-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz1
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-12-01
2023-03-23
"To zabawne, jak często rzeczy, które kiedyś zupełnie nie sprawiały nam przyjemności albo których wręcz nie znosiłyśmy, po latach stają się jednymi z najlepszych wspomnień"
Dobre samopoczucie to gwarancja udanego dnia, gdyż wówczas nie ma przeszkód, by spełniać powierzone zadania czy też spędzać czas w ulubionym towarzystwie, miejscu i czasie. Wiadomym jest, że duży wpływ na to, jak się czujemy jest dana pora roku. Jedni lubią wiosnę, inni lato czy jesień albo zimę. Bez względu na okoliczności i porę każdy chciałby zawsze czuć się wyśmienicie, ale nie zawsze tak się dzieje. Zatem, co zrobić, by przez cały rok cieszyć się każdą chwilą i po prostu czuć się lekko i radośnie, by czerpać z życia pełnymi garściami? By się tego dowiedzieć, warto zajrzeć do poradnika pt.: "Rześko" w którym autorka doradza, jak miło spędzić czas od marca do sierpnia.
Miesiącom jesiennym i zimowym była poświęcona pierwsza część serii pt.: "Ciepło", która zdobyła popularność wśród czytelniczek. Byka ona skierowana do tych, którzy nie lubią jesieni i zimy, a teraz przekonuje, że warto polubić wiosnę i lato, chociaż myślę, że te pory roku mają więcej zwolenników, niż miesiące zimowe.
Autorka napisała w słowie wstępu, że nigdy nie lubiła jesieni i zimy, ale to stało się inspiracją do napisania poradnika "Ciepło". Z książką "Rześko" miała nieco problemów, bo nie potrafiła znaleźć zbyt dużo negatywów ulubionych miesięcy, ale pisząc, miała nadzieję, że pomoże ukazać piękno tego czasu i pomoże ukazać zależności rządzące tym wiosenno-letnimi tygodniami.
Materiał został podzielony na sześć części, czyli tyle ile jest wiosenno-letnich miesięcy. Mamy, więc omówiony czas od marca do sierpnia. Autorka pokazuje, że każdy miesiąc niesie ze sobą określoną energię, możliwości, piękno i dary, z których można skorzystać. W każdym rozdziale zamieściła pełno porad, motywujących sentencji, wskazówek i ćwiczeń pomagających wprowadzić nas w dobry nastrój. Porady opierają się na zasadach ajurwedy, podobnie jak przepisy kulinarne, które kończą materiał poświęcony poszczególnym miesiącom. Są to propozycje na potrawy sporządzone z sezonowych produktów dostępnych na naszym polskim rynku. Wyjaśnia też, dlaczego warto je spożywać właśnie w danym czasie i jakie korzyści z nich płyną dla naszego zdrowia i samopoczucia.
Patrząc dziś na szarówkę za oknami, ja z utęsknieniem wyglądam już wiosny i jej ciepłych promieni, więc książka była dla mnie takim promyczkiem ciepła, gdyż całe wydanie opatrzone jest dużymi, pięknymi i kolorowymi zdjęciami, dzięki czemu można poczuć klimat wiosny i lata zanurzając się w treść oraz podziwiając utrwalone chwile z tego okresu.
Książkę przeczytałam, dzięki księgarni Bonito
oraz serwisowi Dobre Chwile
"To zabawne, jak często rzeczy, które kiedyś zupełnie nie sprawiały nam przyjemności albo których wręcz nie znosiłyśmy, po latach stają się jednymi z najlepszych wspomnień"
Dobre samopoczucie to gwarancja udanego dnia, gdyż wówczas nie ma przeszkód, by spełniać powierzone zadania czy też spędzać czas w ulubionym towarzystwie, miejscu i czasie. Wiadomym jest, że duży wpływ...
2023-10-18
„Życie nie znosi pustki i zawsze na drodze pojawi się ktoś, kto ją wypełni"
Kilka tygodni temu, dzięki pierwszemu tomowi sagi nadmorskiej pt.: „Kobieta w deszczu” poznałam trzy wspaniałe kobiety, które są tak bardzo różne pod wieloma względami, ale mimo to los połączył ich drogi, by mogły odnaleźć swoją siłę. Ich dalsze losy możemy poznać w drugim tomie pt. „Kobieta w burzy”.
Aletta Różańska z powodzeniem prowadzi gabinet terapeutyczny odziedziczony po swoim mentorze doktorze Boguszu Zakrzewskim. Jej praca z klientem cieszy się popularnością i przynosi pozytywne efekty, czego przykładami są Julia Ochota i Eryka Raczyńska. O ile potrafi pomóc innym, to gorzej jej idzie z samą sobą.
Julia próbuje na nowo ułożyć sobie życie, także uczuciowe, ale cały czas wisi nad nią piętno toksycznej relacji z Damianem. Jej przypadek pokazuje, jak bardzo tego rodzaju związki sieją spustoszenie na poziomie mentalnym i samemu trudno sobie z tym poradzić. Na szczęście Julia ma obok siebie troskliwego Wojtka, który jest całkowitym przeciwieństwem Damiana, ale cały czas dziewczyna nie potrafi wyjść ze swojej strefy komfortu i zaufać uczuciu, które rozwija się w jej sercu.
W zupełnie innej sytuacji jest Eryka, którą polubiłam najbardziej z trzech bohaterek. Jej trafne i celne riposty, podejście do życia, realne spojrzenie na rzeczywistość oraz energia zaraża innych, także czytelnika. Wie, czego chce, realizuje swoje marzenia, angażując przy tym Julię, ale gdzieś tam budzi się smutek, gdyż problemem jest kontakt z ukochanymi synami, którzy na razie trzymają dystans. Ma wsparcie nie tylko w przyjaciółkach, ale też w osobie byłego już sąsiada, Jerzego i jego córki Jagody.
Niestety na okładce części pierwszej, jak i drugiej nie zostało zaznaczone, że obie książki należą do tej samej serii. Nie ma też żadnej adnotacji na nich o tym, że jest to saga nadmorska. Dopiero na skrzydełku okładki i w Internecie odnalazłam taką informację. Widząc na stronie Sztukatera tytuł „Kobieta w burzy” skojarzyłam go z tytułem „Kobieta w deszczu”, gdyż zarówno szata graficzna, jak i zdjęcie ładnej kobiety na froncie powieści nawiązuje do pierwszego tomu. Dobrze by było, żeby wydawnictwa zadbały zawsze o tę sferę wydania, gdyż książki są przeznaczone dla czytelników, którzy lubią mieć jasną sytuację. I o tym należy pamiętać.
To jedyne moje zastrzeżenie do tej serii, ponieważ napisana historia przez panią Dorotę Milli mnie zachwyciła. Nie jest to typowa lektura obyczajowa, gdyż nie ma w niej przeciągających się opisów analizujących przez bohaterki jakiejś sytuacji czy swoich odczuć. Śledzimy ich dalsze losy płynnie i bez znużenia, mimo że poza główną osią wydarzeń, mamy okazję zaglądać do ich umysłów, ale też do stanów psychicznych osób drugo- i trzecioplanowych. Jest to możliwe, gdyż Aletta, jako psychoterapeutka, przeprowadza sesje ze swoimi klientami, a my możemy poznawać różne problemy natury psychologicznej, z którymi borykają się nie tylko pojawiające się w gabinecie Aletty osoby, ale są to też życiowe dylematy wielu osób w realnym życiu. Z tego względu powieść przybiera bardzo autentyczny i życiowy charakter. Scenki z sesjami, ale też problemy bohaterek sprawiają wrażenie jakby wyjętych z codziennego życia społeczeństwa. W ten sposób autorka porusza wiele zagadnień, zwracając uwagę na to, że umiejętnie pokierowana osoba może sobie poradzić z każdym dylematem.
Druga odsłona sagi nadmorskiej pt.: „Kobieta w burzy” dorównuje pierwszemu tomowi tej serii zarówno stylem, formą, jak i fabułą, która toczy się w sposób przyciągający uwagę. „Kobieta w deszczu” pozostawiała nas w momencie podjęcia decyzji o życiowych zmianach przez trzy kobiety, chociaż najbardziej odporną na transformację swego zachowania była i jest Aletta. Ich życie zaczęło nabierać nowych barw i właściwie na tym mogłaby skończyć się ta historia. Na szczęście autorka pociągnęła tę opowieść dalej i nie napisała jeszcze ostatniego słowa, gdyż niektóre wątki pozostały jeszcze bez odpowiedzi. Pisząc tę historię pokazała w obu tomach, że czasami trzeba włożyć wiele własnej woli i chęci, by życie odmieniło się na lepsze.
Egzemplarz książki otrzymałam od portalu Sztukater
„Życie nie znosi pustki i zawsze na drodze pojawi się ktoś, kto ją wypełni"
Kilka tygodni temu, dzięki pierwszemu tomowi sagi nadmorskiej pt.: „Kobieta w deszczu” poznałam trzy wspaniałe kobiety, które są tak bardzo różne pod wieloma względami, ale mimo to los połączył ich drogi, by mogły odnaleźć swoją siłę. Ich dalsze losy możemy poznać w drugim tomie pt. „Kobieta w...
2023-12-27
„Nigdy nie wiadomo, co nam naprawdę siedzi w głowach”
Miłość ma wiele twarzy i ogromną siłę, która może człowiekowi dodawać skrzydeł, uszczęśliwiać, ale może też niszczyć i ściągać w dół. Przekonał się o tym bohater książki „Głęboko pod powierzchnią”, który kochał tak, że miłość stała się dla niego przekleństwem.
Tymon jest zakochany w swojej pięknej dziewczynie, Nadii, która pochodzi z Ukrainy. Są ze sobą od dłuższego czasu, razem planują przyszłość, a on chcąc zapewnić sobie i jej lepsze życie, wyjeżdża do Szwecji, by tam pracować, jako robotnik budowlany. Każdego dnia żyje nadzieją, że wkrótce dołączy do niego ukochana kobieta i zaczną wspólne, szczęśliwe życie. Gdy następuje ten wyczekiwany dzień, mężczyzna nie posiada się z radości, że ma w końcu ukochaną przy sobie. Wkrótce zauważa, że Nadia zaczyna się dziwnie zachowywać, coraz częściej narzeka, wszystko jej przeszkadza, a najbardziej zaczyna czepiać się Tymona. Coraz częściej dochodzi do kłótni, aż pewnego dnia Nadia wyjeżdża, pisząc do niego, że wróci za kilka dni. Mijają jednak kolejne tygodnie, a dziewczyna nie daje o sobie żadnego śladu i informacji, co się z nią dzieje. Zaniepokojony Tymon zaczyna jej szukać podążając jej śladem.
I w tym momencie przerywam opisywanie fabuły, gdyż zanim nastąpił ten ostatni epizod, sporo się wydarzyło, a po nim również nie brakuje wielu sytuacji, które prowadzą Tymona w różne rejony Europy. W trakcie podążania za Nadią, dowiaduje się o niej coraz więcej, a gdy ponownie ona pojawia się w jego życiu, nie oznacza to powrotu do normalności. Trudno w skrócie napisać o tej powieści, gdyż zawiera w sobie kilka wątków o różnych nastrojach. Nie brakuje też znaczących postaci oraz wydarzeń, które ze sobą współgrają, czasami biegną obok siebie lub się splatają.
„Głęboko pod powierzchnią” jest powieścią o wymiarze obyczajowym z elementami psychologicznymi. To intrygująca historia zaczynająca się niepozornie, niczym jedna z wielu opowieści o miłości. Jednak im dalej zagłębiamy się w treść, tym robi się coraz bardziej skomplikowanie. Nie ułatwia tego narracja trzecioosobowa, w której mamy głównie punkt widzenia Tymona. Jednak całość jest poprowadzona tak, że dostrzegamy też to, co dzieje się z Nadią. Nie jest to lekka historia, którą czyta się z zapartym tchem w jeden wieczór, gdyż w trakcie lektury pojawiają się pytania związane z zaskakującymi rozwiązaniami.
