-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus9
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
Biblioteczka
2014-12-21
2011-10
Trochę zawiodłam się. Szukałam majstersztyku sf, książki, która przekona mnie do tego gatunku.
Muszę szukać dalej.
Trochę zawiodłam się. Szukałam majstersztyku sf, książki, która przekona mnie do tego gatunku.
Muszę szukać dalej.
2018-11-12
Kusiło mnie, żeby dać zaledwie 5 gwiazdek, ta bardzo autor rozczarował mnie końcówką. Ale zacznę od początku.
"Różaniec" Kosika to polskie współczesne SF. Akcja dzieje się w bliżej nieokreślonej przyszłości, około 90 lat po tzw. Przemianie czyli utworzeniu tytułowego para-planetarnego układu niezależnych miast-centrów cywilizacji. Jednym z nich pozostała Warszawa, a w niej mieszkał główny bohater Harpad (imię nieistotne lub brak). Początkowo wydaje się, że osią fabuły będą rozgrywki polityczne toczące się w społeczeństwie trzymanym w porządku przed system sztucznej inteligencji GAIA. Wiadomo, że sztuczna inteligencja jest z definicji podejrzana, mamy więc jej przeciwników, zbrojne ramiona i niewinne ofiary. To była najciekawsza część powieści. Autor okrasił ją smaczkami typu nadanie nowym wynalazkom nazw starych PRL-owskich marek produktów. Wizja mediów przyszłości, manipulacji wyborami politycznymi, nastrojami, nano-ID - całkiem zgrabne elementy.
Drugą część dominują kwestie walki z GAIA, ruch oporu i próby przechytrzenia systemu. Trzecią zaś stanowi opis pobytu bohatera w Międzypoziomiu, które kojarzyło mi się mocno z Dekadencją w Seksmisji. Innych skojarzeń filmowych i literackich miałam podczas słuchania książki mnóstwo.
Powieść miała wielki potencjał i początkowo mnie zachwyciła. Niestety w miarę posuwania się akcji pojawiało się coraz więcej nieścisłości, pytań a odpowiedzi na nie nie było. Końcówka sprawia wrażenie pisanej na czas, szast prast i po krzyku. Jedne wątki zamknięte w kuriozalny sposób (Wolf II i scena z lektyką), inne zawieszone (Harpad), kolejne z banalnym zakończeniem (Marysia). Dlatego zamiast 8 zostaję przy 6 gwiazdkach.
Kusiło mnie, żeby dać zaledwie 5 gwiazdek, ta bardzo autor rozczarował mnie końcówką. Ale zacznę od początku.
"Różaniec" Kosika to polskie współczesne SF. Akcja dzieje się w bliżej nieokreślonej przyszłości, około 90 lat po tzw. Przemianie czyli utworzeniu tytułowego para-planetarnego układu niezależnych miast-centrów cywilizacji. Jednym z nich pozostała Warszawa, a w niej...
2018-06-19
Zaliczenie tej książki do gatunku young adult (w dodatk SF) wzbudziło moje podejrzenia. Z drugiej strony mocna rekomendacja znajomego sugerowała, że w powieści jest więcej niż mogłoby się wydawać. Spróbowałam.
Kluczowe sceny powieści dotyczą przebiegu egzaminu, do którego przystępuje główna bohaterka Anaksymandra, aby móc wstąpić do Akademii, gremium kierującego państwem przyszłości, zbudowanym po upadku naszej cywilizacji. Pod pretekstem przepytywania Anax ze znajomości historii, dowiadujemy się szczegółów o schyłkowych latach poprzedniego systemu, o pandemii, która dziesiątkowała ludzkość, wreszcie o powstaniu zdrowej enklawy na wyspach Nowej Zelandii. Książka Becketta byłaby najzwyklejszą antyutopią gdyby nie jej rys filozoficzny. Szczególnie dużo jest odwołań do antycznej greckiej filozofii, począwszy od imion bohaterów, skończywszy na podstawowych dogmatach, na których zbudowano nowy porządek świata. Anax snuje więc swoją relację z kluczowych wydarzeń życia Adama Forde'a, postaci owianej legendą. Nie będę rozwijać opisu fabuł, bo łatwo tu o spojlery.
