rozwińzwiń

Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży

Okładka książki Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży Feliks Koneczny, Jarosław Szarek, Joanna Szarek
Okładka książki Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży
Feliks KonecznyJarosław Szarek Wydawnictwo: Zysk i S-ka historia
576 str. 9 godz. 36 min.
Kategoria:
historia
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Data wydania:
2024-05-14
Data 1. wyd. pol.:
1999-01-01
Liczba stron:
576
Czas czytania
9 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
9788383352473
Średnia ocen

7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
103 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
73
23

Na półkach:

No co ja mogę powiedzeć. Poprawnie i co najważniejsze ciekawie napisana książka historyczna, przeznaczona dla osób 13+, ponieważ młodsi czytelnicy mogą nie zrozumieć niektórych pojęć lub naturalnie nie pojąć niektórych wydarzeń historycznych. Na pewno kiedyś przeczytam ponownie, bo po skończeniu szkoły mogę trochę zapomnieć z historii Polski 🙃

No co ja mogę powiedzeć. Poprawnie i co najważniejsze ciekawie napisana książka historyczna, przeznaczona dla osób 13+, ponieważ młodsi czytelnicy mogą nie zrozumieć niektórych pojęć lub naturalnie nie pojąć niektórych wydarzeń historycznych. Na pewno kiedyś przeczytam ponownie, bo po skończeniu szkoły mogę trochę zapomnieć z historii Polski 🙃

Pokaż mimo to

avatar
123
65

Na półkach: , ,

Historia Polski nadpisana prostym językiem. Polecam wspólne czytanie z dzieckiem.

Historia Polski nadpisana prostym językiem. Polecam wspólne czytanie z dzieckiem.

Pokaż mimo to

avatar
123
65

Na półkach: , ,

Historia Polski nadpisana prostym językiem. Polecam wspólne czytanie z dzieckiem..

Historia Polski nadpisana prostym językiem. Polecam wspólne czytanie z dzieckiem..

Pokaż mimo to

avatar
117
97

Na półkach: , ,

Polecam, dla młodzieży i opornych dorosłych. Przedstawiona w przystępny sposób.

Polecam, dla młodzieży i opornych dorosłych. Przedstawiona w przystępny sposób.

Pokaż mimo to

avatar
475
474

Na półkach:

Książki historyczne dla dzieci mają to do siebie, że dzielą się tylko na dwie kategorie, dobre i beznadziejne. W dobie gier komputerowych, konsoli, ery telefonów pozycje czytane odchodzą do lamusa, więc tym bardziej taka publikacja musi mieć w sobie coś, co zachwyci i porwie. Seria Strrraszne historie, która podbiła świat, do dziś zachwyca, dzieci i młodzież na całym świecie, niestety w Polsce próżno szukać podobnych pozycji.

Gdy dostałam do ręki książkę Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży Pana Feliksa Konecznego, pomyślałam sobie, że to może być to, czego potrzebujemy, aby zachęcić młodych ludzi nie tylko do czytania, ale i do nauki historii. Publikacja ta porusza tematy od czasów pogańskich poprzez czasy saskie aż do ostatniego pokolenia niewoli. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że niestety książka ta jest napisana typowo dla dorosłych, a nie dla młodzieży.

Rozdziały są dość obszerne, zawierają wiele informacji, miałam wrażenie wprost zerżniętych z podręczników historii. Czytając tę pozycję, czułam się, jak bym trzymała w ręku kolejną książkę do tego przedmiotu. Zabrakło lekkiego przedstawienia faktów, niby Pisarz próbował używać potocznego języka, ale moim zdaniem trochę mu to nie wyszło i z książki typowo dla młodych ludzi, która miała wciągać, zrobił się wywód historyczny. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że zabrakło w niej wszelkiego rodzaju obrazków, ilustracji, form komiksowych, które moim zdaniem sprawiłyby, że publikacja ta byłaby ciekawsza i bardziej przystępna.

Wydaje mi się, że aby przyciągnąć młodego odbiorcę zwłaszcza takiego, który nie lubi historii, potrzebna jest duża dawka humoru i luzu. Może gdyby Pan Koneczny wzorował się na książkach, kogoś podobnego do Pana Drewniaka jego dzieło byłoby lepsze, a tak mamy kolejną nudną pozycję o historii Polski. Młodzież nie chce czytać o suchych faktach, bo najzwyczajniej w świecie są nudne. Chętniej sięgnie po książki zabawne z mnóstwem anegdot i ciekawostek, a także zabawnymi ilustracjami. Na rynku wydawniczym jest całe mnóstwo publikacji historycznych, które zalegają na półkach, wiele z nich przeznaczona jest dla dzieci lub młodzieży, a i tak nikt po te książki nie sięga, ponieważ nie mają nic, co by przyciągnęło odbiorcę.

Dzieje Polski Pana Konecznego moim zdaniem są taką właśnie pozycją, po prostu nudną bez polotu, pomysłu, oraz kreatywności, aby przyciągnąć młodego czytelnika. To o czym pisze Autor, każdy może sobie wyszukać w sieci, suche fakty są ogólnodostępne. O ileż ciekawiej byłoby, gdyby opowieści Pisarza okrasić nutką humoru i ocenzurowanych faktów.

Mimo pięknej oprawy, która przyciąga wzrok, środek dla mnie jest pusty. Szkoda, ponieważ zapowiadało się ciekawie. Pan Koneczny to Pisarz klasyczny być może dlatego ta publikacja tak wygląda, mimo szacunku do całego jego dorobku Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży nie powalają.

