-
Artykuły„Dzięki książkom można prawdziwie marzyć”. Weź udział w akcji recenzenckiej „Kiss cam”Sonia Miniewicz1
-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński11
-
ArtykułyTrendy maja 2024: w TOP ponownie Mróz, ekranizacje i bestsellerowe „Chłopki”Ewa Cieślik6
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Do usług szanownej pani”LubimyCzytać18
Biblioteczka
2024-03-06
2024-03-01
Pierwsze podejście "króla horroru" do kryminałów, które udowadnia jednak, że nie wszystko złoto, co jest sygnowane tym nazwiskiem.
I potwierdza twierdzenie, które zasłyszałem na jednym z forów, iż początek XXI wieku to nie jest dla autora najlepszy czas, co ma się wiązać z wypadkiem samochodowym, jakoby po którym wytwory jego wyobraźni było gorsze "jakościowo" i "król" powrócił na właściwe tory dopiero przy okazji "Ręki Mistrza".
Z pewnością przebrnę przez wszystkie tytuły autora i spróbuję przeanalizować tę tezę, aczkolwiek "Colorado Kid" jest jednym kamykiem, który przeważa ku prawdziwości tego stwierdzenia. King ewidentnie się tu "bawi" i ukazana tu historia to tak naprawdę krótkie opowiadanie, które można by wydać w ramach jakiegoś zbiorku. Niemniej zastosowano tu takie rozwiązanie jak przy "Roku wilkołaka".
Mamy dwie wygi dziennikarskie, które pilotują młodą, ambitną praktykantkę. Dziewczyna jest już gotowa, aby ją wypuścić spod "spódnicy", ale mężczyźni dają jej jeszcze jedną lekcję. Przytaczają sprawę sprzed lat, co prawda oficjalnie zakończoną, ale pewne jej aspekty sprawiają, że jest ona niezwykła i nadal istnieją tu jakieś znaki zapytania. Nawet spore, bo wiele rzeczy się tu nie klei.
Zwłoki na plaży znalazła para biegaczy. Biegli mieli spory problem ze zidentyfikowaniem tożsamości denata, a treść jego kieszeni powodowała tylko większe zdziwienie. Dziennikarze przez lata próbowali zrekonstruować ostatnie dni mężczyzny, ale nadal nie ma wytłumaczenia na pewne aspekty, zwłaszcza jeden: co u licha ten gość tu robił?
Snuta opowieść co prawda ma niezłe tempo, no i stylizowanie na historie kryminalne z początku poprzedniego wieku nadaje całości jakiś smaczek, tyle że... jest to tak naprawdę opowieść o niczym. Jasne, dla młodej dziennikarki to ważna lekcja, jak podchodzić do pewnych spraw w tym zawodzie, ale to chyba najbardziej nie-Kingowa książka, z jaką miałem do czynienia. W dodatku nudna.
Zdecydowanie inna, tylko czy to usprawiedliwia mankamenty, bo to w końcu "TEN" autor i trzeba się zachwycać tą innością? No nie. Osobiście Kinga uwielbiam, ale moje przekonanie o wielkości każdej książki, jakie powstało na bazie jego wczesnych tytułów - upadło już wiele lat temu.
Pierwsze podejście "króla horroru" do kryminałów, które udowadnia jednak, że nie wszystko złoto, co jest sygnowane tym nazwiskiem.
I potwierdza twierdzenie, które zasłyszałem na jednym z forów, iż początek XXI wieku to nie jest dla autora najlepszy czas, co ma się wiązać z wypadkiem samochodowym, jakoby po którym wytwory jego wyobraźni było gorsze "jakościowo" i...
2023-05-04
Powiem tak. Po średniej ocen oczekiwałem chłamu, a zamiast tego dostałem całkiem korpulentną intrygę z postaciami, które nie były mi obojętne, w dodatku autor zaserwował mi kilka fajnie rozpisanych momentów, gdzie może nie rozległ się śmiech, ale uśmiech miałem rozciągnięty od ucha do ucha.
Wieś Szurpiły, położona gdzieś niedaleko Suwałk będzie świadkiem niebywałych, czasami wręcz makabrycznych wydarzeń, jakie się już niedługo tu rozegrają. Główną bohaterką jest tu projektantka wnętrz, Magda Żaboklicka, która zajmuje się odrestaurowaniem tutejszego 'dworku', który ostał się po prawdopodobnie zamordowanym właścicielu. Szkopuł w tym, że coś się dzieje w okolicy zabudowań, a sama kobieta widzi 'coś' obok domu. Zdecydowanie coś chce się dostać do środka...
Na szczęście szybko pojawiają się inne postacie na które kobieta może liczyć bardziej niż na tutejsza władzę. Waldemar Mrocz, redaktor niszowego miesięcznika i entuzjasta kryptozoologii, podąża wszędzie tam, gdzie 'ktoś coś' widział i ma hopla na tematy niewyjaśnionych zjawisk. Mrocz to postać dosyć ciapciowata, ale ma jeden szczególnie ważny aspekt, który wręcz pokochałem. Ale o tym za moment. Bo jest jeszcze młody dzielnicowy, Piotr Nowicki, który choć mocno chętny do działania, tak jeszcze popełnia sporo błędów żółtodzioba. Mimo pewnych nieracjonalnych zachowań da się lubić otrzymując ode mnie status: swojego chłopa.
I jest frecia! Bodajże Kasia, ale wybaczcie - książkę czytałem z cztery miesiące temu i pozapominałem część rzeczy. Niemniej było w tym tyle dobra, że nawet po takim czasie w pamięć wyryły mi się co lepsze momenty. A tchórzofretka kradnie każdą stronę na której się znajduje! Serio, wręcz czekałem z niecierpliwością, kiedy to stworzonko coś odwali. Ciekawski futrzak nieraz przeważy szalę szczęścia na stronę bohaterów. Czyste złoto. FRECIA RZĄDZI!
