Wiara lub niewiara w Boga nie pozbawia ludzi zdolności do przeżyć noumenalnych, czyli niezwykle intensywnego uniesienia, zachwytu wywołanego...
Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński9
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Andrzej Horodeński
1
5,8/10
Pisze książki: nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,8/10średnia ocena książek autora
65 przeczytało książki autora
67 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
[...] informacja pozostająca na powierzchni horyzontu zdarzeń czarnej dziury jest w istocie zapisem holograficznym wnętrza dziury, to zaś, c...
[...] informacja pozostająca na powierzchni horyzontu zdarzeń czarnej dziury jest w istocie zapisem holograficznym wnętrza dziury, to zaś, co znajduje się wewnątrz, jest w gruncie rzeczy projekcją tego powierzchniowego hologramu.
1 osoba to lubi[...] na poziomie emocjonalnym praktycznie każdy człowiek antycypuje przyszłość z około pięciosekundowym wyprzedzeniem!
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Śledztwo w sprawie Pana Boga Andrzej Horodeński
5,8
Książka przyciągnęła mnie tytułem, opis na obwolucie dodatkowo zachęcił. Spodziewałam się naukowej dyskusji z argumentami "za" i "przeciw", dzięki czemu czytelnik sam będzie musiał wytężyć umysł i zdecydować co do niego bardziej przemawia... To były moje oczekiwania, które zupełnie rozminęły się z rzeczywistością, bo to jest książka z tezą. Autor przedstawia różne luki w wiedzy naukowej, których jego zdaniem (i cytowanych naukowców) nie można wytłumaczyć inaczej niż istnieniem "siły wyższej". W związku z tym od połowy książki wiadomo było czego można się spodziewać w dalszym ciągu...
Nie do końca też wiem, do kogo była adresowana ta książka. Bardzo naukowe podejście sprawiło, że tematy mi bliskie (biologia, ewolucja itp) w innych publikacjach są przedstawione o wiele ciekawiej i głębiej, więc tę książkę mogłam sobie odpuścić. Natomiast szczegóły z fizyki kwantowej lub kosmologii w ogóle do mnie nie przemawiały. Miałam wrażenie, że książka jest przeintelektualizowana. Plusem jest grubość książki, bez żalu można poświęcić na nią wieczór.
Śledztwo w sprawie Pana Boga Andrzej Horodeński
5,8
Co jakiś czas korci mnie, żeby sięgnąć po książkę, gdzie autor próbuje pogodzić racjonalizm nauki z wiarą w Nadprzyrodzone. Celowo nie piszę, że z wiarą w Boga, bo pojęcie Boga nierozerwalnie łączy się z wyznawaniem takiej czy innej religii. Osobiście wolę pojęcie Absolutu lub Nadprzyrodzonego, czyli czegoś, co jakoby istnieje poza naszym obserwowalnym, pojmowalnym (teraz lub w przyszłości) światem a co ma bezpośredni wpływ twórczy i być może celowy na nasz świat. Sięgam więc, i jak na razie za każdym razem sromotnie się rozczarowuję. W większości przypadków miałem do czynienia z przemyśleniami religijnych dogmatyków, by nie rzec: ideologów i propagandystów, którzy nawet w najmniejszym stopniu nie dopuszczali myśli, że może jednak oni się mylą. Książka Horodeńskiego dawała pewną nadzieję na sensowną próbę połączenia ognia z wodą. Naukowiec, fizyk, do tego fizyk kwantowy. Umysł ścisły, analityczny.
