-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2024-02-14
2023-10-17
2023-10-17
"Memory Almost Gone" to mocno przeze mnie wyczekiwane zakończenie historii Amelii i Jonatana. Po przeczytaniu pierwszej części tej dylogii "Memory Almost Full" czułam mocny niedosyt. Brakowało mi rozwiązania niektórych spraw, domknięcia wątków i dokładniejszego zagłębienia się w psychikę bohaterów po tak trudnych przeżyciach. Czy otrzymałam to w drugiej części?
Tak! To i znacznie więcej.
Ciężko pisać o "Memory Almost Gone" w taki sposób, by nie spojlerować zbyt dużo. Zwłaszcza że autorka mocno bawi się formą i bez zawahania sprawdza, jak wiele plot twistów, zagadek i anagramów można zmieścić w tak krótkiej książce.
Nie chcę zdradzać zbyt dużo, więc napiszę tylko o moich odczuciach. "Memory Almost Gone" podobało mi się nawet bardziej niż pierwsza część. Mamy więcej konfliktów, bohaterowie stają się nam bardziej bliscy i bardziej ludzcy, mimo paranormalnych okoliczności. Podobają mi się nowe postacie, które zostały wprowadzone w tym drugim tomie, by mocniej namieszać w relacji głównych bohaterów.
Zakończenie zdecydowanie nie rozczarowuje! Można wylać kilka łez smutku i wzruszenia, można się pośmiać z poczucia humoru Julii Biel, można szybko zatęsknić i pomyśleć sobie "kurcze, szkoda, że to już koniec".
Mogłabym się przyczepić tylko do tego, że książka jest tak krótka - mam wrażenie, że gdyby była dłuższa, gdyby wątki były bardziej rozbudowane, dużo byśmy zyskali. Przez ten niedosyt zostawiam ocenę 4/5 gwiazdki.
"Memory Almost Gone" to mocno przeze mnie wyczekiwane zakończenie historii Amelii i Jonatana. Po przeczytaniu pierwszej części tej dylogii "Memory Almost Full" czułam mocny niedosyt. Brakowało mi rozwiązania niektórych spraw, domknięcia wątków i dokładniejszego zagłębienia się w psychikę bohaterów po tak trudnych przeżyciach. Czy otrzymałam to w drugiej części?
Tak! To i...
2023-06-30
2016-02-09
2015-11-28
2015-11-02
2023
2023
2023
2023
2023
2016-04-20
2023
2023-05
2023-06-02
2023-06-14
Po zakończeniu czytania tej książki przez chwilę gapiłam się prosto w ścianę z myślą... co tu się właśnie stało?
"Memory Almost Full" to moje pierwsze spotkanie z Julią Biel i nie ukrywam, że początkowo wcale nie polubiłam się ze stylem pisania tej autorki. Odrzucały mnie niektóre humorystyczne wstawki i odniesienia do nastoletniego slangu, jakie przewijały się w dialogach. Nie uważam, by była to źle napisana książka, ale zdecydowanie inaczej niż to, do czego przywykłam. Już po paru stronach złapałam jednak dobry rytm i mogłam skupić się na samej historii.
A ta z kolei była nie tylko wartka i płynna, ale momentami rozpędzała się do niesamowitych prędkości. Jedno jest pewne - przy tej lekturze nie da się nudzić. Z każdym kolejnym rozdziałem autorka zaskakuje nas tym, co przygotowała dla bohaterów. Gdy sen miesza się z jawą, wydaje się, że wszystko może się zdarzyć.
Ale ile reguł można bezpiecznie złamać?
Tutaj następuje największy zgrzyt. Bo nawet od fantastyki wymaga się trochę logiki i wyjaśnień. A po lekturze "Memory Almost Full" czytelnik zostaje z większą liczbą pytań i nierozwiązanych kwestii niż odpowiedzi. Rozumiem, że autorka chciała zachęcić odbiorców do sięgnięcia po kolejną część - i udało jej się, bo sama to zrobię, aby poznać dalsze losy bohaterów - ale obawiam się, że nawet po zakończeniu serii nie doczekamy się domknięcia i wyjaśnienia wszystkich wątków.
