Człowiek poznaje wszechświat

Okładka książki Człowiek poznaje wszechświat Zdeněk Horský, Miroslav Plavec
Okładka książki Człowiek poznaje wszechświat
Zdeněk HorskýMiroslav Plavec Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN Seria: Biblioteka Problemów popularnonaukowa
523 str. 8 godz. 43 min.
Kategoria:
popularnonaukowa
Seria:
Biblioteka Problemów
Tytuł oryginału:
Poznavani vesmiru
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Naukowe PWN
Data wydania:
1966-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1966-01-01
Liczba stron:
523
Czas czytania
8 godz. 43 min.
Język:
polski
Tłumacz:
Ludek Holub
Tagi:
astronomia
Średnia ocen

0,0 0,0 / 10
Ta książka nie została jeszcze oceniona NIE MA JESZCZE DYSKUSJI

Bądź pierwszy - oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
0,0 / 10
0 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
580
249

Na półkach: ,

Już słowo 'model' oznacza, że próbujemy przez pewne uproszczenie osiągnąć jak największą zgodność z rzeczywistością. [...] Nie twierdzi [się np.] że za pomocą [...] równań albo tabel opisuje [się] rzeczywistą atmosferę gwiazdy, lecz [astronom] mówi, że skonstruował model, ponieważ dobrze wie, że nie może w pełni oddać całej bogatej rzeczywistości. W naszym przypadku trzeba zwrócić uwagę na fakt, że [...] model kosmologiczny nie opisuje Wszechświata, a tylko metagalaktykę; nie możemy więc rozszerzać stosowalności takiego modelu na cały Wszechświat. [...] Zagadnienie wieku i skończoności wszechświata pozostaje przede wszystkim zagadnieniem filozoficznym, możemy tylko stwierdzić, że obserwacje w niczym nie przeczą materialistycznemu wyobrażeniu o wszechświecie nieskończonym w przestrzeni i w czasie (481-483).
"Właśnie astronomia stawia przed nami szerokie zagadnienia filozoficzne dotyczące budowy i rozwoju Wszechświata (513).

###

"W społeczeństwie klasowym - klasy społeczne pojawiły się w ustroju niewolniczym, który zastąpił dawną wspólnotę pierwotną - kapłani należeli do klasy panującej. Nie brali udziału w produkcji i jednym z uch nielicznych obowiązków - a raczej przywilejem - było obserwowanie gwiazd. [...] Posiadali w ten sposób siłę dająca im przewagę nad pozostałą częścią społeczeństwa i czyniącą z nich wydzieloną sektę oświeconych. Tak więc wiadomości astronomiczne nabrały nowego znaczenia: stały się bronią klasy panującej w walce z klasami wyzyskiwanymi" (20).
"Klasą panującą jest tu nieliczna warstwa kapłanów i wolnych obywateli z władcą na czele. Produkcją zajmują się niewolnicy. Społeczeństwo takie potrzebuje dobrej i rozwiniętej administracji organizującej pracę niewolników, potrzebuje matematyki. Był to warunek sprzyjający rozwojowi astronomii. Nauka ta znajdowała się w rękach wolnych kapłanów, którzy mogli się jej w pełni poświęcić" (24-25).

"Ekliptyka leży ukośnie w obszarze ograniczonym zwrotnikami i przecina równik w dwóch punktach, przez które Słońce przechodzi w okresie wiosennego i jesiennego zrównania dnia z nocą" (24).

"Egipcjanie wykorzystywali do obserwacji ruchu Słońca tzw. heliakalne wschody gwiazd, przede wszystkim jasnej gwiazdy Syriusza [Sothis]. Na skutek wędrówki Słońca wśród gwiazd Syriusz dostaje się w zasięg blasku Słońca i pewnego dnia można go zaobserwować rano, na krótko przed wschodem Słońca. Heliakalny wschód Syriusza wyprzedza o jeden dzień początek przyboru wód Nilu, najważniejsze wydarzenie roku egipskiego. Obserwacja heliakalnego wschodu Syriusza doprowadziła do powstania już w 3 tysiącleciu p.n.e. kalendarza liczącego 365 dni" (26).

"Już najstarsze (to znaczy co najmniej z połowy II tysiąclecia p.n.e.) źródła podają, że w Chinach istnieje kalendarz, dzielący rok na 365,25 dnia. Jest to w czasach starożytnych najbardziej precyzyjne określenie długości roku zwrotnikowego, równej według dzisiejszych obliczeń 365,2422 dnia, Chińczycy osiągnęli [więc] dokładność kalendarza juliańskiego, którego używano w Europie aż do końca XXVI stulecia" (28).

Ruch Słońca i księżyca dale podstawowe dane do prowadzenia kalendarza.

"Miesiącem synodycznym nazywamy w astronomii okres czasu, po jakim Księżyc znajduje się ponownie w określonym położeniu w stosunku do Słońca, inaczej jest to okres dzielący dwie kolejne pełnie lub dwa kolejne nowie. Od miesiąca synodycznego należy odróżnić miesiąc syderyczny, tzn. okres, po upływie którego księżyc zajmuje to samo położenie w stosunku do gwiazd. Ponieważ Słońce przesuwa się wśród gwiazd w tym samym kierunku co i Księżyc, który musi je wobec tego doganiać, miesiąc synodyczny jest dłuższy od miesiąca syderycznego" (32).

"[...] nawet Demokryt [...] wyobraża sobie Ziemię jako walec, a raczej misę. [...] że podobnych światów jest we wszechświecie nieskończona ilość, że ciągle powstają nowe, a stare zamierają i rozpadają się. Pogląd ten poparł uczeń Demokryta Metrodor z Chios. Twierdził on, że gdyby w nieskończonej przestrzeni istniał tylko jeden świat, byłoby to tak samo dziwne, jak gdyby na dużym polu wyrósł tylko jeden kłos" (39).

"Pod względem filozoficznym pitagoreizm był kierunkiem idealistycznym; jednym z jego podstawowych błędów było oderwanie ilości oraz stosunków geometrycznych od realnego świata materii i uznanie ich za zasadę bytu. Jest to podejście do badań przyrody typowe dla ludzi należących do innej warstwy społecznej niż przedstawiciele pierwszych greckich szkół filozoficznych. Jest to stanowisko charakterystyczne dla tych, którzy nie mają bezpośredniej styczności z produkcją i materią. Z materią mają do czynienia niewolnic; pitagorejczyków interesuje tylko jej kształt geometryczny oraz stosunki ilościowe. Ich praca jest tylko teoretyczna, nie brudząca rąk" (41-42). Według Platona "przyroda poznawana przez zmysły jest jedynie zniekształconym i niepełnym odbiciem świata idealnego. To podstawowe założenie znajduje również swoje odbicie w mniemaniu, że obserwowany ruch planet jest tylko niedoskonałym odbiciem prostego i regularnego ruchu rzeczywistego" (46).

"Pogląd, że Ziemia może obracać się dookoła własnej osi pod wpływem pitagorejczyków przejął nawet Platon, o czym świadczą niektóre wzmianki w jego dziełach i co wyraźnie potwierdza Arystoteles" (43).

"Istnienie ognia centralnego pitagorejczycy wywnioskowali prawdopodobnie z faktu, że w miarę przesuwania się na południe temperatura na powierzchni Ziemi wzrasta" (44).

"Do zbudowania całego systemu Eudoksos potrzebował 27 sfer. [...] Arystoteles posługiwał się już 59 sferami" (47).

"Błędy w liczbach są nieistotne, jeśli uprzytomnimy sobie, że Arystarch pierwszy wykazał, że Słońce jest znacznie większe niż Ziemia, podczas gdy 100 lub 200 lat przed nim wysnuwano przypuszczenie, że Słońce jest wielkim rozżarzonym kamieniem albo że jest ono tak wielkie jak półwysep Peloponez" (60).
"Szukając powodów, którymi kierował się Arystarch, rozwiązując problem, czy Słońce krąży wokół Ziemi [...] nie możemy nie brać pod uwagę jego pomiarów wielkości Ziemi i Słońca. Stwierdziwszy, że średnica Słońca jest 7 razy większa niż średnica Ziemi (dziś wiemy, że jest większa 100 razy),Arystarch musiał dojść do kolejnego logicznego wniosku, że małe ciało krąży dookoła większego" (66).

