste ruchy planet nie stały się przez to ani kołowe, ani jednostajne, lecz każde z kół wyimaginowanego mechanizmu, któ®y rzeokomo zdawał sprawę z tych ruchów, obracało się ze stałą prędkością – nawet jeśli tylko w umyśle atronoma” (315).

Kepler / Koestler uważa Keplera za wybitniejszego od Galileusza, Kopernika i zapewne od wielu innych. Warto to przemyśleć.

"Ustalenie praw Keplera jest kamieniem milowym dziejów".

W kontekście Tejemnic kosmosu Keplera „Gdy pacjent oddziału psychaitrycznego stwierdza, że jest tubą Ducha Świętego, nie przechwala się, lecz po prostu zmienia temat.
To właśnie Kerpler odkrył, że przedmowę do O obrotach, napisał nie Kopernika, lecz Osiander.

Kepler nie wierzy w fizyczne istnienie sfer planetarnych.
„[…] nie uważał sfer za fizycznie istniejące byty, lecz za granice przestrzeni przyznanej każdej orbicie. Grubość każdej skorupy i odległości między nimi wyznaczały liczby, które podaje Kopernik” (252).

Dalsze planety mają nie tylko dłuższą drogę do przebycia, ale też poruszają się wolniej. Gdyby miały tylko dłuższą drogę do przebycia, to Jowisz, która jest mniej wiecej dwa razy daje, okrążałby środek masy Układu około dwa razy wolniej, podczas kiedy w rzeczywistości okrąża dwa i pół razy wolniej. Zależność nie jest więc po prostu liniowa. To sprawiło, że odkrył ją dopiero Kepler.

Kepler: „Geometria istniała przed Stworzeniem, jest współwieczna z umysłem Boga, jest samym Boegiem (cóż istnieje w Bogu, co nie jest samym Bogiem?); geometria wyposażyła Boga we wzorzec Stworzenia i została zaszczepiona człowiekowi, wraz z podobieństwem Bożym – a nie tylko przekazana jego umysłowi przez oczy” (Harmonice mundi,ks.IV, rozdz.I.,t. VI.).

„zaprzęgnięcie do racjonalnych dociekań olbrzymich energii psychicznych czerpanych z irracjonalnych obsesji wydaje się kolejną tajemnicą ludzi genialnych, a przynajmniej obdarzonych pewnym typem geniuszu. […] [Kepler] był zbyt normalny, aby ignorować rzeczywistość, lecz zbyt obłąkany, by ją cenić” (261).

„W kategoriach freudowskich młodość Keplera to przypadek skutecznego wyleczenia się z nerwicy prezz sublimację, w adlerowskich – skuteczne skompensowanie kompleksu niższości, w marksistowskich – reakcji historii na potrzebę powstania ulepszonych tablic nawigacyjnych, w kategoriach genetyka zaś jest to przypadek genetycznego ‘fuksa’. Jeśli jednak do tego sprowadałaby się cała sprawa, to z każdego jąkały wyrastałby Demostenes, a sadystyczni rodzice byliby w cenie. Być może koniunkcja Merkurego z Marsem, potraktowana cum grano salis cosmografhici, stanowi równie dobre wyjaśnienie (263).

Dzięki uprzejmości historii data wyjazdu Keplera na spotkanie z Tychonem de Brahe jest łątwa do zapamiętania: jest to 1 stycznia 1600 roku.

Wiele mówi się o tym, że Kepler święcie wierzył w astrologię. W rzeczywistości odróżniał on astrologię popularną, którą gardził, oraz astrologię naukową – i tylko w tę ostatnią gardził. Uważał tylko, że „niebo” musi jakoś wpływać na ziemskie sprawy, ale nie zgadzał się z powszechnymi opiniami na temat tego, jak ono to robi.
Keper w pewnym sensie wrócił do ekwantów, nie tylko do ekscentryków. Ptolemeuszowy ekwant był w pewnym sensie dziwactwem, ale z drugiej strony dowodem dobrych obserwacji – bo też faktycznie Ptolemeusza zmusiło do przyjęcia ekwantu właśnie to, że planety nie poruszają się z jednostają prędkością po doskonałych okręgach. W pewnym sensie Ptolemeusz był więc bliski odkrycia orbit eliptycznych, po których poruszają się planety z prędkością niejednostajną. To odkrycie musiało poczekać na Keplera (dwa pierwsze prawa). Ekscentryk był przeczuciem niekulistości orbity, jej eliptyczności, choć został wprowadzony właśnie po to, by zachować kulistość (środek ekscentryka jest środkiem okregu; Ziemia nie leży jednak w centrum). Okazywało się jednak, że wobec takiego abstrakcyjnego środka planeta nie poruszała się jednostajnie (zachowując kołowość), toteż konieczne było wprowadzenie ekwantu, punktu wyrównawczego – świadomość potrzeby ekwantu, a więc niejednostajności ruchu wobec środka obiegu, świadczy o bliskości, jaka dzieliła astronomów od „odkrycia” niekołowych i niejednostajnych ruchów – zamiast obmyślać wybiegi, pozwalające na zgodność z obserwacjami, wystarczyło przystać na te ruchy.

Wyznaczanie orbity Marsa zakończyło się porażką i błędem rzędu 8 minut kątowych, co skłoniło Keplera do przyjęcia orbity eliptycznej. Drugie prawo wyznaczył przyjmując w sumie trzy błędne założenia. „a) że prędkość planety zmienia się odwrotnie proporcjonalnie do jej odległości od Słońca; b) że orbita jest kołowa [co założył, mimo że wcześniej nie uzyskał poprawnego rozwiązania dla kołowej orbity]; c) że suma promieni wodzących równa się zakreślanej przez nie powierzchni” (574).

Tycho de Brahe

W 1572 Brahe zobały słynną supernowę, która pozostawałą widoczna przez osiemnaście miesięcy. Tyleż miesięcy życia Brahe miał też mieć przed sobą, gdy po raz pierwszy w cztery oczy spotkał się z Keplerem – to była następna supernowa.
Po 18 miesiącach nie mógł jej już widzieć, bo zmarł.
Mosiężny globus, mapa nieba, na którym Brahe zaznaczał położenia gwiazd kosztoław równowartość 80 rocznych dochodów Keplera.

Tychonowy model wszechświata został być może nawet wcześniej stworzony przez Reymersa Beara oraz Elizeusza Roeslina.

Obaj chcieli siebie wykorzystać: słabszy wykorzystał silniejszego i bogatszego.

„W głębi swego opalizującego, złożonego charakteru Kepler zawsze pozostał bezdomną, porzuconą trzinką” (304).

Była to pierwsza próba wyjaśnienia mechanizmu działania Układu Słonecznego w kategoriach sił fizycznych – Keplera. „Bo choć funckej grawitacji i inercji są w kosmosie Keplera odwrócone, to jego intuicja, że na planety oddziaływują dwie przeciwstawne siły, zaprowadzio go we właściwym kierunku. […] Nie zmienia to faktu, że wyobrażenia Keplera na temat siły emanowanej przez Słonce oraz „lenistwa” i „magnetyzmu” planet były przednewtonowskie” (334).
W Nowej astronomii Kepler pisze: „Jasne jest zatem, że tradycyjna doktryna na temat ciążenia jest błędna. […] Ciążenie to wzajemna skłonność ciał pokrewnych [tj. materialnych] do zespolenia lub styczności (tego rodzaju jest również siła magnetyczna), a zatem Ziemia przyciąga kamień znaczne bardziej, aniżeli kamień przyciąga Ziemie. […] Jeżeli dwa kamienie umieścić gdziekolwiek w przestrzeni w pobliżu siebie i poza zasięgiem siły trzeciego ciała pokrewnego, to zejdą się razem, na podobieństwo ciała magnetycznego, w punkcie pośrednim, każdy zbliżywszy się do drugiego w proporcji do swojej masy. Gdyby Ziemi i księżyca nie trzymała na ich orbitach duchowa lub inna równoważna siła, Ziemia wzbiłaby się w stronę ksieżyca o jedną pięćdziesiątą czwartą odległości, a księżyc opadłby ku niej o pozostałe pięćdziesiąt trzy części odcinka, skutkiem czego zetknęłyby się ze sobą. Rachunek ten zakłada jednak, że oba ciała cechuje jednakowa gęstość” (335). (Astronomia nova, wstęp).
„Mimo tego Słońce w jego kosmologii nie jest siłą przyciągającą, lecz działa jak miotła” (336).
Kepler „wydestylował problem do postaci, w której stajemy już przed obliczem ostatecznej tajemnicy” (340).
Kepler, opierając się na fałszywych przesłankach swojej teorii wyłożonej w Tajemnicach kosmosu, że wielościany forermne wyznaczają, w które wpisane są okręgi i na których są one opisane, wyznaczają orbity planetarne (ustawiając wielościany we właściwej kolejności: ośmiościan, dwudziestościan, dwunastościan, czworościan i sześcian, uzyskuje się sześć sfer o promieniach odpowiadających promieniom orbit sześciu znanych planet: Merkurego, Wenus, Ziemi, Marsa, Jowisza i Saturn) – dedukcyjnie doszedł do wniosku, że odkryte przez Galileusza nowe ciała niebieskie nie mogą być planetami, lecz muszą książyć wokół znanych planet, jak księżyc dookoła Ziemi.
„Podobne skokowe przyrosty zasięgu […] organów zmysłowych wkrótce miały przekształcić nasz gatunek w rasę gigantów mocy – czemu nie towarzyszyło jednak odpowidnie wyostrzenie zmysłu moralnego. Mutacja ta była przerażająco jednostronna – jakby krety urosły do rozmiaru wielorybów, lecz zachowały krecie instynkty. […] Osobowości tych ‘mutantów’ stanowiły zapowiedź sprzeczności, jaka miałą się zaznaczyć w następnym stadium rozwoju człowieka: intelektualni gigancji rewolucji naukowej byli moralnymi karłami” (349).
Kepler zajmował się też chronologią: uznawał teorię, że Chrystus narodził się w 4 lub piątym wieku przed Chrystusem. Dzisiaj przyjmuje się, że był to rok7/8 p.n.e.
„Tylko w niektórych chorobach psychicznych spotykamy tego typu pedanterię. Lektura niektórych rozdziałó Harmonice mundi każe myśleć o ‘wybuchowych’, lecz starannie wypracowanych obrazach schzofreników, które mogłyby uchodził za pełnoprawne dzieła sztuki, gdyby namalował je dziki lub dziecko, lecz osądza się je według kryteriów klinicznych, jeżeli wiadomo, że wyszły spod pędzla księgowego w średnim wieku. Schzofrenia Keplera staje się widoczna, dopiero gdy osądzamy go według proierza jego osiągnięć jako teoretyka optyki, pioniera rachunku różniczkowego, odkrywcy trzech praw ruchu planet. Rozszczepienie jego umysłu ujawnia się w tych chwilach, gdy jest wolny od swej obsesji i postrzega się jako trzeźwy, ‘nowoczesny’ naukowiec, pozbawiony mistycznych odchyleń” (394).
„Apolloniusz z Pergi do nieczego nieporzebne krzywe, które powstają z przecięcia się stożka i płaszczyzny. Wiele stuleci później okazało się, że krzywe te przedstawiają tory zakreślane przez planety, komety, rakiety i satelity” (395)
Kepler w liście: „Błagam was moi przyjaciele, nie skazujcie mnie wyłącznie na kierat rachunków matematycznych i zostawcie mi czas na rozważania filozoficzne, które są moją jedyną radością” (404).

