-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać348
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2020-10-14
2020-10-12
„Ten krótki moment między myślą a wypowiedzeniem słów na głos jest błogosławieństwem. Moment, w którym myślisz, że to, co powiesz, coś odmieni. Sprawi, że poruszysz tłumy, coś drgnie na woskowych twarzach twoich słuchaczy. Spojrzą na ciebie i zauważą twoją obecność, zajmiesz niewielkie miejsce w ich umyśle na krótką chwilę. W tym momencie jesteś kimś – i dla tych momentów żyjesz.”
_____ ♠_______
#martabijan
#melodiamgiełdziennych
#wydawnictwomova
Początki bywają trudne, tym bardziej, że spodziewałam się po tej książce zupełnie czegoś innego. „Melodia mgieł dziennych” to forma pamiętnika, w którym Es opowiada nam swoją historię – smutną, przygnębiającą, ale też wymagającą odwagi. Zbyt często umieramy w samotności i równie ciężko jest nam przelać nasze emocje na papier. Kiedy zaczęłam czytać, pomyślałam sobie, że to jedna z najgorszych książek, jakie miałam w ręce w tym roku. Zupełnie nie mogłam się odnaleźć. Zaczęłam googlować, przesłuchałam spotify, chciałam wgryźć się w styl i twórczość Marty, żeby zrozumieć sens „Melodii”. Wbrew pozorom naprawdę trzeba się natrudzić, żeby zauważyć i zrozumieć smutek drugiego człowieka. Sposób w jaki chciałby o nim opowiedzieć, tym bardziej, jeżeli przeplatany jest wieloma innymi emocjami. Twórczość Marty jest trudna, wymaga zrozumienia, bliższego poznania, zaakceptowania pewnych składowych, ale książka tylko na tym zyskuje. Ja musiałam trochę się natrudzić, ale uważam, że było warto. Historia, którą Marta nam przedstawiła jest niebanalna i jednocześnie piękna. Choć początkowo byłam całkowicie na nie, to w przeciągu kilkudziesięciu stron historia Es i Melodii całkowicie mnie oczarowała. Cała „Melodia” to jedna wielka emocja, która kłębi się na kartach książki w postaci smutku, samotności, próby odnalezienia siebie, tęsknoty, miłości. Książka nie jest dla każdego, oryginalny styl Marty nie przypadnie wszystkim do gustu, ale warto spróbować czegoś innego, tym bardziej, jeśli zyskuje to na wartości przy bliższym poznaniu. Polecam wszystkim, którzy lubią niebanalną twórczość i melancholię. Obie idealnie wpasowały się w październik.
„Ten krótki moment między myślą a wypowiedzeniem słów na głos jest błogosławieństwem. Moment, w którym myślisz, że to, co powiesz, coś odmieni. Sprawi, że poruszysz tłumy, coś drgnie na woskowych twarzach twoich słuchaczy. Spojrzą na ciebie i zauważą twoją obecność, zajmiesz niewielkie miejsce w ich umyśle na krótką chwilę. W tym momencie jesteś kimś – i dla tych momentów...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09-01
Krople deszczu miarowo uderzają o parapet, a ja bardzo powoli zanurzam się w tajemniczej kryminalnej historii, która swój początek miała 26 kwietnia 1986 roku. Historii zimnej i przeszywającej do szpiku kości, która po ponad 30 latach ma szansę uchylić mi rąbka tajemnicy.
„Jaskółki z Czarnobyla”.
Mroczna, ciasno otulona szeptem przeszłości rodzinna tragedia, zamienia w piekło życie ludzi w okolicach Zony. Makabryczne morderstwa wystawione na poklask publiczności, strach przed promieniowaniem i przeszłość natarczywie napierająca na śledczych, którzy za wszelką cenę chcą poznać prawdę. Co tak naprawdę wydarzyło się w noc wybuchu elektrowni? Jaki związek mają obecne morderstwa z tym sprzed 30 lat? Jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, kiedy stawką jesteśmy my sami?