Podsumowując: bardzo ciekawa historia, wciągająca od pierwszych stron z barwnymi bohaterami i największymi plot twistami, jakie można sobie wyobrazić. Idealna niewymagająca lektura na chillowy wieczór. Jednak raczej dla młodzieży, a nie fanów rozbudowanej fantastyki, bo tym będzie brakowało trochę wyjaśnień i bardziej dopracowanej budowy świata "magicznego".
Po zakończeniu czytania tej książki przez chwilę gapiłam się prosto w ścianę z myślą... co tu się właśnie stało?
"Memory Almost Full" to moje pierwsze spotkanie z Julią Biel i nie ukrywam, że początkowo wcale nie polubiłam się ze stylem pisania tej autorki. Odrzucały mnie niektóre humorystyczne wstawki i odniesienia do nastoletniego slangu, jakie przewijały się w...
2023-05-18
Macie czasem tak, że boicie odezwać się do obcej osoby? A może stresowaliście się kiedyś zadzwonić do kogoś, kogo nie znacie? A co gdyby każda wasza interakcja z ludźmi wywoływała u was niesamowity stres, przerażenie, i powodowała ataki paniki? Tego właśnie doświadcza Maddie - bohaterka powieści „Zabiję cię” Vquiet. Walczyć z tym problemem pomaga głównej bohaterce jej znajomy Tim, z którym rozmawia przez internet.
Rzadko już sięgam po takie typowo obyczajowe młodzieżówki, ale tu czułam, że tematyka może być mi bliska. Sama jako nastolatka miałam podobne problemy do tych, z którymi zmaga się Maddie. Dlatego, gdy dostałam książkę od wydawnictwa i zobaczyłam tę piękną okładkę, byłam bardzo pozytywnie nastawiona.
Czy mi się podobało? Tak, ale nie bez „ale”. Autorka ma ciekawy, barwny styl, historia jest wciągająca, a głównych bohaterów nie da się nie lubić - zwłaszcza Tima, który jest idealnym wzorem cierpliwego, wyrozumiałego i wspierającego przyjaciela.
Było jednak kilka problemów - mieszanie kultury amerykańskiej z polską, czasami dziwne wypowiedzi bohaterów, którzy brzmią, jakby czytali informacje z Wikipedii (nie uwierzę, że przeciętny 18-latek ma tak rozległą wiedzę medyczną), rozwlekanie wątków, które nie dodawały wiele do fabuły, a także mało barwni bohaterowie drugoplanowi. To wszystko sprawiało, że ciężko mi było dokończyć lekturę, mimo że byłam szczerze przejęta losami bohaterów.
Dlatego książka dostaje ode mnie tylko 3 gwiazdki, bo mimo dużego potencjału, jestem jednak trochę wymagającym czytelnikiem - nawet gdy mowa o książkach młodzieżowych czy YA.
@patidoludzi
Macie czasem tak, że boicie odezwać się do obcej osoby? A może stresowaliście się kiedyś zadzwonić do kogoś, kogo nie znacie? A co gdyby każda wasza interakcja z ludźmi wywoływała u was niesamowity stres, przerażenie, i powodowała ataki paniki? Tego właśnie doświadcza Maddie - bohaterka powieści „Zabiję cię” Vquiet. Walczyć z tym problemem pomaga głównej bohaterce jej...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-03
2022-09-15
Ig: patidoludzi
Znacie „Szeptem”? Jeśli nie… to nadeszła pora, by Wam je przedstawić.
Co byście powiedzieli, gdybym zaproponowała Wam nostalgiczną podróż do 2010 roku? Do czasów, gdy w wydawanych książkach królował gatunek paranormal romance, gdzie trup ścielił się gęsto, ale nikt nie pozostawał w trumnie zbyt długo, a nastolatki zakochiwały się w 500-letnich wampirach/wilkołakach/demonach/aniołach zamiast współczesnych „ciemnookich fae”?