Podsumowując plusy:
- jest to książka z rodzaju lektury rozrywkowej z ambicjami pobudzenia do refleksji - udało się to autorowi. Mogłam na świeżo mając wypadki z książki pospierać się na temat sztucznej inteligencji, jej definicji, zagrożeń itp.;
- element wplecenia odniesień do filozofii - pytań o granice wolności obywateli, poświęcenia na rzecz państwa swoich pragnień, o sterowanie ludźmi przez wzbudzanie strachu - to tematy ciągle żywe;
- skondensowana forma, minimalistyczna wręcz, bez rozbuchanych opisów i pompowania objętości.
Z minusów - jest jeden ale zdradzając go zupełnie zepsułabym moment zaskoczenia na końcu. Nazwijmy to oględnie: wybór interfejsu dla robotów.
Moim zdaniem jest to książka, która nadaje się do zachęcania do czytania osobniki oporne na wielgaśne tomiszcza, a lubiące tematykę SF (mnie skojarzyła się z serialem "Westworld", mojemu mężowi z książką "Life 3.0"). Jeszcze jedno, nie ma tu nudnych motywów typowych dla wielu pozycji young adult - kast i castingów, nastolatków, którzy przejmują władze nad światem lub go ratują i tym podobnych elementów fabuły. Polecam.
Zaliczenie tej książki do gatunku young adult (w dodatk SF) wzbudziło moje podejrzenia. Z drugiej strony mocna rekomendacja znajomego sugerowała, że w powieści jest więcej niż mogłoby się wydawać. Spróbowałam.
Kluczowe sceny powieści dotyczą przebiegu egzaminu, do którego przystępuje główna bohaterka Anaksymandra, aby móc wstąpić do Akademii, gremium kierującego państwem...
2017-06-27
Gdybym miała uratować z pożaru tylko trzy książki, "Kontakt" byłby jedną z nich. To już znaczy dużo. Co więcej, czytałam go wielokrotnie, a teraz kiedy trafiła mi się możliwość posłuchania wersji czytanej przez Jodie Foster (odtwórczynię głównej roli w ekranizacji), znów się skusiłam. Minęło 20 lat od premiery, z perspektywy kosmicznej to mgnienie oka, z perspektywy mojego życia szmat czasu.
Dla tych, którzy nie znają tego tytułu, napiszę skrót fabuły. Główna bohaterka, Ellie Arroway, jest astrofizykiem obserwującym Kosmos w poszukiwaniu sygnałów świadczących o istnieniu pozaziemskiego inteligentnego życia. Sygnał taki nadchodzi wzbudzając entuzjazm badaczy, zainteresowanie polityków i wzmożoną aktywność różnego rodzaju religijnych guru. Na dodatek okazuje się, że odebrany sygnał to odbity z powrotem pierwszy przekaz telewizyjny z roku 1936. Domyślcie sie sami, kto wtedy miał możliwość i ambicje transmitowania swoich osiągnięć. Na tym nie koniec, obca forma inteligencji zakodowała w przekazie instrukcję budowy maszyny. Po co? Budować czy wyrzucić instrukcję? Jeśli budować to kto zapłaci? A jeśli ta technologia zniszczy naszą cywilizację? A może da jej impuls do niesamowitego rozwoju?
"Kontakt" to świetny przykład literatury SF dla każdego. Kiedy czytałam go 20 lat temu, pomijałam opisy techniczne, dywagacje polityczne, informacje o budowie wszechświata i ewentualnych podróżach międzygalaktycznych. Skupiałam się na głównej bohaterce i centralnym pytaniu: czy jesteśmy sami? Teraz doceniłam precyzję autora w przedstawianiu badań radioteleskopami, w opisach światka naukowego, przepychanek z agencjami rządowymi, negocjacji między mocarstwami i wreszcie samego centralnego wydarzenia (gryzę się w język) oraz jego konsekwencji. Powinni być więc usatysfakcjonowani wszyscy czytelnicy. Szukający twardego SF i powieści o odwiecznych pytaniach ludzkości, o strachu, nadziei i miłości. Piękna i mądra książka.
Polecam stokrotnie.
