-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać287
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2019-09
Z uśmiechem czytam te opinie, które określają Scarlett jako antybohaterkę:). Chyba bierze się z to z błędnej definicji, że antybohater, to postać, która posiada negatywne cechy charakteru. Tymczasem antybohater to osoba, która nie podejmuje działania, a wszystko, co mu się przydarza jest raczej dziełem przypadku, najczęściej złośliwego losu. Antybohater może mieć negatywne cechy charakteru, ale to co go charakteryzuje to bierność.
Scarlett nie tylko nie jest antybohaterką, ale jest zaprzeczeniem bierności:) To heroina całej powieści i jej główna moc sprawcza. Wszystko, co przydarzyło się bohaterce, wynikało z jej własnych decyzji, z jej działania, z jej charakteru. Można dyskutować na temat tych cech charakteru, bo Scarlett daleko do ideału. Ale należy przyznać, że nie ma w literaturze, drugiej kobiety tak silnej i odważnej, która z podobnym czarem i brawurą dbałaby o własne interesy.
Na tle okrutnej wojny, która złamałaby niejednego mężczyznę, na tle epoki, która konwenansami, związywała wolność kobiety – Scarlett była niezwykła, bo podejmowała swoje decyzje samodzielnie i ponosiła wszystkie ich konsekwencje.
Zawsze wydawało mi się znamienne, że w powieści, tylko jedna osoba, tj. Melania, potrafiła ocenić charakter Scarlett i ją samą, bez uprzedzeń. I która kochała ją, dla niej samej, a przecież znała całą prawdę. Melania była mądra. To moja ukochana bohaterka z całej powieści.
Zakończenie pozostawiło mnie we łzach i wzruszeniu. Było idealne. Ale osobiście – nie mam najmniejszych wątpliwości, że Scarlett sobie poradzi!
Z uśmiechem czytam te opinie, które określają Scarlett jako antybohaterkę:). Chyba bierze się z to z błędnej definicji, że antybohater, to postać, która posiada negatywne cechy charakteru. Tymczasem antybohater to osoba, która nie podejmuje działania, a wszystko, co mu się przydarza jest raczej dziełem przypadku, najczęściej złośliwego losu. Antybohater może mieć negatywne...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11
Powieść ta, to dzieło kompletne i wielkie, bo:
1. można widzieć ją dosłownie lub metaforycznie lub jako antyutopię,
2. można widzieć ją jako powieść realistyczną, jak i koszmar lub horror na jawie,
3. można widzieć w tej powieści apoteozę wolności - jak i obraz krańcowego zniewolenia,
4. można widzieć w tej powieści całe hierarchie społeczne - jak i widzieć jedną, wielką walkę jednostki z systemem,
5. można widzieć niezrównany obraz buntu i odwagi - jak i całkowite podporządkowanie, tchórzostwo i zaprzedanie siebie,
Wreszcie można się zwyczajnie przerazić - kiedy na końcu powieści - kiedy łzy dławiły mnie w gardle - zrozumiałam, że Kombinat to my. I że najtrudniej jest zachować swoją twarz w tłumie ludzi, a najłatwiej zgodzić się na życie we mgle.
Powieść ta, to dzieło kompletne i wielkie, bo:
1. można widzieć ją dosłownie lub metaforycznie lub jako antyutopię,
2. można widzieć ją jako powieść realistyczną, jak i koszmar lub horror na jawie,
3. można widzieć w tej powieści apoteozę wolności - jak i obraz krańcowego zniewolenia,
4. można widzieć w tej powieści całe hierarchie społeczne - jak i widzieć jedną, wielką...
2018-06
... zawsze najważniejszym miejscem, jest to, w którym jesteśmy teraz...
Wielka powieść! Jedna z tych, które chwytają za serce, przenikają do wyobraźni, igraja z wiedzą i rozumem, i po zakończeniu których czuje się pustkę i jest się zupełnie bezbronnym.
Niby jest to trylogia tj. Powieść dzieli się na trzy części - ale niech nikogo nie zwiedzie ten podział - bo powieść jest jedna i jest całością.
I na pewno nie jest to książka dla dzieci, choć dwoje dzieci jest głównymi bohaterami.
Uwielbiam całą teorię światów równoległych. Widziałam te przenikające się światy, cząstki duszy /myśli ludzkich zwane dajmonami, Pył czyli Cienie czyli Materie, Czarownice, Anioły, Niedźwiedzie, Upiory i Harpie-wszystko to ożyło.
Powieść jest czystą filozofią, etyką, teologia, nauką - wyzwaniem dla umysłu, dla wiary, dla magii, jaką otacza istoty żywe. Jest nawiązaniem do mitów i Biblii i chyba najwspanialszą polemika z Miltonem-ale jest i osobną historią.
Bohaterów lubiłam, ceniłam, wreszcie pokochałam-oczywiście na tyle na ile można pokochać byty fantastyczne :). Doktor Malone jest chyba moją faworytka, ale i Lyra i Will i lord Asriel i pani Coulter i Serafina i Scoresby i Iorek i Balthamos - wszyscy byli wspaniali, pełni uczuć, stron jasnych i ciemnych.
I choć powieść porusza tak wiele tajemnic wszechświata - to zachwyca prostota i delikatność stylu.
Jęknełam cicho kiedy czytałam o historii rodziców Lyry i kiedy dowiedziałam się o jej imieniu. Ale to nic, w porównaniu z moim zdumieniem, gdy przeczytałam o historii Grummana. A i to nic, kiedy przyszło do walki z Metatronem. I to nic wobec moich uczuć kiedy czytałam zakończenie!! Autor wiele razy mnie zaskoczył. Zadawał ciosy bez uprzedzenia i wywołał łzy.