Książki historyczne dla dzieci mają to do siebie, że dzielą się tylko na dwie kategorie, dobre i beznadziejne. W dobie gier komputerowych, konsoli, ery telefonów pozycje czytane odchodzą do lamusa, więc tym bardziej taka publikacja musi mieć w sobie coś, co zachwyci i porwie. Seria Strrraszne historie, która podbiła świat, do dziś zachwyca, dzieci i młodzież na całym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
22
7

Na półkach:

Nie jestem orłem z historii, ale rażące błędy (przekłamania) u Konecznego widzę nawet ja.
Przykład? Biedny, dwukrotnie owdowiały Bolesław Chrobry (którego Koneczny notorycznie nazywa Wielkim). O Bezprymie oczywiście ani słowa.

Drugi, ważniejszy. Św. Wojciech zostaje najpierw arcybiskupem (sic!) gnieźnieńskim, a potem dopiero zabijają go Prusacy. No litości.

Strach czytać, bo jeśli nie ma się wiedzy historycznej to można nie wychwycić wszystkich bzdur, a jeśli się ma to po co czytać i się denerwować?

Nie jestem orłem z historii, ale rażące błędy (przekłamania) u Konecznego widzę nawet ja.
Przykład? Biedny, dwukrotnie owdowiały Bolesław Chrobry (którego Koneczny notorycznie nazywa Wielkim). O Bezprymie oczywiście ani słowa.

Drugi, ważniejszy. Św. Wojciech zostaje najpierw arcybiskupem (sic!) gnieźnieńskim, a potem dopiero zabijają go Prusacy. No litości.

Strach czytać,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
86
85

Na półkach:

Byliście kiedyś ciekawi historii naszego kraju, ale nużące i długie podręczniki was męczyły? Cóż, znalazłam dla was doskonałe rozwiązanie! Jest nim spisana przystępnym dla młodych ludzi językiem książka Feliksa Konecznego, która zabierze was w podróż po meandrach polskich dziejów. Ta powieść jest wciąż żywa i stanowi źródło różnorodnej wiedzy w nietypowym, baśniowym klimacie! Jeśli nie wierzycie, to przekonajcie się sami.

Każdy z nas wie, że poznawanie przeszłości jest wspaniałym ćwiczeniem umysłu. "Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży" to nie tylko daty, liczby, nazwiska czy opisy zmieniających się granic naszego kraju. Feliks Koneczny, opisując burzliwe dzieje ojczyzny, przekonuje, że historia Polski to nauka o zmianach i wyzwaniach, z którymi mierzył się nasz naród. Uczy, że ich znajomość to obowiązek i przywilej każdego, kto chce zwać się patriotą.

Muszę przyznać, że już od pierwszej strony byłam oczarowana prostotą języka! Autor przedstawia historię Polski w sposób szczegółowy, ale nie obciążający. Jest to książka naukowo-historyczna, lecz wbrew pozorom, czyta się ją niebywale szybko. Może to za sprawą przyjemnej dla oka czcionki, pięknych ilustracji, które umilą wam zdobywanie wiedzy lub po prostu treściwych i konkretnych informacji, przez które dosłownie się płynie i ciężko jest się oderwać. Podobało mi się samo podejście autora do odbiorcy. Koneczny w trafny sposób przekonuje czytelnika o nieomylności swoich poglądów – zanim jeszcze sięgniemy po tę pozycję, wiemy, na czym mamy się skupić. Na zdobywaniu wiedzy odnośnie naszego narodu i utrwalaniu jej w pamięci!

Zdecydowanie jest to obowiązkowa pozycja do licealistów, którzy tak jak ja, w przyjemny sposób pragną odświeżyć sobie wiedzę przed maturą z rozszerzonej historii, aczkolwiek uważam, iż każdy się w niej odnajdzie. Warto jest mieć ją w swojej biblioteczce, by w każdej chwili móc przypomnieć sobie o osobach, którym zawdzięczamy wolność i które poświęciły się, same jej nie doznając.

Pomimo tylu zalet powieści Konecznego, trzeba przyznać, że momentami robiłam się sceptyczna, z uwagi na brak źródeł, które popierałby autentyczność faktów. Jednakże całą moją irytację przyćmiewa fakt, iż jest to jedna z lepszych książek historycznych, które kiedykolwiek czytałam. Autor sprawia, iż powieść chce się czytać, nawet jeśli się nie jest fanem tego gatunku.

Po ciąg dalszy i więcej recenzji zapraszam na bloga tzczytelnika! <3
https://www.czytelnika.pl/2021/12/dzieje-polski-opowiedziane-dla-modziezy.html

Byliście kiedyś ciekawi historii naszego kraju, ale nużące i długie podręczniki was męczyły? Cóż, znalazłam dla was doskonałe rozwiązanie! Jest nim spisana przystępnym dla młodych ludzi językiem książka Feliksa Konecznego, która zabierze was w podróż po meandrach polskich dziejów. Ta powieść jest wciąż żywa i stanowi źródło różnorodnej wiedzy w nietypowym, baśniowym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
248
247

Na półkach:

"Dzieje polski" to opowiadanie dla młodzieży, ale nie tylko! Warto dowiadywać się nieco historii w sposób obrazowy z humorem i bez sztywnych dat. Pamiętam z historii nudne i trudne do zapoznania się grube książki z historii, które miały sztywne ramy czasowe i suche fakty. Książka jest idealna dla młodzieży, ale szczerze polecam też dorosłym!

IG: Czytomanka

👉Historia naszego kraju została opowiedziana w taki sposób, żeby czytelnik nie nudził się podczas czytania i z chęcią do niej wracał. Właśnie w taki sposób powinna być opowiadania historii Polski!

👉Pięknie wydana, wzbogacona obrazkami, napisana ciekawym jeżykiem, łatwo przyswajalnym. Z takiej książki można zapamiętać więcej, niż z tradycyjnych tomów historycznych. Świetnie spędzony czas!