Legendy legendami, a tu w okolicy mają być wilkołaki, więc przed naszym kwartetem nie lada zagadka kryminalna, bo tytuł Krzysztofa Jaszy to żaden horror, a intryga ze szczyptą grozy, która początkowo mocno mglista i nieco chaotyczna, okazuje się całkiem zgrabnie rozpisaną historią. W dodatku jest podlana sporą dokładką wątków obyczajowych, ale tu stanowi to tylko dodatek do całości.
Nie będę Wam wciskał kit, że to najlepsza książka tego roku, ale do pretendenta największego zaskoczenia to już aspiruje. Dostałem tu tyle dobra, choć zachowanie bohaterki względem posterunkowego po pewnym nocnym zajściu nakazało mi chwilę pomyśleć nad tematem kobiecego wyrachowania... Niemniej jest to okoliczność zgoła nad wyraz realna, bo takowe rzeczy się zdarzają, więc dobrze że ktoś to zamieścił w książce. Dobrze, że całość kończy się pozytywnie.
Czekam z nadzieją, że będzie coś dalej, bo tu aż się prosi o jeszcze coś więcej. A to wystarczy za rekomendację, skoro czytelnikowi jest 'mało". Za swojskie klimaty, z małą nutką thrillera, sporą dozą akcji i racjonalnym wyjaśnieniem intrygi, jaka oplotła okolicę, zwłaszcza kiedy do wagi problemu dołączył jeszcze pewien skarb. Złoto.
Powiem tak. Po średniej ocen oczekiwałem chłamu, a zamiast tego dostałem całkiem korpulentną intrygę z postaciami, które nie były mi obojętne, w dodatku autor zaserwował mi kilka fajnie rozpisanych momentów, gdzie może nie rozległ się śmiech, ale uśmiech miałem rozciągnięty od ucha do ucha.
Wieś Szurpiły, położona gdzieś niedaleko Suwałk będzie świadkiem niebywałych,...
2023-07-18
Za opinię o tej książce, zabierałem się prawdziwie jak pies do jeża (ukończyłem ja jakieś kilka miesięcy temu...) Przede wszystkim nie oglądałem netflixowej adaptacji przed lekturą, bo zawsze wolę najpierw poznać oryginał. I co prawda filmu nie widziałem, ale dzieło pani Perkins Ameryki na nowo nie odkryło, choć potrafi zaskoczyć mocnymi scenami przemocy... Jak i głupotkami.
Przede wszystkim poznajemy młodą bohaterkę, która do Stanów Zjednoczonych przeniosła się z Azji po dosyć traumatycznych przeżyciach i tu chce rozpocząć nowy etap życia. Niemniej jej charakter sprawia, że nawet mimo młodzieżowej naleciałości, czytało to mi się "jakoś". Tymczasem w okolicy dochodzi do makabrycznych zbrodni, co jest nawet intrygujące, zwłaszcza że morderca wcześniej zawsze pozostawia ślady... w domu przyszłej ofiary.
A to coś zniknie, a to zostanie przesunięte. Niby nic, ale świadomość, że w domu ktoś był czy nawet jest jest chyba najbardziej przerażająca. Bo w końcu to nasze bezpieczne miejsce. Początek daje nam napięcie, daje nam powstanie kilka ciekawych przyjaźni. Za to zdecydowanie za wcześnie poznajemy sprawę...
Podstawą wiary w dobrego mordercę jest jego wiarygodność, jeżeli oczywiście nie chodzi o tak przegięte postacie jak Jason, Freddy czy Mikeal z typowych slasherów. Tutaj morderca nie ma u mnie "kredytu zaufania", bo jest zwyczajną osobą i to z taką, a nie inną "specyfikacją", by nie zdradzić ani wieku ani płci. Niby robi to co robi, ale skoro już traktujemy całość mocno poważnie i realistycznie, to jest tu sporo niekonsekwencji. Postać działała na swój sposób makabrycznie, ale i nieudolnie, mimo faktu, że pozbawiła życia sporo osób.
I taka jest ta lektura. Z interesującym, niepokojącym początkiem, aby ukazać nam za szybko złoczyńcę, który okazuje się być mocno przereklamowany. Choć metody uśmiercania ma ciekawe.
Za opinię o tej książce, zabierałem się prawdziwie jak pies do jeża (ukończyłem ja jakieś kilka miesięcy temu...) Przede wszystkim nie oglądałem netflixowej adaptacji przed lekturą, bo zawsze wolę najpierw poznać oryginał. I co prawda filmu nie widziałem, ale dzieło pani Perkins Ameryki na nowo nie odkryło, choć potrafi zaskoczyć mocnymi scenami przemocy... Jak i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-27
Drugi tom przygód komisarza Igora Brudnego, który ponownie zmusi go do podróży we własną przeszłość i nie będzie to bynajmniej przeprawa przyjemna. Kto czytał "Piętno" ten wie, jakie przeżycia miał w dzieciństwie główny bohater powieści Piotrowskiego.
A będzie to historia brudna, brutalna i miejscami mocno bezkompromisowa. Bo zło u autora jest aż nazbyt namacalne. Wynika z ludzkich czynów, choć sam zamysł na fabułę miejscami skręca niebezpiecznie ku fantastyce/horrorowi. Ja biorę to za mocną stronę, bo dzięki temu całość ma unikalny, duszny klimat.
Ponownie Zielona Góra i ponownie wita nas inspektor Romuald Czarnecki, któremu nie dane jest zaznać urlopu. Zostaje odnalezione ciało, potwornie okaleczone. Najwyraźniej wataha, która się pojawiła w okolicy posiliła się na ofierze, zakonnicy. Szkopuł w tym, że denatce brakuje ręki. Takowa się znajduje, gdzieś w śmietniku, ale po pierwsze. Nie pasuje do ofiary, a po drugie - na tkance są widoczne ślady ugryzień. Szkopuł w tym, że nie zwierzęcych. Ludzkich...