Uważam że to jedna z najwspanialszych powieści o Wolności - i to wolności rozumianej bardzo szeroko, nie tylko wolności od reguł i ograniczeń, o swobodzie istnienia, tworzenia, o swobodzie wiary i niewiary - ale o wolności, jako o dobru które mamy i które przez nikogo nie zostało nam dane-bo wolność /świadomość jest w nas.
Miłość opisana w tej powieści nie ma sobie równych - ujęcie było i delikatne i tak potężne że czasem dreszcze przechodziły.
I bez wątpienia - jest to także powieść o Śmierci - widzianej jednak w taki sposób, że czuję zdumienie - bo jest to najbardziej uduchowiona powieść, jaką przeczytałam.
Polecam każdemu.
PS. Wracam do Miltona i jego Raju Utraconego:).
... zawsze najważniejszym miejscem, jest to, w którym jesteśmy teraz...
Wielka powieść! Jedna z tych, które chwytają za serce, przenikają do wyobraźni, igraja z wiedzą i rozumem, i po zakończeniu których czuje się pustkę i jest się zupełnie bezbronnym.
Niby jest to trylogia tj. Powieść dzieli się na trzy części - ale niech nikogo nie zwiedzie ten podział - bo powieść...
„Wojna i pokój” to zjawisko historyczne. Akcja powieści obejmuje szeroki okres od 1805 do 1815 roku, a więc dekadę, którą można odmierzyć dwiema, wielkimi bitwami – bitwą pod Austerlitz oraz bitwą pod Borodino. Ciekawie jest spojrzeć na Epokę Napoleońską z punktu widzenia Rosjan. Zawsze widziałam tę epokę z innej strony – najczęściej Polski i Francji, nawet ze strony Anglii czy Hiszpanii i Portugalii – nigdy ze strony Rosji. Postacie historyczne jak Napoleon, Kutuzow czy Bagration zostali odmalowani tak wspaniale – że czułam, że ich widzę. Autor starał się zachować obiektywizm, co ceniłam – choć czasem – mimo woli - jego duma z potęgi Rosji, stawała mi kością w gardle.
Powieść ta, to zjawisko społeczne i kulturowe. Ilość wątków rodzinnych przygniata rozmachem – to nie jedna saga rodzinna, to kilka sag rodzinnych – rodzin Rostowów, Bołkońskich, Kuraginów i Bezuchowów. Wszystkie wymieszane, wszystkie zachwycające – mieniące się relacjami matek, ojców, dzieci, narzeczonych, mężów i żon. Są wszystkie uczucia - od miłości i honoru do nienawiści i zdrady. Wszystko tętniło życiem i wszystko mogło zostać przerwane przez wojnę i śmierć.
Zachwycały mnie obrazy bohaterów – byli żywi, interesujący, dobrzy, źli, odważni, szlachetni, tchórzliwi lub podli. I co najważniejsze – byli to bohaterowie – zmieniający się pod wpływem okoliczności, wydarzeń czy uczuć. Np. Pierre – myślałam na początku, że to taki niezgrabny niedźwiadek, który po pierwszym pijaństwie, wypadnie przez okno i że Andrzej będzie go mścił:) A tu się okazało – że dorósł do odpowiedzialności za siebie i innych. Albo Andrzej - na początku go nie lubiłam (bo jego opinia o kobietach i małżeństwie – była nie do przyjęcia:) – ale bardzo szybko doceniłam jego wartościowy charakter:) W ogóle, przyjaźń Andrzeja i Pierre’a była cudowna – bo byli jak ogień i woda.
Muszę też przyznać Tołstojowi – że jego postaci kobiece – zwłaszcza Natasza i księżniczka Maria były wspaniałe. To nie lukrowane księżniczki czy romantyczne kochanki, z utęsknieniem czekające na swoich rycerzy, czy na zakończenie wojny, ale kobietki odważne, świadome siebie i swoich pragnień.
Po przeczytaniu czterech tomów powieści – co zabiera trochę czasu:) i po otarciu kilku łez na końcu – pozostaję zachwycona. Czytałam tę powieść w szkole średniej, na studiach i teraz po studiach:) Jest to najlepsza powieść historyczna – jaką przeczytałam – może z wyjątkiem „Przeminęło z wiatrem”.
PS. Moja opinia dotyczy oczywiście całej przeczytanej powieści – składającej się z 4 tomów. Nie zaznaczam pozostałych tomów – bo przecież przeczytałam jedną książkę – a nie cztery. To jest najgorsza rzecz na naszym portalu – ten podział na wydania książek i jeszcze podział na tomy!!!
„Wojna i pokój” to zjawisko historyczne. Akcja powieści obejmuje szeroki okres od 1805 do 1815 roku, a więc dekadę, którą można odmierzyć dwiema, wielkimi bitwami – bitwą pod Austerlitz oraz bitwą pod Borodino. Ciekawie jest spojrzeć na Epokę Napoleońską z punktu widzenia Rosjan. Zawsze widziałam tę epokę z innej strony – najczęściej Polski i Francji, nawet ze strony Anglii...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10
"Nawałnica mieczy" - jest jeszcze wspanialsza niż dwa poprzednie tomy sagi! Moje uzależnienie od tych książek - znacznie się pogłębiło.
Autor jawi mi się jako twórca nowych światów, mitotwórca i czarodziej!
Bardzo poigrał z moimi uczuciami.
