Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Śmierć w świecie wydawniczym. Przypadek czy młody, perspektywiczny autor został zamo*rdowany z premerydacją?

Gdy Odra oddaje ciało zdolnego pisarza, jego matka nie może uwierzyć w przypadkową śmierć. Barbara prosi koleżankę zmarłego Huberta, Igę, o zbadanie sprawy śmierci chłopaka. Iga to młoda dziewczyna pracująca w ochronie. Ma aspiracje do prowadzenia własnej agencji detektywistycznej, ale jednocześnie ma dość niską samoocenę - do której z pewnością przyczynił się negatywny wynik testów policyjnych.
Blaski i cienie świata wydawniczego - z jednej strony popularność (granicząca z obsesją) tajemniczych autorów, z drugiej rozpaczliwe próby chociaż minimalnego sukcesu książki przez innych pisarzy. Tak działa rynek i Adam Kopacki w swojej książce bardzo dobrze to oddaje.

Część akcji “Życia za bestseller” rozgrywa się w trakcie targów książki i to się czuje. Te tłumy czytelników wpadających na Halę Stulecia we Wrocławiu - to namacalne, szczególnie jeśli bywa się na podobnych eventach.

Postać głównej bohaterki, Igi Mróz, została bardzo fajnie wykreowana. Miło czyta się o losach śledczego (nawet nieformalnego), który popełnia błędy i szuka nowych rozwiązań do rozstrzygnięcia sprawy. Ale najbardziej doceniam Autora za kreację bookstragramerki Anastazji - nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś postać literacka tak mnie od siebie odrzucała. Co widziałam imię bohaterki, to miałam ochotę powiedzieć jej kilka zbyt brzydkich słów, by się ogarnęła.

Bardzo przyjemnie słuchało mi się tej książki w trakcie spacerów. Przemyślana, z wciągającą fabułą, ciekawymi bohaterami i w intrygującym, wydawniczo- książkowym uniwersum.

Śmierć w świecie wydawniczym. Przypadek czy młody, perspektywiczny autor został zamo*rdowany z premerydacją?

Gdy Odra oddaje ciało zdolnego pisarza, jego matka nie może uwierzyć w przypadkową śmierć. Barbara prosi koleżankę zmarłego Huberta, Igę, o zbadanie sprawy śmierci chłopaka. Iga to młoda dziewczyna pracująca w ochronie. Ma aspiracje do prowadzenia własnej agencji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Też się tego po sobie nie spodziewałam, ale sięgnęłam po twórczość z zakresu fantastyki.

I przy losach Dory Wilk w pierwszym tomie serii poświęconej tej bohaterce bawiłam się zacnie!

Połączenie świata magicznego i rzeczywistości ludzkiej bardzo mi odpowiada. A jeśli jest w to wpleciony seryjny porywacz i tajemnicza śmierć starszej, niekoniecznie lubianej przez otaczające towarzystwo kobiety to fajny pomysł!

Co prawda w głowie nie wyobrażałam sobie diabłów, aniołów ani wampirów, ale samo przedstawienie tego uniwersum odpowiadało mi. Dora, choć chwilami (czasami długimi chwilami) była irytująca, ale na swój sposób łaknęłam jej dalszych kroków. Czasem taka superwoman- pół-kapłanka płodności poprawia humor i tak było w przypadku “Złodzieja dusz”. Sprawa pani dewotki trochę latała po wadze priorytetów w książce, przez co sama zamotałam się, szukając odpowiedzi na pytanie “kto jest winny”, ale koniec końców i tak byłam usatysfakcjonowana odpowiedzią znalezioną na kartach ebooka.

Jako lekka historia na majówkę “Złodziej dusz” okazał się strzałem w dziesiątkę.

Też się tego po sobie nie spodziewałam, ale sięgnęłam po twórczość z zakresu fantastyki.

I przy losach Dory Wilk w pierwszym tomie serii poświęconej tej bohaterce bawiłam się zacnie!

Połączenie świata magicznego i rzeczywistości ludzkiej bardzo mi odpowiada. A jeśli jest w to wpleciony seryjny porywacz i tajemnicza śmierć starszej, niekoniecznie lubianej przez otaczające...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Początek majówki spędziłam z “lokalną” literaturą. O “Kryminalnym Wrocławiu” Izy Michalewicz myślałam od dłuższego czasu, i w końcu udało mi się sięgnąć po tę książkę.

Autorka postanowiła opisać kilka spraw, które wstrząsnęły społeczeństwem swego czasu. Najbardziej znana sprawa, to zab*jstwo Agnieszki Kotlarskiej - Miss Polski i zdobywczyni tytułu Miss International. Michalewicz umieściła w książce także sprawy związane ze “Skorpionem”, seryjnym mord*rcą, czy przestępstwo z zazdrości.

Rozstrzał spraw jest dość ciekawy, ale nie uważam, by były to najlepsze reportaże, jakie w życiu czytałam. Uważam, że część z nich była przegadana. Może Autorka miała tak dużo materiałów, i chciała użyć ich wszystkich? Przez to zainteresowanie, czy faktycznie wykryto sprawców danych przestępstw, ulatywało z każdym kolejnym rozdziałem.

Jednocześnie nie uważam, by było to wielkim błędem, bo to jednak reportaż i trzeba docenić za naprawdę mocne zresearchowanie tematów, które Autorka postanowiła umieścić w książce.

Początek majówki spędziłam z “lokalną” literaturą. O “Kryminalnym Wrocławiu” Izy Michalewicz myślałam od dłuższego czasu, i w końcu udało mi się sięgnąć po tę książkę.

Autorka postanowiła opisać kilka spraw, które wstrząsnęły społeczeństwem swego czasu. Najbardziej znana sprawa, to zab*jstwo Agnieszki Kotlarskiej - Miss Polski i zdobywczyni tytułu Miss International....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co jakiś czas obijała mi się ta książka o uszy. W końcu dorwałam w bibliotece i siadłam do lektury.

I gdybym przeczytała ją zaraz po premierze (w Polsce książka ukazała się w 2015 roku), to byłabym zachwycona.

Teraz była nieco przewidywalna. Ale z plusem w postaci narracji, dość specyficznej.

Sama sprawa jednak nie do końca mnie wciągnęła. Czułam to, co zapewne czuł Daniel, słuchając dość niewyobrażalnej historii z ust własnej mamy. Spiski, śmierć, niesłuszne oskarżenia. Nic w “Farmie” nie jest takie, jakie się wydaje, i nawet jeśli z początku wydaje się to intrygujące, to po czasie czytelnik zaczyna odczuwać przesyt: historią, bohaterami, wszechobecnymi podejrzeniami.

Zakończenie z jednej strony uratowało tę historię, a z drugiej zostawiło mnie rozczarowaną, że większość książki nie była napisana w tak intrygujący sposób.

Co jakiś czas obijała mi się ta książka o uszy. W końcu dorwałam w bibliotece i siadłam do lektury.

I gdybym przeczytała ją zaraz po premierze (w Polsce książka ukazała się w 2015 roku), to byłabym zachwycona.

Teraz była nieco przewidywalna. Ale z plusem w postaci narracji, dość specyficznej.

Sama sprawa jednak nie do końca mnie wciągnęła. Czułam to, co zapewne czuł...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z początku premiera “Żony lekarza” przeszła obok mnie raczej niezauważalnie. Ale gdy zobaczyłam książkę na bibliotecznej półce postanowiłam zapoznać się z historią opisaną przez Daniela Hursta.

A po lekturze nasuwa mi się głównie jedno słowo. Pretensjonalna.

Nie czułam ani nuty realizmu w tej książce. Bohaterowie szyci pod z góry określoną miarę, dokładnie tacy, jak sama bym ich stworzyła. Mąż nierozumiejący, że jest stalkerem (bo jak określić to, że przeprowadza się z żoną na wieś, by być z kochanką, która go nie chce?) i uważa swoją żonę za głupią i ślepą. Żona podejmująca jakąś chorą gierkę, zamiast odpuścić, rozwieść się i żyć dalej.

Pomysł prosty, wykonanie o nazwie “książka do przeczytania na raz”. Historia choć bolesna, opisana dość lekko, ale nie na tyle, by na długo zapaść w pamięci. Poleciłabym komuś, kto nie chce opuszczać bańki “thriller psychologiczno-obyczajowy”, ale ma ochotę na coś lżejszego.

Z początku premiera “Żony lekarza” przeszła obok mnie raczej niezauważalnie. Ale gdy zobaczyłam książkę na bibliotecznej półce postanowiłam zapoznać się z historią opisaną przez Daniela Hursta.

A po lekturze nasuwa mi się głównie jedno słowo. Pretensjonalna.

Nie czułam ani nuty realizmu w tej książce. Bohaterowie szyci pod z góry określoną miarę, dokładnie tacy, jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na kolejną część “Schroniska…” czekałam właściwie od zakończenia lektury drugiego tomu. Już wtedy wiedziałam, że Sławek Gortych ma niebywały dar tworzenia wciągającej historii, dlatego praktycznie bez żadnych obaw siadłam do lektury trzeciej części.

I ponownie jestem zachwycona! Kolejna nominacja do plebiscytu LubimyCzytać jest w kieszeni “Schroniska, które spowijał mrok”.

Bo czego chcieć więcej? Dostałam to, co uwielbiam w kryminale, czyli przede wszystkim niesamowity klimat. Autor fenomenalnie opisuje Karkonosze, ma talent do ubrania w słowa tego niepodrabialnego uczucia, które ma się, będąc w polskich górach, gdzie jest się małą istotą w ogromie natury. Szczególnie widać to po kilkunastu ostatnich stronach, które u mnie spowodowały ogrom ciarek na ciele, ale również łzy w oczach.

Ponownie Sławek wplata wątek historyczny do swojej fabuły, tworząc ją wielowarstwową i nieschematyczną. Tym razem jednak oparł się nie o element niemiecki, natomiast zawarł informacje o tajnym spotkaniu Kominformu (Biura Informacyjnego Partii Komunistycznych i Robotniczych), które w 1947 roku odbyło się w Szklarskiej Porębie.

Urzekł mnie pomysł na historię głównego bohatera, Tomka. Pisarz bez weny, zmagający się z problemami w życiu osobistym, zabiera się za historię silnie związaną ze schroniskiem Strzecha Akademicka. Bada sprawę zaginionego w latach 90. XX wieku Andrzeja Czerwińskiego - co może być lepszą motywacją do stworzenia świetnego kryminału, jeśli nie realistyczne odniesienie? Niestety, tajemnice i wrogość tutejszych mieszkańców stopniowo naprowadzają na Tomka coraz większe niebezpieczeństwo.

Kolejny plus? Podział fabuły na trzy (!) perspektywy czasowe. Mamy czasy powojenne, mamy lata 90. XX wieku, gdzie Andrzej Czerwiński poszukuje informacji o swoim zaginionym ojcu i wreszcie mamy 2007 rok i prywatne śledztwo pisarza Wilczura. To już jest wieeeeeeelkim plusem, a jak dodamy do tego, że wszystko jest tak zgrabnie i z finezją połączone fabularnie, to wychodzi petarda.

Powtarzam, petarda. Proszę brać i czytać (podobnie jak poprzednie tomy!).

Na kolejną część “Schroniska…” czekałam właściwie od zakończenia lektury drugiego tomu. Już wtedy wiedziałam, że Sławek Gortych ma niebywały dar tworzenia wciągającej historii, dlatego praktycznie bez żadnych obaw siadłam do lektury trzeciej części.

I ponownie jestem zachwycona! Kolejna nominacja do plebiscytu LubimyCzytać jest w kieszeni “Schroniska, które spowijał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Real Madryt to klub stanowiący nieodzowną część historii piłki nożnej. Czternastokrotny zwycięzca Ligi Mistrzów UEFA, 35-krotny zdobywca mistrzostwa Hiszpanii. O ostatnich latach Los Blancos pisze w tej książce Leszek Orłowski. Fan, kibic, miłośnik.

To się czuje, czytając historię ostatnich kilku lat zespołu. Smaki zwycięstwa, gorycz porażki, radość z nowych nabytków, ale też smutek z powodu odejścia gwiazd czy wieloletnich filarów. Orłowski tworząc krótkie rozdziały skupia się na rozgrywkach ligowych, na walce na arenach europejskich, ale zagląda też za kulisy. Skupia się na sercu drużyny, nie zapominając o okolicznościach wokół.

Książka przywołuje mnóstwo wspomnień z ostatnich kilku lat Realu. I wzbudza na nowo te emocje, które czuło się, oglądając mecze.

Real Madryt to klub stanowiący nieodzowną część historii piłki nożnej. Czternastokrotny zwycięzca Ligi Mistrzów UEFA, 35-krotny zdobywca mistrzostwa Hiszpanii. O ostatnich latach Los Blancos pisze w tej książce Leszek Orłowski. Fan, kibic, miłośnik.

To się czuje, czytając historię ostatnich kilku lat zespołu. Smaki zwycięstwa, gorycz porażki, radość z nowych nabytków, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Michał Śmielak to już uznane nazwisko na polskiej scenie kryminałów, a mi jakoś do tej pory nie było z nim po drodze, mimo, że sporo książek mam na półkach (fizycznej i wirtualnej). Ale nominacja “Osady” to Nagrody Wielkiego Kalibru zmotywowała mnie w końcu do zapoznania się z twórczością Autora.

I, rany koguta, jeśli miałaby być przyznawana nagroda za samo tworzenie klimatu, to bezsprzecznie “Osada” i jej twórca zasługują na statuetkę. Co prawda jeśli macie zaczątki klaustrofobii, to lektura niekoniecznie będzie satysfakcjonująca, ale to, jak Śmielak oddał klimat upiornej zimy, odciętej od świata wioski w trakcie zimy (co najmniej) dziesięciolecia, a do tego włączenie wątku Mary i elementu niejako fantastycznego było… oh. Ah. Cudowne. Przy czytaniu (pod ciepłą kołderką) czułam naprawdę silne ciary, a w mojej głowie powstawały niezwykle barwne obrazy otaczającej osadę rzeczywistości.

Do tego wątek kilku niewyjaśnionych śmierci w społeczności, która zna się na wylot, brzmi… dobrze. Bardzo dobrze. W połączeniu z retrospekcjami naprawdę było fajnie.

Z jednym wyjątkiem, ale wszystkiego mieć nie można. Sama historia była całkiem przewidywalna i poprowadzenie głównego wątku fabularnego nie zaskoczyło mnie ani przez stronę. Czuję trochę niewykorzystany potencjał historii kryminalnej, ale nie zmienia to faktu, że dla klimatu książkę trzeba polecić!

Michał Śmielak to już uznane nazwisko na polskiej scenie kryminałów, a mi jakoś do tej pory nie było z nim po drodze, mimo, że sporo książek mam na półkach (fizycznej i wirtualnej). Ale nominacja “Osady” to Nagrody Wielkiego Kalibru zmotywowała mnie w końcu do zapoznania się z twórczością Autora.

I, rany koguta, jeśli miałaby być przyznawana nagroda za samo tworzenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kryminalny debiut Juliusza Machulskiego, jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich reżyserów, twórcy takich hitów jak “Vabank” czy “Kiler”. Kto z Was nie oglądał, niech nie podnosi ręki, tylko nadrobi te filmy!

A jeśli jesteście fanami kryminałów, które określiłabym jako neo-retro, to sięgnijcie po “Wiszącą małpę”. To historia dziejąca się w latach 60. XX wieku, gdzie mamy do czynienia z całym “urokiem” PRL-u. Jeremi jest kierowcą w MSW i z dwójką towarzyszy wybiera się na Kaszuby, by odznaczyć zasłużonego obywatela nagrodą Orderu Budowniczych PRL. Pech jednak chce, że n miejscu niedoszły odznaczony odnajduje się… martwy, a Jeremi wraz z pułkownikiem Henke i majorem Poletyło ma wyjaśnić tę sprawę. I to jak najszybciej, na polecenie samego premiera.

Groteska, pastisz, wyśmianie rzeczywistości - to widzę w tej książce jako osoba, która o PRL-u jedynie czytała i słuchała. Wyczuwalne jest tutaj przekoloryzowanie świata przedstawionego, czego myślę największym i najbardziej czytelnym symbolem jest tytułowa wisząca małpa, znaleziona obok nieboszczyka Karola.

Jednocześnie Machulski tak sprawnie operuje słowem, że wszystkie przekazane w historii wątki i elementy są dla mnie niezwykle plastyczne i bez problemu widzę je w swojej wyobraźni. Zgadzam się z umieszczonymi na okładce słowami Roberta Więckiewicza, że to gotowy materiał na film. Taki urok Autora.

Bawiłam się zacnie przy tej komedii kryminalnej, bo nie umiem inaczej zakwalifikować “Wiszącej małpy”.

Kryminalny debiut Juliusza Machulskiego, jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich reżyserów, twórcy takich hitów jak “Vabank” czy “Kiler”. Kto z Was nie oglądał, niech nie podnosi ręki, tylko nadrobi te filmy!

A jeśli jesteście fanami kryminałów, które określiłabym jako neo-retro, to sięgnijcie po “Wiszącą małpę”. To historia dziejąca się w latach 60. XX wieku, gdzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Marcel Moss “Polaną” zaskoczył.
Po opisie bowiem nie spodziewałam się, że będzie to najlepsza książka Autora!

Dwie perspektywy czasowe, tajemnice z przeszłości, wszechobecny ból i cierpienie. “Polana” ma w sobie wszystko to, co lubię w tego typu książkach. Pomysł na Borowego również uważam za niezwykle udany.

Ogólnie cała książka jest bardzo przemyślana. Prolog nie umiał wyjść mi z głowy, ciągle o nim myślałam, zastanawiając się, co popchnęło Lilię do takiego brutalnego czynu na pierwszych stronach książki. Potem zastanawiałam się, dlaczego ta dziewczyna taka była, i dlaczego w taki, a nie inny sposób traktowała swojego brata bliźniaka.

Podobała mi się kreacja Sambora. Człowieka zniszczonego przeszłością w dwojaki sposób. Człowieka, który nie umie poradzić sobie z tym, przez co przeszedł. Zamkniętego w sobie, ale otwartego na prawdę.

Marcel Moss jak zwykle zaskakuje rozwiązaniami fabularnymi. Autor nie byłby sobą, gdyby nie dodał do fabuły kilku przyprawiających o ból głowy ze smutku i bólu wątków, ale uzupełniły one akcję w sposób, który pozwolił czytelnikowi zrozumieć postępowanie wykreowanych bohaterów. Niekoniecznie pochwalić, ale z pewnością – zrozumieć.

Na pewno udało się Autorowi to, żeby czytelnik polubił głównego bohatera, Sambora – dzięki temu oczekiwanie na potencjalną kontynuację książki będzie dużo bardziej emocjonujące!

Marcel Moss “Polaną” zaskoczył.
Po opisie bowiem nie spodziewałam się, że będzie to najlepsza książka Autora!

Dwie perspektywy czasowe, tajemnice z przeszłości, wszechobecny ból i cierpienie. “Polana” ma w sobie wszystko to, co lubię w tego typu książkach. Pomysł na Borowego również uważam za niezwykle udany.

Ogólnie cała książka jest bardzo przemyślana. Prolog nie umiał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nominowana na długiej liście do Nagrody Wielkiego Kalibru powieść “Małomiasteczkowy” Tomasza Duszyńskiego to moje pierwsze spotkanie z twórczością Autora. Na tyle przyjemne, że kolejne to kwestia czasu.

 

Zaginięcie we Wrocławiu studentki Joanny Wasiak.

Zaginięcie przed wielu laty nastoletniej Krysi Biegaj.

 

Co łączy te dwie sprawy? I dlaczego sądzimy, że łączy je cokolwiek? Czy przerzucie komisarza Konrada Cicheckiego to wystarczająca przesłanka, by łączyć te dwie sprawy?

 

Siłą “Małomiasteczkowego” jest prostota. Sprawa prowadzona przez Cicheckiego i jego ludzi jest… małomiasteczkowa. Nie tylko pod względem miejsca akcji, ale pod względem całej otoczki fabularnej, dzięki czemu czyta się to naprawdę przyjemnie. Tomasz Duszyński na pewno umie tworzyć historie, które wciągają i to z pewnością jest wielkim plusem historii.

 

Natomiast jako wielka fanka tworzenia kilku perspektyw czasowych mocno ubolewam, że wątek zaginięcia Krysi Biegaj i prowadzenia jej sprawy przez ojca Konrada, Jerzego, nie został opisany w retrospekcjach. Zawsze uważam, że taki zabieg dodaje sprawie kryminalnej głębi, a przez jego brak książka… nie chcę powiedzieć, że coś straciła. Ale z pewnością retrospekcje dorzuciłyby tego efektu wow.

 

Niemniej jednak, to dobra historia. Polubiłam się z pisarstwem pana Tomasza i gdy tylko czas pozwoli, nadrobię poprzednie. Na pewno będę wypatrywać też kolejnych. 

Nominowana na długiej liście do Nagrody Wielkiego Kalibru powieść “Małomiasteczkowy” Tomasza Duszyńskiego to moje pierwsze spotkanie z twórczością Autora. Na tyle przyjemne, że kolejne to kwestia czasu.

 

Zaginięcie we Wrocławiu studentki Joanny Wasiak.

Zaginięcie przed wielu laty nastoletniej Krysi Biegaj.

 

Co łączy te dwie sprawy? I dlaczego sądzimy, że łączy je...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Weronika Mathia “Żarem” rozbudziła mój apetyt na nową jakość w polskiej literaturze kryminalnej.

A “Szeptem” spowodowała prawdopodobnie to, że żadna inna restauracja czytelnicza nie sprosta kubkom smakowym mojej wyobraźni. Skąd takie kulinarne odniesienie, pojęcia nie mam, ale żywo pasuje mi do tej nowości.

Zaginięcie dziewczyny przed pięćdziesięciu laty. Zabójstwo nastolatki współcześnie. Co łączy te dwie sprawy?

To, co urzekło mnie od pierwszych zdań tej historii, to niezwykła plastyczność opisów. I to właśnie słowo chodziło po mi głowie do ostatniej kropki. Autorka posiada cudowną umiejętność - wykreowania rzeczywistości tak, by każdy czytelnik zobaczył ją swoimi oczami. By usłyszeć nawet najmniejszy chlupot wody. By poczuć zimno, gdy bohaterowie krążą wokół Jezioraka i czują zarówno te delikatne powiewy znad jeziora, jak i te mocne podmuchy wiatru. A w tym wszystkim tajemnica, mnóstwo bólu i innych emocji.

Uwielbiam to, jak zgrabnie połączone są wątki z przeszłości i te teraźniejsze. Jak logiczną to ma klamrę.

Ale to, co najbardziej uderza mnie w “Szepcie”, to wybitna umiejętność przekazania emocji, które czują bohaterowie. Od tęsknoty, za miłością, za przeszłością, przez nienawiść, strach i w końcu czystą złość. Mnóstwo niepewności, braku zaufania. Wydawać by się mogło, że na niecałych czterystu stronach takie zagęszczenie wrażeń będzie wyglądało sztucznie, ale wcale tak nie jest!

Nawet nie wiedziałam, że w kryminale mogę poczuć taką głębię. Jestem ponownie zachwycona i wierzę, że Autorka będzie coraz mocniej rozpychała się na półkach księgarni i bibliotek, bo zdecydowanie powinna!

Weronika Mathia “Żarem” rozbudziła mój apetyt na nową jakość w polskiej literaturze kryminalnej.

A “Szeptem” spowodowała prawdopodobnie to, że żadna inna restauracja czytelnicza nie sprosta kubkom smakowym mojej wyobraźni. Skąd takie kulinarne odniesienie, pojęcia nie mam, ale żywo pasuje mi do tej nowości.

Zaginięcie dziewczyny przed pięćdziesięciu laty. Zabójstwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do sięgnięcia po prozę Faulknera zostałam zachęcona podczas autorskiego spotkania z Jakubem Małeckim, który chwalił “Światłość w sierpniu”. Niewiele myśląc, poleciałam do Empika i zakupiłam wyżej wymieniony tytuł.

Pozachwycałam się teksturą okładki, zaczęłam czytać, po czym… odłożyłam po mniej więcej stu stronach. Nie czułam tego tytułu, więc stwierdziłam, że poczekam na jej lepszy czas.

Na szczęście takowy ostatnio nadszedł i tym razem zatraciłam się w historii Leny i Joe. W tym smutnym, na swój sposób przeklętym świecie, Lena będąca w dziewiątym miesiącu ciąży poszukuje po Ameryce ojca swojego dziecka.

“Światłość w sierpniu” jest mocno brutalną książką. Ale nie w taki sposób, w jaki myślicie. Ten fatalism wyżera wręcz z każdej strony, z każdego zdania, z pojedynczych słów wypowiadanych przez bohaterów. Faulkner funduje swoim postaciom brud w najczystszej (nomen omen) postaci. W ich życiach zanika nadzieja, spokój i porządek. A mimo wszystko czuć w tym jakąś poetyckość.

Dajcie sobie szansę na poznanie Faulknera w tłumaczeniu (uważam, że wybitnym, aczkolwiek nie znam wcześniejszych wersji) Piotra Tarczyńskiego.

Do sięgnięcia po prozę Faulknera zostałam zachęcona podczas autorskiego spotkania z Jakubem Małeckim, który chwalił “Światłość w sierpniu”. Niewiele myśląc, poleciałam do Empika i zakupiłam wyżej wymieniony tytuł.

Pozachwycałam się teksturą okładki, zaczęłam czytać, po czym… odłożyłam po mniej więcej stu stronach. Nie czułam tego tytułu, więc stwierdziłam, że poczekam na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatnio nie po drodze było mi z thrillerami psychologicznymi. Na całe szczęście, “W gąszczu kłamstw” to książka, która wyłamała się ze schematu i nie pozwoliła mi oderwać się od niej do ostatnich stron.

Nie było tu przekombinowania fabularnego. A co było? Z pewnością była wciągającą intryga, skupiona wokół tragedii sprzed lat. Byli ciekawi bohaterowie, w końcu niesztampowi, a mający coś do powiedzenia swoją osobą.

Podobała mi się narracja, ukierunkowana zarówno na wydarzenia z przeszłości, jak i na teraźniejszą akcje. Historia zbudowana zostala z napięciem stałe rosnącym, przez co czytelnik naprawdę chce dowiedzieć się, co naprawdę wydarzyło się przed laty. No i kim jest Persefona- ten wątek ruszył mnie najbardziej i trzymał do końca.

Tęskniłam mocno za fabułą, która wciągnęłaby mnie równo mocno. A zakładka od @ruderecenzuje prezentuje się cudownie, pięknie!

Ostatnio nie po drodze było mi z thrillerami psychologicznymi. Na całe szczęście, “W gąszczu kłamstw” to książka, która wyłamała się ze schematu i nie pozwoliła mi oderwać się od niej do ostatnich stron.

Nie było tu przekombinowania fabularnego. A co było? Z pewnością była wciągającą intryga, skupiona wokół tragedii sprzed lat. Byli ciekawi bohaterowie, w końcu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tylko takie dobre debiuty chciałabym czytać!

Chociaż z początku tytuł książki do mnie nie przemówił (nieważne jakie robaki, ważne że powodują ciarki na ciele), to sama historia niejako urzekła. I to już od pierwszych stron. Mimo, że to pierwsza książka Autorki, to widać jak na dłoni, że Hanna S. Białys potrafi kreować mętną, nieco szarą rzeczywistość w naprawdę dobry i ciekawy sposób. Bydgoszcz lat 90, obecna w “Robakach w ścianie”, przypominała mi nieco Topice, znane ze “Złej krwi”, ostatniego debiutu, który napisał Maciej Rożen.

Sam fakt umieszczenia akcji książki w Bydgoszczy, pod względem kryminalno-literackim miasta zapomnianego, również mi się podobał. Dodatkowo cofnięcie akcji nieco w czasie, do końcówki poprzedniego wieku, również sprawiło, że uśmiechnęłam się na ten pomysł, gdy do złapania przestępcy trzeba było więcej myśleć, a nie korzystać z najnowszych zdobyczy technologicznych.

Marek Bondys, główny bohater powieści, także przypadł mi do gustu. Różni się od stereotypowych policjantów, którzy po godzinach toną w alkoholu. To ułożony mężczyzna z ciężką przeszłością, z którą codziennie musi się mierzyć.

Głupio przyznać, że czytało się przyjemnie, zważywszy na naprawdę sadystycznego mordercę obecnego na kartach powieści. Ale to po prostu sprawnie napisana książka, z niezbyt gwałtowną, ale logicznie poprowadzoną akcją i ciekawymi bohaterami – “Robaki w ścianie” mają wszystkie elementy dobrego kryminału.

I mają mieć kontynuację, a to cieszy mnie najbardziej!

Tylko takie dobre debiuty chciałabym czytać!

Chociaż z początku tytuł książki do mnie nie przemówił (nieważne jakie robaki, ważne że powodują ciarki na ciele), to sama historia niejako urzekła. I to już od pierwszych stron. Mimo, że to pierwsza książka Autorki, to widać jak na dłoni, że Hanna S. Białys potrafi kreować mętną, nieco szarą rzeczywistość w naprawdę dobry i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomiędzy #raceweek biografia Mava Verstappena poleca się.
Ta książka to wielki hołd dla determinacji syna i ojca. Choć wydaje mi się, że w niektórych momentach było więcej o Josie Verstappenie niż o Maxie, to wiem, że autor chciał pokazać, że bez ojca Max Verstappen nigdy nie zostałby mistrzem świata i jednym z najbardziej utalentowanych kierowców w historii.
Pamiętam prawie całą karierę Maxa w F1, więc rozdziały z tamtego okresu przypomniały mi wiele emocji związanych z jego agresywnymi, ale wspaniałymi wyścigami. Patrząc na obecną dominację Maxa w F1, wydaje mi się, że za kilka lat trzeba będzie napisać kilka rozdziałów o tym zawodniku i jego karierze.
Mam natomiast wrażenie, że kilka rzeczy w tej książce się powtarzało, tylko Autor ubierał je w inne słowa. Kilkukrotne odkreślanie determinacji i skupienia życia wokół ścigania w pewnym momencie było zbyt mocne, zważywszy na to, że po kilku stronach widać było, że Max to człowiek przygotowywany do wygrywania w F1.

Pomiędzy #raceweek biografia Mava Verstappena poleca się.
Ta książka to wielki hołd dla determinacji syna i ojca. Choć wydaje mi się, że w niektórych momentach było więcej o Josie Verstappenie niż o Maxie, to wiem, że autor chciał pokazać, że bez ojca Max Verstappen nigdy nie zostałby mistrzem świata i jednym z najbardziej utalentowanych kierowców w historii.
Pamiętam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do środowiska prawniczego piszącego kryminały dołączyła 13 marca Natalia Kruzer. Prokurator pisząca pod pseudonimem stworzyła ciężką, trudną do przełknięcia historię, w której bólu i bezsilności jest aż za dużo. W której cierpienie ma zupełnie inny wymiar.
Paulina jest samotną matką wychowującą kilkuletniego Aleksa, który znajduje się w spektrum autyzmu. Jako prokurator odbywająca dyżur jedzie na miejsce śmierci małego dziecka. Chłopczyk cierpiał na zespół Angelmana, wydaje się więc na początku, że śmierć mogła nastąpić z przyczyn naturalnych. Paulina decyduje się jednak na przeprowadzenie sekcji, która przynosi zaskakujący wynik, zmuszający kobietę do wszęcia śledztwa w sprawie zabójstwa.
Ta książka udowadnia przede wszystkim, że prokurator to przede wszystkim człowiek. Zawalony robotą, niejednokrotnie niemający czasu na nic poza wypełnianiem papierologii, a jednocześnie mający własne życie prywatne. To też człowiek mający wątpliwości. Wydaje się często, że prokuratorzy rzucają akty oskarżenia na pierwszą osobę, na którą skierowane zostało śledztwo. Niekiedy to jednak polecenia wydane z góry, byle tylko szybko zamknąć sprawę i wyrobić normę. Paulina w tej książce jest bohaterką mającą wątpliwości, kobietą, która nie chce przyłożyć ręki do skazania niewinnego człowieka.
Wzruszyło mnie posłowie, w którym Autorka wyjaśniła, skąd “pomysł” na wykreowanie bohaterki z taką sytuacją życiową. “Confessio” to nie tylko kryminał, to w mojej ocenie również trudna, bolesna powieść obyczajowa, pokazująca wzloty i upadki.
[prezent: @filiamrocznastrona]

Do środowiska prawniczego piszącego kryminały dołączyła 13 marca Natalia Kruzer. Prokurator pisząca pod pseudonimem stworzyła ciężką, trudną do przełknięcia historię, w której bólu i bezsilności jest aż za dużo. W której cierpienie ma zupełnie inny wymiar.
Paulina jest samotną matką wychowującą kilkuletniego Aleksa, który znajduje się w spektrum autyzmu. Jako prokurator...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wczorajsza kulinarno-kryminalna premiera książkowa!

Przez większość lektury burczało mi w brzuchu. Gdy czytałam o chlebach, tartaletkach, kolejnych pysznych ciastach zdarzało mi się zapomnieć, że to w zasadzie ma być historia kryminalna. Jednocześnie czułam się trochę, jakbym oglądała Masterchefa, i dopiero niewielkie niesnaski, jak nieścięta galaretka czy podmiana cukru na sól przypomniała mi, że kręcenie Bake Week to nie tylko wielki namiot kuchenny, w którym powstaje ten legendarny już program.

Czy w jakiś sposób przeszkadza mi, że tego kryminału w książce jednak było za mało? W ogóle mi to nie przeszkadza, bo historia była ciekawie opowiedziana, choć z powolnym rozwojem akcji. Do tego tajemnice jednej z uczestniczek, która miała swoją przeszłość w domu gospodyni program Betsy powodowały, że coś tam jednak and bohaterami wisiało.

Dodatkowo, obecna podczas jednego z wieczorów burza skutecznie buduje napięcie.

Uważam, że oparcie fabuły na narracji z perspektywy wszystkich uczestników Bake Week ma same zalety. Każdy z nich zauważa coś, co pomijają inni. Każdy ma swoje sekrety, dzięki którym może wygrać program. Jedynie tak bardzo wyraźna eskpozycja bohaterów – uczestników konkursu kulinarnego z początku średnio mi się podobała – lubię odkrywać bohaterów krok po kroku, a tutaj Autorka w pierwszych kilku stronach pokazała czytelnikom słabe i mocne strony każdej z postaci. Końcowo, nie zabrało mi to jednak radości z czytania.

Sądzę też, że bardziej wytrwała w kuchni osoba mogłaby skorzystać z przepisów, które pojawiły się w tej książce. Na pewno polecam mieć coś do chrupania w trakcie czytania “Złotej łyżki”, byście nie chodzili głodni przy lekturze 😉

[współpraca barterowa: @wydawnictwo_dolnoslaskie]

Wczorajsza kulinarno-kryminalna premiera książkowa!

Przez większość lektury burczało mi w brzuchu. Gdy czytałam o chlebach, tartaletkach, kolejnych pysznych ciastach zdarzało mi się zapomnieć, że to w zasadzie ma być historia kryminalna. Jednocześnie czułam się trochę, jakbym oglądała Masterchefa, i dopiero niewielkie niesnaski, jak nieścięta galaretka czy podmiana cukru...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zabieram się do pisania o “Dobrej dziewczynie, złej dziewczynie” już od jakiegoś czasu, ale dalej nie jestem pewna, co właściwie powinnam napisać.

Sam pomysł na fabułę, osadzenie psychologa jako głównego bohatera bardzo mi się podobało. Również sposób prowadzenia akcji w związku ze śmiercią nastolatki był ciekawie poprowadzony – święta, ale nieświęta dziewczyna mająca przed wszystkimi tajemnice. To był udany zabieg, podobnie jak powolne dochodzenie do prawdy, przedzierając się wraz z bohaterami przez kolejnych podejrzanych.

Jednocześnie wątek Evie, czy jak kto woli, Aniołka, nie do końca mi pasuje w tej fabule. I to jeszcze w książce zakończonej w ten sposób, gdzie ani o krok nie przybliżamy się do odkrycia prawdy o dziewczynce bez przeszłości. Sam Cyrus w pewnym momencie tak bardzo skupia się na śledztwie, że zapomina, że chciał pomóc Evie, a swoimi działaniami sprowadza na nią coraz większe kłopoty (jakby sama Evie nie sprowadzała ich na siebie wystarczająco dużo).

Dlatego czuję, że przez wątki związane z Aniołkiem książka była nieco przegadana, chociaż nie mogę odmówić jej tego, że czytało się ją całkiem sprawnie. Na pewno zapamiętam “Dobrą dziewczynę, złą dziewczynę” ze względu na nieszablonowe podejście do sprawy i moje miotanie się w odnalezieniu sprawcy.

Zabieram się do pisania o “Dobrej dziewczynie, złej dziewczynie” już od jakiegoś czasu, ale dalej nie jestem pewna, co właściwie powinnam napisać.

Sam pomysł na fabułę, osadzenie psychologa jako głównego bohatera bardzo mi się podobało. Również sposób prowadzenia akcji w związku ze śmiercią nastolatki był ciekawie poprowadzony – święta, ale nieświęta dziewczyna mająca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po naprawdę spektakularnym “Bagnie” Igor Brudny kazał na siebie czekać prawie dwa lata, więc gdy tylko Przemysław Piotrowski ogłosił kolejną część przygód swojego niesfornego komisarza, zaczęłam nerwowo przebierać nogami. A po zakupie na Poznańskich Targach Książki zabrałam się od razu za lekturę.

Nie żałuję ani sekundy. To była uczta.

Czułam się, jak przy pierwszym spotkaniu z Brudnym w “Piętnie”. Choć tym razem w Bieszczadach, nie w Zielonej Górze. “Smolarz” to brutalna, powiedziałabym wręcz, że brudna książka, pełna pierwotnych instynktów, które doprowadzają do śmierci wielu niewinnych osób. A w tle tego wszystkiego lokalne wierzenia, legendy, lokalna polityka i ludzie walczący o to, by prawda nigdy nie została odkryta.

Po raz kolejny Autor niesamowicie buduje napięcie. Igor wplątuje się co chwila w coraz większe kłopoty, począwszy od bycia ostatnim człowiekiem, który widział dwie zaginione na górskim szlaku dziewczyny, po odkrycie pamiętnika z lat 50. XX wieku z szokującymi faktami po kolejne zagrożenie życia, swojego i partnerki, Julki. Przyzwyczaiłam się już, że ten mrukliwy i zamknięty w sobie policjant co i rusz wpada w poważne kłopoty, z których nie zawsze wychodzi cało.

To, do czego przyzwyczaja nas Autor po raz kolejny, to umiejętność plastycznego tworzenia rzeczywistości otaczającej bohaterów. Bieszczadzki klimat, świeże, górskie powietrze przesiąknięte tajemnicami przenika przez karty książki. Fałsz polityków, trzymających całą lokalną społeczność za mordy, jest naprawdę realistyczny i powoduje obrzydzenie czytelnika co do tych postaci tworzących układy i układziki (co też jest umiejętnie opisane w książce, a jednocześnie nie powoduje uczucia zmęczenia tematami politycznymi w książce).

Nie mogłam od “Smolarza” oczekiwać więcej, bo moje rozważania na temat książki I tak stały na niebotycznie wysokim poziomie. A Autor i tak sprawił, że moja wyobraźnia wręcz trzęsła się z radości. To chyba wystarczy za potwierdzenie, że Igor Brudny dowiózł wszystko, hm?

Po naprawdę spektakularnym “Bagnie” Igor Brudny kazał na siebie czekać prawie dwa lata, więc gdy tylko Przemysław Piotrowski ogłosił kolejną część przygód swojego niesfornego komisarza, zaczęłam nerwowo przebierać nogami. A po zakupie na Poznańskich Targach Książki zabrałam się od razu za lekturę.

Nie żałuję ani sekundy. To była uczta.

Czułam się, jak przy pierwszym...

więcej Pokaż mimo to