rozwińzwiń

Facemaker. Historia człowieka, który stworzył chirurgię plastyczną

Okładka książki Facemaker. Historia człowieka, który stworzył chirurgię plastyczną Lindsey Fitzharris
Okładka książki Facemaker. Historia człowieka, który stworzył chirurgię plastyczną
Lindsey Fitzharris Wydawnictwo: Znak Literanova reportaż
352 str. 5 godz. 52 min.
Kategoria:
reportaż
Tytuł oryginału:
The Facemaker: One Surgeon's Battle to Mend the Disfigured Soldiers of World War I
Wydawnictwo:
Znak Literanova
Data wydania:
2023-08-28
Data 1. wyd. pol.:
2023-08-28
Liczba stron:
352
Czas czytania
5 godz. 52 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324083657
Tłumacz:
Łukasz Müller
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
41 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
162
92

Na półkach: , ,

„Ani przez chwilę nie podejrzewam, że mnie Pan pamięta, bo byłem tylko jednym z wielu, ale to bez znaczenia, bo my pamiętamy Pana”.
Historia człowieka, który dał okaleczonym żołnierzom drugą szansę i przywrócił im godność, naprawiając rany fizyczne.
W książce ukazana jest okrutna strona wojny, która jeśli nawet nie zakończyła się śmiercią, odsłania równie bolesne piekło za życia. Autorka reportażu dobrze obrazuje cierpienie, odrzucenie, koniec marzeń u żołnierzy, którzy pomimo medali na mundurach, budzą jedynie odrazę lub co najwyżej współczucie. Pokazuje jak długą drogę, musiała pokonać chirurgia plastyczna, aby znaleźć się na tym etapie, na którym jest obecnie. Kolejnymi zaletami reportażu są płynny i przystępny język oraz bogata bibliografia. Czytałam książkę w formie e-booka, który nie zawiera zdjęć żołnierzy, jednak dla mnie jest to plus, ponieważ jestem osobą dość wrażliwą. Mimo to obejrzałam kilka fotografii dostępnych w Internecie i chylę czoła przed panem Gillesem, który dał tym ludziom nie tylko twarz, lecz tak naprawdę ofiarował im wiele więcej: nadzieję, na nowy początek. Ogromnie polecam.

„Ani przez chwilę nie podejrzewam, że mnie Pan pamięta, bo byłem tylko jednym z wielu, ale to bez znaczenia, bo my pamiętamy Pana”.
Historia człowieka, który dał okaleczonym żołnierzom drugą szansę i przywrócił im godność, naprawiając rany fizyczne.
W książce ukazana jest okrutna strona wojny, która jeśli nawet nie zakończyła się śmiercią, odsłania równie bolesne piekło...

więcej Pokaż mimo to

avatar
3141
1429

Na półkach: , ,

Chirurgia plastyczna, podobnie jak wiele innych wynalazków została wymyślona na potrzeby wojskowe - do rekonstruowania twarzy żołnierzy okaleczonych w trakcie bitew I wojny światowej. To, co dziś schlebia głównie próżności, kiedyś dotyczyło ciężkich zabiegów (chirurgii rekonstrukcyjnej) niejednokrotnie ratujących życie w sensie i fizycznym, i psychicznym: obrażenia twarzy nazywano "najbrutalniejszym ciosem, jaki może zadać wojna", ponieważ pozbawiał on człowieka jego zewnętrznej tożsamości. A żołnierzy takich było mnóstwo. Książka Lindsey Fitzharris jest nie tyle biografią jednego człowieka, ile historią w ogóle początków tej gałęzi medycyny. Autorka czyni to w zwięzłym, acz wciągającym stylu. Nie polecam jednak tej książki wrażliwym: zawiera ona drastyczne opisy przypadków medycznych (także zdjęcia) oraz sceny wojenne, od których włos się jeży na głowie.

