-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz2
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant3
Biblioteczka
Dacie wiarę, że to już dwudziesta książka „Jeżycjady”? Ta sama seria, którą przed dwudziestoma laty, a nawet więcej, czytała moja Mama, a którą pochłaniam teraz ja? Dlaczego ten czas leci tak szybko, zabójczo wręcz? Skoro na to pytanie nie uda się nam odpowiedzieć, to może warto przejść dalej.
„Wnuczka do orzechów” tym razem skupia się głównie na Idusi, która mimo, iż jest już kobietą poważną, stateczną, w duszy nadal jest tą szaloną, rudowłosą dziewczyną, która wciąż wpada na dziwne pomysły. Ma już czterdzieści dziewięć lat (a ja wciąż pamiętam roztargnioną Idę, która wraca z campingu, sama, do mieszkania w którym nie ma jedzenia, która podejmuje się różnych prac by jednak nie zejść z głodu, jednak za nic nie przyzna się do swojej głupoty), ma syna, który zdał maturę, męża Mareczka i Łusię, która jest na tyle ‘dorosła’ że może sama wyjechać na wakacje. Idusia kłóci się jednak ze swoim synem, a zarazem i Mareczkiem. W przypływie frustracji idzie pobiegać. Kończy się to tym, że ląduje na wsi, z Dorotą oraz jej dwoma babciami. W odwecie na członkach rodziny postanawia zabawić tu dłużej, dając znać jedynie Gabrysi, że żyje i ma się dobrze. W tak zwanym międzyczasie u jej boku pojawia się Ignacy Grzegorz, syn Gabrysi, którego talentem jest przyciąganie kłopotów. Ale nie martwcie się, w Poznaniu też robi się ciekawie. Nestorzy rodu Borejków postanawiają, za namową Gabrysi, udać się na wieś, do swojej córki Patrycji, gdyż tu, w Poznaniu, upał doskwiera im niemiłosiernie. Najbardziej podobały mi się jednak e-maile, które wysyłały między sobą Idusia a Gabrysia, a w pewnym momencie nawet Patrycja. Cóż, widać tu postęp czasu i technologii, bo kiedy w początkowych seriach dziewczyny oczekiwały na telefon, non stop się w niego wpatrując, tu rozmawiały ze sobą – i jak przystało na nierozłączne siostry, dzieliły się każdym, nawet najmniejszym detalem. A z jakim humorem to napisane! Momentami kwiczałam ze śmiechu, mam nadzieję, że nikt na mnie nie zwracał uwagi ;)
- [...] I widzę nie łysego staruszka, tylko tamtego chłopca, którym byłeś, młodego, z rudymi lokami.
Wnukowie spojrzeli na niego z jednoczesnym zdumieniem.
- Miałeś rude loki?!
- Mniejsza o nie - rzekł dziadzio niecierpliwie. - Ważne jest coś innego...
- Były bardzo długie? - zapłonął ciekawością Jędrek.
- Nie! - z lekką irytacją odparł zapytany. - Były całkiem normalnej długości. [...]
(Nestor rodu próbujący wytłumaczyć coś swoim wnukom - Jędrusiowi i Szymkowi, synom Natalii i Rojka ;))
Cała książka, choć dosyć chuda (udało mi się ją pokonać w ciągu dwóch dni) sprawiła, że na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech. Nie wiem, jak to się stało, ale znów poznałam magię Poznania, magię Borejków, tą magię, której zabrakło mi przy okazji „McDusi”. Przez chwilę, kiedy trzymałam książkę, zanim w ogóle zaczęłam ją czytać, miałam pewne obawy. Bałam się, że to usilne lanie wody, że dwudziesta część, że jak to możliwe, że to jakoś tak… No zupełnie na nie. Kiedy jednak otworzyłam książkę, zaczęłam czytać aż w końcu przepadłam, byłam na siebie zła. Bo pani Musierowicz nadal trzyma fason. I wiecie, co jest najgorsze? Że ja nie wyobrażam sobie, że kiedyś rzeczywiście nastąpi koniec. Jak?!
Jeżeli ktoś się nie domyślił, stawiam 10/5 bo toć to część wprost rewelacyjna, w której czuć tą niesamowitą atmosferę, która po prostu zapiera dech w piersiach. No i muszę przyznać, że Idusia, mimo podeszłego wieku nadal nie traci rezonu! A to niezwykła zasługa, utrzymać przez kilkadziesiąt części bohaterów takich, jakimi ich poznaliśmy. Dziękuję, pani Małgorzato!
Zapraszam na http://mysli-zaczytanej.blogspot.com
Dacie wiarę, że to już dwudziesta książka „Jeżycjady”? Ta sama seria, którą przed dwudziestoma laty, a nawet więcej, czytała moja Mama, a którą pochłaniam teraz ja? Dlaczego ten czas leci tak szybko, zabójczo wręcz? Skoro na to pytanie nie uda się nam odpowiedzieć, to może warto przejść dalej.
„Wnuczka do orzechów” tym razem skupia się głównie na Idusi, która mimo, iż jest...
2014-12-08
Włodek Markowicz i Karol Paciorek – dwaj znani youtuberzy prowadzący program „Lekko Stronniczy” u kresu swojej przygody z tymże programem (26 grudnia ma zostać ‘emitowany’ ostatni, tysięczny, odcinek) postanowili wydać książkę. Ale nie myślcie sobie, że taką normalną. W ogóle, czy można w odniesieniu do tej dwójki użyć słowa „normalni”? Nie sądzę.
Książka składa się z kilkunastu felietonów, pisanych to przez Włodka, to przez Karola, ale również ich rozmów, które nagrywali a później zostały spisane. Jak się dowiedziałam, było to siedem godzinnych sesji, podczas których to wymieniali się spostrzeżeniami, rozmawiali a później przelali to na komputer.
Pierwszy odcinek Lekko Stronniczego został opublikowany 24 lutego 2011 roku, czyli ponad trzy lata temu. Od tego czasu panowie nakręcili tych filmików (na dzień dzisiejszy) 992. Włożyli w to kupę roboty, kupę zapału… Jednak wciąż, mimo upływu tylu lat, są tacy sami. Włodek skryty za fasadą swoich długich włosów, Karol za oprawkami okularów. Jeden trochę spokojniejszy (Włodek), drugi bardziej towarzyski (Karol). Tworzą mieszankę wedlowską dla nas, widzów, siadających codziennie przed komputerem, tylko po to by obejrzeć kolejny zaskakujący filmik.
Odnośnie jeszcze książki. Pominąwszy okładkę, która po prostu mówi, krzyczy „kup mnie, kup mnie” cała książka jest dla mnie jak najbardziej na tak. Przeczytałam (a właściwie pochłonęłam) ją w tempie natychmiastowym. Na kolejnych jej kartach dowiadujemy się o przeszłości chłopaków, o tym, czym zajmowali się końcem liceów, na jakie poszli studia i przede wszystkim – co pchnęło ich do decyzji o zaczęciu czegoś swojego.
Najbardziej jednak nie mogę uwierzyć w to, że zaczynali banalnie – od pożyczonej od kogoś kamery. Czy wiedzieli, że tak im dobrze pójdzie? Czy wtedy, mówiąc sobie, że będą kręcić do tysięcznego odcinka wierzyli, że im się to uda? Nie odpowiem na to pytanie – sami musicie zajrzeć. A powiem, że naprawdę warto :)
"Nie bądź naiwny i nie oczekuj, że pierwsza rzecz, którą wrzucasz do internetu, będzie dobra. Pewnie nie będzie. I co z tego? Nic. Wyciągnij wnioski. Pamiętaj, że człowiek uczy się tylko na błędach – sukces w tym nie pomaga. Przeanalizuj, co było nie tak i co możesz poprawić. Czy aby na pewno to jest to, w czym jesteś najlepszy?" ~ Włodek
Na koniec, już jako ciekawostkę, którą pewnie i tak znacie, powiem, że na samym końcu książki są dwa wyjątkowe felietony – Włodek pisze kilka słów o Karolu, Karol o Włodku. Teksty o sobie przeczytali dopiero w momencie, kiedy książka została wydrukowana i umieszczona na księgarnianych półkach. Wtedy to włączyli kamerę, usiedli przed nią i zaczęli czytać. Niezłe ryzyko, co myślicie? ;)
(zapraszam do mnie http://mysli-zaczytanej.blogspot.com
Włodek Markowicz i Karol Paciorek – dwaj znani youtuberzy prowadzący program „Lekko Stronniczy” u kresu swojej przygody z tymże programem (26 grudnia ma zostać ‘emitowany’ ostatni, tysięczny, odcinek) postanowili wydać książkę. Ale nie myślcie sobie, że taką normalną. W ogóle, czy można w odniesieniu do tej dwójki użyć słowa „normalni”? Nie sądzę.
Książka składa się z...
