-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
2015-03-25
2017-02-26
2017-09-01
2017-08-09
2017-03-26
Chwytasz rękawice kuchenne, uśmiechając się delikatnie. Nachylasz się nad piekarnikiem. Spoglądasz na pyszne tarty, szczęśliwa, że tak ładnie wyrosły. Powolnym ruchem otwierasz drzwiczki, a w powietrzu unosi się delikatny, lecz słodki zapach. Kładziesz gorącą blachę na przygotowanej wcześniej podkładce. Do kuchni wpada służąca, a zarazem twoja przyjaciółka, śmiejąc się serdecznie. Przygląda się ciasteczkom, po czym przybija ci piątkę. Wyszło idealnie jak zawsze.
Catherine być może jest najbardziej pożądaną dziewczyną w Królestwie Kier i faworytą nieżonatego króla, ale jej myśli skupiają się na zupełnie innej rzeczy. Jest utalentowanym cukiernikiem, chce otworzyć własny sklep, gdzie mogłaby sprzedawać swoje wypieki. Jednak według jej matki jest to zajęcie niegodne kobiety, która ma możliwość zostania królową. Na balu, podczas którego władca chce się oświadczyć ukochanej, Cath poznaje niesamowitego i tajemniczego Jesta. Dziewczyna jest zdeterminowana, żeby być panią własnego losu. Ale w krainie przepełnionej magią, szaleństwem i potworami, przeznaczenie ma inne plany.
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Marissy Meyer, chociaż nie raz była mi polecana. Chciałam przeczytać Bez serca, gdyż jest to powieść nawiązująca do "Alicji w Krainie Czarów" którą uwielbiam. Jest to jednak opowieść o zupełnie innej postaci. Zanim Królowa Kier stała się postrachem Krainy, była tylko dziewczyną, która chciała się zakochać. I choć wydaje się, że to tylko kolejna średnia powieść o miłości, prawda jest zupełnie inna.
Praktycznie od razu wciągnęłam się w historię Cath. Samą główną bohaterkę bardzo polubiłam, rozumiałam, dlaczego tak bardzo zależy jej na cukierni. W pewnym sensie wydała mi się podobna do mnie, dzięki czemu odbierałam ją trochę inaczej, choć nie będę ukrywać, że od pewnego momentu zaczęła mnie coraz bardziej przerażać. Za to Jest zostaje jedną z moich ukochanych postaci. Nadworny błazen jest nie tylko zabawny, a także uroczy, tajemniczy, jest w nim coś... magicznego. I choć pojawia się tu jeszcze mnóstwo innych postaci, to oprócz tej dwójki trudno mi było kogokolwiek choć minimalne polubić. Wydaje mi się, że Marissa trochę za bardzo skupiła się na głównych bohaterach, przez co reszta zlała się w jedną całość, ciągle powielając ten sam schemat z okropną cechą.
Autorka przedstawiła tą historię w niesamowity sposób, idealnie splatając świat Lewisa Carrolla z własną wyobraźnią. Nie zabrakło więc bohaterów znanych nam z Alicji, takich jak Kapelusznik, Biały Królik, Marcowy Zając czy Kot z Cheshire. Każdy kto szuka odrobiny tajemniczości i grozy, także znajdzie tu coś dla siebie. Bez serca jest świetną książką, której czytanie jest samą przyjemnością, mimo tego, że prawie od początku można się domyślić, jak się skończy. Jednak najlepsze jest szukanie punktu, który do tego doprowadził. Świetna historia warta ogromnej uwagi.
http://boook-reviews.blogspot.com/2017/03/przedpremierowo-marissa-meyer-bez-serca.html
Chwytasz rękawice kuchenne, uśmiechając się delikatnie. Nachylasz się nad piekarnikiem. Spoglądasz na pyszne tarty, szczęśliwa, że tak ładnie wyrosły. Powolnym ruchem otwierasz drzwiczki, a w powietrzu unosi się delikatny, lecz słodki zapach. Kładziesz gorącą blachę na przygotowanej wcześniej podkładce. Do kuchni wpada służąca, a zarazem twoja przyjaciółka, śmiejąc się...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01-06
2016-01-29
Kiedy szesnastoletnia Tessa Gray pokonuje ocean, żeby odnaleźć brata, celem jej podróży jest Anglia za czasów panowania królowej Wiktorii. W londyńskim Podziemnym Świecie, w którym po ulicach przemykają wampiry, czarownicy i inne nadnaturalne istoty, czeka na nią coś strasznego. Tylko Nocni Łowcy, wojownicy ratujący świat przed demonami, utrzymują porządek w tym chaosie. Porwana przez Mroczne Siostry, członkinie tajnej organizacji zwanej Klubem Pandemonium, Tessa wkrótce dowiaduje się, że sama jest Podziemną z rzadkim darem zmieniania się w inną osobę. Co więcej, Mistrz - tajemnicza postać kierująca Klubem - nie zatrzyma się przed niczym, żeby wykorzystać jej moc. Pozbawiona przyjaciół, ścigana Tessa znajduje schronienie w londyńskim Instytucie Nocnych Łowców, którzy przyrzekają, że znajdą jej brata, jeśli ona wykorzysta swój dar, żeby im pomóc.
Wkrótce Tessę zaczynają fascynować dwaj przyjaciele: James, którego krucha uroda skrywa groźny sekret, i niebieskooki Will, zniechęcający do siebie wszystkich swym sarkastycznym humorem i zmiennymi nastrojami… wszystkich oprócz Tessy. W miarę jak w trakcie swoich poszukiwań, zostają wciągnięci w intrygę, grożącą zagładą Nocnych Łowców, Tessa uświadamia sobie, że będzie musiała wybierać między ratowaniem brata a pomaganiem nowym przyjaciołom, którzy próbują ratować świat… i że miłość potrafi być najbardziej niebezpieczną magią.
