rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Nieśmiertelne piękno

"Żyjemy w fałszywym świecie. Plastikowym świecie, gdzie prawdziwe, naturalne piękno jest najczystszą i najrzadszą formą sztuki. Im rzadsza tym jest cenniejsza. Prawdziwe piękno nie może zostać podrobione ani skopiowane, dlatego właśnie wymiera. A przecież powinno żyć wiecznie. I dzięki mnie żyje."

Nie wiem kiedy to się stało, ale właśnie skończyłam dziewiątą już część cyklu o Robercie Hunterze. Nie jest to najlepsza część z całej serii, ale za to z pewnością najbardziej zaskakująca.

Powodów na potwierdzenie mojej opinii jest kilka: współpraca policji Los Angeles z FBI, co zdarzyło się po raz pierwszy na tak dużą skalę. Postać mordercy, który zdaje się nieuchwytny niczym nomen omen duch, potrafiący zmieniać własną postać w mgnieniu oka.

Wiadomości po łacinie, które mógł odczytać przynajmniej z początku tylko Robert Hunter (tak było to irytujące). Sylwetka Ericki Fischer - agentki specjalnej FBI, której imieniem i nazwiskiem można by zastąpić tytuł pewnego słynnego erotyka "50 twarzy...".

Największym zaś według mnie zaskoczeniem była motywacja osoby odpowiedzialnej za "litościwe śmierci" czwórki nie znających się wzajemnie osób, z czterech różnych stanów, których łączyła tylko jedna rzecz, którą musicie odkryć sami.

Czy książki spod pióra Chrisa Cartera mają wady? Owszem mają. "Im dalej w las" tym widać powtarzające się schematy zachowania, zwłaszcza głównego bohatera, morderstwa już tak nie szokują, a motywacje "okrutnych potworów" są coraz bardziej niezrozumiałe.

Do tego autor z "uporem maniaka" nie dopuszcza kobiet do głównego bohatera, jestem ciekawa czy w ostatniej odsłonie się to zmieni. Żałuję, że nie znalazłam odpowiedzi na pytanie "Kto zawładnął sercem Eriki Fisher, mam swoje dwa typy, i nadzieję, że jej postać powróci w "Polowaniu na zło", ponieważ była najbardziej wyrazistą osobą w 9 części cyklu.

Podsumowując: Bardzo chciałam dawkować sobie książki Chrisa Cartera, ale nie da się tego zrobić. Tak jak duet Hunter& Garcia nie mogą złapać oddechu po śledztwie, zaczynając jeszcze bardziej skomplikowane i niebezpieczne, tak czytelnik nie ma czasu na pozbieranie się po lekturze i nawet nie spodziewa się kiedy sięgnie po kolejną i następną. Autorów, którzy zachwycają swoimi książkami przez tak długi czas, mogłabym policzyć na palcach jednej ręki, dlatego zawsze i wszędzie będę polecać te książki.

Nieśmiertelne piękno

"Żyjemy w fałszywym świecie. Plastikowym świecie, gdzie prawdziwe, naturalne piękno jest najczystszą i najrzadszą formą sztuki. Im rzadsza tym jest cenniejsza. Prawdziwe piękno nie może zostać podrobione ani skopiowane, dlatego właśnie wymiera. A przecież powinno żyć wiecznie. I dzięki mnie żyje."

Nie wiem kiedy to się stało, ale właśnie skończyłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ile tak naprawdę wiemy o swoich bliskich?

Numer telefonu, liczba osób na facebooku, czy ważne daty to teoretycznie podstawowe informacje, z których korzystają ludzie każdego dnia, dlatego nie zadają sobie trudu, aby zapamiętywać takie "oczywiste sprawy". A co jeśli od takich "oczywistości" będzie zależało życie ich najbliższych?.

Duet Hunter & Garcia po raz kolejny musi się zmierzyć z osobą, która na własną rękę wymierza sprawiedliwość. Kryjąca się za motywami osobista tragedia, w tym przypadku nadaje zbrodniom "makabryczny sens".

To drugi raz kiedy współczuję mordercy/ morderczyni, sytuacji, w której się znalazła. Od chwili przeczytania "Rozmówcy" z przerażeniem patrzę na swój telefon komórkowy, "przedłużenie mojej ręki" i staram się uważać na to co umieszczam na łamach portali społecznościowych. Polecam serdecznie.

Ile tak naprawdę wiemy o swoich bliskich?

Numer telefonu, liczba osób na facebooku, czy ważne daty to teoretycznie podstawowe informacje, z których korzystają ludzie każdego dnia, dlatego nie zadają sobie trudu, aby zapamiętywać takie "oczywiste sprawy". A co jeśli od takich "oczywistości" będzie zależało życie ich najbliższych?.

Duet Hunter & Garcia po raz kolejny musi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Historyczny misz-masz

Tak, trochę mi zajęło zapoznanie się z książką "Okultystyczne korzenie światowej rewolucji. Ezoteryka w służbie postępu" autorstwa Michała Krajskiego. Pragnę jednak na początku zaznaczyć, że nie jest to książka, którą jest łatwo ocenić "w normalnych kategoriach przeczytanych książek" z uwagi na jej tematykę, naukowy język oraz gatunek.

Ja sama również rzadko sięgam po "tego typu książki". Po wielu przemyśleniach jestem zdania, że ocena "może być" jest najbardziej adekwatna.

Kiedy zobaczyłam ten tytuł to muszę przyznać, że "zaświeciły mi się oczy", ponieważ Ezoteryka to jest moja bajka. Poznawanie dawnych kultur, wierzeń to jest coś co uwielbiam odkrywać i nigdy nie jest mi mało.

Z tego powodu liczyłam na bardzo wiele, mając świadomość po jakiego gatunku literaturę sięgam. Książka miała potencjał, lecz coś poszło nie tak.

Zacznę może od plusów: cudowne ilustracje, które są dopełnieniem do słów autora, nie mogłam oderwać oczu i z przyjemnością przeglądałam część światowej historii.

Następnie ciekawostki, które znalazły się w tej książce, wielkie nazwiska, o których uczyłam się na lekcjach historii takich jak choćby Martin Luter King, czy starożytni myśliciele, którzy byli odważnymi rewolucjonistami, nie bojącymi się wygłaszać swoich "wywrotowych poglądów".

Następnie tematyka sekt. Z jednej strony przerażająca, z drugiej zaś fascynująca. Widać, że autor "odwalił kawał dobrej roboty" skupiając się na zdobywaniu tych wszystkich informacji. I tutaj powoli wkraczamy do minusów.

Mam wrażenie, że mnogość informacji, którą uraczył nas autor spowodował "historyczny misz-masz". Odniosłam wrażenie jakby Michał Krajski, chciał wrzucić całą wiedzę z zakresu ezoteryki do jednego worka.

Nie zrozumcie mnie źle rozumiem, że aby umieścić kawałek historii w odpowiednim czasie, należy zawrócić do jej początków, ale przy takim języku i charakterze książki to było zbyt dużo przynajmniej dla mnie. Co sprawiło, że lektura mi się dłużyła i mnie znużyła.