Galileusz / Koestler kocha Keplera i nie znosi Galileusza – ze względu na lekceważenie, jakie ten drugi okazywał temu pierwszemu, mimo pewnych zalet tego pierwszego.

„[…] sława tego wybitnego geniusza opiera się głównie na odkryciach, których nigdy nie dokonał, i czyczynach, których nigdy nie miały miejsca. Galileusz nie wynalazł teleskopu ani mikroskopu, ani termometru, ani zegara z wahadłem. Nie odkrył zasady bezwładności ani równoległoboku sił i ruchów, ani plam słonecznych. Nie wniósł zadnego wkładu w astronomię teoretyczną, nie zrzucał ciężarów z Krzywej Wieży w Pizie i nie dowiódł prawdziwości systemu Kopernikańskiego. Bie był torturowany przez inkwizycję, nie gnił w jej lochach, nie powiedział ‘eppur si muove’ i nie był męczennikiem nauki” (350).

„Nawet Kepler przeraził się szalonej perspektywy, którą otworzyła przed czowiekiem luneta Galileusza: ‘Nieskończoność jest nie do pomyślenia’ – powtarzał wielokroć trwożnym głosem” (364).

Odkrycie księżyców Jowisza przez Galileusza mogło przemówić do tych, którym w przyjęciu teorii Kopernika przeszkadzał ruch księżyca dookoła Ziemi – teraz okazało się, że nie tylko wokół tej planety książą inne ciała.
Odkrycie Galileusza wpierw nie zostało uznane przede wszystkim w jego własnym kraju – we Włoszech. Galileusza dobrodusznie poparł Kepler, wydając nawet list otwarty, za co Galileusz nie raczył nawet listownie podziękować. Po raz pierwszy w historii pojawił się termin „satelita” właśnie w kontekście odkrć Galileusza. To Kepler użył tego terminu w jednym z listów do Galileusza. Galileusz i Kepler nigdy się nie spotkali. Kepler wysyłał do niego dużo listów. Galileusz wysłał tylko 2 listy z 13-letnią przerwą.

Księżyce Jowisza – zwane przez samego Galiluesza „gwiazdami medycejskimi”.

Odkrycie faz Wenus: „Matka miłości [Wenus] naśladuje kształty Cyntii [Księżyca]” (374). „co dowodzi, że krąży wokół Słońca” (374).

„[…] Galileusz do końca życia bronił kół i epicykli jako jedynej wyobrażalnej formy ruvhów niebieskich” (375). Wydaje się, że nigdy nie zaakceptował trzech praw Keplera, nie mówiąc o innych, które okazały się nieprawdziwe.

„[…] w słynnym Dialogu o dwu najważniejszych układach świata Galileusza […] [już po ukazaniu się głównych dzieł Keplera] koła i epicykle wciąż pozostają jedyną wyobrażalną formą ruchu ciał niebieskich” (403).

„Fazy Wenus […] stanowiły nieodparty dowód na to, że przynajmniej jedna planeta krąży wokół Słońca, że systemu ptolemejskiego nie da się utrzymać i pozostał wybór między Kopernikiem a Tychonem de Brahe” (425).

„Bezwładność ludzkiego umysłu i opór stawiany przez niego nowościom w sposób najbardziej wyraźny dają o sobie znać nie, jak można by oczekiwać, wśród ciemnych mas – które łatwo zmieniają zdanie, gdy coś rozpali ich wyobraźnię – lecz wśród akademików, którzy mają swój interes w podtrzymaniu tradycji, gdyż zachowują w ten sposób monopol na nauczanie. Nowości są dwojakim zagrożeniem dla akademickich miernot: podkopują ich autorytet wyroczni i rodzą obawę, że mozolnie skonstruowany gmach intelektualny może się zawalić. Zacofani akademicy stanowili przekleństwo geniuszy od Arystarcha po Darwina i Freuda. Zwarta i wroga falanga tych pedantycznych miernot ciągnie się przez stulecia. To właśnie zagrożenie – a nie biskup Dantyszek czy papież Paweł III – zamknęło usta fromborskiemu kanonikowi [Kopernikowi]. W przypadku Galileusza falanga bardziej przypominała ariergardę, lecz ariergargę wciąż mocno ‘okopaną’ na uniwersyteckich katedrach i kościelnych kazalnicach” (425-426).

Koestler stawia się na pozycji apologety Świętego Oficjum w sprawie Galileusza, borniąc jednocześnie przekonania, że bardziej niż Kościół myśli Galilejskiej sprzeciwiali się akademicy i profesorowie perepatetyccy. Kościół nie zakazywał głoszenia kopernikanizmu jako hipotezy naukowej, a w czasach Galileusza nie znano jeszcze jednoznacznego dowodu na ruch Ziemi. Wbrew pozorom Kościół stał więc na stanowisku nauki, bo tak jak nauka sprzeciwiał się uznawaniu za udowodnioną teorii, która udowodniona nie była. Tymczasem Galileusz próbował bronić prawdziwości kopernikanizmu i przedstawiał go tak, jakby był udowodniony, podczas kiedy nie potrafił przedstawić niepodważalnego dowodu. W pewnym sensie Kościół miał rację, bo kopernikanizm w dosłownym rozumieniu okazał się jedna błędny.

„Trzeba bowiem pamiętać, że system, którego bronił Galileusz, był kopernikanizmem ortodoksyjnym, opracowanym przez samego Kopernika, niemal sto lat przez pozbyciem się przez Keplera epicykli i przekształceniem zawiłych konstrukcji na papierze w działający model mechaniczny. Nie umiejąc przyznać, że którykolwiek z jemu współczesnych mógłby przyczynić się do postępu astronomii, Galileusz jak ślepiec, wręcz jak samobójca, do samego końca ignorował odkrycia Keplera i trwał w daremnych wysiłkach, których celem było zmuszenie świata do uznania diabelskiego koła z czterdziestoma ośmioma epicyklami za ‘dostatecznie wykazaną’ fizyczną rzeczywistość” (436).

„Galileusz robi wszystko, aby tę konfrontację [ze Świętym Oficjum] sprowokować” (543).
Galileusz twierdził, że posiada dowód prawdziwości teorii Kopernika. Tym dowodem miała być jego teoria pływów – błędna, jak się okazało. Wcześniej Kepler przedstawił poprawną teorię pływów – spowodowanych przyciąganiem księżyca. Według Galileusza pływy miały być wywoływane ruchomością Ziemi.
1616 i 1633 – dwa razy potępiono system kopernikański w kontekście Galileusza.

Po wpisaniu na ‘Indeks…’, na którym było przez 4 lata (potem pozwolono wydawać z poprawkami) przez około 300 lat nikt nie wydał dzieła Kopernika. „Kopernikanizm był sloganem, a nie nadającym się do obrony systemem astronomicznym” (456).

Dwa ruchy Ziemi: nocą dodają się do siebie, w dzień się zdejmują, wobec czego ląd „porusza się szybciej w nocy, a wolniej w dzień. W rezultacie woda nocą ‘zostaje z tyłu’, a za dnia ‘wybiega do przodu’” (463). To miało sprawiać, że wzbiera bardzo wysoko co 24 godziny.
Drugim argumentem na rzecz Kopernika miał być zaobserwowany już wówczas ruch Słońca wokół własnej osi, a konkretniej widoczny ruch plam słonecznych dookoła nachylonej względem ekliptyki płaszczyzny osiowego obrotu słonecznego – to zjawisko miało być rzekomo zrozumiałe wyłącznie z punktu widzenia teorii Kopernika. Zdaniem Galileusza jest niemożliwe, aby jedno ciało krążyło dookoła drugiego, zachowując cały czas równoległość swej osi względem siebie samej (podobnie Kopernik musiał wcześniej wprowadzić dodatkowy redukujący ruch Ziemi).
„Tragedią samego Galileusza było, że dwa swoje najważniejsze dzieła opublikował dopiero po siedemdziesiątce. […] Do samego końca nie miał fortecy w postaci potężnego i solidnego opus magnum, w której mógłby się schronić” (469).

Galileusz bronił Kopernika. W swoim Dialogu przedstawia jednak kopernikanizm w wersji wulgarnie uproszczonej, która stać się miała potem popularną wersją, jakkolwiek właśnie nie odpowiadała rzeczywistemu systemowi. „Być może drastyczne uproszczenie Kopernika wydawało mu się łatwiejszą metodą dydaktyczną. Taką przynajmniej należałoby przyjąć hipotezę, jeżeli nie chcemy wysuwać przeciwko niemu cięższych oskarżeń. Nie daje to jednak odpowiedzi na pytanie, jak Galileusz mógł popełniać kapitalny błąd, przed którym tyle razy ostrzegał innych, a mianowicie konstruowanie teorii wbrew najlepszym wynikom obserwacji” (Santillana, Dialogueof of the Great World Systems) (457).

„Jego wykład nie jest […] uproszczeniem, lecz zniekształceniem faktów, nie literaturą popularnonaukową, lecz bałamutną propagandą” (475). „[…] maskarada, którą zaprezentował Galileusz, jest w annałach nauki, czymś wyjątkowo rzadkim” (477).

„Wbrew legendzie Galileusz nie spędził ani jednego dnia w celi więziennej” (488).

„Jedyną rzeczywistą karą nałożoną na Galileusza było to, że musiał publicznie wyrzec się swoich przekonań. On jednak aż do pięćdziesiątego roku życia ukrywał się z tymi przekonaniami, a podczas procesu dwukrotnie zaproponował, że napisze dodatkowy rozdział Dialogu, w którym obali kopernikanizm” (491).

Galileusz „zmarł w wieku siedemdziesięciu ośmiu lat, w 1642 roku, tym samym, w którym urodził się Newton” (jedenaście miesięcy po śmierci Galileusza) „(ale tylko według obowiązującego jeszcze wówczas w Anglii kalendarza juliańskiego; według gregoriańskiego sir Isaac Newton przyszedł na świat w 1643 roku)” (492).

„[…] od końca XVII wieku nauczali oni [misjonarze jezuiccy] astronomii kopernikańskiej i szybkie rozprzestrzenianie się doktryny o ruchu Ziemi na terenie Chin i Japonii było w głównej mierze zasługą Towarzystwa Jezusowego, działającego pod nadzorem Świętej Kongregacji Propaganda Fidei w Rzymie” (492).

Newton

„Pierwsze prawo ruchu Newtona zostało […] sformułowane przez Kartezjusza” (499). Kartezjusza, który kazał ciałom, na które nie działa żadna siła, poruszać się po lini prostej, a nie po kole, jak Galileusz.