Po przeczytaniu trzeciej części Darów Anioła nie mogłam się doczekać powrotu do świata Nocnych Łowców. Jednak Jane Rachel doradziła mi, żeby przed czwartą częścią przeczytać pierwszy tom Diabelskich Maszyn. W końcu znalazłam czas i ochotę żeby to zrobić, i wiecie co wam powiem? Bardzo żałuję, że nie zapoznałam się z tym wcześniej, a od przeszło dwóch lat taka perełka leżała tuż pod moim nosem. Nie czytałam żadnej książki, której akcja dzieje się za czasów panowania królowej Wiktorii, a więc 1878 rok, o czym Cassandra Clare wspomniała na końcu. Okazuje się, że to ciekawy czas, a dzięki autorce która przedstawiła go w naprawdę piękny sposób, z chęcią dowiem się czegoś więcej oraz przeczytam inne książki które opowiadają o tych czasach.
Tak jak napisałam wcześniej, Cassandra przedstawiła XVIII wiek w niezwykle ciekawy sposób. Mimo tego, że czytamy o dawnych czasach, nie czuć tej różnicy, a to za sprawą autorki, która posługuje się prostym i przyjemnym językiem. Tyle dzieje się w Mechanicznym aniele, że po niedługim czasie po skończeniu, nie jestem w stanie wszystkiego sobie przypomnieć. Nie sprawia to jednak, że czytelnik jest tym przytłoczony, bo za każdym razem przed nowym wydarzeniem może chwilę odpocząć. Niektóre wątki przyprawiają o dreszcze, inne o szeroki uśmiech na twarzy. A na dodatek jest to powieść pełna tajemnic, która od razu porywa czytelnika w swoje sidła.
Tessa wydaje mi się postacią, która nie do końca wie co ma robić i jest w tym wszystkim pogubiona, na szczęście ma dwóch pomocnych Nocnych Łowców. Jednym z nich jest Will, którego już od początku polubiłam. W pewnym momencie zdałam sobie także sprawę z tego, że aż do złudzenia przypomina mi Jace’a z Darów Anioła – tak samo arogancki, z ciętym językiem przygotowany prawie na wszystko. Za to Jem jest dużo spokojniejszą postacią, skrywającą wiele tajemnic, które czytelnik z czasem poznaje wraz z główną bohaterką. Poznajemy także Jessamine, którą niekonieczne polubiłam przez jej egoizm, lecz mam wrażenie, że gdzieś w jej sercu jest jakieś małe światełko, które w niedalekiej przyszłości zmieni ją na lepsze. Oprócz nowych postaci możemy spotkać także najlepszego pod słońcem Magnusa i dowiedzieć się o nim tego i owego.
Jeśli spodobały ci się Dary Anioła, koniecznie musisz sięgnąć po Mechanicznego anioła, który jest pierwszym tomem Diabelskich maszyn, które są diabelnie dobre. Przynajmniej jak na razie. Jestem pod wrażeniem tego, co Cassandra Clare stworzyła tym razem i jedyne co mogę powiedzieć, to „oby tak dalej”. Mechaniczny anioł nie jest jednak tylko powieścią przygodową, ale posiada także wiele mądrych i życiowych sentencji.
http://boook-reviews.blogspot.com/2016/03/mechaniczny-aniol.html
Kiedy szesnastoletnia Tessa Gray pokonuje ocean, żeby odnaleźć brata, celem jej podróży jest Anglia za czasów panowania królowej Wiktorii. W londyńskim Podziemnym Świecie, w którym po ulicach przemykają wampiry, czarownicy i inne nadnaturalne istoty, czeka na nią coś strasznego. Tylko Nocni Łowcy, wojownicy ratujący świat przed demonami, utrzymują porządek w tym chaosie....
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-15
2016-04-25
2015-04-14
Ostatni raz przygładzasz ubranie i spoglądasz w lustro. Bierzesz głęboki oddech i wychodzisz z domu. Po paru minutach jesteś na miejscu. To właśnie dzisiaj, zaraz, odbędzie się Ceremonia Wyboru. Pośpiesznie wchodzisz do środka i ustawiasz się w otoczeniu innych szesnastolatków z różnych frakcji. Obok ciebie stoi dziewczyna z Serdeczności. Parę osób posyła ci niespokojny uśmiech. Zaczyna się. Na środku stoją metalowe misy. Umieszczono w nich substancje odpowiadające danym frakcjom. Szare kamienie, woda, ziemia, rozżarzone węgle i szkło. Słyszysz powitanie i zaczyna się wyczytywanie z listy ułożonej alfabetycznie. Nagle słyszysz swoje nazwisko. Przełykasz ślinę i podchodzisz do mis. Powoli sięgasz po sztylet. Nacinasz sobie środek dłoni, którą kierujesz nad wybraną substancję. Od dziś jesteś kimś zupełnie innym.
Altruizm, Nieustraszoność, Erudycja, Prawość, Serdeczność to pięć frakcji, na które podzielone jest społeczeństwo zbudowane na ruinach Chicago. Każdy szesnastolatek przechodzi test predyspozycji, a potem w krwawej ceremonii musi wybrać frakcję. Ten, kto nie pasuje do żadnej, zostaje uznany za bezfrakcyjnego i wykluczony. Ten, kto łączy cechy charakteru kilku frakcji, jest niezgodny – i musi być wyeliminowany. Szesnastoletnia Beatrice dokonuje wyboru, który zaskoczy wszystkich, nawet ją samą. Porzuca Altruizm i swoją rodzinę, by jako Tris stać się twardą, niebezpieczną Nieustraszoną. Będzie musiała przejść brutalne szkolenie, zmierzyć się ze swoimi najgłębszymi lękami, nauczyć się ufać innym nowicjuszom i przekonać się, czy w nowym życiu, jakie wybrała, jest miejsce na miłość. Tymczasem wybucha krwawa walka między frakcjami. A Tris ma tajemnicę, której musi strzec przed wszystkimi, bo wie, że jej odkrycie oznacza dla niej śmierć.