Gorąco polecam Wam „Jaskółki z Czarnobyla”. To naprawdę mocny kryminał, który będzie trzymał Was w napięciu do ostatniej strony. Autor bardzo powoli dawkuje nam cenne informacje z przeszłości, które powoli nabierają kształtu i doprowadzają śledczych do rozwiązania zagadki. Ciekawa, intrygująca fabuła, a także świetnie wyeksponowani bohaterowie nadają tej lekturze prawdziwego mrocznego smaczku.
Krople deszczu miarowo uderzają o parapet, a ja bardzo powoli zanurzam się w tajemniczej kryminalnej historii, która swój początek miała 26 kwietnia 1986 roku. Historii zimnej i przeszywającej do szpiku kości, która po ponad 30 latach ma szansę uchylić mi rąbka tajemnicy.
„Jaskółki z Czarnobyla”.
Mroczna, ciasno otulona szeptem przeszłości rodzinna tragedia, zamienia w...
2020-08-10
#zaginiona
#piotrkościelny
#wydawnictwoinitium
Dla mnie była jedna z takich lektur, na którą czekałam z wypiekami na twarzy. Przede wszystkim dlatego, że po „Zwierzu” długo nie mogłam się otrząsnąć. Cóż to była za lektura! Jak tylko w moje łapki wpadła „Zaginiona” zabrałam się za czytanie – spodziewałam się niesamowitych emocji, zaskakujących zwrotów akcji, takich samych nerwów i stresu, a tymczasem powiało nudą. Nudą i rozczarowaniem. Największym minusem tej książki był brak konkretnego bohatera, który mógłby całą tę historię w ciekawy sposób pociągnąć do końca, ponieważ „główny bohater” przez 80% fabuły nie był świadomy tego, co się dzieje- większość akcji działa się obok niego, a on o wszystkim dowiadywał się po czasie. Wątek psychologiczny, co jakiś czas się pojawiał, ale Autor nie starał się go w żaden sposób rozwinąć. Nawet nasz seryjny morderca pozostawił po sobie niesmak, bo nagle, nie wiadomo właściwie dlaczego, postanawia zmienić swoje życie i chce wypuścić ofiarę, pomimo tego, że ta doskonale wie, kim jest. Z drugiej strony mamy jeszcze historię chłopaka Zaginionej, który trafia do więzienia bez dowodów, wyłącznie ze względu na swoje imię, bo prokuratura i policja zwyczajnie nie radzi sobie z własnymi emocjami i przeszłością. Być może Autor chciał przedstawić patologiczne podejście polskiego systemu w takich przypadkach. Dla mnie jednak ta próba była nieudana, męcząca i frustrująca.
„Zaginionej” Wam nie polecam. Wiem jednak, że Piotr potrafi świetnie pisać i trzymam mocno kciuki, żeby następna książka zdeklasowała polski rynek wydawniczy.
#zaginiona
#piotrkościelny
#wydawnictwoinitium
Dla mnie była jedna z takich lektur, na którą czekałam z wypiekami na twarzy. Przede wszystkim dlatego, że po „Zwierzu” długo nie mogłam się otrząsnąć. Cóż to była za lektura! Jak tylko w moje łapki wpadła „Zaginiona” zabrałam się za czytanie – spodziewałam się niesamowitych emocji, zaskakujących zwrotów akcji, takich samych...
2020-06-01
dawno nie czytałam dobrego kryminału. takiego, który wciągałby już na samym początku, trzymał w napięciu do ostatniej strony i cały czas podsycałby ciekawość. do niedawna nie znałam też twórczości pana Ryszarda Ćwirleja i teraz, nie wiem jeszcze kiedy – być może na emeryturze, będę musiała te wszystkie jego książki nadrobić. bo ciekawe to i oryginalne, i z poczuciem humoru.