W dodatku świadkowie przysięgają, że w okolicy widzieli zagadkową istotę, która przypomina stwora rodem z podań ludowych. Zakrzywione szpony, futro. Wypisz, wymaluj, wilkołak. Miasto zalewa fala strachu. Policja zbiera zespół do rozwikłania sprawy, a ze względu na niedawne wydarzenia myśli Czarneckiego wędrują właśnie do Igora, który może liczyć na udział swojej przyjaciółki, Julii Zawadzkiej.
I to Igor postanawia zbadać ślad ze swojej przyszłości, bo pewne poszlaki niepokojąco wskazują, że niektóre sprawy mogły nie zostać jeszcze odpowiednio pozamykane. Jak sprawa pewnego prokuratora, który przebywa w więzieniu i jak się okazuje, ma wyjątkowo wiele do opowiedzenia.
Sfora to rasowy kryminał mimo kilku nitek grozy. Sfora jest dosadna jak Piętno, tyle że nie może już mnie wziąć z zaskoczenia, jak część pierwsza. Jest też wyczuwalnie słabsza od fabuły poprzednika, a sam odniosłem wrażenie, że książka mogła by się zwyczajnie skończyć wcześniej, ale autor postanowił pociągnąć wątki, które doprowadzają nas do elektryzującego finału.
Nie jest zwolennikiem takich zabiegów, choć muszę przyznać, że jako całość - książka nadal jest świetna i bije na głowę lwią część polskich, jak i zagranicznych tytułów. Niemniej nie jest to też aż tak dobre jak poprzednio. Mimo makabry wydaje się jednak troszeczkę mniej szokująca, aczkolwiek podczas lektury miałem satysfakcję w pewnych momentach, a to świadczy o poziomie rozrywki, jaką oferuje tytuł.
Mam też cichą nadzieję, że w kontynuacji autor trochę odpuści bohaterowi i skieruje go na nieco inne wody, bo ile można grzebać we własnej przeszłości? Ten jeszcze jeden raz jak najbardziej już starczy. No i ciekaw jestem jak się w końcu rozwiną pewne relacje...
Drugi tom przygód komisarza Igora Brudnego, który ponownie zmusi go do podróży we własną przeszłość i nie będzie to bynajmniej przeprawa przyjemna. Kto czytał "Piętno" ten wie, jakie przeżycia miał w dzieciństwie główny bohater powieści Piotrowskiego.
A będzie to historia brudna, brutalna i miejscami mocno bezkompromisowa. Bo zło u autora jest aż nazbyt namacalne. Wynika z...
2023-04-08
Absolutna bomba i to wykreowana rękami polskiego autora, która z całą pewnością prezentuje światowy poziom, a postać komisarza Igora Brudnego na stałe wchodzi do kanonu twardych glin, którzy prowadzą swoje sprawy bezkompromisowo. I jak to zwykle bywa, rozwiązania całej zagadki warto czasami poszukać we własnej przeszłości. I nie jest to spoiler, bowiem już na początku możemy się przekonać, że sprawca jest zaskakująco podobny do komisarza.
Zaczyna się wyścig z czasem, bo morderca jest tutaj wyjątkowo perfidny i brutalny, a jego ofiary są potwornie okaleczane, o ile sprawa chce, aby jakieś zwłoki znajdowano. Wszystko wskazuje też na udział Brudnego w makabrach, zwłaszcza że na miejscu zbrodni znaleziono materiał genetyczny pasujący do policjanta. Szkopuł w tym, że Igor ma alibi, a i niewątpliwie ma fory u inspektora, który prowadzi sprawę.
Czarnecki zdaje się być jedną z niewielu osób, które stoją po stronie podejrzanego i pozwala mu prowadzić sprawę, która poprowadzi komisarza w meandry własnej przeszłości, która okazuje się być bardzo trudna. Igor wychował się w sierocińcu, który zgotował mu traumatyczne przeżycia w dzieciństwie. Zwłaszcza, że świat jaki kreuje Piotrowski należy do wyjątkowo brudnych. Pedofilia wśród księży okazuje się tu być zapalnikiem wielu spraw. Zresztą tu autor też jest bezkompromisowy. Słownictwo jest ostre, dzięki czemu delektowałem się dialogami poszczególnych osób.
Zaginięcia, brutalne mordy, motywy osobiste, porwanie. Piętno ma wszystko to, co powinien zawierać rasowy kryminał/thriller. I choć znajduje się tu pewien aspekt, który mógłby pokierować całość w stronę horroru, tak wszystko zostaje tu ładnie wyjaśnione. Jedyny minus? Przeciągnięta końcówka, która tak ładnie przedłuża wyjawienie tożsamości mordercy, a którą to już zdążyłem się domyślić wcześniej. I mimo, że założenie się potwierdziło, to końcówka nadal jest bardzo satysfakcjonująca.
Piętno jest brudne, kaleczy mentalnie, obnaża grzechy przeszłości, ale daje naprawdę sporo. Zwłaszcza, że ja nie miałem żadnych wygórowanych oczekiwań względem serii i będę musiał je zweryfikować. Bo kontynuacja zapowiada się smakowicie.
Absolutna bomba i to wykreowana rękami polskiego autora, która z całą pewnością prezentuje światowy poziom, a postać komisarza Igora Brudnego na stałe wchodzi do kanonu twardych glin, którzy prowadzą swoje sprawy bezkompromisowo. I jak to zwykle bywa, rozwiązania całej zagadki warto czasami poszukać we własnej przeszłości. I nie jest to spoiler, bowiem już na początku...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-18
Kilka ostatnich pozycji z sztandarowej serii pani Katarzyna cechowały się jakościowo trendem zwyżkowym. "Pokrzyk" niestety "postanowił się" wyłamać z tego schematu i oferuje nam mało ciekawy wątek kryminalny oraz sercowe perturbacje w trójkącie miłosnym Daniel-Weronika-Emilia.