Niezgodna jest bardzo znaną książką. Pamiętam, że kiedyś widziałam właśnie tą książkę w księgarni, ale napis „Po Igrzyskach Śmierci nastał czas na Niezgodną” skutecznie mnie odstraszył. Dlaczego? Ponieważ, nienawidzę porównań do innych książek, zwłaszcza na okładkach. „Nowe coś tam”, „Czas na coś tam”… Przecież to nawet kiczowato brzmi. Ale kiedy do kin weszła ekranizacja w roli głównej z niesamowitą Shailene Woodley, doszłam do wniosku, że muszę ten film obejrzeć. Idąc z postanowieniem, „(jeśli to możliwe) najpierw książka” zaczęłam się powoli czaić na Niezgodną. Aż w końcu nadeszły święta i w jednym z pakunków znalazłam właśnie tą powieść wraz z drugą częścią. Nie uwierzycie jak bardzo się ucieszyłam! W każdym razie zanim w kwietniu poszłam do kina na Zbuntowaną, doszłam do wniosku, że muszę zobaczyć pierwszą część… więc zaczęłam ją czytać. I nie sądziłam, że tak bardzo mi się spodoba!
Veronica Roth jest naprawdę autorką doskonałą. Idealnie poradziła sobie z wykreowaniem zupełnie innego świata, różniącego się od tego naszego pod praktycznie każdym względem. Bohaterowie są naprawdę świetni, ale o tym później. I jakby tego było mało, autorka używa barwnego, prostego języka, sprzyjającego mimowolnemu pożeraniu książki. Jedynym minusem jakim zauważyłam jest pisanie w czasie teraźniejszym, co przypomina trochę dzieło Suzanne Collins. Nie myślcie, że to jest takie narzekanie, żeby mieć się czego uczepić, bo wcale tak nie jest. Chodzi mi o to, że przez taki sposób Niezgodna jest i będzie porównywana do Igrzysk Śmierci, a zasługuje na własną „sławę” jako bardzo dobra książka, a nie jako następca.
Bohaterowie to jeden, wielki plus. Każda postać jest inna, wyjątkowa. I chociaż jest ich od groma i w pewnym momencie się pogubiłam, później wszystko wróciło do normy. Beatrice Prior, a w zasadzie Tris jest naprawdę niezwykłą osobą. Nieśmiałą, a jednak odważną, delikatną, a jednak silną. Już od początku czułam z nią pewną więź. Za to Cztery jest zupełnym przeciwieństwem. Nieustraszony który niczego się nie boi, jest surowy i wyrozumiały. Prawdę mówiąc niezbyt za nim przepadam, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Tak jak mówiłam, każdy jest inny, ale łączy ich jedno – są nieustraszeni.
Niezgodna to książka wyjątkowa. Jest to naprawdę brutalna powieść przygodowa, która trzymała moje serce w garści. Naprawdę, po skończeniu nie mogłam zebrać myśli, tym bardziej serca, które z czasem się rozsypywało. Więc niech ciebie, Czytelniku, nie zwiedzie dziwna okładka i porównanie. Niezgoda jest pełna tajemnic, emocji i niespotykanych rzeczy, że po prostu trzeba ją przeczytać. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, musisz jak najszybciej to nadrobić!
8/10
„Ojciec mówi, że ci, którzy chcą władzy i ją osiągają, żyją w ciągłym strachu, że ją stracą.”
http://boook-reviews.blogspot.com/2015/06/veronica-roth-niezgodna.html
Ostatni raz przygładzasz ubranie i spoglądasz w lustro. Bierzesz głęboki oddech i wychodzisz z domu. Po paru minutach jesteś na miejscu. To właśnie dzisiaj, zaraz, odbędzie się Ceremonia Wyboru. Pośpiesznie wchodzisz do środka i ustawiasz się w otoczeniu innych szesnastolatków z różnych frakcji. Obok ciebie stoi dziewczyna z Serdeczności. Parę osób posyła ci niespokojny...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-02-21
Ikar, największy prom kosmiczny w całej galaktyce, rozbija się podczas rejsu. Jedyni ocaleni to Lilac – córka najbogatszego człowieka w całej galaktyce, i Tarver – młody bohater wojenny, który nie należy do elity. Muszą zjednoczyć siły, by wrócić do domu i rozwiązać zagadkę tajemniczych wizji, jakie zaczynają ich nękać. Wkrótce rodzi się między nimi uczucie. Jednak w świecie, z którego pochodzą, ich związek jest skazany na potępienie. Czy mimo to nadal będą chcieli opuścić planetę?
Odkąd dowiedziałam się o istnieniu takiej książki jak „These broken stars” miałam wrażenie, że jest to kolejna odyseja kosmiczna, o życiu na statku który szybuje po galaktyce. Mimo tego, że jest takich książek od groma, to chciałam się dowiedzieć jak przedstawiły to Amie Kaufman i Meagan Spooner. Więc jak tylko dostałam taką możliwość, od razu zabrałam się za czytanie. Nie uwierzycie, jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że już po kilkudziesięciu stronach akcja przenosi się na tajemniczą planetę. Uprzedzając wasze pytania – nie, nie znałam opisu. Dawno temu serce mi tak nie waliło, podczas czytania jakiejś książki. Nie raz brakowało mi tchu, a przechodzenie do następnego rozdziału szło tak prosto. Przez całe dnie jedyne o czym myślałam, to powrót do Tarvera i Lilac.
Podziwiam książki, w których jest świat zupełnie inny od tego, który znam, ponieważ wiem, jak trudno stworzyć jest coś oryginalnego, coś, co zaskoczy czytelnika i przekona go do tego, żeby kontynuować tę przygodę. Pisaniem W ramionach gwiazd zajęły się dwie autorki – Amie Kaufman oraz Meagan Spooner. Wcześniej nie miałam styczności z żadną z nich. Jednak jestem pod wielkim wrażeniem tego, co udało im się wykreować. Język jakim się posługują jest przyjemny, ale także pełny tajemniczości która nie pozwala się choć na chwilę oderwać od lektury. W ramionach gwiazd ukrywa wiele niespodzianek, nie zawsze miłych. Nie raz przechodziły mnie ciarki, a serce zaczynało szybciej bić. Czego można chcieć więcej od naprawdę dobrej książki?