Komu mogłabym polecić tą książkę? Przede wszystkim pasjonatom ezoteryki, okultyzmu, których nie przerazi naukowy język pozycji. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl za co kolejny raz bardzo serdecznie dziękuję.

Historyczny misz-masz

Tak, trochę mi zajęło zapoznanie się z książką "Okultystyczne korzenie światowej rewolucji. Ezoteryka w służbie postępu" autorstwa Michała Krajskiego. Pragnę jednak na początku zaznaczyć, że nie jest to książka, którą jest łatwo ocenić "w normalnych kategoriach przeczytanych książek" z uwagi na jej tematykę, naukowy język oraz gatunek.

Ja sama...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nienawiść od miłości dzieli tylko jeden krok.

Moją relację z książką "Red white & royal blue" można ze spokojem nazwać "to skomplikowane". Gdy tylko dowiedziałam się, że ta pozycja ma zostać przetłumaczona na język polski to odliczałam dni do premiery. Mijały miesiące, kiedy natknęłam się na kilka niepochlebnych recenzji i mój zapał nieco osłabł.

Zaczęłam analizować "wszystkie za i przeciw" i oto pierwszego dnia sierpnia ta książka "wpadła w moje ręce". Nie miałam żadnych większych oczekiwań co do niej, lecz z otwartym umysłem kartkowałam kolejne kartki i stało się "przepadłam". Dwa dni. Tyle wystarczyło mi, aby pochłonąć "Red white and royal blue" i się zakochać.

Zakochałam się : w głównych bohaterach, całej historii, odniesieniach do światowej pop kultury. Jest to moja pierwsza książka, która opowiada o miłości dwóch mężczyzn: Alexa i Henry'ego, którzy nie są zwyczajnymi młodzieńcami, a ich uczucie jest tak niemożliwe do zrealizowania jak tylko czytelnik może sobie wyobrazić.

Nienawiść to uczucie, które kiełkowało w sercu Alexa- Pierwszego Syna Ameryki od bardzo dawna. Kiedy w wieku 14 lat, zobaczył zdjęcie przystojnego księcia Walii w jednej z młodzieżowych gazet, wiedział już że oto ma przed sobą największego wroga. Jednocześnie walczył też z innymi uczuciami: podziwem i zazdrością wmawiając sobie jak okropny i nudny musi być ten "brytyjski Adonis".

Wszystko się zmienia w dniu wesela księcia Filipa - prywatnie starszego brata Henry'ego, kiedy to dwaj mężczyźni kłócąc się wpadają w tort weselny. Oczywiście wszystkie media podchwyciły niezręczność tej sytuacji, w której Alex staje przed jedynym wyjściem, które może uratować stosunki międzynarodowe panujące pomiędzy Wielką Brytanią, a Ameryką. Musi udawać przyjaciela księcia Walii, co zdaje się nie odpowiadać żadnemu z nich.

Kilka dni temu skończyłam książkę i wciąż się zastanawiam: jak autorce udało się stworzyć "Red white & royal blue"?. Fikcję, która mogła by się przydarzyć naprawdę. Przedstawić tak świetnych bohaterów, nie tylko tych najważniejszych, ale też drugoplanowych?.

Kobiety zdecydowanie są "siłą napędową" tej książki. June, Nora, Zahira, i oczywiście Pani Prezydent Ellen nie raz sprawiały, że się uśmiechałam i wzruszałam.

"Red royal blue" to nie tylko opowieść o miłości łączącej dwóch mężczyzn, ale także poszukiwanie odpowiedzi na pytania: Kim jestem? Dokąd zmierzam? Ile mogę poświęcić dla miłości do drugiego człowieka?.

Jeszcze na koniec pragnę dodać, że równie dobrze mogłaby to być historia dotycząca miłości osób heteroseksualnych, która byłaby królewskim mezaliansem, czyż nie było wiele takich par w historii ?. Gorąco polecam!

Nienawiść od miłości dzieli tylko jeden krok.

Moją relację z książką "Red white & royal blue" można ze spokojem nazwać "to skomplikowane". Gdy tylko dowiedziałam się, że ta pozycja ma zostać przetłumaczona na język polski to odliczałam dni do premiery. Mijały miesiące, kiedy natknęłam się na kilka niepochlebnych recenzji i mój zapał nieco osłabł.

Zaczęłam analizować...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Urodzona w Noc Kupały

"Pusta noc" autorstwa Pauliny Hendel to kolejna seria dotycząca słowiańskich wierzeń. Dużo mroczniejsza niż "Szeptucha", chociaż moim zdaniem nie powinno się porównywać tych dwóch serii z kilku powodów.

Po pierwsze Pani Hendel otworzyła serię "Żniwiarz" z przytupem, aż się boję nieco klątwy drugiego tomu. Bardzo dobrze wykreowane postacie: wojowniczej Magdy, nieznośnego Feliksa, całej rodziny Wojnów oraz tajemniczego Mateusza.

Magda nie jest zwyczajną dwudziestolatką. Rówieśnicy się jej boją, jest nierozumiana przez większość sąsiadów. Ukojenie znajduje w pracy w rodzinnej księgarni i w przygodach z wujem Feliksem. Jej wuj jest Żniwiarzem osobą walczącą z potworami, które nawet po śmierci nie dają spokoju śmiertelnikom. Ona również czuje, widzi i wie, z której strony nadciąga niebezpieczeństwo.

Gdy przypadkowo poznaje tajemniczego Mateusza - bratanka Krzysztofa Wilka, który nosi w sobie nie jedną tajemnicę i o dziwo chce się z nią przyjaźnić to w młodą wojowniczkę wstępuje nadzieja na choćby skrawek normalnego życia.

Nie znajdziemy w "Żniwiarzu" irytujących postaci, czy bezsensownych "zapychaczy stron". Wszystko dzieje się "po coś" ma swoje miejsce i sens. "Pusta noc" to pierwszy tom, w którym "na dzień dobry" dowiadujemy się, że na Żniwiarzy ktoś poluje. I nic ani nikt nie jest tym kim się wydaje być. Zaczynają się dziać nie dające się wyjaśnić rzeczy, o których nawet "najstarsi żniwiarze" nie słyszeli, a przecież mogą powrócić ze świata zmarłych. Co będzie dalej? Mam nadzieję, że tylko lepiej.

Po książkę autorstwa Pauliny Hendel sięgnęłam zdecydowanie zbyt późno. Oczywiście słyszałam o serii, oglądałam zazwyczaj pochlebne recenzje, a i tak nie byłam do końca przekonana. Jest to znak, że na każdą książkę przychodzi czas, aby ją zrozumieć, pokochać i delektować się chwilą dla siebie w towarzystwie danego tytułu.

Coś mi się zdaje, że będzie to kolejna z moich ulubionych serii. Komu mogłabym ją polecić? Fanom wierzeń słowiańskich, oraz tym którzy uwielbiają przygody, zwłaszcza gdy chodzi o pogoń za nieuchwytnymi stworami. Polecam gorąco.

Urodzona w Noc Kupały

"Pusta noc" autorstwa Pauliny Hendel to kolejna seria dotycząca słowiańskich wierzeń. Dużo mroczniejsza niż "Szeptucha", chociaż moim zdaniem nie powinno się porównywać tych dwóch serii z kilku powodów.

