Romans prowincjonalny
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data 1. wyd. pol.:
- 1970-01-01
- Liczba stron:
- 94
- Czas czytania
- 1 godz. 34 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 83-08-09116-1
Romans prowincjonalny to mikropowieść, która opisuje przyjazd wybitnego poety do małego miasteczka i jego romans z prowincjonalną panną. Autora interesuje zestawienie różnych osobowości, pokazuje on, jak na te różnice wpływają środowiska i okoliczności życia obojga bohaterów: wielkie miasto i sława — nudna prowincja i niedowartościowanie. Nade wszystko jednak kreśli mistrzowski obraz „tak zwanej prowincji, świata, który ginie na naszych oczach razem ze wszystkimi jego specjalnymi urokami, wzruszeniami, smakami, dziwactwami”.
Na podstawie tego opowiadania powstał film.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 71
- 55
- 11
- 2
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
Cytaty
(...) Miłobrzeski, ilekroć znalazł się na prowincji, czuł się trochę jak w kraju ludzi dzikich; nie wiedział dobrze, o co tym ludziom chodzi...
RozwińProwincja przechowuje najlepsze przepisy na pączki z różą, gruszki w śmietanie, barszcze, pieczenie, bigosy, wina porzeczkowe - i na starego...
Rozwiń
OPINIE i DYSKUSJE
Garść opowiadań, które już dawno powinny były się zdezaktualizować i zestarzeć, a z jakiegoś powodu okazują się ciągle, po kilkudziesięciu latach, aktualne. Ich narratorzy snują niespiesznie swe minimalistyczne historie i – jakby mimochodem – natrafiają w nich na istotę życia, którą bez przesadnego entuzjazmu, z kronikarskiego obowiązku, opisują.
Arcyludzcy bohaterowie tych opowiadań raczej nie zachwycają, nie porywają, rzadko mamy im czego zazdrościć. Nie zazdrościmy im przede wszystkim spsiałych czasów, w których żyją (niezależnie od tego, czy akcja dzieje się w PRLu, czy w czasie I wojny światowej). Nie zazdrościmy także monotonii i pustki prowincji, samotności, ograniczonych, nudnych i wścibskich sąsiadów, braku perspektyw, głodu, szarzyzny i rutyny. Prawdę powiedziawszy możemy zazdrościć im jedynie Kornela Filipowicza, który ich losy spisał i – tym samym – unieśmiertelnił ich.
W „Jeńcu i dziewczynie” jesteśmy świadkami gry, jaką pisarz podejmuje z cenzurą (i – oczywiście – wygrywa, wszak opowiadanie się ukazało):
Bohaterka tego opowiadania – obywatelka Szwajcarii – Inga, pyta Macieja Tuchowicza o Polskę. Usłyszawszy od niego, że Szwajcaria to taki kraj, gdzie panuje demokracja, ale kobiety nie mają prawa głosu, odpowiada mu, że Polska to taki kraj, gdzie panuje demokracja, tyle że obywatele polscy nie dysponują prawem głosu. W 1963 roku, kiedy to opowiadanie powstało, te słowa musiały zabrzmieć nader znacząco.
Siła tych opowiadań tkwi w skrupulatnym opisie szczegółów, które składają się na obraz prowincji. Te miliony detali konstytuujące życie Polaków w PRLu, jeńców w czasie I wojny, tworzą żywy i bardzo aktualny obraz autentycznego życia, w którym ktoś opiekuje się obłożnie chorym domownikiem, ktoś inny ma obłąkanego sąsiada, a jeszcze inny chce się wyzwolić z nudnego związku i grając Szopena, a nie Bacha, chce dać do zrozumienia potencjalnemu kochankowi, że daje mu szansę.
Mistrzowska, wyważona, precyzyjna proza.
Czytajmy Filipowicza!