Chirurgia plastyczna, podobnie jak wiele innych wynalazków została wymyślona na potrzeby wojskowe - do rekonstruowania twarzy żołnierzy okaleczonych w trakcie bitew I wojny światowej. To, co dziś schlebia głównie próżności, kiedyś dotyczyło ciężkich zabiegów (chirurgii rekonstrukcyjnej) niejednokrotnie ratujących życie w sensie i fizycznym, i psychicznym: obrażenia twarzy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
162
162

Na półkach:

Na tym zdjęciu, które zrobiłem książce na Instagramie widnieją dwie twarze. Pierwsza na okładce książki koresponduje z jej tytułem i rzeczywiście odnosi się do chirurgii plastycznej, druga kojarzyć się może raczej z medycyną estetyczną i nie mieć wiele wspólnego z treścią tej książki. Tak jednak nie jest. Facemaker to historia o powstaniu chirurgii plastycznej, ściśle mówiąc rekonstrukcyjnej. Jest to bowiem życiorys Harolda Gilesa, który był jej pionierem. Rozwój tej części medycyny został przyśpieszony niestety jak to bywa przez wojnę, dokładniej Pierwszą Wojnę Światową. To właśnie wtedy zaistniała potrzeba leczenia żołnierzy, którzy zostali ranni przez coraz bardziej wymyślne rodzaje broni. Wiązało się to z problemami, także natury psychicznej. Wtedy to nowozelandzki lekarz postanowił "coś" z tym zrobić i zaczął przeprowadzać śmiałe operacje, które biorąc pod uwagę, że właściwie nie istniała nowoczesna anestezjologia, aż dziw że się udawały i realnie pomagały pacjentom wrócić do dawnego życia lub rozpocząć nowe. Technika i umiejętności bohatera tej książki sprawiały, że jego działania więcej niż często kończyły się sukcesem. Możemy się o tym przekonać, oglądając fotografie w książce. Sukcesy zawodowe młodego chirurga, sprawiły, że po wojnie mógł kontynuować swoją pracę, także w rejonach na które powstawało dopiero co zapotrzebowanie czyli medycyny estetycznej. Szkolono więc lekarzy w tej dziedzinie, która okazała się bardzo rozwojowa i jeśli popatrzymy na dzisiejsze czasy, warta jest miliony dolarów. Stąd na mojej fotografii ta modelka. Ogólnie książka Lindsey Fitzharris jest reportażem wpisującym się w inne o historii medycyny, która jest ciekawa i może okazać się fascynująca dla każdego, nawet laika niezwiązanego z medycyną. To po prostu bardzo dobry kawałek literatury faktu. Polecam!!!
Za książkę dziękuję @znak_literanova

Na tym zdjęciu, które zrobiłem książce na Instagramie widnieją dwie twarze. Pierwsza na okładce książki koresponduje z jej tytułem i rzeczywiście odnosi się do chirurgii plastycznej, druga kojarzyć się może raczej z medycyną estetyczną i nie mieć wiele wspólnego z treścią tej książki. Tak jednak nie jest. Facemaker to historia o powstaniu chirurgii plastycznej, ściśle...

więcej Pokaż mimo to

avatar
3798
3739

Na półkach:

Ta strona z której nie kojarzymy chirurgii plastycznej, na całe szczęście, bo jej początki to setki urwanych w czasie wojny żuchw, nosów, policzków, poparzenia, mnóstwo cierpienia, wcale nie dla piękna.

Ta strona z której nie kojarzymy chirurgii plastycznej, na całe szczęście, bo jej początki to setki urwanych w czasie wojny żuchw, nosów, policzków, poparzenia, mnóstwo cierpienia, wcale nie dla piękna.

Pokaż mimo to

avatar
1474
268

Na półkach: , ,

Harold Gillies był pasjonatem golfa, a także szczęśliwym mężem i ojcem. Zwykłym człowiekiem; takim, jakich jest wielu. Jednak bez niego tysiące młodych mężczyzn mogłoby pozostać oszpeconymi do końca życia. To właśnie Harold Gillies stał się pierwszym chirurgiem plastycznym, który z tak wielką precyzją dokonywał rekonstrukcji twarzy.
Jednakże to nie jest tylko opowieść o nim. To historia wielu ludzi, którzy pracowali w szpitalach podczas pierwszej wojny światowej. W tamtych latach - pośród nieustannego gradu kul, wystrzałów karabinów i wszechobecnej śmierci - byli oni niczym ciche anioły, dając nadzieję na lepsze czasy.
Lindsey Fitzharris w swojej książce „Facemaker” przedstawia nam rzeczywistość wojenną, pełną bólu i strachu. Kreśli obraz ludzkich tragedii, opieki szpitalnej nad rannymi żołnierzami i tego, jak los jednostki wpłynął na historię medycyny.