"Twierdzenie to oparł Heraklides na obserwacji, że obie planety nigdy nie oddalają się od Słońca bardziej, niż o pewien stały kąt w obie strony. [...] Merkury jest widoczny co najwyżej godzinę przed Wschodem lub godzinę po zachodzie Słońca, Wenus zaś - co najwyżej cztery godziny i kwadrans przed wschodem lub po zachodzie Słońca. [...] Heraklides z Pontu jest pierwszym twórcą teorii heliocentrycznej, chociaż stosuje ją do ruchu tylko dwóch planet" (64-65).

"Błędność teorii sfer homocentrycznych została ostatecznie wykazana, gdy Archimedes, a po nim jeszcze dokładniej Hipparch, zmierzyli, że pozorne średnice księżyca i Słońca nie są stałe lecz zmienne. [...] odległość Słońca i księżyca od Ziemi jest zmienna [...]" (69).

Hipparch. "Hipparch stworzył właściwie dwie równowartościowe teorie ruchu Słońca. W jednej posłużył się epicyklem poruszającym się w przeciwnym kierunku niż deferens, jednak o takim samym okresie obiegu, w drugim umieścił Ziemię ekscentrycznie wewnątrz kołowej drogi Słońca, przy czym odległość Ziemi od środka koła Słońca była równa promieniowi epicykla w pierwszym przypadku. [...] Ponownie zbadał szczegółowo fakt, który stwierdził już astronom Meton pod koniec V stulecia p.n.e., że między przesileniami dnia z nocą oraz równonocami nie upływa jednakowy okres czasu. Zaobserwował on, że od równonoc wiosennej do letniego przesilenia dnia z nocą upływa 94,5 dnia, a od przesilenia letniego do równonocy jesiennej 92,5 dnia. Jeżeli długość całego roku odpowiada 360stopni koła, to długość wiosny, 94,5 dnia, odpowiada 93 stopni i 9' (minut),a długości lata, 92,5 dnia, odpowiada 91 stopni i 11' (minut). Stąd można było wywnioskować, gdzie poza środkiem drogi Słońca należy umieścić Ziemię, żeby jednostajny ruch Słońca sprawiał sprażenie niejednostajnego ruchu po ekliptyce. Hipparch doszedł do wniosku, że Ziemia leży o 1/24 promienia drogi Słońca poza jej środkiem i że apogeum Słońca leży w odległości 5,5 stopnia w gwiazdozbiorze Bliźniąt. Ptolemeusz przejął ten wynik bez zmian i tak pozostało aż do czasów Kopernika" (78-79).

Hipparch, precesja. "[...] różnicę tę określił na 14 minut 48 sekund, dziś wiemy, że wynosi ona 20 minut i 24 sekundy [...] wywnioskował więc, że punkt równonocy przesuwa się równomiernie po ekliptyce w przeciwnym kierunku niż Słońce, a więc w ten sposób w ciągu jednego roku zakreśli 36 sekund łuku, to znaczy w ciągu 36 000 lat obiegnie całe koło ekliptyki. Poprawna wartość tego okresu jest równa 26 000 lat" (79).

"Nowa gwiazd, która pojawiła się w gwiazdozbiorze Skorpiona w 134 roku p.n.e. [...] nasunęła mu prawdopodobnie myśl opisania znanych gwiazd stałych oraz pomierzenia ich położeń. Opracował więc bardzo dokładny katalog gwiazd stałych, zawierający ponad 800 obiektów. Ptolemeusz [...] powiększył tę liczbę o dalszych 200 gwiazd" (80).

"Dziś trudno dojść, co zawdzięcza on [Ptolemeusz] swoim poprzednikom, a co jest wynikiem jego własnych badań" (82). "Nie zachowało się [...] dzieło Hipparcha. Nie wiemy wobec tego, czy Ptolemeusz w Almageście tylko systematyzuje wyniki jego obserwacji, czy też opiera się tylko na wynikach własnych" (90).

Stosując ekwant "Ptolemeusz uzyskał duże podobieństwo ruchu wypadkowego do ruchu po ekliptyce keplerowskiej, nie mając zresztą o niej najmniejszego pojęcia. Jego sposób opisu ruchu udowodnił, że żądanie tylko jednostajnego ruchu kołowego jest zbyteczne i tym samym obalił tezę Platona o regularnym ruchu planet, jeżeli przez regularność rozumieć złożenie jednostajnych ruchów kołowych" (82). "Nie chodziło mu tylko o wyliczenie ruchów poszczególnych planet, ale o stworzenie obrazu całego wszechświata i geometryczne opracowanie schematu całego Układu Planetarnego" (84).

Zasada, że im dalsza orbita, tym dłużej trwa obieg, pochodzi od Pitagorejczyków.

U Ptolemeusza "rok, okres obiegu Słońca wokół Ziemi [wedle teorii geocentrycznej] wyraźnie występowała w obiegach wszystkich planet z wyjątkiem księżyca [albo jako okres obiegu po deferencie albo jako okres obiegu po epicyklu]. [...] Ptolemeusz wyraźnie podkreślał, że aby przejść do wyjaśnienia ruchów planet, musiał rozpocząć 'Almagest' od wyłożenia ruchów Słońca. Wyjątkowa rola Słońca w Układzie Planetarnym była wyraźnie widoczna. [...] Nic nie stało na przeszkodzie, aby Ptolemeusz - nie naruszając istoty systemu geocentrycznego - przyjął twierdzenie Heraklidesa, że Merkury i Wenus obiegają wokół Słońca. Sugerowała to również zasada, według której Ptolemeusz rozmieścił pozostałe planety. Jeżeli większe koło odpowiada większemu okresowi obiegu [zasada jeszcze pitagorejska] to równym okresom obiegu powinny odpowiadać jednakowe koła. Zgodnie z tym Merkury i Wenus powinny mieć deferes wspólny ze Słońcem, ponieważ ich obieg po deferensie trwa, tak samo jak obieg Słońca, prawie jeden rok, a ich epicykle powinny mieć środki w Słońcu ["'egipski' model Heraklidesa]. Z zasady tej płynie również dalszy wniosek: ponieważ okresy obiegu Saturna, Jowisza i Marsa trwają prawie rok (względem gwiazd stałych),ich epicykle powinny być jednakowe i równe drodze Słońca. Przyjęcie tych możliwości doprowadziłoby nie tylko do poznania bezwzględnych rozmiarów całego układu, ale również do teorii heliocentrycznej. Okazałoby się bowiem, że w takim układzie planety zmieniałyby odległości od Ziemi, pozostając jednak w stałej odległości od Słońca. [...] [W takim przypadku] obraz ten nie ulegnie zmianie, jeżeli Słońce będzie spoczywać, a obiegać go będzie Ziemia i planeta" (87-89).

Średniowiecze. "[...] obowiązujące w tym okresie były poglądy kosmologiczne Kosmy Indikopleusa zawarte w księdze 'Chrześcijańska topografia' pochodzącej z VI wieku. Rezultaty osiągnięte przez naukę starożytną zostały zupełnie przeinaczone. Kosma powraca do prymitywnych poglądów, że Ziemia jest płaskim szczytem wysokiej góry, wokół której obraca się całe niebo z planetami i gwiazdami" (94).

"Al-Fargani - zwany w europejskiej łacińskiej literaturze Alfraganiuszem - [...] wychodząc z poglądu, że każda planeta posiada sferę wystarczająco szeroką, by pomieścić wszystkie epicykle lub inne koła pomocnicze [...] doszedł do wniosku, że sfera księżyca odległa jest o 64 1/6 promieni ziemskich; Merkurego - 167 [promieni ziemskich]; Wenery 1120; Słońca 1220; Marsa 8867; Jowisza 14406; Saturna 20110 [promieni ziemskich] od środka wszechświata (to znaczy od Ziemi). [...] ukazuje od wszechświat znacznie większy niż przyjmowano powszechnie" (98-99).

"Przeświadczenie o ruchach Ziemi podzielał [...] Omar Chajjam pt. 'Czterowiersze' zaliczany jest do najlepszych dzieł literatury światowej" (100).