„Jedyne wyjście” to historia o sprytnej i inteligentnej posterunkowej, Anecie Nowak, która dzięki swojej spostrzegawczości i intuicji rozwiązuje dwie dość zagmatwane sprawy kryminalne. w międzyczasie mamy możliwość odrobinę zapoznać się z przeszłością, która pozwala czytelnikowi zupełnie inaczej spojrzeć na prowadzone przez policjantów śledztwo. całość okraszona jest dowcipem, co w efekcie daje nam szansę na spędzenie bardzo miłego wieczoru z lampką winą i dobrą literaturą.
co ważne, dla ludzi, którzy tak, jak ja kochają serie książkowe – „Jedyne wyjście” to dopiero pierwszy tom, a zatem szykuje się prawdziwa uczta dla duszy przy akompaniamencie czerwonego, gruzińskiego wina. gorąco polecam Wam książkę (nie tylko ze względu na kobiecą postać, wiodącą prym wśród starszych kolegów płci męskiej), ale także i wino, bo to z rejonów Kachetii jest wręcz wyborne.
do następnego, enjoy.
dawno nie czytałam dobrego kryminału. takiego, który wciągałby już na samym początku, trzymał w napięciu do ostatniej strony i cały czas podsycałby ciekawość. do niedawna nie znałam też twórczości pana Ryszarda Ćwirleja i teraz, nie wiem jeszcze kiedy – być może na emeryturze, będę musiała te wszystkie jego książki nadrobić. bo ciekawe to i oryginalne, i z poczuciem humoru....
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-14
jakiś czas temu w księgarniach pojawiła się, długo oczekiwana przez wielu czytelników, książka Romana Klasy „Operator 112. Relacja z centrum ratowania życia.” jest to książka, która już samym tytułem budzi sporo emocji. emocji związanych z naszym, często błędnym, wyobrażeniem, jak praca operatora wygląda i z tym, czego oczekujemy, wybierając numer alarmowy. autor opisuje sześć lat pracy na słuchawce, wspomina o trudach związanych z wykonywaniem tego zawodu, o telefonach, które niejednokrotnie pozbawiały go snu i spokoju. otwarcie opisuje problemy wewnątrz CPR i systemu, który miał spore braki, a za zadanie miał przecież ratować ludzkie życie.
przyznaję, że potraktowałam tę książkę, jak pamiętnik, być może trochę jak spowiedź człowieka, który ostateczne chciałby zamknąć wszystkie drzwi do przeszłości. książka aż kipi emocjami. często sfrustrowanego człowieka, który chciał tylko dobrze wykonywać swoje obowiązki. przede wszystkim jednak jest to książka potrzebna, dla takich laików, jak my, którzy pod wpływem stresu i nerwów często nie wiedzą, co powiedzieć, jak się zachować. wydaje nam się, że krzykami i pretensjonalnym tonem dostaniemy to, czego chcemy. bo tak i już. koniec. kropka.
na sam koniec wspomnę, że Autora książki mogliście usłyszeć już w „7 metrów pod ziemią” – myślę, że po obejrzeniu odcinka z Romanem nabierzecie ochoty na więcej, czyli sięgnięcie po książkę, w której momentami absurd goni absurd, a zwykły człowiek musi nadrabiać za nieudolny system i kierownictwo, które uśmiecha się przed kamerami i zbiera pochwały, żeby potem zrzucić odpowiedzialność na kogoś innego i najzwyczajniej w świecie umyć ręce. miałam do tej książki zupełnie inne oczekiwania. niemniej forma i treść, emocje, które mogłam przeżywać razem z Autorem całkowicie rekompensują mi trochę inne, być może nawet lekko nieetyczne, wyobrażenie o tym, co znajdę w tej publikacji.
zachęcam Was do przeczytania „Operatora 112” i obejrzenia odcinka z Autorem. garść ciekawych informacji i świetny dziennikarski poziom idealnie wpasują się do popołudniowej kawy.