Po pierwsze Pani Hendel otworzyła serię "Żniwiarz" z przytupem, aż się boję nieco klątwy drugiego tomu. Bardzo dobrze wykreowane postacie:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

I am death - Jestem śmiercią

Chris Carter powoli staje się moim osobistym odkryciem, obsesją i przyjemnością. Powoli zaczynam wierzyć, że staje się "czytelniczą masochistką". Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że obrazy wychodzące z umysłu tego człowieka przelewane na papier fascynują mnie i chcę coraz więcej?

Cały czas łapię się na tym, że nie dam się jego książkom zaskoczyć, przecież wszystko już było i nie da się zrobić nic więcej. Niestety co stwierdzam z absolutną radością myliłam się.

Jedyne podobieństwa jakie potrafię odnaleźć to niezmienność braku instynktu samozachowawczego Roberta Huntera, fakt że tylko on może zrozumieć mordercę co jest trochę irytujące, lojalność Carlosa Garcii względem partnera oraz samotność inteligentnego nad wyraz detektywa.

"Jestem śmiercią" to ta książka, przy której mój mózg wybuchł, oczywiście w przenośni bo dalej mam głowę na swoim karku.

Tym razem otrzymujemy największego potwora, którego nosiła ziemia. Człowieka- kameleona, który bezczelnie śmieje się w twarz całemu światu i policji. Stosuje tak wymyślne tortury, o których nie śniło się najgorszym zwyrodnialcom.

Jednak nie to przeraziło mnie najbardziej, ale historia 12- letniego chłopca Ricka zwanego przez oprawcę "Glizdą", który ze spokojem mógłby być młodszą kopią Roberta Huntera.

Po raz pierwszy odkąd zaczęłam swoją przygodę z cyklem Chrisa Cartera nie mogę zrozumieć, dlaczego i jak właśnie ta, a nie inna osoba dokonała tak odrażających czynów. Bijąc się z myślami do tej pory zastanawiam się "co takiego przeoczyłam". Nie było w mojej opinii żadnej wskazówki, która mogłaby nakierować czytelnika na trop, nawet po wyjaśnieniach Roberta Huntera nie jest to dla mnie jasne.

Zgadzam się, że zaznaczenie osi czasowej mogłoby być ogromnym spojlerem, ale przy poprzednich częściach motywy morderców były dla mnie bardziej jasne i w jakimś stopniu zrozumiałe, dlatego uważam to za minus tej części.

Nie sposób jednak nie oddać cesarzowi tego co cesarskie. Skrupulatność mordercy jego determinacja, dbałość o szczegóły w normalnym życiu, przy zdrowym funkcjonowaniu byłyby godne podziwu. Po raz kolejny polecam bardzo serdecznie.

I am death - Jestem śmiercią

Chris Carter powoli staje się moim osobistym odkryciem, obsesją i przyjemnością. Powoli zaczynam wierzyć, że staje się "czytelniczą masochistką". Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że obrazy wychodzące z umysłu tego człowieka przelewane na papier fascynują mnie i chcę coraz więcej?

Cały czas łapię się na tym, że nie dam się jego książkom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Raz, dwa, trzy - którą śmierć wybierzesz dziś?

"Jeden za drugim" to jedyna z tych części w której jak dla mnie wygrywa morderca. Jest ona także najbardziej zbliżona do dzisiejszych czasów, poprzez odniesienia do zachowań tzw. pokolenia Z. Anonimowość w internecie, hejt, którym wzajemnie obrzucają się nastolatkowie na całym świecie bardzo często przechodzi bez echa, a jedyne konsekwencje ponosi ofiara tego wszystkiego.

Pewien człowiek pragnie, aby sprawiedliwości stało się zadość. Nie wierzy w policję, ani samego Boga, dlatego właśnie sobie przypisuje taką rolę.

Pewnego dnia detektyw Hunter odbiera niepokojący telefon, swoiste wyzwanie dla jego inteligencji i wartości, w które od zawsze wierzył. Mianowicie za pomocą strony internetowej musi obserwować śmierć nieznanego sobie człowieka i wybrać w jaki sposób ma on zginąć, bo to że zginie jest więcej niż pewne. A to dopiero początek.

Detektyw Hunter wraz z zespołem z Sekcji Specjalnej robią wszystko, aby powstrzymać Mściciela przed dalszym zabijaniem, lecz wydaje się to niemożliwe. Mściciel ma plan i nie spocznie dopóki nie doprowadzi go do końca.

Pewnego dnia Robert Hunter zdaje sobie sprawę ze związku własnej osoby ze wszystkimi wydarzeniami, których jest świadkiem. To odkrycie przewróci do góry nogami nie tylko jego życie, ale także świat osób które kocha najbardziej.

Ilość wylanych łez, i przekleństw które wydostawały się z moich ust podczas lektury "Jednego za drugim" była wprost proporcjonalna do ilości stron. Bardzo długo się zastanawiałam "czy ja naprawdę żyje w takim.... świecie?"
Gdzie trzeba samemu walczyć o sprawiedliwość. Gdzie miłość i tęsknota mogą odmienić nawet najlepszego człowieka w bestię, która nie cofnie się przed niczym w swoich planach?

Czy ludzie nawet, gdy mają wybór pozwolą na torturowanie, zabijanie drugiego człowieka, ponieważ nie dotyczy to ich osobiście?. Możecie pomyśleć, że fikcja pomyliła mi się z rzeczywistością, ale czy nie ma w tym choć "ziarna prawdy"?. Cały czas coś lub kogoś wybieramy. Czy tego chcemy czy nie za czymś lub za kimś głosujemy. Idziemy za tłumem, coraz rzadziej zastanawiając się czy to jeszcze jesteśmy my.

Podsumowując: "Jeden za drugim" to najbardziej emocjonalna książka z serii, która pomimo okropieństw niesie ze sobą bardzo ważne przesłanie nad którym należy się pochylić i zastanowić.

Raz, dwa, trzy - którą śmierć wybierzesz dziś?

"Jeden za drugim" to jedyna z tych części w której jak dla mnie wygrywa morderca. Jest ona także najbardziej zbliżona do dzisiejszych czasów, poprzez odniesienia do zachowań tzw. pokolenia Z. Anonimowość w internecie, hejt, którym wzajemnie obrzucają się nastolatkowie na całym świecie bardzo często przechodzi bez echa, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Będę rozmawiał tylko z Robertem Hunterem!

"Geniusz zbrodni" zaskakuje i to bardzo. Muszę przyznać, że w tej części dowiadujemy się najwięcej informacji z życia detektywa Roberta Huntera.

Niepokonany jak do tej pory detektyw po ostatniej sprawie zamierza wybrać się na upragniony urlop. Chce się odciąć od morderstw, martwych ciał oraz zła, z którym walczy każdego dnia. Niestety kolejny raz świat go potrzebuje i jest zmuszony zmienić plany.

Jest to sprawa między stanowa i o pomoc zgłasza się do niego przyjaciel z dawnych lat szycha w FBI niejaki Adrian Kennedy. Jest to pierwszy raz kiedy nie zobaczymy Carlosa Garcii, a Hunter musi połączyć siły z formacją do której nigdy nie żywił żadnych ciepłych uczuć.