Ta historia zabiera nas do kilku krajów, dając możliwość poznania specyfiki danego miejsca, ale też życia na emigracji Polaków szukających lepszego życia na obcej ziemi. Ten wątek stanowi tło dla wydarzeń mających miejsce w życiu Tymona i jego toksycznej relacji z Nadią. Inaczej nie można nazwać tego powiązania, gdyż mężczyzna wykazuje mocne uzależnienie od ukochanej.
Pan Konrad Makarewicz zbudował niezwykle urozmaiconą opowieść o ludzkiej naturze, psychice i ścieżkach losu, które mają charakter bardzo naturalny, jakby wzięty z życia. Skupił się przede wszystkim na relacjach Tymona i Nadii, których związek jest pełen niewiadomych, dziwnej, wzajemnej zależności, chociaż wydawało mi się, że to Tymonowi bardziej zależy na wspólnym życiu niż Nadii. Od początku miałam wobec niej wiele zastrzeżeń, co do jej podejścia do związku i niedojrzałości. Trudno mi było zrozumieć jej postępowanie, a tym samym ją polubić, nawet wówczas, gdy wyszła na jaw przyczyna jej zachowania. Autor w ten sposób wniknął w jej psychikę ukazując problem od strony osób otaczających dziewczynę, będących z nią w różnych relacjach. Tymon z kolei nie potrafi o niej zapomnieć do tego stopnia, że w poszukiwaniu dziewczyny znalazł się w końcu w Ukrainie i w efekcie wkroczył w wir wojny, w której wziął czynny udział. Żal mi było Tymona, a jednocześnie byłam na niego zła, że pozwala sobie na takie lekceważące traktowanie. Jego postać pokazuje, jak bardzo gotów poświęcić się dla miłości ktoś, kto kocha całym sobą. Tylko czy warto aż tak się angażować, w coś, co nie daje nadziei na szczęśliwe życie?
Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z autorem
oraz z wydawnictwem Novae Res
„Nigdy nie wiadomo, co nam naprawdę siedzi w głowach”
Miłość ma wiele twarzy i ogromną siłę, która może człowiekowi dodawać skrzydeł, uszczęśliwiać, ale może też niszczyć i ściągać w dół. Przekonał się o tym bohater książki „Głęboko pod powierzchnią”, który kochał tak, że miłość stała się dla niego przekleństwem.
Tymon jest zakochany w swojej pięknej dziewczynie, Nadii,...
2023-12-31
„Gdy życie daje ci szansę, to ją bierz. Nieważne, na jakich zasadach … Bo żyjesz tu i teraz.”
Sięgając po powieść „Na zawsze” nie wiedziałam, że jest to trzecia część trylogii „Ogniste”, ale mimo to nie zawahałam się, by poznać zwieńczenie tej trylogii. To nie przeszkodziło mi w poznawaniu tej części historii, a dziejące się w niej wydarzenia wynagrodziły mi ten niedostatek i upewniły w tym, że chciałabym poznać wcześniejsze tomy, by mieć obraz całej historii, co z pewnością zrobię w przyszłości.
Adeline Dowell 10 lat temu zamknęła za sobą pewien etap swego życia, który wiązał się z jej pierwszą, wielką miłością i osobą Jonathana Stonera. Od tamtej pory nie mają ze sobą kontaktu, ona nie interesuje się jego życiem, ani też nie chce o nim słyszeć. Dziś jest kobietą pewną siebie, ma pracę, która ją satysfakcjonuje, odnosi sukces i właśnie awansowała na stanowisko asset manager w firmie MRT Commercial International Development prowadzonej przez jej obecnego narzeczonego i wiceprezesa firmy Timona Meyera-Rolts. Między nimi istnieje relacja dziwna, gdyż na pozór, dla ludzi z zewnątrz, są szczęśliwą parą, ale tak naprawdę nic ich nie łączy. Timonowi głównie zależy na dobrym wizerunku firmy i rodziny Meyerów-Rolts, a ona mimo tego tkwi w tym związku. Jeszcze bardziej skon likowanie robi się, gdy ponownie przeszłość puka do jej drzwi, gdy zjawia się Jonathan. Okazuje się, że po tylu latach jego uczucie nie wygasło, a ona już wie, że on był tym ogniwem, którego jej brakowało przez te wszystkie lata. Oboje zdają sobie sprawę, że minęło sponsor czasu, a teraz oboje są w innym życiowym miejscu, ale wzajemne przyciąganie jest silniejsze od tego, co ich ogranicza. Obecnie są dorosłymi ludźmi, ale nadal trwają te same przyjaźnie, a dawna miłość nadal jest żywa.
Pani Vanila ma styl pisania, który wciąga z każdą stroną, dlatego miałam poczucie, że znam tę opowieść od początku. Na podstawie tego, o czym opowiada ta część, wynika, że pierwsze dwa tomy dotyczyły nastoletnich lat bohaterów, które miały miejsce ponad 10 lat temu. Trochę przeszkadzało mi to, że używa ona wobec dorosłych mężczyzn określenia „chłopak” lub „chłopiec”, co raczej pasuje do nastolatków.
Książkę przeczytałam dosyć szybko i z zapartym tchem śledziłam losy bohaterów, mając nadzieję na jakieś fajne zakończenie, które będzie ukoronowaniem całej serii. I to jest ten moment, który mnie zawiódł, gdyż nie wszystko potoczyło się tak jak się spodziewałam. Z reguły nikt nie lubi przewidywalnego toku wydarzeń. W tej powieści niektórych z nich można było się spodziewać, ale całkowicie zaskoczyło mnie zakończenie, za co autorce nie będę wdzięczna. Nie będę oczywiście zdradzała szczegółów, bo to musi każdy sam doświadczyć i sprawdzić swoją reakcję, ale ja jestem na NIE. Poza tym całość bardzo mi się spodobała, polubiłam bohaterów, zarówno tych głównych, jak i drugoplanowych, które mają znaczące role w tej historii. Wiele się dzieje, czasami zaskakujących sytuacji, podkreślając, że w życiu bywa tak, że odwlekamy jakieś decyzje, podejmujemy wybory, które niepotrzebnie komplikują nam życie, wówczas bywa, że na niektóre sprawy jest już za późno.
Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu BeYa
„Gdy życie daje ci szansę, to ją bierz. Nieważne, na jakich zasadach … Bo żyjesz tu i teraz.”
Sięgając po powieść „Na zawsze” nie wiedziałam, że jest to trzecia część trylogii „Ogniste”, ale mimo to nie zawahałam się, by poznać zwieńczenie tej trylogii. To nie przeszkodziło mi w poznawaniu tej części historii, a dziejące się w niej wydarzenia wynagrodziły mi ten...
2023-12-10
„Ludzie zawsze mają swoje tajemnice. Chodzi tylko o to, żeby je odgadnąć.”
Wielu z nas pragnie w życiu jedynie spokoju, normalności, szczęścia u boku ukochanej osoby i do tego w pięknym otoczeniu. Można zauważyć, że coraz więcej ludzi przenosi się z miasta na wieś, mając nadzieję na spędzenie swego wolnego czasu na łonie natury, z daleka od hałasu, w przyjaznym środowisku i bez problemów. Dla sporej grupy osób jest to też sposób na odpoczynek od trudnych doświadczeń. Takie pragnienia miała bohaterka książki „Sąsiadka”, która znalazła swoje miejsce na ziemi, wyglądające jak wyjęte z bajki. Nie spodziewała się w tym momencie, że bajka zamieni się w horror.
Prolog jest dramatyczny, wzbudzający od razu mocne wrażenia, gdyż jesteśmy świadkami sceny, gdy jakaś dziewczyna jest atakowana przez bliżej niezidentyfikowanego oprawcę. Poraniona, w makabrycznym stanie udaje jej się uciec przed katem do sąsiada. Gdy ten otwiera drzwi, ona pada w progu jego domu nieprzytomna. Kim jest oprawca, kim sąsiad, kim jest ofiara i kiedy dokładnie mają miejsce te wydarzenia, tego nie wiadomo. To wyjaśnia się w trakcie poznawania tej historii.
Po tym ogromnie tragicznym epizodzie przenosimy się do chwili obecnej, gdy jest piękny sierpień. Poznajemy Ankę Jankowską, która lubi mieć wszystko zaplanowane i pod kontrolą, ale teraz nie ma chęci na nic. Miał być ślub z Kostkiem Rakowicem, wspólne życie, dom, a teraz została sama, bez narzeczonego i bez rodziny. On zostawił ją tydzień przed ślubem, a ona teraz nie wie, co robić dalej. Czuje, że traci grunt pod nogami, a to wszystko sprawia, że cierpi na nerwicę. Ma dość Warszawy i miejsc, które kojarzą się z byłym narzeczonym i dotychczasowym życiem. Zaczyna, więc poszukiwać nowego miejsca na ziemi dla siebie.
„Sąsiadka” jest powieścią świetnie napisaną, którą czyta się błyskawicznie, z rosnącym niepokojem i wrażeniem, że za chwilę coś się wydarzy takiego, że zmrozi nam krew w żyłach. To thriller, w którym napięcie wzrasta powoli, stopniowo, ale sukcesywnie. Najpierw mamy mocne uderzenie wraz z otwarciem pierwszej strony, potem napięcie nieco spada, czujemy pozorny spokój, mimo że u bohaterki nie dzieje się zbyt wesoło. Jednak pierwsze rozdziały przypominają bardziej romans niż powieść z dreszczykiem. Wszystko zmienia się, gdy Anka kupuje uroczy domek położony w pięknej okolicy, blisko lasu, w małej wiosce o nazwie Trzembież. Obraz jest niemal sielankowy, więc kobieta ma nadzieję, że czekają ją wspaniałe lata w tym miejscu. Już pierwsze spotkania z mieszkańcami powinny ją zaniepokoić, ale ona była tak pełna optymizmu i ekscytacji, że ignorowała tego rodzaju sygnały. Wkrótce szybko przekonuje się, że nie wszystko wygląda tak, jak sobie wymarzyła. A potem, krok po kroku, scena po scenie niepokój wzrasta i robi się niezwykle tajemniczo, mrocznie, duszno i niebezpiecznie. Nie wiadomo, komu zaufać, kto jest kim i kiedy zło uderzy ponownie. To, że w tym miejscu stało się coś makabrycznego, świadczą zapiski jednej z poprzednich lokatorek tego domku w lesie.
Fabuła ułożona jest tak, że trzyma w napięciu niemal od początku, a do tego obfituje w dużą dawkę emocji i niespodziewanych zwrotów akcji. Zarówno podejście miejscowych, otoczka niewyjaśnionych zdarzeń, o których nie chcą mówić okoliczni sąsiedzi i odkrywanie przez Ankę kolejnych faktów z historii domu sprawia, że klimat powieści staje się coraz bardziej intrygujący i duszny. Ten stan podsycają wątki ukazujące losy kobiet, które mieszkały przed Anką w tym miejscu kilkanaście miesięcy wcześniej. Poznajemy te motywy na przemian z tym, co dzieje się obecnie u nowej mieszkanki Trzebieży.
Zaznacza się też wątek romansu, ale nawet w tym przypadku niczego nie można być pewnym. Z niecierpliwością czekałam na finał, licząc na szybkie wyjaśnienie zagadki skrywającej się za drzwiami domku, a gdy się tego doczekałam i już bez emocji docierałam do końca książki, autorka zaserwowała mi bombę w ostatnich akapitach, pozostawiając z pytaniami bez odpowiedzi.