Newton nie mogł pogodzić się, że grawitacja działa na odległość. Siła działająca na odległość wydaje się czymś dziwacznym fizykom. Na odległość znaczy dla nich „przez próżnię”. Dlatego Newton rozmyślał o eterze. Ich problem bierze się stąd, że źle pojmują pojęcie próżni. To, co nazywaja próżnią, co Newton nazywał próżnią, de facto nie jest próżnią prawdziwą, bo jest tylko „nicością materialną”. Tak naprawdę siła nie działa więc „na odległość” między bytami oddzielonymi niebytem. Nieby materialny redukuje się bowiem do idealnego Bytu, w którego ramach działa siła – nie jest to działanie na odleglość. To samo dotyczny znanego paradoksu E-P-R.

„Pierwszym krokiem Newtona było dokonanie w wyobraźni tego, czego nie dokonała historia: doprowadzenie do spotkania Keplera z Galileuszem. A dokładniej: połączenie połowy Keplera z połową Galileusza i wyrzucenie pozostałych zbędnych połów. […] Newton utożsamił Keplerowską orbitę księżyca z Galileuszową orbitą pocisku, który stale spadał ku Ziemi, lecz nie mógł jej osiągnąć ze względu na szybki ruch po stycznej” (503).

„Podobnie jak Kepler Newton był teologiem-maniakiem i pasjonatem chronologii. Początek stworzenia świata datował na 4004 rok p.n.e., za biskupem Usherem, i utrzymywał, że dziesiąty róg czwartej bestii apokalipsy symbolizuje Kościół rzymskokatolicki. […] Jednym słowem, pośród pionierów rewolucji naukowej ateiści należeli to wyjątków. Byli oni wszyscy [owi pionierzy rewolucji naukowej] pobożnymi ludźmi, którzy nie mieli zamiaru wyganiać bóstwa poza granice wszechświata […]” (526-527).

Podsumowanie

„Gdyby postęp [w nauce] był ciągły i organiczny, wszystko, co wiemy na przykład z teorii liczb lub geometrii analitycznej, zostałoby odkryte kilka pokoleń po Euklidesie. Nie zależało to bowiem od postepu techniki ani ujarzmienia natury: cały korpus wiedzy matematycznej jest zawarty potencjalnie w dziesięciu miliardach neuronów wewnątrz ludzkiej czaszki, a przecież w anatomii mózgu niewiele się ponoć zmieniło od z górą stu tysięcy lat” (513). Kontrowersyjne.

„Zmysły i narzady wszystkich gatunków ewoluują […] zależnie od potrzeb przystosowawczych i nowości w strukturze anatomicznej sa w dużej mierze zdeterminowane przez te potrzeby. Natura spełnia wymagania swych klientów, dostarczajac im dłuższych szyj, aby mogli dosięgnąć pokarmu z wierzchołków drzew, twardych kopyt i zębów, aby poradzili sobie z mało soczystą trawą wysychających stepów […]” (514). Bardzo kontrowersyjne.
Koestler, nie wiem, czy jako pierwszy, ale zdaje się mówić o koncepcji memu – genu kulturowego czy też intelektualnego.

„Wydaje się, że większośc geniuszy, którym zawdzięczamy najważniejsze mutacje w hisotrii myśli, miała pewne wspólne cechy. Z jednej strony, sceptycyzm, często ocierający się o obrazoburstwo, w ich stosunku do tradycyjnych idei, aksjomatów i dogmatów, z drugiej – otwartość umysłu granicząca z naiwną łatwowiernością w stosunku do nowych koncepcji, które dają nadzieję, że instynktowne poszukiwania po omacku zakończą się powodzeniem. Z połączenia tych dwóch cech powstaje ważna umiejętność nagłego ujrzenia znajomego przedmiotu, sytuacji, zagadnienia bądź zbioru danych w nowym świetle cz nowym konteście […]. […] Ten akt wyrwania jakiegoś przedmiotu lub pojęcia z jego zwykłego kontekstu skojarzeniowego i zobaczenia go w nowym kontekście stanowi […] główny element procesu twórczego. Jest to akt zarówno destrukcji, jak i tworzenia, ponieważ wymaga przełamania pewnego nawyku myślowego […]. To być może tłumaczy skąd wzięło się u twórczych geniuszyowo dziwne połączenie sceptycyzmu i łatwowierności. Każdy akt twórczy […] wymaga cofnięcia się na bardziej prymitywny poziom rozwoju, odzyskania niewinności spojrzenia uwolnionego od katarakty obowiązujących przekonań. Jest to proces reculer pour mieux sauter, deintegracji poprzedzającej nową syntezę, porównywalny z ciemną nocą duszy, przez którą musi przejść mistyk. […] Jest to moment, w którym hybris specjalisty ustępuje filozoficznej introspekcji, bolesnemu przewartościowaniu podstawowych aksjomatów i znaczenia terminów, które uznawano za oczywiste – słowem, roztopienia się lodów dogmatu. Taka sytuacji [kulturalna] daje geniuszowi szansę na twórczy skok do wody” (519-520).

####

Koestler, który poświęcił znaczną część życia poświęcił badaniu związków nauki z mistycyzmem, powiada:
„[…] racjonalno-intuicyjna dwoistość cechuje poszukiwania naukowe. Dlatego też jest błędem i przewrotnością utożsamianie potrzeby religijnej wyłącznie z intuicją i emocjami, nauki zaś wyłącznie z logiką i racjonalnością. […] Tak w historii gatunkowej, jak i osobniczej obie gałęzie kosmicznych poszukiwań wyrastają z tego samego pnia. Kapłani byli pierwotnymi astronomami; szamani (medicine-men) byli zarówno prorokami, jak i lekarzami; techniki polowania, łowienia ryb, siania i zbierania były przepojone religijną magią i rytuałem. Występował podział pracy i różnorodność metod, jeśli chodzi o symbole i techniki, lecz istniała jedność motywu i celu” (521).

Jak mawia Paracelsus: ‘Bóg może stworzyć osła o trzech ogonach, lecz nie trójkąt o czterech bokach’ (525).

„Z materialistycznego świata wyparowała materia. […] Twarde atomy materii poszły z dymem; pojęcia substancji, siły, skutków determinowanych przez przyczyny oraz sama struktura przestrzeni i czasu okazały się równie złudne, jak ‘smaki, zapachy i kolory’, które tak pogardliwie traktował Galileusz. […] Powaga sytuacji stała się oczywista dopiero w drugim ćwierćwieczu [XX] stulecia, i to tylko dla bardziej filozoficznie usposobionych, którzy zachowali trochę odporności na to, co można nazwać nowym scholastycyzmem fizyki teoretycznej. W porównaniu z obrazem świata, jaki maluje przed nami współczesna fizyka, Ptolemejski system epicykli i kryształowych sfer stanowi ideał zdrowego rozsądku. […] Takie słowa jak ‘substancja’ czy ‘materia’ straciły znaczenie lub też są nachechowane sprzecznymi ze sobą znaczeniami. [Jak mówi Bertrand Russell] ‘materia’ to wygodna formułą do opisywania tego, co się dzieje tam, gdziejej nie ma” (529-531).

Addington pisze: „Susbtancja tego świata to materia umysłowa. Substancja umysłowa nie jest rozmieszczona w przestrzeni i czasie, te są bowiem częścią epicyklicznej konstrukcji, która w ostatecznym rozrachunku wywodzi się z substancji umysłowej” (352).

Jeans pisze: „Pojęcia, które okazują się dzisiaj fundamentalnymi dla naszego rozumienia natury […] wszystkie te pojęcia wydają mi się strukturami czysto myślowymi, nie mogącymi się zrealizować w żadnym sensie, który można by poprawnie określić jako materialny” (the misterious universe).

„Nauka zajmuje się częściowym tylko aspektem rzeczywistości i […] nie ma żadnego powodu zakładać, że wszystko, co nauka ignoruje, jest mniej realne niż to, co uznaje. […] Skąd się to bierze, iż nauka tworzy zamknięty system? Dlaczego elementy rzeczywistości, któ®e pomija, nigdy nie wchodzą w obszar tego systemu, aby zakłócić jej spokój? Przyczyną jest fakt, że wszystkie terminy naukowe są zdefiniowane za pomocą innych terminów naukowych. Abstrakcje, od których wychodzi fizyka, są wszystkim, z czym kiedykolwiek mam ona do czynienia” (533) (Sullivan, s. 146).

Bertrand Russell: „Fizyka jest matematyczna nie dlatego, że tak dużo wiemy o świecie fizycznym, lecz dlatego, że wiemy o nim tak mało: jego właściwości matematyczne są jedynymi, które potrafimy odkryć” (534).

„Jeżeli tak, to nauki ścisłe przestały być filozofią przyrody i raczejnie mogą już zainspirować dociekliwego umysłu ludzkiego. […] Musiałby się jednak zgodzić z tym, że jest technikiem, którego zadaniem jest dostarczanie, z jednej strony, lepszych bomb i tworzyw sztucznych, a z drugiej – bardziej eleganckich systemów epicykli do ratowania zjawisk” (534).

„Filzofia materialistyczna, w której wychowany był przeciętny współczesny naukowiec, zachowała dogmatyczną władzę nad jego umysłem, chociaż sama materia wyparowała” (535).

„Przekonanie, że pojęcie celu musi nieodłącznie wiązać się z jakimś antropomorficznym bożkiem, świadczy o wielkim ubóstwie wyobraźni” (537).

„W rezultacie ich rozwodu ani wiara, ani nauka nie potrafi zaspokoić intelektualnych potrzeb człowieka. W podzielonym domu obaj mieszkańcy prowadzą zubożałe życie” (537).

„Marionetka bogów jest postacią tragiczną, mationetka zawieszona na chromosomach jest wyłącznie groteskowa” (539). Bardzo podobny aforyzm Ciorana.

Koeastler cytuje: „Człowiek wstąpił w duchową epokę lodowcową” (540).

Koestler piszę tę książkę jako literat z pasją do historii filozofii przyrody. W kwestii Platona za bardzo ufa Popperowi. Co to geocentrycznych modeli astronomicznych jest często niesprawiedliwy. Popełnia też błędy.

Ze wstępu (jako motto książki):

"Tymczasem we wszystkich systemach kosmologicznych, od pitagorejczyków po Kopernika i Eddingtona, znajdują odzwierciedlenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobrych książek nikt nie czyta...

"[...] w roku 1474 zaczęto drukować ksiązki również w Krakowie" (15).

"Olbrzymim postępem w poglądach na świat było wysunięcie około 500 r. p.n.e przez pitagorejczyków tezy, że Ziemia ma kształt kulisty i jest zawieszona swodobnie w środku nieba" (20).

"Ognisty eter kosmiczny, według Filolaosa, otulał świat, Słońce zaś Filolaos uważał za przezroczystą soczewkę, która świeci dlatego, że skupia promienie światła emitowane przez ten ognisty eter" (21).

"Zwolennikiem nauki Filolaosa był inny pitagorejczyk, Hikatas z Syrakuz, a uczony pitagorejski, Ekfantos, poszedł dalej niż Filolaos i Hiketas, bo przypisywał Ziemi ruch obrotowy dokoła osi" (21).