Na wstępie chciałabym pochwalić samo wydanie tej książki. Okładka od pierwszych chwil przyciąga wzrok, a twarda oprawa i zdjęcia są elementami, które sprawiają, że reportaż ten nabiera dodatkowej wartości estetycznej. Również zastosowanie dużej czcionki bardzo pomaga w lekturze, co szczególnie dla osób z wadami wzroku jest istotną kwestią. Widoczne jest też to, że wydawnictwo naprawdę przyłożyło się do tego, aby książka prezentowała się jak najlepiej wizualnie. Jak wypada przy tym warstwa tekstowa?
„Facemaker” Lindsey Fitzharris nieprzypadkowo uzyskał tytuł bestsellera „New York Times”, a także dostał się do finału Kirkus Prize 2022. Autorka bowiem w sposób pełen empatii i wrażliwości opowiada o tym, jak wojna zmieniła życia tysięcy ludzi. Jak sama zaznacza, „[…] Od chwili, gdy na froncie zachodnim rozległy się strzały pierwszego karabinu maszynowego, jedno stało się jasne: technika wojskowa Europy zdecydowanie przewyższała jej możliwości medyczne”.
Niestety, lekarze zostali kompletnie zaskoczeni nowymi rodzajami broni, a więc i obrażeniami przez nią zadawanymi. Sytuacja szpitali była bardzo trudna; nie wspominając już o tym, w jakich warunkach trzeba było przenosić rannych do bezpiecznej jednostki. Pisarka bardzo dobrze oddała wszelkie związane z tą sytuacją trudności, we wiarygodny sposób ukazując rzeczywistość wojenną.
Lindsey Fitzharris w bardzo plastyczny sposób opisuje losy ludzkie, swoją narracją sprawiając, że mimowolnie przywiązujemy się do poszczególnych osób. Poprzez stosowanie anegdot z ich życia stają się nam bliżsi, dzięki czemu z większą chęcią śledzimy ich perypetie. Autorka tym zabiegiem pozwala odetchnąć od trudniejszych tematów, niejednokrotnie wywołując uśmiech na twarzy czytelnika.

„Facemakera” czyta się niczym najlepszą powieść, lecz obszerna bibliografia nieustannie przypomina o tym, że mamy do czynienia z literaturą faktu. Lindsey Fitzharris z wiernością cytuje listy, rozmowy i artykuły z gazet, których autentyczność możemy sprawdzić na końcu książki. Jest to element, który bardzo doceniam w reportażach, gdyż poszerza wiedzę czytelnika na najbardziej interesujący go temat.
Mimo wszystko „Facemaker” nie jest książką pozbawioną wad. W mojej opinii najważniejszą z nich jest jej początkowa chaotyczność reportażu. Trudno określić po pierwszych rozdziałach, o czym właściwie on jest, ponieważ autorka swobodnie opisuje zarówno wydarzenia polityczne, jak i codzienność przyszłych chirurgów. Z pewnością należy przyzwyczaić się do tego zabiegu i zaakceptować go. Wraz z biegiem lektury jednakże przestaje mieć to tak duże znaczenie.
Kolejną trudnością jest nagromadzenie nazwisk, miejsc i dat. Nawet pomimo przystępnego stylu pisania, podczas lektury musimy się porządnie skupić. Pisarka bowiem nie ma problemu z tym, aby po kilkunastu rozdziałach wracać do wątków poruszanych we wcześniejszych partiach książki. Dlatego też takie cechy jak uważność i umiejętność szybkiego łączenia faktów są dobrze widziane podczas lektury „Facemakera”. Na całe szczęście Fitzharris nie stosuje tych zabiegów zbyt często, a także podrzuca wskazówki czytającemu, aby ten łatwiej połączył fakty.
Ostatnim elementem, na jaki warto zwrócić uwagę, jest bezstronność autorki. Chociaż w swoim reportażu skupia się głównie na chirurgii plastycznej w Wielkiej Brytanii, nie umniejsza dokonaniom medycznym innych krajów. Według mnie to bardzo dobrze o niej świadczy, ukazując profesjonalizm pisarski i dogłębną analizę, jaką przeprowadziła podczas pracy twórczej.
„Facemaker” Lindsey Fitzharris to świetnie napisana pozycja, która zadowoli niejednego pasjonata tematu. Początki chirurgii plastycznej opisane są w poruszający wyobraźnię, pełen empatii sposób. Autorka opiera się na faktach, równocześnie nie bojąc się opisywania uczuć, porażek i frustracji chirurgów. Zdjęcia umieszczone w książce dodatkowo sprawiają, że trudno nie docenić tytanicznej pracy tych ludzi, którzy przecież też mieli swoje prywatne życie. Oczywiście, „Facemaker” nie jest tytułem idealnym, ale jego zalety z pewnością przewyższają wspomniane wcześniej wady. Polecam.