"Uczeni Aryabhatta i Warachamichara (VI w. n.e.) przezwyciężyli wyobrażenie o nieruchomości Ziemi, tłumacząc ruch gwiazd ruchem obrotowym Ziemi wokół własnej osi" (100-101). Również Kuzańczyk (120). Leonardo da Vinvi "był przekonany o istnieniu ruchu obrotowego Ziemi wokół własnej osi" (130).
"Skoro już przyjęto, że wszechświat jest nieskończony i wypełniony gwiazdami [...] obrót Ziemi był wnioskiem koniecznym, ponieważ nie można było przypuści, by nieskończony wszechświat [...] mógł obracać się wokół nieruchomej Ziemi bez zmian we wzajemnym położeniu gwiazd" (121). I odwrotnie.

Z kolei o obiegach Merkurego i Wenus wokół Słońca: Marcjan Capella z V wieku n.e. "Nieco wyraźniej ujmuje do zagadnienie Chalcidius w swoim komentarzu do dzieła Platona 'Timajos'" (107). Również Szkot Eriugena (108).

Dwaj uczeni włoscy: Girolamo Fracastoro i Giovanni Battista Amici próbowali wskrzesić system Eudoksosa.

"Krytykę szczegółów układu Ptolemeusza przeprowadzili przede wszystkim Peuerbach i Regiomontanus (XV wiek). Pogląd o nieruchomości Ziemi był krytykowany w szkole nominalistycznej na uniwersytecie w Paryżu, później w dziełach M. Kuzańczyka i Leaonarda da Vinci. Poglądy te zwiastują już nowy etap w rozwoju astronomii" (518-519).

"Żeby wyjaśnić nierówność interwałów między przesileniami a równonocami, Kopernik umieścił Słońce wewnątrz tego koła ekscentrycznie, w odległości od środka koła 1/31 jego promienia" (138). "Obcy był mu jeszcze pogląd, że zmiany w szerokości planet [w odróżnieniu od zmian w długości] można wytłumaczyć w prosty sposób, zakładając nachylenie ich kół w stosunku do ekliptyki" (140). "Wprawdzie Kopernik nie potrafił jeszcze dać odpowiedzi na pytanie, jakie są absolutne rozmiary dróg planet, jednak zmuszony został do ustalenia, w jakim wzajemnym stosunku pozostają promienie dróg planet" (141).

"Według Kopernika rozmiary sfery gwiazd stałych musiały być od rozmiarów przyjętych przez Ptolemeusza co najmniej tyle razy większe, ile razy większa jest średnica drogi ziemskiej do średnicy Ziemi" (143).

"Zwolennicy poglądów Arystotelesa potwierdzili, że w przypadku ruchu Ziemi chmury byłyby zganiane w kierunku zachodnim, tak samo zresztą jak i lecące ptaki. Pocisk wystrzelony w kierunku zachodnim doleciałby dalej niż w kierunku wschodnim; kamień puszczony swobodnie z wysokiej wieży nie opadałby pionowo, lecz odchylałby się nico na zachód itp. Według tych poglądów w wyniku ruchu Ziemi budowle rozpadłyby się natychmiast w ruiny, a oceany przelałyby się przez lądy, podobnie jak krople wody spływają z obracającego się szybko koła. Wspólną cechą wszystkich tych zarzutów jest fałszywe rozumienie prawa bezwładności" (170).

Galileusz "opierając się na wynikach swoich badań składani ruchów, sformułował zasadę niezależności ruchów i doszedł do wniosku, że jedno i to samo ciało może jednocześnie wykonywać kilka różnych ruchów bez naruszania przebiegu żadnego z nich. [...] Dopiero fizyka pogalileuszowa wyznaczyła właściwe granice jej stosowalności [tej zasady] i postawiła znak równania między stanem spoczynku i jednostajnym ruchem prostoliniowym. [...] Również niejasno została sformułowana [...] zasada bezwładności. [...] Jest charakterystyczne, że właśnie brakło u niego wzmianki o prostoliniowości ruchu. [...] Uczony obstaje przy bezwładnym ruchu kołowym, aby móc wyjaśnić, dlaczego chmury oraz cała atmosfera nie oddalają się [...] w kierunku zachodnim" (171-172).

Demokryt uważał, że "Droga Mleczna nie jest jakimś pasem pary, ale że tworzy ja ogromna liczba bardzo odległych gwiazd, które dla nieuzbrojonego oka zlewają się w jedno jasne pasmo" (175).

"Gdy w latach 1577 i 1580 pojawiły się jasne komety, zastosowano od razu sprawdzoną poprzednio metodę pomiaru ich paralaksy. Wśród uczonych, którzy się tym problemem zajęli, spotykamy tych samych, którzy zajęli się nową. Nie brakuje ani Tychona Brahe, ani Hajka. Wyniki pomiaru paralaksy były tym razem różne od wyników Rogiomontaniusa: posługując się dokładnymi przyrządami dla każdej z tych dwu komet paralaksy nie znaleziono. Znaczyło to, że również komety są bardziej oddalone od Ziemi niż księżyc" (182).
"W tym czasie nastąpiło również pierwsze odkrycie gwiazdy zmiennej: w sierpniu 1596 roku Fabricius obserwował w gwiazdozbiorze Wieloryba (Cetus) gwiazdę trzeciej wielkości, ale już dwa miesiące późnie nie udało mu się jej odnaleźć. Gdy w roku 1609 przypadkowo zwrócił ponownie uwagę na ten obszar nieba, odnalazł znowu gwiazdę, której na próżno szukał 1596. W ten sposób przypadkowo odkryto gwiazdę zmienną znaną dzisiaj powszechnie pod nazwą Mira (co znaczy 'dziwna') Ceti" (184).

"Cassini [...] w latach 1671-1682 odkrył cztery następne księżyce Saturna. W roku 1675, również jako pierwszy, dostrzegł Cassini w pierścieniu Saturna ciemną, wąską przerwę, zwaną od jego nazwiska 'przerwą Cassiniego'" (194).

Huygens "opracował sposób połączenia wahadła z mechanizmem zegarowym: powoli opuszczający się ciężar przekazywał wahadłu za pośrednictwem mechanizmu delikatne, ale regularne impulsy, tak iż zegar nie zatrzymywał się tak często, a z drugiej stronny mechanizm zegara służył jednocześnie za licznik wahnięć, wskazują bezpośrednio czas na tarczy" (201).

"W matematyce prędkość chwilową nazywamy pochodną drogi względem czasu. Odwrotnie, przez dodawanie małych odcinków otrzymujemy całą drogę,, przy wyborze nieskończenie (infinityzemalnie) małych odcinków, dodawanie przechodzi w tak zwane całkowanie" (214).

"Odosobnionym przypadkiem jest już astronom papieski Claviusz, zastanawiający się, czy świat został stworzony na jesieni, kiedy w raju dojrzewały jabłka" (226).
Był jednym z dwóch astronomów zaproszonych przez papieża Grzegorza XIII do grupy uczonych zajmujących się reformą kalendarza, gdzie odegrał bardzo ważną rolę.
mimo że nigdy nie uznał prawdziwości głoszonych przez niego teorii. Przedstawiał wiele obserwacji i wyliczeń, potwierdzających teorię geocentryczną. Bazował głównie na argumentach Arystotelesa, ale odwoływał się także do Biblii. Nie uważał jednak że teoria Kopernika jest zagrożeniem dla wiary chrześcijańskiej, jak robiło to wielu innych, ówczesnych uczonych.

"Huygens w swoim wydanym pośmiertnie dziele 'Cosmotheoros' (1698) podobnie jak Giordano Bruno sądził, że zamieszkałe są liczne światy, a gwiazdy są oddalonymi Słońcami. [...] Zakładając, że oba ciała wysyłają jednakową ilość światła, wywnioskował, że Syriusz położony jest 27 tysięcy razy dalej niż Słońce. [...] Huygens był więc pierwszym, kto choćby w przybliżeniu zdawał sobie sprawę z ogromu wszechświata" (228).