2014-06-08
Odsyłam do mojego bloga, gdzie umieściłam recenzję: http://mysli-zaczytanej.blogspot.com/2014/06/the-fault-in-our-starsgwiazd-naszych.html
Odsyłam do mojego bloga, gdzie umieściłam recenzję: http://mysli-zaczytanej.blogspot.com/2014/06/the-fault-in-our-starsgwiazd-naszych.html
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dajmy na to, że piszecie. Opowiadania, krótkie historie… cokolwiek. Przy tym, również lubicie czytać (dlatego pewnie tu jesteście). Nie wiem, czy tyko ja miałam takie marzenie, aby przeczytać książkę o kimś… kto lubi pisać. W rzeczy samej, można by spojrzeć na samego siebie zupełnie z innej strony. Zanim przejdę do treści książki, chciałam powiedzieć, że do tej pory nie wydano polskiej wersji książki, jednak, jak gdzieś czytałam, jakieś wydawnictwo podpisało już umowę, więc pewnie jakoś w 2015 roku książka w polskim języku się pojawi. Ja osobiście czytałam po angielsku, i jeżeli ktoś ma obawy, że może nie rozumieć, czy coś, to wydaje mi się, że jest bardzo prostym językiem pisana i nawet, jeśli nie zrozumiecie jakiegoś wyrażenia, to się domyślicie o co chodzi.
Główną bohaterką jest Cath Avery, która oprócz talentu do pisania, posiada siostrę bliźniaczkę, Wren. Cath i Wren wychowały się wyłącznie z tatą, bo ich mama porzuciła ich, kiedy były małe. Akcja książki dzieli się na dwie części: pierwszy semestr studiów i drugi, analogicznie druga połowa 2011 roku i pierwsza 2012.
Cath i Wren są ze sobą bardzo związane, jak to przystało na bliźniaczki. Biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że zostawiła ich mama, dziewczyny miały tylko siebie, choć tata starał się najlepiej jak tylko potrafił zapanować nad dwoma młodymi dziewczynkami. Kiedy nadchodzi magiczny okres studiów okazuje się, że Wren ma odnośnie nich inne plany. Kiedy Cath, automatycznie proponuje, żeby zamieszkały razem w pokoju Wren odpowiada, że najwyższy czas by dziewczyna otworzyła się na nowych ludzi. Cath niezbyt się ten pomysł podoba… I w zasadzie od tego wszystko się zaczyna.
Co więcej, Cath pisze fanfiki (opowiadania pisane przez fanów na podstawie ulubionych literackich – i nie tylko – dzieł, w których to wykorzystuje się bohaterów wymyślonych w pierwowzorze, dopuszcza się jednak zmianę wydarzeń, zmianę chronologii. Niekiedy fanfiki z pierwowzorami wspólnych mają tylko głównych bohaterów. Ponadto, znajomość pierwowzoru ułatwia zrozumienie ogólnego sensu.) na podstawie ulubionej serii książek o Simonie Snow’ie. Oczywiście jest to seria fikcyjna, wymyślona na potrzeby książki „Fangirl”. Buszując w Internecie znalazłam liczne porównania tej serii do serii Harry’ego Pottera, gdyż akcja Simona Snow’a rozgrywa się również w Szkole Magicznej.
Równolegle z rozpoczęciem studiów, drogi bliźniaczek rozchodzą się. Wren zamieszkuje w pokoju z koleżanką, Cath zostaje przydzielona do pokoju zajmowanego przez dziewczynę o imieniu Regan. Sploty akcji sprawiają że Cath, odrobinę aspołeczna (wolny czas, zamiast na imprezach, woli spędzać przy komputerze, pisząc kolejne strony swojej powieści), powoli otwiera się na ludzi. Dużą zasługę odnosi jej nowa współlokatorka i tajemniczy Kolega, który nazbyt często przesiaduje w ich pokoju.
Mimo, iż książka ma ponad czterysta stron, czytało mi się ją strasznie dobrze. Miło jest bowiem spojrzeć czasem na samego siebie z innej strony; widząc osobę tak samo aspołeczną, albo chociaż trochę, jak ja, odzyskałam poczucie, że nie jest ze mną tak źle. Nie wiem, czy to moje osobiste odczucia, ale wydaje mi się, że gdyby powstawało więcej książek na taki temat, więcej ludzi zaczynałoby pisać: bo jeszcze czasem wydaje mi się, że ludzie, którzy uzewnętrzniają swoje uczucia w swoich opowiadaniach, są traktowani… jako zbyt nadwrażliwi. Pisanie, tak samo jak i czytanie jest wspaniałą sprawą, i jestem zadowolona że powstała taka książka jak „Fangirl”, która opowiada o śmiesznych historiach z życia dziewczyny tak pochłoniętej swoimi ulubionymi bohaterami jak i samym pisaniem, że pomiędzy tym jakby nie miała czasu na życie. Albo nie chciała tego życia prowadzić.
Polecam każdemu :)
Dajmy na to, że piszecie. Opowiadania, krótkie historie… cokolwiek. Przy tym, również lubicie czytać (dlatego pewnie tu jesteście). Nie wiem, czy tyko ja miałam takie marzenie, aby przeczytać książkę o kimś… kto lubi pisać. W rzeczy samej, można by spojrzeć na samego siebie zupełnie z innej strony. Zanim przejdę do treści książki, chciałam powiedzieć, że do tej pory nie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to