"Według Demokryta absolutna przestrzeń wszechświata miała być nieskończona; nie ma w niej ani środka, ani góry, ani dołu. W przestrzeni tej jest nieskończenie wiele światów, postających wskutek konglomeracji atomów i przemijających w czasie" (22).

W systemie Eudoksosa "ruch wszystkich sfer był wzajemnie powiązany, przy czym każda z nich obracała się z jednostają prędkością kątową, różną dla różnych sfer, osie zaś obrotu i jego kierunki mogły być odmienne dla poszczególnych sfer" (23).

"Pisma Arystarcha nie zachowały się [...] o poglądach jego wiemy zaś z pism młodszego od niego Archimedesa [...] któy w dziele Psammites [Ziarnka Piasku] tak pisał:
'Większość astronomów uważa wszechświat za kulę, której środek zlewa się ze środkiem Ziemi, a promień łączy środek Ziemi ze środkiem Słońca; Arystarch zaś ogłosił inne hipotezy (popierając je rysunkami), z których wynika, że wszechświat jest o wiele większy niż wspomniany. Jego hipotezy mówią: gwiazdy stałe i Słońce są nieruchome, a Ziemia biegnie dokoła Słońca - jako środka - po kole. Sfera gwiazd stałych, której środek także leży w Słońcu, jest tak duża, że odległość gwiazd stałych tak się ma do rozmiarów drogi ziemskiej, jak powierzchnia kuli do punktu stanowiącego jej środek" (26).

"Zauważono, że prędkość kątowa Słońca na ekliptyce w lecie jest mniejsza niż w zimie, co przy założeniu jego ruchu jednostajnego po kole prowadzi do wniosku, że Słońce w lecie jest bardziej oddalone od ZIemi niż w zimie, czyli że środek koła, po którym biegnie Słońce dookoła Ziemi, należy umieścić poza nią. [...] Ekscentrykiem nazywamy w teori geocentrycznej budowy świata koło, którego środek leży poza środkiem Ziemi' (28).

"Jednakże mimo umieszczenia środków deferentów poza Ziemią nie mógł uzyskać pożądanej zgody z obserwacjami. Aby dojść do takiej zgody, musiał zastosować sztuczny chwyt geometryczny, wprowadzając punkty wyrównawcze, czyli ekwanty (po łacinie puntum eaquans) położone n a prostej łączącej środek Ziemi ze środkiem deferentu, z przeciwnej jednak strony środka deferentu niż Ziemia. Otóż z takiego właśnie punktu niejednostajny ruch środka epicyklu w odniesieniu zarówno do Ziemi, jak i do środka deferentu, wydaje się jednostajny (30-31).

"W regułach Ptolemeuszowych dotyczących ruchu planet, zarówno dolnych, jak i górnych, tkwił [...] ukryty heliocentryzm, bo choć Słońce uważane było tylko za jedną z planet, jednakże ruch jego uwidaczniał się w ruchach pozostałych planet (z wyjątkiem księżyca) w sposób następujący [był teoretycznie powiązany]:
Promienie łączące położenia planet górnych na epicyklach, poprowadzone z biegnących po deferentach środków epicyklów, są zawsze równoległe do prostej łączącej Ziemię ze Słońcem, wskutek czego okres obiegu każdej planety górnej po epicyklu równy jest dokładnie rokowi gwiazdowemu, natomiast okres obiegu środka epicyklu planety górnej po deferencie, czyli tzw. okres gwiazdowy, jest różny dla każdej z planet.
Jeśli chodzi o planety dolne, Merkurego i Wenus, to środki ich epicyklów leżą zawsze na prostej łączącej Ziemię ze Słońcem, a więc okres obiegu tego środka dokoła Ziemi jest równy dokładnie rokowi gwiazdowemu, natomiast okresy obiegu obu planet po epicyklach są różne" (32-33).

"Według tej koncepcji [Ptolemeusza] bezpośrednio dokoła Ziemi poruszały się nie planety, lecz noszące je sfery lub ich wycinki, przy tym epicykle uważane były za rodzaj tarcz umieszczonych między sferami i stykających się z nimi, wskutek czego ruch sfer udzielał się epicykom" (33).

"[...] podczas studiów Krakowskich [...] Kopernik wyraźnie dostrzegał "sprzeczności między teorią sfer homocentrycznych i teorią ekscentryków i epicykli [..." (72).

"W sensie astronomicznym spór sprowadzał się do tego, którą teorię geocentryczną należy przyjąć, czy sfer homocentrycznych, czy ekscentryków i epicykli. Kopernik widział wyjście jedynie w odrzuceniu obu tych teorii i w wysunięciu na ich miejsce teorii heliocentrycznej, nawiązującej do neoplatońskiej myśli przewodniej centralnego położenia Słońca we wszechświcie" (79).

O tytule dzieła Kopernika: str. 131.

"Był to niezmiernie śmiały i doniosły sąd o ogromie nieba gwiaździstego. W owych czasach panowało bowiem przeświadczenie o stosunkowo bliskiej odległości sfery gwiazd stałych położonej tuż za orbitą Saturna. Takiego śmiałego sądu o rozmiarach wszechświata żaden z astronomów przed Kopernikiem jeszcze nie wypowiedział. Formułując przytoczony wyżej sąd, Kopenik stanął u progu nowoczesnego naukowego założenia o nieskończoności wszechświta" (149).

Trzeci ruch Ziemi: str. 162-163, 188.

"Choć Kopernik uważał Słońce za nieruchome, nie mógł jednak umieścić go ściśle w środku kołowej orbity ziemskiej, którą należałoby umieścić mimośrodkowo, czyli ekscentrycznie względem Słońca. Stosunek odległości od Słońca środka tej orbity do jej promienia nazywamy jej mimośrodem, czyli ekscentrycznością. Otóż Kopernik, nie uwzględniając należycie niedokładności, przyjął, że mimośród ten ulega zmianom' zmienia się również kierunek od środka orbity Ziemi do Słońca" (168).

Kopernik "był zmuszony umieścić środki deferentów poza Słońcem. Ponadto w swych matematycznych przedstawieniach dróg planetarnych odnosił je do środka "wielkiego kręgu, którym była orbita Ziemi dokoła Słońca, środek zaś ten leżał poza Słońcem. Jednakże środki deferentów planetarnych znajdowały się w dość dużych i rozmaitych odległościach od środka "wielkiego kręgu". Tak więc środek derefentu Jowisza przypadał blisko drogi Merkurego, a Saturna nawet na zewnątrz drogi planety Wenus. Przyjęcie zasady, że planety mogą biec tylko jednostajnym ruchem kołowym lub ruchem będącym wypadkową ruchów kołowych, komplikowało geometryczny obraz ruchów planet, z czym jeszcze Kopernik nie mógł sobie poradzić" (175).

Słońce nie znalazło się we wspólnym środku wszystkich dróg planetarnych.

"Należy tu zaznaczyć, że Kepler zawsze uważał Słońce nie tylko za geometryczny, ale i za fizyczny środek ruchu planet - inaczej niż Kopernik, który ruchy planet odnosił do środka "wielkiego kręgu", czyli środka orbity kołowej Ziemi dookoła Słońca. Środek orbity Ziemi był pusty, nie zawierał ciała materialnego, a Kepler ruchów dokoła srodków pustych nie uznawał" (227-228).

"Słońcu przyznano jedynie naczelne miejsce w układzie planetarnym jako ciału o największej masie. Nie uważano go za nieruchomy środek tego układu, bo wskutek przyciągania wywieranego przez planety przesuwało się ono nieco względem środka masy układu planetarnego" (263).

"Brahe nie mógł jeszcze wtedy przypuszczać, że nawet najbliższe gwiazdy są tak daleko położone, że ich przesunięcie paralaktyczne wynikające z ruchu Ziemi dokoła Słońce są mniejsze od 1'', co zdołano zmieczyć dopiero w XIX wieku" (208).

Abberacja roczna: s. 251-252.

"W obrazie Newtonowskim świata [...] obra te pojęcia [czas i przestrzeń] nabrały charakteru absolutnego i wystepowały w oderwaniu od materii. Newton w swych Principiach określił czas jako absolutny, płynący jednostajnie i odmierzający interwały w przebiegu ruchu materii niezależnej od niego. Przeyjmując zaś geometrię euklidesową, określał trójwymiarową przestrzeń absolutną, również istniejącą niezależnie od materii, jako substrat rozmieszczenia i ruchów ciał niebieskich, które na rodzaj tego substratu wpływu mieć nie mogą" (263).

"[...] pustej przestrzeni Kartezjusz nie uznawał" (264).

"Myśl ludzka od czasów Kopernika do ugruntowania się Newtonowskiego światopoglądu odbyła długą drogę od świata zamkniętego sferą gwiazd do świata nieskończonego, w którym panują jedność materii i jedność praw fizycznych, rządzących przemianami w nim zachodzącymi. Takie podejście do problemu skończoności czy też nieskończoności wszechświata było naturalnym wnioskiem płynącym z założenia, że istniej absolutna przestrzeń i absolutny czas jako substrat odbywających się we wszechświcie zjawisk" (273).

"Nieskończoność wszechświta - to tylko jeden z ogólnych wniosków, jakie wyciągnięto z konsekwencji rozwoju mysli Kopernikańskiej i zasadch kosmologicznych Newtona" (274).

###

"Zamiast absolutnej przestrzeni i absolutnego czasu ogólna teoria względności wpowadza jedną czasoprzestrzeń jako układ odniesienia wszystkich zjawisk fizycznych, zależną od rozmieszczenia materii. [...] Samo związanie czasu i przestrzeni z materią nie było zresztą całkiem norą koncepcją filozoficzną, wystąpił z nią uż Arystoteles, gdyż wiązał czas i przestrzeń ze światem objętym sferą gwiazd stałych, poza którą nie było ani przestrzeni, ani czasu" (308).

"Zasada nieskończoności wszechświata zakwestionowana została dopiero przez teorię względności [Einsteina]. Opierając się na niej, zaczęto tworzyć teoretyczne modele wszechświata jako całości. Już Einstein, rozpatrując w 1917 r. model statycznego wszechświata w ramach czterowymiarowego continuum przestrzenno-czasowego ogólnej teorii względności i rozwiązując wynikające z niej odpowiednie równania grawitacyjne, doszedł do wniosku, że modelowi temu należy przypisać rozmiary skończone. Wprawdzie w zwykłej trójwymiarowej przestrzeni świat nie miałby granic, istniałyby w nim wszakże odległości skończone, po przebyciu których promień światła wracałby d punktu wyjściowego. Ogólna zasada objętości wszechświata w przestrzeni czterowymiarowej (czwarty wymiar - funkcja czasu) byłaby skończona, czyli wszechświat w takiej przestrzeni miałby promień skończony. Teoria statycznego wszechświata, spełniająca warunki równań ogólnej teorii względności, nawracała niejako do arystotelesowskiej skończoności wszechświata, z tą jednakże istotną różnicą, że Ziemia nie zajmowała w nim uprzywilejowanego położenia, była tylko miejscem, z którego wykonywane są pomiary położeń i ruchów ciał niebieskich" (311-312).

"W nowoczesnych teoriach kosmologicznych opartych na teorii względności nie możemy dać jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy świat jest nieskończony czy skończony" (314).