Egzemplarz książki otrzymałam od portalu Sztukater
„Ludzie zawsze mają swoje tajemnice. Chodzi tylko o to, żeby je odgadnąć.”
Wielu z nas pragnie w życiu jedynie spokoju, normalności, szczęścia u boku ukochanej osoby i do tego w pięknym otoczeniu. Można zauważyć, że coraz więcej ludzi przenosi się z miasta na wieś, mając nadzieję na spędzenie swego wolnego czasu na łonie natury, z daleka od hałasu, w przyjaznym środowisku...
2023-12-23
„Nie można naprawić kogoś, kto nie chce być naprawiony”.
Niemal dwa lata temu przeczytałam debiutancką książkę pani Anny Ficek pt.: „Obiecaj, że mnie kiedyś odnajdziesz”. Była to opowieść o czasach wojny, a więc bardzo emocjonalna z niestandardową fabułą, więc z ciekawością sięgnęłam po jej najnowszą powieść „Dlaczego mi nie powiedziałeś?”. Tym razem historia osadzona została współcześnie i w środowisku młodych ludzi stojących u progu dorosłości.
Niech Was nie zwiedzie urokliwa okładka pokazująca szczęśliwą parę na huśtawce. Dla mnie, po przeczytaniu tej książki, ten obrazek nabrał znaczenia symbolicznego, gdyż bohaterowie powieści siedzą na huśtawce emocjonalnej. Towarzyszy ona bohaterom, a więc i nam przez cały czas. Nie wszystko mi się w niej podobało, zwłaszcza zakończenie, które mnie powaliło i zdruzgotało. Nie mogę nic poza tym napisać, by nie zdradzać szczegółów, ale oczekiwałam zupełnie czegoś innego. Z tego względu moja ocena jest nieco zaniżona, chociaż cała powieść mnie porwała. Przedsmak emocji jest zawarty już w prologu, który pokazuje sytuację, w jakiej obecnie znajduje się główna bohaterka, ale gdy poznaliśmy wydarzenia, które do tego doprowadziły, zaskoczenie było totalne.
„Dlaczego mi nie powiedziałeś” to powieść kierowana do młodzieży, gdyż akcja dzieje się w takim środowisku. Byłam trochę zaskoczona, tym, co na to wszystko, co dzieje się ich dziećmi, sądzą rodzice, bo większość czasu osiemnastolatkowie spędzają na imprezach mocno zakrapianych alkoholem, więc autorka rysuje niezbyt pochlebny obraz młodych ludzi. Pokazuje, że nie potrafią ze sobą rozmawiać, duszą w sobie wątpliwości, snują własne domysły, zamiast po prostu wyrzucić z siebie to, co boli. Dotyczy to zwłaszcza Aleksandra, który nie jest postacią otwartą i skorą do zwierzeń. Nie potrafi poradzić sobie ze swoimi demonami, traumami i obecnymi problemami, więc szuka ukojenia w alkoholu i narkotykach. Nie panuje też nad sobą i swoimi emocjami, które dają o sobie znać w sytuacji, która tego nie wymaga. Był postacią wzbudzającą skrajne odczucia, gdyż z jednej strony mnie denerwował, a z drugiej rozumiałam, co przeżywa ze względu na swoją rodzinną sytuację.
Majka pragnie mu pomóc, walczy o niego, próbuje do niego dotrzeć, tym bardziej, że coraz bardziej jej na nim zależy. Swojej przyjaciółce i samej sobie wyznaje często, że go kocha, a ja zastanawiałam się nad tym, za co ona obdarza go takim uczuciem. Olek nie daje jej powodów do polubienia jego osoby, nie dąży do nawiązania głębszych relacji. Zgadza się jedynie na przyjacielskie rozmowy, dzwoni do niej, gdy potrzebuje pomocy, ale on ze swej strony nie wykazuje żadnej inicjatywy. Poza tym jego postępowanie wobec niej pozostawia wiele do życzenia, gdyż nie raz ją ignoruje, jest wobec niej chłodny, wciąż otacza się murem obojętności i dystansu do wchodzenia w nowy związek. Jego interesują tylko jednorazowe przygody.
Z pewnością jego szczerość wobec Majki dużo zmieniłaby ich relacjach, a tak okazuje się, że na niektóre sprawy jest za późno. Ona także ma za sobą przykre doświadczenia, bo nie może pogodzić się ze śmiercią ukochanego ojca, ale zupełnie inaczej podchodzi do swego bólu. Natomiast z matką relacje nie są najlepsze, dlatego Majka postanawia wyjechać do swojej babci, by odnaleźć wewnętrzny spokój. Jednak spotkanie Olka to uniemożliwia i sprawia, że czas wakacji jest dla niej bardzo burzliwy i obfitujący w emocjonalną walkę o siebie i miłość.
To wartko płynąca opowieść o trudnych wyborach, zaufaniu przyjaźni, pierwszej miłości, ale też o depresji, nieradzeniu sobie z samym sobą, bólu, cierpieniu, ucieczce w uzależnienia i obawach przed nowym związkiem. Tego, co zaserwowała mi autorka, zwłaszcza w końcówce, kompletnie się nie spodziewałam.
Powieść „Dlaczego mi nie powiedziałeś?” pozostawia z refleksją, że gdy miłość puka do drzwi, warto dać jej szanse, bo gdy przegapimy właściwy moment, może być na nią za późno.
Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z wydawnictwem Novae Res.
„Nie można naprawić kogoś, kto nie chce być naprawiony”.
Niemal dwa lata temu przeczytałam debiutancką książkę pani Anny Ficek pt.: „Obiecaj, że mnie kiedyś odnajdziesz”. Była to opowieść o czasach wojny, a więc bardzo emocjonalna z niestandardową fabułą, więc z ciekawością sięgnęłam po jej najnowszą powieść „Dlaczego mi nie powiedziałeś?”. Tym razem historia osadzona...
2023-10-01
„Pierwsza podstawowa zasada to poznać swojego wroga i jego słabości”
Chyba żadna do tej pory książka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak trylogia "Bractwo Kruków", z której na razie poznałam tom pierwszy pt.: "Flock" i tom drugi pt.: "Exodus". Na początku poznaliśmy Cecelię, która po sześciu latach od opuszczenia miasteczka przyjeżdża do niego ponownie już jako dwudziestosześcioletnia kobieta. W pierwszej odsłonie serii dowiedzieliśmy się, co wydarzyło się w jej życiu, zanim skończyła 20 lat i jakie to miało dla niej skutki. Teraz autorka odkrywa przed nami dalszy ciąg wydarzeń, od momentu, gdy otrzymuje od ojca obiecane dywidenty firmy. Teraz, jako milionerka prowadzi życie bizneswoman, ale cały czas wydarzenia sprzed ponad sześciu lat nie dają jej spokoju, więc przyjeżdża do Triple Falls by zmierzyć się z przeszłością i zrozumieć siebie, ale też poznać prawdę.
Cecelia Horner ma za sobą szczególny rok spędzony w Triple Falls, który z niezbyt obiecującego czasu przemieniła się w miesiące pełne niespodziewanych doznań, gdy na swojej drodze spotkała Sheana, Dominika i Bractwo Kruków. Niestety, wszystko się posypało, gdy poznała tajemniczego, mrocznego Francuza, o którym tylko słyszała różne dziwne opinie, ale teraz mogła mu spojrzeć w oczy. Tak kończyła się pierwsza odsłona Bractwo Kruków” pt. „Flock”. Wiemy też, że dziewczyna wraca po 6 latach do miasteczka, w którym przeżyła niesamowite tygodnie, a teraz pragnie zrozumieć, co ją tutaj przyciąga.
Po skończeniu pierwszego tomu serii „Bractwo Kruków” zatytułowanego „Flock” nie wiedziałam, czego się spodziewać po kontynuacji. Wiedziałam już, że autorka ma odważny styl opowiadania o ludzkich uczuciach i emocjach, daje je poczuć dogłębnie i wyraźnie. Szokuje, rozczula, zaskakuje, wzbudza złość i ciekawość. Tym razem też nie zawiodła, chociaż druga część pt.” Exodus”, chociaż dużo w niej rozważań głównej bohaterki, nostalgii, tęsknoty, ale też rozterek i niesamowitych uniesień.
W tej części poznajemy tę historię w dwóch częściach, ujętych w czas WTEDY i OBECNIE. Cecelia trwa w stanie zawieszenia, gdy nie wie jak dalej potoczy się jej życie. Dryfuje przez życie, wspomina, tęskni, cierpi, balansuje na krawędzi zapomnienia o sobie samej, wstaje, bo musi i trudno jej zapomnieć. Najpierw poznajemy wydarzenia, które zaczynają się tam, gdzie skończyła się cześć pierwsza, a potem dopiero dowiadujemy się, co działo się po tym, jak postanowiła powrócić do przeszłości i stawić czoła temu, co wciąż w niej żyje, mimo upływu lat. Jednak powstaje pytanie, czy da się wejść drugi raz do tej samej rzeki i czy po latach uczucie sprzed lat jest nadal żywe?
Trudno tu cokolwiek napisać o fabule, by nie zdradzić tego, co dzieje się w tej części i jednocześnie nie ujawnić wcześniejszych wydarzeń, jakie miały miejsce w tomie pierwszym pt. „Flock”. Autorka wprawiła mnie w zdumienia, zszokowała wydarzeniami, zaskoczyła stratami i tym, jak potoczyły się losy bohaterów.
Seria „Bractwo Kruków” opowieść, która wpisuje się w klimat, który lubię. Jest w niej stopniowo odkrywana tajemnica, erotyczne, ładnie opisane sceny, miłość, która potrafi kochać nie tylko jeden raz, a do tego wiele niespodziewanych zwrotów akcji. Wyjaśniają się tajemnice, pojawiają się odpowiedzi na pojawiające się pytania, ale nadal nie mam dość tej historii. Finał drugiej części wydaje się mieć ostateczne zakończenie, ale na końcu autorka napisała, że „Historia DALEKA jest od ZAKOŃCZENIA…, więc pozostaje czekać na tom trzeci, która ma ukazać się w 2024 roku pt. „The Finish Line”.
Książkę przeczytałam, dzięki księgarni Bonito
i serwisowi Dobre Chwile
„Pierwsza podstawowa zasada to poznać swojego wroga i jego słabości”
Chyba żadna do tej pory książka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak trylogia "Bractwo Kruków", z której na razie poznałam tom pierwszy pt.: "Flock" i tom drugi pt.: "Exodus". Na początku poznaliśmy Cecelię, która po sześciu latach od opuszczenia miasteczka przyjeżdża do niego ponownie już jako...
2023-12-13
„Przez lata trwałem w mroku i poczuciu winy. Szedłem przez życie, choć tak naprawdę nie żyłem. Nie patrzyłem jak inni w przeszłość. Nie liczyło się dla mnie nawet tu i teraz. Byłem jedynie cieniem, snującym się bez żadnego celu.”
Zmiany często są związane z chaosem, trudnymi przeżyciami, zanim przyzwyczaimy się do nowych okoliczności i warunków życia. Dotyczy to zwłaszcza tych zdarzeń, gdy wszystko obraca nasz dotychczasowy świat do góry nogami. Tak zdarzyło się w życiu bohaterów książki „Pozwól mi spłonąć”, a ten tytuł nie oznacza, że będzie to opowieść o strażakach.
