Szklany dom

Okładka książki Szklany dom
Charles Stross Wydawnictwo: Mag fantasy, science fiction
432 str. 7 godz. 12 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Tytuł oryginału:
Glasshouse
Wydawnictwo:
Mag
Data wydania:
2011-03-18
Data 1. wyd. pol.:
2011-03-18
Liczba stron:
432
Czas czytania
7 godz. 12 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-7480-202-4
Tłumacz:
Wojciech Próchniewicz
Średnia ocen

                7,1 7,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
211 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
631
65

Na półkach: , , ,

Charles Stross pisze tak, jak lubię. Twarda science fiction, która – jak u Dukaja, Egana, Wattsa, a wcześniej Lema – stanowi w gruncie rzeczy traktaty filozoficzne na temat wpływu rozwoju technologii w przyszłości na człowieka, człowieczeństwo i tworzone przez niego społeczeństwa. A do tego jest to opakowane w nieprzekombinowaną, atrakcyjną, sensacyjną fabułę. Stross – jak inni pisarze sf – korzysta bez żenady z instrumentarium i rozwiązań poprzedników, ale jednocześnie wnosi własne oryginalne pomysły. SF jest właśnie taką wspólną skarbnicą zaakceptowanych powszechnie koncepcji, którą nowi, wybitni autorzy kreatywnie rozwijają (wyrobnicy jedynie wykorzystują sztafaż sf do przemycania wciąż tych samych historyjek, które – zgodnie ze znaną definicją Lema, w gruncie rzeczy żadną sf nie są).

Stross napisał znakomite „Accelerando”, będące ambitną, wizjonerską panoramą losów ludzkości od najbliższej przyszłości, przez Technologiczną Osobliwość (zwaną przez niego Akceleracją) aż po bardzo odległą przyszłość. Osobliwość interesuje go szczególnie, podobnie jak mnie. Uznaje ją za nieuniknioną i wynikającą logicznie z postępu wiedzy – od czasu rewolucji przemysłowej postęp przyspiesza wykładniczo, a zatem musi istnieć taki punkt w nieodległej przyszłości, w którym wektory postępu poszczególnych technologii i nauk zbiegną się i „eksplodują” w Akcelerację. Nastąpi wielka rewolucja technologiczna i gwałtowne przejście od ery „człowieka prymitywnego”, więźnia materii i własnej biologii, do ery „człowieka modyfikowanego”, zdolnego do manipulacji czasoprzestrzenią i materią, wytworzenia „maszyn emocjonalnych” oraz dokonywania zapisów świadomości na nośniki inne niż białkowy mózg. Strossa interesuje jak będzie wyglądał świat po Akceleracji, czym będą ludzie, jak zmieni się koncepcja człowieczeństwa, polityka, związki międzyludzkie, zagrożenia, wojny, koncepcje filozoficzne, sposób życia itd.