"Laplace poświęcił całe swoje życie wielkiemu celowi - rozstrzygnięciu, czy układ planetarny jest stabilny [...]" (251).
"Lagrange badał początkowo kąty nachylenia dróg planet i w roku 1774 wykazał, że perturbacje w kątach odchyleń są periodyczne, co oznacza, że orbity planet wahają się koło pewnej średniej wartości. Rok później Laplace wykazał to samo dla mimośrodu: orbity planet, czy księżyca, nie mogą nigdy różnić się zasadniczo od kształtów obserwowanych obecnie. Dla stabilności Układu Słonecznego, czy chodzi o zderzenia, czy o jego rozpad, najistotniejsze znaczenie ma zachowanie się wielkich półoś. W szeregu prac opublikowanych w roku 1784 obydwaj autorzy dowiedli, że wielkie półosie nie podlegają zmianom sekularnym, tzn. nie wzrastają, ani nie maleją w sposób stały, lecz co najwyżej wahają się wokół wartości średnich. W ten sposób wykazano, że Układ Słoneczny jest stabilny. (Ściślej mówiąc, wykazano, że stabilność jest wysoce prawdopodobna. Nie można było podać dokładnego rozwiązania, ponieważ trzeba było zaniedbać wyrazy wyższego rzędu w rozwinięciach, które zgodnie z ogólnymi założeniami uznano za nieistotne)" (253).

Ruch własny gwiazd. Halley "zwrócił uwagę na niewielką zmianę pozycji czterech jasnych gwiazd - Aldebarana, Syriusza, Arktura oraz Beltegeuze. Syriusz zmienił pozycję w widoczny sposób nawet od czasów Tychona Brahe. Zmiany tej nie można było wytłumaczyć ani błędami pomiarowymi ani zmianą pozycji ekliptyki", precesją. "Halley właściwie usunął pojęcie 'gwiazdy stałe' przypisując kosmosowi nie tylko przestrzeń, ale również ruchy" (254-255).
"Jeśli istniały co do tego jakieś wątpliwości [co do ruchu własnego gwiazd] to rozwiał je ostatecznie w roku 1756 Tobias Mayer, który opublikował listę 57 gwiazd ze stwierdzonym ruchem własnym" (295).
"Tobias Mayer doszedł do wniosku, że ruch Słońca musi odbić się w ruchach gwiazd, podobnie jak podczas jazdy przez las drzewa przed nami rozstępują się, zaś za nami las się zamyka" (304).
"W roku 1783 Herschel zbadał ruch własny siedmiu jasnych gwiazd i znalazł jakieś ślady systematycznego ruchu. Zauważył na przykład, że Arktur i Wega oddalają się od siebie, a Syriusz i Aldebaran zbliżają się ku sobie. Uznał więc, że Słońce porusza się w kierunku gwiazdozbioru Herkulesa. [...] Został on [wniosek Herschela, co do jakości] potwierdzony w roku 1837 przez Argelandera w oparciu o bogatszy materiał 39 gwiazd. W ten sposób okazało się ponownie, że Słońce nie różni się niczym od innych gwiazd. Jednocześnie pojawiły się pierwsze sugestie, że Droga Mleczna jest układem dynamicznym" (304-305).
"Okazało się zresztą, że ruch Słońca musimy określać w stosunku do pewnej grupy gwiazd, ponieważ w przestrzeni nie ma nieruchomych punktów odniesienia" (336-337).
"[...] fizyka teoretyczna [...] podobny problem napotkała w teorii kinetycznej gazów, w której również trzeba było odstąpić od pierwotnego założenia, że wszystkie cząsteczki poruszają się danej temperaturze z jednakowa szybkością. Lord Kelvin jako pierwszy wskazał na to, że gwiazdy w układzie gwiazdowym można uważać - pod względem rozkładu prędkości - za cząsteczki gazu. W ten sposób powstała statystyka gwiazdowa, nowa dziedzina astronomii, którą stworzyli około roku 1898 niezależnie od siebie dwaj astronomowie: Jacobus C. Kapteyn w Holandii i Hugo v. Seeliger w Niemczech" (469).
"[...] Kapteyn odkrył zjawisko ogólniejsze: w 1904 roku stwierdził on, że wszystkie gwiazdy są unoszone przez jeden z dwóch ogromnych prądów, płynących do przeciwległych końców przestrzeni, wzajemnie się przecinających i ujawniających się w postaci systematycznej składowej w ruchach własnych swoich członków; przy tym każda gwiazda posiada również swój własny ruch przypadkowy. W roku 1907 Karl Schwarzschild korzystając z lepszych metod statystycznych poprawił to stwierdzenie w ten sposób, że istnieje tylko jeden kierunek, w którym większość gwiazd porusza się z większą szybkością średnią niż w kierunkach prostopadłych (elipsoidalny rozkład prędkości). [...] od tego odkrycia prowadzi prosta droga do odkrycia rotacji Galaktyki. Można więc powiedzieć, że na początku naszego wieku było jasne, że Galaktyka nie jest tylko przypadkowym skupieniem gwiazd, przeciwnie, jest ona tworem dynamicznym. Powstaje wiec nowa dziedzina astronomii gwiazdowej - dynamika układów gwiazdowych" (470).

Aberracja roczna. "Już w grudniu [1725] Bradley zaobserwował zmianę położenia gwiazdy, nie była to jednak zmiana w tym kierunku, co spodziewane przesuniecie paralaktyczne. Ku zdziwieniu obu obserwatorów, na początku marca gwiazda przeszła o 20'' [sekund] dalej na południe od zenitu niż w chwili rozpoczęcia obserwacji. Następnie znów zaczęła wracać, na początku czerwca znajdowała się w tym samym miejscu co w grudniu, na początku września była prawie o 20'' bardziej na północ, aż wreszcie w grudniu 1726 roku powróciła do położenia początkowego. Gwiazda w ciągu roku opisała na niebie w przybliżeniu koło o średnicy 39'', ale [co istotne] posuwała się zupełnie inaczej niż odpowiadałoby to przesunięciu paralaktycznemu. Bradley obserwował potem kilka gwiazd w różnych miejscach sfery niebieskiej i stwierdził, że wszystkie posuwają się w tym samym kierunku, zakreślając elipsy o takiej samej półosi wielkiej, przy równoczesnym zmniejszeniu się małej półosi od 39'' do zera zależnie od tego, czy gwiazda leżała w biegunie ekliptyki, czy w ekliptyce. Przesuwanie się gwiazd było zależne od ruchów Ziemi, lecz nie zależało od odległości gwiazdy!" (257). Bradley odkrył też nutację.

"[...] kąt, pod którym widać promień Ziemi z średniej odległości księżyca (tzw. dzienna paralaksa horyzontalna księżyca) [...]" (264). "Wielkość kątowa półosi wielkiej [ruchu paralaktycznego gwiazd po elipsie] jest jednocześnie kątem, pod którym widać z gwiazdy promień drogi Ziemi [dookoła Słońca] i nosi nazwę paralaksy rocznej" (318). ODKRYCIE PIERWSZYCH PARALAKS ROCZNYCH. "W grudniu 1838 roku ogłosił wynik: paralaksa gwiazdy [podwójnej 61 Łabędzia w stosunku do otaczających ją gwiazd] była równa 0'',314, czyli gwiazda znajdowała się w odległości 600 tysięcy razy większej niż Słońce. A była to przecież jedna z najjaśniejszych gwiazd! [...] Bessel za pomocą ulepszonego przyrządu dokonał w 1840 roku kolejnego pomiaru, otrzymując wynik zgodny z poprzednim, 0'', 348. Potwierdziło to sukces Bessela [...] pierwsza paralaksa została znaleziona" (318-319). Friedrich Struve "pod wpływem panującego wówczas poglądu, że najbliższe gwiazdy są z reguły najjaśniejsze, wybrał przypadkiem gwiazdę dość odległą, dlatego też ocena paralaksy Wegi 0'', 261 różni się dość istotnie od dziś przyjmowanej wartości 0'', 124. Thomas Henderson [...] badając alfa Centaura, odkrył jej dość duży ruch własny (3,''6 w ciągu roku) i zdał sobie równocześnie sprawę, że spełnione są tu dwa kryteria jasności gwiazdy; jest ona jasna, pierwszej wielkości, i posiada duży ruch własny. Dlatego rozpoczął poszukiwania jej paralaksy i w roku 1839 stwierdził, że paralaksa alfa Centaura wynosi niemal 1''. Pomiary Hendersona nie dorównywały dokładnością pomiarom Bessela czy Struvego, miał jednak szczęście, że badał gwiazdę znajdującą się rzeczywiście blisko; była ona drugą najbliższą gwiazdą. Jej paralaksa wynosi 0'',754, jest więc oddalona od nas 270 tysięcy razy dalej niż Słońce" (320-321).