Addison Grey od zawsze mieszkała w Portland i z pewnością myślała, że tak będzie zawsze. Wszystko się zmieniło w momencie, gdy jej mama oświadczyła jej rok temu, że wychodzi za mąż za Marcusa, a po zakończeniu roku szkolnego Addison ma się przeprowadzić do Seatle. Wkraczamy w tę historię w momencie, gdy jej mama wchodzi w nowy związek małżeński, a w czasie przyjęcia weselnego Addison poznaje syna Marcusa, Masona Hale. Od początku Mason okazuje niechęć swojej przyszywanej siostrze, wręcz wykazuje wrogość trzymając ją na dystans od siebie i swoich spraw. Addison nie ulega jego groźbom, potrafi odezwać się z sarkazmem, wykazując się ciętymi ripostami. Ich uczucia zostają wystawione na próbę w momencie, gdy jej mama i nowo poślubiony małżonek wyruszają w podróż poślubną. Addison zostaje sama w domu z wrogo nastawionym Masonem, co ją zaczyna irytować, ale i ciekawić, dlaczego on się tak zachowuje. Poznanie jego tajemnicy i przyczyny takiego zachowania jest zaledwie wstępem do odkrywania w sobie coraz bardziej gorących i palących uczuć. Jednak to, z czym mierzy się Mason, nie pozwala mu na całkowite otworzenie się na miłość.
„Pozwól mi spłonąć” jest powieścią, która wciąga od pierwszych zdań, gdyż styl autorki pozwala wgłębianie się w nią bez oporów. Okazało się, że nie jest to gładka, prosta i przewidywalna historia, chociaż początek by na to wskazywał. Motyw jest oparty na początkowej niechęci, która stopniowo zaczyna przeobrażać się w bardziej pozytywną relację i to było do przewidzenia. To wszystko obudowane jest trudnymi tematami w dużej mierze dotyczącymi uzależnieniu od narkotyków, alkoholu, staczaniu się na samo dno i walce o normalność.
Historia napisana przez panią Katarzynę Piątek poruszyła moje emocjonalne struny, niejednokrotnie wzburzając niespokojne fale różnorodnych wrażeń. To niezwykle emocjonalna, wzruszająca, ekspresyjna i dobrze napisana powieść, od którą trudno odłożyć na dłużej, gdyż wciąż pojawiają się ciekawość tego, co będzie działo się na kolejnych stronach. Poza dobrze skonstruowaną i przemyślaną fabułą ogromnym plusem są jej bohaterowie, zwłaszcza Addison, która nie odpuszcza, walczy o siebie, nie poddaje się trudnościom, dzielnie stawia czoło początkowej wrogości ze strony Masona, a potem walczy o miłość.
Masona zaczęłam lubić po tym, jak poznałam jego wersję wydarzeń i to, w jaki sposób radzi sobie ze swoją traumą wywołaną przeszłością. Jego ciągła walka z tym, co go dręczy doprowadza do tego, że chłopak wkracza w niebezpieczne rejony, nie liczy się z nikim, ale jednocześnie coraz trudniej mu ignorować rodzący się płomień cieplejszych uczuć wobec Addison. Mason jest, zatem postacią dramatyczną, który musi nauczyć się kontrolować swoje gwałtowne emocje, zaufać sobie i otworzyć się na miłość, ale też chcieć pozwolić sobie pomóc. Autorka na jego przykładzie pokazuje, do czego prowadzi ucieczka w używki, takie jak alkohol i narkotyki oraz jak trudno z tym poradzić sobie samemu.
Nie jest to, zatem ckliwa opowieść o przemianie następującej nagle i szybko, lecz wymaga poświęcenia temu większej uwagi i poddaniu się procesowi. Najsłabszym punktem w tej historii był, według mnie, wątek mafijny, który nie był wiodącym, ale pojawia się w tle w niewielkim stopniu i stanowi mało prawdopodobne sytuacje. Pojawia się też kilka osób drugoplanowych, które są bardzo charakterystyczne, dodają tej historii dodatkowego smaczku i wzbudzają sympatię, chociażby kumple Masona: Collin, Matt i Ash.
Książka była dla mnie miłym zaskoczeniem, gdyż zdjęcie na jej froncie nie wskazuje, że będzie to opowieść tak przepełniona dramatyzmem i tak bardzo ekscytująca. To tylko pokazuje, że nie należy sugerować się wyglądem graficznym okładki. Wbrew pozorom nie jest to erotyk, a raczej bardzo poruszająca, emocjonalna opowieść o młodych ludziach, którzy próbują poskładać swoje życie na nowo.
Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z wydawnictwem Novae Res
„Przez lata trwałem w mroku i poczuciu winy. Szedłem przez życie, choć tak naprawdę nie żyłem. Nie patrzyłem jak inni w przeszłość. Nie liczyło się dla mnie nawet tu i teraz. Byłem jedynie cieniem, snującym się bez żadnego celu.”
Zmiany często są związane z chaosem, trudnymi przeżyciami, zanim przyzwyczaimy się do nowych okoliczności i warunków życia. Dotyczy to zwłaszcza...
2023-10-27
„Wszystkie miejsca kryją w sobie wspaniałą historię architektury, ale też losy żyjących tutaj ludzi.”
Rzym kojarzy się nam z bazyliką św. Piotra, Koloseum, fontanną di Trevi czy hiszpańskimi schodami i te najczęściej miejsca widzimy na zdjęciach z podróży do tego Wiecznego Miasta. Autorka przewodnika „Mój Rzym” odkrywa przed nami mało znane oblicze stolicy Italii, dając poczuć jej klimat i magię.
Pani Magdalena Wolińska-Riedi zna bardzo dobrze Rzym i jego zakątki, nie tylko te znane, ale przede wszystkim te mniej popularne, które są pomijane przez turystyczne szlaki i oferty biur podróżniczych. Będąc w tym mieście tylko przez chwilę, nie jesteśmy w stanie poczuć jego prawdziwej atmosfery, a tworzą ją nie tylko budynki, ale też zapach, smaki i spotkani mieszkańcy Rzymu.
Autorka miała to szczęście, że przez 16 lat mieszkała w samym sercu tego pięknego miasta, za Spiżową Bramą, pracując jako korespondentka zagraniczna Watykanu, Włoch i obszaru Morza Śródziemnego. Każdego dnia miała okazję wdychać aurę tego miasta, przechadzać się jego urokliwymi zaułkami, prowadzić zwykłe życie w niezwykłym mieście.
Razem z nią spacerujemy aleją Pojednania, przez most Ponte Sant”Angelo, skąd widać Zamek Świętego Anioła, mijamy 28 niezbyt piękne obeliski, aż stajemy na niewidocznej dla oka „linii wyznaczającej granicę między Republiką Włoską, a Państwem Watykańskim.” I tak, krok po kroku, dzień po dniu zanurzamy się wraz z autorką w kolejne niesamowite miejsca, poznając ich sekrety, historię, ciekawostki, których trudno by szukać w przewodnikach turystycznych. Wędrujemy od Borgo, przez via di Monserato do Piazza Farnese, poprzez Minerwę aż po Awentyn. Poznajemy zaułki rzymskiego renesansu, kupieckie serce Rzymu, oazę intymności, żydowskie getto aż do miejsc pełnych ciszy i spokoju , a wszystko po to, by odnaleźć i poczuć duszę Rzymu.
„Mój Rzym” to ładnie wydana publikacja opowiadająca o mieście, w którym za każdym zakrętem, na kamiennych uliczkach, schodach, za drzwiami, murami czy zakamarkami kryje się historia i czuć niemal mistyczne klimaty. To przewodnik dla tych, którzy pragną zobaczyć znane miejsca w nieco innej oprawie, na swój indywidualny sposób. Pani Magdalena Wolińska-Riedi pokazuje, że na każdym kroku czuć powiew historii, ale też nie brakuje nowoczesnych akcentów. Przybliża nam miejsca, które są czasami położone niedaleko od znanych zabytków, ale turystyczne drogi tam nie zaglądają. Już pierwsze słowa mówiące, że Rzym jest jedynym takim miastem na świecie, gdyż przesiąknięte jest „ogromem bogactwa, którego nie da się objąć ani opisać.” Jest w nim historia, sztuka, nauka, kultura sięgająca czasów starożytności, prowadzące prze kolejne wieki aż po czasy współczesne. Autorka dokonała niesamowitego zadania przybliżenia nam niezwykłości Rzymu, gdyż ona sama uważa, że ogarnięcie dokładnie i rzetelnie tego, co skrywają zakątki tego miasta jest zadaniem niemożliwym do wykonania. Jej udało się jednak pokazać to miasto, tak jak ona go widzi, a przede wszystkim pozwalała poczuć miłość, jaką autorka obdarza każdy rzymski zakątek.
Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z księgarnią Bonito
i serwisem Dobre Chwile
„Wszystkie miejsca kryją w sobie wspaniałą historię architektury, ale też losy żyjących tutaj ludzi.”
Rzym kojarzy się nam z bazyliką św. Piotra, Koloseum, fontanną di Trevi czy hiszpańskimi schodami i te najczęściej miejsca widzimy na zdjęciach z podróży do tego Wiecznego Miasta. Autorka przewodnika „Mój Rzym” odkrywa przed nami mało znane oblicze stolicy Italii, dając...
2023-12-22
„Czasem trzeba spaść ze szczytu na samo dno, by móc się mocniej odbić i wzlecieć jeszcze wyżej niż wcześniej.”
Najpopularniejszą dyscypliną sportową w Polsce jest piłka nożna, którą fascynuje się wiele osób. Natomiast są w naszym kraju dyscypliny, o których nie mamy pojęcia, że są uprawiane. Jedną z nich jest futbol amerykański, który jest niszową u nas dyscypliną, więc trudno jest im utrzymać się i rozwijać. Anne Marie podjęła się niezwykłego zadania przybliżając tę dyscyplinę w swojej serii „Sokoły”, w której opowiada o problemach, z jakimi borykają się zawodnicy kochający futbol. W części pierwszej poznaliśmy "Biegacza", w drugiej - "Rozgrywającego", a teraz przyszła pora na kolejnego ważnego zawodnika ukazanego w części trzeciej pt.: „Skrzydłowy”
Skrzydłowym w drużynie „Sokoły” jest Piotrek Nawrocki, którego mogliśmy spotkać też w poprzednich częściach. Był wówczas postacią drugoplanową, ale już wówczas można było się domyślić, że stanie się on bohaterem którejś z kolejnych części serii. Piotrek pochodzi z rodziny Olszańskich, ale z pewnych względów zmienił nazwisko na Nawrocki, pod którym jest znany w środowisku sportowym. Jego relacje z ojcem i starszym bratem, Michałem trudno nazwać dobrymi. Jedynym wsparciem był dziadek, który niestety zmarł kilka lat temu, zostawiając w spadku sporą ilość pieniędzy, które Michał wykorzystał, by założyć firmę „Gusols Audit”. Z testamentu wynikało, że Piotrek będzie mógł poprowadzić ją, gdy poczuje się na to gotowy po skończeniu 25 lat, ale nie spieszy się do tego. Teraz Michał postanawia, że teraz to Piotrek będzie kierował firmą, bo on ma na oku nową inwestycję. Piotrek niechętnie zgadza się, gdyż Michał grozi, że odetnie pieniądze dla „Sokołów”, a o powiązaniach firmy „Gusols Audit” ze sponsorowaniem drużyny wie tylko Michał i przyjaciel Piotrka, Marcin Grzesiak.
W tym samym budynku, w którym mieści się jego firma „Gusols Audit” , funkcjonuje też kawiarnia, w której pracuje Emma, jako baristka. Odkąd pamięta, nie było jej łatwo w życiu, gdyż w poszukiwaniu pracy nikt do tej pory nie brał pod uwagę jej wykształcenia, ukończonych z wyróżnieniem studiów i kursów, gdyż oceniana było poprzez to, że jest kobietą, a do tego ciemnoskórą kobietą. Znalazła pracę w barze, w którym robi kawę dla facetów w garniturach, na których ma „alergię”. Tego dnia, gdy ją poznajemy, jeden z nich zaczepia ją w chamski sposób, na co reaguje stanowczo Piotrek, który akurat stał z Marcinem w kolejce do kasy. W ten sposób drogi Emmy i Piotrka się spotykają, ale droga do ich serca nie jest łatwa i szybka.
Ten trochę przydługi wstęp jest zaledwie początkiem, który rozgrywa się w pierwszych rozdziałach powieści „Skrzydłowy”. Wątków w niej jest kilka, ale wszystko poznajemy z dwóch perspektyw: Piotrka i Emmy. Ta część jest trochę inna od pozostałych, gdyż nie skupia się tylko na sporcie, ale też porusza kwestię powiązania sportu z pozyskiwaniem funduszy czyli sponsoringu. Drugą płaszczyzną, która jest tłem do wydarzeń, jest działalność firmy „Gusols Audit”, w której Piotrek zauważa pewne nieprawidłowości.
Seria „Sokoły” jest opowieścią, którą czyta się szybko i z zaangażowaniem. Autorka porusza w niej nie tylko sprawy związane z relacjami głównych bohaterów, ich problemami różnego typu, ale pokazuje też sport od kulis. Skupia się wokół tego, co dzieje się z zawodnikami po skończeniu kariery, czy też ukazuje wyzwania, z jakimi mierzy się zawodnik, ale przede wszystkim podkreśla jak ważna jest jedność w grupie i wsparcie najbliższych. Pokazuje, że rozgrywki sportowe, które oglądamy w czasie ich transmisji, to jedynie efekt tego, jak przygotowani są do nich zawodnicy. Tego, co dzieje się poza nimi wiedzą tylko ludzie związani z daną dyscypliną. Powieść odsłania nam tę sferę życia zawodników, o których kibice nie wiedzą i pod tym względem jest to niezwykła gratka dla miłośników sportów, zwłaszcza futbolu amerykańskiego.
W posłowiu pani Anne Marie napisała, że nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa jeżeli chodzi o drużynę "Sokołów" i nie kończy tej serii definitywnie. Ta deklaracja mnie ogromnie ucieszyła, gdyż w powieści pojawia się wiele ciekawych postaci drugoplanowych, które zasługują na swoją osobną historię.
Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z wydawnictwem Amare
„Czasem trzeba spaść ze szczytu na samo dno, by móc się mocniej odbić i wzlecieć jeszcze wyżej niż wcześniej.”
Najpopularniejszą dyscypliną sportową w Polsce jest piłka nożna, którą fascynuje się wiele osób. Natomiast są w naszym kraju dyscypliny, o których nie mamy pojęcia, że są uprawiane. Jedną z nich jest futbol amerykański, który jest niszową u nas dyscypliną, więc...
2023-06-12
„W życiu tyle rzeczy dzieje się za późno.”
Wojna nie powinna mieć miejsca w żadnym miejscu na świecie, ale niestety, nie jest to możliwe. To okrutna, bezlitosna machina niszcząca wszystko dookoła, a wraz z tym druzgocząca życie zwykłych ludzi. Widać to zwłaszcza teraz, gdy toczy się wojna tuż za naszą granicą w Ukrainie, więc tym bardziej jest trudno czytać powieści takie jak "Tamten utracony świat", które opowiada o ludzkich losach poplątanych przez wojenną zawieruchę. Gdy mija wojenne piekło, wydaje się, że teraz będzie coraz lepiej, ale pani Alina Staneczek pokazuje, że nie zawsze jest to takie łatwe i pewne.
"Tamten utracony świat" jest debiutem pani Aliny Staneczek i zaliczam go do udanych, gdyż opowiedziana historie chwyta za serce, a to dzięki stylowi, w jaki została napisana. Świetnie opowiedziana historia, która wywołuje mnóstwo emocji. Powieść prowadzi nas przez wiele lat, w które wpisane są losy trzech bohaterek, a wraz z nimi poznajemy losy kilkunastu osób, które w ich życiu odegrały ważne role. Początki ich dziejów mają miejsce w 1945 roku i kończą się aż w 2014 roku. Losy kilku pokoleń śledzimy w kilku wątkach, które zgrabnie się ze sobą przeplatają ukazując przemiany i realia czasów, w których dzieją się poszczególne wątki. W ciekawy sposób zbudowała fabułę swojej pierwszej powieści, gdyż fabułę podzieliła na trzy części, z której każda opowiada o innej bohaterce.
Główną bohaterką pierwszej części jest Zośka, drugiej - Inka, a trzeciej o Michalina. Jedyną trudnością była duża ilość nazwisk i imion, co powodowało małe zamieszanie, mimo że na początku każdej części autorka umieściła listę występujących w niej osób. Każda z tych kobiet żyje w innym czasie, z innymi historycznymi wydarzeniami w tle, ale ich rozterki, problemy, dylematy są bardzo do siebie podobne. Łączy je ta sama historia. Kochają, tęsknią, cierpią, dokonują życiowych wyborów i razem tworzą wspólną opowieść o życiu, które nie zawsze spełnia oczekiwania, ale zawsze wszystko dzieje się w odpowiednim momencie.
Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z księgarnią Bonito i serwisem Dobre Chwile
„W życiu tyle rzeczy dzieje się za późno.”
Wojna nie powinna mieć miejsca w żadnym miejscu na świecie, ale niestety, nie jest to możliwe. To okrutna, bezlitosna machina niszcząca wszystko dookoła, a wraz z tym druzgocząca życie zwykłych ludzi. Widać to zwłaszcza teraz, gdy toczy się wojna tuż za naszą granicą w Ukrainie, więc tym bardziej jest trudno czytać powieści takie...
2023-12-19
„Jeśli człowiek żyje jakimś problemem, to dosłownie wszystko wokół zdaje się współgrać.”
Trudno jest mi wyobrazić sobie sytuację, gdy nie pamiętałabym swojej przeszłości. To musi być straszne uczucie mieć wrażenie utraty swego życia, bo tak kojarzy mi się amnezja. Nasza pamięć to niezwykle cenna umiejętność ludzkiego mózgu. To w pewnym sensie nasza baza danych, według której układamy sobie życie, a przede wszystkim wiemy, kim jesteśmy, a tego nie może powiedzieć o sobie bohaterka książki „Klaro, kim jesteś?”
Klara Zamojska miała wypadek samochodowy w dniu 17 stycznia, w skutek którego doznała urazu głowy, czego następstwem jest amnezja. Od tamtego momentu minęło pół roku, a ona nadal nie pamięta zupełnie niczego i źle się z tym czuje, gdyż nie rozpoznaje nawet najbliższych osób. Ma jednak wrażenie, że wszyscy przed nią coś ukrywają, nawet najbliższa przyjaciółka Nadia. W urywkach wspomnień i we snach pojawia się często scena, w której widzi małego chłopca trzymającego za rękę dziewczynkę. Poznajemy ją w trakcie wizyty u terapeutki, do której skierowali ją rodzice, ale te sesje nie przynoszą żadnych rezultatów, lecz jeszcze bardzie upewniają kobietę, że coś jest nie tak. Postanawia spisywać w komputerze pojawiające się obrazki z przeszłości, mając nadzieję na dotarcie do prawdy. Chcąc jeszcze bardziej się zaangażować, postanawia poszukać pracy. Wysyła też swoje krótkie teksty do redakcji „Zero Life” i wkrótce niespodziewanie otrzymuje stamtąd zaproszenie na rozmowę. Szef redakcji, Bruno Leyk proponuje, by pisała felietony, w której opisywałaby swoje dotychczasowe przeżycia i to, co pamięta. To wiąże się z przeprowadzką z Warszawy do Zielonej Góry, gdzie mieści się siedziba redakcji, ale chęć od rodziców i dotychczasowego miejsca zamieszkania jest silniejsza. Wkrótce zaczynają się dziać wokół niej dziwne rzeczy, w tym ona ma wrażenie, że ktoś ją śledzi, gdyż kilka razy widzi sylwetkę jakiegoś mężczyzny, a do tego otrzymuje dziwne smsy. Wszystkim wygląda tak, jakby ktoś nie chciał, by ona przypomniała sobie wcześniejsze swoje przeżycia.
Po książkę pani Eweliny Dobosz sięgnęłam po raz drugi, po tym, gdy przeczytałam powieść jej autorstwa pt.: „Nie nasza godzina”, przy której czas minął mi szybko. Podobnie było w przypadku jej najnowszej książki „Kim jesteś Klaro?, której tytuł sugeruje raczej fabułę obyczajową ewentualnie psychologiczną. Wszystko zaczyna się spokojnie, gdy razem z Klarą powoli dowiadujemy się, kim jest i w jakim stanie się znajduje. Jednak podążając za kolejnymi epizodami i rozdziałami, robi się coraz ciekawiej, tajemniczo wraz z pojawieniem się śledzącego ją mężczyznę. Wiemy tylko tyle, co przedstawia nam Klara, gdyż narracja prowadzona jest z jej punktu widzenia. To bardzo dobry zabieg autorki, gdyż dzięki temu tworzy się atmosfera niepewności, a czytając próbujemy odkryć, o co tu chodzi.
„Kim jesteś Klaro” jest to wciągający z każdą stroną romans z dreszczykiem, w którym atmosfera się zagęszcza, a nasza uwaga jest skutecznie podtrzymywana do samego końca. To powieść z fascynującą fabułą, w której dzieje się bardzo dużo, jesteśmy zaskakiwani zwrotami akcji, wyłaniającymi się znakami zapytania i splotem zdarzeń. Jedyne, co było w niej do przewidzenia, to wątek związany z Klarą i Bruno, gdyż można było się spodziewać, że między tą dwójką rozwinie się coś więcej, niż tylko redakcyjna znajomość. Jednak i w tym przypadku pojawiają się wątpliwości, czy na pewno Bruno mówi o wszystkim i jest wobec niej uczciwy, mimo że wszystko wskazuje na to, że faktycznie zależy mu na Klarze. Rozwiązanie tej zagadki dopełnia całości idealnie, więc jest to powieść, którą pochłonęłam w szybkim tempie. Czy będzie kontynuacja? Czas pokaże, gdyż ostatnie akapity tej powieści nie są ostateczne, chociaż wiele się wyjaśniło. Autorka pozostawiła nas z otwartą furtkę, dającą pole do snucia własnych scenariuszy i nadzieję na dalsze losy bohaterów.
Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z grupą Helion i wydawnictwa Editio
„Jeśli człowiek żyje jakimś problemem, to dosłownie wszystko wokół zdaje się współgrać.”
Trudno jest mi wyobrazić sobie sytuację, gdy nie pamiętałabym swojej przeszłości. To musi być straszne uczucie mieć wrażenie utraty swego życia, bo tak kojarzy mi się amnezja. Nasza pamięć to niezwykle cenna umiejętność ludzkiego mózgu. To w pewnym sensie nasza baza danych, według...
2023-12-17
„Bo tak naprawdę życie to gra i nieważne, jakie masz karty, tylko jak się nimi posługujesz.”
Wychodząc za mąż każda kobieta marzy o szczęśliwym życiu u boku ukochanego mężczyzny. W dzisiejszych czasach jest to często możliwe, gdyż dwoje ludzi łączą więzy, które chcą przypieczętować ślubem. Bywa jednak tak, jak u bohaterki książki „Spłoń dla mnie”, że w sprawie swego zamążpójścia nie miała w ogóle nic do powiedzenia.
Dziewiętnastoletnia Vivira Merri miała to nieszczęście, że urodziła się w mafijnej rodzinie. Jest córką zastępcy hiszpańskiej ESPINY, więc zdaje sobie sprawę, że prędzej czy później zostanie żoną jakiegoś capo lub kogoś z jego rodziny. Na życie z kimś, kto będzie jej prawdziwą miłością nie ma co liczyć. Wie, że w tym świecie kobieta nie ma głosu i niewiele może zrobić w tej kwestii. Decyzje należą do mężczyzn, a ta dotycząca jej zamążpójścia wydarza się szybciej, niż myślała.
W momencie, gdy zaczynamy poznawać tę historię ważą się losy Viviry, która jeszcze o tym nie wie, że na zebraniu argentyńskiej mafii ECLIPSE zapadają postanowienia dotyczące wprawdzie interesów mafijnych, ale ona jest tutaj ogniwem łączącym dwa klany. W negocjacjach bierze udział szef ESPINY Tavio Rossi oraz jego młodszy o 4 lata brat Khalo i wujek Viviry, Christiano. Debatują o zagrożeniach, jakie wysuwają się ze strony silnych oddziałów włoskich i boliwijskich i szukają rozwiązań dla wspólnego przeciwstawienia się konkurentom. Postanawiają, że dla umocnienia współpracy ECLIPSE i ESPINY najlepiej jest przypieczętować umowę małżeństwem. I tak dochodzi do chwili, gdy Vivira przybywa do Buenos Aires i swego męża widzi po raz pierwszy w życiu stając przed ołtarzem.
Pani Paula Ciulak napisała już kilkanaście książek, wiec widać, że jest to pisarka z mnóstwem pomysłów, a ja dopiero wraz z tą powieścią mogłam poznać jej styl i sposób opowiadania wykreowanych historii. Mimo zmysłowej okładki, jaka zdobi tę powieść, nie jest to erotyk w pełnym znaczeniu tego słowa, lecz raczej romans z mafią w tle, w której są też erotyczne elementy, ale występują w niewielkim wymiarze. Autorka potrafi umiejętnie opisywać tego rodzaju doznania, ale nie stanowią one przeważającej części fabuły. Uwaga nasza została ukierunkowana bardziej na to, jak toczy się relacja między głównymi bohaterami i co z tego wyniknie. Oczywiście można było przewidzieć, że niektóre sytuacje zaistnieją, ale nie wszystko jest proste i oczywiste.
Mamy w niej trzech bohaterów, którzy przedstawiają nam swój punkt widzenia, ale to głównie wokół Tavio i Viviry toczy się oś wydarzeń. Jest tak dlatego, gdyż Tavio okazał się tym z braci, który jest bardziej zainteresowany kobietą, która weszła do rodziny Rossi. Khalo to niesympatyczny, chłodny buc, który nie potrafi wykrzesać z siebie żadnych pozytywnych uczuć. Jednak z czasem pojawiła się u mnie wobec niego nić sympatii, wskutek decyzji, jakie on podejmuje w dalszej części powieści.
Natomiast Tavio od pierwszych stron wzbudza sympatię, mimo że uchodzi za bezwzględnego capo, jednak pod tą maską skrywa się troskliwy, inteligentny i uczuciowy człowiek, mimo że jest bezwzględnym szefem mafii. Jednak w tej części autorka nie dała poczuć jego mrocznej strony charakteru, ani mafijnej otoczki. Są niewielkie wstawki, ale one nie dały tego wrażenia, gdyż większość fabuły dotyczy relacji między Tavio i Vivirą.
Podobała mi się postawa Viviry, która nie pozwalała sobą całkowicie zawładnąć, lecz pokazuje swój zadziorny pazur i walczy o siebie. Autorka stworzyła silną, pewną siebie kobietę, która zna swoje miejsce w szeregu, ale jednocześnie nie godzi się na to, by traktowano ją jak przedmiotową kukłę. Ma swoje poglądy, marzenia, pasje i stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Autorka pisząc tę historię pokazała, że czasami los w przewrotny sposób daje w prezencie miłość tam, gdzie się jej nie spodziewamy.
Historia nie jest skomplikowana, ale ma w sobie klimat, który wciąga od pierwszych stron i trzyma aż do końca, które nie jest tak naprawdę jeszcze końcem, gdyż ta fascynująca opowieść urywa się w najbardziej emocjonalnym i tajemniczym momencie. Z tego względu czekam z podekscytowaniem na kolejne wydarzenia, jakie będą miały miejsce w drugiej części „Spłoń dla mnie”.
Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z wydawnictwem Amare
„Bo tak naprawdę życie to gra i nieważne, jakie masz karty, tylko jak się nimi posługujesz.”
Wychodząc za mąż każda kobieta marzy o szczęśliwym życiu u boku ukochanego mężczyzny. W dzisiejszych czasach jest to często możliwe, gdyż dwoje ludzi łączą więzy, które chcą przypieczętować ślubem. Bywa jednak tak, jak u bohaterki książki „Spłoń dla mnie”, że w sprawie swego...
2023-12-09
„Wszystko jest lepsze, niż rezygnacja ze swoich marzeń”
Wielu młodych ludzi, którzy stoją u progu dorosłości szukają odpowiedzi na pytanie, co dalej chcę robić w życiu? Niektórzy mają już określone plany na przyszłość, ale czasami nie wszystko idzie tak, jakby chcieli, gdyż wybory nie są łatwą sprawą zwłaszcza, jeżeli w grę wchodzą uczucia. O tym przekonała się bohaterka książki „Feeling Close To You”.
Teagan Ramona odlicza dni do momentu aż skończy szkołę i będzie mogła wyrwać się z obecnego środowiska, w którym nie czuje się dobrze. Nie łączy ją nic z rówieśnikami, nawet z byłą przyjaciółką, ale też trudno znaleźć jej porozumienie z ojcem, który widziałby swoją córkę w zupełnie innej roli zawodowej, niż ona marzy. Teagan jest, bowiem fanką gier komputerowych i chciałaby studiować na kierunku związanym ze swoją pasją, a konkretnie z projektowaniem gier komputerowych. Chciałaby spełnić to marzenie, więc dorabia po szkole w jednej z kawiarni w swoim niewielkim mieście położonym niedaleko Seatle. Odskoczną są dla niej streamy, które prowadzi pod pseudonimem „TRGame”.
W trakcie spotkań ze swoimi obserwatorami toczy rozgrywki on-line w ulubionych grach. Podczas jednej z nich pokonuje popularnego youtubera, jakim jest Donovan Parker. On jest nią zaintrygowany, odkąd odkrył, że pod pseudonimem „TRGame” kryje się fascynująca dziewczyna, a nie chłopak, tak jak myślał. Nawiązują ze sobą kontakt wirtualny i zaczynają ze sobą rozmawiać na Discordzie, poznając się coraz lepiej. Wkrótce jest szansa, by mogli zobaczyć się na żywo, gdyż zbliża się ważna impreza gromadząca miłośników gier, mająca odbyć się w Teksasie. Wraz z tym spotkaniem, jak i późniejszymi wydarzeniami, Teagan stanie przed wyborem, gdzie studiować: czy w swoich rodzinnych stronach, czy bliżej miejscowości, w której mieszka i studiuje Parker. Mimo dużej odległości, jaka dzieli Teagan i Parkera, coraz trudniej im bez siebie żyć.
„Feeling Close To You” stanowi osobną historię poprowadzoną od początku do końca, więc nie ma problemu z jej poznawaniem. Są nowi bohaterowie, nowe problemy i zupełnie nowa opowieść, też w klimacie New Adult. Wyraźnie można wyczuć, że jest ona skierowana do młodych czytelników, gdyż dużo w niej jest odnośników do tego rodzaju tematów.
Do charakteru powieści nawiązują rozdziały zatytułowane, jako „Level 1”, Level2 itd. Tytuł w tłumaczeniu na język polski oznacza „poczucie bliskości”, o co jest trudno, gdy dwie osoby dzieli duża odległość, ale za to łączy wirtualna rzeczywistość. Jest to też myśl przewodnia, które przewija się w różnych sytuacjach. Dotyczy to zarówno dwojga bohaterów, których dzieli odległość między ich miejscami zamieszkania, ale też relacji w obrębie rodziny, gdyż w każdym przypadku ta bliskość jest ukazywana w inny sposób.
Historia Teagan i Parkera dzieje się dwa lata po wydarzeniach z pierwszego tomu, gdy poznaliśmy historię Callie i Keitha. Teraz nie ma ich zbyt dużo, ale czasami pojawia się Callie, gdyż jest ona przyjaciółką Donovana. Parker ma za sobą także trudną przeszłość związaną z relacjami rodzinnymi, o których wie niewiele osób, a jedną z wtajemniczonych jest Callie.
Druga część serii „Whatever Happens” toczy się znacznie wolniej niż część pierwsza. Jest mniej ekspresyjna i bardziej młodzieżowa, gdyż tłem dla toczących się wydarzeń są gry komputerowe i świat influencerów oraz youtuberów, więc to, czym żyje współczesna młodzież. Dla nich wirtualny świat jest elementem życia i bywa tak, że łatwiej rozmawia im się na czatach niż w realu. Dużo w niej jest opisów gier i świata wirtualnego, ale też zagadnień, z którymi mierzą się oni w swoim życiu. Między innymi autorka ujawnia problemy związane z chorobą najbliższych, trudną opieką, ale też opowiada o dążeniu do spełnienia swoich marzeń wbrew ambicjom, jakie pokładają w swoich dzieciach rodzice, o pasjach, które nadają sens w życiu, ale też o samotności w realnym świecie, mimo wielu obserwatorów w sieci, ale przede wszystkim o wyborach, które decydują o tym, jak w przyszłości będzie wyglądać ich życie.
Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z wydawnictwem Jaguar
„Wszystko jest lepsze, niż rezygnacja ze swoich marzeń”
Wielu młodych ludzi, którzy stoją u progu dorosłości szukają odpowiedzi na pytanie, co dalej chcę robić w życiu? Niektórzy mają już określone plany na przyszłość, ale czasami nie wszystko idzie tak, jakby chcieli, gdyż wybory nie są łatwą sprawą zwłaszcza, jeżeli w grę wchodzą uczucia. O tym przekonała się bohaterka...
2023-12-03
Czasem wykonujemy pracę, która nie sprawia nam radości, ale nie mamy widoków na nic lepszego. Bywa jednak tak jak u bohaterki książki „Róże jak motyle”, że niespodziewanie los zesłał jej możliwość zmiany dotychczasowego życia, które odmieniło się o 180 stopni, co pokazuje, że w życiu nie ma nic pewnego, poza zmianą.
Alice – książkowa bohaterka, pracuje w kancelarii adwokackiej, ale nie jest to jej praca marzeń. Od zawsze chciała zwiedzać świat, ale spełnienie tych pragnień wydaje się mało prawdopodobne. Jednak wkrótce przekonuje się, że marzenia spełniają się w nieoczekiwany sposób, gdy za namową koleżanki udaje się na casting na stewardessę i udaje się jej dostać do zespołu PLL LOT.
Autorka książki „Róże jak motyle”, pani Alicia Vanderos urodziła się w Warszawie w 1953 roku, ale od ponad 40 lat żyje za granicą. A od jakiegoś czasu mieszka w Szwecji. Pracowała, jako stewardessa Polskich Linii Lotniczych LOT, więc odwiedziła wiele ciekawych zakątków na świecie. Ten wątek stał się inspiracją dla napisania debiutanckiej powieści "Róże jak motyle", ale też dla kolejnych dwóch: „Piloci” i „Błędy”.
W swojej książce zabiera nas w różne zakątki świata, wciągając jednocześnie w perypetie miłosne i przyjacielskie oraz życiowe głównej bohaterki. Trochę się przy niej nudziłam, gdyż autorka stosuje formę głównie opisową, więc dialogów jest niewiele. W opisie można przeczytać, że jest to historia oparta na elementach autobiograficznych i faktycznie wygląda to tak, jakby pani Alicia Vanderos pisała pamiętnik ze swojego życia. Nawet imię głównej bohaterki brzmi tak samo, chociaż jest zapisane, jako Alice.
Sięgając po tę powieść spodziewałam się nieco innej historii, z bardziej lekkim klimatem i stylem. Okładka na to wskazuje, więc raczej miałam nadzieję na komedię romantyczną. Początek taki był, a potem pierwszy rozdział ukazał nam obraz polskiej rzeczywistości lat 70., bo w tym czasie mają miejsce opisywane zdarzenia. W dalszej części fabuła to w większości opisy tego, co dzieje się u bohaterki z małą ilością dialogów. Do tego nieco irytujące było dla mnie używanie pierwszych liter imion występujących postaci, których jest dosyć dużo. Czasami padają imiona, ale potem są one tylko w formie inicjału.
Nie ma tu jednej osi czy jednego głównego motywu, który prowadziłby nas przez całą powieść. To raczej zbiór wspomnień spisanych na kartach powieści, o czym świadczy też forma zwracania się do czytelnika. Poza tym opowieść trąci nieco archaicznymi dla młodego pokolenia nutami, gdyż akcja ma miejsce w latach 70. i 80., więc są to czasy PRL-u, w których przyszło żyć bohaterce, ale też autorce tej debiutanckiej opowieści. Nieco ciągnęła mi się ta powieść, gdyż nie ma tu wartkiej akcji, jakiegoś szybkiego tempa, chociaż wydarzeń nie brakuje.
Akcja dzieje się w kilku miejscach, nie tylko z racji zawodu stewardessy, ale też licznych znajomości, które przenoszą bohaterkę i nas w różne miejsca. Doświadcza różnych sytuacji, smutnych, radosnych, nawet dramatycznych, a gdy już znajduje tego jedynego, to nie do końca może się tym cieszyć, nie tylko jako pracownica linii lotniczych. Nie ejst to zatem opowieść o życiu stewardessy, lecz o życiu kobiety, która poszukuje miłości, ale przekonuje się, że nie jest łatwo ją znaleźć. Uświadamia swoją opowieścią, że gdy jest to prawdziwe uczucie, jest w stanie przetrwać wiele lat. Nie będę pisała o zakończeniu, chociaż trudno tu cokolwiek zdradzić, poza tym, że było nie takie, jakbym chciała, ale z drugiej strony jest to opowieść oparta na prawdziwych wydarzeniach, więc widocznie skończyła się ta historia tak, a nie inaczej.
Książkę przeczytałam przy współpracy z wydawnictwem Sorus
Czasem wykonujemy pracę, która nie sprawia nam radości, ale nie mamy widoków na nic lepszego. Bywa jednak tak jak u bohaterki książki „Róże jak motyle”, że niespodziewanie los zesłał jej możliwość zmiany dotychczasowego życia, które odmieniło się o 180 stopni, co pokazuje, że w życiu nie ma nic pewnego, poza zmianą.
Alice – książkowa bohaterka, pracuje w kancelarii...
2023-12-05
„Dzień, po którym przychodzi długo wyczekiwana noc spełnienia, zawsze jest wyjątkowy.”
Muszę się przyznać, że jeszcze z żadną serią nie byłam tak długo, jak z serią diabelską, ale Kuba Sobański jest jak narkotyk. I tak jak on wciąż walczy ze swoimi demonami, tak ja nie mogę się oprzeć, żeby sięgnąć po kolejną część z jego udziałem. Tym razem to już siódme spotkanie z mrocznym umysłem Kuby w powieści „Pokusa Diabła”.
Od pierwszych stron jesteśmy przygotowywani na mocne doznania, gdyż już prolog wywołuje dreszcze emocji. Poznajemy w nim dwie kluczowe postacie, jakie przewijają się przez całą fabułę, ale oczywiście z premedytacją nie są nam ujawniane imienia oraz nazwiska. Wszystko pojawia się w odpowiednim czasie, a to sprawia, że atmosfera staje się coraz bardziej gęsta i mroczna.
Pierwsza z nich to szesnastoletni chłopak, który jest zafascynowany postacią Rzeźnika Niewiniątek. To czas, gdy odbywa się proces nad domniemanym psychopatycznym mordercą z tomu szóstego. Kilka lat temu chłopak odkrył w lesie jaskinię, w której urządził sobie swoistą salę ćwiczeń.
Drugą osobą jest czternastoletnia dziewczyna wychowana w patologicznej rodzinie, dlatego po szkole nigdy nie wraca zbyt szybko do domu. Razem z człowiekiem, którego nazywa ”człowiekiem, którego szanuje” snuje się po krakowskich ulicach, by jak najpóźniej wrócić do dzielnicy, na której mieszka z rodzicami.
Po poznaniu tych dwóch młodych ludzi, którzy mają zadatki na zostanie kolejnymi, pokręconymi osobowościami, przenosimy się o kilkanaście lat do przodu, gdy Kuba Sobański wyszedł już z więzienia, którym udało mu się przetrwać, ale to odbiło się na jego psychice. Wciąż zbiera siły, ale staje się nieostrożny, popełnia błędy, bywa rozkojarzony, a do tego robi wszystko, by jego obecna dziewczyna Dona, nie odkryła jego pewnych tajemnic. Do tego w Krakowie pojawia się jego naśladowca, który wprawdzie ma nieco inne metody zabijania, ale jest równie bezwzględny i brutalny.
Fabuła skupia się bardziej na odkryciu, kim jest tajemniczy seryjny zabójca ukrywający się pod pseudonimem Mim, ale też przy okazji na walce Kuby z samym sobą. Pojawiają się też osoby, które wydają się sprytniejsi od Sobańskiego, ale to tylko pozory, bo cały czas odzywają się w jego umyśle i we snach demony. Tym razem nie tylko jest nim jego zmarła siostra, ale też nieżyjąca już współpartnerka, Sonia.
Pan Adrian Bednarek stworzył postać nietuzinkową, która z każdym kolejnym tomem staje się coraz bardziej intrygująca. Paradoksem jest to, że mamy świadomość, jakie zło tkwi w duszy Sobańskiego, a mimo to z zapartym tchem śledzimy jego poczynania, zadając sobie pytanie, czy uda mu się uniknąć sprawiedliwości i pułapek, jakie na niego czyhają w kolejnych tomach. Trudno określić, dlaczego pojawia się fascynacja jego osobą, podczas gdy nie ma takich odczuć wobec nowych, psychopatycznych postaci, jakie pojawiają się w tej części, i jakie były w sześciu pierwszych. Przerażające jest to, gdy uświadomimy sobie, że taka osobowość, sprawiająca wrażenie, że mamy do czynienia z człowiekiem bez skazy, tzw. „porządnym obywatelem kraju”, ale nie wiemy, co tak naprawdę kryje się za zewnętrznym wizerunkiem. Taka osobowość może żyć w naszym społeczeństwie, a my nie jesteśmy tego świadomi. To może być sąsiad, przypadkowy przechodzień na ulicy, współpracownik czy też osoba, z którą spędzamy czas.
Kuba nie jest ideałem faceta, gdyż ma w sobie dużo samozadowolenia, zadufania w sobie, egoizmu, zarozumialstwa, czyli cech charakteru, których najczęściej się u bohaterów nie lubi. Jednak pan Bednarek potrafi przedstawić jego osobowość tak, że z rosnącym napięciem obserwujemy to, co się wokół Kuby dzieje. I to od początku do ostatniej strony, a gdy tam docieramy w zawrotnym tempie, spotyka nas zaskoczenie, gdyż zawiązuje się kolejny wątek, który jest jakby mrugnięciem pisarza, że to jeszcze nie koniec.
Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z wydawnictwem Zaczytani
„Dzień, po którym przychodzi długo wyczekiwana noc spełnienia, zawsze jest wyjątkowy.”
Muszę się przyznać, że jeszcze z żadną serią nie byłam tak długo, jak z serią diabelską, ale Kuba Sobański jest jak narkotyk. I tak jak on wciąż walczy ze swoimi demonami, tak ja nie mogę się oprzeć, żeby sięgnąć po kolejną część z jego udziałem. Tym razem to już siódme spotkanie z...
2023-11-22
„nie można uciekać przed przeszłością, trzeba stawić jej czoła”.
Życie potrafi nas zarówno uszczęśliwić, jak też pokazać swoją niezbyt miłą stronę. Czasami ma dla nas sympatyczne niespodzianki, ale nie raz potrafi sprawić, że wszystko zostaje obrócone w pył. Z reguły dzieje się to w jakichś odstępach czasowych, ale bywa też tak, jak u bohaterki książki „Wyspy szczęścia”, że tego samego dnia spotkał ją uśmiech od losu, ale jednocześnie zawalił się jej dotychczasowy świat.
Pierwsze zdania mają charakter Intro, które ujawnia nam, że Anna znalazła szczęście i miłość, ale zaczynając poznawać jej historię, widzimy, że nie miała w życiu kolorowo. Dowiadujemy się tego w kolejnych akapitach, w których bohaterka opowiada nam o sobie w narracji pierwszoosobowej.
Cofamy się do chwili, gdy Anna Szklarska mieszkała z mężem w niewielkim Zalesiu, skąd codziennie dojeżdżała do pobliskiego miasta. Tam pracowała w przedszkolu Kubusia Puchatka, w którym była wychowawczynią grupy „Promyczki”. W przeszłości przeżyła dramatyczne wydarzenia, które wciąż wywołują w niej emocje, gdy przejeżdża koło swego dawnego domu rodzinnego. Nie rozumie tego mąż Anny, Łukasz, który nie ułatwia jej życia. Nie liczy się z jej zdaniem, uważa, że jej praca nie jest czymś ambitnym i zawsze na względzie ma swoje dobro, a nie żony. Widzimy to już w pierwszej scence, gdy z wielką łaską odwozi żonę do pracy, po tym, jak uciekł jej autobus.
Tego dnia nikt się nie spodziewa, jak bardzo zmieni się wkrótce ich życie. Gdy Anna wraca w końcu do domu, zagląda w maile, wśród których znajduje zaproszenie na rejs statkiem od wydawnictwa Faros. Dziewczyna zupełnie zapomniała, że kilkanaście tygodni temu wzięła udział w konkursie, gdy razem z przyjaciółką Elką pojechały na Targi Książki. Zadaniem było wymyślenie nazwy dla nowej serii wydawniczej, a teraz pomysł Anki został nagrodzony rejsem statkiem wycieczkowym na Karaiby. Zaproszenie obejmowało dwie osoby, więc miała nadzieję na romantyczną podróż z mężem. Te plany zostały zburzone, gdy wrócił Łukasz oznajmiając , że chce rozwodu. Na rejs Anka wyruszyła, więc sama, nie spodziewając się, że odmieni on jej życie całkowicie.
W notce biograficznej można znaleźć informację, że w powieści zostały zawarte wątki autobiograficzne. Autorka nie wyjaśnia, które z nich wydarzyły się naprawdę, ale jedno jest pewne, że pisarka jest żoną kapitana statków wycieczkowych, z tym, że inaczej niż w powieści, jej mąż jest Polakiem, a pani Orsetti urodziła się we Włoszech. Bohaterka jej książki to Polka, która również spotyka kapitana statku, ale on pochodzi z Włoch, więc można tu uznać, że na podstawie swoich przeżyć, nieco odwróciła niektóre zdarzenia. To, co łączy Annę i faktyczne zdarzenie, to tytuł serii, „Romansoterapia”, do której należy książka „Wyspy szczęścia”. W wywiadzie [Laura Orsetti wywiad (farosproza.pl)] udzielonym dla wydawnictwa Faros autorka zdradza, że historia Anny to niej jej historia, ale wrzuciła w nią niektóre wydarzenia, które zdarzyły się naprawdę.
Nie spodziewałam się, że tak bardzo, zauroczy mnie ta książka, której główny wątek oparty jest na podróży statkiem. To wspaniała powieść otulająca ciepłem, zapachem, smakiem i klimatem karaibskich krajobrazów, urokliwych miejsc, plaż oraz charakteru społeczności zamieszkującej wyspy. Płyniemy przez fabułę niczym pasażerskim statkiem bohaterowie tej powieści od jednej wyspy do drugiej, ale też odwiedzamy Włochy, do których los wiedzie bohaterkę powieści. Anna spotyka się wieloma ludźmi na statku, a tym samym poznaje ich historie w czasie rozmów na pokładzie. Wśród nich jest pewna samotna, urocza dziewczynka, która potrzebuje troski i ciepła. To pokazuje, że żadne zdarzenie czy spotkanie nie jest przypadkowe, a nasze ścieżki mogą zawsze się odmienić na lepsze.
W pięknym, niezwykle barwnym stylu autorka opowiada, o tym, że zawsze jest jakieś wyjście sytuacji, a życie potrafi nie raz nas pozytywnie zaskoczyć. Czasami jakaś sytuacja nie jest dla nas miłym doświadczeniem, ale w efekcie okazuje się być zbawienne. Często nie potrafimy wykonać jakiegoś kroku, podjąć spektakularnych decyzji. Dopiero sytuacje, które postrzegamy, jako nieszczęście, z czasem okazują się czymś najlepszym, co nas spotkało do tej pory. Życie, bowiem rozdaje karty, a od nas zależy, co z nimi zrobimy, jak rozegramy partię tej gry, której finałem ma być miłość i szczęście. Podkreśla też, że na zmiany nigdy nie jest za późno, a życie potrafi zaskakiwać w najmniej oczekiwanym momencie.
Egzemplarz książki otrzymałam od portalu Sztukater
„nie można uciekać przed przeszłością, trzeba stawić jej czoła”.
Życie potrafi nas zarówno uszczęśliwić, jak też pokazać swoją niezbyt miłą stronę. Czasami ma dla nas sympatyczne niespodzianki, ale nie raz potrafi sprawić, że wszystko zostaje obrócone w pył. Z reguły dzieje się to w jakichś odstępach czasowych, ale bywa też tak, jak u bohaterki książki „Wyspy szczęścia”,...
2023-12-10
2023-11-30
„To nieprawda, że nie ma zbrodni doskonałych. SĄ. To po prostu te, o których nigdy się nie dowiedziano.”
Słowo „occulta” oznacza tajemnicę, coś ukrytego, ale też i te określenia doskonale wpisują się w to, co dzieje się na kartach książki „Occulta”, która jest kontynuacją powieści „Incognito”. Jest w niej wiele niewiadomych, czuć mroczną otoczkę emanującą z działań mordercy, który ze swoich zbrodni zrobił specyficzną ceremonię.
Trzy miesiące po wydarzeniach w pierwszej części pt. „Incognito”, wydaje się, że w życie trójki przyjaciół wróciło do normy, gdyby nie utrata u Anki weny twórczej. Brakuje jej tematu do rubryki kryminalnej, jaką prowadzi w „Dzienniku Śledczym”, a za brak artykułu w odpowiednim czasie, grozi jej utrata pracy i pisanie ckliwych porad w „Gazecie Kobiecej”. Pewnego dnia otrzymuje maila z propozycją wzięcia udziału w orgii na statku „Occulta”, by mogła napisać artykuł o prominentach uczestniczących w tej imprezie. Zaproszenie jest wystawione na dwie osoby, więc ma dylemat, z kim ma tam pójść.
Z kolei Szczepan i Artur zwany Cieniem, jeżdżą po Polsce z wykładami o seryjnych mordercach, bazując na ostatniej sprawie. Jeszcze nie wiedzą, że zło czai się w postaci mordercy nazywający siebie Krukiem, który za cel obrał sobie Ankę. Najpierw jednak serwuje śledczym przystawkę w postaci ofiary ucharakteryzowanej na Sawicką. Swoje poprzednie morderstwa skrzętnie ukrywał. Teraz postanawia się ujawnić, by osiągnąć swój cel.
O jego bezwzględności możemy się przekonać już na pierwszych stronach, gdy w prologu jesteśmy świadkami wydarzeń tuż przed zadaniem śmiertelnego ciosu uwięzionej dziewczynie, która na pierwszy rzut okiem jest podobna do Anki. Na szczęście autorka oszczędza nam brutalnych opisów tego, w jaki sposób morderca znęca się nad ofiarą. Jedynie pokazuje w odpowiednim momencie efekt tego, czego dokonał. Natomiast nie oszczędza nam zmysłowych wrażeń, napięcia, poczucia chemii, jaka tworzy się między Anką, a jednym z dwóch jej przyjaciół. Charyzmatyczna dziennikarka nie potrafi podjąć decyzji, który z nich bardziej jej się podoba i z którym chciałaby być. Obaj spełniają jej wymagania, jeżeli chodzi o męski wizerunek i charakter.
„Obiecanki, cacanki, a kretynkom radość.”
Paulina Świst po raz kolejny daje czadu w swojej najnowszej książce, wrzucając nas w wir zdarzeń pełnych emocji, erotyzmu, bezceremonialnych sytuacji. Jest niesamowita w tworzeniu charakterystycznych postaci i szybkich akcji, dzięki którym fabuła biegnie w błyskawicznym tempie i często w sposób zaskakujący. Prowadzi ją w narracji pierwszoosobowej naprzemiennej, ale tylko Szczepan i Anka są tymi, którzy pokazują nam wszystko ze swojej perspektywy. Kwestia Artura zeszła nieco w cień, natomiast sceny związane z Krukiem obserwujemy jakby boku z pozycji trzecioosobowej, ale z jego punktu widzenia, więc wiemy, co myśli i co planuje. Dla wyszczególnienia jego kwestii tekst został wydrukowany kursywą.
Moja fascynacja i uwielbienie dla stylu autorki trwa od pierwszej książki, którą miałam okazję przeczytać, czyli od „Chechło”. Jej słownictwo jest bezpośrednie, nie raz emanujące ironią, sarkazmem i erotyzmem a przy tym zawsze towarzyszy temu wartka akcja, co razem daje niesamowitą mieszkankę emocjonalną. Uwielbiam jej konkretny, nieco wulgarny styl, podszyty humorem, ciętymi ripostami, ale też jej sposób prowadzenia uwagi czytelnika, granie na naszych emocjach, a przede wszystkim wnikanie w umysły mrocznych bohaterów i tworzenie erotycznej otoczki. Niemal czuć grozę sytuacji, ale też napięcie spowodowane wstrzymywanym pożądaniem. Fakt, do jej stylu trzeba się przyzwyczaić, ale bohaterowie stworzeni na potrzeby serii dostarczają czytelnikom mnóstwo wrażeń. Nie da się ukryć, że między Anką i Szczepanem iskrzy, gdy tylko są obok siebie, słychać niemal trzaski wywołane ekscytacją drugą osobą. Pani Paulina Świst nie przekracza jednak granic estetycznego smaku, więc opisywane sceny erotyczne, których jest niewiele, nie wzbudzają oburzenia, czy szoku.
„Occulta” zaczyna się zwyczajnie, bez nagłych zwrotów, ale gra słowna, dialogi, odczucia bohaterów są nakreślone wyraziście, a nawet dosadnie, lecz ze smakiem. Jednak ten spokój, to cisza przed burzą, gdyż słychać już w tle trzaskające zmysłowe pioruny, gdy bohaterowie są obok siebie, ale też mroczne napięcie stwarzane przez działania Kruka. Napięcie rośnie z każdą kolejną stroną znajdując swoje apogeum w finałowych scenach i trzymających w emocjach do końca. Trudno jest tu cokolwiek przewidzieć, a zakończenie zamiast uspokajać, dodaje pary do kotła emocji i sprawia, że jesteśmy jeszcze bardziej nagrzani na ciąg dalszy. Bo że on będzie, nie ma wątpliwości.
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem MUZA
„To nieprawda, że nie ma zbrodni doskonałych. SĄ. To po prostu te, o których nigdy się nie dowiedziano.”
Słowo „occulta” oznacza tajemnicę, coś ukrytego, ale też i te określenia doskonale wpisują się w to, co dzieje się na kartach książki „Occulta”, która jest kontynuacją powieści „Incognito”. Jest w niej wiele niewiadomych, czuć mroczną otoczkę emanującą z działań...
"Wszyscy wiemy, że jesteśmy tu tylko przejazdem, produktem z krótkim terminem ważności, klepsydra odmierza czas."
"Świat Ci nie wybaczy" jest powieścią napisaną przez Cyryla Stone, który jest z wykształcenia prokuratorem. Przez ponad 8 lat pracy w tym zawodzie przeprowadził wiele spraw sądowych, nadzorował kilka tysięcy postępowań karnych i sekcji zwłok, więc napisany przez niego kryminał zawiera wiele ciekawostek z pracy na tym polu. Opisywane przez autora procedury nabierają więc autentyczności i wiarygodności, pozwalając zajrzeć za kulisy pracy śledczych. Do tego dodane wątki obyczajowe połączone z tajemniczą postacią Prophety, będący punktem wiodącym przez poszczególne wątki sprawiają, że fabuła nabiera skomplikowanego charakteru. Kim jest Propheta i jakie ma on znaczenie, od razu nie wiadomo, a nawet jest to niejasne. Dopiero z czasem dostrzegamy powiązania z dziejącymi się wydarzeniami i zaczynamy nabierać pewnych podejrzeń. Te postać udało mi się dosyć szybko rozszyfrować.
Zaczyna się od sceny, gdy dziwnie ubrany człowiek, niczym prorok obserwuje z daleka wypadek samochodowy, w którym ofiarą jest Klaudiusz Lewandowski. Wszystko wygląda na nieszczęśliwy zbieg okoliczności, ale prokurator Konrad Kroon dostrzega jakieś nieścisłości i postanawia się temu bliżej przyjrzeć. Z prowadzonego śledztwa wynika, że komuś zależy na śmierci poszkodowanego, a pierwsze podejrzenia skierowane są na niebezpiecznego gangstera zwanego Nazaret.
"Świat ci nie wybaczy" to drugi tom serii z tym prokuratorem, ale moje pierwsze spotkanie zarówno z autorem, jak i z tym bohaterem. Fabuła prowadzona jest w kilku osobnych wątkach oznaczonych imieniem osoby, której on dotyczy. Otrzymujemy w ten sposób portrety kilku osób, z których każdy miałby powód, by usunąć Klaudiusza ze swojego życia. Każdy z nich stanowi jedno z ogniw łańcucha zdarzeń, które doprowadziły do tragedii na drodze. Tym samym samym autor pokazuje, jak złożona historia kryminalna z dynamiczną akcją której śledzimy nie tylko efekty śledztwa, kolejne wyłaniające się sekrety, ale też pojawiają się wątki polityczne, religijne i obyczajowe. Autor skutecznie zwodzi, ukazuje różne sytuacje pozwalając wyciągać własne wnioski, które doprowadzają do zaskakującego rozwiązania.
Książkę przeczytałam, dzięki współpracy z księgarnią Bonito i serwisem DOBRE CHWILE
"Wszyscy wiemy, że jesteśmy tu tylko przejazdem, produktem z krótkim terminem ważności, klepsydra odmierza czas."
więcej Pokaż mimo to"Świat Ci nie wybaczy" jest powieścią napisaną przez Cyryla Stone, który jest z wykształcenia prokuratorem. Przez ponad 8 lat pracy w tym zawodzie przeprowadził wiele spraw sądowych, nadzorował kilka tysięcy postępowań karnych i sekcji zwłok, więc napisany...