Spodziewam się, że część osób na taką propozycję czytelniczej podróży w czasie zareagowałaby… sceptycznie. Sama nie byłam pewna, jak wiele dobrych wspomnień z tamtego okresu mogłabym odtworzyć z równie dobrym skutkiem po latach. Postanowiłam jednak spróbować, dać szanse nostalgii i sięgnęłam po „Szeptem”. Moja ocena? Na pewno różna od tego, co powiedziałaby o tej książce nastoletnia ja.
„Szeptem” to klasyczny przykład romansu „nie z tego świata”. Poznajemy 16-letnią Norę, która zostaje zmuszona do szkolnej współpracy z przystojnym nieznajomym, który niedawno dołączył do grona uczniów jej szkoły. Patch jest nie tylko wyjątkowo atrakcyjny, ale przede wszystkim tajemniczy i zdaje się, że razem z nim w życiu Nory pojawia się coraz więcej niebezpieczeństw. Dziewczyny to jednak nie zniechęca - wręcz przeciwnie, tylko podsyca jej ciekawość.
I… tu na chwilę przerwę, bo muszę przyznać - bardzo ciężko było mi ocenić tę książkę po latach. Jest w niej sporo tego, co kiedyś było uznawane za „standard” w romansach, a teraz się tego unika. Jakie minusy rzuciły mi się w oczy?
Przede wszystkim to, że główna bohaterka nie jest kowalem własnego losu, wręcz przeciwnie - leci dokładnie tam, gdzie zawieje wiatr, a raczej gdzie zaprowadzi ją męski bohater. Bezgranicznie mu ufa, nawet gdy sama w myślach stwierdza, że nie powinna. Zachowuje się jak ta typiara w horrorach, która zamiast uciekać z nawiedzonego domu, postanawia sprawdzić dziwne odgłosy dochodzące z piwnicy i zapomina zabezpieczyć drzwi przed zamknięciem. Frustrujące, prawda?
Mam też wrażenie, że sam romans między Patchem i Norą pojawił się jakby znikąd. To ten przypadek motywu enemies to lovers, w którym bohaterowie zaczynają od nienawiści i nagle jest scena, w której się całują - pomijając jakiekolwiek budowanie napięcia w relacji czy etap dostrzegania dobrych cech tej drugiej strony (innych niż: on jest bardzo przystojny)
Samo to, jak napisana jest historia, daje odczuć, że jest to starsza pozycja - zwłaszcza dialogi trochę się zestarzały. Mogłabym narzekać też na to, że w pewnym momencie historia robi się bardzo zawiła, a liczba zwrotów akcji i mnogość złych bohaterów, którzy czyhają na życie naszej protagonistki, sprawia, że gubimy gdzieś w tym wszystkim logikę...
Ale kurcze, ciężko jest mi ocenić na mniej niż 3,5 (a serce podpowiada, by podciągnąć do 4) gwiazdki. Bawiłam się wyśmienicie, ponownie przypominając sobie historię Patcha i Nory. Połknęłam tę książkę błyskawicznie. Nie każda pozycja musi być super ambitna, nie w każdej budowa relacji czy świata musi być na najwyższym poziomie - tutaj najważniejszy był dla mnie klimat i dobra rozrywka.
Może to sentyment, którego nie mogę pozbyć się z głowy. A może to, że wyrosłam wiekowo z docelowej grupy odbiorców - i dlatego staram się raczej brać pod uwagę, co podobałoby się 16-letniej mnie. A podejrzewam, że nastoletnia ja wciąż zachwycałaby się tą książką.
Ig: patidoludzi
więcej Pokaż mimo toZnacie „Szeptem”? Jeśli nie… to nadeszła pora, by Wam je przedstawić.
Co byście powiedzieli, gdybym zaproponowała Wam nostalgiczną podróż do 2010 roku? Do czasów, gdy w wydawanych książkach królował gatunek paranormal romance, gdzie trup ścielił się gęsto, ale nikt nie pozostawał w trumnie zbyt długo, a nastolatki zakochiwały się w 500-letnich...