Uran. "Wreszcie [...] Laplace pokazał, że droga tego ciała jest elipsą i że krąży ono w odległości prawie 20 jednostek astronomicznych od Słońca" (267). "[...] Uran był obserwowany i mierzony przez wielu astronomów już dawniej - pierwszym z nich był Flamsteed w roku 1960 - chociaż żaden z nich nie zdawał sobie sprawy, że obserwuje planetę" (270).

"[...] kosmogonia zawsze była i jest po dziś dzień polem walki między materializmem a idealizmem" (278).

"[...] Immanuel Kant stworzył jedną z najwybitniejszych w historii hipotez kosmogonicznych. Jeżeli po Kancie zabierają głos w kosmogonii raczej astronomowie, to wszyscy swymi rozważaniami płacą daninę nie tylko astronomii, lecz w znacznej mierze i filozofii" (279).
Kant i Swedenborg, ss. 284-285, 295-296.
Kant "wierzył w słuszność prawa, że ekscentryczność dróg planet zwiększa się wraz ze wzrostem odległości od Słońca; Merkurego i Wenus, które mają wielką ekscentryczność, uważał za wyjątki. Doszedł do wniosku, że za drogą Saturna muszą istnieć planety o drogach jeszcze bardziej ekscentrycznych i że kiedyś zostanie odkryte ciało, o którym nie będzie można stanowczo powiedzieć, czy jest to planeta, czy kometa. [...] Dalszy rozwój astronomii potwierdził częściowo te wniosku, chociaż założenia, z których Kant je otrzymał nie były słuszne" (286).
"Swedenborg "stwierdził, że widzialne gwiazdy tworzą system dynamiczny i że takich systemów jest we wszechświecie wiele" (295).
"Według poglądów Kant prawo grawitacji Newtona jest spełnione w całym wszechświecie i właśnie grawitacja utrzymuje gwiazdy w poszczególnych systemach. Według Kanta w środku Drogi Mlecznej musi istnieć ciało o wyjątkowo dużej masie: uważał on, że mógłby nim być Syriusz. Natrafił tu jednak na przeszkodę, ponieważ Syriusz nie znajduje się w zasadniczej płaszczyźnie Drogi Mlecznej. Aby to wyjaśnić wprowadził do tego niesłusznego poglądu słuszne twierdzenie, że system słoneczny sam leży poza płaszczyzną symetrii naszego systemu gwiezdnego" (296).

"Pogląd o strukturalnej nieskończoności wszechświata rozwinął Johann Heinrich Lambert [...]. W roku 1761 wydał on dzieło 'Kosmologische Briefe', w którym twierdzi, że Wszechświat jest nieskończonym ciągiem geometrycznym układów kosmicznych" (296).

"Jak się dowiadujemy z zachowanej korespondencji, [Newton] widział w uporządkowaniu [planet] wpływ wyższej woli boskiej, która to przy tworzeniu świata nadała Układowi Słonecznemu taką harmonijną postać" (283). "Newton i jego następcy utrzymywali, że od czasu do czasu konieczny jest wgląd Boga w Układ Słoneczny, żeby się jego skomplikowana maszyneria nie popsuła" (290).

Gwiazdy podwójne / zmienne zaćmieniowe
"Ważne było przede wszystkim odkrycie [przez Herschela] gwiazd zmiennych zaćmieniowych (które udowodniły uniwersalność prawa grawitacji [zasad mechaniki]) i nieznanych dotąd mgławic i gromad gwiazd. [...]
"Z dokładnych obserwacji Bradleya i Pounda z lat 1718-1759 wynikało, że składniki gwiazdy podwójnej, Kastora, znajdującej się w gwiazdozbiorze Bliźniąt, zmieniły przez ten czas położenie tak, że linia łącząca je obróciła się o 30 stopni. W roku 1776 Christian Mayer [...] oznajmił, że u wielu jasnych gwiazd zaobserwował 'trabanty', tzn. słabszych przewodników, i twierdził, że są to pary związane ze sobą fizycznie. [...] [...] angielski ksiądz John Michell dowiódł, że dających się obserwować gwiazd podwójnych jest zbyt dużo, aby można tłumaczyć fakt ich istnienia przypadkowym znalezienia się obok siebie na sferze niebieskiej dwu gwiazd w rzeczywistości od siebie odległych w przestrzeni. Trzeba było dopiero systematycznej pracy Herschela [twórcy astronomii gwiazd] [...]" (297-298).
"John Goodrice zwrócił w roku 1782 uwagę na zmienną jasność Algola i w odróżnieniu od swych poprzedników z XVII wieku, rozpoczął jego systematyczną obserwację. W ciągu jednego sezonu [obserwacyjnego] stwierdził systematyczność tych zmian, gwiazda przez większość czasu zachowywała stałą jasność, ale zawsze po upływie 2 dni i 21 godzin zaczynała słabnąć, po 5 godzinach była najsłabsza, potem następował symetryczny wzrost jasności. Młody Goodricke" co do zasady słusznie przypuszczał, że powoduje to inne ciało, które obiega wokół niego (300-301).
William Herschel szukał na niebie gwiazd podwójnych, żeby zmierzyć paralaksę gwiazdy bliższej, bo sądził - zakładając, że wszystkie gwiazdy są jednakowo jasne - że pozornie jaśniejsza gwiazda musi być bliższa. Herschel znalazł setki gwiazd położonych obok siebie na sferze niebieskiej w odległościach zaledwie sekund łuku, ale znów nie wiedział, co odkrył, tak jak w przypadku Urana, bo błędnie zakładał, że wszystkie gwiazdy są w przybliżeniu de facto tak samo jasne, zaobserwowane miały zaś najczęściej różne jasności - co przy jego założeniu musiało oznaczać, że znajdują się w różnej odległości. Trwające pomiary wykazywały jednak, że wzajemne przesunięcia gwiazd są inne niż oczekiwane przesunięcie jaśniejszej gwiazdy względem ciemniejszej (to właśnie mniejsza gwiazda ciemniejsza poruszała się bardziej widocznie wokół środka ciężkości). W roku 1802 Herschel nie miał już wątpliwości: przeważająca większość gwiazd podwójnych, które odkrył, były to rzeczywiste układy dwu ciał. U 50 z nich stwierdził dającą się stwierdzić zmianę położenia w okresie nie dłuższym niż 30 lat i było oczywiste, że u wielu innych gwiazd podwójnych zmiany były małe, ponieważ czas obiegu jednej gwiazdy w stosunku do drugiej był bardzo długi i wynosił nieraz setki i tysiące lat. Nie ulegało wątpliwości, że siłą która łączy te gwiazdy, jest grawitacja. Herschel wyraził się, że gwiazdy podwójne "są trwale związane mocnymi pętami wzajemnego przyciągania ku sobie". Formalny dowód podał dopiero w roku 1827 francuz F. Savary, wyliczając z prawa grawitacji drogę [gwiazdy] Wielkiego Wozu" (297-301).
"William Herschel odkrył i skatalogował 806 gwiazd podwójnych i 2500 mgławic. [...] [John Herschel] wraz z Jamesem Southem badał systematycznie gwiazdy podwójne. Do roku 1833 odkryli ich 3347" (306-307).

Herschel - teoria galaktyki i wszechświata.
Herschel założył nieprawidłowo, że wszystkie gwiazdy, które znajdują się w danym kierunku, są w zasięgu jego lunety. Przede wszystkim jednak przyjął 2 błędne założenia: że wszystkie gwiazdy są w przybliżeniu tak samo jasne oraz że gwiazdy są równomiernie rozmieszczone w przestrzeni. Herschel wnioskował, że "gwiazdy wokół nas tworzą układ silnie spłaszczony, który w płaszczyźnie Drogi Mlecznej ma średnicę 950 "syriuszometrów", a w prostopadłej do tego kierunku tylko 150 "syriuszometrów" (302-303).