❗Ocena: 7/10

"Dzieje polski" to opowiadanie dla młodzieży, ale nie tylko! Warto dowiadywać się nieco historii w sposób obrazowy z humorem i bez sztywnych dat. Pamiętam z historii nudne i trudne do zapoznania się grube książki z historii, które miały sztywne ramy czasowe i suche fakty. Książka jest idealna dla młodzieży, ale szczerze polecam też dorosłym!

IG: Czytomanka

👉Historia...

więcej Pokaż mimo to

avatar
611
568

Na półkach:

„Historia Polski Konecznego, opowiedziana przystępnym dla młodych ludzi językiem. (...) Ta opowieść jest wciąż żywa i stanowi źródło różnorodnej wiedzy. (…) Dzieła historyczne Konecznego mają olbrzymią wartość nie tylko poznawczą, ale i wychowawczą.” (prof. dr hab. Ryszard Polak)

Styl dość krzykliwy (mnóstwo zbędnych wykrzykników),zaś treść przekazywana bez źródeł, bądź, co gorsza, wbrew źródłom.

Unia w Krewie (przepisuję z pdf, pomijam numery stron) „zawarto tam umowę, mocą której Jagiełło zobowiązywał się przyjąć chrzest w obrządku rzymskokatolickim wraz z całym ludem letuwskim (!),a całe Wielkie Księstwo Litewskie, ze wszystkimi podwładnymi mu księstwami ruskimi, wcielić do polskiej Korony.” Umowa spisana była po łacinie, żadnego „letuwskiego” rzecz jasna tam nie było, ani też „z całym ludem”, tylko „ze szlachtą, ziemianami większymi i mniejszymi” („cum … nobilibus, terrigenis maioribus et minimis”),a Jagiełło „obiecuje” („promittit”) „ziemie swoje litewskie i ruskie” (ściślej: Litwy i Rusi „terras suas Lituaniae et Rusiae”) „przyłączyć” („applicare”),gdyby miał „wcielić”, byłby czasownik „incorporare”. Po za tym, co Koneczny pominął, przede wszystkim Jagiełło miał „własnym kosztem i staraniem (propriis laboribus et expensis) przywrócić (reintegrare) Królestwu Polskiemu wszystkie kraje, przez kogokolwiek oderwane od niego i zabrane (universas occupationes et defectus Regni Poloniae, per quorumvis manus distractas et occupatas)” (cyt. za: Henryk Mościcki „Unia Litwy z Polską. Dokumenty i wspomnienia” Warszawa – Lublin – Łódź 1919, s. 7).

Rok 1410 „Malbork był najsilniejszą twierdzą w całej Europie i nie można go było zdobyć inaczej, tylko głodem. Byli też Polacy przygotowani na to, że będą musieli dłużej pod twierdzą obozować, staczając wciąż mniejsze i mniejsze bitwy. Ale okazało się, że Malbork ma zapasy żywności na trzy lata. Tak nieprzebrane zasoby miał Zakon Niemiecki!” Źródła żadnego. Kronika Długosza podaje dokładnie na odwrót, Krzyżacy gonili resztkami sił. Henryk von Plauen podczas późniejszych rokowań miał powiedzieć „Zdarzały ci, Miłościwy Królu, nieba i sam los przychylny po trzykroć najszczęśliwszą porę, w której mogłeś zamek malborski z łatwością zdobyć i kraje zakonu krzyżackiego na zawsze opanować, ale nie umiałeś ze sposobności korzystać. Najpierw, kiedy poprzednika mego, Ulryka, mistrza Pruskiego i wszystkie jego wojska pokonałeś i zniosłeś prawie do szczętu, bo gdybyś był zaraz nazajutrz kilka tylko chorągwi posłał pod zamek malborski, byłby ci się poddał niezawodnie, małą bowiem i nader słabą miał załogę. Drugi raz po wzięciu miasta Malborka, gdybyś był niebawem uderzył na zamek, albowiem przez wyłom pomiędzy Wisłą a zamkiem zrobiony, którego w trwodze i zamieszaniu naprawić nie pośpieszyliśmy, mogło wojsko twoje wedrzeć się do zamku. A trzeci raz w czasie oblężenia zamku Malborka, gdybyś tylko do dni piętnastu przedłużył oblężenie, tak bowiem byliśmy ściśnieni niedostatkiem i głodem, że na wszystek lud strzegący zamku mieliśmy już tylko dwa barany i trzy połetki słoniny. Zabrakło przy tym i chleba i z tej przyczyny panować poczęła biegunka. Zgoła nie mogliśmy już dłużej wytrzymać oblężenia; gdybyś ty przy nim chciał wytrwać.” („Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście” t. 4 Kraków 1869 s. 105n, tłum. Karol Mecherzyński)