Sprawa komplikuje się bardziej, gdy w podejrzanym detektyw rozpoznaje przyjaciela z dzieciństwa Luciena Foltera aka Liama Showa, który zdaje się nie mieć nic wspólnego z okrucieństwem o które jest oskarżany. Współpracuje z wymiarem sprawiedliwości "podając im na tacy" wszelkie wskazówki, które mają doprowadzić do jego uniewinnienia. Robert Hunter wybiera się więc w podróż wraz z agentką specjalną Courtney Taylor, a to co odkryją zmusi detektywa do powrotu w najbardziej skrywane odmęty własnej przeszłości, o której jak sądził zapomniał na zawsze.

"Geniusz zbrodni" to książka inna niż pozostałe, ponieważ po raz pierwszy Robert Hunter trafia na godnego sobie przeciwnika. Będzie musiał wybrać pomiędzy chęcią uratowania przyjaciela, a odkrycia prawdy o bieżących wydarzeniach i sobie samym. Myślę, że równie dobrze mogłaby to być pierwsza część cyklu, zważywszy na historię Roberta Huntera i jego bardziej prywatną, nieodkrytą przez nikogo stronę.

Czytając tego typu pozycję czytelnik zaczyna się zastanawiać, jak daleko sięga zło. Czy jakikolwiek człowiek na świecie, może poprzez eksperymenty na własnym ciele i we własnym umyśle, odpowiedzieć na pytania, na które nie udało się znaleźć odpowiedzi żadnemu człowiekowi przez wieki. Czy można oszukać innych, nie oszukując przy tym samego siebie? I na koniec czy można pracować nad sobą w taki sposób, aby być najbardziej wyjątkowym wśród wybitnych umysłów na świecie?

Będę rozmawiał tylko z Robertem Hunterem!

"Geniusz zbrodni" zaskakuje i to bardzo. Muszę przyznać, że w tej części dowiadujemy się najwięcej informacji z życia detektywa Roberta Huntera.

Niepokonany jak do tej pory detektyw po ostatniej sprawie zamierza wybrać się na upragniony urlop. Chce się odciąć od morderstw, martwych ciał oraz zła, z którym walczy każdego dnia....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co się tak naprawdę liczy w miłości?

Są takie książki, które pomimo wad, chwytają za serce i nie pozwalają na długi czas o sobie zapomnieć. Do jednej z nich należy "Przy naszej piosence" autorstwa Klaudii Bianek. To kolejna bardzo dobra książka spod pióra tej autorki. Nie spodziewałam się, że utrzyma taki sam poziom jak poprzednie. Ciężką sprawą jest po bardzo dobrym debiucie stworzyć coś równie dobrego.

Dużo osób zarzuca autorce, powtarzanie schematów w każdej z książek: mamy dziewczynę i chłopaka, którzy mają się ku sobie, lecz droga do ich związku bywa kręta i usłana kolcami, lecz koniec końców jest happy end. Czy to źle? Tak i nie. Zdecydowana część czytelników kocha takie historie. Sięgając po bardziej wymagającą literaturę, pragną oddechu, wzruszeń "mając gdzieś z tyłu głowy", że jest to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. Z drugiej strony zachwycają się pierwszym tomem, z niecierpliwością czekając na więcej i stwierdzają "o nie znowu to samo".

Do plusów "Przy naszej piosence" można zaliczyć to, że możemy wrócić do bohaterów z poprzednich części, ale nie musimy ich znać, aby cieszyć się z lektury tej konkretnej książki. Nie ma dla mnie nic gorszego od przeczytania ciekawej, wciągającej książki z lukami, spowodowanymi nieznajomością poprzednich części.

Po drugie emocje, w których ukazywaniu autorka jest mistrzynią, to właśnie ten aspekt sprawia, że te książki są tak chwytające za serce i wzruszające.

Po trzecie Antek, który jest baristą, a ja kocham kawę w każdej ilości. Nie jest to oczywiście jedyny powód dla, którego polubiłam tego bohatera. Podobało mi się również to, że autorka odarła go z tego "idealizmu" ukazując jego drugą "samczą stronę".

Po czwarte szybkość czytania i chęć posiadania jej na swojej biblioteczce. Odkąd mam legimi rzadko kupuję książki. Mam na swojej półce około setki. Są to głównie stare wydania, które kiedyś kupiłam, więc ich ilość w porównaniu z przeczytanymi książkami jest "kroplą w morzu" moich czytelniczych potrzeb.

Teraz nadszedł czas na minusy: tak, mam problem z Kornelią. Z jednej strony współczułam jej, że musiała wychowywać się w takim a nie innym środowisku. Wiele osób po przeczytaniu "Przy naszej piosence" może stwierdzić "jaka ona odważna" "jak sobie super radzi". Ja uważam, że pomimo konieczności szybszego dorośnięcia do roli opiekunki młodszego brata, wciąż była dzieckiem, które samo potrzebowało opieki i nijak nie pasowała do idealnego Antka, (tego którego poznałam w poprzednich częściach). Nie przeszkodziło to jednak wzruszyć mi się nie raz.

Ostatni minus to będzie mój osobisty minus: (nie znoszę piosenki "Dmuchawce, latawce, wiatr") nie wiem dlaczego, ale tak właśnie jest. Gdy tylko tekst tej piosenki pojawiał się to automatycznie miałam z tylu głowy "jest tyle pięknych miłosnych piosenek, czy to było konieczne?".

Podsumowując: Kończąc już moje książkowe wynurzenia chciałabym polecić "Przy naszej piosence". Jak widzicie książka nie musi być idealna, aby zaskoczyć i chwycić za serce.

Co się tak naprawdę liczy w miłości?

Są takie książki, które pomimo wad, chwytają za serce i nie pozwalają na długi czas o sobie zapomnieć. Do jednej z nich należy "Przy naszej piosence" autorstwa Klaudii Bianek. To kolejna bardzo dobra książka spod pióra tej autorki. Nie spodziewałam się, że utrzyma taki sam poziom jak poprzednie. Ciężką sprawą jest po bardzo dobrym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To nie jest kolejna historia o morderstwie, to opowieść o okrucieństwie!

„Powiedz mi, proszę, o dzielny kapitanie,
Dlaczego zło obdarzone jest mocą taką?
Dlaczego anioły do snu chylą swe głowy,
Gdy czort napiera z siłą dwojaką?”
– Tom Waits

Są takie książki, do których boi się sięgnąć każdy człowiek, są również takie książki, których wstyd jest nie znać. Taka właśnie jest "Dziewczyna z sąsiedztwa" autorstwa Jacka Ketchuma.

Nie jestem osobą bojaźliwą, uwielbiam kryminały, w których wiele się dzieje. Nie odstraszy mnie okrucieństwo, krew, czy śmierć niewinnych osób, ale z jakiegoś powodu po książki grozy, choć w tym przypadku jest to "podobno thriller" sięgam niezwykle rzadko.

Jack Ketchum to autor, któremu nie trzeba nikomu przedstawiać. Przez wiele lat chciałam sięgnąć po "coś" spod jego pióra. Stało się to dziś 4 lipca 2020 roku. Swoje emocje , których podobno w recenzji nie powinno być zostawię na koniec.

