Blackout. Gdy zgasną światła Nicola Yoon 6,7
Ludzie różnie reagują na przerwy w dostawie prądu, jeśli nie trwają one zbyt długo i nie zaburzają zbytnio ich codziennego funkcjonowania. Dla kogoś może to być okazja do spędzenia czasu z rodziną, oderwania się na trochę od wszechobecnej elektroniki, przemyślenia swojego życia. Są też osoby, które od razu wpadają w panikę, towarzyszy im lęk i strach o to, co dalej. Kiedy brak prądu i w konsekwencji ciemność się przedłuża, zaczyna się chaos. Dokładnie taka sytuacja ma miejsce w powieści, w której sześć autorek przedstawiło czytelnikom sześć różnych historii młodych ludzi. Bohaterowie tych opowieści są bardzo różni, każdy ma za sobą inną przeszłość i z inną nadzieją patrzy na życie. W innym momencie ich życia zastaje ich też blackout. Tammi i Kareem muszą opuścić budynek Apollo Theater, gdzie oboje zjawili się na rozmowę kwalifikacyjną. Kiedyś byli parą, teraz wolą się unikać. Innych bohaterów – Tremaine’a i JJ’a blackout zastaje w metrze. Z kolei Nellę i Jocelyn awaria prądu dopada w ośrodku dla seniorów, gdzie obie przebywają z wizytą. Jedna jest wnuczką jednego z seniorów, druga odwiedza ich ze swoim psem, który oddziałuje na nich lepiej niż jakakolwiek terapia. Lana i Tristan przyjaźnią się od dziecka, jednak ze strony Lany uczucia względem Tristana nie są platoniczne, z czym nie chce się zdradzić, tym bardziej, że niebawem ich drogi mają się rozejść. Blackout zastaje młodych w bibliotece. Kayla jest akurat na szkolnej wycieczce, kiedy wydarza się awaria, a Grace i Seymour akurat jadą taksówką na imprezę.
To z pozoru odmienne historie, jednak czasem się przecinają, w rezultacie splatając się w finale w jedną spójną opowieść. Z jednej strony ta książka to antologia, z drugiej można odnieść wrażenie, że czytamy pełną powieść o młodych ludziach, którzy nagle znaleźli się w trudnej dla siebie sytuacji i których połączył nie tylko kryzys związany z brakiem prądu, ale też poszukiwanie miłości. Każdy z bohaterów ma na ten dzień jeden cel, spędzić czas na ulicznej imprezie organizowanej na Brooklynie, która dzięki generatorowi nadal ma się odbyć. Zanim jednak ich pragnienia się spełnią, każdy z nich tworzy własną historię. Każdą związaną z uczuciami i związkami, ale każdą inną i bardzo osobistą.
Bardzo ciekawą ma konstrukcję ta powieść. Spotkałam się z opowiadaniami, ale z czymś takim jeszcze nie. Niby to samo wydarzenie, ten sam czas, a perspektywa za każdym razem inna i inne doświadczenia w związku z tym. Książkę dobrze się czyta i szybko, bo nie jest długa. Moim zdaniem jest nawet odrobinę za krótka. Wolałabym, aby poszczególne historie były trochę bardziej rozwinięte. Potencjał był na dobre rozwinięcie każdej opowieści, a pozostał niedosyt. Tym bardziej, że z bohaterami bardzo łatwo jest się zżyć i ciężko jest się z nimi rozstać. Poza tym zabrakło mi odpowiedzi na kluczowe pytanie, co dalej? Co się stało, kiedy prąd zaczął działać? W powieści nie brakuje poważniejszych tematów, takich jak nietolerancja, uprzedzenia, wątek LGBTQ+, poszukiwanie własnej tożsamości, poszukiwanie własnej życiowej drogi, dlatego książka nie jest tak banalna, jak początkowo może się wydawać. Jest mądra, wartościowa i pięknie napisana.
„Blackout. Gdy zgasną światła” być może nie zostanie ze mną na długo, jednak bardzo miło spędziłam z tą książką czas. To przyjemna, ciepła i bardzo ciekawa opowieść, zarówno pod względem fabularnym, jak i konstrukcyjnym. Jeśli lubicie młodzieżówki z przekazem, przy których można dobrze odpocząć, polecam tę. Sprawdzi się idealnie.