-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
Jednym z prezentów jakie synek w tym roku znalazł pod choinką, była książka MAPY autorstwa Aleksandry i Daniela Mizielińskich, którą to Mikołaj zostawił u chrzestnej Oliwiera.
Przyznam się, że wcześniej widziałam ją w sieci i pomyślałam sobie, że na pewno spodobałaby się Oliwierowi, bo żywo jest zainteresowany geografią. Nie sądziłam jednak, że książka aż tak podbije małe serce.
W sumie nic dziwnego, bo książka i nam rodzicom bardzo się spodobała.
Jest w niej wszystko co być powinno w atlasie dla dzieci.
Spis treści pokazuje gdzie i co można znaleźć.
A na kolejnych stronach... aż 51 przedstawiających 42 kraje na 6 kontynentach. Nie ma zbędnych słów. Na każdej mapie znajdują się informacje najważniejsze dla danego państwa i najbardziej charakterystyczne obiekty i miejsca i symbole.
Bardzo skondensowana wiedza, zawierająca to co każdy powinien wiedzieć o różnych krajach. Idealna dla dzieci, które wzrokowo mogą chłoną wiedzę.
Na koniec znajdziemy jeszcze zbiór flag.
Wszystko podane w bardzo ciekawej grafice, nienachalnych barwach utrzymujących kolorystykę starych map z dawnych atlasów oraz z minimum tekstu. Jednym słowem, MUST HAVE!
Polecam!
źródło: http://www.urwiskowo.com.pl/2012/12/mapy-aleksandra-i-daniel-mizielinscy.html
Jednym z prezentów jakie synek w tym roku znalazł pod choinką, była książka MAPY autorstwa Aleksandry i Daniela Mizielińskich, którą to Mikołaj zostawił u chrzestnej Oliwiera.
Przyznam się, że wcześniej widziałam ją w sieci i pomyślałam sobie, że na pewno spodobałaby się Oliwierowi, bo żywo jest zainteresowany geografią. Nie sądziłam jednak, że książka aż tak podbije małe...
Czy wydaje się Wam czasami, że Wasze dziecko to mały "terrorysta", który wie dokładnie gdzie "nacisnąć" by osiągnąć to co chce? Borykacie się w ciągłym wymuszaniem, zaniedbywaniem obowiązków lub kompletnym brakiem chęci do współpracy? Zastanawiacie się dlaczego metody wychowawcze, które stosujecie, nie działają choć Wy dwoicie się i troicie? Jeśli choć na jedno z tych pytań odpowiedzieliście sobie TAK, powinniście sięgnąć po książkę "UPARTE DZIECI. Od konfliktu do współpracy" autorstwa Roberta j. MacKenzie.
Autor bestselerowego poradnika "Kiedy pozwolić? Kiedy zabronić?", który to również miałam okazję przeczytać, stworzył bardzo praktyczny, niedługi przewodnik kierowany przede wszystkim do rodziców dzieci o mocnym charakterze.
Już w pierwszym rozdziale mamy szansę zrozumieć dziecko o silnym charakterze. Dowiemy się kim są, co je charakteryzuje, dlaczego tak trudno jest się z nimi dogadać, dlaczego wywołują skrajne reakcje otoczenia, jak się uczą i jakie metody wychowawcze na nie działają a jakie nie.
Będziemy mieli szansę odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego moje dziecko zachowuje się w ten sposób.
Poznamy również cechy charakteru upartych dzieci o silnym charakterze i przede wszystkim dowiemy się,że trudny charakter to zbiór cech wrodzonych a nie skutek złego wychowania.
To jednak dopiero początek. W kolejnych rozdziałach znajdziecie mnóstwo przykładów analizujących zachowania dzieci i rodziców, które prowadzą do nie pożądanych zachować i wybuchów i w efekcie nie odnoszą skutków. Analizując je, autor pokazuje dokładnie, dlaczego te metody wychowawcze nie działają. Podaje również przykłady, jak powinno się dane rozmowy przeprowadzić by osiągnąć sukces.
Gdy już dowiemy się dlaczego do tej pory nasze metody wychowawcze zawodziły oraz poznamy odpowiednie sposoby zastępcze, dowiemy się również jak skutecznie przeciwdziałać powstaniu próby sił pomiędzy nami a dziećmi.
Bardzo ciekawy jest również rozdział o motywowani dzieci o mocnym charakterze. Kto miał do czynienia z takim uparciuszkiem wie, że to czasem nie lada sztuka, gdy dziecko ma zawsze inną koncepcję wykonania zadania. Po co grozić, po co karać, po co samemu się denerwować i dążyć do konfliktu, gdy da się skutecznie zmotywować.
Przyznam się, że sama już od jakiegoś czasu stosuję opisane w książce metody. Działają bezbłędnie. Kto zna Oliwiera ten wie, że łatwego charakterku to on nie ma a swoim uporem obdzielił by piątkę dzieci. I choć wiem, że w różnych miejscach, na różnych osobach zawsze testuje, na ile może sobie pozwolić, w domu udało nam się opanować sytuację dzięki sposobom opisanym przez Roberta J. MacKenzie. Idealnie udaje mi się go zmotywować do wykonywania zadań nawet tych, za którymi nie przepada, jak kolorowanie czy rysowanie.
W domu, w sklepie, czy u znajomych zachowuje się tak jak od niego oczekujemy lub nawet lepiej :)
Dlatego też zachęcam wszystkich rodziców do sięgnięcia po tą pozycję.
Namawiam do lektury również nauczycieli, wychowawców przedszkolnych i osoby pracujące z dziećmi, bo oni mają przeważnie w grupie dzieci jakiegoś uparciucha i nie zawsze wiedzą jak z nim pracować i jak motywować, by współpraca była przyjemna dla obu stron. Dzięki prostym metodom wychowawczym uda się uniknąć konfliktów a każdą przepychankę słowną zamieni się w miłą współpracę w przyjemnej atmosferze.