Tak, ten na 100% zdecydowany jegomość z poprzedniego tomu, który padał na kolana przed Werą, tutaj ponownie odbija w sobie znaną stronę, przez co ta książka zachowuje się jak chorągiewka i wieje tam gdzie wiatr zadmie. Obdziera to postacie z wiarygodności rozwoju, jaki dokonał się na przełomie tych bez mała dziesięciu książek. Śmierdzi mi to też operą mydlaną/brazylijską telenowelą.
Pozycje Puzyńskiej do tej pory cechowały się też zacnym kawałkiem kryminalnym. Nope. To nie ten adres. Mało malownicza wiocha zabita deskami. Wnyki i tutejszy przeklęty dworek. W sprawę omyłkowo wikła się świeża pani Podgórska, zwłaszcza że szybko odkrywane są zwłoki. Kopp zostaje oskarżona o morderstwo i ucieka w teren, po drodze roztrząsając spore rany z przeszłości, przez co jej wątek wybija się tu z takiej sobie reszty. Daniel z kolei postanawia oczyścić jej imię i na dodatek angażuje się ponownie w romans. Emilia zaś miota się na prawo i lewo, zwłaszcza kiedy dochodzi do niej pewna ważna informacja, która zmienia wszystko.
A gdzie postacie drugoplanowe, które były obecne do tej pory w serii. Tak łatwo zostały zrzucone z planu, zastąpione przez iście unikatową rodzinkę w której każdy ma coś za uszami i której historia płynnie przekłada się na aktualne wydarzenia. I co to wszystko ma wspólnego z Klementyną? Jak się okazuje bardzo wiele. Tyle że wątek ten jest BARDZO przewidywalny i gdy następuje 'reveal' sprawcy to nie ma tu większych zaskoczeń. Pytanie zatem: skąd jednak pozytywna opinia o tej książce?
Standardowo czyta się to wszystko szybko i przyjemnie, a i kontakt z poprzednimi częściami zrobił swoje. Zwyczajnie zależało mi na postaciach, często zwyczajnie się wkurzając, że autorka pchnęła je w takim, a nie innym kierunku. Za to zakończenie jest istną bombą dla wielbicieli Lipowa. Mnie zabolało, bo pani Katarzyna gra tu z nami fragmentami historia w taki sposób, że dałem się nabrać, że dana osoba może coś zrobić, bo to nie pasuje wybitnie do jej profilu. A potem... trzęsienie Ziemi. I zgrzyt zębów.
Bo gdyby całość była jak finałowa sekwencja, tak ta książka byłaby najlepszą odsłoną serii. A tak jest jak mało lubiana potrawa, która ma świetny farsz, ale zanim się człowiek do niego dokopie, to trzeba się przekopać przez coś czego się zbytnio nie lubi. Zagrywka coś ala Mróz w serii z Chyłką, gdzie to co najciekawsze zazwyczaj dzieje się na końcu.
Tylko, że Puzyńską cenię sobie troszeczkę wyżej od pana Remigiusza i nie spodziewałem się tak taniego chwytu fabularnego. Lekki niesmak pozostał. Niemniej dla fanów serii must have. Być może wasze serduszka będą mocno krwawić, zupełnie jak moje...
Kilka ostatnich pozycji z sztandarowej serii pani Katarzyna cechowały się jakościowo trendem zwyżkowym. "Pokrzyk" niestety "postanowił się" wyłamać z tego schematu i oferuje nam mało ciekawy wątek kryminalny oraz sercowe perturbacje w trójkącie miłosnym Daniel-Weronika-Emilia.
Tak, ten na 100% zdecydowany jegomość z poprzedniego tomu, który padał na kolana przed Werą,...
2023-09-02
Lubię serię Kasi Puzyńskiej z wielu powodów. Nakreśliła całkiem fajne postacie i na przestrzeni serii zwyczajnie się im kibicuje, aby przeszli przez te przeciwności losu, jakie im serwuje autorka. Puzyńska daje nam też równowagę. Wątki kryminalne i tajemnice są na równi ważne i akcentowane, jak te obyczajowe. Szkopuł w tym, że choć dziesiąty już tom kryminalnie mi się podobał, to Katarzyna nieco za mocno odleciała w kategorii postaci.
Zawiązanie akcji zaczyna się nieco "zwyczajnie". W środku zimy policjancie z Lipowa znajdują na terenie sąsiedniej wioski Rodzanicach, ciało młodej kobiety. Zmarła ma ślady wskazujące na udział w mordzie jakiegoś zwierzęcia, a że mieszkańcy są zabobonni, to już krążą pierwsze plotki o grasującym w okolicy wilkołaku. A to nie koniec ofiar, bo do kręgu umrzyków szybko dołączy pewna dziennikarka, a na niebie ma się już wkrótce pojawić super księżyc...
Każdy znów ma tu własne tajemnice. Klementyna Kopp nagle znika z radaru, przez co staje się jedną z podejrzanych, ale potencjalnych morderców jest tu całkiem dużo. Puzyńska prowadzi narrację tak, że de facto nawet wioskowa babcia ma coś za uszami i być może to poprowadzi do rozwikłania zagadki. Czy to możliwe, że w okolicznych lasach rzeczywiście coś się czai? I co to wszystko ma wspólnego z rozszarpanym przez psy właścicielem czworonogów?