Chwaląc Batorego przesolił „Jakie zaś miano zaufanie do jego zdania, świadczy ustanowienie trybunałów, o co na próżno starali się poprzedni królowie. Dopiero Batoremu udało się przekonać szlachtę, że król nie musi wykonywać urzędu najwyższego sędziego osobiście, więc pozwolono mu na ustanowienie tzw. trybunałów, tj. najwyższych sądów, w których sędziowie rozstrzygali spory bez króla, a w jego imieniu, i już nie było od nich żadnej apelacji. Podobnie w sprawach wojny i polityki zagranicznej tak społeczeństwo polegało na Batorym, gdy go lepiej poznało, że pod koniec jego rządów nie było takiej rzeczy, której by mu sejm na jego żądanie nie uchwalił.” Ostatni za Batorego Sejm w 1585 zakończony został bez uchwał z powodu sprawy Zborowskich, podobnie bezowocny był z przedostatni w 1582. Batory wyraził zgodę na utworzenie Trybunału, przekonywać szlachtę do tego byłoby zbędne. Zrobił tak, gdyż rozpatrzenie zbyt wielu spraw przekraczało jego możliwości, dla sądu sejmowego złożonego z króla i senatorów zastrzegł jedynie sprawy najważniejsze. „Po tylu latach ciężkiej, wytężonej pracy, gorących i namiętnych sporów, po tylu mniej lub więcej udatnych próbach przejściowych, stanęło nareszcie na sejmie z roku 1578 nowe, upragnione od dawna dzieło reformy. Przypisywano dotąd powszechnie zasługę w dokonaniu jego Batoremu, a po części i Zamojskiemu. Cały skreślony poprzednio przebieg rzeczy świadczy o czemś zupełnie innem. W chwili, kiedy Batory wstępował na tron, kwestya reformy sądownictwa była już od dawna w pełnym toku, zbliżała się nawet szybkim krokiem do rozwiązania. Batory zastał rzecz już prawie całkiem gotową; danem mu tylko było przyłożyć ostatnią rękę do jej dokonania.” (Oswald Balzer „Geneza Trybunału Koronnego” Warszawa 1886, s. 329, sam Koneczny przepisał to ad verbum w „Dziejach administracji w Polsce” wydanych w Wilnie w 1924 na s. 111 „Dopiero w roku 1578 sejm uchwalił ordynację trybunału koronnego. Ponieważ wypadło to na panowanie króla Stefana Batorego, jemu przypisywano długo zasługę utworzenia trybunałów. Batory zastał jednakowoż rzecz niemal gotową, obmyślaną szczegółowo przez długie lata przedtem, a sam dał tylko sankcję dawnemu planowi demokracji szlacheckiej, który z powodu zbiegu niepomyślnych okoliczności nie doczekał się uchwały sejmowej za ostatniego Jagiellona.”)

„Car Wasyl Szujski, wiedząc, jak Zygmunt Waza popierał samozwańca, zawarł zaraz przymierze ze Szwecją przeciw Polsce. Teraz dopiero wypowiedział król wojnę Moskwie! Nareszcie w roku 1609 mogli byli Polacy zabrać się do przerwanych planów króla Stefana!” (s. 156) Chociaż casus belli prawidłowo podany (jednak Zygmunt III zamierzył był wojnę rok wcześniej) po cóż wykrzykniki? O tym, iż król naruszył czwarty Artykuł Henrykowski („O wojnie albo ruszeniu pospolitym nic zaczynać nie mamy, mimo pozwolenie Sejmowe wszech Stanów”),z czego musiał się następnie tłumaczyć na Sejmie w 1611, ani słówka.
„Nieliczna załoga polska musiała z Kremla ustąpić.” (s. 157) Polsko-litewska i nie ustąpić a poddać się, w części została wymordowana.

Rok 1621, obrona Chocimia „Rycerstwo polskie marzyło o wojnie z Turcją, ale o zaczepnej, wielkiej i z jak największą armią, o takiej wojnie, której można by poświęcić wszystkie siły państwa, żeby posuwać się w głąb krajów tureckich i dojść do Konstantynopola; a tu tymczasem wypadło nie zaczepiać wroga chrześcijaństwa, nie zdobywać, lecz z ciężkim trudem bronić własnych granic.” Źródła oczywiście brak.

Władysław IV „tymczasem robił po cichu przygotowania do wielkiej wojny. Wykonanie planów chciał rozpocząć od zdobycia Krymu żeby tym pokonać przednią straż turecką, Tatarów, we własnym ich gnieździe. Pozwolił więc król jednak Kozakom tym razem, żeby Tatarów zaczepili (zbłądził, że ich sam uczył nieporządków) i tym wywołał wojnę, w której Koniecpolski Koniecpolski odniósł pod Ochmatowem na Ukrainie wielkie zwycięstwo w roku 1644. (...) Droga na Krym była otwarta, ale też teraz lada dzień spodziewać się należało, że sułtan ujmie się za Tatarami. Król tego właśnie pragnął, a na sejmie 1645 roku wzywał już jawnie do wielkiej wojny. (...) Znalazł się sposób, żeby do wojny tureckiej nie dopuścić. Znalazł się niestety, z winy samego króla. Król czynił przygotowania do wojny bez zasięgania uchwał sejmowych.” Rzeczywiście tak było (Karol Szajnocha „Dwa lata dziejów naszych”, Ludwik Kubala „Jerzy Ossoliński”, Wiktor Czermak „Plany wojny tureckiej Władysława IV”),tylko jak pogodzić mniemane „marzenia rycerstwa” o wojnie zaczepnej (instrukcje sejmikowe świadczą o czymś innym) z podstępnymi działaniami króla? Opowieść o Sejmie 1645 przerwana w najistotniejszej chwili, obrady poszły na marne, gdyż Władysław IV oddał Moskwie pograniczne miasto Trubeck dla iluzorycznego sojuszu przeciw Tatarom.
Porywanie się z motyką na Słońce Koneczny usprawiedliwia „Plany same były mądre, ale sposób ich wykonania nieroztropny.”

