-
ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant59
-
ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
-
ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński26
-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Biblioteczka
2024-05-13
2024-05-09
Przy całej mojej sympatii do Daphne du Maurier myslę, że Generał i panna to przegadna i nudnawa opowieść, w której niestety autorka zbyt wiele uwagi poświęca wojnie domowej. Ogólnie, w tej książce ciężko rozwinąć jakąś akcję, bo nawet sam romans bohaterów, trudno nazwać romansem.
W prawdzie przesłuchałem książkę do samego końca (choć miałem trudne momenty i chciałem zrezygnować) to akcja nie przykuwała zbyt mocno mojej uwagi, nie martwiłem się też o losy bohaterów.
Nadal moją ukochaną powieścią pisarki będzie Kozioł ofiarny lub jak kto woli Sobowtór.
Przy całej mojej sympatii do Daphne du Maurier myslę, że Generał i panna to przegadna i nudnawa opowieść, w której niestety autorka zbyt wiele uwagi poświęca wojnie domowej. Ogólnie, w tej książce ciężko rozwinąć jakąś akcję, bo nawet sam romans bohaterów, trudno nazwać romansem.
W prawdzie przesłuchałem książkę do samego końca (choć miałem trudne momenty i chciałem...
2024-05-05
Ta książka jest po prostu nudna. Aż dziw bierze, że Wilczą chatę i Osadę napisał ten sam autor. Bohaterowie postępują nieracjonalnie, Agata zachowuje się jakby była ostatnim przygłupem, a Jan, który wie kto jest sprawcą, ale nie powie, w
końcowych scenach martwi się, że w kolejnym dniu będzie miał zakwasy. Emocji w Wilczej chacie jest tyle, co przy gotowaniu zupy. Szkoda czasu na tę książkę. No i te literówki i błędy.
Ta książka jest po prostu nudna. Aż dziw bierze, że Wilczą chatę i Osadę napisał ten sam autor. Bohaterowie postępują nieracjonalnie, Agata zachowuje się jakby była ostatnim przygłupem, a Jan, który wie kto jest sprawcą, ale nie powie, w
końcowych scenach martwi się, że w kolejnym dniu będzie miał zakwasy. Emocji w Wilczej chacie jest tyle, co przy gotowaniu zupy. Szkoda...
2024-04-28
Bardzo przeciętna historia dla znudzonych gospodyń domowych. Audiobook czytany przez Joannę Domańską, która próbuje naśladować męskie i dziecięce głosy. Brzmi to śmiesznie i pierwszy raz spotykam się z tym dziwnym pomysłem. Kilka razy w audio powtarza się ten sam tekst. Ktoś słabo przyłożył się do pracy.
Bardzo przeciętna historia dla znudzonych gospodyń domowych. Audiobook czytany przez Joannę Domańską, która próbuje naśladować męskie i dziecięce głosy. Brzmi to śmiesznie i pierwszy raz spotykam się z tym dziwnym pomysłem. Kilka razy w audio powtarza się ten sam tekst. Ktoś słabo przyłożył się do pracy.
Pokaż mimo toObyczajówka, ale niezwykła. I do pośmiania i przemyślenia. Bardzo dobrze się bawiłem i cieszę się, że wybrałem audiobooka. Paulina Holtz doskonale sprawdziła się w roli lektorki.
Obyczajówka, ale niezwykła. I do pośmiania i przemyślenia. Bardzo dobrze się bawiłem i cieszę się, że wybrałem audiobooka. Paulina Holtz doskonale sprawdziła się w roli lektorki.
Pokaż mimo to2024-04-23
Banalne i proste romansidło, na które całkiem szkoda czasu. Rozmowy Oli i Tomka na poziomie ameb.
Banalne i proste romansidło, na które całkiem szkoda czasu. Rozmowy Oli i Tomka na poziomie ameb.
Pokaż mimo to2024-04-21
Do połowy świetny i emocjonuijący trhriller, potem trochę gorzej. Nie mniej jednak przeczytałem z zainteresowaniem i polecam. Autor doskonale zobrazował nas samych, łącząc w swojej fabule kilka gatunków, thriller, SF i romans.
Mroczna materia to doskonały pomysł na film. Chętnie bym obejrzał coś takiego.
Do połowy świetny i emocjonuijący trhriller, potem trochę gorzej. Nie mniej jednak przeczytałem z zainteresowaniem i polecam. Autor doskonale zobrazował nas samych, łącząc w swojej fabule kilka gatunków, thriller, SF i romans.
Mroczna materia to doskonały pomysł na film. Chętnie bym obejrzał coś takiego.
2024-04-17
Dotarłem do dość wczesnego momentu, w którym dowiedziałem się, że dwaj zmarli (jeden czarny, drugi biały) byli tatusiami wnuczki głównego bohatera.
Wystarczy mi Netflixa w telewizorze. W książkach nie trzeba tych bzdur.
Dotarłem do dość wczesnego momentu, w którym dowiedziałem się, że dwaj zmarli (jeden czarny, drugi biały) byli tatusiami wnuczki głównego bohatera.
Wystarczy mi Netflixa w telewizorze. W książkach nie trzeba tych bzdur.
