-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać360
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2015-06-10
Herbert.
Kocham tego człowieka. Podziwiam tego Artystę.
W kraju, gdzie wszyscy wokół ulegali lub tłamszeni przez złych uciekali, on pozostał na posterunku, nie dopuszczając do swego serca, duszy, światopoglądu propagandy i racji niezgodnych z jego moralnością.
Naturalną, prawą moralnością należy podkreślić. Zwłaszcza piękny i klarowny jest jego manifest, testament - "Przesłanie Pana Cogito". Proszę przeczytać i nauczyć się na pamięć, ja nic więcej w tym temacie nie jestem stanie powiedzieć.
Można by powiedzieć, iż Pan Zbigniew walczył o prawa człowieka, ukazując (także na swoim przykładzie) bezsens niektórych z podejmowanych wtedy, i dzisiaj także działań, oraz chaos, wprowadzany przez ludzi złych. Wszystko to przekazane zostało językiem symboli, chociaż czasami dosłownym, zrozumiałym, ale nie prostackim, a znów czasami wymyślnym, oderwanym od ziemi, ale nie bezsensownym i przekoloryzowanym.
Można by powiedzieć, że poeta-twórca był patriotą. Ja i biografie zgadzamy się z tą tezą.
Los Polski, obawa o jej przyszłość, bije z całej twórczości Z.H.
Jestem przekonany, że autor nie był nigdy osobą w pewien sposób ograniczoną. Jego dzieła trzymają się rzeczywistości, a w tej materii Herbert mógł tylko dumać i prosić, ewentualnie dawać do zrozumienia.
Ograniczenia znoszone są w tym zbiorku na płaszczyźnie duchowej, filozoficznej i moralnej - swobodny przepływ myśli autora nie jest w żadnym wypadku pozbawiony GŁĘBSZEGO sensu, co najjaśniej (przynajmniej dla mnie osobiście) świadczy o jego geniuszu.
Co jeszcze można powiedzieć o dziele i jego autorze po jednym spojrzeniu na chociażby i spis treści? Zbigniew Herbert to erudyta. Jakich mało. Albo jakich nie było i nie będzie i trzeba tym mocniej szukać, by zapełnić sobie tę pustkę, która zostaje w człowieku, który miał zaszczyt wejrzeć w jestestwo Twórcy. Pustkę, którą instynktownie zaczyna się szukać w rzeczach pięknych, u ludzi dobrych. Ale czy jest to możliwe?
Erudycję widać między innymi w tematach podejmowanych w wierszach, bohaterach, jakich Artysta w swych wierszach umieszcza, problemach jakie roztrząsa, oraz opiniach jakie wygłasza i tezach, które stawia. Spinoza, Plutarch, wszelka mitologia, sztuka, teologia (rozumowanie o rzeczach ostatecznych i ich porządkach to jeden z najmocniejszych punktów całej książki) - świadczą o Nim. Że był mądry, odważny.
Nawet ten język, styl...
To tomik z gatunku zmieniających perspektywę. Oby i waszą wykręciła o kilkadziesiąt stopni i ukierunkowała; popchnęła w stronę dobra. Co piękniejszego moglibyśmy zrobić dla TEGO Poety?
Herbert.
Kocham tego człowieka. Podziwiam tego Artystę.
W kraju, gdzie wszyscy wokół ulegali lub tłamszeni przez złych uciekali, on pozostał na posterunku, nie dopuszczając do swego serca, duszy, światopoglądu propagandy i racji niezgodnych z jego moralnością.
Naturalną, prawą moralnością należy podkreślić. Zwłaszcza piękny i klarowny jest jego manifest, testament -...
2015
Poezja...
poezja..
poezja. Czy w ogóle można ją opisać, zobrazować słowy, zamknąć jej pełnię w recenzji? Siedzę przed monitorem bezradny, próbując wyjść zwycięsko z tej niewykonalnej próby której się podjąłem. Przedstawienie treści jest w tym wypadku bardzo, bardzo trudne. Ale chyba możliwe -> kilka interpretacji krąży po sieci. Nie będę starał się im dorównać.
Poeta przedstawia przecież w swych wierszach nie tyle opisy przeżyć, ile czyste uczucia i emocje. pełno tutaj jasnych i niejasnych wspomnień, jakichś skarg na rzeczywistość, a może to tylko moja próba odczytania konkretnych utworów? Odnoszę wrażenie, że S.B tworzył (ordynarnie mówiąc) dla siebie i dla wszystkich, ale nie po to by do nich trafić, ale aby ich przestrzec.
Nie potrafię też powiedzieć nic mądrego o stylu, w którym pan Stanisław tworzył swe wiersze. Z gramatyki zawsze byłem kiepski, a ten Poeta z pewnością wymyka się zasadom gramatycznym. Oryginalny, uporządkowany chaos.
Poradźcie mi, jaki kontekst mam zgłębić, aby zrozumieć geniusz pana Barańczaka. Bo z pewnością o coś mu chodziło, gdy je tworzył, ale czasem jest to całkiem jasne, a czasem... popatrzmy:
< Powiedz krtani, że wkrótce. I powiedz powiece,
tej kołdrze z piaskiem pod nią, księżniczce, nad ranem
drażnionej ziarnkiem grochu. (Bo późno: po trzeciej).
W... no, to słowo, też na wpół martwe... w "powiecie"?
W powiecie skóry wszyscy znają się nawzajem.
Powiedz krtani, że wkrótce. I powiedz powiece.
Wieści krążą tu, z ust do własnych ust, powietrze
przez magnetofon tętnic przewija nagrane
pogłoski: ziarna gromu. Już późno, to przecież
prawie świt. Stań w łazience, patrz z bliska na powierzchnię
lusterka. Nie w twarz na dnie. W to, co zezna na niej
pyłek, rysa szkła. Powiedz krtani. I powiece.
Po pierwsze, że już wkrótce. Po drugie— po jeszcze
bardziej pierwsze— że całą widzianą na jawie
ciemnością ziarnka grobu, choć późno, poprzecie
właściwą stronę skóry, tę, gdzie się po wieczne
mgnienie skupiło Wszystko znane, nienazwane.
Którą? Wiesz przecież. Powiedz krtani. I powiece
na tym jej ziarnku globu, za późno: Po trzecie— >koniec cytatu.
I jak? I śmierć i życie w tych słowach, może ból jakiś, tęsknota...
Interpretacja wiersza według klucza to najbardziej znienawidzony element każdego egzaminu większości uczniów. Czasami (na przykład patrząc na ów wiersz) rozumiem dlaczego.
Ale i tak polecam.
polecam..
Polecam...
Poezja...
poezja..
poezja. Czy w ogóle można ją opisać, zobrazować słowy, zamknąć jej pełnię w recenzji? Siedzę przed monitorem bezradny, próbując wyjść zwycięsko z tej niewykonalnej próby której się podjąłem. Przedstawienie treści jest w tym wypadku bardzo, bardzo trudne. Ale chyba możliwe -> kilka interpretacji krąży po sieci. Nie będę starał się im dorównać.
Poeta...
2014-12-21
Cieniutki tomik, niepozorna malutka książeczka. Wciśnięta pomiędzy grube tomiszcza sąsiadujące z nią na półce, czekała, aby ktoś ją uratował. Nie pasowała niczym do ogółu, jaki prezentowała sobą półka, regał, czy nawet cała biblioteka - w górskim klasztorze w małej wiosce przy samej granicy ze Słowacją. Tam ją znalazłem, a były to rekolekcje, jak się okazało - najważniejsze w moim życiu. Przyjechałem tam sam, z walizką pełną ubrań, głową pełną obaw i duszą pełną smutku. Nie znałem nikogo, nie miałem przy sobie przyjaciela poza Bogiem. Pierwszego dnia pokazano mi sypialnię - skromny pokój z trzema łóżkami, dzieliłem go z dwoma cudownymi ludźmi przez następne dwa tygodnie, wtedy wciąż pachnące wyłącznie samotnością i nadzieją na cudowne spotkanie. Po sypialni nadszedł czas na kaplicę, jadalnię i nareszcie bibliotekę. Pełno w niej było kodeksów kanonicznych, Biblii, żywotów świętych i doniosłych pozycji teologicznych. Ale ja nie tego potrzebowałem, chciałem bratniej duszy, spotkania z człowiekiem i Stwórcą, czegoś doniosłego i mistycznego... otrzymałem to na rekolekcjach, które od początku wypełnione były aniołami, tylko czekającymi na to, by pozwolić im działać. Pierwsza w kolejności była jednak książka, choć tak cienka, wypełniona po brzegi setkami pięknych myśli, w których widoczna i słyszalna wręcz jest obecność Chrystusa. Te wiersze księdza Marka... są bardzo różne. Od najprostszych, lecz nie pozbawionych wdzięku spostrzeżeń i wyznań, po całostronicowe utwory rysowane i w nich najpełniej obawiał się talent poety. Pięknie było doświadczyć tej formy przekazu, przez który artysta przedstawiał mi swój komunikat, swe życie i wszystko co w tym życiu wydawało mu się godne uwagi. Niewielka forma dzieł - zaledwie kilka, kilkanaście linijek czy słów, pozwoliły księdzu na odpowiednie odwzorowanie chwili, pod wrażeniem której zasiadł do przelania go na papier. I właśnie te najważniejsze chwile i wrażenia, emocje, radości, zachwyty nad przyrodą i człowiekiem, odciśnięte na kartkach są właściwą treścią tomiku. Jednak najważniejszym elementem "Nieba i chleba powszedniego" jest miłość, którą żywi on do swego Pana i Zbawiciela, oraz jego stworzeń. Marek Chrzanowski dokonał rzeczy niebywałej - upchnął tę miłość między okładkami. Polecam
Cieniutki tomik, niepozorna malutka książeczka. Wciśnięta pomiędzy grube tomiszcza sąsiadujące z nią na półce, czekała, aby ktoś ją uratował. Nie pasowała niczym do ogółu, jaki prezentowała sobą półka, regał, czy nawet cała biblioteka - w górskim klasztorze w małej wiosce przy samej granicy ze Słowacją. Tam ją znalazłem, a były to rekolekcje, jak się okazało - najważniejsze...
więcej Pokaż mimo to