O Chmielnickim pisane tak, jakby wiadomo było więcej, niż źródła podają „Był to polski szlachcic herbu Habdank. Tak się sam zapisał w regestrze kozackim. Ojciec jego Michał przybył z Mazowsza na Ukrainę szukać, jak tylu innych, poprawy losu przy możnych rodach ruskich Ukrainy. Uwiesił się pańskiej klamki u Koniecpolskich, którzy trzymali tam od króla wielką królewszczyznę czehryńską; był podstarościm (tj. ekonomem) w Czehryniu przeszło 30 mil za Kijowem, na granicy tzw. Dzikich Pól, gdzie już dalej nie było żadnych stałych osad ludzkich. Jak w każdej królewszczyźnie w tamtych stronach, pełno tam było Kozaków, bo regestrowi dostawali zazwyczaj za dobrą służbę wojskową małe folwarczki, tzw. futory, w dobrach królewskich.” O ojcu Bohdana mało wiadomo, podobno był podstarościm, a zatem zapewne szlachcicem (stanowisko to było zastrzeżone dla szlachty),lecz skąd pochodził, snuć można domysły. Zaś podstarości to nie „ekonom”, tylko zastępca starosty, w tamtym czasie kogoś w rodzaju szeryfa. Podobnie futor (osada złożona z jednego domostwa) był czymś innym niż folwark (gospodarstwo obsługiwane przez pańszczyźnianych).

„Na dworze szwedzkim nie myślano o wojnie z Polską. W Inflantach oznaczona była granica ku obopólnemu zadowoleniu. Rozejm, zawarty jeszcze przez Władysława IV, powinien był trwać do roku 1661. Gdyby zaś chodziło o czczy tytuł króla szwedzkiego, którego używał także Jan Kazimierz po ojcu i bracie, byłby go się zrzekł, tym bardziej, iż był otoczony tylu nieprzyjaciółmi, gdyby tylko zażądano od niego zrzeczenia. Ale nie żądano wcale.” To już wygląda na „historię alternatywną”. Jan Kazimierz miał się zrzec tego tytułu na podstawie paktów zawartych przy elekcji w 1648, jednak samowolnie dodał warunek „za przystojną domowi Naszemu rekompenzą”. Szczegółowo opisał to Ludwik Kubala („Wojna Szwedzka” Lwów 1914 s. 35, wydana przed tą książką). Zapewne (Kubala zaznacza to na s. 21) Karol Gustaw znalazłby inny powód do wojny, lecz Jan Kazimierz sam dostarczał. W 1655 „wyprawiając pełnomocnych posłów do Szwecyi z instrukcyami Rzeczpospolitej celem zawarcia pokoju, w czasie, kiedy zewsząd nadchodziły groźne wieści, kazał swemu sekretarzowi napisać do posła francuskiego, że po stracie brata, zostawszy sam, pragnie pogodzić się ze Szwedami i postanowił wysłać pełnomocnych posłów; ale chciałby mieć jakąś korzyść osobistą i dlatego prosi posła, aby sekretnie i niby od siebie przedstawił królowi i senatowi szweckiemu, że mają obowiązek nagrodzić króla, skoro gotów uczynić dla nich wszystko, co można. A mogą to uczynić bez żadnej niedogodności, jeśli zobowiążą warunkiem pokoju Rzeczpospolitę, aby mu dała rekompenzę od siebie, bez względu na to, co sami ze swej strony zechcą zrobić dla niego. Byłoby również bardzo pożądane, dla większej pewności tego wynagrodzenia, zobowiązać Rzeczpospolitę do ratyfikacyi i egzekucyi wszystkich punktów pod grozą zerwania pokoju. List ten, chociażby go opublikowano, nie byłby już zaszkodził królowi w opinii szlachty. Dawno już stracił jej zaufanie, nigdy nie był lubiany. Od czasu sejmu, zerwanego” z winy króla w 1654 (co Koneczny pomija) „uważano go za szkodnika, a sprawa rekompenzy pogłębiła jeszcze przepaść między nim a stanami.” (tamże s. 55, pisownia ówczesna) Co więcej, w 1648 obiecywał rządowi szwedzkiemu „postarać się, aby pokój, który Rzplta ze Szwecją zawierać miała, wypadł z jak największą korzyścią dla tej ostatniej” (Kubala „Jerzy Ossoliński” Warszawa 1924 s. 313).

Można by pomyśleć, że o jakimś innym Janie Kazimierzu mowa ...

Co dziwniejsze, sam Koneczny w „Skrócie do historii Polski” (1920) wcześniejszym od „Dziejów” pisał „Jan Kazimierz nie chcąc się wyrzec tytułu króla szwedzkiego wywołał nowy najazd szwedzki, a gdy wbrew powszechnemu żądaniu szlachty, król od wojny z Szwecją odstąpić nie chciał i swoje dynastyczne roszczenia przenosił na dobro Polski” itd.

Dalej zaś w „Dziejach” z udawanym znawstwem:
„Skoro tylko Karol Gustaw stanął na granicy wielkopolskiej dnia 14 lipca 1655 roku, zaraz uznano go "protektorem korony polskiej". W dwa miesiące zajął cały kraj, 15 września miał już i Kraków w swej mocy. W połowie sierpnia Litwini zawierali w Kiejdanach na Żmudzi z nim unię, zastrzegając sobie tylko, że wojsko szwedzkie wypierać będzie z Litwy Moskali. Jan Kazimierz schronił się na Śląsk, do Opola, które to księstewko Wazowie polscy dzierżyli jeszcze od czasów Zygmunta III tytułem pewnych zobowiązań pieniężnych.” Na granicy „stanął” nie Karol Gustaw, tylko jego marszałek Arvid Wittenberg, lecz niech będzie to skrótem myślowym. Czemu bezosobowo „uznano”? Wiadomo kto to zrobił, Krzysztof Opaliński z Andrzejem Karolem Grudzińskim (ten drugi później zmienił front),szlachtę i wojsko zawiadomiono o kapitulacji post factum, „rozległ się po całym kraju głośny okrzyk niechęci. Słychać go już było przy rozsypce pospolitego ruszenia, zwłaszcza w gminie szlacheckim, uchodzącym z obozu śród zaciekłych wyrzekań przeciwko wodzom. Teraz za powrotem do domów jeszcze większa zniewaga opanowała wszystkie umysły. Postrzegali ją sami Szwedzi i zostawili o niej świadectwo w swoich rocznikach. "Było wielu ze szlachty w tamtych prowincjach" – opowiada historyk szwedzki [Samuel von Pufendorf] – "którzy sarkali na ugodę pod Ujściem i o zdradę obwiniali jej sprawców".” (Karol Szajnocha „Krzysztof Opaliński : szkic historyczny” Lwów 1895, s. 180). Podobnie „Litwini”, tak jakby wszyscy jednomyślnie, zaś o Konfederacji Wierzbołowskiej ani słowa. Kraków dopiero 25 września został oblężony, padł w październiku, po ucieczce króla. Księstwo opolsko-raciborskie „dzierżyli” nie „od czasów Zygmunta III”, a dopiero od 1645.

