rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Hajime od lat pielęgnuje w sobie wspomnienie Shimamoto, pierwszej ukochanej z okresu dzieciństwa, i porównuje do niej każdą napotkaną dziewczynę. Kiedy już jako dorosły mężczyzna spełniony w życiu osobistym i zawodowym przypadkowo spotyka Shimamoto, okazuje się, że dawna fascynacja przetrwała. Hajime decyduje się porzucić swą rodzinę i wykorzystać szansę daną mu przez los...
Od dawien dawna mówi się o dziełach Murakamiego, mnóstwo osób się nimi zachwyca coraz bardziej z każdą to nową pozycją. Dlatego też i na mnie nadszedł czas. Zasięgnęłam rady u bliskich osób, po jaki tytuł sięgnąć najpierw, jednak szczęście nie dopisało mi w księgarni. Wtedy też wybór padł na cienkie Na południe od granicy, na zachód od słońca. W końcu lepiej zacząć od czegoś "mniejszego".

Przez pierwsze parę stron nie do końca wiedziałam, co sądzić. Czy zaczyna mi się podobać, czy nie. Takie odczucia miałam do końca - dopiero po odłożeniu książki na półkę mogłam powiedzieć "naprawdę mi się podobało". Chociaż na dobrą sprawę, jest to lektura dość specyficzna, nie każdemu przypadnie do gustu. Myślę też, że należy do niej dorosnąć, aby w pełni zrozumieć przesłanie. Być może za parę lat wyciągnę z niej zupełnie coś innego.

Sposób, w jaki pisze Haruki Murakami jest inny, ciężki, lubuje się w opisach, zwłaszcza odczuć. Najbardziej zachwyciło mnie jednak to, że nie uznaje tematów tabu. W niektórych pozycjach jest to aż nachalnie pokazane, jednak w powieściach tego autora - całkiem naturalne. Pomimo tego, że czytanie zajmuje więcej czasu, potrafi całkowicie pochłonąć, na koniec zostawiając czytelnika z pytaniem o to, co się właściwie wydarzyło.

Głównego bohatera, Hajime, poznajemy w wieku lat 12. Dorasta na naszych oczach, poznajemy go coraz to lepiej, choć jego działania są dość zaskakujące, bowiem jest to człowiek, który nic nie robi sobie ze zdrady czy krzywdzenia innych. Skupia się na własnych zachciankach, potrzebach, obsesji na punkcie Shimamoto, która swoją drogą w pewnych momentach robiła się dość męcząca.

Pierwsze spotkanie z Murakamim uważam za udane. Na pewno zachęciło mnie do sięgnięcia po inne jego pozycje, zwłaszcza z gatunków różniących się od literatury obyczajowej. Jeśli jeszcze nie znacie twórczości tego autora, Na południe od granicy, na zachód od słońca będzie dobrym początkiem.


https://boook-reviews.blogspot.com/2019/03/murakami.html

Hajime od lat pielęgnuje w sobie wspomnienie Shimamoto, pierwszej ukochanej z okresu dzieciństwa, i porównuje do niej każdą napotkaną dziewczynę. Kiedy już jako dorosły mężczyzna spełniony w życiu osobistym i zawodowym przypadkowo spotyka Shimamoto, okazuje się, że dawna fascynacja przetrwała. Hajime decyduje się porzucić swą rodzinę i wykorzystać szansę daną mu przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pustynia skrywa jeszcze więcej magicznych tajemnic, czy chcesz poznać je wszystkie? Przed Wami ekskluzywna kolekcja opowiadań ze świata "Buntowniczki z pustyni". Doskonałe uzupełnienie dla fanów serii lub wprowadzenie dla tych, którzy chcą zacząć pustynną przygodę z Niebieskooką Bandytką. Zbiór zawiera opowieści dopełniające historię Amani i rebelii oraz ekskluzywny wywiad z autorką.

Całą trylogię Alwyn Hamilton darzę dużym uczuciem. Jest to historia, która całkowicie mnie zauroczyła i zdecydowanie należy do jednych z moich ulubionych. Dlatego też z chęcią wróciłam do wykreowanego przez autorkę świata, choć w postaci zaledwie czterech niezbyt długich nowelek.

Pierwsza z nich, Skradziony ładunek mówi o Jinie i Ahmedzie, a także ich misji, której podjęli się przed rozpoczęciem wydarzeń z "Buntowniczki z pustyni". Choć obydwie te postacie bardzo lubię, zwłaszcza tą pierwszą, opowiadanie nie powaliło mnie na kolana, ot co.

Druga, nosząca nazwę Dziewczyna z morza, spodobała mi się o wiele bardziej. Przybliżyła dzieciństwo braci wspomnianych wyżej, a dokładniej jak to się stało, że wyrwali się z haremu. Choć Czytelnik po przeczytaniu całej trylogii zna tą historię, jest ona opowiedziana o wiele dokładniej. Ma także w sobie coś, przez co czyta się ją... inaczej?

Następna jest Opowieść o Bohaterze Attallahu i Księżniczce Hawie, która również była przedstawiona w częściach trylogii, więc tutaj mamy po prostu pełną wersję. Czyta się ją naprawdę dobrze. Autorka sięgnęła po odrobinę inny sposób pisania, który nadaje baśniowego klimatu, co sprawia, że pochłania się je w mgnieniu oka.

Ostatnie opowiadanie spodobało mi się najbardziej. Dżin i uciekinierka zawiera humor; wydaje mi się również, że mimo wszystko jest lżejsze niż poprzednie. Na pewno je czytało się najprzyjemniej!

Jeśli ktoś lubi świat stworzony przez Alwyn równie bardzo jak ja, sięgnięcie po Opowieści z piasku i morza będzie dobrym dopełnieniem historii, choć równie dobrze może służyć jako wprowadzenie - nie ma to większego znaczenia. Świetnym dodatkiem jest także wywiad z autorką. Wydaje się, że to nic specjalnego, wywiad jak każdy inny, jednak znajduje się tam dużo motywacji, zwłaszcza dla osób, które w przyszłości chciałby wydać swoją własną powieść. Zbiór nowelek do pochłonięcia w jeden wieczór, powrót choć na chwilę do Miraji w towarzystwie ulubionych bohaterów.

https://boook-reviews.blogspot.com/2018/11/hamilton-opowiesci.html

Pustynia skrywa jeszcze więcej magicznych tajemnic, czy chcesz poznać je wszystkie? Przed Wami ekskluzywna kolekcja opowiadań ze świata "Buntowniczki z pustyni". Doskonałe uzupełnienie dla fanów serii lub wprowadzenie dla tych, którzy chcą zacząć pustynną przygodę z Niebieskooką Bandytką. Zbiór zawiera opowieści dopełniające historię Amani i rebelii oraz ekskluzywny wywiad...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Leah zazwyczaj trafia we właściwe dźwięki, w porównaniu do prawdziwego życia, w którym czasami gubi rytm. Jako jedynaczka i córka młodej, niezbyt zamożnej samotnej matki, zdecydowanie wyróżnia się w kręgu znajomych. Uwielbia rysować, lecz jest zbyt nieśmiała, żeby się tym chwalić. I chociaż jej mama wie, że Leah jest biseksualna, dziewczyna nie zebrała się jeszcze na odwagę, żeby powiedzieć o tym przyjaciołom – nawet swojemu BFF, Simonowi, który otwarcie przyznaje się do bycia gejem.

Kiedy dotychczas nierozerwalna więź łącząca grupkę przyjaciół zaczyna się rozpadać, Leah nie wie, co zrobić. Na horyzoncie majaczy bal na koniec szkoły i college, a napięcie w grupie z każdą chwilą rośnie coraz bardziej. Leah wypada ze swojego życiowego rytmu, gdy ludzie, których kocha, zaczynają się kłócić – a już zwłaszcza wtedy, gdy zdaje sobie sprawę, że wobec jednej z tych osób zaczyna rodzić się w niej uczucie, którego wcześniej nie znała.

Rzadko kiedy sięgam po książkę bez zapoznania się z jej opisem. Tym razem wystarczyło mi samo nazwisko autorki. Becky Albertalli jest także twórczynią "Simon oraz inni homo sapiens"/"Twój Simon". Odkąd to przeczytałam, minęło ponad półtora roku, jednak do tej pory wracam do lektury tej powieści z pewnym sentymentem, a na pewno szczęściem, gdyż bardzo mi się podobała. Dlatego też bez zastanowienia sięgnęłam po Leah gubi rytm. Naprawdę było warto.

Książka ta skupia się na Leah, którą znamy z poprzedniej części. Od wydarzeń z "Simona (...)" dzieli nas rok czasu, co swoją drogą jest prześwietnym zabiegiem, w końcu który czytelnik nie jest ciekaw tego, co dzieje się o wiele później, po epilogu! Becky od razu rzuca nas na głęboką wodę, jakby wychodziła z założenia, że dopiero co skończyliśmy jej poprzednią powieść. Dlatego dość długo trudno było mi się połapać, bohaterowie mylili mi się, tworząc niezgrabną całość. Jednak w pewnym momencie coś "zaskoczyło" dzięki czemu mogłam w pełni oddać się lekturze.

Leah gubi rytm czyta się w zastraszającym tempie, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak szybko znajduje się już w połowie, o zakończeniu nie wspominając. Akcja ma dużą rozpiętość czasową, około dwóch miesięcy jeśli dobrze pamiętam. Nie jest do jednak przeszkodą, nie tworzą się luki, w sumie praktycznie się tego nie odczuwa. A to głównie spowodowane jest tym, że Albertalli używa bardzo przyjemnego języka, potocznego, młodzieżowego, ale nie infantylnego. Udało jej się także osiągnąć realizm, co pozwala na jeszcze większe wciągnięcie się w książkę.