„Szklany dom” jest znacznie bardziej tradycyjną i łatwiejszą w odbiorze powieścią niż „Accelerando”, fabuła jest dość tradycyjna, sensacyjna, ale nie brakuje tam i filozofii oraz bardzo ciekawych koncepcji.
Rzecz rozgrywa się w bardzo odległej przyszłości, na długo po Osobliwości, gdy ludzie rozproszyli się po Galaktyce dzięki opanowaniu techniki zakrzywiania czasoprzestrzeni. Republika Byt, stanowiąca ogromną cywilizacją jednoczącą homo sapiens rozpadła się na skutek penetracji jej systemów przetwarzania informacji przez tajemniczy wirus (być może inteligentny) zwany Osobliwą Żółcienią. Doszło do długotrwałych, straszliwych wojen i fragmentacji ludzkości na niezliczone wspólnoty, często izolowane, zwane ustrojami. Cywilizacja rozpadła się głównie dlatego, że wirus zarażał tak zwane bramki A (nano-asemblery, urządzenia służące do wytwarzania dowolnych struktur z podstawowego surowca, przy użyciu nanotechnologii, zupełnie jak np. u Stephensona w „Diamentowym wieku”). Bramki te służą także do backupowania dowolnych struktur, w tym ludzi oraz ich świadomości. To dzięki nim ludzie mogą przesiadać się do dowolnych ciał i je naprawiać, przechowywać awaryjne zapisy swej świadomości i osiągać w zasadzie nieśmiertelność. Zakażenie bramek A spowodowało załamanie się cywilizacji galaktycznej. Trzeba było je odbudowywać od zera, od poziomu molekularnego. Pojawiło się mnóstwo egzotycznych „ustrojów” – odciętych od siebie różnorodnych organizmów społeczno-politycznych rozsianych po znanym ludzkości kosmosie.
Tytułowy „szklany dom” to więzienie, a zarazem centrum rehabilitacji dla zbrodniarzy wojennych. Mieści się na okręcie podróżującym z prędkością podświetlną i połączonym z resztą kosmosu ludzi jedną bramką T, czyli tunelem czasoprzestrzennym, umożliwiającym podróż w czasie rzeczywistym na dowolne odległości. Przestrzeń nie jest problemem – ludzie posiadają domy, których poszczególne pokoje mogą być od siebie oddalone o wiele lat świetlnych i spinane są bramkami T.

Tytułowy bohater, były żołnierz, bierze udział w rzekomym eksperymencie naukowym, którego celem jest symulacja życia z okresu „ciemnych wieków”, tuż sprzed osobliwości, czyli czasów, w których my żyjemy. W rzeczywistości jednak bohater jest agentem wywiadu, a eksperyment dalszą częścią pozornie zakończonej już wojny, w której planuje się wyhodować ludzi zarażonych nową odmianą Żółcieni, by użyć ich jako broni.

Nie wszystko trzyma się kupy – np. formuła eksperymentu wydaje mi się nieco niedorzeczna z punktu widzenia pożądanych rezultatów. Nie o to jednak chodzi, fabuła jest pretekstem do ukazania społeczeństwa odległej przyszłości, ale przede wszystkim naszych współczesnych społeczeństw oczami naszych dalekich, postludzkich potomków.

Klasycznym chwytem w SF było umieszczanie kogoś z naszych czasów w przyszłości, aby mógł się dziwić wraz z czytelnikiem i poznawać nowy świat (np. Lem w „Powrocie z gwiazd”). Stross robi rzecz odwrotną – umieszcza postczłowieka w symulacji udającej przełom wieku XX i XXI i dzięki temu możemy spojrzeć na siebie i naszą cywilizację z dystansu, tak jak my spoglądamy na ludzi średniowiecza.
Jak się postrzega nasz „ciemny wiek”?

„Mają system pieniężny i zapewniają pracę, czyli musisz pracować i płacić za to, co skonsumujesz, to ma emulować przedakceleracyjną gospodarkę niedoboru (…) Żadnego netlinku, żadnych backupów, żadnej edycji. Jeśli się zranisz, musisz czekać, aż ciało samo się nareperuje. Rozumiecie, przed Akceleracją nie było bramek A, prawda? A żyły wtedy miliardy ludzi, więc to nie może być aż tak straszne, trzeba trochę uważać, żeby się nie uszkodzić”.

„Badając zapisy od ery przedtechnologicznej aż po pierwszy ciemny wiek, stwierdzamy, że patrzymy na ludzi żyjących jak wspomagane techniką małpy – bardzo inteligentne naczelne, posiadające skomplikowane mechaniczne narzędzia, ale w zasadzie niezmienione od czasu wykształcenia się gatunku”.

„Społeczeństwo, w którym będziecie żyć, było bardzo sformalizowane i zrytualizowane. Wielką wagę przywiązywano do relacji osobniczych oraz statusu, często wyznaczanych przez genetyczny przypadek”.

„Pomysł noszenia ubrań zrobionych z martwych zwierząt jest niewymownie obrzydliwy”.

„Janis jest w ciąży – płód rośnie w niej jak otorbiony nowotwór, dokładnie tak, jak inkubowano ludzkie młode w dzikich czasach, przed cywilizacją”.