"[...] stwierdzono, że wszystkie takie układy są zupełnie równoprawne do opisywania zachodzących w nich zjawisk, a więc, że nie ma wśród nich żadnego układu uprzywilejowanego" (314).

"Wynikałoby stąd, że z punktu widzenia teorii względności byłoby obojętne, czy układ odniesienia ruchu planet zwiążemy ze Słońcem, czy też z Ziemią. Inaczej mówiąc, spró, króty układ jest bardziej 'prawdziwy', Ptolemeusza czy Kopernika, byłby właściwie pozbawiony sensu, bo oba układy byłyby fizycznie równouprawnione. Wprawdzie teoria matematyczna ruchu planet w układzie geocentrycznym byłaby bardziej złożona niż w układzie heliocentrycznym, szczególnie jeśli chodzi o przyspieszenia w ruchach Słońca i planet, jednak nie zmieniałoby to istoty zagadnienia, bo nie mielibyśmy argumentów, które zmuszałyby nas do przyjęcia układu heliocentrycznego zamiast geocentrycznego. Stanelibyśmy przeto przed ewentrualnością, że [...] walka o zwycięstwo nauki Kopernika mogłaby się okazać niepotrzena, bo zdaniem niektórych fizyków, oba twierdzenia, a mianowicie: 'Słońce jest nieruchome, a Ziemia się porusza' lub odwrotnie: 'Ziemia jest nieruchoma, a Słońce się porusza' - byłyby twierdzeniami równouprawnionych układów odniesienia. Można by zatem zbudować fizykę relatywistyczną słuszną dla wszystkich układów odniesienia, nawet porusząjących się wzajemnie ruchem przyspieszonym, a więc również w układzie geocentrycznym. Takie stanowisko zajmował wybitny dizyk XX wieku Max Born, twierdząc, że w świecie ogólnej teorii względności oba układy, Ptolemeusza i Kopernika, są równouprawnione, bo w kazdym z nich można sformułować jednokowo słuszne prawa natury. Zdawało się więc, że nowoczesna fizyka dokonała istotnej rewizji tego doniosłego problemu, którym była konieczność zastapienia systemu geocentrycznego przez system heliocentryczny" (315-316).

"Tak więc ogólna teoria względności nie może zaprzeczyć temu, że istnieją układy uprzywilejowane, to jest taki, w ktrych słuszna byłaby ogolna teoria Kopernika, z tym zastrzeżeniem, że ruchy planet należałoby odnosić nie do Słońca, lecz do środka masy [ciężkości] całego układu" (316).

Dobrych książek nikt nie czyta...

"[...] w roku 1474 zaczęto drukować ksiązki również w Krakowie" (15).

"Olbrzymim postępem w poglądach na świat było wysunięcie około 500 r. p.n.e przez pitagorejczyków tezy, że Ziemia ma kształt kulisty i jest zawieszona swodobnie w środku nieba" (20).

"Ognisty eter kosmiczny, według Filolaosa, otulał świat, Słońce zaś Filolaos uważał za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"[...] Sfera gwiazd stałych porywała ze sobą cały wszechświat i dlatego Grecy często rozpatrywali ruch wszystkich planet w układzie ruchomym, obracającym się wraz z całym niebem" (31).

"Dobierając odpowiednio rozmiary obu kół, czasy obiegu planety po epicyklu i środka epicyklu po deferencie, można było uzyskać doskonałą jak na owe czasy zgodność obserwacji z teorią (w założeniu, że wszystkie orbity są kołami)" (33-34).

"Kopernik był pierwszym pośród nowożytnych astronomów, jednak bynajmniej nie ostatnim wśród starożytnych - pisze znakomity znawca astronomii starożytnej N. I. Idelson (Nikołaj Kopernik, Warszawa 1947).

"[...] przeniesienie początku układu współrzędnych [odniesienia] z Ziemi do Słońca" (63).

"Ale mówią, że poza niebem nie ma żadnego ciała, nie ma przestrzeni, ani próżni, więc nie ma w ogóle niczego, i że dlatego niebo nie ma dokąd uciec. [...] Istotnie bowiem, najważniejsza rzeczą, dla której (starożytni) usiłują twierdzić, że niebo nie ma granic, jest ruch. [...] A zatem pytani, czy świat jest skończony, czy nieskończony , zostawmy do dyskusji filozofom przyrody" (Kopernik M., O obrotach sfer niebieskich, s. 63).

"Kopernik argumentując swoje przekonanie o tym, że sfera gwiazd stałych jest nieruchoma, twierdził, że gdyby tak nie było, siły odśrodkowe powinny by rozsadzić tak szybko obracającą się kulę. Jako kontrargument wysuwano wtedy to [...] [przekonanie starożytnych] że niebo nie ma dokąd uciec" (67-68).

Mechanizm powstawania nowych idei jest czymś niezmiernie skomplikowanym i złożonym, najczęściej nieuchwytnym nawet dla tych, którzy sami stają się twórcami tych idei" (72).

Sarmacki astronom: astronom flomborski.

"Za sprawą Kopernika [...] znika odwieczny bezruch Ziemi, nadający jej sprawom znaczenie nadrzędne lub podrzędne. Znika hierarchia ciał we wszechświecie, podział na świat »wyższy« i »niższy«, »boski« i »ziemski«. Zmienia się gruntownie rola człowieka , tak bardzo wyróżniona przez astronomię starożytną. Odtąd Wielki Samotnik we wszechświecie przestaje nim być. Mieszkaniec jednej tylko spośród wielu planet, nie może już rościć sobie pretencji do odgrywania we wszechświcie roli wyróżnionej" (117-118).

"Pitagoreizm był [...] daleki od mistycyzmu, który jest światopoglądem czysto irracjinalnym" (154).

"Nie mamy najmniejszego powodu, aby cokolwiek na świecie uważać za nieruchome, zatem konsekwentnie wszystko opisujemy w naszym układzie, idealnie równouprawnionym wobec wszystkich innych (184).

"Wielkim kołem nazywamy takie koło, którego płaszczyzna przechodzi przez środek kuli" (185).

"Odmawiając Układowi Słonecznemu roli wyróżnionej we wszechświecie, automatycznie godzimy się z myślą o możliwości istnienia w różnych miejscach wszechświata wielu form życia, nie wyłączając jego form najwyższych" (200).

"Wiemy dziś, że we współczesnej mechanice nie ma punktów wyróżnionych przez naturę. Wolno nam i dziś Ziemię wybrać za początek układu [współrzęcznych, odniesienia] i w tym systemie konstruować dynamikę, wbrew temu, co twirdził Newton i co dziś przestało być słuszne. Nie bylibyśmy wcale w błędzie, milibyśmy jedynie więcej kłopotów, więcej trudności matematycznych niż przy wyborze Słońca jako [początku] układu odniesienia" (37).

O modelu Ptolemeuszowym:
"Można by owemu modelowi zarzucić, że »fałszywie« umieścił
Ziemię w środku świata. Otóż owa »fałszywość« jest nią tylko w rozumieniu mechaniki Newtonowskiej. W świetle fizyki współczesnej nie ma w tym żadnego fałszu ani błędu. Przyroda nie wyróżnia żadnego układu odniesienia. Nie ma w niej żadnego punktu, w którym układ odniesienia byłby doskonały lub »prawdziwy«. Tak więc wybór układu odniesienia jest sprawą czysto ludzką. Jeśli zatem kierujemy się względami ludzkimi, pierwszą i całkowicie zdrową myślą byłoby umieszczenie początku ukłądu odniesienie w oku obserwatora, jak to czynimy zresztą po dziś dzień, wykładając początkującym astronomon elementy astronomii sferycznej" (36).

"Niewątpliwie Kopernik przekazał nam (również między wierszami) przekonanie będące dziś podstawą całej kosmologii, a znane pod nazwą zasady kosmologicznej. Zasada ta orzeka, że ogólny obraz wszechświata i przebieg zjawisk w nim się odbywających nie zależy od wyboru miejsca obserwacji. [...] I dlatego przmiotnik »kopernikański« pojawia się we współczesnych dociekaniach kosmologicznych, mimo że naiwny model układu heliocentrycznego wykoncypowany przed 500 laty przez Kopernika dawno stał się anachronizmem" (196, 201).

"[...] Sfera gwiazd stałych porywała ze sobą cały wszechświat i dlatego Grecy często rozpatrywali ruch wszystkich planet w układzie ruchomym, obracającym się wraz z całym niebem" (31).

"Dobierając odpowiednio rozmiary obu kół, czasy obiegu planety po epicyklu i środka epicyklu po deferencie, można było uzyskać doskonałą jak na owe czasy zgodność obserwacji z teorią (w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

### Dzienniki intymne ###

"To, co stworzył duch, żywotniejsze jest od materii" (19).

"Poznaj więc radość surowego życia; i módl się bez przerwy. Modlitwa to zbiornik sił" (26).

"Self-purification and anti-humanity" (35).

"Kiedy wzbudzę we wszystkich strach i obrzydzenie, wreszcie zdobędę samotność" (37).

"Nie lekceważ nigdy niczyjej wrażliwości. Wrażliwość człowieka to jego geniusz" (38).

"Tym, co upaja w grubiaństwie, jest arystokratyczna przyjemność budzenia antypatii" (38).

"Każdym narodzinom wzniosłej myśli towarzyszy nerwowy wstrząs odczuwany w móżdżku" (38).

"Mówią, że mam trzydzieści lat, ale jeśli w każdej minucie przeżyłem trzy... nie mam aby dziewięćdziesięciu?" (41).

"[...] z regularności i symetrii, które należą do pierwszych potrzeb ludzkiego mózgu, tak samo jak komplikacja i harmonia" (42).

"Stoicyzm: religia znająca tylko jeden sakrament - samobójstwo!" (42).

"Ten człowiek jest tak mało elegijny, tak mało eteryczny, że wzbudziłby pogardę nawet w notariuszu" (43).

"Mechanika tak nas zamerykanizuje, postęp doprowadzi do takiej atrofii ducha, że wszelkie krwawe, świętokradcze i wynaturzone marzenia utopistów okażą się niczym wobec konkretnych rezultatów, jakie niedługo osiągniemy. Proszę ludzi myślących, żeby mi powiedzieli, cóż jeszcze pozostało z życia" (44).

"Człowiek odmawiający wieczorem modlitwę jest jak dowódca rozstawiający wartę. Może spokojnie spać" (52).

"Jedyną mądrością życia jest koncentracja; jedynym złem - rozproszenie" (55).

"Bohater to człowiek trwale skoncentrowany" (57).

"O swojej rozkoszy zmysłowej odczuwanej w towarzystwie ekscentryków" (61).

"Niektórym [...] zasadnym wydaje się mniemanie, że niebo jest nieruchome, a Ziemia kręci się wokół własnej osi. Owi ludzie nie zdają sobie sprawy, że w świetle tego, co dzieje się wokół, ich pogląd jest w najwyższym stopniu śmieszny" (Ptolemeusz, Almagest, księga I, rozdział VI).