Kreacja bohaterów, jak to u Becky, jest na wysokim poziomie - tworzone są postacie barwne, z krwi i kości. Przepełnione emocjami, popełniające błędy. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo tęskniłam za Simonem, dopóki się tutaj nie pojawił. Jego przyjaźń z Leah jest niesamowicie pokazana, szczera. A takich relacji ostatnimi czasy niewiele w książkach. Główna bohaterka jest za to dość specyficzna. Niemal od razu darzy się ją sympatią, choć niekiedy jej zachowanie jest bezsensowne i przeczące same sobie. Ale myślę, że to miało nadać realizmu i trzeba przyznać, iż doskonale to wyszło.

Barwna, lekka, śmiała - takimi słowami opisałabym Leah gubi rytm. Autorka nie boi się poruszać tematów tabu, takich jak społeczność LGBT+ czy ocenianie wyglądu, czy to poprzez inny kolor skóry czy wagę. Są to tematy współczesne, dlatego książki pokazujące traktowanie oraz myśli takich osób są bardzo ważne. I na pewno pomagają dostrzec to, jak się czują osoby, którym rzucane są krzywe spojrzenia z tego czy innego powodu. Jest to powieść niosąca kilka przesłań na raz, każdy znajdzie coś dla siebie. Dlatego też polecam ją z całego serca.

https://boook-reviews.blogspot.com/2018/10/leah-gubi-rytm.html

Leah zazwyczaj trafia we właściwe dźwięki, w porównaniu do prawdziwego życia, w którym czasami gubi rytm. Jako jedynaczka i córka młodej, niezbyt zamożnej samotnej matki, zdecydowanie wyróżnia się w kręgu znajomych. Uwielbia rysować, lecz jest zbyt nieśmiała, żeby się tym chwalić. I chociaż jej mama wie, że Leah jest biseksualna, dziewczyna nie zebrała się jeszcze na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powoli wkładasz ubrania do małego plecaka. Chowasz szczoteczkę oraz pastę, a chwilę później butelkę wody. Zakładasz kurtkę, zawiązujesz sznurówki w trampkach i jeszcze raz sprawdzasz, czy masz wszystko. Zamykasz drzwi, i schodzisz na dół. Kiedy pojawiasz się w salonie, okazuje się, że wszyscy już tam czekają. Wzdychasz głęboko. Wychodzicie na dwór. Jeden z twoich strażników otwiera portal, po czym wchodzi pierwszy, a ty jesteś tuż za nim.

Trudno jest pogodzić się z tak gwałtownymi zmianami jak te, które zaszły w życiu Niny. Przeprowadza z Polski do Stanów Zjednoczonych, gorący romans z wrogiem, tajemnicza śmierć, a w końcu – całkowicie nowa prawda o sobie i swoim pochodzeniu to zdecydowanie za dużo jak na jedną nastolatkę. Ale nie ma innego wyjścia – jest Antilią, królewną z rodu Mendelaview, i musi się z tym pogodzić. Udało jej się chwilowo pozbyć Alexusa i jego armii, ale nie ma ani chwili na odpoczynek. Wyrusza wraz ze swoją wierną świtą w podróż po coraz dziwniejszych krainach, by poszukiwać sojuszników i sposobu, jak panować nad świeżo odkrytymi mocami.

Po pierwszą część sięgnęłam pod wpływem chwili. Nagle zdecydowałam się, że ją przeczytam. Kilka dni później więc to zrobiłam. I cóż mogę powiedzieć… Podobało mi się. Cierpliwie czekałam na drugą część. Gdy się dowiedziałam, że niedługo wychodzi, ucieszyłam się, gdyż jestem ciekawa dalszych losów Niny. Na początku powieści jest prolog, który odrobinę przypomina co się działo w Tatuażu z lilią. Jednak nie zmienia to faktu, że już na początku pierwszego rozdziału, byłam zupełnie nie w temacie. Do tego trochę się pogubiłam, bo zostaje nam przedstawione z dziesięciu następnych bohaterów. Muszę przyznać, że czytając początkowe rozdziały nie nadążałam za tym wszystkim.

Dalsza akcja wydawała mi się nieco znajoma. Po chwili przypomniałam sobie, że w pewnym momencie zaczyna do złudzenia przypominać słynnego Hobbita autorstwa J.R.R. Tolkiena. I tu nie mówimy o sposobie pisania, czy czymś podobnym, a o sam motyw podróżowania. W Hobbicie, wędrujemy do Samotnej Góry, a w Cenie odwagi skaczemy po różnych planetach i szukamy czarodzieja. Bardzo nietypowym pomysłem było przedstawienie nam istot, które dokładnie znamy w zupełnie inny sposób. Jednak sposób pisania Ewy Seno nadal jest niezwykły, przyjemny i magiczny. To, w jaki sposób przedstawia inne światy i istoty jest nie do pojęcia. Zaczęłam czytać, i momentalnie zostałam wciągnięta w akcję książki. Chociaż było późno, a ja padałam ze zmęczenia, musiałam to skończyć. Po prostu nie potrafiłam się oderwać!

Bohaterowie, tak jak wcześniej wspominałam, są nam dobrze znani. Elfy piękne i tajemnicze, vipery czyli (o, niespodzianka!) wampiry… W tym wypadku znalazło się bardzo mało oryginalności, ale jednak jest. Niesamowicie denerwowało mnie to, że wszyscy co do jednego pocieszali Ninę. Wszyscy, bez wyjątku. „Och, jesteś taka biedna!”, ”Wszystko będzie dobrze...”. Męczące. No i ta głupia idealność! Jak to jest, że główną bohaterkę spotkało tyle nieszczęść i wypadków, a ona nadal jest perfekcyjna. Chociaż musi tylu rzeczy się nauczyć, cały czas dostaje wszystko podane na tacy. Powiedzmy sobie szczerze, bohaterowie to porażka.

Powiedzcie mi, jak to jest, że w pierwszej części Nina jest blondynką, a w drugiej od początku magicznie staje się brunetką?!

Okładka bardzo mi się nie podoba, chociaż tył jest ładny. Wszyscy zastanawiają się, o co w tym wszystkim chodzi, ale po pierwszym rozdziale wszystko się wyjaśnia, i wiadomo, dlaczego okładka wygląda tak, a nie inaczej.

Zostało Ci jeszcze kilka godzin wolnego? A może nudzi ci się po powrocie ze szkoły/uczelni/pracy? W takim razie wskakuj pod koc i zabieraj się do czytania Ceny odwagi. Gwarantuję, że ci się spodoba, a wieczorem książka wróci na półkę już przeczytana. Ale jedno jest pewne. Na pewno długo o niej nie zapomnisz.

http://boook-reviews.blogspot.com/2014/12/ewa-seno-cena-odwagi.html

Powoli wkładasz ubrania do małego plecaka. Chowasz szczoteczkę oraz pastę, a chwilę później butelkę wody. Zakładasz kurtkę, zawiązujesz sznurówki w trampkach i jeszcze raz sprawdzasz, czy masz wszystko. Zamykasz drzwi, i schodzisz na dół. Kiedy pojawiasz się w salonie, okazuje się, że wszyscy już tam czekają. Wzdychasz głęboko. Wychodzicie na dwór. Jeden z twoich strażników...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Siedzisz na łóżku wpatrując się w okno, podziwiając świat po drugiej stronie. Nigdy nie było ci dane zobaczyć go z bliska. I nigdy nie będzie. Miękka trawa, twarde kamienie, ostre igły sosny. Zapach kwiatów. Ocean. Możesz sobie co najwyżej wyobrażać, jak wyglądają. Wygładzasz białą kołdrę, po czym podciągasz nogi i po raz kolejny zabierasz się za tą samą książkę. Powtarzasz sobie w myślach, że wyjście na zewnątrz skończyłoby się bardzo źle, że wcale nie jesteś ciekawa świata. W głębi serca jednak wiesz, że jest zupełnie inaczej.

Choroba nastoletniej Maddy jest bardzo rzadka. Ma alergię na cały świat. Od siedemnastu lat jest uwięziona w domu. Kontaktują się z nią wyłącznie mama i pielęgniarka. Pewnego dnia Maddy wygląda przez okno i widzi... jego. Jest wysoki, szczupły, ubrany na czarno. Ich spojrzenia się spotykają. Obserwuje go z oddali. Już wie, że jej życie właśnie się zmieniło. Nieodwracalnie. I wie, że to będzie katastrofa.


Ostatnio wróciłam wykończona ze szkoły, a jedyne, na co miałam ochotę to lekka powieść z dużą dawką romansu. Usiadłam więc naprzeciw półki i wpatrywałam się w nią intensywnie. I wtedy mój wzrok zatrzymał się na Ponad wszystko. Od razu wiedziałam, że to będzie strzał w dziesiątkę. Przepadłam aż do końca dnia.

Ponad wszystko to jedna z tych powieści, które czyta się w mgnieniu oka. Głównie to zasługa tego, że jest tu mnóstwo rysunków, takich jak maile, wiadomości, notatki. Nicola Yoon pisze w bardzo przyjemny i lekki sposób, co dodatkowo ułatwia sprawę. Jest tu także mała tajemnica, jednak nie była ona tak trudna do rozwiązania.

Maddy czyli główna bohaterka, jest naprawdę pozytywną postacią, która, tak naprawdę, ze strony na stronę poznaje życie. Spędzając prawie osiemnaście lat tylko i włącznie w domu nie miała jak dowiedzieć się wielu rzeczy. Można zauważyć, że jest ciekawska, może nawet chętna spróbowania nowych rzeczy. Właśnie dzięki temu zabiegowi autorka wykreowała bohaterkę z krwi i kości. Nie zabrakło także stworzenia dobrego tła dla opowieści, rodzina zarówno Maddy jak i Olly'ego ma swoją historię. Nie da się ich nie polubić!

