-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać246
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2002
2002
Ech, jakie to niemożebnie, niemożebnie głupie.
Czego tu nie ma... A, kryminału (w sensie: rozwiązywania zagadki). Poza tym mamy wszystko: nieprawdopodobną, oderwaną od jakichkolwiek realiów i zasad logiki intrygę; zwrot akcji, który pozbawia rzeczoną strzępek prawdopodobieństwa i czyni książkę groteską; romans sztuczny, wymuszony i tak drętwy, jak policzek pacjenta po wyrywaniu zębów ze znieczuleniem; słaby, nudny styl, nieudolnie naśladujący (krótkie zdanie, oh yeah) amerykańskie powieści; fatalne dialogi. No i nuda, co w powieści popularnej jest grzechem pierwszym.
Nade wszystko jednak - ta powieść tak się odkleja od cienia śladu półtonu rzeczywistości, że po prostu się staje farsą. Tu nic nie jest prawdziwe - ani Polska, ani grupa społeczna zwana prawnikami (tak zawodowo, jak prywatnie), ani stosunki w niej panujące, ani samo prawo, ani sądy, ani więzienia, ani gangsterzy, ani biznes, ani nawet - olalala! - zamknięte osiedla i kluby fitness. To jest raczej wizja pt. "jak siedmioletnia dziewczynka wyobraża sobie życie arystokratów/biznesmenów/prawników/żołnierzy/jakiejkolwiek mitycznej dla niej grupy społecznej". Jakby autor żył w kompletnie innej Polsce, w jakiejś rzeczywistości alternatywnej na stu poziomach - ale to nie jest Polska środowiska, które opisuje.
Czytałam znacznie lepiej "zresearchowane", lepiej zbudowane fabularnie i psychologicznie fanfiki.
Groteska z tej powieści przednia, człowiek umiera ze śmiechu nad tymi farsowymi, zupełnie oderwanymi od świata przypadkami. Ale chyba nie o to chodziło.
Ech, jakie to niemożebnie, niemożebnie głupie.
Czego tu nie ma... A, kryminału (w sensie: rozwiązywania zagadki). Poza tym mamy wszystko: nieprawdopodobną, oderwaną od jakichkolwiek realiów i zasad logiki intrygę; zwrot akcji, który pozbawia rzeczoną strzępek prawdopodobieństwa i czyni książkę groteską; romans sztuczny, wymuszony i tak drętwy, jak policzek pacjenta po...
To byłby porządny kryminał - końcówka co prawda deus ex machina, ale już bohaterowie bardzo wiarygodni i jakoś ludzcy (chociaż nijak nie potrafię zrozumieć, czemu jedna z postaci pobocznych, młoda kobieta bez jednej nogi, jeździ na wózku i ogólnie zachowuje się, jakby się dla niej życie skończyło, a narracja vel bohaterowie nie wyrażają tym zdziwienia, ba, mnożą jakieś stereotypy typu "nie może tańczyć", "nie może uprawiać seksu" etc.; toż nawet u nas, a "socjal" mamy niższy, państwo funduje ludziom protezy, które umożliwiają im normalne życie, tańczenie, wychodzenie, pracę i wszystko; ze związkami, wedle mojej wiedzy, też nie ma problemu... być może bohaterka miała też mieć rozwalony kręgosłup, ale jakoś nie zauważyłam tego w książce), do tego śledztwo ciekawe, całość wciągająca - i w ramach bonusu, bardzo ładny sposób opisywania rzeczywistości, taki plastyczny. Oraz całkiem realistycznie przedstawiony bohater dziecięcy.
Czemu więc tylko cztery gwiazdki? Bo tłumaczenie czy raczej - by nie obwiniać tłumacza, który zawsze zrobi jakieś kalki, to nieuniknione - brak porządnej korekty i redakcji (tak to jest, jak korektę, skład i druk robią jakieś bezimienne firmy...). Mamy więc zjedzone półpauzy dialogowe, narrację wskakującą w dialogi i sporo kalek językowych bądź konstrukcji brzmiących po polsku... niefortunnie. Liczba tych potknięć rośnie pod koniec książki, a ja mam przed oczyma tego biednego tłumacza, któremu pewnie dali tydzień na całą książkę, który klnie, próbując w ostatnich godzinach przełożyć końcówkę, który już w efekcie, niedospany i nafaszerowany kawą, przekłada jak automat, na takie drobiazgi jak styl nie zwracając uwagi...
To bolesna wizja. I winą za błędy przekładu tutaj - podpowiada mi intuicja (oraz lektura) - należy raczej obarczyć nasz rynek wydawniczy niż tłumacza. Ale jednak książka na tym wiele traci, potykanie się o potknięcia techniczne i stylistyczne irytuje. Szkoda, bo brzmiała, jakby w oryginale mogła być napisana naprawdę ładnym językiem (te opisy!).
To byłby porządny kryminał - końcówka co prawda deus ex machina, ale już bohaterowie bardzo wiarygodni i jakoś ludzcy (chociaż nijak nie potrafię zrozumieć, czemu jedna z postaci pobocznych, młoda kobieta bez jednej nogi, jeździ na wózku i ogólnie zachowuje się, jakby się dla niej życie skończyło, a narracja vel bohaterowie nie wyrażają tym zdziwienia, ba, mnożą jakieś...
więcej Pokaż mimo to