Wkrótce po tym „Polska znieść musiała straszny najazd hord rozbójniczych z Węgier, zebranych przez księcia siedmiogrodzkiego Rakoczego. (....) Rakoczy ten był sojusznikiem szwedzkim z czasów wojny 30-letniej w Niemczech.” Jerzy II Rakoczy, bo o nim mowa, odziedziczył tron siedmiogrodzki w końcu 1648, po zejściu ojca, Jerzego I, owego sojusznika Szwecji.

„Następca Karola Gustawa, król szwedzki Karol XI zawarł w roku 1660 pokój w klasztorze cystersów, zwanym Oliwą, pod Gdańskiem. Jan Kazimierz zrzekał się tytułu króla szwedzkiego, a w Inflantach ustanowiono znowu granicę pomiędzy panowaniem polskim a szwedzkim: rzekę Dźwinę i jej dopływ Peddec. Szwecja nie zyskiwała nic, Polska nic nie traciła. Cała więc długa wojna była tylko niepotrzebnym krwi rozlewem.” Karol XI miał wtedy 4 lata, może skrót myślowy. Szczegółowy opis przebiegu granicy zbędny, resztę Inflant trzeba było jeszcze odzyskać od Moskwy, a Jan Kazimierz chciał już z tego zrezygnować (Zbigniew Wójcik „Traktat Andruszowski” Warszawa 1959, s. 251 i 256),w końcu chodziło o jakiś tam kawałek Rzeczpospolitej, a nie o jego nieprzedawnione tytuły. Można sprawdzić w „Historyi polskiej od śmierci Władysława IV aż do pokoju oliwskiego, czyli dziejów panowania Jana Kazimierza od 1648 do 1660” wedle Wawrzyńca Jana Rudawskiego, spisanych po łacinie „Historiarum Poloniae ab excessu Vladislai IV ad pacem Olivensem usque libri IX, seu, Annales regnante Ioanne Casimiro Poloniarum Sueciaeque rege” wydanych w Warszawie i Lipsku w 1755. Polski przekład wyszedł w 1855 w Petersburgu i Mohylewie, czyli na 7 lat przed urodzeniem się Konecznego. Zakładam zatem, iż pisząc to był w stanie zajrzeć, choć może to zbyt wielkie żądanie. Cytuję ze s. 425: Jan Kazimierz „uroczyście się zrzeka dziś i na zawsze, wszystkich pretensij do Królestwa Szwedzkiego i W. Księstwa Finlandskiego, i do innych podległych im prowincij, krajów, posiadłości, miast, twierdz i zamków” (solenniter ex nunc et in posterum renuntiat omnibus praecensionibus in Regnum Sueciae, et Magnum Principatum Finlandiae, et alias Ipsos subiectas provincias, regiones, ditiones, civitates, castra et munimenta) choć równocześnie „będzie używał jak dotąd, tak na przyszłość, póki żyć będzie, pełnego tytułu, herbu i pieczęci korony szwedzkiej, tak w Polsce, jako i w stosunkach ze wszystkiemi panującemi, państwami i prywatnemi osobami za granicą Szwecji” (ita in posterum ad dies vitae suae, utetur integris titulis, et sigillis, insignibusque Regni Sueciae in Polonia, et ad omnes principes, status et privatos extra Suecia, s. 469) z wyjątkiem pism kierowanych „do Królów i Królestwa Szwedzkiego” (Reges regnumque Sueciae) gdzie zamiast tego użyje „et caetera” (tłum. Włodzimierz Spasowicz).

Nawet gdy pisze dorzecznie, zwykle coś plącze.

Treść Ugody Hadziackiej „Urządza się z województw kijowskiego, bracławskiego i czernihowskiego osobne państwo ruskie, posiadające własne wojsko, własny skarb, własne ministerstwa i urzędy, pod naczelnictwem hetmana, jakiego sobie Kozacy wybiorą sami. To ruskie państwo wejść ma w unię z dwoma innymi państwami, z Królestwem Polskim i Wielkim Księstwem Litewskim. Szlachta wszystkich trzech państw wybiera wspólnego króla i wysyła posłów na wspólny sejm walny. Kozacy zostają szlachtą.” Jakby prawidłowo, oprócz ostatniego zdania. Liczebność Kozaków rejestrowych ustalono na 30 tysięcy „albo jako Wielmożny Hetman Zaporoski na Regestrze poda.” Trudno, by wszyscy byli szlachtą, musiało to by być zaznaczone, tymczasem odnośne zdanie brzmiało „Z osobna zaś, dla dalszego do usług Jego Królewskiej Mości przychęcenia, którychkolwiek Hetman Wojsk Ruskich prezentować Jego Królewskiej Mości będzie, godnych klejnotu szlacheckiego, tych wszystkich bez trudności spotka nobilitacja z nadaniem wszelakich wolności szlacheckich, tak jednak miarkując, żeby z każdego pułku sto być mogło nobilitowanych” („Volumina Legum” t. 4 Petersburg 1859, s. 299).