Teraz napiszę o tym, co mnie zaskoczyło. Trzeba oddać "cesarzowi co cesarskie" i "chyląc czoła do samej ziemi" przyznać Ketchumowi mistrzostwo w budowaniu napięcia. Kilka pierwszych stron to wstęp od samego Stephena Kinga, dalej poznajemy Dave' a, któremu autor "oddał głos", aby mógł nas czytelników przeprowadzić przez historię, której był świadkiem w 1958 roku.

Początkowo nie działo się nic. Byłam nawet rozczarowana, po tym czego się nasłuchałam na temat tego tytułu, aż nagle poczułam "jakbym dostała obuchem w głowę". Historia zaczęła się naprawdę bardzo niewinnie: niepełnoletni przyjaciele, spędzający czas w podobny sposób, co ich rówieśnicy na całym świecie: "rzeki, sady, wiecznie otwarte drzwi do domu Chandlerów, Elvis oraz one: te nowe Meg i jej siostra Susan". Dwie dziewczyny, które po wypadku rodziców nie miały gdzie się podziać, trafiły do miejsca w którym miały być bezpieczne i kochane. Do ciotki Ruth. Jedna piękna i niepokorna, druga silnie związana z siostrą i niepełnosprawna. Razem były niepokonane. Jedyne czego chciały tylko być razem szczęśliwe. Niestety nie było im to dane.

Każda tortura, każdy ból aż na wskroś dociera do czytelnika, "no chyba, że jest pozbawionym emocji i uczuć sadystą". Dave jako narrator pokazuje nam "osobom, którym wydaje się, że widzieli w swoim życiu już wszystko" jak łatwo jest przejść od sympatii, pożądania do obojętności i nienawiści bez żadnego powodu, a ciche przyzwolenie dorosłej osoby zdaje się tłumaczyć największe nawet okrucieństwo.

Podsumowując: Są takie rzeczy, które robi się tylko raz w życiu. Cieszę się, że się przemogłam i poznałam tą historię, ale wiem jedno nie wrócę do tej książki już nigdy więcej ! Nie chcę wierzyć, że takie rzeczy się dzieją i nie ma na to mojej zgody.

To nie jest kolejna historia o morderstwie, to opowieść o okrucieństwie!

„Powiedz mi, proszę, o dzielny kapitanie,
Dlaczego zło obdarzone jest mocą taką?
Dlaczego anioły do snu chylą swe głowy,
Gdy czort napiera z siłą dwojaką?”
– Tom Waits

Są takie książki, do których boi się sięgnąć każdy człowiek, są również takie książki, których wstyd jest nie znać. Taka właśnie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Wiem co Cię najbardziej przerazi!"

Po rewelacyjnym "Krucyfiksie" nadszedł czas na "Egzekutora". Zarówno pierwsza jak i druga część przygód Roberta Huntera zostały przeze mnie przesłuchane w formie audiobook. Jeśli myśleliście, że "Krucyfiks" był straszny i odrażający to sięgnijcie po "Egzekutora", a momentalnie zmienicie zdanie. Robert Hunter i Carlos Garcia nie zdążyli jeszcze na dobre ochłonąć po poprzedniej sprawie, a już muszą powstrzymać pewnego mściciela, który wziął sobie na cel pewną grupę osób, która zdaje się nie być w żaden sposób ze sobą powiązana, których przed śmiercią torturuje w niewyobrażalny sposób zdając się znać ich najgłębsze lęki. Ta książka to swoista opowieść o tym, jak dalece w ludzkiej wyobraźni, może czaić się zemsta, a jak wiadomo "zemsta najlepiej smakuje na zimno".

Muszę przyznać, że wciągnęłam się w świat opisany przez Chrisa Cartera i kończąc jedną książkę, w tym przypadku audiobook momentalnie sięgam po następny. Polecam serdecznie.

"Wiem co Cię najbardziej przerazi!"

Po rewelacyjnym "Krucyfiksie" nadszedł czas na "Egzekutora". Zarówno pierwsza jak i druga część przygód Roberta Huntera zostały przeze mnie przesłuchane w formie audiobook. Jeśli myśleliście, że "Krucyfiks" był straszny i odrażający to sięgnijcie po "Egzekutora", a momentalnie zmienicie zdanie. Robert Hunter i Carlos Garcia nie zdążyli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka nie idealna, a jednak arcydzieło. Jak to możliwe?!

Chris Carter to autor, którego odkryłam baaardzo niedawno temu, i muszę przyznać, że przyciągnął mnie tym, że od twórczości odrzuca.

Możecie pomyśleć, co ona pisze? ale tak właśnie było. Przeczytałam zbyt wiele przestróg (tak jestem jedną z tych osób, która uwielbia nie tyle spojlery 1:1) ale lubię wiedzieć czego mam się spodziewać, i dlaczego ta książka ma takie wysokie oceny.

Książki o losach Roberta Huntera to jest dla mnie (przepraszam za duże litery) MAJSTERSZTYK. Z kilku powodów. Musicie wiedzieć drodzy miłośnicy literatury, że jestem pierwszą osobą, która przy zbyt dużej ilości "flaków" się po prostu "porzyga". Ja wolę książki bardziej z zagadką niż z brutalnością, ale coś było w recenzjach książek o Robercie Hunterze, że chciałam po nie sięgnąć. Im więcej było " nie ruszaj", "za bardzo brutalne" to tym bardziej chciałam się zagłębić i zobaczyć "o co to całe zamieszanie".

Otóż w tej chwili jestem przy końcu drugiej części przygód "amerykańskiego ducha" i coraz bardziej grzęznę w tym "bagnie aniołów". Jako nieopierzonej recenzentce wydaje mi się, że chcę więcej i ten autor właśnie mi to daje.

Przełamuje moją strefę komfortu, poddaje mnie wielu próbom, aby na koniec powiedzieć "przecież Ty jesteś taka sama jak Robert Hunter". Nie śmiała bym nawet się porównywać do jego inteligencji, ale intuicja to jest coś co nas łączy.

Już naprawdę bardzo dawno nie otrzymałam tak dobrej książki, którą kartkowałam z "zawrotnością światła" i przy której, moje paznokcie "hybrydy" nie były w zbyt dobrym stanie. Pomyślcie sami: otrzymujemy już na samym początku sprawcę, najochydniejszego z jakim spotkaliśmy się w swoim życiu, a może i nawet w swoich snach i musimy my jako czytelnicy zdecydować czy:
odpowiedź a) chcemy poznać motywy jego postępowania, b) pragniemy go uniewinnić, chociaż.... chwila nie możemy tego zrobić, ponieważ ta osoba już nie żyje.

Wiem, że nie zdradzam zbyt wiele, ale "Krucyfiks" jest tak dobry, że jeśli tylko pozwolicie sobie, na chwilowe wyrwanie ze swojej strefy komfortu, to będziecie chcieli więcej i więcej. Powiem Wam jedno na pierwszej części się nie skończy.

Książka nie idealna, a jednak arcydzieło. Jak to możliwe?!

Chris Carter to autor, którego odkryłam baaardzo niedawno temu, i muszę przyznać, że przyciągnął mnie tym, że od twórczości odrzuca.