SPEKTROSKOPIA. "W połowie XVIII wieku młody szkot t. Melvill eksperymentował, rozszczepiając światło lampy spirytusowej. Kolejno sypał do płomienia sól, salmiak, potas, saletrę itp. i za każdym razem zauważał, że płomień staje się intensywnie żółty. W roku 1802 W. H. Wollaston udoskonali metodę rozszczepiania światła, przepuszczając promień światła nie jak Newton przez dziurkę, lecz przez szczelinę szerokości 0,1mm. [...] Józef Fraunhofer [...] zestawił pierwszy atlas widna słonecznego, umieszczając w nim 324 linie. Linie podstawowe zmierzył, używając teodolitu i oznaczył je kolejnymi, dużymi literami alfabetu" (330-331). "Dalszy postęp należy zawdzięczać pracom Gustava Roberta Kirchhoffa i jego współpracownika Roberta Bunsena. [...] W roku 1859 przeprowadzili próbę, która miała stwierdzić, czy ciemna podwójna linia D widma słonecznego odpowiada rzeczywiście swym położeniem żółtemu dubletowi, który wykazuje każdy płomień w obecności pary sodu. Przepuścili więc promienie słoneczne przez palnik Bunsena, do którego nasypali soli kuchennej, następnie przez szczelinę i przez pryzmat i obserwowali powstałe widmo. [...] [Doszedł do wniosku, że] każdy pierwiastek pochłania światło takich długości fal, jakie sam wysyła. Wynikało z tego, że słoneczna atmosfera zawiera sód. [...] każdy pierwiastek posiada charakterystyczne dla siebie widmo [...]. [...] W ten sposób Kirchhoff odkrył obecność na Słońcu żelaza, magnezu, wapnia, chromu i innych pierwiastków" (331-332). "Pierwsi spektroskopiści byli przede wszystkim eksperymentatorami i obserwatorami. Z interpretacją wyników było gorzej. Kirchhoff stwierdził doświadczalnie, że każdy gaz wysyła charakterystyczne dla siebie widno - jednak nie wiedział dlaczego. Poważnym problemem była temperatura gwiazd. Aczkolwiek obserwatorzy rozwiązanie tego problemu mieli pod ręką - było nim widmo ciągłe - musieli czekać do czasu rozwoju termodynamiki oraz teorii promieniowania" (414-415). "[...] linie widmowe określają skład chemiczny źródła albo ośrodka przez które to światło przeszło (Kirchhoff i Bunsen w 1859 roku). W ten sposób powstała analiza widmowa, dająca możliwość badania składu chemicznego materii poprzez analizę światła, a przez to i badań składu chemicznego odległych obiektów kosmicznych. Okryto, w jaki sposób na podstawie widma można określać składową radialną ruchu gwiazd (Doppler, Fizeau).
Angelo Secchi "w roku 1868 opublikował katalog 400 widm gwiezdnych. Podczas obserwacji zauważył, że wszystkie widma można podzielić na cztery kategorie. [...] Secchi był więc twórcą klasyfikacji widmowej" (333-334). "Doppler zastosował tę zasadę do światła, twierdząc, że różnice w barwach [...] można wytłumaczyć w ten sposób, że czerwony składnik oddala się od nas a bladoniebieski do nas przybliża. Było to mylne twierdzenie, co udowodnił w roku 1484 Francuz W. Fizeau. Zmiana długości fali zależy od stosunku szybkości źródła do szybkości światła, który jest tak mały, że zmiana barwy jest niedostrzegalna; ponadto w widmie ciągłym efekt ten by się nie ujawnił. [...] Nieoczekiwanie astronomia dostała w ręce sposób pomiaru bezpośrednio w km/sek [...] prędkości względnej ciała niebieskiego wzdłuż promienia widzenia. Dopiero teraz stało się możliwe badanie ruchu gwiazd w przestrzeni. To, co nazwaliśmy ruchem własnym gwiazd, było tylko składową ruchu przestrzennego, prostopadłą do promienia widzenia. Okazało się zresztą, że ruch Słońca musimy określać w stosunku do pewnej grupy gwiazd, ponieważ w przestrzeni nie ma nieruchomych punktów odniesienia" (336-337).
"W roku 1869 Lockyer i Frankland udowodnili doświadczalnie, że widma gazów zależą od ich ciśnienia i temperatury. Był to ważny krok naprzód w porównaniu z wyobrażeniami Kirchhoffa: pozostało dalej prawdą, że KAŻDY PIERWIASTEK POSIADA CHARAKTERYSTYCZNE DLA SIEBIE WIDMO, okazało się jednak, że intensywność, a także obecność linii w badanych widmach zależy również od warunków fizycznych, w których gaz świeci. [...] Lockyer zwrócił uwagę na to, że przy niskich temperaturach możemy zaobserwować dosyć złożone widmo pasmowe cząsteczek, ale ze wzrostem temperatury pasma giną, zastępuje je prostsze widmo liniowe. Przyczyna tego jest rozpacz cząsteczka. [...] Dlatego też astronomowie nie przyjęli teorii "kosmicznej dysocjacji" Lockeyera, choć tkwiła w niej zdrowa myśl - możliwość istnienia jonizacji pierwiastków" (360).

"Dla filozofii powstanie astrofizyki oznaczało ważne stwierdzenie jedności materii i poznawalności świata. Newton rozszerzył zakres stosowalności praw ziemskiej mechaniki nieba na cały [...] [Układ Słoneczny], a XVII wiek wykazał, że prawa te [prawa mechaniki] są wspólne dla Ziemi i całego wszechświata. XIX wiek zrobił następny krok w przód. Fakt, że przez porównanie widm gwiazd z widmami laboratoryjnymi można określić skład chemiczny gwiazd [...] udowodnił materialną jedność wszechświata tak samo, jak słuszność wszystkich praw fizyki ziemskiej we wszechświecie (a więc nie tylko praw mechaniki)" (379).
Herschel w latach 1783-1787 uległ złudzeniu, że widzi na księżycu wybuchy wulkaniczne (w rzeczywistości było to odbicie światła ziemi na wierzchołkach gór [...])" (388).

"Jednakże hipoteza Kanta-Laplace'a nie mogła się już dłużej utrzymać. W roku 1861 francuski fizyk J. Babinet wysunął zastrzeżenie nie do obalenia. Pozostawało ono w zawiązku z zasada zachowania momentu pędu przy obrocie. W rzeczywistości największy moment pędu ma Jowisz. Słońce obraca się dookoła własnej osi bardzo wolno. Z chwilą, kiedy astronomowie uświadomili sobie wagę tego zastrzeżenia, nie pozostawało nic innego jak zrezygnować ze sławnej hipotezy mgławicowej" (408).

"[...] nauczyliśmy się rozróżniać od gwiazd nowych gwiazdy supernowe, których rozbłyski są poniekąd wolniejsze, ale za to silniejsze. U gwiazd supernowych rozrywa się przypuszczalnie cała gwiazda. Wybuch supernowej jest przypuszczalnie zjawiskiem rzadszym; w naszej galaktyce zanotowano tylko dwa: były to 'nowe gwiazdy', które obserwowali Tycho i Kepler. Gwiazdą supernową była też gwiazda nowa w mgławicy M31 w Andromedzie [...]" (434-435).