źródło:http://www.urwiskowo.com.pl/2013/01/uparte-dzieci-od-konfliktu-do-wspopracy.html
Czy wydaje się Wam czasami, że Wasze dziecko to mały "terrorysta", który wie dokładnie gdzie "nacisnąć" by osiągnąć to co chce? Borykacie się w ciągłym wymuszaniem, zaniedbywaniem obowiązków lub kompletnym brakiem chęci do współpracy? Zastanawiacie się dlaczego metody wychowawcze, które stosujecie, nie działają choć Wy dwoicie się i troicie? Jeśli choć na jedno z tych...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mieć dwóch dziadków i dwie babcie to prawdziwy skarb i niestety nie każde dziecko ma takie szczęście. Oliwier ma tylko jedną babunię i ani jednego dziadka, podobnie jak bohater książki Renaty Piątkowskiej "DZIADEK NA HUŚTAWCE". Jest to kolejna pozycja tej autorki, która zauroczyła zarówno mnie jak i synka.
Opowiada ona o dwóch przyjaciołach, Witku i Marcinku. Marcin ma dwóch dziadków a Witek niestety ani jednego. Dlatego nie miał komu podarować wspaniałego prezentu jaki robili w przedszkolu na Dzień Dziadka. Marcinek wpadł jednak na ciekawy pomysł, by jego kolega "zaadoptował" dziadka, pana Teofila, który mieszkał po sąsiedzku.
Jak się okazało, pan Teofil z wielką przyjemnością został "przyszywanym" dziadkiem a przyjaźń między chłopcem a starszym panem miała same korzyści dla obojga. Takiego dziadka jak Witek, nie miał nikt! Nawet kolega Marcin zaczynał mu trochę zazdrościć. Bo w końcu, który dziadek smaży melaśniki (nie naleśniki), ma karetę, nosi słomkowy kapelusz i śmieszne koszule a do tego huśta się na huśtawce i jest zegarmistrzem ?
Przezabawna historia niesamowicie wciąga a do tego uczy tolerancji oraz tego, że choć każdy jest inny, trzeba to szanować.
Pokazuje jak wielka może być przyjaźń kilkuletniego chłopca ze starszym panem, dziadkiem. Jak Ważne są dla kilkuletnich dzieci autorytety w postaci dziadków oraz jak sobie zaradzić, gdy tych prawdziwych, rodzonych zabraknie.
Książka świetnie nadaje się dla wszystkich dzieci, zarówno tych co mają dwóch dziadków i dwie babcie, jak również dla tych, którym brakuje tych osób.
Przepiękne ilustracje autorstwa Artura Nowickiego, świetnie uzupełniają książkę, nie odwracają uwagi od treści.
Oliwier pokochał książkę od pierwszego przeczytania. Od razu zaczął identyfikować się z Witkiem. W końcu obaj są w takiej samej sytuacji. Nawet pytał się mnie, czy on też może mieć takiego "przyszywanego" dziadka.
źródło: http://www.urwiskowo.com.pl/2013/01/dziadek-na-hustawce-renata-piatkowska.html
Mieć dwóch dziadków i dwie babcie to prawdziwy skarb i niestety nie każde dziecko ma takie szczęście. Oliwier ma tylko jedną babunię i ani jednego dziadka, podobnie jak bohater książki Renaty Piątkowskiej "DZIADEK NA HUŚTAWCE". Jest to kolejna pozycja tej autorki, która zauroczyła zarówno mnie jak i synka.
Opowiada ona o dwóch przyjaciołach, Witku i Marcinku. Marcin ma...
Jakiś czas temu, gdy w naszym domu pojawiła się pierwsza niesamowita książka Herve'a Tullet,a "Naciśnij mnie" zapanowało istne szaleństwo. Synek zafascynowany niezwykłą książką nie chciał się z nią rozstawać.
Jak wiadomo, historia lubi się powtarzać i prawie po roku, z tym samym autorem choć nowym tytułem "TURLUTUTU. A KUKU TO JA!", Oliwier przeżywa następne fascynacje.
Jest to zdecydowanie książka inna niż wszystkie, choć w klasycznej formie wydana. Podobnie jak poprzedni bestseler Harve'a Tullet,a ukazuje się nam jako książeczka interaktywna, która wymaga od czytelników działania.
Tym razem przeżywamy przygody z przesympatycznym kosmitą Turlututu. Możemy między innymi polecieć jego statkiem, razem z nim czarować, śpiewać w jego języku, malować, bawić się w chowanego.
Świetna zabawa zarówno dla czytającego jak i dla dziecka.
Oliwier zauroczony od pierwszego momentu dał się ponieść książce. Potrząsał, pstryka wydając przy tym własne dźwięki, puka a także włączał światło i krzyczał a nawet dał się namówić do zaśpiewania piosenki co,wierzcie mi, wcale nie jest takie proste.
Książka podzielona jest na 8 niedługich rozdziałów. Każdy z nich można czytać osobno lub, jak to lubi najbardziej Oliwier, od deski do deski po kilka razy pod rząd :) Na filmiku poniżej przeczytany tylko jeden rozdział.
Po co ipod, po co komputer lub tablet albo nawet konsola do gier skoro można mieć interaktywną książkę w standardowej formie papierowej. Zdecydowanie pozycję tą trzeba wpisać na listę MUST HAVE.
źródło:http://www.urwiskowo.com.pl/2012/12/turlututu-kuku-to-ja-herve-tullet.html
Jakiś czas temu, gdy w naszym domu pojawiła się pierwsza niesamowita książka Herve'a Tullet,a "Naciśnij mnie" zapanowało istne szaleństwo. Synek zafascynowany niezwykłą książką nie chciał się z nią rozstawać.
Jak wiadomo, historia lubi się powtarzać i prawie po roku, z tym samym autorem choć nowym tytułem "TURLUTUTU. A KUKU TO JA!", Oliwier przeżywa następne...
Jak przekonać dzieci do codziennej higieny? Jak wytłumaczyć, że po skorzystaniu z toalety trzeba za każdym razem umyć ręce, choć wydają się czyste? No i jak te okropne zarazki i mikroby powodują w ludziach choroby? Na te oraz inne pytania świetnie odpowiada książka "ZARAZKI" autorstwa Martina Howarda i Colina Stimpsona, Wydawnictwa Debit.
W bardzo przystępny sposób wtajemnicza dziecko w problematykę higieny. Jest to opowieść o tym, jak potężna armia Królowej Bakterii, prosto z muszli klozetowej wyrusza na wojnę z Królem Przeciwciałusem i jego gwardią. Mają tylko jeden cel - ZARAZIĆ WIELKOLUDA!
Historia ta opowiedziana jest oczami jednego małego zarazka, Bolusia, który wcale nie chciał iść na wojnę, nie chciał zarażać i właściwie to lubił wielkoluda. W wojenną historię pięknie został wpleciony wątek miłosny
Oryginalna oprawa graficzna nadaje książce wyjątkowy charakter.
Bardzo dynamiczne ilustracje wręcz wciągają czytelnika.
Oliwiera zafascynowała opowieść o zarazkach, już zawsze pamięta o umyciu rąk wychodząc z toalety. I o to chodziło :)
Polecam serdecznie
źródło: http://www.urwiskowo.com.pl/2012/11/zarazki-martin-howard.html
Jak przekonać dzieci do codziennej higieny? Jak wytłumaczyć, że po skorzystaniu z toalety trzeba za każdym razem umyć ręce, choć wydają się czyste? No i jak te okropne zarazki i mikroby powodują w ludziach choroby? Na te oraz inne pytania świetnie odpowiada książka "ZARAZKI" autorstwa Martina Howarda i Colina Stimpsona, Wydawnictwa Debit.
W bardzo przystępny sposób...
Książeczka "Przyjaciele z ogrodu", to bardzo sympatyczne opowiadanie o tym, jak Nuki, Pako i Lola, zamiast iść do ZOO, obserwują zwierzęta w ogrodzie. Jakie stworzonka tam mieszkają? Między innymi spotykamy tam biedronkę, pszczołę, żabkę, ślimaka a także nietoperza. Dzieci uczą się wraz z bohaterami książeczki o zwyczajach napotkanych zwierzątek. Czy wiecie na przykład ile skrzydeł ma biedronka? Czym różni się pszczoła od osy? Przed czym ostrzega sroka? Jak ślimak bez zębów gryzie liście?Czy nietoperz może wplątać się we włosy?
Na te i wiele innych pytań dzieci znajdą odpowiedzi w tejże właśnie książce.
Różni się ona od wcześniej prezentowanych przeze mnie tym, że ma naklejki. Ta dodatkowa atrakcja włącza dzieci do aktywnego udziału w przygodach małych bohaterów i urozmaica czytanie.
Naklejki przykleja się w odpowiednie miejsca w książce ale jest ich więcej i można je wykorzystać w dowolny sposób.
Każdy miłośnik Nukiego i naklejek będzie zachwycony :)
Polecam serdecznie!
źródło: http://www.urwiskowo.com.pl/2012/11/przyjaciele-z-ogrodu-nouki-i-przyjaciele.html
Książeczka "Przyjaciele z ogrodu", to bardzo sympatyczne opowiadanie o tym, jak Nuki, Pako i Lola, zamiast iść do ZOO, obserwują zwierzęta w ogrodzie. Jakie stworzonka tam mieszkają? Między innymi spotykamy tam biedronkę, pszczołę, żabkę, ślimaka a także nietoperza. Dzieci uczą się wraz z bohaterami książeczki o zwyczajach napotkanych zwierzątek. Czy wiecie na przykład ile...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jest to kolejna sympatyczna opowiastka z życia trójki przyjaciół Nukiego, Pako i Loli.
Tym razem Lola wstaje z samego rana, jak prawdziwy skowronek a Pako śpi do późna jak sowa. Nuki i Lola idą więc sami na plac zabaw, ale brakuje im przyjaciela. Wszystko jednak dobrze się kończy, bo wyspany Pako dołącza do przyjaciół.
Cała seria książeczek Oliwierowi bardzo przypadła do gustu. Chętnie ich słucha przed snem i w ciągu dnia. Mnie podoba się to, że z każdej z nich dowiaduje się czegoś mądrego a bohaterowie mogą być dla niego wzorem do naśladowania. Opowiadanie napisane jest w przystępny i zrozumiały dla dziecka sposób, dlatego zapewne tak podbija dziecięce serduszka.
Do tego bardzo sympatyczna i kolorowa grafika, spójna dla całej serii.
Książeczka na pewno spodoba się każdemu przedszkolakowi.
źródło:http://www.urwiskowo.com.pl/
Jest to kolejna sympatyczna opowiastka z życia trójki przyjaciół Nukiego, Pako i Loli.
Tym razem Lola wstaje z samego rana, jak prawdziwy skowronek a Pako śpi do późna jak sowa. Nuki i Lola idą więc sami na plac zabaw, ale brakuje im przyjaciela. Wszystko jednak dobrze się kończy, bo wyspany Pako dołącza do przyjaciół.
Cała seria książeczek Oliwierowi bardzo przypadła do...
Miałam to szczęście, że trafił do mnie egzemplarz recenzencki jeszcze zanim książka pojawił się w sprzedaży. I choć nie ma w naszym domy niemowlaka, przeczytałam książkę z zapartym tchem, bo problem płaczu dziecka, kolek i tego wszystkiego był mi bliski, gdy synek pojawił się się na świecie.
Gdy tylko przekręciłam ostatnią stronę, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego...
Dlaczego dopiero teraz ta książka trafiła do mnie a nie ponad cztery lata tamu, gdy tak bardzo by nam się przydała?
Człowiek jednak uczy się całe życie, i kto wie, może jeszcze kiedyś wykorzystam zdobytą wiedzę ;P
Wielu rodziców, zwłaszcza tych, którzy zostają nimi po raz pierwszy, boryka się z problemem płaczących niemowląt. Czy to głód, czy to brudna pielucha a może kolka ? To ostatnie przeraża niemal wszystkich, bo jak mantrę powtarza się z ust do ust, że jedynym "skutecznym lekarstwem" na kolkę jest ją przeczekać. Pytania cistą się jedno za drugim a płacz łamie nasze serca, gdy nie wiemy jak maluszkowi pomóc. Każdy marzy wtedy o magicznym "wyłączniku płaczu dziecka".
I oto jest :)
W czym tkwi jego sekret?
Autor, ceniony pediatra i ekspert od rozwoju dzieci, dzieli się swoimi teoriami o płaczu niemowląt i prawdziwych przyczynach powstawania kolki. Czy wiecie czym jest "czwarty trymestr" i jaki ma on wpływ na dziecko? Ja dowiedziałam się dopiero z książki. Dowiedziałam się również na czym polega metoda 5"S" , czyli sztuka uruchomienia magicznego "wyłącznika płaczu". I choć nie mam w tej chwili niemowlaka pod ręką, by tą całą wiedzę sprawdzić w praktyce, to analizując moje wcześniejsze doświadczenia z Oliwierem, dochodzę do wniosku, że to faktycznie może działać :)
Wystarczy zrozumieć potrzeby tak maleńkiego dziecka, co z tą książką zapewne będzie łatwe a w dodatku przyjemne.
Sam sposób "podania" wiedzy jest bardzo sympatyczny, dowcipny i zapadający w pamięć. Wszystko wypunktowane, co najważniejsze wyróżnione, zakreślone i przedstawione w bardzo przejrzysty sposób. Towarzystwo zabawnych obrazków świetnie uzupełnia książkę.
Jeśli spodziewacie się dziecka albo maluch już jest na świecie a wy, tak jak ja cztery lata temu, zastanawiacie się co jeszcze możecie zrobić by mu pomóc, żeby wreszcie przestał płakać, wpiszcie książkę "Najszczęśliwsze niemowlę w okolicy na Waszą listę MUST HAVE.
źródło:http://www.urwiskowo.com.pl/2012/10/najszczesliwsze-niemowle-w-okolicy.html
Miałam to szczęście, że trafił do mnie egzemplarz recenzencki jeszcze zanim książka pojawił się w sprzedaży. I choć nie ma w naszym domy niemowlaka, przeczytałam książkę z zapartym tchem, bo problem płaczu dziecka, kolek i tego wszystkiego był mi bliski, gdy synek pojawił się się na świecie.
Gdy tylko przekręciłam ostatnią stronę, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego... ...
Znacie bajeczkę "Nouky i przyjaciele"?
My nie znamy, ale za to książeczki z Nukim przyjęły się u nas rewelacyjnie.
Jest to cała seria książeczek o przygodach Misia i jego przyjaciół. Pierwsza z książeczek, którą zaczęliśmy czytać to "GIMNASTYKA".
Nuki, Lola i Pako wstają z samego rana i każdy z nich, z różnym zapałem bierze się za ćwiczenia i zabawy ruchowe. Okazuje się, że każdy lubi inny rodzaj aktywności i każdy w innym sporcie jest dobry. Dzięki sympatycznym, małym bohaterom, z którymi można się identyfikować, dziecko dowiaduje się, że trzeba dużo ćwiczyć, by być mistrzem w jakiejś dyscyplinie i że nie wszystko udaje się zrobić dobrze za pierwszym razem.
Opowiadanie napisane prostym i zrozumiałym dla dzieci językiem. Do tego bardzo sympatyczne, wielobarwne ilustracje zachęcają by sięgać po książeczkę wielokrotnie.
Książeczka w świetny sposób zachęca dzieci do zabaw ruchowych. Oliwier od razu chciał skakać na piłce i robić jaskółki. Pech chciał, że po raz pierwszy czytaliśmy przed snem :) Jaskółki robione na łóżku kiepsko wychodzą :D
źródło: http://www.urwiskowo.com.pl/2012/10/gimnastyka-nouky-i-przyjaciele.html
Znacie bajeczkę "Nouky i przyjaciele"?
My nie znamy, ale za to książeczki z Nukim przyjęły się u nas rewelacyjnie.
Jest to cała seria książeczek o przygodach Misia i jego przyjaciół. Pierwsza z książeczek, którą zaczęliśmy czytać to "GIMNASTYKA".
Nuki, Lola i Pako wstają z samego rana i każdy z nich, z różnym zapałem bierze się za ćwiczenia i zabawy ruchowe. Okazuje się,...
Nie ma to jak w jesienny dzień lub wieczór zasiąść przy dobrej książce z filiżanką ciepłej herbaty z sokiem malinowym. To właśnie jedna z rzeczy jakie w jesieni lubię najbardziej. Synek upodobania odziedziczył chyba po mnie, bo od dobrych dwóch tygodni "męczy" codziennie książkę Tomasza Szweda, "JESIEŃ W KLINICE MAŁYCH ZWIERZĄT W LEŚNEJ GÓRCE".
Obydwoje zakochaliśmy się w książce od pierwszego wejrzenia.
Swoją jesienną szatą, cudownymi ciepłymi kolorami, barwnymi i pogodnymi ilustracjami podbiła nasze serca. Tak bardzo pasowała do aury za oknem, że z wielkim zapałem przystąpiliśmy do czytania jeszcze tego samego wieczora.
Ale w końcu nie ocenia się książki po okładce ani po ilustracjach. Treść jest najważniejsza i na szczęście już od pierwszych słów przekonałam się, że piękna szata graficzne jest tylko uzupełnieniem bardzo mądrej zawartości.
W książce znajduje się dziesięć fascynujących opowiadań z życia małych, leśnych zwierząt.
Poznajemy doktora Kunę i doktor Łasiczkę, pielęgniarkę Wiewiórkę, sanitariusza Rysia, profesora Borsuka i pozostały personel Kliniki a także jej pacjentów. Wszyscy przygotowują się do zimy. Zbierają zapasy, dbają o futerko, mają przeróżne przygody i perypetie, których z wielką chęcią słucha mój synek. Z książki można się wiele dowiedzieć o zwyczajach małych futrzaków i ptaków, o tym co jedzą, gdzie śpią, co lubią a czego nie oraz czego się boją. Każde z opowiadań uczy i niesie mądre przesłanie. Zwierzęta wspierają siebie nawzajem, pomagają sobie i choć czasem są jakieś drobne nieporozumienia, to zawsze wszystko dobrze się kończy.
W książce przeczytacie między innymi o tym jak przebiegały badania snu zwierząt doktora Kuny, co może zastąpić zaręczynowy pierścionek, jak rozwiązał się problem nietoperza, który miał za małe uszy, jakie są zasady gry "Łap kolory" a także wiele, wiele więcej ciekawych przygód i ciekawostek.
Jak już wspomniałam, ilustracje Anety Krella-Moch idealnie uzupełniają treść i nadają jej dodatkowo jesiennych, nasyconych kolorów, typowych dla pięknej, złotej polskiej jesieni.
Olbrzymim atutem jest też jakość wykonania. Sztywna oprawa i grubszy papier sprawiają, że w przyjemnością sięga się po książkę. Dodatkowym plusem są dla mnie duże litery. Dla dziecka rozpoczynającego przygodę z samodzielnym czytaniem, lektura będzie łatwa i przyjemna.
Na tym jednak nie koniec przyjemności.
Do książki dołączona jest jeszcze płyta z sześcioma piosenkami Pana Psa.
Bardzo sympatyczne melodie, tekst i aranżacja idealnie pasują do jesiennego klimatu książki. Świetnie się ich słucha zarówno w dzień jak i wieczorem, przed zaśnięciem. Na stornie wydawnictwa, znalazłam link do jednej z piosenek :)
Książeczka jest kontynuacją "KLINIKI MAŁYCH ZWIERZĄT W LEŚNEJ GÓRCE", której jeszcze nie mieliśmy okazji przeczytać, jednak nadrobimy te braki przy najbliższej okazji. Nieznajomość pierwszej części nie wpłynęła w najmniejszym stopniu na odbiór drugiej.
Polecam serdecznie. Idealna książka na długie jesienne wieczory.
źródło:http://www.urwiskowo.com.pl/2012/10/jesien-w-klinice-maych-zwierzat-w.html
Nie ma to jak w jesienny dzień lub wieczór zasiąść przy dobrej książce z filiżanką ciepłej herbaty z sokiem malinowym. To właśnie jedna z rzeczy jakie w jesieni lubię najbardziej. Synek upodobania odziedziczył chyba po mnie, bo od dobrych dwóch tygodni "męczy" codziennie książkę Tomasza Szweda, "JESIEŃ W KLINICE MAŁYCH ZWIERZĄT W LEŚNEJ GÓRCE".
Obydwoje zakochaliśmy się w...
To, że dzieci uwielbiają zagadki, dobrze wszyscy wiemy.
Wie to również Kapitan Nauka i dlatego sprawia, że matematyka wcale nie jest nudna czy trudna ale zamienia się w ciekawą zabawę.
Sama forma zagadek jest taka sama jak w przypadku Kart Obrazkowych do nauki angielskiego, które już pokazywałam. Karty, spięte w jednym rogu, rozkładają się w wachlarzyk. Na jednej stronie (niebieskiej) są pytania, zagadki i zadania do rozwiązania a na odwrocie (stronie pomarańczowej) są odpowiedzi.
Wszystko zapakowane w tekturowe pudełko, które łatwo zmieści się do plecaka czy torby i wyruszy z nami na wycieczkę, na spacer czy do lekarza.
Poziom zadań jest różny i rośnie wraz z numerem zagadek, których jest łącznie 112.
Na początek są to zadania z kształtami, szeregami i prostym liczeniem.
Dalej przechodzimy stopniowo przez dodawanie, odejmowanie aż do mnożenia i dzielenia.
Jednak to nie wszystko. Trzeba również wskazywać gdzie jest więcej gdzie mniej, na której drodze zbierze się więcej rzeczy, co jest bliżej a co dalej, co pasuje a co nie oraz wiele innych, równie ciekawych zadań do rozwiązania.
Treść pytań jest skonstruowana w prosty i przejrzysty sposób. Dziecko nie musi się domyślać o co chodzi. W dodatku są one zabawne i dobrze zilustrowane. Ulubionym pytaniem Oliwiera jest:
"Tyranozaur jest głodny i zamierza zjeść 2 triceratopsy Ile dinozaurów zostanie?".
Z zadaniami na początku świetnie sobie sam radzi. Prostemu dodawaniu i odejmowaniu również dał radę. Kolejne służą mu do nauki i wyjaśnienia jak "działa" matematyka.
Matematyka w zagadkach jest co prawda przeznaczona dla dzieci od 6 roku życia, ale jeśli maluch już wcześniej umie sprawnie liczyć to i wcześniej może zacząć swoją przygodę z "wyższą" matematyką :)
Oprócz matematyki, karty uczą również logicznego myślenia. Przekazują również wiedzę z innych dziedzin oraz rozwijają spostrzegawczość i umiejętność rozwiązywania problemów.
Dodatkowo są świetnym sposobem na spędzenie czasu z dzieckiem. Wprowadzając malucha w świat matematyki możemy się razem wspaniale bawić.
Gorąco polecam!
źródło:http://www.urwiskowo.com.pl/
To, że dzieci uwielbiają zagadki, dobrze wszyscy wiemy.
Wie to również Kapitan Nauka i dlatego sprawia, że matematyka wcale nie jest nudna czy trudna ale zamienia się w ciekawą zabawę.
Sama forma zagadek jest taka sama jak w przypadku Kart Obrazkowych do nauki angielskiego, które już pokazywałam. Karty, spięte w jednym rogu, rozkładają się w wachlarzyk. Na jednej stronie...
Chociaż Oliwier nie ma brata ani bratem nie jest (przynajmniej na razie ;P ), książkę "MÓJ STRASZNY BRAT" polubił od pierwszego wejrzenia.
Co go w tej książce urzekło? Bardzo nietypowe odgłosy. Choć w naszej domowej biblioteczce nie brakuje książek z modułami dźwiękowymi ten jest wyjątkowy.
Nie usłyszy się tu ćwierkania ptaszków czy miauczących kotków. Te odgłosy to bekanie, puszczane bąki i żaba wpadająca za bluzkę. Tak to starszy, straszny brat dokucza swej młodszej siostrze.
Mała bohaterka opisuje swoje przejścia z bratem w zabawnej rymowanej historyjce.
Opisuje jak bardzo brat jej dokucza swoim złym zachowaniem.
Jednaj, jak to rodzeństwo, i tak bardzo się kochają i wszystko dobrze się kończy słodkim całuskiem.
W książce świetnie zostało pokazane jakie to są ładne a jakie brzydkie zachowania. Co jest przez innych akceptowane a co nie. Była to świetna pomoc dla nas, by omówić sobie sprawę, jak należy się zachować, gdy jakieś beknięcie, kichnięcie czy bąk się wyrwie.
Książka ta porusza tematykę dobrego wychowania w bardzo zabawny sposób. Dzięki temu, że nie jest "grzecznym" wykładem jak należy się zachowywać, bardzo trafiła do synka.
To, że moduł dźwiękowy jest w kartkach a nie w pstryczkach obok, sprawia, że książeczka jest jeszcze bardziej ciekawa i oryginalna. Co prawda Oliwier na początku miał problem ze zlokalizowaniem właściwego miejsca do naciśnięcia, ale po kilku próbach już świetnie sobie radził.
Biorąc pod uwagę oryginalność, walory edukacyjne oraz zachwyt synka, nie pozostaje mi nic innego jak serdecznie polecić tę książkę.
Źródło :http://www.urwiskowo.com.pl/2012/09/moj-straszny-brat.html
Chociaż Oliwier nie ma brata ani bratem nie jest (przynajmniej na razie ;P ), książkę "MÓJ STRASZNY BRAT" polubił od pierwszego wejrzenia.
Co go w tej książce urzekło? Bardzo nietypowe odgłosy. Choć w naszej domowej biblioteczce nie brakuje książek z modułami dźwiękowymi ten jest wyjątkowy.
Nie usłyszy się tu ćwierkania ptaszków czy miauczących kotków. Te odgłosy to...
Czy historia zawsze musi być nudna? Zdecydowanie nie! Wszystko zależy od przedstawienia tematu. Jeśli opowiada o niej pasjonat, widać to na pierwszy rzut oka.
Pasjonatem na pewno jest Tomasz Kruczek. Swoje zamiłowanie do średniowiecza i etnografii pokazuje w książce "Bitwa o gród Sędziwoja".
Akcja książki rozgrywa się w 999 roku. Cesarz niemiecki Otton III planuje pielgrzymkę do Gniezna, do grobu świętego Wojciecha. Wyprawa ta jednak stoi pod znakiem zapytania ponieważ na dworze cesarza knują spisek.
Przygody młodych bohaterów, Leszka, Janka i Dis, opowiadają o tym jak dzięki odwadze, męstwu, szczerości i innym rycerskim cechom, można nawet mimo młodego wieku dokonywać wielkich czynów.
Dzięki bardzo ciekawej narracji i interesującym opisom, przenosimy się w dawne czasy i poznawajmy kulturę oraz obyczaje mieszkańców średniowiecznej osady - Bnina.
Każdy młody, nie tylko miłośnik historii, chętnie poczyta o wojach, wikingach, posłach, szpiegach, zdrajcach i bohaterach zwłaszcza, że może identyfikować się z postaciami opowieści.
Mało jest takich książek, które sprawiają, że historię poznaje się dzięki fascynującym przygodom. Mnie czytało się książkę z niesamowita lekkości i przyjemnością. Już nie mogę doczekać się kolejnej części. A będzie ich więcej, ponieważ "Bitwa o gród Śędziwoja" jest pierwszym tomem z serii "Kroniki Łowców Przygód".
źródło: http://www.urwiskowo.com.pl/2012/07/bitwa-o-grod-sedziwoja-tomasz-kruczek.html
Czy historia zawsze musi być nudna? Zdecydowanie nie! Wszystko zależy od przedstawienia tematu. Jeśli opowiada o niej pasjonat, widać to na pierwszy rzut oka.
Pasjonatem na pewno jest Tomasz Kruczek. Swoje zamiłowanie do średniowiecza i etnografii pokazuje w książce "Bitwa o gród Sędziwoja".
Akcja książki rozgrywa się w 999 roku. Cesarz niemiecki Otton III planuje...
Wiele razy wspominałam, że synek nie jest fanem rysowania i kolorowania. Imam się jednak wszelkich sposobów by rękę malucha rozruszać w sposób przyjemny i zachęcający do dalszych ćwiczeń. A ponieważ synek lubi wszelkiego rodzaju wiersze, po raz kolejny przyszła nam z pomocą publikacja Oficyny Wydawniczej IMPULS "RYSOWANE WIERSZYKI".
Opowiem ci bajeczkę
o kółku i kreseczce,
gdy na kartce się spotkają,
wielkie cuda wyczyniają.
Wytęż mocno wzroki i słuch,
bo już kredki idą w ruch!
Tymi słowami wita książka wszystkich i sprawia, że cała rodzina chwyta nie tylko za kredki ale i inne sprzęty do rysowania, malowania i kreślenia.
Jak sam tytuł książki głosi jest to zbiór wierszyków, które są instrukcją jak narysować obrazek.
Na jednej stronie znajduje się wierszyk z rysunkami kolejnych etapów tworzenia a na drugiej kropkowany obrazek do ćwiczenia. Podobne kropkowane rysunki Oliwier znał z "GRAFIKI DLA SMYKA", dlatego z zapałem przystąpił do rysownia, gdy po raz pierwszy podsunęłam mu nową książkę.
Poziom obrazków jest różny, Od prostych zwierzątek, domków aż o całe scenki jak na przykład staw z kaczuszkami czy zoo. Dzięki temu można dostosować stopień trudności do umiejętności dziecka. Do wyboru mamy aż 69 wierszyków. My oczywiście zaczęliśmy od tych najłatwiejszych ale zapewne jeszcze wiele razy będziemy wracać do książki by podnosić umiejętności grafomotoryczne.
Wierszyki są proste, melodyjne i łatwe do zapamiętania nawet dla najmłodszych. Oliwier zna już kilka z nich na pamięć i nawet kiedyś go "przyłapałam" jak sam w pokoju sobie wziął kartkę i zaczął rysować kurczaczki powtarzając na głos wierszyk. Rysowaliśmy sobie także na piasku. Świetna zabawa.
Świetna książka nie tylko dla rodziców ale i dla nauczycieli oraz osób pracujących z dziećmi. W prosty sposób pomaga wkroczyć w świat dziecięcej sztuki.
Jeśli chcecie wesprzeć dzieci w rozwijaniu umiejętności grafomotorycznych w bardzo sympatyczny sposób, a także rozwijać słownictwo i ćwiczyć pamięć, książka "Rysowane wierszyki" na pewno spełni wszystkie te wymagania.
źródło:http://www.urwiskowo.com.pl/2012/08/rysowane-wierszyki.html
Wiele razy wspominałam, że synek nie jest fanem rysowania i kolorowania. Imam się jednak wszelkich sposobów by rękę malucha rozruszać w sposób przyjemny i zachęcający do dalszych ćwiczeń. A ponieważ synek lubi wszelkiego rodzaju wiersze, po raz kolejny przyszła nam z pomocą publikacja Oficyny Wydawniczej IMPULS "RYSOWANE WIERSZYKI".
Opowiem ci bajeczkę
o kółku i...
Odkąd sięgnęłam po tą książkę, stała się ona nieodzownym towarzyszem naszych codziennych zabaw.
Książka podzielona jest na cztery rozdziały, a każdy z nich poświęcony jest innym obszarom.
Pierwsza, krótka część, zawiera wierszyki, które opowiadają kim jesteśmy. Druga, również zawierająca kilka wierszyków, nauczy rozpoznawać własne ciało.
Trzecia część, najbardziej rozbudowana, pomaga maluchom uczyć się otaczającego je świata.
Wierszyki są przeróżne. Niektóre z nich to instruktarz, jak narysować obrazek. Inne z kolei są poleceniem a zarazem instrukcją jakiegoś zadania do wykonania, na przykład przejścia przez labirynt lub dopasowania obrazków. Każdy z nich jest również kolorowanką.
Czwarta część, tę synek najbardziej lubi, to zagadki.
Jest ich całe mnóstwo.
Wszystko napisane jest prostym, pogodnym i zrozumiałym dla dzieci językiem. Wciąga dziecko do aktywnego uczestnictwa w lekturze.
Książki nie trzeba czytać od deski do deski. Czasem można sięgnąć po nią w zabawach. Tak my robimy najczęściej. Nadaje się ona również jako książka przed snem. Pogodny klimat pozwala wyciszyć się dziecku i myśleć o miłych sprawach zanim zamknie oczka.
Przyznam się, że trochę szkoda mi książki by Oliwier bezpośrednie w niej kolorował, ale kseruje mu strony pasujące do naszych aktualnych zabaw i synek wykonuje zadania na kserówkach. Książkę mam zamiar jeszcze wykorzystywać w przyszłości :D
Dla mnie wielkim plusem jest również duża czcionka. Dzięki temu zachęca dzieci do samodzielnego czytania.
Jest to jedna z ciekawszych książek wspierających rozwój dziecka w zabawie, jaka wpadła mi w ręce, dlatego też z wielką przyjemnością Wam ją polecam.
źródło:http://www.urwiskowo.com.pl/2012/09/rysowane-wierszyki-i-zagadki-elzbieta.html
Odkąd sięgnęłam po tą książkę, stała się ona nieodzownym towarzyszem naszych codziennych zabaw.
Książka podzielona jest na cztery rozdziały, a każdy z nich poświęcony jest innym obszarom.
Pierwsza, krótka część, zawiera wierszyki, które opowiadają kim jesteśmy. Druga, również zawierająca kilka wierszyków, nauczy rozpoznawać własne ciało.
Trzecia część, najbardziej...
"NIEZAPOMINAJEK" zauroczył synka od pierwszego wejrzenia. Jeszcze zanim ja przeczytaliśmy, przykuła naszą uwagę ślicznymi ilustracjami.
Po kilkakrotnym przejrzeniu przystąpiliśmy do lektury i chociaż nie ocenia się książki po okładce czy ilustracjach, treść również nas nie zawiodła.
Niedługie opowiadanie ale jakże piękne i mądre.
Mama przekazała swojemu synkowi dwie bardzo ważne rzeczy, o których powinien pamiętać. Jednak Monty, jak to maluch, łatwo się rozproszył, gdy zobaczył niebieskie wiaderko i zapomniał.
Wędrował samotnie próbując sobie przypomnieć "to coś" ważnego. Spotykał inne zwierzęta, które pomogły mu przypomnieć, że to "... z mamą zawsze był BEZPIECZNY. Mama się nim OPIEKOWAŁA. Przy mamie zawsze był W DOMU."
Po tej przygodzie Monty zawsze będzie wiedział o czym niezapominajki pomagają pamiętać.
Jako mama, również chciałabym przekazać synkowi, by pamiętał, nawet gdy będzie już dorosłym mężczyzną, że w naszym domu zawsze znajdzie wsparcie i bezpieczeństwo.
Dodatkowym plusem jest duża czcionka. Dzieci, które potrafią czytać, mogą robić to same.
Wspaniała literatura dla dzieci, nie tylko do poduszki.
źródło: http://www.urwiskowo.com.pl/2012/06/niezapominajek-michael-broad.html
"NIEZAPOMINAJEK" zauroczył synka od pierwszego wejrzenia. Jeszcze zanim ja przeczytaliśmy, przykuła naszą uwagę ślicznymi ilustracjami.
Po kilkakrotnym przejrzeniu przystąpiliśmy do lektury i chociaż nie ocenia się książki po okładce czy ilustracjach, treść również nas nie zawiodła.
Niedługie opowiadanie ale jakże piękne i mądre.
Mama przekazała swojemu synkowi dwie...
Obydwoje z synkiem, bardzo lubimy książki Renaty Piątkowskiej. Potwierdza to kolejna fascynacja Oliwiera czyli książką "PALUSZKI czyli o dziesięciu takich co nigdy się nie nudzą".
Od kilku dni nie czytamy nic innego. Oliwier w czasie lektury pokazuje co robią paluszki Marcinka z opowiadania i w ten sposób czytanie zamienia się w zabawę.
Bardzo pogodne opowiadanie, idealne jest dla dzieci w wieku przedszkolnym. Na stronach książki towarzyszymy paluszkom Marcinka przez cały dzień. Najpierw zaspane powoli wygrzebują się spod kołdry, potem jedzą śniadanko, następnie idą do przedszkola i tam świetnie się bawią, by w końcu wieczorem złapać smoka za ogon. Paluszki są strasznie zapracowane. Cały czas coś ciekawego robią.
Po lekturze zawsze pytam się Oliwiera, co robiły jego paluszki w przedszkolu i w domu. Synek chętnie opowiada i pokazuj.
Na pewno wielkim plusem, za który Oliwier polubił tę książkę, są duże litery. Może ją sobie czytać sam, gdy mama z sił już opada :)
Ilustracje Joli Richter-Magnuszewskiej świetnie uzupełniają treść.
Na końcu jest też miejsce na paluszki dziecka. Można je odbić lub obrysować i w ten sposób spersonalizować książkę.
Książka urzekła nie tylko synka, ale i mnie.
Zdecydowanie polecam.
żródło: http://www.urwiskowo.com.pl/2012/05/paluszki-czyli-o-dziesieciu-takich-co.html
Obydwoje z synkiem, bardzo lubimy książki Renaty Piątkowskiej. Potwierdza to kolejna fascynacja Oliwiera czyli książką "PALUSZKI czyli o dziesięciu takich co nigdy się nie nudzą".
Od kilku dni nie czytamy nic innego. Oliwier w czasie lektury pokazuje co robią paluszki Marcinka z opowiadania i w ten sposób czytanie zamienia się w zabawę.
Bardzo pogodne opowiadanie,...
Jak zapewne każdy wie, origami jest to japońska sztuka składania papieru. Jednak czy wiecie, że już przedszkolaki można z tą sztuką zapoznać. Idealnie nadaje się do tego origami płaskie z koła o czym ostatnio przekonaliśmy się z Oliwierem dzięki książeczce "ORIGAMI Z WIERSZYKAMI - Kaczuszka Omi na wycieczce"
Przyznam się, że na początku wydawało mi się, że nawet taki rodzaj origami będzie za trudny dla Oliwiera. Oj jak bardzo nie doceniłam synka :/
Najpierw poczytaliśmy sobie kilka razy o przygodach kaczuszko Omi.
Już samo opowiadanie jest wciągające i mądre. W bardzo ciekawy sposób przekazuje dziecku zasady ruchu drogowego.
Do tego w treść wplecione są zabawne wierszyki, które uzupełniają instrukcję wykonania danego modelu.Jak widać ilustracje to właśnie modele zrobione z origami z koła.
W książce znajduje się 10 opisanych wzorów , ale inne ilustracje mogą posłużyć za inspirację do poszukiwania własnych rozwiązań.
Do książki jest gotowy zestaw kółek, który pozwoli na wykonanie wszystkich modeli. My na początku, cały zestaw rozłożyliśmy sobie na kupki i pochowaliśmy do osobnych kopert, by w razie potrzeby od razy zacząć pracę twórczą a nie wybieranie kółek z całego kompletu.
Po kilkakrotnym przeczytaniu przygód kaczuszki, spytałam Oliwiera czy chce sobie taką zrobić. Odpowiedź oczywiście brzmiała "TAK".
Z wielkim zapałem zabrał się do pracy.
Z rozpędu zrobił dwie kaczuszki. Jedną podpisał Omi a drugą Ami :)
Widząc jak Oliwierowi idzie składanie i przyklejanie, nie wahałam się już by podsuwać mu kolejne modele. Synek sam wybierał na co ma ochotę. Zrobiliśmy zatem helikopter...
A także jeża i poziomkę.Model stokrotki wykorzystaliśmy do zrobienia laurki na Dzień Ojca.
Tak oto dzięki Kaczuszce Omi odkryliśmy nową pasję Oliwiera. Jestem pewna, że zrobimy jeszcze wiele kółeczkowych modeli origami, nie tylko z tej książki ale również innych, bo "Origami z wierszykami" to cała seria.
Książka idealnie nadaje się by naukę zamienić w zabawę. Dziecko nie wiadomo kiedy uczy się zasad, ćwiczy koordynację wzrokową, odwzorowywanie, usprawnia motorykę małą a przede wszystkim świetnie się bawi.
źródło: http://www.urwiskowo.com.pl/2012/06/origami-z-wierszykami-kaczuszka-omi-na.html
Jak zapewne każdy wie, origami jest to japońska sztuka składania papieru. Jednak czy wiecie, że już przedszkolaki można z tą sztuką zapoznać. Idealnie nadaje się do tego origami płaskie z koła o czym ostatnio przekonaliśmy się z Oliwierem dzięki książeczce "ORIGAMI Z WIERSZYKAMI - Kaczuszka Omi na wycieczce"
Przyznam się, że na początku wydawało mi się, że nawet taki...
Która z nas, nie spotkała się z masą mitów i stereotypów, jakie wiążą się z noszeniem tak zacnego tytułu - MAMA. Każda kobieta, zanim zostanie matką czyta różne gazety, książki, słyszy mnóstwo uwag, dobrych rad i opowieści innych matek jak to jest. Wiele z nich idealizuje bycie mamą. W końcu ciąża to stan błogosławiony a dziecko to skarb. Co zatem począć z negatywnymi emocjami, które rodzą się czasem w głowie matki ? Czy kobieta, która czasem ma dość rozwrzeszczanego dziecka jest złą matką?
A co z innymi stereotypami? Jest ich wiele a część z nich porusza niezwykła antologia "MACIERZYŃSTWO BEZ LUKRU". Ukazała się już druga część, która właśnie mitom i stereotypom jest poświęcona.
Książkę łyknęłam w jeden wieczór, bo niesamowicie wciąga. Z dużą częścią identyfikuję się sama jako matka i jestem pewna, że wiele kobiet czytając ją pomyśli sobie "to jest o mnie".
Pełna humoru i pełna prawdziwych, zaczerpniętych z życia historii matek, które dzielą się swoimi doświadczeniami.
Niezwykła książka, którą powinna przeczytać każda przyszła jak i obecna matka.
Wspomniałam, że to niezwykła antologia. Już sama jej treść jest wyjątkowa, ale jeszcze bardziej niespotykana jest idea i misja dla której powstała.
Głównym celem powstania antologii jest pomoc dla urodzonego w 2010 r. Mikołajka, chorującego na rdzeniowy zanik mięśni (SMA I). Cały dochód ze sprzedaży e-booków i część dochodu ze sprzedaży drukowanej wersji trafia na konto chłopczyka w Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą”.
Sięgając po książkę, nie tylko możecie przeczytać niespotykaną książkę, ale również pomóc choremu dziecku. Poznacie również kilka niezwykłych blogujących mam, które to są autorkami tekstów.
źródło:http://www.urwiskowo.com.pl/2013/01/macierzynstwo-bez-lukru.html
Która z nas, nie spotkała się z masą mitów i stereotypów, jakie wiążą się z noszeniem tak zacnego tytułu - MAMA. Każda kobieta, zanim zostanie matką czyta różne gazety, książki, słyszy mnóstwo uwag, dobrych rad i opowieści innych matek jak to jest. Wiele z nich idealizuje bycie mamą. W końcu ciąża to stan błogosławiony a dziecko to skarb. Co zatem począć z negatywnymi...
więcej Pokaż mimo to