Przyznam szczerze, że końcówka jest wyśmienita. Rozwiązanie zagadki i zagęszczenie kłopotów jest naprawdę fajne, zwłaszcza że autorka widocznie bawi się z utartymi oczekiwaniami czytelnika, co do rozwiązania. Zgrzyt jednak następuje, gdy skupiamy się na postaciach, bo praktycznie każda pierwszoplanowa persona jest tak niestabilna emocjonalne i zmienna, że wspomniany zgrzyt pochodził chyba z moich zębów. Już myślałem, że relacje Daniel-Weronika się ustabilizowały, ale nie. W obwodzie nadal jest Strzałkowska, na domiar złego postacie innych policjantów to de facto inne osoby niż te które były w poprzednich odsłonach.
Sprawia to, że odczuwalnie seria jest sama ze sobą niespójna. W dodatku pojawia się tu wątek pedofila i kazirodztwa, do czego mam mieszane odczucia, choć jestem w stanie sobie wyobrazić, że takowa sytuacja mogłaby tak wyglądać. Z jednej strony nadmiar wątków może powodować zamęt, bo w tej zupie mamy sporo zmiennych, ale szczęśliwie daje to radę.
Kolejny fajny kawałek historii o Lipowie i okolicach. Na plus ponowne wplecenie w całokształt elementów wierzeń słowiańskich. Widać też, że od czasów "Motylka" warsztat Katarzyny uległ solennej zmianie na lepsze i z pewnością w najbliższym czasie zapoznam się z kolejną odsłoną przygód policjantów z tej małej miejscowości.
Ps. Jak tak dalej pójdzie to Lipowo wymrze, bo liczba zgonów na serię przekracza wszelkie normy. ;)
Lubię serię Kasi Puzyńskiej z wielu powodów. Nakreśliła całkiem fajne postacie i na przestrzeni serii zwyczajnie się im kibicuje, aby przeszli przez te przeciwności losu, jakie im serwuje autorka. Puzyńska daje nam też równowagę. Wątki kryminalne i tajemnice są na równi ważne i akcentowane, jak te obyczajowe. Szkopuł w tym, że choć dziesiąty już tom kryminalnie mi się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-08-22
Poprzedni tom był małym chaosem, który miał swoje za uszami. Co prawda "Nora" ma podobne problemy, ale jest znacznie lepiej przemyślana, a i jest tu miejsce na to. Narracja prowadzi nas ponownie przez dwa okresy, teraźniejszość - 2016 rok oraz przeszłość - lata. 90. Na uwagę zasługuje konstrukcja całości, która ma oddawać formę spektaklu teatralnego.
Jak zwykle zalążkiem całego nieszczęścia są ludzkie słabości przeplecione z wszechobecnymi brudami, jakie kryje tu wiele osób. Tajemnice nawarstwiają się z każdą kolejną odpowiedzią, co tworzy małe zamieszanie, ale tutaj autorce udało się wszystko ogarnąć. Zostaje zgłoszone zaginięcie niejakiej BiBi, która już w przeszłości postępowała podobnie. Teraz jest jednak inaczej, bo dziewczyna nie daje znaku życia, a osób, które mają do niej uraz, jest jak zwykle cała wataha.
Cała rzecz się dzieje krótko po wydarzeniach z "Czarnych narcyzów", więc Daniel Podgórski jest ponownie policjantem i musi stawić czoła kolejnym zagadkom w towarzystwie przenikliwej Klementyny Kopp, niezdecydowanej Weroniki Podgórskiej i ambitnej Emilia Strzałkowskiej. Choć te ostatnie zdają się tracić trochę rozumu w walce o serce Podgórskiego. A w miłości, jak to bywa, wszystkie chwyty dozwolone...
Żeby nie było liczba nowych bohaterów tworzy tak pokręconą siatkę zależności, niesnasek, uczuć i emocji, że muflon nie ma tak zakręconych rogów, jak tu jest historia. I dobrze, bo książka jest obszerniejsza i wszystko odczuwalnie jest ładnie skrojone pod odpowiednie tempo, kiedy autorka metodycznie ujawnia rąbki fabularne. I ich lwia część nie jest w ogóle powiązana z intrygą kryminalną, która zacieśnia się wraz ze znalezieniem kolejnych zwłok...
Puzyńska w swojej serii ma specyficzne maniery, do których trzeba przywyknąć. Po dziewięciu tomach mi to absolutnie nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Przywykłem i nie oczekuję niczego innego, zwłaszcza że finał jest zaskakujący, bo nic co obstawiałem, się nie sprawdziło. Ta sztuka się autorce się tu udała, zwłaszcza że końcowe dwieście stron z nieco leniwego tempa nabiera rozpędu i jedzie, nie biorąc jeńców. Do tej pory serce mi krwawi na wspomnienie wideł...
Super. Może to nie jest najlepsza książka z serii, ale ma to wszystko co dotąd mogliście tu pokochać. I daje szansę zapoznać się z losami postaci, z którymi zdążyłem się zżyć. I daje sporo frajdy, bo na łamach książki dzieję się sporo, co słodko komplikuje sprawy.
Poprzedni tom był małym chaosem, który miał swoje za uszami. Co prawda "Nora" ma podobne problemy, ale jest znacznie lepiej przemyślana, a i jest tu miejsce na to. Narracja prowadzi nas ponownie przez dwa okresy, teraźniejszość - 2016 rok oraz przeszłość - lata. 90. Na uwagę zasługuje konstrukcja całości, która ma oddawać formę spektaklu teatralnego.
Jak zwykle zalążkiem...
2023-08-23
Przeszłość ma to do siebie, że lubi wracać w najmniej oczekiwanym momencie. Tu przyjmuje formę małego balonika, który burzy spokój młodego małżeństwa, Julii i Wiktora, jednocześnie wyzwalając ciąg zdarzeń, które doprowadzą do wyjścia na jaw przykrej prawdy, którą kryje w sobie kilka postaci. Jak się okaże od prawdy nie da się uciec...