1. Uwielbiam tzw. "migawki z przeszłości", a odkrywanie prawdy o Rhaegarze to jeden z moich ulubionych wątków w powieści. Kiedy Jaime opowiadał Brienne, co działo się w Królewskiej Przystani po bitwie nad Tridentem; kiedy Meera opowiadała Branowi baśń o turnieju w Harrenhal; kiedy ser Jorah lub Arstan:) opowiadali Daenerys o Rhaegarze - wszystko to zaczyna się układać w poruszającą historię. ( Nie mniej ciekawa jest historia Aegona Zdobywcy!)
2. Uwielbiam dwa wątki a'la piękna(y) i bestia - bo oba bardzo mnie zaskoczyły i trudno wyrokować jak się skończą. Ciekawe jest, że ze wszystkich motywów baśniowych, autor przetwarza właśnie ten - ale nie liczę na bajkowe zakończenia!
3. Z czterech ślubów, które miały miejsce w powieści - dwa zaskoczyły mnie, że w ogóle się odbyły i kto był nowożeńcami, a dwa zaskoczyły mnie ze względu na to, co się na tych ślubach wydarzyło! Choć słowo "zaskoczenie" nie oddaje, nawet w części - tego, co przeżyłam!
4. Tym razem widziałam świat powieściowy także oczami Jaime'go (zupełnie jakby autor spełnił moje życzenie!) Nie przewidziałam, co autor szykuje dla tego bohatera! - i w pewnym momencie, jęknęłam ze zgrozy! Jaime to jeden z najwspanialszych bohaterów całego cyklu. Lubię jego punkt widzenia, lubię, kiedy ocenia ludzi i siebie. Lubię jego odwagę, cynizm, poczucie humoru. Jest też w nim duży tragizm. Obok ser Davosa, i ser Barristana, i Jona - Jaime wydaje się osobą, która rozumie, jaka jest cena honoru. Mam uczucie, że byłby dobrym królem na Żelaznym Tronie.
5. Lord Petyr Baelish wyrósł na giganta powieściowego. Już w dwóch pierwszych tomach sagi, czasami myślałam o nim jako o szarej eminencji - i wypisywałam sobie niezgodności ( tj. sztylet, to co mówił o Cat itp.) - ale kto by pomyślał, że jest graczem aż takiego kalibru?!
6. Lubię tajemnicę wokół pochodzenia Jona. Czytałam kilka teorii i jedna bardzo mi się podoba:). A sam Jon miał swoje przygody. Był i szpiegiem, i kochankiem, i wojownikiem. Wzbudza bardzo pozytywne uczucia, a jego powitanie z Duchem - to jedna ze scen, kiedy miałam łzy w oczach! Nie mniej lubię Sama - Jon ma szczęście, że znalazł takiego przyjaciela.
7. Coraz bardziej podziwiam moce Brana - i czasami, wydaje mi się, że to on, ostatecznie, zdobędzie Żelazny Tron.
8. Bardzo lubię ser Davosa - i drżę o jego bezpieczeństwo.
9. Ciągle zmieniam zdanie o Cersei - na przemian - albo ją podziwiam, albo jej nie cierpię. Podobnie myślę o Aryi i Melisandre.
10. W sumie, najtrudniej mi wybaczyć autorowi - to, co zaplanował dla Catelyn!
PS.1. Uwielbiam, kiedy autor określa sekundy jako "pół uderzenia serca!":)
PS. 2. Moja opinia dotyczy całej powieści. "Nawałnica mieczy" to jedna powieść, podzielona przez wydawcę na dwie części. Należy czytać je razem, bez przerwy - wtedy widzi się zamysł autora i imponującą konstrukcję powieści. (Jeśli istnieje piekło - niektórzy wydawcy powinni się w nim znaleźć - za bezczeszczenie powieści!)
PS. 3. Ponieważ wojny w Siedmiu Królestwach przypominają wojny w średniowiecznej Francji lub Anglii, uważam, że nie można lekceważyć:
- ani bękartów, którzy nie mają nic do stracenia (vide Wilhelm Zdobywca)
- ani zręcznych polityków, którzy potrafią lawirować i tworzyć sojusze (vide Hugon Kapet),
- ani spryciarzy, którzy zawierają korzystne mariaże małżeńskie ( vide Henryk VII Tudor).
Historia uczy, że zdobyć tron można w różny sposób!
"Nawałnica mieczy" - jest jeszcze wspanialsza niż dwa poprzednie tomy sagi! Moje uzależnienie od tych książek - znacznie się pogłębiło.
Autor jawi mi się jako twórca nowych światów, mitotwórca i czarodziej!
Bardzo poigrał z moimi uczuciami.
1. Uwielbiam tzw. "migawki z przeszłości", a odkrywanie prawdy o Rhaegarze to jeden z moich ulubionych wątków w powieści. Kiedy...
2016-10
2014-10
Przeczytałam powieść, w której dwie płaszczyzny czasu – dwa światy tej historii – połączyły się w oszałamiający, dramatyczny spektakl. Tajemnica tej powieści, tj. odkrywanie prawdy o Julianie Caraxie to był czysty thriller. Czytałam oczarowana, i niespokojna, i nadal przeraża mnie prostota rozwiązania!
Przeczytałam powieść, której klimat ociera się o harmonijny spokój, niemal magię – by za chwilę wstrząsnąć okrucieństwem i realizmem. Jak to się stało – że nie zauważałam, kiedy magia tej powieści rozwiała się jak mgła pod wpływem wiatru? Kiedy, z przeszłości, zupełnie nagle, pojawiły się echa wojny domowej i okrucieństwa, które przeszły nad Hiszpanią i nad ulicami Barcelony, znacząc je na zawsze?