Tymczasem Horodyński pisze nie na temat. I – niestety – nie zawsze dobrze. Oto wiedzie czytelnika przez meandry współczesnej nauki podejmując próbę rozstrzygnięcia dylematu, co jest pierwotniejsze - duch, czy materia. Tak przynajmniej wynika z tytułu i wstępu. Dodaje też, że jeśli ”pierwszeństwo ma duch, jest [to] równoznaczne z uznaniem istnienia Boga, jako siły sprawczej wobec świata materialnego”. Już to twierdzenie pozostawia wiele do życzenia, jeśli w ramach prowadzonego „śledztwa” nie zdefiniuje się, co rozumie się pod pojęciem „ducha” i jak definiuje się „materię”. Jeśli przyjąć, że materią jest to, co ma masę, to faktycznie, zgodnie z ustaleniami fizyków, coś takiego jak masa pojawiło się wprawdzie bardzo wcześnie, ale jednak musiało upłynąć nieco czasu od Wielkiego Wybuchu. Czyli jednak „duch”. A jak „duch” to i Bóg. To znaczy co? Jeśli prowadzi się śledztwo w sprawie Boga, warto by podać jakąś roboczą choćby definicję tegoż Boga. Ale ten temat Horodyński pomija milczeniem. A co z energią? Jeśli zgodnie z odkryciami Einsteina (upraszczając) masa jest równoważna energii (i odwrotnie)to może jednak energia to też materia? Gdzież więc jest „duch”? Cała książka Horodyńskiego sprawia wrażenie tekstu pisanego pod z góry założona tezę. Tytułowe śledztwo to zmyłka, haczyk do przyciągnięcia uwagi. Choć przez ostatnie 300 lat przesunęliśmy granice naszego poznania w niewyobrażalnym stopniu dla naszych antenatów, gdzieś ta granica jest. Skąd założenie, że za tą granicą znajduje się jakiś Absolut? W każdym rozdziale książki przebija nachalny deizm. Gdzieś tam jest Stwórca. Nie koniecznie Zegarmistrz, ale na pewno Planista. Nigdzie co prawda nie pada twierdzenie wprost, że to pewnik, ale śledząc wywód autora, trudno oprzeć się wrażeniu, że autor to wie, wie na pewno. I nie pomogą tu zapewnienia w rozdziale końcowym, że śledztwo nie jest rozstrzygnięte. To tak dla zmyłki.
Ponad połowa książki to opis największych osiągnięć fizyki kwantowej i kosmologii. Nie jest to prosta lektura dla laika. Brany, struny, multiświaty, przestrzenie wielowymiarowe, światy alternatywne a to wszystko zanurzone w zupie cząstek elementarnych, które tunelują, są splatane, ulęgają superpozycji. W ogóle istnieją w świecie, który nie sposób ogarnąć intuicją przeciętnego człowieka. Zaskakujące jest to, że zwycięski pochód fizyki kwantowej przez wiek XX nie dziwi autora. Tu nic dla niego nie jest dziwne i niewytłumaczalne. Nie pada tu ani razu twierdzenie, że coś takiego jest niepojęte, że w tym miejscu musiał maczać palce jakiś Stwórca. Po prostu fizycy-teoretycy budują kolejne matematyczne modele, snują coraz bardziej niepojęte hipotezy przesuwając nasze granice poznania. Ale kiedy autor wchodzi na teren biologii, od razu następują zdziwienia: „Doprawdy trudno uwierzyć, że coś takiego jak łańcuch DNA powstało w wyniku samorzutnych, spontanicznych i przypadkowych procesów…” Doprawdy?? A ktoś w ogóle twierdzi, że to był proces spontaniczny i przypadkowy? A nie przyszło do głowy autorowi, że owa przypadkowość, samorzutność i spontaniczność może być tego samego typu, co "samoorganizowanie" się materii w gwiazdy, planety i galaktyki czy krystalizację związków chemicznych w skały? W to autorowi trudno uwierzyć a w Multiświaty, brany, struny i parę innych hipotez fizycznych nie?
Biologii autor poświęca jedynie 14 stron tekstu. A właściwie nie tyle biologii, co DNA i to też bardziej w sensie fizycznym, czyli DNA jest rozpatrywany jako nośnik informacji. Niestety na tych kilkunastu stronach roi się od kreacjonistycznych bredni i merytorycznych byków. Ja rozumiem, że prowadząc śledztwo należy przedstawić twierdzenia obu stron sporu (idealistów i materialistów),więc trudno pominąć twierdzenia kreacjonistów i zwolenników Inteligentnego Projektu (ID),choćby były najbardziej bezsensowne, ale odniosłem wrażenie, że detektyw Horodyński wykazał się tutaj niczym nieusprawiedliwiona stronniczością. Argumentacji (w tym naukowych dowodów) przeciwnej tezom ID jest cała masa, tu praktycznie nie dostaniemy nic. Ale za to nie może się obyć w książce bez ataków na Dawkinsa, Dennetta i na paru innych.