Harold Gillies był pasjonatem golfa, a także szczęśliwym mężem i ojcem. Zwykłym człowiekiem; takim, jakich jest wielu. Jednak bez niego tysiące młodych mężczyzn mogłoby pozostać oszpeconymi do końca życia. To właśnie Harold Gillies stał się pierwszym chirurgiem plastycznym, który z tak wielką precyzją dokonywał rekonstrukcji twarzy.
Jednakże to nie jest tylko opowieść o...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1037
255

Na półkach:

Spotykając drugiego człowieka, najpierw patrzymy na twarz. To ona w dużej mierze decyduje o tym, jakie obudzą się w nas emocje. W książce "Facemaker. Historia człowieka, który stworzył chirurgię plastyczną" Lindsey Fitzharris twarz gra pierwsze skrzypce.

Kiedy rozpętała się I wojna światowa, chirurgia plastyczna jeszcze nie istniała. Żołnierzy z okropnymi ranami twarzy było jednak mnóstwo, a Harold Gilles zdecydował, że zajmie się nimi. Za cel wziął sobie doprowadzenie ich policzków, nosów, szczęk do stanu, który będzie przypominał ten sprzed wojny. Współpracował z najlepszymi dentystami oraz producentami masek. Robił wszystko, aby jego pacjenci odzyskali normalny wygląd.

Oprócz ciekawych przypadków uszkodzeń twarzy w książce jest sporo historii. Autorka napisała o przyczynach wybuchu I wojny światowej, a także o najważniejszych i nabardziej krwawych bitwach. Historia wojny i opowieść o prekursorze chirurgii plastycznej, tworzy niezwykle interesującą całość. Książka nie nudziła mnie ani przez chwilę i wyniosłam z niej pełne walizki wiedzy.

Chirurgia plastyczna nie będzie mi się już kojarzyła tylko z zabiegami upiększającymi. Dzięki Lindsay Fitzharris poznałam jej początki. Harold Gilles ratował ludzi i sprawiał, że nie wzbudzali w społeczeństwie obrzydzenia. Rezultaty jego pracy można zobaczyć na znajdujących się w książce fotografiach. Efekty są oszałamiające.

Bardzo lubię literaturę faktu, chociaż nie wszystkie pozycje z tego gatunku czytało mi się tak dobrze, jak tę. Jeśli macie ochotę pogłębić swoją wiedzę w dziedzinie medycyny i historii, "Facemaker" jest dla Was pozycją obowiązkową. Polecam!

Spotykając drugiego człowieka, najpierw patrzymy na twarz. To ona w dużej mierze decyduje o tym, jakie obudzą się w nas emocje. W książce "Facemaker. Historia człowieka, który stworzył chirurgię plastyczną" Lindsey Fitzharris twarz gra pierwsze skrzypce.

Kiedy rozpętała się I wojna światowa, chirurgia plastyczna jeszcze nie istniała. Żołnierzy z okropnymi ranami...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1258
751

Na półkach: ,

„Facemaker“ to nie jedynie historia Harolda Gillesa — człowieka, który zmienił znaczenie chirurgii plastycznej. To również opowieść o tym, jak wojna wpływa na naukę. Jak wiele zmienia w krótkim czasie, jak daleko ludzie mogą zajść i jak wiele wytrzymać, gdy sytuacja nie pozostawia im wyboru. Gilles znajduje się w centrum, a zaraz obok są pacjenci, współpracownicy czy ludzie, którzy dla medycyny jemu współczesnej nie byli bez znaczenia. Wokół nich natomiast wybrzmiewają wybuchy, jęki i krzyki. Bywa brutalnie, nawet bardzo, ale w ogólnym rozrachunku jest po prostu interesująco.

Lindsey Fitzharris zamieszcza obfitą bibliografię, styl raczej ma lekki (przyjemność to kwestia sporna) i nie wybiela brutalnych wydarzeń z frontu — ba, opisuje je bez filtra, gdy uważa to za konieczne lub opłacalne (lubi grać na emocjach, kiedy skupia się na niektórych pacjentach i ich losy z ochotą fabularyzuje). Tworzy to podwaliny tekstu, który zapowiada się chociaż dobrze i wszystko mogłoby być piękne, gdyby nie kwestie, które zaszły mi za skórę, choć czytelnicy o mniejszych wymaganiach względem literatury faktu łatwo przymkną na nie oko. W końcu czymże są nierówności i niezgrabności w zetknięciu z interesującym tematem?

Początek książki wypada chaotycznie. Autorka nierówno dawkuje czas między kontekstem historycznym, a faktycznym tematem reportażu. Wtrąca istotne kwestie, odchodzi od nich, ponownie wraca i nie zauważyłam w tym żadnego porządku. O metodach, od jakich Giilles zaczynał, było niewiewiele, a gdy już coś się pojawiało, to brakowało temu szczegółów. Bywało też, że Fitzharris tonęła w zdaniach, które miały nakreślić działania na froncie, ale niewiele było w nich tak naprawdę informacji. Czytałam i zastanawiałam się, czy autorka będzie tak wodzić czytelnika do końca.

Potem nastąpiła poprawa. Sporo było o metodach, jakie Giilles oraz jemu współcześni opracowali, pojawili się prekursorzy chirurgii plastycznej, podane zostały alternatywy bolesnych zabiegów (maski). Znalazło się też miejsce dla innych pomocnych odkryć w medycynie czy horroru hiszpanki. Zrobiło się mniej chaotycznie i podanych zostało więcej szczegółowych informacji.Dalej bywało niezgrabnie — co tu kryć, warsztat Fitzharris nie zachwyca — ale nie wywoływało to mojego kręcenia nosem, choć skakania w czasie nie brakowało. Czasami autorka płynęła przez opowieść płynnie, czasami ją szatkowała. Nie było zasady i nierówność ta utrzymała się do końca.

Szczątkowonie informacji, niewyczerpanie poszczególnych tematów oraz rozbiegana uwaga to jedne z najbardziej uwierających mnie wad książki. Lindsey Fitzharris zapisała się w mojej pamięci jako fanka nieładu, a jednak udało się jej mnie zainteresować. Nie odpowiadał mi poziom jej warsztatu, ale też nie sprawiał on, że miałam ochotę tytuł odłożyć. Był ciekawy, wiele z niego wyniosłam, ale uważam go po prostu za luźniejszą literaturę faktu (oryginalna okładka nawet tę półkę sugeruje i tym razem warto jej posłuchać). Luźniejszy przez warsztat oraz styl autorki, nie sam temat.


przekł. Łukasz Müller


Psst, Nie rozumiem, dlaczego wydawnictwo Znak uparcie zmienia oryginalne tytuły Lindsey Fitzharris w takie, które przypominają tanią sensację. „Facemaker“ i jego „Historia człowieka, który stworzył chirurgię plastyczną“ zamiast podtytułu „One Surgeon's Battle to Mend the Disfigured Soldiers of World War I“ miał większe szczęście niż „Rzeźnicy i lekarze“, ale wciąż nie jestem zwolenniczką takich zabaw.



Książka pochodzi z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

„Facemaker“ to nie jedynie historia Harolda Gillesa — człowieka, który zmienił znaczenie chirurgii plastycznej. To również opowieść o tym, jak wojna wpływa na naukę. Jak wiele zmienia w krótkim czasie, jak daleko ludzie mogą zajść i jak wiele wytrzymać, gdy sytuacja nie pozostawia im wyboru. Gilles znajduje się w centrum, a zaraz obok są pacjenci, współpracownicy czy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1450
980

Na półkach: ,

Jakie są pierwsze skojarzenia, które pojawiają się w waszej głowie na brzmienie frazy "chirurgia plastyczna"? Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że w dobie presji sprostania kreowanym przez media kanonom "piękna" chirurgia plastyczna kojarzyć się będzie przede wszystkim z zabiegami dążącymi do poprawy własnego wyglądu wynikającymi... z próżności. Dopiero później myślimy o jej terapeutycznym aspekcie i ratunku dla osób fizycznie oszpeconych lub okaleczonych. A przecież to ten aspekt leży u podstaw tej gałęzi medycyny i warto przypomnieć sobie o tym, czytając książkę Lindsey Fitzharris pt. Facemaker. Historia człowieka, który stworzył chirurgię plastyczną.

Nie da się ukryć, że choć wojny są prawdziwym dramatem, to w pewien sposób pobudzają postęp w medycynie, z czego latami korzystamy w czasach pokoju. Nie inaczej było w przypadku chirurgii plastycznej, która ogromnie rozwinęła się w czasie I wojny światowej. Gwałtowny rozwój w dziedzinie uzbrojenia przyczynił się do powstawania obrażeń na szerszą skalę, a tym samym wymusiła na lekarzach szukania nowych sposobów ratowania życia. Jednocześnie większa przeżywalność sprawiała, że do życia w społeczeństwie wracało wielu trwale okaleczonych ludzi. I choć utrata kończyn czy blizny na ciele były niewątpliwie dla nich tragedią, spotykały się przede wszystkim ze współczuciem ze strony postronnych osób. Jednak rozległe rany twarzy, deformujące i oszpecające, były tym, co w pierwszym odruchu skutkowało uczuciem odrazy, stąd takim byłym żołnierzom najtrudniej było wrócić do życia. Znaleźli się jednak lekarze, którzy szukali najlepszych sposobów na zniwelowanie fatalnych skutków ran wojennych i poprawę wyglądu oraz jakości życia pacjentów. Wśród nich był pochodzący z Nowej Zelandii Harold Gilles, który stał się jednym z pionierów praktycznie nowej gałęzi chirurgii - chirurgii plastycznej.

Lindsey Fitzharris podjęła trud zebrania dokumentacji i przybliżenia czytelnikom tej niezwykłej postaci. Facemaker to książka non fiction, biografia niezwykłego człowieka, ale też opowieść o początkach chirurgii plastycznej. Autorka świadomie dobiera elementy biograficzne ujmowane w szerokim kontekście historycznym, splata opowieść o człowieku z historią medycyny, ale też z opowieścią o tamtych trudnych czasach. Rozważnie nie podejmuje się drobiazgowego opowiadania o I wojnie, ale wskazuje na jej tragizm i te aspekty, które odcisnęły się piętnem na medycynie oraz samym bohaterze.

Niewątpliwie udało się jej pokazać, jak nietuzinkową postacią był Gilles i jak bardzo przyczynił się do rozwoju medycyny, tworząc odrębną jednostkę szpitalną i z pasją poszukując sposobów na leczenie pacjentów i poprawianie jakości ich życia. Jednocześnie wspomina, że nie był jedynym, który poszukiwał rozwiązań medycznych zagadnień. Wspomina o stanie ówczesnej wiedzy medycznej, o innych oddanych pacjentom medykach, a przy tym nie traci z oczu swojego bohatera, który jest osią opowieści o narodzinach chirurgii plastycznej i podwalinach współczesnej medycznej wiedzy.

Książka przesycona jest faktami, a jednak czyta się ją z prawdziwą przyjemnością, tak fascynująco historię tę przedstawia autorka. Porządkuje ona elementy historyczne, biograficzne i medyczne, tworząc bogatą w informacje, a zarazem przystępną publikację. Wzbogaca tekst o materiał zdjęciowy, który doskonale obrazuje, jak wiele Gillesowi udało się osiągnąć na przestrzeni lat i długiego leczenia. I choć może według dzisiejszych standardów pacjenci lekarza nie wyglądają dość dobrze, to jednak postęp, jaki widać na poszczególnych zdjęciach, jest zadziwiający.