Przeczytałam powieść o wielkich wyborach, o roztrzaskanych marzeniach, o słowach wypowiedzianych i niewypowiedzianych, o tłumionych uczuciach i chwilach milczenia, które obracają serce w kamień. I jak to jest – że początkiem każdej wielkiej nienawiści – jest pełna słodyczy, idealna miłość? Tak jakby nienawiść zawsze powstawała z przeobrażonej miłości, jakby z niej brała swój początek. Im większa, jaśniejsza i piękniejsza była miłość – tym nienawiść, z niej wyrosła, jest ciemniejsza i straszliwsza.
Przeczytałam powieść, która składa hołd wszystkim powieściom, jakie istnieją, która jest ich duszą, ich częścią i ich przypomnieniem. Zwłaszcza przypominała mi Dickensa i jego naiwnych, wspaniałych głównych bohaterów.
Autor nie miał litości dla moich zszarganych nerwów. Po trzech dniach czytania i po dwóch, w połowie zarwanych nocach, po wzruszeniu i po śmiechu, po łzach, które czasami ciurkiem płynęły mi po twarzy – i po zakończeniu, kiedy zaciskałam usta z bezsilnej rozpaczy:)– może powrócę do mojego spokojnego świata:)
„Cień wiatru” to arcydzieło!
Przeczytałam powieść, w której dwie płaszczyzny czasu – dwa światy tej historii – połączyły się w oszałamiający, dramatyczny spektakl. Tajemnica tej powieści, tj. odkrywanie prawdy o Julianie Caraxie to był czysty thriller. Czytałam oczarowana, i niespokojna, i nadal przeraża mnie prostota rozwiązania!
Przeczytałam powieść, której klimat ociera się o harmonijny spokój,...
Nie znam wystarczająco wielkich i pięknych słów, aby wyrazić swój zachwyt nad tą powieścią.
Abstrahując od wszystkich motywów parabolicznych, które dżumę utożsamiają z wojną, systemem totalitarnym lub złem i od tych wszystkich uniwersalnych postaw ludzkich - dla mnie to zawsze będzie wielka powieść o wielkiej przyjaźni - doktora Rieux i Tarrou.
Lubię ich obu tak samo, bo postawieni wobec strasznych okoliczności epidemii, bez wahania i namysłu zaczęli z nią walczyć, a co więcej wspierali się wzajemnie. I chyba w ogóle, nie zdawali sobie sprawy z piękna ich przyjaźni, ale traktowali swoją znajomość jako coś zwykłego i normalnego, co zdarza się codziennie między dwójką obcych sobie ludzi.
Uwielbiam moment w książce, kiedy wychodzą, aby popływać w nocy i oderwać się, choć na chwilę, od rzeczywistości - choć było to zakazane.
Rzadko zdarza się, że płaczę nad książkami czy filmami, ale tu, po prostu, nie mogłam wytrzymać! Bo Rieux odczuł, z całą mocą, swoją bezsilność, a łzy które popłynęły, były "łzami niemocy". Straszna to scena i bardzo mroczna.
Cała książka jest parabolą - ale przyjaźń tych dwóch, i ta tragedia, po prostu jest, i zawsze mnie szczerze zasmuca, za każdym razem, kiedy czytam "Dżumę"!
Nie znam wystarczająco wielkich i pięknych słów, aby wyrazić swój zachwyt nad tą powieścią.
Abstrahując od wszystkich motywów parabolicznych, które dżumę utożsamiają z wojną, systemem totalitarnym lub złem i od tych wszystkich uniwersalnych postaw ludzkich - dla mnie to zawsze będzie wielka powieść o wielkiej przyjaźni - doktora Rieux i Tarrou.
Lubię ich obu tak samo, bo...
Za najbardziej przerażającą scenę książki, uważam ucztę chłopców na plaży, po zabiciu odyńca i to, co stało się z Simonem. Nawet Ralph i Prosiaczek przyłączyli się do zabawy i tańca, nawet oni nie zachowali zimnej krwi, ulegli iluzji, poddali się strachowi. Simon to moja ulubiona postać! Ciekawość nie pozwalała mu na bierność. Jego wyobraźnia i "rozmowa" z Władcą Much - to jedna z najpiękniejszych scen ukazujących walkę odwagi i strachu w człowieku. Simon szukał rozwiązania zagadki i odkrył ją. Biegł z prawdą na ustach, spieszył się, by uspokoić wszystkich, by wyzwolić wszystkich od strachu. W tym, co go spotkało było coś szatańskiego.
Autor, w sposób mistrzowski i precyzyjny, ukazał jak tworzy się zło i użył do tego dzieci - w tym także jest coś szatańskiego.
Za najbardziej przerażającą scenę książki, uważam ucztę chłopców na plaży, po zabiciu odyńca i to, co stało się z Simonem. Nawet Ralph i Prosiaczek przyłączyli się do zabawy i tańca, nawet oni nie zachowali zimnej krwi, ulegli iluzji, poddali się strachowi. Simon to moja ulubiona postać! Ciekawość nie pozwalała mu na bierność. Jego wyobraźnia i "rozmowa" z Władcą Much...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-06
..."jeden całym światem drugiego".
To powieść tak poruszająca, że po jej zakończeniu - inaczej patrzy się na otaczający świat i dostrzega się jego piękno.
Od ostatniego tygodnia, zdążyłam przeczytać tę powieść kilka razy. Przy każdym czytaniu, widziałam tę powieść inaczej - bo spojrzenie na świat post-apokaliptyczny, to tylko pierwsze wrażenie.
Wydaje mi się, że powieść ta jest silnie inspirowana "Małym Księciem". Tylko, że zamiast złocistego Małego Księcia, przemierzającego rozkwitłą Ziemię, pełną róż i zwierząt, w "Drodze" mamy złocistego, wychudzonego Małego Chłopca - który szedł po popiołach tej samej Ziemi, i który widział już tylko okrucieństwo, zniszczenie i śmierć.