Struktura kosmosu. "[...] wnioskowano, że system mgławic i system gwiazd zazębiają się i że ich środki łączą się, choć system mgławic ma kształt kulisty. [...] Nasza Galaktyka według wyobrażeń z końca [...] stulecia [XIX] wypełniała [...] cały wszechświat. [...] w drugiej połowie XIX stulecia astronomia nie wdarła się głębiej w przestworza. Przedmiotem jej badań była tylko nasza Galaktyka [...]" (378).
"W kategorii rzeczywistych mgławic pozostały w zasadzie tylko dwa rodzaje obiektów należące w sposób oczywisty do naszego układu gwiezdnego: mgławice planetarne, odznaczające się wysoką symetrią kształtów i mgławice dyfuzyjne, całkowicie pozbawione wszelkiej symetrii" (438).
DLA FILOZOFII NIEZWYKLE WAŻNA JEST TEORIA POWSTANIA I ROZWOJU UKŁADU SŁONECZNEGO.
"W roku 1901 geolog amerykański T. C. Chamberlin oraz astronom F. R. Moulton wysunęli tzw. hipotezę planetyzymalną: według niej gdy do Słońca zbliżyła się inna gwiazda, w wyniku sił przypływowych doszło do wyrwania małej cząstki materii słonecznej, która skupiła się w małe planetyzymale, rozwijające się następnie w planety. W roku 1916 hipotezę tę poprawił James H. Jeans, zakładając, że od Słońca oderwał się twór w kształcie wrzeciona, co by tłumaczyło, dlaczego największe planety, znajdują się w środku układu planetarnego. [...] W tej wersji teoria ta święciła sukcesy w latach dwudziestych i trzydziestych. Drobne poprawki zaproponowane np. przez H. Jeffreysa nie wniosły żadnej zmiany do pierwotnego założenia filozoficznego: ponieważ spotkanie dwu gwiazd jest zjawiskiem tak rzadkim, że powstanie Układu Słonecznego jest wynikiem przypadku, który w przyrodzie zdarza się niezwykle rzadko. Wyobrażenie to dobrze odpowiadało nastrojom panującym w owym czasie: wątpiono powszechnie w możliwość istnienia życia na jakimkolwiek innym ciele niebieskim, a z drugiej strony odkrycie rozszerzającego się wszechświata potęgowało wrażenie, że życie w kosmosie jest przypadkiem bez znaczenia, 'pleśnią na jednej z nic nieznaczących planet'. Ten pogląd jest dziś przezwyciężony, a koncepcja Jeansa obalona. N. N. Parijski F. Nolke i inni stopniowo dowiedli, że planety w ogóle nie mogły zrodzić się z 'wrzeciona' Jeansa: utwór taki uległby rozproszeniu i nigdy nie stałby się początkiem planet" (463).
"Ważnym argumentem na korzyść poglądu, że układy planetarne są w kosmosie zjawiskiem powszechnym, było w latach trzydziestych odkrycie niewidocznych towarzyszy niektórych gwiazd bliższych, którego dokonali E. Holmberg oraz K. A. Strand; towarzysze ci mają masy niewiele większe niż planety, świadczą one o tym, że mogą istnieć ciała jeszcze mniejsze - planety" (464).
"[...] lata trzydzieste były okresem sceptycyzmu i coraz powszechniejsze było przeświadczenie, że Ziemia jest jedyną nosicielką życia w Układzie Słonecznym. Teoria Jeansa o przypadkowym powstaniu Układu Słonecznego prowadziła do filozoficznych wniosków, że kosmos nie sprzyja życiu, a biosfera Ziemi jest we wszechświecie czymś wyjątkowym. Po dwudziestu - trzydziestu latach poglądy uległy znacznej zmianie" (465).
"Galaktyka miała według niego [Kapteyna]średnicę około 40 000 lat świetlnych. [Słońce było umieszczone prawie w środku]. Za potwierdzenie tego wyniku można było uważać pracę Seeligera, który niezależnie doszedł do takich samych wniosków, lecz otrzymał układ mniejszy, o średnicy około 23 000 lat świetlnych. Porównajmy te wyniki z układem Herschela: [...] średnica równa się około 1000 odległości Syriusza, czyli około 9 000 lat świetlnych. Jest to związane z fałszywym przekonaniem Herschela, że jego teleskop pokazuje nawet najodleglejsze gwiazdy Galaktyki. Kapteyn i Seeliger [dwaj ojcowie statystyki gwiazdowej] powiększyli zasadniczo nasz układ gwiazd, nie powiększyli jednak w porównaniu z Herschelem całego wszechświata, podczas gdy dla Herschela liczne mgławice były 'odległymi wyspami gwiezdnymi', układami podobnymi do naszej Galaktyki, Kapteyn i Seelinger zgodnie uważali naszą Galaktykę za cały Wszechświat. Wliczali do Galaktyki również mgławice spiralne; dowodu słuszności swego poglądu upatrywali w tym, że mgławice spiralne wykazywały zadziwiającą symetrię w stosunku do płaszczyzny Drogi Mlecznej, chociaż była to symetria odwrotna niż w przypadku gwiazd; mgławice spiralne unikały pasa Drogi Mlecznej i były najliczniejsze koło biegunów galaktycznych" (471).
W oparciu m.in. o obserwacje cefeid "Hertzsprung i Shapley stwierdzili, że Mały Obłok Magellana leży w odległości 100 000 lat świetlnych. Była to odległość znacznie przewyższająca rozmiary wszechświata Kapteyna. [...] [gromady kuliste] zawierają duże ilości cefeid o krótki okresie (LL Lyrae). Właśnie za ich pośrednictwem określił on odległości gromad kulistych na 30 000 - 150 000 lat świetlnych. Dla gromad bardzo odległych, w których nie sposób rozróżniać poszczególnych gwiazd, odległości określał ze średnic pozornych, uwzględniając fakt, że dla bliskich gromad kulistych stwierdził prawie jednakowe rozmiary rzeczywiste. W ten sposób Shapley w roku 1918 ogłosił, że gromady kuliste tworzą system sferyczny o promieniu około 150 000 lat świetlnych. Lecz ponieważ większość z nich skupia się na niebie w kierunku gwiazdozbioru Strzelca, wypływa stąd wniosek, że środek systemu gromad kulistych leży w kierunku tego gwiazdozbioru; Shapley ocenił jego odległość na 50 000 lat świetlnych. Shapley zauważył również, że w gwiazdozbiorze tym występują najjaśniejsze obłoki Drogi Mlecznej i że są tam skupione również inne obiekty; wysunął więc przypuszczenie, że środek systemu gromad kulistych jest też centrum naszego układu gwiazd. Słońce znajdowałoby się wówczas daleko od centrum Galaktyki, w miejscu niczym nie wyróżnionym" (473).
Curtis. "Różnice [między nim a Shapleyem] tę można dobrze pokazać na przykładzie znanej wielkiej gromady M 13 w gwiazdozbiorze Herkulesa: Shapley określił je odległość na 36 000 lat świetlnych, Curtis tylko na 8 000. Dziś wiemy, że rację miał Shapley, ponieważ gwiazdy czerwone sa olbrzymami o dużo większej jasności absolutnej niż zakładał Curtis, a odległość tej gromady jest równa 25 000 lat świetlnych. Około roku 1920 trudno było rozstrzygnąć, czy lepszy jest model Shapleya czy Curtisa, który przypisywał mniejsze rozmiary Galaktyce i umieszczał Słońce w jej środku. Rozstrzygnięcie przyniósł postęp dynamiki gwiezdnej" (474).
"Shapley twierdził, że [mgławice spiralne] nie mają cech gwiazd, że są to rzeczywiste mgławice otaczające poszczególne gwiazdy, są to obiekty o małych rozmiarach zgrupowane wokół Galaktyki. Fakt, że nie obserwujemy ich w Drodze Mlecznej tłumaczył siłą odpychającą Galaktyki; w ten sposób tłumaczył też wyniki pierwszych obserwacji prędkości radialnych, które w większości świadczyły o tym, że mgławice te się od nas oddalają. Shapley pozostawał pod silnym wpływem swego wyniku, że średnica galaktyki wynosi 300 000 lat świetlnych. Gdyby Mgławica M 31 była podobnie wielka, to sądząc z jej rozmiarów obserwowanych, powinna być oddalona o 10 milionów lat świetlnych; ale wówczas nowa zaobserwowana w 1885 roku byłaby o wiele jaśniejsza niż nowe zaobserwowane w Galaktyce, co wydawało się niemożliwe. Curtis zwracał uwagę, że widma mgławic spiralnych odpowiadają widmom gwiazd zaobserwowanych w Galaktyce, nie mogą być więc chmurami gazu. Posłużył się też zasadą 'przybliżonej równości rozmiarów', którą Shapley zastosował do Gromad Kulistych; z [tego] założenia, że mgławice spiralne są formacjami podobnymi do Galaktyki wynikała mu odległość większości z nich ponad 20 milionów lat świetlnych. [...] Dla Shapley, jak również dla Capteyna, galaktyka była równoznaczna z wszechświatem; Curtis powracał do wyobrażenia wszechświata Herschela zawierającego wiele galaktyk" (477).