"Przyjmując order, godzisz się, że państwo lub monarcha ma prawo oceniać się, wyróżniać itp" (63).

"Potworności czerwcowe. Szał ludu i szał mieszczaństwa. Naturalne umiłowanie zbrodni" (66).

"Zawsze sądziłem, że być pożytecznym to coś wręcz ohydnego" (67).

"Nie mam przekonań w ich dzisiejszym rozumieniu [...]. Nie ma we mnie podstawy do jakichkolwiek przekonań" (68).

"Czy liczba dusz jest skończona, czy nieskończona? A liczba zamieszkanych światów?" (69).

"W każdym Człowieku i o każdej porze współistnieją dwie tęsknoty: do Boga i do Szatana" (72).

"Tylko trzy ludzkie istoty godne są szacunku: kapłan, żołnierz, poeta. Wiedzieć, zabijać, tworzyć. Reszta to pańszczyźniana hołota stworzona do stajni, to znaczy do wszelkich zawodów" (74).

"Sława jest skutkiem podporządkowania umysłu narodowej głupocie" (87).

"Być wielkim człowiekiem i świętym dla samego siebie. Tylko to jest ważne" (91).

"[...] jest tak gruboskórny, jakby cała głupota świata, cała demokracja schowała się w jego piersi" (92).

"Ortografię oddam pod kontrolę kata" (T. Gautier) (99).

###

"Kokietliwe barbarzyństwo" (267).

"W powietrzu dźwięk mechanicznej muzyki. To wyraz radości ludzi automatów, którzy potrafią bawić się tylko na komendę. [...] Automatyczna pobożność. Być może prawdziwe szczęście" (272-273).

"[...] odznacza się niebywałym lenistwem zmysłu moralnego. Stąd jej bierność i wielka estyma dla księży, na których spuszcza trud myślenia o swych sprawach" (284).

"Filozofia na miarę belfrów i korepetytorów" (290).

Nawyk mechanicznej uległości tradycji, której pozór podniosłości wynika chyba tylko z lenistwa zmysłu moralnego, to wyraz pobożności ludzi automatów, którzy potrafią świętować tylko na komendę. Abstrahując od istoty chrystianizmu, katolickie święta w dobie posthumanizmu to najgorsze, co mogło zdarzyć się zachodniej duchowości od czasów 'De rerum natura' Lukrecjusza.

### Dzienniki intymne ###

"To, co stworzył duch, żywotniejsze jest od materii" (19).

"Poznaj więc radość surowego życia; i módl się bez przerwy. Modlitwa to zbiornik sił" (26).

"Self-purification and anti-humanity" (35).

"Kiedy wzbudzę we wszystkich strach i obrzydzenie, wreszcie zdobędę samotność" (37).

"Nie lekceważ nigdy niczyjej wrażliwości. Wrażliwość człowieka to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kopalnia wiedzy, niemniej nie zadowala do końca podział osiągnięć starożytnej astronomii między Eudoksosa z Knidos, Apoloniusza z Pergi i Klaudiusza Ptolemeusza.

### CYTATY ###

Grecja / początek.
Bardzo elegancja koncepcja dwusferycznego wszechświata. "Począwszy od IV stulecia [p.n.e.] większość greckich astronomów i filozofów była zdania, że Ziemia jest niewielką kulą, nieruchomo zawieszoną w geometrycznym centrum o wiele większej obracającej się sfery, unoszącej gwiazdy. Słońce porusza się w pustej przestrzeni między Ziemią a sferą gwiazd. Poza obszarem tej zewnętrznej sfery nie istnieje nic - ani przestrzeń, ani materia" (47-48).

Argument oparty na symetrii. "Tak np. centralne położenie Ziemi utrzymywać ją miało nieruchomo w środku kulistego wszechświata. W jakim bowiem kierunku spadać może ciało znajdujące się w centrum kuli? Względem tego punktu nie istnieje kierunek 'w dół'; każdy kierunek prowadzi w takim samym stopniu 'do góry'. Toteż wiecznie nieruchoma Ziemia musi znajdować się w centrum obracającego się wokół niej wszechświata" (50).

"Już w V stuleciu p.n.e. greccy atomiści Leukipp[os] i Demokryt przedstawiali wszechświat jako nieskończoną pustą przestrzeń, w której we wszystkich kierunkach porusza się nieskończona ilość maleńskich i niepodzielnych cząstek - atomów. W tym wszechświecie Ziemia miała być tylko jedną z wielu zasadniczo do siebie podobnych ciał niebieskich, powstałych wskutek przypadkowego połączenia się atomów. Nie była szczególnie wyróżnionym ciałem niebieskim, ani nie znajdowała się w centrum wszechświata, ani też nie była nieruchoma" (64).

"Pod koniec IV w. p.n.e pusty świat dwusferyczny został wypełniony. Później ulec miał przepełnieniu" (74). Na podstawie rozwiniętego dwusferycznego modelu można było wytłumaczyć, a niekiedy nawet przewidzieć niektóre zjawiska, np. zaćmienia, a nawet określić niektóre wymiary astronomiczne (77).

Pitagorejski Ołtarz Zeusa.

"Sto lat później Heraklejdes z Pontu (IV w. p.n.e.) [Kopernik twierdził, że również Filolaos] sugerował, że dziennego obrotu dokonuje Ziemia, nie zaś ogromna sfera gwiezdna, i że skutkiem jej obrotu jest pozorny ruch niebios. Zburzył on również symetrię dwusferycznego modelu wszechświata, twierdząc, że planety Merkury i Wenus obracają się po okręgach wokół ruchomego Słońca, a nie po orbitach kołowych wokół centralnie położonej Ziemi" (64).

Eudoksos
"[...] wadę, która spowodowała, że już w starożytności szybko z niej zrezygnowano. Wobec tego, że teoria Eudoksosa umieszcza planety na sferze współśrodkowej z Ziemią, odległość między Ziemią a planetą powinna pozostawać stała. W istocie zaś planety w okresie sfego ruchu wstecznego świecą jaśniej, a więc wydaje się, że powinny wówczas znajdować się bliżej Ziemi. System sfer współśrodkowych krytykowano w starożytności właśnie za to, że nie potrafił on wyjaśnić zmiennej jasności planet, i większość astronomów porzuciła go, skoro tylko podano bardziej dokładne wyjaśnienie obserwowanych zjawisk" (81-82).

"Nawet dzieła Kopernika obarczone są w poważnym stopniu reliktami tej koncepcji. W tytule więlkiego dzieła Kopernika [...] słowo 'orbes' nie oznacza samych planet , lecz raczej współśrodkowe kuliste powłoki, w któych miały być osadzone planety i gwiazdy" (82).

"Planety i sfery, w których miały być one osadzone, zbudowane być miały z doskonałej substancji niebieskiej, do natury której należał wieczny ruch obrotowy wokół centrum wszechświata" (277).

Arystoteles.
"Zdaniem Arystotelesa cały wszechświat zawarty jest wewnątrz sfery gwiezdnej albo ściślej: ograniczony jest zewnętrzną warstwą tej sfery. W każdym punkcie wewnątrz niej istnieje jakiś rodzaj materii - wszechświat Arystotelesowy nie zna próżni. Na zewnątrz sfery gwiezdnej nie istnieje w ogóle nic - ani materia, ani przestrzeń. Wedle teorii Arystotelesa materia i przestrzeń są nierozłączne, są dwoma aspektami tego samego zjawiska. Pojęcie próżni jest już samo przez się absurdalne. W ten właśnie sposób Arystoteles dowodził skończoności i jedyności wszechświata" Dalej cytaty z Arystotelesa (103).

"Arystoteles nie tylko twierdził, że w świecie ziemskim rzeczywiście istnieje próżnia, lecz że próżnia w ogóle nie może istnieć nigdzie we wszechświecie. Samo istnienie próżni było dla niego czymś logicznie sprzecznym. [...] Przestrzeń nie może istnieć bez materii" (113).

"Niemożliwość istnienia próżni stanowi uzasadnienie skończoności wszechświata. Poza sferą gwiezdną nie istnieje ani materia, ani przestrzeń - nic w ogóle. Bez koncepcji nierozerwalnego związku materii i przestrzeni zwolennicy arystotelizmu uznać by musieli nieskończoność świta. [...] Świat nieskończony nie mógłby być światem Arystotelesowym z dówch chociażby względów. Nieskończona przestrzeń nie ma środka: każdy punkt jest równie odległy od punktów peryferyjnych. Jeśli zaś nie ma środka, to nie istnieje wyróżniony punkt, w którym skupiałby się ważki pierwiastek Ziemi, nie istnieje też kierunek 'ku górze' i 'w dół', który określałby naturalny tuch pierwiastka powracającego do swego miejsca naturalnego. [...] Jeśli przestrzeń jest nieskończona i nie istnieje punkt centralny , to nie widać uzasadnienia, dlaczego cała Ziemia, woda, ogień i powietrze we wszechświecie miałyby skupiać się w jednym i tylko jednym punkcie. [...] Zarówno w starożytności, jak i w średniowieczu większość filozofów uznających - jak atomiści - nieskończoność wszechświata czuła się zmuszona uznać istnienie próżni, a także istnienie wielu światów. Jednakże aż do XVI stulecia nikomu, kto uznawał takie koncepcje, nie udało się stworzyć teorii kosmologicznej, która mogłaby w wyjaśnianiu codziennych zjawisk ziemskich i niebieskich konkurować z konmologią Arystotelesową. Nieskończoność wszechświata może być dzisiaj koncepcją potocznego rozsądku, po to jednak, by tak się stało, zdrowy rozsądek musiał ulec reedukacji. [...] Ruch Zemi [...] nie wymaga ani istnienia próżni, ani nieskończonego wszechświata. Nie jest jednak przypadkiem, że obydwa te poglądy zdobyły uznanie wkrótce po zwycięstwie teorii kopernikańskiej" (114-115).

"Wznajemne oddziaływanie między materią a przestrzenią wyznacza ruch i spoczynek ciał. [...] Zapewne tylko w drodze koincydencji pojęcie przestrzeni występujące w ogólnej teorii względności Einsteina jest, pod wieloma względami, bliższe Arystotelesowemu niż Newtonowskiemu. Wszechświat Einsteina zaś, podobnie zaś do Arystotelesowego, a w odróżnieniu od wszechświata Newtona, może być skończony" (124).

"WIerzył on, że istnieje dokładnie pięćdziesiąt pięć rzeczywistych powłok krystalicznych i że te eteryczne powłoki tworzą mechanizm fizyczny zgodny z matematyczym systemem sfer współśrodkowych, stworzonych przez Eudoksowa i jego następcę Kallipposa. [...] w czasach od Ptolemeusza do Kopernika większość ludzi wykształconych, nie wyłączając astronomów, uznawała, jak sie wydaje, przynajmniej jakąś zwulgaryzowaną wersję sfer Arystotelesowych" (104).

"Arystotelesowy wszechświat zbudowany być może z trzech czy pięciu pierwiastków ziemskich równie dobrze, jak z czterech; może opierać się na koncepcji epicykli lub koncepcji sfer współśrodkowych; nie da się jednak włączyć do niego poglądu, że Ziemia jest planetą. [...] Koncepcja nieruchomej i centralnie położonej Ziemi była jednym z tych niewielu pojęć, które składają się na zwarty i spójny obraz świata" (108).

"Autorytet pism Stagiryty wyrasta częściowo z genialności jego własnych oryginalnych pomysłów, częściowo zaś z ich wielkiego porządku i logicznej koherencji, które dziś wywołują nie mniejsze wrażenie niż ongiś" (121).

Apolloniusz i Hipparch.
"W ciągu siedemnastu stuleci dzielących Hipparcha od Kopernika najbardziej twórczy astronomowie zajmujący się problemami technicznymi usiłowali wymyślać kolejne drone modyfikacje geometryczne, które sprawiłyby, że metoda jednego epicyklu i jednego deferentu zdawać będzie dokładnie sprawę z obserwowanego ruchu planet" (89).

"[...] pozorny konflikt między sferami kosmologii Arystotelesowej a epicyklami i deferentami astronomi Ptolemeusza. Chociaż poprzednio nie zwróciliśmy na to uwagi, teorie te były charakterystycznym wytworem różnych starożytnych cywilizacji, helleńskiej i hellenistycznej. [...] Kosmologiczne ramy starożytnej astronomii są przede wszystkim wytworem tradycji helleńskiej, która znalazła ukoronowanie w twórczości Arystotelesa. Astronomia matematycza Hipparcha i Ptolemeusza należy do tradycji hellenistycznej, która rozkwitła dopiero w dwa wieku po śmierci Stagiryty, lub nawet jeszcze później. [...] Zajmując się [...] matematycznym przewidywanie ruchu planet astronomowie hellenistyczni nie troszczyli się zbytnio o możliwość zbudowania mechanistycznego odpowiednika ich geometrycznych konstrukcji. Fizyczna realność sfer niebieskich i mechanizm wprawiający w ruch utrzymujące się na niebie planety były dla nich zagadnieniami raczej drugorzędnymi. Krótko mówiąc, hellenistyczni uczeni milcząco godzili się na częściowe oddzielenie astronomi od kosmologi; zadowalającą metodę przewidywania ruchu planet stawiali zazwyczaj wyżej niż wymóg kosmologicznej spójności. [...] dotychczasowa niespójność teorii astronomicznej z fizyczną koncepcją poruszających się epicykli i sfer niebieskich [...] traktowali Arystotelesa i Ptolemeusza tak, jakby obaj Ci ludzie żyli w różnej epoce [...] a różnice między ich systemami traktowali niemal jako niespójności tej samej doktryny" (129-130).

Ptolemeusz.
"Sam Ptolemeusz nigdy nie twierdził, że wszystkie okręgi, z których koszysta w Almageście do obliczania położeń planet, są realne fizycznie; były to dogodne narzędzia matematyczne i nie miały być niczym więcej" (218).

Brak teorii impetusu.
"Do czasu reedukacji zdrowy rozsądek mówi nam, że gdyby Ziemia była w ruchu, to powietrze, chmury, ptaki oraz inne obiekty niezwiązane sztywno z Ziemią musiałyby przesuwać się do tyłu" (66).

"Jeśli Ziemia porusza się w trakcie ruchu kamienia lub strzały, to ten czy ta nie mogą dokonyuwać tego ruchu wraz z nią i wobec tego nie mogą spaść w tym punkcie, z którego zostały wyrzucone. [...] impetus [...] kamień będzie podążał za ruchem Ziemi nawet po utracie kontakcu z wyrzutnią. Teoria impetusu pozwala na to, by ruchoma Ziemia nadawała ciałom ziemskim pewną wewnętrzną siłę napędową, która umożliwia im podążanie w ślad za ruchem Ziemi. [...] Teoria impetusu leży u podstaw większości argumentów [...] na rzecz pododzenia ruchu Ziemi z faktem, że rzucony kamień spada w to samo miejsce, z którego został wyrzucony" (147).

Paralaksa.
"Wobec tego, że linie łączące gwiazdę z dwoma przeciwstawnymi punktami orbity ziemskiej nie są do siebie zupełnie równoległe, pozorne położenie kątowe gwiazdy obserwowanej z Ziemi w dwóch różnych porach roku nie jest takie samo" (193).

Planety.
Pierwszy, który wysunął problem planet był Platon (78).
"Planety przesuwają się zazwyczaj poprzez konstelacje w kierunku wschodnim; jest to tak zwany 'ruch normalny'. Średnio czas obiegu zodiaku przez Merkurego i Wenus wynosi rok; cykl Marsa trwa przeciętnie 687 dni, Jowisza - 12 lat, a Saturna - 29 lat. Jednak we wszystkich tych przypadkach czas poszczególnego obiegu różnić się może znacznie od wartości średniej. Nawet wówczas, gdy planety przesuwają się względem gwiazd w kierunku wschodnim, prędność ich ruchu nie jest jednostajna. [...] Normalny ruch [...] w kierunku wschodnim, z wyjątkiem księżyca i Słońca, bywa od czasu do czasu przerywany przez krótkie okresy ruchu w kierunku zachodnim, czyli 'ruchu wstecznego'. [...] Merkury zwraca swój bieg względem gwiazd w kierunku zachodnim raz na 116 dni, a wenus raz na 584 dni. Dla Marsa, Jowisza i Saturna okresy te wynoszą odpowiednio 780, 399, 378 dni" (69-70).

Kepler.
"Kierując się stale swą neoplatońską postawą wobec Słońca, Kepler wprowadził siły emanujące ze Słońca i planet. W ten sposób chciał on uzyskać przyczynowe wyjaśnienie ruchu planet. W jego pracach wszechświat po raz pierwszy przedstawiony został jako ziemski układ mechaniczny" (279).

Faktyczna nicość rewolucji jako takiej.
"Wszechświat kopernikański sam jest produktem szeregu badań, które umożliwiły powstanie koncepcji świata dwusferycznego; koncepcja Ziemi jako ruchomej planety jest najbardziej skrajnym przykładem skuteczności wskazuwek, jakch dostarczała nauce - nie dająca się z tamtą pogodzić - teoria przedstawiająca Ziemię jako nieruchomą i centralnie położoną. [...] Wszechświat dwusferyczny jest ojcem wszechświata kopernikańskiego, żaden bowiem schemat teoretyczny nie rodzi się bowiem z niczego" (63).

"[...] astronom, uznający [...] dwusferyczny model wszechświata, będzie starał się wykryć w przyrodzie zjawiska czy własności dotąd jeszcze niezaobserwowane, lecz przewidziane na podstawie schematu pojęciowego. Dla niego teoria wykraczać będzie poza granice tego, co znane, stając się przede wszystkim potężnym środkiem przewidywania i badania tego, co jeszcze nieznane. Wpłynie ona zarówno na przyszłość nauki, jak i na jej przeszłość" (62).

"Astronomowie europejscy, jak Brahe, czy Kepler, którzy w okresie późnego Odrodzenia nadali systemowi kopernikańskiemu kształt niewiele już różniący się od współczesnego, korzystali z finansowania i intelektualnego poparcia dlatego, że sądzono, iż potrafią stawiać najlepsze horoskopy. [...] Znamienne jest także, iż Kopernik, twórca teorii pozbawiającej ostatecznie niebiosa ich szczególnej mocy, należał do tych nielicznych astronomów Odrodzenia, którzy nie stawiali horoskopów" (118-119).

"Znaczenie De Revolutionibus polega zatem w mniejszym stopniu na tym, co dzieło samo mówi, niż na tym, co dzięki niemu powiedzieli inni. Jest to tekst raczej rowoluzjonizujący niż rewolucyjny. [...] Tekst rewolucjonizujący stanowi zarówno kulminacyjny punkt rozwoju starej tradycji, jak i źródło przyszłej nowej. [...] Jest to dzieło zarazem starożytne i nowożytne, zarazem konserwatywne i radykalne" (162-163).

"[...] ciągła zależność od Arystotelesowych i scholastycznych koncepcji i praw wskazuje, w jak niewielkim stopniu we wszystkich innych dziedzinach poza swą specjalnością zdolny był Kopernik - nawet on - wyjść poza ramy swego wykształcenia i swoich czasów" (172).

"Pod pewnymi względami jest on nawet bardziej arystotelesowski niż wszechświat przedstawiany przez wielu jego poprzedników i współczesnych. Kopernik nie chciał np. zgodzić się na odstąpienie od koncepcji jednostajnego i symetrycznego ruchu sfer, związanej implicite z pojęciem ekwantów" (176).

"Wobec tego, że Kopernik zbudował pierwszy kompletny system astronomiczny oparty na koncepcji ruchomej Ziemi, nazywa się go często pierwszym nowożytnym astronomem. Jak wskazuje jednak tekst ' De Revolutionibus', z równym powodzeniem nazywać go jednak można ostatnim wielkim astronomem ptolemeuszowym. Astronomi Ptolemeusza to coś o wiele więcej niż system oparty na założeniu nieruchomości Ziemi, a Kopernik zerwał z tradycją ptolemeuszową tylko pod tym jednym względem" (212-213).

"Należał on do odrodzonej tradycji hellenistycznej astronomii matematycznej, która kosztem problemów kosmologicznych kładła nacisk na matematyczne zagadnienie ruchu planet. Dla jego hellenistycznych poprzedników fizyczna paradoksalność epicykli nie stanowiła zasadniczego mankamentu systemu Ptolemeusza i Kopernik okazywał podobną obojętność wobec szczegółów kosmologicznych, kiedy nie udawało mu się wspólnie powiązać koncepcji ruchomej Ziemi z tradycyjnym schematem wszechświata" (214-215).

"W systemie Kopernika główne nieregularności ruchu planet mają charakter tylko pozorny. Regularny ruch planet obserwowany z ruchomej Ziemi [tylko] wydaje się nieregularny. Z tego względu, sądził Kopernik, powinniśmy uznać orbitalny ruch Ziemi" (178).

"Jest to schemat pojęciowy, który pozwalał na przejście od geocentryzmu do heliocentryzmu, nie zrywając przy tym z Arystotelesowską koncepcją wszechświata. [...] Kopernikowi nie udało się przedstawić odpowiedniej fizycznej teorii ruchu. [...] konsekwencje jego reformy astronomicznej wykraczają poza problematykę z której się ona zrodziła [...] autor reformy [w niewielkim stopniu] zdolny był pojąć przewrót, któremu dało początek jego własne dzieło. Wszechświat Kopernikański jest jeszcze skończony, a koncentryczne sfery nadal porusząją planety, choć samym tym sferom nie nadaje ruchu sfera zewnętrzna, która znajduje się w spoczynku" (184).

"Kopernik przypisał Ziemi trzy jednoczesne ruchy kołowe: dzienny obrót wokół własnej osi, roczny obrót po orbicie okołosłonecznej i roczny ruch precesyjny osi ziemskiej" (185).

"W istocie jego zdaniem znajdować się ona [Ziemia] musi względnie blisko środka, i tak długo, jak znajduje się blisko niego, może się wokół niego poruszać, nie naruszając zarazem pozornego ruchu gwiazd. [...] Kopernik był zmuszony znacznie powiększyć wymiary sfery gwiezdnej i tym samym uczynić pierwszy krok ku koncepcji wszechświata nieskończonego opracowanej później przez jego następców" (187).