Ale ostatecznie i jeden, i drugi - potrafili dostrzec dobro, w świecie, który ich otaczał. Obaj byli sercem i sumieniem - jeden dla Pilota, drugi dla ojca. Czyli - nieważne, czy w raju, czy w piekle - obaj nieśli w sobie wartości, nadzieję i pamięć.
I tak sobie jeszcze myślę - skąd człowiek bierze w sobie siłę, by iść naprzód? Z pamięci o przeszłości?, z uporu do granic wytrzymałości?, z nadziei, choć nadziei już nie ma? Mężczyzna - to bohater, o którym można pisać bez końca!
Powieści tak wartościowe i złożone - zasługują na miano arcydzieł. Styl i język są mistrzowskie - proste, ale pełne artyzmu i piękna.
Łzy, czasami, przysłaniały mi kartki tej powieści.
..."jeden całym światem drugiego".
To powieść tak poruszająca, że po jej zakończeniu - inaczej patrzy się na otaczający świat i dostrzega się jego piękno.
Od ostatniego tygodnia, zdążyłam przeczytać tę powieść kilka razy. Przy każdym czytaniu, widziałam tę powieść inaczej - bo spojrzenie na świat post-apokaliptyczny, to tylko pierwsze wrażenie.
Wydaje mi się, że powieść...
Uważam, że to genialna powieść i jednocześnie bardzo niepokojąca.
Pisana z punktu widzenia dziecka, tylko pozornie odzwierciedla idealny świat dzieciństwa. Świeże i czyste spojrzenie dziecka, tym mocniej uderza, kiedy przed naszymi oczami rysuje się problem dyskryminacji rasowej, niesprawiedliwości, wreszcie okrucieństwa, wynikającego z głupoty, z uprzedzeń, z zacofania.
Czy Atticus zrobił coś niezwykłego? Nie. On tylko zabrał głos w obronie wartości, w które wierzył. Czy Artur Ridley zrobił coś niezwykłego? Nie. I on tylko podjął działanie, kiedy uznał, że tak trzeba. Jest coś niesamowitego w tym, że odwaga polega na tym, że nie wolno pozostać obojętnym.
To jedna z tych powieści, do których się wraca.
Uważam, że to genialna powieść i jednocześnie bardzo niepokojąca.
Pisana z punktu widzenia dziecka, tylko pozornie odzwierciedla idealny świat dzieciństwa. Świeże i czyste spojrzenie dziecka, tym mocniej uderza, kiedy przed naszymi oczami rysuje się problem dyskryminacji rasowej, niesprawiedliwości, wreszcie okrucieństwa, wynikającego z głupoty, z uprzedzeń, z...
2014-09
"Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną, Samie. Tutaj, w ostatniej godzinie świata".
Autor stworzył coś więcej niż świat fantastyczny – on stworzył NOWY ŚWIAT! Nadał temu światu historię, legendy, pieśni i mity. Stworzył świat, który określił na mapach i podzielił na części. Każdą z części tego świata, zamieszkały istoty tak różnorodne i tak niezwykłe – że poznanie ich wszystkich i zachwyt nad każdym z tych istnień - graniczy z niepodobieństwem. Niczym czarodziej – obdarzył te istoty charakterem i wszystkimi uczuciami, jakie istnieją. Wreszcie - postawił swój wspaniały świat i wszystkich bohaterów na krawędzi zniszczenia. Bo powstał JEDYNY PIERŚCIEŃ – którego potęga i zło, zaciążyły nad całym Śródziemiem.
A wszystko zaczęło się tak optymistycznie, od prologu i opisu krainy Shire, podzielonej na ćwiartki!, gdzie żyją Hobbity...! Ale stopniowo ciężar powieści przesuwa się ku wojnie i ku walce ze złem, a od bitwy na stepach Rohanu – utonęłam w tej powieści! I zapomniałam, że Śródziemie nie istnieje. A później „zakochałam się”:) w Faramirze – już dawno żaden bohater literacki tak bardzo nie ujął mnie charakterem, wyglądem, w ogóle wszystkim:). Uwielbiałam Faramira – od momentu, kiedy pojawił się w powieści! I przysięgam – że ze ściśniętym sercem przeżyłam oblężenie Gondoru!!! Zaszkliły mi się oczy, kiedy Faramir pyta Księżniczkę Rohanu: „Czy nie kochasz mnie, czy nie chcesz mnie pokochać!!!”
Dziękuję swojej szczęśliwej gwieździe, że kupiłam całą powieść w jednym tomie, podzieloną na sześć ksiąg i jednocześnie trzy części tj. „Drużynę pierścienia”, „Dwie Wieże” i „Powrót króla”. Nie spodziewałam się tak głębokiego zanurzenia się w świat powieściowy – który jest fantastyczny, a jednak wcale nie jest!
Wojna, jej okrucieństwo i śmierć – które trwały przez niemal całą powieść - nie miały w sobie nic z fantastyki.
Walka ze złem i ciężar, który niósł Frodo, a który coraz bardziej go ogarniał – nie miały w sobie nic z fantastyki.
Rany, które pozostały po wojnie ze złem, u każdego z bohaterów i nieuniknione rozstanie – nic nie miało w sobie z fantastyki. I poczułam ciężar na sercu, kiedy Gandalf mówi do Froda: „Niestety są rany, które nigdy się całkowicie nie goją” i łzy mi się zaszkliły, kiedy Frodo mówi: „Nie ma w gruncie rzeczy powrotu. Może nawet dojdę do Shire’u, ale nic już nie będzie takie jak dawniej, bo ja jestem inny”. Albo później jego rozmowa z Samem przed Szarą Przystanią – łzy same popłynęły.
Miłość i przyjaźń Sama i Froda - to uczucie, które dodawało im sił i które było silniejsze, niż cała czarna magia Saurona – nie miało w sobie nic z fantastyki. I oczy mi się zaszkliły, kiedy Frodo dziękuje Samowi, i mówi: „Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną. Tutaj, w ostatniej godzinie świata”. Frodo – i ja byłam z tobą w tej ostatniej godzinie świata i towarzyszyłam ci od samego początku!!!
Przyjaźń Gimliego i Legolasa, Merrego i Pippina i Aragorna i Gandalfa – ta wielka przyjaźń, która związała ich losy w chwili próby i wojny, i która nigdy się nie zachwiała - nie miała w sobie nic z fantastyki.
Nawet Gollum – tragiczny, rozerwany na dwie części, nie umiejący wyrwać się spod wpływu swoich pragnień i czarnej magii Pierścienia – jego charakter nie miał w sobie nic fantastycznego.
Wreszcie Sauron – istota ogarnięta żądzą władzy, zniszczenia i śmierci – i on nie miał w sobie nic z fantastyki.
Fantastyka tej powieści – magia Gandalfa i Sarumana, magia Garadieli i Elronda, magia leczenia Aragorna, Enty, czyli Drzewce, Zastęp Cieni na Ścieżce Umarłych – te nici magii przenikały tylko wszystko to, co było w powieści realne. Ta magia wiła się niczym wstęgi – oczarowała mnie, ale nie przysłaniała wydarzeń i ludzi. Wreszcie magia Pierścienia – to najcudowniejsza fantastyka z jaką się spotkałam, to nadanie rzeczy martwej uczuć niemal ludzkich - bo ile ten Pierścień napracował się i jak bardzo starał się – by wrócić do swego Pana!!
A kiedy powieść się zakończyła – poczułam ciężar na sercu. Chyba już nigdy – nie przeczytam piękniejszej powieści!
"Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną, Samie. Tutaj, w ostatniej godzinie świata".
Autor stworzył coś więcej niż świat fantastyczny – on stworzył NOWY ŚWIAT! Nadał temu światu historię, legendy, pieśni i mity. Stworzył świat, który określił na mapach i podzielił na części. Każdą z części tego świata, zamieszkały istoty tak różnorodne i tak niezwykłe – że poznanie ich...
2013
To jedyny kryminał Agathy Christie - z którego zakończeniem, po prostu, nie umiem się pogodzić.
W powieści zawarto znakomitą ocenę dramatu Szekspira "Otello", a zwłaszcza znakomicie ukazano Jagona jako "mordercę doskonałego". Ogromnie cenię autorkę za jej spojrzenie na ten dramat. Kiedy czytam "Otella" - inaczej widzę też Desdemonę i Kasjusza!
To piękny, nieco nostalgiczny i zaskakujący kryminał. Dobrze jest przeczytać go na samym końcu przygody z kryminałami Agathy Christie.
To jedyny kryminał Agathy Christie - z którego zakończeniem, po prostu, nie umiem się pogodzić.
W powieści zawarto znakomitą ocenę dramatu Szekspira "Otello", a zwłaszcza znakomicie ukazano Jagona jako "mordercę doskonałego". Ogromnie cenię autorkę za jej spojrzenie na ten dramat. Kiedy czytam "Otella" - inaczej widzę też Desdemonę i Kasjusza!
To piękny, nieco...
2016-02
… „ W końcu wszystko jest na tej planecie możliwe.”…
Przeczytałam „Solaris” jednym tchem – przez pół nocy i czułam, że czytam coś pięknego, i niepowtarzalnego.
Tajemnica tej planety dosłownie mnie omotała. Opisy Solaris to majstersztyk! Czułam, że czasami brakuje mi wyobraźni!
Myślę, że każdy ma swoje teorie i własne interpretacje – czym w istocie była ta planeta.
Uważam także, że nie jest błędem widzieć w tej powieści – po prostu – wzruszającą opowieść o miłości. To interpretacja najprostsza – ale kto powiedział, że niesłuszna?
Polecam każdemu!
… „ W końcu wszystko jest na tej planecie możliwe.”…
Przeczytałam „Solaris” jednym tchem – przez pół nocy i czułam, że czytam coś pięknego, i niepowtarzalnego.
Tajemnica tej planety dosłownie mnie omotała. Opisy Solaris to majstersztyk! Czułam, że czasami brakuje mi wyobraźni!
Myślę, że każdy ma swoje teorie i własne interpretacje – czym w istocie była ta...
Wiele jest lektur szkolnych, do których powróciłam i na które - po powtórnym czytaniu - spojrzałam inaczej.
Do tej powieści nigdy więcej nie wrócę. Przeczytałam ją raz i myślę nie zapomnę tych ośmiu opowiadań. Każde opowiadanie zawierało w sobie zaledwie skrawek losów ludzkich, zaledwie muśnięcie, ledwie troszeczkę uchylono przed nami zasłonę przeszłości. A przecież groza tych opowiadań dosłownie przytłaczała i przyduszała do ziemi.
Pamiętam, że po przeczytaniu 7 opowiadań, spojrzałam na opowiadanie ostatnie pt. "Dorośli i dzieci w Oświęcimiu". I nie zapomnę pierwszego zdania, kiedy autorka pisze, że obok zgrozy najsilniejszym uczuciem, jakiego doświadczamy, jest zdziwienie. Wtedy dopiero uderzyło mnie, że czytałam pierwsze opowiadania, ale ich sobie nie uświadamiałam. Nie umiałam ich sobie wyobrazić - bo zdziwienie, że ludzie są zdolni do podobnych czynów, w pewien sposób łagodziło mój szok. Nigdy nie zapomnę tego uczucia. I nigdy więcej nie chcę go sobie przypomnieć.
Wiele jest lektur szkolnych, do których powróciłam i na które - po powtórnym czytaniu - spojrzałam inaczej.
Do tej powieści nigdy więcej nie wrócę. Przeczytałam ją raz i myślę nie zapomnę tych ośmiu opowiadań. Każde opowiadanie zawierało w sobie zaledwie skrawek losów ludzkich, zaledwie muśnięcie, ledwie troszeczkę uchylono przed nami zasłonę przeszłości. A przecież groza...
2015-01
„ - ...miłość to gra, w której nie można wygrać.
– Ale tylko ona się liczy.”...
Ci, co przeczytali tę powieść – wiedzą o czym jest i wiedzą, że nie ma słów, aby opisać całą tragedię bohaterów.
Tych, którzy chcą ją przeczytać – ostrzegam przed bólem serca, bo się pojawi, ostrzegam przed uczuciem przygnębienia, bo się pojawi, ostrzegam przed uczuciem grozy i smutku, bo się pojawi.
Powieść czyta się jednym tchem - nie mogłam jej przerwać. W pewnym momencie łza poleciała mi po policzku, a po niej kolejna i kolejna. Historia się zakończyła, a ja mam wrażenie, że poznałam i Tristana, i Willa, nawet sierżanta Claytona, i że byłam razem z nimi w okopach, podczas I Wojny Światowej. I że czułam, to co oni czuli.
To jedna z powieści, które dotykają wszystkich uczuć ludzkich, które pytają czytelnika wprost o wyznawane przez niego wartości i ideały, o cenę życia i śmierci, o cenę odwagi i tchórzostwa, o cenę miłości, krzywdy i zdrady, o cenę honoru i cenę współczucia, o cenę złamania tabu społecznego.
I pozostawiła mnie z dudniącymi pytaniami w głowie i niepewnością własnych ocen, zwłaszcza w odniesieniu do tego, jakże pewnego siebie, absolutyzmu moralnego. Chciałabym powiedzieć Tristanowi, że nie był tchórzem, że został skrzywdzony, chciałabym powiedzieć mu, że powinien sobie wybaczyć, ale nie mogę!, bo czy zawsze należy wybaczyć...?
„ - ...miłość to gra, w której nie można wygrać.
– Ale tylko ona się liczy.”...
Ci, co przeczytali tę powieść – wiedzą o czym jest i wiedzą, że nie ma słów, aby opisać całą tragedię bohaterów.
Tych, którzy chcą ją przeczytać – ostrzegam przed bólem serca, bo się pojawi, ostrzegam przed uczuciem przygnębienia, bo się pojawi, ostrzegam przed uczuciem grozy i smutku, bo się...
2015-08
(...) człowiek nie zna swojego własnego serca."
Istnieją takie powieści – przy których drga serce.
Z każdą stroną, tonie się w nich coraz bardziej.
Widzi się zachwyconymi oczami wyobraźni, to co opisują.
Widziałam historię, która stała się teraźniejszością.
Odczuwałam, to co przeżywali bohaterowie.
Dzieliłam ich samotność, słabość, pożądanie, miłość.
Nie liczyłam błysków łez, czy nagłych uśmiechów.
O takich powieściach nigdy się nie zapomina.
Zupełnie tak, jakby książka, na chwilę, oplatała duszę.
Mój opis nie jest w stanie oddać magii i wartości tej książki.
To genialna powieść historyczna, zabierająca czytelnika do starożytnego Egiptu, czasów panowania XVIII dynastii i faraona Echnatona.
Genialnie opisany jest świat przedstawiony – nie tylko bohaterowie, czy czas i miejsce akcji, ale przede wszystkich zdarzenia i ilość motywów, poruszonych przez autora – wymieszanie postaci historycznych i fikcyjnych, uchwycenie zależności, charakterów, związków przyczynowych – wszystko to zachwycało mnie i pozostawiało w zadumie.
Genialny jest główny bohater – wzbudza skrajne uczucia, od niechęci i pogardy, po współczucie i zachwyt. Decyzje Sinhue poruszały moje serce – a łzy poleciały kilka razy – podczas wydarzeń na Krecie, i gdy Sinhue dowiaduje się kim był Tot.
Genialne są postaci kobiece – moją faworytką jest chyba Nefernefernefer – (za to jak poradziła sobie w Domu Śmierci:), ale niezwykłe też były Minea i Merit i Muti.
Genialni są bohaterowie drugoplanowi – a Kaptah to postać gigant - idealne było połączenie w nim uczciwości i szachrajstwa, rozsądku i tchórzostwa.
Opisy są tak piękne, że czuje się zapachy Teb, ciepło słońca i pustyni, brzęczenie owadów, a przede wszystkim widzi się Nil i czuje się czar tej Wielkiej Rzeki.
To wielka powieść o samotności, o wyborach i przeznaczeniu człowieka, o miłości i o utracie, o odwadze i o zdradzie – wszystkie te uczucia wymieszano i poplątano i nigdy nie wiedziałam, co się zaraz wydarzy, choć zakończenie powieści, znamy od samego początku.
To bardzo ostre spojrzenie na problematykę wojen religijnych, w ogóle to powieść o bogach, kapłanach i o ateizmie.
To wielka powieść o żądzy władzy – postacie Horemheba i Teje są genialne.
Język powieści jest obrazowy, styl zdumiewa bogactwem i inteligencją autora.
PS. Nie umiem pogodzić się z tym, kim był Tot, i co się z nim stało!!