Nie znano różnicy między nowymi i supernowymi, między supernowymi typu I i supernowymi typu II.
"W roku 1926 Szwed Bertill Lindblad, a w roku 1927 niezależnie od niego Holender Henryk Oort odkryli rotację galaktyki. Lindblad jako pierwszy doszedł do wniosku, że układ tak bardzo symetryczny powinien, ze względów dynamicznych, obracać się. Oort, w oparciu o ruchy własne gwiazd w okolicy Słońca, wykazał, że gwiazdy leżące między Słońcem a centrum Galaktyki Shapleya wyprzedzają gwiazdy leżące w większej odległości od centrum niż Słońce, i wywnioskował stąd, że rotacja jest szybsza w kierunku do środka Galaktyki oraz że szybkość rotacyjna w pobliżu Słońca wynosi około 250km/sek; stąd okres obiegu słońca 200-300 milionów lat. Obydwaj autorzy byli zgodni w tym, że dynamika Galaktyki żąda, by środek leżał w galaktyce Strzelca, ale w odległości mniejszej niż zakładał Shapley, a mianowicie około 30 000 lat świetlnych. Różnice w odległościach wytłumaczył w roku 1930 Szwajcar R. J. Trumpler w obserwatorium Licka. Badał on otwarte gromady gwiazd, układy o mniejszej symetrii, liczące setki i tysiące gwiazd, skupione w pobliżu Drogi Mlecznej. Dla bliskich gromad otwartych stwierdził, że ich średnice są mniej więcej jednakowe; był jednak zaskoczony, gdy stwierdził, że pozorne średnice gromad odległych nie były tak małe, jak można było oczekiwać. Ponieważ odległość określił na podstawie jasności obserwowalnych pewnych typów gwiazd, których jasność absolutną wyznaczył w okolicach Słońca, uznał, że błąd tkwi w tym, że gwiazdy te wydają się nam słabsze, niż są w rzeczywistości [raczej: są w rzeczywistości słabsze niżby to wynikało z jasności pozornej]. Przyczyny tego szukał w pochłanianiu światła przez przestrzeni międzygwiazdowej. W ten sposób astronomowie uświadomili sobie ostatecznie istnienie ciemnej materii międzygwiazdowej [...]. Odkrycie Trumplera potwierdziło się i okazało się, że wszystkie odległości trzeba zmniejszyć z uwagi na absorpcję; podana przez Shapleya odległość do centrum Galaktyki zmniejszyła się z 50 000 do 30 000 lat świetlnych. Model dynamiczny zgodził się z modelem Shapleya i wyjaśniona została ogólna budowa Galaktyki: jest to spłaszczony układ o średnicy około 100 000 lat świetlnych, Słońce odległe jest około 2/3 od środka, lecz leży blisko płaszczyzny galaktycznej" (475-476).
"[...] w latach 1923-1924 udało mu się rozdzielić brzegi mgławicy M 31 w Andromedzie na poszczególne gwiazdy; był więc to jednak układ gwiazd; co więcej udało mu się zaobserwować kilka cefeid, z których mógł ustalić odległość na 800 000 lat świetlnych" (477).
"W odległości 7-10 milionów lat świetlnych odkrył Hubble gniazdo galaktyk w gwiazdozbiorze Panny, liczące kilka tysięcy członków. Z nich mógł wywnioskować, jaka jest przeciętna typowa jasność i rozmiary galaktyk i na tej podstawie określić odległość galaktyk jeszcze dalszych. W ten sposób około roku 1925 dotarł do odległości około 500 milionów lat świetlnych i ocenił, że w przestrzeni ten znajduje się około 100 milionów układów gwiazd podobnych do naszej Galaktyki (478).
"Tak więc za życia jednego pokolenia Wszechświat powiększył się z 20 000 - 30 000 lat świetlnych Kapteyna, co stanowiło promień jego Galaktyki, a zarazem całego wszechświata, do 500 000 milionów lat świetlnych [tu raczej poważny błąd: powinno być chyba 500 milionów lat świetlnych], przy czym było zupełnie jasne, że granica ta jest tylko granicą możliwości teleskopu" (478).
"Tylko jedno było dziwne: nasza Galaktyka wydawała się dużo większa niż pozostałe, aczkolwiek oceny masy uzyskane za pomocą widmowych badań rotacji odległych galaktyk prowadziły do mas tego samego rzędu wielkości co masa naszej Galaktyki. Wielka Galaktyka w Andromedzie miała według wyników Hubble'a średnicę około 40 000 lat świetlnych, natomiast w owym czasie (1925) dla naszej Galaktyki przyjmowano wartość Shapleya 300 000 lat świetlnych. Astronomowie pouczeni błędami przeszłości [...] nie chcieli zgodzić się na uprzywilejowanie naszej Galaktyki. Pierwszym istotnym krokiem prowadzącym do usunięcia tej sprzeczności było, jak już wiemy, odkrycie absorbcji międzygwiazdowej w roku 1930, które zmniejszyło rozmiary Galaktyki do 100 000 lat świetlnych; równocześnie zaszła konieczność poprawienia nieco odległości innych galaktyk, na przykład M 31 na 750 000 lat świetlnych. Odległości galaktyk nie uległy zasadniczej zmianie, ponieważ materia międzygwiazdowa pochłania silne promieniowanie tylko w płaszczyźnie drogi mlecznej, gdzie mgławic spiralnych nie obserwujemy. W tym tkwiło tez wyjaśnienie zagadkowego rozkładu mgławic pozagalaktycznych: są one wszędzie w przestrzeni, niezależnie od położenia Galaktyki, w okolicy płaszczyzny Galaktyki nie widać ich po prostu dlatego, że obecna tak materia międzygwiazdowa pochłania ich słabe światło (479).
"W roku 1930 A. S. Eddington próbował wytłumaczyć ucieczkę galaktyk tym, że wszechświat się rozszerza. Tym samym upadło jakiekolwiek uprzywilejowanie Galaktyki: wszystkie układy [tak samo] nawzajem się od siebie oddalają" (480).
"Z istnieniem dwu populacji gwiazd związany jest [...] wniosek Baadego z roku 1952, że odległości galaktyk trzeba w przybliżeniu podwoić. Baade szukał [...] cefeid krótkookresowych (RR Lyrae) w galaktyce M 31 w Andromedzie. Zgodnie z zależnością okres-jasność absolutna i przy założonej odległości 750 000 lat świetlnych powinny one mieć jasność obserwowalną 22,4m, Baade otrzymał na zdjęciach gwiazdy 22,8m, ale cefeid krótkookresowych nie znalazł. Znalazł tylko czerwone nadolbrzymy, które są cztery razy jaśniejsze; wyciągnął stąd wniosek, że galaktyka M 31 jest widocznie dwa razy dalej. Zwrócił przy tym uwagę na sprzeczność, którą dostrzegł K. Lundmark już w roku 1946: jasność nowych, gromad kulistych itd. w M 31 obliczone z poprzedniej wartości odległości były systematycznie dwa razy mniejsze niż w naszej Galaktyce; co więcej Lundmark wykazał, że wszystkie kryteria prócz cefeid świadczyły, że odległość Galaktyki jest dwa razy większa niż zakładano. Błąd tkwił w punkcie zerowym zależności okres-jasność absolutna. Został on określony poprawnie tylko dla krótkookresowych cefeid populacji II. Przy ich pomocy została określona odległość środka Galaktyki i gromad kulistych, pozostał więc bez zmian. Natomiast cefeidy o dłuższym okresie należą do populacji I i są o 1,5 wielkości gwiazdowej jaśniejsze. Wszystkie odległości galaktyk opierały się na błędnym punkcie zerowym, należało je więc podwoić. Według dzisiejszych danych galaktyka M 31 w Andromedzie jest odległa o 1,5 miliona lat świetlnych, a jej średnica wynosi 150 000 lat świetlnych. Jest więc większa niż nasza Galaktyka. Znikły zatem niepokoje związane z nadzwyczajnymi rozmiarami naszej Galaktyki" (487-488).
"Również nasza galaktyka należy wg. G. de Vaucouleura do wielkiego obłoku [galaktyk], który składa się z kilku tysięcy galaktyk, ma średnicę około 50 milionów lat świetlnych i jest silnie spłaszczony, co świadczy o rotacji całej supergalaktyki, jak nazywa się ten wyższy układ" (486).

Już słowo 'model' oznacza, że próbujemy przez pewne uproszczenie osiągnąć jak największą zgodność z rzeczywistością. [...] Nie twierdzi [się np.] że za pomocą [...] równań albo tabel opisuje [się] rzeczywistą atmosferę gwiazdy, lecz [astronom] mówi, że skonstruował model, ponieważ dobrze wie, że nie może w pełni oddać całej bogatej rzeczywistości. W naszym przypadku trzeba...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    3
  • 2 0 2 4
    1
  • Posiadam
    1
  • Przeczytane
    1

Cytaty

Więcej
Miroslav Plavec Człowiek poznaje wszechświat Zobacz więcej
Miroslav Plavec Człowiek poznaje wszechświat Zobacz więcej
Miroslav Plavec Człowiek poznaje wszechświat Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne