-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
Duże pozytywne zaskoczenie! Z jednej strony, jako zapis wydarzeń historycznych, Wyprawa Lorda Ansona daje pogląd na realia XVIII-wiecznej żeglugi morskiej, w której najgroźniejszym przeciwnikiem nie są nieprzyjacielskie okręty, lecz samo morze (i szkorbut). Z drugiej strony, dla współczesnego czytelnika, Wyprawa Lorda Ansona to przede wszystkim niezwykle wciągająca, choć miejscami dość brutalna, przygoda.
Dodatkowy plus za słowniczek terminów żeglarskich zamieszczony na końcu książki.
Duże pozytywne zaskoczenie! Z jednej strony, jako zapis wydarzeń historycznych, Wyprawa Lorda Ansona daje pogląd na realia XVIII-wiecznej żeglugi morskiej, w której najgroźniejszym przeciwnikiem nie są nieprzyjacielskie okręty, lecz samo morze (i szkorbut). Z drugiej strony, dla współczesnego czytelnika, Wyprawa Lorda Ansona to przede wszystkim niezwykle wciągająca, choć...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pozycja wyłącznie dla fanów twórczości Tolkiena, nie tylko Władcy Pierścieni, lecz również Hobbita i Silmarillionu. Od strony wizualnej absolutnie przepiękna - śmiało można traktować ją jak album. Mam jednak w stosunku do Atlasu Śródziemia dwa spore zarzuty.
Po pierwsze, tekst. Jest go za dużo w stosunku do map i rysunków i nie jest on najlepszy. Streszczenia wydarzeń, których dotyczą mapy są napisane tak, że dla czytelnika zaznajomionego z poszczególnymi dziełami Tolkiena będą one zbyt szczegółowe, a dla czytelnika niezaznajomionego - za mało szczegółowe. Na domiar złego, polskie tłumaczenie nie jest zgodne z najpopularniejszym, klasycznym przekładem Marii Skibniewskiej, który stanowił również podstawę tłumaczenia trylogii filmowej, ale z niesławnym przekładem Jerzego Łozińskiego (co prawda tym po korekcie, ale jednak).
Po drugie, same mapy. Są piękne, wysmakowane i stylizowane, ale czasem cokolwiek nieczytelne, zwłaszcza plany bitew. Myślę, że gdyby poświęcić małą część owego wysmakowania i stylizacji i użyć żywszych, bardziej kontrastowych kolorów, to z map byłoby zdecydowanie łatwiej korzystać.
W sumie, Atlas Śródziemia zasługuje na pozytywną ocenę ze względu na samą estetykę, ale jego wartość użytkowa jest dość ograniczona. Osobom szukającym czytelnego zbioru map do samego Władcy Pierścieni sugerowałbym raczej Podróże Froda autorstwa Barbary Strachey.
Pozycja wyłącznie dla fanów twórczości Tolkiena, nie tylko Władcy Pierścieni, lecz również Hobbita i Silmarillionu. Od strony wizualnej absolutnie przepiękna - śmiało można traktować ją jak album. Mam jednak w stosunku do Atlasu Śródziemia dwa spore zarzuty.
Po pierwsze, tekst. Jest go za dużo w stosunku do map i rysunków i nie jest on najlepszy. Streszczenia wydarzeń,...
Książka, którą chciałem polubić ze względu na kosmiczną tematykę i ogrom wykonanej przez autora pracy, ale której polubić mi się nie udało. Czerwony Mars to powieść o kolonizacji Marsa, w której na pierwszy plan wysuwają się kwestie społeczno-kulturowe i polityczne, zupełnie niepotrzebne doprawione solidną dawką kiepskiej mistyki. W której przez cały czas towarzyszą nam bohaterowie, z których większość jest albo nijaka, albo irytująca. Która długimi fragmentami jest zwyczajnie nudna. I tylko sam Mars wykreowany przez Robinsona jest fascynujący i piękny. Ale to za mało, żeby uciągnąć całą powieść.
Książka, którą chciałem polubić ze względu na kosmiczną tematykę i ogrom wykonanej przez autora pracy, ale której polubić mi się nie udało. Czerwony Mars to powieść o kolonizacji Marsa, w której na pierwszy plan wysuwają się kwestie społeczno-kulturowe i polityczne, zupełnie niepotrzebne doprawione solidną dawką kiepskiej mistyki. W której przez cały czas towarzyszą nam...
więcej mniej Pokaż mimo toDobre, ciekawe science-fiction o kolonizacji Marsa. W wiarygodny sposób przedstawia problemy nękające marsjańską populację, przede wszystkim te natury psychologicznej, socjologicznej, a nawet politycznej i nie daje czytelnikowi łatwych, leniwych odpowiedzi. Styl powieści jest dość sztywny, z narracją w czasie teraźniejszym, za którą nie przepadam, ale do której można się przyzwyczaić.
Dobre, ciekawe science-fiction o kolonizacji Marsa. W wiarygodny sposób przedstawia problemy nękające marsjańską populację, przede wszystkim te natury psychologicznej, socjologicznej, a nawet politycznej i nie daje czytelnikowi łatwych, leniwych odpowiedzi. Styl powieści jest dość sztywny, z narracją w czasie teraźniejszym, za którą nie przepadam, ale do której można się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Krótka powieść dystopijna, słynna przede wszystkim za sprawą adaptacji filmowej Stanleya Kubricka. Moje odczucia w trakcie lektury nie ewoluowały w sposób płynny, jak to zwykle bywa, ale zmieniały się drastycznie.
Początkowo, pomimo tego, że posiadam wersję z amerykanizmami a nie rusycyzmami, która ze względu na znajomość języka angielskiego powinna być dla mnie łatwiejsza w odbiorze, wydawało mi się, że Mechaniczna pomarańcza to jedna z tych książek, która być może mówi coś interesującego, ale w ogóle nie da się jej czytać. Że ta sztuczna nowomowa, którą posługuje się narrator to wydumane literackie dziwactwo, które uniemożliwia odbiór treści.
Następnie, gdzieś tak przed setną stroną, złapałem się na tym, że nie mam większych problemów ze zrozumieniem tego, co narrator stara się powiedzieć. Co więcej, te wszystkie dżejlery i pryznery, aj sed tu majself, to w sumie całkiem fajnie brzmią. Wówczas się przestraszyłem i uznałem, że Anthony Burgess to chyba jednak jakiś geniusz, że złapałem się w zastawioną przez niego pułapkę, i że jednak mam do czynienia z dziełem dużego formatu, albo i wybitnym.
A potem dotarłem do ostatniego rozdziału. Rozdziału, który amerykański wydawca książki pominął, i którego, konsekwentnie, nie uwzględnił w swojej adaptacji Stanley Kubrick. Rozdziału, który - wedle jego własnych słów - jest dla Burgessa bardzo ważny, ponieważ domyka Mechaniczną pomarańczę jako dzieło literackie. Rozdziału, który jest niewiarygodny z punktu widzenia psychologicznego i, zwłaszcza, socjologicznego, a przy tym kompletnie nie pasuje do całej reszty tekstu. I który skutecznie zepsuł mi wrażenia z lektury.
Moja opinia końcowa? Lepiej obejrzeć film.
Krótka powieść dystopijna, słynna przede wszystkim za sprawą adaptacji filmowej Stanleya Kubricka. Moje odczucia w trakcie lektury nie ewoluowały w sposób płynny, jak to zwykle bywa, ale zmieniały się drastycznie.
Początkowo, pomimo tego, że posiadam wersję z amerykanizmami a nie rusycyzmami, która ze względu na znajomość języka angielskiego powinna być dla mnie łatwiejsza...
Inana to moja ulubiona bogini, Olga Tokarczuk to nasza najświeższa noblistka - pomyślałem, że spróbuję Anny In w grobowcach świata. Po lekturze uczucia mam mieszane.
Plusem niewątpliwym i największym jest sam fakt ponownego opowiedzenia mitu o zejściu Inany do świata podziemnego. Jest to mit w historii ludzkości bardzo znaczący, obecny w mitologii greckiej i rzymskiej, a także w chrześcijaństwie (w istocie, stanowi centralny i najważniejszy element religii chrześcijańskiej). Warto więc poznać jego wersję oryginalną, a w każdym razie najstarszą, jaką znamy. Nawet jeśli sama forma opowieści ma być uwspółcześniona.
Anna In jest bowiem niczym innym, jak uwspółcześnieniem. W wersji fabularnej autorka dokonała minimalnych zmian względem materiału wyjściowego, po to by wpleść w historię wątki z kilku innych sumeryjskich mitów, a także żeby było bardziej feministycznie (co akurat było całkowicie zbędne, mamy tu wszak do czynienia z boginią, która doczekała się statusu Królowej Niebios). Tu dochodzimy do problemu - polskie tłumaczenie mitu o zejściu Inany do świata podziemnego ma niecałe 20 stron. Anna In - niemal 200. Co wypełnia te pozostałe 180 stron? Głównie opisy dziwacznego miasta-świata, w którym dzieje się zasadnicza część akcji, a także dużo kwiecistej prozy. Prozy poetyckiej i bardzo ładnej, ale pozbawionej jakiejś istotnej treści. Dla niektórych czytelników może to stanowić zaletę. Dla mnie - niekoniecznie.
Ja bowiem wolę równie piękny, ale znacznie bardziej zwięzły oryginał. Co więcej, uważam, że aby w pełni zrozumieć, o czym Olga Tokarczuk pisze, dobrze jest z rzeczonym oryginałem się wcześniej zapoznać. A zapoznanie się z oryginałem sprawia, że lektura Anny In w grobowcach świata staje się zbędna.
Inana to moja ulubiona bogini, Olga Tokarczuk to nasza najświeższa noblistka - pomyślałem, że spróbuję Anny In w grobowcach świata. Po lekturze uczucia mam mieszane.
Plusem niewątpliwym i największym jest sam fakt ponownego opowiedzenia mitu o zejściu Inany do świata podziemnego. Jest to mit w historii ludzkości bardzo znaczący, obecny w mitologii greckiej i rzymskiej, a...
Opowieść o innej rzeczywistości, w której naukowcy żyją w bardziej lub mniej odizolowanych od świata zewnętrznego klasztorach. Książka jest napisana lekkim stylem, więc mimo nawału słowotwórstwa (za które wielkie brawa należą się tłumaczowi) czyta się ją w miarę gładko. Lekturę ułatwia pobieżna choćby znajomość pewnych koncepcji z zakresu fizyki i filozofii (zwłaszcza mechaniki kwantowej i platońskiego idealizmu).
Peanatema to powieść fascynująca, ale czuję się w obowiązku uprzedzić, że długimi fragmentami nic się w niej nie dzieje i wielu czytelników będzie się przy niej raczej męczyć niż bawić. Mnie osobiście bardzo się spodobała, chociaż kulminacyjne rozwiązanie fabularne sprawiło mi lekki zawód.
Opowieść o innej rzeczywistości, w której naukowcy żyją w bardziej lub mniej odizolowanych od świata zewnętrznego klasztorach. Książka jest napisana lekkim stylem, więc mimo nawału słowotwórstwa (za które wielkie brawa należą się tłumaczowi) czyta się ją w miarę gładko. Lekturę ułatwia pobieżna choćby znajomość pewnych koncepcji z zakresu fizyki i filozofii (zwłaszcza...
więcej mniej Pokaż mimo toKafka, ale nie najlepszy. Wydaje mi się, że uczynienie głównego bohatera człowiekiem bardzo młodym (Karl Rossmann ma 16 lat) było błędem. Osłabia to efekt groteski, przydaje książce niepoważnych tonów tam, gdzie ich nie trzeba, a mnie osobiście nieprzyjemnie kojarzy się z Pinokiem, którego nie trawię. Ponadto, Ameryka jest mocno niedokończona - fabuła urywa się w połowie bez ostrzeżenia, po czym dostajemy fragment czegoś, co wygląda na utopijne zakończenie, ale wcale zakończeniem być nie musi. W sumie, jest to najsłabsza część kafkowskiej "trylogii samotności".
Kafka, ale nie najlepszy. Wydaje mi się, że uczynienie głównego bohatera człowiekiem bardzo młodym (Karl Rossmann ma 16 lat) było błędem. Osłabia to efekt groteski, przydaje książce niepoważnych tonów tam, gdzie ich nie trzeba, a mnie osobiście nieprzyjemnie kojarzy się z Pinokiem, którego nie trawię. Ponadto, Ameryka jest mocno niedokończona - fabuła urywa się w połowie...
więcej mniej Pokaż mimo toUtalentowany niemiecki chirurg na uchodźstwie włóczy się po Paryżu A.D. 1938/39, pije i zadaje się z kobietą okrutną. Pod względem fabularnym nudy na pudy, ale za to jak napisane!
Utalentowany niemiecki chirurg na uchodźstwie włóczy się po Paryżu A.D. 1938/39, pije i zadaje się z kobietą okrutną. Pod względem fabularnym nudy na pudy, ale za to jak napisane!
Pokaż mimo toGroteskowa opowieść o życiu fikcyjnego pisarza, a przede wszystkim o seksie. Podobałyby mi się znacznie bardziej, gdyby główny bohater budził we mnie jakieś uczucia inne niż irytacja.
Groteskowa opowieść o życiu fikcyjnego pisarza, a przede wszystkim o seksie. Podobałyby mi się znacznie bardziej, gdyby główny bohater budził we mnie jakieś uczucia inne niż irytacja.
Pokaż mimo toOpowieść o losach niemieckich emigrantów uciekających ze swojego kraju przed nazistowskim reżimem połączona z obowiązkowo tragicznym romansem. Bardzo dobrze napisana powieść, która potrafiła mnie wciągnąć, mimo że tematycznie i gatunkowo nie jest to moja bajka.
Opowieść o losach niemieckich emigrantów uciekających ze swojego kraju przed nazistowskim reżimem połączona z obowiązkowo tragicznym romansem. Bardzo dobrze napisana powieść, która potrafiła mnie wciągnąć, mimo że tematycznie i gatunkowo nie jest to moja bajka.
Pokaż mimo to
Powieść ocierająca się wybitność, ciesząca się zasłużoną sławą. O jej głębszym znaczeniu rozpisali się już inni oceniający, ja dodam tylko, że w warstwie czysto fabularnej autor doskonale oddał wyłaniające się relacje władzy w grupie i napięcie panujące pomiędzy postaciami.
Powieść ocierająca się wybitność, ciesząca się zasłużoną sławą. O jej głębszym znaczeniu rozpisali się już inni oceniający, ja dodam tylko, że w warstwie czysto fabularnej autor doskonale oddał wyłaniające się relacje władzy w grupie i napięcie panujące pomiędzy postaciami.
Pokaż mimo to