Lata temu po imprezie w ogrodzie zostało znalezione ciało młodocianego uczestnika party. Wszelkie możliwe ślady zbrodni poprowadziły policję do rówieśniczki, Anastazji, która odgrażała się za doznane krzywdy na pewnym blogu, gdzie zamieszczała nastrojowe wierszyki wskazujące na istnienie pewnej istoty, która motywowała ją do podejmowania na własną rękę zadośćuczynienia z doznane krzywdy...
Jednak podrzucane fanty wskazują, że ktoś nadal coś ma do powiedzenia na temat zbrodni sprzed lat i wikła małżeństwo w niezłą intrygę. Zwłaszcza, że wskazówki kierują Julię do pewnego motelu, gdzie został dokonany brutalny gwałt. Szkopuł w tym, że zaraz potem policja pojawia się na werandzie domu pary i aresztuje Wiktora. Julia poznając coraz to nowe fakty, musi sięgnąć w głąb siebie i spojrzeć inaczej na wydarzenia sprzed lat...
Intryga z czasem się zagęszcza, a bohaterka bawi się w detektywa, co sprowadza na nią różne zagrożenia. Prawda zaś jest tam gdzieś tłamszona, a dojście do niej będzie wymagało pogodzenia się z pewnymi bolesnymi, osobistymi faktami. Ale rozwiązanie jest proste i jak najbardziej przyziemne, co względem rosnącego, świetnego napięcia w trakcie 'dochodzenia' sprawia, że balonik spuszcza nagle powietrze i nie jest to komfortowa sytuacja.
Minusem omawianego tytułu jest schematyczność i przewidywalność, bo autorka w miarę szybko odsłania za dużo choć jest to napisane bardzo dobrze. Flashbacki zabierały nas do młodej dziewczyny z problemami, co też było gdzieś już nie raz widziane. To w Julii drzemie siła tego tytułu, która powoli, acz metodycznie pokazuje nam fragmenty tej układanki, która testuje jej charakter. I kobieta go zdaje.
Porządnie skrojona historia, ale finał trochę rozczarowuje, psując misternie budowany klimat. Niemniej całość jest na tyle interesują, że z pewnością sięgnę po coś innego z portfolio autorki. I w tym konkretnym przypadku tytuł mógłby być odrobinę dłuższy, na potrzeby szerszego podbudowania postaci.
Przeszłość ma to do siebie, że lubi wracać w najmniej oczekiwanym momencie. Tu przyjmuje formę małego balonika, który burzy spokój młodego małżeństwa, Julii i Wiktora, jednocześnie wyzwalając ciąg zdarzeń, które doprowadzą do wyjścia na jaw przykrej prawdy, którą kryje w sobie kilka postaci. Jak się okaże od prawdy nie da się uciec...
Lata temu po imprezie w ogrodzie...
2023-10-25
Ostatnie lata to istne bum jeżeli chodzi o kryminały/thrillery na polskim rynku. Dzięki temu mamy takich autorów jak Piotrowski, Kościelny czy Janiszewska. Świeże nazwiska w środowisku, które przecierają swoje szlaki. Nie bez kozery znaczenie ma fakt, że książki dziś jest łatwiej wydać niż kiedyś. Jak się w tym wszystkim odnajduje pani Cedlerska?
Olsztyn. Studentka Łucja jest świadkiem niepokojącej sytuacji. Wracając do wynajętej mety słyszy wołanie kobiety, ale postanawia nie reagować. Niedługo potem w okolicy znalezione zostaje ciało kobiety, przy której sprawca pozostawił małą kukiełkę. Młoda kobieta dusi w sobie prawdę i nie zgłasza faktu na policję. W krótkim czasie mundurowi znajdują kolejne ciała, a studentka odnajduje w swoim aucie kolejną laleczkę. Czy morderca zna jej tożsamość i wikła ją w jakąś chorą grę?
Może mam za sobą za dużo kryminałów, ale "Lalkarz" nie zaskoczył mnie ani razu (może poza końcówką). Jest sprawnie napisany oraz dozuje się tu sporą ilość zwrotów akcji, aczkolwiek brak tu takiego błysku geniuszu. Tylko i aż rzetelna robota. Mam ambiwalentne uczucia co do głównej bohaterki. Z jednej strony nie sposób jej nie kibicować, zwłaszcza poprzez pryzmat flashbacków, które nakreślają jak trudne dzieciństwo miała. Z drugiej zaś strony jej działania, począwszy od zabawy w detektywa, po milczenie w sytuacji, kiedy ma jakieś wiadomości, z którymi wypada udać się na policję, stawiają ją w bardzo złym świetle. To wszystko w jakiś misterny sposób się w końcu może się zemścić...
Miałem też wrażenie, że wątek toczący się w teraźniejszości jest potraktowany po macoszemu, tak jak całe "śledztwo" studentki. Autorka spory nacisk położyła na przeszłość i to co definiuje bohaterkę, a co koniec końców nie ma żadnego odniesienia na sprawę mordercy. Motywacja sprawcy/sprawczyni stojąca za całym zamieszaniem jest dosyć nietypowa, co na plus. Fajnie też, że autorka nie epatuje przemocą, która jest gdzieś tam w tle, ale nie gra pierwszych skrzypiec.
Minus za to, że udało mi się odkryć kto zabija. Jako osoba mająca pewne doświadczenie w kryminałach, od razu wyłapałem pewne wyraźne mrugnięcie autorki i miałem do końca nadzieję, że się mylę. Niestety nie...
Posmak goryczy nieco osładza zakończenie, które jest brutalne i nieoczywiste. Gdyby cała ta książka była pisana w takim stylu to byłaby to moja niespodzianka roku. A tak to tylko przyzwoity tytuł, ale nieco niknący w nasycającym się tego typu historiami rynku.