"Jego zdaniem Ziemia jest planetą, którą wokół Słońca unosi taka sama sfera, jaka poprzednio unosić miała Słońce wokół centralnie położonej Ziemi" (195).

"Tak np. system Kopernika nie był w gruncie rzeczy systemem ściśle heliocentrycznym" (200).

"Przedmowa do 'De revolutionibus' zaczyna się od oskarżenia atronomii Prolemeusza o brak precyzji, skomplikowany charakter i niespójność; nim jednak Kopernik zdołał dokończyć swoje dzieło, obarczył je tymi samymi wadami. System kopernika nie jest ani prostszy, ani bardziej dokładny od Prolemeuszowego. [...] Te cechy starożytnej tradycj, które doprowadziły Kopernika do próby radykalnej reformy, nie zostały przez tę reformę wyeliminowane. [...] Jakiś nowy Kopernik mógłby skierować te same argumenty przeciwko niemu" (202).

"System ten tłumaczy zasadnicze jakościowe cechy ruchu olanet nie odwołując się do epicykli. [...] Jednakże tylko atronom, który ceni wyżej jakościowy ład od ilościowej dokładności [...] uznać to może za przekonywający argument w zestawieniu ze skomplikowanym systemem epicykli i ekscentryków przedstawionym w 'De revolutionibus'" (203).

"Sam Kopernik korzystał przecież ze sfer dla wytłumaczenia ruchu planet" (239).

Filozoficzne skutki rewolucji.
"Ludzie przekonani, że Ziemia, na kórej żyją, jest tylko jedną z planet ślepo obracających sie wokół jednej z nieskończonej ilości gwiazd, oceniać będą swe miejsce we wszechświecie zgoła odmiennie niż ich przodkowie, którzy mniemli, że Ziemia jest wyróżnionym i centralnym obiektem boskiego stworzenia. Dlatego też przewrót kopernikański oznaczał zarazem zmianę systemu wartości uznawanych przez człowieka" (20).

"Jeśli pominąć ewentualnie Arystarcha, Kopernik był pierwszym, który zdał sobie sprawę, że ruch Ziemi rozwiązać może istniejący problem astronomiczny, a w gruncie rzeczy wszelki problem naukowy. Nawet jeśli uwzględnimy Arystarcha, to Kopernik był pierwszym, który przedstawił szczegółowy opis konsekwencji ruchu Ziemi" (171-172).

"Ruch wsteczny może mieć miejsce tylko wówczas, gdy Ziemia znajduje się najbliżej obserwowanej planety, co zgadza się z obserwacją. Wreszcie planety górne świecą jaśniej, kiedy biegną w kierunku zachodnim. W ten sposób pierwsza zasadnicza nieregularność ruchu planet wyjaśniona zostaje jakościowo bez pomocy epicykli" (197).

### Kuzańczyk
"Środek to punkt jednakowo odległy od wszystkich punktów obwodu i w nieskończonym wszechświecie warunek ten spełnia bądź każdy punkt, bądź żaden. [...] wyraził ten paradoks, mówiąc, że centrum kuli wszędzie pokrywa się z jej obwodem. W jego wszechświecie każde ciało, ruchome czy spoczywające, znajdowało się jednocześnie i w centrum, i na powierzchni, i wewnątrz" (268).

### Newton
"To samo, co Arystotelesowska koncepcja wszechświata dała astronomii geocentrycznej [kosmologię], wszechświat Newtonowski dał astronomii Kopernikańskiej. Były to dwa światopoglądy, które wiązały astronomię z innymi naukami i koncepcjami pozanaukowymi" (299).

### Levierrier i Adams
"W 1846 roku Levierrier we Francji i Adams w Angli, niezależnie od siebie, przewidzieli istnienie i obliczyli orbitę nieznanej dotąd planety, o której sądzili, że jest przyczyną niewytłumaczonej nieregularności orbity znanej planety - Urana. Kiedy skierowano na niebo teleskop, odkryto rzeczywiście nową planetę - Neptuna. Była ona słabo widoczna w tym mniej więcej miejscu, w którym przepowiadała jej istnienie teoria Newtonowska" (297).

Kopalnia wiedzy, niemniej nie zadowala do końca podział osiągnięć starożytnej astronomii między Eudoksosa z Knidos, Apoloniusza z Pergi i Klaudiusza Ptolemeusza.

### CYTATY ###

Grecja / początek.
Bardzo elegancja koncepcja dwusferycznego wszechświata. "Począwszy od IV stulecia [p.n.e.] większość greckich astronomów i filozofów była zdania, że Ziemia jest niewielką kulą,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Masa konkretnych przydatnych informacji, ale też błędy logiczne i z filozoficznego punktu widzenia, który mnie szczególnie interesuje, jednak niezbyt głębokie.

A propos obiektywności/subiektywności w nauce i kierowania się uczuciami:
"Odczucie większego komfortu zapewnia mi przyjęcie założenia, że [...]".

"Trzeba mieć szczególną konstrukcję psychiki, aby pracować nad zagadnieniami tego typu [jak zagadnienia stronomiczne]. Przez wieki zajmowała się nimi głównie wyjątkowa kasta niespokojnych myślicieli i ludzi zatroskanych tym, co dostrzegali wokół siebie" (242).

"Istotnie, w ciągu ostatnich pięciuset lat nauka zatrzęsła kielichem naszej wartości bardziej niż kiedykolwiek przedtem w udokumentowanej historii człowieka. Nakładające się na siebie rewolucyjne zmiany zachodzące w nowoczesnej optyce, astronomii, biologii, chemii i fizyce z całą siłą ujawniły fakt, że zamieszkujemy jedynie jeden z drobnych skrawków natury, a nasza normalna świadomość otaczającego świata nie wywodzi się ani z obszaru mikrobiologii, ani bezkresnego kosmosu, lecz ze strefy, którą można uważać za wąski pas graniczny między nimi dwoma" (14-15).

"Obecnie, w XXI wieku, stoimy w obliczu przełomu, którego skala oddziaływania będzie wszechogarniająca i który radykalnie zakłóci spokój naszej egzystencji: realną możliwością jest odkrycie życia w innych miejscach, poza Ziemią. Możemy odkryć, że jesteśmy zupełnie jak te żyjątka w kropli wody ze stawu Delft [które zobaczył Antonie van Leeuwenhoek] - jednym zamieszkanym światem pośród miliardów innych" (15).

"[...] obecnie uważamy, że z natury błędna jest każda teoria naukowa, która wymaga istnienia wyróżnionego punktu początkowego lub odwołuje się do unikatowego punktu widzenia" (16).

"[...] jeśli chcemy dokonać prawdziwego postępu nauki w zakresie rozpoznania naszej pozycji w kosmosie, musimy znaleźć sposób na wyzwolenie się z okowów własnej przeciętności" (17).

"Gdybym miał wskazać dwie cechy, które trafnie i optymistycznie podsumowują gatunek ludzki, postawiłbym na wyobraźnię i niespokojnego ducha" (198).

"[...] na Księżyc poleciało zaledwie 24 ludzi, a tylko 12 z nich postawiło stopę na jego pokrytej pyłem powierzchni; 12 ludzi, 12 spośród 110 miliardów istot ludzkich, jakie kiedykolwiek istniały - by nadać temu właściwą perspektywę" (220).
No i co z tego...

Masa konkretnych przydatnych informacji, ale też błędy logiczne i z filozoficznego punktu widzenia, który mnie szczególnie interesuje, jednak niezbyt głębokie.

A propos obiektywności/subiektywności w nauce i kierowania się uczuciami:
"Odczucie większego komfortu zapewnia mi przyjęcie założenia, że [...]".

"Trzeba mieć szczególną konstrukcję psychiki, aby pracować nad...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"[...] stworzenie świata ponad wszelką wątpliwość nie jest czynem przestępczym" (13).

...

"Według niej [zasady antropicznej] cała ewolucja - od Wielkiego Wybuchu, poprzez powstanie życia, aż po pojawienie się istot świadomych swego istnienia - nie jest wyłącznie dziełem łańcucha przypadków. Przeciwnie, jest procesem celowym, będącym realizacją uprzednio skonstruowanego Planu" (14).

[...] stwarza wystarczająco szerokie pole dla rozważań światopoglądowych dotyczących istoty rzeczywistości.

"Scenariusze Wielkiego Wubuchu wykazują niezwykłą cechę - są niesłychanie czułe na wszelkie choćby najmniejsze odchylenia parametrów procesu. [...] Obliczenia wykazują, że każde, choćby najbardziej minimalne (według niektórych oszacowa nawet rzędu milionowej części procenta )odchylenia wartości którejkolwiek ze stałych fizycznych - prędkość światła, stała kosmologiczna, ładunek elementarny czy ilość materii biorącej udział w wybuchu - natychmiast pociągnłęłoby za sobą tak radykalne zmiany w ewolucji wszechświata, że świat, jaki znamy, sprzyjający powstaniu życia, nie mógłby powstać" (69-70).

(72, 79-80).

elementy niealgorytmiczne

"Penrose uważa bowiem, że człowiek nie rozwiązuje problemów w dającym się algorytmizować procesie dedukcyjnym, lecz otrzymuje gotowe rozwiązanie w postaci 'wglądu' (intuicji, olśnienia) do świata idei, a dopiero potem werbalizuje odkrycie, nadając mu formę opisową" (94-95).

"[...] czy umysł zlokalizowany jeset w mózgu, czy też jest zjawiskiem nielokalnym" (102).

"[...] mało że jesteśmy mieszkańcami tylko jednej z planet prowincjonalnego układu planetarnego w jednej z miliarda galaktyk, to jeszcze nasz wszechświat okazuje się zaledwie jedną spośród nieskończonej liczby megaświatowych prowincji" (109).

"[...] praktycznie nieskończona liczba lokalnych wszechświatów [...] pozwala sądzić, że przypadek jest najzupełniej zadowalającym wytłumaczeniem. [...] Problem tuningu podstawowych stałych przyrody, niby tak szczęśliwie rozcieńczony w bogactwie Krajobrazu i wielości światów [...]" (110).

"Otóż cała koncepcja Krajobrazu i Megaświata to, według klasycznych kryteriów naukowości sformułowanych przez Karla Poppera i nadal cenionych przez środowiska nauki, nic innego jak metafizyka, tyle że zapisana językiem matematyki. Tak właśnie twierdzi wielu renomowanych badaczy. Cóż za paradoks: chcą pozostać w sferze naukowego racjonalizmu, musimy odwołać się do metafizyki..." (110-111).

"[...] stworzenie świata ponad wszelką wątpliwość nie jest czynem przestępczym" (13).

...

"Według niej [zasady antropicznej] cała ewolucja - od Wielkiego Wybuchu, poprzez powstanie życia, aż po pojawienie się istot świadomych swego istnienia - nie jest wyłącznie dziełem łańcucha przypadków. Przeciwnie, jest procesem celowym, będącym realizacją uprzednio skonstruowanego...

więcej Pokaż mimo to