Gdybym miała uratować z pożaru tylko trzy książki, "Kontakt" byłby jedną z nich. To już znaczy dużo. Co więcej, czytałam go wielokrotnie, a teraz kiedy trafiła mi się możliwość posłuchania wersji czytanej przez Jodie Foster (odtwórczynię głównej roli w ekranizacji), znów się skusiłam. Minęło 20 lat od premiery, z perspektywy kosmicznej to mgnienie oka, z perspektywy mojego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-10
Może nie tyle 'przeciętna', co sugeruje liczba gwiazdek, co przereklamowana.
Opis z okładki zdradza wiele na temat treści powieści: Na Ziemi na początku XXI wieku tłoczy się ponad siedem miliardów ludzi. Jest to epoka inteligentnych komputerów, psychodelicznych narkotyków w wolnej sprzedaży, polityki uprawianej za pomocą zabójstw i naukowców obłaskawiających wulkany poprzez palenie kadzideł…
Brzmiało ciekawie. Jak na powieść SF napisaną pół wieku temu, rzeczywiście zadziwia jak bardzo nasz współczesny świat przypomina wizję autora. Z drugiej strony samo poszukiwanie i znajdowanie punktów wspólnych pomiędzy dzisiejszym światem, a wykreowanym przez autora, ciekawiło mnie może przez pierwsze 10% lektury. To jednak za mało, żeby mnie zachwycić, co więcej za mało, żeby zaciekawić. Już wiemy, że ludzie stali się wyłącznie konsumentami, samoregulującymi się przy użyciu różnych narkotyków, upatrujących swojej wartości w wyglądzie zewnętrznym i spędzających życie na rozrywkach. Nic nowego. Przeludnienie, eugenika, eksperymenty genetyczne, wojny o wpływy polityczne i szpiegostwo, sztuczna inteligencja - niby jest tu wszystko, co mogłoby się znaleźć w książce SF z ambicjami do komentowania kierunku rozwoju cywilizacji. Jednak czegoś mi zabrakło, podejrzewam, że efektu nowości. I chyba jednak talentu narratorskiego, bo zupełnie nie zależy mi na losach bohaterów. Są przezroczyści.
Krótko mówiąc, nie moja bajka.
Może nie tyle 'przeciętna', co sugeruje liczba gwiazdek, co przereklamowana.
Opis z okładki zdradza wiele na temat treści powieści: Na Ziemi na początku XXI wieku tłoczy się ponad siedem miliardów ludzi. Jest to epoka inteligentnych komputerów, psychodelicznych narkotyków w wolnej sprzedaży, polityki uprawianej za pomocą zabójstw i naukowców obłaskawiających wulkany...
2017-10-13
Już drugi raz oceniam tę powieść. Pierwszą próbę podejścia miałam 8 lat temu - zdzierżyłam pierwszy rozdział (ten z weselem) i nie wiedzieć czemu dałam 6 gwiazdek. Może było mi głupio, że nie rozumiałam treści, a pisarz uznany, rozumiecie.
Wróciłam do niej teraz w nadziei na wielkie wow, przecież jestem bardziej wyrobioną czytelniczką, czyż nie? Poza tym o wiele bliższe są mi rozważania o przyszłości Homo sapiens, sztucznej inteligencji, nieśmiertelności i świadomości. Powinno być super.
Tym razem poległam po 30% lektury i wiem już, że "Perfekcyjna niedoskonałość" kompletnie rozmija się z moim gustem. To jest bigos sprzedawany pod nazwą kuchni fusion. Mamy 'zabawę' językiem, czyli wprowadzenie kolejnego rodzaju, takiego trochę jak nijaki ale używanego w stosunku do istot nie-ludzkich, sorry, post-ludzkich. Przez jakiś czas podobał mi się ten zabieg, potem mnie znudził. Mamy paletę świadomych istot, niebędących jednak ludźmi, a raczej mniej lub bardziej fizycznymi emanacjami umysłu. Świetnie, w końcu to jest powieść SF. Mamy jeszcze zakrzywiony świat, czas, który zwalnia lub przyspiesza, zaburzoną trójwymiarową przestrzeń, porty, saki, i nie wiem co jeszcze. I wreszcie mamy bohatera, Adama Zamojskiego, kwintesencję Polaka, awanturnika, zawadiakę, oczywiście czarującego, który nie wiedzieć czemu jest powodem czegoś w rodzaju wojny światów. Za dużo grzybów w tym barszczu (coś chyba głodna jestem).
Jestem bardzo zawiedziona - dużo więcej przyjemności miałam czytając Homo Deus. Nie moja bajka, a może gniot.
Już drugi raz oceniam tę powieść. Pierwszą próbę podejścia miałam 8 lat temu - zdzierżyłam pierwszy rozdział (ten z weselem) i nie wiedzieć czemu dałam 6 gwiazdek. Może było mi głupio, że nie rozumiałam treści, a pisarz uznany, rozumiecie.
Wróciłam do niej teraz w nadziei na wielkie wow, przecież jestem bardziej wyrobioną czytelniczką, czyż nie? Poza tym o wiele bliższe są...
2018-02-26
Po pierwsze primo spójrzcie na okładkę - grafik płakał bez wątpienia, no chyba, że był pod wpływem substancji. Na szczęście nic mnie w oczy nie kłuło, bo przesłuchałam powieści w wersji audio.
Jest to książka laureatka nagrody Hugo z roku 1961, z gatunku postapokaliptycznego sf. Miałam nadzieję, że tym razem będę bardziej usatysfakcjonowana niż w przypadku "Problemu trzech ciał". Większość akcji toczy się w męskim klasztorze, ocalałym po wojnie atomowej, w którym mnisi pieczołowicie zachowują i kopiują pozostałości kultury pisanej ludzkości sprzed jej upadku. Zakonnicy płynnie posługują się łaciną, z językiem angielskim mają zaś olbrzymie problemy (a rzecz dzieje się gdzieś w Teksasie). To akurat mi mocno zgrzytało. Równie naciągane wydał mi się zupełny odwrót od takich prostych zdobyczy cywilizacji jak pismo. Złość wobec naukowców, którzy stworzyli broń atomową, ludzie przenieśli na wszystkich w miarę wykształconych ludzi doprowadziwszy do powszechnego analfabetyzmu i cofnięcia się w rozwoju technicznym do czasów średniowiecza. Rozumowanie mnichów było podobnie uproszczone, skłonne do wiary w przesądy, delikatnie mówiąc nieskomplikowane intelektualnie. Mamy w książce mnóstwo rozważań para-teologicznych, obrządków jak z Watykanu przedsoborowego, za to atmosfery zagłady jak na lekarstwo. Z upływem wieków i tysiącleci stopniowo cywilizacja ludzka znów dochodzi do momentu kiedy dostępna jest broń masowej zagłady. Historia się powtarza, musi się powtórzyć. Dość autentycznie brzmią sceny o obozie medycznym dla ofiar choroby popromiennej i dysputa między przeorem a lekarzem o eutanazji. Natomiast wizja mnichów w kosmosie otwierających nową placówkę na orbicie, by w ten sposób uratować przed zagładą kościół katolicki, otarła się zbyt blisko o absurd. Bóg by się uśmiał.
Podsumowując - powieść może się podobać bardziej amatorom książek o średniowieczu niż science-fiction. Nie wiem, czy się zestarzała, czy do mnie nie przemówiła, skończyłam ją rozczarowana.
Po pierwsze primo spójrzcie na okładkę - grafik płakał bez wątpienia, no chyba, że był pod wpływem substancji. Na szczęście nic mnie w oczy nie kłuło, bo przesłuchałam powieści w wersji audio.
Jest to książka laureatka nagrody Hugo z roku 1961, z gatunku postapokaliptycznego sf. Miałam nadzieję, że tym razem będę bardziej usatysfakcjonowana niż w przypadku "Problemu trzech...
2018-03-27
"Hyperion" to kultowa powieść SF. Dotychczas moje bliskie spotkania z takimi pozycjami kończyły się rozczarowaniem. Teraz znów było "chciałabym ale boję się", że znów zaliczę porażkę i zmarnuję mnóstwo czasu na przereklamowane coś.
Na szczęście obyło się bez frustracji ale zachwycić się nie zachwyciłam.
Powieść, której akcja dzieje się po roku 2700, po czasach hidżry (?), w bliżej nieokreślonej galaktycznej cywilizacji wywodzącej się z ludzkiej, opowiada o losach sześciu uczestników pielgrzymki do stwora zwanego Dzierzbą (sprawdziłam, to taki ptaszek, za nic nie rozumiem etymologii tego imienia nadanego nożycorękiemu potworowi). Sens tej pielgrzymki do końca książki wydawał mi się niejasny - mieli uratować świat, ale jak, dlaczego i co tam robił Dzierzba, nie wiem. Losy każdego z pielgrzymów pokazują jakiś fragment świata stworzonego przez autora i uchylają rąbków tajemnicy. Poszczególne historie są bardzo odmienne, jedne wciągające i poruszające (Księdza, Naukowca i Konsula), inne mdłe i nużące (Pułkownika i przede wszystkim Poety). A najgorsze jest to, że w momencie zakończenia książki pielgrzymi dopiero dotarli do celu swojej podróży na planecie Hyperion a z Dzierzbą jeszcze się nie spotkali. Dan Simmons popełnił moim zdaniem grzech nieumiarkowania w pisaniu, nie jestem skłonna mu tego wybaczyć w tym przypadku.
Podsumowując, plusami "Hyperiona" są trzy opowieści i samo uniwersum, bardzo zróżnicowane, pełne detali, dopracowane i przemyślane. Minusem jest sam wątek Dzierzby - ni pies ni wydra, jakieś bóstwo/potwór babrające się we krwi, zagrażające cywilizacji albo będące jej ostatnią deską ratunku (poprawcie mnie, jeśli się mylę) i pozostałe trzy opowieści.
Polecano mi przeczytanie tylko dwóch części - opowieści Naukowca i Księdza. Zaparłam się i chciałam poznać wszystko, nie warto, szkoda czasu. Przeczytajcie na próbę te dwie i zdecydujcie sami.
"Hyperion" to kultowa powieść SF. Dotychczas moje bliskie spotkania z takimi pozycjami kończyły się rozczarowaniem. Teraz znów było "chciałabym ale boję się", że znów zaliczę porażkę i zmarnuję mnóstwo czasu na przereklamowane coś.
Na szczęście obyło się bez frustracji ale zachwycić się nie zachwyciłam.
Powieść, której akcja dzieje się po roku 2700, po czasach hidżry (?),...
2018-02-19
Miałam ogromną ochotę na tę powieść - chińskie SF, które zdobyło nagrodę Hugo, tym bardziej po wielu entuzjastycznych opiniach na LC.
Opis okładkowy zdradza, że będziemy mieli do czynienia z tematem kontaktu z cywilizacją pozaziemską, poza tym łykniemy trochę historii Chin z czasów Mao. Brzmiało zachęcająco.
Jak widać po ocenie gwiazdkowej lektura mnie nie usatysfakcjonowała.
Najpierw plusy.
Tło historyczne fabuły i miejsce większości akcji, czyli Chiny, zaciekawiły mnie. Niby słyszałam o Rewolucji Kulturalnej ale nie zdawałam sobie sprawy jak bezwzględnie została przeprowadzona i ile ofiar pochłonęła. Wdaje się być jakimś totalnym szaleństwem, zarówno jej założenia jak i realizacja, a jednak wydarzyła się.
Motyw gry komputerowej "Trzy ciała" przedstawiającej cywilizacje na planecie w układzie trójsłonecznym - też nowość dla mnie. Nie słyszałam wcześniej o problemie trzech ciał (spodziewałam się bardzie problemu trzech organizmów biologicznych niż ciał niebieskich) i zmaganiach z jego rozwiązaniem. Podobał mi się model maszyny liczącej złożonej z armii wyposażonej jedynie w dwie chorągiewki sygnalizacyjne. Świetne pokazanie zasady zapisu zero-jedynkowego algorytmów obliczeniowych.
Teraz minusy.
Wizja cywilizacji trisolariańskiej opisana jest w bardzo naiwny sposób. Abstrahując od zupełnie absurdalnych nazw funkcji państwowych typu princeps i konsul, poprzez fragmenty brzmiące jak skarga na system komunistyczny, skrajna antropomorfizacja sprawiała wrażenie infantylnej.
Bohaterzy wszystkich planów są tak samo płascy i bez wyrazu, a ich motywacje niczym nieuzasadnione. Rozumiem rozgoryczenie kierunkiem rozwoju ludzkiej cywilizacji, ale żeby bezmyślnie oddać się w ręce innej, bez żadnej o nie wiedzy? Przybywajcie, Pozaziemianie, posprzątać nasz bałagan, bo skoro jesteście technicznie bardziej zaawansowani, to na pewno etycznie stoicie na dużo wyższym poziomie.
Dużo mamy też wątków rozgrzebanych i albo szybko zamkniętych na łapu capu (np. wyświetlane odliczanie) albo poprowadzonych bez logiki.
No ten nanometryczny przecinak do stali...
Książkę reklamuje G.R.R. Martin słowami: „Bardzo oryginalna książka, wyjątkowe połączenie spekulacji naukowych i filozoficznych, polityki i historii, teorii spiskowych i kosmologii, w której królowie i cesarze znani z dziejów Zachodu i Chin łączą się w onirycznym świecie gry, a gliniarze i fizycy zajmują się światowymi spiskami, morderstwami i najazdem przybyszów z kosmosu w świecie rzeczywistym”. Ciekawe, dlaczego nie reklamował jej żaden z uznanych autorów literatury science-fiction?
Sześć gwiazdek to maksimum, które mogę dać. Nie nastawiajcie się na literackie trzęsienie ziemi, to po prostu jedna z wielu książek SF. Może nagroda Hugo to nie jest dobry wyznacznik poziomu?
Miałam ogromną ochotę na tę powieść - chińskie SF, które zdobyło nagrodę Hugo, tym bardziej po wielu entuzjastycznych opiniach na LC.
Opis okładkowy zdradza, że będziemy mieli do czynienia z tematem kontaktu z cywilizacją pozaziemską, poza tym łykniemy trochę historii Chin z czasów Mao. Brzmiało zachęcająco.
Jak widać po ocenie gwiazdkowej lektura mnie nie...
Co za piękna książka!!! Ma w sobie to, czego oczekuję od literatury - żeby ruszyła mi serce i żeby stawiała pytania, niekoniecznie na nie odpowiadając.
Jest kilka powodów przemawiających przeciwko przeczytaniu "Kwiatów dla Algernona"
- paskudna okładka (!!!),
- przypisanie tej książki do gatunku SF - jeśli ktoś lubi science-fiction, może się przejechać, a jeśli ktoś ma alergię na ten rodzaj literatury zupełnie niepotrzebnie ją ominie,
- nieszczęsne określenie jej jako moralitetu - od razu się jeżę jak słyszę, że ktoś mnie bedzie pouczał.
Jednak "Kwiaty..." mnie zachwyciły, aż walczę z chęcią opowiedzenia wam fabuły :) Droga Charliego z mroku do światła jest fascynująca, radosna i smutna zarazem, jego refleksje niby proste ale takie prawdziwe. Bardzo podobał mi się język książki, od prostego pełnego koszmarnych błędów do wyrafinowanego języka geniusza. Zazdrościłam Charliemu jasności umysłu i żałowałam go zarazem. Na koniec się spłakałam.
P.S. Pierwszy raz spotkałam się z tym tytułem w dyskusji o książce-starterze, która mogłaby zarazić miłością do czytania dorosłą osobę. Zgadzam się, że "Kwiaty dla Algernona" są taką lekturą. Dziękuję osobom, dzięki którym ją przeczytałam. Polecam goraco!
Co za piękna książka!!! Ma w sobie to, czego oczekuję od literatury - żeby ruszyła mi serce i żeby stawiała pytania, niekoniecznie na nie odpowiadając.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJest kilka powodów przemawiających przeciwko przeczytaniu "Kwiatów dla Algernona"
- paskudna okładka (!!!),
- przypisanie tej książki do gatunku SF - jeśli ktoś lubi science-fiction, może się przejechać, a jeśli ktoś ma...