Ostatnie lata to istne bum jeżeli chodzi o kryminały/thrillery na polskim rynku. Dzięki temu mamy takich autorów jak Piotrowski, Kościelny czy Janiszewska. Świeże nazwiska w środowisku, które przecierają swoje szlaki. Nie bez kozery znaczenie ma fakt, że książki dziś jest łatwiej wydać niż kiedyś. Jak się w tym wszystkim odnajduje pani Cedlerska?
Olsztyn. Studentka Łucja...
2023-02-15
Nowa książka na wyposażeniu mojej osiedlowej biblioteki, która to kusiła całkiem ładnie wyglądającą okładką, a której opis obiecywał jeszcze więcej. Niestety jak ta przysłowiowa "krowa, która głośno ryczy, to niewiele mleka daje", tak tutaj szybko naszło mnie rozczarowanie co do zawartości książki.
Motyw z Kubą Rozpruwaczem to powinien być samograj. Tytuł wręcz sugeruje, że zostanie tutaj podjęta jakąś rozgrywka z mordercą, ale nic bardziej mylnego. Częściej przyjrzymy się procedurom/czynnościom panującym na obszarze kostnic/sal sekcyjnych, niźli pobłądzimy uliczkami XIX-wiecznego Londynu, choć kilka wyjść na "miasto" też się naturalnie trafi.
Bohaterką tej książki jest młoda kobieta, Audrey Rose Wadsworth, która musi sobie dać radę z nieprzychylnym środowiskiem, które najchętniej widziałoby ją w roli dystyngowanej pani na salonach, zajmującej się typowo damskimi sprawami tamtych czasów. Szkopuł w tym, że dziewczę ani myśli tak robić. Przeciwnie, lubi wymknąć się do ukochanego stryjka i brać udział w ekscytujących ją sekcjach. I przez te swoje unikalne zainteresowania, będzie miała styczność ze sprawą Rozpruwacza.
Zgodnie z faktami ofiarami Kuby padały prostytutki, które to "Kubuś" mordował, makabrycznie kaleczył, wycinając niektóre organy i pozostawiając istny syf na miejscu zdarzenia. To co przydarzyło się tym biednym kobietom jest i tutaj. Zgodnie z realiami historycznymi mamy tu też listy, jakie morderca wysyłał do prasy/policji. Takie drobne detale cieszą, aczkolwiek nie ma tu nic (poza zakończeniem) oryginalnego w tej historii.
Autorka odhacza pewne wydarzenia z iście reporterskim zacięciem, tyle że sprawę Kuby znam totalnie od podszewki (dzięki masie podcastów typu true crime - tu pozdrawiam pana Myszkę), więc oferowane mi atrakcje były dla mnie czymś wtórnym. Dla laika będzie to bomba, dla zaznajomionych, tylko potwierdzenie faktów... No właśnie. Tym bardziej, że naprawdę niewiele się tu dzieje (zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że w 1/4 to pozycja... o niczym), a akcja toczy się powoli, wypełniona sprawami Rose, która ma swój problem z rodziną (zwłaszcza tatą), co niekoniecznie musi być ciekawe.
A gdzie ten szumy feminizm, który bije słowami z okładki? Gdyby niecodzienne zainteresowanie bohaterki, tak ta nie wyróżniałaby się od setek innych kobiet, co widać po takim sobie wątku romantycznym z niejakim Thomasem, który rozwija się typowo dla młodej kobiety, która poznaje siebie, pewne towarzyskie konwenanse i jest zdolna, aby pierwsza skraść pocałunek obiektowi westchnień. To jest feminizm? A może walka z przytłaczającą, patriarchalną relacją z ojcem, który chce dla córki najlepiej, chociaż może to oznaczać, coś czego ona nie chce. Urok tamtych czasów, ale to też nie jest nic nowego. Mamy silną postać kobiecą i tyle z tego feminizmu (a już miałem nadzieję, że będzie ona kobietą wojująca i da zalążek takim powiedźmy: sufrażystkom - nic z tego). Dialogi czy prowadzenie postaci jest od biedy akceptowalne.
I samo rozwiązanie wątku. Nazbyt proste. Co prawda ja się domyśliłem na kilka rozdziałów przed finałem, kto stoi za postacią Kuby. Wina w tym autorki, bo mimo to, że Kerri mami nas mylnymi tropami, to w pewnym momencie daje czytelnikowi za dużo informacji typu "w punkt", które wiodą wprost do sprawcy. Chyba nie o to chodziło. Jasne, końcówka mimo, że ją rozszyfrowałem, jest chyba najbardziej satysfakcjonującą częścią składową tytułu, ale trzeba do niej przebrnąć.
"Jak podejść Rozpruwacza" nie jest ani wybitnie feministyczny jak krzyczy z okładki, ani niepokorny, bo sam bunt przeciwko rodzicowi czy nietypowe zainteresowanie nie czynią kogoś "buntownikiem o coś", tym bardziej nie jest to świeży temat. To sprawnie nakreślona powieść z całkiem nieźle oddanymi faktami historycznymi, ale założę się, że wszystko to gdzieś widzieliście/słyszeliście. Historia panny Wadsworth ociera się zaledwie o szalenie interesujący temat, jednak istnieje bez TEJ iskry. Zaryzykuję tezę, że to jedno z moich największych rozczarowań aktualnego roku.
PS. A mimo to i tak sięgnę po historię z Drakulą. Lepsza średnia obiecuje bardziej nieprzewidywalną historię. Sprawdzimy, bo mimo wtórności bohaterkę polubiłem. No i mimo wszystko czuć, że to bardziej literatura dla młodzieży...
Nowa książka na wyposażeniu mojej osiedlowej biblioteki, która to kusiła całkiem ładnie wyglądającą okładką, a której opis obiecywał jeszcze więcej. Niestety jak ta przysłowiowa "krowa, która głośno ryczy, to niewiele mleka daje", tak tutaj szybko naszło mnie rozczarowanie co do zawartości książki.