Garść opowiadań, które już dawno powinny były się zdezaktualizować i zestarzeć, a z jakiegoś powodu okazują się ciągle, po kilkudziesięciu latach, aktualne. Ich narratorzy snują niespiesznie swe minimalistyczne historie i – jakby mimochodem – natrafiają w nich na istotę życia, którą bez przesadnego entuzjazmu, z kronikarskiego obowiązku, opisują.
więcej Pokaż mimo toArcyludzcy bohaterowie...
Niewielka książeczka, ale jej 100 stron niesie bardzo ciekawą i bogatą treść. Język Filipowicza jest niezwykle piękny i bogaty, wspaniale oddaje zarówno emocje bohaterów, jak i klimat prowincjonalnego miasteczka. Wartościowa proza, zdecydowanie warta przeczytania.
Niewielka książeczka, ale jej 100 stron niesie bardzo ciekawą i bogatą treść. Język Filipowicza jest niezwykle piękny i bogaty, wspaniale oddaje zarówno emocje bohaterów, jak i klimat prowincjonalnego miasteczka. Wartościowa proza, zdecydowanie warta przeczytania.
Pokaż mimo toTo opowiadanie jest zaskakująco aktualne może dlatego, że prowincja w Polsce prawie się nie zmieniła.
Nadal "obcy" przyjeżdżają, używają, znikają i zostawiają rany.
To opowiadanie jest zaskakująco aktualne może dlatego, że prowincja w Polsce prawie się nie zmieniła.
Pokaż mimo toNadal "obcy" przyjeżdżają, używają, znikają i zostawiają rany.
Prowincja, wyraz pochodzenia łacińskiego, pierwszą prowincją była Sycylia zdobyta przez Rzym w 241 r. p.n.e., a w okresie republiki ich liczba wzrosła do 15. W słowniku wyrazów obcych mamy kilka informacji:
1. «część kraju oddalona od stolicy i większych ośrodków kulturalnych»
2. lekcew. «obszary opóźnione w rozwoju cywilizacyjnym i kulturalnym; też: mieszkańcy takich obszarów»
3. «jednostka administracyjna w niektórych państwach lub część składowa federacji»
4. «obszar kilku diecezji podległych metropolicie lub kilka klasztorów podległych prowincjałowi»
5. «w starożytnym Rzymie: terytorium podbite przez Rzymian, rządzone przez prokonsula lub propretora»
W literaturze polskiej wielu pisarzy poświęciło prowincji znaczące miejsce, prowincja mitologiczna przepełniona magicznym realizmem u Bruno Schulza w "Sklepach Cynamonowych", Czesława Miłosza w "Dolinie Issy" czy u Tadeusza Konwickiego w "Kronice wypadków miłosnych", prowincja miasteczka - wsi u Zofia Nałkowska w "Granicy" czy Stefan Żeromski w "Syzyfowych pracach".
Kontynuatorem i spadkobiercą literatury prowincjonalnej stał się mistrz małej formy, realista metafizyczny, prozaik i mikropowieściopisarz - piewca polskiej prowincji - Kornel Filipowicz.
Urodzony w Tarnopolu w 1913 roku, zmarł w 1990 roku w Krakowie.
Okres dzieciństwa i młodości spędził w Cieszynie, pilnie uczył się w gimnazjum matematyczno - przyrodniczym. Należał do grupy młodych cieszyńskich literatów działających pod kierunkiem Juliana Przybosia, słynny poeta naznaczył metafizyką i wrażliwością na słowo.
Debiut opowiadaniem "Zapalniczka" w "Zaraniu Śląskim" oraz wierszem w "Gazecie Artystów". W życiu Filipowicza był trzy kobiety - Maria Jaremianka artystka i plastyczka, Maria Próchnicka historyk sztuki, i wielka poetka Wisława Szymborska, z którą prozaik stworzył niezwykły związek, porozumienie dusz, nigdy nie pobrali się i nie zamieszkali ze sobą, których miłosny kod zaszyfrowali w korespondencji "Listy. Najlepiej w życiu ma twój kot".
Połaczenie literatury z naturą wnikliwego i bystrego obserwatora, który wszedł w klimat małych lokalnych społeczności, wszedł do lasu, zarzucił wędkę, przepłynął kajakiem rzekę. Wynurzając się z tego magicznego realizmu uderzył w prowincję, którą literatura naznaczyła nudą, szarością, gnuśnością i nijakością. Oddalenie od centrum kulturowo - polityczno - gospodarczego w prozie Filipowicza nabiera kolorytu, uroku, prostoty, braku anonimowości, kręgosłupu moralnego, błekitniejszego nieba, nieśpieszności, może ospałości. Prowincja Kornela Filipowicza nie jest pozbawiona wad i zalet, jest wyważona i obserwowana zza firanki, którą monitoruje sąsiadka, która jest sumieniem, moralnością, alarmem i psem - stróżem. Prowincja to nie tylko określone miejsce, to sposób myślenia i stosunek do świata, z prowincji możemy wyjechać, ale prowincja z nas nie wychodzi, zostaje na zawsze.
Mikropowieść o najprostszym tytule na świecie - "Romans prowincjonalny", wydana w 1960 roku i stanowił przykład doskonale skrojonej społeczności małego miasteczka, w którym aptekarz i ksiądz - kanonik mają większy autorytet niż władza ludowa, musi być pozorna moralność, panna z dobrego domu, stateczny inżynier w kontrze poeta Miłobrzeski, głupek miejsko-wiejski Turlej.
Polska lat 60.XX wieku, nieśpieszna akcja, rynek , dwa kursy PKS w ciągu dnia, dzień do dnia podobny, praca, lekcje z muzyki, stanie w kolejce za mięsem, chora matka i w tym przewidywalnym społeczeństwie ona, Elżbieta. Muzyka to katalizator pomiędzy innym światem, cywilizacją i podskórnym podnieceniem, to szyfr porozumienia. Wydarzeniem w uśpionym miasteczku jest wieczór autorski znanego poety. Elżbieta ze swoim statecznym narzeczonym wybiera się na czytanie poezji, to czas wyrwania z marazmu, to czas przeżycia przygody, to czas miłości, to czas realacji damsko - męskiej. Zderzenie Miłobrzeskiego z Elżbietą, to zderzenie dwóch światów, to zderzenie przesytu stolicą z nudą prowincji, to zderzenie mężczyzny i kobiety z innych rzeczywistości, które na czas fascynacji, powiewu inności i ucieczki od cywilizacji wielkiego świata / cywilizacji małego świata synchronizuje się natenczas. Gorzka pigułka staje się satyrą na dwa światy, których nie da się połączyć i po zabawieniu się trzeba wrócić do swojej roli i nadal ją grać.
Filipowicz pochylając się nad lokalnymi społecznościami pokazuje świat, który jest fundamentem wartości i stałości, zatrzymania w społeczności, w której ksiądz kanonik i aptekarzowa przychodzą na karty do wdowy..., panna Elżunia gra Bacha, bo jest konkretny itd...
Warto zobaczyć film z 1976 roku w rolach głównych Krystyna Wolańska i Marek Bargiełowski, Wariata Turleja zagrał doskonale Michał Grudziński. Małomiasteczkowość lat 70.XX wieku z uspanym rynkiem, pekaesowski "ogórek" zajeżdża z grupą robotników, którzy są perspektywą zmian i postępu - industralizacja. Reżyserem filmu jest Krzysztof Wierzbiański, doskonałe zdjęcia Jerzego Zielińskiego dosłownie kadrują okna - wnętrza, w które wchodzimy, spędzamy z tymi ludźmi czas, jemy kolację czy odmawiamy koronkę, odczuwamy , że każdy w tej społeczności ma swoją rolę, którą musi grać do końca...oprawa muzyczna klasycznie otula nas by z czasem złowrogością ostrzegać przed nieuniknionym finałem.