Możecie pomyśleć, co ona pisze? ale tak właśnie było. Przeczytałam zbyt wiele przestróg (tak jestem jedną z tych osób, która uwielbia nie tyle spojlery 1:1) ale lubię wiedzieć czego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki God mode Martyna Sowińska, Maja Zadumińska
Ocena 6,0
God mode Martyna Sowińska, M...

Na półkach: ,

Polski "kamień filozoficzny".

"Nie bój się śmierci. Obawiaj się nieśmiertelności".

Niech nie zmyli Was drodzy czytelnicy tytuł recenzji, ta książka nie ma zbyt wiele wspólnego z pierwszą częścią o słynnym czarodzieju, ale to co się w niej dzieje to istna magia. Pewna kobieta budzi się w hotelowym pokoju, całkiem sama. Nie pamięta co się wydarzyło zeszłego wieczoru, nie pamięta nic ze swojego życia, nawet własnego imienia. Ma jedynie przeczucie, że musi uciekać i że grozi jej niebezpieczeństwo.

Podczas ucieczki trafia na tajemniczego mężczyznę o imieniu Rusty, który może jej pomóc odkryć prawdę o tym kim naprawdę jest. Poza wątkiem kobiety z amnezją, znajdziemy również motyw nieśmiertelności. Jest to ułuda, która dla zdeterminowanych osób z zasobnym portfelem może być na wyciągnięcie ręki.

Muszę przyznać, że po raz pierwszy spotkałam się z takim tematem, przedstawionym w tak realistyczny sposób. Autorki książki "God mode" Martyna Sowińska i Maja Zadumińska "ożywiły" marzenia wielu ludzi z całego świata, a także wcieliły w fabułę jedną z teorii spiskowych XXI wieku. Niektórzy twierdzą, że lekarstwo na nieuleczalne choroby takie jak rak istnieje i jest dostępne jedynie dla tej grupy niewyobrażalnie bogatych, którzy pragną być wiecznie piękni i młodzi, a za kilka/ kilkanaście lat medycyna rozwinie się na tyle, że będzie możliwe to o czym dzisiaj możemy tylko śnić.

"God mode" niesie ze sobą także przestrogę "Obawiaj się nieśmiertelności". Ale jak to ? Zapyta ktoś. Czy istnieje na całym świecie chociaż jedna osoba, która nie chciałaby żyć wiecznie? Z jakiegoś powodu ludzie się rodzą i umierają w różnym wieku. Jest początek i koniec, a ruchy religijne są zdecydowanie przeciwne ingerencji nauki w ludzkie życie. Czy to tylko staroświeckie "bajdurzenie", a może mają rację?

Autorki na łamach książki starały się przedstawić ewentualne konsekwencje takiej właśnie ingerencji: wieczna ucieczka, zaczynanie życia wciąż od nowa, wykorzystywanie długowiecznych osób jako "królików doświadczalnych" w imię wyższego dobra. Tylko czy na pewno? A Ty drogi czytelniku, czy chciałbyś być nieśmiertelny/a?

Podsumowując: Książka choć początkowo wydawała się w nie moich klimatach to bardzo mnie wciągnęła i mogę ją z czystym sumieniem polecić.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl" za co bardzo dziękuję.

Polski "kamień filozoficzny".

"Nie bój się śmierci. Obawiaj się nieśmiertelności".

Niech nie zmyli Was drodzy czytelnicy tytuł recenzji, ta książka nie ma zbyt wiele wspólnego z pierwszą częścią o słynnym czarodzieju, ale to co się w niej dzieje to istna magia. Pewna kobieta budzi się w hotelowym pokoju, całkiem sama. Nie pamięta co się wydarzyło zeszłego wieczoru, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zdecydowanie najmocniejsza z dotychczasowych książek Maxa Czornyja!

"Zjawa" to kolejny już tom, którego bohaterem jest Eryk Deryło. Jest to w tym przypadku, nieco za dużo powiedziane, ponieważ znajduje się w stanie śpiączki, jak nomen omen jego brat Roman. Kiedy on "odpoczywa" próbując rozwiązać najważniejszą dla siebie tajemnicę, to jego podopieczna Tamara Haler musi zmierzyć się ze zbrodnią, jakiej Lublin nigdy jeszcze nie widział.

Dużo brutalności, jeszcze więcej krwi już od pierwszych stron. Tytułowa "Zjawa" nie próżnuje wodząc za nos lubelską policję. Dochodzi do tego, że przesyła dane geograficzne, dzięki którym można odnaleźć zwłoki kolejnych ofiar.

Myślałam, że po "Grzechu" tegoż autora już nic mnie tak nie zaskoczy, ale myliłam się. Max Czornyj nie zwalnia tempa ani na krótki moment. I jedyne czego można się doczepić w jego książkach to motywacje zbrodniarzy, które nieco rozczarowują. Polecam "Zjawę" dla czytelników o bardzo mocnych nerwach.

Zdecydowanie najmocniejsza z dotychczasowych książek Maxa Czornyja!

"Zjawa" to kolejny już tom, którego bohaterem jest Eryk Deryło. Jest to w tym przypadku, nieco za dużo powiedziane, ponieważ znajduje się w stanie śpiączki, jak nomen omen jego brat Roman. Kiedy on "odpoczywa" próbując rozwiązać najważniejszą dla siebie tajemnicę, to jego podopieczna Tamara Haler musi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trzecia odsłona talentu pisarskiego Klaudii Bianek.

Miesiąc maj czytelniczo przebiegł mi głównie za sprawą jednego autora: Klaudii Bianek. Na początku było "Jedyne takie miejsce", następnie "Najcenniejszy podarunek", a teraz "Ocalało tylko serce". W tej książce znalazło się to czego brakowało mi w "Najcenniejszym podarunku" czyli stopniowe budowanie relacji pomiędzy bohaterami.

Początkowo nic nie wskazywało na to, aby pełen żalu i bólu po przebytej podwójnej życiowej tragedii Aleksander Daliszewski, miał kiedykolwiek jeszcze kogoś pokochać, ba był przekonany, że do końca swoich dni, jego uczucia będą należały tylko do jednej kobiety: jego żony Sandry, która nie mogła udźwignąć konsekwencji jaką stała się niepełnosprawność męża.

Klara Zegarek, którą fani twórczości mogą kojarzyć z "Jedynego takiego miejsca", również nie prosiła się o miłość i zainteresowanie jakie zaczęła odczuwać wobec syna przyjaciółki swojej mamy. Brat Klary Antek, również w tej części jest bardzo mocno widoczny i wspierający.

Ciekawym zabiegiem zastosowanym przez autorkę jest relacja Aleksandra zarówno z siostrą byłej żony, a także rodziną, której uratował życie tracąc tym samym wszystko, oprócz własnego serca. Nie znajdziecie w nich żadnej litości, współczucia czy chęci zastępowania niepełnosprawnej osoby w każdej czynności. Niepełnosprawność ukazana w takiej właśnie formie jest lekcją i przesłaniem dla tych, którzy ulegają różnym wypadkom i nie potrafią wrócić do życia, zatapiając się w smutku i rozpaczy.