jakiś czas temu w księgarniach pojawiła się, długo oczekiwana przez wielu czytelników, książka Romana Klasy „Operator 112. Relacja z centrum ratowania życia.” jest to książka, która już samym tytułem budzi sporo emocji. emocji związanych z naszym, często błędnym, wyobrażeniem, jak praca operatora wygląda i z tym, czego oczekujemy, wybierając numer alarmowy. autor opisuje...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-20
Jakiś etap w moim życiu dobiega końca. Za mną kolejny tom serii Richarda Schwartza i powoli dociera do mnie, że za niedługo będę musiała pożegnać się z bohaterami, których pokochałam całym swoim serduszkiem. Choć to dopiero czwarty tom, to odczuwam jakiś nieodgadniony niepokój i smutek. „Tajemnica Askiru” to seria, którą uwielbiam na równi z Harrym. Niewiele jest takich książek, które wiem, że będą dobre, zanim jeszcze zacznę czytać pierwszą stronę. Cała seria Schwartza taka jest. „Władca marionetek” taki jest.
Od wydania pierwszego tomu minęło już trochę czasu, a ja niewątpliwie zżyłam się z bohaterami, szalenie ich polubiłam i bardzo, bardzo chętnie zaczęłabym tę niesamowitą przygodę od początku. Nieobiektywnie mogę dodać jedynie, że jak zawsze jestem zachwycona. Książka całkowicie mnie pochłonęła i psychicznie zniszczyła. Zostawiła wiele pytań, na które odpowiedzi, mam nadzieję, poznam jeszcze w tym roku. Przed nami coraz więcej magii, czyhających zewsząd niebezpieczeństw i kilka nieszczęśliwych zakończeń. Schwartz z każdym kolejnym tomem intryguje coraz bardziej i coraz większy sieje we mnie niepokój. Kibicuję bohaterom z całego serca i mam nadzieję, że w ostatniej bitwie pokonają wszelkie przeciwności losu.
Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po tę serię. Nie będziecie żałować. Będziecie zachwyceni. Schwartz dopiął wszystko na ostatni guzik, więc każdy, nawet najbardziej wybredny czytelnik będzie usatysfakcjonowany.
Jakiś etap w moim życiu dobiega końca. Za mną kolejny tom serii Richarda Schwartza i powoli dociera do mnie, że za niedługo będę musiała pożegnać się z bohaterami, których pokochałam całym swoim serduszkiem. Choć to dopiero czwarty tom, to odczuwam jakiś nieodgadniony niepokój i smutek. „Tajemnica Askiru” to seria, którą uwielbiam na równi z Harrym. Niewiele jest takich...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-13
Po pierwszych dwóch tomach nie mogłam doczekać się kontynuacji. Niedawno znalazłam wreszcie czas, aby sięgnąć po trzecią i jednocześnie ostatnią część tej serii. Niestety, moim zdaniem, Autorka nie utrzymała poziomu z pierwszego tomu. Wspominałam już o tym przy okazji „Rytuałów wody”. Choć seria jest wciągająca, a bohaterowie na pewno skradli Wasze serca już na samym początku, to kolejne tomy są zdecydowanie słabsze. Serię jednak gorąco Wam polecam, bo ma bardzo ciekawą i intrygującą fabułę, bohaterowie są wspaniali i pomimo kilku niewielkich niedogodności, książki czyta się z wypiekami na twarzy.
Po pierwszych dwóch tomach nie mogłam doczekać się kontynuacji. Niedawno znalazłam wreszcie czas, aby sięgnąć po trzecią i jednocześnie ostatnią część tej serii. Niestety, moim zdaniem, Autorka nie utrzymała poziomu z pierwszego tomu. Wspominałam już o tym przy okazji „Rytuałów wody”. Choć seria jest wciągająca, a bohaterowie na pewno skradli Wasze serca już na samym...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-02
#klaudiamuniak
#psychopata
#wydawnictwokobiece
#recenzjaksiążki
trzy podejścia. trzy zachwyty.