„Tutaj się nie dezasembluje i nie odbudowuje ludzi, tu się używa leków, chemii i chirurgii. Próbuje się na miejscu reperować uszkodzone tkanki.
- To wariactwo!”

„W takich chwilach boleję, że jestem niezrekonstruowanym człowiekiem – wysepką myślącej galarety, zamkniętej w kościanej skorupie, oddaloną o nieskończone milisekundy od swoich ukochanych, zmuszoną do przepychania wszystkich znaczeń kanałem o niskiej częstotliwości – mową. Wszyscy ludzie to takie wysepki, otoczone bezdennymi oceanami bezmyślnego mroku”.

„Wzdryga się lekko. – Są więźniami własnych ciał, starzeją się i rozpadają, a jeśli któryś straci kończynę, nie umieją jej odbudować”. (to akurat o inteligentnych obcych, znajdujących się na etapie przed Akceleracją).

Obcy są podobni do nas sprzed Akceleracji, tylko mają mniej szczęścia, ponieważ przegrywają wyścig z czasem i zasobami naturalnymi swojej planety: „Cała planeta przedakceleracyjnych istot rozumnych, które pewnie nie przetrwają bez pomocy z zewnątrz, bo rozwijanie technologii od zera zajęło im tyle czasu, że prawie wyczerpali łatwo dostępne paliwa kopalne. (…) Żyjących, mnożących się, umierających ze starości, czasem toczących wojny, a czasem ginących z głodu, w katastrofach, czy epidemiach”.

Przetrwać mogą zatem tylko te cywilizacje rozumne, których postęp technologiczny jest na tyle szybki, by osiągnąć Osobliwość zanim wyczerpią zasoby paliw chemicznych i nuklearnych na swojej planecie. Wtedy otwierają się przed nimi niemal nieskończone możliwości i potęga.

Wydaje nam się, że jesteśmy bardzo zaawansowani technicznie, ale w rzeczywistości żyjemy w dzikich czasach, przed cywilizacją :) Żyjemy na progu najciemniejszego z wieków, tuż przed Osobliwością. Jakie jest jego podłoże?

„Najciemniejszy wiek (…) był skutkiem ówczesnego niezrozumienia gospodarki opartej na informacji i idącego za tym przyjęcia wielu niezgodnych formatów reprezentacji danych (…) Nasi przodkowie pozwolili swojej architekturze przechowywania i przetwarzania danych rozmnażać się w niekontrolowany sposób, mieli też skłonność do wyrzucania starych technologii, zamiast je wirtualizować. Dla korzyści handlowych niektóre ich największe organizacje umyślnie tworzyły niekompatybilne formaty danych i zamykały w nich ogromne ilości cennych materiałów, tak że kiedy nowe architektury wyparły stare, pewne dane stały się niedostępne”.

To o czym pisze Stross jest faktycznym zagrożeniem – ogromne ilości krytycznych danych zapisujemy na nietrwałych, niekompatybilnych wzajemnie i szybko wypieranych przez nowe (również wstecznie niekompatybilne) technologie nośnikach. Taśma magnetyczna, płyty laserowe różnego typu, dyski twarde – to wszystko bardzo nietrwałe nośniki, znacznie mniej odporne na degenerację niż papier, czy pergamin. W ten sposób może się okazać, że przyszli historycy będą wiedzieć więcej o wieku XIX niż XX i XXI.

A jak jest po Osobliwości?

Nie ma znanej nam medycyny, bo ciał się nie leczy (po co?), tylko odbudowuje od zera wraz ze zbackupowaną wcześniej świadomością. Choroba, czy uszkodzenie? Robisz backup struktury molekularnej i bramka A po skanie buduje ci nowe ciało, składając je z pojedynczych atomów. Jak to się odbywa?
„Straciłeś może z tysiąc sekund, podczas których błona wysadzana jakimś tysiącem bilionów automatycznych głowic dezasemblacyjnych wielkości większych białek przeżuła cię nanometr za nanometrem, sprowadzając się do molekularnego surowca, zapisując twój wewnętrzny wektor stanu, a jednocześnie montując w tle procesu skanowania świeżą kopię. Nie zauważasz jednak tego, bo przez cały czas jesteś w stanie śmierci mózgowej i kiedy drzwi bramki A się otwierają, możesz kontynuować życie od momentu sprzed backupu”.

Ta może być bliższe rzeczywistości, niż się wydaje. Kilka dni temu przeczytałem, że Austriacy z politechniki wiedeńskiej opracowali technologię błyskawicznego „druku trójwymiarowego” w skali nano – pokazali złożone z pojedynczych atomów modele samochodów, czy budynków, wyprodukowane przez ich „asembler”

Istotna natomiast stała się profesja specjalisty od edycji pamięci. Ludzie żyją niewyobrażalnie długo i muszą nauczyć się zapominać. „Czas to żrący płyn, rozpuszcza motywację, niszczy ciekawość i wysysa z życia wszelką radość. Zapominanie to jednak kłopotliwy proces, podatny na błędy transkrypcji i uszkodzenia osobowości. Skasujesz nie ten wzorzec i stajesz się kimś innym. Wspomnienia są powiązane zależnościami, a zarządzanie nimi to jednak z najwyższych sztuk medycznych. Stąd wysoki status i potęga zasobowa chirurgów-spowiedników”.

Oczywiście ludzie mogą być „ortohumanoidalni” (czyli z grubsza przypominać homo sapiens), albo też przekształcać się zgodnie z własną wyobraźnią (np. żyć w ciele czterorakiego centaura z odpowiednio przystosowanym systemem nerwowym). Cechy cielesne, jak np. płeć nie stanowią żadnego constans ani punktu odniesienia, albowiem można je dowolnie zmieniać. Co więcej, możliwe są bardziej skomplikowane manipulacje – np. wytworzenie wiele własnych kopii, a potem „scalenie ich delt” z powrotem we wspólną tożsamość, łączącą przeżycia i wspomnienia ich wszystkich. Stross nie odpowiada jednak wprost na pytanie, czy kopie mają te same prawa co oryginały (a jeśli nie, to właściwie dlaczego) oraz jak się odróżnia kopię od oryginału.

Czemu zatem w ogóle nie rezygnuje się z ciał? Ludzie nie przekształcają się w pakiety informacji i nie migrują do rzeczywistości wirtualnej, ponieważ „niebezpieczeństwa migracji do wirtuala są dobrze znane i do pewnego stopnia można ich uniknąć, zachowując somatotyp i kontakt z realnym światem”. Strosz nie tłumaczy jakie to niebezpieczeństwa, więc musimy mu uwierzyć na słowo :)

Gdzie żyją ludzie? Ziemi dawno już nie ma. „Większość ludzi mieszka teraz w zimnych czeluściach wszechświata, w wirujących walcach według archaicznego projektu, orbitujących wokół brązowych karłów albo zewnętrznych olbrzymów gazowych w układach, gdzie nie mogłaby się utworzyć planeta przypominająca dawno zdemontowaną Ziemię”.

Jednocześnie w przestrzeni krążą ogromne statki, stanowiące rodzaj przetrwalników. Są to ruchome habitaty, napędzane plazmą przesyłaną przez bramę T z wnętrza gwiazdy. Mają one tylko jedno wyjście (bramkę T), dla bezpieczeństwa – żeby załoga mogła się „zabarykadować”, jeśli cywilizacja po drugiej stronie upadnie. Innymi słowy ludzi są potencjalnie bardziej długowieczni niż cywilizacje ludzkie. Pasażerowie tych statków „zamrażają się” w „statycznych backupach”, „ucieleśniając się w okrętowych asemblerach, gdy tylko znajdzie się coś ciekawego”. „Statek jest w dużej mierze samowystarczalny i sam się konserwuje (z wyjątkiem podłączenia do gwiazdy oraz obstawionej mocnymi firewallami bramki T prowadzającej na teren instytutu badawczego, który stworzył go wieki temu".

Technologia sprawia, że koncepcja człowieczeństwa i koncepcja tożsamości, ekonomia, systemy wartości itd. zostały radykalnie przewartościowane. Morderstwo nie jest wielką zbrodnią, albowiem stanowi jedynie drobną niedogodność – wystarczy się odtworzyć z backupu. Stąd popularność pojedynków z użyciem śmiercionośnej broni. Jaka jest więc największa zbrodnia? Kradzież tożsamości. Jakie są dwie najważniejsze dla poakceleracyjnej cywilizacji usługi? Czas i uwierzytelnianie. Przecież udowodnienie tożsamości jest trudne w świecie, w którym człowiek to dane, którymi można dowolnie manipulować. Zapomnijcie o jakiejkolwiek biometrii – ciało to tylko ubranie. „Bez czasu nie można mieć pewności, że jeden instrument finansowy nie zostanie użyty jednocześnie w dwóch różnych miejscach „ - pamiętajmy, że dzięki bramkom T można podróżować na ogromne odległości natychmiastowo. „A bez uwierzytelniania nie można być pewnym, że osoba w ciele A jest właścicielem tożsamości A, a nie uzurpatorem, który ukradł kopię ciała A. Przed erą lotów kosmicznych czas nie był problemem, bo był funkcją geografii, a nie połączeń sieciowych, a śledzenie ludzi było proste, gdyż nie potrafili sobie zmieniać do woli gatunku, płci i wieku. Natomiast od czasów Akceleracji zapobieganie kradzieży tożsamości stało się jedną z podstawowych funkcji władz”. Bez czasu i uwierzytelniania nie ma pieniędzy ani egzekucji prawa, nie ma zatem cywilizacji ani społeczeństwa.

Pytanie co w tego typu rzeczywistości oznacza „bycie sobą”? Co konstytuuje tożsamość? Skoro nie ma żadnego nienaruszalnego „twardego jądra” osobowości, w którym momencie ingerencje w pamięć „wymazują” daną jednostkę i tworzą kogoś całkiem nowego? Stross niestety porusza się jedynie po powierzchni tych prawdziwie fascynujących problemów, ale przed nim zgłębiał je Lem. Nawiasem mówiąc Lem pisał także, że tego typu nieśmiertelność nie jest wcale nieśmiertelnością – kopia człowieka nie jest z definicji oryginałem. Skoro asemblery kopiują ludzi, niszcząc oryginały, mamy do czynienia z nowymi ludźmi z „przetransferowanymi” wspomnieniami, ich oryginał natomiast nie żyje. Odkąd to przeczytałem nie mogę sobie poradzić z tym problemem. Czy gdybym zabito mnie we śnie, stwarzając idealną kopię mojej świadomości i ciała, a następnie uruchomiono by tę kopię, zauważyłbym jakąś różnicę (to znaczy czy kopia by ją zauważyła)? Prawdopodobnie nie. Czy umarłbym, czy też żył nadal? Czy to byłbym ja, czy ktoś inny? Nie umiem rozstrzygnąć. Jestem za bardzo człowiekiem, żeby zrozumieć postludzi :)

Charles Stross pisze tak, jak lubię. Twarda science fiction, która – jak u Dukaja, Egana, Wattsa, a wcześniej Lema – stanowi w gruncie rzeczy traktaty filozoficzne na temat wpływu rozwoju technologii w przyszłości na człowieka, człowieczeństwo i tworzone przez niego społeczeństwa. A do tego jest to opakowane w nieprzekombinowaną, atrakcyjną, sensacyjną fabułę. Stross – jak...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    323
  • Przeczytane
    255
  • Posiadam
    116
  • Ulubione
    14
  • Fantastyka
    8
  • Teraz czytam
    5
  • 2012
    4
  • Science Fiction
    3
  • 2013
    3
  • Sci-Fi
    2

Cytaty

Więcej
Charles Stross Szklany dom Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także