"Ocalało tylko serce" to wspaniała historia o tym, gdzie należy upatrywać piękna i wartości drugiego człowieka, jak ważne jest zdrowe wsparcie najbliższych. To także przypomnienie, że prawdziwa miłość przychodzi nie proszona.
Aby nie było tak słodko i cukierkowo to nie zabraknie również momentów pełnych smutku i niezrozumienia. Polecam po raz trzeci książki Pani Klaudii Bianek.

Trzecia odsłona talentu pisarskiego Klaudii Bianek.

Miesiąc maj czytelniczo przebiegł mi głównie za sprawą jednego autora: Klaudii Bianek. Na początku było "Jedyne takie miejsce", następnie "Najcenniejszy podarunek", a teraz "Ocalało tylko serce". W tej książce znalazło się to czego brakowało mi w "Najcenniejszym podarunku" czyli stopniowe budowanie relacji pomiędzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę dziwnie było mi czytać iście świąteczną książkę w maju, ale wzięłam sobie "za punkt honoru" przeczytać w maju książki twórczości Klaudii Bianek. Kolejny raz jestem zachwycona, chociaż "Jedyne takie miejsce" ciągle pozostaje dla mnie numerem jeden.

W "Najcenniejszym podarunku" poznajemy Oliwię Polańską. 20-latkę, która obarczona troską o ojca alkoholika, młodszą zbuntowaną siostrę musi poradzić sobie w życiu. Temat ten jest mi bliski i nie trudno mi było utożsamić się z główną bohaterką. Dziewczyna zamyka się na świat i na miłość, pilnując aby nikt już nigdy jej nie zranił. Budujące jest to, że w każdej chwili może liczyć na przyjaciółkę Dominikę, oraz na sąsiadkę Alicję Redyk, która jest także jej szefową w piekarni.

Oliwia bardzo przeżywa wyjazd matki do Anglii, która postanowiła zostawić męża oraz córki i szukać szczęścia zagranicą. Nie widzi żadnego "światełka w tunelu", szansy na to, aby mogło być lepiej.

Wszyscy poza nią zdają się zauważać, że jej sąsiad, przyjaciel z dawnych lat, jest nią szczerze zainteresowany, nie ocenia jej, wiedząc o problemie ojca i chciałby powrócić do życia 20- latki, lecz jedyne co zdaje się ich jeszcze łączyć to wspomnienie nieudanego młodzieńczego pocałunku podczas gry w butelkę przed laty.
Czy jest możliwe, aby przyjaźń dwójki przyjaciół powróciła?

Jak już wspomniałam wcześniej jest to kolejna udana książka Pani Klaudii, lecz zabrakło w niej tego co dostałam w "Jedynym takim miejscu". Otóż wydaję mi się, że historia Oliwii i Oskara rozwinęła się zbyt szybko. Przez wiele lat mijali się bez żadnego słowa, aby nagle ... no właśnie. Chociaż tak szybko przebrnęłam przez tą książkę, że wydała mi się ona po prostu zbyt krótka? Sama już nie wiem.

Podsumowując: Kolejny raz się nie zawiodłam, pomimo nie świątecznej pory chętnie zagłębiłam się w ten świąteczny, magiczny czas, no i jeszcze suczka Sara na dodatek. Polecam wszystkim nie tylko "Najcenniejszy podarunek", ale także pozostałe książki Pani Klaudii Bianek i nieśmiało czekam na więcej.

Trochę dziwnie było mi czytać iście świąteczną książkę w maju, ale wzięłam sobie "za punkt honoru" przeczytać w maju książki twórczości Klaudii Bianek. Kolejny raz jestem zachwycona, chociaż "Jedyne takie miejsce" ciągle pozostaje dla mnie numerem jeden.

W "Najcenniejszym podarunku" poznajemy Oliwię Polańską. 20-latkę, która obarczona troską o ojca alkoholika, młodszą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na wszystkich bogów! Dlaczego to już koniec?

"Jaga" to tak naprawdę dodatek do serii o "Szeptusze", która pomimo wad skradła serce bardzo wielu czytelników w całej Polsce. Jest to część otwierająca tak naprawdę sagę, ponieważ zawarte są w niej dzieje Jarogniewy za jej młodych lat.

Inni bohaterowie, lecz ten sam klimat, nawet Gosławy było bardzo niewiele. Zdecydowanie jako słuchaczka opowieści wypada lepiej niż postać główna, ale na wszystkich bogów, dlaczego autorka tak bardzo chciała zapełnić lukę po rzeczonej młodej Szeptusze, kształtując młodą Jagę jako jej wersję 2.0.
Gdyby były spokrewnione to miałoby to jakiś sens, ale w tłumaczenie, że młode kobiety tak się zachowują po prostu nie uwierzę, nie i koniec!

To czego jeszcze mi zabrakło to motywu swaćby Jagi oraz Mszczuja. Moim zdaniem jest to na tyle ważne wydarzenie, że w dodatku być powinno.

Poza tym książka mnie zachwyciła. Byłam pod wrażeniem zaradności Jarogniewy, jej niestrudzenia w dochodzeniu do prawdy oraz "dbanie o rodzinną spuściznę" po babce Radomile. Wraz z Jagą będziemy uczestniczyć także w Nocy Kupały, poznamy losy jej najbliższej rodziny, a także pretendentów do jej ręki, oraz creme de la creme całej opowieści, czyli sam bóg Swarożyc, który nie raz pomoże Szeptusze "wywinąć się od niechlubnej śmierci".

Podsumowując: Ulubiona bohaterka serii, ukochane przeze mnie świętokrzyskie tereny, przygody pełne demonów, no i oczywiście bóg Swarożyc to niekwestionowany przepis na sukces, lecz autorka nie dała za wygraną i nawet w sposób charakterologiczny musiała "wepchnąć Gosię", więc moja ocena jest tylko bardzo dobra, a wiem, że zasługuje na więcej. Oczywiście niezmiennie polecam całą serię.

Na wszystkich bogów! Dlaczego to już koniec?

"Jaga" to tak naprawdę dodatek do serii o "Szeptusze", która pomimo wad skradła serce bardzo wielu czytelników w całej Polsce. Jest to część otwierająca tak naprawdę sagę, ponieważ zawarte są w niej dzieje Jarogniewy za jej młodych lat.

Inni bohaterowie, lecz ten sam klimat, nawet Gosławy było bardzo niewiele. Zdecydowanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nadszedł czas, w którym dołączyłam do grona czytelników, którzy poznali całą serię o Szeptusze. "Przesilenie" to ostatnia część serii i podobała mi się najbardziej. Zauważyłam również że parzyste tomy wychodziły autorce najlepiej przynajmniej w mojej opinii. W czwartej odsłonie przygód młodej uczennicy Szeptuchy: Goslawy Brzózki, Mieszka Pierwszego oraz oczywiście ulubionej Baby Jagi odnajdujemy odpowiedzi na wszystkie dręczące nas czytelników pytania.

Dowiadujemy się co się stało z Witkiem, kto będzie nowym Żercą Bielin, poznajemy tożsamość ojca Gosi, a także tożsamość osoby, która ma zostać przez nią zabita sztyletem Juraty. Zwroty akcji, zaskoczenia to coś czego no może poza "Nocą Kupały" brakowało w pozostałych częściach serii.