Motyw z Kubą Rozpruwaczem to powinien być samograj. Tytuł wręcz sugeruje,...
2023-01-30
Podejrzany jest czwartą powieścią traktującą o Jacku Reacherze, emerytowanym Majorze Żandarmerii Wojskowej Armii USA, któremu w czasie wolnym przytrafiają się niebywałe rzeczy, a z których wychodzi z gracją równą mieszance ociekających testosteronem bohaterów filmów akcji lat. 80., którzy sprytem przewyższają każdego wroga, zawsze wychodzą z opresji i żadna kobieta się im nie oprze. Taka konwencja, która ma swoich miłośników.
Tym razem Jack nieco się zastał i mieszka z kobietą, którą zawsze pragnął. Idealny sen się spełnia, tylko to marzenie przeciętnego Amerykanina. Jacka cała sytuacja zaczyna męczyć, bowiem uwielbia on tułać się po bezdrożach swojego kraju, a tak zaczyna się dusić. Może dlatego postanawia pomóc pewnemu właścicielowi restauracji z natrętami, którzy żądają haraczu. Szkopuł w tym, że taka "rycerskość" wmanewruje go w niezłe tarapaty, zwłaszcza że od jakiegoś czasu obserwuje go samo FBI. A agencja ma swój własny problem i zwerbowanie Reachera może się okazać jego rozwiązaniem...
Ktoś zamordował dwie kobiety, a miejsce zbrodni jest tak sterylne, że gdyby nie łączące sprawę elementy, nikt by się nie zorientował o procederze. Zamordowane służyły w wojsku, były molestowane, wygrały procesy, ale i tak po jakimś czasie odchodziły z jednostki. Teraz znajdują się w wannach wypełnionych po brzegi farbą maskującą. Jest jeszcze jeden drobny szczegół łączący przypadki - Reacher. Znał je obie. Sprawa zaczyna przybierać dla bohatera nieprzyjemny obrót, kiedy najpierw jest podejrzany, a potem szantażem zmuszony do pomocy, a że wszystko wskazuje na kogoś z wojskowego środowiska, więc wsparcie bohatera jest bezcenne.
Czwarta książka z serii ma położony ciężar w innym miejscu, niż dotychczasowe przygody. Nie ma tu wiele akcji, nie ma jakichś zakręconych charakterów i dziwnych miejsc, jest za to śledztwo i żmudne szukanie śladów, który praktycznie nie ma, ale Reacher w roli śledczego jest w stanie zawstydzić nawet doświadczone wygi z Agencji. Może się to komuś podobać, innym nie. Zwłaszcza, że tempo tego tytułu nie jest zbyt pośpieszne.
Czy jest tu coś na co mogę narzekać? Moim największym zarzutem jest zbyt łatwe odkrycie, kto stoi za morderstwami. O ile początek może jeszcze mylić czytelnika, tak w mniej więcej połowie lektury następuje sekwencja z punktu widzenia mordercy, która za łatwo zdradza tropy naprowadzające na sprawcę. Raczej nie o to chodziło tu autorowi. Niektórych może też razić, że bohater to jednoosobowa instytucja od wszystkiego. Dosłownie. Z drugiej strony fani serii powinni być spełnieni, bo to pozycja nieco lepsza od dwóch poprzednich.
PS. Autor ma chyba uraz do służb, bo przedstawił je w BARDZO negatywnym świetle. Ale na Reachera nie ma takiego bata...
Podejrzany jest czwartą powieścią traktującą o Jacku Reacherze, emerytowanym Majorze Żandarmerii Wojskowej Armii USA, któremu w czasie wolnym przytrafiają się niebywałe rzeczy, a z których wychodzi z gracją równą mieszance ociekających testosteronem bohaterów filmów akcji lat. 80., którzy sprytem przewyższają każdego wroga, zawsze wychodzą z opresji i żadna kobieta się im...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Interesujący koncept, niestety łatwy do przewidzenia, zwłaszcza jeżeli ma się za sobą kilka seansów z taki serialami jak Dexter czy Hannibal.
Już od początku towarzyszymy... potencjalnemu mordercy, który planuje zabójstwo na nadopiekuńczej matce, ale sprawy przybierają zaskakujący obrót. Znalezione zostało ciało, które jest "artystycznie" oprawione, co za urocza zwyrodnialca, który postanawia zrobić coś podobnego. Dziwną sytuację uzupełnia fakt, iż psycholog, który sprawuję opiekę nad mężczyzną doskonale wie, co tkwi w głowie pacjenta i wydaje się nim kierować.
Artur Kamiński, bo o nim mowa, jest bratem policjantki, która prowadzi śledztwo zagadkowego morderstwa, Agaty Stec. Brat stara się lawirować pomiędzy lojalnością w stosunku do siostry, a jednocześnie sam prowadzi sobie znaną tylko grę, która może kosztować kogoś życie. Agata i Artur to dwa przeciwstawne żywioły, które urozmaicają całą lekturę.
Akcja ma niezłe tempo, a Borlik bawi się tu z nami, mieszając wątki i podrzucając różne zmyłki, ale finalnie cała intryga jest do odgadnięcia w finale. Szkoda, bo do tego momentu historia naprawdę wciąga, a na końcu zostało tylko rozczarowanie. Z pewnością sięgnę po kolejną książkę i mam nadzieję, że akcja będzie mocniej nieprzewidywalna.
Interesujący koncept, niestety łatwy do przewidzenia, zwłaszcza jeżeli ma się za sobą kilka seansów z taki serialami jak Dexter czy Hannibal.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJuż od początku towarzyszymy... potencjalnemu mordercy, który planuje zabójstwo na nadopiekuńczej matce, ale sprawy przybierają zaskakujący obrót. Znalezione zostało ciało, które jest "artystycznie" oprawione, co za urocza...