Warto sięgnąć po tę książkę nie tylko dlatego, by poznać postać Gillesa, ale przede wszystkim przeczytać o tym, co stoi u podstaw chirurgii plastycznej i o tym, jak ustawiano kolejne kamienie milowe na drodze postępu medycyny. Facemaker to bowiem lektura fascynująca, wciągająca i pouczająca na wielu różnych płaszczyznach. Bardziej niż biografia człowieka, biografia tej gałęzi chirurgii, na którą dziś spoglądamy nieco z przymrużeniem oka, a która ma bardzo dużo do zaoferowania.

Jakie są pierwsze skojarzenia, które pojawiają się w waszej głowie na brzmienie frazy "chirurgia plastyczna"? Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że w dobie presji sprostania kreowanym przez media kanonom "piękna" chirurgia plastyczna kojarzyć się będzie przede wszystkim z zabiegami dążącymi do poprawy własnego wyglądu wynikającymi... z próżności. Dopiero później...

więcej Pokaż mimo to

avatar
216
136

Na półkach: , , , ,

Książka ukazująca to, jak I wojna światowa wpłynęła na rozwój chirurgii plastycznej. Poznajemy tę historię z perspektywy opowieści o jednym z najbardziej znanych rekonstruktorów twarzy. Przy okazji pojawia się wiele ciekawych wątków. Mimo wszystko z książki przebija bezsens wojny, szczególnie w zderzeniu człowieka z technologią zniszczenia.

Książka ukazująca to, jak I wojna światowa wpłynęła na rozwój chirurgii plastycznej. Poznajemy tę historię z perspektywy opowieści o jednym z najbardziej znanych rekonstruktorów twarzy. Przy okazji pojawia się wiele ciekawych wątków. Mimo wszystko z książki przebija bezsens wojny, szczególnie w zderzeniu człowieka z technologią zniszczenia.

Pokaż mimo to

avatar
104
93

Na półkach:

Z początku zraziłam się do tej książki. Zaczęłam od oglądania zdjęć w niej zawartych. Moja reakcja była typowa i tendencyjna. Po pierwszym szoku, odczułam niesmak i niechęć. Mimo wszystko zaczęłam lekturę. I z każda kolejną stroną zdjęcia okaleczonych ofiar ze strasznych zaczęły się zmieniać w cuda chirurgii plastycznej. Historia początków współczesnej chirurgii plastycznej jest dramatyczna, ale jednocześnie bohaterska, oryginalna, niezwykle odważna i pomysłowa. Główna postać książki, major Harold Gilles, to prawdziwy bohater z krwi i kości. Podczas I wojny światowej, po omacku, bez medycznych podręczników, drogą prób i błędów tworzył podwaliny pod współczesne ingerencje estetyczne. Moją sympatię zyskał swoim podejściem do makabrycznie okaleczonych pacjentów. Nie bał się ich, nie uciekał, nie odwracał wzroku, nie poddawał się w walce o przywrócenie im godności, wręcz wspierał i pocieszał swoim uroczym tekstem: "nie martw się synku, jak z tobą skończymy będziesz miał równie miłą twarz jak my wszyscy". Książka jest trudna i miejscami niezwykle bolesna, jednak przy tym fascynująca i pokrzepiająca. Serdecznie ją polecam osobom zainteresowanym historią i medycyną.

Z początku zraziłam się do tej książki. Zaczęłam od oglądania zdjęć w niej zawartych. Moja reakcja była typowa i tendencyjna. Po pierwszym szoku, odczułam niesmak i niechęć. Mimo wszystko zaczęłam lekturę. I z każda kolejną stroną zdjęcia okaleczonych ofiar ze strasznych zaczęły się zmieniać w cuda chirurgii plastycznej. Historia początków współczesnej chirurgii plastycznej...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    203
  • Przeczytane
    51
  • Posiadam
    19
  • Teraz czytam
    8
  • Biografie
    4
  • 2023
    4
  • Reportaże
    2
  • E-book
    2
  • Reportaż
    2
  • Do kupienia
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Facemaker. Historia człowieka, który stworzył chirurgię plastyczną


Podobne książki

Przeczytaj także