2024-04-09
Szafarz posiada 432 strony, zaś w wersji audio musimy poświęcić ponad 18 godzin aby zapoznać się z fabułą.
I gdyby tak wywalić z opowieści tak wiele niepotrzebnych słów, masę nadmiarowych pornograficznych scen, to pewnie zostałaby połowa. I pewnie wyszłoby to książce na dobre. Niestety, to wszystko w tej książce występuje i dłuży się ona okropnie. W sumie, cały czas zastanawiam się dlaczego dobrnąłem do jej końca, skoro zbytnio nie zainteresowałem się losem bohaterów i prowadzonym przez nich wydumanym do granic możliwości śledztwem. A 18 godzin to kupa czasu, więc moja cierpliwość do zawartych w powieści głupot została mocno nadszarpnięta.
Pierwsza i podstawowa sprawa to niewiarygodny bohater. Rafał Lichy, od trzech lat alkoholik żyjący niby na ulicy, ale posiadający dom i mieszkanie. I nagle, za sprawą magicznego dotknięcia jednego z byłych kolegów z Policji przestaje być alkoholikiem. Wystarczy mu jedna noc na wytrzeźwiałce i pstryk… wyzdrowiał. Ciekawi mnie czy autor widział lub słyszał co przeżywa osoba odstawiająca alkohol, która piła notorycznie od 3 lat? Ale Lichy jest specjalny, bo on nawet z psem umie rozmawiać, baaa, on nawet rozumie co ten pies do niego mówi. I wcale nie mam na myśli epitetu, którym określa się policjanta, tylko prawdziwego psa, który zostaje rodziną Lichego. Bo przecież wedle nowoczesnych trendów pies to rodzina i w sumie na siłę można wepchnąć do fabuły realizm magiczny.
W Szafarzu kopulują wszyscy ze wszystkimi i gdyby tak zaczęli mniej czasu poświęcać na stosunki seksualne, to pewnie złapaliby mordercę w 200 stron a nie ponad 400. Scen erotycznych a nawet pornograficznych jest w książce takie nagromadzenie, że w pewnym momencie czytelnik zaczyna się zastanawiać czemu ma to służyć, bo w żadnym wypadku nie dobremu smakowi ani przyjemności? Chyba tylko zażenowaniu.
Nie wiem czy jest sens pastwić się dalej nad Szafarzem? Wszak sądząc po opiniach, jestem jednym z niewielu, którym lektura się nie podobała. Mogę wspomnieć jeszcze, że według Grzegorza Brudnika:
- jeśli ktoś posiada w domu Domestos, to znak, że jest posiadaczem łazienki,
- szefem Prokuratury jest naczelnik,
- no i oczywiście banda łapówkarzy, zwyrodnialców i niestabilnych psychicznie ludzi może spokojnie pracować w Policji, bo przecież nikomu to nie przeszkadza. Jeśli ich specjalnie zgromadzimy w jeden zespół, to on będzie najskuteczniejszy na świecie.
I ja rozumiem, że Brudnik chce pokazać czytelnikowi, że otacza nas naprawdę dużo zła. Ale wypadałoby to zrobić w bardziej wiarygodny sposób. A tutaj nawet same motywy sprawcy są tak wydumane, że aż całkiem niewiarygodne. Tym bardziej postępowanie kolejnych ofiar.
Audiobook czytany jest przez Mariusza Bonaszewskiego. Jako lektor wypada całkiem dobrze, jednak szwankuje montaż. Bonaszewski czyta bowiem tekst i w pewnej chwili tak zmienia się intonacja jego głosu. jakby w połowie zdania wcześniej skończył pracę i powrócił do czytania następnego dnia, wypoczęty. Inna intonacja, inna szybkość czytania.
No i to tyle, zdecydujcie zatem czy chcecie czytać Szafarza? Albo przeczytajcie, sami określicie czy się podobało?
Szafarz posiada 432 strony, zaś w wersji audio musimy poświęcić ponad 18 godzin aby zapoznać się z fabułą.
I gdyby tak wywalić z opowieści tak wiele niepotrzebnych słów, masę nadmiarowych pornograficznych scen, to pewnie zostałaby połowa. I pewnie wyszłoby to książce na dobre. Niestety, to wszystko w tej książce występuje i dłuży się ona okropnie. W sumie, cały czas...
Przy okazji którejś tam z kolei książki Małeckiego stwierdziłem, że znudziła mi się już ta "małeckość". Wydawało mi się, że Korowód to zmieni, tak szumnie był zapowiadany. Niestety, Korowód nic nie zmienił w moim ostatnim postrzeganiu prozy Małeckiego. Ponudziłem się trochę, z zaciekawieniem przeczytałem ostatnie opowiadanie... i tyle. Widocznie jestem za mało wrażliwy, żeby poczuć to coś.
Przy okazji którejś tam z kolei książki Małeckiego stwierdziłem, że znudziła mi się już ta "małeckość". Wydawało mi się, że Korowód to zmieni, tak szumnie był zapowiadany. Niestety, Korowód nic nie zmienił w moim ostatnim postrzeganiu prozy Małeckiego. Ponudziłem się trochę, z zaciekawieniem przeczytałem ostatnie opowiadanie... i tyle. Widocznie jestem za mało wrażliwy,...
więcej Pokaż mimo to