Oskarżyłem Horodyńskiego o nieznajomość biologii. Wypadało by się wytłumaczyć. Nie oczekuję, żeby fizyk znał się na całej biologii, ale jeśli już pisze o kodzie genetycznym i DNA, wypadało by, żeby nie popełniał żenujących błędów, które wyłapie gimnazjalista. W kilku miejscach mamy stwierdzenia, że kodony (tryplety) zasad w łańcuchu DNA kodują… budowę aminokwasów. Cytaty ze strony 72 i 73 : ”Kodony niosą informację o budowie aminokwasów – podstawowych cegiełek białka, będącego budulcem żywych organizmów, z człowiekiem włącznie.” I dalej: „[…] jednemu kodonowi odpowiada tylko jeden aminokwas, ale ten sam aminokwas może być zbudowany niezależnie przez kilka różnych kodonów.” Pomijam kwestię niedopuszczalnego wg mnie skrótu myślowego, że kodon cokolwiek buduje. Kodon nie buduje absolutnie nic. To tak, jakby napisać, że płyta CD tworzy muzykę. Kodon jedynie niesie informację. I to wcale nie jest do końca informacja o budowie czegokolwiek. O budowie (i to wcale nie aminokwasów!) decyduje gen, czyli ciąg owych kodonów. Układ kodonów na nici DNA poprzez ciąg reakcji (transkrypcja i translacja) decyduje o kolejności łączenia aminokwasów w łańcuch białkowy. A to przecież nie jest koniec. Wiele białek po zbudowaniu podlega „przebudowie”, w czym już ani gen a tym bardziej pojedynczy kodon nie bierze udziału.
Poważne luki w wiedzy widać i w innym miejscu – w tym samym rozdziale autor przywołuje teorię Oparina dotyczącą powstania życia podkpiwając, że od uzyskania paru aminokwasów w pierwotnej zupie do złożonego DNA droga długa niczym lata świetlne. Problem w tym, że nawet tu autor pisze bzdury łącząc teorię Oparina (lata 30-te XX wieku) z doświadczeniem Stanleya Millera i Harolda Ureya z roku 1953. Z tekstu wynika, że owo doświadczenie przeprowadził sam Oparin. Tymczasem od czasu Oparina a nawet słynnego doświadczenia, gdzie uzyskano syntezę biogennych aminokwasów, pojawiło się kilka sensowniejszych hipotez prapoczątków życia odsyłających teorię Oparina do lamusa. Naprawdę Horodyński uważa, że od Oparina w tej kwestii nic nowego nie odkryto? To trochę tak, jakby uważać, że od teorii względności Einsteina do dnia dzisiejszego fizyka nie poczyniła ni kroku naprzód.
Dalej mamy nawet nie przyczynkarski, ale po łebkach napisany rozdzialik o neuronaukach i świadomości. Znajdziemy tu wynurzenia o Globalnej Świadomości i badaniach z dziedziny bliższej powieściom SF i drugorzędnej sensacji. Chodzi o noetykę. Nie, nie wykluczam możliwości, że wysiłek umysłowy człowieka może wpłynąć na materię, jestem otwarty również na zwariowane pomysły, ale po poważnej książce oczekuję rzetelnej wiedzy a nie sugerowania, że mózgowym chciejstwem mogę wpłynąć na rzeczywistość i ją przewidywać. Być może niektóre badania w tym zakresie dają zaskakujące wyniki, ale może nie warto od razu doszukiwać się tu boskich działań i wyższości ducha nad materią? W innym miejscu sam autor krytykował infantylne angażowanie transcendentalnego Projektanta dla zapełniania luk w naszej niewiedzy. Tu jednak nie ma z tym najmniejszego oporu.
Podsumowując: gorąco odradzam, chyba że ktoś lubi irytować się w trakcie lektury.