Trochę smutno mi, że to już koniec, a na osłodę pozostała mi jeszcze "Jaga". Polecam całą serię do przeczytania dla tych, co jeszcze tego nie zrobili. I odwiedzajcie Bieliny, Kielce te piękne okolice, w których "aż kipi od magii". Ja miałam to szczęście, że tutaj się urodziłam, wychowałam, mieszkam i pracuję.

Nadszedł czas, w którym dołączyłam do grona czytelników, którzy poznali całą serię o Szeptusze. "Przesilenie" to ostatnia część serii i podobała mi się najbardziej. Zauważyłam również że parzyste tomy wychodziły autorce najlepiej przynajmniej w mojej opinii. W czwartej odsłonie przygód młodej uczennicy Szeptuchy: Goslawy Brzózki, Mieszka Pierwszego oraz oczywiście ulubionej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czy to jest przyjaźń, czy to już kochanie?

Bardzo wiele dobrego słyszałam o twórczości Pani Klaudii Bianek już w zeszłym roku, dlatego w tym miesiącu bardzo chciałam przeczytać wszystkie książki tej autorki. Pierwszy krok już został wykonany i lektura "Jedynego takiego miejsca" już jest za mną. Muszę przyznać, że wcale nie dziwię się zachwytom na temat tej książki. Jest ona niezwykła w swojej prostocie, być może przewidywalna, ale parę razy udało mi się wzruszyć i zdziwić. "Jedyne takie miejsce" to historia dwójki przyjaciół: Leny i Alana, którzy przed laty spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, mieli swoje miejsca i tajemnice, aż pewnego dnia Alan przestał przyjeżdżać do swoich dziadków. Ta dwójka pochodzi z różnych światów: Lena biedna, choć niezwykle pracowita, na wszystko musiała zapracować, Alan dzięki wsparciu finansowemu rodziców ma możliwość się uczyć i rozwijać. Po wielu latach życie przyjaciół całkowicie się zmienia 18-letnia Lena wychowuje 2-letniego synka Marcela, a Alan właśnie rozstał się z długoletnią partnerką. Dochodzi do ich ponownego spotkania. Czy po wielu latach istnieje szansa na odbudowanie przyjaźni, a może na coś więcej? Lena posiada w sobie wielką tajemnicę, z którą musi żyć nikomu nic nie mówiąc: skrzętnie skrywa tożsamość ojca Marcela. Ten wątek zaskoczył mnie najbardziej i choć nie było zbyt wielu "potencjalnych tatusiów" to rozwiązanie podane przez autorkę zaskoczyło mnie.

Jak już wspomniałam wcześniej historia skonstruowana przez autorkę nie jest skomplikowana, jest częstym motywem książek, filmów, czy seriali. Co jest więc w niej takiego wyjątkowego? Jest to bardzo rodzinna, chwytająca za serce historia, w której widać dbałość o każdy najmniejszy szczegół. Bardzo spodobało mi się to, że całą fabułę widzimy z perspektywy zarówno Leny, jak i Alana. Dodatkowo postaci: babci Teresy, dziadka Tadka zwanego Teddy i niełatwe życie 18-latki, które poznajemy "kawałek po kawałku" pozwalają pokochać bohaterów i kibicować im na każdym etapie tej historii. Ostatnim elementem na, który zwróciłam uwagę to miłość do zwierząt. Dbanie o koty, psy jakby były członkiem rodziny.

Podsumowując: Ja dla tej książki zarwałam noc, nie mogłam się od niej oderwać, choćby na chwilę. Myślę, że jest to najlepsza rekomendacja. Bardzo się cieszę, że takie książki powstają w Polsce. Bardzo chętnie sięgnę po pozostałe książki pani Bianek.

Czy to jest przyjaźń, czy to już kochanie?

Bardzo wiele dobrego słyszałam o twórczości Pani Klaudii Bianek już w zeszłym roku, dlatego w tym miesiącu bardzo chciałam przeczytać wszystkie książki tej autorki. Pierwszy krok już został wykonany i lektura "Jedynego takiego miejsca" już jest za mną. Muszę przyznać, że wcale nie dziwię się zachwytom na temat tej książki. Jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Anna Kańtoch to pisarka, której nie trzeba nikomu przedstawiać. Pomimo tylu nazwisk pojawiających się na czytelniczym rynku to ona wie jak być zauważoną. Ciągle zaskakuje bardzo dobrym stylem pisania, nietuzinkowymi bohaterami oraz zaskakującymi zwrotami akcji. Jest to moja druga "czytelnicza przygoda" z tą autorką. Wraz z bohaterami przenosimy się do roku 1986, kiedy to bardzo dużej liczby czytelników (w tym mnie samej) nie było jeszcze na świecie. Inne realia, policja zwana jest milicją, lecz problemy pozostają te same: chęć lepszego życia, znikające piękne i wyjątkowe dziewczyny, a także morderstwo/ a, które należy wyjaśnić. Czy na pewno należy je wyjaśnić? A może lepiej zapomnieć? Czy jednostka ma możliwość, aby dokonała się sprawiedliwość? Starszy sierżant Krzysztof Igielski staje przed nie lada wyzwaniem, toczy tzw. "bitwę z wiatrakami", czy jak kto woli "szuka igły w stogu siana". Jest morderstwo pięknej, idealnej Reginy Wieczorek, jest morderca zakochany w niej niejaki Andrzej Biały, jednak "coś się nie zgadza". Znajoma z czasów szkolnych zamordowanej o imieniu Pola to zakompleksiona dziewczyna ze skłonnościami do autodestrukcji, która przez zwykły przypadek wpada na ślad pewnej legendarnej niebieskiej kartki z numerem telefonu, która ma spełnić jej największe marzenie: wyjazd z niewielkiej mieściny, w której przyszło jej żyć. Na dodatek w okolicy pojawia się Jan Kowalski, który nie tylko przyznaje się do zamordowania Reginy, lecz także do wielu innych morderstw, o której policja nie miała dotąd pojęcia. I w ten oto sposób "rusza lawina wydarzeń".
W "Pokucie" najbardziej podobało mi się układanie puzzli. Widzimy wydarzenia z perspektywy bardzo wielu bohaterów, co tutaj nie przeszkadza, żeby to osiągnąć trzeba nazywać się Anna Kańtoch. Nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji od których "czytelnik przeciera oczy ze zdumnienia" zastanawiając się "ale jak to tak, dlaczego?". Bardzo chętnie sięgnę po pozostałe książki tej autorki, bo z wcześniejszej lektury mało co już pamiętam, a po "Pokucie" widzę, że należy jej pozostałe książki znać. Polecam serdecznie.

Anna Kańtoch to pisarka, której nie trzeba nikomu przedstawiać. Pomimo tylu nazwisk pojawiających się na czytelniczym rynku to ona wie jak być zauważoną. Ciągle zaskakuje bardzo dobrym stylem pisania, nietuzinkowymi bohaterami oraz zaskakującymi zwrotami akcji. Jest to moja druga "czytelnicza przygoda" z tą autorką. Wraz z bohaterami przenosimy się do roku 1986, kiedy to...

więcej Pokaż mimo to