USA, końcówka XIX wieku. Cały kraj cieszy się z powodu zakończenia wojny secesyjnej. Cały? Nie! Jeden, jedyny Klub Puszkarzy wciąż nie może przeboleć, że zapanował ten obrzydliwie nudny pokój. Cóż, czego jednak można się spodziewać po stowarzyszeniu miłośników broni, składających się w większości z inwalidów wojennych. Miesiące mijają, protezy kończyn rdzewieją, pistolety obrastają kurzem, a tu ani celu, ani rozrywki, ani nic... Do momentu, aż przewodniczący Klubu, powszechnie znany i poważany Barbicane, nie podejmie się zbudowania ogromnego pocisku, którego celem będzie dotarcie na księżyc...

Pierwsza połowa książki to kawał dobrej przygodówki w starym, dobrym stylu. Pozytywne wydźwięk pod postacią niezachwianej wiary w ludzkość i jej umiejętności, humor, podekscytowanie towarzyszące światowi obserwującemu konstruowanie pocisku, i wreszcie zgrabnie wykreowani główni bohaterowie tworzący znakomity zespół, daje dużo frajdy z czytania. Niestety, od momentu opisania pierwszych dni w przestrzeni kosmicznej, sprawy idą tylko gorzej. Wywody naukowe (które zdążyły się już znacznie zestarzeć) zaczynają całkowicie przysłaniać fabułę. To jest książka przygodowa o zwiedzaniu kosmosu w wielkim pocisku, do diabła! Nie potencjalny dokument na Discovery sprzed pięćdziesięciu lat!

Pierwsza połowa - jak najbardziej, przyjemna przygodówka w klimatach retro. Niestety, sama podróż w kosmosie jest odrażająco nudna, wywody naukowe męczą i nie wzbogacają o nową wiedzę, brak interesujących wydarzeń związanych ze srebrnym globem rozczarowuje. Moja rada - doczytać do połowy, przerzucić się na interesującą książkę o Wszechświecie, zerknąć na zakończenie. Nie dziękujcie.

USA, końcówka XIX wieku. Cały kraj cieszy się z powodu zakończenia wojny secesyjnej. Cały? Nie! Jeden, jedyny Klub Puszkarzy wciąż nie może przeboleć, że zapanował ten obrzydliwie nudny pokój. Cóż, czego jednak można się spodziewać po stowarzyszeniu miłośników broni, składających się w większości z inwalidów wojennych. Miesiące mijają, protezy kończyn rdzewieją, pistolety...