Jest coś, czego mi brakowało, a mianowicie większego dopracowania głównych bohaterów. Mogłabym spędzić teraz godzinę na zastanawianiu się, postarać się znaleźć więcej cech niż zauważyłam, ale nie mam zamiaru tego robić. Liliac i Tarver nie są postaciami z krwi i kości, co nie zmienia faktu, że nie należą do czarno-białej biblioteki bohaterów. Jednak nie opuszcza mnie wrażenie, że nie wiemy o nich zbyt wiele. Prawdę mówiąc, na początku nawet za nimi nie przepadałam. Dopiero gdzieś po jakimś czasie zaczęłam ich lubić. Lilac jest rozpieszczoną księżniczką tatusia, która zawsze miała wszystko. Tarver jest bohaterem wojennym, który uważa, że nie zasługuje na taką sławę. Nie brak mu siły i samozaparcia w dążeniu do celu, zaliczając do tego również próby stopienia lodowatego serca panny LaRoux. Zdecydowanie są to postacie które zapamiętam na długo, chociaż cały czas mi czegoś brakuje. Niestety, nie wiem czego.
Jeśli dobrze pamiętam, W ramionach gwiazd jest często określane jako „podniebny Titanic”. Nie wydaje mi się, że jest to trafne porównanie, chociaż Lilac w jakimś stopniu przypomina mi Rose. Jednak mniejsza z tym. Ta powieść praktycznie od początku wciąga Czytelnika w swój świat, pełen tajemnic i grozy. Podczas czytania ma się wrażenie, że przechodzi się przez to samo, że strach bohaterów jest naszym własnym strachem i razem próbuje się wydostać z tej niecodziennej, przerażającej sytuacji. Czy muszę mówić coś więcej? W ramionach gwiazd wywołało we mnie tyle różnych emocji, że nie jestem w stanie nazwać ich wszystkich. Jedyne co mogę zrobić w tym wypadku, to polecić Wam tę powieść, mając nadzieję, że niedługo trafi w wasze ręce . Ja tymczasem muszę znaleźć jej miejsce na półce ulubionych książek.
http://boook-reviews.blogspot.com/2016/02/w-ramionach-gwiazd.html
Ikar, największy prom kosmiczny w całej galaktyce, rozbija się podczas rejsu. Jedyni ocaleni to Lilac – córka najbogatszego człowieka w całej galaktyce, i Tarver – młody bohater wojenny, który nie należy do elity. Muszą zjednoczyć siły, by wrócić do domu i rozwiązać zagadkę tajemniczych wizji, jakie zaczynają ich nękać. Wkrótce rodzi się między nimi uczucie. Jednak w...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-25
W Wodospadach Cienia Kylie odkryła świat o wiele dziwniejszy, niż kiedykolwiek mogłaby się spodziewać. Czy kiedykolwiek wyobrażała sobie, że jej najlepszymi przyjaciółkami będą wampirzyca i czarownica? Czy myślała, że będzie uciekać przed wrogiem i mierzyć się z własnym dziedzictwem i mocą? Czy kiedykolwiek śniła o dokonywaniu wyboru między wilkołakiem, który złamał jej serce, ale za wszelką cenę chce ją odzyskać, a półelfem, który był przy niej, ale wycofał się, zanim los dał im szansę? Kylie musiała opuścić Wodospady Cienia ze swoją rodziną. Gdy na jej trop wpada najpotężniejszy wróg, dziewczyna widzi przed sobą tylko jedną możliwość: musi przejść przemianę i w pełni zawładnąć swoją mocą. Tylko to pozwoli jej powstrzymać Maria. Jej podróż ku własnej tożsamości nie zakończy się jednak, dopóki jej serce nie dokona ostatecznego wyboru.
Wodospady Cienia to seria która dała mi naprawdę wiele, a tym samym ujęła mnie za serce. Długo odmawiałam sobie możliwości przeczytania ostatniej części, nie chcąc zakończyć tej niesamowitej recenzji. Ale w końcu nadszedł ten czas, kiedy sięgnęłam po Wybraną o zmroku i ostatni raz udałam się z Kylie do Wodospadów Cienia. Mimo tego, że to już koniec, ta niesamowita historia która nieraz wywoływała ciarki na moich plecach na długo zostanie w mojej pamięci. Z jednej strony z chęcią przeczytałabym jakieś opowiadanie, a nawet powieść, o tym, co się dzieje po zakończeniu Wybranej o zmierzchu – tak gdzieś 5 lat później, ale z drugiej strony cieszę się z tego, jak się skończyło. Sama nie wymyśliłabym lepszego zakończenia.
Podziwiam C.C. Hunter za to, że od początku podchodzi do pisania z ogromnym zaangażowaniem, wkładając w to całe serce. Może trochę dziwnie to brzmi, w końcu jej nie znam. Jednak podczas czytania nietrudno zauważyć, czy autor pisał po prostu, bo chciał, czy pisał i włożył w to całe serce, całego siebie, starając się dopracować każdy szczegół – od bohaterów po kolor ścian w gabinecie. Nie jestem pewna, ale prawdopodobnie mówiłam to już w którejś recenzji. Mianowicie chodzi o to, że czytając książki spod pióra pani Hunter ma się wrażenie, jakby oglądało się film. I w dodatku w 3D. Może według was to niezbyt trafne porównanie, przecież większość „książkoholików” nie potrafi docenić ekranizacji powieści. Jednak ja osobiście z chęcią zobaczyłabym filmową wersję Wodospadów Cienia.
Po przeczytaniu kilku stron zaczęłam się bać, że mimo tego, iż Wybrana o zmroku jest ostatnią częścią, to i tak Kylie będzie się nadal zastanawiać kogo wybrać. Jednak się myliłam, gdyż Derekowi już na tym nie zależało. Pogodził się z tym i starał się być jak najlepszym przyjacielem, przez co wreszcie znów go polubiłam. No i Lucas, którego całkowicie uwielbiam. Mimo tego, że wcześniej postąpił okropnie, cały czas miałam wrażenie, że to nie była jego wina. Więc za każdym razem kiedy pojawiał się w obecności Kylie, moje serce miękło i zastanawiałam się, kiedy dziewczyna wreszcie mu wybaczy. Uważam, że idealnie do siebie pasują i nic tego nie zmieni.
Powiem wam w tajemnicy, że rzadko zaznaczam cytaty w książkach. Jeśli już, to są to pojedyncze zdania wpisywane do telefonu. Obecnie mój egzemplarz Wybranej o zmroku liczy 10 karteczek, chociaż gdyby nie moje wciągnięcie to byłoby ich o wiele, wiele więcej.
Będzie mi tego brakować. Całej tej atmosfery i wyczekiwania na następne części. Co prawda są „Wodospady Cienia: Po zmroku” ale to już nie to samo. Della, to nie Kylie. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że skusiłam się na Urodzoną o północy. Mimo tego, że spotkania z duchami za każdym razem mnie przerażały, a po plecach przechodziły ciarki, ja z chęcią czytałam dalej i dalej nie chcąc na chwilę ani na chwilę odłożyć książki. Jestem pewna, że skoro dotarliście to tej recenzji, to pewnie czytaliście poprzednie części, więc nie mogę radzić Wam, żebyście przeczytali Wodospady Cienia. Mam nadzieję, że Wasza przygoda z Wodospadami również się udała i na zawsze pozostanie w waszych cieplutkich sercach. W moim także.
http://boook-reviews.blogspot.com/2016/02/cc-hunter-wybrana-o-zmroku.html
W Wodospadach Cienia Kylie odkryła świat o wiele dziwniejszy, niż kiedykolwiek mogłaby się spodziewać. Czy kiedykolwiek wyobrażała sobie, że jej najlepszymi przyjaciółkami będą wampirzyca i czarownica? Czy myślała, że będzie uciekać przed wrogiem i mierzyć się z własnym dziedzictwem i mocą? Czy kiedykolwiek śniła o dokonywaniu wyboru między wilkołakiem, który złamał jej...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-29
2015-07-12
2015-05-02
2015-04-19
2015-02-15
2015-01-04
To tylko sen, powtarzasz uparcie w myślach. Nie może być prawdziwy. Słyszysz okropne krzyki, czujesz mdlący zapach róż. Starasz się odpędzić straszne myśli. Kolejny wrzask. Do twoich uszu trafia krzyk. Wydaje ci się znajomy. O nie, to nie może być… Otwierasz oczy, a twój koszmar staje się prawdziwy. Znów trafiłeś na arenę, a Głodowe Igrzyska trwają.
Katniss Everdeen, dziewczyna, która igra z ogniem przeszła przez ten koszmar po raz drugi i przeżyła Ćwierćwiecze Poskromienia. Niestety, jej dom wraz z całą Dwunastką został spalony przez Kapitol. Teraz mieszka wraz z matką i siostrą w Trzynastce, która wbrew temu co mówił Kapitol, istnieje i co więcej – ma zamiar przeciwstawić się dyktatorskiej władzy. Katniss wykończona fizycznie i psychicznie zgadza się zostać Kosogłosem – symbolem oporu. Zadanie nie będzie łatwe, ponieważ dziewczynie dane będzie zmierzyć się nie tylko z wojskami prezydenta Snowa, ale także z własnymi problemami moralnymi i miłosnymi. Czy podczas wojny jest czas na jakiekolwiek uczucia? Czy może to usprawiedliwić nawet najokrutniejsze postępowanie wobec innych?
Zarówno pierwszą i drugą część Igrzysk Śmierci przeczytałam z dobre trzy lata temu. Pożyczyłam je od kuzynki, więc w sumie od niej wszystko zależało. Miała także Kosogłosa, ale nie mogła mi go pożyczyć, bo był u kogoś innego. Później miała go wysyłać, dać na wakacjach… Skończyło się tak, że nie przeczytałam ostatniej części. W końcu na święta odpakowując prezenty znalazłam tam oto tą niebieściutką książkę. Bardzo się cieszyłam, zapomniałam o wcześniejszych uprzedzeniach. Do momentu w którym kończy się filmowa pierwsza część Kosogłosa zniosłam dobrze. Chociaż wiedziałam o wszystkim co się stanie (mało co zostało zmienione w filmie) podobało mi się. Kiedy dotarłam do „drugiej” części, już nie było mi do śmiechu, a wręcz przeciwnie.
Wyobrażałam sobie wielokrotnie jak Suzanne Collins napisze trzecią część, tym razem bez Igrzysk. Czy da sobie radę? A może nie wyjdzie jej to w ogóle? Miałam wiele scenariuszy, dotyczących nie tylko tego co wymyśli, ale też tego jak to zrobi. Dalej nie pojmuję jak mogła zrobić coś takiego. Moje serce przyśpiesza na samą myśl o Kosogłosie. Dzieje się to samo co przy książkach spod pióra Johna Greena. Nienawidzę i kocham Collins jednocześnie. Nie wiem które uczucie jest poprawne. I chociaż na zewnątrz wyglądam zwyczajnie, w środku mnie jest istne pobojowisko, spowodowane przez tą jedną, niewinnie wyglądającą książkę. Sama nie wiem co się stało, ale czytając Kosogłosa wszystko się ciągnęło. Zawieszałam wzrok dłużej na stronie, czytałam ją ponownie. Starałam się zrozumieć co się dzieje. I dlaczego musi być tak a nie inaczej.
Bohaterowie to zupełnie inna bajka niż na samym początku. Katniss stara się być poważna, opanowana, ale nie wychodzi jej to ani trochę. Siedzący w jej głowie czytelnik często sam myśli, że zwariowała, że jest z nią coraz gorzej. W sumie nie dziwię się. Suzanne postawiła przed sobą trudne zadanie do wykonania – stworzyć postać, która dwukrotnie przeżyła Głodowe Igrzyska i nie zwariowała. Pewnie uważasz, drogi Czytelniku, że to głupie, ale za to prawdziwe. Nie byłabym w stanie wykreować postaci tak dobitnie skrzywdzonej, załamanej i dążącej tak uparcie do celu. Dajmy jednak spokój żołnierzowi Everdeen. Tak jak w poprzedniej części szczerze nienawidziłam Finnicka, w Kosogłosie coś mnie złamało i naprawdę go polubiłam. Szczerze go polubiłam. Dlaczego mi to zrobiłaś, Suzanne Collins?
Nie mogłam się doczekać, aż skończę tą trylogię. Ale dopiero teraz dotarło do mnie, jak bardzo nie chcę jej kończyć. Wolałam pozostać w słodkiej niewiedzy, jednak nie byłam w stanie wytrzymać. Mogę ją przeczytać drugi i trzeci raz, ale nigdy to już nie będzie to samo. Po skończeniu tej trylogii siedzę i wpatruję się w nieistniejący punkt, zastanawiając się, co pocznę teraz ze swoim życiem. Moja ukochana trylogia skończona. Mimo tego, że jestem ciekawa co nastąpiło po zakończeniu, cieszę się, że Collins skończyła z tym raz na dobre i nie będzie tego ciągnąć w nieskończoność jak niektórzy autorzy. Podczas czytania Kosogłosa zostałam „wbita” w fotel. Wiele razy czytałam jedno zdanie w kółko starając sobie udowodnić, że to nie jest prawdą. Trzęsłam się, książka spadła na ziemię kilka razy. Nie wiedziałam, jak zareagować. Ta powieść (w sumie cała trylogia) są taką bombą emocjonalną, że to jest nie do opisania. Jeśli ty, drogi Czytelniku, jeszcze nie zabrałeś się za dzieła Suzanne Collins, mam dla ciebie ostrzeżenie - Igrzyska Śmierci uzależniają.
10/10
"Ogień jest zaraźliwy! I jeśli my spłoniemy, Ty spłoniesz razem z nami."
http://boook-reviews.blogspot.com/2015/01/suzanne-collins-kosogos.html
To tylko sen, powtarzasz uparcie w myślach. Nie może być prawdziwy. Słyszysz okropne krzyki, czujesz mdlący zapach róż. Starasz się odpędzić straszne myśli. Kolejny wrzask. Do twoich uszu trafia krzyk. Wydaje ci się znajomy. O nie, to nie może być… Otwierasz oczy, a twój koszmar staje się prawdziwy. Znów trafiłeś na arenę, a Głodowe Igrzyska trwają.
Katniss Everdeen,...
2014-12-26
"Do pałacu przyjechało 35 dziewczyn. Zostały tylko cztery. Zwycięży jedna.” Powtarzasz to sobie w głowie, cały czas. Jeszcze raz. I jeszcze jeden i drugi. Z jednej strony chcesz tu zostać. Chyba kochasz księcia, ale nie jesteś całkowicie pewna co do tego uczucia. A może lepiej wybrać gwardzistę? Zastanawiasz się nad tym już od dłuższego czasu. W końcu musisz podjąć decyzję. Już masz powiedzieć to na głos, aż nagle słyszysz pukanie. Drzwi się otwierają. Stoi w nich książę ubrany jak zawsze nienagannie. W ręce trzyma małe pudełeczko.
America Singer jest jedną z czterech dziewcząt, które utrzymały się w ścisłej czołówce Eliminacji. Ukochana przez zwykłych ludzi, znienawidzona i bojkotowana przez obecnego króla, dziewczyna wciąż nie jest pewna swoich zawiłych uczuć. Sytuacja w kraju pogarsza się z każdym dniem. Ataki rebeliantów stają się coraz bardziej zaciekłe. Śmiertelne niebezpieczeństwo grozi nie tylko osobom mieszkającym w pałacu, ale także innym obywatelom. Los całej Illéi spoczywa w rękach Ami – jedynej osoby, która odważyła się mówić głośno o społecznej niesprawiedliwości o potrzebie odmiany. Dziewczyna może powrócić do dawnej miłości, albo wybrać Maxona i zdecydować się być królową, by podjąć walkę o lepszy świat dla siebie i innych mieszkańców.
Serię Selekcja zaczęłam czytać może trochę pod wpływem innych. Wszyscy o niej pisali, wszyscy o niej mówili. Pierwsza część spodobała się większości osób, druga dla nich była beznadziejna, tak samo trzecia. Ja się z nimi nie zgadzam. Rywalki spodobały mi się bardzo, Elita była słabsza ale i tak dobra. Jedyna okazała się wyśmienita. Sprawdziła się nie tylko jako świetne zakończenie Eliminacji, a także jako genialna książka. Pewnie chcecie teraz przestać czytać tą recenzję, ale dajcie mi chociaż szansę na uzasadnienie!
Nie wiem jak to jest za granicą, lecz u nas fabuła wydaje się oryginalna. Może wygląda jak splecenie ze sobą różnych powieści, nie zmienia to jednak faktu, że patrząc na całość ukazuje się to nam w zupełnie innym świetle, niż gdy spoglądamy na nią przez pryzmat skojarzeń z innymi książkami. Kiera Cass wpadła na świetny pomysł, tworząc zupełnie nowy świat. Świat, którego nikt z nas nie znał. Autorka ma elastyczny, z lekka prosty i emocjonalny język przez co czytanie Jedynej jest bardzo przyjemne i niezwykłe. Historia wymyka się poza pałac co wiąże się z dodatkowymi konsekwencjami czyli wymyślaniem świata na zewnątrz. Jednak Kiera poradziła sobie z tym znakomicie. Czytając Jedyną obrazy pojawiały mi się przed oczami. Uczucie, jakbym oglądała film, a jednak czytałam książkę.
Bohaterowie zmienili się nie do poznania. Nie są już tacy, jak byli na początku. Mer stała się bardzo silną i stanowczą kobietą, bo dziewczyną już nie mogę jej nazwać. Wyrosła z dziecinnego zachowania, myśli trzeźwo i wreszcie podejmuje decyzję. Jedyna najbardziej różni się od pierwszej części tym, że Ami wreszcie jest zdecydowana. Nie skacze od Aspena do Maxona. Decyduje się i jest szczęśliwa ze swoim wyborem. Książę często sprawia wrażenie zamyślonego, niepewnego… aż do pewnego momentu. Aspen nie jest już taki zaborczy co mi się spodobało, ale niestety… Przykro mi Aspen, nadal cię nie lubię.
Jeśli szukasz lekkiej serii przy której miło spędzisz czas, koniecznie sięgnij po książki autorstwa Kiery Cass. Dużo negatywnych recenzji cię zniechęciło? Nie wahaj się i sam się przekonaj, czy warto! Jedyna to idealne zwieńczenie serii. Jestem szczęśliwa, że skończyło się tak, a nie inaczej. W niektórych momentach cieszyłam się jak głupia, w innych powstrzymywałam łzy cisnące mi się do oczu. Trzecia część to istna bomba emocjonalna. I za to ją uwielbiam.
9/10
„-Boisz się?
-Nie.
-Ja też nie.
Byłam jednak prawie pewna, że żadne z nas nie mówi prawdy.”
http://boook-reviews.blogspot.com/2015/01/kiera-cass-jedyna.html
"Do pałacu przyjechało 35 dziewczyn. Zostały tylko cztery. Zwycięży jedna.” Powtarzasz to sobie w głowie, cały czas. Jeszcze raz. I jeszcze jeden i drugi. Z jednej strony chcesz tu zostać. Chyba kochasz księcia, ale nie jesteś całkowicie pewna co do tego uczucia. A może lepiej wybrać gwardzistę? Zastanawiasz się nad tym już od dłuższego czasu. W końcu musisz podjąć decyzję....
więcej mniej Pokaż mimo to2014-01-25
Wyobraź sobie, że gdzieś tam daleko, jest kraj zupełnie Ci, drogi Czytelniku, nieznany. Gdzie wszystko wydaje się takie idealne. Gdzie wszystko jest takie proste... Ale czyżby na pewno? Czy to na pewno jest utopijny świat, który sobie wymarzyłeś? Życie nie jest proste, drogi Czytelniku. Ma swoje zalety i wady. Jednak... mimo tylu sprzeczności, oprócz dobra jest też zło, które czyha na każdym kroku. Brakuje kogoś, kto będzie umiał się tego pozbyć. Uwolnić nas o tego co złe, chociaż nie oznacza to brak problemów. Zapraszam na recenzję książki tak mrocznej, wyjątkowej i niesamowitej jak tylko możesz sobie wyobrazić.
Młoda Clary Fray postanawia wraz z swoim przyjacielem Simonem udać się do klubu Pandemonium. Już przy wejściu dziewczyna zauważa interesującego chłopaka, który bardzo wyróżniał się z tłumu. Mimo tego, że dziewczyna próbuje dobrze się bawić, zauważa owego chłopaka i młodą kobietę, która zaciąga go w ustronne miejsce. Clary wydaje to się dość dziwne, i pod wpływem chwili podąża za nimi. Wtem życie dziewczyny obraca się o 180 stopni. Na jej oczach dziwny chłopak zostaje zabity przez dwójkę mężczyzn i kobietę, która go tam zwabiła. Clary próbuje wezwać pomoc, aby chociaż sobie pomóc, ale okazuje się, że nikt nie widzi trójki zabójców oprócz niej, a ciało, no cóż, znikło.
A teraz czas na moją przygodę, pod tytułem „Moja przygoda z książką po obejrzeniu filmie na jej podstawie”. Powiem szczerze, że stare okładki raczej mnie nie przyciągnęły do książki, a wręcz zniechęciły. Wiem, wiem. Nie ocenia się książki po okładce, no ale stało się. Przez to nie miałam nawet ochoty sięgnąć po opis. Lecz gdy powstał film na podstawie Miasta kości musiałam porządnie zmusić siebie, aby na niego nie pójść. Gdy znajoma mnie zaprosiła, nie byłam w stanie jej odmówić. Poszłam, zobaczyłam, i byłam pozytywnie zaskoczona. I wtedy zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że obejrzałam film przed przeczytaniem tego tytułu. Wtedy także było pełno recenzji Miasta kości, więc wiedziałam, że muszę go przeczytać. W jednym z licznych konkursów udało mi się zdobyć drugą część, czyli Miasto popiołów. No ale od drugiej części nie zacznę. Więc już miałam zacząć odkładać pieniądze, na kupno pierwszej, ale ni stąd ni zowąd na Mikołajki dostałam Miasto kości, więc jak najszybciej chciałam się za nie zabrać. Poczekałam chwilę, ale miałam ku temu powody, więc ku przestrodze pewnej osóbki, zaczekałam, aż znajdę czas, aby zabrać się za tą 500 stronicową książkę.
Postawiłam wysoką poprzeczkę pierwszej części serii Dary Anioła. Udało się. A nawet więcej – Miasto kości obaliło moje największe pomysły. Nawet spodziewałam się czegoś na miano dobrej książki na wolny czas, a ona wcale taka nie jest. Bez najmniejszego problemu mogę ją mianować wybitną książką, która porwała mnie w otchłań czasoprzestrzenną i nim się obejrzałam, skończyła się. Co mogę ci, kochany Czytelniku, powiedzieć, jest to, że każdy szanujący się „książkoholik” musi zapoznać się z tą pozycją. Język jest lekki, łatwy do zrozumienia przez co książkę czyta się przyjemnie. Jeśli myślisz, że ta książka, jest kolejną „szablonową” powieścią – mylisz się, i to nawet nie wiesz jak bardzo.
Bohaterowie są jak najbardziej mocną stroną Miasta kości. Każdy ma swój wyjątkowy charakter, i różni się od innych. Clary nie jest podobna do innych głównych bohaterek. Jest silna, ma swoje zdanie i robi wszystkim na przekór. Bardzo się z nią zżyłam, ponieważ jest w pewnym sensie podobna do mnie. Jace – osoba w której nie sposób od razu się nie zakochać. Jest zabawny, troskliwy, arogancki a w dodatku uroczy. Jeśli wyobrażasz sobie perfekcyjnego chłopaka, to myślę, że byłby nim Jace. Osoba która była najmniej dopracowana, to była Jocelyn. Odrobinę zdenerwowało mnie to, że nie wszystkie postacie były zwizualizowane. Jednak najzabawniejsze było to, że mimo tego, że postaci było trochę za dużo, Cassandra Clare tak to wymyśliła, że bez problemu można wszystkich spamiętać.
Clare potrafi tworzyć nagłe zwroty akcji, zupełnie jak Sara Shepard, i wprowadzić nas do swojego świata, zupełnie jak J.K. Rowling. I bez większego namysłu, autorka Miasta kości znajduje się na mojej liście numer jeden, na równinie z stworzycielką Harrego Pottera. Miastko kości jest naprawdę niesamowite, i wciągnie czytelnika już od początku. Lubisz fantastykę? Wilkołaki? Wampiry, elfy i inne takie? Musisz sięgnąć po Miasto kości!
10/10
"Kochać to niszczyć, a być kochanym, to zostać zniszczony"
http://boook-reviews.blogspot.com/2014/01/cassandra-clare-miasto-kosci.html
Wyobraź sobie, że gdzieś tam daleko, jest kraj zupełnie Ci, drogi Czytelniku, nieznany. Gdzie wszystko wydaje się takie idealne. Gdzie wszystko jest takie proste... Ale czyżby na pewno? Czy to na pewno jest utopijny świat, który sobie wymarzyłeś? Życie nie jest proste, drogi Czytelniku. Ma swoje zalety i wady. Jednak... mimo tylu sprzeczności, oprócz dobra jest też zło,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bezkresne piaski pustyni przemierzają tajemnicze bestie, w których żyłach płynie czysty ogień. Krążą pogłoski, że istnieją jeszcze takie miejsca, w których Dżiny wciąż parają się czarami. Lud Miraji coraz mocniej występuje przeciwko tyranii Sułtana. Każda noc pośród wydm pełna jest niebezpieczeństw i magii. Jednak osada Dustwalk nie jest ani magiczna, ani mistyczna – to zabita deskami dziura, którą nastoletnia Amani pragnie opuścić przy najbliższej okazji. Dziewczyna wierzy, że dzięki talentowi w posługiwaniu się bronią, uda jej się uciec spod opieki despotycznego wuja. Podczas zawodów strzeleckich poznaje Jina – tajemniczego i przystojnego cudzoziemca, który może jej pomóc w realizacji planów. Amani nie przepuszcza jednak, że jedna, ryzykowana decyzja, sprawi, że będzie musiała uciekać przed armią Sułtana, ramię w ramię ze zbiegiem oskarżonym o zdradę stanu.
Powtórzę słowa Sylwii z My Books My Life - ta książka mnie zabiła. W każdy możliwy sposób. Podczas czytania jej, otrzymałam pytanie, czy wszystko jest ze mną okej i co się stało. Wydaje mi się, że właśnie to jest wyznacznikiem poziomu Buntowniczki z pustyni. Oczywiście nie moje reakcje, ale to, że czytelnik do tego stopnia wciąga się w historię Amani, iż nie potrafi skupić się na niczym innym.
Alwyn Hamilton stworzyła własną historię, inspirując się Bliskim Wschodem oraz "Baśniami tysiąca i jednej nocy". Powstał nowy kraj, legendy, mity. Dla nas, Polaków, dzięki osadzeniu historii w tym miejscu, powieść staje się o wiele ciekawsza, ponieważ czytamy o rzeczach, z którymi nie spotykamy się na co dzień. Na początku sprawiało mi to mały problem, ale szybko się przyzwyczaiłam. Autorka pisze w bardzo przyjemny i obrazowy sposób. Dosłownie, podczas czytania, przed oczami miałam sceny z książki. I choć jest tu powielony dobrze znany motyw podróży, Buntowniczka z pustyni choćby przez chwilę nie jest nudna.
Bohaterowie są ciekawie, a także porządnie wykreowani. Od samego początku czułam pewien związek z Amani. Towarzyszył mi on do końca lektury. Jest to silna dziewczyna która przede wszystkim pragnie wydostać się z Dustwalk gdzie nic nie znaczy przez to, że jest kobietą. Męski bohater także skradł mi serce w chwili, gdy pierwszy raz się pojawił. Jin, mój drogi, oficjalnie zostałeś moim nowym chłopakiem. Jedynym, malutkim minusem jest mnóstwo postaci do spamiętania.
Buntowniczka z pustyni jest wyśmienitą pozycją dla każdego, kto uwielbia magię. Tu pojawia się ona na każdym kroku, dodatkowo, w postaci nie tak oczywistej. Alwyn sprytnie manipuluje czytelnikiem, zwodząc go za nos, kiedy tak naprawdę rozwiązanie jest tuż przed nim. Nie zabrakło tajemniczości która nie raz zaskakuje i to tak porządnie. Książka po przeczytaniu od razu trafiła na półkę "ulubione", a to nie zdarza się często. Historia Amani i Jina po prostu ma w sobie "to coś".
http://boook-reviews.blogspot.com/2017/08/alwyn-hamilton-buntowniczka-z-pustyni.html
Bezkresne piaski pustyni przemierzają tajemnicze bestie, w których żyłach płynie czysty ogień. Krążą pogłoski, że istnieją jeszcze takie miejsca, w których Dżiny wciąż parają się czarami. Lud Miraji coraz mocniej występuje przeciwko tyranii Sułtana. Każda noc pośród wydm pełna jest niebezpieczeństw i magii. Jednak osada Dustwalk nie jest ani magiczna, ani mistyczna – to...
więcej Pokaż mimo to