-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1156
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać409
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2018-04-21
2018-04-21
Penryn boi się więzi, która połączyła ją z Rafaelem i za wszelką cenę stara się przekonać samą siebie, że to nic takiego. Dwie siostry znowu są razem, a siedemnastolatka nauczyła się oceniać ludzi po tym, jacy są w środku, a nie na zewnątrz. Po incydencie w gnieździe, Penryn jest jedną z najbardziej poszukiwanych osób na całym świecie, a za jej głowę można dostać ogromną nagrodę. Czy ludzkość będzie w stanie wydać dziewczynę za chwilę życia? Czy relacje Penryn i Paige pozostaną takie jak za dawnych czasów? Co stanie się z Raffe'em, gdy na nowo pojawi się w anielskiej społeczności? Czy uda mu się wygrać wybory i raz na zawsze zakończyć apokalipsę? Dowiecie się czytając tą cudowną książkę!
Z przeczytaniem ostatniej części tak bardzo uwielbianej przeze mnie trylogii musiałam się trochę powstrzymywać, ponieważ nie mogłam uwierzyć, że mam przed sobą ostatnią księgę "ANGELFALL", po której przeczytaniu zostaną tylko wspomnienia. Przez tych parę chwil wolałam żyć w nieświadomości i sama nasuwałam najróżniejsze teorie, co do dalszego rozwoju akcji. W końcu jednak sięgnęłam po trzecią część tej cudownej opowieści, która na dobre stała się cząsteczką mnie. To właśnie tu wszyscy ludzie jednoczą się ze świadomością, że koniec jest bliski, jednak wolą umrzeć godną śmiercią na polu bitwy, niż konać z głodu gdzieś w kanalizacji.
Okładka ma doskonałe nawiązanie do rozpadającego się świata, dzięki czemu mogłabym przypatrywać się jej bez przerwy i nadal nie mogłabym nadziwić się jej urokowi.
To właśnie dzięki niej nauczyłam się patrzeć na świat z innej perspektywy. Po zakończeniu drugiego tomu, polecam ją każdemu oraz bez przerwy opowiadam bliskim o niesamowitych przygodach Penryn. To właśnie przez tą trylogię nie mogłam spać po nocach, bo ciągle rozmyślałam o jej niezwykłej fabule. W trzech częściach "ANGELFALL" kryje się cudowne przesłanie i każdy powinien je odkryć, żeby chociażby raz zastanowić się nad otaczającym nas światem.
"ANGELFALL" z pewnością na długo pozostanie na mojej półce najlepszych książek, które dane mi było przeczytać i z pewnością nieprędko to się zmieni. Bez wahania mogę obiecać, że jeszcze nie raz o niej wspomnę i z pewnością zrobię podsumowanie całokształtu. To właśnie dzięki niej pokochałam życie i książki o apokalipsie.
Podsumowując: Polecam wam tą trylogię z czystym sumieniem. Ta książka to istny dynamit, który w połączeniu z klimatem postapokaliptycznym tworzy niebezpieczną mieszankę czegoś obłędnego, czego nigdy w życiu nie zdołamy zapomnieć.
Cała recenzja: https://1stowarzyszenieksiazkoholikow.blogspot.com/2017/03/angelfall-penryn-i-kres-dni-susan-ee.html
Penryn boi się więzi, która połączyła ją z Rafaelem i za wszelką cenę stara się przekonać samą siebie, że to nic takiego. Dwie siostry znowu są razem, a siedemnastolatka nauczyła się oceniać ludzi po tym, jacy są w środku, a nie na zewnątrz. Po incydencie w gnieździe, Penryn jest jedną z najbardziej poszukiwanych osób na całym świecie, a za jej głowę można dostać ogromną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-04-21
Penryn udało się odnaleźć siostrę i z bólem serca patrzyła na oddalającą się sylwetkę jej anielskiego kompana, który padł ofiarą niewiarygodnego oszustwa. Dziewczyna jednak nie potrafi pogodzić się z myślą, że Paige nie jest już tą samą dziewczynką, co dawniej i choć jej oczy pozostały bez zmian, blizny przeszłości pozostawiły po sobie nie mały ślad.
Paige znowu ucieka, a Penryn po raz kolejny musi poruszyć niebo i ziemię, byleby tylko ją odnaleźć. Jednak tym razem jej zadanie okazuje się być o wiele trudniejsze. Choć dziewczyna nie chce w to wierzyć, wysuwa podejrzenia, że jej siostra w pewnym sensie łączy jakaś dziwna więź z jej dawnym demonicznym oprawcą.
Jaka okaże się prawda? Czy Penryn uda się na nowo zaufać swojej siostrze? Czy dostrzeże w niej tą samą dziewczynkę, którą widziała przed rozpoczęciem apokalipsy? Czy zapomni o Rafaelu i pozwoli mu zwyczajnie odejść? Tego i jeszcze wielu innych, niesamowitych rzeczy dowiecie się czytając tą anielską książkę!
Nie zastanawiając się długo, po zakończeniu "ANGELFALL Opowieść Penryn o Końcu Świata" , od razu chwyciłam w dłonie kolejną część i czym prędzej wzięłam się za jej kartkowanie. Tak jak się wcześniej tego spodziewałam, zaspokoiła ona moje czytelnicze oczekiwania i zakończyłam ją z uśmiechem satysfakcji. Książka ta wywołała u mnie mnóstwo emocji, raz miałam ochotę płakać ze smutku, później krzyczeć ze strachu bądź też w sytuacjach mrożącego krew w żyłach zagrożenia.
Każdy najmniejszy element został dopasowany do końca, a ja z wraz z następnymi stronami coraz bardziej zakochiwałam się w jej cudownych bohaterach. Mimo postapokaliptycznego klimatu, możemy też dostrzec tam nutkę fantasy, horroru jak i romansu czy paru innych gatunków w doskonały sposób złączonych w jedną, niesamowitą mieszankę wybuchową. Wielu z pewnością nie chciałoby znaleźć się w tak okropnej sytuacji, jednak ja jestem zdania, że świetnie byłoby chociażby przez jeden dzień stanąć u boku Penryn i razem z nią walczyć o przetrwanie. Coraz bardziej przywiązuję się do tej trylogii i jestem więcej niż pewna, że jeszcze nie raz znajdzie się w moich rękach.
Polecam ją każdemu gdyż uważam, że niezależnie od preferowanych kategorii, każdy może znaleźć tam coś dla siebie. Ubolewam jednak nad tym, że Raffe pojawia się tam tak rzadko, a jest on jedną z moich ulubionych postaci, o których mogłabym mówić i pisać godzinami.
''- Twój świat tak bardzo różni się od mojego. Czy wy w ogóle macie jakieś wspólne cechy z ludźmi?
- Nic, do czego chcielibyśmy się przyznać."
Podsumowując: Ty również możesz przeżyć niezwykłą i niezapomnianą przygodę u boku Penryn, gdy tylko chwycisz za cudowną trylogię ''ANGELFALL"!
Cała recenzja: https://1stowarzyszenieksiazkoholikow.blogspot.com/2017/02/angelfall-penryn-i-swiat-po-susan-ee.html
Penryn udało się odnaleźć siostrę i z bólem serca patrzyła na oddalającą się sylwetkę jej anielskiego kompana, który padł ofiarą niewiarygodnego oszustwa. Dziewczyna jednak nie potrafi pogodzić się z myślą, że Paige nie jest już tą samą dziewczynką, co dawniej i choć jej oczy pozostały bez zmian, blizny przeszłości pozostawiły po sobie nie mały ślad.
Paige znowu ucieka, a...
2019-04-22
Każdy z nas jest na swój sposób inny, wyróżniamy się charakterami, kolorami włosów, oczu czy też upodobaniami, jednak właśnie tacy jesteśmy. Niczym płatki śniegu w zimowy poranek. Nie ma dwóch takich samych osób, gdyż każdy z nas ma sobą zupełnie co innego do zaprezentowania.
Arlo Finch to postać, która wyróżnia się w sposób szczególny. Nie dość, że natura obdarzyła go dwukolorowymi oczami, to jeszcze posiada on pewną osobliwość. Jako dziecko słyszał głosy, które biegiem czasu ucichły. Ponadto już dawno przyzwyczaił się do przeprowadzek, jednak gdy jego ojciec został zmuszony do opuszczenia kraju i wyjazdu do Chin, wraz z matką i siostrą przeprowadzali się znacznie częściej.
Przenieśli się do niewielkiego domu znajdującego się pośrodku lasu niedaleko tak maleńkiej wioski, że trudno było odnaleźć ją na mapach. Nawet tych elektronicznych. Już pierwszego dnia pobytu w tamtym miejscu zobaczył psa. Tyle że później okazało się, że zwierzę zdechło lata temu. Jednak to wszystko było zaledwie początkiem tego, co miało wydarzyć się dalej. A najważniejszym z wszystkich zdarzeń miało być pojawienie się odbicia pewnej dziewczyny w oknie pokoju Arlo.
Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, gdy tylko myślę o tej książce, to jej wyjątkowa oryginalność, która sprawiła, że zapragnęłam przeczytać ją ponownie i to nie jeden raz. Nie jest to typowa opowieść dla dzieci oraz młodszej młodzieży, która nawiązuje do wielu innych powieści. Jest to historia, w której bez problemu zakochają się także nieco starsi odbiorcy! Nie dość, że wszystko zostało tam doprowadzone do niemalże perfekcji, to w dodatku nie wstydziłabym się porównać jej do Harry'ego Pottera, który - jak pewnie większość z was z pewnością wie - jest jedną z moich ulubionych fantastycznych serii, wyróżniających się spośród innych niesamowitym pomysłem jak i wykonaniem.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Johna Augusta, jednak jestem więcej niż pewna, że jeżeli jeszcze kiedykolwiek na rynku wydawniczym pojawią się jakieś z jego powieści, sięgnę po nie w ciemno, gdyż wiem, że z pewnością się na nich nie zawiodę. Autor ten charakteryzuje się niebywale lekkim stylem, który nie tylko zaciekawia czytelnika, lecz także sprawia, że ten chwyta się jego opowieści jak ostatniej deski ratunku, byleby tylko dowiedzieć się, jak dalej potoczą się opisane tam wydarzenia.
To istny literacki majstersztyk, mający w sobie to, co powinna zawierać dobra książka. Bohaterowie są na tyle realistyczni, że nie zdziwiłabym się, gdybym pewnego dnia miała okazję spotkać ich w rzeczywistości i z przyjemnością zadałabym im kilka dodatkowych pytań, o ile rzecz jasna zechcieliby mi na nie odpowiedzieć :)
Każdy z nas jest na swój sposób inny, wyróżniamy się charakterami, kolorami włosów, oczu czy też upodobaniami, jednak właśnie tacy jesteśmy. Niczym płatki śniegu w zimowy poranek. Nie ma dwóch takich samych osób, gdyż każdy z nas ma sobą zupełnie co innego do zaprezentowania.
Arlo Finch to postać, która wyróżnia się w sposób szczególny. Nie dość, że natura obdarzyła go...
2018-03-25
Już od samego początku pokochałam dość sarkastyczną Tessę i sposób, w jaki postrzegała świat. Dziewczyna mimo iż wolała się nie wychylać z tłumu, od czasu do czasu umiała postawić na swoim. Jej życie nigdy nie należało do prostych, jednak mimo wszystko za wszelką cenę starała się iść przed siebie i to właśnie za to stała się godną podziwu postacią.
Tessa jest uczennicą ostatniej klasy liceum. Od samego początku jej życie nie należało do prostych. Do piętnastego roku życia była prześladowana przez najpopularniejszego chłopaka w szkole, przez którego niejednokrotnie kończyła na ostrym dyżurze, gdzie zdążyła już poznać imiona wszystkich przełożonych.
Po tym jak Cole wyjechał do szkoły wojskowej, mogłoby się wydawać, że jej życie stanie się wreszcie normalne. Nic bardziej mylnego. Po tym ja Nicol - jej była najlepsza przyjaciółka - porzuciła ją, zaczęła umawiać się z chłopakiem, w którym od lat była zakochana i stała się jej nową prześladowczynią, jej codzienność na nowo zmieniła się w koszmar. Od tamtego czasu chodzi ze spuszczoną po szkolnych korytarzach i liczy, że szczęśliwym trafem nie rzuci się nikomu w oczy.
Po trzech latach spełnia się jej najgorszy koszmar: Cole wraca, a ona znowu musi pogodzić się z najgorszym scenariuszem. Już na samym początku ich pierwszego spotkania po latach, dziewczyna kończy oblana zimną, zabarwioną na zielono wodą. Jednak coś w nim uległo zmianie... nie, to raczej nie w nim, lecz w niej. Gdy spotkali się po raz ostatni, była bezkształtną Bryłą, po której obecnie nie pozostało nic poza jej sarkastyczną osobowością. Jak to możliwe, żeby po tych wszystkich złych rzeczach, Cole chciał został jej... przyjacielem?
Blair Holden posługuje się prostym i przyjemnym w odbiorze językiem, dzięki czemu całość czyta się szybko i przyjemnie. Wykreowane przez nią postacie nie ograniczają się tylko i wyłącznie do stronic książki, są żywi i pełni niesamowitych cech i to właśnie za to ich zapamiętam. Sam pomysł na napisanie "Bad Boy's Girl" wydaje się nie tylko interesujący, lecz także godny uwagi. Rzadko kiedy spotykam się z tak lekką lekturą, podczas której nie mogłabym przestać się uśmiechać. Bez wątpienia zakochałam się w tej opowieści i z niecierpliwością poczekam na następne tomy.
Podsumowując: polecam tę książkę każdemu, kto tak jak ja uwielbia zabawne i delikatne historie o bohaterach z charyzmą. Mimo pewnych zawartych w niej schematów zapewniam was, że jeszcze nigdy wcześniej nie czytaliście podobnej opowieści!
Cała recenzja: https://1stowarzyszenieksiazkoholikow.blogspot.com/2018/03/bad-boys-girl-blair-holden-recenzja.html
Już od samego początku pokochałam dość sarkastyczną Tessę i sposób, w jaki postrzegała świat. Dziewczyna mimo iż wolała się nie wychylać z tłumu, od czasu do czasu umiała postawić na swoim. Jej życie nigdy nie należało do prostych, jednak mimo wszystko za wszelką cenę starała się iść przed siebie i to właśnie za to stała się godną podziwu postacią.
Tessa jest uczennicą...
2018-05-21
Przez wiele tygodni z niecierpliwością wyczekiwałam pojawienia się kolejnego tomu historii Tessy i Cole'a, a moja ciekawość rosła wraz z upływem kolejnych dni. Zastanawiałam się, co takiego zaprezentuje mi autorka i czy drugi tom zdoła być na równi z pierwszym, bądź też okaże się znacznie lepszy od poprzedniego. Jeżeli więc jesteście ciekawi mojej opinii, jak najbardziej zachęcam was do zapoznania się z resztą recenzji!
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, gdy tylko zobaczyłam tę książkę to to, że jest ona znacznie krótsza od poprzedniej części, a co za tym idzie, zrozumiałam, że o wiele szybciej przebrnę przez przedstawioną w niej fabułę. Niestety wszystkie dobre rzeczy kiedyś się kończą, jednak zawsze istnieje możliwość, że wrócę do niej w wolnej chwili.
I tym razem nie zawiodłam się na stylu autorki i ku mojemu zmartwieniu, przebrnęłam przez tą opowieść w zastraszająco szybkim tempie a teraz nie pozostało mi nic innego jak wyczekiwać ukazania się tomu trzeciego, gdzie zapoznam się z dalszym rozwojem wydarzeń.
Blair ma w sobie coś, co sprawia, że z przyjemnością przeczytałabym każdy napisany przez nią tekst. Aż dziw, że rozpoczynała swoją przygodę na Wattpadzie, czyli serwisie, do którego internauci mają dość sprzeczne opinie. Nawet nie chcę rozmyślać, co by było, gdyby jej praca nie została odkryta, a co za tym idzie, w późniejszym czasie również wydana.
To opowieść, która mimo swojej z pozoru banalnej fabuły jest w stanie zachwycić każdą nastolatkę, jak i nieco starszych odbiorców. Tessa jest jedną z niewielu głównych żeńskich postaci, do których nie mam się czego przyczepić, a śledzenie wydarzeń z jej punktu widzenia, jest czystą przyjemnością.
Tessa od miesiąca nie potrafi wybaczyć Cole'owi jego zdrady. Nie miała ochoty zwlec się z łóżka, zjeść porządnego posiłku, bądź też najzwyczajniej w świecie pójść do szkoły. Jej złamane serce nadal o sobie przypomina, a samo wspomnienie jego imienia, jest dla niej istną katorgą. Cole także nie czuje się najlepiej. Ciągle pojawia się pod jej drzwiami, jednak jej starszy brat skutecznie odciąga go od rozmowy z Tessą.
Dziewczyna zaczyna uczyć się ciężej niż zwykle, byleby tylko dostać się do najlepszej uczelni. Zdaje sobie sprawę, że podczas egzaminów będzie zmuszona się z nim spotkać, na co nadal nie była gotowa. Aż w końcu jej się udało. Dostała się na swoją wymarzoną uczelnię! Jednak, czy dziewczyna będzie gotowa, aby zmienić otoczenie?
Czy jej relacje z Colem w końcu się poprawią? Czy dziewczyna pogodzi się z myślą, że chłopak, którego wciąż darzy głębokim uczuciem zewsząd otoczony jest zastępami długonogich studentek? Jeżeli chcecie poznać odpowiedź na te pytania, koniecznie musicie przeczytać tę książkę!
Dotychczas sądziłam, że autorka nie będzie w stanie wymyślić nic lepszego od poprzedniej części. Myliłam się. Ten tom jest o stokroć lepszy od poprzedniego i z przyjemnością czytałabym go bez przerwy. Już od pierwszych stron urzekł mnie ciekawy sposób, w jaki główna bohaterka postrzega świat, to, że opisując z pozoru zwyczajne rzeczy, nie szczędzi przy tym sarkazmem czy ciętymi ripostami. Właśnie taką Tessę chciałam spotkać i jestem niezmiernie szczęśliwa, że dziewczyna nadal wyróżnia się spośród reszty swoim specyficznym sposobem bycia.
Jeżeli więc udało mi się w chociażby maleńkim stopniu pobudzić waszą wyobraźnię, jak najbardziej zachęcam was do zapoznania się z tą książką i gwarantuję, że z pewnością nie będziecie tego żałować. Osobiście jestem nią urzeczona i z niecierpliwością czekam na ukazanie się kolejnego tomu. Jak najbardziej polecam wam zarówno ten tom, jak i jego pierwszą część!
Cała recenzja: https://1stowarzyszenieksiazkoholikow.blogspot.com/2018/05/bad-boys-girl-2-blair-holden-recenzja.html
Przez wiele tygodni z niecierpliwością wyczekiwałam pojawienia się kolejnego tomu historii Tessy i Cole'a, a moja ciekawość rosła wraz z upływem kolejnych dni. Zastanawiałam się, co takiego zaprezentuje mi autorka i czy drugi tom zdoła być na równi z pierwszym, bądź też okaże się znacznie lepszy od poprzedniego. Jeżeli więc jesteście ciekawi mojej opinii, jak najbardziej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-08
Długo czekałam na premierę tej książki i zastanawiałam się czy będzie tak dobra, jak podejrzewałam i czy znajdę w niej coś, co sprawi, że od razu się w niej zakocham. Jeżeli więc jesteście ciekawi mojej opinii, jak najbardziej zachęcam was do zapoznania się z resztą recenzji.
Po zapoznaniu się z poprzednią częścią, pozostał mi niedosyt i czym prędzej pragnęłam zapoznać się z kolejnym tomem. Gdy w końcu nadarzyła się ku temu okazja, bez zastanowienia chwyciłam za "Bad Boy's Girl" i muszę przyznać, że cieszę się, że nie chciałam zwlekać.
Już na samym początku zachwycałam się prostym i przyjemnym w odbiorze stylem autorki, dzięki czemu całość czytało się szybko i przyjemnie. Nie szczędziła przy tym licznych niespodziewanych zwrotów akcji, przez które nie pragnęłam niczego więcej poza czytaniem więcej i więcej.
Tessa i Cole są już po pierwszym roku studiów i wracają do domu na letnie wakacje. Ojciec Tessy ze względu na zajmowane przez siebie stanowisko znalazł się na celowniku prasy, przez co na światło dzienne wyszło wiele tajemnic zarówno jego jak o jego rodziny, które nigdy nie powinny być ujawnione. Ponadto Tessa zaczyna zauważać, że Cole coś przed nią ukrywa i wcale jej się to nie podoba.
Co wyniknie z tych wszystkich rewelacji? Jak bardzo głodna informacji potrafi być prasa? Co takiego ukrywa Cole? Jeżeli chcecie się tego dowiedzieć, koniecznie sięgnięcie po tę książkę!
Bohaterzy tej opowieści nie ograniczają się tylko i wyłącznie do kart książki. Oni żyją własnym życiem, a ich świat w cudowny sposób miesza się z naszym, tworząc coś po prostu niesamowitego.
Nawet się nie spodziewałam, że ta książka zdoła zaskoczyć mnie do tego stopnia, że uznam ją za lepszą od poprzedniej części. Znalazłam w niej więcej trudnej miłości, przyjaźni i wielu, wielu tajemnic oraz wszystkiego, co tak bardzo przekonało mnie do tej opowieści.
To wspaniała opowieść o cudownych bohaterach przeżywających wspaniałe historie, na które z pewnością warto przeznaczyć chociażby chwilę. Osobiście jestem nią urzeczona i sądzę, że z wami nie będzie inaczej.
To ostatni tom serii o Cole'u i Tessy, jednak z pewnością nie koniec ich przygód. To od nas zależy, czy zaprzestaniemy na tym, co przedstawiła nam Blair Holden czy wymyślimy dalszy ciąg ich przygód i to właśnie to jest w tym wszystkim wspaniałe.
Jeżeli więc udało mi się w chociażby maleńkim stopniu przekonać was do tej opowieści, to serdecznie zachęcam was do sięgnięcia po "Bad Boy's Girl" i gwarantuję, że z pewnością nie pożałujecie tego spotkania.
Długo czekałam na premierę tej książki i zastanawiałam się czy będzie tak dobra, jak podejrzewałam i czy znajdę w niej coś, co sprawi, że od razu się w niej zakocham. Jeżeli więc jesteście ciekawi mojej opinii, jak najbardziej zachęcam was do zapoznania się z resztą recenzji.
Po zapoznaniu się z poprzednią częścią, pozostał mi niedosyt i czym prędzej pragnęłam zapoznać...
2019-05-09
Ostatnio coraz częściej decyduję się sięgać po książki przeznaczone dla nieco młodszych odbiorców, dlatego iż czyta mi się je o wiele łatwiej oraz to właśnie w nich najczęściej umieszczone są zabawne sceny, dzięki którym nawet w momencie, gdy wydawać by się mogło, że wszystko jest przeciw mnie, na mojej twarzy natychmiast pojawia się uśmiech.
Mimo iż rzecz jasna jej głównymi odbiorcami powinny być dzieci, osobiście uważam, że dorośli także znajdą w niej coś dla siebie, a czytając między wierszami można odkryć naprawdę interesujące i zarazem nieco smutne przesłanie, że mimo naszych starań to nie nasze działania wpływają na tak zwane "pierwsze wrażenie", a nasz wygląd i plotki o tym, kim byliśmy dawniej.
Pan Wilk zaprasza do siebie trójkę swoich przyjaciół Pana Rekina, Pana Węża oraz Pana Piranię i przedstawia im swój prosty jednak treściwy plan. Od tej pory przestaną zachowywać się jak Ci Źli i zrobią wszystko, aby zostać postrzeganym przez społeczeństwo jako Ci Dobrzy. Wbrew pozorom nie jest to aż tak proste jak mogłoby się wydawać, gdyż gdy wyglądem mogłoby się wystraszyć niejedno dziecko - lub kociaka - bycie Tym Dobrym nie jest wcale aż tak łatwe.
To, co wywołało u mnie uśmiech już na samym początku to jedne z pierwszych zdań, jakie zostały zamieszczone na tyłu książki "Mówią jak ci źli, wyglądają jak ci źli... i nawet mają zapaszek jak ci źli. Są przerażający, niebezpieczni i cóż, po prostu źli." Przyznajcie, że czytając to dosłownie nie sposób powstrzymać uśmiechu. Dalej, gdy zaczęłam swoją przygodę z tą książką - która ku mojemu zmartwieniu nie trwała dłużej niż 15 minut - było jeszcze lepiej, gdyż przedstawiony tam humor trafił do mnie w stu procentach i przyznaję, nie byłabym sobą, gdybym nie podzieliła się niektórymi sytuacjami z moimi znajomymi, których przedstawione tam dialogi rozbawiły niemalże do łez.
Patrząc na całość pod względem graficznym, to całość prezentuje się naprawdę dobrze. Wiadomo, nie jest to wybitne, jednak według mnie to, że całe te wydarzenia zostały przedstawione w nieco zbyt prosty sposób ma swój urok.
Co do autora. Nie wiem zbyt wiele o jego twórczości, jednak z tego, co mi wiadomo, już niedługo mają ukazać się następne odcinki tej serii, które - co już teraz mogę wam obiecać - z pewnością przeczytam i postaram się napisać o niej co najmniej parę zdań. Tak więc osobiście czuję się przekonana i przyznaję, że była to jak na razie jedna z najprzyjemniejszych książek jakie miałam okazję czytać w tym roku.
Ostatnio coraz częściej decyduję się sięgać po książki przeznaczone dla nieco młodszych odbiorców, dlatego iż czyta mi się je o wiele łatwiej oraz to właśnie w nich najczęściej umieszczone są zabawne sceny, dzięki którym nawet w momencie, gdy wydawać by się mogło, że wszystko jest przeciw mnie, na mojej twarzy natychmiast pojawia się uśmiech.
Mimo iż rzecz jasna jej...
2018-05-08
Do zapoznania się z tą książką przekonała mnie jej przecudowna okładka oraz opis, który zdołał pobudzić moją ciekawość, do tego stopnia, że niejednokrotnie zastanawiałam się, co takiego znajdę w wykreowanej przez Adriana Millera fabule, czy przedstawiona tam treść będzie w stanie mnie zachwycić oraz czy bez wahania będę mogła postawić ją na półce moich ulubionych lektur? Jeżeli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania, jak najbardziej zachęcam was do zapoznania się z resztą recenzji.
Już po zapoznaniu się z pierwszymi stronami tej opowieści, wiedziałam, że właśnie rozpoczynam przygodę z czymś nowym i jedynym w swoim rodzaju, co z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci. Dotychczas spotkałam się z wieloma fantastycznymi książkami i większość z nich była unikalna na swój własny sposób, jednak to, co znalazłam w tej historii przekracza moje wszelkie wyobrażenia.
Adrian Miller posługując się prostym i miłym w odbiorze stylem oraz kierując się niebanalnym pomysłem, stworzył opowieść, do której chciałabym nieustannie wracać i sądzę, że nigdy nie miałabym jej dość. Do tej pory nie jestem w stanie uwierzyć jak ta króciutka książka zdołała w sobie pomieścić tak wiele wspaniałych postaci, wydarzeń i jednocześnie nie przytłaczała czytelnika nadmiarem informacji.
Chellengerowie od zawsze wyróżniali się spośród normalnych ludzi. Jedni uważaliby, że spowodowane to było ich specyficznym sposobem bycia, inni, że to dlatego, że George Challenger znany był z swoich licznych, niewiarygodnych wręcz wynalazków, jednak prawda była zupełnie inna. Tak naprawdę ta dziwna i o wiele bardziej rozwinięta od innych rodzina może być jedyną deską ratunku dla całej ludzkości.
Pewnego dnia Puff odkrywa, że ktoś niejednokrotnie wkrada się do ich mieszkania, gdy Chellengerów nie ma w domu. Dzieli się swoim spostrzeżeniem z siostrą, która niemalże natychmiast decyduje się powiadomić o tym swojego ojca. Niestety, nim do końca zdołała go poinformować o tajemniczym włamywaczu, w ich progu pojawia się aż nazbyt pewna siebie Gladys Hungerton, która poprzez jedną rozmowę zmieniła ich całe życie nie do poznania.
Od tamtej pory to ona zaczyna stawiać warunki, grożąc Chellengerom, że jeżeli nie zdecydują się zaakceptować jej reguł gry, ich wybór może skończyć się tragicznie nie tylko dla nich, lecz także wielu niewinnych uczniów. George stojąc przed trudnym wyborem wie, że kobieta nie żartuje, w końcu posiadała skonstruowany przez niego detonator, który za jednym razem potrafił pozbawić życia wielu ludzi.
Po pewnym czasie okazuje się jednak, że to wszystko było zaledwie początkiem ich problemów. Od tamtej pory nie tylko muszą zmierzyć się z niebezpieczną kobietą, lecz także uratować świat przed niszczycielskimi siłami Matki Natury. Jak dalej potoczą się ich losy? Jak bardzo różnią się od przeciętnych ludzi? Czy uda im się podołać wyzwaniu? Tego i wielu innych rzeczy możecie dowiedzieć się z tej niesamowitej książki!
Całość czyta się szybko i przyjemnie, a przedstawione tam wydarzenia z łatwością zapadają w pamięć i nie sposób chociażby na chwilę wyrzucić je z głowy. Jestem dosłownie zachwycona przedstawioną tam fabułą oraz koncepcją na stworzenie rodziny o wiele bardziej rozwiniętej od przeciętnej ludzi, przez co niejednokrotnie spotykała się z niezbyt przychylnymi opiniami społeczności. Jednak, co jeśli to właśnie od nich miało zależeć całe życie na Ziemi? Osobiście nie mogłabym wyobrazić sobie niczego lepszego.
To naprawdę genialna opowieść, która z pewnością zaskoczy każdego, kto chce zapoznać się z dobrą i jedyną w swoim rodzaju lekturą. Osobiście jestem nią zachwycona i przy najbliższej okazji, z pewnością zdecyduję się zapoznać z nią ponownie. Jak najbardziej polecam!
Cała recenzja: https://1stowarzyszenieksiazkoholikow.blogspot.com/2018/05/challengerowie-nastepcy-homo-sapiens.html
Do zapoznania się z tą książką przekonała mnie jej przecudowna okładka oraz opis, który zdołał pobudzić moją ciekawość, do tego stopnia, że niejednokrotnie zastanawiałam się, co takiego znajdę w wykreowanej przez Adriana Millera fabule, czy przedstawiona tam treść będzie w stanie mnie zachwycić oraz czy bez wahania będę mogła postawić ją na półce moich ulubionych lektur?...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-03-12
Styl Marka Bartłomieja Cabaka jest po prostu genialny i rzadko kiedy zdarza się, żeby ktokolwiek potrafił w tak niewiarygodny sposób napisać książkę, że po jej odłożeniu nie tylko odczuwamy pustkę, lecz także mamy ochotę raz po raz o niej zapominać, żeby tylko przeżyć ją po raz kolejny.
Hateway to nazwisko, które jest dość sceptycznie przyjmowane przez Polaków, być może na jego dość specyficzne brzmienie, bądź też po prostu dlatego, że tak bardzo wyróżnia się spośród tych wszystkich Staroczeskich, Zwyż-Podolskich, czy Bratysławskich. Jednak niewielu zdaje sobie sprawę, że oprócz nieco innych korzeni, rodzina ta charakteryzuje się nieco inną osobliwością. Każdy Hateway ma w sobie coś z czarodzieja.
Demetriusz Hateway jest zwykłym studentem medycyny ze Szczecina, którego życie nie wyróżniało się niczym szczególnym. Do czasu. To właśnie czternastego kwietnia, cała jego codzienność uległa momentalnej zmianie, a on zmuszony został zmierzyć się z rzeczywistością. To właśnie wtedy stracił ojca i dziadka, którzy robili wszystko, byleby tylko uratować go od jego przeznaczenia. Chcieli zapewnić mu lepsze życie, bez magii i ciągłego niepokoju, jednak nawet czarodzieje nie są w stanie przeciwstawić się temu, co zaplanowało dla nich jutro.
To właśnie po stracie ojca, jego życie zmienia się nie do poznania. Starannie skrywane tajemnice wychodzą na jaw, dawni wrogowie przypominają o swoim istnieniu, a sam Demek... zaczyna być świadkiem zjawisk, których nie da się wyjaśnić w racjonalny sposób. Niespodziewanie jego babcia zostaje ofiarą nieudanego zamachu, w wyniku którego zapada w śpiączkę, a szanse na jej wybudzenie wydają się znikome.
Chłopak postanawia zrobić wszystko, byleby tylko uratować jej życie. Jednocześnie musi jednak zmierzyć się z nieco brutalniejszą prawdą, chce odkryć zagadkę swojego pochodzenia, poznać ukryte zdolności oraz zmierzyć się z licznymi przeciwnościami losu. Pewnego dnia odkrywa jednak coś, co zszokowało go bez reszty. Ciała jego ojca nie ma w grobie, a sam Connor Hateway wypłacił z banku wszystkie swoje pieniądze... dzień po wypadku, w którym podobno stracił życie.
To Caroline zdecydowała mu się pomóc, gdy nikt nie był w stanie wyciągnąć do niego ręki. Tylko ona potrafiła zrozumieć jego cierpienie i starała się go nauczyć, jak z nim żyć. Oprócz ciotecznej opieki, podzieliła się z nim również standardową wiedzą o czarodziejach, za co był jej niezmiernie wdzięczny. Gdyby nie ona, nigdy nie wiedziałby, w jaki sposób odnaleźć swoje ukryte dary, które tak bardzo wyróżniają go od innych ludzi.
Czy chłopak oswoi się z byciem czarodziejem i nauczy kontrolować swoje wewnętrzne dary? Czy uda mu się wybudzić swoją babcię z śpiączki? Jak wielka jest jego moc i czy kiedykolwiek uda mu się ją okiełznać? Tego i wielu innych rzeczy dowiecie się, jeżeli sięgniecie po tę książkę!
Muszę przyznać, że zanim sięgnęłam po tę lekturę, obawiałam się jej, a właściwie tego, co znajdę w środku. Bałam się, że po raz kolejny natrafię na dzieło promujące się na fenomenie Harry'ego Pottera, jednak już po przeczytaniu pierwszego rozdziału, wiedziałam, że nie było się czego bać. "Czarodzieje Hateway" to lektura unikalna pod każdym względem, pełna najróżniejszych, nie tylko legendarnych stworzeń, z którymi musiał spotkać się główny bohater.
Powiem to szczerze, po prostu zakochałam się w wszystkich przedstawionych tam obrazkach i od czasu do czasu sięgam po tę lekturę, tylko i wyłącznie, żeby poprzeglądać ilustracje, które nie tylko doskonale wpasowują się w lekturę, lecz także wyglądają po prostu fenomenalnie.
Podsumowując: jeżeli lubicie magie, czarodziejskie istoty, wartką i pełną niespodziewanych zwrotów akcję, ta książka z pewnością przypadnie wam do gustu. Osobiście zakochałam się w niej od samego początku i jak najbardziej polecam!
Cała recenzja: https://1stowarzyszenieksiazkoholikow.blogspot.com/2018/03/czarodzieje-hateway-marek-bartomiej.html
Styl Marka Bartłomieja Cabaka jest po prostu genialny i rzadko kiedy zdarza się, żeby ktokolwiek potrafił w tak niewiarygodny sposób napisać książkę, że po jej odłożeniu nie tylko odczuwamy pustkę, lecz także mamy ochotę raz po raz o niej zapominać, żeby tylko przeżyć ją po raz kolejny.
Hateway to nazwisko, które jest dość sceptycznie przyjmowane przez Polaków, być może na...
2018-05-21
Kto z nas chociażby przez chwilę nie rozmyślał o szczupłej sylwetce bez wyrzeczeń i ćwiczeń? Z pewnością było to marzenie niejednej osoby, jednak czy sprawdziłoby się w praktyce? Otóż tak, a jedyne, co wam do tego będzie potrzebne ta ta oto książka i parę wolnych chwil na przygotowanie posiłku! Co sądzę o przedstawionych tam potrawach oraz sposobie, w jaki zostały nam przedstawione? Jeżeli jesteście ciekawi mojej opinii, jak najbardziej zachęcam was do przeczytania reszty recenzji!
Na tę książką natrafiłam zupełnym przypadkiem, jednak od razu zdołała przyciągnąć moją uwagę. Dieta na luzie i to bez wyrzeczeń? Czemu by nie spróbować! Już na samym początku zwróciłam uwagę na dość liczne przedstawione tam zdjęcia, dzięki którym książka staje się jedyna w swoim rodzaju i w dodatku cieszy oko.
Pierwsze rezultaty dostrzegłam już po tygodniu, a mam tu na myśli pierwsze stracone kilogramy, których brak nie tylko wywołał u mnie ogromny uśmiech, lecz także sprawił, że zaczęłam bardziej przykładać się do swojej diety i unikać swojej największej zmory, a mianowicie słodkich przekąsek, bez których wcześniej nawet nie wyobrażałam sobie dnia.
Anna Dziedzic zdecydowała się podzielić książka na pięć części odpowiadającym pięciu posiłkom, które powinniśmy spożywać, aby zacząć tracić na wadze. W każdym z nich możemy znaleźć wiele naprawdę świetnych przepisów, do których przygotowania tak naprawdę nie potrzebujemy wiele wysiłku, lecz odpowiednich produktów i odrobiny chęci.
Ponadto w każdym z działów możemy znaleźć notatki, dzięki którym dowiemy się co nieco więcej o zasadach zdrowej diety oraz produktach, które koniecznie powinny się w niej znaleźć, co według mnie jest po prosty cudowne oraz jak najbardziej praktyczne.
Autorka posługując się miłym i zrozumiałym dla wszystkich stylem przedstawiła nam proste zasady diety, kilkadziesiąt naprawdę ciekawych przepisów, które bez problemów możemy wykorzystać w naszej walce z zbędnymi kilogramami oraz pokazała nam, jak ważne jest spożywanie pięciu posiłków dziennie.
Nawet się nie spodziewałam, że niektóre z przedstawionych tam dań aż tak przypadnie mi do gustu, że nie będę w stanie wyobrazić sobie tygodnia bez chociażby jednokrotnego użycia ich w swojej diecie. Co prawda nie odkryłam ich jeszcze wszystkich jednak sądzę, że w niedalekiej przyszłości z pewnością niejednokrotnie zdecyduję się użyć każdy z nich.
Jeżeli więc udało mi się pobudzić waszą ciekawość, jak najbardziej zachęcam was do sięgnięcia po tę książkę i gwarantuję, że z pewnością nie pożałujecie tego spotkania. Osobiście jestem nią urzeczona i sądzę, że jeszcze niejednokrotnie zdecyduję się użyć któregoś z tamtejszych przepisów. Jak najbardziej polecam!
Cała recenzja: https://1stowarzyszenieksiazkoholikow.blogspot.com/2018/05/dieta-na-luzie-anka-dziedzic-recenzja.html
Kto z nas chociażby przez chwilę nie rozmyślał o szczupłej sylwetce bez wyrzeczeń i ćwiczeń? Z pewnością było to marzenie niejednej osoby, jednak czy sprawdziłoby się w praktyce? Otóż tak, a jedyne, co wam do tego będzie potrzebne ta ta oto książka i parę wolnych chwil na przygotowanie posiłku! Co sądzę o przedstawionych tam potrawach oraz sposobie, w jaki zostały nam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-04
Nie przywykłam do czytania tego typu książek, dlatego też długo przygotowywałam się, żeby w końcu się za nią zabrać i zapoznać z przedstawioną w niej treścią, która tak na marginesie była genialna, ale o tym później. Uwielbiam Amerykę i wszystkie książki, których akcja dzieje się na tym kontynencie - np. akcja "Zabić Sarai" działa się w Meksyku, a jak wiadomo jest to jedna z moich najulubieńszych książek tego roku - i dotychczas tylko jednokrotnie spotkałam się z książką dotyczącą rasizmu i wyśmiewania osób o innym kolorze skóry. Dlatego też byłam niezmiernie ciekawa, co ma mi do zaoferowania Nic Stone i czy jej twórczość mnie przekona - co tak na marginesie jej się udało.
Autorka w prosty i intrygujący zarazem sposób przedstawia nam swoją wizję świata, z którym najprawdopodobniej każdy z nas się spotkał, czy to w książce, filmie lub na własnym przypadku. W dodatku robi to w taki sposób, że jej opowieść potrafi chwycić za serce i pozostawić po sobie trwały ślad. Tak trwały, że już nigdy nie będziemy w stanie o nim zapomnieć.
Bohaterowie tej opowieści są rzeczywiści, co w tego typu lekturach niezwykle się ceni, a akcja naprawdę mogłaby wydarzyć się w prawdziwym życiu, za co autorce należy się ogromny szacunek. Ponadto należy zaznaczyć, że jest to debiut Nic Stone, a jak to z debiutami bywa, często zdarza się, że są po prostu słabe. Na szczęście coś takiego nie miało miejsca w tym wypadku, dzięki czemu "Drogi Martinie" zdobyło kolejnego plusa.
Nawet się nie spodziewałam, że wciągnę się w tą opowieść do tego stopnia, że nie będę się w stanie od niej oderwać dopóki nie zapoznam się z jej ostatnią stroną. Jeżeli nie macie co robić w jesienny wieczór, sądzę, że ta książka może w doskonały sposób umilić wam tę porę.
Mogłabym rozczulać się o niej godzinami, jednak w swoich recenzjach staram się pisać krótko i treściwie, dlatego powiem wam jeszcze, że ta książka jest genialna na swój indywidualny sposób i z pewnością trafi na listę dziesięciu najlepszych książek, z jakimi miałam styczność w 2018 roku. Podbiła moje serce i sądzę, że z wami również nie będzie inaczej.
Jeżeli więc udało mi się w chociażby maleńkim stopniu pobudzić waszą wyobraźnię, serdecznie zachęcam was do sięgnięcia po tę książkę, bo naprawdę warto i jestem więcej niż pewna, że z pewnością nie zawiedziecie się na przedstawionej tam fabule. Osobiście jestem nią zauroczona i z pewnością jeszcze niejednokrotnie przeczytam ją ponownie. Jak najbardziej polecam!
Nie przywykłam do czytania tego typu książek, dlatego też długo przygotowywałam się, żeby w końcu się za nią zabrać i zapoznać z przedstawioną w niej treścią, która tak na marginesie była genialna, ale o tym później. Uwielbiam Amerykę i wszystkie książki, których akcja dzieje się na tym kontynencie - np. akcja "Zabić Sarai" działa się w Meksyku, a jak wiadomo jest to jedna...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-03-22
Już po pierwszych kilkunastu stronach, opowieść wciągnęła mnie bez reszty, a ja z coraz to większą ciekawością śledziłam losy Ashley i zastanawiałam się, czy w końcu doświadczy prawdziwej matczynej miłości i czy te wszystkie wydarzenia, wpłyną w jakimś stopniu na jej postrzeganie świata.
Ashley jeszcze jako dziecko wyróżniała się ponadprzeciętną inteligencją. Gdy miała dwa lata, nie dość, że potrafiła bez najmniejszych trudności komunikować się z innymi, to w dodatku była świetną obserwatorką. Pierwsze lata swojego dzieciństwa spędziła w przyczepie z swoją nastoletnią matką i ojczymem, który wyżywał się na jej rodzicielce przy każdej okazji.
Po pewnym czasie w ich domu pojawił się nowy lokator, jednak nie pozostał tam długo. Dziewczynka była świadkiem, jak matka wynosi jego sine ciało w pudełku, jednak ani na chwilę nie przestała wyczekiwać jego powrotu. Parę miesięcy później na świat przyszedł Luke, który w niedalekiej przyszłości stał się dla niej najważniejszą osobą na świecie.
Jednak, gdy wreszcie opuścili swoją przymałą przyczepę i mieli wprowadzić się do nowego, większego domu, jej rodzice zostali aresztowani, a ona z bratem zabrana do domu dziecka. Od tamtego czasu tylko parokrotnie zobaczyła matkę i Dusty'ego, jednak mimo wszystko nie przestała wierzyć, że po nią wrócą i wszystko będzie tak jak dawniej. Nie było.
W ciągu dziewięciu lat mieszkała w czternastu domach zastępczych, niejednokrotnie rozstawała się z bratem i nie pamiętała już nawet twarzy swoich wszystkich przybranych opiekunów, jednak nigdy nie zapomniała słów swojej rodzicielki: "Słoneczko, jesteś moim dzieckiem, a ja jestem twoją matką. Musisz szanować osobę, która się tobą zajmuje, ale pamiętaj, że to nie jest twoja mama.".
Dzięki tej książce nie tylko możemy zapoznać się z przeżyciami, z jakimi musiała się zmierzyć autorka, lecz także spojrzeć na świat z nieco innej perspektywy, docenić to, co mamy i chociaż raz powiedzieć naszym rodzicom "Mamo, tato, dziękuję że jesteś...", bo nie wszyscy mają tyle szczęścia, co my i mogą dorastać wśród kochających nas osób.
Dni Ashley przepełnione były niepewnością. O każdej porze, w drzwiach jej nowego domu mogła pojawić się pomoc społeczna i zabrać ją w nowe miejsce, do nowych ludzi, gdzie wszystko będzie musiała zacząć od początku. Dla tak małego dziecka to traumatyczne doświadczenie, które na zawsze odbije się na jego psychice. Nadal nie potrafię pojąć, jak mogli zabrać ją od jej dziadków, gdy w końcu przywiązała się do swoich opiekunów do tego stopnia, że czuła się z nimi jak w prawdziwej rodzinie, po czym rozdzielić ją z bratem i liczyć, że oboje zapomną o swojej przeszłości.
To przepiękna opowieść, napisana lekkim w odbiorze językiem. Miejscami potrafi poruszyć do łez oraz zmusić czytelnika do docenienia tego, co dane mu było doświadczyć. Uważam, że każdy bez wyjątku powinien się z nią zapoznać i wyciągnąć z lektury własne wnioski. Jak najbardziej polecam.
Cała recenzja: https://1stowarzyszenieksiazkoholikow.blogspot.com/2018/03/dwa-zwyke-sowa-ashley-rhodes-courter.html
Już po pierwszych kilkunastu stronach, opowieść wciągnęła mnie bez reszty, a ja z coraz to większą ciekawością śledziłam losy Ashley i zastanawiałam się, czy w końcu doświadczy prawdziwej matczynej miłości i czy te wszystkie wydarzenia, wpłyną w jakimś stopniu na jej postrzeganie świata.
Ashley jeszcze jako dziecko wyróżniała się ponadprzeciętną inteligencją. Gdy miała...
2018-01-02
Przyznam szczerze, że nie wiedziałam zbyt wiele na temat tej książki - no dobra, nie wiedziałam o niej nic z wyjątkiem imienia głównej bohaterki, które przypadkiem obiło mi się o uszy - dlatego też moja ciekawość rosła i rosła, aż w końcu po prostu musiałam się za nią zabrać.
Dziewiętnastoletnia Feyra chcąc zapewnić swojej rodzinie bezpieczeństwo zmuszona została do podjęcia nowego stylu życia i stania się łowczynią. Na samym początku jej zadanie wydawało się nie do podołania, jednak z czasem stawała się coraz lepsza w swoim zawodzie. To właśnie dlatego po wielu latach praktyki udało jej się upolować ogromnego wilka i zaślepiona wizją sprzedania jego skóry i dorobienia się niemałego majątku - który i tak ulotniłby się w zastraszającym tempie, gdyż Nesta uwielbiała wydawać jej ciężko zarobione pieniądze na nowe buty bądź płaszcze - obdarła jego futro i zabrała do swojej wioski.
Po sprzedaży wiedziała, że należałoby zainwestować pieniądze w jak najlepszy sposób, jednak niestety nie dane jej było tego dokonać. Jeszcze tego samego wieczoru w progu jej chaty pojawił się przerażający fea, który pragnąc pomsty za swojego przyjaciela dał jej możliwość wyboru: albo umrze w jego ręki, bądź też uda się z nim do jego domu, gdzie pozostanie po kres swoich dni. Wybór nie należał do prostych, jednak w końcu dziewczyna nie widząc lepszego rozwiązania, podjęła ostateczną decyzję.
Nawet w snach nie przyszło jej wyobrażać sobie, że jej życie zmieni się aż do tego stopnia. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów może najeść się do syta, chodzić w czystych i niezniszczonych ubraniach i poczuć się niczym prawdziwa kobieta. Mimo iż nie ufa fea - w końcu słyszała o nich nie mało opowieści, z których znacząca część przedstawiała je jako bezduszne i żądne mordu istoty - nie potrafi nie zachwycić się takim obrotem spraw. Spodziewała się lochów i śmierci w męczarniach z wyziębieniach, a w zamian dostała ochronę oraz coś, co z czasem mogłaby nazwać domem. No właśnie, mogłaby gdyby nie fakt, że nadal nie potrafi zapomnieć o swojej rodzinie.
Nowe otoczenie zmusiło ją do większej czujności. Mimo iż większość poznanych przez nią fea wydaje się miła, dziewczyna ani na chwilę nie potrafi przestać dostrzegać w nich powodów cierpień, którymi obarczona została jej rasa. Po pewnym czasie zaczyna odczuwać sympatię do swoich pokojówek, które każdego dnia dostarczają jej ciepły posiłek, świeże ubranie i zaplatają jej włosy w dwa warkocze. Nawet Lucien, który nie szczędzi okazji, żeby przypominać Feyrze o jej wybryku z czasem zyskał jej sympatię. A Tamlin... Tamlin to książę, który pod maską ukrywa prawdziwą bestię mogącą rozszarpać ją pod byle kaprysem.
Jak dalej potoczą się losy Feyry? Co stanie się z jej rodziną, gdy odejdzie od nich jedyna osoba, która zaprzątała sobie głowę znalezieniem posiłku? Czy zatęsknią za nią, czy zaczną żyć tak, jak gdyby dziewczyna już dawno leżała martwa? Jak bardzo różni się świat fea od ludzkich opowieści i jakie czają się w nim niebezpieczeństwa? Dlaczego Tamlin nie ukarał dziewczyny za zabicie swojego przyjaciela? Tego i wielu, wielu innych niewiarygodnych rzeczy dowiecie się czytając tę obłędną książkę!
Powiem to szczerze, gdy tylko zaczęłam swoją przygodę z "Dworem Cierni i Róż" ani na chwilę nie potrafiłam oderwać się od tej niesamowitej opowieści, ponieważ jej fabuła pochłonęła mnie bez reszty do tego stopnia, że przestałam zauważać otaczającą mnie rzeczywistość i po prostu żyłam opowieścią Feyry.
W końcu potrafię zrozumieć fenomen, którym okrzyknięta została twórczość Sary J. Maas. To, co stworzyła autorka okazało się niesamowite do tego stopnia, że nawet teraz wracam pamięcią do przestawionych tam wydarzeń i odtwarzam je w pamięci.
"Dwór Cierni i Róż" to magia w najczystszej postaci, której nigdy nie jest zbyt wiele. Gdy tylko pozwolimy jej wkroczyć do naszego życia, nie sposób o niej zapomnieć, a co dopiero powiedzieć o niej chociażby złe słowo. To opowieść, do której mogłabym wracać bez przerwy i z pewnością nigdy nie miałabym jej dość. Nawet teraz pragnę więcej i więcej i wprost nie mogę doczekać się chwili, aż w końcu zabiorę się za następną część.
Podsumowując: To wprost fenomenalna książka, która z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom fantastyki, lecz nie tylko. Sądzę, że każdy bez wyjątku powinien otworzyć się z jej niewiarygodną fabułę, bo naprawdę warto i gwarantuję wam, że na długo zapamiętacie cudowne uczucie, które towarzyszyć wam będzie, gdy raz po raz zapoznacie się z kolejnymi stronicami. Jak najbardziej polecam!
Przyznam szczerze, że nie wiedziałam zbyt wiele na temat tej książki - no dobra, nie wiedziałam o niej nic z wyjątkiem imienia głównej bohaterki, które przypadkiem obiło mi się o uszy - dlatego też moja ciekawość rosła i rosła, aż w końcu po prostu musiałam się za nią zabrać.
Dziewiętnastoletnia Feyra chcąc zapewnić swojej rodzinie bezpieczeństwo zmuszona została do...
2018-04-24
Przez większą część opowieści dosłownie nie byłam w stanie powstrzymać uśmiechu. Główny bohater ma swój charakterystyczny sposób bycia, który sprawia, że po prostu nie da się go nie lubić. Jake był szczery i nie bał się mówić tego, o czym myślał - przez co niejednokrotnie pakował się w kłopoty, ale to już zupełnie inna historia - i szczerze mówiąc w dzisiejszych czasach coraz rzadziej spotykamy się z takimi osobami, a szkoda, bo dzięki nim nawet podczas najsmutniejszego z dni, na naszej twarzy pojawia się ogromny uśmiech.
Jake Hopkins od zawsze charakteryzował się niewyparzonym językiem i swój specyficzny sposób bycia. Od dziecka prześladowały go koszmary, od których w żaden sposób nie potrafił się uwolnić i wbrew pozorom, z biegiem czasu nocne mary tylko wzrosły na sile i czekają na niego po zapadnięciu zmroku.
Mając siedemnaście lat przeprowadził się do Iglastych Wzgórz, do miejsca, które było rodzinnym miasteczkiem jego zmarłej matki. Od razu zaczyna czuć się tam niczym intruz, a los nie ma zamiaru ułatwiać mu zaaklimatyzować się z nowym mieście. Pierwszą noc przyszło mu spać na twardych deskach mieszkania, gdyż kurierzy nie zdążyli dostarczyć mu materaca, przez co idąc do szkoły nie marzył o niczym innym poza snem, co odbiło się na lekcji biologii, gdzie obudził się z krzykiem, wprost z przerażającego koszmaru, czym zwrócił na siebie uwagę miejscowych i raczej nie zyskał sympatii tamtejszego wykładowcy.
Jego koszmary nadal się nasilają, a Jake obawia się, że mogą one stanowić poważne zagrożenie nie tylko dla niego, lecz także ludzi w jego otoczeniu. Powoli odczuwa, że zaczyna popadać w obłęd, a wszystko to pogłębia senny klimat tamtejszej mieściny.
Jak dalej potoczą się jego losy i czy uda mu się wyleczyć z koszmarów? Czy jego sny mogą mieść jakiś związek z tamtejszym miastem? Czy odkrycie rodzinnej tajemnicy mogłoby okazać się rozwiązaniem jego przypadłości? Czy uda mu się odnaleźć w nowym otoczeniu? tego i wielu innych rzeczy dowiecie się czytając tę książkę!
"Dziewczyna ze snów" to świetna i trzymająca w napięciu książka, od której stron nie sposób się oderwać, dopóki nie zapoznamy się z ostatnią kartką. Od razu widać, że Michał Gałwa umie tworzyć opowieści w taki sposób, że zaczynamy pragnąć więcej i więcej oraz ciągle odczuwamy niedosyt. Po zakończeniu tej książki musiałam wykazać się dużą siłą woli, aby nie zacząć jej od nowa, mając nadzieję, że za drugim razem natknę się na coś całkowicie nowego.
Jeżeli więc udało mi się w chociażby najmniejszym stopniu pobudzić waszą ciekawość, jak najbardziej zachęcam was do zapoznania się z tą książką, bo naprawdę warto! Osobiście czuję się nią po prostu urzeczona i sądzę, że w niedalekiej przyszłości zdecyduję się przeczytać ją ponownie.
Cała recenzja: https://1stowarzyszenieksiazkoholikow.blogspot.com/2018/04/dziewczyna-ze-snow-micha-gawa-recenzja.html
Przez większą część opowieści dosłownie nie byłam w stanie powstrzymać uśmiechu. Główny bohater ma swój charakterystyczny sposób bycia, który sprawia, że po prostu nie da się go nie lubić. Jake był szczery i nie bał się mówić tego, o czym myślał - przez co niejednokrotnie pakował się w kłopoty, ale to już zupełnie inna historia - i szczerze mówiąc w dzisiejszych czasach...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-05-21
Odkąd tylko dowiedziałam się o premierze tej książki w Polsce, czym prędzej zapragnęłam zapoznać się z jej fabułą. Urzekła mnie w niej nie tylko przecudowna okładka, lecz także opis, który zdołał na całego pobudzić moją wyobraźnię.
Długo zastanawiałam się, czy ta opowieść będzie tak świetna, na jaką się zapowiada i muszę przyznać, że nie zawiodłam się na niej. Jeżeli więc chcecie zapoznać się z moją opinią, jak najbardziej zachęcam was do zapoznania się z resztą recenzji!
Już na samym początku spotkałam się z prostym i przyjemnym w odbiorze stylem autorki, dzięki czemu przebrnęłam przez całość w dosłownie ekspresowym tempie. Sam pomysł na tego typu fabułę jest unikalny i niezwykły pod każdym względem i z pewnością chwyci za serce każdego miłośnika dobrej literatury.
Violet dotychczas przejmowała się referatem z angielskiego, na którym miała opowiedzieć o swojej ulubionej książce, jednak szybko odkrywa, że jej dawniejsze problemy były zwykłą drobnostką w porównaniu z tym, z czym będzie musiałam się zmierzyć w późniejszym czasie.
Dziewczyna wraz z bratem i jej najlepszą przyjaciółką należała do licznego grona fanów "Tańca szubienicy". Jednak pewnego dnia, podczas Comic Conu całe jej życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Z niewiadomych przyczyn Violet zostaje przeniesiona do innego świata, gdzie toczy się akcja jej ulubionej książki. Od tamtej pory nic nie może być oczywiste. Normalni ludzie są poniżani przez Genuli, - bardziej rozwiniętych umysłowo i o wiele piękniejszych od zwykłych ludzi - którzy powoli ich tępią i zabijają.
Przez niefortunny wypadek główna bohaterka powieści umiera, a Violet musi wcielić się w jej rolę. Jest tylko jeden mały problem. Pod koniec opowieści, Rose zostaje powieszona... Czy Violet gotowa będzie oddać życie dla fikcji literackiej? Czy podoła stojącemu przed nią zadaniu? Jak bardzo niebezpieczna jest jej misja? Jeżeli chcecie się tego dowiedzieć, jak najbardziej zachęcam was do zapoznania się z tą książką!
To niesamowita i unikalna pod każdym względem opowieść, która zachwyca i wciąga. Genialna autora napisała genialną opowieść o genialnych ludziach przeżywających genialne przygody w równie genialnym świecie. Dawno nie czytałam tak świetnej fantastycznej książki, która wzbudziłaby we mnie tak wiele pozytywnych emocji i zdołała zachwycić mnie do tego stopnia, że po zapoznaniu się z treścią, czym prędzej zaczęłam polecać ją znajomym.
Bohaterowie tej opowieści nie ograniczają się tylko i wyłącznie do kart tej książki. Oni żyją własnym życiem, a podczas czytania, ich świat miesza się z naszym, tworząc coś cudownego na co z pewnością warto zwrócić uwagę. Dzięki zastosowanej pierwszoosobowej narracji, możemy lepiej wczuć się w przedstawioną tam fabułę i spoglądać na tamtejszy świat z punktu widzenia głównej bohaterki i razem z nią przeżywając najróżniejsze, miejscami niebezpieczne chwile.
Jeżeli więc udało mi się pobudzić waszą ciekawość, jak najbardziej zachęcam was do zapoznania się z tą książką i gwarantuję wam, że z pewnością nie pożałujecie tego spotkania. Osobiście jestem nią urzeczona i sądzę, że w najbliższym czasie z przyjemnością odświeżę sobie przedstawioną tam fabułę. Jak najbardziej polecam!
Cała recenzja: https://1stowarzyszenieksiazkoholikow.blogspot.com/2018/05/fandom-anna-day-recenzja.html
Odkąd tylko dowiedziałam się o premierze tej książki w Polsce, czym prędzej zapragnęłam zapoznać się z jej fabułą. Urzekła mnie w niej nie tylko przecudowna okładka, lecz także opis, który zdołał na całego pobudzić moją wyobraźnię.
Długo zastanawiałam się, czy ta opowieść będzie tak świetna, na jaką się zapowiada i muszę przyznać, że nie zawiodłam się na niej. Jeżeli...
2018-03-19
Z biografiami jest tak, że mimo iż opierają się na samych faktach, niejednokrotność możemy dowiedzieć się z nich wielu nieprawdopodobnych wręcz wiadomości, o wydarzeniach z życia znanych nam osób, o których wielu nawet się nie śniło. To dzięki tego typu literaturze możemy zobaczyć podziwiane przez nas osobistości w nieco innym świetle oraz spojrzeć na nich jak na zwyczajnych ludzi, którzy w życiu osiągnęli nieco więcej niż inni. I choć dla wielu może to wydawać się nieprawdopodobne, oni także przeżywają swoje wzloty i upadki, podejmują lepsze lub gorsze decyzje, bo są po prostu ludźmi.
Parę lat temu naprawdę zaciekawiła mnie postać Leonor Fini i jej zastanawiających wręcz obrazów, na które szczerze mówiąc natknęłam się zupełnym przypadkiem, jednak było w nich coś, co kazało mi nieco bliżej przyjrzeć się jej postaci. Czytałam już niejeden artykuł poświęcony jej twórczości i życiu osobistemu, jednak z żadnego z nich nie dowiedziałam się tyle, co w tej książce.
Leonor już od dziecka miała smykałkę do malarstwa i od samego początku nie kryła się z swoim talentem, szkicując najróżniejsze piórka i wszystko, co udało jej się znaleźć. Mając cztery lata zdobyła drugie miejsce w konkursie plastycznym, gdzie była najmłodszą wśród wszystkich uczestników. Od samego początku fascynowali ją literaccy buntownicy, tacy jak Alicja z Krainy Czarów, Staś Straszydło i Gian Burrasca, przez co najprawdopodobniej sama lubiła podążać własnymi ścieżkami i nie baczyć na konsekwencje swoich czynów.
Gdy miała czternaście lat, lekcji rysunku udzielał jej trzydziestoletni Aruro Nathan, w do którego mimo ogromnej różnicy wieku była zauroczona, a jej uczucia nie przygasły nawet wtedy, gdy dowiedziała się o jego homoseksualizmie. Mimo ogromnego talentu, na swojej drodze spotykała się z różnymi przeciwnościami. Była niejednokrotnie niedoceniana przez krytyków, tylko i wyłącznie dlatego, że była kobietą, jednak nawet to nie powstrzymało jej zapału, a Leonor nadal dawała z siebie wszystko.
Podziwiana przez Madonnę, była między innymi ulubienicą Diora i Rochasa, miała romans z Maksem Ernestem i przyjaźniła się z Salvadorem Dalim, Galą, Picassem, Cartier-Bressonem. Była najczęściej fotografowaną kobietą XX wieku, za której zdjęcia kolekcjonerzy gotowi byli wydać tysiące dolarów.
W całej tej książce możemy znaleźć niezliczoną ilość informacji na temat Leonor Fini, a żeby tego wszystkiego było mało, oprócz świetnego tekstu, biografia udoskonalona jest licznymi zdjęciami nawiązującymi do życia malarki, dzięki czemu całość nie tylko prezentuje się wprost fenomenalnie, ale też zyskuje wiele w oczach czytelnika.
Autorka w prosty i zrozumiały sposób pokazuje nam życie argentyńskiej malarki i niejednokrotnie wspomina, jak bardzo Leonor Fini kochała wzbudzać kontrowersje. Całość czyta się szybko i przyjemnie, a w dodatku jeżeli chociażby raz w życiu słyszeliście o Leonor, ta książka z pewnością przypadnie wam do gustu.Jeżeli lubicie tego typu literaturę, jak najbardziej polecam!
Cała recenzja: https://1stowarzyszenieksiazkoholikow.blogspot.com/2018/03/gattora-zycie-leonor-fini-dorota.html
Z biografiami jest tak, że mimo iż opierają się na samych faktach, niejednokrotność możemy dowiedzieć się z nich wielu nieprawdopodobnych wręcz wiadomości, o wydarzeniach z życia znanych nam osób, o których wielu nawet się nie śniło. To dzięki tego typu literaturze możemy zobaczyć podziwiane przez nas osobistości w nieco innym świetle oraz spojrzeć na nich jak na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-04-15
To obowiązkowa lektura dla wszystkich dziewczyn, które chociażby raz w życiu marzyły, aby przeżyć niezapomnianą, trochę ryzykowną i pełną wrażeń przygodę! Mowa tu oczywiście o "Girl Power" autorstwa Caroline Paul, którą postaram się wam jak najlepiej przedstawić w poniższej recenzji.
Szczerze mówiąc, byłam zainteresowana tą książką od dnia, w którym to dowiedziałam się, że zostanie wydana w Polsce - czyli musiałam nieco poczekać, zanim zapoznam się z jej fabułą, jednak przyznaję, że było warto. Autorka w prosty i humorystyczny sposób przedstawia nam przygody ze swojego życia, które najczęściej nie kończyły się dobrze, jednak pozostały po nich same miłe wspomnienia.
W tej książce autorka opisała między innymi, jak budowała piracki okręt (a właściwie kwadrat) z kartoników po mleku, marzeniach o pobiciu rekordu Guinnessa w chodzeniu na czworaka, wspinaniu się na most i wielu innych historiach. W każdym z rozdziałów zaznaczała, że nie ma nic lepszego od odrobiny ryzyka i mimo iż nie zawsze wszystko wychodziło po naszej myśli, - akurat w jej wypadku, każdy z jej pomysłów kończył się klęską - warto walczyć o nasze marzenia i starać się je spełnić.
Oprócz cudownych opowieści, w "Girl Power" znajduje się cały ogrom obrazków, dzięki którym nie tylko łatwiej jest nam zapoznać się z treścią, lecz także możemy wyciągnąć z nich własne wnioski i na przykład nauczyć się wiązać węzeł ósemkowy, który z pewnością przydałby się przy budowie okrętu z kartoników po mleku - tak, specjalnie dwukrotnie wspomniałam o tym zdarzeniu, gdyż nie tylko uważam je za niezwykle kreatywne, lecz także po części chciałabym wypróbować taki statek w prawdziwym życiu, kto wie, być może moja praca nie poszłaby na marne, a z pomocą krótkiej i ilustrowanej instrukcji obsługi, nie pozostało mi nic, jak tylko zacząć działać!
W szczególności zachwyciłam się paroma stronami wolnymi, które po przeczytaniu każdego z rozdziałów możemy zapełnić naszymi przemyśleniami i przygodami, w których braliśmy udział. To wspaniałe, że możemy potraktować tę książkę nieco bardziej osobiście i zamieścić w niej maleńki fragment siebie, który pozostanie w niej na zawsze, a przynajmniej do chwili, w której nasze słowa nie wyblakną.
Girl Power to idealna lektura dla starszych, jak i nieco młodszych odbiorców, która zachęca czytelnika do przeżywania przygód i wyciągania z nich własnych wniosków. Dodatkowo przedstawiono w niej wiele pasujących do opowieści cytatów, jak i mogliśmy zapoznać się z ułamkiem życia kobiet, które w pewnym sensie dokonały niemożliwego, okrążając świat w siedemdziesiąt dwa dni, 6 godzin, 11 minut i 14 sekund; spływały pontonem po spienionej wodzie przez 500 kilometrów i to w dodatku na cienkiej deseczce; czy też w wieku 13 lat przeszły trasę Golden Shadow w Południowej Afryce, na co decydują się tylko najlepsi.
Caroline Paul posługując się prostym i przyjemnym w odbiorze językiem, stworzyła historię, do której po prostu chce się wracać i to bez jakiejkolwiek okazji. Mogłabym podać wiele powodów, dla których warto zapoznać się z tą książką - i najprawdopodobniej przeznaczę na to osobny post - jednak w tej chwili skupię się na jednym i szczególnie dla mnie ważnym: Gil Power pokazuje nam, że warto otworzyć się na nowe wyzwania i po prostu być sobą bez względu na konsekwencje.
Jeżeli więc chociażby w maleńkim stopniu pobudziłam waszą ciekawość, jak najbardziej zachęcam was do zapoznania się z tą lekturą i gwarantuję wam, że z pewnością się na niej nie zawiedziecie. Ponadto, jeżeli zastanawiacie się, co dać znajomej, bądź bliskiej osobie w prezencie, sądzę, że ta książka powinna podbić ich serca. Jak najbardziej polecam!
Cała recenzja: https://1stowarzyszenieksiazkoholikow.blogspot.com/2018/04/girl-power-opowiesc-dla-dziewczyn-ktore.html
To obowiązkowa lektura dla wszystkich dziewczyn, które chociażby raz w życiu marzyły, aby przeżyć niezapomnianą, trochę ryzykowną i pełną wrażeń przygodę! Mowa tu oczywiście o "Girl Power" autorstwa Caroline Paul, którą postaram się wam jak najlepiej przedstawić w poniższej recenzji.
Szczerze mówiąc, byłam zainteresowana tą książką od dnia, w którym to dowiedziałam się,...
2019-05-12
Są osoby, które na każdym kroku powalają innych swoją bezpośredniościom oraz specyficznym nastawieniem do życia. Pod pewnymi względami mogą mieć łatwiej w życiu, gdyż o wiele swobodniej jest im zabłysnąć wśród osób, które boją się stanąć przed tłumem, jednak nie jest powiedziane, że całe ich życie usłane jest różami. Oj nie, nie, nie. Życie to nie bajka, a kto jak kto, ale Tori wie o tym doskonale.
Z przyjemnością mogę powiedzieć, że miałam okazję napisać rekomendację do tej powieści, z czego jestem niezwykle dumna - co zresztą mogę powiedzieć o każdej książce, w której zawarty jest fragment mojej opinii - gdyż główna bohaterka jest odzwierciedleniem kobiety, która dla wielu mogłaby być autorytetem, - co doskonale zostało przedstawione w książce - jednak z pewnym małym ale. Ta postać, pod którą znają ją inni jest lekko naciągana. Jej życie nie jest wcale takie idealne, jak myślą inni, a ona sama musi borykać się z swoimi małymi tragediami.
Tori Bailey od paru dobrych lat uznawana jest za kobietę sukcesu, wiodącą idealne życie i będącą w związku z cudownym chłopakiem. Odkąd wydała swoją książkę, stała się autorytetem dla wielu kobiet. Od tamtej pory ciągłe spotkania z fanami i miliony prawie że identycznych pytań stały się dla niej normą. Jednak pod przykrywką szczerej do bólu kobiety, kryje się przykra prawda, a jej życie to jedno wielkie kłamstwo. W momencie, gdy wszystkie jej koleżanki mają swoich mężów i dzieci, ona będąc od lat z swoim wymarzonym facetem, dostrzega, że coś jest nie tak. I to "Coś" przez duże C.
Holly Bourne to autorka, którą możecie kojarzyć z takich publikacji jak: "Czy jestem już normalna?", "Przeznaczeni" oraz "To, co zdarza się tylko w filmach". To, co wyróżnia ją spośród wielu innych autorów to dość specyficzny sposób tworzenia historii, dzięki czemu nawet książka, która miałaby identycznie przemyślaną fabułę od A do Z, wyróżniałaby się w sposób niezwykły i to właśnie po nią sięgnęłabym w pierwszej kolejności. Ta kobieta ma po prostu dar przekonywani i mimo iż było to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością, już teraz jestem pewna, że dalsze jej książki będą tak samo genialne, a może i nawet lepsze.
Szczerze mówiąc mam nadzieję, że już niebawem w Polsce ukażą się jej następne książki, bo z tego, co wiem, ma ich przynajmniej dziewięć. Powiem tak, bierzcie tą książkę w ciemno i szykujcie się na to, że główna bohaterka będzie szczera do tego stopnia, że niejednokrotnie wbije was mocniej w fotel. I tak aż do ostatniej strony.
Fragment recenzji: https://mallorey.blogspot.com/2019/05/341-i-co-o-mnie-powiesz-holly-bourne.html
Są osoby, które na każdym kroku powalają innych swoją bezpośredniościom oraz specyficznym nastawieniem do życia. Pod pewnymi względami mogą mieć łatwiej w życiu, gdyż o wiele swobodniej jest im zabłysnąć wśród osób, które boją się stanąć przed tłumem, jednak nie jest powiedziane, że całe ich życie usłane jest różami. Oj nie, nie, nie. Życie to nie bajka, a kto jak kto, ale...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-03-06
Dawniej świat podzielony został na Trzynaście Dystryktów, a każdy z nich przyjął wyznaczone zadanie przez Kapitol. Po wielkim buncie i śmierci wielu ludzi, ziemia oraz mieszkańcy Trzynastki zostają unicestwieni. Po tamtym potwornym zdarzeniu pozostały tylko opowieści oraz zniszczone miasto, które raz na zawsze zniknęło z map. Na znak pamięci o potędze Kapitolu, raz na rok odbywają się Głodowe Igrzyska, podczas których dwudziestu czterech nastolatków: dziewczyna i chłopak z każdego Dystryktu; muszą stoczyć walkę na śmierć i życie. W dożynki odbywa się losowanie, podczas którego zostaje wylosowana siostra Katniss, a zrozpaczona dziewczyna zgłasza się na ochotnika, byleby tylko uratować ją od potwornego losu.
Jej towarzyszem ma być Peeta: chłopak od chleba, który dawniej uratował ją od pewnej śmierci. Razem trafiają do siedziby Kapitolu, a od tamtej pory każdy zapamiętał siedemnastolatkę jako: ,,Katinss, Dziewczynę, Która Igrała Z Ogniem''. Po najróżniejszych treningach i balach wreszcie trafiają na arenę. Gra się rozpoczyna i każdy musi dbać o siebie. Tylko czy Katniss da radę zapomnieć o dobroduszności Peety? Czy od tamtej pory zdoła uznać go za swojego wroga? Dowiecie się czytając "Igrzyska Śmierci"!
Z niewiadomych przyczyn za każdym razem, gdy zabierałam się za tą lekturę, odkładałam ją po dziesięciu stronach. Czasami było to z braku czasu, a parę razy po prostu z niechęci do kontynuacji. Aż się dziwię, że wcześniej nawet się nie zastanawiałam, że akcja, która zacznie się dziać parę stron dalej, tak mocno zagnieździ się w moim sercu.
Ta książka jest istnym dynamitem i jestem pewna, że dorównuje swoją cudownością nawet mojej ulubionej trylogii "Angelfall", bez której nie wyobrażam sobie życia. Do tej pory nie pojmuję, jak to możliwe, że niewyróżniająca się zbytnio wyglądem książka może być aż tak genialna. To właśnie przez nią w moim sercu pojawiła się pustka po zakończeniu czytania i to właśnie przed nią w każdej wolnej chwili przypominałam sobie momenty z Głodowych Igrzysk i zastanawiałam się nad dalszym rozwojem spraw i nad tym, czy wszyscy bohaterzy, którzy zginęli podczas walki o przetrwanie na pewno są martwi.
Cała recenzja: https://1stowarzyszenieksiazkoholikow.blogspot.com/2017/03/igrzyska-smierci-susanne-collins.html
Dawniej świat podzielony został na Trzynaście Dystryktów, a każdy z nich przyjął wyznaczone zadanie przez Kapitol. Po wielkim buncie i śmierci wielu ludzi, ziemia oraz mieszkańcy Trzynastki zostają unicestwieni. Po tamtym potwornym zdarzeniu pozostały tylko opowieści oraz zniszczone miasto, które raz na zawsze zniknęło z map. Na znak pamięci o potędze Kapitolu, raz na rok...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Po ataku Aniołów, życie na Ziemi stało się nie lada wyzwaniem. Ludzie musieli martwić się nie tylko o siebie i o swoich bliskich, lecz także o to czy dożyją kolejnego dnia. Kto jak kto, ale Penryn z pewnością wie o tym doskonale. Nie dość, że w Świecie Przed była zmuszona wydorośleć na długo przed czasem, to właśnie na jej barkach spoczywa obrona siebie oraz jej rodziny. Niestety los nie zawsze się do nas uśmiecha. Trafiły w nieodpowiednie miejsce w nieodpowiednim czasie, a cena, jaką przyszło im za to zapłacić jest ogromna.
"O realności apokalipsy przekonuje mnie jednak coś innego: chrzęst smartfonów pod naszymi butami. Tylko koniec świata mógł skłonić miłośników gadżetów do porzucenia urządzeń na ulicy. Kiedyś takie postępowanie uznano by niemal za świętokradztwo, dziś telefony są zbędnym balastem."
Były świadkami okropnego gestu odcinania anielskich skrzydeł jednego z latających najeźdźców, a dziewczyna chcąc pomóc atakowanemu postanowiła zaryzykować i podać mu jego niezwykły miecz, aby uchronić go przed śmiercią. To był ogromny błąd. Paige zostaje porwana i grozi jej niemałe niebezpieczeństwo. Zrozpaczona dziewczyna gotowa jest zrobić wszystko, byleby tylko uratować siostrę... nawet zjednoczyć się z wrogiem. Po wielu przeciwnościach wreszcie udaje jej się go przekonać i razem przemieszczają się po tym, co zostało z niegdyś przepięknej Kalifornii. Niestety dziewczyna nie miała pojęcia, że świat, w którym żyje zdołał zmienić się o wiele bardziej niż mogłaby to sobie wyobrazić. Niebezpieczeństwa, czające się na każdym kroku okazały się wykraczać poza ludzką wyobraźnię i nikt nie może już czuć się tam pewnie.
"- Jak ci na imię?- pyta przywódca. (...)
- Przyjaciele mówią na mnie Gniew- odpowiada poza kolejnością Raffe.- A wrogowie mówią do mnie Błagam Miej Litość. A tobie jak na imię, wojowniku?"
To książka dla osób które są pewne, że nie boją się krwi, strachu, oraz potworów czających się w ciemnościach. Dziejąca się w niej akcja jest wykreowana w taki sposób, że nie sposób oderwać od niej wzroku, a co najważniejsze możemy spojrzeć na apokalipsę z innej perspektywy - tej bardziej realnej. No bo przecież nie mamy gwarancji, że za chwilę z nieba nie zaczną spadać żądne krwi istoty, których jedynym celem będzie odebranie nam świata, w którym żyjemy oraz rozwijamy się.
Każdy najmniejszy szczegół został doprowadzony do prawie że perfekcji, a czytając ANGELFALL nie miałam wrażenia, że mam przed sobą coś rodem z science-fiction, - co to, to nie - bo to, co przedstawiła nam autorka wydawało się zbyt realne jak na tę kategorię, ale coś o wiele bardziej zbliżonego do świata, w którym obecnie się znajdujemy.
Gdy tylko weszłam do księgarni i zobaczyłam niezwykłą okładkę (tak też należę do Okładkowych Srok), niewiele myśląc, musiałam ją kupić. W domu od razu zaczęłam wertować tę niesamowitą książkę. Było w niej coś, co nie pozwalało mi oderwać się od jej stron, ale to dzięki temu lepiej zapamiętałam niezwykłą przygodę jaką było podróżowanie z Penryn po postapokaliptycznym świecie. Sposób opisywania przez autorkę był po prostu obłędny i sprawił, że jeszcze nie raz sięgnę po taką tematykę. Pani Susan EE po prostu potrafi opowiadać o rzeczach tak bardzo nieprawdopodobnych, a jednocześnie całkiem możliwych, że od razu wpisałam ją na listę moich ulubionych autorów. To, co stworzyła okazało się być niesamowite i na długo pozostanie w mojej pamięci.
To moje pierwsze spotkanie z tą pisarką, dlatego na początku nie byłam pewna czy dobrze robię sięgając po tę książkę. Okazało się jednak, że autorka doskonale radzi sobie z dzieleniem się z czytelnikami swoimi pomysłami na dalsze obroty zdarzeń. W sposób, w który pani Susan EE opisuje wykreowany przez nią świat jest obłędny, a jej prace mogłabym czytać dniem jak i nocą.
"Dla drobnej osoby, która przy innych zawsze musi zadzierać głowę, nie istnieje pojęcie nieczystej walki."
Co, do bohaterów, to każdy z nich został wykreowany w tak niezwykły sposób, że zaczęłam odczuwać pewnego typu więź, która sprawiała, że razem z nimi doskwierał mi strach, smutek czy radość, a teraz nie wyobrażam sobie życia bez wcześniejszego zapoznania się z nimi. Ich niesamowite cechy sprawiły, że po prostu ubóstwiam tę książkę i mogłabym ją polecać każdej mijanej przeze mnie osobie. Po prostu to, w jaki sposób przedstawiła je autorka sprawiło, że już po pierwszych stronach zapałałam do nich niezwykłą sympatią.
Do tej pory nie potrafię pozbyć się z głowy wszystkich cudownych scen, które miały tam miejsce - świadczą o tym liczne cytaty, które na bieżąco wypisywałam na kartkach, żeby później znaleźć im jakieś odpowiednie, dobrze widoczne miejsce - i nawet teraz, gdy jestem już parę dobrych dni po tej lekturze, uwielbiam wracać do niej pamięcią i rozmyślać, co by było gdyby...
Przybliżyłam już mniej więcej fabułę, więc teraz wspomnę o tym, o czym każda Okładkowa Sroka musiałaby napisać. Grafik, który stworzył tę oprawę musiał być po prostu geniuszem, żeby osiągnąć tak niebanalny efekt. Między innymi dzięki tym cudownym, pierwszoplanowym skrzydłom zdecydowałam się na kupno tejże lektury. Mimo iż z pozoru nie wyglądała zbyt niezwykle, po przeczytaniu "ANGELFALL" każdy najmniejszy element nabiera innego znaczenia. Idealnie dobrane kolory, oraz wspaniałe rozmieszczenie tworzą nieziemski efekt, a co najważniejsze cieszą oko. Z przyjemnością postawiłabym ją na mojej półce okładką do przodu, byleby tylko móc jak najdłużej cieszyć nią oczy.
"Komputery rzeczywiście wyszły na dobre z użycia. Kiedyś były szczytowym osiągnięciem technologicznym ludzkości, a teraz, dzięki aniołów, budujemy z nich ściany latryn."
Polecam tą trylogię (nadal trudno mi uwierzyć, że to tylko trzy części) każdemu, kto chociażby przez króciutki moment chciałby pożyć pięknie, a zarazem tajemniczo. Wprawdzie temat apokaliptyczny odbiega od tego, po co zazwyczaj sięgam, jednak po "ANGELFALL" zrozumiałam, że mam przed sobą jeszcze wiele literackich perełek. Mogłabym czytać to bez przerwy i jestem więcej niż pewna, że ta trylogia na zawsze wyląduje na mojej liście ''Must Have" oraz ''Przeczytać Ponownie". To, co wykreowała pani Susan EE jest po prostu niesamowite i każdy powinien przynajmniej raz w życiu go doświadczyć, żeby poznać świat, który jeszcze parę tygodni wcześniej niczym nie wyróżniał się od tego, w którym my żyjemy.
Podsumowując: koniecznie sięgnijcie po tę niesamowitą książkę i jeśli chcecie to podzielcie się ze mną swoimi przeżyciami w komentarzach, a ja z przyjemnością się z nimi zapoznam!
Cała recenzja: https://1stowarzyszenieksiazkoholikow.blogspot.com/2017/01/angelfall-opowiesc-penryn-o-koncu.html
Po ataku Aniołów, życie na Ziemi stało się nie lada wyzwaniem. Ludzie musieli martwić się nie tylko o siebie i o swoich bliskich, lecz także o to czy dożyją kolejnego dnia. Kto jak kto, ale Penryn z pewnością wie o tym doskonale. Nie dość, że w Świecie Przed była zmuszona wydorośleć na długo przed czasem, to właśnie na jej barkach spoczywa obrona siebie oraz jej rodziny....
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to