bardzo się cieszę, że miałam okazję przedpremierowo zapoznać się z najnowszą książką Klaudii. „Psychopata” to świetny thriller medyczny z niesamowitą, oryginalną fabułą. śmiem twierdzić, że mamy to szczęście, iż coraz więcej polskich autorów potrafi słowami zniewolić czytelnika. zatrzymać na chwilę bicie jego serca, by za chwilę solidnie nim wstrząsnąć. takie właśnie odczucia towarzyszyły mi podczas lektury. strach przeplatany niepokojem. niedowierzanie i szybsze bicie serca.
wspomniałam, że do książki podchodziłam aż trzy razy. temat mocno mnie intrygował, wszak to dość bliska mi tematyka. Klaudia świetnie sobie z nim poradziła- potrafiła wzbudzić we mnie tak różne i momentami skrajne emocje, że kilkakrotnie zdarzyło mi się przyłapać na tym, że z niepokoju i ogromnego zaciekawienia zapominałam gdzie jestem. domyślam się, jak dziwnie to dla Was brzmi, ale kiedy książka bardzo mi się podoba, całkowicie mnie pochłania, a ja czuję się tak, gdybym była postronnym obserwatorem. świetne i jednocześnie przerażające uczucie.
zastanawiacie się pewnie, dlaczego aż trzy razy? były takie momenty, w których musiałam książkę odłożyć i wiele sobie przemyśleć. żałuję natomiast, że Klaudia nie dała nam szansy na bliższe poznanie bohaterów. wykreowanie ciekawych postaci wyzwala, przynajmniej we mnie, chęć na bliższe poznanie z ich psychiką, osobowością. tego niestety mi zabrakło. warto tutaj wspomnieć, że książka pisana jest z perspektywy głównej bohaterki, Mai, w narracji pierwszoosobowej, stąd też nie mamy zbyt dużej szansy na poznanie emocje i myśli innych bohaterów.
mimo tych niewielkich niedociągnięć jestem zachwycona. mocno trzymam za Klaudię kciuki. „Psychopata” to jej trzecia książka w mojej biblioteczce. jeśli jeszcze nie mieliście okazji, to gorąco polecam Wam „gdybym jej uwierzył” i „substancję”.
#klaudiamuniak
#psychopata
#wydawnictwokobiece
#recenzjaksiążki
trzy podejścia. trzy zachwyty.
bardzo się cieszę, że miałam okazję przedpremierowo zapoznać się z najnowszą książką Klaudii. „Psychopata” to świetny thriller medyczny z niesamowitą, oryginalną fabułą. śmiem twierdzić, że mamy to szczęście, iż coraz więcej polskich autorów potrafi słowami zniewolić...
2020-03-23
#MichaelNewton
#wędrówkadusz
#journeyofsouls
#wydawnictwoilluminatio
#recenzjaksiążki
#wydawnictwokobiece
Jakiś czas temu postanowiłam wyjść ze swojej strefy komfortu i sięgnąć po książkę, która całkowicie różniłaby się od tego, co czytam na co dzień. Potrzebowałam bodźca, który pozwoliłby mi na całkowite zresetowanie się. Zupełnie nie ciągnęło mnie do czytania, a chciałam z nowym zapałem sięgać po kolejne kryminały i thrillery. Dlatego też zdecydowałam się na „Wędrówkę dusz” i przyznaję, że zrobiłam to zbyt pochopnie. Przede wszystkim dlatego, że spodziewałam się bardziej naukowego podejścia do całego tematu, jakim jest hipnoza regresyjna. Tymczasem opowieści dr. Newtona odebrałam bardziej, jak bajkę na dobranoc dla wyjątkowo grzecznych dzieci, nie jak naukowe podsumowanie wielu lat badań. Dr Newton przedstawił czytelnikom kilkanaście rozmów z duszami na różnych poziomach zaawansowania. Starał się zobrazować, jak m.in. wygląda życie po śmierci, to znaczy- jak dostaniemy się na drugą stronę; co czuje dusza po śmierci; czym zajmują się dusze; jak dusza wybiera ciało, w którym zamieszka. Sami przyznacie, że Autor porusza zagadnienia, które nas, zwykłych śmiertelników mogą zainteresować i dzięki temu również zachęcają nas do bliższego zapoznania się z tematem. Moje rozczarowanie być może wiąże się z tym, że nie do końca w to wszystko wierzę. Być może mam zbyt ograniczony umysł, ale dla mnie w dalszym ciągu to jedynie dobre science fiction, nic ponadto. Myślę, że może kiedyś uda mi się powrócić do tego temu, nie tylko po to, żeby bliżej poznać specyfikę pracy hipnoterapeutów, ale również po to, żeby zapoznać się z hipnozą… kto wie, może i pośrednio ;)
#MichaelNewton
#wędrówkadusz
#journeyofsouls
#wydawnictwoilluminatio
#recenzjaksiążki
#wydawnictwokobiece
Jakiś czas temu postanowiłam wyjść ze swojej strefy komfortu i sięgnąć po książkę, która całkowicie różniłaby się od tego, co czytam na co dzień. Potrzebowałam bodźca, który pozwoliłby mi na całkowite zresetowanie się. Zupełnie nie ciągnęło mnie do czytania, a chciałam...
Nie wiem, jakie macie plany na czwartek, ale może zechcielibyście dołączyć do Czwartkowego Klubu Zbrodni i rozwiązać zagadkę kilku morderstw? Elizabeth, Ron, Ibrahim i Joyce to wciąż młodzi duchem emeryci zafascynowani światem zbrodni. Na cotygodniowych spotkaniach starają się rozwiązywać sprawy sprzed lat, świetnie się przy tym bawiąc. Kiedy ośrodek, w którym mieszkają, zostaje powiązany ze sprawą aktualnie prowadzonego przez policję morderstwa, czwórka przyjaciół wytacza najcięższe działa- czy uda im się rozwiązać sprawę morderstwa? Co tak naprawdę dzieje się za murami ekskluzywnego osiedla, kiedy gasną światła?
________♠________
#richardosman
#mordercówtropimywczwartki
#thethursdaymurderclub
#wydawnictwomuza
„Morderców tropimy w czwartki” to zabawna historia, pełna humoru, sarkazmu i ironii. Nie znajdziecie tu jednak brutalnych opisów i niesamowitych zwrotów akcji. To przyjemna i lekka lektura, która potrafi zaintrygować czytelnika przede wszystkim ze względu na fantastycznych bohaterów, których, co tu dużo mówić, nie da się nie lubić Staruszkowie nie zważają na wiek i za wszelką cenę starają się rozwiązać sprawę morderstwa, wychodząc naprzeciw wszelkim niedogodnościom. Są sprytni, inteligentni i doskonale wiedzą, jak niezauważenie prowadzić sprawę śledztwo tuż obok niczego nieświadomej policji.
Fabuła jest ciekawa i może odrobinę zbyt cukierkowa, chociaż mnie to nie przeszkadzało. Świetnie bawiłam się od samego początku i naprawdę żałuję, że ta historia tak szybko się skończyła!
„Morderców tropimy w czwartki” to najlepsza komedia kryminalna, jaką miałam okazję czytać (chociaż nie było ich wiele, ale ci!). Debiut Richarda Osmana uważam za udany i z niecierpliwością czekam na kolejne książki, a po cichu liczę na kontynuację serii w wykonaniu Czwartkowego Klubu Zbrodni.
Nie wiem, jakie macie plany na czwartek, ale może zechcielibyście dołączyć do Czwartkowego Klubu Zbrodni i rozwiązać zagadkę kilku morderstw? Elizabeth, Ron, Ibrahim i Joyce to wciąż młodzi duchem emeryci zafascynowani światem zbrodni. Na cotygodniowych spotkaniach starają się rozwiązywać sprawy sprzed lat, świetnie się przy tym bawiąc. Kiedy ośrodek, w którym mieszkają,...
więcej Pokaż mimo to