PS 2. Istnieją w powieści minimalne nieścisłości historyczne np. Tutanchamon był synem Echnatona, nie jego zięciem, a Horemheb był ostatnim faraonem z XVIII dynastii, jego następca Ramzes nie był jego synem i założył XIX dynastię - dla samej fabuły nie mają znaczenia, i myślę, że autor nie mógł wiedzieć tego, kiedy pisał tę książkę ( badania DNA mumii przeprowadzono chyba w 2010 roku)
(...) człowiek nie zna swojego własnego serca."
Istnieją takie powieści – przy których drga serce.
Z każdą stroną, tonie się w nich coraz bardziej.
Widzi się zachwyconymi oczami wyobraźni, to co opisują.
Widziałam historię, która stała się teraźniejszością.
Odczuwałam, to co przeżywali bohaterowie.
Dzieliłam ich samotność, słabość, pożądanie, miłość.
Nie liczyłam...
(...)"Dni naszego życia nie są podobne do dni naszej śmierci i prawa naszego życia nie są również prawami naszej śmierci".
Uważam autora za wielkiego humanistę i za jednego z ludzi niezłomnych. Nieraz zastanawiałam się nad zakończeniem powieści i nad tym słowem "Rozumiem" - które zawisło w powieści - niewypowiedziane. Autor niesamowicie ostro zaakcentował różnicę, między regułami rządzącymi światem ludzi wolnych, od reguł świata niewolników.
I gdybym mogła zadać autorowi jedno pytanie, to chciałabym zapytać: dlaczego w nieludzkich warunkach łagru, wśród reguł niewolników - mimo wszystko - znajdowali się ludzie (jak choćby sam autor czy Kostylew czy Natasza Lwowna), którzy nie utracili godności czy odwagi czy nadziei? Autor zaznacza, że upiornym nonsensem naszych czasów, jest ocena zachowania ludzi w warunkach nieludzkich - ale sam opisuje - zachowania różniące się od siebie jak dzień i noc, a dotyczące przecież tych samych niewolników, w tych samych nieludzkich warunkach.
(...)"Dni naszego życia nie są podobne do dni naszej śmierci i prawa naszego życia nie są również prawami naszej śmierci".
Uważam autora za wielkiego humanistę i za jednego z ludzi niezłomnych. Nieraz zastanawiałam się nad zakończeniem powieści i nad tym słowem "Rozumiem" - które zawisło w powieści - niewypowiedziane. Autor niesamowicie ostro zaakcentował różnicę, między...
2014-12
Najbardziej poruszyła mnie rozmowa Aibileen i Minny o wyimaginowanych granicach, jakie tworzymy we własnych głowach i na ich podstawie dzielimy i określamy ludzi. Trzeba pewnego wysiłku, aby zrozumieć, że te granice nie istnieją, że nigdy nie istniały, ale wymyślone wcześniej - zostały nam jakby narzucone, czasem wraz z wychowaniem.
Łzy zakręciły mi się w oczach, kiedy czytałam o historii Constantine. I łzy poleciały już przy końcu, kiedy Aibileen stanęła na przystanku. Aibileen to moja ulubiona bohaterka, a jej spokój, odwagę, poczucie godności i to zwykłe ciepło - bardzo podziwiałam. Skeeter miała szczęście, że ją spotkała.
Przeczytałam zatem niezwykłą książkę. Mogę ją polecić każdemu - jest piękna i dotyka wszystkich uczuć.
Najbardziej poruszyła mnie rozmowa Aibileen i Minny o wyimaginowanych granicach, jakie tworzymy we własnych głowach i na ich podstawie dzielimy i określamy ludzi. Trzeba pewnego wysiłku, aby zrozumieć, że te granice nie istnieją, że nigdy nie istniały, ale wymyślone wcześniej - zostały nam jakby narzucone, czasem wraz z wychowaniem.
Łzy zakręciły mi się w oczach, kiedy...
To zwięzła, smutna i trudna powieść.
Od początku, zostałam rzucona w inny świat, na inną planetę, w cały i nowy świat fantastyczny i jego reguły, a także tajemnice. Uważam, że autorka ma BARDZO DUŻĄ WIARĘ w wyobraźnię swojego czytelnika.
Po pierwsze - kwestia wyobraźni!
Czułam na początku, że brak mi wyobraźni - bo nie umiałam wyobrazić sobie Estravena. A to był problem - bo książę Estraven, to ktoś..., to cała jedna część opowieści.Łatwiej było sympatyzować z Ai'em - bo od początku był zrozumiały.
I nie wiem, jak i kiedy, to się odwróciło - chyba w trakcie PRZEJŚĆIA PRZEZ LÓD - bo ostatecznie, to Estraven zawładnął moją wyobraźnią, to jego los, i jego wybory, zdefiniowały mi powieść.
Po drugie - kwestia tajemnic!
Trzeba czytać cierpliwie, aż rozwiąże się samemu kwestię narratorów tej powieści, aż powiąże się opowieści, aż porówna się punkty widzenia i uczucia bohaterów, aż zrozumie się tytuł, tj. pojmie się czym jest lewa ręka ciemności:).
I wzruszyłam się bardzo na koniec!
To zwięzła, smutna i trudna powieść.
więcej Pokaż mimo toOd początku, zostałam rzucona w inny świat, na inną planetę, w cały i nowy świat fantastyczny i jego reguły, a także tajemnice. Uważam, że autorka ma BARDZO DUŻĄ WIARĘ w wyobraźnię swojego czytelnika.
Po pierwsze - kwestia wyobraźni!
Czułam na początku, że brak mi wyobraźni - bo nie umiałam wyobrazić sobie Estravena. A to był problem -...