Prowincja, wyraz pochodzenia łacińskiego, pierwszą prowincją była Sycylia zdobyta przez Rzym w 241 r. p.n.e., a w okresie republiki ich liczba wzrosła do 15. W słowniku wyrazów obcych mamy kilka informacji:
więcej Pokaż mimo to1. «część kraju oddalona od stolicy i większych ośrodków kulturalnych»
2. lekcew. «obszary opóźnione w rozwoju cywilizacyjnym i kulturalnym; też: mieszkańcy takich...
Porównałabym do "Pierwszego kroku w chmurach" Hłaski, tylko to jest lepsze. Skupia się na kobiecie w stylu madame Bovary. Urzeka prostota formy, która pozwala poczuć bohaterów i zrozumieć. Jest w tym wszystkim jednak coś pod powierzchnią, co każe myśleć o tym romansie i ciągle na nowo go analizować. Świetna proza, po prostu.
Porównałabym do "Pierwszego kroku w chmurach" Hłaski, tylko to jest lepsze. Skupia się na kobiecie w stylu madame Bovary. Urzeka prostota formy, która pozwala poczuć bohaterów i zrozumieć. Jest w tym wszystkim jednak coś pod powierzchnią, co każe myśleć o tym romansie i ciągle na nowo go analizować. Świetna proza, po prostu.
Pokaż mimo toUwielbiam opowiadania Filipowicza
Uwielbiam opowiadania Filipowicza
Pokaż mimo toTa niedługa książka jest bardzo bogata w treść. Sporo w niej emocji i uczuć. Bardzo dobrze się ją czyta, historia jest ciekawa. Spodziewałam się romansu w stylu starszy poeta z miasta wykorzystuje naiwność dziewczyny z prowincji, ale, na szczęście, dostałam coś innego. Relacja tej pary jest od początku skomplikowana i niejednoznaczna i dużo się dzieje między słowami.
Ta niedługa książka jest bardzo bogata w treść. Sporo w niej emocji i uczuć. Bardzo dobrze się ją czyta, historia jest ciekawa. Spodziewałam się romansu w stylu starszy poeta z miasta wykorzystuje naiwność dziewczyny z prowincji, ale, na szczęście, dostałam coś innego. Relacja tej pary jest od początku skomplikowana i niejednoznaczna i dużo się dzieje między słowami.
Pokaż mimo toOpowieść drobiazgowa, skupiona na szczegółach, emocjach, krajobrazie, wrażeniach. Opowieść o zwyczajności i uciekaniu od niej. Pochłonęłam łakomie.
Opowieść drobiazgowa, skupiona na szczegółach, emocjach, krajobrazie, wrażeniach. Opowieść o zwyczajności i uciekaniu od niej. Pochłonęłam łakomie.
Pokaż mimo toSpokojne, przewidywalne, ale dobrze napisane opowiadanie.
Spokojne, przewidywalne, ale dobrze napisane opowiadanie.
Pokaż mimo toTo opowiadanie nie zrobiło na mnie szczególnego wrażenia (chyba jednak się zestarzało),ale dostrzegam w nim parę smaczków: grę psychologiczną prowadzoną przez głównych bohaterów, dobrze uchwycony świat małego miasta oraz postać Turleja, odpowiednika wiejskiego głupka. Dla mnie to proza spod znaku dobrego rzemiosła, bez zachwytów.
To opowiadanie nie zrobiło na mnie szczególnego wrażenia (chyba jednak się zestarzało),ale dostrzegam w nim parę smaczków: grę psychologiczną prowadzoną przez głównych bohaterów, dobrze uchwycony świat małego miasta oraz postać Turleja, odpowiednika wiejskiego głupka. Dla mnie to proza spod znaku dobrego rzemiosła, bez zachwytów.
Pokaż mimo to