Rok 1792 „Wodzem naczelnym był siostrzeniec królewski, książę Józef Poniatowski, a podkomendnym jego generał Tadeusz Kościuszko. Dawano sobie dobrze radę. Stoczono pomyślne bitwy pod Połonnem, Zieleńcami i pod Dubienką. W tej ostatniej dowodził Kościuszko.” Wodzem naczelnym był król (do czego nie miał choćby odrobiny zdolności),a książę Józef jego bratankiem, nie siostrzeńcem. Kościuszko „pod księciem Józefem Poniatowskim sprawował komendę dwóch dywizji, a po bitwie pod Dubienką awansował na generała-lejtnanta. Wtem po zwycięskiej owej bitwie rozchodzi się wieść, że król zakazuje dalszych kroków wojennych. Istotnie, w tydzień po bitwie pod Dubienką, dnia 24 lipca 1792 przystąpił Stanisław August, ta prawdziwa trzcina chwiejąca się od wiatru, do konfederacji targowickiej i dlatego przysłał do wojska rozkaz, żeby zaprzestać dalszej walki z Moskalami. On, który zaprzysięgał niedawno Konstytucję Trzeciego Maja! Bał się, że go caryca strąci z tronu. Gdyby był posiadał charakter, byłby się wobec gróźb Katarzyny odwołał do narodu i oddał się pod jego opiekę, a naród szedłby do walki pod hasłem: "król z narodem, naród z królem!" Choćby utracić miał tron, wypadało mu to wiedzieć, jako lepiej jest utracić koronę, niż dobrą sławę; bo król winien być gotów raczej polec na czele narodu, aniżeli opuszczać go w potrzebie. Postępku zaś Stanisława Augusta nie można uważać inaczej, jak za opuszczenie narodu.” Choć to prawdą jest i postępku tego usprawiedliwić nie można, nazywanie zwycięską bitwy pod Dubienką wygląda na przesadę.

Pod Maciejowicami tradycyjnie zawinił Poniński. „Na niego spada wina klęski, i sam Kościuszko jeszcze w roku 1816 to stwierdził. Nie dopuścił się może Poniński zdrady, ale bądź co bądź wielkiej lekkomyślności i nieudolności, tudzież nieposłuszeństwa, a nieposłuszeństwo znaczy w zawodzie wojskowym tyle, co zdrada.” Jednak, o ile wiadomo, za późno otrzymał rozkazy.

Księstwo Warszawskie „Włościanom nadano zupełną wolność osobistą, jak polecała Konstytucja Trzeciego Maja; zakładano szkółki wiejskie i zaczęto przygotowywać uwłaszczenie, czyli zamianę wieczystych dzierżaw kmiecych na kmiecą własność.” Wolność ogłaszał art. 4 Konstytucji z 22 lipca 1807. Art. 4 Konstytucji Majowej mówił o „opiece prawa i rządu”, co mogło zapowiadać dalsze reformy, lecz to już inna historia. Dekret z 21 grudnia 1807 dozwalał na opuszczanie ziemi przez byłych poddanych, lecz także na usuwanie ich, powinności pańszczyźnianych wyraźnie nie zakazywał. Koneczny o „uwłaszczeniu” pisze tam, gdzie go nie było, a tam gdzie było, pomija.

Car „Aleksander, koronowany na króla polskiego, zaprowadził od razu paszporty i taryfy celne, nie robiąc sobie kłopotu z aktu kongresu wiedeńskiego.” Kiedyż to był on „koronowany na króla polskiego”? Podpowiem: nigdy, jedynym carem koronowanym w Warszawie był później w 1829 jego brat Mikołaj I.

Rok 1861 „Jedynym stowarzyszeniem, dozwolonym przez rząd, było Towarzystwo Rolnicze. Był to związek gospodarczy właścicieli dóbr, a więc sama szlachta; ale szlachta ta zachowywała się jak najgodniej wobec innych stanów i wszyscy zgodzili się, że Towarzystwo z prezesem swym Andrzejem Zamoyskim reprezentuje naród Polski wobec rządu i cara. Towarzystwo uchwaliło wysłać do cara adres, czyli pismo z wyrażeniem zapatrywań na stan kraju i jego potrzeby. Jeden z wybitniejszych członków Towarzystwa, margrabia Aleksander Wielopolski, radził, żeby carowi podać jakiś projekt wyraźny, co car ma robić.” Margrabia nie był członkiem Towarzystwa, przeciwnie, zwalczał je.

„Wielopolski pojechał jednak sam do Petersburga i znalazł posłuch u cara. Dnia 27 marca 1861 dostał nominację na "szefa komisji rządowej oświaty publicznej i wyznań", a więc na osobnego ministra oświaty w Kongresówce (jak niegdyś Czartoryski na Litwie). Wywiązał się z zadania znakomicie.” etc. Mnóstwo pochwał na wyrost, ani słowa o takich posunięciach margrabiego, jak rozwiązanie Towarzystwa Rolniczego (wynikły z tego demonstracje protestacyjne, zakończone strzelaniną wojska do bezbronnego tłumu 8 kwietnia 1861 w Warszawie).

„Gdybyśmy przynajmniej przez jedno pokolenie utrzymali w swych rękach szkoły ludowe i administrację wiejską, byłoby się przerobiło lud wiejski na nowych obywateli polskich, naród byłby się wzmocnił ogromnie...” rozważania dość naiwne, skoro do rusyfikacji zapewne doszło by i bez Powstania, o czym świadczą późniejsze przykłady Finlandii czy Ukrainy (ukaz emski).