Jeśli potrzebujecie lekkiej, słodkiej, odrobinę przewidywalnej książki o miłości, jak najbardziej polecam wam Ponad wszystko. Czyta się ją bardzo szybko, mi zajęło to zaledwie kilka godzin. Całość dopełniają proste ale ładne rysunki autorstwa męża Nicoli Yoon. Mam nadzieję, że ekranizacja także okaże się tak samo dobra, a ja z pewnością sięgnę po następne powieści tej autorki.

https://boook-reviews.blogspot.com/2017/06/nicola-yoon-ponad-wszystko.html

Siedzisz na łóżku wpatrując się w okno, podziwiając świat po drugiej stronie. Nigdy nie było ci dane zobaczyć go z bliska. I nigdy nie będzie. Miękka trawa, twarde kamienie, ostre igły sosny. Zapach kwiatów. Ocean. Możesz sobie co najwyżej wyobrażać, jak wyglądają. Wygładzasz białą kołdrę, po czym podciągasz nogi i po raz kolejny zabierasz się za tą samą książkę. Powtarzasz...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Moja Jane Eyre Brodi Ashton, Cynthia Hand, Jodi Meadows
Ocena 6,8
Moja Jane Eyre Brodi Ashton, Cynth...

Na półkach: , ,

Sierota Jane Eyre bez grosza przy duszy, rozpoczyna nowe życie jako guwernantka w Thornfield Hall. Tam spotyka mrocznego i tajemniczego pana Rochestera. Pomimo dużej różnicy wieku oraz jego nieznośnego temperamentu, zakochują się w sobie. Ale czy to na pewno Jane Eyre? Przygotuj się na przygodę w której nic nie jest takie, jak się wydaje: pewien dżentelmen ukrywa się bardziej niż trup w szafie. A co jeżeli we wszystko wmieszają się początkująca pisarka Charlotte Brontë i badacz zjawisk nadprzyrodzonych Alexander Blackwood?

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie czekałam na kolejny tom z serii Ladyjanistek. Byłam niezwykle ciekawa co tym razem przedstawią autorki, pomimo tego, iż nie znam pierwowzoru. Jednego obecnie jestem pewna - po przeczytaniu Mojej Jane Eyre z chęcią sięgnę po jej dziwne losy, opisane przez panią Brontë. W każdym razie dzięki temu mogłam spojrzeć na tę pozycję jako "całość" a nie retelling. I cóż, nie tego się spodziewałam.

Być może po "Mojej Lady Jane" postawiłam trochę za wysoki próg do przekroczenia. Tak jak w pierwszej książce humor był całkiem naturalny, nie raz zdarzyło mi się zaśmiać, tak tutaj miałam wrażenie, że najczęściej jest on wymuszony. Zresztą to samo mogę powiedzieć o wtrąceniach autorek - zapewne miały śmieszyć, mi zaś odrobinę przeszkadzały.

Mimo tego pozycja sama w sobie nie jest zła. Akcja jest wartka, ciekawa, a paranormalne wydarzenia dodają "smaczku". Czasem aż włos się jeżył! Moja Jane Eyre jest podzielona na trzy perspektywy - tytułowej Jane, jej przyjaciółki Charlotte oraz agenta Towarzystwa do Spraw Relokacji Dusz Zagubionych, Alexandra. Dzięki temu zabiegowi czytelnik ma okazję poznać historię z innej strony niż głównej bohaterki.

Postacie. Nie mam co odnosić się do pierwowzorów, więc pozwolicie, że skupię się na ich kreacji jako bohaterów fikcyjnych, których jest od groma i jeszcze trochę. Przez to, tak na dobrą sprawę, niezbyt wiele wiemy o naszych narratorach. Każdy z nich ma na pewno przypiętą jedną, dwie charakterystyczne łatki, co przypominane jest przy każdym rozdziale. Jane Eyre doświadczyła nieszczęśliwej miłości, zadręczającej ją przez większość powieści. Charlotte Brontë jest zapaloną pisarką, która chodziłaby ciągle z nosem w swoim notesie gdyby nie wada wzroku. Zaś Alexander pracuje dla Towarzystwa i to jest najważniejsze. Choć postać agenta chyba jako jedyna naprawdę przypadła mi do gustu.

Reasumując, Moja Jane Eyre jest retellingiem "Dziwnych losów Jane Eyre", sprawnie wplatającym wątki paranormalne w całą historię. Pomimo drobnych niedociągnięć, tworzy zgrabną całość, będącą całkiem przyjemną lekturą. Jednak epilogu zostało mi jedno pytanie: jak skończył się romans przedstawiony na końcu?

https://boook-reviews.blogspot.com/2018/10/moja-jane-eyre.html

Sierota Jane Eyre bez grosza przy duszy, rozpoczyna nowe życie jako guwernantka w Thornfield Hall. Tam spotyka mrocznego i tajemniczego pana Rochestera. Pomimo dużej różnicy wieku oraz jego nieznośnego temperamentu, zakochują się w sobie. Ale czy to na pewno Jane Eyre? Przygotuj się na przygodę w której nic nie jest takie, jak się wydaje: pewien dżentelmen ukrywa się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sięgasz po jedną z ostatnich skrzynek, wypełnionych po brzegi dużymi czerwonymi pomidorami. Odwracasz się od statku, od razu kierując się w stronę zaplecza karczmy, gdzie od dobrych kilku minut zanosisz warzywa ze swojej farmy. Jedna z kelnerek z uśmiechem przytrzymuje Ci drzwi, a Ty kiwasz z wdzięcznością głową. Gdy w końcu ostatnia drewniana skrzynka ląduje na ziemi, odnajdujesz właściciela. Odbiera Twój ekranet, potwierdzając odbiór i przelewając pieniądze za zlecenie. Wymuszasz uśmiech, następie przecierając odrobinę wilgotne czoło. Ruszasz w stronę swojego statku, gotowy ruszyć z powrotem na farmę.

Cinder - bohaterka pierwszego tomu Sagi Księżycowej powraca i kolejny raz wpada w wielkie kłopoty. Tymczasem po drugiej stronie świata znika babcia Scarlet Benoit. Szybko okazuje się, że Scarlet nie wie o niej wielu rzeczy. Nie wie także o śmiertelnym niebezpieczeństwie, w jakim przeżyła całe swoje życie. A kiedy spotyka Wilka, pięściarza, który może posiadać informacje o miejscu pobytu jej babci, wzbrania się przez zaufaniem mu. Coś ją do niego jednak przyciąga. A jego do niej. Kiedy Scarlet i Wilk wyjaśniają jedną tajemnicę, natychmiast napotykają na następną, a to prowadzi ich do Cinder. Teraz razem muszą stale być o krok przed Levaną, mściwą królową Księżycowych.

Trochę czasu minęło odkąd przeczytałam pierwszy tom Sagi Księżycowej, czyli "Cinder". Z niecierpliwością czekałam jednak, co przyniesie Scarlet. Powrót do świata wykreowanego przez Meyer był świetną przygodą, chociaż spodziewałam się odrobinę więcej.

Bardzo ciekawym zabiegiem jest przedstawienie historii z dwóch głównych perspektyw - Cinder oraz Scarlet. Pojawiają się także rozdziały opowiadane przez księcia Kaia, którego brakowało mi w głównej akcji. Dzięki temu jednak autorka prowadzi kilka wątków jednocześnie, a co ciekawe, co jakiś czas przecinają się wzajemnie. Choć dzieje się dużo, jest to zdecydowanie plus całej powieści.

Nową bohaterką w uniwersum Sagi jest tytułowa Scarlet Benoit. Choć na początku darzyłam ją sympatią, im dalej, tym bardziej stawała się irytująca. Przez całą książkę skupia się na dwóch rzeczach - swojej babci oraz tajemniczym Wilku, którego sama niezbyt wie, jak traktować. Po pewnym czasie najzwyczajniej robi się to dość monotonne. Za to postać Wilka jest dość ciekawie wykreowana - niekoniecznie pozytywna, od momentu poznania go coś nie pozwala w pełni go polubić. Nie ukrywam, że to co się zadziało, było dla mnie nie małym zaskoczeniem! Nie zapomnijmy także o kadecie Thorne, który woli być nazywany kapitanem i uwielbia sarkazm. Ma w sobie coś, przez co ze zniecierpliwieniem czekamy na każde kolejne pojawienie.

Scarlet a dokładniej bohaterka o tym imieniu, ma o wiele mroczniejszą historię od Cinder. Jest o wiele bardziej przesiąknięta przemocą, tajemnicą i nagłymi zwrotami akcji. Choć pojawiły się pewne wady i powieść nie była tak dobra, jak swoja poprzedniczka, uważam ją za dobrą kontynuację. Głównym wątkiem jest jednak zdecydowanie Cinder, więc jestem ciekawa, w jakim kierunku to się rozwinie.

http://boook-reviews.blogspot.com/2018/05/meyer-scarlet.html

Sięgasz po jedną z ostatnich skrzynek, wypełnionych po brzegi dużymi czerwonymi pomidorami. Odwracasz się od statku, od razu kierując się w stronę zaplecza karczmy, gdzie od dobrych kilku minut zanosisz warzywa ze swojej farmy. Jedna z kelnerek z uśmiechem przytrzymuje Ci drzwi, a Ty kiwasz z wdzięcznością głową. Gdy w końcu ostatnia drewniana skrzynka ląduje na ziemi,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sięgasz po klucz, leżący obok prawego kolana. Odsuwasz z twarzy włosy, które wysunęły się z kucyka, po czym dokręcasz śrubkę. Masz wrażenie, że za chwilę nogi odmówią ci posłuszeństwa, po zbyt długim czasie trwania w niewygodnej pozycji. Nagle czujesz pod palcami oleistą maź. Przeklinasz pod nosem, łapiąc szmatę znajdującą się najbliżej i zatykasz dziurę. Szybko dokręcasz śrubkę, a płyn przestaje lecieć. Wzdychasz, odsuwając się od naprawianego przedmiotu. W dłoni masz ścierkę, która przesiąkła czarną cieczą i jedyne na co się nadaje, to śmietnik. Podnosisz się, czując nieprzyjemny ból w kolanach. Odsuwasz robota, przecierając czoło nasadą dłoni, tym samym wycierając pot oraz zostawiając ciemną smugę smaru.

Ulice Nowego Pekinu zapełniają ludzie i androidy. Szaleje śmiertelna zaraza. Bezlitośni Księżycowi patrzą z kosmosu, czekając na swoją okazję. Cinder, utalentowana mechanik, jest cyborgiem. Tym samym należy do obywateli drugiej kategorii. Jej przeszłość to tajemnica. Macocha jej nienawidzi i wini ją za chorobę przyrodniej siostry. Ale kiedy jej życie splątuje się z życiem przystojnego księcia Kaia, Cinder nagle wpada w sam środek międzygalaktycznej wojny i doświadcza zakazanego zauroczenia. Rozdarta pomiędzy obowiązkiem a pragnieniem wolności, lojalnością a zdradą, musi odkryć prawdę o swojej przeszłości, by uratować przyszłość świata.

Nie jest to moje pierwsze spotkanie z Marissą Meyer, gdyż to nastąpiło w marcu tego roku. "Bez serca" całkowicie pokochałam, a więc postanowiłam sięgnąć po inną książkę tej autorki, Cinder, wznowioną przez wydawnictwo Papierowy Księżyc w oryginalnej szacie graficznej. Tym razem jest to retelling bajki znanej każdemu - Kopciuszka. I muszę przyznać, że przepadłam. Pochłonęłam tę historię w niecałe dwa dni, a mogłabym jeszcze szybciej. Po prostu, nie da się inaczej.

Bardzo spodobał mi się sposób, w jaki autorka podeszła do historii znanej wszystkim - z całkiem świeżym spojrzeniem, inspirując się bardzo ogólnikowo, prowadząc opowieść Cinder w odrobinę niekonwencjonalny i zaskakujący sposób. Nie możemy z góry zakładać, że wiemy, co się wydarzy, bo jest to największym możliwym błędem. I chociaż w pewnym momencie, zaraz przed punktem kulminacyjnym, domyśliłam się, co się wydarzy, ani trochę nie zepsuło mi to radości w czytaniu tej powieści. Marissa poprowadziła fabułę w dynamiczny sposób, nie pozwoliła czytelnikowi choćby na chwilę odetchnąć. Akcja goni akcję, a dodatkowo jest to przeplecione tajemnicami, historią postapokaliptycznego świata i rozdarciem głównej bohaterki.

Bohaterowie są ciekawie wykreowani, choć kiedy zastanowimy się nad tym dłużej, nie wiemy o nich za dużo. Albo inaczej - to, czego się dowiadujemy, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Opowiedziane jest to jednak w taki sposób, iż autorka jasno wskazuje, że im dalej będziemy brnąć w serię, tym więcej będziemy wiedzieć. Cinder naprawdę polubiłam, a nawet było mi jej żal, kiedy czasem czuła niechęć do siebie samej. Choć nie można powiedzieć, że jej życie jest idealne, stara się dopasować do otaczających ją realiów. Cinder po części opowiada walkę głównej bohaterki o przetrwanie, w świecie, gdzie bycie cyborgiem sprowadza ją do właściwie niczego. Za to moją drugą i o wiele większą miłością został książkę Kai, który skradł moje serce już na początku. Nie pytajcie dlaczego, po prostu... tak wyszło.

Cinder jest książką będącą nie tylko opowieścią o życiu dziewczyny w brutalnym świecie, gdzie w każdej chwili możesz umrzeć na lumitozę, ale także historią o walczeniu o swoje prawa, dążeniu do celu, byciu sobą i nie poddawania się, chociaż inni mogą w ciebie nie wierzyć. Uważam, że każdy znajdzie tu coś, co go poruszy, a sama fabuła wciągnie go bez reszty. Jedyne co, to żałuję, iż poznałam tą powieść dopiero teraz. Dlatego jeśli jeszcze jakimś cudem nie znacie Cinder lub innych książek Marissy Meyer, to koniecznie sięgnijcie po nie jak najszybciej. Są genialne, naprawdę.


http://boook-reviews.blogspot.com/2017/11/marissa-meyer-cinder.html

Sięgasz po klucz, leżący obok prawego kolana. Odsuwasz z twarzy włosy, które wysunęły się z kucyka, po czym dokręcasz śrubkę. Masz wrażenie, że za chwilę nogi odmówią ci posłuszeństwa, po zbyt długim czasie trwania w niewygodnej pozycji. Nagle czujesz pod palcami oleistą maź. Przeklinasz pod nosem, łapiąc szmatę znajdującą się najbliżej i zatykasz dziurę. Szybko dokręcasz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sięgasz po klucz, leżący obok prawego kolana. Odsuwasz z twarzy włosy, które wysunęły się z kucyka, po czym dokręcasz śrubkę. Masz wrażenie, że za chwilę nogi odmówią ci posłuszeństwa, po zbyt długim czasie trwania w niewygodnej pozycji. Nagle czujesz pod palcami oleistą maź. Przeklinasz pod nosem, łapiąc szmatę znajdującą się najbliżej i zatykasz dziurę. Szybko dokręcasz śrubkę, a płyn przestaje lecieć. Wzdychasz, odsuwając się od naprawianego przedmiotu. W dłoni masz ścierkę, która przesiąkła czarną cieczą i jedyne na co się nadaje, to śmietnik. Podnosisz się, czując nieprzyjemny ból w kolanach. Odsuwasz robota, przecierając czoło nasadą dłoni, tym samym wycierając pot oraz zostawiając ciemną smugę smaru.

Ulice Nowego Pekinu zapełniają ludzie i androidy. Szaleje śmiertelna zaraza. Bezlitośni Księżycowi patrzą z kosmosu, czekając na swoją okazję. Cinder, utalentowana mechanik, jest cyborgiem. Tym samym należy do obywateli drugiej kategorii. Jej przeszłość to tajemnica. Macocha jej nienawidzi i wini ją za chorobę przyrodniej siostry. Ale kiedy jej życie splątuje się z życiem przystojnego księcia Kaia, Cinder nagle wpada w sam środek międzygalaktycznej wojny i doświadcza zakazanego zauroczenia. Rozdarta pomiędzy obowiązkiem a pragnieniem wolności, lojalnością a zdradą, musi odkryć prawdę o swojej przeszłości, by uratować przyszłość świata.

Nie jest to moje pierwsze spotkanie z Marissą Meyer, gdyż to nastąpiło w marcu tego roku. "Bez serca" całkowicie pokochałam, a więc postanowiłam sięgnąć po inną książkę tej autorki, Cinder, wznowioną przez wydawnictwo Papierowy Księżyc w oryginalnej szacie graficznej. Tym razem jest to retelling bajki znanej każdemu - Kopciuszka. I muszę przyznać, że przepadłam. Pochłonęłam tę historię w niecałe dwa dni, a mogłabym jeszcze szybciej. Po prostu, nie da się inaczej.

Bardzo spodobał mi się sposób, w jaki autorka podeszła do historii znanej wszystkim - z całkiem świeżym spojrzeniem, inspirując się bardzo ogólnikowo, prowadząc opowieść Cinder w odrobinę niekonwencjonalny i zaskakujący sposób. Nie możemy z góry zakładać, że wiemy, co się wydarzy, bo jest to największym możliwym błędem. I chociaż w pewnym momencie, zaraz przed punktem kulminacyjnym, domyśliłam się, co się wydarzy, ani trochę nie zepsuło mi to radości w czytaniu tej powieści. Marissa poprowadziła fabułę w dynamiczny sposób, nie pozwoliła czytelnikowi choćby na chwilę odetchnąć. Akcja goni akcję, a dodatkowo jest to przeplecione tajemnicami, historią postapokaliptycznego świata i rozdarciem głównej bohaterki.

Bohaterowie są ciekawie wykreowani, choć kiedy zastanowimy się nad tym dłużej, nie wiemy o nich za dużo. Albo inaczej - to, czego się dowiadujemy, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Opowiedziane jest to jednak w taki sposób, iż autorka jasno wskazuje, że im dalej będziemy brnąć w serię, tym więcej będziemy wiedzieć. Cinder naprawdę polubiłam, a nawet było mi jej żal, kiedy czasem czuła niechęć do siebie samej. Choć nie można powiedzieć, że jej życie jest idealne, stara się dopasować do otaczających ją realiów. Cinder po części opowiada walkę głównej bohaterki o przetrwanie, w świecie, gdzie bycie cyborgiem sprowadza ją do właściwie niczego. Za to moją drugą i o wiele większą miłością został książkę Kai, który skradł moje serce już na początku. Nie pytajcie dlaczego, po prostu... tak wyszło.

Cinder jest książką będącą nie tylko opowieścią o życiu dziewczyny w brutalnym świecie, gdzie w każdej chwili możesz umrzeć na lumitozę, ale także historią o walczeniu o swoje prawa, dążeniu do celu, byciu sobą i nie poddawania się, chociaż inni mogą w ciebie nie wierzyć. Uważam, że każdy znajdzie tu coś, co go poruszy, a sama fabuła wciągnie go bez reszty. Jedyne co, to żałuję, iż poznałam tą powieść dopiero teraz. Dlatego jeśli jeszcze jakimś cudem nie znacie Cinder lub innych książek Marissy Meyer, to koniecznie sięgnijcie po nie jak najszybciej. Są genialne, naprawdę.


http://boook-reviews.blogspot.com/2017/11/marissa-meyer-cinder.html

Sięgasz po klucz, leżący obok prawego kolana. Odsuwasz z twarzy włosy, które wysunęły się z kucyka, po czym dokręcasz śrubkę. Masz wrażenie, że za chwilę nogi odmówią ci posłuszeństwa, po zbyt długim czasie trwania w niewygodnej pozycji. Nagle czujesz pod palcami oleistą maź. Przeklinasz pod nosem, łapiąc szmatę znajdującą się najbliżej i zatykasz dziurę. Szybko dokręcasz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Las Vegas wstrząsa seria brutalnych morderstw, które łączy jedno - wszystkie ofiary zostały zamordowane w miejscach publicznych a na ich ciałach morderca zostawia za każdym razem ciąg cyfr, układający się w tajemniczy szyfr. Cassie Hobbes i Naznaczeni zostają wezwani, by pomóc w rozwiązaniu śledztwa. Sprawa okazuje się jednak bardziej skomplikowana i niebezpieczna, niż się na początku wydawało. Zabójca jest bardziej niebezpieczny i Na dodatek pojawiają się nowe okoliczności dotyczące morderstwa matki Cassie. Po raz pierwszy od lat jest szansa na przełom w śledztwie. Czy tajemniczy szyfr doprowadzi Naznaczonych do rozwikłania zagadki? Czy tym razem uda im się złapać mordercę? Czy Cassie dokona właściwych wyborów i stawi czoła bolesnej przeszłości?

Na trzecią część "Naznaczonych" czekałam z zapartym tchem. Trochę czasu minęło, nim pojawiła się w naszym kraju, ale w końcu się udało! Jej słowa przewodnie to: trzy dni, trzy kasyna, trzy ciała. Nie potrzebowałam trzech dni na jej przeczytanie, wystarczył zaledwie jeden, podczas którego znów dałam się porwać w świat Cassie oraz niesamowity umysł jej i reszty Naznaczonych. Nawet nie wiecie, jak mi tego brakowało!

Akcja Piramidy strachu dzieje się w Las Vegas, mieście świateł, kasyn i przepychu. Jest to także rodzinne miasto jednej z bohaterek. Bardzo podoba mi się zabieg stosowany do tej pory przez Barnes - w każdej części przyglądamy się bliżej jednemu z Naznaczonych. Choć fabuła nadal jest opowiadana z perspektywy Cassie, każdy tom daje czytelnikowi możliwość poznania bliżej innego bohatera. Jest to naprawdę pomysłowe. Dzięki temu, im dalej brniemy w historię, tym bardziej czujemy związek z postaciami, co skutkuje większym przeżywaniem... wszystkiego.

Dzieje się tu dużo, naprawdę dużo, choć w przypadku takim jak mój, nie odczuwa się tego aż tak bardzo. Przewracałam strony z mocno bijącym sercem, z niecierpliwością oczekując rozwinięcia akcji, następnych wydarzeń. A kiedy doszło do punktu kulminacyjnego i końca, poczułam niesamowitą pustkę. Z jednej strony nie mogę się doczekać kontynuacji, z drugiej, następna książka jest ostatnią w serii. Coś czuję, że całkowicie mnie rozbije.

Choć w Piramidzie strachu brakowało mi tak znajomego uczucia przerażenia, dałam się porwać równie łatwo jak w przypadku poprzednich części. Jennifer Lynn Barnes pokazuje czytelnikom, to co potrafi robić najlepiej, a więc zaskakiwać w najmniej oczekiwanych momentach. Dzieje się dużo, jednak łatwo się nie pogubić. Słowem, dokładnie to, czego oczekiwać możemy od dobrej książki.


http://boook-reviews.blogspot.com/2017/11/jennifer-lynn-barnes-piramida-strachu.html

Las Vegas wstrząsa seria brutalnych morderstw, które łączy jedno - wszystkie ofiary zostały zamordowane w miejscach publicznych a na ich ciałach morderca zostawia za każdym razem ciąg cyfr, układający się w tajemniczy szyfr. Cassie Hobbes i Naznaczeni zostają wezwani, by pomóc w rozwiązaniu śledztwa. Sprawa okazuje się jednak bardziej skomplikowana i niebezpieczna, niż się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tajemnicza epidemia zmiotła z powierzchni Ziemi dorosłych i dzieci, oszczędzając jedynie nastolatków. By przetrwać w chylącym się ku upadkowi świecie, młodzi łączą się w plemiona. Jefferson, mimowolny przywódca grupy zamieszkującej okolice Placu Waszyngtona, oraz Donna każdego dnia stawiają czoła niebezpieczeństwom postapokaliptycznego chaosu, świadomi, że ich dni są policzone. Gdy jeden ze współplemieńców wpada na trop lekarstwa, które pozwoli im się wymknąć nieuchronnej śmierci, pięcioro nastolatków wyrusza na ryzykowną ekspedycję. W drodze do celu będą musieli pokonać terytoria opanowane przez gangi, fanatyków i bojówki; ich wędrówkę będą znaczyły wymiany ognia, ucieczki, cierpienie i śmierć. Czy młodym bohaterom uda się ocalić wymierającą populację? Jakie mroczne zakamarki ludzkiej psychiki odkryją podczas tej ryzykownej eskapady?

Chrisa Weitza zna większość ludzi, chociaż wiele z nich - w tym i ja - nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Kim jest? Reżyserem takich filmów jak "Księżyc w nowiu" czy "Złoty kompas". Scenarzysta "Kopciuszka" oraz "Łotra 1". Jak widać, są to zupełnie różne gatunki. Więc jakim cudem autor wpadł na pomysł napisania powieści postapokaliptycznej? Brakowało mu takich filmów? Możliwe. Przez to podczas czytania Młodego światu nie raz miałam wrażenie, że czytam scenariusz. Niejasne sceny, gdzie czytelnik musi sam się domyślić szczegółów, bardzo rozbudowane opisy scenerii - to zaledwie kilka z tych rzeczy.

Słyszałam wiele pochlebnych opinii na temat tej powieści. Po części one były dużym motywatorem, który sprawił, że bardzo szybko sięgnęłam po Młody świat. Nie ukrywam, że trochę się zawiodłam. Wiecie, liczyłam na coś "ponad". Prawdopodobnie jako ekranizacja, zrobiłoby to na mnie duże wrażenie, jako powieść była dość przewidywalna. Schemat znany z każdego filmu akcji: akcja-spokój-akcja-spokój-akcja-spokój. Także łatwo było przewidzieć to co się wydarzy. Czasem nawet mi się wydawało, że słyszę muzykę pełną napięcia w tle.

Bohaterowie nie wywarli na mnie zbyt dużego wrażenia. Pomyśleć, że przez prawie 14 dni czytania książki, powinnam się do kogoś przywiązać. Jednak w tym wypadku mi się to nie udało. Każda z postaci miała coś, co ją identyfikowało. Taką łatkę, która była na tyle duża, że przyćmiewała wszystko inne, co robiła dana osoba. Główny bohater, Jefferson, to typ bohatera, który dąży do ratowania świata - i było to nieraz podkreślane w Młodym świecie. Donna za to jest tak irytującą bohaterką, że czasem miałam ochotę pominąć wszystkie fragmenty, gdzie znajduje się chociażby najmniejsza wzmianka o niej. Pomińmy fakt ciągłego powtarzania "jakby" które najczęściej zupełnie nie miało sensu w zdaniu. Po prostu jej styl bycia jest... fałszywy? Taki, którego w każdym razie nie potrafiłam przełknąć. Jest jednak coś, co bardzo mi się spodobało. Najczęściej właśnie w jej perspektywie pojawiały się filozoficzne przemyślenia. Wyróżniało je jednak to, że naprawdę były zmuszające do myślenia i nie raz dawałam się ponieść swoim myślom hen daleko.

Jeśli lubisz książki przepełnione akcją, to myślę, że Młody świat powinien ci się spodobać. Mimo kilku niedociągnięć, koniec końców Chris Weitz ciekawie zbudował postapokaliptyczny świat, a zakończenie wprawia czytelnika w zaskoczenie. Bardziej widzę historię Jeffersona na dużym ekranie niż kartach powieści, ale jak na taki przeskok i tak jest bardzo dobrze.

https://boook-reviews.blogspot.com/2017/10/mlody-swiat.html

Tajemnicza epidemia zmiotła z powierzchni Ziemi dorosłych i dzieci, oszczędzając jedynie nastolatków. By przetrwać w chylącym się ku upadkowi świecie, młodzi łączą się w plemiona. Jefferson, mimowolny przywódca grupy zamieszkującej okolice Placu Waszyngtona, oraz Donna każdego dnia stawiają czoła niebezpieczeństwom postapokaliptycznego chaosu, świadomi, że ich dni są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Natasha, zwana Tash, to prawdziwa fangirl. Uwielbia czytać, a jej ukochany pisarz to Lew Tołstoj. Jej pokój wypełniają cytaty z jego książek i plakaty. Jest też vlogerką. Na jednym ze swoich kanałów na podstawie „Anny Kareniny” Tołstoja tworzy wraz z paczką przyjaciół serial internetowy „Nieszczęśliwe rodziny”. Pewnego dnia Tash nie może uwierzyć własnym oczom: liczba subskrybentów jej kanału na YouTubie rośnie w błyskawicznym tempie. I zaczyna się: GIF-y, fanarty, szaleństwo na Twitterze, ciągły przyrost followersów… Pisze do niej nawet Thom Causer, jeden z najseksowniejszych youtuberów, prosząc o numer telefonu, bo chce ją lepiej poznać. Jednak wraz z rosnącą liczbą odsłon swojego kanału dziewczyna poznaje też samą siebie. Czy znajdzie odwagę na miłość w realu? Czy razem z przyjaciółmi udźwignie ciężar sławy?

Podeszłam do tej powieści z wielkim entuzjazmem. Porównanie do "Fangirl" nie było zbyt przekonujące. I cóż, po przeczytaniu nie uważam, że jest to super świetna książka, brakuje jej tego, co czyniłoby ją inną, wyjątkową. W zamian otrzymaliśmy dość sztampową historię, niezbyt przekonującą i wciągającą. Podobał mi się motyw serialu internetowego na podstawie powieści klasycznej, nagrywanie jest przedstawione w fajny sposób, jednak autorka umieściła niezbyt wiele takich scen.

Kathryn Ormsbee pisze w szalony sposób, jakby nie potrafiąc skupić się na jednej rzeczy. Dzieje się tu dużo, Milion odsłon Tash w niektórych kwestiach przedziera się przez utarte schematy, jednak autorce udało się przedstawić kilka problemów z którymi tak często spotykamy się w tych czasach.

Są tu postacie które polubiłam mniej lub bardziej, takie jak chociażby Paul i Jack. Za to główna bohaterka wyjątkowo mnie irytowała. Odnosiła się do Lwa Tołstoja jak do swojego najbliższego (rozmawiając z plakatem), była moim zdaniem dziecinna i robiła ze wszystkiego problemy.

Milion odsłon Tash to nie jest pozycja wysokich lotów. Jeśli szukacie czegoś, co pozwoli wam całkiem wyłączyć myślenie, to właśnie ta książka się na to nadaje.


https://boook-reviews.blogspot.com/2017/09/kathryn-ormsbee-milion-odson-tash.html

Natasha, zwana Tash, to prawdziwa fangirl. Uwielbia czytać, a jej ukochany pisarz to Lew Tołstoj. Jej pokój wypełniają cytaty z jego książek i plakaty. Jest też vlogerką. Na jednym ze swoich kanałów na podstawie „Anny Kareniny” Tołstoja tworzy wraz z paczką przyjaciół serial internetowy „Nieszczęśliwe rodziny”. Pewnego dnia Tash nie może uwierzyć własnym oczom: liczba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jace stał się sługą zła, związanym na wieczność z Sebastianem. Tylko mała grupka Nocnych Łowców wierzy, że można go ratować. Żeby to zrobić, muszą zbuntować się przeciwko Clave. I muszą działać bez Clary. Bo Clary rozgrywa niebezpieczną grę zupełnie sama. Ceną przegranej jest nie tylko jej własne życie, ale również dusza Jace’a. Clary jest gotowa zrobić dla niego wszystko, ale czy nadal może mu ufać? I czy on jest naprawdę stracony? Jaka cena jest zbyt wysoka, nawet za miłość?

Dary Anioła są naprawdę świetną serią. Jednak po sięgnięciu po piątą, przedostatnią część, coraz bardziej dostrzegam brak pomysłów Cassie. Nie myślcie, że ta recenzja będzie negatywna, wręcz przeciwnie, ale nie zmienia to faktu, że Clare nie zrobiła zbyt dobrze. Czwarty tom był fajny, jednak wymuszony. Miasto zagubionych dusz pod tym względem było lepsze. Przebrnięcie przez wszystkie strony zajęło malutko czasu, a i wciągnęłam się w wydarzenia. Brakowało mi tylko głębszego pomysłu.

Miasto zagubionych dusz krąży wokół jednej rzeczy - złego Jace'a. Wszyscy stają na głowie aby coś zrobić, inni są w stanie poświęcić wiele, żeby nie robić nic. I tak prawie cały czas. Są oczywiście też inne wątki, jednak autorka nie dała im zbyt wiele czasu. W sumie to jedyne co mnie irytowało. No może jeszcze to, iż mam wrażenie, że książka mogłaby być krótsza o mniej-więcej 100 stron, a zawierałaby to samo.

Wcześniej miałam dość neutralne nastawienie do Clary. Tym razem udało jej się nie raz mnie zdenerwować. Jest to dziewczyna bardzo porywcza, nie zastanawia się nad tym co robi, a kiedy ma szansę - nie korzysta z niej. Na jej miejscu pewnie zachowałabym się w miarę podobnie, jednak takich rzeczy nie robi się bez żadnego głębszego pomysłu. Przez całą książkę miałam wrażenie, że autorka stara się zrobić naprawdę wiele, by czytelnicy polubili Sebastiana/Johnatana. W moim przypadku niekoniecznie się udało.

Miasto zagubionych dusz jest dobrą, trochę nieprzemyślaną książką. Mimo niewielu możliwości, akcji było nawet sporo. Liczę na to, że było to tylko przygotowanie do Grande Finale i Clare naprawdę mnie zaskoczy.



http://boook-reviews.blogspot.com/2017/09/miasto-zagubionych-dusz.html

Jace stał się sługą zła, związanym na wieczność z Sebastianem. Tylko mała grupka Nocnych Łowców wierzy, że można go ratować. Żeby to zrobić, muszą zbuntować się przeciwko Clave. I muszą działać bez Clary. Bo Clary rozgrywa niebezpieczną grę zupełnie sama. Ceną przegranej jest nie tylko jej własne życie, ale również dusza Jace’a. Clary jest gotowa zrobić dla niego wszystko,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cyra jest narzędziem w rękach brata - okrutnego tyrana rządzącego ludem Shotet. Dziewczyna samym dotykiem może sprawić każdemu niewyobrażalny ból, a nawet doprowadzić go do śmierci. Ale Cyra jest kimś więcej niż tylko narzędziem - to szybka, zwinna wojowniczka, a co najważniejsze, jest mądrzejsza niż wydaje się jej bratu. Akos pochodzi z miłującego pokój narodu Thuvhe, jego oddanie wobec rodziny nie zna granic. Niespodziewanie on i jego starszy brat zostają porwani przez wrogich żołnierzy Shotet. Kiedy Akos wchodzi do świata Cyry, wszystko ich dzieli i wydaje się, że wrogość pomiędzy ich krajami oraz rodzinami stwarza barierę nie do pokonania. Stopniowo jednak oboje nabierają do siebie zaufania i stają się dla siebie coraz ważniejsi. Czy zdołają uwolnić się od narzuconych im ról, czy poddadzą się swemu przeznaczeniu?

Veronica Roth znana jest z trylogii "Niezgodna" która z części na część była coraz słabsza. Po pewnym czasie przerwy postanowiła stworzyć coś nowego - w ten sposób powstali Naznaczeni śmiercią. Długo czekałam na ten tytuł, liczyłam na porządną fantastykę, którą coraz trudniej spotkać. I faktycznie, tą książkę czyta się bardzo szybko pomimo tego, że jest całkiem spora. Jedyne co bardzo rzuca się w oczy, to widoczna inspiracja "Dotykiem Julii"...

Autorka na naszych oczach tworzy zupełnie nowy wszechświat - tak, jest nie tylko jedna nowa planeta, a dziewięć zastępujące znany nam świat. Widać, że przyłożyła się do tego, każdą z planet coś odróżnia, z czasem poznajmy coraz więcej historii. Nie popisała się jednak tworząc nazwy. Oryginalność oryginalnością, ale jeśli niektóre imiona i światy wyglądają, jak przypadkowe litery na klawiaturze, to coś tu nie gra. Mi osobiście to trochę przeszkadzało, bo najzwyczajniej nie potrafiłam wymówić tych słów, a to z kolei przeszkadzało mi w całościowym skupieniu się na lekturze.

Cyra, główna bohaterka, została wychowana w otoczeniu pełnym przemocy, dodatkowo sama ją powodując dzięki swojemu „darowi” Nurtu. Akos wywodzi się za to z ludu miłującego spokój. Po porwaniu jego oraz jego brata w niewolę, postanawia, że zrobi wszystko, aby ich uratować. Zupełnie różne światy, jednak po złapaniu nici kontaktu, zaczynają się zmieniać – właśnie ten proces jest jednym z ciekawszych. Oprócz nich pojawiło się multum innych postaci. W momencie czytania książki nie było to aż tak dużą przeszkodą, jednak teraz trudno byłoby mi wymienić więcej niż cztery osoby.

Podsumowując. Naznaczeni śmiercią są powieścią z potencjałem, trochę zmarnowanym, ale nadal wierzę, że w kontynuacji Roth pokaże, że sama także potrafi wymyślić coś oryginalnego. Krótko mówiąc jest to wciągająca fantastyka, pozwalająca na chwilę całkowicie odciąć się od realnego świata. Polecam szczególnie osobom, które lubią historie dziejące się w kosmosie, pełne akcji, tajemnic, spisków i wszystkiego co się z tym wiąże.


http://boook-reviews.blogspot.com/2017/09/naznaczeni-smiercia.html

Cyra jest narzędziem w rękach brata - okrutnego tyrana rządzącego ludem Shotet. Dziewczyna samym dotykiem może sprawić każdemu niewyobrażalny ból, a nawet doprowadzić go do śmierci. Ale Cyra jest kimś więcej niż tylko narzędziem - to szybka, zwinna wojowniczka, a co najważniejsze, jest mądrzejsza niż wydaje się jej bratu. Akos pochodzi z miłującego pokój narodu Thuvhe, jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bezkresne piaski pustyni przemierzają tajemnicze bestie, w których żyłach płynie czysty ogień. Krążą pogłoski, że istnieją jeszcze takie miejsca, w których Dżiny wciąż parają się czarami. Lud Miraji coraz mocniej występuje przeciwko tyranii Sułtana. Każda noc pośród wydm pełna jest niebezpieczeństw i magii. Jednak osada Dustwalk nie jest ani magiczna, ani mistyczna – to zabita deskami dziura, którą nastoletnia Amani pragnie opuścić przy najbliższej okazji. Dziewczyna wierzy, że dzięki talentowi w posługiwaniu się bronią, uda jej się uciec spod opieki despotycznego wuja. Podczas zawodów strzeleckich poznaje Jina – tajemniczego i przystojnego cudzoziemca, który może jej pomóc w realizacji planów. Amani nie przepuszcza jednak, że jedna, ryzykowana decyzja, sprawi, że będzie musiała uciekać przed armią Sułtana, ramię w ramię ze zbiegiem oskarżonym o zdradę stanu.

Powtórzę słowa Sylwii z My Books My Life - ta książka mnie zabiła. W każdy możliwy sposób. Podczas czytania jej, otrzymałam pytanie, czy wszystko jest ze mną okej i co się stało. Wydaje mi się, że właśnie to jest wyznacznikiem poziomu Buntowniczki z pustyni. Oczywiście nie moje reakcje, ale to, że czytelnik do tego stopnia wciąga się w historię Amani, iż nie potrafi skupić się na niczym innym.

Alwyn Hamilton stworzyła własną historię, inspirując się Bliskim Wschodem oraz "Baśniami tysiąca i jednej nocy". Powstał nowy kraj, legendy, mity. Dla nas, Polaków, dzięki osadzeniu historii w tym miejscu, powieść staje się o wiele ciekawsza, ponieważ czytamy o rzeczach, z którymi nie spotykamy się na co dzień. Na początku sprawiało mi to mały problem, ale szybko się przyzwyczaiłam. Autorka pisze w bardzo przyjemny i obrazowy sposób. Dosłownie, podczas czytania, przed oczami miałam sceny z książki. I choć jest tu powielony dobrze znany motyw podróży, Buntowniczka z pustyni choćby przez chwilę nie jest nudna.

Bohaterowie są ciekawie, a także porządnie wykreowani. Od samego początku czułam pewien związek z Amani. Towarzyszył mi on do końca lektury. Jest to silna dziewczyna która przede wszystkim pragnie wydostać się z Dustwalk gdzie nic nie znaczy przez to, że jest kobietą. Męski bohater także skradł mi serce w chwili, gdy pierwszy raz się pojawił. Jin, mój drogi, oficjalnie zostałeś moim nowym chłopakiem. Jedynym, malutkim minusem jest mnóstwo postaci do spamiętania.

Buntowniczka z pustyni jest wyśmienitą pozycją dla każdego, kto uwielbia magię. Tu pojawia się ona na każdym kroku, dodatkowo, w postaci nie tak oczywistej. Alwyn sprytnie manipuluje czytelnikiem, zwodząc go za nos, kiedy tak naprawdę rozwiązanie jest tuż przed nim. Nie zabrakło tajemniczości która nie raz zaskakuje i to tak porządnie. Książka po przeczytaniu od razu trafiła na półkę "ulubione", a to nie zdarza się często. Historia Amani i Jina po prostu ma w sobie "to coś".


http://boook-reviews.blogspot.com/2017/08/alwyn-hamilton-buntowniczka-z-pustyni.html

Bezkresne piaski pustyni przemierzają tajemnicze bestie, w których żyłach płynie czysty ogień. Krążą pogłoski, że istnieją jeszcze takie miejsca, w których Dżiny wciąż parają się czarami. Lud Miraji coraz mocniej występuje przeciwko tyranii Sułtana. Każda noc pośród wydm pełna jest niebezpieczeństw i magii. Jednak osada Dustwalk nie jest ani magiczna, ani mistyczna – to...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Moja Lady Jane Brodi Ashton, Cynthia Hand, Jodi Meadows
Ocena 7,4
Moja Lady Jane Brodi Ashton, Cynth...

Na półkach: , ,

Edward jest królem Anglii. Tak się składa, że umierającym, a szkoda, bo ma raptem szesnaście lat i zamiast zastanawiać się, kto też odziedziczy jego koronę, wolałby raczej planować swój pierwszy pocałunek... Jane jest kuzynką Edwarda, który sporo czyta, ale nie przepada za romansami. Tym większy pech, że Edward postanowił ją spławić, oddając za żonę byle komu, żeby zapewnić sobie objęcie tronu. I ten narzeczony jest... jakiś dziwny. Gifford nie może jej pomóc, bo jej koniem. Codziennie o świcie staje się szlachetnym, królewskim rumakiem. Po czym zasypia o zmroku z pyskiem pełnym siana. Atmosfera się zagęszcza gdy Edward, Jane i G zostają wmieszani w niebezpieczną konspirację, w której gra idzie o wysoką stawkę - przyszłość królestwa. Nasi bohaterowie będą musieli zawiązać swoją własną konspirację. Ale czy zdołają wykręcić przeciwnikom numer, nim oni ukręcą im kark? Na szafocie? Toporem?

Nie kojarzę wiele (o ile w ogóle) fikcji historycznej, ale takiej mającej faktycznie wiele odniesień do historii, przeznaczonej stricte dla młodzieży. Moja Lady Jane idealnie pasuje do tej kategorii, dodatkowo posiadając dużą dawkę humoru. Stwierdzenie "koń by się uśmiał" jest bardzo trafne i wcale niee-e-e jest końskim żartem. Nie da się nie pokochać tej książki!

Autorki stworzyły wciągającą opowieść bazującą na historii lady Jane Grey, dziewięciodniowej królowej, dodając szczyptę humoru, romansu i oczywiście fantastyki. Społeczeństwo dzieli się na Nieskalanych i Ewianów. I to właśnie ci drudzy są w pewien sposób wyjątkowi. Dzięki temu powieść wiele zyskała, bo przecież wiadomo, że dzięki odrobinie magii wszystko staje się lepsze, czyż nie?

Hand, Ashton i Meadows spisały się świetnie. Śmiem twierdzić, że skoro są trzy autorki i trzy narracje, każda z nich zajmowała się jedną. Od czasu do czasu pojawiało się także wtrącenie od Ladyjanistek (czyli autorek). Ponieważ historia ta jest opisywana w bardzo obrazowy sposób, dzięki czemu miałam wrażenie, iż oglądam film, takie komentarze były mile widziane i wyobrażone jako zatrzymanie sceny i głos dochodzący z niewiadomego miejsca. Świetne!

Bohaterowie są ciekawie przedstawieni, każdy ma cechę wyróżniającą go na tle innych. Przykładowo, Jane kocha książki, a G jest koniem. Dzięki temu bardzo łatwo było zapamiętać kto jest kim. Oprócz dynastii Tudorów gościnnie pojawiają się inne znane postacie historyczne takie jak Maria Stuart, królowa Szkotów czy Henryk II, ówczesny władca Francji. Nie zapominajmy o siostrach Edwarda czyli (Krwawej) Marii oraz Elżbiecie I.

Moja Lady Jane to bardzo dobrze wykreowana powieść "historyczna" dla młodzieży. Świetnie się bawiłam podczas lektury i bardzo możliwe, iż kiedyś do niej wrócę. A tymczasem zapraszam was do poznania tej koniastej książki. Będziecie rżeć ze śmiechu!


http://boook-reviews.blogspot.com/2017/08/moja-lady-jane.html

Edward jest królem Anglii. Tak się składa, że umierającym, a szkoda, bo ma raptem szesnaście lat i zamiast zastanawiać się, kto też odziedziczy jego koronę, wolałby raczej planować swój pierwszy pocałunek... Jane jest kuzynką Edwarda, który sporo czyta, ale nie przepada za romansami. Tym większy pech, że Edward postanowił ją spławić, oddając za żonę byle komu, żeby zapewnić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Księżniczka Lia jest pierwszą córką domu Morrighan, królestwa przesiąkniętego tradycją, poczuciem obowiązku i opowieściami o minionym świecie. W dniu swojego ślubu ucieka, uchylając się od obowiązków - pragnie wyjść za mąż z miłości, a nie w celu zapewnienia sojuszu politycznego. Ścigana przez licznych łowców, znajduje schronienie w odległej wsi, gdzie rozpoczyna nowe życie. Gdy do wioski przybywa dwóch przystojnych nieznajomych, w Lii rozbudza się nadzieja. Nie wie, że jeden z nich jest odtrąconym księciem, a drugi to zabójca, który ma za zadanie ją zamordować. Wszędzie czai się podstęp. Lia jest bliska odkrycia niebezpiecznych tajemnic.

O powieści spod pióra Mary E. Pearson słyszałam nie raz, zwłaszcza za granicą. Gdy dowiedziałam się, że powieść ta wyjdzie u nas, nie wahałam się ani chwili. Fałszywy pocałunek okazał się ciekawy, tajemniczy i wciągający. Autorka wykreowała nowy świat, historię, zupełnie mieszając czytelnikom w głowach. Ale żeby nie było zbyt kolorowo, znalazły się też małe minusy.

Zacznijmy od zabiegu, który pewnej części czytelników mógł przypaść do gustu. Chodzi tu o trik bardzo często stosowany w filmach - scena pierwsza się urywa, a wyjaśnienie tego co działo się dalej, pojawia się w scenie drugiej, trzeciej bądź gdzieś dużo później (jak na przykład po połowie książki). Mi osobiście niezbyt się to spodobało, bo siało niepotrzebny zamęt. Lubię tajemnice, ale taka niewiedza okazuje się po prostu zbędna. Dodatkowo, autorka opowiada całą historię z perspektywy trzech osób - księżniczki, zabójcy i księcia. Na niektórych wydarzeniach skupiała się jednak bardziej, pokazując ją z punktu widzenia dwóch bohaterów nie jako kontynuację, a ponowne przedstawienie.

Pomijając te dwie wady, Mary E. Pearson pisze w przyjemny sposób, stylizując się trochę na język średniowiecza. Nie jest to jednak przeszkodą, a miłym dodatkiem. Akcja od pewnego momentu pędzi przed siebie nie raz zaskakując czytelnika. Dodatkowo autorce udaje się opisywać miejsca wydarzeń w krótki lecz treściwy sposób, dzięki czemu bardzo łatwo wyobrazić sobie to, co widzą bohaterowie.

Czas na postacie. Najbardziej mi się spodobało, jaką widać zmianę w nastawieniu Lii. W sensie, nadal jest tak samo uparta i pewna siebie, jednak zmieniają się jej priorytety, przez co staje się odważniejsza, przy okazji poznając prawdziwą siebie. Niby taki motyw często się pojawia, jednak tu został on ciekawie przedstawiony oraz podkreślony. Teraz jest krótka chwila w której możecie się zaśmiać z mojej głupoty - przez całą powieść zamieniałam rolę księcia i zabójcy. Zapisać, zapamiętać i się nie mylić. Skoro już to sobie wyjaśniliśmy to dodam tylko, iż jednego z nich polubiłam o wiele bardziej i nie chodzi tu o "czarny charakter". Na koniec - autorka niepotrzebnie wprowadziła w Fałszywy pocałunek trójkąt miłosny, bo bez niego byłoby o niebo lepiej.

Mimo małych wad, Fałszywy pocałunek jest bardzo dobrą książką. Wciągającą, tajemniczą, z własną, odrobinę skomplikowaną historią. Trudno było się rozstać z bohaterami i to jeszcze w takim momencie! Z niecierpliwością czekam na kontynuację i liczę na to, że okaże się tak dobra, jak myślę.


http://boook-reviews.blogspot.com/2017/08/falszywy-pocalunek.html

Księżniczka Lia jest pierwszą córką domu Morrighan, królestwa przesiąkniętego tradycją, poczuciem obowiązku i opowieściami o minionym świecie. W dniu swojego ślubu ucieka, uchylając się od obowiązków - pragnie wyjść za mąż z miłości, a nie w celu zapewnienia sojuszu politycznego. Ścigana przez licznych łowców, znajduje schronienie w odległej wsi, gdzie rozpoczyna nowe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Do tej pory Charlie najlepiej czuła się schowana za obiektywem swojego aparatu – niewidzialna i niesłyszalna. Wcale nie chciała robić zdjęć na koncercie Fire&Lights, chociaż poprosił ją o to Olly, dawny kolega ze szkoły, a obecnie członek zespołu. Ktoś ją w to wrobił i nie mogła już odmówić. Szalony, charyzmatyczny Gabe sprawia, że jej życie zmienia bieg. Charlie czuje, że jest między nimi niezwykła bliskość, związek, który trudno wytłumaczyć. Dlaczego wszystkie teksty Gabe’a są o niej? Jaka tajemnica kryje się w ich słowach?

Odkąd usłyszałam o Piosenkach o dziewczynie zastanawiałam się, czy nie będzie to czasem kolejny romans młodzieżowych jakich jest przecież od groma i jeszcze trochę. Jednak stwierdziłam, że spróbuję, chociażby ze względu na to, że Charlie, podobnie do mnie, pasjonuje się fotografią. I muszę przyznać, że Chris Russell spisał się naprawdę wyśmienicie. Zżyłam się z bohaterami, a historię pokochałam całym sercem. Naprawdę trudno było się oderwać.

Zacznijmy od tego, że autor pisał z punktu widzenia dziewczyny, Charlie, i całkiem dobrze sobie poradził. Wygląda na to, iż nie tak trudno jest rozszyfrować kobiety! Piosenki o dziewczynie to "zwykła" młodzieżówka, pełna jednak zaskoczeń i tajemnic które poznają bohaterowie. Nie zabrakło momentach w których siedziałam z ustami ułożonymi w idealne "O" zastanawiając się, co tam się właśnie wydarzyło.

Postacie są bardzo dobrze wykreowane - wielobarwne, ze swoimi szczególnymi cechami. Główną bohaterkę naprawdę polubiłam choć wydaje mi się, że jest troszkę specyficzna - za wszelką cenę chce pozostać anonimowa, a nie raz wypomina jaka jest samotna. Członkowie Fire & Lights są świetni, każdy wyjątkowy na swój sposób. Trudno ich nie polubić! Z wyjątkiem Gabe'a którego po prostu nie potrafię zdzierżyć, nie wiadomo ile bym się starała. Po prostu nie. No i jest jeszcze jedna osoba która niezbyt mi się spodobała - kiedy poznacie książkę, na pewno będziecie wiedzieli kogo mam na myśli.

Piosenki o dziewczynie są idealną pozycją dla młodzieży która lubi romanse z odrobiną akcji. Uwierzcie mi, że przy tej powieści nie raz będziecie wzdychać z rozmarzeniem. Zalety zdecydowanie przeważają nad wadami, których prawie nie ma. Nie wątpię, że kiedyś powrócę do książki Chrisa Russella, a tymczasem z zapartym tchem czekam na kontynuację!


http://boook-reviews.blogspot.com/2017/07/chris-russell-piosenki-o-dziewczynie.html

Do tej pory Charlie najlepiej czuła się schowana za obiektywem swojego aparatu – niewidzialna i niesłyszalna. Wcale nie chciała robić zdjęć na koncercie Fire&Lights, chociaż poprosił ją o to Olly, dawny kolega ze szkoły, a obecnie członek zespołu. Ktoś ją w to wrobił i nie mogła już odmówić. Szalony, charyzmatyczny Gabe sprawia, że jej życie zmienia bieg. Charlie czuje, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Społeczeństwo dzieli się na dwie grupy - Srebrnych, potężnych, szanowanych, pełnych mocy oraz Czerwonych, słabych, służących, wojskowych, nijakich. Mare Barrow jest Czerwoną, wychowaną w towarzystwie uzdolnionej siostry i braci, którzy trafili do wojska. Ją samą niedługo ma czekać taki los. Niby przez przypadek trafia do letniej rezydencji rodziny królewskiej by pracować jako służka. Dopiero tam dowiaduje się jaka jest prawda. Choć w jej żyłach płynie czerwona krew, zdolności wskazują na coś zupełnie innego.

Czerwona królowa jest specyficzną pozycją - albo się ją kocha, albo nienawidzi. Mi do miłości jeszcze trochę brakuje, ale stoję po pozytywnej stronie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to oklepana historia. Wiecie, zwykła dziewczyna która okazuje się niezwykła i tak dalej. Jednak Aveyard stworzyła całkiem nowy świat, historię. Od razu widać, że włożyła w to mnóstwo serca i pracy. I to wyróżnia Czerwoną królową.

Sposób w jaki pisze autorka jest średni, przynajmniej na początku bardzo się męczyłam. Im dalej tym lepiej, jednak lektura zajęła mi o wiele więcej niż się spodziewałam, bo historia naprawdę wciąga. Na dłuższą metę można jednak przywyknąć. Nie zabrakło zagadek i tajemnic, a pod koniec sama nie wiedziałam komu ufać. Niby znamy myśli Mare, jednak udaje się jej zaskoczyć Czytelnika. W Czerwonej królowej nic nie jest pewne.

Postacie są całkowitym zaskoczeniem. Co prawa jest ich od groma, ale bez większego problemu udało mi się spamiętać kto kim jest. Mare jest świetną bohaterką, wyrazistą, odważną, pewną swojego. Nie ukrywam, że troszkę mi zajęło zanim ją polubiłam bo cóż, jest nieprzewidywalna. Bracia Calore, Cal i Maven, moja miłość i złamane serce. Po skończeniu naprawdę nie wiem, czy któregoś z nich lubię. Podczas czytania na przemian ich nienawidziłam i kochałam i w sumie nie jestem pewna na czym stanęło. Mają miejsce w moim sercu, ale to nie musi oznaczać niczego więcej, prawda?

Victoria Aveyard stworzyła świetną powieść którą czyta się z zapartym tchem. Bohaterowie są żywi, z kartki na kartkę poznajemy ich coraz lepiej, znajdując słabe punkty i przywiązując się do nich jak do najbliższych przyjaciół. Akcja jest wartka, pełna zwrotów akcji oraz zaskoczeń. Nie można spokojnie wysiedzieć, wstrzymując się od głośnych komentarzy. Liczę na to, że kontynuacja jeszcze bardziej powali mnie na kolana!


http://boook-reviews.blogspot.com/2017/07/czerwona-krolowa.html

Społeczeństwo dzieli się na dwie grupy - Srebrnych, potężnych, szanowanych, pełnych mocy oraz Czerwonych, słabych, służących, wojskowych, nijakich. Mare Barrow jest Czerwoną, wychowaną w towarzystwie uzdolnionej siostry i braci, którzy trafili do wojska. Ją samą niedługo ma czekać taki los. Niby przez przypadek trafia do letniej rezydencji rodziny królewskiej by pracować...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Charley Davidson, prywatna detektyw i kostucha, widzi nieżywych ludzi. Jej zadaniem jako kostuchy jest przekonać ich, by "szli w stronę światła". Niekiedy jednak osoby te nie umarły śmiercią naturalną, bo przykładowo zostały zamordowane. Wówczas często chcą, by Charley doprowadziła ich zabójców przed oblicze sprawiedliwości. Wszystko dodatkowo komplikuje fakt, że Charley stara się poznać tożsamość nieznajomego, który odwiedza ją w snach.

Zacznijmy może od tego, że nie jestem pewna co w zasadzie myślę o tej książce. Była ciekawa, pomysł, choć niezbyt oryginalny, zrealizowany w fajny sposób. Jednak nie zmienia to faktu, że niezbyt polubiłam główną bohaterkę. Charley irytowała mnie pod wieloma względami, głównie dlatego, że mimo swojego wieku zachowywała się jak dziecko, jej żarty były słabe, a nazywanie wujka "Bubkiem" żenujące.

Darynda Jones pisze przyjemnym językiem, akcja się nie wlecze, a i wątek z tajemniczym nieznajomym w pewnym momencie stał się zaskakujący. Niestety "suchary" nagminnie prześladujące czytelnika zepsuły atmosferę. Miały raczej uprzyjemnić lekturę, jednak w moim wypadku niekoniecznie to się udało. I waham się co do nazwania Pierwszego grobu po prawej literaturą młodzieżową, gdyż autorka wplotła niejedną pikantną scenę. Zobaczymy, co przyniesie kontynuacja. Mam nadzieję, że nie okaże się słabsza.


http://boook-reviews.blogspot.com/2017/07/darynda-jones-pierwszy-grob-po-prawej.html

Charley Davidson, prywatna detektyw i kostucha, widzi nieżywych ludzi. Jej zadaniem jako kostuchy jest przekonać ich, by "szli w stronę światła". Niekiedy jednak osoby te nie umarły śmiercią naturalną, bo przykładowo zostały zamordowane. Wówczas często chcą, by Charley doprowadziła ich zabójców przed oblicze sprawiedliwości. Wszystko dodatkowo komplikuje fakt, że Charley...

więcej Pokaż mimo to