„Mieliśmy więc w Warszawie po 30 latach na nowo rząd polski. (...) bo po co spiski, skoro jest już rząd polski?” Raczej Wielopolski, a jak mawiał lud stołeczny: Wieloruski (Walery Przyborowski „Historya dwóch lat: 1861-1862. cz. 1 Rok 1861. Styczeń - maj” Kraków 1893 s. 290)

„Były bowiem dwa rządy: jeden jawny, z odpowiedzialnym Wielopolskim na czele - i drugi tajny, a więc nieodpowiedzialny, stojący na czele spisku.” Gierki słowne z „odpowiedzialnym” pozwalają Konecznemu odwracać uwagę od tego, że marionetkowy „rząd” był odpowiedzialny jedynie przed carem. Zdanie „ów rząd tajny składa się... z młokosów” brzmi jak przepisane ze szmatławca pismaka Miniszewskiego, wynajętego przez margrabiego („"Młokos" -to pod piórem Miniszewskiego wyzwisko najczętsze. I ten wlaśnie młokos pragnie nie tylko wziąć rząd dusz, ale także zdobyć panowanie nad krajem.” Michał Głowiński „Pismak 1863” Warszawa 1995, s. 26)

O celach Powstania pokrętnie, tak jakby była to walka dla samej walki „Chociaż rząd tajny składał się wówczas także z młodzieży, nie mógł jednak nie mieć na tyle rozsądku, żeby nie wiedzieć, że wojsko rosyjskie pójdzie za zbiegami od rekrutacji do lasu i że się poleje krew, że zacznie się walka. Ale rząd tajny tego właśnie pragnął. (...) w ruchawce, nie mającej już żadnego celu, gdyż nie posiadającej najmniejszych widoków powodzenia, a wyniszczającej kraj cały do ostatniej nędzy” i temuż podobnież. O Manifeście z 22 stycznia 1863, który „ogłasza wszystkich synów Polski, bez róznicy wiary i rodu, pochodzenia i stanu, wolnemi i równemi Obywatelami kraju” ani słowa. Ani słowa też o tym, jak „Sprawa włościańska, któréj rozwiązaniu stale i uporczywie rządy rozbiorcze opierały się, została więc ostatecznie załatwioną przez powstanie polskie 1863. Uwłaszczenie było już faktem dokonanym, gdy w rok potem, car Aleksander II. pod presyą tego faktu zostając i niemogąc go cofnąć, wydał dnia 2 marca 1864 roku ukaz o uwłaszczeniu. Ukaz ten był tylko potwierdzeniem dekretu Rządu Narodowego, na to wydanem, ażeby przywłaszczyć najazdowi korzyści, jakie z załatwienia kwestyi uwłaszczenia wyniknąć mogły i musiały dla sprawy polskiej. Gdyby nie powstanie, nie byłoby ukazu. Sam rząd moskiewski przyznał to w artykule urzędowego "Ruskiego Inwalida" z dnia 9 marca 1884 r. Powiada w nim bowiem, jeżeli z przeprowadzenia ukazu wynikną jakie niekorzyści dla szlachty polskiej, niechaj sama sobie winę własnej ruiny przypisze, gdy bowiem rząd polski rewolucyjny wydał dekret uwłaszczenia, ani jeden protest ze strony tej szlachty nie nastąpił, ani jednego nie było odwołania do prawowitego, carskiego rządu o pomoc i osłonę. Pomimo tego przyznania, publicyści moskiewscy głoszą dzisiaj kłamstwo, że jedynym dobroczyńcą ludu polskiego był car Aleksander II.” (Agaton Giller „Ogólna charakterystyka powstania w 1863 r.” Lwów 1888, s. 24)

„Historia Polski Konecznego, opowiedziana przystępnym dla młodych ludzi językiem. (...) Ta opowieść jest wciąż żywa i stanowi źródło różnorodnej wiedzy. (…) Dzieła historyczne Konecznego mają olbrzymią wartość nie tylko poznawczą, ale i wychowawczą.” (prof. dr hab. Ryszard Polak)

Styl dość krzykliwy (mnóstwo zbędnych wykrzykników),zaś treść przekazywana bez źródeł, bądź,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1385
1385

Na półkach: ,

#804 - Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży - Feliks Koneczny - Zysk i S-ka Wydawnictwo
#364/52/2021

Książka ma 448 stron. W tym wydaniu swoją premierę miała dnia 09.11.2021 roku. Jest to książka historyczno - naukowa, którą czyta się bardzo szybko.

Historia naszego kraju została opowiedziana w taki sposób, by młody czytelnik nie nudził się nią i chciał po nią sięgać.

Jest to książka, która kształtuje postawę patriotyczną i pomaga zbudować miłość do ojczyzny.

Taką książkę warto mieć w swojej biblioteczce. Bardzo dziękuję za nią Zysk i S-ka Wydawnictwo i zachęcam Was do poznania historii Polski z tej książki.

https://www.facebook.com/zaczytanaeliza/photos/a.1656801191286441/2767601303539752

#804 - Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży - Feliks Koneczny - Zysk i S-ka Wydawnictwo
#364/52/2021

Książka ma 448 stron. W tym wydaniu swoją premierę miała dnia 09.11.2021 roku. Jest to książka historyczno - naukowa, którą czyta się bardzo szybko.

Historia naszego kraju została opowiedziana w taki sposób, by młody czytelnik nie nudził się nią i chciał po nią...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    223
  • Przeczytane
    136
  • Posiadam
    54
  • Historia
    15
  • Teraz czytam
    10
  • Dla dzieci
    4
  • Ulubione
    3
  • 2018
    2
  • Polska
    2
  • Popularnonaukowe
    2

Cytaty

Więcej
Feliks Koneczny Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży Zobacz więcej
Feliks Koneczny Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży Zobacz więcej
Feliks Koneczny Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne